Jak Bolesław Bierut został ojcem chrzestnym wielu dzieci w Polsce. Komuniści naśladowali pomysł z II RP

w Wydarzenia


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

W 1926 r. prezydent Ignacy Mościcki wydał dekret, że będzie ojcem chrzestnym dla każdego siódmego dziecka w rodzinie. Były jednak dwa warunki – niekaralność i polskie korzenie rodziny! Sprawdzano rzetelnie…

Ignacy otrzymywał też, poza imieniem, prawo do bezpłatnej nauki w kraju i za granicą, stypendium, możliwość bezpłatnych przejazdów (ulgi na komunikację miało też rodzeństwo chrześniaka), korzystania z zagwarantowanej przez państwo opieki zdrowotnej. Chrześniacy stawali się też posiadaczami książeczki oszczędnościowej ułatwiającej samodzielny start w dorosłe życie. Prezydent Mościcki wierzył, że młodzi są przyszłością państwa, po latach niewoli rozumiał potrzebę wspierania rodzin wielodzietnych.

Ogromnym przywilejem była możliwość kształcenia się, a chrześniaków – których obowiązek zgłaszania mieli organiści, proboszczowie, urzędnicy, ale i rodzice – znajdowano nawet za granicą i ich także prezydent otaczał opieką! Było zaszczytem być chrześniakiem prezydenta Ignacego Mościckiego.

bierut

Powojenny „prezydent”, Bolesław Bierut, próbował zachować ów zwyczaj i też stosownym dekretem czynił siódme dziecko (chłopca) w rodzinie swoim chrześniakiem. Na uroczystość często w imieniu prezydenta, przyjeżdżał ktoś np. ze starostwa, a dziecko – bywało – biegało już samodzielnie, gdyż dopełnienie formalności trwało… Rodzili się kolejni Bolesławowie, rodziców specjalnym pismem informowano z Warszawy, że honorowym ojcem chrzestnym zostaje Bierut i przysyłano jednorazową „wyprawkę” dla dziecka. Pieniądze z książeczki szły na potrzeby licznej rodziny.

Czasami jednak ojciec chrzestny w celach propagandowych zaszczycał rodzinę swoją obecnością…

– Nadszedł 17 maja, dzień mojego chrztu – mówi Kazimierz Ordyniak, jeden z synów chrzestnych Bieruta. – Ubrano mnie w wyprawkę przysłaną tydzień wcześniej przez bogatych krewnych z Ameryki.

Jednak, pół godziny przed wyjazdem do kościoła, wysłannicy starosty dostarczyli ogromną paczkę z wyprawką od Bolesława Bieruta. Nie wypadało robić afrontu. Trzeba było przebierać malucha w prezydenckie ciuszki. Stroje amerykańskie, chociaż ładniejsze i bogatsze, wylądowały na dnie szafy.

Kazimierz Ordyniak był w Belwederze z matką. Miał wtedy sześć lat. To jedyne spotkanie z Bierutem zapamiętał na długie lata. – Ojciec chrzestny wziął mnie na ręce, podniósł do góry i powiedział: „To jest przyszłość narodu polskiego. Przyszedł na świat w niezwykłej chwili historii Polski”. Ministrowie obdarowywali mnie słodyczami i jakimiś zabawkami. Po spotkaniu zostaliśmy odwiezieni samochodem, czajką, do domu, na Mazury – opowiada. Po śmierci Bieruta nadal kontaktował się z rodziną ojca chrzestnego.

źródło: DużaRodzina.pl, wp.pl

(1322)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.