Czasem nieliczni decydując o losach świata. Tak było w bitwie o Anglię. Bohaterstwo i odwaga Polaków przesądziło o porażce Niemców. „Nie sądzę, by wynik tej bitwy był taki sam, gdyby nie wspaniałe polskie dywizjony i ich niezrównana waleczność” – oceniał udział Polaków w powietrznej bitwie o Anglii ówczesny naczelny dowódca RAF-u gen. Hugh Dowding.
W bitwie o Anglię w 1940 r. wzięło udział 145 polskich pilotów, najwięcej ze wszystkich grup narodowościowych służących wtedy w Królewskich Siłach Lotniczych. Część z nich utworzyła polskie dywizjony bojowe, bombowe: 300 i 301 oraz myśliwskie: 302 i 303. Inni walczyli w oddziałach RAF-u.
Polskich lotników zahartowała kampania wrześniowa w Polsce i walki z Luftwaffe we Francji. „Niemcy dobrze poznali umiejętności i determinację polskich pilotów, ponosząc stosunkowo poważne straty. Polacy ci stanowili cenny i doskonale wyszkolony personel wojskowy. Nabyli doświadczenie w zakresie zaawansowanej taktyki walki w Polsce, w tym słynnej i praktycznej formacji „czterech palców”, często błędnie przypisywanej Niemcom”.
Początki w RAF-ie nie były łatwe dla Polaków, uczyli się sterować powietrznymi maszyny działającymi według innych zasad niż w kraju i Francji. Dodatkową przeszkodą była nieznajomość języka angielskiego i stosowane w Wielkiej Brytanii jednostki miar: „nie znali galonów, cali, stóp, jardów i mil, bardzo często musieli więc uczyć się rozpoznawać różnice na własnych błędach, niekiedy wręcz za cenę twardego lądowania. Nienawidzili ponadto brytyjskiej taktyki latania w ciasnych kluczach trzysamolotowych, którą uważali za zbyt ryzykowną”. Trudności ich na szczęście nie przerażały, szybko je przełamali.
Książka badacza lotnictwa Piotra Sikora to opowieść o niespotykanym poświęceniu i odwadze polskich pilotów podczas bitwy o Anglię. To także historia o goryczy i żalu, jakie niosło ze sobą zakończenie II wojny światowej i oddanie Polski przez aliantów pod sowiecką okupację. Dla wielu z polskich lotników czas powojenny stał się ciężkim okresem. Żyli z dala od rodzinnej ziemi i bliskich, wykonując pracę poniżej swoich umiejętności. Ale w czasie pokoju nie byli już Anglikom potrzebni…
Artykuł Czasem nieliczni decydują o losach świata. Pasjonująca opowieść o tym, jak bohaterstwo i odwaga Polaków przesądziły o zwycięstwie. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Film Rafała Geremka jest próbą przybliżenia najważniejszych wydarzeń z życia i walki dowódcy 1. Dywizji Pancernej. Reżyser, podążając śladami Maczka po Ukrainie, Francji, Szkocji i Holandii, podjął nie lada wyzwanie przeniesienia na ekran 102 lat życia bohatera.
Wspomnienia rodziny generała i ostatnich żyjących spośród jego podkomendnych uzupełnił zdjęciami oraz filmowymi relacjami z europejskich archiwów - czytamy na stronie Muzeum Historii Polski.
"Postać gen. Maczka była do tej pory niedoceniania, mimo że była to postać niezwykła – dowódca, który nie przegrał bitwy. Poprzez jego losy potrafimy tłumaczyć polską historię. Odpowiadamy na wciąż pojawiające się pytania, skąd polscy żołnierze wzięli się na Zachodzie" – mówi o filmie dyrektor Muzeum Historii Polski Robert Kostro.
https://www.youtube.com/watch?v=JjhBOIXgI-o
Film pokazuje też dramat żołnierzy Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie – ludzi walczących o wolność Polski przez sześć lat i często po zakończeniu tej walki niemogących powrócić do ojczyzny. Taki też był los samego generała Maczka, który po wojnie zamieszkał w Edynburgu i pracował m.in. jako barman.
„NIEPOKONANY. OPOWIEŚĆ O GENERALE STANISŁAWIE MACZKU”, 60 MIN., POLSKA 2019, PROD. MUZEUM HISTORII POLSKI, REŻ. RAFAŁ GEREMEK
FILM W ANGIELSKIEJ WERSJI JĘZYKOWEJ:
https://www.youtube.com/watch?v=CPnWgUZhvrs
Artykuł Niepokonany. Niesamowita filmowa opowieść o gen. Stanisławie Maczku w polskiej i angielskiej wersji językowej. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Niektóre państwa islamskie dysponują wielkimi rezerwami finansowymi, dzięki którym zdobywają wpływy polityczne i wykupują udziały w europejskich przedsiębiorstwach.
Kiedy emir Kataru przyjeżdża do Niemiec, to tamtejsi politycy stają na baczność. Nic dziwnego, emir jest bajecznie bogaty, a oni ubodzy.
Szejk Tamim Bin Hamad Al Thani finansuje w Niemczech budowę meczetów, a w Syrii i Iraku terrorystyczną milicję Państwa Islamskiego. Wprawdzie doniesienia o nieludzkich warunkach pracy panujących w Katarze mocno nadszarpnęły wizerunek tego pustynnego państewka, jednak mimo to wszędzie w Europie przyjmuje się dary w postaci wzorcowych meczetów od emiratu, będącego na bakier z prawami człowieka. Emir Kataru finansuje islamski dżihad, a w Kopenhadze funduje największy meczet w Skandynawii. Katar płaci też za budowę meczetów na francuskich przedmieściach, gdzie w Banlieue mieszkają prawie wyłącznie bezrobotni młodzi muzułmanie...
Udo Ulfkotte (1960-2017) autor książki "Niemcy jako Mekka. Cicha islamizacja Europy" to niemiecki publicysta dziennikarz i pisarz polityczny. Studiował prawo i nauki polityczne. W 1987 roku doktoryzował się na uniwersytecie we Fryburgu. Należał do współpracowników Fundacji Konrada Adenauera. Wykładał w Federalnej Akademii Polityki Bezpieczeństwa, jako dziennikarz towarzyszył kanclerzom, prezydentom i ministrom w ich podróżach zagranicznych. Prowadził zajęcia z zakresu ekonomiki zarządzania na uniwersytecie w Lüneburgu, wykładał zarządzanie kryzysowe, szpiegostwo gospodarcze oraz etykę biznesu na Olivet University w San Francisco.
W 2003 roku został laureatem Nagrody Obywatelskiej przyznanej przez fundację im. Annette Barthelt z siedzibą w Kilonii. W latach 1986 – 2003 był redaktorem dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” w dziale polityki zagranicznej. Publikował m.in. w czasopismach „Capital”, „Cicero”, „Junge Freiheit” oraz w materiałach agencji informacyjnej ddp. Niektóre jego książki trafiły na listy beststellerów tygodnika „Der Spiegel”. W 2006 roku należał do założycieli organizacji Pax Europa (którą opuścił dwa lata później).
Szwajcarski dziennikarz, Beat Stauffer, nazwał Ulfkottego jednym z „najostrzejszych niemieckich krytyków islamizmu”, którego – „co muszą przyznać nawet zaprzysięgli wrogowie – niełatwo pokonać na płaszczyźnie faktów”. Książka Niemcy jako Mekka całkowicie potwierdza tę opinię. Jest ona szczegółowym i niezależnym opisem procesu podboju Europy przez islam. Udo Ulfkotte przełamuje poprawną politycznie zmowę medialną, konfrontując czytelników z przytłaczającym ogromem pesymistycznych faktów. Autor wylicza konkretne przykłady w jaki sposób niemieccy politycy i dziennikarze są z jednej strony szantażowani, z drugiej zaś opłacani, by swoimi doniesieniami przysłużyć się postępującej islamizacji.
Jak wynika z analizy Ulfkottego, islamizacja nie jest zjawiskiem przypadkowym, lecz efektem tajnego planu i stoją za nią potężne grupy wpływu.
Źródło zdjęcia: screen youtube.com Opcja TV/wydawnictwowektory.pl
Artykuł Arabscy inwestorzy, czyli jak wykupić Europę. Ekonomiczna islamizacja Starego Kontynentu [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>„Dał nam przykład Bonaparte jak zwyciężać mamy” – śpiewamy w naszym narodowym hymnie. Ale czy katolicy i Polacy powinni uznawać Napoleona za wzór do naśladowania?
O tym kim naprawdę był Bonaparte, jakie wartości wyznawał oraz w jaki sposób traktował Kościół i Polskę mówią: profesor Jacek Bartyzel, profesor Grzegorz Kucharczyk i Piotr Doerre.
Artykuł Jaki przykład dał nam Bonaparte? O czym śpiewamy w hymnie narodowym [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>"Skierowano nas do wioski położonej na południowy wschód od Paryża. Zasnęliśmy kamiennym snem na podłodze w budynku sołectwa, wreszcie wolni od myśli o nagłej śmierci, czy straszliwym okaleczeniu, jakie może przynieść kolejny dzień. Dzień zaczynał się jak zwykle apelem o szóstej rano, ale poza dniami, kiedy akurat wypadła nocna warta, mieliśmy sporo wolnego czasu, na grę w karty lub szachy. Gnębiło nas tylko, że dotąd nie zdarzyła się okazja nawiązania tak upragnionej znajomości z młodymi, ślicznymi Francuzeczkami" - wspomina w książce "Za wodza i naród" Erwin Bartman.
Pewnego przepięknego letniego poranka, kilka dni po przeprowadzce do nowych kwater, rumiany Unterscharführer, farmerski syn z Austrii wyczytał z listy nazwiska kilku z nas, którzy mieli pozostać na miejscu po apelu. Wśród wyczytanych byłem także ja. Kiedy reszta kompanii się rozeszła, rozejrzałem się dookoła i rozpoznałem twarze znane mi z walk w Rosji. Każdy z nas spoglądał na pozostałych z najwyższym zdumieniem.
Na rumianej twarzy Uschy zagościł szeroki uśmiech.
– Mam dla was, starych zajęcy z frontu wschodniego, miłą niespodziankę. – Głos Uschy zagrzmiał niczym alpejski piorun. – Dziś zobaczycie co nieco Paryż. – Wykonał ramionami zapraszający gest w kierunku ciężarówki stojącej na skraju placu apelowego.
– Panowie, zajmijcie miejsca.
Kierowca niecierpliwie podkręcał obroty silnika, kiedy wdrapywaliśmy się na skrzynię. Przejeżdżając przez wieś, zauważyliśmy mniej więcej osiemnastoletnią dziewczynę. Stała na rogu ulicy i zasłaniała oczy dłonią przed promieniami słonecznymi. Uśmiechnęła się i pomachała nam, kiedy przejeżdżaliśmy obok niej. Naturalnie młoda krew od razu zaczęła nam buzować w żyłach, na widok takiej przychylności. Odpowiedzieliśmy jej ochrypłymi okrzykami i głośnym gwizdaniem. Jej sylwetka stawała się coraz mniejsza, aż w końcu zniknęła nam z oczu w oddali i jeszcze tylko jej długie brązowe włosy, opadające na jedną stronę twarzy, falowały chwilę na wietrze.
Jechaliśmy po długich, prostych odcinkach dróg pod ciemnoniebieskim niebem, po którym wędrowały niewielkie lśniące obłoczki. Tylko z rzadka ktoś się odezwał, ponieważ słońce niemiłosiernie prażyło. Było ciepło, byliśmy szczęśliwi, czuliśmy się w tym momencie bardziej turystami niż żołnierzami.
Kiedy znaleźliśmy się bliżej Sekwany, ulice stały się szersze, a budynki okazalsze. Z wielką przyjemnością mknęliśmy po solidnych szosach wolnych od zniszczeń, przyglądając się codziennym zajęciom mieszkańców mijanych miejscowości. Na szczęście przepiękne miasto Paryż bardzo nieznacznie ucierpiało od nalotów naszych Stukasów.
Sekwanę przekroczyliśmy po szerokim moście obstawionym dwoma rzędami stylowych latarni. Boris piszczał podekscytowany jak małe dziecko, już z daleka wskazując:
– Patrzcie, patrzcie! Wieża Eiffla.
Większość z nas widziała kroniki filmowe ukazujące Hitlera podziwiającego efektowne osiągnięcia sztuki inżynierskiej. Byliśmy jednak zawiedzeni, widząc ją w migawkach pomiędzy rzędami drzew, bez szansy na jej zwiedzenie. Wkrótce zatrzymaliśmy się na ogromnym placu, tuż przy, jak mi się zdawało, rozległym parku. Trzasnęły drzwi szoferki i Uscha podszedł do burty pojazdu.
– Wszyscy z wozu!
Zeskoczyłem ze skrzyni i szeroko otwartymi oczami upajałem się pięknem otoczenia.
– Chodźcie, chcę wam coś pokazać – oznajmił Uscha.
Poszliśmy za nim jak posłuszna trzódka na szkolnej wycieczce, a Uscha dziarskim krokiem zaprowadził nas pod wysoki, kamienny obelisk, stojący na skraju placu.
– Granit – obwieścił Uscha, dotykając podstawy obelisku. – Z Luksoru.
Przypatrywałem się z uwagą tajemniczym inskrypcjom wyrytym na kolumnie, pokrywającym ją od podstawy aż po ostro zakończony szczyt.
– Hieroglify opowiadają dzieje Ramzesów, Pierwszego i Drugiego, władców starożytnego Egiptu – kontynuował Uscha. – Te inskrypcje mają ponad 3 tysiące lat. A teraz się obróćcie.
Okazało się, że nie zatrzymaliśmy się na skraju parku, jak początkowo sądziłem, lecz na początku wspaniałego bulwaru obsadzonego po obu stronach rzędami drzew. Były to słynne Champs Elysée, Pola Elizejskie, jak objaśnił nam Uscha, z napuszoną miną, niczym rasowy przewodnik turystyczny.
– A te wspaniałe, marmurowe rzeźby po obu stronach Pól Elizejskich to Konie z Marly1. Rozhukane zwierzęta usiłują poskromić stajenni. To wspaniała metafora triumfu człowieka nad siłami natury. Tam, w oddali widzicie Łuk Triumfalny, najwyższą budowlę tego typu na świecie. Niebawem będziecie mogli go obejrzeć z bliska – Uscha odwrócił się w stronę ciężarówki – ale jeszcze nie dzisiaj.
Zostawiliśmy za sobą piękny bulwar i pojechaliśmy wąskimi ulicami ograniczonymi po obu stronach fasadami wysokich kamienic. Wszystkie okna były pootwierane, okiennice szeroko rozpostarte, aby uzyskać przewiew mający choć odrobinę łagodzić narastający letni skwar. Nazwa pewnej ulicy – Rue d’Amsterdam, utkwiła mi w pamięci. Pewnie dla jej nieco zaskakującego brzmienia. Zakręt ulicy otworzył przed nami wspaniały bulwar z biegnącym przez środek rzędem platanów, rzucających przyjemny cień. Korzystali z niego paryżanie, którzy rozkładali tam swoje kramy. Ich zachowanie w niczym nie wskazywało, że oto ich kraj znalazł się pod okupacją.
– Die Rote Mühle – wykrzyknął Borys, wskazując na zaskakująco kontrastujący z otoczeniem czerwony wiatrak stojący na dachu niewysokiego budynku.
To właśnie był słynny Moulin Rouge.
Nasza ciężarówka z piskiem opon raptownie zahamowała na rozgrzanym bruku. Przy burcie naszego wozu jakiś człowiek stał okrakiem na trójkołowcu wyładowanym metrowej długości bagietkami. Jego oczy milcząco karciły nas spojrzeniem, zdającym się mówić: Mógłbyś uważać jak jeździsz, dobrze?
Ku naszemu zachwytowi wieczór spędziliśmy w Moulin Rouge, podziwiając zgrabne tancerki rewiowe i popijając zimne piwo.
Kilka dni po naszym pobycie w Moulin Rouge ponownie zawitaliśmy do Paryża. Przyjemnością była już sama możliwość przechadzania się bulwarami w cieniu drzew, w końcu jednak wylądowaliśmy w barze koło Soldatenheimu [Domu Żołnierza], założonego przez Wehrmacht. Jak tylko zajęliśmy miejsca przy stoliku, natychmiast napadły nas dziewczyny. Ich gibkie ciała ocierały się o nasze plecy, siadały nam na kolanach, obejmując za szyję. Były to oczywiście prostytutki, ale ich subtelny zapach, dotyk ich chłodnych, jedwabistych palców na policzku rozbudziły instynktowne męskie pragnienie nakazujące szukać bliskości z młodą kobietą. Postawiliśmy im kilka drinków i podśmiewaliśmy się z ich marnej niemczyzny. Trwało to do momentu, w którym jedna z dziewczyn, piękna i młoda, zaczęła śpiewać J’attendrai. Czułem, jak mięknie mi kręgosłup, a po całym ciele przechodzi mi dreszcz rozkoszy. Pożądanie i nostalgia zlały się ze sobą i wyzwoliły we mnie jakiś wyjątkowy stan emocjonalny, którego nawet nie umiałem określić.
Z ostatnimi słowami piosenki na bladym obliczu dziewczyny zagościł delikatny rumieniec. Po chwili nastrojowej ciszy cały bar aż zatrząsł się od owacji. Dziewczyna odpowiedziała skromnym uśmiechem i zamknęła powieki. My z kolei dziarsko zaintonowaliśmy naszą piosenkę Das ist Berlin.
Nagle drzwi baru rozwarły się z hukiem i do środka wtoczył się nasz austriacki Uscha, dźwigając pod ramieniem dziewczynę, wierzgającą w powietrzu nogami. Nikt z nas nie zauważył, kiedy odłączył się od nas, ale jego powrót powitaliśmy serdecznym śmiechem. Dziewczę wrzeszczało coś po francusku, gdy ją wreszcie postawił na ziemi. Jej koleżanki przy stoliku żachnęły się z niedowierzaniem, jakby usłyszały o jakimś cudzie.
– Co się tu dzieje? – zapytałem.
Dziewczyny popatrzyły po sobie, po czym wszystkie naraz zapiszczały radośnie. Jedna podbiegła do rosłego Unterscharführera, wsunęła dłoń w jego krocze, po czym krzyknęła głośno: „Mon Dieu”.
Mimo, że owa piękna, utalentowana wokalnie dziewczyna trudniła się nierządem, to przez kilka następnych nocy w myślach wracałem do niej i do baru, w którym tak ślicznie zaśpiewała. Zastanawiałem się, co taka piękna dziewczyna robi w tak obskurnym miejscu. Brzmi to jak banał, ale byłem za młody, by uświadomić sobie bezsens mojego zauroczenia. Wyobrażałem sobie, jak ją trzymam za rękę, jak całuję ją w usta. Nawet za dnia moje myśli biegły do baru, w którym ją spotkałem.
Fragment rozdziału 12 pt. "PARYSKIE ŚLICZNOTKI" z książki Erwina Bartmanna "ZA WODZA I NARÓD. Wspomnienia weterana 1. Dywizji Pancernej SS Leibstandarte SS Adolf Hitler", Poznań 2016, wyd. Replika. Książkę można nabyć TUTAJ.
Erwin Bartmann, jak wielu berlińskich uczniaków, uległ duchowi czasów oraz czarowi rozsiewanemu przez idee narodowego socjalizmu. Przekonany o tym, że wzrasta w najlepszym z państw świata, marzył o wstąpieniu w szeregi elitarnej formacji Waffen SS Leibstandarte SS Adolf Hitler. Dlatego zgłosił się do niej na ochotnika.
Po przybyciu na Front Wschodni, dołączył do oddziału łączności. Wkrótce odkrył jak dalece rzeczywistość odstaje od rozpowszechnionego mitu. Przetrwanie okazało się kwestią szczęścia, które opuściło go podczas bitwy na Łuku Kurskim. Ranny trafił do szpitala pod Berlinem, by w ostatniej fazie wojny wylądować na obronnej rubieży niedaleko linii Odry. Wówczas nadszedł czas na podjęcie ostatecznej decyzji: przetrwać samemu czy wypełnić złożoną SS przysięgę wierności aż po grób?
Od Frontu Wschodniego po zdruzgotany bombami Berlin zamieszkały w większości przez starców i zepsute samotne kobiety ‒ szczere wspomnienia Bartmanna prezentują w wyjątkowej i niekiedy zaskakującej perspektywie życie młodego ochotnika dywizji Leibstandarte SS Adolf Hitler.
To bardzo wartościowy pamiętnik. Ukazuje zarówno prawdziwe oblicze walk toczonych na Froncie Wschodnim, a także zmianę zachodzącą w postawie autora w stosunku do nazistowskiego reżymu i do szans na ostateczne zwycięstwo - portal History of War
Artykuł Szokujące wspomnienia niemieckiego żołnierza SS z Francji. „Ich zachowanie w niczym nie wskazywało, że oto ich kraj znalazł się pod okupacją”. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Profesjonalny bokser, który podczas demonstracji w Paryżu, atakował funkcjonariuszy, będzie musiał odpowiedzieć za napaść na policjantów. W internecie ruszyła zbiórka na jego obronę, ale... Władze wydały decyzję o anulowaniu kwesty - czytamy w ,,Rzeczpospolitej".
Jeszcze w poniedziałek licznik wskazywał 117 tys. euro, na co złożyły się datki od 7 tys. osób. Pieniądze miały zostać przeznaczone na rzecz 37-letniego Christophe'a Dettingera, który trafił w ręce policji po tym, jak podczas protestów ,,żółtych kamizelek" bił funkcjonariuszy. Zmusił cały oddział policji do wycofania, walcząc na pięści z policją. Na innym nagraniu widzimy też, jak kopie leżącego na ziemi policjanta.
Former French Cruiserweight Champion Christophe Dettinger on the front foot versus the Parisian Police Saturday #BoxingPolice pic.twitter.com/tPCh50UTEP
— Boxism Boxing World (@BoxismUK) 7 stycznia 2019
Sam Dettinger tłumaczy, że jest zwykłym obywatelem, który działał w gniewie przeciw represyjnej policji.
🇫🇷 37-letni bokser Christophe Dettinger jest sądzony w trybie natychmiastowym dziś po południu za "czynną napaść na funkcjonariusza publicznego". Na swoją obronę mówi: "widziałem jak policja nas gazuje, widziałem jak policja krzywdzi ludzi".https://t.co/k9YdOuK9Oq
— Adam Gwiazda (@delestoile) 9 stycznia 2019
Jednocześnie ruszyła zbiórka na rzecz boksera, co wywołało protesty władz. Minister transportu Elisabeth Roland uznała, że to nienormalne, gdy zbiera się pieniądze na agresora. Minister cyfryzacji Mounir Mahjoubi kpił, że bicie policjantów się opłaca. Sam związek policyjny SCSI-CFDT opowiedział się za przejęciem funduszy przez państwo i przekazanie ich poszkodowanym przez boksera funkcjonariuszom.
Ostatecznie platforma Leetchi, gdzie trwała zbiórka uległa naciskom władz i zamknęła zbiórkę. Podkreślono jednak, że pieniądze zostaną przekazane wyłącznie na pokrycie kosztów prawnych, natomiast reszta środków będzie zwrócona darczyńcom.
https://www.facebook.com/LeLibrePenseur.org/videos/2013053585660966/
https://www.youtube.com/watch?v=Aq0vt2a4y8g
źródło: RP.pl
Artykuł Francja: trwała zbiórka na rzecz boksera, który pobił policjantów. Nieoczekiwany ruch władz (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>We Francji dochodzi do scen, dawno nie oglądanych w Europie. Do budynku, gdzie znajdował się rzecznik rządu Francji Benjamin Griveaux, wdarli się członkowie ,,żółtych kamizelek" i ten musiał salwować się ucieczką. Do mediów społecznościowych trafiają szokujące obrazki starć protestujących z policją.
- Demonstrujący przy pomocy sprzętu budowlanego wyważyli drzwi ministerstwa - mówił Griveaux.
Niesamowite. Wiadomości #France2 rozpoczęte od ataku #GiletsJaunes na biuro prasowe rządu. Podnośnikiem manifestanci sforsowali bramę. Uszkodzono samochody, powybijano szyby. Rzecznik rządu uciekł przez ogród. Czegoś takiego nie widział Paryż przez ostatnie 200 lat.
— Eryk Mistewicz (@ErykMistewicz) 5 stycznia 2019
To ósma sobota z rzędu, kiedy we Francji trwają protesty. Zgodnie z szacunkami ministerstwa spraw wewnętrznych uczestniczyło w nich 50 tys. ludzi, czyli 18 tys. więcej niż w zeszłą sobotę. Szef MSW Christophe Castaner starał się tłumaczyć, że to ,,zaledwie niewiele więcej niż 1 osoba z każdej gminy", ale zdaniem obserwatorów to dopiero początek.
I nie mam najmniejszej wątpliwości: Wiosna Europy raczej się dopiero rozpoczyna i rozwija, niż wygasa... https://t.co/gtqioD9ZEy
— Eryk Mistewicz (@ErykMistewicz) 5 stycznia 2019
Oglądam BFM TV czyli francuską wersję TVN24. Czwórka ekspertów w studio. Niesamowite, naprawdę niesamowite, jak oni w ogóle nie rozumieją, co się dzieje. Nie, nie kłamią, nie udają zdziwienia, oni po prostu nie rozumieją procesów, które im się w głowie nie mieszczą.
— Eryk Mistewicz (@ErykMistewicz) 5 stycznia 2019
Nie chcę się bawić w proroka ani w analistę, ale ruch nie osłabnie, a raczej będzie się wzmagał. Może zmieniać formy i dostosowywać się do sytuacji, jest zaskakująco elastyczny
Macron nie ma woli ani środków, żeby zdławić, więc albo ustąpi albo będzie pełzający chaos przez 4 lata— Adam Gwiazda (@delestoile) 5 stycznia 2019
Nie da się tego, co dzieje się teraz we Francji, już "wygasić".
Nie ten etap. https://t.co/WpI9rvueYK— Eryk Mistewicz (@ErykMistewicz) 5 stycznia 2019
Starcia zamaskowanych demonstrantów z policją miały miejsce nieopodal merostwa - policja użyła gazu łzawiącego. Oprócz Paryża protestowano także m.in. w Bordeaux, Lyonie, Marsylii, Montpellier, Rouen i Tuluzie.
Sobota w Paryżu 🙈 pic.twitter.com/jrY14UaaVt
— PikuśPOL 🇵🇱 (@pikus_pol) 5 stycznia 2019
#Paryż
Żółte kamizelki przejęły styl walki od czarnych kamizelek 😮😮💪💪 pic.twitter.com/JQUQcfxoDb— PikuśPOL 🇵🇱 (@pikus_pol) 5 stycznia 2019
To się źle skończy. Będzie wojna.
- Francuska Policja przegina🤬🤬🤬🤬 pic.twitter.com/K8tyMYaTJ9— PikuśPOL 🇵🇱 (@pikus_pol) 5 stycznia 2019
Clashes In #Caen #GiletsJaunes #Acte8 #Yellowvestspic.twitter.com/O1gdHNGkMH
— nonouzi (@Gerrrty) 5 stycznia 2019
🇫🇷 Podsumowanie 8 rundy "żółtych kamizelek"
- mobilizacja 2 x większa niż poprzednio
- poza epizodem "bokserskim", atak na biuro rzecznika rządu, którego musiano ewakuować naprędce (link)
- ten sam Benjamin Griveaux zapowiadał niedawno zaostrzenie kursu 1/https://t.co/fzAt25HJG5— Adam Gwiazda (@delestoile) 5 stycznia 2019
Zdjęcia takie jak te poniżej robiły duże wrażenie na internautach:
Typowe sobotnie zakupy dzisiaj we Francji :)
foto: AFP pic.twitter.com/bLh1bqTMQb
— Avanti Ultras (@avanti_ultras89) 5 stycznia 2019
#MojParyż No ale kto zostawia motory w sobotę na ulicy? W Paryżu?! pic.twitter.com/VoDnHteLHd
— Eryk Mistewicz (@ErykMistewicz) 5 stycznia 2019
- Czy to prawda, że samochody elektryczne nie zanieczyszczają środowiska?
- To zależy. pic.twitter.com/ClZqagWq6M— Adam Gwiazda (@delestoile) 5 stycznia 2019
Artykuł ,,Czegoś takiego nie widział Paryż 200 lat”. Rzecznik rządu ucieka przez ogród i inne szokujące obrazki (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Jak informują media, przed zabawą sylwestrową w Paryżu policja wprowadziła zakaz picia alkoholu i używania niebezpiecznych petard. Tymczasem zamiast starć na ulicach stolicy Francji do niewidzianych dawno scen...
Zakaz wydano ze względu na zagrożenie terrorystyczne i protesty ,,żółtych kamizelek". Do zabezpieczania Sylwestra zmobilizowano niemal 150 tys. policjantów, żandarmów i innych funkcjonariuszy służb porządkowych.
Tymczasem informacja o zakazie korzystania z niebezpiecznych środków pirotechnicznych brzmiała wyjątkowo groteskowo w zestawieniu z takimi obrazkami:
Gwiezdne Wojny....nowy odcinek kręcono na ulicach Paryża 😁😁😁 pic.twitter.com/mPpHza4S7b
— Idaaho Duncan (@pan_idaho) 1 stycznia 2019
Z kolei władze powinny się obawiać o lojalność policji. Na Champs-Elysees dochodziło do takich scen. Członkowie ,,Żółtych kamizelek" wyraźnie dążyli do pojednania:
#Paris Nouvelle année 2019.
Gilets Jaunes et forces de l'ordre.#GiletsJaunes #ActeVIII #Acte8 #ChampsElysees #31decembre #31decembre2018 #NouvelAn2019 pic.twitter.com/H2nzCSRN3j— Stéphanie Roy (@Steph_Roy_) 31 grudnia 2018
VIDÉO - Des #GiletsJaunes ont souhaité la #BonneAnnee2019 aux gendarmes mobilisés sur les #ChampsElysees hier soir. #NouvelAn2019 pic.twitter.com/itZTzIk6r9
— Clément Lanot (@ClementLanot) 1 stycznia 2019
Takie widoki stoją w opozycji do obrazków, które wcześniej obiegały media: policja rozpylająca gaz łzawiący, używająca armatek wodnych i brutalnie obchodząca się z demonstrującymi. Dlatego użytkownicy Twittera byli poruszeni takimi scenkami, mimo że część policjantów wyglądała na skonsternowanych.
Artykuł Niecodzienne obrazki na ulicach Paryża w noc sylwestrową. Konsternacja policji (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Selfie Emmanuela Macrona z półnagimi mężczyznami podczas jego wizyty na Karaibach wywołało liczne komentarze. Niektórych oburzał wulgarny gest mężczyzny, który okazał się być... przestępcą. Inni snuli domysły na temat homoseksualizmu prezydenta Francji.
Z tego, co mówią mi znajomi kontaktujący się z racji zawodowych z francuskimi politykami, to, że Macron jest homoseksualistą, a jego żona tylko "przykrywką", jest tam uważane za rzecz oczywistą - jak się kiedyś mówiło "tajemnica poliszynela"
- napisał na Twitterze Rafał Ziemkiewicz.
Z tego, co mówią mi znajomi kontaktujący się z racji zawodowych z francuskimi politykami, to, że Macron jest homoseksualistą, a jego żona tylko "przykrywką", jest tam uważane za rzecz oczywistą - jak się kiedyś mówiło "tajemnica poliszynela" https://t.co/LlPMYMu5nC
— Rafał A. Ziemkiewicz (@R_A_Ziemkiewicz) 1 października 2018
Takie słowa mają potwierdzenie w medialnych historiach, które obiegały Francję. Media sugerowały, że Alexandre Benalla, jego doradca i ochroniarz, jest jego kochankiem. Zwracano uwagę na bardzo szybki awans 27-latka: został zastępcą szefa kancelarii prezydenta, a także pułkownikiem. Z uwagi na to przyznano mu wielki luksusowy apartament (więcej na PrawdaObiektywna.pl).
Sam prezydent stanowczo zaprzeczył:
Prezydent Francji Emmanuel Macron zaprzeczył, że jego prywatny ochroniarz Alexandre Benalla był jego homoseksualnym kochankiem oraz że miał on dostęp do kodów nuklearnych broni jądrowej Francji.😂https://t.co/yeVXCniftI pic.twitter.com/KDi4sa7MZA
— Mag (@czarymarybum777) 28 lipca 2018
Wcześniej media obiegały zdjęcia sprzed Pałacu Elizejskiego, gdzie Macron pozował z transseksualistami.
https://youtu.be/8PIkVQOO24E?t=42s
Tymczasem internauci złośliwie komentowali nietypowe zdjęcie prezydenta:
Europejskie wartości w jądrze Unii, Francji @EmmanuelMacron pic.twitter.com/PpY0X0wGwI
— Stanislas Balcerac (@sbalcerac) 1 października 2018
— KoMEMtator (@TomasTomaszek) 1 października 2018
Polska! pic.twitter.com/BdNuF8NBpA
— Marzena Paczuska (@MarzenaPaczuska) 2 października 2018
Artykuł Odżyły dawne plotki na temat Macrona. Dziennikarz pisze: ,,Jego żona to tylko przykrywka” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Szokujące nagranie trafiło do sieci. Widzimy na nim czarnoskórego mężczyznę, który blokuje przejście kobiecie, by potem ją zaatakować. Do zdarzenia doszło w biały dzień w Cergy w Paryżu.
O sprawie informowały media francuskie. Do zdarzenia doszło nieopodal dworca autobusowego. na miejsce została wezwana policja, ale funkcjonariusze nie mieli łatwego zadania. Jeden z nich został... pogryziony do krwi przez napastnika.
Mężczyzna został zatrzymany po tym, jak zaatakował 38-letnią kobietę. Sam ma 24 lata i pochodzi z Jouy-le-Moutier. Trafił do aresztu. Nie podano, dlaczego zachowywał się w taki sposób.
Enrichissement culturel en région parisienne pic.twitter.com/iSnCDOLIgr
— EnTouteSubjectivité (@MaFrance9) 21 września 2018
Artykuł Szokujące nagranie: we Francji w biały dzień czarnoskóry nagi mężczyzna atakuje kobietę. Potem… gryzie policjantów (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>