Editions Spotkania – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Editions Spotkania – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Spotkanie „Resortowe togi kontra dobra zmiana”. Premiera książki Macieja Marosza https://niezlomni.com/spotkanie-resortowe-togi-kontra-dobra-zmiana-premiera-ksiazki-macieja-marosza/ https://niezlomni.com/spotkanie-resortowe-togi-kontra-dobra-zmiana-premiera-ksiazki-macieja-marosza/#respond Mon, 02 Oct 2017 07:55:22 +0000 http://niezlomni.com/?p=43703

Piotr Jegliński oraz zespół Editions Spotkania zapraszają na rozmowę wokół książki Macieja Marosza "RESORTOWE TOGI".

Spotkanie "RESORTOWE TOGI KONTRA DOBRA ZMIANA" z udziałem Joanny Lichockiej Wiesława Johanna i autora poprowadzi Marcin Wolski

5 października 2017, godz. 17:30 w warszawskiej siedzibie NOT, ul. Czackiego 3/5, sala A na III piętrze.

Artykuł Spotkanie „Resortowe togi kontra dobra zmiana”. Premiera książki Macieja Marosza pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/spotkanie-resortowe-togi-kontra-dobra-zmiana-premiera-ksiazki-macieja-marosza/feed/ 0
Prof. Rzepliński już w wieku 22 lat został członkiem PZPR. Należał też do ZNP. Maciej Marosz ujawnia kulisy kariery byłego prezesa TK https://niezlomni.com/prof-rzeplinski-juz-wieku-22-zostal-czlonkiem-pzpr-nalezal-tez-znp-maciej-marosz-ujawnia-kulisy-kariery-bylego-prezesa-tk/ https://niezlomni.com/prof-rzeplinski-juz-wieku-22-zostal-czlonkiem-pzpr-nalezal-tez-znp-maciej-marosz-ujawnia-kulisy-kariery-bylego-prezesa-tk/#comments Thu, 28 Sep 2017 06:32:06 +0000 http://niezlomni.com/?p=43669

Późniejszy prof. Rzepliński już w wieku 22 lat wolał rozpędzać swoją karierę w PRL-u jako członek PZPR-u. Przestał być partyjny w stanie wojennym. W partii kierującej reżimem totalitarnym nie był jedynie szeregowym członkiem - pisze Maciej Marosz w "Resortowych togach".

Andrzej Rzepliński (1949) pochodzi ze wsi Prążewo niedaleko Ciechanowa. Rodzice Klemens i Helena byli rolnikami. Brat profesora Jan Rzepliński (1953) był technikiem w Biurze Projektów Budownictwa Wiejskiego w Ciechanowie. Sam Andrzej Rzepliński wybrał karierę prawniczą. Zanim został szefem TK, dał się poznać jako ostry krytyk Lecha Kaczyńskiego, ówczesnego prezydenta Warszawy, kiedy ten nie dopuścił do przejścia Parady Równości ulicami stolicy.

Przed kilkunastu laty prof. Andrzej Rzepliński, gdy ubiegał się o funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich, zapewniał, że jego priorytetem podczas pełnienia funkcji będzie walka z korupcją i nepotyzmem. Rzepliński nie przekonał do siebie większości poselskiej, a stanowisko RPO objął prof. Janusz Kochanowski. Tymczasem prezes TK stanął na pierwszej linii frontu walki z IV RP.

Razem z tymi, którzy doprowadzili do uniewinnienia poseł PO Beaty Sawickiej, tymi, którzy wolą trwanie systemu prawnego zaniedbującego rozliczenie afer rządów PO-PSL czy tych wcześniejszych, za które odpowiadały rządy SLD-PSL.

Rzepliński swoją drogę prawnika rozpoczynał studiami na Uniwersytecie Warszawskim. Był na tym samym roku prawa, co późniejszy sędzia TK prof. Mirosław Wyrzykowski, późniejszy prezes Trybunału Marek Safjan i jego żona Dorota Safjan. Wśród absolwentów z 1971 roku byli także Jarosław i Lech Kaczyńscy. Rzepliński jednak wolał towarzystwo Safjanów niż braci Kaczyńskich. Może dlatego, że późniejszy prof. Rzepliński już w wieku 22 lat wolał rozpędzać swoją karierę w PRL-u jako członek PZPR-u. Przestał być partyjny w stanie wojennym. W partii kierującej reżimem totalitarnym nie był jedynie szeregowym członkiem. Powierzono mu funkcję II sekretarza podstawowej organizacji partyjnej w instytucie naukowym przy Uniwersytecie Warszawskim. W latach 70. był też członkiem Związku Nauczycielstwa Polskiego. W latach 80. zapisał się do Solidarności, jak wówczas wielu jego towarzyszy partyjnych.

Już po tzw. upadku komuny, w 1996 roku, Andrzej Rzepliński został pełnomocnikiem dyrektora ds. badań naukowych i współpracy międzynarodowej w instytucie naukowym, w którym w PRL-u był sekretarzem organizacji partyjnej. W latach 1995-1996 Rzepliński należał do Ruchu Stu, partii, w której przewodniczącym Rady Politycznej był jeden z późniejszych „tenorów" (współzałożycieli) PO - Andrzej Olechowski. W 2005 roku kandydat PO na RPO, od 2007 roku z rekomendacji PO członek TK, a od 2010 roku prezes TK. W ogniu sporu o TK, gdy próbowano umniejszać rolę Rzeplińskiego w PRL-u, były dyrektor w biurze TK Kamil Zaradkiewicz zauważył, że kandydat PO na sędziego Trybunału w życiorysie przedkładanym sejmowi w 2007 roku ukrył fakt swojego członkostwa w PZPR.

Gdy w styczniu 2015 roku z rąk kardynała Kazimierza Nycza prezes TK odbierał papieskie wyróżnienie - krzyż Pro Ecclesia et Pontifice, wiele znanych postaci życia publicznego potępiało g. Do wojny o Trybunał było jeszcze kilka miesięcy. I właśnie wtedy pośród wielu głosów krytycznych wobec prof. Rzeplińskiego wybrzmiało oburzenie konstytucjonalisty Wiktora Osiatyńskiego. Alarmował on, że przyjęcie przez prezesa Rzeplińskiego odznaczenia papieskiego jest najbardziej rażącym i niebezpiecznym złamaniem zasady bezstronności w stosunkach państwo-Kościół, wyrażonym w art. 25 konstytucji. Osiatyński domagał się ustąpienia prezesa. Co więcej, domagał się sprawdzenia, czy prezes TK nie złamał prawa. Byłoby tak, gdyby odebrał krzyż bez otrzymania uprzednio zgody od prezydenta Komorowskiego. Ostatecznie okazało się, że żadnych niejasności w sprawie nie było. W oczach Osiatyńskiego Rzepliński był mimo to ostatecznie skompromitowany. Po upływie roku z okładem od tego wydarzenia prezes TK został okrzyknięty ostoją demokracji. Kiedy w grudniu 2016 roku musiał żegnać się z urzędem, ponownie na temat Rzeplińskiego zabrał głos prof. Wiktor Osiatyński:

- Był wspaniałym prezesem. Jestem pełen ogromnego szacunku wobec niego. W niezwykle trudnych czasach wykazał się siłą, odwagą cywilną i poświęceniem w obronie wartości. To bardzo kompetentny prawnik, co także pozwalało mu radzić sobie w momencie, gdy stał się solą w oku obozu władzy. Gdy pyta pan o prof. Rzeplińskiego, to mogę jedynie wyrazić swój podziw wobec jego postawy - mówił ten sam profesor Wiktor Osiatyński.

Prawnikiem jest również żona prezesa TK w stanie spoczynku. Irena Rzeplińska pracowała w PRL-u w Instytucie Państwa i Prawa Polskiej Akademii Nauk. W latach 70. i 80. była, podobnie jak mąż, członkiem Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej. Również od lat 70. była związana z Komitetem Nauk Prawnych PAN.

Fragment książki Macieja Marosza, Resortowe togi, Editions Spotkania, Warszawa 2017. Książkę można nabyć TUTAJ.

Wywiad z Maciejem Maroszem przeczytasz TUTAJ.

[caption id="attachment_43652" align="aligncenter" width="700"] http://vod.gazetapolska.pl/Niezlomni.com[/caption]

Artykuł Prof. Rzepliński już w wieku 22 lat został członkiem PZPR. Należał też do ZNP. Maciej Marosz ujawnia kulisy kariery byłego prezesa TK pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/prof-rzeplinski-juz-wieku-22-zostal-czlonkiem-pzpr-nalezal-tez-znp-maciej-marosz-ujawnia-kulisy-kariery-bylego-prezesa-tk/feed/ 1
Zapomniany bohater. Prezydent okupowanej walczącej Warszawy. ,,Dostał od Niemców propozycję nie do odrzucenia…” https://niezlomni.com/zapomniany-bohater-prezydent-okupowanej-walczacej-warszawy-dostal-od-niemcow-propozycje-nie-do-odrzucenia/ https://niezlomni.com/zapomniany-bohater-prezydent-okupowanej-walczacej-warszawy-dostal-od-niemcow-propozycje-nie-do-odrzucenia/#respond Sat, 26 Aug 2017 06:35:18 +0000 http://niezlomni.com/?p=40384

Dzień aresztowania Stefana Starzyńskiego rozpoczął najtrudniejszy okres życia Juliana Kulskiego. Objął stanowisko Komisarycznego Burmistrza Miasta Warszawy, czyli szefa polskich władz miejskich, działających pod niemieckim zwierzchnictwem.

„Nie przeczuwałem, że wypadnie mi trwać przy nim przez niemal pięć lat, bowiem aż do dnia 5 sierpnia 1944 roku”zapisał.

„Miałem natomiast świadomość tego, że przyszłość będzie niosła wielkie ryzyko i niebezpieczeństwa oraz, że nie podobna liczyć na zmianę dotychczasowych metod okupanta, chyba na jeszcze groźniejsze. W żadnej jednak chwili owego decydującego dnia nie przyszło mi do głowy, że mogę próbować uchylić się od spadającego na mnie ciężaru odpowiedzialności. Byłem przecież spadkobiercą testamentu ideowego prezydenta Stefana Starzyńskiego: «należy trwać w służbie miastu stołecznemu i polskiemu interesowi narodowemu, jak długo to jest w ogóle możliwe»”.

[caption id="attachment_31964" align="alignleft" width="487"] Po prawej syn prezydenta J. S. Kulskiego, Julian E. Kulski.[/caption]

– Ta krótka deklaracja chyba najlepiej oddaje nastawienie ojca – wyjaśniał mi syn zastępcy Starzyńskiego, Julian Eugeniusz Kulski, gdy po raz pierwszy spotkaliśmy się w Warszawie, w upalny lipcowy dzień 2014 roku. Przyjechał z Waszyngtonu z okazji siedemdziesiątej rocznicy wybuchu powstania. Teraz osiemdziesięciopięcioletni pan, jako piętnastolatek walczył na Żoliborzu w Kompanii „Żniwiarz”. – Ta deklaracja wyjaśnia motywy jego działania i podejmowanego ryzyka – kontynuował. – Tłumaczy wytrwałość, a nawet upór, które nie malały, mimo narastającej z każdym miesiącem grozy. Ojciec słusznie uważał, że nie wolno pozbawiać ludności stolicy usług polskich służb miejskich.

W tych strasznych czasach niósł nieocenioną pomoc. Oczywiście nie miał wątpliwości, że praca Zarządu Miejskiego musi być prowadzona w ścisłej współpracy z władzami podziemnego państwa. Stale kontaktował się z kolejnymi Delegatami Rządu na Kraj. Jego łącznikiem z władzami wojskowymi był „Emil”, czyli Emil Kumor, przychodzili też Antoni Sanojca i Ludwik Muzyczka. Ściśle współpracował również z Radą Główną Opiekuńczą i Polskim Czerwonym Krzyżem. Utrzymywał regularne kontakty z Adamem Czerniakowem, o którym mówił, że stał na najtrudniejszym z jawnych posterunków w kraju. (…)

[caption id="attachment_41342" align="alignleft" width="428"] Julian S. Kulski, "Światowid" 1935[/caption]

Podczas okupacji praca w Zarządzie Miejskim była bardzo poszukiwana. Nie ze względów finansowych, bo uposażenia na żądanie Niemców zostały bardzo obniżone, lecz ze względu na tak zwane mocne papiery. Liczba etatów szybko wzrastała i doszła do trzydziestu tysięcy. Niemcy zareagowali na to żądaniem redukcji zatrudnienia o czterdzieści procent. Zwolnieni mieli być odesłani do Arbeitsamtu, czyli urzędu pracy, co było równoznaczne z wysłaniem ich na roboty do Rzeszy. Z wykonaniem tego żądania Zarząd Miejski zwlekał tak długo, aż znaleziono rozwiązanie bezbolesne.

Zwolniono na piśmie większość pracowników sezonowych, którym i tak wygasł już termin zatrudnienia lub niedługo wygasał, oraz formalnie zwolniono tych, którzy w rzeczywistości odeszli na własne żądanie.

W ten sposób liczba zatrudnionych zmniejszyła się o cztery tysiące osób, co zadowoliło Niemców. Gdy ci zabronili przyjmowania nowych pracowników umysłowych, zatrudniano ich na stanowiskach fizycznych, które po pewnym czasie zmieniano na urzędnicze.

Wśród nowych, wojennych pracowników było wielu ludzi młodych, szczególnie zagrożonych wywiezieniem na przymusowe roboty. Liczną grupę stanowili oficerowie i inni członkowie organizacji podziemnych a także naukowcy, lekarze, prawnicy z różnych stron kraju.

„Chyba nigdy przedtem, ani nigdy potem Zarząd Miejski nie miał tylu, tak wysoko wykwalifikowanych pracowników, jak w okresie okupacji” – pisał Henryk Pawłowicz. „Znaleźli się, więc w szeregach pracowników miejskich profesorowie wyższych uczelni z rektorem prof. Antoniewiczem na czele. Literatów reprezentowali m. in.: Juliusz Kaden-Bandrowski, Michał Rusinek, Witold Hulewicz, Władysław Zawistowski, poeta Jan Szczawiej i inni. Dla dziennikarzy, oprócz tych, którzy pracowali od początku okupacji w różnych instytucjach miejskich, stworzono specjalną spółdzielnię i przekazano jej ściąganie należności szpitalnych. (...)

Szpitale miejskie zatrudniały bardzo wielu profesorów z wyższych uczelni z całego kraju. Najliczniej w tym okresie wśród pracowników miejskich byli reprezentowani wojskowi. Rzadko pod własnym, częściej pod przybranymi nazwiskami, lokowano ich dosłownie we wszystkich instytucjach miejskich. Wśród pracowników miejskich znaleźli się najwyżsi rangą oficerowie Armii Krajowej z gen. „Grotem” Stefanem Roweckim) i Armii Ludowej z płk. Marianem Spychalskim na czele”. (…)

Wśród tysięcy nowo zatrudnionych osób była również maturzystka Zofia Sudrawska, która po przymusowym opuszczeniu Bydgoszczy, razem z rodziną zamieszkała w domu Kulskich, na Żoliborzu. Jej książkę W zakamarkach pamięci, napisaną już pod nazwiskiem Łaszkiewicz, znalazłam w bibliotece Wandy Trandowej. Dedykacja autorki: „Drogiej Wandeczce z wyrazami pamięci i sympatii – autorka” oraz data „15.03.2005”, zostały wpisane sześćdziesiąt pięć lat po przedstawionych wydarzeniach.

Tak opisała swoją pracę w ratuszu: „Zajmowałam się podatkami. Pracę tę załatwił mi pan Kulski. Najważniejsze, że chroniła mnie przed wywózką do Niemiec. Pracowałyśmy od godziny ósmej do siedemnastej. W południe wszyscy pracownicy magistratu dostawali zupę. (...) W tym czasie urzędnicy magistraccy stanowili tak różnorodną zbieraninę, że trudno sobie wyobrazić ten zespół. Oczywiście najważniejsi byli pracownicy przedwojenni, zawodowi urzędnicy. Drugą część stanowili ci wojenni, którzy musieli przecież z czegoś żyć, a co ważniejsze posiadać Ausweisy, że są zatrudnieni w ważnej placówce. To urzędnicze towarzystwo rekrutowało się z osób w różnym wieku, od młodzieży szkolnej do profesorów wyższych uczelni (...) i panie, których mężowie byli na wojnie lub w obozach jenieckich. (...) Oprócz bardzo mizernych pensji były tzw. deputaty, głównie składające się z alkoholu i papierosów”.

Magdalena Stopa, Julian Kulski. Prezydent okupowanej walczącej Warszawy, Editions Spotkania, Warszawa 2017. 

Książka opisuje nieznane dzieje Juliana Kulskiego, zastępcy prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego i komisarycznego burmistrza Warszawy podczas okupacji.

Po aresztowaniu Starzyńskiego przez gestapo 27 października 1939 roku, Julian Kulski otrzymał od niemieckich władz okupacyjnych „propozycję nie do odrzucenia” – objęcia stanowiska komisarycznego burmistrza Warszawy, kierowania zarządem miasta i całą podległą mu administracją oraz infrastrukturą pod bezpośrednim nadzorem Niemców. Była to rola trudna, skrajnie niebezpieczna i niewdzięczna. Mimo, że praca Zarządu Miejskiego była prowadzona w ścisłej współpracy z władzami podziemnego państwa, to odbywała się w codziennym kontakcie z wrogiem, z pełną świadomością stałego narażenia życia.

Magdalena Stopa odkrywa przed czytelnikami nieznane fakty i dowody bohaterstwa wielu zapomnianych postaci, a także kulisy pracy miasta między wymaganiami okupanta a działaniem na rzecz podziemia.

Julian Spitosław Kulski (1892–1976) urzędnik państwowy i społecznik, żołnierz legionów Józefa Piłsudskiego, uczestnik wojny polsko-sowieckiej 1920 roku, kawaler Orderu Virtuti Militari, przedwojenny wiceprezydent Warszawy, zastępca i przyjaciel Stefana Starzyńskiego.

Po aresztowaniu Starzyńskiego przez gestapo, 27 października 1939 roku Julian S. Kulski otrzymuje od niemieckich władz okupacyjnych „propozycję nie do odrzucenia” – objęcia stanowiska komisarycznego burmistrza Warszawy.

Za zgodą władz Polskiego Państwa Podziemnego, delegata Rządu RP na Kraj Cyryla Ratajskiego oraz przy aprobacie podziemnych władz wojskowych, gen. Michała Tokarzewskiego- Karaszewicza, komendanta Służby Zwycięstwu Polski, obejmuje to stanowisko i pełni je do pierwszych dni Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 roku.

Magdalena Stopa historyk sztuki i dziennikarka. Autorka książek o Warszawie i jej mieszkańcach.

Laureatka Nagrody KLIO (2015–2016), Nagrody Literackiej m. st. Warszawy (2011) i dwóch dyplomów honorowych Towarzystwa Przyjaciół Warszawy za najlepsze publikacje roku (2009–2010 i 2010–2011) w dziedzinie varsavianów oraz Nagrody im. Witolda Hulewicza (2013).

Wkrótce po klęsce wrześniowej, 26 października 1939 roku utworzono Generalne Gubernatorstwo z Hansem Frankiem jako generalnym gubernatorem na czele. Jednocześnie Frank wydał zarządzenie o odbudowie administracji okupowanych ziem polskich. Przedwojenny samorząd terytorialny uległ likwidacji, a stojący na czele gmin burmistrzowie oraz wójtowie stali się funkcjonariuszami administracji okupacyjnej, posługującej się samorządem terytorialnym jako organem wykonawczym. Mianowani przez niemieckich szefów dystryktów polscy burmistrzowie i wójtowie stawali się wykonawcami zarządzeń niemieckich naczelników miast, którzy mieli dodatkowo prawo zmiany każdego zarządzenia burmistrza, mimo iż ten odpowiedzialny był za zarząd miasta.

Po kapitulacji Warszawy Zarząd Miejski – w myśl umowy kapitulacyjnej – miał wznowić działalność i nadal sprawować pod nadzorem władz okupacyjnych (komisarza Rzeszy, a potem starosty miejskiego) szereg funkcji porządkowych i administracyjnych.

Następnego dnia po utworzeniu GG, 27 października 1939 roku Niemcy aresztowali prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego. Równocześnie powołano urząd Komisarycznego Burmistrza Warszawy, którego szefem został dotychczasowy zastępca Starzyńskiego, Julian Kulski. Pełnił on swoje obowiązki do wybuchu Powstania Warszawskiego, kiedy przekazał swoje uprawnienia Okręgowemu Delegatowi Rządu na miasto Warszawę Marcelemu Porowskiemu.

Postawa Kulskiego, który przyjął strategię pełnej współpracy z przedstawicielami polskiego Państwa Podziemnego oraz wykonywania zarządzeń niemieckich jedynie o tyle, o ile było to konieczne oraz przeforsowywania wszędzie tam, gdzie to możliwe interesów polskich nie budziła wątpliwości ani podczas okupacji ani w okresie powojennym.

 

Artykuł Zapomniany bohater. Prezydent okupowanej walczącej Warszawy. ,,Dostał od Niemców propozycję nie do odrzucenia…” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zapomniany-bohater-prezydent-okupowanej-walczacej-warszawy-dostal-od-niemcow-propozycje-nie-do-odrzucenia/feed/ 0
Nie chciał, żeby AK walczyła z Niemcami przeciwko bolszewizmowi. Kulisy zdrady i śmierci gen. „Grota” Roweckiego. WIDEO https://niezlomni.com/nie-chcial-zeby-ak-walczyla-z-niemcami-przeciwko-bolszewizmowi-kulisy-zdrady-i-smierci-gen-stefana-grota-roweckiego-wideo/ https://niezlomni.com/nie-chcial-zeby-ak-walczyla-z-niemcami-przeciwko-bolszewizmowi-kulisy-zdrady-i-smierci-gen-stefana-grota-roweckiego-wideo/#respond Sat, 12 Aug 2017 15:16:44 +0000 http://niezlomni.com/?p=42317

30 czerwca 1943 roku, Gestapo dokonało aresztowania, które wstrząsnęło Polskim Państwem Podziemnym – gen. Stefana „Grota” Roweckiego.

Współpracujący z hitlerowcami agenci, członkowie akowskiego wywiadu w osobach Ludwika Kalksteina, Blanki Kaczorowskiej i Eugeniusza Świerczewskiego, podjęli się zadania odszukania i wskazania Niemcom uporczywie przez nich poszukiwanego przywódcy AK. W końcu udało im się (Świerczewskiemu) ustalić miejsce jego pobytu i doprowadzić do jego aresztowania. Z mieszkania numer 10 przy ulicy Spiskiej 14, na warszawskiej Ochocie, Rowecki został niemal natychmiast (by uniemożliwić próby jego odbicia) przewieziony do Berlina, gdzie próbowano zwerbować go do współpracy. Stanowcza odmowa generała zdecydowała, że w połowie lipca 1943 roku został przewieziony do Zellenbau – w granicach obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. (…)

Dwójki winnych dekonspiracji i wydania Niemcom dowódcy AK, czyli Blanki Kaczorowskiej i Ludwika Kalksteina, nie spotkała zasłużona kara. Tymczasem za sprawą ich współpracy z Gestapo i denuncjacji poniosło śmierć ponad dwieście innych osób powiązanych z konspiracją, przede wszystkim z komórkami wywiadu AK. To właśnie efekty pracy wywiadu Polski Podziemnej, przekazywane aliantom do Londynu, w sposób szczególnie znaczący przybliżały klęskę III Rzeszy. (…) - fragment wstępu do książki „Generał Grot. Kulisy zdrady i śmierci”.

(…) Gdy tylko Rowecki znalazł się w rękach niemieckich, Himmler rozpoczął konsultacje z Hitlerem, przedstawiając mu swoje plany. Choć szybko przekonał się o bardzo sceptycznym do nich stosunku Hitlera, nie zrezygnował z nich. Zadecydował o umieszczeniu polskiego generała w obozie w Zellenbau, odległym o 20 km od Berlina. Przewieziono go tam w połowie lipca 1943 roku i umieszczono w celi nr 71 (w styczniu 1944 r. został przeniesiony do celi nr 50). Więzienie Zellenbau było specjalnym więzieniem śledczym dla osób szczególnie ważnych dla polityki III Rzeszy. Podlegało bezpośrednio centrali Gestapo i chociaż mieściło się na terenie obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, było od niego odizolowane wysokim murem. Znajdowało się w nim około 80 pojedynczych cel i izby przesłuchań.

Osoby, które przyczyniły się do pojmania Komendanta Głównego AK, doceniono w sztabie Reichsführera SS Himmlera i nagrodzono. Dowiadujemy się o tym z pisma adiutantury gabinetu Komisarza Rzeszy ds. Umacniania Niemczyzny, skierowanym do szefa RSHA – Ernsta Kaltenbrunnera. Trochę zaskakujący jest fakt, że wysokość tej nagrody dla SS - Untersturmführera Mertena, była jednak stosunkowo niska (1.000 marek) i że nie otrzymał on, często stosowanego przy podobnych okazjach, natychmiastowego awansu służbowego. Dopiero po niemal roku wręczono mu order „Kriegsverdienstkreuz”. Wyróżniono za to komendanta SD i policji bezpieczeństwa na dystrykt warszawski – Ludwiga Hahna, który został awansowany do stopnia SS-Standartenführera. Nic nie wiadomo o jakiejkolwiek nagrodzie dla Eugeniusza Świerczewskiego. Z całą pewnością, takie sprawy załatwiane były bez szczegółowych adnotacji ze specjalnej kasy warszawskiego Gestapo, z sum przeznaczonych dla konfidentów i donosicieli. Z tych samych pieniędzy opłacano tysiące tzw. szmalcowników, niestety, najczęściej Polaków, którzy dla pieniędzy tropili ukrywających się Żydów.


Rozmowy z „Grotem” kontynuowano, bądź przewożąc go do Berlina, bądź przesłuchując na miejscu. W Zellenbau zjawiali się wówczas Harro Thomsen, a niekiedy sam Müller. Więzień był traktowany w dalszym ciągu względnie poprawnie. Pozwolono mu na ograniczoną korespondencję z rodziną, mógł prowadzić notatki i odbywać samotne spacery. Bezpośrednią kontrolę nad nim miał komendant Zellenbau – Kurt Eccarius, choć formalnie gen. Rowecki podlegał komendantowi obozu Sachsenhausen, Antonowi Kaindlowi. Niewystarczająca okazała się opieka lekarska. Po licznych skargach „Grota” na dolegliwości związane z chorobą wątroby, umożliwiono mu wizytę lekarską w Berlinie.

Już po wybuchu Powstania Warszawskiego, na specjalne polecenie Himmlera, szef Gestapo, Heinrich Müller za pośrednictwem dalekopisu, polecił komendantowi obozu Kaindlowi, przeprowadzenie egzekucji gen. Stefana „Grota” Roweckiego.

Najprawdopodobniej równocześnie nakazano likwidację: szefów Oddziału II Komendy Głównej AK – płk. Wacława Berkę, płk. Mariana Drobika i płk. Władysława Szczekowskiego (ten ostatni z Wywiadu Ofensywnego „Stragan”). Cała ta trójka po aresztowaniu w Warszawie, została przewieziona do Berlina na przesłuchania i do lata 1944 roku nie było jakichkolwiek wiadomości o ich losie. Czy także zostali uśmierceni, w tym samym miejscu i czasie, co ich Komendant? Wiele na to wskazuje, chociaż także okoliczności ich śmierci nie próbowano dotąd wyjaśnić…

Można założyć, że nad ranem 2 sierpnia 1944 roku (możliwe też, że dopiero 7 sierpnia) generał „Grot” został wyprowadzony z Zellenbau na teren właściwego obozu Sachsenhausen i tam uśmiercony, być może rozstrzelany. Najprawdopodobniej stało się to w miejscu, gdzie zwykle dokonywano egzekucji, a które tak dokładnie opisał asystujący im Paul Sakowsky. Jeśli rzeczywiście tak było – zwłoki polskiego generała zostały spalone w obozowym krematorium. Wszystkie pozostawione rzeczy osobiste generała i jego zapiski zabrano do Berlina, gdzie trafiły w ręce Harro Thomsena. - fragment rozdziału „Losy „Grota” Roweckiego od 30 czerwca 1943 do początku sierpnia 1944 roku”.

Witold Pronobis, Generał Grot. Kulisy zdrady i śmierci, Editions Spotkania, Warszawa 2014.

[caption id="attachment_16232" align="alignleft" width="400"] Ludwik Kalkstein[/caption]

Jest początek stycznia 1990 roku. Witold Pronobis, historyk, dziennikarz Radia Wolna Europa udaje się z magnetofonem do mieszkania Edwarda Ciesielskiego, bibliotekarza Polskiej Misji katolickiej w Monachium. Ma informacje, że Ciesielski działał w Wywiadzie Armii Krajowej i zajmował się ochroną żołnierzy AK przed komunistycznym podziemiem, przez co musiał uciekać z PRL. Liczy na zdobycie ciekawego wywiadu dla Radia.

Tymczasem kilka dni wcześniej miał możliwość obejrzenia fotografii jednego ze zdrajców – Ludwika Kalksteina. I teraz, już po kilku chwilach rozmowy z rzekomym Edwardem Ciesielskim, nie ma żadnych wątpliwości… Wywiadu nie udało się Pronobisowi przeprowadzić, ale udało się wynieść teczkę, zawierającą dokumenty potwierdzające nie tylko tożsamość Kalksteina-Ciesielskiego, ale i dowody jego współpracy z bezpieką PRL.

Pozycja wydana przy współudziale Muzeum Powstania Warszawskiego.

Artykuł Nie chciał, żeby AK walczyła z Niemcami przeciwko bolszewizmowi. Kulisy zdrady i śmierci gen. „Grota” Roweckiego. WIDEO pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/nie-chcial-zeby-ak-walczyla-z-niemcami-przeciwko-bolszewizmowi-kulisy-zdrady-i-smierci-gen-stefana-grota-roweckiego-wideo/feed/ 0
Marszałek Mannerheim wyjaśnia, jak Dawid pokonał Goliata, czyli jak dzielni Finowie dali radę Sowietom [WIDEO] https://niezlomni.com/marszalek-mannerheim-wyjasnia-jak-dawid-pokonal-goliata-czyli-jak-dzielni-finowie-dali-rade-sowietom-wideo/ https://niezlomni.com/marszalek-mannerheim-wyjasnia-jak-dawid-pokonal-goliata-czyli-jak-dzielni-finowie-dali-rade-sowietom-wideo/#respond Thu, 01 Jun 2017 06:52:08 +0000 http://niezlomni.com/?p=39350

- Istotnym błędem dowództwa Armii Czerwonej było rozpoczynanie operacji militarnych bez dostatecznego zwrócenia uwagi na dwa podstawowe czynniki charakteryzujące walkę z Finlandią – teren wojny i wartość przeciwnika - marszałek Mannerheim wspomina zwycięską wojnę z Sowietami.

Niska ocena możliwości Armii Czerwonej odegrała niebagatelną rolę w przebiegu wojny światowej. Gdyby działanie Związku Sowieckiego w wojnie fińskiej nie zrobiło tak niekorzystnego wrażenia, Niemcy w mniejszym, niż to się stało, stopniu lekceważyliby potencjał militarny rosyjskiego olbrzyma i nie powtórzyliby błędu Napoleona.
Na czym opiera się ten pogląd o Armii Czerwonej, który rozpowszechnił się w wyniku wojny zimowej?

Najbardziej w oczy rzucała się dysproporcja między ogromnym wysiłkiem włożonym przez Rosjan a niewielkim rezultatem. Już w pierwszych tygodniach wojny przeciwko Finlandii rzucono zaskakująco duże siły. Jak już wspomniałem, obejmowały one 26 do 28 dywizji piechoty, a następnie wzrosły do 45, z czego 25 na Przesmyku Karelskim, a 20 na froncie wschodnim, wzmocnionych artylerią i wydzielonymi jednostkami zmotoryzowanymi. Łączna liczba czołgów wynosiła około 3 tysiące, z czego większość średnich i ciężkich. Cała Armia Czerwona, z wyjątkiem wojsk na Dalekim Wschodzie, liczyła 110 dywizji oraz 5-6 tysięcy nowoczesnych czołgów*. Oznaczało to, że na wojnę z Finlandią zmobilizowano prawie połowę czynnych dywizji rosyjskich w Europie i zachodniej Syberii.

Włączając oddziały specjalne, siły nieprzyjaciela sięgnęły prawie miliona ludzi, z których część miała już pewną zaprawę wojenną z kampanii w Polsce.

Rzecz ciekawa, że nacierająca armia składała się z wojsk pochodzących z nie mniej niż siedmiu okręgów wojskowych. Oprócz okręgu leningradzkiego wojska pochodziły z moskiewskiego, kalinińskiego, orłowskiego, białoruskiego, charkowskiego i odeskiego. W związku z tym tylko cztery europejskie okręgi (kijowski, nadwołżański, północnokaukaski i zakaukaski) nie uczestniczyły w kampanii przeciw Finlandii. Spowodowany klęskami i niepowodzeniami szok dotknął większą część europejskiego terytorium Rosji.

[caption id="attachment_39357" align="aligncenter" width="800"] Fińscy narciarze na pozycjach obronnych, fot. commons.wikimedia.org/Official Finnish photograph[/caption]

Istotnym błędem dowództwa Armii Czerwonej było rozpoczynanie operacji militarnych bez dostatecznego zwrócenia uwagi na dwa podstawowe czynniki charakteryzujące walkę z Finlandią – teren wojny i wartość przeciwnika. Można zrozumieć lekceważenie tego ostatniego czynnika, spowodowane naszą słabością techniczną. Bardziej znaczące jest to, że rosyjskie dowództwo nie uwzględniło faktu, iż w północnych warunkach terenowych i tutejszej zimie użyte formacje były za ciężkie. Jak wojska, przyzwyczajone do równin, nawet znające tak ciężką zimę jak nasza, miały walczyć w leśnych pustkowiach, których nigdy nie widziały? Zarówno w okręgu leningradzkim, kalinińskim, jak i moskiewskim Rosjanie mieli okazję wypróbować warunki odpowiadające tym, którym stawili czoła w Finlandii. Błędna ocena naszych zdolności obronnych dowodzi lekkomyślności, z jaką układano plany, oraz ślepej wiary Rosjan w nieograniczone możliwości nowoczesnej techniki.

Tymczasem doktryny, które Niemcy realizowali w praktyce na równinach Polski, nie nadawały się do Finlandii, kraju lasów!

Trudno ocenić, na ile współodpowiedzialność za czysto militarne błędy spoczywa na politycznym kierownictwie sowieckiej hierarchii, ale jego wpływy – podobnie jak politruków na szczeblu walczących jednostek – niewątpliwie miały znaczenie. Konieczność zatwierdzania każdego rozkazu przez organ polityczny powodowała, rzecz jasna, zwłokę i zamieszanie, tłumiąc samodzielność i rodząc lęk przed odpowiedzialnością. Ten porządek nie ograniczał się oczywiście wyłącznie do armii, lecz właśnie w wojsku od roku 1935 rozgrywki były najostrzejsze. Utraciło ono swoje najbardziej doświadczone kadry wskutek czystek, które, co prawda, ujednoliciły korpus oficerski, lecz także spowodowały spadek poziomu wykształcenia i kompetencji. Z oficerów carskich pozostało najwyżej kilku.

[caption id="attachment_39352" align="alignleft" width="408"] fot. Editions Spotkania[/caption]

Zarząd polityczny niewątpliwie stanowił siłę sprawczą, z którą należało się liczyć. Ujawniło się to przede wszystkim w pierwszej fazie wojny, kiedy politrucy musieli przywracać porządek w jednostkach, gdzie na skutek nieudanych ataków załamała się dyscyplina oraz gdy należało za wszelką cenę zmobilizować do szturmu opierające się wojska. Fakt, że okrążone oddziały, mimo zimna i głodu, nie poddawały się, był w dużym stopniu zasługą politruków. Przed poddaniem się powstrzymywał żołnierzy strach przed represjami, jakie mogły spaść na rodziny, oraz przekonanie, że w razie wpadnięcia w ręce wroga czekają ich tortury i śmierć. Niezliczone były więc przypadki, kiedy zarówno oficerowie, jak i szeregowi przed kapitulacją popełniali samobójstwo. Politrucy uczestniczyli również w opracowywaniu, na podstawie pierwszych niepowodzeń, zaleceń taktycznych, które w związku z tym przybrały postać dziwacznej mieszanki taktyki i propagandy.

Oficerowie rosyjscy byli na ogół odważnymi ludźmi z mocnymi nerwami, nie przejmującymi się zbytnio stratami. Bierność obserwowało się przede wszystkim na wyższych szczeblach. Odzwierciedlała się w formalizmie dowództwa, powierzchowności myśli operacyjnej, która wykluczała manewrowanie. Jedyną alternatywą był sukces albo klęska. Rosyjska sztuka wojenna opierała się na sprzęcie i była nieudolna, bezwzględna i marnotrawna; tam, gdzie zmienność sytuacji wymagała szybkiej decyzji, ujawniał się uderzający brak twórczej wyobraźni. Typowe zaniedbanie polegało na tym, że dowódcy nie byli zdolni doprowadzić początkowych sukcesów do decydującego rozstrzygnięcia. Dlatego naszym wojskom wielokrotnie udawało się, zarówno w wojnie manewrowej, jak i pozycyjnej, oderwać się i zająć nowe pozycje. Początkowo niedostateczna była także współpraca między poszczególnymi rodzajami broni, ale w tym zakresie Rosjanie stopniowo zdołali zastosować uzyskane w praktyce doświadczenia.

[caption id="attachment_39354" align="alignleft" width="520"] Carl Gustaf Emil Mannerheim, 1942, fot. wikipedia/heninen.net/miekka/english.htm/Helmut Laxin[/caption]

Chociaż czysto taktyczne osiągnięcia Rosjan były niewielkie, okazali się oni zdolni do manewrowania i utrzymywania na tak niewielkim terenie, jak Przesmyk Karelski, większej liczby jednostek operacyjnych, niż to sobie wyobrażaliśmy. Surowa i uboga w śnieg zima spowodowała, że drogi wytrzymywały nawet największy ruch, a przez lody i bagna można było wytyczyć nowe. Na długim froncie, na pustkowiach, warunki – sieć drogowa, odległości, ilość śniegu – były zupełnie inne, w znacznym stopniu utrudniające operacje i przebywanie na tym terenie.

Rosyjski piechur był dzielny, twardy i niewymagający, lecz brakowało mu inicjatywy. W przeciwieństwie do swego fińskiego przeciwnika, walczył w masie, a znalazłszy się poza zasięgiem oficerów i utraciwszy kontakt z towarzyszami, stawał się niezdolny do samodzielnego działania. W związku z tym, zwłaszcza w pierwszej fazie wojny, wykorzystywano żołnierzy przede wszystkim do ataków zmasowanych, co mogło przynieść taki rezultat, że jeden dobrze umiejscowiony karabin maszynowy mógł skosić wszystkich do ostatniego człowieka. Nie zważając na to wysyłano kolejne fale atakujących, z tym samym skutkiem. Zdarzało się, że w trakcie wstępnych walk w grudniu Rosjanie ze śpiewem ruszali na nasze pola minowe, ciasnym łańcuchem ramię przy ramieniu, jakby nie zwracali uwagi na eksplozje i celny ogień obrońców. Charakteryzująca piechotę fatalistyczna uległość była zadziwiająca. Rosyjski żołnierz był mało podatny na naciski z zewnątrz, szok, jakiego czasem doświadczał, prędko przezwyciężał.

Wyjaśnienie wcześniej wspomnianego zjawiska, że piechota broniła się do ostatniego człowieka także w beznadziejnej sytuacji, wynika także z rosyjskiej psychiki. Historia wojen opisuje tylko nieliczne, typowe dla ludów prymitywnych, przypadki tak twardej wytrwałości. Choć terror polityczny zrobił swoje, wyjaśnienia szukać należy w niepojętej dla Europejczyka zdolności przeciętnego Rosjanina do znoszenia cierpienia i biedy z fatalizmem, który miał także – i nadal ma – swój udział w rozwoju politycznym.

Carl Gustaf Mannerheim. Wspomnienia, Editions Spotkania, Warszawa 2017. Książkę można nabyć TUTAJ.

 

[caption id="attachment_39351" align="aligncenter" width="1024"] Carl Gustaf Emil Mannerheim, 1942 r., fot. Helmut Laxin/heninen.net/miekka/english.htm/commons.wikimedia.org[/caption]

Wspomnienia Carla Gustafa Mannerheima – bohatera narodowego Finlandii – wydajemy w 150 rocznicę jego urodzin. Obejmują one lata 1882-1946.

Carl Gustaf Emil Mannerheim (1867-1951) marszałek Finlandii, bohater narodowy i zarazem jedna z najbardziej znanych postaci w dziejach swojego kraju.

Przez ponad 30 lat służył w armii rosyjskiej, dochodząc do stopnia generała porucznika. Dowodził pułkiem, a potem brygada kawalerii stacjonująca w Warszawie (1908-1917). W 1918 roku, jako naczelny dowódca armii rządowej, stłumił rewolucję komunistyczna w Finlandii. W latach 1918-1919 był regentem Finlandii. Dowodząc armia fińską w wojnach ze Związkiem Sowieckim w latach 1939-1940 oraz 1941-1944 dwukrotnie obronił niepodległość swojego kraju. Stojąc u steru państwa jako prezydent (1944-1946) wyprowadził kraj z wojny i pomógł przetrwać najtrudniejszy okres powojenny.

Ze wstępu do książki:

„Tak jak wielu wybitnych mężów stanu, Mannerheim był i jest obiektem bądź bezkrytycznego uwielbienia, bądź brutalnych ataków. (…) Dla przeciwników pozostaje Mannerheim „białym generałem”, wręcz „krwawym rzeźnikiem fińskich robotników i chłopów”, regentem pragnącym wmieszania kraju w wojnę domową w Rosji, pogardliwie nastawionym do parlamentarnej demokracji sympatykiem faszyzmu (sic!), chorobliwym antykomunistą, sojusznikiem Hitlera i głównym sprawcą wplątania Finlandii w agresję na ZSRS w 1941 roku.

To tylko część oskarżeń, choć przyznać trzeba, że jak na jedną osobę katalog jest imponujący. Zwolennicy widzą w nim natomiast dwukrotnego pogromcę bolszewickich agentów, dążących do uczynienia z Finlandii republiki sowieckiej, męża stanu stojącego ponad partyjnymi intrygami, wybitnego wodza, który upokorzył Armię Czerwoną i wreszcie męża opatrznościowego, który w latach 1917-1919 i 1939-1945 uratował niepodległość swej ojczyzny wyprowadzając osamotniony na międzynarodowej scenie politycznej kraj z beznadziejnego, wydawałoby się, położenia.

Michał Kopczyński

Artykuł Marszałek Mannerheim wyjaśnia, jak Dawid pokonał Goliata, czyli jak dzielni Finowie dali radę Sowietom [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/marszalek-mannerheim-wyjasnia-jak-dawid-pokonal-goliata-czyli-jak-dzielni-finowie-dali-rade-sowietom-wideo/feed/ 0
Zaproszenie na premierę albumu „Polowania u Potockich. Łańcut i Antoniny” https://niezlomni.com/zaproszenie-na-premiere-albumu-polowania-u-potockich-lancut-i-antoniny/ https://niezlomni.com/zaproszenie-na-premiere-albumu-polowania-u-potockich-lancut-i-antoniny/#respond Sun, 02 Apr 2017 18:15:52 +0000 http://niezlomni.com/?p=36821

Wydawnictwo Editions Spotkania oraz Fundacja Editions Spotkania zapraszają na premierę książki „Polowania u Potockich. Łańcut i Antoniny”.

Piotr Jegliński, dyrektor wydawnictwa zaprezentuje najnowszą publikację, a jego i Państwa gośćmi będą autorka albumu, Aldona Cholewianka-Kruszyńska, historyk sztuki, kustosz Zamku w Łańcucie i Marek Potocki, wybitny znawca sztuki, kolekcjoner, autor wstępu do książki.

Wtorek, 4 kwietnia 2017, godzina 18:00, Centralna Biblioteka Rolnicza w Warszawie, ul. Krakowskie Przedmieście 66.

Aldona Cholewianka-Kruszyńska, Polowania u Potockich. Łańcut i Antoniny, Editions Spotkania, Warszawa 2017. Książkę można nabyć TUTAJ.

150 lat tradycji łowieckich, 339 unikatowych fotografii. Album prezentuje historię polowań w dobrach Potockich, między innymi w Łańcucie, Antoninach, Szepetówce, Pilawinie i Julinie, które zyskały sławę „po królewsku urządzonych łowów”, podziwianych w Polsce i poza jej granicami za doskonałą organizację i wystawność.
U Potockich polowali Zamoyscy, Radziwiłłowie, Tyszkiewiczowie, Lubomirscy, prezydent Ignacy Mościcki, Wojciech Kossak, Julian Fałat oraz liczni goście zagraniczni, między innymi arcyksiążę Rudolf, cesarz Franciszek Józef II, książę George z Kentu.
Dzięki relacjom prasowym z epoki i korespondencji rodzinnej Potockich poznajemy pasję myśliwską Alfreda Potockiego (1786-1862) – podróżnika, uczonego i pisarza, Alfreda Józefa Potockiego (1822-1889), który na swoich polowaniach gościł arcyksięcia Rudolfa i cesarza Franciszka Józefa II, Romana Potockiego (1851-1915), Józefa Mikołaja Potockiego (1862-1922) – prekursora „białych polowań” i uczestnika egzotycznych polowań w Indiach, na Cejlonie, w Somalii i Sudanie oraz Alfreda Antoniego Potockiego (1886-1959) - ostatniego ordynata w Łańcucie.
W albumie zamieszczone są unikatowe, nie publikowane dotąd, archiwalne fotografie ukazujące łańcuckie i antonińskie polowania od końca XIX wieku pochodzące z prywatnych albumów Rodziny. Stanowią nie tylko doskonały materiał ilustracyjny, ale również dokument z epoki rejestrujący myśliwskie sytuacje i szczegóły towarzyszące polowaniom.

W historii polskiego łowiectwa w XIX i 1 połowie XX wieku (do II wojny światowej) polowania Potockich są przykładem magnackich łowów obejmujących całe bogactwo obyczaju i myśliwskiego rzemiosła osadzonego tak w tradycji polskiej, jak i europejskiej. W historii polowań Potockich z Łańcuta i ich filiacji, jaką były polowania w Antoninach w wielu aspektach jeszcze przewyższające bogactwem urządzenia, łańcuckie łowy, mamy do czynienia z tak różnorodnym myślistwem jak staropolskie polowania z gończymi i chartami, polowania z ptakami łownymi, polowania z bronią na dziko żyjącą zwierzynę, z naganką leśne i polowe w kotły, polowania z podjazdu i z zasiadki, na głuszce na tokach, polowania na ptactwo wodne, ale i na pochodzące z zamkniętej hodowli przede wszystkim kaczki i bażanty, a także konne polowania par force, które Potoccy zaczęli urządzać, jako pierwsi z Polaków. Poza tym to właśnie w lasach łańcuckich w 2 połowie XIX wieku zaprowadzono po raz pierwszy w polskim majątku na terenie Galicji nowatorskie elementy szeroko pojętej organizacji polowań, które rozpowszechnione weszły potem do stałego kanonu łowów.
Polowania Potockich pokazują poza wszystkim pasję myśliwską i wszechobecny w każdym ziemiańskim domu, czy był to skromny dwór czy bogata rezydencja – etos łowiecki. Dzisiaj jednak są nielicznymi, których historię można w miarę wyczerpująco przedstawić, dzięki zachowanym archiwaliom, wspomnieniom łowieckim, sprawozdaniom prasowym z polowań, a także fotografiom z epoki pozostających przede wszystkim w prywatnych zbiorach Rodziny - fragment wstępu do książki.

 

 

Artykuł Zaproszenie na premierę albumu „Polowania u Potockich. Łańcut i Antoniny” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zaproszenie-na-premiere-albumu-polowania-u-potockich-lancut-i-antoniny/feed/ 0
Wydawnictwo Editions Spotkania zaprasza na Targi Wydawców Katolickich w Warszawie (stoisko nr 21) https://niezlomni.com/wydawnictwo-editions-spotkania-zaprasza-na-targi-wydawcow-katolickich-w-warszawie-stoisko-nr-21/ https://niezlomni.com/wydawnictwo-editions-spotkania-zaprasza-na-targi-wydawcow-katolickich-w-warszawie-stoisko-nr-21/#respond Wed, 29 Mar 2017 13:47:15 +0000 http://niezlomni.com/?p=36635

Już kolejny raz bierzemy udział w Targach Wydawców Katolickich w Warszawie, w Arkadach Kubickiego.


Serdecznie Państwa zapraszamy do naszego stoiska nr 21. Jak co roku będziemy prezentować naszą ofertę, w tym nowości. Wydawnictwo Editions Spotkania.

Artykuł Wydawnictwo Editions Spotkania zaprasza na Targi Wydawców Katolickich w Warszawie (stoisko nr 21) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/wydawnictwo-editions-spotkania-zaprasza-na-targi-wydawcow-katolickich-w-warszawie-stoisko-nr-21/feed/ 0
Blumsztajn: Fredek, ale nakłamałeś w swojej książce. Znamierowski: A co, tak nie było? Blumsztajn: Było, ale o tym nie wolno pisać https://niezlomni.com/blumsztajn-fredek-naklamales-swojej-ksiazce-znamierowski-a-bylo-blumsztajn-bylo-o-tym-wolno-pisac/ https://niezlomni.com/blumsztajn-fredek-naklamales-swojej-ksiazce-znamierowski-a-bylo-blumsztajn-bylo-o-tym-wolno-pisac/#respond Fri, 25 Nov 2016 07:26:49 +0000 http://niezlomni.com/?p=33896

Prawda boli. Boli szczególnie lewicowe i lewackie kręgi polityczne, skupione wokół „Gazety Wyborczej” i Fundacji Batorego oraz tak zwany warszawski „salon”. Bo w interesie tych kręgów, które doszły do władzy w wyniku skumania się z przywódcami PZPR w czasie poufnych rozmów w Magdalence i gdzie indziej, leży przeinaczanie prawdy o powstaniu KOR i Wielkim Strajku z 1980 r.


W ich interesie leży kreowanie na autorytety moralne takich ludzi jak Jan Nowak Jeziorański i Władysław Bartoszewski. A także wykreowanie na przywódców „Solidarności” Bronisława Geremka i Tadeusza Mazowieckiego, którzy przecież na strajk w Gdańsku zostali wysłani z misją przekonania robotników, że w PRL nie ma miejsca na wolne związki zawodowe.

[caption id="attachment_33897" align="alignleft" width="235"]Fot. Adrian Grycuk, wikipedia.pl Fot. Adrian Grycuk, wikipedia.pl[/caption]

Sposób myślenia ludzi z tych kręgów bardzo dobrze odzwierciedla wypowiedź młodszego brata mojej koleżanki ze studiów, Seweryna Blumsztajna, który tak skomentował książkę „Zaciskanie pięści” mojego autorstwa:

– Fredek, ale nakłamałeś w swojej książce.

– Jak to? Daj mi jakiś przykład.

– No, aresztowanie Górnego.

– A co, tak nie było?

– Było, ale o tym nie wolno pisać.

Do rozmowy doszło w Paryżu, dokąd Blumsztajn przyjechał z Wałęsą i Geremkiem. Od wydania wspomnianej książki i od powyższej wymiany myśli minęło prawie dwadzieścia osiem lat. Przez cały ten czas układ polityczny ukształtowany przy Okrągłym Stole dokładał starań, żeby zafałszować naszą najnowszą historię i nie dopuścić do tego, by do świadomości społecznej Polaków dotarła prawda.

Prawdziwy obraz wydarzeń i zakulisowych działań Czytelnicy znajdą w tej publikacji, która w dużej części powtarza materiał z książki „Zaciskanie pięści”, lecz rozszerza go o dokumenty i zdjęcia oraz o relacje z wydarzeń po roku 1988. W książce tej, tak jak w poprzedniej, wykorzystałem spisane w Rzymie w maju i czerwcu 1988 roku relacje Andrzeja Kołodzieja, potwierdzone później przez wiele innych osób. Te długie cytaty zostały wyróżnione w tekście za pomocą czcionki pochyłej.

kornByć może o Andrzeju Kołodzieju wielu Czytelników dotąd nie słyszało, bo on sam nigdy nie dbał o rozgłos, a środowisko Lecha Wałęsy, koła rządzące III RP i media zadbały o to, by o jego czynach społeczeństwo się nie dowiedziało. A przecież to głównie Kołodziejowi zawdzięczamy, że doszło do powstania „Solidarności”. To on prowadził w stoczni w Gdyni najlepiej zorganizowany strajk w Polsce i dzięki jego postawie Anna Walentynowicz mogła powstrzymać robotników Stoczni Gdańskiej, by po zakończeniu strajku przez Wałęsę nie wychodzili z zakładu.

To Kołodziej na pierwszym miejscu postulatów postawił żądanie utworzenia wolnych i samorządnych związków zawodowych. To dzięki niemu Wałęsie nie udało się wystąpić w telewizji z apelem o zakończenie strajków w całej Polsce przed osiągnięciem porozumienia z władzami PRL.

Andrzej Kołodziej był przewodniczącym Komitetu Strajkowego w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni i wiceprzewodniczącym Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej.

W stanie wojennym zorganizował oddział Solidarności Walczącej w Trójmieście i był wiceprzewodniczącym, a później przewodniczącym Komitetu Wykonawczego SW. Odznaczony przez prezydenta RP na uchodźstwie Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1988) i przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (2006), honorowy obywatel miast Gdańska (2000), Gdyni (2014) i Zagórza (2005), Świadek Historii (IPN 2014), Zasłużony Działacz Kultury (2001).

Alfred Znamierowski, Niezłomni. Solidarność Walcząca, Editions Spotkania, Warszawa 2016. Książkę można nabyć TUTAJ.

92e0228cd55533467669b0bc817c1399

Artykuł Blumsztajn: Fredek, ale nakłamałeś w swojej książce. Znamierowski: A co, tak nie było? Blumsztajn: Było, ale o tym nie wolno pisać pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/blumsztajn-fredek-naklamales-swojej-ksiazce-znamierowski-a-bylo-blumsztajn-bylo-o-tym-wolno-pisac/feed/ 0
Saakaszwili o wojnie w Gruzji: Jeżeli nie byłoby „przekazów Telewizji Polskiej to Niemcy, z przyjemnością, powtarzaliby tylko rosyjską wersję” https://niezlomni.com/saakashwili-o-wojnie-w-gruzji-jezeli-nie-byloby-przekazow-telewizji-polskiej-to-niemcy-z-przyjemnoscia-powtarzaliby-tylko-rosyjska-wersje/ https://niezlomni.com/saakashwili-o-wojnie-w-gruzji-jezeli-nie-byloby-przekazow-telewizji-polskiej-to-niemcy-z-przyjemnoscia-powtarzaliby-tylko-rosyjska-wersje/#respond Tue, 22 Nov 2016 22:09:45 +0000 http://niezlomni.com/?p=33778

Bez wsparcia Telewizji Polskiej i innych dziennikarzy, którzy przyjechali nam pomóc Gruzja by po prostu przepadła. Wasza obecność była jak broń dla małego państwa - pisze prezydent Micheil Saakashwili.


Ta broń to stałe miejsce, często „na żywo”, na antenie Waszej stacji. Bez tego Rosjanie by nas spokojnie, po cichu zadusili i nikt by o tym się nie dowiedział. Jedyne czego boją się złe siły to światło słoneczne i rzetelne informacje. To czyni mały kraj ważnym. Uwiarygodnia i wzmacnia przekaz. Trudno Waszą pracę przecenić. Dobrze pamiętam, że niemiecka telewizja z uporem pokazywała kadry telewizji rosyjskiej. A na nich rosyjskie samoloty bombardowały gruzińskie miasta. W komentarzu zaś mówiono, że to gruzińskie samoloty bombardują Południową Osetię.

Potem Rosjanie kopiowali programy niemieckich stacji i pokazywali u siebie jako europejską prawdę. Jeśli nie byłoby wtedy przekazów Telewizji Polskiej to Niemcy, z przyjemnością, powtarzaliby tylko rosyjską wersję. I na tym by się opierała cała informacja w Europie. Taka pomoc jest dziś potrzebna Ukrainie. Już 8 lat temu, wraz z Lechem Kaczyńskim, uprzedzaliśmy, że po Gruzji Rosja zwróci się przeciw Ukrainie. Mówiliśmy o tym tylko my. Nikt inny.

Lech Kaczyński obudził cały świat. On myślał strategicznie. Dokładnie pojmował swoje cele. Rozpoczął prace nad powstaniem korytarza energetycznego z Azji Środkowej, z Azerbejdżanu do Europy. W związku z tym niezwykle aktywnie wspierał Ukrainę i to nie patrząc na wszystkie polityczne problemy. Lech nie miał kompleksów. Nie mówił, że najpierw coś wyjaśnimy, że najpierw rozwiążemy historyczne problemy. On po prostu pomagał bez żadnych warunków. I to go wyraźnie odróżnia od wielu dzisiejszych, polskich polityków. Lech myślał szerzej niż inni. I dlatego sam, swoją osobą stwarzał dla Rosji strategiczne zagrożenie. To jest jednoznaczne. A trzeba jeszcze dodać, że Lech był niezwykle odważny. To zaś cecha, której u przeciwników Rosjanie najbardziej się boją.

Wiem, że w historii było klika takich zdarzeń gdy to kontrolerzy lotu mogli spowodować katastrofę samolotu. Bez wątpienia takie przypadki były. Ja absolutnie nie wykluczam, że taki przypadek miał też miejsce w Smoleńsku. To, że Rosjanie chcieli odpłacić Kaczyńskiemu za wiele spraw, a szczególnie za Tbilisi, jest jednoznaczne. Gdy oni planowali po cichu, pod przykryciem letniej olimpiady, napaść na Gruzję okazało się, że cały świat zwrócił oczy na nasz kraj. I to do tego doprowadził, przede wszystkim, Lech Kaczyński. Rosjanie mieli bardzo silny motyw. Dziś można im zarzucić, co najmniej, przestępcze działania. Złożyli przecież aparaturę nawigacyjną i wywieźli ją z lotniska. To jest już przestępstwo. A z drugiej strony mogli przecież kontrolerzy lotów specjalnie doprowadzić do katastrofy. Ja Rosjan znam dobrze i wiem, że można po nich spodziewać się wszystkiego najgorszego.

Nie rozumiem histerycznej wprost nienawiści, niektórych moich polskich przyjaciół wobec Lecha Kaczyńskiego. Często gdy o nim mówiłem to od razu wręcz zamykały się im oczy. Prawdziwy polityk to taki, który umie patrzeć dalej niż tylko na doraźne sprawy wewnętrzne. Należy patrzeć szeroko, w historycznym kontekście. A w historycznym kontekście Lech Kaczyński wiele sprawił aby Polska była bardzo ważna w regionie. Lech nie tylko chciał, on działał.

5fdef7e4a6bbc636bf11589346f34d88Czy Polska powinna stawiać pomniki tym, którzy uczynili ją ważną i znaczącą? To pytanie do Polaków. W innych państwach za to pomniki się stawia. Europa weszła dziś na drogę wielkich kompromisów i brudnych interesów z Rosją. Dlatego rosyjska propaganda jest dla wielu polityków na rękę. Mogą, dzięki niej, tłumaczyć swoje działania. Stąd też należy dokładnie zrozumieć, że dziś mamy problem nie tylko z rosyjską propagandą. Przede wszystkim problem leży w tym, że wiele kręgów politycznych na Zachodzie Europy chce przyjmować tę propagandę za czystą prawdę. To leży w ich politycznych interesach. Tak więc ta wojna toczy się na dwóch frontach. Mimo to wojnę informacyjną trzeba prowadzić. I to trzeba prowadzić na terytorium Rosji.

Należy bezzwłocznie stworzyć rosyjskojęzyczny kanał informacyjny. Ja to zrobiłem w Gruzji. Założyłem telewizyjny kanał „PiK”, który stał się dla Rosjan wielkim problemem. Jeżeli maleńka Gruzja, z bardzo małą rosyjskojęzyczną widownią, mogła stworzyć taką stację to tym bardziej może Europa.

Na pewno zaś państwa Europy Wschodniej. Powinniście się porozumieć i na przykład z terytorium Ukrainy zrobić to samo. Na Ukrainie niemal wszyscy znają język rosyjski i trzeba to wykorzystać. Świetnie to już robią właśnie Rosjanie. Rosyjska propaganda jest stale i wszędzie obecna. Ludzie oglądają programy ich stacji telewizyjnych. A gdzie są rosyjskojęzyczne ukraińskie bądź europejskie kanały? Dlaczego nie można ich zobaczyć na przykład w rosyjskiej, rostowskiej obłasti lub na Syberii? To miałoby piorunujący efekt.”

Micheil Saakashwili, były prezydent Gruzji, (Kijów, 04.09.2016).

Marek Czunkiewicz, Teatr wojenny. Reportaże. Gruzja, Smoleńsk, Majdan, Editions Spotkania, Warszawa 2016. Książkę można nabyć TUTAJ.

teatrwojenny_okladka

 

Artykuł Saakaszwili o wojnie w Gruzji: Jeżeli nie byłoby „przekazów Telewizji Polskiej to Niemcy, z przyjemnością, powtarzaliby tylko rosyjską wersję” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/saakashwili-o-wojnie-w-gruzji-jezeli-nie-byloby-przekazow-telewizji-polskiej-to-niemcy-z-przyjemnoscia-powtarzaliby-tylko-rosyjska-wersje/feed/ 0
Zapraszamy na spotkanie z Alfredem Znamierowskim, Andrzejem Kołodziejem i Kornelem Morawieckim o Solidarności Walczącej https://niezlomni.com/zapraszamy-spotkanie-alfredem-znamierowskim-andrzejem-kolodziejem-kornelem-morawieckim-o-solidarnosci-walczacej/ https://niezlomni.com/zapraszamy-spotkanie-alfredem-znamierowskim-andrzejem-kolodziejem-kornelem-morawieckim-o-solidarnosci-walczacej/#comments Wed, 16 Nov 2016 14:58:18 +0000 http://niezlomni.com/?p=33609

W kwietniu 1988 r. dziennikarz i publicysta związany z Rozgłośnią Polskiego Radia Wolna Europa oraz Sekcją Polską Głosu Ameryki Alfred Znamierowski przeprowadził kilkudziesięciogodzinne rozmowy z Andrzejem Kołodziejem, działaczem Solidarności Walczącej.

Efektem tych rozmów była książka „Zaciskanie pięści. Rzecz o Solidarności Walczącej”, którą wydał w Paryżu Piotr Jegliński.

znamierowki_22-listopada-2016_400

Teraz, po 26 latach, Alfred Znamierowski spotkał się ponownie z Andrzejem Kołodziejem oraz z Kornelem Morawieckim by rozmawiać o Solidarności Walczącej. Rozmowy były, podobnie jak 26 lat temu, uczciwe i szczere, co nie zawsze przysparza przyjaciół. Znajdziecie je Państwo w tej książce.

Alfred Znamierowski, Niezłomni. Solidarność walcząca, Editions Spotkania, Warszawa 2016. Książkę można nabyć TUTAJ.

92e0228cd55533467669b0bc817c1399

Artykuł Zapraszamy na spotkanie z Alfredem Znamierowskim, Andrzejem Kołodziejem i Kornelem Morawieckim o Solidarności Walczącej pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zapraszamy-spotkanie-alfredem-znamierowskim-andrzejem-kolodziejem-kornelem-morawieckim-o-solidarnosci-walczacej/feed/ 1