W 1993 roku została wydana książka ,,Kim pan jest, panie Wachowski?”, której współautorem był obecny poseł Nowoczesnej Paweł Rabiej. Znajdują się tam szczegóły kontaktów Lecha Wałęsy z kobietami.
Obie relacje pochodzą od współpracowników Lecha Wałęsy z okresu ,,Solidarności”.
Ani Wachowski, ani Wałęsa nie byli wtedy świętoszkami. W 81 r. odbijali sobie obaj długie lata niedostatku i biedy. Hotel „Solec”, jakieś dziewczynki, podbijanie Warszawy. Wałęsa był wtedy bardzo nieostrożny, jak zwykle nieczuły na kamery czy podsłuch. Bezpieka zrobiła mu wtedy kompromitujący film, który w 84 r. trafił do Watykanu i Episkopatu. Wachowski zajmował się organizowaniem wszystkiego, czasem pomagał mu Andrzej Jarmakowski.
Wałęsa starał się wtedy podbijać kobiety – jego zaloty odrzuciła m.in. Bożena Rybicka, ale już nie oparła się im jedna z sekretarek. Lech spotykał się wtedy z niejaką Iwonką *[Iwona Kuczyńska], zabierał ją na wspólne wyjazdy samochodem. W swoim czasie cieszyła się szczególnymi względami Wałęsy, a na początku i Wachowskiego. Nie ma jej już w Polsce – w stanie wojennym, w 82 r. wyjechała do USA, gdzie urodziła dziecko. Była zaproszona na spotkanie z Wałęsą podczas jego wizyty w USA w ubiegłym roku.
Współpraca Wachowskiego z Lechem Wałęsą nie odbywała się bez zgrzytów. Szef i jego podwładny kłócili się nie tylko przy okazji pieniędzy, przyczyną zatargów bywały też kontakty towarzyskie Przewodniczącego. Krótko przed stanem wojennym Wachowski doszedł do wniosku, że miła Wałęsie sekretarka – dwudziestoletnia Iwonka – jest już zbyt blisko Lecha. Do kłótni doszło przed wyjazdem do Warszawy. Wałęsa oświadczył wtedy, że Iwonka pojedzie jak zazwyczaj, Wachowski – że nie. Po krótkiej sprzeczce stanęło na tym, że jeśli pojedzie Iwonka, to Wachowski zostaje w Gdańsku. Mietek biegał zdenerwowany po piętrach siedziby „Solidarności” w Gdańsku, a Wałęsa udał się do stolicy z Iwonką i drugim szoferem zwanym Złotową. Przed 13 grudnia Iwonkę Kuczyńską zastąpiła już inna sekretarka.
Druga relacja:
Liczba kobiet, które chciały się umawiać z Lechem, była ogromna. Potężna była fala kobiet, które chciały dotknąć Lecha, a najchętniej rzucić się na niego. Na zebraniach i spotkaniach w całej Polsce do stołu prezydialnego docierały niesamowite rzeczy: różne poufne liściki, wyznania miłości, pierścionki, zdjęcia, niedwuznaczne propozycje, oferty. Myślałem, że Lech interesuje te kobiety psychologicznie, a nie fizycznie, ale potem okazało się, że jest dokładnie odwrotnie. Można było z tego nie skorzystać, ale…
Straszny widok, ta ekstaza kobiet, dzikie oczy, oszalały wzrok. Były niebezpieczne, w czymś w rodzaju transu, jak panienki na koncertach zespołów rockowych. Gotowe nawet zapłacić, żeby spędzić kilka chwil sam na sam z Wałęsą. Nie zauważyłem, żeby te rzeczy interesowały Mietka. On miał swoją stałą znajomą w hotelu „Solec”, była to zresztą milicjantka. W tych emfatyczkach raczej nie gustował, ale one były czasem naprawdę nieatrakcyjne.
Te kobiety były niezwykłym zjawiskiem. Przypuszczam, że Wałęsa bardzo żałuje, że takie sceny nie mają miejsca teraz. Jest to wina mechanizmu, który miał miejsce dziesięć lat temu, a nie ma już miejsca teraz. Wtedy Wałęsa był self-made-menem, zrobił niezwykłą, błyskotliwą karierę i zdobył ogromną popularność. Potem ten poziom popularności wyrównał się i Wałęsa przestał być już atrakcyjny. Zresztą Lech musi być zdobyty, on nie zdobywa. Mietek ma w tym kierunku naturalny dryg, jego koncentracja jest stale zwrócona na kobiety, czy na ludzi w ogóle.
(4563)
To Iwona Beczkowska z wrocławskiego Zarządu Regionu Solidarnosci.