Służby specjalne – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Służby specjalne – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Tak wrogie kraje lub organizacje mogą przejąć kontrolę nad państwem. ,,Na tym właśnie polega tragizm sytuacji ludzi zdemoralizowanych” [WIDEO] https://niezlomni.com/wrogie-kraje-lub-organizacje-moga-przejac-kontrole-nad-panstwem-tym-wlasnie-polega-tragizm-sytuacji-ludzi-zdemoralizowanych-wideo/ https://niezlomni.com/wrogie-kraje-lub-organizacje-moga-przejac-kontrole-nad-panstwem-tym-wlasnie-polega-tragizm-sytuacji-ludzi-zdemoralizowanych-wideo/#respond Sat, 26 Aug 2017 19:18:22 +0000 http://niezlomni.com/?p=42812

Poniższy wykład Jurija Bezmienowa został wygłoszony w Los Angeles w 1983 roku, ale przedstawione metody zachowały aktualność.

Bezmienow to ekspert w dziedzinie technik dezinformacyjnych i dywersji ideologicznej (активные мероприятия).

Był tajnym współpracownikiem działającym pod przykryciem dziennikarza na zlecenie I Zarządu Główny KGB, w 1970 zbiegł do Ameryki Północnej. Przekazywał USA wiele cennych informacji na temat działalności Związku Sowieciego, a następnie Rosji w zakresie dezinformacji, przewrotu ideologicznego oraz technik wykorzystywanych do przejęcia kontroli nad kolejnym państwem.

Już w latach 80. mówił:

dostęp do informacji przestał już cokolwiek znaczyć, bowiem zdemoralizowana osoba nie będzie w stanie ich docenić i przestanie przywiązywać wagę do faktów. Nawet gdyby została zalana strumieniem potwierdzonych informacji, dokumentów, obrazów, albo gdyby została siłą zabrana do ZSRS, gdzie pokazano by jej obozy zagłady, nie byłaby w stanie uwierzyć. Aż do chwili, w której ktoś kopnąłby ją w jej tłusty tyłek, jednak nie wcześniej - na tym właśnie polega tragizm sytuacji ludzi zdemoralizowanych.

Ogłoszono, że Bezmienow zmarł w 1993 roku w wieku 54 lat, ale jego akt zgonu został określony jako niejasny i podejrzany. Nie podano również żadnych szczegółów, co wzbudziło ogromne kontrowersje.

https://www.youtube.com/watch?v=lWIpFvGrNak

Artykuł Tak wrogie kraje lub organizacje mogą przejąć kontrolę nad państwem. ,,Na tym właśnie polega tragizm sytuacji ludzi zdemoralizowanych” [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/wrogie-kraje-lub-organizacje-moga-przejac-kontrole-nad-panstwem-tym-wlasnie-polega-tragizm-sytuacji-ludzi-zdemoralizowanych-wideo/feed/ 0
Ta sprawa ostatecznie skompromituje Donalda Tuska? Światło dzienne ujrzały tajemnicze materiały. Czy pomoże immunitet unijny? https://niezlomni.com/ta-sprawa-ostatecznie-skompromituje-donalda-tuska-swiatlo-dzienne-ujrzaly-tajemnicze-materialy-czy-pomoze-immunitet-unijny/ https://niezlomni.com/ta-sprawa-ostatecznie-skompromituje-donalda-tuska-swiatlo-dzienne-ujrzaly-tajemnicze-materialy-czy-pomoze-immunitet-unijny/#respond Sun, 07 May 2017 05:28:02 +0000 http://niezlomni.com/?p=37993

Sprawa umowy dotyczącej współpracy pomiędzy Służbą Kontrwywiadu Wojskowego i rosyjską FSB podpisanej za czasów rządu Donalda Tuska nadal skrywa wiele tajemnic. Okazuje się, że porozumienie mogło zostać podpisane bez zgody premiera, co jednak jeszcze bardziej kompromituje Tuska.

Niedawno Donald Tusk składał wyjaśnienia przed warszawską prokuraturą. Został wezwany jako świadek. Po wyjściu z przesłuchania Tusk nie chciał się odnosić do sprawy, ale ostatecznie zaatakował śledczych i zapowiedział, że może skorzystać z immunitetu unijnego.

Ta współpraca rozpoczęła się po katastrofie smoleńskiej, ale porozumienie zostało zawarte w 2013 roku, gdy ministrem obrony był już Tomasz Siemoniak. Jednocześnie zgoda została wydana w 2011 roku

- tłumaczył szef SKW Piotr Bączek.

Okazuje się, że wszystko mogło odbywać się za plecami Donalda Tuska.

Tajna współpraca pomiędzy SKW a FSB była przedmiotem politycznych gier między członkami rządu Donalda Tuska. Można ją podzielić na trzy okresy. W pierwszym, który rozpoczął się 10 kwietnia 2010 r., współpraca odbywała się bez umowy. Następnie w latach 2011-13 umowa została podpisana z naruszeniem procedur - bez zgody premiera. W trzecim okresie (od maja 2013) służby współpracowały na podstawie porozumienia, do którego podpisania zobowiązał FSB Władimir Putin

- informuje "Gazeta Polska".

Nie oznacza to jednak, że Tusk jest wolny od odpowiedzialności za cała sytuację. Tak komentował całą sprawę były oficer kontrwywiadu, Piotr Wroński

Artykuł Ta sprawa ostatecznie skompromituje Donalda Tuska? Światło dzienne ujrzały tajemnicze materiały. Czy pomoże immunitet unijny? pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/ta-sprawa-ostatecznie-skompromituje-donalda-tuska-swiatlo-dzienne-ujrzaly-tajemnicze-materialy-czy-pomoze-immunitet-unijny/feed/ 0
Były pułkownik Agencji Wywiadu: Dlaczego działania polskiego rządu po katastrofie w Smoleńsku były programowane, kto to robił i jakim celu https://niezlomni.com/byly-pulkownik-agencji-wywiadu-dlaczego-dzialania-polskiego-rzadu-po-katastrofie-w-smolensku-byly-programowane-kto-to-robil-i-jakim-celu/ https://niezlomni.com/byly-pulkownik-agencji-wywiadu-dlaczego-dzialania-polskiego-rzadu-po-katastrofie-w-smolensku-byly-programowane-kto-to-robil-i-jakim-celu/#respond Sat, 10 Dec 2016 13:05:58 +0000 http://niezlomni.com/?p=34367

- (...) zarówno premier polskiego rządu, jak i jego minister, dobrze wiedzieli, jaka jest sytuacja i chcieli to ukryć, stąd to pospieszne pismo SANEPIDU, instytucji, która nie powinna pojawić się przy takiej skali tragedii (zginął prezydent) i to tak szybko - pisze były pułkownik Agencji Wywiadu Piotr Wroński.

- Raz jeszcze o Smoleńsku w kontekście poprzedniego postu. Najpierw zastrzeżenie: nie dyskutuję o technice i proszę nie komentować "technikaliami". Nie znam się na tym i mówię to od samego początku. Nie interesuje mnie to nawet na tym etapie, bo skupiam się na wszystkim poza tym, choć może to być pomocne inżynierom, a na pewno prowadzącym działania operacyjne, o ile ktoś takowe poradzi. Trochę się znam na ochronie lotnictwa i procedurach operacyjnych związanych z wydarzeniami lotniczymi. Przez pewien czas, na początku lat dziewięćdziesiątych byłem oddelegowany do ówczesnego GILC, gdzie zajmowałem się adaptacją polskiego prawa do przepisów międzynarodowych w tej dziedzinie. Pierwszy przetłumaczyłem Aneks XVII na język polski. Odbyłem też szereg szkoleń i praktyk w USA (pal sześć dyplomy i zaświadczenia, nie będę ich publikował). Potem zająłem się, nie do końca z mojej "winy" czymś innym, ale zainteresowania zostały i staram się śledzić na bieżąco zmiany w systemach ochrony lotnictwa na świecie. Przez sześć lat w Londynie miałem pełny dostęp do Heathrow i innych lotnisk i często dyskutowałem na ten temat przy okazji wizyt oficjalnych, w czym szkolenia FAA (ówczesnego) i FBI mi pomogło. Nie napisałem tego, by się pochwalić, bo od dawna nie mam już z tym do czynienia, ale po to, by pokazać, ze taki naiwny nie jestem. Dobra! Zbierzmy kilka faktów:

1. Ekshumacje udowadniają. iż nie wszystkie ciała są we własnych grobach (to okrutne, ale muszę tego użyć, za co przepraszam rodziny ofiar).
2. Części Tupolewa są w rękach prywatnych osób, co świadczy, iż Rosjanie nie postępowali zgodnie z nakazami prawa międzynarodowego i złamali procedury postępowania w przypadkach wydarzeń lotniczych.
3. SANEPID rozesłał do rodzin ofiar, poprzez Kancelarię Premiera, pismo zabraniające na podstawie konkretnych paragrafów kodeksu otwierania trumien.

O czym to wszystko nam mówi? Ano, prowadzi do bardzo niepokojącego wniosku, że zarówno premier polskiego rządu, jak i jego minister, dobrze wiedzieli, jaka jest sytuacja i chcieli to ukryć, stąd to pospieszne pismo SANEPIDU, instytucji, która nie powinna pojawić się przy takiej skali tragedii (zginął prezydent) i to tak szybko. Rodzi się więc pytanie, dlaczego publicznie mówili coś innego? Nie można na tym szczeblu tłumaczyć tych wypowiedzi niewiedzą. Musieli wiedzieć i musiał im ktoś podpowiedzieć sposób postępowania. Kto i dlaczego? W jakim celu? O ile jestem w stanie uwierzyć, choć będzie to bardzo trudne, że premier Tusk na samym początku stracił po prostu panowanie nad sytuacją, co wykorzystał Putin, to dalsze działanie polskiego rządu było intencjonalne, a więc programowane. Przez kogo? Dlaczego? W jakim celu? Scenarzyści nie przewidzieli tylko determinacji niektórych środowisk i to był ich błąd, polegający na przecenieniu jednych i niedocenieniu drugich.

Chyba po raz pierwszy ktoś mówi to tak otwarcie i konkretnie, bez względu na konsekwencje. Prosiłbym, abyście Państwo zauważyli, iż powstrzymałem się od determinowania czy to był zamach, czy wypadek. Nie o to mi teraz chodzi, a moje osobiste przekonania nie mają tu znaczenia - napisał na swoim profilu facebookowym Piotr Wroński.

W drugim wpisie Piotr Wroński odniósł się do artykułu, który ukazał się na portalu Telewizji Republika:

- Nawet laik po tym artykule musi stwierdzić, że to "śledztwo" Rosjan, to był cyrk. Nigdy nie słyszałem o turystach zbierających szczątki po katastrofach lotniczych. Na szkoleniu z bezpieczeństwa lotnictwa cywilnego (Oklahoma 1990 potwierdzone dyplomem i późniejsze kursy) FBI uczyło, iż każdy najmniejszy nawet fragment musi być zebrany i przebadany, a obszar izoluje się całkowicie od publiczności, póki nie zabezpieczy się wszelkich śladów. czasem to trwa dość długo. Nie wierzę, by ówczesny rząd PO i premier Tusk nie wiedzieli co dzieje się na miejscu tragedii Tupolewa. Jeśli nawet przyjmiemy, że popełniono błąd oddając śledztwo Rosjanom, to dlaczego nie monitorowano go operacyjnie? Dlaczego nie zadaniowano wywiadu i kontrwywiadu? Przecież premier musiał zakładać, że Rosjanom najmniej zależy na wyjaśnieniu prawdziwych przyczyn katastrofy. Jeśli tego nie zakładał, to nie powinien nigdy być premierem, bo się do tego absolutnie nie nadawał, albo interes kraju, którym rządził nie był dla niego najważniejszy.

Co za koszmar! - napisał były pułkownik Agencji Wywiadu na swoim profilu na Facebooku.

Artykuł Były pułkownik Agencji Wywiadu: Dlaczego działania polskiego rządu po katastrofie w Smoleńsku były programowane, kto to robił i jakim celu pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/byly-pulkownik-agencji-wywiadu-dlaczego-dzialania-polskiego-rzadu-po-katastrofie-w-smolensku-byly-programowane-kto-to-robil-i-jakim-celu/feed/ 0
Były oficer wywiadu o tym, jak rosyjskie służby wykorzystują środowiska wróżek i bioenergoterapeutów w Polsce https://niezlomni.com/byly-oficer-wywiadu-o-tym-rosyjskie-sluzby-wykorzystuja-srodowiska-wrozek-bioenergoterapeutow-polsce/ https://niezlomni.com/byly-oficer-wywiadu-o-tym-rosyjskie-sluzby-wykorzystuja-srodowiska-wrozek-bioenergoterapeutow-polsce/#respond Mon, 14 Nov 2016 12:51:04 +0000 http://niezlomni.com/?p=33480

Piotr Wroński, były oficerem wywiadu i kontrwywiadu, w swoim wpisie na Facebooku przypomina, że w instrukcjach instytucji sowieckiego, a potem rosyjskiego wywiadu wojskowego GRU jest cały fragment poświęcony używaniu "wróżek i cudotwórców" w budowaniu dotarcia do ciekawych osób i rozbudzaniu w nich określonego sposobu patrzenia na rzeczywistość. Podaje przykład Wasilija K., funkcjonariusza KGB, a potem SBU, który oferował usługi bioenergoterapeutyczne.

Piotr Wroński na Facebooku napisał:

Pamiętacie mój post o ezoteryce, salonach tarota, wróżkach i medycynie konwencjonalnej? Przypomnę, że prawie wszystkie opierają się na rosyjskich "uzdrowicielach", mają stałe kontakty z rosyjskimi lub ukraińskimi zakładami tego typu. Pisałem też, ze na początku lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku ("ubiegłego" - Boże, jak to dziwnie dla mnie brzmi!) pracownicy ambasady sowieckiej, a później rosyjskiej oferowali kontakt z takimi "cudotwórcami". nabierali się na to rodzice dzieci niepełnosprawnych. Pamiętam gabinet lekarski na Starym Mieście, w którym chirurg z KSP, teoretycznie z Syberii, prowadził naświetlania "ośrodków w mózgu zielonym laserem", co miało leczyć porażenie mózgowe. Sesja - 10 minut - kosztowało 80 zł (na dzisiejsze pieniądze), a kolejki były jak cholera. Przychodzili do niego różni ludzie. Niektórzy nawet dość wysoko postawieni, bo on także tym laserem "leczył" inne schorzenia. maszyna, ten "laser" wyglądał jak "maszyna do robienia ping" z "Monthy Pythona": metalowa biała skrzynia, wielkości małej lodówki, z pokrętłami i światełkami. Wychodziły z niej cztery "rurki" z końcówkami podobnymi do dentystycznych wierteł, lecz w tym przypadku zakończone jakimiś lampkami. Całość przypominała wskaźniki dla prelegentów. "lekarz" był stałym kontaktem ambasady rosyjskiej. Pacjenci musieli podpisać oświadczenie, iż zgadzają się dobrowolnie na ten zabieg. W oświadczeniu podawali personalia swoje i pacjenta, z datami urodzenia oraz adresem zamieszkania. Trwało to z pół roku. Cały czas tłum. W pewnym momencie, po kilku wizytach, między innymi mojej, ludzi na "lewych" papierach (nie sprawdzał dowodów, ale na wszelki wypadek warto było mieć), "lekarz" zwinął się w ciągu jednego dnia. Wyjechał do Niemiec na polskim KSP. Co dalej nie wiem, ponieważ dla nas, sprawa była o tyle zakończona, że klienta nie było. Nie mieliśmy też listy jego "pacjentów". Wniosek był zaś prosty: Rosjanie sprawdzali tych ludzi i po nagłym natłoku fałszywych adresów zwinęli "kramik". W tamtych czasach tylko to mogliśmy zrobić. Nie mieliśmy po roku 1989 "Betki" z prawdziwego zdarzenia, a cała infrastruktura techniki operacyjnej, była posowiecka, czyli znana Rosjanom.
Wspominałem też Wasilija K., pracownika rezydentury KGB w Warszawie, który po rozpadzie ZSRS, jako Wasyl K. był jednym z pierwszych pracowników rezydentury SBU w Warszawie. Wasyl oferował usługo bioenergoterapeutyczne niejakiej Marissy z Syberii. Chodził z nią po domach rożnych ludzi, na ogół z MSZ i MSW. Marissa była w latach osiemdziesiątych sprzątaczką w ambasadzie sowieckiej. Krótko, bo wylądowała, jako kierowniczka kuchni w jednej z jednostek PGWAR. Nie nazywała się wtedy Marissa.
Pisałem też o tym, że największe polskie spółki "ezoteryczne" są w rękach i zostały założone przez dawnych "Trójkarzy" (Dep. III SB - czyli "nadbudowa). Jeden z nich był i chyba jest nadal radnym w warszawskiej dzielnicy. Przedtem odpowiadał za wewnętrzne archiwum "Trójki" i ma bardzo ciekawe korzenie rodzinne z NRD w tle. W interesie tym działa również pewne znane małżeństwo, przynajmniej żona, agentów "Jedynki".
Nie należy więc śmiać się z tego biznesu, ale przyjrzeć mu się dość dokładnie. Artykuł poniższy pokazuje pobieżnie związki służb specjalnych z tego typu przedsięwzięciami. We wspomnianym kiedyś przeze mnie skrypcie GRU jest cały fragment poświęcony używaniu "wróżek i cudotwórców" w budowaniu dotarcia do ciekawych osób i rozbudzaniu w nich określonego sposobu patrzenia na rzeczywistość. Oczywiście, że Rosjanie myślą o tym biznesie podobnie jak ja i całkowicie nie wierzą w Tarota. Są jednak pragmatyczni i jeśli ludzie "kupują" te bzdury, a wbrew pozorom klientów jest dużo i to z różnych dziwnych oraz ciekawych środowisk, to dlaczego tego nie wykorzystać? Proste jak konstrukcja cepa.
Chciałem kiedyś zrobić coś podobnego, ale kierownictwo uśmiało się tylko i kazało zająć się "poważną" robotą, jakbym takowej nie wykonywał. Wróżki, bioenergoterapeuci, stowarzyszenia pansłowiańskie, związki miłośników pogaństwa i faceci w dziwnych mundurach - Rosjanie kochają takie sprawy i potrafią je wykorzystać.

Wcześniej Wroński pisał:

Poczytajcie tylko trzy poniższe przykłady. Pochodzą one zarówno z mojej pracy w kontrwywiadzie, nikt się nimi nie zainteresował, jak i „prywatnych” badań z lat ostatnich. Też nie mogłem zainteresować nimi żadnego dziennikarza. Musze ukryć nazwiska, ponieważ nie wiem w jakim zastrzeżonym zbiorze one nadal się znajdują. Jedną z postaci skojarzycie z marginalną postacią z „Weryfikacji”.

1. AD 2016. Jedną z największych, acz niepozornych sieci „salonów ezoterycznych, klubów Tarota, punktów, w których wróżki i inni magicy wróżą i leczą, prowadzi pan X. Pan X pracował na początku lat 80-tych w Departamencie V SB, a potem w Departamencie III SB, w którym zajmował się wewnętrznym archiwum tego Departamentu. Ojciec, Izaak, był funkcjonariuszem UB i SB. Teoretycznie obserwacji. Zniknął z Rakowieckiej w latach sześćdziesiątych ubiegłego wieku. Ciotka natomiast, Sara, pracowała w wywiadzie. Też chyba jeszcze w czasach UB i też zniknęła z Rakowieckiej, ale trochę później niż Izaak. Matka Y, Estera, wybrała karierę w kulturze i do samego końca NRD zajmowała się tymi sprawami, jako pracownik, dyplomata, polskiej placówki. Słyszałem, że zniknęła gdzieś w Wiedniu z drugim lub trzecim mężem. Nasz X w roku 1989 wydał ciekawą książeczkę w wydawnictwie powiązanym z harcerstwem, ZSMP i TPPR. Ciekawy leksykon, w którym pomieszano dokładnie figurantów i TW. Książeczkę reklamował z emfazą i podnieceniem, wskazującym na całkowity zanik cenzury w ówczesnej Polsce, Teleexpress (ciekawa była prezenterka reklamująca, która zrezygnowała nagle z pierwszej części swojego nazwiska, tej rodowej, ale nie o to tu chodzi). Obecnie pan X poza taką rozbudowaną „ezoteryczną” siecią, był, lub jest nawet radnym w swojej dzielnicy z ramienia jakiegoś ekologicznego ugrupowania.

2. Tym samym, co pan X, połączonym z medycyną niekonwencjonalną, czyli nie tylko wróżki, ale i znachorzy, zajmuje się z dużym sukcesem jedna część małżeństwa Y. Byli to polscy nielegałowie w RFN, wycofani nagle w związku z podejrzeniami niemieckiego kontrwywiadu i policji o otrucie księdza Blachnickiego. Sprawa ta nigdy nie doczekała się zainteresowania polskich władz śledczych. Pani Y, bo o niej mowa, rozwiodła się z panem Y i założyła podobny do X biznes. Działa spokojnie i zbiera dość wymierne i duże zyski ze swojego interesiku.

3. W ostatnim roku istnienia ZSRS i jego ambasady w Warszawie, członek rezydentury KGB, Wasilij K. oferował i instalował w Polsce rosyjskich i ukraińskich uzdrowicieli, mistrzów Tarota i innych sztuk tajemnych. Był dyplomatą i miał niezłe dojścia. W tych czasach nie było nic i wielu rodziców dzieci niepełnosprawnych lub dorosłe osoby niepełnosprawne były bardzo tym zainteresowane. Wasilij K. posługiwał się terminem „bioenergoterapeuta”, podobnie, jak nazwała niektóre swoje usługi pani Y. Nasz rosyjski wywiadowca, po uzyskaniu niepodległości przez Ukrainę, stał się nagle Wasylem K. i został jednym z szefów pierwszej rezydentury SBU w Warszawie. Dalej plasował swoich „cudotwórców”. Udało się go pozbyć z Polski, ale to już inna historia.

Nie chce mi się pisać, jakie możliwości wywiadowcze daje taka działalność. Wystarczy, że powiem, iż ciekawe osoby przewijają się przez takie „ezoteryczne” gabinety. Są też wspaniałe kontakty ze Wschodem, krajem mistyków i uzdrowicieli, z których największym jest oczywiście Putin.

Widzicie, też kpię, ale z bezsilności, bo gdy usiłowałem zainteresować tym problemem kogokolwiek, nawet ostatnio, odczułem, jak pukali się w czoło, kwestionując mój stan psychiczny. Sprawa jest jednak poważna, bo takie teoretycznie „nawiedzone błahostki” dla niezbyt normalnych ludzi nie zwracają uwagi żadnych kolumn, nawet V-tych, która mnie za agenta ruskiego uważa. Tymczasem, klientów różnych, w tym poważnych owe przybytki mają sporo. O inspiracjach w kierunku sekt i relatywizacji Chrześcijaństwa nawet nie wspomnę, chociaż kilka takich „salonów” strasznie lubili Scjentolodzy.

Artykuł Były oficer wywiadu o tym, jak rosyjskie służby wykorzystują środowiska wróżek i bioenergoterapeutów w Polsce pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/byly-oficer-wywiadu-o-tym-rosyjskie-sluzby-wykorzystuja-srodowiska-wrozek-bioenergoterapeutow-polsce/feed/ 0
„Czas nielegałów” Wrońskiego. Książka, która zachęca do „uważniejszego spojrzenia naokoło. W każdą stronę” https://niezlomni.com/czas-nielegalow-wronskiego-ksiazka-ktora-zacheca-uwazniejszego-spojrzenia-naokolo-kazda-strone/ https://niezlomni.com/czas-nielegalow-wronskiego-ksiazka-ktora-zacheca-uwazniejszego-spojrzenia-naokolo-kazda-strone/#respond Fri, 07 Oct 2016 17:01:24 +0000 http://niezlomni.com/?p=31737

„Czas nielegałów” pułkownika Piotra Wrońskiego to lektura obowiązkowa i fascynująca, czyta się ją z zapartym tchem od pierwszej do ostatniej strony. Nie znajdziecie w niej opisów spektakularnych akcji szpiegowskich w stylu Jamesa Bonda (nie był nielegałem, tylko „zwykłym” agentem brytyjskich służb), znajdziecie za to ciekawą analizę na temat położenia i sytuacji Polski oraz masę informacji na temat metod pracy wywiadu i kontrwywiadu.

czas-nielegalow-okladka-360x512Bardzo ciekawy jest przytoczony w książce casus generała Cz., (absolwenta szkoły KGB dla sierot?), który w PRL i w III RP sprawował kluczowe funkcje w państwie, i mógł być uplasowany przez sowiecką agenturę jeszcze w latach czterdziestych XX wieku. Był człowiekiem wpływowym „stworzone mechanizmy pozwoliły mu na sterowanie rzeczywistością i całkowite ukrycie się w cieniu”. Przypadek generała Cz. nie był jednym, Sowieci, a później Rosjanie umieścili w Polsce wielu nielegałów, korzystali z migracji ludności po wojnie, repatriacji, powrotów żołnierzy, a w latach dziewięćdziesiątych legalizowali się i uzyskiwali obywatelstwo poprzez małżeństwa z Polkami. 

Piotr Wroński nie gloryfikuje służb, w których pracował. Wręcz przeciwnie, wskazuje wiele błędów systemowych, (np. brak listy środowisk szczególnie narażonych na działania obcych służb specjalnych), które sprawiły, że służby III RP były przejrzyste dla służb ze Wschodu i Zachodu. Pokazuje, jak wpadały w pułapkę przekonania o swojej nieomylności, hermetyczności i odporności na działania obcych agentur.

W UOP-ie obecna była niewątpliwie świadomość, że służba ta jest obiektem zainteresowania reformujących się KGB oraz GRU – pisze Wroński. – Założono jednak, że wszelkie próby dotarcia organizowane będą z zewnątrz i chociaż nikt tego nie sformułował głośno, praktycznie wykluczono możliwość funkcjonowania rosyjskiej agentury wewnątrz instytucji”.

Stało się tak dlatego, bo „UOP był rządzony przez polityków, byłych działaczy podziemia antykomunistycznego, którzy szybko przejęli nawyki oraz sposób patrzenia na rzeczywistość od tych, którzy przedtem pracowali w SB”. Być może z nieudacznictwa, być może z „chciejstwa”, o którym w kontekście naiwnego postrzegania przez Polaków polityki pisał Melchior Wańkowicz, a może jeszcze z innych powodówprzyjęto założenie, że Rosjanie przede wszystkim będą docierać do byłych funkcjonariuszy aparatu władzy oraz aparatu partyjnego PRL, a zostawią w spokoju pojawiający się w wyniku transformacji establishment”. No tak, przecież antykomuniści, musieli być „czyści” i podobno nie mogli być niczyimi agentami… Tyle, że przyjęcie takich założeń, jak wskazuje Wroński, a przede wszystkim jak uczy zdrowy rozsądek, jest błędne.

Z racji, że pułkownik Wroński przez wiele lat pracował w UOP i Agencji Wywiadu na odcinku rosyjskim, lwia część opowieści jest poświęcona Rosji i jej agenturze w Polsce, pojawiają się postacie związane z wywiadem rosyjskim w naszym kraju, m. in. niespełniony polityk czy biznesmen, którego nazwisko pojawiło się w związku z aferą taśmową.

Ale to nie tylko książka o tym, jak rozpoznawać i przeciwstawiać się wpływom rosyjskich służb specjalnych, ale jak zwalczać wszelkie obce agentury, bo o czym chętnie się w naszym kraju zapomina, Polska ma więcej niż jednego wroga. A co przyjaciółmi? Należy im ufać, ale również kontrolować. Podkreśla to autor w zakończeniu:

„Mam nadzieję, że ten skromny tekst skłoni przynajmniej kilka osób do przemyśleń, a kontrwywiad do uważniejszego spojrzenia naokoło. W każdą stronę”.

Zachęcam do lektury, a potem do uważnego spojrzenia, wokół siebie.

TePe

Piotr Wroński, Czas nielegałów. Krótki kurs kontrwywiadu dla amatorów, Fronda, Warszawa 2016.

Książkę można nabyć TUTAJ.

https://www.youtube.com/watch?v=TyvsUszVEpA

Artykuł „Czas nielegałów” Wrońskiego. Książka, która zachęca do „uważniejszego spojrzenia naokoło. W każdą stronę” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/czas-nielegalow-wronskiego-ksiazka-ktora-zacheca-uwazniejszego-spojrzenia-naokolo-kazda-strone/feed/ 0
KGB próbowało zwerbować Davida Camerona. „Byłby świetnym agentem” https://niezlomni.com/kgb-probowalo-zwerbowac-davida-camerona-bylby-swietnym-agentem/ https://niezlomni.com/kgb-probowalo-zwerbowac-davida-camerona-bylby-swietnym-agentem/#respond Thu, 30 Jun 2016 12:19:53 +0000 http://niezlomni.com/?p=28729 Kiedy David Cameron był studentem, KGB podjęło próbę werbunku przyszłego premiera Wielkiej Brytanii. Jak utrzymuje polityk, agentem ostatecznie nie został. Polityk żartował, że „nie zdał…

Artykuł KGB próbowało zwerbować Davida Camerona. „Byłby świetnym agentem” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/kgb-probowalo-zwerbowac-davida-camerona-bylby-swietnym-agentem/feed/ 0
TYLKO U NAS. Były szef MON: Tuż przed wizytą doznałem pogorszenia stanu zdrowia. Lekarz, który to odkrył, został zamordowany https://niezlomni.com/jan-parys-o-morderstwie-lekarza-ktory-odkryl-probe-otrucia/ https://niezlomni.com/jan-parys-o-morderstwie-lekarza-ktory-odkryl-probe-otrucia/#respond Mon, 27 Jun 2016 08:37:22 +0000 http://niezlomni.com/?p=28567 Jan Parys o morderstwie lekarza, który odkrył próbę otrucia

Wspominał Pan już po publikacji „Lewego czerwcowego”, że determinacja, aby zatrzymać marsz na Zachód, była wtedy, w 1992 roku, tak znaczna, iż spowodowała bezpośrednie zagrożenie Pana życia. Może ujawni Pan jakieś szczegóły?

Parys: Tak, to było tuż przed wizytą w Warszawie ministra obrony RFN Gerharda Stoltenberga (proszę go nie mylić z Jensem Stoltenbergiem – obecnym sekretarzem NATO o tym samym nazwisku). Miałem świadomość, że w procesie rozszerzenia Paktu Północnoatlantyckiego niezwykle istotna będzie postawa Niemiec. Nic dziwnego, że przywiązywałem do przyjazdu Stolteneberga ogromne znaczenie. Jak się okazało, nie tylko ja. Tuż przed wizytą doznałem ciężkiego pogorszenia stanu zdrowia. Istnieją takie specyfiki pseudomedyczne, które pozwalają kogoś wyeliminować, co potwierdziły potem badania laboratoryjne. Lekarz, który to odkrył i uratował mi życie, wkrótce został zamordowany na terenie ważnego obiektu wojskowego. Na dzień przed wizytą Stoltenberga znalazłem się w szpitalu, uratowano mi życie w ostatniej chwili. Okazało się, że podano mi w jedzeniu pewną substancję, po której zacząłem tracić przytomność – był to środek stosowany przez niektóre wywiady, gwałtownie obniżający poziom potasu, co może się bardzo źle skończyć. Na szczęście udało się to opanować.

Piotr Semka, Recydwa?, Editions Spotkania, Warszawa 2016.

Książkę można nabyć TUTAJ.

13524300_1112277772166388_8646021553033084490_n

Artykuł TYLKO U NAS. Były szef MON: Tuż przed wizytą doznałem pogorszenia stanu zdrowia. Lekarz, który to odkrył, został zamordowany pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jan-parys-o-morderstwie-lekarza-ktory-odkryl-probe-otrucia/feed/ 0
Oficer SB: Fałszywek było niewiele. Poza tym nie dało się sfałszować całej sprawy https://niezlomni.com/piotr-wronski-o-falszywkach-bylo-ich-niewiele/ https://niezlomni.com/piotr-wronski-o-falszywkach-bylo-ich-niewiele/#respond Mon, 20 Jun 2016 21:29:20 +0000 http://niezlomni.com/?p=28337 Piotr Wroński o fałszywkach

Fragment książki "Spowiedź życia"

PIOTR WROŃSKI: Nie zastanawiajcie się, czy sprawy zostały zniszczone, czy pochowane w prywatnych  domach. To były materiały służb specjalnych, a takie są tak samo cenne w postaci kopii, jak i oryginałów. Musisz zrozumieć, że tu chodzi wyłącznie o informacje o osobach i uzyskane od tych osób. Na zdjęciu, czyli kopii, donos kogoś na kogoś wygląda tak samo, jak w oryginalnej i ma takie samo znaczenie. Szczególnie, gdy bohaterami takiej notatki są osoby o ogólnie znanych nazwiskach. Napisz to dużymi literami:  Materiały SB mają taką samą wagę, gdy są kopiami, jak ich oryginały. Tu chodzi o treść.

PRZEMYSŁAW WOJCIECHOWSKI: Ale przecież mogą być fałszywki?
A co to ma wspólnego z faktem czy to kopia, czy oryginał? Fałszywek było niewiele i nie dało się sfałszować całej sprawy operacyjnej. Jeśli robiono fałszywkę, to tylko jako element konkretnego działania, w ramach konkretnej procedury, zatwierdzonej raportem. To była także  biurokratyczna instytucja państwowa, podlegająca biurokratycznym rygorom. Jeśli ktoś chciał sfałszować sprawę sam, dla różnych celów, dla pieniędzy, sławy, to szybko by wyszła taka machinacja. Zgadzam się, zdarzały się nadinterpretacje, czasem wkładanie cudzych słów w usta innej osoby, ale zawsze te osoby musiały istnieć, spotykać się i żadna z nich nie powiedziała wyraźnego „nie".

Piotr Wroński, Spowiedź życia, Editions Spotkania, Warszawa 2016. 

Książkę można nabyć TUTAJ

Fragment książki możesz przeczytać TUTAJ.

Premiera książki odbędzie się 22 czerwca o godz. 18 w Stowarzyszeniu Dziennikarzy Polskich przy ul. Foksal 3/5 w Warszawie, II piętro.

wrona

 

Artykuł Oficer SB: Fałszywek było niewiele. Poza tym nie dało się sfałszować całej sprawy pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/piotr-wronski-o-falszywkach-bylo-ich-niewiele/feed/ 0
NASZ WYWIAD: Na Bonda wywiadu PRL kreował się Zacharski https://niezlomni.com/bonda-wywiadu-prl-kreowal-sie-marian-zacharski/ https://niezlomni.com/bonda-wywiadu-prl-kreowal-sie-marian-zacharski/#respond Fri, 27 May 2016 09:43:11 +0000 http://niezlomni.com/?p=27701

Na Bonda wywiadu PRL kreował się Marian Zacharski – z dr hab. Patrykiem Pleskotem, pracownikiem naukowym oddziału IPN w Warszawie rozmawia Tomasz Plaskota.

TOMASZ PLASKOTA: Kilka miesięcy temu na ekrany kin weszła kolejna część przygód superszpiega Jamesa Bonda. Wywiad komunistycznej PRL miał swojego Bonda?

PATRYK PLESKOT: Na Bonda kreował się Marian Zacharski. Można powiedzieć, że był ponadprzeciętnie zdolnym, ale jednak amatorem. W swoich opublikowanych wspomnieniach Zacharski pierwszy okres swojej działalności nieco podkręcił, zrobił z siebie świetnie przeszkolonego oficera kadrowego, a więc osobę najwyżej cenioną w niepisanej wywiadowczej hierarchii. Tymczasem w momencie werbunku był przestraszonym, młodym handlowcem, którego czekał wyjazd do USA. Przypadek jednak sprawił, że w Los Angeles, podczas regularnej gry w tenisa, poznał i pozyskał bezcennego agenta, amerykańskiego inżyniera, człowieka z dostępem do różnych, ściśle tajnych amerykańskich technologii. Dopiero wtedy został „ukadrowiony”, czyli w pewnym sensie pasowany na zawodowca. Nie ulega przy tym wątpliwości, że Zacharski – przystojny, wysoki, z naturalnym wdziękiem – dobrze pasuje do profilu osobowościowego agenta 007.

Jakie były główne cele działania wywiadu PRL? Jakie informacje były najistotniejsze dla wywiadu PRL?

Służby interesowały się wszystkim – od informacji, które można było znaleźć w prasie codziennej, po ściśle tajne materiały wojskowe. Im tajniejsze materiały, tym lepiej, ale nie do pogardzenia były też plotki towarzyskie i smaczki obyczajowe, które mogły stanowić podstawę do tzw. kombinacji operacyjnych, czyli prób zwerbowania danej osoby lub wydobycia od niej informacji.

Jak wywiad PRL zdobywał informacje na Zachodzie i w USA?

Przez pierwsze lata, a nawet dziesięciolecie wywiad PRL-u po prostu się uczył, zdarzała się amatorszczyzna pełną gębą. Łowiono agenta, pospiesznie szkolono i wysyłano na Zachód w ciągu dwóch dni! To był jakiś absurd. Dochodziło wręcz do sitcomowych sytuacji, jak ta z Gustawem Markusem, kiedy oficerowie wywiadu nie znający niemieckiego werbowali agenta, który nie znał polskiego. Błędnie rozpoznali i teren, i osobę. Przynajmniej na początku było to przaśne, prowizoryczne i w dużej mierze nieskuteczne. Wywiad z biegiem czasu się uczył, ale główne sukcesy, jakie odnosił, były zwykle wynikiem łutu szczęścia, zbiegu okoliczności i pracy samorodnych talentów amatorów.

Właśnie, dlaczego tacy szpiedzy jak Zacharski czy Madejczyk byli skuteczniejsi niż pracownicy wywiadu, którzy przeszli profesjonalne szkolenie?

Po pierwsze, okazali się samorodnymi talentami, a po drugie – po prostu, najczęściej dzięki przypadkowi zyskali możliwość dotarcia do niezwykle ciekawych źródeł informacji. W zawodzie szpiega najlepszą szkołą jest życie.

Korzystano z usług nielegałów?

Nielegałowie stanowili najbardziej elitarną i zarazem wystawioną na największe niebezpieczeństwo kategorię szpiegów PRL. Zwykle działali, kryjąc się za fałszywą tożsamością. W związku z tym, że z zasady unikali kontaktów z instytucjami PRL działającymi za granicą (np. z ambasadą) trudno ich było namierzyć wrogim kontrwywiadom. Jednocześnie jednak takiego „nielegalnego” szpiega – w przeciwieństwie do „legalnego”, pracującego zazwyczaj jako dyplomata – można było aresztować i skazać w normalnym trybie. Wywiad nielegalny szczególnie upodobały sobie służby Izraela, a także państwa bloku wschodniego. Wiązał się on jednak z wielkim nakładem czasu i kosztów, przy miernych nieraz efektach. Nawet Markus Wolf, szef wschodnioniemieckiego wywiadu STASI, przyznawał po latach: "żartowaliśmy między sobą, że nim nasi nielegałowie staną się przydatni operacyjnie, zapomnimy, kim byli, albo po co ich wysłaliśmy".

Wywiad PRL nie cofał się przed wykorzystywaniem osób kolaborujących z III Rzeszą jak np. Jan Kaszubowski, który pracował dla Gestapo, a w 1945 r. przeszedł na służbę NKWD.

Kaszubowski współpracował z każdym, z kim się dało. Niewykluczone, że oprócz Gestapo, NKWD i UB/SB, donosił również dla przedwojennego wywiadu polskiego, zachodnich Niemców, Francuzów… Gry wywiadów tworzą niekiedy pole działania dla szpiegowskich „wolnych strzelców”, którzy są w stanie – za pieniądze – służyć każdemu, a najlepiej kilku stronom na raz. A jeśli mają możliwości (a przynajmniej robią takie wrażenie) dotarcia do ciekawych informacji – wywiady ani myślą krępować się uwarunkowaniami ideologicznymi.

Zdarzali się również szpiedzy z przypadku jak Czechowicz, z którego propaganda PRL chciała zrobić następcę sowieckiego szpiega, serialowego Hansa Klossa.

Po niespodziewanym, zwłaszcza dla samego Czechowicza powrocie do Warszawy w 1971 r., w Biurze Prasy KC postawiono rzucić na propagandowy front najlepszych krajowych specjalistów od problematyki szpiegowskiej i sensacyjnej. Nakręcenie filmu o misji Czechowicza zamierzano zlecić słynnemu reporterowi Krzysztofowi Kąkolewskiemu i Andrzejowi Konicowi – reżyserowi właśnie „Stawki większej niż życie”. W podobnym duchu temat miał podjąć na łamach tygodnika „Perspektywy” Witold Szymanderski, autor wielu powieści z serii „07 zgłoś się”, w oparciu o które powstał popularny serial milicyjny o por. Borewiczu. Mimo nakładów sił i środków, mit „kapitana Czechowicza” budowany był niezręcznie i nieprzekonująco. Najdobitniej określił to znany z niewyparzonego języka Stefan Kisielewski: „ogłoszono z ogromnym trzaskiem, że oficer polskiego wywiadu, Andrzej Czechowicz, pracował szereg lat w Wolnej Europie, teraz powrócił i będzie opowiadał rewelacje. Istotnie pokazał się w telewizji, wygląda trochę na debila, choć ma wyższe wykształcenie […]. Jego rewelacje jak na razie prezentują się zgoła skromnie: że Wolna Europa jest na utrzymaniu amerykańskim i że zbiera od Polaków informacje. Nie jest to straszna nowość […]. Ten «as wywiadu» […] właściwie nic konkretnego do powiedzenia nie ma, choć daje do zrozumienia, że ma”.

Wywiad PRL podlegał sowieckim służbom. Jak wyglądały te zależności?

Dopóki nie będziemy mieli szerszego dostępu do archiwów rosyjskich, dopóty nie będziemy mogli satysfakcjonująco odtworzyć tych zależności. Ogólne podporządkowanie wywiadu PRL-owskiego sowieckiemu jest oczywista, choć nie było tak, by każdy krok strony polskiej był śledzony i kontrolowany przez "przyjaciół radzieckich". Poszczególne piony (jak i samo kierownictwo) służb prowadziły regularne konsultacje i spotkania, wymieniano się informacjami; przy czym nie ulegało wątpliwości, który "partner" dominuje w tym związku. Jednocześnie wywiad sowiecki prowadził też własne gry w Polsce, o których nie informował polskich kolegów. Bez wątpienia w różnych strukturach cywilnych i wojskowych służb pracowali ludzie, którzy współpracowali z Rosjanami na zasadzie agenturalnej.

Jak Pan ocenia wywiad PRL na tle innych wywiadów państw „demokracji ludowej”?

Można powiedzieć, że mieścił się on, co najwyżej, w okolicach „światowej średniej”. Wbrew temu, co czasem można usłyszeć z ust emerytowanych oficerów, na pewno nie należał do ścisłej czołówki i nie mógł się równać ze służbami obu supermocarstw. Zasłużoną renomą do dziś cieszy się też wywiad izraelski. Natomiast w przypadku wywiadów państw bloku wschodniego, za najlepszy uchodził wywiad NRD, zarówno wojskowy, jak i cywilny. Wywiad PRL można porównywać z wywiadem węgierskim, czechosłowackim czy rumuńskim. I to jest taka liga średniaków.

Wywiad PRL miał jakieś znaczące sukcesy?

Niewątpliwie do wywiadowczego Eldorado dotarł Marian Zacharski. Dzięki niemu wywiad zdobył szczegółowe dane techniczne dotyczące nowoczesnego systemu obrony przeciwlotniczej złożonego z rakiet średniego zasięgu typu ziemia-powietrze o nazwie „Hawk”. W ręce polskiego wywiadu wpadły też specyfikacje ściśle tajnego oprzyrządowania radarowego dla supertajnych, niewykrywalnych bombowców typu stealth, a także dla wprowadzanego dopiero w wielkim sekrecie do użytku bombowca strategicznego Rockwell B-1. „Pato” (informator Zacharskiego) dostarczył również dane podobnego typu dotyczące nienowego już, ale wciąż groźnego myśliwca F-15 Eagle, oraz śmiercionośnych rakiet ziemia-ziemia Cruise. Sukces ten niejako przeskoczył jednak możliwości PRL. Informacje były tak cenne, że Polska nie potrafiła ich wykorzystać. Tak naprawdę to Moskwa była ostatecznym odbiorcą materiałów „Pato” (za pośrednictwem Zacharskiego), bo tylko ona mogła zrobić z nich właściwy użytek w ramach zimnowojennego wyścigu zbrojeń.

Jakie były motywacje szpiegów, o których Pan pisze, a jakie osób, które dla nich świadomie pracowały?

Najlepsi agenci to ci działający z pasji, z wewnętrznego przekonania. Takich jednak trudno było znaleźć, dominowały osoby, które chciały zarobić, a przy tym zostały dodatkowo „zmotywowane” – prośbą (obietnicami „kokosów”, awansu itp.) lub groźbą (np. szantażem). Dla niektórych – np. nielegała Jerzego Kaczmarka, który „skradł” tożsamość pewnej niemieckiej sierocie – atrakcyjna była też adrenalina, chęć przeżycia „filmowej” przygody.

Nie może być dobrej historii o szpiegach bez pięknych kobiet. W pracy szpiegów PRL też takie się pojawiały?

Bez wątpienia to kobieta – Alice Kraffczyk – była jedną z najlepszych agentek wywiadu PRL, działającą blisko 20 lat. Może nie była asem, ale nie można jej było odmówić zaangażowania. Nie zaliczyła ani jednej wpadki. Nie rozstawała się ze swoim miniaturowym Minoxem, systematycznie robiła zdjęcia i przekazywała swoim mocodawcom. Gdy zachorowała przeszła na rentę, którą wypłacało jej polskie MSW. Trzeba jednocześnie pamiętać, że wywiad PRL – jeśli chodzi o oficerów operacyjnych – był instytucją skrajnie zmaskulinizowaną. Inaczej było w przypadku tajnych współpracowników: tu obie płcie były dobrze reprezentowane. Kobiety były wykorzystywane głównie jako agentki do zdobywania serc figurantów, do których chciano dotrzeć. Zarazem w Polsce nie przyjęła się metoda „Romeo”, często stosowana przez Rosjan i STASI. Może SB nie zachęcił przykład Franciszka Czajkowskiego, który w Nowym Jorku miał dotrzeć do profesora Uniwersytetu Columbia, specjalisty od spraw międzynarodowych państw bloku wschodniego. Czajkowski poznał sekretarkę profesora i się w niej zakochał, z wzajemnością zresztą. Ta miłość chyba nawet uratowała profesorowi życie, bo są pogłoski, że chciano go otruć. Jednak przez emocjonalne zaangażowanie Czajkowskiego misterna kombinacja operacyjna legła w gruzach.

Artykuł NASZ WYWIAD: Na Bonda wywiadu PRL kreował się Zacharski pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/bonda-wywiadu-prl-kreowal-sie-marian-zacharski/feed/ 0