Gestapo – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Gestapo – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Polacy mają prawo wiedzieć, kto stał za ludobójstwem na Wołyniu! Marek Koprowski pokazuje twarze katów [WIDEO] https://niezlomni.com/polacy-maja-prawo-wiedziec-kto-stal-za-ludobojstwem-na-wolyniu-najkrwawsi-mordercy-polakow-wideo/ https://niezlomni.com/polacy-maja-prawo-wiedziec-kto-stal-za-ludobojstwem-na-wolyniu-najkrwawsi-mordercy-polakow-wideo/#respond Thu, 11 Jul 2019 04:52:31 +0000 https://niezlomni.com/?p=50768

Polacy mają prawo wiedzieć, kto stał za terrorem i bestialską rzezią, której w barbarzyński sposób dokonano na Wołyniu. Kto zaplanował tamtejsze pogromy i czystki etniczne, wydawał rozkazy i likwidował polskie skupiska, mordując ich mieszkańców.

W powszechnej świadomości Polaków oprawcy z Wołynia nie posiadają twarzy. Sytuację tę może zmienić książka Marka A. Koprowskiego, którą trzymają Państwo w rękach. Jej autor – znany popularyzator historii – udowadnia, że za ludobójstwem Polaków na Wołyniu stali konkretni ludzie. Znani z imienia i nazwiska działacze OUN i dowódcy sotni UPA. To oni zaplanowali, a następnie zrealizowali metodyczną operację wymierzoną w polskich cywilów. (…)

Zarąbywanie siekierą, rżnięcie piłą, rozbijanie czaszki młotem, palenie żywcem, podrzynanie gardła nożem, topienie w studni, szlachtowanie kosą, wycinanie płodów z brzuchów konających matek, ćwiartowanie, patroszenie, dekapitacja – to nie jest zestawienie makabrycznych średniowiecznych tortur ani wyliczenie metod stosowanych przez czerń kozacką w trakcie powstania chmielnickiego w połowie XVII wieku. W ten sposób członkowie Ukraińskiej Powstańczej Armii mordowali polskich cywilów w 1943 roku na Wołyniu. W ten sposób zadawano śmierć ludziom w Europie w połowie XX wieku.

Ludobójstwo dokonane przez ukraińskich szowinistów na polskiej ludności Wołynia przeraża nie tylko swoją skalą, ale również okrucieństwem oprawców. (…)

Największym atutem książki Marka A. Koprowskiego jest obfite wykorzystanie źródeł banderowskich. Przede wszystkich wspomnień i meldunków działaczy i żołnierzy tej formacji. Dzięki temu możemy spojrzeć na ludobójstwo Polaków z nowej perspektywy. Nie z perspektywy ofiar, ale z perspektywy katów. Banderowcy wcale bowiem nie ukrywali, że konflikt z Polakami rozwiązali „ogniem i mieczem”. Bez litości i bez pardonu. Z wprowadzenia Piotra Zychowicza.

Marek Koprowski jest jednym z najciekawszych polskich popularyzatorów historii.
„Do Rzeczy”

Marek A. Koprowski - pisarz, dziennikarz, historyk zajmujący się losami Polaków. Plonem jego wypraw i poszukiwań jest wiele książek, z czego  kilkanaście ukazało się nakładem Wydawnictwa Replika. Za serię książek pod wspólnym tytułem Wołyń otrzymał Nagrodę im. Oskara Haleckiego w kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku”. Jest też laureatem nagrody „Polcul – Jerzy Boniecki Foundation” za działalność na rzecz utrzymania kultury polskiej na Wschodzie.

Poniżej prezentujemy fragment książki Marka A. Koprowskiego "Kaci Wołynia. Najkrwawsi ludobójcy Polaków", Wyd. Replika, Poznań 2019. Książkę można nabyć TUTAJ

Niemcy w tym czasie od dawna wspierali nacjonalistyczny ruch, który był im potrzebny do walki ze Związkiem Radzieckim. Finansowali obie frakcje OUN. Tylko w 1940 r. otrzymały one około 5 mln marek. Tworzyli też ukraińskie oddziały złożone z najbardziej zażartych nacjonalistów. Niemcy przypomnieli sobie także o dawnym agencie. Chcąc mu wynagrodzić wydanie władzom polskim po aresztowaniu w Szczecinie, powierzono mu obowiązki ukraińskiego komendanta szkoły dywersyjno-szpiegowskiej w Zakopanem. O jej utworzenie zabiegała OUN, chcąca z absolwentów utworzyć własną służbę bezpieczeństwa. Niemcy zgodzili się i utworzyli placówkę.

Ze strony ukraińskiej jej komendantem mianowano właśnie Mykołę Łebedia, natomiast z niemieckiej szkołą dowodził SS-hauptsturmführer Hans Kruger. W placówce szkoliła się sotnia kunowskich działaczy, specjalnie przez Łebedia wyselekcjonowanych. To oni tworzyli zręby Służby Bezpieczeństwa OUN, zbrodniczej formacji gorszej od gestapo i NKWD razem wziętych.

W szkole tej, zorganizowanej i funkcjonującej według niemieckich regulaminów, uczono gestapowskich metod śledczych oraz mordowania przy użyciu wyrafinowanych sposobów. Wśród nich było m.in. duszenie przy pomocy „pęta Rubana”. Uczono także metodyki przesłuchań, zaznajamiano z propedeutyką szpiegostwa itp. Nocami „studenci” tej szkoły wyłapywali na ulicach Zakopanego Polaków i Żydów i ćwiczyli na nich metody śledcze.

Łebedʹ wszedł też do tzw. „siódemki”, która tworzyła Służbę Bezpieczeństwa OUN. Wstępowali do niej absolwenci szkoły nie tylko z Zakopanego, ale innych podobnych placówek, które zorganizowano jeszcze w Krynicy i Komańczy.

Po rozłamie w OUN w 1940 r. Łebedʹ został pierwszym szefem powstałej wówczas Służby Bezpieki i delegatem do pertraktacji z władzami III Rzeszy. Praktycznie już wtedy był w OUN drugą osobą po Banderze. Pomógł mu umocnić władzę we frakcji, mordując jego przeciwników. Podział wewnątrz OUN nie był bezbolesny. Służba Bezpieczeństwa OUN pod komendą Łebedia wymordowała około 400 melnykowców. Zaraz po ukonstytuowaniu się frakcji banderowskiej na tajnym posiedzeniu ścisłego jej kierownictwa został powołany Główny Trybunał Rewolucyjny – kapturowy sąd wydający wyroki, od których nie było odwołania. Trybunał ten już w dniu powstania skazał na śmierć Senyka, Sciborśkiego i Baranowśkiego oraz tych czołowych działaczy OUN, którzy nie przystąpili do „buntu” Bandery. Wykonywaniem tych wszystkich wyroków zajmował się Łebedʹ i jego podwładni z SB. Wówczas wymordowano wspomnianych 400 melnykowców. Ci oczywiście nie pozostali dłużni i w odwecie zlikwidowali 200 banderowców.

Łebedʹ zajmował się także przygotowywaniem instrukcji dla swoich podwładnych z SB, wytyczającej dla niej zadanie po wkroczeniu na Wołyń i Małopolskę Wschodnią. To on przygotował rozdział instrukcji zatytułowanej Walka i działalność OUN w czasie wojny (1941), traktujący o zadaniach dla Służby Bezpieczeństwa „ludowej milicji”. Głosiła ona, że owa formacja ma „zlikwidować wrogie Ukrainie elementy, które staną się na jej terytorium szkodnikami, a także będą mieć możliwość kontrolować całkowicie życie społeczno- -polityczne”.
W innym akapicie dokument stwierdzał, że „elementami wrogimi Ukrainie”, których „można pozwolić sobie zlikwidować”, są: „polscy, moskiewscy i żydowscy działacze”.

Dokument ten w innym miejscu mówi, że przy:

budowie nowego rewolucyjnego porządku na Ukrainie powinni być neutralizowani: Polacy na zachodnioukraińskich ziemiach, którzy nie odrzucili marzenia o zbudowaniu Wielkiej Polski kosztem ukraińskich ziem, choćby Polska stała się czerwoną.

Niektórzy badacze wiążą też osobę Łebedia i podległych mu członków SB z mordem dokonanym na profesorach lwowskich. Teza ta została sporządzona w myśl przytaczanej wcześniej instrukcji, mówiącej, że w pierwszej kolejności należy likwidować tych Polaków, którzy w czasie sowieckiej okupacji utrzymywali kontakty bądź nawet współpracowali z władzą radziecką. Spośród 168 profesorów autorzy listu wybrali.

Czołową osobą w tej grupie był prof. Kazimierz Bartel, kilkakrotny premier Rzeczypospolitej, człowiek obdarzony ogromnym międzynarodowym autorytetem. W lipcu 1940 r. w Moskwie Stalin przeprowadził z nim rozmowy polityczne. Mogło to dać asumpt ukraińskim nacjonalistom do ukucia teorii, że Stalin myśli o utworzeniu na Zachodniej Ukrainie „polskiej republiki” w ramach ZSRR, i postanowili zlikwidować wszystkich członków polskiej elity mogących współpracować z Sowietami i niebędących komunistami. Tych bowiem Niemcy likwidowali z urzędu.

Fragment rozdziału Mykoła Łebed’ • Od terroryzmu do ludobójstwa

Artykuł Polacy mają prawo wiedzieć, kto stał za ludobójstwem na Wołyniu! Marek Koprowski pokazuje twarze katów [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/polacy-maja-prawo-wiedziec-kto-stal-za-ludobojstwem-na-wolyniu-najkrwawsi-mordercy-polakow-wideo/feed/ 0
Niemiecki morderca, który rozpętał II wojnę światową. To on zorganizował akcję pozorowanego ataku na radiostację w Gliwicach. [WIDEO] https://niezlomni.com/niemiecki-morderca-ktory-rozpetal-ii-wojne-swiatowa-to-on-zorganizowal-akcje-pozorowanego-ataku-na-radiostacje-w-gliwicach-wideo/ https://niezlomni.com/niemiecki-morderca-ktory-rozpetal-ii-wojne-swiatowa-to-on-zorganizowal-akcje-pozorowanego-ataku-na-radiostacje-w-gliwicach-wideo/#comments Wed, 19 Jun 2019 05:01:37 +0000 https://niezlomni.com/?p=50772

Przełożeni opisywali go jako „desperado i łotra”, który podejmie się nawet najbardziej ryzykownego zadania bez mrugnięcia okiem.

To on zorganizował akcję pozorowanego ataku na radiostację w Gliwicach 31 sierpnia 1939 r. Zdarzenie to posłużyło jako pretekst do napaści Niemiec na Polskę. Wiosną 1939 r. strategia podjęcia próby zawarcia sojuszu z Polską zakończyła się niepowodzeniem. W kwietniu Hitler wydał Wehrmachtowi rozkaz przygotowywania ataku na Polskę – został on zaplanowany na 1 września. 28 kwietnia Reichstag wypowiedział niemiecko-polski pakt o nieagresji. W następnych miesiącach mniejszość niemiecka w Polsce stanowiła przede wszystkim przedmiot ofensywy propagandowej przeciwko państwu ościennemu. Mniejszość narodowa i wyznaniowa w okresie międzywojennym znajdowała się w ciężkim położeniu. Latem 1939 r. ludność niemiecka była narażona na represje ze strony państwa polskiego. Propaganda narodowosocjalistyczna bez skrupułów wykorzystała ich sytuację, by pogorszyć klimat polityczny. Paralelnie do propagandy terroru, która miała wy-wołać uczucie nienawiści w stosunku do Polaków, w Gdańsku przeprowadzono wzmożoną kampanię namawiającą do solidaryzowania się z Niemcami mieszkającymi w Polsce. Bodźcem zewnętrznym były zatargi pomiędzy Niemcami a Polską dotyczące statusu Wolnego Miasta Gdańsk. Od wiosny 1939 r. niemiecka prasa zradykalizowała ton odnośnie do Polski. Latem 1939 r., gdy przygotowania militarne szły już pełną parą, na masową skalę poczyniono przygotowania ludności niemieckiej do wojny z Polską – przy czym niebagatelną rolę odgrywało tutaj publikowanie sensacyjnych wiadomości: od budzących niepokój doniesień o polskich represjach wobec Niemców, po informacje o polskich planach inwazji oraz aneksji kraju. W ostatnich dniach sierpnia niemiecka propaganda nasilała się coraz bardziej. Jej celem było przekonanie ludności, że pokojowe rozwiązanie sporu z Polską nie jest możliwe. Upozorowanie ataków było przewidziane przez niemiecką propagandę narodowosocjalistyczną skierowaną przeciw Polsce jako ostatnią możliwość zwiększenia dramaturgii przed wybuchem wojny. Rzekomo polskie ataki na obszary należące do Rzeszy miały definitywnie zakończyć tę kampanię i uzasadnić niemiecką agresję na Polskę.

Za planowanie upozorowanych ataków odpowiedzialny był Heydrich. Ich przeprowadzenia nie zlecił jednak określonej jednostce SD bądź Gestapo, lecz wybrał sobie sprawdzonych dowódców SS, którym szczególnie ufał. Wśród nich znalazł się także Alfred Naujocks. Do wykonania tego zadania został wyznaczony na wniosek Heydricha. Fakt, że Naujocks jako Sturmbannführer był najniższy rangą z powołanych do pełnienia funkcji kierowniczych dowódców SS przemawia za tym, że Heydrich darzył go dużym zaufaniem. Sam Naujocks stwierdził w 1946 r., że szef SD znał go od lat i ufał mu. Herbert Mehlhorn, wysoki rangą doódca SS, któremu zlecono koordynację pozorowania ataków, zauważył po wojnie: „Od Naujocksa, którego zadaniem było przeprowadzenie tak zwanego ataku na radiostację w Gliwicach, tak czy owak nie oczekiwano czegoś błahego.”

10 sierpnia 1939 r. Heydrich wezwał do siebie Naujocksa i oznajmił mu, że Hitler zdecydował się napaść na Polskę. Aby świat uwierzył, że agresja nastąpiła ze strony Polski, na granicy trzeba zainscenizować incydenty. W tym celu mieli zostać zamordowani więźniowie obozów koncentracyjnych skazani na długoletnią karę pozbawienia wolności, przebrani w polskie mundury, a ostatecznie posiekani kulami. Następnie mieli zostać ułożeni na starannie wybranych miejscach wzdłuż granicy polsko-niemieckiej, aby sprawić wrażenie, że stracili życie podczas nieudanych ataków na niemieckie tereny. Wkrótce po rozmowie z Heydrichem Naujocks udał się do Gliwic wraz z funkcjonariuszami zasilającymi szeregi oddziału, którym dowodził. [….]

31 sierpnia po południu Heydrich przekazał Naujocksowi hasło do rozpoczęcia akcji: „babka zmarła”. Pomiędzy 19:00 a 20:00 podczas narady w hotelu Naujocks poinformował członków swojego oddziału, że dostarczona zostanie albo jedna osoba nieprzytomna, albo jedne zwłoki. Aż do tej pory mężczyźni nie wiedzieli, o jaki rodzaj misji chodzi. Na wypadek aresztowania opuścili hotel w zniszczonych ubraniach i nie wzięli ze sobą dokumentów tożsamości. Około 20:00 weszli do budynku radiostacji. Dwóch funkcjonariuszy pełniło straż przy wejściu. Mężczyźni ci oddali strzały w powietrze z pistoletów oraz pistoletów maszynowych. Naujocks rozkazał skrępować pracowników i zamknąć ich w pomieszczeniu piwnicznym. Twierdził, że wobec personelu rozgłośni był „nieco szorstki, przeklinał, trochę strzelał, jak to podczas koncentrowania się na wykonaniu zdania.” W studio oddział napotkał niespodziewane problemy techniczne – nie udało się uruchomić urządzeń nadawczych. Członkiem grupy Naujocksa był posiadający tytuł doktora fizyk, który w związku ze służbą w marynarce wojennej był wykwalifikowanym radiooperatorem, a w szeregach oddziału pełnił funkcję eksperta do spraw radiofonii. Jednak również jemu nie udało się obsłużyć mikrofonu. Pod groźbą pobicia pracownicy zostali przyprowadzeni z piwnicy i wypytani o urządzenie. Mimo wszystkich przygotowań Naujocksowi nie udało się wyemitować własnego programu – został on zagłuszony przez oddaloną o 150 kilometrów stację wzmacniakową we Wrocławiu. Poczyniono więc gorączkowe próby odszukania mikrofonu burzowego – dzięki temu urządzeniu można było przerwać program w czasie burzy i poinformować słuchaczy, że nadajnik radiowy został uziemiony. W końcu odnaleziono ten mikrofon w szafie i przerwano program z Wrocławia. Wtedy funkcjonariusz SS nawoływał w języku polskim do polskiego powstania na Górnym Śląsku. „Das 12 Uhr Blatt” donosił:

„Polscy powstańcy zameldowali się przy mikrofonie jako polska radiostacja gliwicka i przemawiali w imieniu polskiego Korpusu Ochotniczego Powstańców Górnośląskich. Ogłosili, że miasto Gliwice i radiostacja gliwicka znajdują się w polskich rękach oraz wygłosili podłą i oszczerczą mowę względem Niemiec, a mówili o polskim Wrocławiu i o polskim Gdańsku. Apel sygnowany był przez komendanta polskiego Korpusu Ochotniczego.”

Pewien mieszkaniec Gliwic, który śledził zajścia w radiu, dwadzieścia lat później wspomina to, co słyszał:

„Zamieszki, przerwa w nadawaniu programu, zamieszanie, wygłaszane w formie przemowy polskie slogany, później znów zamieszanie, a krótko potem komunikat o tym, że Polacy napadli na radiostację i ją zajęli. Tego wszystkiego słuchało się jak słuchowiska dobranego niewłaściwie do trudnych czasów. Na początku niektórzy mieszkańcy Gliwic myśleli, że może to ktoś pijany pozwolił sobie na głupi żart.”
Oddział opuścił budynek rozgłośni zaledwie po kwadransie, pozostawiwszy po sobie jedną ofiarę śmiertelną, pochodzącego z Górnego Śląska Franciszka Honioka. Mężczyzna ten nie był więźniem obozu koncentracyjnego, lecz 30 sierpnia 1939 r. bez podania powodu został aresztowany w swojej rodzinnej miejscowości Łubie [ówczesnie Hohenlieben – przyp. tłum.], która położona była na Górnym Śląsku. Gestapo wybrało Honioka, ponieważ jego biografia zdawała się być odpowiednia do przedstawienia go opinii publicznej jako powstańca śląskiego. W latach 20. żył w Polsce, a w 1921 r. podczas powstania śląskiego sympatyzował z Polakami. Także w latach 30. opowiadał się po stronie Polaków. W marcu 1938 r. Honiok wziął udział w odbywającym się w Berlinie kongresie utworzonego w 1922 r. Związku Polaków w Niemczech. Przed II wojną światową ten zakazany w 1939 r. związek liczący ponad 60 000 członków był najważniejszą organizacją reprezentującą interesy mniejszości polskiej mieszkającej w Niemczech. Dopiero dzięki złożonym w latach 60. zeznaniom pracownika placówki Gestapo w Opolu, Honiok mógł zostać zidentyfikowany jako ofiara śmiertelna z Gliwic. Mimo że urzędnik uczestniczył w aresztowaniu Honioka, nie był w stanie podać nazwiska, lecz tylko miejsce, gdzie aresztowanie to nastąpiło. Dopiero kolejne ustalenia w latach 60. przyniosły pewność co do tożsamości ofiary śmiertelnej oraz okoliczności dokonania przestępstwa. Wieczorem, tego samego dnia, w którym upozorowano atak, Franciszka Honioka przewieziono z aresztu śledczego do budynku radiostacji, a tam zamordowano. Funkcjonariusz policji, który w 1968 r. zeznawał w prokuraturze w Dusseldorfie, stwierdził, że Honiok na komendzie policji w Gliwicach otrzymał odurzający zastrzyk, zanim przewieziono go niemal nieprzytomnego do budynku radiostacji. Dokładna przyczyna jego śmierci nie jest znana.[…]

Fragment książki Floriana Altenhönera pt. "CZŁOWIEK, KTÓRY ROZPĘTAŁ II WOJNĘ ŚWIATOWĄ. Alfred Naujocks – fałszerz, morderca, terrorysta", Wyd. Replika, Poznań 2019. Książkę można nabyć TUTAJ. 

Zabójca, fałszerz, szpieg – tajny agent SD
Alfred Naujocks. Artysta terroru.

Przełożeni opisywali go jako „desperado i łotra”, który podejmie się nawet najbardziej ryzykownego zadania bez mrugnięcia okiem.
To on zorganizował akcję pozorowanego ataku na radiostację w Gliwicach 31 sierpnia 1939 r. Zdarzenie to posłużyło jako pretekst do napaści Niemiec na Polskę. W późniejszym czasie brał udział w wielu podobnych akcjach. Z tego tytułu sam nazwał siebie po wojnie „niemieckim Jamesem Bondem”.

W latach 50. i 60. sprzedawał swe opowieści mediom, piszącym chętnie o jego „fantazji”, pomniejszając jednocześnie wszelkie kwestie niewygodne.

Florian Altenhöner charakteryzuje życie Naujocksa bez jakichkolwiek upiększeń. Widzi w nim jednego z największych niemieckich zbrodniarzy wojennych. Opisuje kulisy działania agentów SD, pokazuje, jak Naujocks wprowadzał zamęt w szeregach organizacji działających przeciwko nazistom.

Swoje informacje czerpie ze źródeł już publikowanych, ale także nowych, opracowanych po raz pierwszy. Pośrednio ukazuje również, jak możliwe stało się, by narodowy socjalizm funkcjonował tak sprawnie i tak długo.

Naujocks zmarł w 1966 roku, w Niemczech nigdy nie wniesiono przeciwko niemu żadnych oskarżeń.

Florian Altenhöner urodził się w 1968 roku w Buchholz/Nordheide.

W 2005 roku obronił doktorat na Uniwersytecie Humboldta w Berlinie i otrzymał nagrodę DHI London Prize za rozprawę za pracę Komunikacja i kontrola o propagandzie w historii Niemiec i Wielkiej Brytanii.

Współpracuje jako niezależny historyk z Sachsenhausen Memorial, Deutsches Hygiene-Museum w Dreźnie, magazynem „Spiegel” i innymi mediami.

Artykuł Niemiecki morderca, który rozpętał II wojnę światową. To on zorganizował akcję pozorowanego ataku na radiostację w Gliwicach. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/niemiecki-morderca-ktory-rozpetal-ii-wojne-swiatowa-to-on-zorganizowal-akcje-pozorowanego-ataku-na-radiostacje-w-gliwicach-wideo/feed/ 1
,,Wyląduje pan w sądzie za to, co pan powiedział”. Andrzej Rozenek zagroził dziennikarzowi podczas wywiadu w telewizji. Nie spodobało mu się mocne porównanie (wideo) https://niezlomni.com/wyladuje-pan-w-sadzie-za-to-co-pan-powiedzial-andrzej-rozenek-zagrozil-dziennikarzowi-podczas-wywiadu-w-telewizji-nie-spodobalo-mu-sie-mocne-porownanie-wideo/ https://niezlomni.com/wyladuje-pan-w-sadzie-za-to-co-pan-powiedzial-andrzej-rozenek-zagrozil-dziennikarzowi-podczas-wywiadu-w-telewizji-nie-spodobalo-mu-sie-mocne-porownanie-wideo/#respond Tue, 05 Jun 2018 10:00:56 +0000 https://niezlomni.com/?p=48707

Do niezwykle burzliwej debaty doszło w studiu Polsatu. Tym razem w programie ,,Tak czy Nie" rozmawiali Andrzej Rozenek (SLD) oraz Adrian Stankowski ("Gazeta Polska Codziennie"). W trakcie wywiadu były działacz partii Janusza Palikota zapowiedział pozew.

Panowie nie zgadzali się na temat służb okresu PRL-u i działań WSI.

Nie ma takiego państwa, które by kontynuowało działalność totalitarnych służb. Czy jest możliwe, żeby funkcjonowało gestapo w Niemczech i żeby były tajne akta gestapo?

- pytał Stankowski.

Kogo pan porównuje do gestapo?

- pytał Rozenek.

Byłe służby komunistyczne. To były służby totalitarnego państwa, tak samo jak gestapo

- odpowiedział dziennikarz. Kiedy po kolejnym pytaniu Rozenka ponownie potwierdził, usłyszał:

Myślę, że wyląduje pan w sądzie za to, co pan powiedział. Życzę tego panu i będzie musiał pan przepraszać za to co pan powiedział

Stankowski podsumował:

Nie sądzę

Rozenek jednak groził:

Będzie pan za to przepraszał

Polityk potwierdził to na Twitterze:

Artykuł ,,Wyląduje pan w sądzie za to, co pan powiedział”. Andrzej Rozenek zagroził dziennikarzowi podczas wywiadu w telewizji. Nie spodobało mu się mocne porównanie (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/wyladuje-pan-w-sadzie-za-to-co-pan-powiedzial-andrzej-rozenek-zagrozil-dziennikarzowi-podczas-wywiadu-w-telewizji-nie-spodobalo-mu-sie-mocne-porownanie-wideo/feed/ 0
Co stało się z członkami Gestapo po II wojnie światowej? Los niemieckich zbrodniarzy (wideo) https://niezlomni.com/co-stalo-sie-z-czlonkami-gestapo-po-ii-wojnie-swiatowej-los-niemieckich-zbrodniarzy-wideo/ https://niezlomni.com/co-stalo-sie-z-czlonkami-gestapo-po-ii-wojnie-swiatowej-los-niemieckich-zbrodniarzy-wideo/#respond Wed, 04 Apr 2018 05:55:16 +0000 https://niezlomni.com/?p=48199

W lutym 1944 roku Główny Urząd Bezpieczeństwa Rzeszy (RSHA) dokonał ostatniego zachowanego do dziś zestawienia istniejących zasobów kadrowych.

Według niego 1 stycznia tego roku do Gestapo należały 31374 osoby, do Policji Kryminalnej Rzeszy – 12792, a do Służby Bezpieczeństwa SS Reichsführera Rzeszy (SD) – 6482, w sumie więc 50648 osób. Wiele z nich straciło życie w walkach podczas wycofywania się wojsk niemieckich lub poległo podczas walk o Berlin w 1945 roku. Ocenia się, że co najmniej 25000 funkcjonariuszy Gestapo, czyli zdecydowana większość, mogło przeżyć wojnę. Dla nich dzień 8 maja 1945 roku oznaczał wielką niewiadomą. Instytucja, do której należeli, została co prawda rozbita, ale właśnie wtedy ich zbrodnie uwidoczniły się w całej pełni. Jednocześnie w tym samym czasie rozpoczęło się drugie życie narodowego socjalizmu, w pewnym sensie drugi etap jego historii. Był to początek trwających do dziś, pełnych konfliktów zmagań dotyczących poczucia winy i jej wypierania, walk pomiędzy zmianami o charakterze politycznym a trwaniem specyficznej mentalności, nawarstwiania się procesów publicznego odzyskiwania pamięci i spychania w niepamięć, historiograficznych interpretacji i reinterpretacji, odnajdywania faktów z przeszłości i ich przemilczania.

Przed funkcjonariuszami Gestapo piętrzyło się wiele pytań: jaki będzie stosunek do nich ze strony aliantów? Jakie stanowisko najlepiej będzie zająć w powojennym społeczeństwie? Czy otrzymają drugą szansę? Czy możliwa będzie kontynuacja kariery? Jaki będzie stosunek do nich niemieckiego społeczeństwa? Czy pozwoli ona na ich reintegrację? Jakie będą powszechne wyobrażenia o sprawcach tych zbrodni? Czy będzie im dane prowadzenie polityki historycznej w swoim własnym interesie, wpływanie na obraz historii czy wręcz jego kształtowanie? Jaki będzie stosunek do nich wymiaru sprawiedliwości? Jakie kary czekają ich za popełnione zbrodnie? Czy będzie istniała możliwość odrzucenia winy? Jak dalece będą się różnić pod tym względem powstające właśnie na gruzach Trzeciej Rzeszy powojenne społeczeństwa Republiki Federalnej, NRD i Austrii? Tak właśnie wyglądają podstawowe kwestie omawiane w tym tomie. W centrum uwagi znajdują się zagadnienia: analiza dalszej życiowej drogi byłych funkcjonariuszy Gestapo po 1945 roku, ich dostosowanie się do zmienionych warunków, strategie legitymizacji przeszłości i wszelkie opcje dotyczące przyszłości. W jaki sposób przetrwali pierwsze powojenne lata i jak odnosili się do swej własnej przeszłości, czy i jak odnaleźli drogę powrotu do społeczeństwa, jak ono na nich reagowało, jak bardzo to społeczeństwo zostało ukształtowane przez narodowo-socjalistyczne elity lub zmaganie się z nimi – wszystkie te kwestie były dotąd przez badaczy okresu powojennego podejmowane niechętnie i fragmentarycznie.

Zachodnie strefy okupacyjne: interregnum norymberskie

Początkowo to właśnie proces norymberski określał perspektywy wszystkich dopuszczalnych po 1945 roku sposobów postrzegania przeszłości. W sporach wokół odpowiedzialności za zbrodnie udało się Policji Porządkowej (Ordnungspolizei), Policji Kryminalnej i Wehrmachtowi wycofać poza obszar oskarżeń, podczas gdy Gestapo i SD uznano za „organizacje zbrodnicze”. Ta pierwsza próba uporządkowania przeszłości niosła ze sobą dalekosiężne, oddziałujące do dzisiaj konsekwencje dla zbiorowej pamięci. Umieszczając sprawców zbrodni w zaklętych rewirach postrzeganej w czarnych barwach Rzeszy Himmlera i tym samym rugując je z przestrzeni wspólnej, dokonano instytucjonalnego aktu wykluczenia zbrodni. Jednocześnie w ten sposób wyjęto Gestapo poza nawias społeczeństwa, naznaczając je stygmatem całkowitej odmienności i demonizując jako siedlisko zjawisk patologicznych, dostępne jedynie poprzez kategorie używane przy analizie patologii. Dzięki tej operacji wydzielenia i odsunięcia udało się mocno zredukować szeregi sprawców, a także przeprowadzić pozorny rozdział przeszłości na dwie sfery: zbrodni i normalności. Aresztowanych lub ukrywających się funkcjonariuszy Gestapo to uznanie winy całej instytucji mogło wręcz szokować nie mniej niż wydanie wyroku śmierci na ich byłego szefa, dr. Ernsta Kaltenbrunnera. Zaczęli podejrzewać, że wszyscy osobiście mogą zostać potraktowani jako zwykli przestępcy. Także następujące po głównym procesie zbrodniarzy wojennych decyzje o egzekucji z powodu linczów na załogach alianckich samolotów, podejmowane w Dachau, dotyczące również licznych zbrodniarzy z szeregów Gestapo, przestraszyły ich nie na żarty. Gdy Amerykanie w roku 1948, w dziewiątym norymberskim procesie dotyczącym Einsatzgruppen, wobec 14 spośród 24 oskarżonych oficerów SS z Gestapo i SD orzekli karę śmierci, ostatecznie stało się jasne, że alianci swoje zadanie traktują poważnie.

Rzeczywiście główne dowództwo brytyjsko-amerykańskie już w listopadzie 1944 roku ogłosiło „automatyczny areszt” wszystkich funkcjonariuszy Gestapo, których liczbę szacowano wtedy zaledwie na 15000 osób. Aresztowania ich rozpoczęły się natychmiast w momencie wkroczenia wojsk alianckich na terytorium Niemiec i miały pierwotnie za zadanie niedopuszczenie do utworzenia podziemnych struktur narodowosocjalistycznych. Okres internowania jeńców trwał z reguły od dwóch do trzech lat. Przedsięwzięcie to okazało się skuteczne, gdyż na długo wyeliminowało z życia publicznego grupę najważniejszych osób reżimu narodowosocjalistycznego, a oprócz tego okazało się najskuteczniejszym narzędziem denazyfikacji zastosowanym przez aliantów. W trzech zachodnich strefach okupacyjnych do 1 stycznia 1947 roku uwolniono 86244 z ogólnej liczby 182713 internowanych. W areszcie pozostały przede wszystkim osoby, wobec których istniały najcięższe zarzuty, wśród nich wielu funkcjonariuszy Gestapo, ponieważ Komisje Weryfikacyjne względnie niemieckie Obozowe Izby Orzekające w pierwszej kolejności rozpatrywały przypadki tak zwanych biernych uczestników (Mitläufer). W obozach na terenie amerykańskiej strefy okupacyjnej 28 lutego 1947 roku pozostawało jeszcze 1367 internowanych funkcjonariuszy Gestapo.

Fragment rozdziału Mordercy są wśród nas. Funkcjonariusze Gestapo w społeczeństwach powstałych po upadku Trzeciej Rzeszy, GESTAPO PO 1945 ROKU.

Kariery, konflikty, konteksty, Klaus-Michael Mallmann, Andrej Angrick, Wyd. Replika, Zakrzewo 2018. Książkę można nabyć TUTAJ.

Co stało się z członkami zbrodniczej tajnej policji Gestapo po II wojnie światowej?

Gestapo zlikwidowano w 1945 r., a jego zbrodnie zostały w pełni ujawnione przed światem. Jednak większość członków tajnej policji Hitlera przeżyła wojnę.

Jak odnaleźli się i zachowywali w okresie powojennym? Jak potraktowało ich niemieckie społeczeństwo? Jaki obraz wytworzyło? Jak podchodziły do nich instytucje prawne? Czy ich zbrodnie doczekały się rzetelnego wyjaśnienia i osądzenia?

Oto główne pytania stawiane przez autorów tej wielowątkowej książki. Piętnastu uznanych badaczy stara się na nie odpowiedzieć, opierając się na losach konkretnych członków Gestapo. Bazując na ich przykładach, autorzy wykazują pewne tendencje. Wskazują tych, którzy spokojnie funkcjonowali po wojnie w społeczeństwie, jak i tych, których więziono i po wyrokach zabito.

W części pierwszej pojawiają się, m.in. Walter Rauff, Horst Kopkow, Ludwig Hahn czy Hans Schumacher. Część druga ukazuje sytuacje powojenne, uwarunkowania społeczne i polityczne, w których znaleźli się byli gestapowcy. Największy nacisk kładzie na niemożność wyegzekwowania odpowiedzialności, zwłaszcza od ludzi często powiązanych mocno z rożnymi instytucjami powojennymi. Tu też padają konkretne nazwiska: Otto Bradfisch czy Albert Rapp.

Część trzecia dotyczy konsekwencji wchłonięcia członków Gestapo przez społeczeństwo oraz obrazów tej instytucji kreowanych w powszechnej świadomości, np. przez media.

Klaus-Michael Mallmann jest dyrektorem naukowym Centrum Badawczego Ludwigsburg i profesorem historii nowożytnej na Uniwersytecie w Stuttgarcie.

Andrej Angrick jest badaczem w Hamburskiej Fundacji na rzecz Promocji Nauki i Kultury.

Książka w ciekawy sposób traktuje o złożonych procesach zachodzących w społeczeństwie niemieckim po przegranej wojnie oraz wymierzaniu sprawiedliwości indywidualnej i masowej. Pozycja obowiązkowa dla miłośników powojennej historii — Artur Parzybut, Historyk.eu

Artykuł Co stało się z członkami Gestapo po II wojnie światowej? Los niemieckich zbrodniarzy (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/co-stalo-sie-z-czlonkami-gestapo-po-ii-wojnie-swiatowej-los-niemieckich-zbrodniarzy-wideo/feed/ 0
17 lutego 1944 r.: Armia Ludowa wspólnie z Gestapo przejmuje archiwum AK. ,,Sukces”, który odsłania prawdziwe oblicze komunistów https://niezlomni.com/17-lutego-1944-armia-ludowa-z-gestapo-przejmuje-archiwum-ak/ https://niezlomni.com/17-lutego-1944-armia-ludowa-z-gestapo-przejmuje-archiwum-ak/#respond Sat, 17 Feb 2018 14:35:21 +0000 https://niezlomni.com/?p=47305

17 lutego 1944: Armia Ludowa z Gestapo przejmuje archiwum AK: komuniści w walce z Armią Krajową posuwali się do kolaboracji z Gestapo. Dowodem jest zdradziecka akcja napadu na archiwum Polskiego Państwa Podziemnego w Warszawie.

Plan opracowali: współpracujący z Niemcami polski komunista i agent NKWD Bogusław Hrynkiewicz ps. "Alek" oraz odpowiedzialny za rozpracowywanie polskiego podziemia oficer gestapo Wolfgang Birkner. Akcje zaaprobował Marian Spychalski z Armii Ludowej, który utrzymywał stały kontakt z Hrynkiewiczem.

Hrynkiewicz oznajmił Spychalskiemu, że nawiązuje kontakt z niemiecką policją 'w celu rozszyfrowania tam odcinka roboty antykomunistycznej

- czytamy w książce ,,Tajne oblicze GL-AL., PPR. Dokumenty".

https://youtu.be/R4OZ67I5Wac

Artykuł 17 lutego 1944 r.: Armia Ludowa wspólnie z Gestapo przejmuje archiwum AK. ,,Sukces”, który odsłania prawdziwe oblicze komunistów pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/17-lutego-1944-armia-ludowa-z-gestapo-przejmuje-archiwum-ak/feed/ 0
Jak zginął brat Wiesława Chrzanowskiego. Zakamuflowana komórka AK została zadenuncjowana przez żydowskie agentki gestapo https://niezlomni.com/zginal-brat-wieslawa-chrzanowskiego-zakamuflowana-komorka-ak-zostala-zadenuncjowana-zydowskie-agentki-gestapo/ https://niezlomni.com/zginal-brat-wieslawa-chrzanowskiego-zakamuflowana-komorka-ak-zostala-zadenuncjowana-zydowskie-agentki-gestapo/#respond Sat, 03 Feb 2018 07:12:29 +0000 https://niezlomni.com/?p=46576

19 lutego 1944 r. żydowskie konfidentki Gestapo zadenuncjowały komórkę AK zakamuflowaną w biurze transportowym „Auto-Sped” (de facto ośrodek łączności AK na województwa północno-wschodnie) w Warszawie. Żołnierze konspiracji zostali aresztowani a następnie rozstrzelani. Jednym z nich był brat Wiesława Chrzanowskiego.

Tak mówił o całej sytuacji Chrzanowski na antenie Polskiego Radia:

Brat i ja byliśmy w AK w batalionie Gustaw. Brat skończył szkołę podoficerską, ja podchorążówkę, więc był kapralem. Niestety, rzecz tragiczna: tam w biurze Auto-Sped wprowadzono dwie urzędniczki, które były niby uciekinierkami z getta. Ale była taka żydowska grupa stworzona przez Gestapo (grupa Leona Skosowskiego) . Zresztą ich później wszystkich wykończyli. I one tam niby były zadekowane, ale one go wydały – i wszyscy zostali aresztowani i nikt z życiem nie wyszedł. Brat w tym momencie tam był – to był 19 luty 1944, a moment rozstrzelania 21 marzec 1944. A 6 skończył 19 lat na Pawiaku. Przeżył dwa tygodnie 20. roku życia. Alicja Hubner (znajoma brata Wiesława Chrzanowskiego, z którą prowadził działalność konspiracyjną – red.) też rozstrzelana. Później mieliśmy tylko jedną informację z więzienia, bo wyszedł siedzący z nim razem brat Mieczysława Fogga i pewne rzeczy przekazywał, że brat jeszcze wieczorem miał referaty dla współwięźniów, jak urządzić Polskę po wojnie….

Zmarły 29 kwietnia 2012 r. Wiesław Chrzanowski to żołnierz Armii Krajowej, powstaniec warszawski, polityk, założyciel i pierwszy prezes ZChN, poseł i marszałek Sejmu I kadencji, senator IV kadencji, minister sprawiedliwości i prokurator generalny w rządzie Jana Krzysztofa Bieleckiego. Kawaler Orderu Orła Białego.

Artykuł Jak zginął brat Wiesława Chrzanowskiego. Zakamuflowana komórka AK została zadenuncjowana przez żydowskie agentki gestapo pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zginal-brat-wieslawa-chrzanowskiego-zakamuflowana-komorka-ak-zostala-zadenuncjowana-zydowskie-agentki-gestapo/feed/ 0
Niezwykła książka niezwykłej kobiety. Prof. Chodakiewicz: „Autorka powinna stać się wzorem służby ojczyźnie dla obecnych i przyszłych pokoleń Polaków”. [WIDEO] https://niezlomni.com/niezwykla-ksiazka-niezwyklej-kobiety-prof-chodakiewicz-autorka-stac-sie-wzorem-sluzby-ojczyznie-dla-obecnych-przyszlych-pokolen-polakow-wideo/ https://niezlomni.com/niezwykla-ksiazka-niezwyklej-kobiety-prof-chodakiewicz-autorka-stac-sie-wzorem-sluzby-ojczyznie-dla-obecnych-przyszlych-pokolen-polakow-wideo/#respond Tue, 02 Jan 2018 22:05:54 +0000 https://niezlomni.com/?p=45635

Dzieje rodziny Mireckich to opowieść na świetny serial o XX wiecznej historii Polski. Trzymający w napięciu, pełen zwrotów akcji, obraz poświęcenia, oddania i ofiarności na miarę „Czasu honoru”.

Amerykański reżyser mógłby zrobić z niego film na miarę Oskara. Ośmioro rodzeństwa Mireckich całym swoim życiem dowiodło, że dla ich pokolenia Bóg, Honor i Ojczyzna były wartościami najważniejszymi i żywymi. Udowadniali swoją wierność i oddaniem polskości i katolicyzmowi w katowniach Gestapo i NKWD, wśród Polonii w USA i w sowieckiej Ukrainie, ucząc polskie dzieci i organizując pomoc dla Polaków w kraju. Zainteresowanych szerzej losem tej niezwykłej rodziny odsyłam do świetnego eseju dra Krzysztofa Kaczmarskiego „Saga Rodu Mireckich”. Bardzo dobrze się stało, że esej został dołączony do książki "Przede wszystkim Polska. Zapiski amerykańskie z lat 1952–2010". 

Chociażby samo to sprawia, że zapiski pani Marii Mireckiej-Loryś, komendantki głównej Narodowego Zjednoczenia Wojskowego Kobiet są lekturą obowiązkową. Zapiski są dziejami służby rozpoczętej jeszcze przed wojną, niezmordowanej służby dla Polski, która wciąż trwa. Pani Maria opisuje swoje dzieje i losy pokolenia Polaków, wygnanych przez komunizm z Ojczyzny, które znalazło drugi dom w Stanach Zjednoczonych. To także lektura obowiązkowa dla tych, którzy chcą poznać dzieje Polonii po wojnie w Stanach Zjednoczonych. (TP)

[caption id="attachment_45637" align="alignleft" width="700"] Adrian Grycuk/commons.wikimedia.org/IPN[/caption]

Autorka pisze przede wszystkim o kontynuacji etosu narodowego – który wchłonęła w domu rodzinnym – w warunkach emigracyjnych. W tym sensie jest to pamiętnik o kontynuacji. Jej motto to cytat z Romana Dmowskiego: „Jestem Polakiem – więc mam obowiązki polskie”. Maria Mirecka-Loryś snuje refleksje o byciu świadomą Polką i wynikających z tego powinnościach wobec ojczyzny i współbraci Polaków. Ten imperatyw przyświecał jej przez całe życie. Dydaktyczna wartość takich wynurzeń musi być w końcu w pełni doceniona. Autorka powinna stać się wzorem służby ojczyźnie dla obecnych i przyszłych pokoleń Polaków, a zwłaszcza dziewcząt. Dla profesjonalnego historyka szczególnie wartościowy w pamiętniku jest aparat naukowy. Redakcja naukowa świetnie uzupełniła narrację autorki, przedstawiając graczy emigracyjnych w serii pouczających biogramów - z recenzji prof. Marka Jana Chodakiewicza.

Maria Mirecka-Loryś, Przede wszystkim Polska. Zapiski amerykańskie z lat 1952–2010, opracowanie i redakcja Krzysztof Kaczmarski, Rafał Sierchuła, Rzeszów 2016. Książkę można nabyć TUTAJ

Artykuł Niezwykła książka niezwykłej kobiety. Prof. Chodakiewicz: „Autorka powinna stać się wzorem służby ojczyźnie dla obecnych i przyszłych pokoleń Polaków”. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/niezwykla-ksiazka-niezwyklej-kobiety-prof-chodakiewicz-autorka-stac-sie-wzorem-sluzby-ojczyznie-dla-obecnych-przyszlych-pokolen-polakow-wideo/feed/ 0
Nie tylko pakt Ribbentrop – Mołotow? Litwini mieli dogadać się z Hitlerem w sprawie przyłączenia Wileńszczyzny https://niezlomni.com/nie-tylko-pakt-ribbentrop-molotow-litwini-mieli-dogadac-sie-z-hitlerem-w-sprawie-przylaczenia-wilenszczyzny/ Sun, 01 Oct 2017 06:24:05 +0000 http://niezlomni.com/?p=767

23 sierpnia 1939 w Moskwie zawarty został układ Ribbentrop-Mołotow. Do oficjalnej umowy dołączono tajny protokół przewidujący rozbiór Polski oraz podział strefy wpływów w Europie Wschodniej.

Punkt 1 tajnego protokołu stanowił: „Na wypadek przekształcenia terytorialno-politycznego obszaru należącego do państw bałtyckich (Finlandia, Estonia, Łotwa, Litwa), północna granica Litwy stanowiłaby zarazem granicę między strefą interesów Niemiec i ZSRR, przy czym obie strony uznają pretensje Litwy do terytorium wileńskiego”.

Przy lekturze cytowanego zapisu rodzi się pytanie:

[quote]Jak to się stało, że w supertajnej umowie dwaj bezwzględni grabieżcy, nieliczący się z nikim i z niczym, postanowili uczynić podarunek terytorialny małemu, niewiele znaczącemu państwu, które nie było stroną kontraktu? Czy istniała jakaś ukryta przyczyna powodująca taki stan rzeczy?[/quote]

Próbując odpowiedzieć na to pytanie, warto byłoby zajrzeć do dokumentów pewnego śledztwa, toczącego się w Polsce w latach 1948-1949. Otóż w lecie 1948 roku, w ramach skoordynowanej akcji policyjnej, aresztowano na terenie całego kraju kilka tysięcy byłych żołnierzy wileńskiej AK. Wśród zatrzymanych znaleźli się trzej byli oficerowie kontrwywiadu Okręgu Wileńskiego AK, działający w utworzonej w roku 1944 specjalnej komórce zajmującej się zwalczaniem wpływów komunistycznych na tym terenie. Komórka miała kryptonim organizacyjny „Cecylia”, pochodzący od pseudonimu jej szefa Mirosława Głębockiego.

[caption id="attachment_966" align="alignleft" width="150"]Sergiusz Piasecki Sergiusz Piasecki[/caption]

Jednym z trzech zatrzymanych oficerów „Cecylii” był 32-letni wówczas podporucznik Witold Milwid. Zanim został skierowany do „Cecylii” był członkiem Kedywu wileńskiej AK, gdzie posługiwał się pseudonimem „T-9”. To on razem z Sergiuszem Kościałkowskim ps. „Czaruś” dokonał w marcu 1943 skutecznego zamachu na redaktora wileńskiej gadzinówki Czesława Ancerewicza w kruchcie kościoła św. Katarzyny. Instruktorem członków Kedywu z ramienia Dowództwa Okręgu był znany pisarz o bujnej przeszłości Sergiusz Piasecki. Po latach na emigracji w Wielkiej Brytanii opisał akcje Kedywu wileńskiej AK w powieści „ Dla honoru organizacji”. Sportretował tam m. in. Milwida pod postacią chemika o pseudonimie „R-7”.

W dniu 1 listopada 1948 w ramach toczącego się śledztwa w sprawie działalności „Cecylii” Witold Milwid złożył do protokołu ciekawe zeznania na temat prawdopodobnego zawarcia w roku 1939 przez rządy Niemiec i Litwy tajnej umowy dotyczącej przyłączenia Wileńszczyzny do Republiki Litewskiej. Według zaprotokołowanej przez funkcjonariusza UB Adama Kujawę wersji Milwida, w roku 1942 lub 1943 dowiedział się on od Sergiusza Piaseckiego, że ówczesny administrator apostolski diecezji wileńskiej biskup Mečislovas Reinys, były minister spraw zagranicznych Litwy, przechowuje w kancelarii biskupiej albo w skarbcu katedry wileńskiej egzemplarz tajnej umowy pomiędzy Niemcami a Litwą, zawartej w okresie przejęcia Kłajpedy przez III Rzeszę, na mocy której rząd niemiecki obiecał w możliwie najbliższej przyszłości przyłączenie Wilna do Litwy w zamian za zainstalowanie na jej terytorium niemieckich baz wojskowych.

[caption id="attachment_967" align="alignleft" width="150"]Józef Mackiewicz Józef Mackiewicz[/caption]

Piasecki miał się dowiedzieć o tym od Józefa Mackiewicza, który w latach 1939-1940 wydawał koncesjonowaną przez władze „Gazetę Wileńską” i z tego względu utrzymywał dobre kontakty z wieloma prominentami litewskimi.

Mackiewicz w rozmowie z Piaseckim twierdził, że o istnieniu tajnej umowy dowiedział się od samego Reinysa. Członkowie wileńskiego Kedywu AK postanowili zdobyć ten dokument. W tym celu wysłali do kancelarii biskupiej zamieszkałą w Wilnie przy ulicy Wielkiej 22/11 łączniczkę AK o imieniu Lucyna, która pod pretekstem zasięgnięcia informacji na temat kościelnego unieważnienia małżeństwa miała rozejrzeć się po pomieszczeniach. Następnie Sergiusz Piasecki miał dokonać profesjonalnego włamania do sejfu z przechowywanym dokumentem.

Plan spalił na panewce, gdyż Lucyna nie potrafiła znaleźć pretekstu, by dostać się również do prywatnego mieszkania biskupa i w tej sytuacji Piasecki nie podjął się przedsięwzięcia dalszych kroków.

[caption id="attachment_968" align="alignleft" width="183"]Antanas Smetona Antanas Smetona[/caption]

Pokazowy proces członków grupy „Cecylia” odbywał się na przełomie sierpnia i września 1949 w Bydgoszczy. Wszyscy trzej podsądni zostali skazani na karę śmierci. Wyroki wykonano. Pomimo że proces był szeroko relacjonowany przez wszystkie gazety ogólnopolskie, żadna z nich nie zamieściła wzmianki na temat zeznań Milwida dotyczących paktu Hitler-Smetona. Ujawnienie ich treści z miejsca nasunęłoby skojarzenia z zapisami punktu 1 tajnego protokołu do paktu Ribbentrop-Mołotow.

Treść tego protokołu została upubliczniona na Zachodzie w roku 1946, jednakże Związek Sowiecki do roku 1989 konsekwentnie zaprzeczał jego istnieniu. Jedynie „Gazeta Pomorska”, organ KW PZPR w Bydgoszczy, z uwagi na to, że sprawa ta wypłynęła incydentalnie w czasie rozprawy sądowej, zamieściła w dniu 24 sierpnia 1949 pełen niedomówień i zafałszowań odredakcyjny komentarz następującej treści:

[quote]Siatka wywiadowcza ustaliła, że w skarbcu katedry wileńskiej biskup katolicki Wilna Reinys przechowuje »cenny« dokument, w którym Niemcy zaciągnęli szereg zobowiązań wobec litewskiego faszystowskiego rządu Smetony. Agenci »Cecylii« próbowali ten dokument wydobyć ze skarbca katedry. Jednak na rozkaz Piaseckiego »akcja« ta została przerwana.[/quote]

W dalszej części komentarza pada twierdzenie, że Piasecki jako agent polskiego kontrwywiadu wojskowego uczynił to na rozkaz przełożonych, którzy współpracowali z hitlerowcami i nie chcieli ich kompromitować. Do roku 1946 na temat istnienia tajnego protokołu do paktu Ribbentrop-Mołotow wiedziały tylko kręgi przywódcze Niemiec i ZSRR oraz przedstawiciele najwyższych władz kilku innych państw, które pozyskały informacje na drodze wywiadowczej.

Władze polskie pozostawały niestety w zupełnej nieświadomości. W związku z tym nieprawdopodobne jest, aby Milwid i inni konspiratorzy z wileńskiej AK znali w roku 1942 lub 1943 treść punktu 1 tegoż protokołu. Można oczywiście założyć, że Milwid wymyślił wszystko dopiero w roku 1948, gdy już znał te ustalenia. Taki krok z jego strony byłby jednakże wielce ryzykowny. Gdyby bowiem komuniści z jakichś przyczyn zdecydowali się na nagłośnienie tej sprawy, wówczas przebywający na Zachodzie Piasecki i Mackiewicz mogliby fantazje Milwida skutecznie zdezawuować.

Sergiusz Piasecki już w trakcie trwania procesu grupy „Cecylii” na łamach emigracyjnego „Dziennika Polskiego i Dziennika Żołnierza” zabrał głos w sprawie innych zeznań Milwida przed bydgoskim sądem, opisywanych przez prasę ogólnopolską. Całkowicie niewiarygodne byłoby założenie, że treść omawianych zeznań podsunęli potwornie skądinąd torturowanemu Milwidowi sami funkcjonariusze UB. Gdyby to uczynili, komunistyczne media nagłośniłyby sprawę we wszystkich mediach.

[caption id="attachment_969" align="alignleft" width="155"]Juozas Urbšys Juozas Urbšys[/caption]

W sprawie tej warto prześledzić szczegółowo wydarzenia związane z przejęciem Kraju Kłajpedzkiego przez III Rzeszę w marcu 1939. W dniu 22 marca 1939 korespondent Polskiej Agencji Telegraficznej donosił z Kowna, że dzień wcześniej wrócił z Berlina minister spraw zagranicznych Litwy Juozas Urbšys i zdał sprawozdanie z toczonych tam rozmów w sprawie Kłajpedy. Zaraz po powrocie Urbšysa poseł niemiecki w Kownie dr Zechlin wręczył władzom litewskim notę z żądaniem przekazania Kraju Kłajpedzkiego Niemcom drogą legalnej uchwały Sejmu litewskiego.

Jeszcze tego samego dnia odbyła się zamknięta narada posłów na Sejm przy udziale członków rządu, a po jej zakończeniu zwołano posiedzenie rady ministrów pod przewodnictwem prezydenta Smetony. Bezpośrednio po zakończeniu tej narady odbyło się zamknięte posiedzenie Sejmu. Według uzyskanych przez dziennikarzy informacji Urbšys referował posłom, że jeśli zwrot Kłajpedy nastąpi w drodze porozumienia, Rzesza uwzględni w szerokim zakresie interesy gospodarcze Litwy. Postanowiono wysłać niezwłocznie do Berlina delegację rządową gwoli zawarcia stosownej umowy. Podpisana została już 22 marca 1939. Ze strony niemieckiej podpis złożył Joachim von Ribbentrop, natomiast w imieniu Litwy uczynili to Juozas Urbšys oraz poseł pełnomocny w Berlinie Kazys Škirpa.

Artykuł 4 umowy stanowił:

[quote]Dla wzmocnienia swej decyzji co do zapewnienia przyjaznego rozwoju stosunków między Niemcami a Litwą, obie strony zobowiązują się nie uciekać wzajemnie do stosowania przemocy ani nie popierać użycia przemocy, skierowanej przeciwko jednemu z kontrahentów przez stronę trzecią.[/quote]

Ostatecznie, w dniu 30 marca 1939 litewski Sejm na specjalnym posiedzeniu poświęconym wyłącznie tej sprawie, jednomyślnie ratyfikował umowę o przekazaniu Niemcom Kłajpedy. Posiedzenie Sejmu trwało, według różnych źródeł, od 5 do 15 minut.

W dniu 28 września 1939 nastąpiła korekta tajnej umowy pomiędzy Hitlerem a Stalinem. W zamian za Lubelszczyznę i wschodnie Mazowsze ZSRR przejął protektorat nad Litwą. 10 października 1939 zawarto w Moskwie oficjalną umowę, na mocy której Litwa miała przejąć władanie nad Wileńszczyzną oraz wyrażała zgodę na utworzenie na jej terytorium baz wojskowych Armii Czerwonej.

W roku 1973 ukazała się w Wilnie książka „Czerwiec 1940” pióra V. Kancevičiusa. Autor opierając się na źródłach sowieckich podawał, że pod koniec roku 1939 prezydent Smetona szukał możliwości zmiany protektora. W tym celu wysłał w poufnej misji do Berlina dyrektora departamentu bezpieczeństwa A. Povilaitisa.

Wysłannik Smetony spotkał się z szefem RSHA Heydrichem oraz z szefem Gestapo Müllerem. Przekazał Niemcom informacje na temat tajnych polskich organizacji działających na Wileńszczyźnie oraz na temat działalności komunistów na Litwie, popieranych przez ZSRR. Po powrocie Povilaitisa do Kowna zawarto utajnioną umowę litewsko-niemiecką o współpracy policyjnej.

W związku z tymi wydarzeniami nasuwa się pytanie, czy wymierzona w Polaków i w komunistów poufna oferta wymiany usług policyjnych nie była jedynie pretekstem do skierowania przez Litwę prośby o zmianę protektora ? Czy przy tej okazji Smetona nie przypomniał Hitlerowi o jakichś utajnionych zobowiązaniach Niemiec wobec Litwy, podjętych w niedalekiej przeszłości? Późniejsze wydarzenia dowiodły, że starania Smetony stanowiły już tylko przysłowiową musztardę po obiedzie.

Jeremi Sidorkiewicz, artykuł "Tajny pakt Hitler-Smetona?" ("Kurier Wileński")

Artykuł Nie tylko pakt Ribbentrop – Mołotow? Litwini mieli dogadać się z Hitlerem w sprawie przyłączenia Wileńszczyzny pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
Zapomniany bohater. Prezydent okupowanej walczącej Warszawy. ,,Dostał od Niemców propozycję nie do odrzucenia…” https://niezlomni.com/zapomniany-bohater-prezydent-okupowanej-walczacej-warszawy-dostal-od-niemcow-propozycje-nie-do-odrzucenia/ https://niezlomni.com/zapomniany-bohater-prezydent-okupowanej-walczacej-warszawy-dostal-od-niemcow-propozycje-nie-do-odrzucenia/#respond Sat, 26 Aug 2017 06:35:18 +0000 http://niezlomni.com/?p=40384

Dzień aresztowania Stefana Starzyńskiego rozpoczął najtrudniejszy okres życia Juliana Kulskiego. Objął stanowisko Komisarycznego Burmistrza Miasta Warszawy, czyli szefa polskich władz miejskich, działających pod niemieckim zwierzchnictwem.

„Nie przeczuwałem, że wypadnie mi trwać przy nim przez niemal pięć lat, bowiem aż do dnia 5 sierpnia 1944 roku”zapisał.

„Miałem natomiast świadomość tego, że przyszłość będzie niosła wielkie ryzyko i niebezpieczeństwa oraz, że nie podobna liczyć na zmianę dotychczasowych metod okupanta, chyba na jeszcze groźniejsze. W żadnej jednak chwili owego decydującego dnia nie przyszło mi do głowy, że mogę próbować uchylić się od spadającego na mnie ciężaru odpowiedzialności. Byłem przecież spadkobiercą testamentu ideowego prezydenta Stefana Starzyńskiego: «należy trwać w służbie miastu stołecznemu i polskiemu interesowi narodowemu, jak długo to jest w ogóle możliwe»”.

[caption id="attachment_31964" align="alignleft" width="487"] Po prawej syn prezydenta J. S. Kulskiego, Julian E. Kulski.[/caption]

– Ta krótka deklaracja chyba najlepiej oddaje nastawienie ojca – wyjaśniał mi syn zastępcy Starzyńskiego, Julian Eugeniusz Kulski, gdy po raz pierwszy spotkaliśmy się w Warszawie, w upalny lipcowy dzień 2014 roku. Przyjechał z Waszyngtonu z okazji siedemdziesiątej rocznicy wybuchu powstania. Teraz osiemdziesięciopięcioletni pan, jako piętnastolatek walczył na Żoliborzu w Kompanii „Żniwiarz”. – Ta deklaracja wyjaśnia motywy jego działania i podejmowanego ryzyka – kontynuował. – Tłumaczy wytrwałość, a nawet upór, które nie malały, mimo narastającej z każdym miesiącem grozy. Ojciec słusznie uważał, że nie wolno pozbawiać ludności stolicy usług polskich służb miejskich.

W tych strasznych czasach niósł nieocenioną pomoc. Oczywiście nie miał wątpliwości, że praca Zarządu Miejskiego musi być prowadzona w ścisłej współpracy z władzami podziemnego państwa. Stale kontaktował się z kolejnymi Delegatami Rządu na Kraj. Jego łącznikiem z władzami wojskowymi był „Emil”, czyli Emil Kumor, przychodzili też Antoni Sanojca i Ludwik Muzyczka. Ściśle współpracował również z Radą Główną Opiekuńczą i Polskim Czerwonym Krzyżem. Utrzymywał regularne kontakty z Adamem Czerniakowem, o którym mówił, że stał na najtrudniejszym z jawnych posterunków w kraju. (…)

[caption id="attachment_41342" align="alignleft" width="428"] Julian S. Kulski, "Światowid" 1935[/caption]

Podczas okupacji praca w Zarządzie Miejskim była bardzo poszukiwana. Nie ze względów finansowych, bo uposażenia na żądanie Niemców zostały bardzo obniżone, lecz ze względu na tak zwane mocne papiery. Liczba etatów szybko wzrastała i doszła do trzydziestu tysięcy. Niemcy zareagowali na to żądaniem redukcji zatrudnienia o czterdzieści procent. Zwolnieni mieli być odesłani do Arbeitsamtu, czyli urzędu pracy, co było równoznaczne z wysłaniem ich na roboty do Rzeszy. Z wykonaniem tego żądania Zarząd Miejski zwlekał tak długo, aż znaleziono rozwiązanie bezbolesne.

Zwolniono na piśmie większość pracowników sezonowych, którym i tak wygasł już termin zatrudnienia lub niedługo wygasał, oraz formalnie zwolniono tych, którzy w rzeczywistości odeszli na własne żądanie.

W ten sposób liczba zatrudnionych zmniejszyła się o cztery tysiące osób, co zadowoliło Niemców. Gdy ci zabronili przyjmowania nowych pracowników umysłowych, zatrudniano ich na stanowiskach fizycznych, które po pewnym czasie zmieniano na urzędnicze.

Wśród nowych, wojennych pracowników było wielu ludzi młodych, szczególnie zagrożonych wywiezieniem na przymusowe roboty. Liczną grupę stanowili oficerowie i inni członkowie organizacji podziemnych a także naukowcy, lekarze, prawnicy z różnych stron kraju.

„Chyba nigdy przedtem, ani nigdy potem Zarząd Miejski nie miał tylu, tak wysoko wykwalifikowanych pracowników, jak w okresie okupacji” – pisał Henryk Pawłowicz. „Znaleźli się, więc w szeregach pracowników miejskich profesorowie wyższych uczelni z rektorem prof. Antoniewiczem na czele. Literatów reprezentowali m. in.: Juliusz Kaden-Bandrowski, Michał Rusinek, Witold Hulewicz, Władysław Zawistowski, poeta Jan Szczawiej i inni. Dla dziennikarzy, oprócz tych, którzy pracowali od początku okupacji w różnych instytucjach miejskich, stworzono specjalną spółdzielnię i przekazano jej ściąganie należności szpitalnych. (...)

Szpitale miejskie zatrudniały bardzo wielu profesorów z wyższych uczelni z całego kraju. Najliczniej w tym okresie wśród pracowników miejskich byli reprezentowani wojskowi. Rzadko pod własnym, częściej pod przybranymi nazwiskami, lokowano ich dosłownie we wszystkich instytucjach miejskich. Wśród pracowników miejskich znaleźli się najwyżsi rangą oficerowie Armii Krajowej z gen. „Grotem” Stefanem Roweckim) i Armii Ludowej z płk. Marianem Spychalskim na czele”. (…)

Wśród tysięcy nowo zatrudnionych osób była również maturzystka Zofia Sudrawska, która po przymusowym opuszczeniu Bydgoszczy, razem z rodziną zamieszkała w domu Kulskich, na Żoliborzu. Jej książkę W zakamarkach pamięci, napisaną już pod nazwiskiem Łaszkiewicz, znalazłam w bibliotece Wandy Trandowej. Dedykacja autorki: „Drogiej Wandeczce z wyrazami pamięci i sympatii – autorka” oraz data „15.03.2005”, zostały wpisane sześćdziesiąt pięć lat po przedstawionych wydarzeniach.

Tak opisała swoją pracę w ratuszu: „Zajmowałam się podatkami. Pracę tę załatwił mi pan Kulski. Najważniejsze, że chroniła mnie przed wywózką do Niemiec. Pracowałyśmy od godziny ósmej do siedemnastej. W południe wszyscy pracownicy magistratu dostawali zupę. (...) W tym czasie urzędnicy magistraccy stanowili tak różnorodną zbieraninę, że trudno sobie wyobrazić ten zespół. Oczywiście najważniejsi byli pracownicy przedwojenni, zawodowi urzędnicy. Drugą część stanowili ci wojenni, którzy musieli przecież z czegoś żyć, a co ważniejsze posiadać Ausweisy, że są zatrudnieni w ważnej placówce. To urzędnicze towarzystwo rekrutowało się z osób w różnym wieku, od młodzieży szkolnej do profesorów wyższych uczelni (...) i panie, których mężowie byli na wojnie lub w obozach jenieckich. (...) Oprócz bardzo mizernych pensji były tzw. deputaty, głównie składające się z alkoholu i papierosów”.

Magdalena Stopa, Julian Kulski. Prezydent okupowanej walczącej Warszawy, Editions Spotkania, Warszawa 2017. 

Książka opisuje nieznane dzieje Juliana Kulskiego, zastępcy prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego i komisarycznego burmistrza Warszawy podczas okupacji.

Po aresztowaniu Starzyńskiego przez gestapo 27 października 1939 roku, Julian Kulski otrzymał od niemieckich władz okupacyjnych „propozycję nie do odrzucenia” – objęcia stanowiska komisarycznego burmistrza Warszawy, kierowania zarządem miasta i całą podległą mu administracją oraz infrastrukturą pod bezpośrednim nadzorem Niemców. Była to rola trudna, skrajnie niebezpieczna i niewdzięczna. Mimo, że praca Zarządu Miejskiego była prowadzona w ścisłej współpracy z władzami podziemnego państwa, to odbywała się w codziennym kontakcie z wrogiem, z pełną świadomością stałego narażenia życia.

Magdalena Stopa odkrywa przed czytelnikami nieznane fakty i dowody bohaterstwa wielu zapomnianych postaci, a także kulisy pracy miasta między wymaganiami okupanta a działaniem na rzecz podziemia.

Julian Spitosław Kulski (1892–1976) urzędnik państwowy i społecznik, żołnierz legionów Józefa Piłsudskiego, uczestnik wojny polsko-sowieckiej 1920 roku, kawaler Orderu Virtuti Militari, przedwojenny wiceprezydent Warszawy, zastępca i przyjaciel Stefana Starzyńskiego.

Po aresztowaniu Starzyńskiego przez gestapo, 27 października 1939 roku Julian S. Kulski otrzymuje od niemieckich władz okupacyjnych „propozycję nie do odrzucenia” – objęcia stanowiska komisarycznego burmistrza Warszawy.

Za zgodą władz Polskiego Państwa Podziemnego, delegata Rządu RP na Kraj Cyryla Ratajskiego oraz przy aprobacie podziemnych władz wojskowych, gen. Michała Tokarzewskiego- Karaszewicza, komendanta Służby Zwycięstwu Polski, obejmuje to stanowisko i pełni je do pierwszych dni Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 roku.

Magdalena Stopa historyk sztuki i dziennikarka. Autorka książek o Warszawie i jej mieszkańcach.

Laureatka Nagrody KLIO (2015–2016), Nagrody Literackiej m. st. Warszawy (2011) i dwóch dyplomów honorowych Towarzystwa Przyjaciół Warszawy za najlepsze publikacje roku (2009–2010 i 2010–2011) w dziedzinie varsavianów oraz Nagrody im. Witolda Hulewicza (2013).

Wkrótce po klęsce wrześniowej, 26 października 1939 roku utworzono Generalne Gubernatorstwo z Hansem Frankiem jako generalnym gubernatorem na czele. Jednocześnie Frank wydał zarządzenie o odbudowie administracji okupowanych ziem polskich. Przedwojenny samorząd terytorialny uległ likwidacji, a stojący na czele gmin burmistrzowie oraz wójtowie stali się funkcjonariuszami administracji okupacyjnej, posługującej się samorządem terytorialnym jako organem wykonawczym. Mianowani przez niemieckich szefów dystryktów polscy burmistrzowie i wójtowie stawali się wykonawcami zarządzeń niemieckich naczelników miast, którzy mieli dodatkowo prawo zmiany każdego zarządzenia burmistrza, mimo iż ten odpowiedzialny był za zarząd miasta.

Po kapitulacji Warszawy Zarząd Miejski – w myśl umowy kapitulacyjnej – miał wznowić działalność i nadal sprawować pod nadzorem władz okupacyjnych (komisarza Rzeszy, a potem starosty miejskiego) szereg funkcji porządkowych i administracyjnych.

Następnego dnia po utworzeniu GG, 27 października 1939 roku Niemcy aresztowali prezydenta Warszawy Stefana Starzyńskiego. Równocześnie powołano urząd Komisarycznego Burmistrza Warszawy, którego szefem został dotychczasowy zastępca Starzyńskiego, Julian Kulski. Pełnił on swoje obowiązki do wybuchu Powstania Warszawskiego, kiedy przekazał swoje uprawnienia Okręgowemu Delegatowi Rządu na miasto Warszawę Marcelemu Porowskiemu.

Postawa Kulskiego, który przyjął strategię pełnej współpracy z przedstawicielami polskiego Państwa Podziemnego oraz wykonywania zarządzeń niemieckich jedynie o tyle, o ile było to konieczne oraz przeforsowywania wszędzie tam, gdzie to możliwe interesów polskich nie budziła wątpliwości ani podczas okupacji ani w okresie powojennym.

 

Artykuł Zapomniany bohater. Prezydent okupowanej walczącej Warszawy. ,,Dostał od Niemców propozycję nie do odrzucenia…” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zapomniany-bohater-prezydent-okupowanej-walczacej-warszawy-dostal-od-niemcow-propozycje-nie-do-odrzucenia/feed/ 0
Nie chciał, żeby AK walczyła z Niemcami przeciwko bolszewizmowi. Kulisy zdrady i śmierci gen. „Grota” Roweckiego. WIDEO https://niezlomni.com/nie-chcial-zeby-ak-walczyla-z-niemcami-przeciwko-bolszewizmowi-kulisy-zdrady-i-smierci-gen-stefana-grota-roweckiego-wideo/ https://niezlomni.com/nie-chcial-zeby-ak-walczyla-z-niemcami-przeciwko-bolszewizmowi-kulisy-zdrady-i-smierci-gen-stefana-grota-roweckiego-wideo/#respond Sat, 12 Aug 2017 15:16:44 +0000 http://niezlomni.com/?p=42317

30 czerwca 1943 roku, Gestapo dokonało aresztowania, które wstrząsnęło Polskim Państwem Podziemnym – gen. Stefana „Grota” Roweckiego.

Współpracujący z hitlerowcami agenci, członkowie akowskiego wywiadu w osobach Ludwika Kalksteina, Blanki Kaczorowskiej i Eugeniusza Świerczewskiego, podjęli się zadania odszukania i wskazania Niemcom uporczywie przez nich poszukiwanego przywódcy AK. W końcu udało im się (Świerczewskiemu) ustalić miejsce jego pobytu i doprowadzić do jego aresztowania. Z mieszkania numer 10 przy ulicy Spiskiej 14, na warszawskiej Ochocie, Rowecki został niemal natychmiast (by uniemożliwić próby jego odbicia) przewieziony do Berlina, gdzie próbowano zwerbować go do współpracy. Stanowcza odmowa generała zdecydowała, że w połowie lipca 1943 roku został przewieziony do Zellenbau – w granicach obozu koncentracyjnego w Sachsenhausen. (…)

Dwójki winnych dekonspiracji i wydania Niemcom dowódcy AK, czyli Blanki Kaczorowskiej i Ludwika Kalksteina, nie spotkała zasłużona kara. Tymczasem za sprawą ich współpracy z Gestapo i denuncjacji poniosło śmierć ponad dwieście innych osób powiązanych z konspiracją, przede wszystkim z komórkami wywiadu AK. To właśnie efekty pracy wywiadu Polski Podziemnej, przekazywane aliantom do Londynu, w sposób szczególnie znaczący przybliżały klęskę III Rzeszy. (…) - fragment wstępu do książki „Generał Grot. Kulisy zdrady i śmierci”.

(…) Gdy tylko Rowecki znalazł się w rękach niemieckich, Himmler rozpoczął konsultacje z Hitlerem, przedstawiając mu swoje plany. Choć szybko przekonał się o bardzo sceptycznym do nich stosunku Hitlera, nie zrezygnował z nich. Zadecydował o umieszczeniu polskiego generała w obozie w Zellenbau, odległym o 20 km od Berlina. Przewieziono go tam w połowie lipca 1943 roku i umieszczono w celi nr 71 (w styczniu 1944 r. został przeniesiony do celi nr 50). Więzienie Zellenbau było specjalnym więzieniem śledczym dla osób szczególnie ważnych dla polityki III Rzeszy. Podlegało bezpośrednio centrali Gestapo i chociaż mieściło się na terenie obozu koncentracyjnego Sachsenhausen, było od niego odizolowane wysokim murem. Znajdowało się w nim około 80 pojedynczych cel i izby przesłuchań.

Osoby, które przyczyniły się do pojmania Komendanta Głównego AK, doceniono w sztabie Reichsführera SS Himmlera i nagrodzono. Dowiadujemy się o tym z pisma adiutantury gabinetu Komisarza Rzeszy ds. Umacniania Niemczyzny, skierowanym do szefa RSHA – Ernsta Kaltenbrunnera. Trochę zaskakujący jest fakt, że wysokość tej nagrody dla SS - Untersturmführera Mertena, była jednak stosunkowo niska (1.000 marek) i że nie otrzymał on, często stosowanego przy podobnych okazjach, natychmiastowego awansu służbowego. Dopiero po niemal roku wręczono mu order „Kriegsverdienstkreuz”. Wyróżniono za to komendanta SD i policji bezpieczeństwa na dystrykt warszawski – Ludwiga Hahna, który został awansowany do stopnia SS-Standartenführera. Nic nie wiadomo o jakiejkolwiek nagrodzie dla Eugeniusza Świerczewskiego. Z całą pewnością, takie sprawy załatwiane były bez szczegółowych adnotacji ze specjalnej kasy warszawskiego Gestapo, z sum przeznaczonych dla konfidentów i donosicieli. Z tych samych pieniędzy opłacano tysiące tzw. szmalcowników, niestety, najczęściej Polaków, którzy dla pieniędzy tropili ukrywających się Żydów.


Rozmowy z „Grotem” kontynuowano, bądź przewożąc go do Berlina, bądź przesłuchując na miejscu. W Zellenbau zjawiali się wówczas Harro Thomsen, a niekiedy sam Müller. Więzień był traktowany w dalszym ciągu względnie poprawnie. Pozwolono mu na ograniczoną korespondencję z rodziną, mógł prowadzić notatki i odbywać samotne spacery. Bezpośrednią kontrolę nad nim miał komendant Zellenbau – Kurt Eccarius, choć formalnie gen. Rowecki podlegał komendantowi obozu Sachsenhausen, Antonowi Kaindlowi. Niewystarczająca okazała się opieka lekarska. Po licznych skargach „Grota” na dolegliwości związane z chorobą wątroby, umożliwiono mu wizytę lekarską w Berlinie.

Już po wybuchu Powstania Warszawskiego, na specjalne polecenie Himmlera, szef Gestapo, Heinrich Müller za pośrednictwem dalekopisu, polecił komendantowi obozu Kaindlowi, przeprowadzenie egzekucji gen. Stefana „Grota” Roweckiego.

Najprawdopodobniej równocześnie nakazano likwidację: szefów Oddziału II Komendy Głównej AK – płk. Wacława Berkę, płk. Mariana Drobika i płk. Władysława Szczekowskiego (ten ostatni z Wywiadu Ofensywnego „Stragan”). Cała ta trójka po aresztowaniu w Warszawie, została przewieziona do Berlina na przesłuchania i do lata 1944 roku nie było jakichkolwiek wiadomości o ich losie. Czy także zostali uśmierceni, w tym samym miejscu i czasie, co ich Komendant? Wiele na to wskazuje, chociaż także okoliczności ich śmierci nie próbowano dotąd wyjaśnić…

Można założyć, że nad ranem 2 sierpnia 1944 roku (możliwe też, że dopiero 7 sierpnia) generał „Grot” został wyprowadzony z Zellenbau na teren właściwego obozu Sachsenhausen i tam uśmiercony, być może rozstrzelany. Najprawdopodobniej stało się to w miejscu, gdzie zwykle dokonywano egzekucji, a które tak dokładnie opisał asystujący im Paul Sakowsky. Jeśli rzeczywiście tak było – zwłoki polskiego generała zostały spalone w obozowym krematorium. Wszystkie pozostawione rzeczy osobiste generała i jego zapiski zabrano do Berlina, gdzie trafiły w ręce Harro Thomsena. - fragment rozdziału „Losy „Grota” Roweckiego od 30 czerwca 1943 do początku sierpnia 1944 roku”.

Witold Pronobis, Generał Grot. Kulisy zdrady i śmierci, Editions Spotkania, Warszawa 2014.

[caption id="attachment_16232" align="alignleft" width="400"] Ludwik Kalkstein[/caption]

Jest początek stycznia 1990 roku. Witold Pronobis, historyk, dziennikarz Radia Wolna Europa udaje się z magnetofonem do mieszkania Edwarda Ciesielskiego, bibliotekarza Polskiej Misji katolickiej w Monachium. Ma informacje, że Ciesielski działał w Wywiadzie Armii Krajowej i zajmował się ochroną żołnierzy AK przed komunistycznym podziemiem, przez co musiał uciekać z PRL. Liczy na zdobycie ciekawego wywiadu dla Radia.

Tymczasem kilka dni wcześniej miał możliwość obejrzenia fotografii jednego ze zdrajców – Ludwika Kalksteina. I teraz, już po kilku chwilach rozmowy z rzekomym Edwardem Ciesielskim, nie ma żadnych wątpliwości… Wywiadu nie udało się Pronobisowi przeprowadzić, ale udało się wynieść teczkę, zawierającą dokumenty potwierdzające nie tylko tożsamość Kalksteina-Ciesielskiego, ale i dowody jego współpracy z bezpieką PRL.

Pozycja wydana przy współudziale Muzeum Powstania Warszawskiego.

Artykuł Nie chciał, żeby AK walczyła z Niemcami przeciwko bolszewizmowi. Kulisy zdrady i śmierci gen. „Grota” Roweckiego. WIDEO pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/nie-chcial-zeby-ak-walczyla-z-niemcami-przeciwko-bolszewizmowi-kulisy-zdrady-i-smierci-gen-stefana-grota-roweckiego-wideo/feed/ 0