LWP – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png LWP – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Akcja „Wisła”. Kres krwawych walk z OUN-UPA czy komunistyczna zbrodnia? [WIDEO] https://niezlomni.com/akcja-wisla-kres-krwawych-walk-z-oun-upa-czy-komunistyczna-zbronia-wideo/ https://niezlomni.com/akcja-wisla-kres-krwawych-walk-z-oun-upa-czy-komunistyczna-zbronia-wideo/#respond Mon, 22 Jul 2019 10:31:45 +0000 https://niezlomni.com/?p=50781

− Na tle praktyki międzynarodowej stosowanej po I i II wojnie światowej sprawa przesiedlenia ludności ukraińskiej w ramach Operacji „Wisła” nie jest więc odosobniona – mówi Władysław Filar.

− Wymuszone różnymi okolicznościami masowe przesiedlenia ludności miały miejsce także w innych krajach Europy. Była to po prostu zaakceptowana i przyjęta praktyka, która nie budziła niczyich zastrzeżeń. Takie podejście wynikało przede wszystkim z surowej oceny tragicznych wydarzeń, a także doświadczeń wojennych z okresu II wojny światowej i po jej zakończeniu. Nawiązywało do istniejącej wówczas sytuacji politycznej, społecznej i gospodarczej. Dlatego też nie można, w odniesieniu do podjętej przez władze polskie decyzji o przesiedleniu, stosować normy i oceny dnia dzisiejszego. Profesor Krzysztof Skubiszewski w artykule Akcja „Wisła” i prawo międzynarodowe opublikowanym w „Tygodniku Powszechnym” odrzucił tezę, że przesiedlając Ukraińców, strona polska złamała dwie konwencje międzynarodowe o ochronie ludności cywilnej podczas konfliktów wojskowych, a mianowicie konwencję haską z 1907 r. i genewską z 1947 r. Konwencja haska bierze w obronę ludność cywilną w konfliktach między państwami lub między państwami i organizacjami powstańczymi, a UPA nie była w tym czasie przez nikogo uznawana za stronę wojującą ani za organizację powstańczą. Konwencję genewską Polska podpisała po 1949 r. i ratyfikowała w 1955 r., a więc już po Akcji „Wisła”. Zdanie profesora w tej kwestii jest ważne nie tylko dlatego, że był on wówczas ministrem spraw zagranicznych, ale też
uznanym autorytetem w zakresie prawa międzynarodowego, sędzią Międzynarodowego Trybunału Sprawiedliwości w Hadze, przewodniczącym Trybunału Rozjemczego Iran−USA, a także wykładał na uczelniach we Francji, Wielkiej Brytanii i Szwajcarii. Napisał również wiele publikacji, w których zajmował się m.in. problematyką wysiedleń ludności. Jest autorem pracy Wysiedlenia Niemców po II wojnie światowej. Oczywiście oceniając całą sprawę, trzeba się zgodzić, że przesiedlenie ludności ukraińskiej było dla niej rozwiązaniem bolesnym, ale wymuszonym przez zbrodniczą działalność OUN-UPA, koniecznym dla zlikwidowania na południowo - wschodnich terenach Polski stanu niepokoju i wrzenia oraz przywrócenia normalizacji życia kraju po zniszczeniach wojennych. Rzecz jasna, można się zastanawiać, czy można było zgnieść ukraińskie podziemie bez wysiedlenia resztek ludności ukraińskiej. Moim zdaniem żadne inne rozwiązanie nie istniało. Dopóki ludność ta mieszkałaby w południowo– wschodniej Polsce, OUN-UPA działałaby, prowadząc w dalszym ciągu terrorystyczną działalność wymierzoną w struktury państwa polskiego i jego obywateli.

Jednoznacznie można to wnioskować z lektur wspomnień dowódców upowskich sotni, których ostatnio ukazało się bardzo dużo. Weźmy chociażby pod uwagę wspomnienia Stepana Stebelskiego „Chrina”, które są tym cenniejsze, że pisał on je w bunkrze na Ukrainie, a nie gdzieś na Zachodzie, gdzie miały służyć głównie propagandzie działalności ukraińskich nacjonalistów. Stebelski pisze w nich, że dzięki działalności OUN-UPA w południowo-wschodniej Polsce:
[…] świat dowiedział się, że naród ukraiński broni swoich zachodnich ziem, dążąc do niepodległego państwa, stawia czoło wszystkim okupantom jednocześnie. Przez dłuższy czas na terenach Zakerzonia autorytet polsko-bolszewickiej władzy był nadszarpnięty. I dopiero po porozumieniu trzech państw: ZSRR, czerwonej Polski i Czech − przy bezwarunkowym wysiedleniu ukraińskiej ludności Zakerzonia − nasze dalsze działania na jego terenach stały się politycznie niepotrzebne. W momencie wysiedlenia resztek ludności ukraińskiej nasze zadanie było zakończone". 

Takich wypowiedzi można cytować znacznie więcej. Wszyscy upowcy, którzy spisali swoje wspomnienia, zgodnie podkreślają, że wysiedlenie ludności ukraińskiej położyło kres działalności ich formacji na Zakerzoniu. Żadne inne rozwiązanie nie wchodziło w grę. Twierdzenia niektórych historyków, sugerujące, że można było rozbić ukraińskie podziemie bez wysiedlania ukraińskiej ludności, wynikają z politycznej poprawności, a nie z realnej oceny faktów. Odrzucić trzeba jako absurdalną tezę, że z ukraińskim podziemiem powinny rozprawić się władze bezpieczeństwa. Jak wcześniej mówiłem, UB wobec OUN-UPA był całkowicie bezradny. Nie potrafił rozpracowywać tego środowiska. Dysponował tylko ogólnym rozeznaniem na temat oddziałów UPA. Nie potrafił zdobyć żadnych konkretnych informacji dotyczących struktur, oddziałów czy osób. Nie przekazywał wojsku użytecznych informacji. Działał po omacku, uderzając w próżnię. Dopiero w trakcie samej Operacji „Wisła” zwiększył ilość informatorów w środowisku ukraińskim, werbując ich głównie spośród jeńców wziętych do niewoli i dezerterów. Wtedy jednak już los OUN-UPA stał się przesądzony. Informacje pozyskiwane od jeńców i dezerterów były przydatne w zasadzie
już w końcówce Operacji „Wisła” i po jej zakończeniu, do lokalizacji i niszczenia niewykrytych jeszcze bunkrów i schronów UPA. Najbardziej cennym współpracownikiem pozyskanym w OUN-UPA był, jak mówiłem, Jarosław Hamiwka − „Wyszyński”, „Meteor” i „UNRRA”. W sumie dobrowolnie do władz zgłosiło się tylko 35 członków cywilnej siatki OUN i UPA.

Był to więc bardzo nikły procent spośród tak dużej struktury. Nie można też zapominać, że ci „dobrowolcy” zaczęli się zgłaszać, kiedy zrozumieli, że z chwilą wysiedlenia ludności ukraińskiej gra stanie się skończona. Wcześniej UB nie był w stanie zdobyć informatora na żadnej ukraińskiej wsi czy wewnątrz UPA. OUN miał wyspecjalizowaną strukturę w postaci Bojówek Służby Bezpieczeństwa, które wykonywały zadania wywiadowcze i kontrwywiadowcze. Jednocześnie zajmowały się prowadzeniem śledztw, wykonywaniem wyroków i sprawowaniem funkcji policyjnych na danym terenie. Sprawowały też władzę sądowniczą wobec ludności zamieszkałej na podległym jej terytorium. BSB dzieliła się na rejony i nadrejony. W każdym Łuszczu, obejmującym kilka wsi, działali tajni informatorzy. Z kolei w każdej wsi był co najmniej jeden tajny współpracownik, a najczęściej dwóch lub trzech. Raz w miesiącu składali oni raporty rejonowemu referentowi SB. Ten analizował je, prowadził śledztwa, przesłuchania oraz wydawał wyroki. Jego organem wykonawczym była bojówka. Zatrzymywała ona podejrzanego i uprowadzała do lasu, jeżeli spodziewała się, że torturami wydobędzie z niego jakieś informacje. Po „przesłuchaniu” obwiniony bardzo rzadko był zwalniany i najczęściej od razu wykonywano na nim wyrok śmierci przez powieszenie albo mordowano go strzałem w tył głowy. Wyroki, choć nie zawsze, realizowano publicznie, by zastraszyć ludność. Bojówki Służby Bezpieczeństwa z równym okrucieństwem mordowały Polaków, jak i Ukraińców, zarówno mężczyzn, jak i kobiety, a nawet dzieci. Od lektury „sprawozdań z pracy” tej zbrodniczej formacji włosy się jeżą na głowie. W sprawozdaniu z pracy za okres od 10 października do 10 listopada 1945 r. Referaty SB Nadrejonu „Chołodnyj Jar” czytamy m.in.:

W okresie sprawozdawczym aresztowano i zatrzymano 83 osoby. Z tej liczby zlikwidowano 27 osób, protokolarnie przesłuchano 12 osób. Z liczby zatrzymanych zwolniono 56 osób, z czego 45 osób przed zwolnieniem ukarano kijami za prowadzenie agitacji przesiedleńczej, za zmianę metryk oraz niepodporządkowanie się władzom organizacyjnym. Prócz tego zlikwidowano również dwie podejrzane rodziny polskie z tego powodu, że gdy BSB weszła do ich domów, celem przesłuchania ich i aresztowania, wówczas na bojówkarzy posypały się strzały. Obydwie wspomniane rodziny w liczbie 15 osób zlikwidowano.

Do dokumentu tego dołączono listę zamordowanych. Wszystkich zgładzono, jak głosi napis na dokumencie na „Chwałę Ukrainie!”. Działalność BSB-OUN rażąco odbiegała od norm prawnych obowiązujących w cywilizowanym świecie. W Armii Krajowej była ona nie do pomyślenia. Także w poakowskim podziemiu niepodległościowym skazać kogoś na śmierć mógł tylko sąd, a wyrok musiał być zatwierdzony na wyższym szczeblu. Często skazany dostawał pisemne ostrzeżenie, że jeżeli się poprawi, to wyrok nie zostanie na nim wykonany. Nie do przyjęcia było, żeby o czyimś życiu czy śmierci decydował referent lub jego pomocnik, i to po poddaniu podejrzanego torturom! BSB-OUN terroryzowała nie tylko ludność cywilną, ale także oddziały UPA. W każdym z nich SB miała swojego rezydenta, który obserwował
postawy żołnierzy, ich lojalność, morale itp. Jeżeli któryś z upowców wydawał się podejrzany, to SB też brała go na tapetę. Po ewentualnym skazaniu delikwent był rozstrzeliwany przez bojówkę przed frontem sotni. Zdarzało się też, że wyrok wykonywano przez powieszenie na szubienicy. Gdy 2 lutego patrol strażnicy z XXXVI Batalionu WOP odkryli w rejonie wsi Braniów 7 zamaskowanych bunkrów, zobaczyli w ich pobliżu szubienicę. W jednym z bunkrów odkryli też areszt na kilka osób. Bunkry te należały do sotni „Burłaki” i „Łastowki”. W miarę zaostrzającej się sytuacji SB-OUN doskonaliła swoje metody. „Dalnycz”, krajowy referent Służby Bezpieczeństwa Zakerzonia, wydał 16 marca 1947 r. instrukcję dla referentów SB nadrejonów, którą zaopatrzył w klauzulę: „Nie podawać na piśmie do rejonów”. Dwa punkty z tej instrukcji głosiły:

Pkt. 8. W każdym nadrejonie zbudować 1–2 kryjówki wyłącznie do prowadzenia śledztwa. Śledztwo prowadzone na wolnym powietrzu nie daje pełnego rezultatu.

Pkt. 9. Ważnym jest, by przy aresztowaniu i przesłuchiwaniu agenta występować w polskim mundurze. W takich przypadkach trzeba dobrze władać językiem polskim, aby siebie nie zdekonspirować przed otoczeniem i badanym, jeśli chcemy osiągnąć odpowiedni wynik.

CZYTAJ RÓWNIEŻ: Polacy mają prawo wiedzieć, kto stał za ludobójstwem na Wołyniu! Marek Koprowski pokazuje twarze katów [WIDEO]

Podkreślić też trzeba, że OUN-UPA nie wymuszała lojalności na ludności ukraińskiej wyłącznie terrorem. Prowadziła wśród niej intensywną pracę propagandową. Agitatorzy regularnie organizowali na wsiach zebrania, na których mamili cywilną ludność, że III wojna światowa wybuchnie lada dzień, Amerykanie pobiją Sowietów i ich polskich sługusów oraz wyzwolą Ukrainę, musi więc ona jeszcze trochę wytrwać! Nie można też zapominać, że UPA była bardzo związana z miejscową ludnością.

Fragment książki Marka A. Koprowskiego, "AKCJA „WISŁA”. Kres krwawych walk z OUN-UPA", Wyd. Replika, Poznań 2019. Książkę można nabyć TUTAJ

 

Wszystkim pasjonatom historii polskich kresów, Marka A. Koprowskiego nie trzeba przedstawiać. Za serię książek pod wspólnym tytułem „Wołyń” otrzymał Nagrodę im. Oskara Haleckiego w kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku”. Jest też laureatem nagrody „Polcul – Jerzy Boniecki Foundation” za działalność na rzecz utrzymania kultury polskiej na Wschodzie. „Akcja Wisła”, „Kaci Wołynia” oraz „Wołyń. Krwawa Epopeja Polaków” to trzy ostanie książki Koprowskiego poświęcone tematyce kresowej.

II RP przez całe swoje istnienie nie potrafiła sobie poradzić z problemem ukraińskiego terroryzmu, którego kulminacją było zamordowanie w czerwcu 1934 roku ministra spraw wewnętrznych Bronisława Pierackiego. W czasie II wojny światowej ukraińscy nacjonaliści sprzymierzyli się z III Rzeszą i brali czynny udział w mordowaniu polskiej ludności, kontynuując swoją zbrodniczą działalność zaraz po wojnie. Książka Marka A. Koprowskiego to ostatni akt krwawych zmagań polsko-ukraińskich.

W 1943 r. ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli czystki etniczne na Wołyniu. Niniejsza książka dowodzi, że Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, podobnie jak ukraińscy komuniści, dążyła do opanowania części ziem, stanowiąc realne zagrożenie dla integralności Polski. W efekcie tuż po wojnie, na przełomie lat 1946-47, sytuacja w południowo-wschodniej Polsce daleka była od stabilizacji. Wsie ukraińskie w dalszym ciągu stanowiły zaplecze UPA. Najgorzej było w Bieszczadach i na Pogórzu Przemyskim. Działaniom OUN-UPA sprzyjał ponadto górzysty, silnie zalesiony teren, słabo rozwinięte sieci dróg, a w zasadzie ich brak, a także mała liczba ośrodków miejskich i garnizonów wojskowych.

UPA zbudowała tam sieć bunkrów, kryjówek, w których rozlokowano składy materiałowe oraz szpitale. Doraźne działania grupy operacyjnej wojsk WP i KBW nie przyniosły oczekiwanych skutków. By skończyć z OUN-UPA, postanowiono połączyć zmasowaną operację przeciwko oddziałom UPA z przesiedleniem ludności ukraińskiej na Ziemie Zachodnie i Północne. W tym celu powołano Grupę Operacyjną „Wisła”. Wokół jej działań, jak i samej akcji, narosło mnóstwo pytań i kontrowersji. Wciąż toczy się wiele polemik. Historycy ukraińscy dążą do wyizolowania operacji „Wisła” z całego procesu dziejowego lat czterdziestych i stosunków polsko-ukraińskich. Nazywają ją „zbrodnią komunistyczną”, „czystką etniczną”, a nawet ludobójstwem. Koncepcja akcji „Wisła” zbudowana została na bazie prawa przedwojennego, które zezwalało na wysiedlenie ze strefy przygranicznej każdego obywatela, którego władze uznały za „niepożądanego ze względu na bezpieczeństwo granic państwa”. Nie miała zatem nic wspólnego z komunizmem. Nie jest więc prawdą, że Polska złamała prawo międzynarodowe.

Akcja Wisła przeprowadzona w 1947 roku była szybką i humanitarną operacją antyterrorystyczną, która zakończyła banderowskie ludobójstwo, tym samym była operacją konieczną dla zapewnienia bezpieczeństwa ludności polskiej.

Artykuł Akcja „Wisła”. Kres krwawych walk z OUN-UPA czy komunistyczna zbrodnia? [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/akcja-wisla-kres-krwawych-walk-z-oun-upa-czy-komunistyczna-zbronia-wideo/feed/ 0
„Pakujesz się i jedziesz do Luksemburga. Zaczynamy projekt „Trzecia Rzeczpospolita”. Fragment „Wieży komunistów” Witolda Gadowskiego (wideo) https://niezlomni.com/pakujesz-sie-i-jedziesz-do-luksemburga-zaczynamy-projekt-trzecia-rzeczpospolita-fragment-wiezy-komunistow-witolda-gadowskiego-wideo/ https://niezlomni.com/pakujesz-sie-i-jedziesz-do-luksemburga-zaczynamy-projekt-trzecia-rzeczpospolita-fragment-wiezy-komunistow-witolda-gadowskiego-wideo/#respond Thu, 04 Oct 2018 09:15:38 +0000 https://niezlomni.com/?p=50268

Dziennikarz Andrzej Brenner wpada na trop największej afery nowej Polski i wkrótce sam poczuje, jak to jest zagłębić się pełen powiązań i animozji świat osób sprawujących rzeczywistą władzę w państwie. Jednak w swoim dążeniu do ujawnienia kulis afery natrafia na kolejne kłody, rzucane mu pod nogi przez bardzo wpływowe osobistości. Jego przeciwnicy nie zawahają się nawet przed sięgnięciem po ostateczne środki, aby stłumić ambicje niewygodnego dziennikarza.

[caption id="attachment_50269" align="alignleft" width="550"] Wyd. Replika[/caption]

Georg nagle poczuł suchość w ustach, ukradkiem otarł z czoła krople potu. Rozpiął kołnierzyk nienagannie wyprasowanej koszuli i rozluźnił węzeł krawata.
Wydarzenia sprzed wielu lat znów stanęły przed jego oczami.
– Pani Noro, proszę do mnie przyjść! – zawołał matowym głosem.
Drzwi gabinetu natychmiast się uchyliły.
Młoda, atrakcyjna brunetka błyskawicznie spełniła polecenie szefa. Po chwili na biurku Georga stała srebrna taca z czterema pękatymi lampkami napełnionymi trunkiem, którego aromat powoli roznosił się po całym pomieszczeniu.
Georg przytrzymał sekretarkę za ramię i nakazał jej zaparzyć dużo czarnej, mocnej kawy.
Kiedy wyszła, badawczo spojrzał na swojego gościa.
– Jesteś pierwszym Polakiem, który mnie odnalazł – powiedział z uśmiechem do siedzącego naprzeciw szczupłego mężczyzny. – Wybacz, jeśli cię dotknę, ale muszę o coś zapytać…
Nie spuszczał oczu z przybysza. Dostrzegł jego zaciekawienie, więc wypalił bez ogródek:
– Po jaką cholerę tu przyszedłeś? Nie masz własnych kłopotów?
– Jestem dziennikarzem – odrzekł cicho Polak.
– To żadne wytłumaczenie, normalni dziennikarze piszą o gwiazdach show biznesu, biorą pieniądze od dużych korporacji za pochwalne artykuły, ale nie wtykają nosa w nie swoje sprawy. – Kravczik mówił spokojnym głosem, tak jakby rozważał jakiś matematyczny problem. – Wlazłeś na ścieżkę pełną węży, a nie wyglądasz na takiego, który by sobie z gadami radził. Jeszcze możesz się wycofać.
Odwrócił się na pięcie i podszedł do ogromnego okna. Stanął w bezruchu i zaczął cicho bębnić palcami po parapecie.
Szczupły mężczyzna, siedzący w rogu gabinetu na białej skórzanej sofie, pozostał nieporuszony. Spokojnie wyciągnął przed siebie nogi. Na kilkanaście minut zapadła cisza.

Naraz gość energicznie klepnął się w kolano.
– Jeśli pan myśli, że jechałem tu tylko po to, aby sobie towarzysko porozmawiać, to mocno się pan myli. Wiem, co
robię…
Georg nie wyczuł w jego głosie nawet nuty wahania.
– Dobrze, w końcu nie jesteś moim synem, twoje kłopoty, twoja sprawa – mruknął.
Nadal wpatrywał się w widok za oknem. Sprawiał wrażenie, jakby myślami odbiegł gdzieś daleko.
Po szybie spływały krople drobnego jesiennego deszczu.
Z okien biura rozciągał się rozległy widok na rzekę i wysoką sylwetę wieży telewizyjnej. Düsseldorf zanurzał się w sinych światłach zapadającego zmierzchu.
– Dobrze… Zatem czeka nas długa rozmowa. – Kravczik odruchowo zatarł dłonie. – W Polsce był proces, prawda?
– Tak. – Andrzej Brenner nieznacznie skinął głową.
– Ile zarzucono oskarżonym?
– Ile? – Polak zdziwiony uniósł brwi.
– Jak wielką kradzież im zarzucono?
– Bajońską sumę, jakieś pięćset milionów dolarów. – Dziennikarz przygryzł wargi, jakby tym grymasem chciał złagodzić wymowę wypowiedzianych przez siebie słów.
Georg wybuchnął krótkim, tubalnym śmiechem.
Nagle urwał i spojrzał Andrzejowi prosto w oczy spojrzeniem człowieka, który właśnie przestał się wahać. Błękitne, wodniste oczy spoglądały na przybysza z Polski nieruchomo, bez cienia emocji.
– Przez moje ręce przeszedł ponad miliard, a takich jak ja było na świecie kilku! – Niemiec wyraźnie bawił się osłupieniem gościa.
Andrzej zastygł w milczeniu. Zbaraniałym wzrokiem wpatrywał się w twarz gospodarza.
– Przepraszam… – wyjąkał. – Czy może pan powtórzyć kwotę? – wymamrotał po minucie.
– Miliard dolarów przeszedł przez moje ręce. – Georg nieznacznie się uśmiechnął. – Nie byłem sam, oni mieli kilku takich finansistów. – Jego ton nieco złagodniał. Widać było, że zdumienie rozmówcy sprawiło mu satysfakcję.
Andrzej wyjął ze starej skórzanej torby notatnik i dyktafon.
– Pozwolisz, że będę notował? – niespodziewanie przeszedł z Niemcem na ty.
– Rób, co chcesz. Opowiem ci, jak to wyglądało, ale w twoim kraju pewnie nikt ci nie uwierzy. – Georg ujął kieliszek w dłoń. – Najpierw jednak napijmy się za nasze spotkanie. Mam już osiemdziesiąt lat i nie przypuszczałem, że jeszcze komuś będę opowiadał tę historię.
Stuknęli się kieliszkami.


– Miałem wtedy polski paszport dyplomatyczny. W Warszawie byłem przyjmowany jak książę. Apartament w „Victorii”, rano limuzyna, którą wieziono mnie do siedziby Rady Ministrów. Po południu przejażdżka dorożką i bankiet w dworku pod Warszawą. Stoły uginały się od jedzenia i napitków. Zawsze czekało na mnie kilku ministrów. Byli jak sprzedajne dziewczyny. Jeden przez drugiego oferowali mi swoje usługi. – Twarz Kravczika skrzywiła się, jakby przełknął coś wyjątkowo niesmacznego. – FBG, to był ciekawy pomysł.
– Fundusz Budowy Gospodarki – powtórzył po chwili z naciskiem. – Nigdy wcześniej ani nigdy później nie widziałem, aby polecenia przelewania kilkudziesięciu milionów dolarów podpisywane były na kawiarnianych serwetkach. – Urwał i kolejny raz spojrzał Andrzejowi w oczy. – To były ogromne pieniądze. Tak ogromne, że mogły zabijać… – szepnął.
– I zabijały! – Andrzej, pomimo rosnącego podniecenia, wytrzymał to spojrzenie.
Niemiec wstał od stołu i podszedł do okna.
– A za tymi pieniędzmi stały następne pieniądze. Miliony, poukładane jak domino. Tu, w tym mieście, jest kilku ludzi, którzy dzięki FBG stali się krezusami. – Wyciągnął dłoń w kierunku szyby i zatoczył nią koło. – Najważniejsi jednak nie mieszkają w Düsseldorfie. Są w USA, Izraelu i oczywiście w Rosji.
Andrzej opuścił głowę i zapisał coś w notatniku.
– Mam dużo czasu – mruknął sam do siebie.
Za jego plecami skrzypnęły drzwi, sekretarka wniosła półmisek ciasteczek.
– Dziękuję, pani Noro. – Georg nawet nie odwrócił się w jej stronę.
Palił jedno cygaro za drugim. Gabinet powoli spowijała ciężka tytoniowa mgła.
Mężczyźni siedzieli w półmroku, który rozświetlało jedynie punktowe światło lampki, wydobywające z ciemności leżące na biurku stosy dokumentów.
Sekretarka dyskretnie spytała o coś Kravczika i bezszelestnie opuściła biuro.
Ulica ucichła.
Mijały kolejne godziny. Noc za oknem błyszczała sodowymi lampami, które zapaliły się na ulicy. Słychać było jedynie dźwięk syren karetek pogotowia i wyjące z oddali alarmy samochodów.
Andrzej rozpiął na piersiach koszulę, był spocony, miał zmierzwione włosy. Georg zdjął marynarkę i dystyngowanym gestem rozwiesił ją na krześle przy biurku.
Jego droga koszula pozostała jednak nieskazitelna.
Przy jej mankietach połyskiwały brylantowe spinki.
Polak czuł napływające do mózgu fale gorąca.
Momentami przestawał się kontrolować i wykrzykiwał:
– To niemożliwe!
– Możliwe, możliwe… Wtedy też myślałem, że śnię, ale forsa, śliczne, okrągłe sumki, zamykała mi usta – odpowiadał mu z dobrotliwym uśmieszkiem Georg.
Dolewał kawy i podróżowali dalej, przez dziesiątki dokumentów, zdjęć, rachunków.

*****

Wczesnym rankiem ulica leniwie ożyła. Kierowca, rozwożący bułki do pobliskich sklepów, ze zdziwieniem spostrzegł, że z biura szacownego doktora Georga Kravczika wyszedł szczupły mężczyzna w średnim wieku. Pod pachą ściskał pękatą teczkę.
„O tej porze nikogo tam nie ma, czyżby coś się stało?” – pomyślał dostawca. Zaniepokojony spojrzał w szerokie okno biura i dojrzał w nim gospodarza, który posłał mu ciepły uśmiech.
Uspokojony zabrał się więc za wyładowywanie skrzynek…
Zajęty swoją czynnością nie zauważył, jak w ślad za mężczyzną z teczką podążył cień, który wysunął się zza załomu ściany szarego budynku naprzeciw biura finansisty. Zmęczony i niewyspany Andrzej Brenner też nie był w stanie go dojrzeć…

Dwadzieścia lat wcześniej

Gabinet generała Kazimierza Ogorzelskiego przypominał przedział kolejowy.
Co chwila wpadali do niego kolejni oficerowie, a inni z trzaskiem obcasów odmeldowywali się i wybiegali.
Na koniec szef II Zarządu Sztabu Generalnego Ludowego Wojska Polskiego zamknął się u siebie wyłącznie w towarzystwie oficerów z tajnej sekcji „Y”.
– Zarówno my, jak i towarzysze radzieccy, jesteśmy pewni, że zmiany w Europie są tylko kwestią czasu. Musimy się przygotować do nowej sytuacji. Co w nowym ustroju daje władzę? – Ogorzelski powiódł po obecnych srogim spojrzeniem.
Większość z tych twarzy znał od wielu lat. Kilku pułkowników, trzech młodych majorów, Grzegorz i jeden kapitan. Miał do nich absolutne zaufanie. Każdego z nich miał w ręku. O każdym wiedział wystarczająco dużo, aby słuchali go bez mrugnięcia powiek.
– Obywatelu generale, tak mi się wydaje, że najważniejsze są pieniądze – wyrwał się gruby pułkownik o czerwonej, spoconej twarzy.
Mielejczyk, zwany „Dużym Budyniem”, był swoistą maskotką sekcji „Y”. Umysł miał równie lotny jak sylwetkę i właściwie nikt nie wiedział, jak trafił do sekcji. Był jednak nieszkodliwy i pocieszny, więc cała reszta traktowała go z wielką wyrozumiałością. Poza tym nikt inny nie potrafił tak jak „Duży Budyń” z poważną miną wznosić najbardziej lizusowskich toastów na cześć przełożonych. Był funkcjonalny, wykonywał za nich najbardziej obrzydliwe obowiązki.
Ogorzelski pokiwał głową.
– Tym razem, „Budyniu”, trafiłeś w samo sedno. Nasz nowy koń jest maści zielonej.
– Koń?… Ja nie bardzo… – Mielejczyk stropiony mrugał powiekami.
Przez gabinet przetoczył się tubalny śmiech. Ogorzelski też z trudem ukrywał wesołość.
– Dolary, pieniądze, i to nie takie, jakie zarabiali rajdowcy Jaroszewicza czy te męty z „jedenastki” od Kiszczaka. Tu chodzi o prawdziwe pieniądze, które zbudują… hm… – zawahał się i spojrzał na swoich oficerów – zbudują nam nowe życie… Nam, czyli patriotom – dokończył ściszonym głosem.


Bardzo lubił, gdy jego słowa wywoływały na twarzach wyraz napięcia. Miał słabość do patetycznych przemów.
– To nie będą złodziejskie sztuczki Milewskiego. Tu chodzi o stworzenie systemu, który będziemy trzymać w ryzach przez wiele lat.
Twarze oficerów były skupione. W ciszy wpatrywali się w twarz szefa. Weterani wywiadu wojskowego. Żaden z nich nie miał czystych rąk.
– Jestem po rozmowach z Rosjanami – ciągnął Ogorzelski. – Oni działają w innej skali, chcą obrobić Bank Światowy!
W pomieszczeniu słychać było jedynie głębokie oddechy i brzęczenie obijającej się o szybę muchy.
– My zrobimy to na naszą skalę, inteligentnie i w rękawiczkach, tak jak zawsze – westchnął Ogorzelski. Był wyraźnie zadowolony z wrażenia, jakie na obecnych wywarła jego oracja.
Ogorzelski nie powiedział swoim oficerom wszystkiego.
Od kilku miesięcy krążył pomiędzy Berlinem, Moskwą, Pragą i Budapesztem. Brał udział w tajnych spotkaniach, na których starannie wyselekcjonowani przez dwóch generałów z Zarządu Finansowego i V Zarządu KGB oficerowie z państw Układu Warszawskiego omawiali plan „Raboczaja tietrad”.

Nazwa wzięła się od przekazanego Gorbaczowowi przez Jurija Andropowa zwykłego szkolnego zeszytu, w którym zapisane były aktywa wywiadu sowieckiego rozmieszczone w różnych krajach. Konta bankowe, nazwiska biznesmenów-figurantów, kupionych polityków.
W „zeszycie” znajdował się też pracowicie rozrysowany pomysł transformacji krajów Bloku Wschodniego, które, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, kolejno miały się przemienić w pełnoprawnych członków kapitalistycznego świata.
Jurij Andropow miał niezwykłą zdolność do obmyślania intryg i tzw. przedsięwzięć operacyjnych, był mistrzem obliczonych na dziesiątki lat tajnych gier. Przed śmiercią zdążył urzeczywistnić część planu swojego życia, planu, który za kilkadziesiąt lat, gdy historycy zajrzą do archiwów, da mu miejsce w pierwszym szeregu największych umysłów świata.
Andropow stworzył krąg ludzi, którzy niezależnie od zmieniającego się kierownictwa KPZR pieczołowicie realizowali jego pomysły. W Związku Sowieckim byli to ludzie z elity tajnego działu finansowego KGB i V Zarządu zajmującego się zbieraniem informacji o grupach politycznych i wyznaniowych oraz o dysydentach. Równie starannie wyselekcjonowano oficerów w Czechosłowacji i NRD, tam jednak wybrano ludzi ze służb cywilnych.
W Polsce sytuacja była inna. Od 1981 roku, kiedy ministrem spraw wewnętrznych został generał Czesław Kiszczak, jedynie służby wojskowe zasługiwały na zaufanie ludzi Andropowa. Jednym z jego wybrańców był właśnie generał Ogorzelski.
Dzień przed naradą w warszawskim sztabie generał wrócił z Berlina, gdzie w willi Stasi niedaleko Alexanderplatz uczestniczył w egzotycznym spotkaniu.
Przy dużym prostokątnym stole zasiedli naprzeciw siebie ludzie z wywiadu Markusa Wolfa, dwóch oficerów z XXII oddziału MfS zajmującego się sprawami terroryzmu oraz… przedstawiciele mafii tureckiej.
Ogorzelski został tam zaproszony, bowiem Warszawa od dłuższego czasu słynęła z produkcji najczystszych chemicznie tabletek LSD i ekstasy.
Agenci Stasi z grupy „Warszawa” od dawna donosili swojemu szefowi Markusowi Wolfowi, że syntetyczne narkotyki z Polski produkowane są w Centralnym Laboratorium Kryminalistyki Komendy Głównej Milicji Obywatelskiej w Warszawie.
Rozprowadzali je potem agenci z departamentu pierwszego MSW i ludzie z sekcji jedenastej.


Produkcję narkotyków kontrolowali jednak wojskowi z grupy Ogorzelskiego i tylko oni znali ostateczne przeznaczenie „produktu”. Oni zbudowali trasy kurierskie na zachodzie Europy i trzymali w ręku wszystkie kawałki tej skomplikowanej układanki.
Organizatorzy spotkania uznali więc, że Ogorzelski może być bardzo pomocny w rozmowach o uruchomieniu potężnego kanału przerzutu heroiny z tureckiej Anatolii do Holandii. Jak oceniali Turcy, taka działalność powinna przynieść dochód ponad dwóch miliardów dolarów w ciągu dwóch lat.
Spotkanie przy Alexanderplatz utwierdziło Ogorzelskiego w przekonaniu, że stał się ważnym elementem największej w Europie maszyny do robienia pieniędzy.
Nawet przedstawiciele włoskiej ‘Ndranghety, proszący go w Warszawie o opiekę nad siecią pizzerii, którą zamierzali uruchomić w Polsce, pokornie uznali, że nie są w stanie konkurować z „siecią Andropowa”. Włosi grzecznie oddawali wojskowym trzydzieści procent osiąganego w Polsce zysku.
Teraz Ogorzelski spoglądał na swoich ludzi z satysfakcją, to był doskonały zespół. Właściwie zastanawiał się tylko nad jedną kwestią – jak wytrzymają ciśnienie ogromnych pieniędzy, które w ciągu najbliższych miesięcy posypią się na ich głowy.
Szczególnie uważnie przyglądał się niewysokiemu majorowi o kwadratowej, pospolitej twarzy.
Na pewno był najbardziej niechlujny w tym gronie – przepocony pod pachami mundur, braki w uzębieniu i niedokładnie ogolony podbródek – jednak to właśnie on najlepiej nadawał się do odegrania w planie Ogorzelskiego głównej roli. Był inteligentny, nieprzemakalny i patologicznie wręcz uczciwy.
– Grzegorz!
Major Grzegorz Okrzemek się wzdrygnął. Głos przełożonego wyrwał go z intensywnych rozmyślań.
Właśnie zastanawiał się nad czwartym ruchem w korespondencyjnej partii szachów, którą toczył z profesorem Hanauskiem, znanym kryminologiem z Krakowa, który, o czym mało kto wiedział, namiętnie rozwiązywał szachowe zagadki.
Okrzemek pierwszą partię przegrał w dwunastu ruchach, teraz zanosiło się jednak na bardziej wyrównane starcie. Major bardzo dynamicznym otwarciem w stylu Bobby’ego Fischera zyskał przewagę i inicjatywę. Pierwsza linia Hanauska została zepchnięta do defensywy. Ostatnie posunięcie, które profesor przesłał mu wraz z bardzo miłym listem, wprawiło Okrzemka w lekkie zdumienie. Od kilku godzin zastanawiał się nad pułapką, jaką przygotował mu krakowski naukowiec. Być może jakieś znaczenie miała dołączona do listu kopia siedemnastowiecznej ryciny, przedstawiającej kobietę wlewającą wodę do studni…
„Cię choroba, woda do studni, pozorowana obrona i atak z drugiej linii…” – głowił się Okrzemek.
– Grzegorz, kurwa! – dotarł do niego głos zniecierpliwionego generała. – Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! – W ciemnych oczach Ogorzelskiego zapaliły się ogniki gniewu.
– Panie generale, gotów na każde wezwanie! – wrzasnął Okrzemek, zrywając się do przyjęcia postawy „na baczność”. Wystającym brzuchem przewrócił dwie stojące na stole butelki z wodą mineralną.
Gabinetem znów wstrząsnął tubalny śmiech oficerów. Wesołość udzieliła się nawet poirytowanemu Ogorzelskiemu.
– Spocznij, majorze! Spocznij! – wydusił z siebie pomiędzy kolejnymi wybuchami śmiechu.
Okrzemek niepewnie rozglądał się po sali. Nie bardzo rozumiał, co się stało.
Zdążył jeszcze umoczyć połę munduru w niedopitej „kawie-
-zalewajce”.
– Dziękuję wam. Na dziś to wszystko. – Generał machnął ręką w kierunku oficerów, tak jakby chciał im powiedzieć:
„Z nim, niestety, tak zawsze…”.
– Grzegorz! – Teatralnie zmarszczył brwi. – Ty zostań! – dokończył, gdy napotkał spojrzenie rybich oczu majora schowanych za grubymi szkłami okularów.
Okrzemek zrezygnowany klapnął na krzesło i zajął się ścieraniem plamy z munduru.
Oficerowie opuszczali gabinet szefa w doskonałych humorach. Szykowała się ciekawa robota, a do tego Okrzemek nieświadomie przejął od tępego Mielejczyka rolę dyżurnego
błazna.
Lubili Okrzemka. Był roztrzepany, potrafił jednak tak zajmująco mówić o teorii gier, że często wypuszczali go na takie spontaniczne prelekcje.
Pierwszy w ich gronie przeczytał robiącą coraz większą karierę w świecie psychologów i ludzi służb książkę amerykańskiego badacza Erica Berne’a W co grają ludzie.
Opowieści Okrzemka o wynikach badań Berne’a bardzo szybko stały się tak popularne, że zaprosił go na rozmowę sam szef szefów – generał Kiszczak, o którym na korytarzach Sztabu Generalnego mówiło się nabożnym, ściszonym tonem.
Major odwiedził gabinet generała przed kilkoma miesiącami. Szef miał na sobie nienagannie odprasowaną koszulę i pachniał tak, jak Okrzemek wyobrażał sobie, że pachną ludzie z wielkiego świata. Grzegorza zdziwił jedynie fakt, że szef szefów był niewiele wyższy od niego. Oglądając Kiszczaka w telewizji, zawsze wyobrażał sobie, że jest potężny jak tur.
– Grzegorz! – donośny głos Ogorzelskiego ostatecznie przywołał go do rzeczywistości.
Byli sami, a adiutant generała właśnie wniósł karafkę koniaku i termos pełen świeżo zaparzonej kawy.
Okrzemek odruchowo ściągnął ku sobie łopatki i lekko zmrużył oczy. Spodziewał się solidnej reprymendy. Oby to tylko nie był „kosmiczny opierdol”, legendarny ochrzan, jedyny w swoim rodzaju stek inwektyw, z których słynął generał Ogorzelski.
– Chciałbym, żeby to, o czym teraz będziemy mówili, pozostało tylko między nami. Tego nie może wiedzieć nawet twoja żona, ani tym bardziej kochanka.
– Nie mam kochanki, obywatelu generale – żachnął się Okrzemek.
– Więc nawet twoja przyszła kochanka – mruknął generał, powstrzymując uśmiech. – Nie wiem… Nie wiem, cholera, czy dobrze zrobiłem, wybierając ciebie – w jego głosie pobrzmiewała nuta wahania.
– To nie o opierdol chodzi? – mruknął z nadzieją Okrzemek. Wyglądał przy tym jak żółw wynurzający się ze skorupy, aby sprawdzić, czy zagrożenie minęło.
– Nie. – Generał odsapnął. – Pamiętasz, jak opowiadałeś mi o twoim pomyśle wykupienia wszystkich długów Polski? – Starał się, aby Okrzemek nie mógł wpaść mu w słowa. – Rozmawiałem z pewnymi towarzyszami… To jest realne – wypowiadał zdania tak, jakby przedstawiał swojego podwładnego do odznaczenia.
– A, to… Przecież mówiłem, że to proste – burknął zdziwiony Okrzemek.
– No… niby tak. W każdym razie, obywatelu majorze, zostaliście wybrani do wykonania bardzo tajnej misji. – Generał protekcjonalnie położył Okrzemkowi dłoń na pagonie. – No i pewnie nowa belka ci tu wpadnie – dokończył uroczystym
tonem.
– Tak, tak… Można – mruczał wyraźnie roztargniony Okrzemek.
W głębi duszy pragnął, aby to spotkanie jak najszybciej się skończyło. W tyle głowy zaświtało mu właśnie odkrycie, prawdziwy plan profesora Hanauska. „Chytry ten profesorek jak diabeł” – pomyślał z satysfakcją, a głośno wyskan-
dował:
– Panie generale, jestem do usług, proszę mną dyspono-
wać.
– Zapomniałeś dodać: ku chwale ojczyzny… nowej ojczyzny. .. – Generał zagadkowo świdrował go spojrzeniem.
– Nowej? – Tym razem duch Okrzemka całkowicie zespolił się z ciałem. Major był szczerze zaskoczony.
– Będziesz jednym z tych, którzy ją stworzą, gamoniu. – Generał nie spuszczał z niego wzroku. Pomarszczone czoło świadczyło, że nie wszystko mu jeszcze powiedział. Wydął usta i nadal uważnie przyglądał się podwładnemu.
Na policzki Okrzemka wypełzły krwiste rumieńce. Widać było, że nie gardzi alkoholem. Siedział sztywno i nabożnie wpatrywał się w twarz przełożonego. Ogorzelski w milczeniu nalał sobie koniaku do szklanki i wychylił ją bez poruszenia grdyki. Major z ciekawością spoglądał na taki sposób picia.
„Bez przełykania, prosto w gardło… Stara frontowa szkoła” – pomyślał z podziwem.
– Uff, dobra… Zaczynamy, majorze. – Głos generała był łagodny i spokojny. – Jeszcze raz opiszesz mi swój pomysł kupowania naszego długu za granicą, ale dokładnie, i tak, żebyś niczego nie pominął. Szczególnie chodzi mi o sposób przesyłania pieniędzy za granicę, a potem przekazywania tej forsy na kupowanie polskich długów. Musisz opisać te wszystkie banki, o których mówiłeś – generał przerwał i nad czymś się zastanowił. – Zostaniesz, Grzegorzu, dyrektorem banku! – zakończył, ponownie wwiercając swoje spojrzenie w rozszerzone z zaskoczenia źrenice Okrzemka.
– Jaaa? – Okrzemek był przerażony.
– Tak. Zostaniesz dyrektorem Banku Handlowego w Luksemburgu.
– To ten ruski bank, o którym mówiłem? – Major zdążył już ochłonąć z pierwszego szoku.
– Tak, ten sam. Dotychczas puszczaliśmy przez niego pieniądze dla naszych „biznesmenów” na Zachodzie, aby kradli technologie i pomagali nam obchodzić embargo COCOM-u, a teraz tam będzie nasza baza dla operacji… No, jak ją, Grzesiu, nazwiemy? – Generał rozlał kolejną porcję gruzińskiego koniaku i podsunął Okrzemkowi jego przydział.
– „Trzecia Rzeczpospolita”, obywatelu generale! – ryknął Okrzemek, wychyliwszy koniak do dna.
– Jakoś tak podejrzanie to brzmi. – Ogorzelski skrzywił się, jakby trunek trafił nie tam, gdzie miał wylądować.
– Panie generale, była Druga Rzeczpospolita, sanacyjna, to my możemy zrobić Trzecią Rzeczpospolitą, też wojskową, ale naszą – uśmiechnął się Okrzemek.
– Może ty i masz rację… – Generał zawiesił głos. – Nasza, mówisz… – Podparł twarz kułakiem. – Wiesz, ty masz intuicję, racja! Bo w końcu czyja ma być, tych posrańców? Nasza ma być, żołnierzy, patriotów! – Koniak zaczął działać i głos dowódcy stawał się coraz bardziej miękki. – Jutro pakujesz się i jedziesz do Luksemburga. Zaczynamy projekt „Trzecia Rzeczpospolita”, panie prezesie. – Ogorzelski kordialnie poklepał Okrzemka po dłoni.
Wypili resztę koniaku i generał wręczył Okrzemkowi dwie pękate teczki.
Zawierały najtajniejsze opisy lokat zagranicznych, które w rzeczywistości były zarządzane przez wywiad wojskowy.
– Na jutro napiszesz mi tajny raport o szczegółach naszego pomysłu – Ogorzelski specjalnie mocno wyartykułował słowo „naszego”.
Wieczorem, siedząc w ciemnej gierkowskiej kuchni, Okrzemek wyjął czerwony flamaster i równym, starannym pismem wykaligrafował na teczkach, które wręczył mu szef, ten sam napis:
„III Rzeczpospolita – Fundusz Budowy Gospodarki”.

 

Fragment książki Witolda Gadowskiego, WIEŻA KOMUNISTÓW, Wyd. Replika, Zakrzewo 2018. Książkę można nabyć TUTAJ

Kiedy dochodzi do wielkich przemian ustrojowych, ludziom z pewnych kręgów trudno pogodzić się z utratą władzy i wpływów. Politycy, wojskowi, oficerowie służb specjalnych – każdy stara się tak pokierować wydarzeniami, aby jak najwięcej zyskać, jednocześnie ukrywając prawdziwe mechanizmy władzy i źródła swoich przychodów.

 

Artykuł „Pakujesz się i jedziesz do Luksemburga. Zaczynamy projekt „Trzecia Rzeczpospolita”. Fragment „Wieży komunistów” Witolda Gadowskiego (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/pakujesz-sie-i-jedziesz-do-luksemburga-zaczynamy-projekt-trzecia-rzeczpospolita-fragment-wiezy-komunistow-witolda-gadowskiego-wideo/feed/ 0
Ten fakt ukrywano przez lata. Oto co łączy Wojciecha Jaruzelskiego ze Stefanem Michnikiem [WIDEO] https://niezlomni.com/fakt-ukrywano-lata-oto-laczy-wojciecha-jaruzelskiego-ze-stefanem-michnikiem-wideo/ https://niezlomni.com/fakt-ukrywano-lata-oto-laczy-wojciecha-jaruzelskiego-ze-stefanem-michnikiem-wideo/#comments Wed, 14 Feb 2018 12:28:45 +0000 https://niezlomni.com/?p=47126

Trwają intensywne przygotowania do rocznicy Marca'68, a wielu dziennikarzy robi wszystko, aby powiązać obecne wydarzenia z decyzjami komunistycznego przywódcy Władysława Gomułki. Przy takich okazjach nie wspomina się o tym, który odpowiadał za antysemickie czystki w wojsku - Wojciechu Jaruzelskim.

Jednym z tych, którego zdegradował Jaruzelski, był Stefan Michnik.

- Ten fakt był przez lata ukrywany w obawie przed wiązaniem Jaruzelskiego z antysemityzmem

- zdradzają autorzy programu ,,Koniec systemu".

https://youtu.be/RWB-YmiTzcs?t=4m48s

O kulisach czystek w Wojsku Polskim mówi dr Lech Kowalski:

W LWP antysemityzm rozpoczął się w 1960 r. To była eksplozja tego antysemityzmu pod kierunkiem gen. Wojciecha Jaruzelskiego. Ta fala narastała, ale trzeba zaznaczyć, że kiedy szefem głównego zarządu politycznego został Wojciech Jaruzelski w drugim, czy trzecim dniu urzędowania wezwał do siebie gen. Kokoszyna, szefa WSW ówczesnego i kazał dostarczyć listę „nie pewnych” oficerów na kierowniczych stanowiskach. Kokoszyn był na tyle „kuty”, że taką listę przyniósł. To była lista, która zawierała 40 nazwisk i to byli wyłącznie oficerowie narodowości żydowskiej

- mówi.

Ta lista tuż po agresji Izraela na państwa arabskie, kiedy na fali wojny sześciodniowej zbierały się w różne grupki, niektórzy to oficjalnie fetowali. To zaczyna wywoływać niezadowolenie pozostałej kadry LWP. To miało jeszcze inny podtekst, taki antradziecki, antysowiecki. Po stronie wojsk arabskich mieliśmy całą doktrynę i pomoc militarną Związku Sowieckiego dla Egiptu, Syrii itd. Kiedy oficerowie krytykowali, że te wojska zostały tak szybko rozbite, że nie dotrzymały pola, że sprzęt został szybko zniszczony, że ta doktryna nie miała żadnej wartości to równocześnie to uderzało w Związek Sowiecki i stało się groźne. Zaczęły się rugi w wojsku polskim. Pierwszy podpis generała Jaruzelskiego do którego dotarłem, to ta grupa z roku 60-tego, oni padli w pierwszym rozkazie

- podkreśla.

Następnie powstała komisja, której nazwa ma kilka linijek i jest typową nowomową historyczną, na którą kadra mówiła jednoznacznie – komisja ds. „odżydzania” Ludowego Wojska Polskiego. Na jej czele stał Wojciech Jaruzelski, dobrał sobie szefa WSW gen. Kufla, szefa Głównego Zarządu Politycznego gen. Urbanowicza, Polaka od 1956 r., Sowieta i gen. Wytyczaka szefa departamentu kadr. Moskwie była na rękę ta fala antysemicka, Moskwa odpuściła tym, którzy zajmowali się czyszczeniem oficerów narodowości żydowskiej. Oni mieli tu wolną rękę. Takich rozkazów ukazało się od 1967 do połowy roku 1980 r. sześć. Gen. Jaruzelski czyścił wojsko do połowy 1980 r. Tymi rozkazami objęto 1346 oficerów narodowości żydowskiej i nie tylko. Tam też byli ci, którzy im sprzyjali

- podkreśla rozmówca TV Republika, który mówił o motywach Jaruzelskiego:

Jaruzelski w latach 60. mocno związał się z „żydożercami” jak gen. Moczar. Jaruzelski był świadkiem na ślubie Moczara. Inni jego przyjaciel do Korczyński, któremu zarzucano wycięcie oddziału żydowskiego i zabicie sześciu osób. Korczyński siedział z wyrokiem dożywotniego więzienia. Jaruzelski do nich przystał, był zapraszany do Moczara na tzw. „obiady czwartkowe”. Ustalano tam pewne przesunięcia kadrowe, wypracowywano pewną doktrynę, która miała doprowadzić do unarodowienia wojska, polityki. Chodził o dopuszczenie do władzy tzw. grupy „partyzantów”, wywodzących się z AL i GL

https://www.youtube.com/watch?v=MmBMJ46NGFM

Artykuł Ten fakt ukrywano przez lata. Oto co łączy Wojciecha Jaruzelskiego ze Stefanem Michnikiem [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/fakt-ukrywano-lata-oto-laczy-wojciecha-jaruzelskiego-ze-stefanem-michnikiem-wideo/feed/ 3
,,Kolega ma kartotekę gejów”. Esbecy odpowiadają na obniżenie emerytur. ,,Kompromitujące materiały i ujawnienie niewygodnych faktów” https://niezlomni.com/kolega-kartoteke-gejow-esbecy-odpowiadaja-obnizenie-emerytur-kompromitujace-materialy-ujawnienie-niewygodnych-faktow/ https://niezlomni.com/kolega-kartoteke-gejow-esbecy-odpowiadaja-obnizenie-emerytur-kompromitujace-materialy-ujawnienie-niewygodnych-faktow/#respond Thu, 24 Aug 2017 06:06:43 +0000 http://niezlomni.com/?p=42676

- Już wkrótce społeczeństwo dowie się wiele nowego o władzy. Trwa wielka mobilizacja wśród kolegów. Nie będziemy już tylko manifestować i publikować listy otwarte. Po prostu skompromitujemy tę bandę mściwych oszołomów - taką deklarację złożył na łamach Wirtualnej Polski pan Jerzy, były pracownik służby bezpieczeństwa i policji.

Byli funkcjonariusze są oburzeni ustawą deubekizacyjną. Prasa informuje o 12 zgonach, będących pokłosiem zmian w wysokości świadczeń emerytalnych. Sami poszkodowani nie wierzą, że społeczeństwo stanie po ich stronie. Stąd zdecydowane stanowisko.

Odchodząc ze służby, wielu zabrało sobie jakieś teczki, materiały jako polisę ubezpieczeniową i do użycia w ostateczności. Jeśli nas zmuszą, to po prostu skompromitujemy tę bandę mściwych oszołomów, jaka jest u władzy

- mówi cytowany esbek.

Tak opisuje swój dramat. Dotychczas dostawał 3,5 tysiąca netto i żyło mu się ,,całkiem dobrze". Teraz ma stracić 2 tys. i ,,będzie biedował". W podobnej sytuacji jest wielu byłych funkcjonariuszy komunistycznych służb, którzy zapowiadają zemstę.

Dzwonią do swoich dawnych "tewulców" (TW- tajny współpracownik), odtwarzają kontakty i planują zemstę przez publikację kompromitujących materiałów czy ujawnienie niewygodnych faktów

- mówi Wirtualnej Polsce.

Na celowniku są politycy urodzeni w latach 50. Portal wymienia Stanisława Piotrowicza, posła PiS. Portal przypomina list Wiesława Poczmańskiego emerytowanego pułkownika SB z Olsztyna, który wytknął Annie Sobeckiej, posłance PiS-u, że jej mąż był wyższym oficerem Ludowego Wojska Polskiego i mógł brać udział w operacji związanej z zabezpieczeniem ogłoszonego 13 grudnia 1981 r. stanu wojennego.

Ale esbek zapowiada, że takich karier jest więcej i zostaną one ujawnione. Dodaje też, że na tapetę zostaną wzięte sprawy obyczajowe. Wśród jego kolegów ma krążyć wyniesiona z jednej z Komend Wojewódzkich kartoteka gejów. Zapewnia, że wiele osób, które na niej są, to osoby ze świecznika.

Artykuł ,,Kolega ma kartotekę gejów”. Esbecy odpowiadają na obniżenie emerytur. ,,Kompromitujące materiały i ujawnienie niewygodnych faktów” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/kolega-kartoteke-gejow-esbecy-odpowiadaja-obnizenie-emerytur-kompromitujace-materialy-ujawnienie-niewygodnych-faktow/feed/ 0
Sowieckie matrioszki: „Powiadają, że Jaruzelski został podmieniony na Ałtaju”. I że Kiszczak dlatego został pochowany na cmentarzu prawosławnym https://niezlomni.com/sowieckie-matrioszki-pilipiuk-powiadaja-ze-jaruzelski-zostal-podmieniony-na-altaju-i-ze-kiszczak-dlatego-zostal-pochowany-na-cmentarzu-prawoslawnym/ https://niezlomni.com/sowieckie-matrioszki-pilipiuk-powiadaja-ze-jaruzelski-zostal-podmieniony-na-altaju-i-ze-kiszczak-dlatego-zostal-pochowany-na-cmentarzu-prawoslawnym/#comments Wed, 26 Jul 2017 08:27:38 +0000 http://niezlomni.com/?p=41682

Fani i nowi czytelnicy, którzy po raz pierwszy sięgną do twórczości Andrzeja Pilipiuka będą usatysfakcjonowani, najnowszy zbiór opowiadań to świetna lektura, trzyma w napięciu, nie pozwala się od niej oderwać.

Nowe przygody Roberta Storma, doktora Skórzewskiego i Pawła Nowaka przenoszą w nas „pilipiukowy” świat, niesamowity książkowy klimat, oryginalny, charakterystyczny dla Wielkiego Grafomana, w którym rzeczywistość przenikają elementy nierzeczywiste i baśniowe.

Autor stworzył swój fascynujący sposób opowiadania o sprawach, czasach i ludziach. Dbałość o szczegóły, erudycja, znajomość realiów historycznych i społeczny, zmysł obserwacji, sprawiają, że jego książki nie są jedynie świetną literaturą rozrywkową, sprowadzanie ich tylko do tego wymiaru sprawia, że spłyca się ich ocenę.

Czytelnik znajdzie w nich masę informacji historycznych i odniesień do naszej przeszłości, także tej najnowszej. Przykładem jest świetne opowiadanie zatytułowane „Lalka”, w której Robert Storm staje się uczestnikiem walki wywiadów poszukujących tajemniczej teczki z informacjami, kto w Polsce był sowiecką matrioszką. O temacie matrioszek, czyli ludzi z fałszywą tożsamością mówił m. in. wybitny historyk prof. Paweł Wieczorkiewicz.

(…) ich tożsamość jest prawdziwa, tylko, że nie należy do nich. Po wybuchu wojny na terenie zajętym przez ZSRR znalazły się trzy miliony Polaków. Było tam już wcześniej około miliona ludzi polskiego pochodzenia. Ruscy wykorzystywali okazję i porobili podmiany. Oryginał szedł do piachu, a jego miejsce zajmował agent NKWD – pisze Pilipiuk.

Już w chwili, gdy generał Anders wyprowadzał polską armię i cywilów ze Związku Sowieckiego, miał w tej rzeszy ludzkiej co najmniej kilkadziesiąt „wtórników”. Potem do Polski wkroczyła Armia Czerwona i LWP. Całkowicie oficjalnie w szeregach polskiego wojska służyło ponad dwadzieścia tysięcy sowieckich oficerów. Ale obok nich tkwiły takie drobne pluskiewki, z pozoru Polacy, a w rzeczywistości agentura. (…) Ponadto nastąpiła repatriacja i znowu w nieprzebranej rzeszy łatwo było ukryć ludzi udających kogoś innego. Zwłaszcza łatwo to szło, jeśli wszyscy bliscy krewni zginęli albo rozproszyli się po świecie czytamy w opowiadaniu „Lalka”.

Powiadają, że Jaruzelski został podmieniony na Ałtaju. I że Kiszczak, choć teoretycznie i Polak, i ateista, właśnie z tego powodu został pochowany na cmentarzu prawosławnym na Woli – dodaje Pilipiuk.

Andrzej Pilipiuk, Wilcze Leże, Fabryka Słów, Warszawa 2017. Książkę można nabyć TUTAJ. Fragment książki przeczytasz TUTAJ.

Artykuł Sowieckie matrioszki: „Powiadają, że Jaruzelski został podmieniony na Ałtaju”. I że Kiszczak dlatego został pochowany na cmentarzu prawosławnym pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/sowieckie-matrioszki-pilipiuk-powiadaja-ze-jaruzelski-zostal-podmieniony-na-altaju-i-ze-kiszczak-dlatego-zostal-pochowany-na-cmentarzu-prawoslawnym/feed/ 1
Kim są generałowie, których bronią media głównego nurtu. Jak służby lokowały działaczy postkomunistycznych, by mieć przełożenie na wojsko [WIDEO] https://niezlomni.com/sa-generalowie-ktorych-bronia-media-glownego-nurtu-sluzby-lokowaly-dzialaczy-postkomunistycznych-by-miec-przelozenie-wojsko-wideo/ https://niezlomni.com/sa-generalowie-ktorych-bronia-media-glownego-nurtu-sluzby-lokowaly-dzialaczy-postkomunistycznych-by-miec-przelozenie-wojsko-wideo/#respond Sun, 02 Apr 2017 09:28:37 +0000 http://niezlomni.com/?p=36759

W programie ,,Koniec Systemu" dr Lech Kowalski mówił, kim są generałowie, o których głośno ostatnio w mediach. Te informują, że ,,armia jest w stanie katastrofalnym". Jak jest naprawdę?

Zapoznawałem się z życiorysami obecnej generalicji, która pojawia się w niemalże wszystkich telewizjach i zdecydowana większość z nich wstępowała do wojska w okresie stanu wojennego - mówił dr Lech Kowalski. - Ci ludzie rozpoczynali szkoły oficerskie w stanie wojennym, przez całą dekadę lat 80. wspierali towarzysza Wojciecha Jaruzelskiego, on był ich pierwszym mentorem.

Wszedłem na oficjalne strony tych generałów, tam brakuje lat 80. Lata 80. wyparowały, u generała Kozieja jest nagle jakieś objawienie, jest szkoła oficerska z lat 60. i generał Koziej przechodzi naturalnie w lata 90. To są właśnie takie bardzo charakterystyczne życiorysy. U pana generała Kozieja również wypadł z obiegu naukowego jego dorobek z lat 80. A to był dorobek pana Kozieja jako głównego ideologa militarnego. To on piał na punkcie armii Układu Warszawskiego, to on w wykładach sławił Armię Czerwoną, współpracę z LWP. Jeżeli teraz ktoś taki ma tak ogromny dorobek z poprzedniej epoki, a bierze się za modernizację armii, która jest już w zupełnie innym systemie, to jest jakaś kpina. Jeszcze miesiąc temu wykładowcą był sławny działacz SLD w Akademii Sztuki Wojennej pan Janik. Jeszcze nie tak dawno pracował tam pan Nikolski. Było na to przyzwolenie. To służby lokowały ich na kluczowych stanowiskach, by mieć przełożenie na wojsko. Pan Bojarski jest tego najlepszym dowodem. Oni byli lokowani fantastycznie. 70% etatów generalskich jest w Warszawie, a 30% w terenie. Polska w wielu obszarach jest operacyjnie niepokryta żadnymi siłami. Generałowie to jest kolejna kasta, która oprócz sędziów, prokuratorów, jest teraz na celowniku i się broni. Tu nie chodzi o żadne sprawy obronności państwa, bo one leżą po prostu. Gdyby obecnym ministrem nie był Antoni Macierewicz, to to wojsko by się rozjechało na wszelkie możliwe boki.

https://www.youtube.com/watch?v=R9Ln8BzFiy8

https://www.youtube.com/watch?v=2HAzl5s1Vao

Artykuł Kim są generałowie, których bronią media głównego nurtu. Jak służby lokowały działaczy postkomunistycznych, by mieć przełożenie na wojsko [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/sa-generalowie-ktorych-bronia-media-glownego-nurtu-sluzby-lokowaly-dzialaczy-postkomunistycznych-by-miec-przelozenie-wojsko-wideo/feed/ 0
Pawłowicz przewiduje kulminację zamieszek opozycji 11 stycznia. Wtedy Sejm zajmie się nową ustawą – tym razem wymierzoną w ,,mazgułów” https://niezlomni.com/pawlowicz-przewiduje-kulminacje-zamieszek-opozycji-11-stycznia-wtedy-sejm-zajmie-sie-nowa-ustawa-tym-razem-wymierzona-mazgulow/ https://niezlomni.com/pawlowicz-przewiduje-kulminacje-zamieszek-opozycji-11-stycznia-wtedy-sejm-zajmie-sie-nowa-ustawa-tym-razem-wymierzona-mazgulow/#respond Wed, 28 Dec 2016 12:10:58 +0000 http://niezlomni.com/?p=35017

Krystyna Pawłowicz opublikowała na swoim profilu Facebook zapowiedź, czym zajmie się Sejm po wznowieniu obrad 11 stycznia 2017. Nowa ustawa ma dotknąć 12 tys. byłych żołnierzy zawodowych.

Pawłowicz wyjaśnia, że chodzi o czytanie ustawy o ,,zniesieniu przywilejów emerytalnych i rentowych żołnierzy zawodowych i ich rodzin, przywilejów związanych z pełnieniem służby wojskowej na rzecz totalitarnego państwa w okresie od 22 VII 1944 do 31 VIII 1990 i w Wojskowej Radzie Ocalenia Narodowego.Dotyczyć to będzie ok. 12 tys.osób

- informuje.

To kolejna taka ustawa po obniżeniu emerytur esbeckich.

Na ostatnim posiedzeniu, mimo blokady opozycji, Sejm obniżył emerytury i renty SB-eckie, a teraz, w styczniu zajmie się emeryturami "mazgułów" i jego wojskowych kolegów "kulturalnie" gnębiących Polaków do 1990 r.

- pisze posłanka i zastanawia się:

Ciekawe,czy p. Mazguła i jego kolega Mazurowski 11 stycznia pogrożą posłom swą nie zdaną służbową bronią. Mam nadzieję,że ich rozbrojono.

Jej zdaniem to nie koniec protestów opozycji:

Opozycja zapowiada 11 stycznia kolejną akcję blokowania sali Sejmu, tym razem dla obrony emerytur i rent wojskowych katów polskich patriotów. Będzie powtórka burd posłów opozycji z poprzedniego posiedzenia Sejmu. Ale Sejm odbędzie się. Wspierający opozycję,przejrzyjcie na oczy,po której jesteście stronie

- kończy apelem.

Link do całości projektu ustawy

Artykuł Pawłowicz przewiduje kulminację zamieszek opozycji 11 stycznia. Wtedy Sejm zajmie się nową ustawą – tym razem wymierzoną w ,,mazgułów” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/pawlowicz-przewiduje-kulminacje-zamieszek-opozycji-11-stycznia-wtedy-sejm-zajmie-sie-nowa-ustawa-tym-razem-wymierzona-mazgulow/feed/ 0
Sensacyjne odkrycie w wojskowych archiwach. To może mieć przełomowe znaczenie dla naszej wiedzy o PRL i III RP [WIDEO] https://niezlomni.com/sensacyjne-odkrycie-wojskowych-archiwach-moze-miec-przelomowe-znaczenie-dla-naszej-wiedzy-o-prl-iii-rp-wideo/ https://niezlomni.com/sensacyjne-odkrycie-wojskowych-archiwach-moze-miec-przelomowe-znaczenie-dla-naszej-wiedzy-o-prl-iii-rp-wideo/#comments Wed, 26 Oct 2016 12:33:02 +0000 http://niezlomni.com/?p=32948

Sławomir Cenckiewicz, pełniący obowiązki dyrektora Centralnego Archiwum Wojskowego, poinformował, że w zasobach Wojskowego Biura Historycznego znajdują się sensacyjne dokumenty archiwalne, do których nie mieli dostępu naukowcy.

Tysiące Sowietów z LWP ukrytych w nieznanych historykom kartotekach CAW! Wszystko już jawne!

- nie ukrywał radości Cenckiewicz. Ze strony WBH dowiadujemy się, że:

Jeden z rozpoczętych projektów obejmuje liczącą około 20 tys. kart ewidencyjnych, Kartotekę Żołnierzy Radzieckich służących w Ludowym Wojsku Polskim.

Dokumenty są szczególnie istotne, ponieważ są to akta nie będące dotychczas w powszechnym obiegu naukowym, a ze względu na materię, której dotyczą, są niezwykle interesujące.

Wcześniej Cenckiewicz mówił:

Proszę sobie wyobrazić, że ja zupełnie przypadkiem, odkryłem fenomenalny zbiór, kilkudziesięciu lub kilkunastu tysięcy, nie wiem dokładnie ile - fiszek. Kartotekę żołnierzy Armii Czerwonej oddelegowanych do służby w "Ludowym Wojsku Polskim". To jest zbiór bezcenny, bo mamy wgląd w dokumentację, żołnierzy oddelegowanych od roku 1943 do służby w LWP, do tworzenia w ogóle zrębów, podstaw, sił zbrojnych państwa komunistycznego. To jest zbiór, który był do tej pory poza świadomością historyków. I teraz my to próbujemy uporządkować i zeskanować. To jest obszerny zbiór, jak się otwiera szufladę, to trudno wyjąć dużej wielkości fiszkę. To jest zbiór zupełnie fenomenalny, jak się wydaje, podstawowy do badań nad LWP, ale być może szerzej, nad penetracją wojska. Przyczynek do tego, na ile wojsko było pasem transmisyjnym wpływów sowieckich w Polsce. Ważniejszym niż, jak mi się wydaje, służba bezpieczeństwa, czy cały pion służb cywilnych.

[...] Największą tajemnicą tej historii, o którą Pan pyta, nie jest przecież to, że my nie wiedzieliśmy, że kilkanaście tysięcy oficerów zostało oddelegowanych do pracy w Polsce. Największą tajemnicą jest to, którzy z nich, nie otrzymali rozkazu, na przykład po roku 1956 i później, powrotu do Związku Sowieckiego. I ta analiza, o której zacząłem mówić, powinna dotyczyć tego, na ile takie osoby, czy jaka jest skala osób, które zostały w Polsce, na ile zapuściły korzenie, w postaci założenia rodzin, sposobu i pomysłu funkcjonowania w PRL i postpeerelu. A to, że jest to naturalna baza - jak mówili Rosjanie i w służbach się mówi - werbowniczo-typownicza dla służb sowieckich, a po roku '89 - rosyjskich, to jest banalne stwierdzenie. To jest oczywiście naturalne.

[...] Jeśli tacy ludzie są pośród nas, a wiadomo, że są, tylko nie wiemy, jaka to jest skala. Ale jest jeszcze inny problem, to jest kwestia żołnierzy, dyplomatów, którzy przywieźli z kursów operacyjno-strategicznych, czy studiów, sowieckie żony, o których wiadomo, że te rodziny utrzymują kontakty z rodzinami tych żon, dzisiaj w Federacji Rosyjskiej. Bardzo dużo tych ludzi pracuje w obszarze, że tak powiem administracji państwowej. To musi zostać poddane analizie kontrwywiadowczej.

https://www.youtube.com/watch?v=NpPMUuzvxB0

źródło: własne / Wojskowe Biuro Historyczne / nick.salon24.pl

Artykuł Sensacyjne odkrycie w wojskowych archiwach. To może mieć przełomowe znaczenie dla naszej wiedzy o PRL i III RP [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/sensacyjne-odkrycie-wojskowych-archiwach-moze-miec-przelomowe-znaczenie-dla-naszej-wiedzy-o-prl-iii-rp-wideo/feed/ 1
20 sierpnia 1968: początek inwazji na Czechosłowację. „Uważaliśmy naród polski za swoich braci. Teraz jesteśmy zmuszeni patrzeć na nich jak na gwałcicieli i morderców” https://niezlomni.com/20-sierpnia-1968-poczatek-inwazji-czechoslowacje-uwazalismy-narod-polski-swoich-braci-teraz-jestesmy-zmuszeni-patrzec-nich-gwalcicieli-mordercow/ https://niezlomni.com/20-sierpnia-1968-poczatek-inwazji-czechoslowacje-uwazalismy-narod-polski-swoich-braci-teraz-jestesmy-zmuszeni-patrzec-nich-gwalcicieli-mordercow/#respond Sat, 20 Aug 2016 15:12:28 +0000 http://niezlomni.com/?p=30295 Po powrocie do kraju (Źródło: Rok 1968. Środek Peerelu, Warszawa 2008)

System komunistyczny w Europie wykazywał w 1967 r. pewne oznaki destabilizacji. Szczególny niepokój Kremla budziła sytuacja w Czechosłowacji.

4 stycznia 1968 r. nowym I sekretarzem Komunistycznej Partii Czechosłowacji został Alexander Dubček, który zapowiadał reformy skostniałego systemu komunistycznego pod hasłem "socjalizmu z ludzką twarzą". Odnowa życia publicznego w Czechosłowacji oraz ewolucja wewnątrz partii pchały Dubčeka ku radykalnym zmianom, mimo sprzeciwu Moskwy. 6 kwietnia 1968 r. KC KPCz uchwalił program demokratyzacji: niezależne od partii organizacje społeczne, kres propagandy, normalizacja stosunków z Kościołem, federacyjna struktura państwa. W maju 1968 r. ogłoszono amnestię, w czerwcu zniesiono cenzurę, zreorganizowano policję bezpieczeństwa, wprowadzono swobodę wyjazdów zagranicznych i reformy gospodarcze. Nie kwestionowano przyjaźni z ZSRR, udziału CSRS w Układzie Warszawskim ani podstaw systemowych, co miało wytrącić argumenty z ręki Kremla.

[caption id="attachment_30296" align="aligncenter" width="1055"]Po powrocie do kraju (Źródło: Rok 1968. Środek Peerelu, Warszawa 2008) Po powrocie do kraju (Źródło: Rok 1968. Środek Peerelu, Warszawa 2008)[/caption]

W nocy z 20 na 21 sierpnia 1968 r. rozpoczęła się z terytorium PRL i NRD inwazja na Czechosłowację wojsk ZSRR, PRL (40 tys.), NRD, Węgier i Bułgarii. Władysław Gomułka nie miał wątpliwości, że należy podjąć działania zbrojne, nie gwarantując stabilności sytuacji w Polsce w razie braku interwencji w Czechosłowacji. Armia Czechosłowacka w zasadzie nie podjęła walki, jednak społeczeństwo stosowało bierny opór. Przywódcy czechosłowaccy zostali aresztowani i przewiezieni do Moskwy, na oficjalne rozmowy przyprowadzano ich z więzienia. Za cenę utrzymania władzy dotychczasowe kierownictwo zgodziło się na unieważnienie uchwał tajnego XIV Zjazdu KPCz i na tymczasowe stacjonowanie wojsk radzieckich. Udział Wojska Polskiego w interwencji pozostawił uraz  w świadomości Czechów i Słowaków. Trudno zwłaszcza wytłumaczyć akty przemocy w rejonie stacjonowania oddziałów polskich koło Hradca Kralove.

2. Armia Wojska Polskiego operowała na obszarze północnych Czech, w rejonie pomiędzy Jicinem, Podiebradami, Kutną Horą, Havlickovym Brodem i Ołomuńcem (przejętym po kilku dniach przez siły radzieckie) – łącznie na ok. 20,5 tys. km2 i w takich miastach, jak Hradec Králové czy Pardubice.

Podstawowym zadaniem sił polskich było unieszkodliwienie Czechosłowackiej Armii Ludowej. W pierwszych dniach inwazji liczono się z koniecznością rozbrajania żołnierzy czechosłowackich. Okazało się jednak, że dzięki interwencjom gen. Dzúra oraz spadku morale w armii nie było to konieczne. Rola żołnierzy polskich sprowadzała się od tej pory do blokowania garnizonów CzAL. W ich pobliżu rozlokowano pododdziały polskie w odpowiedniej sile, które miały kontrolować działalność armii czechosłowackiej.

Polegało to na tym, że wzdłuż osi jednej z dróg okalających obrzeża miasta rozmieszczono czołgi i transportery „Skot” tak, że stały od siebie w odległości średnio co 100 m z lufami zwróconymi w kierunku Ołomuńca. Jednocześnie pouczono nas, że mamy zwracać uwagę, by czołgami i transporterami nie tratować upraw, pól, dróg itp. Nie za bardzo więc było gdzie się rozwinąć, ten szyk absolutnie nie odpowiadał wymogom bojowym. Właściwie to byliśmy wystawieni jak na dłoni; nie było mowy o znalezieniu stanowisk ogniowych z prawdziwego zdarzenia. Była to więc pokojowa demonstracja siły, która miała raczej oddziaływać na psychikę mieszkańców i wojsk tego garnizonu, niż im zagrażać

– zauważa płk Żytecki.

[caption id="attachment_30297" align="aligncenter" width="1478"]Kolumna wojsk polskich, październik 1968 r. (Źródło: Pajórek Leszek, Polska a „Praska Wiosna”, Warszawa 1998) Kolumna wojsk polskich, październik 1968 r. (Źródło: Pajórek Leszek, Polska a „Praska Wiosna”, Warszawa 1998)[/caption]

Polacy rozpoczęli służbę patrolową wokół garnizonów, nie dopuszczali do koncentracji większej liczy żołnierzy, reagowali, gdy podejmowano kroki mające na celu podwyższenie gotowości bojowej (załadunek amunicji na czołgi, wyjścia na poligon). Doszło do weryfikacji danych wywiadowczych i okazało się, że stosunek sił polskich do słowackich jest niekorzystny dla Wojska Polskiego. Postanowiono więc jeszcze w sierpniu dokonać przegrupowań polskich oddziałów, do Czechosłowacji wkroczyła 4. Dywizja Zmechanizowana, a z ćwiczeń na Mazurach przerzucono do Kotliny Kłodzkiej 6. Pomorską Dywizję Powietrzno-Desantową – 1/5 jej oddziałów podjęła akcję blokowania przygranicznych garnizonów, reszta stanowiła drugi rzut sił polskich. Dowódca dywizji gen. Edward Dysko wspominał po latach:

Jednostki dywizji stacjonowały przy drogach, stosunkowo ruchliwych, na otwartych przestrzeniach, sprzęt bojowy nie był wcale maskowany. Szkoliliśmy się na oczach Czechów. Mogli sobie wszystko obejrzeć, policzyć, przemnożyć, pytanie tylko, po co? Nikt nie miał zamiaru wojować z nimi. Nasza obecność była tylko manifestacją siły. Jeśli więc wywiad czechosłowacki chciał penetrować nasze jednostki i obiekty, mógł robić to o każdej porze dnia i nocy.

W miejscach gdzie stacjonowały jednostki polskie tworzono Komendy Garnizonów odpowiedzialne za kontakty z dowódcami armii czechosłowackiej, władzami lokalnymi, kierownictwem partii i służbą bezpieczeństwa.

Uczestniczyły one też w działalności polityczno-propagandowej. Łącznie utworzono 12 Komend Garnizonu, do pracy w których sprowadzono także aktywistów partyjnych z kraju. W pierwszych dniach operacji „Dunaj” organizowanie komend, wobec oporu ludności i niechęci władz czeskich, nastręczało Polakom wiele problemów (przykładem jest konieczność użycia komandosów w Hradcu Králové).

[caption id="attachment_30298" align="aligncenter" width="999"]Na co dzień panowały warunki poligonowe... (Źródło: Rok 1968. Środek Peerelu, Warszawa 2008) Na co dzień panowały warunki poligonowe... (Źródło: Rok 1968. Środek Peerelu, Warszawa 2008)[/caption]

Nie zapominano także o propagandzie, którą kierował m.in. gen. Włodzimierz Sawczuk, zastępca dowódcy 2. Armii ds. politycznych. Niepowodzeniem okazało się użycie wozów propagandowych w awangardzie kolumn marszowych, wzywających do poniechania oporu. Także przygotowane wcześniej źle zredagowane ulotki były ignorowane przez Czechów i demonstracyjnie niszczone. Propagandziści dysponowali dużymi środkami, m.in. dwoma drukarniami polowymi i pięcioma radiostacjami o dużym i średnim zasięgu, a także wozami propagandowymi oraz odbiornikami radiowymi i telewizyjnymi. Cele były dwojakie, chodziło zarówno o prowadzenie propagandy wśród Czechów, jak i kontynuowanie pracy partyjnej wśród własnych żołnierzy (specjalnym samolotem sprowadzano polską prasę, m.in. „Trybunę Ludu” i „Żołnierza Wolności”). Uruchomiono retransmisję programu Polskiego Radia w języku czeskim. Przygotowano specjalną audycjęProblemy w pytaniach i odpowiedziach, która miała sprawiać wrażenie merytorycznej dyskusji. 25 sierpnia z samolotów i śmigłowców rozrzucono ponad 30 tys. ulotek, m.in. pt. Prisli vam na pomoc vasi tridni bratri. Kolejne rozrzucono z samochodów, a przy użyciu ręcznych urządzeń miotających rozpropagowano ulotki w koszarach CzAL. Do 28 sierpnia rozrzucono ogółem 600 tys. ulotek, gazet i broszur (w tym 100 tys. egzemplarzy radzieckiej „Izwiesti” i „Prawdy”). W centrum Hradec Králové prowadzono akcje przy użyciu niechronionych przez wojsko wozów propagandowych. Propaganda odnosiła jednak marne skutki wobec postawy biernego oporu i ignorowania żołnierzy armii interwencyjnych. Starano się także organizować spotkania władz garnizonowych z władzami miejskimi i załogami przemysłowymi. Żołnierze polscy oferowali swoją pomoc w pracach polowych.

[caption id="attachment_30299" align="aligncenter" width="1453"]Polacy w czasie blokady garnizonów czechosłowackich (Źródło: Pajórek Leszek, Polska a „Praska Wiosna”, Warszawa 1998) Polacy w czasie blokady garnizonów czechosłowackich (Źródło: Pajórek Leszek, Polska a „Praska Wiosna”, Warszawa 1998)[/caption]

Mimo, że w podziemnych audycjach często podkreślano ugodowe i pełne taktu zachowanie Polaków (czasem określane nawet jako rycerskie) nie obyło się bez przykrych incydentów. Mimo bezwzględnego zakazu rekwizycji (całość zaopatrzenia 2. Armii sprowadzano z Polski) zdarzały się wymuszenia alkoholu czy też środków transportu. Dochodziło do grożenia bronią oraz postrzeleń żołnierzy czeskich i cywilów. Drugiego dnia interwencji w jeden z budynków na rynku w Novym Bydžovie wjechał polski czołg. 8 października polski transporter opancerzony na niestrzeżonym przejeździe kolejowym został staranowany przez czechosłowacki pociąg. Zginął polski żołnierz, trzech kolejnych oraz maszynista zostało rannych. Najtragiczniejszy wypadek miał miejsce 7 września w Jicinie. 21-letni szer. Stefan Dorna pod wpływem alkoholu rozpoczął kłótnię ze swoimi kolegami, dwóch z nich postrzelił, po czym otworzył ogień do cywilów. Pięć osób ranił, dwie z premedytacją i brutalnością zabił, usiłował też zgwałcić ranną kobietę. Przybyli zbyt późno Polacy z oficerem na czele obezwładnili napastnika. Natychmiast rozpoczęto śledztwo, a 18 października Dorna stanął przed doraźnym sądem wojskowym. Skazano go na karę śmierci, utratę praw obywatelskich i przepadek mienia. Cały Jicin był w szoku, incydent stał się głośny w całych Czechach. Pracownicy jednego z zakładów przemysłowych w mieście wydali następujące oświadczenie:

ten bestialski czyn nie ma w naszym mieście, powiecie ani całym kraju analogii do czasów okupacji faszystowskiej. [...] Do czasu okupacji uważaliśmy naród polski i jego wojsko za swoich braci i sojuszników, z którymi przez wieki walczyliśmy przeciwko wspólnemu wrogowi, za naród Sienkiewicza i Mickiewicza, lecz teraz jesteśmy, niestety, zmuszeni patrzeć na nich jak na gwałcicieli i morderców.

Gen. Sawczuk i całe dowództwo wyraziło ubolewanie w związku z incydentem, zastępca ds. politycznych armii był gotów osobiście złożyć kondolencje rodzinom ofiar, jednak odradzono mu to.

[caption id="attachment_30300" align="aligncenter" width="1051"]Polacy w Hradec Králové (Źródło: Rok 1968. Środek Peerelu, Warszawa 2008) Polacy w Hradec Králové (Źródło: Rok 1968. Środek Peerelu, Warszawa 2008)[/caption]

Decyzja o wyprowadzeniu 2. Armii z Czechosłowacji zapadła po podpisaniu czechosłowacko-radzieckiego porozumienia o pobycie wojsk radzieckich w CSSR z 16 października. Ustalono wtedy, że do 11 listopada wszystkie jednostki sojusznicze i część radzieckich ma opuścić terytorium czechosłowackie i udać się do miejsc stałego garnizonu. Ostatnią polską jednostką opuszczającą najechany kraj był 25. Pułk Zmechanizowany z 10. DPanc. W czasie powrotu niektóre jednostki przeznaczono do udziału w uroczystościach powitalnych i defiladach w Wałbrzychu i Zielonej Górze. Jeszcze przed rozpoczęciem powrotu do kraju gen. Sawczuk oświadczył:

każdy z nas i każdy nasz rezerwista powinien odchodzić stąd z przekonaniem, że istniały w Czechosłowacji siły kontrrewolucyjne, że zdołały rozbroić ideologicznie partię, która bezwolnie zbaczała z prostej drogi do socjalizmu na drogę socjaldemokracji, że udało się tym siłom rozsadzić aparat bezpieczeństwa i inne organa władzy państwowej. [...] Wojska sojusznicze i nasza armia w ich składzie udaremniła wyprowadzenie Czechosłowacji z Układu Warszawskiego i obozu socjalistycznego, udaremniły planowaną neutralizację Czechosłowacji, postawiły tamę na drodze rozwijania infiltracji zachodnioniemieckiej. To powinien wiedzieć każdy żołnierz i to powinien propagować.

W inwazji uczestniczyło 24,3 tys. żołnierzy polskich, 647 czołgów, 566 transporterów opancerzonych, ok. 450 dział, 4,7 tys. samochodów i 36 śmigłowców. Wojska polskie przebywały w Czechosłowacji 84 dni. W czasie operacji zginęło w wyniku wypadków nadzwyczajnych 10 żołnierzy – trzech w wyniku wypadków, jeden samobójca oraz sześciu w wyniku nieostrożnego obchodzenia się z bronią. Według kalkulacji Leszka Pajórka koszty operacji (zarówno w budżecie MON, jak i gospodarce narodowej) wyniosły ok. 670 mln złotych i 340 tys. koron czeskich. Interwencja spowodowała też niedobory na rynku krajowym (węgiel, artykuły spożywcze, odzież).

źródło: Muzeum Historii Polski / Tomasz Leszkowicz, Histmag

ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Artykuł 20 sierpnia 1968: początek inwazji na Czechosłowację. „Uważaliśmy naród polski za swoich braci. Teraz jesteśmy zmuszeni patrzeć na nich jak na gwałcicieli i morderców” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/20-sierpnia-1968-poczatek-inwazji-czechoslowacje-uwazalismy-narod-polski-swoich-braci-teraz-jestesmy-zmuszeni-patrzec-nich-gwalcicieli-mordercow/feed/ 0
Czy Ludowe Wojsko było polską armią. Ostra dyskusja Hermaszewskiego z Ziemcem https://niezlomni.com/dyskusja-hermaszewskiego-z-ziemcem-czy-lwp-bylo-polska-armia/ https://niezlomni.com/dyskusja-hermaszewskiego-z-ziemcem-czy-lwp-bylo-polska-armia/#comments Sun, 03 Jul 2016 07:50:55 +0000 http://niezlomni.com/?p=28857 Dyskusja Hermaszewskiego z Ziemcem

Podczas wywiadu z Mirosławem Hermaszewskim Krzysztof Ziemiec przypomniał mu, że służył w armii, która "nie do końca była polska". Jak zareagował pierwszy i jedyny w historii Polak, który odbył lot w kosmos?

Hermaszewski powiedział, że redaktor jest niegrzeczny. Pytał również, czy on i jego koledzy służyli tej czy innej armii, czy służyli narodowi. Zachęcał również dziennikarza, by wycofał się z tego pytania. Pytał, czy Ziemiec był w wojsku, a kiedy usłyszał odpowiedź negatywną, podkreślił, że "do wojska nie szli tylko nieudacznicy". Próbował też bagatelizować uwagę Ziemca, że koledzy Hermaszewskiego z wojska mogli zginąć podczas ataku krajów Układu Warszawskiego na Danię.

Fragment od 13:23:

https://youtu.be/Ps2ZCjuyC7M?t=13m23s

To przysięga, którą składał Hermaszewski:
Ja, obywatel Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej, stając w szeregach Wojska Polskiego, przysięgam Narodowi Polskiemu być uczciwym, zdyscyplinowanym, mężnym i czujnym żołnierzem, wykonywać dokładnie rozkazy przełożonych i przepisy regulaminów, dochować ściśle tajemnicy wojskowej i państwowej, nie splamić nigdy honoru i godności żołnierza polskiego. Przysięgam służyć ze wszystkich sił Ojczyźnie, bronić niezłomnie praw ludu pracującego, zawarowanych w Konstytucji, stać nieugięcie na straży władzy ludowej, dochować wierności Rządowi Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Przysięgam strzec niezłomnie wolności, niepodległości i granic Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej przed zakusami imperializmu, stać nieugięcie na straży pokoju w braterskim przymierzu z Armią Radziecką i innymi sojuszniczymi armiami i w razie potrzeby nie szczędząc krwi ani życia mężnie walczyć w obronie Ojczyzny, o świętą sprawę niepodległości, wolności i szczęścia ludu. Gdybym nie bacząc na tę moją uroczystą przysięgę obowiązek wierności wobec Ojczyzny złamał, niechaj mnie dosięgnie surowa ręka sprawiedliwości ludowej".

Artykuł Czy Ludowe Wojsko było polską armią. Ostra dyskusja Hermaszewskiego z Ziemcem pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dyskusja-hermaszewskiego-z-ziemcem-czy-lwp-bylo-polska-armia/feed/ 1