8 stycznia 1951 r. Sejm uchwalił ustawę o zniesieniu izb aptekarskich i upaństwowieniu aptek.
Apteki były jednymi z ostatnich „bastionów” prywatnego kapitału, który istniał w Polsce Ludowej. Większość innych firm i sklepów znacjonalizowano już w latach czterdziestych.
Apteki pozostawiono niemal na sam koniec z prostej przyczyny. Władza ludowa, znając przywiązanie aptekarzy do prowadzonych często od wielu pokoleń placówek, wiedziała, że poniosą oni maksymalnym wysiłkiem koszty urządzenia aptek od nowa, po zniszczeniach wojennych. Sprawą ogromnej wagi pozostawało także urządzenie nowych aptek na „ziemiach odzyskanych”, gdzie zazwyczaj oferowano założenie lub przejęcie aptek farmaceutom wysiedlonym z kresów wschodnich.
Po krótkim okresie sprawnego funkcjonowania, właścicielom aptek zaczęto sprawiać celowo coraz większe kłopoty:
[quote]narzucono na apteki drakońskie podatki, dręczono zagmatwaną korespondencją urzędową, część leków i surowców była ściśle reglamentowana…[/quote]
Aptekarze zaczynali tracić grunt pod nogami w momencie, gdy Polska wkraczała w najczarniejsze czasy stalinowskie.
[quote]W prasie, bez wyjątku uległej szalejącej władzy komunistycznej, zorganizowana została nagonka na „aptekarzy-wyzyskiwaczy”, celowo zawyżających ceny leków, które rzekomo były tanie i powszechnie dostępne! Farmaceutów przedstawiano jako kastę zawodową, wzbogacającą się na cudzym cierpieniu, a w najlepszym razie oskarżano o nieudolność w prowadzeniu aptek i niewłaściwe zaopatrywanie się pełnych jakoby hurtowniach. Cóż pozostawało „opiekuńczemu” państwu ludowemu? Przejąć apteki na własność skarbu państwa, dodajmy – państwa socjalistycznego, którego własnością pozostawała cała wytwórczość, hurt i detal.[/quote]
Polskie apteki znacjonalizowane zostały na mocy ustawy sejmowej o przejęciu aptek przez państwo z dnia 8 stycznia 1951. Nazajutrz rano, do każdej apteki, wkroczyła trzyosobowa komisja nacjonalizacyjna, która przejmowała całe wyposażenie apteki, począwszy od pozycji wymienionych w remanencie, a skończywszy na rzeczach osobistych pracowników.
W słynnym piśmie adresowanym do Wszystkich Prezydiów Wojewódzkich Rad Narodowych Ministerstwo Zdrowia zalecało podać do wiadomości wszystkich kierowników i pracowników aptek przejętych z dniem dzisiejszym pod zarząd państwowy, że apteka jest placówką służby zdrowia, której zadaniem jest sprawne zaopatrywanie społeczeństwa w środki lecznicze. Zdaniem sygnującego pismo Dyrektora Departamentu Zaopatrzenia i Farmacji doktora Ignacego Kelnera, w ciągu lat 1949 i 1950 apteki prywatne coraz gorzej wywiązywały się ze swoich zadań. Coraz częstsze były w tych aptekach przypadki braku środków leczniczych, a w tym samym czasie na magazynach hurtu farmaceutycznego gromadziły się znaczne remanenty tych leków, których brak było w aptekach prywatnych.
Już po tych kilku zdaniach można było się domyślić, jaką linię prawną przyjęto: taka sytuacja zmusiła Państwo do przedsięwzięcia środków mających na celu przywrócenie normalnych stosunków na odcinku aptecznym, aby zabezpieczyć interesy szerokiego ogółu obywateli, a przede wszystkim świata pracy.
Jako „zarządcę państwowego” utworzono Przedsiębiorstwo Państwowe „Centrala Aptek Społecznych” z siedzibą w Warszawie oraz z oddziałami wojewódzkimi. Doktor Kelner obiecywał, że przejęte pod zarząd państwowy apteki zostaną zaopatrzone w dużych ilościach w szeroki asortyment podstawowych leków przez hurtownie okręgowe centrali „Centrosan”. Umożliwi to aptekom należyte zaopatrywanie ludności w leki.
[quote]Bliska przyszłość miała pokazać, że „Centrala Aptek Społecznych” była przez pierwsze miesiące swego istnienia tworem całkowicie sztucznym, a braki w zaopatrzeniu aptek pogłębiły się wręcz w dramatyczny sposób.[/quote]
Cytowane pismo kończyły formalne groźby pod adresem aptekarzy: przejęcie aptek pod zarząd państwowy nie może spowodować żadnego zakłócenia ani przerwy w ich pracy. (…) Kierownicy aptek i personel pozostaje na swoich stanowiskach i wypełnia normalne czynności.
[quote]Można domyślać się, co czuli aptekarze czytając te słowa! W ostatnich akapitach cytowanego pisma wcześniejszy tupet przekraczał wręcz granice bezczelności: wobec dotychczasowych pracowników (tak fachowych, jak i pomocniczych), którzy swą postawą będą zakłócali normalny bieg pracy w aptece przejętej pod zarząd państwowy, bądź którzy porzucą pracę w aptece – przewiduje się zastosowanie poważnych sankcji karnych. Osoby, które będą przeszkadzać w przejęciu apteki pod zarząd państwowy oraz osoby, które popełnią przestępstwo wobec majątku państwowego, będą ścigane z całą surowością.[/quote]
Z treści takiego właśnie pisma aptekarze dowiedzieli się o przekreśleniu dorobku ich życia, a niejednokrotnie o przekreśleniu pracy kilku pokoleń ich przodków. W tonie gróźb bezpowrotnie odchodziło w przeszłość dawne, pełne godności i tradycji, patriarchalne aptekarstwo, a powoływano do życia… gigantyczne i bezduszne przedsiębiorstwo państwowe! Dotychczasowi kierownicy – będący najczęściej właścicielami aptek – powoływani byli automatycznie, na przeciąg jednego roku, na stanowisko kierownika apteki społecznej.
Aptekarze z małych miejscowości zazwyczaj pozostawali kierownikami w swych aptekach także po upływie tego terminu, natomiast w większych miastach byli prawie zawsze przenoszeni do innych aptek. Apteki otrzymały numery kont, na które zobowiązane były przesyłać codzienne utargi.
9 stycznia 1951 do aptek trafiła także opracowana przez Centralę Aptek Społecznych „Instrukcja tymczasowa w sprawie prowadzenia aptek społecznych”, precyzująca zakres działania apteki społecznej, definiująca funkcję i obowiązki kierownika apteki oraz dostarczająca informacji na temat spraw ogólno-finanowych. CAS pouczała także o sposobie przyjmowania i realizowania recept, prowadzenia korespondencji aptecznej oraz zamawiania i przyjmowania towaru z Hurtowni Okręgowej.
Nacjonalizacja każdej polskiej apteki przebiegała według tego samego schematu, a wieńczyło ją spisanie „Protokołu przejęcia pod zarząd państwowy apteki”. Dla przykładu zacytujmy protokół, spisany w aptece magistra Stanisława Miętusa w Rabce: komisja (…) działając na podstawie upoważnienia wydanego przez Ministerstwo Zdrowia (…) przejęła w dniu dzisiejszym (…) aptekę „Pod Gwiazdą” położoną w Rabce ul. Stalina nr 4 stanowiącą własność Mgra Miętusa Stanisława. Komisja przeprowadziła swą pracę wobec ob. Mgra Miętusa Stanisława, właściciela apteki. Komisja ustaliła gotówki w kasie zł. 33.02, saldo w N.B.P. Rabka konto r. 114/47 z 8 I 1951 na kwotę zł. 7.684.48 i przejęła: spis remanentu towarowego dokonany w dniach 31 grudnia 1950 spisany na 98 stronach zawierający 2.939 pozycji w tym spis inwentarza dokonany w dniach 31 grudnia 1950 spisany na 5 stronach zawierający 146 pozycji. Tymczasowym kierownikiem apteki został wyznaczony Ob. Mgr Miętus Stanisław na którego pieczy pozostawiono gotówkę oraz całość towarów i inwentarz w aptece. Tymczasowy kierownik apteki Ob. Mgr Miętus Stanisław odpowiedzialny jest osobiście za całość powierzonego jego pieczy majątku zgodnie z obowiązującymi przepisami. Spis remanentu oraz spis inwentarza Komisja zabrała z lokalu apteki celem przekazania do Centrali Aptek Społecznych, Oddział Wojewódzki w Krakowie.
W czasie nacjonalizacji aptek farmaceuci – w znakomitej większości wypadków – zachowali się w sposób, jakiego wymagała ich osobista i zawodowa godność: nie dali po sobie poznać emocji, które nimi miotały. W samej Małopolsce w dniach następujących po 9 stycznia zmarło kilkunastu starszych i młodszych aptekarzy, dla których znacjonalizowanie apteki było zbyt ciężkim ciosem…
Szczególnie dotkliwy był fakt nacjonalizacji kas aptecznych, gdyż zazwyczaj aptekarze wszystkie pieniądze trzymali właśnie w kasach. W jednej chwili stawiali się nędzarzami, którzy nie byli w stanie kupić nawet bochenka chleba! W małych miejscowościach na pomoc pospieszyli im pacjenci, którzy niejednokrotnie przez kilka miesięcy zapewniali swym aptekarzom wszelkie wiktuały. Dla wielu farmaceutów był to moment szczególnie wzruszający, gdyż praca i poświęcenia, pomimo towarzyszących tragicznych okoliczności, przynosiły piękny rezultat – wdzięczność pacjentów!
Komisje dokonujące nacjonalizacji zachowywały się bardzo różnie. Zdarzało się, że ich członkowie, rekrutujący się w małych miejscowościach spośród dobrze znanych aptekarzom osób, nie kryli wstydu i oburzenia z powodu misji, którą przyszło im wypełniać. Najczęściej jednak aptekarzy traktowano jako typowych „burżujów”. I tak komisja nacjonalizująca w Gorlicach wpadała do tamtejszych aptek krzycząc: Oddawać klucze, bo to wszystko już nasze!
[quote]Kolejną kontrowersją była całkowita nacjonalizacja… strychów aptecznych, które służyły nie tylko jako magazyny ziół, ale także jako zwykłe strychy domowe. Równolegle do nacjonalizacji, komisje przeprowadzały rewizje prywatnych mieszkań aptekarzy. Wywracano łóżka, rozdzierano materace w poszukiwaniu książeczek czekowych i wyciągów z kont, które także były przejmowane przez państwo. Przy okazji nacjonalizacji aptek, władza ludowa załatwiała swe porachunki z aptekarzami, którzy nie podzielali entuzjazmu dla „nowego porządku”. W ten właśnie sposób, na podstawie fikcyjnych oskarżeń, dziesiątki farmaceutów, często wiekowych i zasłużonych dla społeczeństwa i zawodu, osadzano w aresztach śledczych Urzędu Bezpieczeństwa, razem ze zwykłymi kryminalistami! Niejednokrotnie spotykało to także rodziny aptekarzy, które np. w czasie okupacji angażowały się w działalność niepodległościową w Armii Krajowej. Często komisje nacjonalizujące miały nakaz wysiedlenia rodzin aptekarzy z pomieszczeń zajmowanych w najbliższym sąsiedztwie lokalu aptecznego. Motywowane to było koniecznością dostosowania państwowej już apteki do wyimaginowanych przepisów.[/quote]
Wyjątkowo brutalnie potraktowana została najstarsza apteka w Nowym Sączu, która – jako jedna z nielicznych – została zlikwidowana. Pracownicy zostali wyproszeni z apteki przez komisję, a przepiękne, stare i masywne meble wraz z XIX-wiecznymi naczyniami, kazano właścicielowi, magistrowi Zbigniewowi Nowakowskiemu… wynieść z lokalu! Po dziś dzień starsi mieszkańcy Nowego Sącza wspominają widok potłuczonego, wiedeńskiego szkła aptecznego, zdobionych luster i porozbijanych mebli, nad którymi stał zrozpaczony magister Nowakowski. Likwidacja apteki miała być karą za polityczne zapatrywania Nowakowskiego oraz działalność konspiracyjną w czasie okupacji.
Na koniec niniejszego opracowania, opisującego tak przygnębiający temat, Czytelnikom „Aptekarza Polskiego” proponuję choć trochę uśmiechu. Nie wszyscy farmaceuci pozwolili, aby pozbawiono całkowicie ich majątku. Jeden z małopolskich aptekarzy, dzięki spóźnieniu komisji nacjonalizacyjnej, a powiadomiony telefonicznie przez kolegę, zdołał ocalić z apteki większość cenniejszych i osobistych przedmiotów. Inny z kolei, widząc nadchodzącą komisję, a przeczuwając jaki jest jej cel, wydelegował przez okno swego potomka wraz… z całą zawartością kasy! […]
dr n. farm. Maciej Bilek, za „Aptekarz Polski”
(306)