Krym – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Krym – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Strona prorosyjska podała, kiedy wybuchnie ,,wielka wojna na Ukrainie”. ,,Jeżeli do tego dojdzie, rosyjska armia dojdzie do Kijowa” https://niezlomni.com/strona-prorosyjska-podala-kiedy-wybuchnie-wielka-wojna-na-ukrainie-jezeli-do-tego-dojdzie-rosyjska-armia-dojdzie-do-kijowa/ https://niezlomni.com/strona-prorosyjska-podala-kiedy-wybuchnie-wielka-wojna-na-ukrainie-jezeli-do-tego-dojdzie-rosyjska-armia-dojdzie-do-kijowa/#comments Fri, 07 Sep 2018 08:50:58 +0000 https://niezlomni.com/?p=49775

,,Rzeczpospolita" pyta w tytule ,,Wielka wojna na Ukrainie już za tydzień? Autor Rusłan Szoszyn informuje, że w każdej chwili może dojść do eskalacji konfliktu, który trwa od czterech lat.

Szoszyn opiera się na wypowiedziach władz Donieckiej Republiki Ludowej, które zapowiadają wybuch konfliktu 14 września. Wojska ukraińskie w sile 12 tys. żołnierzy mają rozpocząć ofensywę od Mariupola. Ich zadaniem byłoby przejęcie Nowoazowska, znajdującego się w rękach separatystów. Kolejny krok to dotarcie do granicy z Rosją celem okrążenia sił republik donieckiej i ługańskiej.

Dowódca armii DRL Eduard Basurin twierdzi, że ujawnił plany przeciwnika, bo nie chce rozlewu krwi. Z kolei Ołeksij Melnyk z kijowskiego Centrum Razumkowa mówi w rozmowie z ,,Rz" uważa, że jeśli dojdzie do eskalacji konfliktu, to na pewno nie z winy Ukrainy. Jego zdaniem, niemożliwe jest, aby to Ukraina zerwała porozumienia mińskie.

Jednak rządowa stacja Rossija 1, że mogą one zostać zerwane w każdej chwili. Powód? Zabójstwo Zacharczenki, którego podpis widniał pod dokumentem. Inny sygnatariusz porozumień mińskich Igor Płotnicki (były szef Ługańskiej Republiki Ludowej) przebywa obecnie w Rosji.

Rosyjska strona ani myśli o kolejnym spotkaniu na szczycie (Ukraina, Rosja, Niemcy, Francja). Dyplomacja uważa, że w obliczu śmierci Zacharczenki takie spotkanie byłoby ,,bluźnierstwem".

Moskwa nie zrezygnowała z planów połączenia korytarzem tak zwanej donieckiej republiki z anektowanym Krymem

- mówi ,,Rz" Melnyk. Z kolei Aleksiej Podbieriozkin z rosyjskiego Centrum Badań Wojskowo-Politycznych uważa, że to USA dążą do wojny. Jego zdaniem, ofensywa Ukrainy może się źle skończyć.

Niech ukraińskie władze przypomną, czym się to skończyło w Osetii Południowej. Jeżeli do tego dojdzie, rosyjska armia dojdzie do Kijowa

- mówi cytowany przez gazetę.

więcej w ,,Rzeczpospolitej"

Artykuł Strona prorosyjska podała, kiedy wybuchnie ,,wielka wojna na Ukrainie”. ,,Jeżeli do tego dojdzie, rosyjska armia dojdzie do Kijowa” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/strona-prorosyjska-podala-kiedy-wybuchnie-wielka-wojna-na-ukrainie-jezeli-do-tego-dojdzie-rosyjska-armia-dojdzie-do-kijowa/feed/ 5
,,To odpowiedzialne stanowisko odpowiedzialnej osoby”. Petro Poroszenko chwali Donalda Tuska, a ten składa deklarację https://niezlomni.com/odpowiedzialne-stanowisko-odpowiedzialnej-osoby-petro-poroszenko-chwali-donalda-tuska-a-sklada-deklaracje/ https://niezlomni.com/odpowiedzialne-stanowisko-odpowiedzialnej-osoby-petro-poroszenko-chwali-donalda-tuska-a-sklada-deklaracje/#respond Fri, 24 Nov 2017 07:39:06 +0000 https://niezlomni.com/?p=44872

Donald Tusk spotkał się z prezydentem Ukrainy Petrem Poroszenką w przeddzień szczytu Partnerstwa Wschodniego. Przewodniczący Rady Europejskiej doczekał się komplementów pod swoim adresem.

Jestem wdzięczny Donaldowi Tuskowi, zarówno jako przewodniczącemu Rady Europejskiej, jak i Polakowi, za jego absolutnie strategiczną wizję polsko-ukraińskiej przyjaźni. To odpowiedzialne stanowisko odpowiedzialnej osoby

- na Twitterze poinformował Poroszenko.

Tusk odwdzięczył się deklaracją, że ,,Unia Europejska nigdy nie uzna nielegalnej aneksji Krymu przez Rosję".

Nawiązał do wydarzeń na Krymie i rewizji w domach Tatarów. W czasie zatrzymania zasłabła słynna działaczka tatarska, 83-letnia Wedżije Kaszka, która zmarła w drodze do szpitala. Tusk wyraził smutek z powodu jej śmierci.

Do zaskakujących wniosków doszedł po spotkaniu Tomasz Lis, który wbrew faktom kontynuuje narrację o prorosyjskości PiS-u.

Fot: Twitter.com/poroshenko

Artykuł ,,To odpowiedzialne stanowisko odpowiedzialnej osoby”. Petro Poroszenko chwali Donalda Tuska, a ten składa deklarację pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/odpowiedzialne-stanowisko-odpowiedzialnej-osoby-petro-poroszenko-chwali-donalda-tuska-a-sklada-deklaracje/feed/ 0
Uniwersytet Cambridge: Prof. Andrzej Nowak kontra Radosław Sikorski. Debata o polskiej polityce zagranicznej [WIDEO] https://niezlomni.com/uniwersytet-cambridge-prof-andrzej-nowak-kontra-radoslaw-sikorski-debata-o-polskiej-polityce-zagranicznej-wideo/ https://niezlomni.com/uniwersytet-cambridge-prof-andrzej-nowak-kontra-radoslaw-sikorski-debata-o-polskiej-polityce-zagranicznej-wideo/#respond Wed, 01 Feb 2017 14:26:03 +0000 http://niezlomni.com/?p=35352

Na Uniwersytecie w Cambridge doszło do debaty toczonej w języku angielskim prof. Andrzeja Nowaka z byłym szefem MSZ Radosławem Sikorskim.

Obydwaj zaprezentowali radykalnie inny osąd polityki względem Rosji: próba ułożenia modus vivendi za cenę kompromisów przez poprzedni rząd zdaniem Sikorskiego vs niedopuszczalne względem innych partnerów ustępstwa, np. Ukrainy w połączeniu z brakiem wymiernych efektów ekonomicznych i politycznych, aż po głęboki rozłam kraju po katastrofie smoleńskiej, będący efektem polityki bliskowschodniej według Nowaka.

Drastycznie różne były także oceny obecnej polityki. Sikorski przywoływał klisze na temat zastąpienia sojuszu z państwami zachodnimi układem wyłącznie z Węgrami Orbana, Nowak korygował, że chodzi o szersze porozumienie państw środkowoeuropejskich, co skutkować będzie wypracowaniem innej płaszczyzny dialogu z Unią Europejską.

Sikorski odwoływał się do oparcia polityki zagranicznej na sojuszu z Europą Zachodnią, co nazwał ,,mainstreamem", Nowak przypomniał, że główny nurt to głosy wyborców, a te są coraz bardziej odległe od tego, co sądzi samozwańcza elita krajów europejskich.

https://www.youtube.com/watch?v=68qJ_mbME_Q&sns=fb

Artykuł Uniwersytet Cambridge: Prof. Andrzej Nowak kontra Radosław Sikorski. Debata o polskiej polityce zagranicznej [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/uniwersytet-cambridge-prof-andrzej-nowak-kontra-radoslaw-sikorski-debata-o-polskiej-polityce-zagranicznej-wideo/feed/ 0
Żart Putina na temat granic Rosji w programie na żywo wywołał bardzo nieprzyjemne skojarzenia [WIDEO] https://niezlomni.com/zart-putina-temat-granic-rosji-programie-zywo-wywolal-nieprzyjemne-skojarzenia-wideo/ https://niezlomni.com/zart-putina-temat-granic-rosji-programie-zywo-wywolal-nieprzyjemne-skojarzenia-wideo/#respond Fri, 25 Nov 2016 08:14:33 +0000 http://niezlomni.com/?p=33900

Podczas transmisji na żywo z rozdania nagród geograficznych dla dzieci doszło do ciekawej sytuacji. Władimir Putin w odpowiedzi na słowa chłopca o granice Rosji zażartował w mało przyjemny dla sąsiadów Rosji sposób.

Jeden z laureatów nagrody został zapytany, gdzie kończą się granice Rosji. Udzielił odpowiedzi zgodnej ze stanem faktycznym: na Cieśninie Beringa.

Jednak prezydent Federacji Rosyjskiej poprawił jego odpowiedź:

granice Rosji nigdzie się nie kończą

- odpowiedział z uśmiechem na ustach. Publiczność zareagowała brawami. Wśród rozbawionych żartem Putina był również minister obrony narodowej Siergiej Szojgu.

https://youtu.be/WHGQu0Gu8XM

W mediach zachodnich i blogosferze zawrzało i od razu przypomniano Rosji, że to nie jest żart, wypominając, iż zajęła bezprawnie Krym w 2014 roku, a także dokonuje ,,pełzającej aneksji" Gruzji (okupuje Abchazję i Osetię Południowej, a także o podpisuje z separatystami porozumienia integrujące zbuntowane regiony z Federacją Rosyjską). Rosjanie są również aktywni na wschodniej Ukrainie, gdzie wspierają zbrojne wystąpienie separatystów.

Artykuł Żart Putina na temat granic Rosji w programie na żywo wywołał bardzo nieprzyjemne skojarzenia [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zart-putina-temat-granic-rosji-programie-zywo-wywolal-nieprzyjemne-skojarzenia-wideo/feed/ 0
Najmniej liczna grupa etniczna w Polsce. Jej korzenie sięgają… średniowiecznej Babilonii https://niezlomni.com/najmniej-liczna-grupa-etniczna-polsce-korzenie-siegaja-sredniowiecznej-babilonii/ https://niezlomni.com/najmniej-liczna-grupa-etniczna-polsce-korzenie-siegaja-sredniowiecznej-babilonii/#respond Tue, 04 Oct 2016 18:43:13 +0000 http://niezlomni.com/?p=32091 Karaimi krymscy w tradycyjnych strojach (XIX-wieczna rycina)

Karaimi są najmniej liczną grupą etniczną w Polsce, której korzeni szukać należy w... średniowiecznej Babilonii. Jak kształtowały się ich losy przez stulecia?

[caption id="attachment_32092" align="alignright" width="443"]Karaimi krymscy w tradycyjnych strojach (XIX-wieczna rycina) Karaimi krymscy w tradycyjnych strojach (XIX-wieczna rycina)[/caption]

Chęć poznania początków historii Karaimów każe nam skierować uwagę na Babilonię, gdzie w VII w. po Chr. działał Anan ben Dawid z Basry. Tereny te, znajdujące się wówczas pod panowaniem Kalifatu Bagdadzkiego, zamieszkiwało wielu Żydów. Dzieje niektórych rodzin sięgały nawet okresu niewoli babilońskiej.

W państwie rządzonym przez muzułmanów wyznawcy judaizmu znaleźli dla siebie miejsce i skupieni wokół kilku najważniejszych szkół mogli rozwijać swoją religię, lecz w pewnej mierze ulegali arabizacji. Wspomniany Anan ben Dawid z Basry sprzeciwiał się kierunkowi, który był obecny w religii żydowskiej już od wielu wieków i który zakładał, że oprócz samego Starego Testamentu bardzo istotna jest również tradycja ustna spisana np. w Talmudzie. Wspomniany reformator Anan (jak wielu przed nim oraz wielu po nim) uważał, że szczególna cześć należy się jedynie Staremu Testamentowi, którego autorem jest Bóg i nie wolno dodawać niczego do tego, co zawiera Biblia i też nic od tego ujmować (5 Mojż, 4,2).

Anan musiał szybko opuścić Babilonię ze względu na głoszone poglądy, udał się jednak do Jerozolimy gdzie założył pierwszą świątynię i napisał Sefer ha micwoth (Księgę Postanowień). Jakub Kirgisani żyjący w X w. zebrał i opracował zawarte w niej zasady karaimizmu w dziele Kitab al-anwar wa-al-marakib (Księga świateł i latarni). Takie były początki karaimizmu i właśnie w tym okresie wykształciła się nazwa, która przylgnęła do zwolenników nauki Anana. Pochodzi ona od semickiego kara (czytać) i nawiązuje do znaczenia, jakie Karaimi przywiązują do treści Biblii.

Najważniejsze zasady karaimizmu to:

  • świat został stworzony przez Byt jedyny i niematerialny
  • Prawo Boże zostało objawione za pośrednictwem Mojżesza i innych proroków, którzy po nim nastąpili (za proroków uważano także Jezusa i Mahometa)
  • obowiązek studiowania Biblii w oryginale (tłumaczenia były uznawane za interpretacje)
  • oczekiwanie Mesjasza-odkupiciela
  • wiara w zmartwychwstanie zmarłych
    (Za G. Pełczyński, Karaimi polscy)

[caption id="attachment_32093" align="alignright" width="387"]Tradycyjny karaimski dom w Trokach Tradycyjny karaimski dom w Trokach[/caption]

Warto dodać, że wierni mieli prawo komentowania Biblii w zgodzie ze swoim sumieniem i wiedzą. Anan nie ustanowił siebie, ani nikogo innego, absolutnym autorytetem w sprawach wiary. Karaimi za Pismo Święte uznali te księgi, które uznaje także judaizm, przywiązali jednak szczególną wagę do Pięcioksięgu. Rozwojowi religii towarzyszyły duże ambicje misjonarskie – z czasem przeniknęli oni na tereny Persji, Egiptu, Maroka, Hiszpanii, Syrii, Azji Mniejszej, a także Chazarii.

To właśnie z państwem Chazarów związana jest historia Karaimów, którzy później zamieszkali ziemie polskie. Choć w nauce istnieją różne tezy co do ich pochodzenia, to według tradycji samych Karaimów wywodzą się oni właśnie od mieszkańców państwa chazarskiego, głównie od Połowców i samych Chazarów, a elementem konstytuującym ich tożsamość stała się religia.

Karaimi mogli rozwijać swą konfesję w tolerancyjnym pod względem religijnym państwie chazarskim, którego władca, kahan, przyjął judaizm. W nauce pojawiła się teza, że kahan miał nawrócić się na karaimizm, a nie judaizm, jednak dziś jest ona odrzucana przez historyków. Nie ulega wątpliwości, że do państwa chazarskiego przybyło wielu Żydów, a także Karaimów, którzy emigrowali z terenów Cesarstwa Bizantyńskiego gdzie byli prześladowani ze względu na swoje wyznanie. Karaimi przetrwali głównie na Krymie, skąd na ziemie litewskie miał ich sprowadzić Wielki Książę Witold podczas podczas swojej wyprawy na półwysep w 1397 r.

Karaimi na ziemiach polskich i litewskich

[caption id="attachment_32094" align="alignright" width="465"]Echał w kienesie w Trokach Echał w kienesie w Trokach[/caption]

Według tradycji kultywowanej przez Karaimów Wielki Książę Witold sprowadził 383 rodziny karaimskie, które osiadły w miejscowościach położonych na granicy Wielkiego Księstwa Litewskiego z posiadłościami krzyżackimi. Z późniejszych lat (1441, 1507, 1646) znamy przywileje, które otrzymywały poszczególne gminy karaimskie (dżymaty) i które wyodrębniały Karaimów spośród pozostałej ludności. Przyznawały im specjalny status, który objawiał się m.in. w możliwości obierania dożywotniego wójta, który odpowiadał jedynie przed monarchą.

Konflikty powstałe między ludnością chrześcijańską a Karaimami miał sądzić wójt razem z wojewodą. Karaimi trudnili się głównie wojaczką, rolnictwem oraz handlem. Maciej z Miechowa na początku XVI wieku pisał, iż na Litwie, a zwłaszcza w Trokach mieszkali Żydzi (chodzi o Karaimów), którzy „zajmowali się handlem, cłami i urzędami publicznymi, a nie żyli z wyzysku”.

Nie brakowało wśród nich wybitnych postaci, które zapisały się na kartach dziejów Rzeczpospolitej. Mowa tu choćby o Eliaszu Karaimowiczu, pułkowniku, który wsławił się podczas wojen Władysława IV z carem. Choć wspomniany wojskowy nie musiał być Karaimem ( kara znaczy po turecku „czarny” i słowo to jest częstym przydomkiem), to jego postać odegrała dużą rolę w kształtowaniu tradycji i świadomości karaimskiej. Inne znane postacie to Izaak ben Abraham z Trok, wybitny egzegeta i filozof działający w XVI wieku. Poza tym Abraham ben Josijahu, nadworny lekarz Jana III Sobieskiego oraz Ezra Nisanowicz z Trok, który był lekarzem służącym Radziwiłłom.

[caption id="attachment_32095" align="alignright" width="408"]Cmentarz karaimski w Trokach Cmentarz karaimski w Trokach[/caption]

W tym miejscu warto napisać kilka słów o imionach i nazwiskach jakie nosili Karaimi. Początkowo wzorem Semitów posługiwali się oni określeniem ben (syn), później rezygnując z nich zaczęli dodawać do swego nazwiska popularną słowiańską końcówkę -icz, by ostatecznie przejść do zupełnie polskich nazwisk, takich jak Abkowicz, Charczenko, Dubiński, Jutkiewicz, Kapłonowski, Kobecki, Leonowicz, Lokszyński, Łobanos oraz wielu innych. Wiemy, że pod koniec XVII wieku tereny Rzeczpospolitej zamieszkiwało ok. 4 tys. Karaimów, a po rozbiorach większość gmin znalazła się na terenie Cesarstwa Rosyjskiego. Wiedli oni dość spokojny żywot, nie będąc zanadto niepokojonymi przez władze oraz okoliczną ludność. Nie bez powodu jednak Abraham Firkowicz postanowił odeprzeć zarzuty „bogobójstwa”, które przypisywano Karaimom ze względu na pokrewieństwo ich religii z judaizmem i wykazał, że podczas ukrzyżowania Jezusa Karaimów nie było w Jerozolimie. Co ciekawe, jeszcze w czasach Rzeczpospolitej Karaimi byli nagminnie myleni z Żydami, a przepisy dotyczące Żydów skierowane były również do nich. W dobie sejmu czteroletniego wystosowali oni memoriał z prośbą o nieutożsamianie ich z wyznawcami judaizmu, co argumentowali w następujący sposób:

Po polsku chodzimy, trunków tych wszystkich co i chrześcijanie i naczyń używamy, na fabrykach robimy, w zakordonowych miastach Haliczu i Kukizowie grunta siejemy i obrabiamy, u chrześcijan służymy, pisma hebrajskiego tylko do religii używamy, a między nami tureckiego języka; okopiska osobne zakłądamy, w trumnach się grzebiemy, słowem we wszystkiem od Żydów się różnimy. (S. Gąsiorowski, Karaimi w Koronie…)

Ponadto Karaimi przekonywali, że „nie znają żadnych trefnych potraw, jak to mają w zwyczaju Żydzi”. Nie mogli oni jedynie, zabijać krowy cielnej i jeść później jej mięsa.

Sytuacja Karaimów pod zaborami, czasy II RP i II wojna światowa

Rozbiory początkowo nie wpływały na zmianę statusu ludności karaimskiej, której zdecydowana większość znalazła się w granicach zaboru rosyjskiego. W 1837 r. utworzono jednak Karaimski Zarząd Duchowny, a kilkanaście lat później zdecydowano, iż głową wszystkich karaimów na zachodnich rubieżach państwa rosyjskiego ma być obieralny i dożywotni hachan rezydujący w Trokach, który miał być zastępowany przez ułłu hazana. Na czele każdego dżymatu(gminy) stał natomiast hazzan i pomagający mu uchwuczu.

Ta struktura organizacyjna przetrwała bardzo długo. Zmieniła się ona nieco w czasach II RP kiedy to w 1936 r. utworzono Karaimski Związek Religijny w Rzeczypospolitej Polskiej. Działała także organizacja młodzieżowa Bir-Baw, wydawano pismo Karaj Awazy (głos Karaima), a w latach 1930-1934 ukazało się także kilka numerów Dostu Karajnyn– Przyjaciel Karaimia, zawierającego teksty w języku polskim i karaimskim. Nie zabrakło nawet organizacji sportowej - Karaj Idman Birligi.

Karaimi, podobnie jak inni mieszkańcy II Rzeczpospolitej mocno ucierpieli podczas II wojny światowej, lecz nie byli prześladowani przez Niemców ze względu na swą przynależność etniczną. Naziści zostali przekonani przez lekarzy (także polskich), że choć religia Karaimów ma wspólne korzenie z judaizmem, to jednak rasowo nie są oni w ogóle podobni do Żydów. Dyskusja na ten temat rozpoczęła się jeszcze przed wojną w związku z istnieniem 18-osobowej kolonii karaimskiej w Berlinie. Karaimom gorzej powodziło się jednak w Związku Radzieckim, skąd częstokroć uchodzili oni do Polski. Podczas wojny na wschodnich rubieżach gnębiła ich Ukraińska Powstańcza Armia dążąca do utworzenia państwa jednolitego etnicznie i narodowościowo.

Karaimi w PRL-u i III RP

Od razu po wojnie tereny Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej zamieszkiwało jedynie ok. 300 Karaimów, część z nich repatriowała się z ZSRR. Zamieszkiwali oni głównie w Warszawie, Krakowie, Trójmieście, Opolu oraz Wrocławiu. Dopiero w 1974 r. ich status został uregulowany poprzez powołanie do życia Karaimskiego Związku Religijnego. Kilka lat wcześniej, w 1970 r. władze ZSRR podały, że ich ziemie zamieszkuje 4571 Karaimów.

W państwie komunistycznym w którym nie było zbyt wiele miejsca dla religii, tym bardziej tak żarliwej, Karaimi musieli ograniczyć kult do grona rodzinnego, gdyż władze rozbierały ich świątynie, kienesy. W 1975 r. w Polsce Karaimski Związek Religijny zorganizował zjazd na który przybyło 110 Karaimów – wypełniły go odczyty, recytacje poezji karaimskiej oraz odgrywanie scenek rodzajowych. Do dziś bardzo ważnym miastem dla Karaimów pozostają Troki. W 1997 r. świętowali oni w tym mieście 600. rocznicę przybycia na ziemie litewskie.

Zainteresowani historią Karaimów mogą przechadzać się ul. Karaimską w Trokach i poznawać miejsca modlitw oraz obyczaje tej grupy etnicznej. Obyczaje te są zaś szczególne i z pewnością ciekawe dla przedstawicieli innych kultur. Karaimi szczególną wagę przywiązują np. do śmierci bliskich. Zgodnie z tradycją po śmierci członka rodziny należy czuwać przez cały czas przy jego grobie aż do pogrzebu, a po pogrzebie czynić to jeszcze przez siedem dni wspominając zmarłego. Cmentarze karaimskie mogą wydać się zaniedbane, lecz Karaimi celowo utrzymują je w takim stanie, gdyż nie chcą w żaden sposób naruszać miejsca spoczynku przodków. Obecnie jedyny karaimski cmentarz w granicach Polski znajduje się w Warszawie. Jeżeli chodzi zaś o małżeństwa, to w II poł. XIX w. zaczęto dopuszczać małżeństwa mieszane, wcześniej Karaimi zawierali jedynie małżeństwa endogamiczne.

Dziś w Polsce działa Karaimski Związek Religijny kontynuujący tradycje z II RP, a także Związek Karaimów Polskich w RP. Na Litwie istnieje natomiast Towarzystwo Kultury Karaimskiej oraz Stowarzyszenie Litewskich Karaimów. Według Narodowego Spisu Powszechnego z 2011 r. Polskę zamieszkuje 314 Karaimów. Poza Polską, Karaimi o innym pochodzeniu etnicznym zamieszkują Izrael (do kilku tysięcy Karaimów), Turcję, Egipt oraz Stany Zjednoczone.

Marcin Tomczak, źródło: Histmag.org

ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Artykuł Najmniej liczna grupa etniczna w Polsce. Jej korzenie sięgają… średniowiecznej Babilonii pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/najmniej-liczna-grupa-etniczna-polsce-korzenie-siegaja-sredniowiecznej-babilonii/feed/ 0
Były dowódca Wojsk Lądowych i wiceszef MON: Trwa III wojna światowa… [wideo] https://niezlomni.com/byly-dowodca-wojsk-ladowych-byly-wiceszef-mon-trwa-iii-wojna-swiatowa-wideo/ https://niezlomni.com/byly-dowodca-wojsk-ladowych-byly-wiceszef-mon-trwa-iii-wojna-swiatowa-wideo/#comments Thu, 08 Sep 2016 18:35:57 +0000 http://niezlomni.com/?p=31095

Generał Waldemar Skrzypczak, były dowódca Sił Lądowych, w rozmowie z Ewą Pietrzak z Salve TV zastanawiał się m.in., czy w Polsce jest bezpiecznie. - Wydaje się, że Zachód się pogubił. Był przekonany, że może kontrolować każdą sytuację. Europa Zachodnia nie poradziła sobie ze zjawiskiem nielegalnej imigracji, która jest eksportem terroryzmu stamtąd do Europy - mówił. Jego zdaniem, od inwazji Rosji na Krym, trwa III wojna światowa.

https://www.youtube.com/watch?v=hfO2SgfA8d8

Artykuł Były dowódca Wojsk Lądowych i wiceszef MON: Trwa III wojna światowa… [wideo] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/byly-dowodca-wojsk-ladowych-byly-wiceszef-mon-trwa-iii-wojna-swiatowa-wideo/feed/ 1
Ameryka, którą autorka sportretowała w swych felietonach, zaskoczy polskiego czytelnika, bo odbiega od przyjętych schematów https://niezlomni.com/ameryka-ktora-autorka-sportretowala-w-swych-felietonach-zaskoczy-polskiego-czytelnika-bo-odbiega-od-przyjetych-schematow/ https://niezlomni.com/ameryka-ktora-autorka-sportretowala-w-swych-felietonach-zaskoczy-polskiego-czytelnika-bo-odbiega-od-przyjetych-schematow/#comments Thu, 04 Aug 2016 08:50:49 +0000 http://niezlomni.com/?p=29795

Ameryka…, Stany Zjednoczone Ameryki Północnej… od wielu już pokoleń marzenie

czasami spełnione, wyklętych i obcych we własnym domu: europejskim, azjatyckim, afrykańskim. Nieomal mityczna kraina wolności i zarazem bezpieczeństwa. Jaka jest dziś? Czy postrzegamy ją inaczej, niż to było w czasach PRL?

W drugiej połowie lat 80. XX w. zimna wojna dobiegała końca. Michaił Gorbaczow, ostatni przywódca ZSRS, próbował ratować upadające imperium, które jego rozmówca i zarazem przeciwnik polityczny, prezydent USA Ronald Reagan, określił mianem „imperium zła” i — jak mówią wzięci publicyści — „zazbroił na śmierć”. Ameryka wyszła więc z zimnej wojny zwycięska jako imperium, którego „bliską zagranicą” stał się co najmniej ziemski glob. Nie miała równego sobie przeciwnika. Niektórzy uwierzyli, że go już mieć nie będzie, że historia dobiegła końca, a pax americana okaże się pokojem wiecznym.

Dość szybko powyższe przekonania uległy falsyfikacji. O ile w latach 90. XX w. USA rzeczywiście nie miały liczących się konkurentów i poczynały sobie w polityce międzynarodowej stosownie do tego stanu rzeczy, o tyle od połowy pierwszej dekady trzeciego tysiąclecia po Chrystusie nie jest to już takie pewne. W Rosji, wraz z przejęciem władzy przez Władymira Władymirowicza Putina, skończył się okres „smuty” i kraj ten znów zaczął nie tylko definiować „swoją” zagranicę, ale nawet czynnie zmieniać swe granice, choćby tak jak na Ukrainie, gdzie w ciągu zaledwie kilku dni tzw. wojny hybrydowej naprawiono „błędy” byłych przywódców ZSRR, w tym przypadku Nikity Chruszczowa, „przywracając Krym macierzy”. Wywołało to, delikatnie mówiąc, zaniepokojenie, a nawet panikę w tych krajach, które jeszcze nie tak dawno były bliską zagranicą ZSRS, m.in. w Polsce. Oczy Polaków zwróciły się w kierunku USA, ale już nie wszystkich i nie tylko tam, część bowiem zaczęła myśleć o niemieckim „parasolu ochronnym”, a część otrzepała z kurzu i trocin koncepcję międzymorza marząc o utworzeniu miedzy potężnymi Niemcami i Rosją bloku państw środkowoeuropejskich, które zjednoczone strachem przed sąsiadami ze wschodu i z zachodu, jak od wieków tak i obecnie ciążącymi ku sobie i chętnymi rozdeptać wszystkich po drodze, byłyby w stanie im się przeciwstawić choćby na tyle skutecznie, by ich podbój militarny i polityczny nie był dla agresorów opłacalny. Blokowi międzymorza miałaby przewodzić właśnie Polska…

Problem w tym jednak, że kraj widzący siebie jako przywódcę jest słaby, gospodarczo zdominowany przez zachodniego sąsiada, uzależniony od zapotrzebowania jego gospodarki, a co za tym idzie wśród elit polskich nie ma zgody co do sensowności podejmowania działań zmierzających do realizacji tego planu, nie tylko z braku wiary w możliwość jego realizacji, ale także dlatego, że część tej elity włączona jest przez Niemcy w ich obszar interesów; ponadto — podobnie jak to było po I i przed II wojną światową — nie bardzo widać chętnych do współpracy z Polską, a tym bardziej pod jej — przyznajmy — chwiejnym i niepewnym przywództwem. Sytuację komplikuje dodatkowo fakt, że działania zmierzające w kierunku zbudowania takiego środkowoeuropejskiego sojuszu państw położonych między Bałtykiem na północy, ale być może z udziałem Szwecji i Norwegii, a Adriatykiem i Morzem Czarnym na południu, nie byłyby obojętne ani Rosji, ani Niemcom… O ile ta pierwsza jest obecnie stosunkowo słaba, nawet gdy napina mięśnie, o tyle Niemcy nawet nie wzięły głębszego oddechu, możemy się więc z przeszłości tego państwa domyślać, na co je stać, gdy już „zadyszy” pełną piersią.

Dla mocarstwa globalnego „teatr” europejski jest jednak tylko jednym z wielu… i — być może — wcale nie najważniejszym, skoro w okresie zaledwie 30 lat wyrósł mu w Azji potężny rywal — Chiny. Coraz częściej oczy polityków amerykańskich, ale i zwykłych Amerykanów zwrócone są w tamtym kierunku, choćby dlatego, że tam, niby w czarnej dziurze, znikają miejsca pracy. Chiny w ciągu niespełna 40 lat dokonały gigantycznego skoku cywilizacyjnego. Błyskawiczny rozwój chińskiej gospodarki weryfikuje tezę o korzyściach płynących z uwolnienia ludzkiej inicjatywy… Amerykanie patrzą więc w ich kierunku z mieszaniną podziwu i budzącego się lęku. Pojawia się podejrzenie, że budując w dalszym ciągu sztuczne wyspy, coraz odleglejsze od chińskiego lądu, któregoś dnia Chińczycy „na piechotę”, suchą nogą, pokonają odległość z Pekinu przez Los Angeles do Waszyngtonu…

Amerykanie, jako obywatele kraju przez lata słynącego z wolności gospodarczej, wiedzą o rosnącym zagrożeniu i zdają sobie sprawę z konieczności powrotu do korzeni, czyli ożywienia — jak mówią — tych wartości, które zbudowały potęgę Ameryki, które uczyniły z niej mocarstwo globalne, układające stosunki w świecie zgodnie z własnym planem i interesem. Fraza o potrzebie odbudowania potęgi Ameryki powtarzana jest od lat właściwie przez wszystkich kandydatów na urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych, ale póki co niewiele z tego wynika, za to Chiny stale zmniejszają dystans dzielący je od światowego lidera.

O ile świadomość wyzwania, jakim dla USA są Chiny, wydaje się być w tym pierwszym kraju powszechna, o tyle odpowiedzi formułowane na to wyzwanie bywają bardzo różne i niekiedy sprzeczne ze sobą. Z jednej strony, mamy do czynienia z koncepcjami podnoszącymi konieczność wspomnianego wyżej powrotu do źródeł, czyli przywrócenia standardów wolnego rynku, otworzenia się na konkurencję z Chinami i innymi „gospodarkami wschodzącymi”, ale z drugiej, wraz z hasłami o śmierci kapitalizmu pojawiają się koncepcje, które Polacy znają pod nazwą „błędów i wypaczeń”. Mówi się zatem o potrzebie szerokiego rozwinięcia opieki socjalnej, powszechnych, obowiązkowych ubezpieczeniach, wzmożenia ingerencji państwa w gospodarkę, pozbawieniu obywateli dostępu do broni, mnożą się też szeroko zakrojone programy prorównościowe, przy czym wprost proporcjonalnie do nich rośnie rozwarstwienie społeczne…

Ponieważ zaś jednym i drugim koncepcjom wydaje się towarzyszyć przekonanie o konieczności „złapania” przez Amerykę oddechu, czego rewersem jest jakaś forma izolacjonizmu, możemy się spodziewać, że Amerykanie bardziej niż dotąd będą zajęci sobą, a mniej eksportem demokracji i wolności w te regiony świata, które ani jej nie cenią, ani nie chcą, tym bardziej że dociera do nich nie tylko wraz z bombami i pociskami, ale też w formie, do której raczej nie przyznaliby się „ojcowie założyciele”, tj. w formie ściśniętej w gorsecie zabobonów poprawności politycznej… Być może prawdę niesie ta narracja o dziejowej roli Stanów Zjednoczonych, w myśl której kraj ten nigdy właściwie nie prowadził wojen, a jedynie eksportował rewolucję starając się krzewić wolność wszędzie, gdzie to było możliwe i gdzie sprzyjało amerykańskim interesom. Być może prawdą jest też, że projekt ten zawsze był ideologiczny — wojna o niepodległość stanów zjednoczonych była przecież buntem przeciwko monarchii i opowiedzeniem się za republiką — ale, jak się wydaje, nigdy w takim stopniu jak to jest właśnie dziś, gdy Ameryka nie tyle stara się zarażać wolnością, co wolnością określoną, zdefiniowaną. Taka zaś ma to do siebie, że o ile dla jednych jest dowolnością ogołoconą z zasad moralnych, to dla innych — zarzewiem Wysp Sołowieckich i Kołymy…

Dodajmy, że już samo wspomniane wyżej skupienie się Ameryki na sobie może być rozpatrywane także jako sygnał świadomości porażki w globalnej rywalizacji...

W okresie komunizmu, a także w latach 90. XX wieku Ameryka była postrzegana przez większość Polaków w kategoriach mitycznej Arkadii i najlepszego przyjaciela. Oczywiście taki obraz USA dominował wśród zwykłych Polaków, obraz wytwarzany przez propagandę komunistyczną, zestawiającą amerykańskich prezydentów z Hitlerem, US–Army z Wehrmachtem, a US–Marines z SS, był diametralnie odmienny. Jednak po 1989 roku, wraz z poszerzaniem się dostępnego Polakom spectrum informacyjnego — obraz Stanów Zjednoczonych w oczach Polaków „znormalniał”, przestał być jednoznacznie bezkrytyczny. Obok entuzjastycznych zwolenników Ameryki i wszystkiego, co amerykańskie — od coca coli i hamburgerów, przez produkcję Hollywoodu, po hasłowo traktowane i tak też rozumiane: wolność, demokrację i prawa człowieka — pojawili się zdecydowani krytycy i przeciwnicy USA, kojarzący je z rzekomo ludożerczym kapitalizmem, banksterami, tajnymi stowarzyszeniami zmierzającymi do zapanowania nad światem i ludzkością, wreszcie z polityką bezkrytycznego wsparcia dla Izraela, określający je pogardliwym mianem US–raela. Mimo że fani USA nadal wśród Polaków przeważają, to grupa nastawionych do Ameryki krytycznie rośnie. Nie bez znaczenia był tu kryzys ekonomiczny z 2007 roku i związane z nim informacje — z jednej strony — o gigantycznych plajtach i stratach, a z drugiej — o równie wielkich oszustwach, zarobkach i premiach pobieranych przez członków zarządów amerykańskich korporacji finansowych, o polityce władz federalnych, których reakcja na kryzys sprowadziła się do metody znanej i w Polsce — „dodrukowania” kolejnych miliardów i bilionów dolarów. Niemalże z dnia na dzień uświadomiono sobie, że Ameryka nie jest już krajem zwycięskim, że amerykański sen „dzięki” tamtejszym elitom polityczno–ekonomicznym stał się koszmarem milionów ludzi nie tylko w centrum świata, jakie Ameryka wciąż stanowi, ale i na jego peryferiach.

Wydaje się jednak, że najważniejszą przyczyną wzrostu liczby krytyków i przeciwników Ameryki są te informacje napływające zza oceanu, które sprzyjają widzeniu w Ameryce kraju eksportującego, także przy użyciu siły, zideologizowane modele kulturowe. Z jednej strony jest to model judeochrześcijański interpretujący chrześcijaństwo w duchu judaizmu, utożsamiany z amerykańską, protestancką prawicą religijną, bezkrytyczny — jak już wspomniano — wobec Izraela, z drugiej model lewicowy, oskarżany o propagowanie ideologii poprawności politycznej, ideologii LGBT i gender. Dodać wypada — choćby w związku z udostępnieniem przez hakerów związanych z Wikileaks emaili rozsyłanych przez establishment Partii Demokratycznej — że utożsamianie wpływów izraelskich czy żydowskich z religijną prawicą amerykańską byłoby skandalicznym uproszczeniem…

Wzrost niechęci do Ameryki w Polsce związany jest jednak także z kwestiami bardziej przyziemnymi i konkretnymi. Polacy nie mogą zrozumieć, dlaczego jako obywatele kraju pozostającego w sojuszu z USA i wspierającego nawet najbardziej ekstrawaganckie, jak wojna w Iraku, pomysły amerykańskiej administracji wciąż muszą przechodzić upokarzające procedury w placówkach dyplomatycznych tego kraju zabiegając o wizy, albo dlaczego prominentni przedstawiciele politycznego establishmentu USA tak często „mylą się” mówiąc o „polskich obozach koncentracyjnych”, dlaczego z Ameryki wciąż płyną kierowane przeciwko nim oskarżenia o nacjonalizm, antysemityzm, niezrozumienie demokracji i wiele innych patologii politycznych…

Nie bez znaczenia jest też fakt, że o ile wcześniej, czyli właśnie w dobie PRL, władza tylko okresowo zmieniała utrwalany propagandowo negatywny wizerunek Stanów Zjednoczonych jako wroga numer jeden Polski „ludowej”, lekko go modyfikując na korzyść, co miało miejsce na przykład w drugiej połowie lat 70., o tyle teraz, właściwie bez względu na to, kto w Polsce pozostaje przy władzy, a kto jest w opozycji, wizerunek USA w propagandzie mainstreamu polityczno–medialnego jest w zasadzie jednoznacznie pozytywny. Wrażenie pluralizmu w tym względzie można odnieść tylko dlatego, że media orientacji lewicowej chwalą i propagują idee prezydenta Obamy i jego zwolenników, ganiąc jednocześnie jego przeciwników, a media orientacji prawicowej — odwrotnie. Mimo tego jednolitego „frontu informacyjnego”, budzi się, uzasadniona nie tylko typową dla Polaków przekorą, niechęć rosnącej części społeczeństwa polskiego do Ameryki. Polacy zaczęli bowiem dostrzegać oczywiste fakty, których wcześniej, zakochani w wytworzonym przez kontrpropagandę antykomunistyczną stereotypie USA, nie widzieli. Dostrzeżono mianowicie nie tylko, że Ameryka ma swoje interesy, ale też, że w ich realizacji jest bezwzględna i nie przebiera w środkach. Innymi słowy zauważono, że Ameryka nie jest rajem na ziemi zamieszkanym przez półaniołów troszczących się o dobro reszty ludzkości, rzecz jasna ze szczególnym uwzględnieniem tej jej części, która zamieszkuje obszar geograficzny położony w Europie między Odrą a Bugiem, Bałtykiem i Tatrami…

Przez sporą część Polaków Ameryka jest więc dziś postrzegana jako kraj, który w Polsce ma nie tyle bezinteresownych sympatyków, co swego rodzaju „klientów”, by nie powiedzieć — jurgieltników czy agentów. Tak przecież część polskiej opinii publicznej ocenia udział Polski w koalicji antyirackiej, który krajowi nie przyniósł żadnych korzyści, za to spowodował wysyp różnego rodzaju „stypendiów”, cyklów wykładów itp. organizowanych w USA dla tych przedstawicieli polskiej „klasy politycznej”, którzy zdecydowali o wysłaniu polskiego kontyngentu do Iraku, albo słynne 15 mln dolarów, które polskie specsłużby rzekomo otrzymały „pod stołem” od swych amerykańskich kolegów w zamian za pomoc w zastosowaniu na terenie naszego kraju „specjalnych technik” przesłuchań więźniów oskarżonych o przynależność do organizacji terrorystycznych, czyli po prostu tortur, których zakazuje prawo Stanów Zjednoczonych. Słowem — Ameryka jest dziś postrzegana także jako jeszcze jedno źródło trapiącej nasz kraj korupcji…

Książka, którą trzymacie Państwo w rękach, nie jest książką stricte polityczną, ale polityka jest w niej obecna o tyle, o ile dotyczy życia zwykłych Amerykanów. Autorka, polska dziennikarka i publicystka, współpracowniczka wielu periodyków polonijnych i korespondentka prasy ukazującej się w Polsce, od kilkunastu lat mieszka w Stanach, z którymi związała przyszłość swoją i swojej rodziny. Ameryka, którą sportretowała w swych felietonach, zaskakuje polskiego czytelnika. Jej wizerunek odbiega od powyżej zarysowanych schematów. Bohaterami książki są nie tyle konkretni ludzie, co sytuacje i konteksty, w których tym ludziom przychodzi codziennie zabiegać o swe miejsce na ziemi.

Odpowiedź na pytanie, co jest przesłaniem niniejszego zbioru, nie jest łatwa, bo Autorka stawia akcenty bardzo delikatnie, nie formułuje gotowych odpowiedzi, nie wystawia recept. Obraz sytuacji wewnętrznej i „stanu zdrowia” globalnego imperium, jaki czytelnik może tu znaleźć, nie napawa optymizmem, o ile w sferze optymizmu leży przekonanie o stałości i niezmienności świata i rządzących nim reguł. Przeciwnie — przeważa niepewność, niejasność, zagubienie i strach o przyszłość własną i dzieci, które muszą dorastać znacznie szybciej niż ich rodzice, choć to przecież kraj indywidualistów, w którym ludzie i tak wcześnie przejmują odpowiedzialność za siebie… W przeciwieństwie do swych rodziców współcześni, młodzi Amerykanie nie tylko nie mogą spokojnie patrzeć w przyszłość wierząc, że żyją w kraju najlepszym z możliwych, w którym ich los zależy jedynie od ich ambicji i wysiłku, i w którym może być tylko lepiej, bo gorzej już było, ale często zdarza im się wchodzić w dorosłe życie już oszukanymi, obciążonymi kosztami edukacji i pozbawionymi tych perspektyw, które były w zasięgu ich rodziców i dziadków. Młodzi Amerykanie coraz częściej nie zaczynają od zera, ale od wysokiego debetu…

Po kryzysie 2007 roku poziom życia znacznej części społeczeństwa amerykańskiego uległ istotnemu obniżeniu. Przeciętna amerykańska rodzina jest biedniejsza o ok. 30 procent. Zwiększyło się także rozwarstwienie społeczne: bogaci są jeszcze bogatsi, biedni jeszcze biedniejsi. Co więcej, jedni się bogacą, a drudzy ubożeją nie ze względu na zasługi czy winy, ale — tak jak to zauważamy również w Polsce — z powodu „odległości” dzielącej ich od centrów politycznych redystrybuujących pieniądz i wpływy. W oczach znika grupa społeczna, która zbudowała potęgę USA — klasa średnia, w większości ulegając totalnej pauperyzacji. Struktura społeczeństwa amerykańskiego staje się dwuwarstwowa, system demokratyczny wyradza się w oligarchię. Manipulacja procedurami i instytucjami demokratycznymi, dokonywana w intencji dobra partykularnego grup uprzywilejowanych jest widoczna gołym okiem i stale „doskonalona” przez klasę polityczną.

Wielki biznes już od dawna przenosi produkcję, a zatem i pracę do tych  regionów świata, w których siła robocza i opodatkowanie pracy jest niższe niż w USA, głównie do Azji. Amerykanin nie może być już pewien zatrudnienia nie tylko w swoim mieście czy stanie, ale w całym kraju. Mimo że obywatele USA są ludźmi aktywnymi, wciąż posiadają dużą zdolność akomodacji do zmieniających się warunków, to staje się ona coraz trudniejsza i wymaga coraz większego wysiłku, często pozbawionego jakiejkolwiek nagrody. Wydaje się, że w ciągu zaledwie jednego pokolenia z kija i marchewki, jakie człowiekowi współczesnemu oferuje każdy system społeczno–polityczny, także amerykański, został tylko kij…

Czytelnika polskiego, nawet przeciętnie wyrobionego politycznie, rozbrajają te opisy losu amerykańskiego, które zna z własnego, polskiego podwórka. Oto przykład jednego z rządowych programów walki z bezrobociem i biedą, którego model i rezultaty znane są jak świat długi i szeroki. W jednym z felietonów czytamy: „Baltimore otrzymało od Obamy 1,8 miliarda dolarów w ramach pakietu stymulacyjnego, który, w zamierzeniu, miał przyczynić się do tworzenia nowych miejsc pracy. Z raportu urzędu miasta wynika, iż w jego centralnych dzielnicach, które zgarnęły 900 mln z tej puli, powstało tych miejsc 290 (łatwo wyliczyć, że każde kosztowało amerykańskiego podatnika ponad 3 miliony dolarów!), do tego 80% to posady rządowe. Praca przy remoncie dróg czy szkoły (pakiety stymulacyjne finansują inwestycje w sektorze publicznym) ma nadto to do siebie, że znika z końcem budowy. Wraca bezrobocie, wraca bieda”…

Ameryka, którą opisuje Sarnacka–Mahoney, jej Ameryka, rzeczywiście sprawia wrażenie kraju potrzebującego spokoju umożliwiającego refleksję, potrzebuje przemyślenia sytuacji, w której się znajduje, być może potrzebuje odważnej dekonstrukcji systemu społeczno–politycznego, powrotu do źródeł rzeczywistego, a nie markowanego na potrzeby kampanii wyborczych. Problem w tym, że bieg rzeczy i spraw jest tak szybki, iż refleksja, jeśli następuje, jest powierzchowna. To, co w jednej chwili wydaje się dobrem i prawdą, w następnym momencie wywołuje odrazę jako zło i fałsz. Amerykanie, o których pisze polska dziennikarka, ale przecież też Amerykanka, to ludzie zagubieni, poszukujący oparcia, ale zarazem i mimo wszystko niepozbawieni nadziei. Wciąż jeszcze usiłujący śnić swój amerykański sen, choć trwa on coraz krócej, traci swą atrakcyjność, a wielu, także wewnątrz tego wielkiego kraju, chce go zmienić w koszmar lub brutalnie przerwać...

Wstęp od wydawcy

Eliza Sarnacka-Mahoney, Amerykańskie wstrząsy, von Borowiecky, Warszawa 2016.

Książkę można nabyć TUTAJ.

Amerykanskie_Wstrzasy-610x860

Artykuł Ameryka, którą autorka sportretowała w swych felietonach, zaskoczy polskiego czytelnika, bo odbiega od przyjętych schematów pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/ameryka-ktora-autorka-sportretowala-w-swych-felietonach-zaskoczy-polskiego-czytelnika-bo-odbiega-od-przyjetych-schematow/feed/ 2
Dlaczego Ukraina dostała Krym. „Krymska Kalifornia”, czyli republika żydowska https://niezlomni.com/dlaczego-ukraina-dostala-krym-krymska-kalifornia-czyli-autonomiczna-republika-zydowska/ https://niezlomni.com/dlaczego-ukraina-dostala-krym-krymska-kalifornia-czyli-autonomiczna-republika-zydowska/#respond Sun, 15 May 2016 19:01:06 +0000 http://niezlomni.com/?p=27599 Krymska Kalifornia

[...] leninowski projekt o kryptonimie "Krymska Kalifornia".

Był realizowany równolegle z NEP, partnerem dla bolszewików stała się American Jewish Joint Distribution Committee. Krótko mówiąc, bolszewicy wraz z niektórymi działaczami żydowskimi planowali urządzić na Krymie autonomiczną republikę żydowską. 19 lutego 1929 r. "Joint" i Centralny Komitet RFSRR podpisali umowę przewidującą, że w zamian za stworzenie na Krymie republiki żydowskiej komuniści będą otrzymywali finansowanie rządu 1,5 mld dolarów rocznie. Prace nad "Krymską Kalifornią" były jedną z ważniejszych przyczyn deportowania przez Stalina Tatarów z Krymu. O "Krymskiej Kalifornii" przypomniał sobie Roosevelt w Teheranie. Z chwilą powstania Izraela projekt istniał jedynie jako finansowe obciążenia. Ostatecznie w 1954 r. nadszedł termin zwrotu kredytów zaciągniętych przez RFSSR na "Krymską Kalifornię". Wtedy Gieorgij Malenkow, a za nim Chruszczow, wpadł na pomysł, aby Krym przekazać Ukraińskiej Republice i tym samym problem mieć z głowy.

Jak wymyślili, tak zrobili. Ot i wszystko. Wszelkie rozważania nad "ukraińskością" Krymu nie mają najmniejszego sensu.

Witold Gadowski w tygodniku "W Sieci"

Artykuł Dlaczego Ukraina dostała Krym. „Krymska Kalifornia”, czyli republika żydowska pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dlaczego-ukraina-dostala-krym-krymska-kalifornia-czyli-autonomiczna-republika-zydowska/feed/ 0
Putin zdradził kulisy zajęcia Krymu. Przy okazji po raz kolejny oskarżył Polskę https://niezlomni.com/putin-zdradzil-kulisy-zajecia-krymu-przy-okazji-po-raz-kolejny-oskarzyl-polske/ https://niezlomni.com/putin-zdradzil-kulisy-zajecia-krymu-przy-okazji-po-raz-kolejny-oskarzyl-polske/#respond Sun, 15 Mar 2015 20:20:57 +0000 http://niezlomni.com/?p=23280 W nowym filmie dokumentalnym, który telewizja „Rossija 1” stworzyła do 1 rocznicy okupacji Krymu Władimir Putin przyznał się, że decyzja zaatakowania Ukrainy była podjęta w…

Artykuł Putin zdradził kulisy zajęcia Krymu. Przy okazji po raz kolejny oskarżył Polskę pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/putin-zdradzil-kulisy-zajecia-krymu-przy-okazji-po-raz-kolejny-oskarzyl-polske/feed/ 0
Jak ZSRS ukrywał prawdę o II wojnie światowej. Straty 20 mln ofiar zostały zaniżone. Wykreowano także fałszywych bohaterów… https://niezlomni.com/jak-zsrs-ukrywal-prawde-o-ii-wojnie-swiatowej-straty-20-mln-ofiar-zostaly-zanizone-wykreowano-takze-falszywych-bohaterow/ https://niezlomni.com/jak-zsrs-ukrywal-prawde-o-ii-wojnie-swiatowej-straty-20-mln-ofiar-zostaly-zanizone-wykreowano-takze-falszywych-bohaterow/#respond Mon, 28 Jul 2014 06:31:31 +0000 http://niezlomni.com/?p=15728

GERMANY-WWII-BERLIN-SURRENDER

Artykuł Jak ZSRS ukrywał prawdę o II wojnie światowej. Straty 20 mln ofiar zostały zaniżone. Wykreowano także fałszywych bohaterów… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-zsrs-ukrywal-prawde-o-ii-wojnie-swiatowej-straty-20-mln-ofiar-zostaly-zanizone-wykreowano-takze-falszywych-bohaterow/feed/ 0