Ś. p. Kazimierz Szołoch – bohater Grudnia ’70 w Gdańsku, działacz WZZ i ROPCiO, złożył w 2008 r. m. in. taką relację dotyczącą wydarzeń z wiosny 1971 r.:
„Powiedziałem Wałęsie , że chyba pojadę do Warszawy, szukać sprawiedliwości u Gierka. On ani tak, ani siak. Był w dobrym humorze, chciał mnie poczęstować wódką, a ja wtedy wódki do ust nie brałem. Wychodząc z hotelu, przemknąłem bocznymi schodami, może temu zawdzięczam, że dzisiaj rozmawiamy z sobą. W jakiś tydzień później kolega powiedział mi, że tamtego wieczoru na Klonowicza zabito bosmana, który przyszedł do kogoś w odwiedziny. «Jaki bosman?» – pytam. «Taki jak ty. Wysoki, barczysty». Nieraz sobie myślę, że ten człowiek zginął z mojego powodu, że go wzięli za mnie”.
Mimo inwigilacji, 27 września 1971 r. Szołoch uciekł na jakiś czas z Gdańska, zgłosił się do siedziby KC PZPR, gdzie złożył pisemny protest przeciwko ciągłym prześladowaniom adresowany do I sekretarza Edwarda Gierka.
Napisał w nim m.in.: „Tow. Gierku upłynęło już dużo czasu od wydarzeń grudniowych, ale jeszcze nie mam spokoju. Przez 9 miesięcy Komenda Wojewódzka MO w Gdańsku nie daje mi spokoju. Co pewien czas wzywa mnie na przesłuchania. Nawet podczas pracy potrafią przyjechać i szukać mnie po stoczni”.
Mimo tego Szołoch był w dalszym ciągu wzywany na przesłuchania i szykanowany w pracy. W dniu 16 marca 1974 r. został ponownie zwolniony z pracy w „Klimorze”. Przez ponad rok pozostawał bez pracy i środków do życia, mając na utrzymaniu żonę i czworo dzieci. W czerwcu 1975 r. przyznano mu rentę inwalidzką z tytułu choroby zawodowej (pylica).
Wałęsa go nienawidził i nienawidzi! Wiemy, że to właśnie Wałęsa w styczniu 1971 r. zidentyfikował Szołocha na okazanym zdjęciu i wystawił bezpiece.
„Człowiek ten puszcza bąka w moim otoczeniu, gdzie mam najmniejszy staż pracowniczy, potem bezpodstawne pomówienie przenosi do Gwiazdów, Walentynowiczowej, Borusewicza, Wyszkowskiego i innych” – pisał Wałęsa 20 lipca 2008 r.
Nawet po śmierci Szołocha laureat Pokojowej Nagrody Nobla nie znalazł dla niego dobrego słowa. I znów bezpardonowo oskarżał: „Pojechał do Gierka przejęła go SB i ustawiła przeciw mnie i wykonywał jej polecenia, a nie odwrotnie w żadnych WZZ nie działał, na żadne spotkania i uroczysto− ści rocznicowe nie chodził i nie miał aresztów, nikt go nie inwigilował. Uciekał i chował się sam przed sobą i żoną. Taka jest prawda o tym tchórzu LW”.
Ta nienawiść Wałęsy do Szołocha jest dzisiaj jeszcze bardziej dla mnie zrozumiała. To relacja kata wobec ofiary, która stała się niewypartym wyrzutem sumienia! W teczce „Bolka” znajduje się bowiem wiele donosów na Szołocha. Precyzyjnych, prewencyjnych, ważnych… Świadczą o tym odręczne dopiski funkcjonariuszy SB o wykonaniu odpisów, które wędrowały do spraw operacyjnych z rozpracowania Szołocha, któremu dzięki Wałęsie, SB nadała kryptonim „Kazek” i „Kurier”…
Sławomir Cenckiewicz, facebook.com
(483)