Irlandia – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Irlandia – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Zło rodzi się przy dźwiękach fletu… Porywający thriller z tajemniczą legendą w tle. [WIDEO] https://niezlomni.com/zlo-rodzi-sie-przy-dzwiekach-fletu-aleksander-r-michalak-w-denarze-dla-szczurolapa-zabiera-nas-w-tajemniczy-i-egzotyczny-swiat-wideo/ https://niezlomni.com/zlo-rodzi-sie-przy-dzwiekach-fletu-aleksander-r-michalak-w-denarze-dla-szczurolapa-zabiera-nas-w-tajemniczy-i-egzotyczny-swiat-wideo/#respond Sat, 22 Sep 2018 08:15:04 +0000 https://niezlomni.com/?p=50098

– Pamiętasz, że idziemy dziś na medynę? – przypomniał Horthyemu Andrea Rossi na schodach domu Albrighta. – Zaprosili nas z Al-Quds i wszyscy pójdą. Nawet Malka… Wybierzesz się z nami czy wolisz znów pisać te swoje brednie o rzeczach, które ostatnio obchodziły kogoś w czasach Justyniana?


– Chyba się wybiorę. Miałem dziś co prawda napisać przyczynek o współczynniku imbecyli w kadrach włoskich uniwersytetów, ale może rzeczywiście powinienem raczej podjąć badania terenowe. Trzymaj się w pobliżu, Benito…

– Jasne, admirale bez floty. Wstęp będzie po arabsku, więc przyda ci się ktoś, żebyś nie patrzył jak wół na malowane wrota i nie pytał po sto razy: „Co on tam powiedział?”.

– To zupełnie tak jak ty, Benito, kiedy jesteśmy w Zachodniej Jerozolimie. Jak to było? Jak wczoraj powiedziałeś temu sprzedawcy? „Toda meod”?
Nie przerywając ani na chwilę swoich zwyczajnych złośliwości, Horthy i Andrea weszli do sali jadalnej. Była to pora kolacji i na stołach rozstawiano właśnie naczynia dla wszystkich domowników Archeologicznego Instytutu Albrighta.
– Hisham się postarał – powiedział Andrea, z lubością wciągając w nos zapach ustawionego na szwedzkim stole mahloubi.

W ostatnim, jesiennym semestrze Horthy miał dużo pracy. Poza swoimi kursami na uniwersytecie i zleceniami tłumaczeń prowadził ćwiczenia z hebrajskiego za chorego kolegę, z którym ustalił, że ten w zamian zastąpi go podczas ostatnich miesięcy wiosennych i jesiennych, kiedy Horthy będzie na badaniach za granicą. Będąc zwolnionym z obowiązku nauczania, Węgier chciał jak najszybciej skończyć kolejną książkę. Stypendium obejmowało zakwaterowanie w Domu Albrighta, należącym do Amerykańskiej Szkoły Badań Orientalnych.
Budynek Instytutu Albrighta znajdował się na ulicy Saladyna we wschodniej, arabskiej części miasta. Jego atmosfera przypominała Horthyemu te wszystkie miejsca, o których marzył jako dziecko, kiedy w długie wieczory zaczytywał się w historiach dziewiętnastowiecznych awanturników.

Dom nosił znamiona bezpretensjonalnej elegancji kolonialnego budynku i w zamiarze architektów miał łączyć wartość użytkową z niezbędnymi wygodami. Ocieniały go drzewa pinii, które rozrosły się bardzo od czasu, kiedy położono fundamenty szkoły w latach dwudziestych ubiegłego stulecia. Ulokowano go o kilka kroków od arabskiej części medyny, niedaleko Bramy Heroda. W instytucie znajdowało się kilka pokoi dla gości, kuchnia, jadalnia, sala konferencyjna, biblioteka oraz piękne obejście z podcieniami, fontanną i ogrodem. Ponadto niewielki budynek w ogrodzie przeznaczono na laboratorium archeologiczne. Na tyłach instytutu, przy linkach, na których mieszkańcy suszyli pranie, walało się nadal sporo odłamków ceglastej, filistyńskiej ceramiki. Wnętrze budynku odznaczało się schludną, dostatnią prostotą i przechowało wiele śladów dumnej przeszłości szkoły. Z grupowych zdjęć uśmiechały się twarze kolejnych pokoleń archeologów, biblistów oraz filologów najbardziej unikalnych języków orientu. W gablocie, tuż przy wysokich drzwiach dyrektora Gitina, ustawiono filistyńskie garnki z wykopalisk szkoły w Tel Miqne. W pokoju, gdzie obecnie mieszkała młoda Chinka Meilin, dokonał życia pierwszy spośród egiptologów, Flinders Petrie.

Horthy czuł się świetnie. Miał wszystko, czego potrzebował, plus gwarne lewantyńskie miasto, wraz z codzienną poranną gwarancją błękitu nad piaskowymi wieżami starego miasta. Rano, biorąc prysznic, przeczuwał bezchmurność nieba i wdychał zapach pinii zza otwartego okna.


W ogrodzie instytutu spotykali się archeologowie i naukowcy z Izraela, Jordanii i reszty świata, ale w samym budynku mieszkało tylko osiem osób. Była to kosmopolityczna zbieranina, na którą składała się dwójka młodych Chińczyków, Meilin i Shuo, nadzwyczaj bezczelny Włoch – Andrea, pewna siebie i przebojowa Australijka Hayley, pogodny Amerykanin Glen, Karen z Chicago, John z Nowego Yorku oraz Horthy. Ponadto od czasu do czasu w instytucie nocowała pełna ekspresji i hałaśliwa Izraelka, Malka, i jordański archeolog Hussien.

Węgra, który oczekiwał, że napotka tu grupkę przyschniętych badaczy, letargicznie spierających się o greckie chiazmy, spotkało przyjemne rozczarowanie. Nie należąc do ludzi nadmiernie towarzyskich, znalazł wspólny język z mieszkańcami, nie wyłączając dwójki młodych Chińczyków. Ci ostatni mieli co prawda poważny problem z angielskim, ale niedostatki te nadrabiali mimiką i entuzjazmem. Węgrowi udało się nawet do pewnego stopnia zapomnieć o Elizie i wypadkach z Tybingi, które niemal ustały od czasu, kiedy opuścił miasto i odebrał dziwny telefon w pociągu.

 

Zaistniały jednak przyczyny, które sprawiły, że nie udało mu się o nich całkowicie zapomnieć. Wciąż w jego snach pojawiał się posępny, skalisty kopiec. Czasem brzmiały także słowa: „Dotrzymaj umowy”.

Spośród mieszkańców domu Albrighta Horthy najbardziej zaprzyjaźnił się z Andreą. Razem wyruszali na wieczorne eskapady po Wschodniej Jerozolimie. Włoch, poza tym, że był jednym z najlepszych na świecie ekspertów od klasycznego języka arabskiego, był podobnie jak Horthy wielkim kobieciarzem i szydercą, a w ocenie Węgra również niesłychaną szują.
Andrea był niewysoki, dość chudy, miał zdarty głos, ścięte na jeżyka włosy i dość ostentacyjnego zeza. Co ciekawe, ta ostatnia cecha nie pozbawiała jednak jego twarzy pewnego magnetyzmu, z którego zresztą skwapliwie korzystał przy każdej okazji, kiedy tylko coś przypominającego kobietę znajdowało się w granicach jego pola widzenia. Na tym gruncie, podobnie jak i na polu zamiłowania do napojów na bazie gron winorośli, między nim a Horthym zrodziło się od pierwszych dni szczere braterstwo. Alkoholowa pasja Andrei była co prawda nieco zaskakująca, gdyż chętnie deklarował się on jako wierzący muzułmanin. Węgier jednak nigdy nie odnotował żadnych symptomów owej przynależności religijnej, jeśli nie liczyć doskonałej znajomości Koranu i powstrzymywania się od jedzenia wieprzowiny, przy czym to ostatnie w sercu Jerozolimy nie należało do najbardziej imponujących wyzwań. A picie wina najwyraźniej nie było, w jego jednoosobowym religijnym odłamie, zbrodnią zasługującą na najwyższe potępienie. Pytany o to, przytaczał Horthyemu szereg przykładów ze źródeł arabskich, wskazujących na religijną zasadność swojej postawy.


Intrygującą cechą Andrei była jego olbrzymia odporność na jakiekolwiek obawy, tak skrajna, że niemal wydawała się graniczyć z tępotą, o którą skądinąd w innych kwestiach ciężko byłoby go posądzać. Andrea odnosił się do ludzi o wiele większych i silniejszych od siebie w sposób, jaki bez wielkiego nadużycia można by nazwać samobójczym. Obserwując jego różne prowokacje, Horthy, który sam był zadziorny głównie po alkoholu, doszedł do wniosku, że ktoś musiał Andrei wyciąć z mózgu czynnik strachu, podobnie jak wszelką, zwyczajną rodzajowi ludzkiemu, umiejętność przewidywania konsekwencji swoich słów i czynów.

Drugiego dnia pobytu w instytucie Andrea pokłócił się z Węgrem o włoską agresję na Etiopię i kiedy zaczął wykrzykiwał swoje argumenty coraz głośniej i głośniej, wymachując przy tym rękami, Horthy, na początku rozgniewany, a potem już bardziej rozbawiony, poklepał go po ramieniu i przerwał jego słowotok:

– Spokojnie, Benito!
Przydomek ten natychmiast przyjął się wśród wszystkich mieszkańców domu Albrighta. Tylko Amerykanka Karen, równie grzeczna co politycznie poprawna, nigdy nie nazywała go w ten sposób. Sympatie Andrei były zawsze nieco nieodgadnione, ale można przypuszczać, że w Horthym poza wspomnianymi już wspólnymi zainteresowaniami cenił także powodzenie u kobiet, nietuzinkowego huzarskiego ducha i znacznie bardziej zaawansowaną od swojej znajomość starożytnych języków semickich, aczkolwiek tę ostatnią zawsze skwapliwie wyszydzał. Odnosił ją przy tym do klasycznego języka arabskiego, który jawił się w jego opowiadaniach jako język niemalże rajski. W przychylności do Węgra pewną rolę odgrywało również i to, że Horthy był jedyną osobą w instytucie, z którą Andrea był w stanie porozumieć się w swoim macierzystym języku.

Po wieczornym wykładzie na Al-Quds Horthy i Andrea usadowili się z butelką białego wina na jednym z dachów, przynależącym do armeńskiej części starówki. Przed południem odwiedzili spalone słońcem stanowisko archeologiczne i Horthy czuł wyraźnie zapach kremu z filtrem, który w przesadnej ilości nałożył na siebie rano Andrea. Wieczorne powietrze było przyjemnie chłodne, a widok idylliczny – miasto ze złota, miedzi i światła. Przypominało to Węgrowi ilustracje rozmowy Jezusa z Nikodemem na tle uśpionego nokturnu miasta Dawida. Były to naiwne obrazy z jego dziecięcej Biblii, poprzez które mały Gabor po raz pierwszy zauroczył się na wpół mitycznym pejzażem wschodu zamieszkiwanym przez synów Sary i Hagar.

Andrea także się rozmarzył i niesymetryczne źrenice zaszły mu alkoholową mgłą wspomnień.
– Kiedyś w Kairze była… taka piękna… Kupowałem dla niej najsłodsze ciastka niedaleko Bab Zuweili… – Tu Andrea pociągnął solidny łyk wina z butelki, którą podał mu Horthy.
– Egipcjanka? – zapytał Horthy, przejmując butelkę.
– Studentka z Turynu…
– Za studentki Turynu! – Tym razem Horthy pociągnął zdrowo, ni stąd, ni zowąd wzruszony wspomnieniem Andrei.
Przez chwilę obaj milczeli, wpatrując się w malowniczy krajobraz dachów medyny. Horthy, który normalnie niechętnie wspominał o przeszłych doświadczeniach, pod wpływem nastroju chwili otworzył się nieco:
– Była kiedyś dziewczyna… Byliśmy w lesie. Weszliśmy na ambonę… to takie miejsce do polowań… Ciepły wiatr… Żurawie odlatywały… Gdyby wtedy poprosiła… zażądała… przyniósłbym jej… bo ja wiem… złote runo…
– Za wszystkie żurawie i barany na świecie! – Andrea wzniósł butelkę ku księżycowi pomiędzy wieżami. Zamilkli, a oliwkowe szkło kilkukrotnie przewędrowało z rąk do rąk.

– E queste fiore dell partigiano… – zanucił w końcu tęsknie Andrea swoim ochrypłym głosem. Horthy zawtórował mu natychmiast i w ciszę medyny popłynęło ich wspólne, nieco zafałszowane: bella ciao… bella ciao… Potem odśpiewali razem gromkie Fischia il vento, chociaż Horthy pominął zwrotkę o czerwonym sztandarze, a wracając w huzarskich nastrojach do instytutu, zbezcześcili po drodze jeszcze kilka patetycznych pieśni wojennych. Potem rozmawiali w ogrodzie. Rezultatem tych nocnych rozmów był wspólny plan objazdu Jemenu, a dla Andrei dodatkowo wstręt do światła i pokarmu dnia następnego. Włoch upił się solidnie, a ponieważ za żadną cenę nie chciał wrócić do pokoju, Horthy zostawił go w ogrodzie pod opieką Meilin. Andrea ułożył się pod cyprysem, czkał co chwilę i bełkotał do zakłopotanej Chinki o niezmiernych bogactwach Arabii: gumie, mirrze, kadzidle i wonnym cynamonowcu. Horthy nie był jeszcze senny i poszedł w stronę pobliskiego sklepu Che Guevara, który mieścił się niemal naprzeciw biblijnej szkoły dominikanów.

Sklepik był klaustrofobiczny i zakurzony, ale było to jedno z niewielu miejsc we Wschodniej Jerozolimie, gdzie sprzedawano alkohol. Niestety okazał się już zamknięty, ale Węgier nadal nie miał ochoty wracać do instytutu. Dlatego zamiast zawrócić poszedł prosto w kierunku najpotężniejszej bramy medyny, Bramy Damasceńskiej, i stamtąd zanurzył się w nokturn starego miasta.
– Szeket sawiw… hagiborim namim – podpity zanucił cicho po hebrajsku rosyjski walc Na Stokach Mandżurii.


Ulice Wschodniej Jerozolimy, inaczej niż wielu innych arabskich miast Bliskiego Wschodu, cichły i pustoszały dość wcześnie. Za dnia nie brakowało gwaru ani wędrujących tłumów. Dymiły grille, stragany przeładowane owocami wylewały się na ulicę, z magnetofonów nawoływały reklamy tandetnej elektroniki, a z minaretów melodyjne wezwania na modlitwę. Wszystko to składało się na ów rozpoznawalny koloryt orientalnej medyny. Za to nocą miasto uspokajało się w porze, kiedy Damaszek, Amman i Kair dopiero budziły się do życia. Teraz, wieczorem, panowała tu cisza. Wąskie wyślizgane uliczki były zupełnie puste, tylko gdzieniegdzie chude koty buszowały w śmieciach. Niektóre miejsca przechowały okruchy zapachów pozostałych po dniu, jak miejsce, gdzie stała wielka beczka z oliwkami, w innych czuć było rozkładające się resztki. Horthy błąkał się jakiś czas, starając się wynajdywać przejścia, których uprzednio nie znał, a wino i ciemność sprawiły, że wąska sieć tuneli medyny jawiła mu się bardziej jako halucynacja niż rzeczywistość. Było mu boleśnie i rzewnie – alkohol często otwierał w nim całe labirynty wzruszeń zasypanych głęboko przez codzienną pracę i walkę. Nachodziły go wspomnienia kobiet. Alkohol sprawiał, że zwykły znieczulający filtr czasu został zniesiony tak bardzo, iż tamte minione bliskości wydały mu się nagle ogromnie wyraziste, namacalne i boleśnie utracone. Tak jakby z każdą z nich stracił całe światy. Przypomniał sobie pewną czarnowłosą dziewczynę z Eger, której czytał swój ulubiony wiersz, a ona leżała na jego sofie, miała na sobie tylko czarne figi i wzruszona wpatrywała się w ciemny obraz z holenderskim żaglowcem. Wyglądała jak arcydzieło. Ile wina i wosku wylało się w tamtym mieszkaniu… Potem były inne… Yvonne, Selam, inne, inne, Eliza… Eliza… Umowa… „Jaka umowa, do cholery?” Przez moment coś mu zaświtało. To było chyba jakieś kamienne wnętrze. Było tam bardzo duszno. Gdzie to było? Kiedy?


Szedł dalej i nagle wydało mu się, że jego wędrówka jest pielgrzymką do samego centrum świata, znajdującego się tam, gdzie krew Jezusa spłynęła na czaszkę Adama na kalwarii. Kalwaria… Według łacińskich tekstów legendy dzieci z Hameln również zniknęły pod kalwarią. Wzgórze czaszki dosłownie ich pochłonęło. Horthy jeszcze w Tybindze znalazł informację, że w średniowieczu kalwarię rozumiano nie tylko jako miejsce śmierci Jezusa, ale także jako piekielną paszczę Lewiatana. Nic dziwnego, że po nieszczęsnych dzieciach nie pozostał żaden ślad. Kiedy alkohol trochę już wywietrzał, Horthy wszedł do otwartej Bazyliki Grobu. Ciemna świątynia pachniała żywicą kadzidłowca. Po jakimś czasie pojawili się dwaj mnisi koptyjscy i rozpoczęli swoje modły. Ich smagłe twarze i smoliste brody, czarne szaty i płaskie nakrycia głowy przypominały złowrogich czarowników z bajek. Horthy chciał posłuchać modlitw, ale poczuł się bardzo źle. Zrobiło mu się duszno, zaczął się pocić i czuł, że musi natychmiast wyjść na zewnątrz. Zaraz po wyjściu zrobiło mu się o wiele lepiej, ale nie wracał już do środka. Poszedł natomiast do klasztoru etiopskiego, ulokowanego na dachu bazyliki. Znużony przysiadł na chwilę pośród niskich kamiennych zabudowań, tuż przy ściemniałej od rdzy pompie do wody. Niewielkie, połączone ze sobą klasztorne cele przypominały skromną, kamienną wioskę cenobitów, przywołującą wyobrażenia czasów pierwszych egipskich monasterów. Na dachach stały archaiczne, zeschnięte drabiny, a w wykutych w murze głębokich i ślepych wnękach o kształtach okien wisiały zakurzone ceremonialne dzwonki. Całe miejsce emanowało prostotą i ascetyczną skromnością, przypominając Węgrowi czas spędzony w samej Etiopii. Tam też chyba kiedyś odbył taką nocną wędrówkę…
Noc powoli zaczynała już jaśnieć. Zielone drzwi z dwoma białymi krzyżami otworzyły się i wyszedł z nich chudy etiopski mnich w długiej ciemnobeżowej szacie, klapkach założonych na gołe stopy i płaskiej, czarnej czapce przypominającej fez. Horthy uśmiechnął się zakłopotany. Skłonił się. Czuł się trochę przyłapany w tym miejscu, o takiej porze. Mężczyzna zatrzymał się, najwidoczniej zaskoczony, że ktoś tak wcześnie błąka się po klasztorze. Przez chwilę przetrzymał Węgra pod dość czujnym wzrokiem, nie odpowiadając na jego uśmiech. Horthy odniósł wrażenie, że tamten, wpatrując się w niego, nagle się czegoś przestraszył. Jeszcze raz uśmiechnął się uspokajająco – pojednawczym uśmiechem. Zakonnik jednak nadal nie reagował na uśmiech, tylko uporczywie wpatrywał się w jego twarz, jakby szukał jakiegoś rodzaju potwierdzenia. W końcu pokręcił głową, niby czemuś zaprzeczając, i poczłapał powoli w kierunku kaplicy. Przystanął jednak kilka metrów dalej, odwrócił się i rzucił po angielsku, na sposób kogoś, kto zna w tym języku tylko kilka najbardziej popularnych słów:

– Musisz się dużo modlić… Bardzo dużo modlić.
Horthy tylko skłonił się na te słowa. Pomyślał, że tamten odwołuje się do jego nocnej odysei, a wciąż czuł się zażenowany tym porannym spotkaniem. Ale mnich niespodziewanie dodał jeszcze:
– To zła umowa!
I wypowiedział jeszcze jedno zdanie w języku, którego Horthy nie był w stanie zrozumieć, chociaż przypuszczał, że musiał to być język tigrinia, bo z pewnością nie był to amharski, którego Węgier osłuchał się trochę, kiedy spotykał się z Selam. Z kilku słów wypowiedzianych przez mnicha Horthy zapamiętał tylko słowo: zaguf.
– Nie rozumiem – powiedział do mnicha z bezradnym uśmiechem.
Ale tamten pokręcił już tylko głową, po czym odwrócił się i zniknął we wnętrzu kaplicy.

Fragment rozdziału JEROZOLIMA: 721 LAT PO WYJŚCIU DZIECI z książki Aleksandra R. Michalaka, Denar dla szczurołapa, Wyd. Replika, Zakrzewo 2018. Książkę można nabyć TUTAJ

 

 

Aleksander R. Michalak jest doktorem historii Uniwersytetu Gdańskiego oraz religii i teologii Trinity College w Dublinie. W prestiżowym wydawnictwie Mohr Siebeck opublikował książkę poświęconą koncepcji aniołów-wojowników. Publikował też artykuły z dziedziny demonologii i angelologii biblijnej. Od kilkunastu lat zajmuje się badaniami nad historią i religią Bliskiego Wschodu – przede wszystkim nad judaizmem i wczesnym chrześcijaństwem.

Jest on również wykładowcą religioznawstwa (m.in. przedmiotu religijna mapa świata) i pracownikiem działu dokumentacyjnego w jednym z pomorskich muzeów. Aleksander R. Michalak to również stypendysta University of Notre Dame, Eberhard Karls Universität Tübingen oraz Albright Institute of Archeological Research w Jerozolimie. Prowadził również kwerendy badawcze w londyńskich National Archives, w jerozolimskiej bibliotece dominikańskiej École biblique oraz USHMM w Waszyngtonie.

W przeszłości podejmował prace tak różnorodne, jak: międzynarodowy przedstawiciel handlowy, magazynier, pracownik galerii sztuki czy dziennikarz. Posługuje się kilkoma językami i studiuje kolejne. Przejawia słabość do kawy, dżinu oraz ozdobnych fajek do opium. Wysoko ceni aktywność fizyczną. Inspirują go egzotyczne podróże, a także dziewiętnastowieczny typ naukowca-awanturnika à la Alois Musil.

Książka „Denar dla Szczurołapa” nie jest pozycją sensu stricto historyczną, jest ona oparta na wydarzeniach, które miały związek z zaginięciem przeszło setki dzieci. Do tego zdarzenia miało dojść w XIII w. w miejscowości Hameln położonej w północnych Niemczech nad Wezyrą. Ta historia na przestrzeni lat, wieków obrosły niejedną legendą, a jak wiadomo, w każdej legendzie tkwi ziarno prawdy. Na temat tragedii w Hameln nazbierało się sporo literatury. Historycy i pseudohistorycy wertowali księgi miejskie, szukając opisów tego wydarzenia oraz odpowiedzi na nurtujące ich pytania. W związku z czym, powstały różne hipotezy związane z tym zdarzeniem: jedne mówiły o uprowadzeniu dzieci do Siedmiogrodu, na Pomorze lub na Morawy inne sugerowały, że może trafiły one w szeregi dziecięcej krucjaty itd., żadna jednak nie była poparta wystarczającymi dowodami naukowymi. W 1984 roku zorganizowano w Hameln sesję naukową, na której wygłoszono szereg referatów i wydano książkę poświęconą tej legendzie. Przedmiot potraktowano, jak przystało na uczonych niemieckich, z wielką dokładnością.

I właśnie na kanwie tej historii powstała ta książka.

„Denar dla Szczurołapa”

Młoda studentka, badająca działalność domów dziecka, pada ofiarą brutalnej zbrodni. Czy za jej śmiercią stoi chory umysł maniaka? Czy może stanowi ona głębszą zagadkę, której korzenie tkwią w odległej przeszłości?

(Orientalista, awanturnik i demonolog Gabor Horthy natrafia na zagadkowe prace XIX-wiecznego teologa Augusta Erdmanna. Tuż przed śmiercią profesor znacznie odbiegł od swoich dotychczasowych zainteresowań, skupiając się na badaniu legendy o Szczurołapie z Hameln. Ta tajemnicza postać z XIII wieku, pojawiająca się m.in. w baśniach braci Grimm, oszukana przez mieszkańców, miała przy dźwiękach fletu wyprowadzić z miasta wszystkie dzieci, które następnie przepadły bez wieści.

Przerwane studia Erdmanna zainteresowały Horthyego, kiedy okazało się, że postać Flecisty–Szczurołapa regularnie pojawia się na kartach historii. Od setek lat, w rożnych częściach świata, jego przybycie zwiastują niezwykłe zjawiska. I plagi szczurów…

Podążając za kolejnymi wskazówkami, Horthy sięga do przepastnych zbiorów bibliotecznych Tybingi, odwiedza tchnący tajemnicą Bliski Wschód. Poszukuje odpowiedzi w barwnym środowisku specjalistów od starożytnej demonologii, teologii i historii Orientu. W deszczowym Oksfordzie, gdzie mieszkał Erdmann i jego uczniowie, odnajduje coś więcej niż tylko zagadki przeszłości. Z czasem coraz bardziej odczuwa oddziaływanie mrocznych sił, które podążają za nim niczym cień. Podobnie jak za Szczurołapem.

W drodze do wyjaśnienia legendy z Hameln Horthy zyskuje kolejnych wrogów i sprzymierzeńców. Krok po kroku odkrywa tożsamość, kogoś, kto jak dotąd zawsze pozostawiał po sobie nie tyle pamięć o delikatnych dźwiękach fletu, ale przede wszystkim śmierć i spustoszenie.)

Artykuł Zło rodzi się przy dźwiękach fletu… Porywający thriller z tajemniczą legendą w tle. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zlo-rodzi-sie-przy-dzwiekach-fletu-aleksander-r-michalak-w-denarze-dla-szczurolapa-zabiera-nas-w-tajemniczy-i-egzotyczny-swiat-wideo/feed/ 0
Polacy coraz szybciej bogacą się. Opublikowano ranking: nasz kraj znalazł się w ścisłej czołówce – przed nami tylko trzy państwa https://niezlomni.com/polacy-coraz-szybciej-bogaca-sie-opublikowano-ranking-nasz-kraj-znalazl-sie-w-scislej-czolowce-przed-nami-tylko-trzy-panstwa/ https://niezlomni.com/polacy-coraz-szybciej-bogaca-sie-opublikowano-ranking-nasz-kraj-znalazl-sie-w-scislej-czolowce-przed-nami-tylko-trzy-panstwa/#respond Tue, 12 Jun 2018 12:27:32 +0000 https://niezlomni.com/?p=48959

Polska jest czwarta w UE pod względem wzrostu PKB na mieszkańca – wynika z danych Komisji Europejskiej, która porównała okresy poprzedzające dwie perspektywy unijne.

Równolegle z propozycją kolejnego budżetu unijnego na lata 2021-2027 Komisja Europejska przedstawiła szereg analiz dot. wskaźników branych pod uwagę przy alokacji środków unijnych. Jedna z nich dotyczy porównania PKB per capita trzyletnich okresów: 2007-2009 i 2014-2016.

Jak wynika z danych KE, największy wzrost gospodarczy odnotowała w tym czasie Irlandia, której PKB per capita urósł o 31 pkt proc. Drugie miejsce przypadło Litwie (15 pkt proc.), a kolejne: Malcie (13 pkt proc.) i Polsce (12 pkt proc.). W pierwszej dziesiątce znalazły się ponadto: Rumunia (10 pkt proc.), Łotwa, Estonia i Słowacja (8 pkt proc.) Niemcy (7 pkt proc.) oraz Węgry (6 pkt proc.).

W tym samym czasie 11 państw odnotowało spadki produktu krajowego brutto na mieszkańca. Największa recesja dotyczy Grecji (-26 pkt proc.), Cypru (-24 pkt proc.), Hiszpanii (-12 pkt proc.), Włoch (-11 pkt proc.) i Finlandii (-10 pkt proc.). Ponadto spadki PKB per capita odnotowano w Holandii (-9 pkt proc.), Portugalii (- 5 pkt proc.), Słowenii (-4 pkt proc.), Chorwacji (-3 pkt proc.), Szwecji (-3 pkt proc.) i Francji (-2 pkt proc.).

W ujęciu regionalnym najszybciej rozwijały się: irlandzki region obejmujący Dublin (50 pkt proc.), rumuński region, w granicach którego znajduje się Bukareszt (29 pkt proc.) oraz niemiecki Stuttgart, stolica i największe miasto kraju związkowego Badenia-Wirtembergia (27 pkt proc.).

Ze wzrostem PKB per capita na poziomie 19 pkt. proc. woj. mazowieckie jest pierwszym polskim regionem w zestawianiu KE. Daje to Mazowszu piątą lokatę wśród wszystkich regionów UE ex aequo z Kolonią i Hamburgiem. W pierwszej dziesiątce znalazły się jeszcze dwa polskie województwa: dolnośląskie i wielkopolskie, w których wzrost gospodarczy wyniósł po 15 pkt proc.

W tym czasie największy spadek odnotował, nie obejmujący Helsinek, region Finlandia Południowa (-36 pkt proc.,), grecki region Wyspy Egejskie Południowe (-35 pkt proc.), graniczący z Niemcami holenderski region Groningen (-29 pkt proc.) oraz portugalski archipelag na Oceanie Atlantyckim - region autonomiczny Madery (-29 proc.).

W sumie ujemną dynamikę PKB zarejestrowano w 99 na 235 przeanalizowanych regionów; co najmniej 20-proc. spadki odnotowano w 14 z nich, z czego osiem to regiony greckie.

Obecnie dystrybucja funduszy oparta jest w 86 proc. na wskaźniku PKB, natomiast w 14 proc. są to dodatkowe czynniki, jak rynek pracy i demografia. W przyszłej perspektywie waga PKB jako wskaźnika ma się zmniejszyć do 81 proc., ale pozostanie on główną składową metodologii przydziału środków.

Marszałek woj. wielkopolskiego Marek Woźniak, który jest wiceprzewodniczącym Europejskiego Komitetu Regionów, uważa, że jest to "mniej lub bardziej" dyskusyjne podejście. "Postulowaliśmy (Komitet Regionów - PAP), by rozszerzyć wskaźniki poza PKB per capita. Ten dobór wskaźników zapewne dokonały nie jest i de facto nie powoduje poczucia dobrze skrojonego finansowo wsparcia" - podkreślił Woźniak. Zdaniem samorządowców, którzy zasiadają w Komitecie Regionów, wskaźnik PKB na mieszkańca powinny uzupełniać kryteria z zakresu jakości środowiska, tzw. włączenia społecznego, możliwości zatrudnienia i kształcenia, co umożliwiłoby objąć pomiarem postęp w różnych dziedzinach.

Jak wynika z przedstawionej przez Komisję Europejską propozycji, w nowym wieloletnim budżecie UE Polska w ramach polityki spójności ma otrzymać 64,4 mld euro, czyli 23 proc. środków mniej niż obecnie. Podobna skala cięć dotyczyć ma Węgier, Czech, Litwy, Estonii i Malty (po 24 proc.).

Z kolei największy nominalny wzrost alokacji dotyczy Bułgarii, Rumunii, Grecji (po 8 proc.), Włoch (6 proc.) i Hiszpanii (5 proc.).

Ogółem budżet polityki spójności ma - według propozycji KE - wynieść 331 mld euro, co oznacza, że uszczupli się o ok. 10 proc.

Mateusz Kicka (PAP)

 Źródło: www.kurier.pap.pl

Artykuł Polacy coraz szybciej bogacą się. Opublikowano ranking: nasz kraj znalazł się w ścisłej czołówce – przed nami tylko trzy państwa pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/polacy-coraz-szybciej-bogaca-sie-opublikowano-ranking-nasz-kraj-znalazl-sie-w-scislej-czolowce-przed-nami-tylko-trzy-panstwa/feed/ 0
Nagranie, które mówi więcej niż 1000 słów. Tak zwolennicy aborcji cieszą się ze swojego zwycięstwa. Obrońcy życia nie mogą uwierzyć (wideo) https://niezlomni.com/nagranie-ktore-mowi-wiecej-niz-1000-slow-tak-zwolennicy-aborcji-ciesza-sie-ze-swojego-zwyciestwa-obroncy-zycia-nie-moga-uwierzyc-wideo/ https://niezlomni.com/nagranie-ktore-mowi-wiecej-niz-1000-slow-tak-zwolennicy-aborcji-ciesza-sie-ze-swojego-zwyciestwa-obroncy-zycia-nie-moga-uwierzyc-wideo/#comments Wed, 06 Jun 2018 09:01:35 +0000 https://niezlomni.com/?p=48736

W historycznym referendum Irlandczycy zdecydowali o zniesieniu zakazu aborcji. O ile rezultat głosowania nie dziwi (wszystkie sondaże pokazywały przewagę zwolenników zmiany), o tyle zaskoczeniem jest ogromna przewaga głosów za reformą - aż 66% wyborców opowiedziała się za zniesieniem zakazu. Wymowne są też obrazki, pokazujące, jak cieszyli się zwolennicy aborcji.

Oto nagranie, które podbija sieć. Zwolennicy aborcji dowiadują się o swoim zwycięstwie. Wymowne obrazki, które pokazują determinację środowisk lewicowych. Klip udostępniony ponad 130 tys. razy komentowany jest z niedowierzaniem. Internauci zastanawiają się, co stało się ze światem, że zabicie bezbronnej istoty jest fetowane niczym największy sukces.

https://www.youtube.com/watch?v=ceAVAoQjcLI

Niemal każdy okręg wyborczy (z wyjątkiem Donegal na północy wyspy) opowiedział sie za zniesieniem 8. poprawki do konstytucji, zakazującej aborcji, a wprowadzonej w 1983 r.

Minister zdrowia Simon Harris nazwał dzień głosowania historycznym dla kraju i kobiet. Premier Leo Varadkar skomentował, że Irlandczycy szanują kobiety i ich decyzje. Przeciwnicy aborcji ogłosili zaś, że akceptują wyniki głosowania, ale nie kryją rozgoryczenia.

Jednym z ostatnich terytoriów w Europie, gdzie aborcja jest zakazana, pozostanie ... Irlandia Północna (część państwa brytyjskiego), gdzie kobiety mogą jednak wyjechać na zabieg do Anglii lub Szkocji.

Opracował : Michał Wirtel / źródło: Centrum Obserwacji Mediów Stowarzyszenia KoLiber

Artykuł Nagranie, które mówi więcej niż 1000 słów. Tak zwolennicy aborcji cieszą się ze swojego zwycięstwa. Obrońcy życia nie mogą uwierzyć (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/nagranie-ktore-mowi-wiecej-niz-1000-slow-tak-zwolennicy-aborcji-ciesza-sie-ze-swojego-zwyciestwa-obroncy-zycia-nie-moga-uwierzyc-wideo/feed/ 2
Po tym programie lewica skrzykuje się, aby podać działaczkę pro-life do sądu. Poszło o jej słowa o homoseksualistach i Irlandii (wideo) https://niezlomni.com/po-tym-programie-lewica-skrzykuje-sie-aby-podac-dzialaczke-pro-life-do-sadu-poszlo-o-jej-slowa-o-homoseksualistach-i-irlandii-wideo/ https://niezlomni.com/po-tym-programie-lewica-skrzykuje-sie-aby-podac-dzialaczke-pro-life-do-sadu-poszlo-o-jej-slowa-o-homoseksualistach-i-irlandii-wideo/#respond Fri, 01 Jun 2018 12:24:09 +0000 https://niezlomni.com/?p=48604

W programie "Tak czy Nie" prowadzonym przez Agnieszkę Gozdyrę spotkały się Kaja Godek z Fundacji Życie i Rodzina oraz Katarzyna Piekarska z SLD. Doszło do mocnej wymiany zdań i kilku stwierdzeń, które oburzyły lewicę.

Panie rozmawiały na temat referendum w Irlandii, w którym mieszkańcy powiedzieli ,,tak" liberalizacji przepisów aborcyjnych. Godek przyznała, że trudno nazywać Irlandię krajem katolickim.

Jeżeli premier Irlandii (Leo Varadkar) obnosi się ze swoją dziwną orientacją, deklaruje w mediach, że ma partnera homoseksualnego, jeżeli jest to przyjmowane, jako normalne, to dla mnie jest potworne, że taki kraj określa się mianem katolickiego

- powiedziała. Na jej słowach niezwykle nerwowo reagowała Piekarska, która twierdziła, że słowa Godek ,,to wstyd".

Nagranie z wywiadem wywołało falę komentarzy na lewicowych forach, gdzie prześcigano się w wymyślaniu działaczce pro-life. Sama zainteresowana poinformowała, że ,,homolobby skrzykuje się, by podać ją do sądu za wczorajszy program Tak czy Nie".

Widać skończyli już bluźnierczą i kłamliwą akcję "Przekażmy sobie znak pokoju" i pokazują prawdziwe oblicze: #terror, #cenzura i #nietolerancja dla prawdy i zdrowego rozsądku

- napisała na Twitterze.

Odnosiła się również do argumentów przeciwników:

Artykuł Po tym programie lewica skrzykuje się, aby podać działaczkę pro-life do sądu. Poszło o jej słowa o homoseksualistach i Irlandii (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/po-tym-programie-lewica-skrzykuje-sie-aby-podac-dzialaczke-pro-life-do-sadu-poszlo-o-jej-slowa-o-homoseksualistach-i-irlandii-wideo/feed/ 0
Piotr Misiło załamany tym, jak Polska różni się od reszty Europy. Publikuje wymowną mapę. Internauci punktują hipokryzję posła i jego partii https://niezlomni.com/piotr-misilo-zalamany-tym-jak-polska-rozni-sie-od-reszty-europy-publikuje-wymowna-mape-internauci-punktuja-hipokryzje-posla-i-jego-partii/ https://niezlomni.com/piotr-misilo-zalamany-tym-jak-polska-rozni-sie-od-reszty-europy-publikuje-wymowna-mape-internauci-punktuja-hipokryzje-posla-i-jego-partii/#respond Mon, 28 May 2018 11:54:04 +0000 https://niezlomni.com/?p=48505

W sobotę miał miejsce Dzień Matki, a w Irlandii ogłoszono wyniki referendum w sprawie aborcji. Większość Irlandczyków opowiedziała się za liberalizacją prawa. Wyjątkiem na tle Europy pozostaje więc Polska. Nie spodobało się Piotrowi Misiło z Nowoczesnej, który z przekąsem skomentował sytuację.

„Nowoczesna Polska…”

- napisał na Twitterze, zamieszczając wymowną mapę. Wpis do gustu przypadł licznym kolegom i koleżankom partyjnym - polubili go Katarzyna Lubnauer, Monika Rosa, Adam Szłapka, Kamila Gasiuk-Pihowicz, Paulina Hennig-Kloska.

Co ciekawe, to właśnie za sprawą Nowoczesnje projekt liberalizujący prawo aborcyjne „Ratujmy Kobiety 2017” został wyrzucony... do kosza. Posłowie głosowali za jego odrzuceniem.

Poza tym jak wiadomo ofiarami aborcji często są dzieci diagnozowane w okresie prenatalnym jako niepełnosprawne. Tymczasem to Nowoczesna popiera protest osób... niepełnosprawnych. Zwrócili uwagę na to internauci. Oto dwa, jakże wymowne, najpopularniejsze komentarze pod wpisem posła:

Artykuł Piotr Misiło załamany tym, jak Polska różni się od reszty Europy. Publikuje wymowną mapę. Internauci punktują hipokryzję posła i jego partii pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/piotr-misilo-zalamany-tym-jak-polska-rozni-sie-od-reszty-europy-publikuje-wymowna-mape-internauci-punktuja-hipokryzje-posla-i-jego-partii/feed/ 0
,,Co jest irytujące w byciu w ciąży”. Amnesty International pyta i odpowiada. Dziennikarze i internauci jasno wyrazili, co sądzą o kuriozalnym spocie (wideo) https://niezlomni.com/co-jest-irytujace-w-byciu-w-ciazy-amnesty-international-pyta-i-odpowiada-dziennikarze-i-internauci-jasno-wyrazili-co-sadza-o-kuriozalnym-spocie-wideo/ https://niezlomni.com/co-jest-irytujace-w-byciu-w-ciazy-amnesty-international-pyta-i-odpowiada-dziennikarze-i-internauci-jasno-wyrazili-co-sadza-o-kuriozalnym-spocie-wideo/#comments Tue, 22 May 2018 07:01:13 +0000 https://niezlomni.com/?p=48327

Co jest irytujące w byciu w ciąży - pyta Amnesty International i udziela odpowiedzi. Liczne krytyczne komentarze pokazują, że organizacja wybitnie nie trafiła w nastroje społeczne...

"Byłam tak ogromna, że nie mogłam sama wyjść z wanny", "Nie możesz pomalować paznokci u stóp"

- takie odpowiedzi mówiącym o ,,irytujących" rzeczach w byciu w ciąży słyszmy w spocie Amnesty International. To materiał przygotowany z myślą o najbliższym referendum w Irlandii w sprawie liberalizacji prawa aborcyjnego.

Amnesty International to organizacja, która nie zabrała głosu w sprawie Alfiego Evansa. Teraz jej priorytetem jest walka o łatwiejszą aborcję. Na Twitterze organizacji czytamy:

Co jest irytującego w byciu w ciąży? Amnesty Ireland zapytała o to Irlandki. Już 25.05 referendum w Irlandii, czy odejść od prawie całkowitego zakazu aborcji. My mówimy TAK! Restrykcyjne prawo zagraża wszystkim kobietom w ciąży

Tweet udostępniło i polubiło łącznie kilkadziesiąt osób, tymczasem najwyżej oceniany komentarz pod nagraniem ok. 10 razy osób więcej. Brzmiał on:

Że jak? Propagandówka pt. „Co jest irytującego w byciu w ciąży” jako argument dla aborcji? Idziecie w stronę „aborcyjnego dream teamu”. Chyba tam u was to już wszyscy na głowę upadli ostro.

Spotu nie oszczędzali i dziennikarze, i internauci:

Artykuł ,,Co jest irytujące w byciu w ciąży”. Amnesty International pyta i odpowiada. Dziennikarze i internauci jasno wyrazili, co sądzą o kuriozalnym spocie (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/co-jest-irytujace-w-byciu-w-ciazy-amnesty-international-pyta-i-odpowiada-dziennikarze-i-internauci-jasno-wyrazili-co-sadza-o-kuriozalnym-spocie-wideo/feed/ 1
Pierwszy protest Irlandczyków pod polską placówką dyplomatyczną w historii. Przeciw… polskiemu fałszowaniu historii [FOTO] https://niezlomni.com/pierwszy-protest-irlandczykow-polska-placowka-dyplomatyczna-historii-przeciw-polskiemu-falszowaniu-historii-foto/ https://niezlomni.com/pierwszy-protest-irlandczykow-polska-placowka-dyplomatyczna-historii-przeciw-polskiemu-falszowaniu-historii-foto/#comments Fri, 08 Sep 2017 08:21:44 +0000 http://niezlomni.com/?p=43300

W tym tygodniu pod Konsulatem RP na Eden Quay w Dublinie odbyła się pierwsza taka pikieta w historii. Irlandczycy jeszcze nigdy nie zebrali się pod polską placówką dyplomatyczną. Pech chciał, że była to Irlandzka Partia Komunistyczna (Communist Party of Ireland).

Komuniści wyrażali swoje oburzenie w związku z usuwaniem pomników Armii Czerwonej w naszym kraju. Ich symbolika wprost nawiązywała do Związku Sowieckiego - czerwone flagi z żółtym słońcem oraz symbolem sierpa i młota.

Na transparentach widzieliśmy hasła:

„Armia Czerwona i jej sojusznicy pokonali faszyzm”, „Przestać zakłamywać historię w Polsce” , ,,Stop burzeniu antyfaszystowskich pomników"

Mimo że państwa komunistyczne zawsze stosują cenzurę, działalność partii odwołujących się do tych najgorszych tradycji jest w Irlandii dozwolona. Eugene Mc Cartan, szef komunistycznej jaczejki, przekazał list do Ambasadora RP w Irlandii Ryszarda Sarkowicza, pisany w starym dziwnie znajomym stylu:

„Ustawa uchwalona przez polski rząd w celu usunięcia pomników antyfaszystowskich i Armii Czerwonej w całej Polsce jest poważną zniewagą dla pamięci milionów żołnierzy Armii Czerwonej, którzy oddali życie w bohaterskiej walce o z niemieckim faszyzmem. (…) ” Jest to również zniewaga setek tysięcy Żydów, związkowców, gejów i komunistów wyzwolonych z faszystowskich obozów zagłady w Polsce

Polscy internauci przypominali zbrodnie Sowietów w Polsce. Zwracali uwagę, że ci sami ,,wyzwoliciele" do Polski zawitali już 17 września 1939 roku, a ponowne wkroczenie oznaczało początek nowej okupacji ziem polskich. Paradoksem jest, że protestujący posługiwali się symboliką, która na zawsze będzie kojarzyła się z mordowaniem milionów ludzi. Stąd takie, a nie inne zapisy ustawy dekomunizacyjnej:

nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej, w tym dróg, ulic, mostów i placów, nadawane przez jednostki samorządu terytorialnego nie mogą upamiętniać osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących komunizm lub inny ustrój totalitarny, ani w inny sposób takiego ustroju propagować [...] „za propagujące komunizm uważa się także nazwy odwołujące się do osób, organizacji, wydarzeń lub dat symbolizujących represyjny, autorytarny i niesuwerenny system władzy w Polsce w latach 1944-1989

źródło: Najwyższy Czas

Artykuł Pierwszy protest Irlandczyków pod polską placówką dyplomatyczną w historii. Przeciw… polskiemu fałszowaniu historii [FOTO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/pierwszy-protest-irlandczykow-polska-placowka-dyplomatyczna-historii-przeciw-polskiemu-falszowaniu-historii-foto/feed/ 1
Tak wygląda multikulti w praktyce. Polak z Irlandii opisuje wymowną sytuację: ,,Nagle pojawia się inwazja czarnych mamusiek…” https://niezlomni.com/wyglada-multikulti-praktyce-polak-irlandii-opisuje-wymowna-sytuacje-nagle-pojawia-sie-inwazja-czarnych-mamusiek/ https://niezlomni.com/wyglada-multikulti-praktyce-polak-irlandii-opisuje-wymowna-sytuacje-nagle-pojawia-sie-inwazja-czarnych-mamusiek/#comments Thu, 29 Jun 2017 21:10:33 +0000 http://niezlomni.com/?p=40815

Jak wygląda multikulturalizm w praktyce? Użytkownik portalu Wykop.pl opisał sytuacje, która miała miejsce w Dublinie w Irlandii podczas street food festival.

Idea festiwalu jest bardzo prosta. Mieszkańcy przygotowują jedzenie (każdy we własnym zakresie) i przynoszą je na festiwal. Każdy może je spróbować. Wszystko jest darmowe. Do tego atrakcje dla dzieci. Super sprawa

- opisuje.

https://www.youtube.com/watch?time_continue=19&v=aOuuwYF3mW0

Sam również uczestniczył w wydarzeniu:

Żona upiekła pyszna polską szarlotkę (Irlandczycy byli zachwyceni). Ale nie uprzedzajmy faktów... Impreza się zaczyna, ludziska się złażą. Oczywiście głównie Irlandczycy. Wielu Polaków, Rumunów, Litwinów, Węgrów. Wszyscy razem. Bardzo miła atmosfera - tylko jakoś tak biało... Po jakimś czasie zaczęły się złazić czarne dzieci. Ich rodzice obserwowali wszystko z daleka. Chyba nie mieli ochoty na dzielenie się swoimi afrykańskimi specjałami z białasami. W te stronę to jakoś nie działa. Irlandczycy szybko pozbyli się hmmm... problemu. Powiedzieli biednym dzieciakom że mogą tutaj być tylko w obecności rodziców. Tego dnia więcej ich nie widziałem. Po jakimś czasie przyszło kilka muzułmanek (z dzieciakami oczywiście). One chyba też nie chciały zaszczycać nas swoją obecnością, bo usiadły na kocykach jakieś 50 metrów od nas. Nic nie przyniosły, nic nie zabrały. Bardzo uczciwie

- napisał. Ale sytuacja przybrała nieoczekiwany obrót.

Kilka godzin później impreza powoli się kończy. Jest jeszcze trochę żarcia na stołach. Nagle pojawia się inwazja czarnych mamusiek. Zaopatrzone w kartony z Lidla postanowiły trochę pomóc organizatorom w sprzątaniu. Skoncentrowały się na sprzątaniu jedzenia ze stołów. Przecież nie może się zmarnować - tyle dzieci w Afryce głoduje. Muszę przyznać, że dzielnie się spisały, bo stoły zostały doszczętnie ogołocone. Niespiesznym krokiem wróciły do swoich socjalnych domów. Zmęczone, szczęśliwe, ubogacone...

Może to tylko głupi festiwal. Może to przypadek. Może to nic nie znaczy. Może

- zakończył.

Tu bardzo podobna sytuacja do tej opisanej przez niego podczas maratonu:

https://www.youtube.com/watch?v=ESjsqXu9VO0

Artykuł Tak wygląda multikulti w praktyce. Polak z Irlandii opisuje wymowną sytuację: ,,Nagle pojawia się inwazja czarnych mamusiek…” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/wyglada-multikulti-praktyce-polak-irlandii-opisuje-wymowna-sytuacje-nagle-pojawia-sie-inwazja-czarnych-mamusiek/feed/ 1
Polak został bohaterem w Irlandii. Bez zastanowienia rzucił się na ratunek https://niezlomni.com/polak-zostal-bohaterem-w-irlandii-bez-zastanowienia-rzucil-sie-na-ratunek/ https://niezlomni.com/polak-zostal-bohaterem-w-irlandii-bez-zastanowienia-rzucil-sie-na-ratunek/#respond Thu, 29 Jun 2017 07:33:06 +0000 http://niezlomni.com/?p=40773

Polak nie zastanawiał się ani chwili, gdy zobaczył tonący samochód z rodziną na pokładzie. Rzucił się na ratunek i ocalił wszystkich. Dopiero w trakcie dramatycznej akcji spostrzegł, że toną jego znajomi...

Do zdarzenia doszło 24 czerwca wieczorem w irlandzkim Cork. Samochód z kobietą, dwójką 5-letnich dzieci i psem stoczył się do rzeki Lee po starej pochylni dla łódek. Na ratunek rodzinie ruszył Piotr Smoleński. Gdy Polak dopłynął do auta zobaczył, że matka próbuje bezskutecznie wybić boczną szybę z przodu, a przerażone dzieci i pies próbowały wydostać się z tyłu pojazdu. Ojciec, który był w położonym nieopodal domu, gdy doszło do zdarzenia, desperacko walczył, będąc po szyję w wodzie, by samochód nie odpłynął z nurtem.

Kabriolet BMW z zamkniętym dachem przepłynął około 10 metrów. Woda szybko wdzierała się do środka, bowiem okno pasażera było lekko uchylone. Ojciec dzieci słysząc krzyki, wyskoczył z domu i rzucił się na ratunek, ale nie udało mu się nic wskórać

- relacjonował dziennikarz ,,Irish Examiner".

Pomógł dopiero Smoleński. Udało mu się wyrwać jedne z drzwi. Najpierw wyciągnął pierwsze dziecko, potem drugie. Kobiecie pomógł już ktoś inny, a pies Milo dotarł do brzegu sam.

Całej akcji dramatyzmu dodawał fakt, że Smoleński dobrze znał rodzinę, którą ratował. To inni Polacy mieszkający w Irlandii. Na szczęście Smoleńskiemu udało się uratować życie wszystkich. Cała czwórka uratowanych wymagała hospitalizacji, a bohater jedynie kilku plastrów na poranione szkłem brzuch, ręce i nogi.

Artykuł Polak został bohaterem w Irlandii. Bez zastanowienia rzucił się na ratunek pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/polak-zostal-bohaterem-w-irlandii-bez-zastanowienia-rzucil-sie-na-ratunek/feed/ 0
Polak został napadnięty i brutalnie pobity w Irlandii. Wyśmiał napastników na Facebooku https://niezlomni.com/polak-zostal-napadniety-brutalnie-pobity-irlandii-wysmial-napastnikow-facebooku/ https://niezlomni.com/polak-zostal-napadniety-brutalnie-pobity-irlandii-wysmial-napastnikow-facebooku/#respond Thu, 22 Jun 2017 07:37:20 +0000 http://niezlomni.com/?p=40458

Leon Redliński wyjechał do Irlandii i ciężko pracuje do późnych godzin. Okazało się, że nie jest to bezpieczne. Gdy wracał z pracy o 2:40 w nocy został napadnięty przez agresywnych nastolatków i ciężko pobity. Sprawców nie ujęto. Polak opisał całą historię na Facebooku.

[caption id="attachment_40461" align="alignleft" width="384"] źr. foto: Facebook[/caption]

Redliński został napadnięty, gdy już zbliżał się do miejsca zamieszkania. Zaatakowało go siedmiu nastolatków w wieku 14-17 lat. Początkowo poprosili o papierosy, a gdy dowiedzieli się Polak nie pali i nie może ich poczęstować, zaczęli zachowywać się agresywnie. Jeden z nich rzucił Redlińskiemu kamieniem w plecy. Polak zatrzymał się i zsiadł z roweru, a wówczas inny z napastników zabrał mu jednoślad. Właściciel rzucił się w pogoń, a gdy dorwał Irlandczyka, wywiązała się bójka. Polak zyskał przewagę, ale wtedy z odsieczą koledze przybiegli inni nastolatkowie. Redliński nie miał szans. Tym bardziej, że napastnicy zaczęli okładać go łańcuchem rowerowym. W pewnym momencie, gdy ofiara już mocno krwawiła, jeden z napastników dał znak do odwrotu. Ranny Polak zdołał odnaleźć telefon, którego w przeciwieństwie do roweru i portfela napastnicy nie zabrali, i zadzwonił po pomoc.

W szpitalu Redliński spotkał już zupełnie innych Irlandczyków. Takich, których zna od 15 lat, czyli serdecznych i opiekuńczych. Polaka dokładnie przebadano i pocieszano oraz dodawano otuchy. Redliński przyznał w swoim wpisie na Facebooku, że usłyszał nawet, że lekarzom wstyd za to, że krzywdę wyrządzili mu młodzi Irlandczycy.

Redliński we wpisie dziękował nie tylko służbom medycznym, ale też rodzinie, przyjaciołom i współpracownikom, którzy odwiedzali go w szpitalu lub przynajmniej kontaktowali się telefonicznie.

Polak nie ukrywał też, że chociaż całe zajście było dramatyczne i mogło się skończyć gorzej, to napastnicy go rozbawili swoim tchórzliwym zachowaniem i atakiem grupą na jednego człowieka. Przyznał też, że trochę mu ich żal, że o tej porze włóczą się po mieście zamiast grzecznie spać w domu. Redliński zaapelował także, by zgłaszać takie lub podobne sprawy do odpowiednich służb. Zamieścił też zdjęcie skradzionego roweru, mając nadzieję na jego odzyskanie.

[caption id="attachment_40462" align="alignnone" width="593"] źr. foto: Facebook[/caption]

Artykuł Polak został napadnięty i brutalnie pobity w Irlandii. Wyśmiał napastników na Facebooku pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/polak-zostal-napadniety-brutalnie-pobity-irlandii-wysmial-napastnikow-facebooku/feed/ 0