Pełniąca obowiązki Konsula Generalnego w nowojorskim okręgu konsularnym Katarzyna Padło odznaczyła Curtisa L. Dagley’a honorową odznaką Bene Merito. Amerykanin miał udział w powrocie do polski dóbr kultury zrabowanych przez Niemców podczas II wojny Światowej, a jednocześnie stał się bohaterem mało znanego epizodu stosunków na linii PRL – USA.
W 1946 roku wziął udział w misji i jako jeden ze strażników czuwał nad bezpieczeństwem specjalnego pociągu jadącego z Norymbergi do Krakowa, w którym znajdował się m.in. ręcznie rzeźbiony XV-wieczny ołtarz Wita Stwosza.
W Krakowie trwały właśnie zamieszki związane z obchodami 3 maja. Tak J. Robert Kudelski opisywał całą sytuację w artykule ,,Wojenne losy ołtarza Wita Stwosza – amerykański epizod”:
W nocy z 4 na 5 maja 1946 roku, o godzinie 1.45 dowódca ochrony pociągu, por. Robert King poinformował kpt. Lesleya, że doszło do poważnego incydentu. Wieczorem, kiedy on i sierżant George Ramos przebywali w kawiarni, oficer polskiej tajnej policji wraz z kilkoma żołnierzami wkroczył do lokalu i pokazał im pocisk kalibru .45, który według niego został wystrzelony przez amerykańskiego żołnierza w kierunku jednego z oficerów policji. Kula miała ranić funkcjonariusza. Napięcie osiągnęło niebezpieczny poziom. Sprawą zajął się amerykański attaché wojskowy i natychmiast powołał komisję śledczą, która miała wyjaśnić okoliczności tego zdarzenia.
Polskie władze cywilne starały się wyciszyć sprawę ze względu na oficjalne uroczystości związane z przejęciem dzieł sztuki przywiezionych przez Amerykanów. Zaplanowano je na 5 maja w kościele Mariackim i krakowskim Muzeum Narodowym. Dopiero dwa dni później, 7 maja 1946 roku, odbyła się konfrontacja uczestników domniemanej strzelaniny. Polskie organy śledcze przedstawiły świadka incydentu i osoby poszkodowane. Uczestnicy spotkania udali się następnie do pociągu, w którym przebywali oficerowie i żołnierze amerykańscy. W tym właśnie czasie oficer policji i świadkowie [Polacy] zidentyfikowali szeregowca Curtisa Dagleya, ASN 31507191, z Oddziału „A” Armii Amerykańskiej, 34 Batalion APO 9, jako żołnierza, który oddał strzał. Ten jednak zaprzeczył oskarżeniom − twierdził, że w czasie domniemanej strzelaniny przebywał w pokoju hotelowym.
Tę wersję wydarzeń mogli potwierdzić jego świadkowie. Oficerowie polskiej służby bezpieczeństwa zarzucili Amerykanom, że koledzy szeregowego Dagleya zostali odpowiednio „przygotowani” do konfrontacji. W tej sytuacji zdecydowano, że wyjazd składu do Norymbergi zostanie wstrzymany do czasu wyjaśnienia sprawy. Pociąg został otoczony przez strażników uzbrojonych w karabiny i broń maszynową.
Położenie Amerykanów wydawało się kłopotliwe. Po południu do przedziału zajmowanego przez oficerów przyszedł szer. Calvin L. Vivian, oświadczając, że to on jest winien zaistniałej sytuacji. Wyznał, że około godziny 01.45, 5 maja 1946 wybrał się na spacer z dziewczyną w pobliżu hotelu, gdy nagle pojawiło się kilku uzbrojonych mężczyzn. Padły strzały, dziewczyna natychmiast zniknęła w krzakach, szeregowiec, uciekając, ostrzeliwał się, starając się dotrzeć jak najszybciej do hotelu. Stwierdził także, że strzały padały długo po tym, jak dotarł do swojego pokoju. Oficerowie spisali zeznanie Viviana i powiadomili o sprawie płk. Pashleya. Ten zdecydował by sprawcę incydentu zatrzymać w jednym z przedziałów kolejowych. O sprawie nie powiadomiono jednak strony polskiej. Amerykanie postanowili wydać w ręce funkcjonariuszy Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego szer. Dagleya i poprosić o zgodę na wyjazd składu do Norymbergi.
Władze bardzo szybko przychyliły się do tej prośby. W dniu 7 maja 1946 roku o godzinie 19.20 pociąg wyruszył w stronę Czechosłowacji. Natychmiast po przybyciu do Pragi zeznania Viviana przekazano attaché wojskowemu USA oraz wysłano depeszę do ambasadora Stanów Zjednoczonych w Warszawie, zawierającą stwierdzenie, że prawdziwy winowajca się przyznał i strona amerykańska oczekuje uwolnienia Dagleya. Takie rozegranie sytuacji miało umożliwić rządowi USA zażądanie zwolnienia fałszywego winowajcy przez polską tajną policję oraz skutecznie zapobiec procesowi szeregowca Viviana przed sądem polskim.
W dniu 10 maja 1946 roku płk Pashley przekazał stosowne oświadczenie stronie polskiej. Funkcjonariusze Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego byli wściekli – zakpiono sobie z jednego z najważniejszych organów komunistycznego państwa. Mimo tego szer. Dagley został zwolniony z aresztu.
Po wyjeździe na Zachód przełożeni docenili jego postawę – stwierdzili, że wykazując się wielkodusznością i odwagą osobistą, uwolnił rząd Stanów Zjednoczonych i innych pracowników misji od potencjalnie niebezpiecznych następstw politycznych.
I to oświadczenie kończyło dość niecodzienny epizod w procesie rewindykacji jednego z najważniejszych zabytków sztuki gotyckiej znających się na terenie Polski.
Rodzina Dagley ‘a nie wiedziała o jego zasługach w ratowaniu polskiego dziedzictwa narodowego. Sprawa wróciła, kiedy dr Agata Wolska, historyk sztuki i archiwista kościoła Mariackiego po ponad rocznych badaniach historii młodego strażnika, przyjechała w 2012 roku do Gloucester w Massachusettes , aby podziękować Dagleyowi – informuje Polskie Radio NYC.
Po 70 latach Dagley otrzymał odznaczenie Bene Merito.
Odznaka Honorowa „Bene Merito” została ustanowiona Rozporządzeniem Rady Ministrów z dnia 5 listopada 2009 jako zaszczytne honorowe wyróżnienie nadawane obywatelom polskim oraz obywatelom państw obcych za działalność wzmacniającą pozycję Polski na arenie międzynarodowej.
źródło: Salemnews / Polskie Radio NYC / DziełaUtracone.gov.pl
(299)