Ostatnio głośno było o groźbie Lecha Wałęsy skierowanej w kierunku wdowy po Czesławie Kiszczaku. Maria Kiszczak wyjaśniła, że przekazała teczki ,,Bolka” do IPN ze strachu o własne życie. Podzieliła się też refleksją na temat wysokości pobieranej renty. Okazuje się, że jej strach przed jej utratą okazał się nieuzasadniony.
Pytana jak jej się żyje w Polsce, odpowiedziała że normalnie. Dodała, że otrzymuje emeryturę po zmarłym mężu, która nie została obniżona.
Te ostatnie słowa wywołały u części czytelników zdziwienie, ponieważ głośno było o ustawie dezubekizacyjnej. Tymczasem zgodnie z nią, ani Maria Kiszczak, ani zmarła w maju ubiegłego roku Barbara Jaruzelska, nie straciły rent po swoich mężach.
Kiszczak pobierał tzw. rentę inwalidzką. Według prawa, jej wysokość jest uzależniona od wysokości ostatniej pensji oficera. Tymczasem ustawa dezubekizacyjna nie obejmowała rent inwalidzkich, a jedynie świadczenia byłych funkcjonariuszy.
To oznacza, że renta Marii Kiszczak nadal wynosi 7,5 tys. złotych. Nie spełniły się więc jej czarne sny, kiedy mówiła przed planowaną reformą.
To jest przerażający pomysł rządu. Za taką kwotę (2 tys. złotych – red.) nie da się wyżyć. Trzeba przecież utrzymać dom, opłacić rachunki, które są bardzo wysokie
źródło: Rzeczpospolita
(5317)
po prostu kobieta poszla na uklad, zostawiacie mi rente, pilnujecie, by mnie bolek nie wykonczyl, a ja wykopie w ogrodzie wiele, bardzo wiele skrzyn z informacjami dla was waznymi.
Chyba nie doczytales do konca „kolego” 🙁
to jest skandal a rodzina generala petelickiego straci tak smao jak zabitego generala marka papały