W masowej wyobraźni wystrzał z Aurory stał się znakiem Rewolucji Październikowej, a skok przez płot Lecha Wałęsy symbolem upadku komunizmu. W rzeczywistości krążownik wystrzelił ślepym nabojem, a skoku Wałęsy w ogóle nie było. Historia lubi stroić się w barwne piórka, ale czasem mści się okrutnie. Właśnie dopadła byłego prezydenta i nie mam na myśli jego współpracy z SB.
Prawdziwym cieniem na życiorys Wałęsy kładą się bowiem fakty z jego prezydentury, a nie z robotniczej przeszłości.
Nic nie usprawiedliwia „prania” lub „prywatyzowania” dokumentów państwowych, które usłużni urzędnicy dostarczyli do rąk prezydenta.
[…] Teczka „Bolka” wędrowała do Belwederu dwa razy. Raz po upadku rządu premiera Olszewskiego i niemal natychmiast po zwycięstwie wyborczym SLD i PSL w 1993 roku. Wróciła niekompletna i nie na swoje miejsce. Kiedy minister Zbigniew Siemiątkowski zainteresował się jej losem okazało się, że dokumentów nie ma ani w MSW, ani w UOP-ie.
[quote]Człowiek, który wiedział gdzie zostały ukryte – gen. Gromosław Czempiński, nie chciał ich oddać i dopiero po ultimatum Siemiątkowskiego wskazał mieszkanie operacyjne UOP na warszawskich Piaskach. Tam właśnie, poza wszelką kontrolą, przechowywane były ściśle tajne dokumenty, a właściwie to, co z nich zostało. Siemiątkowski złożył doniesienie o popełnieniu przestępstwa, ale prokuratura za rządów AWS-UW umorzyła postępowanie.[/quote]
Leszek Miller na swoim blogu (16 lipca 2008 r.)
(47)