Franco – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Franco – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 To był jedyny przywódca na świecie, który chciał uratować Węgry. Ale jego pomoc została zablokowana https://niezlomni.com/to-byl-jedyny-przywodca-na-swiecie-ktory-chcial-pomoc-wegrom-ale-jego-pomoc-zostala-zablokowana/ Wed, 23 Oct 2019 03:00:35 +0000 http://niezlomni.com/?p=621

Jesienią 1956 roku Stany Zjednoczone i inne zachodnie mocarstwa nie chciały słyszeć wołania o pomoc dochodzącego z Węgier, kraju zagrożonego przez radzieckiego olbrzyma. Nie kiwnęły nawet palcem i wielu Węgrów do dziś nie może im tego wybaczyć.

27 października amerykański sekretarz stanu John Foster Dulles postawił sprawę jasno:

[quote]Nie traktujemy tego kraju [Węgier] jako naszego potencjalnego sojusznika wojskowego.[/quote]

Zachód wiedział, że jakikolwiek nieostrożny ruch grozi załamaniem równowagi jądrowej między dwoma wrogimi blokami.

Jedynym krajem, który zaoferował Węgrom militarną pomoc, była Hiszpania pod rządami generała Franco. Przypomnieli o tym ostatnio węgierscy historycy i weterani rewolucji podczas debaty na temat wydarzeń 1956 roku. (...) Choć plan pomocy nie został zrealizowany, to jednak jeden z prelegentów określił to jako „romantyczną historię”, owianą wciąż, po pięćdziesięciu latach, aurą tajemnicy.

Żyjący na emigracji Ferenc Marosy, w tamtym czasie ambasador Węgier w Madrycie, zawarł w swych wspomnieniach dokładny opis całej sytuacji.

4 listopada 1956 roku, kiedy Armia Czerwona wkroczyła do Budapesztu, aby zdławić rewolucję, Otto von Habsburg, syn ostatniego władcy Austro-Węgier zadzwonił do Marosy’ego i poinformował go, że wojska radzieckie przekroczyły granicę.

- Powiedział, żebym natychmiast jechał do generała Franco i w jego imieniu poprosił go o udzielenie pomocy węgierskim powstańcom – pisze ambasador. Te słowa przytoczył w swojej książce z 1999 roku „Radziecka interwencja wojskowa na Węgrzech” („A szovjet katonai intervenció 1956”) historyk Miklós Horváth, jeden z uczestników wspomnianej debaty. Dziennikarz Paul Lendvai w swoim wydanym niedawno opracowaniu „Powstanie węgierskie 1956 roku” również nawiązuje do tego epizodu.

Jak wspomina dalej ambasador Marosy, dyktator Francisco Franco zwołał posiedzenie rady ministrów i rozkazał przygotować dywizję do wyjazdu na Węgry. Misją miał dowodzić minister obrony Agustín Munoz Grandes, który podczas II wojny światowej stał na czele Błękitnej Dywizji (hiszpańskiego oddziału walczącego u boku nazistowskich wojsk niemieckich na froncie wschodnim). Na tej podstawie niektórzy historycy wyciągnęli wniosek, że Franco miał zamiar wysłać na Węgry właśnie Błękitną Dywizję.

Ale Hiszpania, jak twierdzi Horváth, nie dysponowała samolotami, które byłyby w stanie dolecieć na Węgry bez międzylądowania. Aby hiszpańskie oddziały mogły dotrzeć do Budapesztu, trzeba było wypożyczyć inne samoloty lub zatrzymać się na terenie Niemiec dla zatankowania paliwa. Stany Zjednoczone nie chciały jednak pożyczyć Hiszpanom samolotów i odmówiły udostępnienia im swoich baz wojskowych.

Ponadto, jak twierdzi Miklós Horváth, Waszyngton wysłał instrukcje swemu ambasadorowi w Madrycie. Miał on przekonać Hiszpanów, by nie angażowali się w kryzys na Węgrzech. „Niestety – pisze ambasador Marosy – plan Franco nie został wprowadzony w życie. Na przeszkodzie stanęła haniebna postawa Amerykanów, a poza tym wypadki potoczyły się zbyt szybko”.

Marc Bassets, artykuł w "La Vanguardia"

Artykuł To był jedyny przywódca na świecie, który chciał uratować Węgry. Ale jego pomoc została zablokowana pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
Generał Franco wyjaśnia, dlaczego należy wydać bezwględną walkę komunizmowi i socjalizmowi https://niezlomni.com/general-franco-wystarczajaco-jasno-wyjasnia-dlaczego-nalezy-wydac-bezwgledna-walke-komunizmowi-i-socjalizmowi/ https://niezlomni.com/general-franco-wystarczajaco-jasno-wyjasnia-dlaczego-nalezy-wydac-bezwgledna-walke-komunizmowi-i-socjalizmowi/#respond Tue, 16 Jul 2019 22:05:34 +0000 http://niezlomni.com/?p=14719

To jest wojna frontowa przeciwko socjalistom, komunizmowi i wszystkiemu, co atakuje Cywilizację, by zastąpić ją barbarzyństwem. Generał Franco

frontowa

Artykuł Generał Franco wyjaśnia, dlaczego należy wydać bezwględną walkę komunizmowi i socjalizmowi pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/general-franco-wystarczajaco-jasno-wyjasnia-dlaczego-nalezy-wydac-bezwgledna-walke-komunizmowi-i-socjalizmowi/feed/ 0
Słowa, które zmieniły bieg historii. Niewinnie brzmiące hasło oznaczało początek kontrrewolucji https://niezlomni.com/slowa-ktore-zmienily-bieg-historii-niewinnie-brzmiace-haslo-oznaczalo-poczatek-kontrrewolucji/ https://niezlomni.com/slowa-ktore-zmienily-bieg-historii-niewinnie-brzmiace-haslo-oznaczalo-poczatek-kontrrewolucji/#respond Thu, 17 Jul 2014 21:53:11 +0000 http://niezlomni.com/?p=14613

17 lipca 1936 r. gen. Franco przyleciał wynajętym samolotem z Wysp Kanaryjskich do Tetuanu w Maroku Hiszpańskim. Był on postacią bardzo popularną wśród tamtejszych żołnierzy, jako zwycięski dowódca wojny z Kabylami w Maroku, a także elity wojskowej, jako były komendant wyższej szkoły wojennej armii hiszpańskiej w Saragossie.

Tego samego dnia Radio Ceuta w Maroku Hiszpańskim nadało komunikat, w którym padło zdanie:

Nad całą Hiszpanią niebo jest bezchmurne

Był to sygnał do rozpoczęcia powstania. Powstańcy szybko opanowali Maroko, gdzie na czele zbuntowanych wojsk (ogółem 115 tys. żołnierzy zgrupowanych w 8 dywizjach) stanął gen. Franco, a także większość północy kraju, z wyjątkiem Kraju Basków i Asturii.

Więcej o Generale Franco i jego dokonaniach przeczytasz TUTAJ!

franco

Artykuł Słowa, które zmieniły bieg historii. Niewinnie brzmiące hasło oznaczało początek kontrrewolucji pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/slowa-ktore-zmienily-bieg-historii-niewinnie-brzmiace-haslo-oznaczalo-poczatek-kontrrewolucji/feed/ 0
Reportaż, który czekał 77 lat, czyli jak od grupki bohaterów „zależy los nie tylko Hiszpanii, ale całej zachodniej Europy” https://niezlomni.com/reportaz-ktory-czekal-77-lat-czyli-jak-od-grupki-bohaterow-zalezy-los-nie-tylko-hiszpanii-ale-calej-zachodniej-europy/ https://niezlomni.com/reportaz-ktory-czekal-77-lat-czyli-jak-od-grupki-bohaterow-zalezy-los-nie-tylko-hiszpanii-ale-calej-zachodniej-europy/#respond Wed, 20 Nov 2013 14:48:11 +0000 http://niezlomni.com/?p=1839

alkazarBOHATERZY ALKAZARU

Obraz skreślony przez naocznego świadka barona Jana Jerzego Studnica (relacja z obrony Alkazaru podczas wojny domowej w Hiszpanii)

Mamy jeszcze w oczach ostatnią wojnę.

Wiele z nas ją przeżyło, wiemy więc doskonale, że nie potrzeba dopiero dużo słów, by należycie opisywać bohaterstwo milionów żołnierzy.

Minęła wojna, odetchnęliśmy. Już nas oddziela na szczęście od niej prawie druga dziesiątka lat.

Największe wydarzenia na przestrzeni ostatnich lat osiemnastu.

W całym tym czasie po roku 1918 nie było zdarzenia, nie było tragedii w świecie, która by nami tak wstrząsnęła, jak nas wzruszyła w ostatnich dniach do głębi wieść, że Alkazar jest wolny.

[quote]Dwa długie miesiące, od 21 lipca do 28 września, gazety całego świata pisały o oblężeniu twierdzy Alkazaru i o jej bohaterskiej obronie. Przez długie tygodnie czerwona stacja radiowa w Madrycie głosiła niezmordowanie, że Alkazar już lada dzień, lada godzina padnie. Przez 6 tygodni komunikaty czerwonego rządu nazywały bohaterską twierdzę jedną ruiną, stosem gruzów odgarniętych przez płomienie, w których spośród 1200 osób miało jakoby żyć zaledwie tylko 80![/quote]

Nie chcieliśmy w to wierzyć! Dusza nasza broniła się przeciw takiej możliwości. Rozumieliśmy, że Alkazar, ta dumna twierdza, aczkolwiek w ruinach, jednak musi doczekać się oswobodzicieli!

[quote]Bo czuliśmy i w całej pełni zdawaliśmy sobie w duszy sprawę, że od tego, czy ruiny te zdołają się jeszcze bronić dłużej, czy też ostatecznie opanowane zostaną przez czerwonych, od tej na pozór drobnej okoliczności, zależy los nie tylko Hiszpanii, ale całej zachodniej Europy.[/quote]

A jednak, wbrew lepszej nadziei w sercu, bodaj czy znalazłby się na całym świecie pod koniec tych strasznych tygodni choćby tuzin ludzi, którzy śmieliby twierdzić, że ruina Alkazaru jednak będzie mocniejsza od armat, benzyny i dynamitu.

[quote]Jedno było pewne, że bolszewicy swoje zwycięstwo w Toledo obchodzić będą tak, jak obchodzili je w Rosji. Jasne było, że nikt nie ocaleje spośród tych, którzy z życiem wyjdą z podziemi Alkazaru.[/quote]

Nieprawdę powiedział stary Fryc, że Bóg zwycięstwo daje tylko najmocniejszym batalionom

Stało się bowiem inaczej.

[quote]Mała, mizerna, nędzna garstka - 1100 mężczyzn, 520 kobiet i 50 dzieci dało przykład tak niezrównanego bohaterstwa, że to, co świat zna dotychczas, niknie wobec Alkazaru. Okazało się, że w oczach Boga najsilniejszymi są nie bataliony uzbrojone od stóp do głowy w najnowocześniejszą broń, ale te, których żołnierze mają w sobie większą wartość ducha i większym, wyższym służą ideałom.[/quote]

Co ci ludzie nie przecierpieli, czego nie przetrwali! Można to zrozumieć dopiero wtedy, gdy samemu się wejdzie w obręb ruin i stąpa po gruzach tej świetnej twierdzy, która przetrwała wiekowe burze i zawieruchy.

Alkazar - zamek leżący na wzgórzu i panujący nad miastem - jest dziś ruiną. Z murów jego nie ostał się kamień na kamieniu, nie ostała się choćby jeszcze calutka ściana. Przez zamek ten przeszło jakby wielkie trzęsienie ziemi. Patrząc na to rumowisko, w jakie obróciła się ta siedziba najpiękniejszych tradycyj tego rycerskiego narodu, człowiek bezsilnie się bron i wobec zawstydzenia i przygnębienia, wywołanego myślą, że zniszczenia tego dokonała ręka ludzka, ręka bratnia!

Widać tylko jedno zwalisko, 100 metrów długie, 600 metrów szerokie, pełne poszarpanych murów, opalonych belek, setek strzaskanych kolumn, zniszczonych pomników, pogiętego lub połamanego żelaziwa. Aż trudno uwierzyć, że niedawno, bo zaledwie przed 2 miesiącami stał tu pyszny pałac-zabytek, który rokrocznie ściągał z całego świata dziesiątki tysięcy turystów.

Przez 70 dni trwała walka z piekłem

Przyszedł lipiec 1936 roku.

[quote]Wtedy to z rozkazu "praworządnego" rządu w Madrycie zaczęto bombardować twierdzę. Trwało to 70 dni bez przerwy! W tym czasie padło na Alkazar jedenaście tysięcy osiemset pocisków armatnich, kalibru 15,5, 10,7 i 7,5 centymetrów. Oblegający twierdzę bolszewicy (a było ich 11 tysięcy) rzucili 1500 ręcznych granatów, założyli 2500 bomb dynamitowych, a podczas 8 bezskutecznych szturmów rzucili 200 butelek z szybkopalnymi esencjami na podwórzec zamkowy. W tych dwóch
miesiącach grozy przeżył Alkazar 30 ataków lotniczych rządowi lotnicy zrzucili podczas tych ataków 500 bomb i 35 zbiorników benzyny. Nie dosyć na tym. Czerwoni za wszelką cenę postanowili wgryźć się w fundamenty twierdzy, którym rady dać nie mógł ogień artylerii. Wykuli wtedy w skale 4 podziemne ganki, 4 korytarze, dwa większe, dwa mniejsze, prowadzące z miasta Toledo aż pod sam Alkazar, aż pod owe baszty, tak mężnie bronione przez grupę patriotów; założyli potwornie wielkie miny i zapalili.t[/quote]

[caption id="attachment_1846" align="alignleft" width="481"]Alkazar dziś Alkazar dziś[/caption]

Nastąpił wybuch, który wydarł ze skały całe fury kamieni - Alkazar jednak nie poddał się.

Wreszcie w niedzielę 27 września nadeszła odsiecz gen. Franco. W dniu tym kompania jego wojska zajęła przedmieścia Toledo. Oddziałem wojsk powstańczych, który pierwszy wkroczył do miasta, dowodził major M urillo z pochodzenia Arab, ten sam, który na ziejącą ogniem armatę rzucił się w szaleńczym ataku z gołym bagnetem w ręce. Lecz jeszcze przez cały ten dzień 27 września i następny toczyły się walki na ulicach miasta Toledo. Dopiero drugiego dnia o godzinie 7-ej wieczorem powstańcy zdobywszy miasto Toledo zdołali nawiązać pierwszą łączność z bohaterami zamkniętymi w twierdzy. Alkazar był wolny!

Ludzie o ziemistej cerze i zwłoki o podziurawionych głowach - wskazują nam drogę do Alkazaru

We wtorek przed południem, dnia 29 września otrzymuję, jako dziennikarz, pozwolenie udania się do Alkazaru. Jedziemy szosą Makeda - Torrijos - Toledo. Przy wejściu do miasta Toledo leżą pierwsze trupy. Głowy wszystkich przestrzelone kulami rewolwerowymi wielkiego kalibru, wykazują otwory kurzego jaja. Ale nie zatrzymujemy się tu długo. Idziemy dalej, by bliżej podejść do warowni Alkazaru.

Bruk ulicy pławi się we krwi. Między trupami biegają dzieci, obładowane ciężkimi węzełkami. Ich twarze mają dziwny, ziemisty kolor cery. Tu i ówdzie stoją gromadki żołnierzy. Spragnieni piją długimi łykami mleko; na twarzach ich osiadła bladość szkieletó, a dokoła wystających kości policzkowych wiją się splątane kosmyki ciemnego, jakoby mocno zabrudzonego zarostu. Włosy podobniejsze do martwej peruki aniżeli do naturalnego owłosienia. Przemyka się mała dziewczynka. Znowu ta sama ziemista
cera, a w oczach jej, w tych ocienionych długimi rzęsami oczach, czai się lęk, nie spotykany dotąd nigdy u dziecka. Cóż to za cera! Gdzie ja ją widziałem? Ach prawda, u tych poległych na samym wstępie do miasta.

Cóż to za ludzie? Cóż to za dzieci! To ci, którzy na pierwszą wieść o tym, że nasi zajęli Toledo, opuścili więzienie, w którym dobrowolnie się zamknęli, opuścili Alkazar, by zejść do miasta, by odszukać własne mieszkanie, by zobaczyć własne domowisko. Lecz domy spalone, trzeba wracać do zimnych, skalnych podziemi Alkazaru...

Idziemy tedy za nimi...

[quote]Po drodze napotykamy gmach szkolny, a przy nim podwórze. Tam na podwórzu szkolnym leży przeszło stu pomordowanych, których razem skrępowano jednym powrozem. Obydwa końce powroza przymocowano do dwóch pni topolowych. Jest to ostatnie dzieło zbrodniczych bolszewików w Toledo. Gdy zawiodły wszystkie nadzieje opanowania Alkazaru, pomordowali jeszcze tę gromadkę ludzi bezbronnych. Długo stoimy tu nie mogąc oczu oderwać od tego podwórza szkolnego. W ciągu dwóch miesięcy ogółem 785 ofiar, do których doliczyć jednakże osobno trzeba 83 zabitych, 57 zaginionych i 430 rannych z Alkazaru.[/quote]

Agencje bolszewickie kłamią: nie paniczykowie arystokratyczni, lecz dzielne chłopy z ludu.

Jesteśmy teraz na ruinach starej twierdzy Alkazaru. Droga wiedzie między zwłokami ludzkimi i trupami mułów, wśród ułamków granatów, pomiędzy niewypałami i bombami lotniczymi, które dziwnym trafem nie wybuchły. Leżą ich całe setki wśród kamieni i rumowiska. Dochodzimy do głównego dziedzińca. Sterczy tu jeszcze kilka kolumn, ponad którymi wznosi się podwójny cesarski orzeł Karola V. Wykuty na zwalonym obecnie pomniku, na którym odczytać można napis w języku hiszpańskim:

[quote]" Umrzeć albo wrócić jako zwycięzca!" - hasło oblężonych w Alkazarze kadetów.[/quote]

[caption id="attachment_1847" align="alignleft" width="300"]Wśród agresorów był Michaił Kolcow Wśród agresorów był Michaił Kolcow[/caption]

Obrońcy Alkazaru, cywilni i wojskowi, oczekują generała Franco, który ma do nich przemówić. Prawie wszyscy z nich noszą mundury żandarmerii hiszpańskiej "Guardia Civile", czyli cywilnej gwardii Toledo. Widać po nich, że to nie rozpieszczone paniczyki pochodzenia arystokratycznego, za jakich przedstawić ich chciała ogólnoświatowa propaganda bolszewicka, lecz dzielne chłopy z ludu, którzy nie pozwolili się obałamucić, którzy cenili ojczyznę ponad obiecanki bolszewickie i natychmiast bez wahania stanęli po stronie generałów Franco i Mola.

Pierwsze trzy dni przetrwali, w sile 800 chłopa, wraz z swoimi rodzinami w szpitalu de Sangre, starym, średniowiecznym budynku klasztornym, położonym poza miastem i co najmniej tak warownym jak Alkazar.

Ponieważ nie było tam dość środków żywności, uczynili gwardziści po trzech dniach wypad i po bohaterskim przebiciu się wraz z kobietami i dziećmi, pod chłostą ognia czerwonych dotarli, straciwszy 19 ofiar, do Alkazaru. Tu stali się główną siłą obronną zamkniętych tu z zamiarem nieugiętego oporu uchodźców.

Teraz oczekuję swoich wybawców. Stoją w ordynku wojskowym. Wśród nich dwóch oficerów pułkownik Moskardo i major Mendez. Tych dwóch nazwisk nie zapomnimy do końca życia. Moskardo i Mendez, dwaj oficerowie tworzący sztab Alkazaru. Oni to w dwójkę zorganizowali całą obronę Alkazaru! Oni w ciągu tych 70 dni byli wzorem i przykładem dla owych 800 chłopa gwardii cywilnej, dla 700 dzieci, niewiast i starców zamkniętych w Alkazarze.

Słychać odgłos żołnierskich kroków. Widać turbany, charakterystyczne okrycie głowy żołnierzy generała Franco. Oto i on sam.
Chwila, w której Franco porwał w objęcia pułkownika Moskardo i majora Mendez'a staje się najbardziej wzruszającą chwilą po przebytych cierpieniach i wstrząsach.

[quote]800 mężczyzn, którzy w ciągu 70 dni stawiali bohaterski opór nawale nieprzyjaciół, płacze jak dzieci. Wzruszenie porywa i gen. Franco; on także płacze. Ktoś wznosi okrzyk: "Niech żyje Hiszpania!" i 1500 głosób podchwytuje ten porywający okrzyk.[/quote]

[caption id="attachment_1848" align="alignleft" width="300"]Franco, Varela i Moscardo Franco, Varela i Moscardo[/caption]

Gen. Franco, w towarzystwie Moskarda i Mendeza na czele legionistów, udaje się na przegląd twierdzy. W przemówieniu swoim oznajmił, że każdy, bez wyjątku, obrońca Alkazaru zdobył prawo do orderu krzyża San Fernando, najwyższego hiszpańskiego odznaczenia, owej największej ozdoby udzielanej od czasów Kolumba tylko najwybitniejszym mężom w kraju.

Widać jakby zakłopotanie na twarzach tych dzielnych żołnierzy. Nikt czynom własnym takiej nie przypisuje wartości. Serce, które tyle przeżywało, nigdy nie spodziewało się takiej nagrody. Są wzruszająco skromni, wzruszająco niewymagający ci bohaterowie Alkazaru.

[quote]"Przecież uczyniliśmy tylko to, co było możliwe i co było naszą powinnością" - mówią dzielni obrońcy.[/quote]

"Mężną niewiastę któż mi wskaże?" Bohaterowie Alkazaru nie mają słów dla mężnej postawy niewiast

Zaczyna się opowiadanie o przebytych dniach trudu i męczarni. Pożywienie stanowił rano kubek gorącego odwaru ze zboża, w południe zaś obiad, złożony z mięsa koni lub mułów, z dodatkiem chleba, pieczonego z owsa na końskim tłuszczu. Te 97 koni i 27 mułów uratowały obrońcom Alkazaru życie. Dziennie zabijano 4 konie. Jednego tylko konia zachowano do ostatka. Był to słynny z licznych wyścigów wierzchowiec. Z końskiego tłuszczu sporządzano również świece. Było zboże, lecz nie było mąki. Owies,
który znajdował się w magazynach w dość znacznej ilości, rozcierano na mąkę. Ponieważ nie było młyna, rozcierano ziarno stemplami kamiennymi w metalowych łuskach armatnich.

Raz jeden tylko zdołał samolot zrzucić żywność do obleganej twierdzy. Drugi samolot zrzucił gazety, odezwy i zachętę gen. Franco, by mężnie wytrwać i czekać oswobodzenia. Gdy 22 sierpnia pierwszy samolot ukazał się nad twierdzą, sądzili wszyscy, że nadeszła godzina ostatnia. Tak wielki był hałas i grzmot motorów w tych kamiennych zabudowaniach. Wody do mycia w ogóle nie było. Cud, że nie powstały zaraźliwe epidemie. Boleśnie odczuwano brak kapłana! Trzy butelki z chloroformem służyły jedynie
do bardzo ciężkich operacji. Mniejsze amputacje załatwiano oczywiście bez uśpienia.

[quote]Gdy poseł chilijski w Madrycie próbował nakłonić obrońców do wypuszczenia z Alkazaru kobiet i dzieci, urządziły kobiety głosowanie i prawie jednomyślnie postanowiły pozostać. I mężnie dotrwały wraz z mężami, ojcami i braćmi.[/quote]

Prawie wszyscy obrońcy stwierdzają, że najgroźniejszą bronią oblegających były podkładane pod twierdzę miny. Tygodniami całymi przysłuchiwano się postępom robót w podkopach. "Były to szmery straszne, podkopujące okropnie równowagę ducha, wywołujące uczucia podobne do tych, których zażywamy u dentysty na krześle operacyjnym w czasie wiercenia zębów ... - tłumaczy siedemnastoletni obrońca Alkazaru. - Oczekiwaliśmy każdej chwili końca. To, że żyjemy, zawdzięczamy tylko doświadczeniu jednego z przebywających w naszym gronie inżynierów, który przed każdym wybuchem miny dokładnie nas pouczył, kiedy i dokąd mamy się chronić. Trzech tylko z nas, którzy z własnej nieostrożności nie posłuchali rad, znalazło śmierć w chwili wybuchu, który rozsypał twierdzę, jak domek z kart.

Rok ma 365 dni

Alkazar oblegano aż do ostatniej chwili. Z bezprzykładną zawziętością usiłowali czerwoni dostać twierdzę w swe ręce. Jeszcze na godzinę przed swoim wycofaniem się próbowali czerwoni nakłonić obrońców do opuszczenia murów z podniesionymi rękoma i do poddania się. Jeden z bolszewików krzyczał w kierunku twierdzy:

[quote]"Czy chcecie cały rok tam u góry wytrwać?" Na to mu odpowiedział jeden z gwardzistów: "Rok ma 365 dni, a my jesteśmy tu dopiero 69".[/quote]

Major Mendez stwierdził, że jeden dzień nagrodził obrońców za wszystkie cierpienia. Był to dzień 27 września, gdy wreszcie z góry ruin zamkowych było można spostrzec pierwsze turbany przed murami Toledo, co znaczyło, że nadeszli wreszcie "nasi". Ale nawet i w tym dniu, rano jeszcze ostrzeliwali czerwoni twierdzę, jeszcze tego dnia spowodowali wybuch jednej miny i o godzi. wpół do siódmej rano przypuścili jeszcze jeden szturm.

Sceny, które rozgrywały się w chwili, gdy żołnierze gen. Franco zostali wpuszczeni przez jedną nie zniszczoną bramę od strony północy, nie dadzą się słowami opisać. Wszyscy utonęli w morzu łez, objęć, śmiechu i uścisków dłoni.

Major Mendez podaje mi - pisze nasz sprawozdawca, naoczny świadek tej chwili - kawałek chleba, który jedli obrońcy Alkazaru. Nie można wprost pojąć, że ludzie jedli go przez dwa miesiące. Jakaś twarda jak kamień, zjełczała masa, której by pies chyba nie żarł. Ktoś inny pokazuje mi dzienniczek.

Bohaterowie Alkazaru z wolna opuszczają ruiny twierdzy. Mężczyźni zaledwie zdążyli najeść się do syta, a już proszą o pozwolenie pójścia do boju pod Madryt.

Twarz generała dziwnie drga...

alkazar2Generał Franco opuszcza Alkazar. Po obydwu stronach sklepionego korytarza, którym kroczy Franco i pułkownik Moskardo ze świtą, leżą na materacach ranni. Jest zupełnie ciemno, tylko przez otwór w suficie, wybity bombą lotniczą, wpada promień światła. Jednakże oczy tych ludzi przywykły do ciemności, jak oczy nocnych zwierząt. W ciemności więc poznają oswobodziciela. Poruszają się obandażowane głowy i ręce. Ranni próbują powstać ze swych legowisk, by uczcić generała niemym powitaniem - mówić bowiem z osłabienia nie mogą. Generał przystępuje do każdego z nich i ściska mu rękę.

Gdy potem wychodzimy na światło słoneczne, twarz generała dziwnie drga ze wzruszenia.

Po gruzach ulic, otaczających Alkazar, idziemy w kierunku katedry. Pułkownik Moskardo idzie obok generała. Twarz jego wydaje się w blasku słonecznym szara i przejrzysta jak wosk. Mimo, że jest jeszcze w sile wieku, robi wrażenie starca, gdy kroczy obok generała Franco. Oto czego dokonały dwa miesiące takiej zaciętej obrony...

tekst pochodzi z Przewodnika Katolickiego, rocznik 1936

Artykuł Reportaż, który czekał 77 lat, czyli jak od grupki bohaterów „zależy los nie tylko Hiszpanii, ale całej zachodniej Europy” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/reportaz-ktory-czekal-77-lat-czyli-jak-od-grupki-bohaterow-zalezy-los-nie-tylko-hiszpanii-ale-calej-zachodniej-europy/feed/ 0
Chcieli powtórzyć rewolucję bolszewicką. Uczeń przerósł mistrza, czyli „morze zabarwione czerwienią krwi” https://niezlomni.com/chcieli-powtorzyc-rewolucje-bolszewicka-uczen-przerosl-mistrza-czyli-morze-zabarwione-czerwienia-krwi/ Sat, 02 Nov 2013 18:37:38 +0000 http://niezlomni.com/?p=994

Zamiast motta: W 1935 roku, gdy Hiszpania stanęła u progu wojny domowej, ksiądz Józef Jarzębowski napisał wiersz pt. "Modlitwa do pięciu ran". Znajdujemy w nim piękny i przejmujący fragment dotyczący umęczonej Hiszpanii:

[caption id="attachment_999" align="alignleft" width="150"]ksiądz Józef Jarzębowski ksiądz Józef Jarzębowski[/caption]

Jezu Chryste...
I przygarnij swą ręką lewą
rycerską, dumną Hiszpanię.
Niech srebrzyste dzwony Sewilli
rozproszą opar czerwony
upiornej gwiazdy - piędornicy.
Niechaj błękitna Madonna Murilla
pobłogosławi szpady kute w Toledo,
a bohaterski Cyd
stanie na straży Pirenej
zasłuchany w mistyczną pieśń

Don Calderona de la Barca

Prośba zawarta w modlitwie - wierszu o rozproszenie "oparu czerwonego" i pokonanie "upiornej gwiazdy" miała swoje konkretne odniesienie do hiszpańskich realiów w owym czasie.

Hiszpania znalazła się bowiem na krawędzi wojny domowej na skutek jawnie rewolucyjnej działalności tzw. Frontu Ludowego (koalicji lewicowych partii hiszpańskich, w której ton nadawali komuniści i anarchiści).

[quote]Rewolucja - w myśl koncepcji hiszpańskiej lewicy - miała stworzyć nową Hiszpanię. Wymazać jej katolicką przeszłość i wykorzenić jej chrześcijańską tożsamość. Nie chodziło o demokrację, wolne wybory, prawa człowieka. Hiszpański Front Ludowy chciał przede wszystkim "drugiej Hiszpanii", Hiszpanii czerwonej, Hiszpanii, która wyparłaby się Krzyża. Lewica gotowa była osiągnąć ten cel nawet na drodze bezwzględnie stosowanej przemocy, w myśl zasady sformułowanej niegdyś przez jednego z jakobińskich przywódców rewolucji francuskiej, Saint-Justa: nie ma wolności dla wrogów wolności.[/quote]

Takie było prawdziwe tło próby komunistycznego przewrotu w Hiszpanii i wywołanego przez ten fakt powstania pod wodzą generała Franco.

REPUBLIKA PRZECIW KOŚCIOŁOWI

Niejako preludium do otwartej wojny wypowiedzianej przez hiszpańską lewicę Kościołowi w 1936 roku była polityka realizowana wobec hiszpańskiego katolicyzmu przez Republikę, która powstała w Hiszpanii w 1931 roku po obaleniu monarchii (tradycyjnego ustroju tego pirenejskiego państwa). Republikańska polityka wobec katolików była wyraźnie nieprzyjazna. Fakt ten tłumaczyć należy tym, że władze republikańskie (zarówno na szczeblu centralnym, jak i prowincjonalnym) w swojej większości były opanowane przez liberałów, z których pokaźny procent było członkami lóż masońskich.

W maju 1931 roku (krótko po zaprowadzeniu ustroju republikańskiego w Hiszpanii) religia przestaje być przedmiotem obowiązkowym w szkole. Następnym krokiem było całkowite usunięcie katechezy ze szkół (17 marca 1932 roku). 23 stycznia 1932 r. władze republikańskie zadekretowały wypędzenie Towarzystwa Jezusowego (zakon jezuitów) z Hiszpanii. Natomiast uwieńczeniem tej antykatolickiej polityki prowadzonej przez młodą republikę było uchwalenie 2 czerwca 1933 roku ustawy o wyznaniach i zgromadzeniach religijnych, która de facto oznaczała likwidację katolickich zakonów w Hiszpanii (oddawała je pod całkowitą kontrolę państwa, wrogiego przecież Kościołowi). "Prawo" to zostało oficjalnie napiętnowane i potępione przez papieża Piusa XI.

Lewicowa propaganda podżegała do czynnych napadów na duchowieństwo i wiernych. 10 maja 1931 roku tak podburzone lewicowe bojówki spaliły kilka kościołów w Madrycie. Przez najbliższych parę dni spalono w całej Hiszpanii około setki kościołów. Rząd Republiki oficjalnie nie popierał tych napaści, ale też nic nie robił, by powstrzymać i ścigać sprawców.

[caption id="attachment_1000" align="alignleft" width="150"]Manuel Azana y Diaz Manuel Azana y Diaz[/caption]

Jasno wyraził zasadę postępowania rządu jeden z jego liberalnych ministrów, Manuel Azana y Diaz, który stwierdził, że wszystkie kościoły Hiszpanii razem wzięte nie są warte życia nawet jednego republikanina. Znamienny epizod, bardzo użyteczny dla poznania antychrześcijańskiej mentalności hiszpańskich republikanów, wydarzył się w 1933 roku w Bilbao. Oto bowiem magistrat tego baskijskiego miasta uchwalił zburzenie pomnika Najświętszego Serca Pana Jezusa. Miejscowym katolikom udało się jednak uzyskać sądowne uchylenie tej decyzji. Dodajmy, że władze miejskie wyasygnowały na zburzenie monumentu ku czci Chrystusa 10 rys. peset, w sytuacji, gdy w kasie miasta nie było pieniędzy na szkoły.

Prymas Hiszpanii, arcybiskup Toledo kardynał Pedro Segura y Saenz, widząc narastający ucisk katolików w Hiszpanii, napisał w swoim liście pasterskim z 6 maja 1931 roku te słowa:

[quote]Jeśli pozostaniemy "cisi i bezczynni", jeśli pozwolimy poddać się ,,apatii i strachowi"... to nie będziemy mieli prawa lamentować, gdy gorzka rzeczywistość pokaże nam, że zwycięstwo należało do nas, lecz nie wiedzieliśmy, co to znaczy walczyć jak dzielni rycerze gotowi na śmierć w chwale.[/quote]

Począwszy od 1936 roku te słowa Prymasa Hiszpanii zyskały dramatycznie na aktualności.

WYBORY 1936 - POCZĄTEK TERRORU

[caption id="attachment_1001" align="alignleft" width="300"]Egzekucja Symboliczna egzekucja pomnika[/caption]

17 lutego 1936 roku odbyły się w Hiszpanii wybory parlamentarne, w wyniku których całkowita władza w tym kraju przeszła z rąk liberałów do lewicy komunistycznej. Fakt ten (przejęcie władzy w wyniku demokratycznych wyborów) jest do dzisiaj interpretowany przez rozmaitych zwolenników "czerwonej Hiszpanii" jako argument mający zamknąć usta wszystkim tym, którzy chcieliby usprawiedliwiać motywacje gen. Franco i dowodzonych przez niego powstańców, którzy zbrojnie wystąpili przeciw rządom wyłonionego po tych wyborach Frontu Ludowego.

Przyjrzyjmy się jednak wynikom tych wyborów. Otóż na hiszpańską prawicę padło 3.783.601 głosów (134 miejsca w parlamencie), na Centrum - 681.047 głosów (55 miejsc), a na szeroki front lewicy czyli Front Ludowy (prym wiedli w nim anarchiści i komuniści) padło 4.176.156 głosów (278 miejsc). Jeśliby zsumować wszystkie głosy oddane na centro-prawicę oznaczałoby to, że to ona, a nie lewica wygrała wybory (4.464.648 do 4.176.156). Jednak lewica potrafiła się zjednoczyć, a ordynacja premiowała wyraźnie zwycięzcę, jakkolwiek minimalnego. Nie po raz ostatni w historii lewica skorzystała na braku zjednoczenia sił centro-prawicowych (por. przykład Polski po 1989 roku).

Jedno jest wszelako pewne: w 1936 roku hiszpańska lewica nie mogła twierdzić, że ma jednoznaczny mandat społeczny do rządzenia. Ponad połowa wyborców oddała swe głosy na przeciwny lewicy obóz polityczny. Hiszpańscy komuniści, dominujący we Froncie Ludowym, nie mieli jednak żadnych skrupułów i przystąpili do bezwzględnego budowania "nowej Hiszpanii". Przede wszystkim i w pierwszej kolejności na trupach tysięcy zamęczonych księży, zakonników i zakonnic. Tak zawsze było w historii "postępu" (zob. "postępową" rewolucję francuską w XVIII wieku), że swojego głównego wroga dostrzegał on w Krzyżu i w tych, którzy przy nim trwali.

Hiszpańska lewica nie kryła się ze swoimi zamierzeniami. Otwarcie nawoływano do powtórzenia w Hiszpanii "osiągnięć" rosyjskiej rewolucji bolszewickiej z 1917 roku (tzn. dokonanie morderstw milionów ludzi i eksterminacji Kościoła).

9 lutego gazeta hiszpańskich socjalistów, "El Socialista" pisała:

[quote]Jesteśmy zdecydowani zrobić w Hiszpanii to, co było zrobione w Rosji. Plan hiszpańskiego socjalizmu i rosyjskiego komunizmu jest taki sam.[/quote]

Wkrótce okazało się jednak, że bolszewicy byli "zbyt łagodni". Oto posłanka socjalistyczna do parlamentu, Margarita Nelken stwierdziła publicznie:

[quote]Chcemy rewolucji, ale rosyjska rewolucja nie może służyć nam za model dlatego, że u nas musi wybuchnąć ogromnymi płomieniem pożar rewolucji, który dostrzegą na całym świecie, i kraj muszą zalać fale krwi, która czerwienią zabarwi morze.[/quote]

[caption id="attachment_1002" align="alignleft" width="227"]Margarita Nelken Margarita Nelken[/caption]

Słowa szybko zamieniono w czyny. Już 8 marca 1936 roku spalono w Kadyksie szkołę katolicką, dom zakonny i 5 świątyń. 4 maja 1936 roku zanotowano przypadki mordowania księży i działaczy katolickich w Madrycie. Dnia 13 lipca 1936 roku bojówki lewicowe porwały z domu, a następnie zamordowały Jose Calvo Sotelo, przywódcę centro-prawicowej opozycji parlamentarnej.

Pierwsze tygodnie rządów w Hiszpanii Frontu Ludowego były przepełnione przemocą: spalono 170 kościołów, zamordowano 330 osób (w większości księży i przeciwników politycznych lewicy). Historia wyraźnie poświadcza, że:

[quote]mitem jest twierdzenie obrońców (dawnych i dzisiejszych) Frontu Ludowego, że przemoc i wojna domowa w Hiszpanii zaczęła się wraz ze zbrojnym wystąpieniem generała Francisco Franco w lipcu 1936 roku. Przemoc i faktyczna wojna domowa trwała w Hiszpanii już przed początkiem powstania Franco. Była to przemoc stosowana przez lewicowy rząd Frontu Ludowego wobec Kościoła i wobec swoich przeciwników politycznych.[/quote]

Generał Franco nie przystąpił więc - jak głosi dobrze utarta i wciąż odpowiednio ucierana opinia - do obalania rządu, który cieszył się powszechnym zaufaniem obywateli (vide wyniki wyborów z 17 lutego 1936 roku), a jego rządy były pokojowe i pełne tolerancji. W lipcu 1936 roku wszystko wskazywało, że wybiła ostatnia godzina, by powstrzymać diaboliczny eksperyment rewolucjonistów "zalania Hiszpanii morzem krwi".

Machina lewicowego terroru już wcześniej została puszczona w ruch. Rozpoczęła się męczeńska droga Kościoła w Hiszpanii.

W 1937 roku znany polski pisarz Ksawery Pruszyński opublikował książkę "W czerwonej Hiszpanii". Jest ona zapisem jego wrażeń i przeżyć z podróży po ogarniętej rewolucją Hiszpanii. Między innymi opisuje on w niej swoją wizytę w jednej z andaluzyjskich miejscowości:

[quote]Podeszliśmy najpierw do kościoła. W głównej nawie, wysokiej i wielkiej, paliło się pod filarami kilka dużych ognisk. Rozsiedli się tu żołnierze, grając w karty, potłuszczone i wymięte, przyglądając się, jak inni z aluminiowego wojskowego kubka wyrzucali, także grając, duże sześciany kości. W bocznej nawie zupełnie ciemnej - bo światła z ognisk pełzały nisko po ziemi, ginąc w olbrzymim gmachu - tuliły się jakieś postaci. Stanęliśmy w miejscu. Od środka kościoła dolatywał gwar rozmów, przerywanych jakimś okrzykiem, trzask dopalających się polan, suchy stukot wyrzucanych na posadzkę kości. Ciemna nawa dyszała tymczasem ściszonymi szeptami ust mówiących coś wprost w inne usta i głębokim, prawie rytmicznym sapaniem zmęczonych ciężkich oddechów. Z tulących się kilkunastu par nie ruszyła się na nasz widok żadna. Odszedł mnie nawet pierwszy gwałtowny wstrząs... Wrażenie, jakie pozostawało, było to wrażenie potrzeby, zwierzęcej i pierwotnej, wyżywającej się żywiołowo, męcząco i ciężko. Dalej nikt nie oderwał się od uścisków.[/quote]

ksawery_pruszynskiTen opis bluźnierczego przemianowania kościoła przez rewolucjonistów na dom schadzek jest nie tylko rzeczywistym, ale i symbolicznym opisem tego, co czynili z Kościołem na opanowanych przez siebie terenach hiszpańscy wyzwoliciele człowieka. Był to przedsmak tego, co czekało Kościół w całej Hiszpanii, gdyby powstanie wojsk gen. Franco nie powstrzymało antychrześcijańskiego szaleństwa. Dość wspomnieć, że na terenach opanowanych przez rewolucjonistów ("strona rządowa") zniszczyli oni ok. 22 tysiące kościołów, a więc niemal połowę świątyń istniejących wówczas w Hiszpanii.

[quote]Dla rewolucjonistów nie było nic świętego, a zezwierzęcenie sięgnęło niewyobrażalnych rozmiarów. Wymyślili nawet specjalny "taniec z trupami" polegający na wywlekaniu ciał z grobów i "tańczeniu" z nimi. W mieście Huesca wywleczone z grobów trupy układano "ku zabawie" w pozycjach kopulacyjnych (por. "małżeństwa rewolucyjne" podczas rewolucji francuskiej). Najczęściej profanowano groby księży, a szczególnie zakonnic. Nieraz wywlekano zabalsamowane ciała zakonnic na ulice, by tam ku uciesze tłumu bestialsko je profanować. W jednym z madryckich kościołów (pod wezwaniem św. Antoniego de Floridad) lewicowcy urządzili sobie "mecz piłki nożnej". Kopano czaszkę świętego, którą wydobyto z relikwiarza.[/quote]

MĘCZEŃSKA DROGA KOŚCIOŁA W HISZPANII

Podczas wojny domowej w Hiszpanii (1936-1939) hiszpańska lewica (tzn. głównie komuniści i anarchiści wspierający siły rządowe) wymordowała ok. 7 tysięcy księży, zakonników i zakonnic. Liczba ta (jeden z hiszpańskich historyków podaje dokładną cyfrę: 6832 osoby) stanowiła 12% kleru ówczesnej Hiszpanii. Z rąk lewicowych rewolucjonistów zginęło wówczas także kilku biskupów. Katolickie duchowieństwo nie padało ofiarą jakiś przypadkowych zamieszek i bandyckich napaści. To była systematyczna, zorganizowana akcja, której celem była całkowita eksterminacja katolickiego duchowieństwa w Hiszpanii.

Co było powodem tego zbrodniczego przedsięwzięcia? Najlepiej wyjaśnił to jeden z czerwonych oprawców, którzy w sierpniu 1936 roku mordowali hiszpańskich misjonarzy klaretynów. Jeden z katów tak mówił do swoich ofiar:

[quote]My nie nienawidzimy was, ale wasz stan i strój, jaki nosicie. Zrzućcie te sutanny, a staniecie się tacy sami, jak my i wtedy was uwolnimy.[/quote]

spanish-martyrsNie chodziło więc o rzekome indywidualne "winy " księży i zakonników. Powodem, zasługującym w oczach hiszpańskiej lewicy, na skazanie ich na śmierć była ich szczególna służba Chrystusowi jako Jego kapłani. Powodem męczeństwa była przynależność do Kościoła. Ciągle mało, za mało upowszechnia się wiedzy o tym heroicznym okresie Kościoła w Hiszpanii. Gdy czyta się zapisy tamtych wydarzeń, trudno oprzeć się wrażeniu, że czytamy opisy z życia Kościoła w katakumbach, prześladowanego i rozszarpywanego przez lwy w rzymskich amfiteatrach. Na arenach, gdzie ścierały się ze sobą siły nienawiści i miłości, pogarda i przebaczenie, nikczemność i największa ofiara.

Potęga nienawiści i potęga miłości przebaczającej. Oto milicjanci aresztowali proboszcza z Navolmorales, który przy aresztowaniu powiedział do nich: "Chcę cierpieć dla Chrystusa". Oni odparli: "A tak? No to umrzesz tak, jak Chrystus". Następnie poddali księdza okrutnemu biczowaniu, przywiązali mu później drewnianą belkę do pleców, napoili octem i ukoronowali go koroną z cierni. Dowódca oprawców powiedział do księdza: "Bluźnij, a przebaczymy ci." Torturowany kapłan odparł: "To ja wam przebaczam i błogosławię". Milicjanci po dyskusji zrezygnowali z pierwotnego zamiaru ukrzyżowania księdza. Zginął rozstrzelany. Przed śmiercią jego ostatnim życzeniem było być odwróconym twarzą do plutonu egzekucyjnego, by móc błogosławić swoim prześladowcom.

A oto świadectwo pozostawione przez kleryka Salvadora Pigem, który wraz z innymi 50 współbraćmi ze zgromadzenia klaretynów został rozstrzelany przez rewolucjonistów 2 sierpnia 1936 roku w Barbastro. W 1952 roku ekshumowano jego ciało. Znaleziono przy nim kalendarzyk, w którym tuż przed śmiercią zanotował następujące słowa, swój testament:

[quote]Zabijają nas z nienawiści do religii. Panie, przebacz im. Nie stawialiśmy żadnego oporu, a nasze zachowanie było bez zarzutu. Niech żyje Niepokalane Serce Maryi! Zastrzelą nas, ponieważ jesteśmy zakonnikami. Nie płaczcie nade mną. Jestem męczennikiem Jezusa Chrystusa. Kochana mamo, nie płacz. Jezus chce mojej krwi i ja ją przeleję z miłości do Niego. Będę męczennikiem! Pójdę do nieba. Tam na ciebie poczekam[/quote].

Heroiczna odwaga przyznania się do swojej wiary i pomocy bliźniemu. Pierwszy Cygan wyniesiony na ołtarze, beatyfikowany przez Jana Pawła II4 maja 1997, Zefiryn Gimenez Malla został zamordowany 2 sierpnia 1936 roku w Barbastro, gdy stanął w obronie zaaresztowanego młodego księdza. Podczas rewizji znaleziono u bł. Zefiryna "dowód obciążający" w postaci różańca. Znajomy milicjant namawiał go, by potajemnie oddał mu różaniec, a tym samym ocali życie. Zefiryn nie wyparł się wiary. Został rozstrzelany. Umierał z różańcem w ręku i okrzykiem: Niech żyje Chrystus Król!

25 października 1992 roku, w swojej homilii wygłoszonej podczas jednej z Mszy Św. beatyfikacyjnych hiszpańskich męczenników, Ojciec Święty Jan Paweł II powiedział:

[quote]W dniu dzisiejszym dziękujemy za tę moc, która stała się udziałem męczenników na ziemi hiszpańskiej. Moc wiary, nadziei i miłości, która okazała się potężniejsza od przemocy. Zwyciężyła okrucieństwo egzekucyjnych plutonów i całego systemu zorganizowanej nienawiści.[/quote]

Podczas swojej ostatniej pielgrzymki do ojczyzny Jan Paweł II z mocą nawoływał do spisania martyrologium (tzn. spisu męczenników) Kościoła XX wieku. Trzeba poznać, możliwie z imienia i nazwiska ofiary tych systemów zorganizowanej nienawiści, u których podstaw leżała ciągle ta sama myśl:

[quote]stworzenie nowego człowieka, nie na Boże podobieństwo, ale na podobieństwo mniej lub bardziej wydumanej ideologii. Czy to będzie oświecenie (rewolucja francuska), rasistowski narodowy - socjalizm (III Rzesza), czy lewicowe mrzonki o "nowej" Hiszpanii - rezultat zawsze jest ten sam: odrzucenie Boga i Jego Kościoła (stwórcą już nie jest Bóg, ale ideologia) i ograniczanie wolności dla "wrogów wolności", a najlepiej ich całkowita eliminacja - czy to na barkach na Loarze (rewolucja francuska), czy w gułagach (Związek Sowiecki), obozach koncentracyjnych (III Rzesza) czy w masowych egzekucjach (czerwona Hiszpania).[/quote]

Sam Jan Paweł II od lat daje przykład, przez swoje liczne beatyfikacje i kanonizacje, jak spisywać wspomniane martyrologium. Nie tylko przecież chodzi w nich (choć przede wszystkim) o potwierdzenie heroiczności chrześcijańskich cnót. Są one także szczególnym zapisem zbrodni ateistycznych ideologii. Odnosi się to także do ofiar lewicowego terroru szalejącego podczas hiszpańskiej wojny domowej, które Jan Paweł II niejednokrotnie wynosił na ołtarze. Wszyscy oni zginęli z rąk budowniczych, nowej, czerwonej Hiszpanii.

Zdawajmy sobie z tego sprawę, skoro najczęściej w telewizji przemilcza się ten fakt podając enigmatyczny komentarz, że "papież beatyfikował ofiary wojny domowej w Hiszpanii". Pamiętajmy o ofiarach, ale pamiętajmy również, kto był katem. Warto zapoznać się z liczbą już wyniesionych przez naszego Ojca Świętego hiszpańskich męczenników, by wyrobić sobie pogląd na ogrom prześladowań, jakim był poddany Kościół przez rząd ludowy w latach 1936-1939. A trzeba pamiętać, że liczba tych beatyfikowanych męczenników jest zaledwie drobnym ułamkiem ogólnej liczby ofiar prześladowania Kościoła w tamtym okresie.

Beatyfikacje hiszpańskich męczenników przez Jana Pawła II:

27 wrzesień 1992: beatyfikacja s. Nazarii Ignacia March Mesa - założycielki Misjonarek Krucjaty Kościoła. Zamordowana przez rewolucjonistów w 1936 r.

25 październik 1992: beatyfikacja 71 bonifratrów oraz 51 misjonarzy klaretynów zamordowanych przez rewolucjonistów 2 sierpnia 1936 w Barbastro.

10 październik 1993: beatyfikacja 11 hiszpańskich męczenników zamordowanych przez rewolucjonistów; w tym dwóch biskupów: bp Diego Ventaja Milan z Almerii oraz bp Manuel Medina Olmos z Guadix.

1 październik 1995: beatyfikacja 45 kapłanów i ludzi świeckich zamordowanych przez lewicowców w II połowie 1936 roku. M. in. bp Anzelm Polanco Fontecha z Teruel, ks. Dionizy Pamplona (ks. Dionizy uciekł z więzienia do swojego kościoła, by tam spożyć konsekrowane hostie i tym samym uchronić je przed profanacją; krótko po tym ponownie uwięziony i rozstrzelany) i Fidel Fuidio Rodriguez - człowiek świecki, wybitny archeolog, został aresztowany za publiczne noszenie krzyża, na szyi.

[caption id="attachment_1006" align="alignleft" width="184"]Pierwszy Cygan wyniesiony na ołtarze, beatyfikowany przez Jana Pawła II 4 maja 1997 Zefiryn Gimenez Malla Pierwszy Cygan wyniesiony
na ołtarze, beatyfikowany
przez Jana Pawła II
4 maja 1997
Zefiryn Gimenez Malla[/caption]

4 maja 1997: beatyfikacja biskupa Florentyna Asensio Barroso oraz Zefiryna Gimeneza Malla, zamordowanych przez lewicowców w sierpniu 1936. Bp Barroso był poddany torturom podczas przesłuchania. Podczas ich trwania jeden z oprawców rzekł do niego drwiąco: "Nie bój się. Jeśli to, co mówisz jest prawdą, wkrótce będziesz w raju." Bł. bp Barroso odpowiedział: "Tak, tam będę się za was modlił".

10 maj 1998: beatyfikacja s. Marii Sagrario od św. Alojzego Gonzagi (karmelitanki), s. Ryty Dolores Pujalte Sanchez i s. Franciszki Aldea Araujo ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia Najświętszego Serca Jezusa oraz s. Marii Gabrieli de Hinojosa i jej sześciu towarzyszek z Zakonu Nawiedzenia Najświętszej Maryi Panny w Madrycie. Zakonnice te zostały zamordowane przez rewolucjonistów w okresie od lipca do listopada 1936. Były "bardzo niebezpieczne" dla lewicowego reżimu: bł. s. Ryta w dniu jej rozstrzelania miała 83 lata i była niewidoma.

7 marzec 1999: beatyfikacja ks. Emanuela Sierra i o. Wincentego Solera z jego sześcioma towarzyszami z zakonu augustianów - zamordowani przez rewolucjonistów w lipcu i sierpniu 1936.

Słowa Ojca Świętego wypowiedziane podczas tej ostatniej uroczystości beatyfikacyjnej najpełniej podsumowują sens ofiary hiszpańskich męczenników:

[quote]bNie umarli w imię jakiejś ideologii, ale dobrowolnie ofiarowali swoje życie za Kogoś, kto pierwszy umarł za nich. W ten sposób oddali Chrystusowi dar, który od Niego otrzymali.[/quote]

Przypomnijmy: w zdecydowanej większości wypadków omawiane tutaj prześladowania Kościoła w Hiszpanii miały miejsce podczas pierwszych paru miesięcy trwania "władzy ludowej" w Hiszpanii. Nie trudno więc odpowiedzieć sobie na pytanie, co by dalej działo się z hiszpańskim Kościołem, gdyby rewolucjoniści (stanowiący wówczas formalnie legalny rząd) mogli bez przeszkód przez dłuższy czas rządzić Hiszpanią.

[caption id="attachment_1007" align="alignleft" width="460"]Franco Franco[/caption]

Dopiero wystąpienie generała Franco zapoczątkowało powstanie przeciw nieludzkiemu i antychrześcijańskiemu reżimowi Rządu Ludowego. Wojna domowa, jak każda wojna, jest czymś strasznym. Również wojska gen. Franco nie wolne były od morderstw i okrucieństw. Jednak pamiętajmy, że to nie Franco rozpoczął wojnę domową w Hiszpanii. Prześladowania Kościoła i przeciwników politycznych rządu ludowego były w pełnym toku jeszcze przed rozpoczęciem powstania przez tego dowódcę. Nie chodzi o to, by apoteozować jego działania. Jednak fakty historyczne są jednoznaczne. Wystąpienie Franco przeciw rządowi ludowemu było ostatnią deską ratunku dla prześladowanych katolików i umęczonej Hiszpanii, której groziła nie tylko gwałtowna utrata własnej, katolickiej tożsamości, ale i "bratnia pomoc" ze strony "ojczyzny światowego proletariatu" (Związku Sowieckiego).

Grzegorz Kucharczyk, artykuł "Zakłamana wojna domowa w Hiszpanii" ("Miłujcie się")

Artykuł Chcieli powtórzyć rewolucję bolszewicką. Uczeń przerósł mistrza, czyli „morze zabarwione czerwienią krwi” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
O tym, jak Hitler żałował porozumienia z generałem Franco. „Oni nie mają nic wspólnego z nami nazistami” https://niezlomni.com/jak-hitler-zalowal-porozumienia-z-franco-oni-nie-maja-nic-wspolnego-z-nami-nazistami/ https://niezlomni.com/jak-hitler-zalowal-porozumienia-z-franco-oni-nie-maja-nic-wspolnego-z-nami-nazistami/#respond Fri, 18 Oct 2013 09:23:33 +0000 http://niezlomni.com/?p=328

FrancoAdolf Hitler: W Hiszpanii [podczas wojny domowej 1936-39] postawiliśmy na niewłaściwego konia. Byłoby dla nas lepiej udzielić poparcia republikanom. Oni reprezentują lud. Zawsze moglibyśmy później uczynić z tych socjalistów dobrych narodowych socjalistów. Ludzie skupieni wokół Franco to wszystko reakcyjny kler, arystokraci i bogacze - nie mają oni nic wspólnego z nami nazistami.

za "Wojna Hitlera" Davida Irvinga

Artykuł O tym, jak Hitler żałował porozumienia z generałem Franco. „Oni nie mają nic wspólnego z nami nazistami” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-hitler-zalowal-porozumienia-z-franco-oni-nie-maja-nic-wspolnego-z-nami-nazistami/feed/ 0