Przymusowe ograniczenie pracy wiedzie do tego, że lud taki ma tak mało potrzeb, iż przez to samo nie może się wznieść na wyższy szczebel cywilizacyjny. Gdzie zaś panuje wolność pracy, tam ilość i jakość potrzeb wzrasta z pokolenia na pokolenie i udziela się warstwom coraz szerszym. Najuboższy Europejczyk posiada więcej, niż najzamożniejszy murzyn. Według etyki katolickiej wolno i godzi się, żeby praca prowadziła do majątku. Uważamy za nieszczęśliwego takiego człowieka, który mimo pracy nie doszedł do niczego i litujemy się nad jego nieszczęściem.
[…] Od samego początku istniała własność osobista; komunizmu nie było nigdzie. Najbardziej nawet zacofane w cywilizacji koczownicze ludy pasterskie nie ograniczają majątku osobistego w trzodach. Koczowiska stanowią własność zbiorową, bo inaczej być nie może; inaczej nie można byłoby koczować całymi plemionami. Ale każda sztuka bydła jest czyjąś własnością osobistą. Od zapobiegliwości, ale też od szczęśliwych okoliczności lub od złej przygody zależy ubóstwo, lub zamożność pasterza. Etyka ich wymaga wspólności koczowisk, ale odrębnej własności trzód. Zaleca by bogacz dopomagał zubożałemu, ale powiększania majątku nikomu nie broni.
Nie znamy na całym świecie takiego ludu który by nie posiadał swego rodzimego prawa majątkowego, a łączy się ono wszędzie z prawem familijnym małżeńskim i spadkowym. Samo powstanie prawa własności tkwi w rodzinie.
Zastanawiającym jest fakt, że na całym świecie i w całej historii powszechnej, wszędzie i zawsze łączą się z sobą dwa objawy społeczne: jednożeństwo dożywotnie z nienaruszalnością własności osobistej. Widzi się w tym zależność ekonomii od etyki. Nie utrzyma się własność osobista, gdzie nie obowiązuje jednożeństwo (monogamia), a gdziekolwiek naruszono własność prywatną osobistą, nastąpił też upadek dożywotniego jednożeństwa.
Chrześcijaństwo uświęciło pracę, a kościół nie kładzie tamy ani rozrostowi pracy, ani majątkowym tego następstwom. Walka z nędzą ma według naszej etyki polegać na tym żeby wszelkimi sposobami dopomagać ubogiemu, by się wydobył z ubóstwa a przeszedł do zamożności. Nasza etyka chce biedaków wzbogacić. Nie zależy nam na wielkich bogactwach, ale chcemy żeby w społeczeństwie było jak najwięcej osób zamożnych, mających z czego żyć, niezawisłych materialnie. Czyż to nie po chrześcijańsku? Wszak umyślne uszczuplanie bliźniego podpadałoby pod siódme przykazanie.
Feliks Koneczny, „Ekonomia i etyka”
(205)