Czy bycie Polakiem to jakaś łaska? Przywilej? Raczej nieszczęście - mówił reżyser Kazimierz Kutz w wywiadzie dla Onetu.
Jego zdaniem Polska stosowała od zawsze ,,kolonializm". Winę za traktowanie Śląska zrzuca właśnie na kolonialne podejście. Prezentuje też specyficzną wizję historii II RP (co na to np. Wielkopolanie?).
Wszystko przez to, że Polska była krajem kolonialnym i to jeszcze w czasach jagiellońskich. Po wojnie dostała z niebios ten Śląsk i zaczęła wprowadzać te same kolonialne praktyki [...] poziom śląskiej gospodarki między wojnami nie przystawał zupełnie do biednego rolniczego państwa, jakim była Polska. Tutaj był samorząd. W dodatku wszyscy Ślązacy czytali, pisali, znali dwa języki. Reszta kraju to w dużym stopniu analfabeci. Śląsk odstawał.
- mówi. Tłumaczy, że nie namawia ludzi do powstania i ekscesów, ale zaraz dodaje:
my wolimy kopać w grobach. Ładować pieniądze w wojsko. W każde święto odtwarzać bitwy i ładować dzieciom do głowy to zło. Przecież to jest zbrodnia na psychice człowieka. Ludzi powinno się uczyć tego, jak żyć, żeby w tym kraju było lepiej. Żeby pomagać starym i młodym. Wybierać tych, którzy coś wiedzą, a nie partyjnych karierowiczów. To jest okropne.
Jego zdaniem w Polsce narasta upiorna nienawiść, a za tym stoi Kościół.
Co to jest za katolicki kraj, który żyje z nienawiści do bliźniego
- zastanawia się. Spekuluje, że może trafić do więzienia, porównując się do Korfantego (sic!):
Może dojść do tego, że będą starców zamykać, ale ja już siedziałem, wiem, na czym to polega, więc owszem, możecie mnie zamknąć, tylko muszę zabrać lekarstwa [...] umrzeć w więzieniu za panowania Kaczyńskiego, to ja nawet mogę zostać bohaterem!
Pytany o autonomię Śląska odpowiada wymijająco:
To, co jest do zrobienia to wykorzystanie polskiego i europejskiego prawa. W Traktacie Lizbońskim, który podpisywał Lech Kaczyński, jest zapis, którego nie podpisała Anglia i Polska. O mniejszościach narodowych. Wszystkie sprawy etniczne podlegają prawu polskiemu. Gdy Ślązacy próbowali walczyć, dostali informację od Unii Europejskiej, że oni nie mogą osądzać, bo to nie ich sprawy. Niestety kolega Tusk tego nie zmienił, nawet "mając dziadka w Wermachcie"
- nie może odżałować.
cały wywiad w serwisie Onet.pl
Artykuł Kutz o polskości i autonomii Śląska: Czy bycie Polakiem to jakaś łaska? Raczej nieszczęście. ,,Kolega Tusk tego nie zmienił, nawet mając dziadka w Wermachcie” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Ze zdziwieniem stwierdziłem także, że brak jest książek na temat historii zakładów przemysłowych Górnego i Dolnego Śląska, w wielu przypadkach bardzo długiej i ciekawej - pisze tropiciel tajemnic historii i założyciel miesięcznika „Odkrywca" Marek Dudziak.
Wiosną 2014 roku Sławomir Kordaczuk – wicedyrektor Muzeum Regionalnego w Siedlcach − zaproponował mi wygłoszenie referatu na organizowanej przez niego w tym muzeum konferencji pod tytułem „Nie tylko Blizna i Sarnaki! Zabytki militarne z II wojny światowej na terenie Polski”. Towarzyszyła otwartej wystawie czasowej „Podlaskie ślady broni V-1 i V-2. Tak się zaczęła droga w Kosmos”, na której po raz pierwszy zaprezentowano największą w Polsce kolekcję części rakietowych przechowywanych w tej placówce, pochodzących głównie z terenu poligonu Neue Waffe koło Sarnak.
Postanowiłem zebrać posiadane materiały i przygotować wystąpienie poświęcone miejscom związanym z broniami V na ziemiach polskich. Miałem bowiem świadomość, że do tej pory nie mamy zbiorczego opracowania na ten temat. Wystąpienie to stało się następnie inspiracją i mobilizacją do przygotowania tej książki. Efekt mojej pracy jest teraz w Państwa rękach.
Przypomnieć należy, że broniami V nazywane są ich nowe rodzaje opracowane przez Niemców w czasie II wojny światowej. Nazwa pochodzi od pierwszej litery niemieckiego słowa „Vergeltungswaffe”, oznaczającego „broń odwetowa”.
Poszczególne jej projekty, wdrażane do produkcji, w powojennych publikacjach oznaczono kolejnymi cyframi. W niniejszym opracowaniu zajmuję się najbardziej znanymi: pociskiem rakietowym V-1, rakietą balistyczną klasy ziemia-ziemia V-2, działem V-3 i rakietami ziemia-ziemia „Rheinbote” V-4. Ich historia jest różna, tak jak i czas oraz miejsce ich powstawania.
Na terenie dzisiejszej Polski jest zaskakująco dużo szerzej nieznanych miejsc związanych z broniami V. To m.in.skutek nalotu lotnictwa alianckiego na poligon rakietowy w Peenemünde w nocy z 18 na 19 sierpnia 1943 roku. W jego efekcie postanowiono o przeniesieniu prowadzonych tam prac, między innymi na teren obecnej Polski. Zorganizowano tutaj również ośrodki szkoleniowe dla oficerów i żołnierzy przewidzianych do obsługi tych broni.
Wszystkie te miejsca podzieliłem na pięć grup:
1. Ośrodki szkoleniowe.
2. Poligony doświadczalne i ćwiczebne.
3. Docelowe kierunki lotu pocisków i rakiet oraz miejsca ich upadku.
4. Zakłady produkcji części i montażowe.
5. Stanowiska radiolokacyjne i obserwacyjne.
Przez wiele lat w Polsce o broniach V pisano niewiele, a badacze mieli niewielki dostęp do źródeł archiwalnych. Sytuacja zmieniła się diametralnie po 1989 roku. Zwiększyła się aktywność polskich historyków i regionalistów. Ujawniono nowe dokumenty, w tym meldunki Wywiadu Przemysłowego KG ZWZ/AK. Wydano znaczną liczbę książek na ten temat. Do tego dostrzeżono potencjał turystyczny, jaki drzemie w miejscach związanych z broniami V. W efekcie zagospodarowano i udostępniono turystom część poligonów w Bliźnie, Łebie oraz w Zalesiu koło Międzyzdrojów. Utworzono także trasę turystyczną na terenie fabryki materiałów wybuchowych i amunicji w Bydgoszczy oraz rozpoczęto prace badawcze i popularyzację terenu poligonu w Wierzchucinie. Powstała także stała ekspozycja w Muzeum Regionalnym w Siedlcach oparta na zbiorach części V-2 zgromadzonych dzięki ogromnej pracy Sławomira Kordaczuka – wicedyrektora tego muzeum.
Niestety brak w polskich zbiorach kompletnych egzemplarzy broni V lub konstrukcji służących do jej wystrzeliwania. Znajdziemy tutaj jedynie ich fragmenty zdobyte w różny sposób, przez żołnierzy AK w czasie II wojny światowej, jak i współcześnie przez poszukiwaczy militariów. Są to głównie części rakiet V-2. Jest ich jednak niewiele i pochodzą z egzemplarzy rozbitych na terenie Polski, głównie w okolicach Sarnak. Części pocisków V-1 jest jeszcze mniej. Jak pisałem powyżej, największe zbiory posiada Muzeum Regionalne w Siedlcach. Oprócz tego znajdziemy je w Muzeum Lotnictwa Polskiego w Krakowie, Muzeum Oręża Polskiego w Kołobrzegu oraz Pomorskim Muzeum Wojskowym w Bydgoszczy.
Pomimo znacznej liczby publikacji dotyczących historii powstania broni V i ich konstrukcji, niewiele jest informacji o pracach badawczych i produkcji tych broni na ziemiach polskich. Wynika to zapewne z bardzo skromnej ilości znanych na ten temat dokumentów. Podstawowym źródłem, na którym opierałem swoją pracę, są meldunki wywiadu przemysłowego Komendy Głównej ZWZ/ /Armii Krajowej opublikowane w 2000 roku przez Naczelną Dyrekcję Archiwów Państwowych, których fragmenty podaję na końcu książki. Istotnymi wskazówkami były dla mnie wspomnienia więźniów i pracowników przymusowych. Moją wiedzę poszerzały niektóre z publikacji wymienionych w bibliografii, w której starałem się zebrać jak najwięcej opracowań poruszających tematykę broni V. Polecam ich lekturę. Dodać także muszę, że o niektórych opisanych przeze mnie miejscach wspomina się wyłącznie w źródłach internetowych.
Ilość zebranych informacji cały czas jest dla mnie niesatysfakcjonująca. Nie wszystkie podane informacje mogłem zweryfikować. Mam świadomość, że część z nich może być nieprawdziwa, a także że lista podanych w książce miejsc jest niepełna. Nie mam jednak obecnie możliwości poszerzenia wiedzy i dlatego postanowiłem moją pracę wydrukować w obecnym kształcie. Jest ona w założeniu amatorską próbą zebrania dostępnej mi wiedzy. Chciałbym, aby była bazą do dalszych badań i poszukiwań. Uznałem przy tym, że warto choć skrótowo przypomnieć ciekawe historie zakładów, o których piszę.
Przyznać się przy tym muszę, że lokalizowanie w terenie wymienionych w książce zakładów było dla mnie wyjątkowo ciekawą podróżą w czasie. Okazywało się czasami, że podawane w publikacjach czy Internecie adresy są całkowicie błędne. Mam nadzieję, że te, które ja wskazuję, są już właściwe, choć co do kilku miejsc nie mam takiej pewności. Ze zdziwieniem stwierdziłem także, że brak jest książek na temat historii zakładów przemysłowych Górnego i Dolnego Śląska, w wielu przypadkach bardzo długiej i ciekawej. Niejednokrotnie byłem świadkiem ich rozbiórki i tym samym usuwania kolejnych zabytków architektury przemysłowej z powierzchni ziemi. W ten sposób znikają kolejne pomniki ważnej historii danej ziemi, co przy braku spisania ich dziejów skończy się zapewne całkowitym zatarciem pamięci o nich.
Jestem przekonany, że wszystkie opisane miejsca warte są uwagi i poznania ich historii. Proszę przy tym wszystkich ewentualnych krytyków o wyrozumiałość. Być może moja publikacja zmobilizuje ich do napisania własnego, lepszego opracowania.
Jestem także zobowiązany podziękować Sławomirowi Kordaczukowi, Piotrowi Laskowskiemu, Cezaremu Piotrowskiemu i Bogusławowi Wróblowi za poświęcony mi czas i udzieloną w trakcie pisania książki pomoc.
Muszę jeszcze zwrócić uwagę, że przy każdej opisywanej współczesnej nazwie miejscowości podaję również jej niemiecką nazwę z okresu II wojny światowej, współczesną przynależność administracyjną, wojenną nazwę omawianych zakładów, rodzaj prowadzonej w nich działalności związanej z broniami V, a także ustalony przeze mnie aktualny adres. Do tego każde opisywane miejsce ma przypisany, podany w nawiasie numer, umieszczony także dla ułatwienia lokalizacji na mapie znajdującej się na końcu książki.
Marek Dudziak, W poszukiwaniu Wunderwaffe. Bronie V na ziemiach polskich, Replika, Poznań 2017. Książkę można nabyć TUTAJ.
Odkryj sekrety miejsc, w których na terenie Polski tworzono bronie V!
O niemieckich broniach V („Vergeltungswaffe” ‒ broń odwetowa) po 1989 roku mówi się coraz więcej. Nikt dotąd jednak nie prześledził ich polskich tropów. Niniejsza książka stanowi pierwsze całościowe opracowanie na ten temat.
Poszczególne projekty broni V w powojennych publikacjach oznaczono kolejnymi cyframi: V-1 (pocisk rakietowy), V-2 (rakieta balistyczna klasy ziemia-ziemia), V-3 (działo) czy V-4 (rakieta ziemia-ziemia „Rheinbote”). Ich historia jest różna, tak jak czas i miejsce powstawania.
Na terenie dzisiejszej Polski znajduje się zaskakująco wiele szerzej nieznanych miejsc związanych z broniami V. Jest to m.in. skutek nalotu aliantów na poligon rakietowy w Peenemünde w sierpniu 1943 roku. W jego efekcie zdecydowano o przeniesieniu prowadzonych tam prac między innymi na teren obecnej Polski, gdzie zorganizowano również ośrodki szkoleniowe dla oficerów i żołnierzy, mających te broni obsługiwać.
Ośrodki szkoleniowe, poligony doświadczalne, docelowe kierunki lotu oraz miejsca upadku, zakłady produkcji, stanowiska radiolokacyjne i obserwacyjne wyznaczono w bardzo wielu lokalizacjach. Nie tylko tych najsłynniejszych, jak Blizna, Łeba, Bydgoszcz albo Zalesie koło Międzyzdrojów. lecz również tych mniej bądź wcale nieznanych (Koszalin, Grudziądz, Jelenia Góra), niekiedy zlokalizowanych na uboczu (Sieniawka, Siemianowice Śląskie, Drawno, Pustynia Błędowska).
Oto niezwykła wyprawa do tych miejsc, gdyż wszystkie warte są uwagi. Poznawanie ich historii to niesamowita przygoda, zaskakująca, ale i pełna tajemnic.
Marek Dudziak - prawnik, wydawca, podróżnik oraz tropiciel tajemnic historii. Założyciel miesięcznika „Odkrywca”. Autor książek o niezwykłych i zagadkowych budowlach Dolnego Śląska.
Artykuł Niemiecka próba podboju Kosmosu. Odkryj sekrety miejsc, w których na terenie Polski tworzono bronie V! [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Gdzie leży Krajna i ziemia michałowska? Jakie ziemie wchodziły w skład dawnej Korony? Czy dzisiejsze województwa pokrywają się z dawnymi dzielnicami? Podział na krainy historyczne Polski wykrystalizował się w średniowieczu, a dziś jest często nieuświadomiony.
Kliknij na mapę prawym przyciskiem myszy, aby powiększyć
Dzielnice
Rodowód najważniejszych polskich dzielnic – Wielkopolski, Małopolski, Śląska i Mazowsza – wywodzi się z czasów wczesnopiastowskich i powiązany był z wcześniejszym okresem plemiennym. To według dzielnic podzielono państwo Bolesława Krzywoustego w 1138 roku. Ich skład terytorialny krystalizował się w kolejnych latach: z dzielnicy senioralnej wyodrębniły się Kujawy i ziemie środkowopolskie związane z Mazowszem, a Pomorze Gdański pod władzą Sobiesławiców zyskało niezależność. Swój samodzielny status utrzymywało też przez wieki rządzone przez Gryfitów Pomorze Zachodnie (które obejmowało także ziemie na zachód od Odry w dzisiejszych Niemczech).
Ziemie
W okresie zjednoczonego Królestwa Polskiego oraz I Rzeczpospolitej jedną z jednostek administracyjnych były ziemie. Wyodrębniano je przeważnie na podstawie dawnych podziałów z czasów rozbicia dzielnicowego. Ziemie zazwyczaj posiadały własnych urzędników. W późniejszym czasie przekształciły się w województwa. Jan Długosz w Insignia seu Clenodia Regis et Regni Poloniae wymieniał następujące ziemie wchodzące w skład Korony: krakowską, poznańską, sandomierską, kaliską, sieradzką, lubelską, łęczycką, przemyską, kujawską, chełmską, pomorską, chełmińską, michałowską, dobrzyńską, wieluńską oraz leżące obecnie poza granicami Polski lwowską, bełską, halicką i podolską.
Mazowsze
Bogaty podział na ziemie na Mazowszu wynika również z rozbicia dzielnicowego. Najstarszym podziałem księstwa mazowieckiego był ten dokonany w 1275 roku przez synów Siemowita I na księstwo czerskie i płockie. W XIV wieku wyodrębniono także księstwo warszawskie. W wyniku kolejnych podziałów dynastycznych wśród Piastów mazowieckich poszczególne ziemie (oprócz trzech głównych także rawska, sochaczewska, liwska, gostynińska, wyszogrodzka, zawkrzeńska, ciechanowska, zakroczymska, makowska, nurska, łomżyńska i wiska) były włączane do poszczególnych samodzielnych księstw. Całość przyłączono do państwa polskiego po śmierci Janusza III w 1526 roku.
Ziemie Środkowopolskie
Dziś w samym środku naszego kraju znajduje się województwo łódzkie. Pamiętając jednak o stosunkowo świeżym (bo XIX-wiecznym) faktycznym rodowodzie Łodzi można zapytać – jak należy nazywać ten region historyczny? W końcu nie leży on ani w Małopolsce, ani w Wielkopolsce, ani na Mazowszu lub Kujawach. Niektórzy specjaliści od geografii historycznej nazywają region ten Polską Środkową. Pomijając wcześniejsze krótkotrwałe epizody („dzielnica wdowia” dla żony Bolesława Krzywoustego Salomei), tereny te wyodrębniono z domeny książąt mazowieckich w 1233 roku, gdy władzę na Kujawach, w Sieradzu i Łęczycy objął młodszy syn Konrada Mazowieckiego Kazimierz Kujawski. W 1261 roku przekazał on ziemie sieradzką najstarszemu synowi Leszkowi Czarnemu, który w 1267 roku dołączył do swojego władztwa ziemie łęczycką, tworząc tym samym księstwo łęczycko-sieradzkie, stanowiące większość obszaru Polski Środkowej. Inną historię ma natomiast ziemia wieluńska (wcześniej zwana rudzką), która w okresie rozbicia dzielnicowego była obiektem sporów książąt śląskich i wielkopolskich.
Ruś Czerwona
Południowo-wschodni pas ziem dzisiejszej Polski z Przemyślem, Sanokiem, Rzeszowem, Zamościem i Chełmem był w średniowieczu obszarem pogranicza polsko-ruskiego. Do Korony włączył je dopiero Kazimierz Wielki w latach 40. XIV wieku, po wymarciu dynastii halicko-włodzimierskiej. Oprócz zaznaczonych na mapie ziemi przemyskiej i chełmskiej do Polski włączono wówczas także ziemie bełzką, halicką i lwowską. W czasach andegaweńskich ziemie te przeszły pod rządy węgierskie, jednak w czasach Jadwigi i Jagiełły wróciły pod panowanie królów w Krakowie. Krainę tę określa się mianem Rusi Czerwonej.
Mazury i Warmia
Dziś znamy województwo warmińsko-mazurskie, jak jednak wygląda granica pomiędzy obydwoma krainami? Nie jest to wbrew pozorom prosty podział: Mazury na wschodzie, Warmia na zachodzie. Granica między regionami wykrystalizowała się przy okazji II pokoju toruńskiego – biskupstwo warmińskie weszło w skład Prus Królewskich, reszta terenów, które można utożsamiać z Mazurami, znalazła się w Prusach Książęcych. Na granice między państwami nałożył się też podział religijny – Warmia była katolicka, zaś Mazury luterańskie. Miasta mazurskie to nie tylko Ełk czy Giżycko, ale również Szczytno, Nidzica i Działdowo. Natomiast na Warmii leży Olsztyn, Lidzbark, Braniewo czy Reszel. Obszar na południowy-zachód od Olsztyna jest natomiast nazywany Prusami Górnymi – główne miasta to Iława i Ostróda. Można też wyróżnić Prusy Dolne, na północ od Warmii, dziś przy granicy Polski z Obwodem Kaliningradzkim.
Podlasie
Dzisiejsze województwo podlaskie wbrew nazwie nie obejmuje wyłącznie terytorium historycznego Podlasia. Tereny te, sąsiadujące od wschodu z Mazowszem, w epoce wczesnopiastowskiej znajdowały się okresowo we władaniu polskim oraz władców Rusi kijowskiej. Włączone do Polski przez Kazimierza Sprawiedliwego, wchodziło w skład Mazowsza. W XIV i XV wieku o Podlasie rywalizowali ze sobą władcy Mazowsza oraz Litwini. W połowie piętnastego stulecia ziemie te włączono do Wielkiego Księstwa Litewskiego. Historycznie Podlasie dzieliło się na ziemię drohicką oraz bielską (Rajgród, Goniądz, Tykocin, Suraż, Białystok), wyodrębniano także ziemię mielnicką, stanowiącą wschodnią część drohickiej. W marcu 1569 roku, jeszcze przed podpisaniem unii lubelskiej, włączono Podlasie do Korony. Dzisiejsze województwo podlaskie obejmuje dodatkowo także część wschodniego Mazowsza (Łomża), historycznej Litwy (Suwalszczyzna) oraz Polesia.
Ziemia lubuska
Jeszcze bardziej skomplikowana jest historia dzisiejszego województwa lubuskiego. Wbrew pozorom, nie jest ono tożsame z ziemią lubuską. Ta w średniowieczu znajdowała się na pograniczu Wielkopolski, Śląska i terenów zaodrzańskich (sam Lubusz, historyczna stolica tej ziemi, leży dziś w Niemczech). Wyodrębniona w czasach Bolesława Krzywoustego, znajdowała się pod władzą książąt śląskich i wielkopolskich. W 1250 roku Bolesław Rogatka sprzedał ziemię lubuską Brandenburczykom i teren ten na trwałe przeszedł pod panowanie niemieckie. W skład dzisiejszego województwa lubuskiego wchodzą też tereny historyczne Dolnego Śląska, Dolnych Łużyc, Wielkopolski (Międzyrzecz) oraz tzw. Nowej Marchii, czyli pogranicza wielkopolsko-zachodniopomorskiego, zdobytego przez Brandenburczyków w XIII i XIV wieku. Regionalna tożsamość historyczna tych terenów wiąże się jednak przede wszystkim z historią najnowszą – po 1945 roku weszły one w zdecydowanej większości w skład Polski jako tzw. „Ziemie Odzyskane”. W latach 1950-1975 wchodziły w skład województwa zielonogórskiego.
Górny Śląsk
Historyczną stolicą Śląska jest Wrocław, zaś Górnego Śląska Opole. Kraina ta powstała w wyniku podziału ziemi przez synów księcia śląskiego Władysława Wygnańca – starszy Bolesław Wysoki otrzymał Dolny Śląsk, młodszy Mieszko Plątonogi najpierw Racibórz, Koźle i Cieszyn (1172), później Bytom (1177/1179) i ostatecznie Opole (1202), które stało się stolicą jego dzielnicy. W latach 1281-1290 dokonał się podział Górnego Śląska na cztery główne księstwa: raciborskie, cieszyńskie, bytomskie i opolskie. Linia cieszyńska była (po dolnośląskich książętach legnicko-brzeskich) drugą najdłużej funkcjonującą linią piastowską – jej ostatnim męskim przedstawicielem był książę Fryderyk Wilhelm, zmarły w 1625 roku. Dzisiaj Górny Śląsk pokrywa się w znacznej mierze z dwoma województwami – opolskim i śląskim. Warto jednak pamiętać, że chociażby wchodzące w skład konurbacji górnośląskiej miasta takie jak Sosnowiec czy Dąbrowa Górnicza nie leżą na Górnym Śląsku, a w Zagłębiu Dąbrowskim, będącym częścią Małopolski.
Krajna
Gdzie zaś leży wspomniana na początku tekstu Krajna? Nazwą tą określa się północną część Wielkopolski, leżącą na pograniczu z Pomorzem. Region ten odgrywał ważną rolę w XIV i XV wieku, kiedy to leżał na północnych rubieżach Królestwa Polskiego i w związku z tym stanowił cel najazdów krzyżackich, którzy kilkukrotnie najeżdżali i zajmowali Krajnę. Region ten odpadł od Polski (na rzecz Prus) także w ramach I rozbioru Polski. Niedaleko znajdują się również Pałuki – teren nie będący wyodrębnioną jednostką administracyjną, jednak posiadający własną specyfikę kulturową i historyczną. Głównymi miastami Pałuk są Żnin, Kcynia i Szubin.
Ziemia siewierska i księstwo oświęcimsko-zatorskie
Duże kontrowersje wywołała przynależność do większych dzielnic dwóch terytoriów na pograniczu Małopolski i Śląska – ziemi siewierskiej oraz księstwa oświęcimsko-zatorskiego. Obszar ten to typowy teren pograniczny, który zachował swoją odrębność i związki z obydwoma prowincjami. Obydwa terytoria wchodziły pierwotnie w skład Górnego Śląska (chociaż ziemię siewierską włączono do niego dopiero w czasach Kazimierza Sprawiedliwego). W I poł. XIV wieku obszary te uzyskały status oddzielnych księstw – Siewierz powiązany był z Piastami bytomskimi (potem cieszyńskimi), a Oświęcim i Zator z władcami z Cieszyna. W XV wieku tereny te trafiły jednak, w przeciwieństwie do reszty Śląska, w orbitę wpływów polskich, wiążąc się z Małopolską. W 1443 roku biskup krakowski Zbigniew Oleśnicki odkupił od Wacława cieszyńskiego ziemię siewierską i w kolejnych latach podporządkował ją sobie. Biskupi krakowscy zaczęli wkrótce nosić tytuł książąt siewierskich, stając się feudalnymi władcami podporządkowanymi formalnie władcom Polski. W latach 40. XV wieku z księstwa oświęcimskiego wydzieliło się księstwo zatorskie. Obydwa tereny trafiły wkrótce do Korony – Oświęcim najpierw zhołdowano (1454), a następnie sprzedano Kazimierzowi Jagiellończykowi (1457), podobną drogę hołdu (1456) i sprzedaży (1494/1513) przeszedł Zator. W 1564 roku księstwo oświęcimsko-zatorskie włączono do Korony.
Spisz i Orawa
Miłośnicy górskich wędrówek zwrócą także uwagą na pograniczne enklawy na granicy polsko-słowackiej – Spisz oraz Orawę. Większa część tych krain historycznych leży dziś na Słowacji. Tereny górskie były obszarem mieszania się wpływów polskich oraz węgierskich. W 1412 roku Władysław Jagiełło w zamian za pożyczkę dla Zygmunta Luksemburskiego przejął kontrolę nad tzw. zastawem spiskim, składającym się z 13 miast. Spisz pozostawał w obrębie Rzeczpospolitej do 1769 roku. Zarówno Spisz, jak i Orawa, powróciły do „wielkiej historii” w dwudziestoleciu międzywojennym, jako obszar sporu polsko-czechosłowackiego. W 1920 roku większość spornych terenów przypadła południowym sąsiadom, w 1924 roku doszło do zgodnej korekty granicznej, a w 1938 roku Polacy zajęli pograniczne tereny, które stracili rok później w czasie inwazji słowackiej w sojuszu z III Rzeszą we Wrześniu 1939 roku.
Kłodzko
Dziś na południowo-zachodnich krańcach Polski leży ziemia kłodzka, stanowiąca część województwa dolnośląskiego. Związki tych terenów z naszym państwem są jednak słabe i sięgają zaledwie czasów Bolesława Chrobrego i toczonych przez niego wojen z Czechami. Władcami w Kłodzku okresowo byli też polscy książęta śląscy. Przez kolejne stulecia tereny te były częścią historycznych Czech, rozumianych jako jedna z trzech głównych krain dawnej Korony św. Wacława (obok Moraw i czeskiego Śląska). W 1742 roku Kłodzko obok Śląska stało się łupem króla Prus Fryderyka Wielkiego, tym samym w kolejnych stuleciach będąc częścią państwa niemieckiego. Polska otrzymała te ziemie po 1945 roku wraz z całym terytorium niemieckim na wschód od Odry i Nysy Łużyckiej. Co ciekawe, tuż po wojnie Czesi próbowali rościć sobie prawa do tych terenów, powołując się na argumenty historyczne, strategiczne i etnograficzne.
Łużyce
Powojenne granice Polski na zachodzie przedzieliły także inne tradycyjne krainy historyczne. Jedną z nich są Łużyce, leżące po obydwu stronach Nysy Łużyckiej, których najważniejszymi polskimi miastami są Żary (Łużyce Dolne), Zgorzelec i Lubań (Łużyce Górne). Tereny te w średniowieczu zajmowały wschodnie marchie niemieckie (Łużyce Górne utożsamia się z Milskiem, o które walczył Bolesław Chrobry). Na tereny te rozciągali swoje wpływy również Czesi, którzy w czasach Jana Luksemburskiego (I poł. XIV wieku) zajęli najpierw Łużyce Górne, a pod rządami jego syna Karola (II poł. XIV wieku) również Łużyce Dolne. W związku z tym w kolejnych stuleciach obszary te uznawano za czwarty kraj Korony Czeskiej. W 1635 roku całe Łużyce przeszły pod władanie Saksonii. Polska otrzymała ich wschodnią część w wyniku II wojny światowej, na mocy decyzji konferencji poczdamskiej, która ustaliła granicę zachodnią na Nysie Łużyckiej.
Pomorze Przednie i Tylne
Podobnie sytuacja ma się z terenami, które dziś powszechnie nazywa się Pomorzem Zachodnim. To dawne obszary księstwa pomorskiego, zhołdowanego w XII wieku przez Bolesława Krzywoustego, które w kolejnych wiekach uniezależniło się od Polski, wiążąc się przede wszystkim z Rzeszą Niemiecką. Tereny te, zwłaszcza po 1295 roku, były dzielone między poszczególne linie rodu Gryfitów, m.in. na księstwo wołogoskie, szczecińskie, słupskie, bardowskie czy stargardzkie. Podziały na księstwa nie odcisnęły się jednak tak mocno na podziale regionu, jak zasadniczy podział geograficzny, przebiegający wzdłuż Odry – na wschód od niej wyróżnia się Pomorze Tylne, na zachód zaś (wraz ze Szczecinem oraz wyspami Wolin, Uznam i Rugia) Pomorze Przednie. Po wygaśnięciu dynastii pomorskiej tereny ten w 1648 roku zajęli Szwedzi (Pomorze Przednie) oraz Brandenburczycy (Pomorze Tylne), którzy w kolejnych dwóch stuleciach objęli kontrolę nad całością Pomorza. W Polsce znajduje się nie tylko Pomorze Tylne, ale również część Pomorza Przedniego ze Szczecinem i Świnoujściem. Warto jednak dodać, że większa jego część znajduje się w Niemczech – chodzi tu między innymi o miasta Wolgast (Wołogoszcz), Greisfwald czy Stralsund.
Tomasz Leszkowicz, źródło: Histmag.org
ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska
Artykuł Krainy historyczne Polski – fakty, które trzeba znać pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>W serwisie Youtube opublikowano piosenkę ,,Nation" sympatyka Ruchu Autonomii Śląska rapera Dohtór Miód, który nie oszczędza Polski i Polaków.
W piosence słyszmy m.in."
,,My za was polskie k..wy w powstaniach walczyliśmy" (2:10)
,,Obudź się śląski narodzie, nie możemy nigdy żyć z gorolami w zgodzie" (2:50)
,,Trzeba zrobić powstanie, pewne mamy zwycięstwo. Trzeba odłączyć (Śląsk) od Polski i utworzyć śląskie księstwo. Trzeba doprowadzić do hanysowskiego buntu i gorolskie kurwa świnie nauczyć szacunku..."
https://www.youtube.com/watch?v=PHanDaWgtj8
Występ na żywo:
https://youtu.be/V3t57qMonbs
Na portalu Wykop jeden z użytkowników, który nagłośnił sprawę, twierdzi, że pod pseudonimem ukrywa się Marcin Witas i zastanawia się, czy nie łamie on polskiego prawa.
Art. 117. § 3. Kto publicznie nawołuje do wszczęcia wojny napastniczej, podlega karze pozbawienia wolności od 3 miesięcy do lat 5.
Art. 127. § 1. Kto, mając na celu pozbawienie niepodległości, oderwanie części obszaru lub zmianę przemocą konstytucyjnego ustroju Rzeczypospolitej Polskiej, podejmuje w porozumieniu z innymi osobami działalność zmierzającą bezpośrednio do urzeczywistnienia tego celu, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 10, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności.
Artykuł Raper popierający RAŚ nagrał piosenkę, w której oskarża Polskę i Polaków i nawołuje do oderwania Śląska od Polski. ,,Gorolskie k..wa świnie nauczyć szacunku” [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Pisemko „Ślunski Cajtung” w swoim sierpniowym wydaniu zamieściło skandaliczną okładkę z okazji rocznicy wybuchu II wojny światowej.
Są granice, których przekraczać nie wolno. Ten miesięcznik oficjalnie nie jest organem RAŚ. Tylko sympatyzuje
- napisał dziennikarz Tomasz Szymborski.
Zdaniem autorów, mieszkańcy Śląska radośni witali wkraczających Niemców. Bohaterska obrona Katowic, represje na Śląsku, walczący z Wehrmachtem harcerze w wieży spadochronowej to mity - dowiadujemy się.
Czytamy również, że w 1939 roku nazistowskie Niemcy zlikwidowały granicę państwową, która „doskwierała tysiącom ludzi na Śląsku”.
Z prawnego punktu widzenia przynależność do Niemiec tych terenów w latach 1939-1945 to była okupacja, ale mało kto na Śląsku czuł się pod okupacją
– informuje pismo.
To wyraz pogardy dla tysięcy Ślązaków w tym Powstańców Śląskich -zgładzonych w w obozach koncentracyjnych #1.09.1939 pic.twitter.com/4hR8imKr1I
— Jerzy Polaczek (@JerzyPolaczek) 31 sierpnia 2016
Artykuł Śląskie czasopismo o 1 września 1939: „U nas witali radośnie” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>W dniach 16-29 sierpnia 1930 roku pod Leningradem odbył się V Zjazd Komunistycznej Partii Polski. Jedną z dyskutowanych kwestii było "samookreślenia się Górnego Śląska", co komuniści rozumieli jako jego oderwanie od Polski.
W zjeździe uczestniczyły osoby, które Polacy pamiętali z wojny polsko-bolszewickiej, ale bynajmniej nie z walki po polskiej stronie: Siergiej Kirow - sekretarz Komitetu Leningradzkiego Wszechzwiązkowej Komunistycznej Partii (bolszewików), czy Feliks Kon, niedoszły komisarz Polrewkomu (Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski), czyli zaczątku władz komunistycznych na terenach Polski zajętych przez Armię Czerwoną w trakcie ofensywy letniej 1920.
Swoje referaty wygłosili sekretarz generalny KC KPP Julian Leszczyński-Leński, Saul Amsterdam-Henrykowski czy Jerzy Sochacki-Czeszejko. Zabrakło Adolfa Warskiego czy Marii Koszutskiej, którym zarzucano "prawicowo-oportunistyczne poglądy".
Na zjeździe debatowano kwestię polskich granic. Stwierdzono:
"hasło samookreślenia Górnego Śląska, aż do oderwania od Polski, jest podstawowym hasłem w mobilizacji mas do walki przeciwko faszyzmowi".
KPP od 1919 była organizacją nielegalną. Oprócz formalnego niezgłoszenia partii do rejestracji zgodnie z ustawą o stowarzyszeniach 1919 wynikało to także z poparcia dla Rosji sowieckiej w czasie wojny polsko- bolszewickiej i przepisów konstytucji marcowej, która zabraniała funkcjonowania w Polsce organizacji, których siedziba znajduje się za granicą.
źródło: własne / Interia / mapa: PWN
Artykuł 16-29 sierpnia 1930: zjazd Komunistycznej Partii Polski. Oderwanie Śląska od Polski „podstawowym hasłem” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Poniżej tzw. linia Dmowskiego, czyli propozycja granic Polski przedstawiona przez stronę polską na paryskiej konferencji pokojowej. Oprócz otrzymanych i wywalczonych terenów, proponowano włączenie całego Górnego Śląska, Pomorza Nadwiślańskiego z Gdańskiem, Warmii i Mazur, Litwy, wschodniej Białorusi, zachodniego Polesia, zachodniego Podola, Wołynia i Żytomierszczyzny.
Nota Delegacji Polskiej na Konferencję Pokojową w sprawie granic wschodnich Polski:
"(...)poczynając od wybrzeża Bałtyku na wschód od Łabiawy granica idzie z linią wybrzeża ku północy przez Kłajpedę i Połągę. (...) Od wybrzeża na północ od Libawy granica postępuje na wschodzie linią historycznej granicy 1772 r. pomiędzy Polską a Kurlandią. Dochodzi w ten sposób do powiatu iłłuksztańskiego w Kurlandii. Powiat ten rewindykowany jest przez Polskę ze względu na swoją pozycję geograficzną i na przewagę w ludności elementu polskiego. Tutaj granica idzie brzegiem (dimite) powiatu iłłuksztańskiego do rzeki Dźwiny i przechodzi na jej prawy brzeg (gubernia witebska), ażeby postępować ku wschodowi równolegle do rzeki, a w odległości około 30 kilometrów do granic powiatu drysieńskiego, włączając tenże wraz z powiatem połockim. Dalej przechodzi ona na północno-zachód od Horodka, powraca na lewy brzeg Dźwiny około 30 kilometrów na zachód od Witebska i idzie ku południowi, przechodząc na zachód od Sienna do punktu, w którym spotyka granicę pomiędzy gubernią mińską i mohylowską, postępując z tą linią graniczną ku południowi aż do Berezyny w miejscu, gdzie ona dotyka granicy północnej powiatu |rzeczyckiego, następnie przekraczając Berezynę, idzie w kierunku południowo-zachodnim do Prypeci na wschód od Mozyrza. Stamtąd, przekraczając Prypeć, granica idzie linią podziału pomiędzy powiatami mozyrskim i rzeczyckim, po czym, postępując ciągle w kierunku południowo-zachodnim, przechodzi na zachód do miast Owrucza i Zwiahla na Wołyniu i dochodzi aż do punktu, gdzie spotykają się granice powiatów zasławskiego, ostrogskiego i zwiahelskiego. Następnie, kierując się na południe, linia pograniczna postępuje granicą wschodnią powiatów zasławskiego i starokonstantynowskiego aż do punktu, gdzie spotyka granice powiatów latyczowskiego i płoskirowskiego na Podolu; stamtąd ciągle w kierunku południowym dosięga ona koło Zińkowa rzekę Uszycę i idzie z jej biegiem do Dniestru, który stanowi w tym miejscu południową granicę pomiędzy Polską a Rumunią."
Artykuł Linia Dmowskiego, czyli propozycja granic wysunięta przez stronę polską na konferencji w 1919 r. pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>[caption id="attachment_27252" align="alignright" width="400"] Powstańcy z Katowic przed wyjściem na front[/caption]
Wybuch powstania nastąpił w nocy z 2 na 3 maja 1921 roku w wyniku wciąż nieustabilizowanej sytuacji na Górnym Śląsku. Polska ludność w dalszym ciągu pragnęła, by ten region był połączony z niepodległym już państwem polskim. Dodatkowo sytuację pogarszał niekorzystny dla Polaków wynik plebiscytu z dnia 20 marca 1921 roku z poparciem ze strony Wielkiej Brytanii i Włoch.
Zgodę na wybuch powstania wydał przewodniczący Polskiego Komisariatu Plebiscytowego Wojciech Korfanty po niekorzystnych wnioskach MK dotyczących podziału Górnego Śląska. W walkach zbrojnych udział wzięła polska organizacja bojowa przekształcona w wojska powstańcze liczące ok. 50 tyś żołnierzy i dowodzona przez Dowództwo Obrony Plebiscytu (DOP), a przekształcone później w Naczelną Komendę Wojsk Powstańczych (NKWP).
[caption id="attachment_27251" align="aligncenter" width="630"] Zasięg powstań śląskich[/caption]
Wojska powstańcze szybko opanowały zaplanowane tereny, wkraczając po części poza linię Korfantego, a wcześniej obalając KOOS (Kampforganisation Oberschlesien). Niestety ze względu na zakaz wydany przez MK powstańcy nie mogli wkroczyć do dużych miast okręgu przemysłowego, co pozwoliło ocalałym członkom KOOS na schronienie. Na zajętych obszarach swoją działalność rozpoczęła polska cywilna Naczelna Władza na Górnym Śląsku na czele której stał Wojciech Korfanty. Czwartego maja 1921 roku w obrębie tej organizacji powołano Wydział Wykonawczy w którego skład wchodzili: Józef Rymer, Józef Biniszkiewicz, Franciszek Roguszczak, Michał Grajek, Adam Wojciechowski, Klemens Borys i Józef Grzegorzek. Osoby te stały na czele poszczególnych resortów tj., przemysłowego, handlowego, szkolnego, pocztowego, administracyjnego, aprowizacyjnego, a także dóbr i lasów państwowych. Zadaniem tych resortów było zadbanie o warunki życia ludności cywilnej i tym samym zapewnienie i regulowanie wszelkich zaopatrzeń, a także dostawy wody, energii, komunikacji oraz oświaty. Dodatkowo odpowiedzialność obejmowała wyposażenie i zaopatrzenie walczących wojsk powstańczych. Nad bezpieczeństwem czuwało Dowództwo Okręgu Etapowego, które również nadzorowało działalność komendantów powiatowych, miejskich, osiedlowych typu wiejskiego i dworców kolejowych.
[caption id="attachment_27253" align="aligncenter" width="729"] Grupa oficerów polskich podczas III powstania śląskiego przed pałacem w Slawentzitz (Sławięcice). Na pierwszym planie stoją od prawej: kapitan Leon Bulowski, kapitan Robert Oszek (2. z prawej), kapitan Jan Chodźko, porucznik Jan Kowalewski[/caption]
[caption id="attachment_27254" align="alignright" width="499"] Wojsko polskie na czele z gen. Szeptyckim wkracza do Katowic – 22 czerwca 1922[/caption]
Wojciech Korfanty miał pełną odpowiedzialność za obszary zajęte przez wojska powstańcze, mimo sprzeciwu ze strony państw alianckich i państwa polskiego, które nawet odwołało Korfantego ze stanowiska przewodniczącego Polskiego Komisariatu Plebiscytowego. Nie przeszkodziło to jednak, by Korfanty nadal decydował o najważniejszych wydarzeniach i miał istotny wpływ na ich rozwój. On też zdecydował, ze najlepszym momentem na zakończenie powstania to szczyt powodzeń militarnych, dlatego też ciesząc się przychylnością ze strony przewodniczącego MK gen. Henri Le Ronda Korfanty wziął udział w tajnych negocjacjach mających miejsce w Dąbrówce Małej w dniach 7 – 9 maja. Ostatecznie, dnia 9 maja 1921 roku podpisano układ rozejmowy wytyczający jednocześnie linię wstrzymującą powstańcze działania zbrojne. Powstańcy jednak nie przerwali walk w związku z czym pod koniec maja 1921 roku ponownie rozpoczęto negocjacje. W ich wyniku ustalono linię demarkacyjną i neutralny pas, którego zadaniem było rozdzielenie wojsk walczących oraz określenie warunków rozejmu. Polska strona podpisała dokument dnia 11 czerwca 1921 roku, zaś strona niemiecka pod naciskiem mocarstw sojuszniczych ogłosiła kapitulację dnia 25 czerwca 1921 roku, gdy ostatecznie dowódca SSOS (Selbstschutz Oberschlesiens) podpisał umowę o wycofaniu wszelkich podlegających mu sił, które znajdowały się na terenach plebiscytowych. Ewakuacja rozpoczęła się 28 czerwca i trwała do 5 lipca 1921 roku, kiedy to ostatecznie powstanie się zakończyło.
źródło: Instytut Józefa Piłsudskiego
Artykuł W nocy z 2 na 3 maja 1921 wybuchło III powstanie śląskie pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>W czasach Polski Ludowej zbrodnie Armii Czerwonej i władz komunistycznych na Górnym Śląsku w 1945 r. były tematem tabu. Z oczywistych względów nie można było ich podnosić publicznie, nie były przedmiotem badań historyków.
Nigdy nie zostały jednak zapomniane: pamiętały rodziny ofiar. Dopiero po przełomie 1989 r. tematyka ta pojawiła się w przestrzeni publicznej, zyskując określenie Tragedii Górnośląskiej. Pod tym pojęciem rozumiano przede wszystkim zbrodnie i przestępstwa Armii Czerwonej wobec ludności cywilnej: morderstwa, gwałty, plądrowanie, kradzieże, niszczenie mienia.
W dalszej kolejności – deportację ok. 50 tys. mieszkańców na roboty przymusowe do Związku Sowieckiego. Niekiedy także rozumie się pod tym pojęciem prześladowania ludności rodzimej przez komunistyczny aparat represji, których symbolem są zbrodnicze obozy karne w Świętochłowicach-Zgodzie, Mysłowicach czy Łambinowicach. W 2010 r. Sejmik Województwa Śląskiego, a w 2012 r. Sejmik Województwa Opolskiego, przyjęły uchwałę o corocznym upamiętnianiu Tragedii Górnośląskiej, jako termin wyznaczając koniec stycznia.
Kalendarium wydarzeń zorganizowanych dla uczczenia 70. rocznicy Tragedii Górnośląskiej przez Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach:
Spotkanie z okazji 70. rocznicy Tragedii Górnośląskiej - Mysłowice, 24 stycznia 2015
24 stycznia 2015 r. o godz. 11.45 w siedzibie Muzeum Miasta Mysłowice (ul. Stadionowa 7 a) odbędzie się spotkanie z okazji 70. rocznicy Tragedii Górnośląskiej. Gościem spotkania będzie dr Kornelia Banaś, pracownik naukowy oddziału IPN w Katowicach, która wygłosi wykład pt.: „Deportacje mieszkańców Górnego Śląska do ZSRS w 1945 r. w świetle aktów prawnych i w relacjach świadków”. Po wykładzie zostanie zaprezentowany film dokumentalny pt. „Przemilczana tragedia" w reż. Adama Turuli. Spotkaniu towarzyszyć będzie prezentacja wystawy: „Deportacje Górnoślązaków do ZSRR w 1945 roku".
70. rocznica Tragedii Górnośląskiej - wieczór upamiętniający-Gliwice, 26 stycznia 2015
26 stycznia 2015 r. o godz. 18.00 w siedzibie Domu Współpracy Polsko-Niemieckiej, przy ul. Bojkowskiej 37 w Gliwicach, odbędzie się wieczór upamiętniający Tragedię Górnośląską. Naszymi gośćmi będą: Piotr Basan i Piotr Malcharek, reprezentujący mniejszość niemiecką w Gliwicach oraz Sebastian Rosenbaum, przedstawiciel Oddziału IPN w Katowicach, który wygłosi wykład na temat Tragedii. Wydarzeniu towarzyszyć będzie oprawa muzyczna – usłyszymy m.in. utwory Mozarta, w wykonaniu uczniów Państwowej Szkoły Muzycznej w Gliwicach.
Wstęp wolny, liczba miejsc ograniczona. Prosimy o potwierdzenie przybycia (kontakt: [email protected] lub tel. 32 461 20 70) do dnia 22 stycznia 2015 roku.
Dyskusja „Tragedia Górnośląska – pamięć wspólnoty” oraz pokaz film dokumentalnego „Przemilczana tragedia”-Naklo, 28 stycznia 2015
„Tragedia Górnośląska – pamięć wspólnoty” to temat najbliższego spotkania Klubu „Pochwała inteligencji na Górnym Śląsku", które odbędzie się 28 stycznia 2015r. o godz. 17.00 w Centrum Kultury Śląskiej Pałac w Nakle Śląskim (ul. Parkowa 1). W ramach spotkania zostanie wyświetlony film „Przemilczana tragedia” w reż. Adama Turuli, po czym odbędzie się dyskusja z udziałem dr. Dariusza Węgrzyna (OBEP IPN Katowice) oraz Gabriela Tobora, burmistrza Radzionkowa i inicjatora powstania Centrum Dokumentacji Deportacji Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r.
Więcej informacji: http://www.cekus.pl/
Prezentacja wystawy „Deportacje Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r.” –Katowice, 29 stycznia-20 lutego 2015
W dniach od 29 stycznia do 20 lutego 2015 r. w Miejskim Domu Kultury „Bogucice-Zawodzie” w Katowicach, przy ul. Markiefki 44 a, będzie prezentowana wystawa „Deportacje Górnoślązaków do ZSRR w 1945 r.”.
Wystawa stanowi próbę syntetycznego przedstawienia problemu deportacji ze szczególnym uwzględnieniem przemysłowej części Górnego Śląska. Jej autorzy, Kornelia Banaś i Marcin Niedurny z oddziału Instytutu Pamięci Narodowej w Katowcach, starali się przełamać stereotypowe ograniczenie tego zjawiska jedynie do wywózki górników, dlatego zaprezentowano szczegółowe informacje o zesłanych do sowieckich łagrów przedstawicielach innych zawodów, żołnierzach podziemia, kobietach, artystach itd. Na wystawie przedstawiono fakty związane z internowaniem, wywózkami, pobytem w sowieckich łagrach, a także mniej znane wydarzenia lat późniejszych: poszukiwania zaginionych przez rodziny, ustalanie ich losów i miejsc pochówków. Zaprezentowano unikalne dokumenty, fotografie, listy oraz pamiątki ze zbiorów prywatnych, a także dostępną dokumentację z zasobów polskich i rosyjskich archiwów. Ekspozycję można zwiedzać w godzinach otwarcia Miejskiego Domu Kultury „Bogucice-Zawodzie”.
Dzień Pamięci o Tragedii Górnośląskiej – Tarnowskie Góry, 30 stycznia 2015
30 stycznia 2015 r. w Muzeum w Tarnowskich Górach (Rynek 1) odbędą się w spotkania zorganizowane w ramach Dnia Pamięci o Tragedii Górnośląskiej. Organizatorzy: Muzeum Miejski w Tarnowskich Górach, Muzeum w Tarnowskich Górach oraz Oddział Instytutu Pamięci Narodowej w Katowicach. W programie:
godz. 11.00 Dr Kornelia Banaś (IPN Katowice) wygłosi prelekcję na temat „Deportacje do Związku Sowieckiego”, następnie dr Krzysztof Gwóźdź (Muzeum w Tarnowskich Górach) przedstawi wykład „Wysiedlenie ludności niemieckiej z powiatu tarnogórskiego w 1945/1946”.
godz. 17.00 Sebastian Rosenbaum (IPN Katowice) wygłosi prelekcję na temat „Deportacje do Związku Sowieckiego”, natomiast dr Krzysztof Gwóźdź (Muzeum w Tarnowskich Górach) przedstawi wykład „Wysiedlenie ludności niemieckiej z powiatu tarnogórskiego w 1945/1946”.
Wykładom towarzyszyć będzie prezentacja filmu na temat obozu w Lasowicach autorstwa Anity Schatton.
IPN Katowice
Artykuł 70. rocznica Tragedii Górnośląskiej. Kalendarium imprez i wideo pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>[caption id="attachment_1071" align="alignleft" width="200"] Gerard Cieślik[/caption]
Gerard Cieślik. Najlepszy polski piłkarz czasów przedtelewizyjnych. Był legendą, strzelał gole ZSRS. W nocy z soboty na niedzielę 3 listopada 2013 r. zmarł w chorzowskim szpitalu...
Był drobny i niski, taki Leo Messi lat pięćdziesiątych. Zaraz po wojnie większość chłopców, którym witaminę dostarczała brukiew, wyglądała właśnie tak. Stawali się dorośli, kiedy byli jeszcze nastolatkami. Wojna przyśpieszała ich rozwój i uczyła życia.
Jako dziecko Cieślik przychodził na boisko Ruchu, gdzie mógł oglądać najlepszych piłkarzy w Polsce. Ernest Wilimowski po mistrzostwach świata w roku 1938 stał się sławny dzięki czterem bramkom wbitym Brazylii. Lewoskrzydłowy Gerard Wodarz i środkowy napastnik Teodor Peterek byli wtedy dla naszej reprezentacji jak Robert Lewandowski i Kuba Błaszczykowski dziś.
PRZY LODACH I CIASTKU
[quote]Chciał być napastnikiem, więc uczył się trafiać piłką w to samo miejsce. Aż nadszedł czas i mógł stanąć do naboru. Kiedy kazano mu trafić w spojenie bramki, udało mu się za pierwszym razem. A potem za każdym kolejnym uderzeniem. Egzaminujący go starszy piłkarz – Peterek właśnie! – zaczął mu się przyglądać z niedowierzaniem. Wkrótce grał już w pierwszym składzie. Gerard Cieślik był fenomenalnym piłkarzem.[/quote]
Tak wspominał piłkarza Kazimierz Kutz w książce „Klapsy i ścinki".
We wstępie do książki „Gerard Cieślik. Urodzony na boisku" katowickiego dziennikarza Rafała Zaremby profesor Jan Miodek pisze o Cieśliku:
[quote]Kiedy jako kilkuletni chłopiec – za sprawą Ojca – zaczynałem się we wczesnych latach 50. interesować sportem, nie mogłem się nie stać wielbicielem Gerarda Cieślika i jego Ruchu. On był przecież wtedy najlepszy i najpopularniejszy, a chorzowianie, z nim na czele, w latach 1951, 1952 i 1953 zdobywali mistrzostwo Polski (...). A zaczęło się wszystko w roku 1953 w tarnogórskiej kawiarni Sedlaczka. Siedziałem z Rodzicami przy lodach i ciastku, gdy nagle Ojciec wskazał mi mężczyznę w sztruksowej brązowej marynarce siedzącego z drugim panem przy stoliku w rogu sali: »Patrz, synku, to jest Gerard Cieślik«.[/quote]
WALDEMAR FORNALIK W FILMIE O GERARDZIE CIEŚLIKU:
Kim był piłkarz, który zawładnął sercem Kazimierza Kutza, Jana Miodka i premiera Jerzego Buzka? Urodził się w Hajdukach Wielkich (Chorzowie) w 29 kwietnia 1927 roku i nie opuścił tego miasta do dziś. Jego ojciec – Antoni Cieślik walczył w powstaniach śląskich i kiedy rozpoczęła się wojna, rodzina postanowiła uciec z Chorzowa. Ale pod Wolborzem, podczas nalotu Luftwaffe, ojciec poniósł śmierć.
[quote]– Została mama, brat i trzy siostry. Nie bardzo wiedzieliśmy co ze sobą zrobić bez ojca, i postanowiliśmy wrócić na Śląsk – opowiadał mi przed laty Gerard Cieślik. – Zastaliśmy zaplombowane mieszkanie, dzieci powstańców nie miały prawa kształcić się ani uczyć zawodu. Jakoś udało mi się uniknąć tzw. landjahr, czyli rocznej wywózki na przymusowe roboty do Niemiec. Ale w roku 1944, kiedy miałem 17 lat, zostałem wcielony do Wehrmachtu. Wtedy Niemcy już się tylko cofali, a ja z nimi. Po kilku miesiącach zebraliśmy się w gronie pięciu - sześciu Ślązaków i postanowiliśmy uciec do Amerykanów. Przeprawialiśmy się przez Łabę na tratwie skleconej z jakichś skrzynek i desek. Ja bardzo słabo pływałem, więc założyłem na szyję nadmuchaną dętkę samochodową. Przeprawa przez rzekę to było piekło. Strzelali do nas, znosił nas prąd i na kilka metrów od brzegu musieliśmy skakać do wody. Dętka spadła mi z szyi, zacząłem się topić. Uratował mnie Teodor Wieczorek, starszy ode mnie o cztery lata, znaliśmy się z boisk w Chorzowie. On później też grał w reprezentacji Polski, bardzo mi pomagał w pierwszych latach po wojnie. Został znanym trenerem, w roku 1968 doprowadził Ruch do tytułu mistrza Polski i nawet, jako współpracownik Kazia Górskiego, pojechał na mistrzostwa świata do Niemiec. Jego syn Heniek też grał w kadrze, a teraz jest przewodniczącym Rady Miasta Chorzowa. Takie to są koleje losu. A wtedy do Amerykanów nie dotarliśmy. Złapali nas Rosjanie i wsadzili na pół roku do obozu w Brandenburgu. To, że w ogóle wróciliśmy stamtąd do domu – to cud.[/quote]
Kiedy był w formie, sam wygrywał mecze, strzelał po kilka bramek. Nie chciał opuszczać Chorzowa, na grę w Wiśle Kraków namawiał go przyjaciel, także reprezentant Polski Mieczysław Gracz. Nie udało mu się.
To o nich jest słynna w latach pięćdziesiątych piosenka „Trzej przyjaciele z boiska" Władysława Szpilmana ze słowami Artura Międzyrzeckiego. Jest w niej mowa o skrzydłowym, bramkarzu i łączniku: „Jeden rodem jest z miasta Warszawy, drugi rodem jest z miasta Chorzowa, no a trzeci jest rodem z Krakowa. Co ich łączy? I przyjaźń, i sport". Cieślik był łącznikiem napadu.
To, co nie udało się Graczowi po przyjacielsku i dobroci, Legia, czyli Centralny Wojskowy Klub Sportowy, chciała załatwić siłą. Legia sprowadzała do Warszawy najlepszych piłkarzy pod pozorem odbycia służby wojskowej. W istocie chodziło o to, aby,jako żołnierze mogli grać dla Legii. Mało kto mógł się przeciwstawić wojsku, ale Cieślikowi się udało. Na początku lat pięćdziesiątych miał mocną pozycję i komunistyczna władza musiała się liczyć z jego popularnością wśród kibiców. A kibice – wiadomo, to klasa robotnicza. Hutnicy, górnicy. Kiedy śląskim piłkarzom zmieniano imiona i nazwiska, żeby lepiej brzmiały po polsku, Cieślik się postawił. Został przy swoim imieniu, mimo że z Gerarda chciano zrobić Czesława.
Kiedy więc Legia kolejny raz podjęła próbę sprowadzenia go do Warszawy, Ruch poprosił o interwencję przodownika pracy socjalistycznej, swojego kibica Wiktora Markiefkę. Ten udał się do wojewody śląskiego generała Aleksandra Zawadzkiego. Zagroził, że jeśli Cieślik opuści Ruch, to Huta Batory ogłosi strajk. Zawadzki się przestraszył, pojechał do marszałka Konstantego Rokossowskiego i od tej pory Cieślik miał spokój.
[caption id="attachment_1074" align="alignleft" width="510"] Gerard Cieśli znoszony na rękach[/caption]
Mimo że rozegrał setki meczów i strzelił dziesiątki bramek, zapamiętany został jako bohater meczu ze Związkiem Sowieckim. Dokładnie rok po polskim Październiku Polacy rozgrywali z Rosjanami w Chorzowie mecz eliminacyjny do mistrzostw świata. Cieślika nie powoływano do kadry od kilku miesięcy. Miał już 31 lat, uważano, że w starciu z potężnymi Rosjanami nie da sobie rady.
[caption id="attachment_1072" align="alignleft" width="233"] Henryk Reyman[/caption]
W tygodniu poprzedzającym mecz kadra rozegrała jednak sparing z
reprezentacją Śląska. Cieślik wystąpił właśnie w jej barwach. Ale w drugiej połowie trener kadry Henryk Reyman zaprosił go do swojej drużyny. Cieślik strzelił dwie bramki i w poczuciu dobrze spełnionego obowiązku pojechał do domu.
W radiowej „Kronice Sportowej" usłyszał, że został dodatkowo powołany do kadry. Chwilę później do drzwi zapukał drugi trener kadry Ewald Cebula z potwierdzeniem tej wiadomości. Powstał jednak problem. Cieślik był mistrzem tokarskim w Hucie Batory i powinien być nazajutrz w pracy. Kiedy piłkarze wyjeżdżali na mecze reprezentacji, brali urlopy, a wolnych sobót wtedy nie było. Tym razem zrobiono wyjątek. Brygadzista w hucie też słuchał radia i Cieślik mógł pojechać tramwajem z Batorego na zgrupowanie w Katowicach.
PORACHUNKI Z ROSJANAMI
[quote]– Dopiero w czwartek w południe zgłosiłem się na zgrupowanie – opowiada piłkarz. – A mecz w niedzielę [20 października 1957]. Żyła nim cała Polska. 400 tysięcy ludzi złożyło zamówienia na bilety. Miliony siedziały przy radioodbiornikach, bo telewizja jeszcze wtedy meczów nie transmitowała. Tylko w Polskiej Kronice Filmowej później pokazali. Niektórzy ludzie myśleli, że nawet gdyby nas było stać na pokonanie Rosjan, to władza by nam nie pozwoliła. Takie czasy. Związek Radziecki miał bardzo dobrą drużynę, a bramkarz Lew Jaszyn już wtedy był legendą. Większość z nas miała jakieś porachunki z Rosjanami, co nas dodatkowo mobilizowało. A kiedy jeszcze usłyszeliśmy, jak 100 tysięcy ludzi na Stadionie Śląskim śpiewa hymn, to wiedzieliśmy, że nie możemy przegrać. Widzieliśmy też, że Ruskie się boją. Zwyciężyliśmy 2:1, a to, że akurat ja strzeliłem obydwa gole, jest bez znaczenia. Wszyscy zagrali wspaniale, a Edek Szymkowiak w bramce i „Kici" Brychczy w ataku - fantastycznie – kończy Cieślik.[/quote]
Kibice zanieśli go na ramionach do szatni. Tym meczem zapewnił sobie nieśmiertelność. Grał jeszcze przez dwa lata. Od pół wieku przychodzi na stadion Ruchu Jest tam kimś takim jak Alfredo di Stefano w Realu i Bobby Charlton w Manchesterze United. Został Honorowym Obywatelem Chorzowa. W Klubie Wybitnego Reprezentanta (kryterium – 60 występów w drużynie narodowej) dla Cieślika zrobiono wyjątek. W jego czasach nie grało się tak często jak obecnie, rozegrał tylko 46 meczów w reprezentacji.
1 czerwca 1958 roku ojciec zabrał mnie na Stadion Dziesięciolecia na mecz Polska - Szkocja. – Chodź, synku, zobaczysz, jak gra Cieślik – powiedział. Jakże jestem wdzięczny ojcu, że mogłem zobaczyć na boisku największego polskiego piłkarza lat pięćdziesiątych.
Stefan Szczepłek, artykuł "Łącznik napadu ze Śląska" ("Rzeczpospolita")
Artykuł Leo Messi lat 50., czyli jak tokarz z Huty Batory upokorzył Sowietów [wideo] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>