Niemen
Pozdrawiam Cię, dawny bohaterze snów moich,
błękitny szlaku marzeń,
zdroju natchnień żywych,
płynny krysztale,
który światło słoneczne w pryzmatach swych odbijasz
na iskier nieprzeliczone miriady,
tafl o szkła dźwięczącego,
która przez wieki rozbrzmiewasz
echem krzyków, wołań, szlochań,
westchnień, przekleństw i pieśni tej ziemi.
Były poranki, gdy słońce nie wzeszło jeszcze,
a ja biegłam obudzona i ciekawa,
aby z pośrodka traw rośnych ujrzeć,
jakim obliczem spotkasz sine świtanie,
usłyszeć szmery, westchnienia, dźwięki,
które wydaje twe szklane łono,
kiedy go dotknie pieszczota
różanych palców jutrzenki.
Były godziny tak ciężkie jak ołów,
które – łzami tak palącymi, jak roztopione ołowiu krople,
nad brzegiem twym przepłakałam.
Trzymam w ręku puchar
garncem gorzkości i kroplą słodkości nalany…
Zza ścian pucharu rubinowych,
operlonych, rozmigotanych czy omglonych.
objawiasz mi się błękitny,
jasny, zupełny – o Niemnie!…
WIERSZ WYDRUKOWANY W „TYGODNIKU ILUSTROWANYM” ( NR 13, ROK 1937)
(124)