„Wszystkie wyroki wykonano w więzieniu mokotowskim 7 marca 1949 r. w ciągu 30 minut. Pierwszy strzał, do Hieronima Dekutowskiego oddano o godz. 19.00, ostatni, do Jerzego Miatkowskiego, o godz. 19.30.
Dowódcą plutonu egzekucyjnego był starszy sierżant Piotr Śmietański. Przy egzekucji byli także obecni naczelnik więzienia kpt. Alojzy Grabicki, lekarz ppłk Marek Charbicz, duchowny ks. płk Michał Zawadzki, wiceprokurator Naczelnik Prokuratury Wojskowej mjr Stanisław Cypryszewski. Podpisy naczelnika i prokuratora są staroświeckie, staranne, lekarza – nonszalancki, dowódca plutonu egzekucyjnego wydaje się mało piśmienny. Jego niezdarny podpis nie przypomina nazwiska wymienionego w protokole i czyta się raczej jako <Pniecki>”.
M. Szejnert, Śród żywych duchów, Znak, Kraków 2012.
M. Szejnert, Śród żywych duchów, Znak, Kraków 2012.
O zidentyfikowanych 28 lutego przeczytasz TUTAJ!
W sumie: siedmiu. Razem walczyli z Niemcami, razem stanęli naprzeciw komunistycznej władzy, razem wpadli w łapy bezpieki i razem poszli na śmierć. Sześciu ludzi i ich dowódca: major Zapora – Hieronim Dekutowski.
Jesienią 1947 r., po nieudanych targach z komunistami, Zapora przekazuje dowodzenie nad resztą oddziałów kapitanowi Uskokowi (Zdzisław Broński). „Dziś wyjeżdżam na angielską stronę” – pisze do niego w liście. Jedzie do Nysy, gdzie znajduje się punkt przerzutowy. Ma ze sobą fałszywe dokumenty na nazwisko „Mieczysław Piątek”, tomik poezji Leopolda Staffa i – na wszelki wypadek – pigułkę z trucizną.
Oprócz Zapory do bezpiecznego lokalu ma dojechać w sumie siedmiu ludzi. Wpadają wszyscy, po kolei.
Bezpiekę doprowadził do nich zdrajca. Do dziś trudno jednoznacznie orzec, kto nim był, bo komunistyczne służby miały w otoczeniu Zapory ponad 60 agentów i donosicieli (wiele jednak wskazuje na Opala – Stanisława Wnuka, który był w AK zastępcą Zapory, a potem w więzieniu został zwerbowany przez komunistów). Jest jednak jasne, że cały plan ucieczki od początku miał doprowadzić Dekutowskiego i jego ludzi w ręce bezpieki.
Już po procesie, w więzieniu na Mokotowie, ludzie Zapory podejmą jeszcze jedną brawurową próbę ucieczki. Do planu włączy ich dwóch więźniów kryminalnych, którzy będą chcieli zbiec przez strych nad celą, wywierciwszy w suficie dziurę… zaostrzoną łyżką. Ale na kilka dni przed planowaną ucieczką jeden z wtajemniczonych zdekonspiruje cały plan. Podkomendni Zapory zostaną rozdzieleni. Będą czekać na śmierć w osobnych celach.
Skazał ich bardzo grzeczny morderca
Tymczasem jednak po schwytaniu traktuje się ich jak ważnych więźniów. Na rozprawy ich kolegów (bo są zmuszani do zeznań) są dowożeni z workami na głowach – aby nikt nie próbował ich odbić. Potem, w listopadzie 1948 r., przed sądem staje sam Zapora, sześciu dowódców jego pododdziałów i inspektor Siła-Nowicki – wszyscy, którzy wpadli w Nysie.
[quote]Proces trwa niecałe dwa tygodnie. Rozprawie przewodniczy Józef Badecki – stalinowski sędzia, który wyda w sumie blisko 30 wyroków śmierci na ludzi podziemia. Na rozprawę Zapora i jego ludzie zostają ubrani w mundury Wehrmachtu, by ich dodatkowo upokorzyć.[/quote]
Ośrodki dyspozycyjne reakcji polskiej w postaci tzw. emigracyjnego rządu londyńskiego, czy też korpusu Andersa, będące zresztą powiązane z agenturami imperialistycznych kół kapitalistycznych, wykorzystały dla swych celów specjalne warunki topograficzne woj. Lubelskiego oraz pewną ilość zbałamuconych członków «AK» z czasów okupacji niemieckiej. (…)
Oskarżeni, z Hieronimem Dekutowskim ps. Zapora na czele, tworzą ośrodek działalności band terrorystyczno-rabunkowych i dywersyjnych (…). Bezwzględność i okrucieństwo oskarżonych zostało wyzyskane przez ich wyższe kierownictwo (…)” itp. – to można będzie przeczytać w uzasadnieniu wyroku Badeckiego, napisanym zresztą jak zwykle już po wydaniu orzeczenia.
[quote]Znany z bardzo uprzejmego prowadzenia rozpraw i bardzo surowych wyroków. Istotnie, sędzia Badecki, zimny morderca, był cały czas bardzo grzeczny” –[/quote]
podsumuje dużo później Władysław Siła-Nowicki.
Siła-Nowicki też dostał wyrok śmierci, ale ocalał – bez własnej woli, za to dzięki powiązaniom rodzinnym. Jego dwie ciotki były żonami dwóch braci Feliksa Dzierżyńskiego. Jedna z nich napisała do Bieruta błagalny list. Skazany po czterech miesiącach spędzonych w celi śmierci został ułaskawiony. Miał siedzieć aż do „odwilży” 1956 roku, ale w kolejnych więzieniach nie mógł się pogodzić z tym, że tylko on uszedł z życiem.
Władysław Siła-Nowicki miał w przyszłości zostać nieugiętym obrońcą peerelowskich opozycjonistów, m.in. członków Komitetu Obrony Robotników.
Strzał padał co pięć minut
Rodziny innych skazanych też słały listy. Błagali Bieruta rodzice Stanisława Łukasika, który miał żonę i dwójkę dzieci, a którego brat zginął w ostatnim roku wojny podczas szturmu na Rzeszę. Błagała o łaskę siostra Tadeusza Pelaka, bo „rodzice po utracie jednego syna zostali bezwładni (…), nam bardzo bieda”. Matka Dekutowskiego pisała: „Więksi przestępcy skorzystali z Twojej, Obywatelu Prezydencie, łaski”.
Edmund Tudruj i Arkadiusz Wasilewski łudzili się jeszcze, że jeśli ułaskawiony zostanie Siła-Nowicki, reszta grupy też dostanie dożywocie zamiast „kaesu”. Ale prezes Najwyższego Sądu Wojskowego zatwierdził wyroki. Siedmiu ludzi wyprowadzono z cel Mokotowa na zbiorową egzekucję 7 marca 1949 r.
[quote]Pierwszy, o godzinie 19., zginął Zapora, ostatni – Jerzy Miatkowski. Strzał padał co pięć minut, więc wykonanie wszystkich wyroków zajęło pół godziny. „Dowódcą plutonu egzekucyjnego” był sierżant Piotr Śmietański, etatowy kat Mokotowa.[/quote]
Żadnego plutonu nie było – to sam Śmietański za każdym razem strzelał skazanemu z pistoletu w tył głowy. Podobno nie umiał się nawet poprawnie podpisać na protokołach z wykonania wyroków. Tysiąc złotych – tyle dostawał za każdego rozstrzelanego więźnia. Nauczyciel zarabiał niemal dwa razy mniej.
Ewa Kurek pisze: „’Zapora’ miał trzydzieści lat, pięć miesięcy i 11 dni. Wyglądał jak starzec. Siwe włosy, wybite zęby, połamane ręce, nos i żebra, zerwane paznokcie. ’My nigdy się nie poddamy!’ – krzyknął, przekazując przez współwięźniów swe ostatnie posłanie. Według dokumentów wyrok wykonano przez rozstrzelanie [o godz. 19.00]. Mokotowska legenda głosi, że ubowscy kaci zapakowali ’Zaporę’ do worka, worek powiesili pod sufitem i strzelali, sycąc swą nienawiść widokiem płynącej spod sufitu niepokornej krwi. Potem mordowali jego żołnierzy: ’Rysia’, ’Żbika’, ’Mundka’, ’Białego’, ’Junaka’ i ’Zawadę’”.
Siedem lat później ojciec Romana Grońskiego będzie pytać w listach o los uwięzionego syna. Do tego czasu nikt go nie powiadomi o wykonaniu wyroku. Przez ponad pół wieku nie będzie wiadomo, gdzie pochowano Zaporę i jego ludzi.
Odzyskane nazwiska czyli epilog
W 1994 r. sąd wojewódzki unieważnia wydane na nich wyroki śmierci.
W uzasadnieniu czytamy:
[quote]Byli zmuszeni do przeciwstawienia się zbrojnej masowej eksterminacji, poprzez walkę zarówno z oddziałami NKWD, jak i wspierającymi je formacjami polskimi (…). Była to walka potrzebna i celowa, polegająca na odbijaniu jeńców lub zapobieganiu morderstwom i aresztowaniom. Sąd Najwyższy określa to obecnie w swoim orzecznictwie jako prawo do zbiorowej obrony koniecznej. Nie ulega wątpliwości, że właśnie taki charakter miały działania zbrojne oddziału «Zapory»”.[/quote]
W 2007 r. prezydent Lech Kaczyński przyznaje członkom oddziału Zapory wysokie odznaczenia.
Latem 2012 r. specjaliści z Instytutu Pamięci Narodowej oraz Zakładów Medycyny Sądowej ze Szczecina i Wrocławia zaczynają ekshumować masowe groby na powązkowskiej Łączce. To m.in. tam komunistyczni oprawcy grzebali ciała swoich ofiar. Zaczyna się długotrwały proces ustalania tożsamości wydobytych szczątków ok. 200 osób – służą temu badania DNA, prowadzone przez Polską Bazę Genetyczną Ofiar Totalitaryzmów.
Do 28 lutego IPN trzykrotnie ogłaszał nowe listy zidentyfikowanych ofiar. W każdej z tych trzech grup (w sumie obejmujących 16 osób) znajdowali się ludzie Zapory. Kolejno: Stanisław Łukasik – Ryś, Tadeusz Pelak – Junak i sam Hieronim Dekutowski.
28 lutego podczas uroczystości w Belwederze ogłoszono, że zostali odnalezieni i rozpoznani: Roman Groński – Żbik, Jerzy Miatkowski – Zawada, Edmund Tudruj – Mundek i Arkadiusz Wasilewski – Biały.
W sumie: siedmiu. Zapora i ostatni towarzysze jego drogi znów stanęli w jednym szeregu.
Mateusz Zimmerman, źródło: Onet.pl
(320)