Dziwny zamęt pojęć! Kongres wiedeński przypieczętował, uświęcił rozbiory Polski; od Królestwa Polskiego oderżnął Galicję i Poznańskie, zamiast wszystko razem oddać Aleksandrowi I.
Czyli – kongres wiedeński był dla nas zasadniczą klęskę, źródłem innych nieszczęść. Lecz – pomimo to – odwołujemy się do jego postanowień jak niewolnik, który nie chce odrzucić kruszącego się łańcucha, owszem, rad by go odnowił wedle tej samej miary i kształtu!… A zapomnijmyż raz o kongresie wiedeńskim, o którym już nikt nie pamięta i – niech odpocznie w spokoju!
Niemniej mądrze, niemniej praktycznie postąpimy, wyrzekłszy się jakichkolwiek rachunków czy nadziei na „sympatie Europy”. Oto zbieg wypadków pełen symbolicznego znaczenia. W chwili kiedy nacjonalistyczna duma wymierza nam coraz to nowe ciosy, kiedy nad setkami tysięcy Polaków zawiesza nowe obostrzenia, a nad dziesiątkami tysięcy pracowników Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej groźbę dymisji czy przenosin [obsługa kolei po upaństwowieniu miała być rosyjska, tak że około 70 000 pracownikom Polakom zagrażało usunięcie ze stanowisk i pozbawienie pracy, nawet tragarze Polacy (około 1500 osób) mieli być zamienieni przez Rosjan], w takiej chwili do Petersburga i Moskwy wybierają się z wizytą przedstawiciele „najsympatyczniejszych” nam narodów, bo Francuzów i Anglików.
Jest to przypadek, ale jakże wielką mieści w sobie naukę. Mówi on, może niezbyt głośno, lecz bardzo wyraźnie, że – gdyby nas nawet setkami tysięcy topiono, wbijano na pale, obdzierano ze skóry, pieczono na wolnym ogniu – w całej „sympatycznej” Europie nikt palcem nie ruszy, nikt nie otrząśnie popiołu z cygara. Zrozumienie tej prawdy może na razie być przykre, ale jakże będzie zdrowe, z ilu bezzasadnych uleczyłoby nas nadziei, od ilu bezcelowych powstrzymałoby demonstracji!
W każdym razie z kongresem wiedeńskim czy bez niego powodu do rozpaczy nie mamy; takie zaś gadaniny, jak: „wszystko zginęło! wybija ostatnia godzina!… nigdy się nie podźwigniemy!” – są objawami histerii, hipochondrii, ciemnoty, a nade wszystko – umysłowego lenistwa. Narody nie giną, to jest fakt.
Bolesław Prus, „Wczoraj – dziś – jutro. Wybór felietonów”
(10232)
Nazwiasko, rzeczywiście czysto francuskie. Żyd to Żyd, bez względu na teren zamieszkania.