Czy istniała dla Niemców jakaś alternatywa prócz bezwzględnego rozprawienia się z niepokornym polskim miastem? Polacy, wywołując powstanie wobec widocznych oznak niemieckiej klęski na Wschodzie, liczyli z pewnością na wyjście wojsk niemieckich z miasta. Według domniemanych wydarzeń Niemcy mieli opuścić Warszawę i zachować się w taki sam sposób, jak to miało już kiedyś miejsce – w listopadzie 1918 roku, kiedy po latach niewoli Polska odzyskiwała niepodległość.
Tadeusz Sawicki twierdzi, że w roku 1944, wobec ówczesnej sytuacji politycznej, większe korzyści dla Niemców przyniosłaby nie walka z powstańcami, ale oddanie Warszawy całkowicie w ręce AK. Wedle tej koncepcji Warszawa zajęta przez polską AK mogła spowodować poważny kryzys między sojusznikami – USA i Wielką Brytanią, uznającymi polski rząd w Londynie, i Związkiem Sowieckim, który powołał i dawał poparcie PKWN. „Przecież strona niemiecka na tym etapie wojny” – pisał Tadeusz Sawicki – „bardzo liczyła właśnie na nieunikniony, jej zdaniem, konflikt w „nienaturalnym” – jak określała – sojuszu mocarstw zachodnich ze Związkiem Radzieckim”. Nie bez podstawy niedługo po zakończeniu II wojny światowej rozpoczęła się zimna wojna pomiędzy demokratycznym Zachodem, reprezentowanym przez USA i Wielką Brytanię, a sowieckim komunistycznym totalitaryzmem Stalina.
Adolf Hitler był bardzo wzburzony po wysłuchaniu od Himmlera wiadomości o „wielkim świństwie” w Generalnym Gubernatorstwie, czyli o polskim powstaniu w Warszawie. Nie było tajemnicą, że wodzowi III Rzeszy nie służyło duszne letnie powietrze mazurskich bagien koło Gierłoży. Na domiar złego wszystkim dawały się we znaki roje kąsających niemiłosiernie komarów. Równowagę i pewność siebie Hitlera nadwyrężył niewątpliwie nieudany zamach na jego życie sprzed kilku dni, przeprowadzony przez Clausa von Stauffenberga, oraz lekkie urazy, jakie otrzymał w jego wyniku. Po otrzymaniu wiadomości o walkach wznieconych przez „polskich bandytów” w Warszawie Fuhrer nie krył głębokiego zdenerwowania.
[quote]Nawet uspokajające wypowiedzi Himmlera – że takie powstanie to dla Niemców błogosławieństwo, a wynik walk i zwycięstwo wojsk niemieckich są z góry przesądzone – nie potrafiły ukoić nerwów wodza. Jego usta ciskały gromy, a pośród najgorszych wyrazów można było rozpoznać słowa: zabić, wymordować, zniszczyć, zdeptać! Pomimo tego wzburzenia swą decyzję i rozkazy co do Warszawy Hitler odłożył do czasu narady, która miała się odbyć rankiem dnia następnego. Poproszono na nią szefa SS Heinricha Himmlera oraz szefa sztabu Naczelnego Dowództwa Wojsk Lądowych gen. Heinza Guderiana. Następnego dnia rano w bunkrze Hitlera odbyła się narada.[/quote]
Na początku Himmler przedstawił swoje plany stłumienia rozruchów w Warszawie. 2 sierpnia rano Niemcy w kwaterze głównej Hitlera nie wiedzieli jeszcze nic dokładnego o skali polskiego powstania. Wystąpienie zbrojne Armii Krajowej zamierzali spacyfikować niewielkimi siłami policyjnymi. Dlatego też Himmler proponował ściągnąć do Warszawy oddziały SS i ochronne, między innymi policyjne kompanie z Poznania oraz jednostki kozackie, ukraińskie i rosyjską Brygadę RONA. Szef SS przedstawił bezlitosny plan zabicia polskich prowodyrów rozruchów oraz wymordowania wszystkich mieszkańców. Miasto miało zostać całkowicie zniszczone, najpierw spalone, a następnie wyburzone, tak aby w tej „norze polskości” nie został kamień na kamieniu.
Początkowo Hitlerowi spodobała się wizja zburzonej byłej polskiej stolicy. Oczami wyobraźni widział kikuty gołych osmolonych murów, ogromną pustynię gruzów i morze polskich niepochowanych śmierdzących trupów. Ale wówczas głos zabrał Guderian. Szef sztabu opowiadał o „chorym” (jego zdaniem) sojuszu zachodnich kapitalistów z komunistycznym Związkiem Sowieckim. Przypominał, że tylko przypadek spowodował, że w czasie zajmowania Polski jej sojusznicy z Zachodu – Francja i Wielka Brytania – nie wypowiedziały wojny wkraczającej na wschodnie obszary kraju Rosji Stalina. Guderian wspomniał również o sprawie katyńskiej, po ujawnieniu której rząd sowiecki zerwał stosunki z rządem polskim przebywającym w Londynie. Podkreślił, że do tej pory relacje te nie zostały odnowione, a wkraczające na przedwojenne ziemie polskie wojska Stalina bezlitośnie rozprawiają się z polską Armią Podziemną, likwidując jej przywódców i aresztując polskich partyzantów.
Dlatego też niemiecki generał zaklinał Fuhrera, aby poskromił swoją zemstę na Polakach, a zadziałał w sposób bardziej wyrafinowany. Na rozwiązanie siłowe zawsze będzie czas – perswadował. W obecnej trudnej sytuacji proponował rozwiązanie dyplomatyczne, aczkolwiek niezwykle przebiegłe. Guderian przedstawił plan, aby zostawić samo miasto w rękach polskich bojowników, opasując Warszawę silnym kordonem policyjno – wojskowym. Oparciem i wyznacznikiem tego pierścienia miały być lotniska – Bielany na północy i Okęcie na południu, które ze zrozumiałych względów bezwzględnie należało utrzymać w niemieckich rękach. W swoim projekcie szef sztabu przedstawił nawet sugestię, aby po wyjściu z miasta zaproponować polskiej Armii Podziemnej możliwość przelotu nad Niemcami przedstawicieli polskiej władzy i dowództwa z Zachodu do Warszawy.
Naturalnie należałoby się dogadać z dowodzącymi Polakami co do ułatwienia ewakuacji wszystkich Niemców przebywających w mieście. Warszawa w rękach Armii Krajowej oraz przylot oficjalnej delegacji rządu polskiego uznawanego przez USA i Anglię z pewnością wniosłyby nowy rozdźwięk w stosunkach amerykańsko-angielsko-sowieckich. Przecież Stalin rościł sobie prawa do nowej Polski, która albo stanie się kolejną republiką radziecką, albo też będzie marionetkowym tworem wykonującym nakazy przychodzące z Kremla. Adolf Hitler w spokoju wysłuchał projektu gen. Guderiana. I choć raczej nie był przekonany do tego pomysłu, to swą decyzję odłożył do następnego dnia – 3 sierpnia. Mimo wszystko nakazał Himmlerowi, by ten czynił kroki do organizacji i przerzutu dodatkowych sił do Warszawy.
Noc z 2 na 3 sierpnia była pod Gierłożą bardzo ciężka. Wieczorna duchota zabierała cały tlen z powietrza, a koszule lepiły się do spoconych ciał. Nocą przeszła gwałtowna letnia burza, a pioruny uderzały często i blisko. Rano meldunki esesmanów pilnujących Wilczego Szańca podawały nawet, że w jednej z niedalekich wsi wybuchł pożar od uderzenia piorunu. Po męczącym poprzednim dniu i ciężkiej burzowej nocy świt przyniósł zwiastun dobrego, spokojnego dnia.
Na porannej naradzie Hitler był całkowicie odprężony. Zniknęło zdenerwowanie z dnia poprzedniego. Jego umysł był trzeźwy, a wydawane rozkazy pewne i bezdyskusyjne. Wódz III Rzeszy przychylił się do koncepcji Guderiana i choć nakazał koncentrację wojsk przeciw Polakom w Warszawie, to jego przekaz brzmiał jasno: wyprowadzić wojska niemieckie i niemieckich cywilów z miasta. Natychmiast! Ten właśnie rozkaz wyszedł 3 sierpnia 1944 roku z Wilczego Szańca. Jeszcze tego samego dnia przebijające się przez miasto frontowe oddziały otrzymały polecenie zawrócenia, a pododdziały garnizonu miały trwać na swych posterunkach, ale nie wzniecać bez potrzeby walk z Polakami. Już 4 sierpnia zrzucono z samolotów ulotki skierowane do Polaków o zaprzestaniu walk i wstępne propozycje prowadzenia rozmów z lokalnymi dowódcami niemieckimi, którzy także otrzymali już instrukcje co do swego postępowania.
„Polakożerca” Adolf Hitler nawet nie przypuszczał, że przez swoje postępowanie stał się niemal „przyjacielem” Polaków w Warszawie. W mieście zapanowała euforia. „Wygraliśmy Powstanie!” – krzyczeli żołnierze powstańczej armii i mieszkańcy polskiej stolicy.
(943)