Kto jest wystarczająco sprawiedliwy, żeby zostać uhonorowany przez instytut Jad Waszem? – pyta retorycznie izraelskie pismo Haaretz.
Korespondentka gazety zastanawia się, dlaczego Instytut Pamięci Męczenników i Bohaterów Holocaustu zawiesił poprzeczkę tak wysoko dla nie-Żydów, którzy wykazali się bohaterstwem w czasie II wojny światowej, pomagając Żydom, ale wnioski o ich wyróżnienie trafiły w próżnię.
„Haaretz” prezentuje sylwetkę „Polaka-katolika”, kierowcę ciężarówki Wilusza Halamaja, urodzonego ok. 1900 roku i zamordowanego w 1944 r.
Jego matka, Franciszka, przechowywała trzy żydowskie rodziny w malutkim mieszkanku w miejscowości Sokal od października
1942 do lipca 1944.
Autorka artykułu, Judy Maltz, przyznaje, że jedną z rodzin była jej własna. Dwie były ukryte w stodole, trzecia w dziurze pod podłogą kuchenną. Wilusz, jego żona i córka mieszkali w pobliskiej miejscowości Stryj.
[quote]Jak ta biedna kobieta była w stanie wyżywić trzy rodziny – łącznie 16 osób – przez 20 długich miesięcy – zadaje pytanie autorka? Działo się to w następujący sposób: jej syn zatrudniony w niemieckiej firmie zajmującej się produkcją oleju zawsze zdołał przemycić kilka baryłek dla matki, które ona z kolei wymieniała na jedzenie. Dziadek autorki artykułu udokumentował to w swoim pamiętniku.[/quote]
Autorka nie ma wątpliwości: w przypadku wykrycia ukrywanych Żydów Polacy zapłaciliby życiem.
Wilusz okazywał Żydom szczególną troskę. Przemycał także zapasy żywności żydowskim partyzantom, którzy ukrywali się w pobliskim lesie. Jednak pewnego dnia wpadł i został rozstrzelany na miejscu. Dziadek autorki opisał sytuację i przekazał insytutowi Jad Waszem w 1981 r. Spisał to na podstawie informacji matki, dodatkowo potwierdziły tę wersję zdarzeń dwie siostrzenice Wilusza, mieszkające w Connecticut.
Jednak Jad Waszem uznało, że Wiluszowi nie należy się tytuł „Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata”. Autorka otrzymała następującą odpowiedź z Instytutu:
[quote]Dziennik rzeczywiście wspomina Wilusza Halmaja. Maltz opisuje, jak odwiedzał matkę i przywoził prowiant rodzinie, z czego prawdopodobnie korzystały też ukrywające się rodziny. Bez wątpienia również wiedział o ukrywających się Żydach. Mosze Maltz wspomina, że on sam też dawał im jedzenie. Ale niestety nie mamy żadnego dowodu tych działań i żadnych dokumentów poświadczających jego tragiczny koniec.[/quote]
Jak podkreśla autorka, „według Jad Waszem, świadectwa osoby, która przeżyła, nie ma żadnego znaczenia.
Autorka stawia pytanie: jakich dowodów szuka Jad Waszem? I irnoizuje, pytając, czy może fotografię z egzekucji, a może pocisk, którym został zabity?
Autorka przynaje, że sama Franciszka otrzymała tytuł „Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata” w 1988 r., podobnie jak siostra Wilusza – Helena. Ale jak podkreśla, pokolenie potomków ludzi ocalałych z Holokaustu wciąż czuje, że ma dług wdzięczności w stosunku do Polaka.
Autorka zaznacza, że jej rodzina nie jest jedyna, która czuje się rozczarowana decyzją Jad Waszem, który odrzuca możliwość uhonorowania nie-Żyda za pomoc podczas II wojny światowej. Według niej, „rodziny czują się urażone, że ich świadectwa są kwestionowane”.
W Izraelu dobrze znana jest sprawa Khaleda Abdula Wahada, który ukrywał wielu Żydów w Tunezji. Byłby pierwszym Arabem, który otrzymałby zaszczytne wyróżnienie. Ale Jad Waszem uznał, że nie naraził się na żadne osobiste niebezpieczeństwo.
[quote]Autorka dodaje, że istnieje niezliczona ilość innych przypadków. Synagoga „Congregation Adas Israel” założyła nawet swój własny „Ogród Sprawiedliwych” ponad 20 lat temu, gdzie czci się pamięć tych, którzy nie zdołali spełnić kryteriów Jad Waszem.[/quote]
Zdaniem autorki, Jad Waszem stosuje bardzo surowe kryteria wobec nie-Żydów, żeby wartość tytułu nie została zdeprecjonowana. Ale podkreśla, że doszło do paradoksalnej sytuacji, że każdy wniosek jest kwestionowany, jeśli nie przedstawi się bardzo szczegółowych dowodów, jak w przypadku Wilusza. Dodaje, że nie ma obaw, że w przypadku zastosowania łagodniejszych kryteriów Instytut zostałby zalany falą wniosków, bo przecież tytuł nie wiąże się z nagrodą pieniężną. Jedyne, co otrzymują, to poza symbolami dokumentującymi odwagę, satysfakcję, że ich wysiłek został doceniony po latach…
(136)