W Brukseli otworzono dziś wystawę ,,Niech futra przejdą do historii". Współorganizatorami są m.in. polscy europosłowie: Jadwiga Wiśniewska, Stanisław Ożóg, Zbigniew Kuźmiuk, prof. Ryszard Legutko, prof. Zdzisław Krasnodębski. Zaprezentowano nagranie Jarosława Kaczyńskiego, który wypowiedział się przeciw hodowli zwierząt futerkowych.

Polscy europarlamentarzyści publikowali informacje o swoim udziale.

Otwarcie wystawy “Make fur history” pic.twitter.com/MwFT2o1eT2

— ZdzisławKrasnodębski (@ZdzKrasnodebski) 23 stycznia 2018

W PE otwarcie wystawy „Niech futra odejdą do historii” zorganizowanej przez polską delegację @ecrgroup pic.twitter.com/4WpPX8XgUD

— Dominika Cosic (@dominikacosic) 23 stycznia 2018

Uczestnicy mogli wysłuchać słów Jarosława Kaczyńskiego, który opowiedział się za zakazem hodowli zwierząt futerkowych w Polsce: ,,chodzi o to, żeby cierpienia zwierząt było mniej na świecie".

TYLKO W TVP INFO
Prezes @pisorgpl Jarosław Kaczyński za zakazem hodowli zwierząt futerkowych w Polsce: chodzi o to, żeby cierpienia zwierząt było mniej na świecie #wieszwiecej pic.twitter.com/3zIwJOCoUt

— TVP Info 🇵🇱 (@tvp_info) 23 stycznia 2018

Ale nie wszyscy się z tym zgadzali. Publicysta Łukasz Warzecha pisał:

Zdrada polskich interesów gospodarczych. Ręka w rękę z lewactwem. Gratuluję, a wszystkim, którzy są odporni na propagandę i szanują polskich przedsiębiorców, namawiam do zapamiętania nazwisk europosłów PiS, którzy przyłożyli do tego rękę.

Zdrada polskich interesów gospodarczych. Ręka w rękę z lewactwem. Gratuluję, a wszystkim, którzy są odporni na propagandę i szanują polskich przedsiębiorców namawiam do zapamiętania nazwisk europosłów PiS, którzy przyłożyli do tego rękę. https://t.co/rvUL42SQ9d

— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 23 stycznia 2018

Internauci pytali europosłów:

Proszę odpowiedzieć: gdy zakażecie hodowli norek na futra i produkcja przeniesie się na Ukrainę i do Rosji, to standard przetrzymywania i uśmiercania zwierząt wzrośnie czy spadnie?

— Emil Krawczyk (@krawczyk_emil) 23 stycznia 2018

Z kolei Janusz Korwin-Mikke urządził happening. Pojawił się na miejsu z napisem:

Czy wiesz, że produkcja jednego sztucznego futra zabija 10 tys. motyli:

"Stary wariat" zachował się jak trzeba pic.twitter.com/B3otoPAlgA

— Filip Pier Dun (@filip_pierdun) 23 stycznia 2018

Artykuł Europosłowie PiS protestowali w Brukseli. Dziennikarz ostro: ,,Zdrada polskich interesów. Zapamiętajcie te nazwiska”. A Korwin-Mikke zaprotestował w nietypowy sposób [FOTO/WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

Jednym z głównych zagrożeń w obliczu konfliktu z Unią Europejską jest możliwość odebrania części środków z budżetu UE. Jednak okazuje się, że nie chcą tego sami Niemcy. Powód jest prosty. Uderzyłoby to w gospodarkę... niemiecką.

Pomysł uzależnienia wypłaty środków z przyszłego budżetu UE na lata 2021-2027, przede wszystkim w ramach polityki regionalnej, pojawił się ostatnio, wywołując falę krytyki. Nie tylko w Polsce. Krytykuje go także Günther Oettinger, komisarz ds. budżetu UE pochodzący z Niemiec. Jego słowa przytacza Zbigniew Kuźmiuk, europarlamentarzysta z ramienia PiS.

Stwierdził on wprost, że duża część niemieckich środków wpłacanych do budżetu UE przez ten kraj (Niemcy są największym płatnikiem netto) i wypłacanych później Polsce w ramach polityki spójności wraca do niemieckiej gospodarki. Mówi on, „że jeżeli będziemy ograniczali środki z budżetu UE dla nowych krajów członkowskich, to negatywne tego skutki poniesie głównie gospodarka niemiecka, która dostarcza często technologii, maszyn i urządzeń i świadczy usługi w projektach realizowanych w tych krajach ze środków unijnych”

- informuje we wpisie na łamach wPolityce.pl.

Przytacza również polskie dane:

Twardymi danymi w tej sprawie dysponuje także polskie ministerstwo rozwoju, które wielokrotnie już informowało, że w przypadku Niemiec z każdego euro wpłacanego przez ten kraj do budżetu UE, a później trafiającego do Polski, aż 80 eurocentów trafia z powrotem do gospodarki niemieckiej.

Kuźmiuk podsumowuje:

Skoro, więc niemiecki komisarz ds. unijnego budżetu przyznaje, że ewentualne obcięcie środków dla Polski, odbyłoby się kosztem niemieckiej gospodarki, to w tej sprawie chyba możemy spać spokojnie.

Mimo że są to powszechnie znane fakty, niewielu Polaków zdaje sobie z tego sprawę.

Unijne miliardy wydawane w Polsce służą także Niemcom i innym krajom starej Unii. Z każdego euro przekazanego do Polski przez niemieckich podatników do Niemiec wraca 85 eurocentów

- pisał już w 2010 roku Konrad Niklewicz na łamach ,,Gazety Wyborczej" w tekście ,,Z każdego przekazanego nam euro Niemcy odzyskują 85 eurocentów".

Artykuł Niemiecki wysoki komisarz UE nie chce karać Polski. Przy okazji zdradził prawdę, o której nie ma pojęcia większość Polaków pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

Niemcy naciskają na Unię Europejską, by nałożyć na Polskę sankcje za nieprzyjmowanie uchodźców. Nie tym jednak polski rząd najbardziej irytuje Berlin.

Tak naprawdę Niemców potężnie irytuje samodzielna polityka energetyczna prowadzona przez Polskę

- pisze na portalu wpolityce.pl Zbigniew Kuźmiuk, były minister i poseł, a obecnie eurodeputowany.

Wygląda na to, że Niemcy poczuli się zagrożeni po komunikacie pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury gazowej, ministra w Kancelarii Premiera, Piotra Naimskiego, który poinformował, że Polska ma poparcie USA dla budowy gazociągu Balitic Pipe i że amerykańscy producenci mają już koncesję na eksport aż 180 mld m3 gazu. To mniej więcej tyle, ile Unia Europejska kupuje od rosyjskiego Gazpromu. Polska już jakiś czas temu sprzeciwiła się jednak budowie gazociągu Nord Stream 2, co bardzo nie spodobało się Niemcom. Jednocześnie w gazoporcie w Świnoujściu pojawił się na początku czerwca pierwszy amerykański okręt z dostawą gazu.

W niedawnym oświadczeniu szefa MSZ Niemiec Sigmara Gabriela i szefa MSZ Austrii Sebastiana Kurza można było przeczytać m.in., że sprawy dostaw energii do Europy są sprawą Europy, a nie USA i to Europa decyduje, kto dostarcza energię. Podobno zgodnie  zasadami otwartości i wolnorynkowej konkurencji. Plany Polski przy współpracy m.in. z USA jednak Berlinowi się nie podobają...

Polska ma jasną strategię, chce oprzeć dostawy gazu o wydobycie krajowe, pełne wykorzystanie możliwości Gazoportu w Świnoujściu, a także po roku 2022 uzupełnić je dostawami z pól norweskich wspomnianego gazociągu Baltic Pipe. Prowadzone przez Polskę rozmowy ze Stanami Zjednoczonymi o poparciu tego kraju dla gazociągu Baltic Pipe, a także o możliwości sprowadzania do UE dużych ilości amerykańskiego gazu skroplonego idą pod prąd niemiecko-rosyjskim interesom gazowym i wywołuje to coraz bardziej otwartą irytację w Berlinie

- stwierdził Kuźmiuk, rzucając światło na kwestię gazowego problemu.

Artykuł To irytuje Berlin w działaniach Polski bardziej niż kwestia uchodźców. Niemcy czują się zagrożeni pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

Przyspieszenie relokacji uchodźców - taką decyzję podjął Parlament Europejski. Za taką decyzją głosowali również europosłowie z Polski.

Rezolucja głosi, że uchodźcy przebywający na terenie Grecji i Włoch zostaną relokowani szybciej. Chodzi tu o 160 tysięcy osób, które trafią do innych krajów UE. Dotychczas jedynie Malta i Finlandia wypełniły swoje zobowiązania.

Jak głosowali przedstawiciele Polski? Europosłowie reprezentujący PiS głosowali przeciw, jedynie Zbigniew Kuźmiuk wstrzymał się od głosu. Wśród eurodeputowanych ,,za" byli Róża Thun, Michał Boni i Jarosław Wałęsa, natomiast pozostali wstrzymali się od głosu. Oprócz tej trójki rezolucję poparł także Czesław Siekierski z Polskiego Stronnictwa Ludowego.

Parlament Europejski wzywa państwa UE do szybszej relokacji uchodźców, szczególnie dzieci
→ https://t.co/i2Pn4Whq1Y pic.twitter.com/lsLZxVSwAG

— Parlament Europejski (@Europarl_PL) 18 maja 2017

Europarlament krytykuje kraje za stosowanie niektórych procedur takich jak przyjmowanie np. jedynie samotnych matek lub osób z wybranych krajów.

Artykuł Zaledwie czwórka polskich europosłów głosowała za tym, aby do krajów UE możliwie jak najszybciej trafiło 160 tys. uchodźców. Oto ich nazwiska pochodzi z serwisu Niezłomni.com.