Portal informacyjno-historyczny

Reportaż, który czekał 77 lat, czyli jak od grupki bohaterów „zależy los nie tylko Hiszpanii, ale całej zachodniej Europy”

w Bez kategorii/Zagranica


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

alkazarBOHATERZY ALKAZARU

Obraz skreślony przez naocznego świadka barona Jana Jerzego Studnica (relacja z obrony Alkazaru podczas wojny domowej w Hiszpanii)

Mamy jeszcze w oczach ostatnią wojnę.

Wiele z nas ją przeżyło, wiemy więc doskonale, że nie potrzeba dopiero dużo słów, by należycie opisywać bohaterstwo milionów żołnierzy.

Minęła wojna, odetchnęliśmy. Już nas oddziela na szczęście od niej prawie druga dziesiątka lat.

Największe wydarzenia na przestrzeni ostatnich lat osiemnastu.

W całym tym czasie po roku 1918 nie było zdarzenia, nie było tragedii w świecie, która by nami tak wstrząsnęła, jak nas wzruszyła w ostatnich dniach do głębi wieść, że Alkazar jest wolny.

[quote]Dwa długie miesiące, od 21 lipca do 28 września, gazety całego świata pisały o oblężeniu twierdzy Alkazaru i o jej bohaterskiej obronie. Przez długie tygodnie czerwona stacja radiowa w Madrycie głosiła niezmordowanie, że Alkazar już lada dzień, lada godzina padnie. Przez 6 tygodni komunikaty czerwonego rządu nazywały bohaterską twierdzę jedną ruiną, stosem gruzów odgarniętych przez płomienie, w których spośród 1200 osób miało jakoby żyć zaledwie tylko 80![/quote]

Nie chcieliśmy w to wierzyć! Dusza nasza broniła się przeciw takiej możliwości. Rozumieliśmy, że Alkazar, ta dumna twierdza, aczkolwiek w ruinach, jednak musi doczekać się oswobodzicieli!

[quote]Bo czuliśmy i w całej pełni zdawaliśmy sobie w duszy sprawę, że od tego, czy ruiny te zdołają się jeszcze bronić dłużej, czy też ostatecznie opanowane zostaną przez czerwonych, od tej na pozór drobnej okoliczności, zależy los nie tylko Hiszpanii, ale całej zachodniej Europy.[/quote]

A jednak, wbrew lepszej nadziei w sercu, bodaj czy znalazłby się na całym świecie pod koniec tych strasznych tygodni choćby tuzin ludzi, którzy śmieliby twierdzić, że ruina Alkazaru jednak będzie mocniejsza od armat, benzyny i dynamitu.

[quote]Jedno było pewne, że bolszewicy swoje zwycięstwo w Toledo obchodzić będą tak, jak obchodzili je w Rosji. Jasne było, że nikt nie ocaleje spośród tych, którzy z życiem wyjdą z podziemi Alkazaru.[/quote]

Nieprawdę powiedział stary Fryc, że Bóg zwycięstwo daje tylko najmocniejszym batalionom

Stało się bowiem inaczej.

[quote]Mała, mizerna, nędzna garstka – 1100 mężczyzn, 520 kobiet i 50 dzieci dało przykład tak niezrównanego bohaterstwa, że to, co świat zna dotychczas, niknie wobec Alkazaru. Okazało się, że w oczach Boga najsilniejszymi są nie bataliony uzbrojone od stóp do głowy w najnowocześniejszą broń, ale te, których żołnierze mają w sobie większą wartość ducha i większym, wyższym służą ideałom.[/quote]

Co ci ludzie nie przecierpieli, czego nie przetrwali! Można to zrozumieć dopiero wtedy, gdy samemu się wejdzie w obręb ruin i stąpa po gruzach tej świetnej twierdzy, która przetrwała wiekowe burze i zawieruchy.

Alkazar – zamek leżący na wzgórzu i panujący nad miastem – jest dziś ruiną. Z murów jego nie ostał się kamień na kamieniu, nie ostała się choćby jeszcze calutka ściana. Przez zamek ten przeszło jakby wielkie trzęsienie ziemi. Patrząc na to rumowisko, w jakie obróciła się ta siedziba najpiękniejszych tradycyj tego rycerskiego narodu, człowiek bezsilnie się bron i wobec zawstydzenia i przygnębienia, wywołanego myślą, że zniszczenia tego dokonała ręka ludzka, ręka bratnia!

Widać tylko jedno zwalisko, 100 metrów długie, 600 metrów szerokie, pełne poszarpanych murów, opalonych belek, setek strzaskanych kolumn, zniszczonych pomników, pogiętego lub połamanego żelaziwa. Aż trudno uwierzyć, że niedawno, bo zaledwie przed 2 miesiącami stał tu pyszny pałac-zabytek, który rokrocznie ściągał z całego świata dziesiątki tysięcy turystów.

Przez 70 dni trwała walka z piekłem

Przyszedł lipiec 1936 roku.

[quote]Wtedy to z rozkazu „praworządnego” rządu w Madrycie zaczęto bombardować twierdzę. Trwało to 70 dni bez przerwy! W tym czasie padło na Alkazar jedenaście tysięcy osiemset pocisków armatnich, kalibru 15,5, 10,7 i 7,5 centymetrów. Oblegający twierdzę bolszewicy (a było ich 11 tysięcy) rzucili 1500 ręcznych granatów, założyli 2500 bomb dynamitowych, a podczas 8 bezskutecznych szturmów rzucili 200 butelek z szybkopalnymi esencjami na podwórzec zamkowy. W tych dwóch
miesiącach grozy przeżył Alkazar 30 ataków lotniczych rządowi lotnicy zrzucili podczas tych ataków 500 bomb i 35 zbiorników benzyny. Nie dosyć na tym. Czerwoni za wszelką cenę postanowili wgryźć się w fundamenty twierdzy, którym rady dać nie mógł ogień artylerii. Wykuli wtedy w skale 4 podziemne ganki, 4 korytarze, dwa większe, dwa mniejsze, prowadzące z miasta Toledo aż pod sam Alkazar, aż pod owe baszty, tak mężnie bronione przez grupę patriotów; założyli potwornie wielkie miny i zapalili.t[/quote]

Alkazar dziś
Alkazar dziś

Nastąpił wybuch, który wydarł ze skały całe fury kamieni – Alkazar jednak nie poddał się.

Wreszcie w niedzielę 27 września nadeszła odsiecz gen. Franco. W dniu tym kompania jego wojska zajęła przedmieścia Toledo. Oddziałem wojsk powstańczych, który pierwszy wkroczył do miasta, dowodził major M urillo z pochodzenia Arab, ten sam, który na ziejącą ogniem armatę rzucił się w szaleńczym ataku z gołym bagnetem w ręce. Lecz jeszcze przez cały ten dzień 27 września i następny toczyły się walki na ulicach miasta Toledo. Dopiero drugiego dnia o godzinie 7-ej wieczorem powstańcy zdobywszy miasto Toledo zdołali nawiązać pierwszą łączność z bohaterami zamkniętymi w twierdzy. Alkazar był wolny!

Ludzie o ziemistej cerze i zwłoki o podziurawionych głowach – wskazują nam drogę do Alkazaru

We wtorek przed południem, dnia 29 września otrzymuję, jako dziennikarz, pozwolenie udania się do Alkazaru. Jedziemy szosą Makeda – Torrijos – Toledo. Przy wejściu do miasta Toledo leżą pierwsze trupy. Głowy wszystkich przestrzelone kulami rewolwerowymi wielkiego kalibru, wykazują otwory kurzego jaja. Ale nie zatrzymujemy się tu długo. Idziemy dalej, by bliżej podejść do warowni Alkazaru.

Bruk ulicy pławi się we krwi. Między trupami biegają dzieci, obładowane ciężkimi węzełkami. Ich twarze mają dziwny, ziemisty kolor cery. Tu i ówdzie stoją gromadki żołnierzy. Spragnieni piją długimi łykami mleko; na twarzach ich osiadła bladość szkieletó, a dokoła wystających kości policzkowych wiją się splątane kosmyki ciemnego, jakoby mocno zabrudzonego zarostu. Włosy podobniejsze do martwej peruki aniżeli do naturalnego owłosienia. Przemyka się mała dziewczynka. Znowu ta sama ziemista
cera, a w oczach jej, w tych ocienionych długimi rzęsami oczach, czai się lęk, nie spotykany dotąd nigdy u dziecka. Cóż to za cera! Gdzie ja ją widziałem? Ach prawda, u tych poległych na samym wstępie do miasta.

Cóż to za ludzie? Cóż to za dzieci! To ci, którzy na pierwszą wieść o tym, że nasi zajęli Toledo, opuścili więzienie, w którym dobrowolnie się zamknęli, opuścili Alkazar, by zejść do miasta, by odszukać własne mieszkanie, by zobaczyć własne domowisko. Lecz domy spalone, trzeba wracać do zimnych, skalnych podziemi Alkazaru…

Idziemy tedy za nimi…

[quote]Po drodze napotykamy gmach szkolny, a przy nim podwórze. Tam na podwórzu szkolnym leży przeszło stu pomordowanych, których razem skrępowano jednym powrozem. Obydwa końce powroza przymocowano do dwóch pni topolowych. Jest to ostatnie dzieło zbrodniczych bolszewików w Toledo. Gdy zawiodły wszystkie nadzieje opanowania Alkazaru, pomordowali jeszcze tę gromadkę ludzi bezbronnych. Długo stoimy tu nie mogąc oczu oderwać od tego podwórza szkolnego. W ciągu dwóch miesięcy ogółem 785 ofiar, do których doliczyć jednakże osobno trzeba 83 zabitych, 57 zaginionych i 430 rannych z Alkazaru.[/quote]

Agencje bolszewickie kłamią: nie paniczykowie arystokratyczni, lecz dzielne chłopy z ludu.

Jesteśmy teraz na ruinach starej twierdzy Alkazaru. Droga wiedzie między zwłokami ludzkimi i trupami mułów, wśród ułamków granatów, pomiędzy niewypałami i bombami lotniczymi, które dziwnym trafem nie wybuchły. Leżą ich całe setki wśród kamieni i rumowiska. Dochodzimy do głównego dziedzińca. Sterczy tu jeszcze kilka kolumn, ponad którymi wznosi się podwójny cesarski orzeł Karola V. Wykuty na zwalonym obecnie pomniku, na którym odczytać można napis w języku hiszpańskim:

[quote]” Umrzeć albo wrócić jako zwycięzca!” – hasło oblężonych w Alkazarze kadetów.[/quote]

Wśród agresorów był Michaił Kolcow
Wśród agresorów był Michaił Kolcow

Obrońcy Alkazaru, cywilni i wojskowi, oczekują generała Franco, który ma do nich przemówić. Prawie wszyscy z nich noszą mundury żandarmerii hiszpańskiej „Guardia Civile”, czyli cywilnej gwardii Toledo. Widać po nich, że to nie rozpieszczone paniczyki pochodzenia arystokratycznego, za jakich przedstawić ich chciała ogólnoświatowa propaganda bolszewicka, lecz dzielne chłopy z ludu, którzy nie pozwolili się obałamucić, którzy cenili ojczyznę ponad obiecanki bolszewickie i natychmiast bez wahania stanęli po stronie generałów Franco i Mola.

Pierwsze trzy dni przetrwali, w sile 800 chłopa, wraz z swoimi rodzinami w szpitalu de Sangre, starym, średniowiecznym budynku klasztornym, położonym poza miastem i co najmniej tak warownym jak Alkazar.

Ponieważ nie było tam dość środków żywności, uczynili gwardziści po trzech dniach wypad i po bohaterskim przebiciu się wraz z kobietami i dziećmi, pod chłostą ognia czerwonych dotarli, straciwszy 19 ofiar, do Alkazaru. Tu stali się główną siłą obronną zamkniętych tu z zamiarem nieugiętego oporu uchodźców.

Teraz oczekuję swoich wybawców. Stoją w ordynku wojskowym. Wśród nich dwóch oficerów pułkownik Moskardo i major Mendez. Tych dwóch nazwisk nie zapomnimy do końca życia. Moskardo i Mendez, dwaj oficerowie tworzący sztab Alkazaru. Oni to w dwójkę zorganizowali całą obronę Alkazaru! Oni w ciągu tych 70 dni byli wzorem i przykładem dla owych 800 chłopa gwardii cywilnej, dla 700 dzieci, niewiast i starców zamkniętych w Alkazarze.

Słychać odgłos żołnierskich kroków. Widać turbany, charakterystyczne okrycie głowy żołnierzy generała Franco. Oto i on sam.
Chwila, w której Franco porwał w objęcia pułkownika Moskardo i majora Mendez’a staje się najbardziej wzruszającą chwilą po przebytych cierpieniach i wstrząsach.

[quote]800 mężczyzn, którzy w ciągu 70 dni stawiali bohaterski opór nawale nieprzyjaciół, płacze jak dzieci. Wzruszenie porywa i gen. Franco; on także płacze. Ktoś wznosi okrzyk: „Niech żyje Hiszpania!” i 1500 głosób podchwytuje ten porywający okrzyk.[/quote]

Franco, Varela i Moscardo
Franco, Varela i Moscardo

Gen. Franco, w towarzystwie Moskarda i Mendeza na czele legionistów, udaje się na przegląd twierdzy. W przemówieniu swoim oznajmił, że każdy, bez wyjątku, obrońca Alkazaru zdobył prawo do orderu krzyża San Fernando, najwyższego hiszpańskiego odznaczenia, owej największej ozdoby udzielanej od czasów Kolumba tylko najwybitniejszym mężom w kraju.

Widać jakby zakłopotanie na twarzach tych dzielnych żołnierzy. Nikt czynom własnym takiej nie przypisuje wartości. Serce, które tyle przeżywało, nigdy nie spodziewało się takiej nagrody. Są wzruszająco skromni, wzruszająco niewymagający ci bohaterowie Alkazaru.

[quote]”Przecież uczyniliśmy tylko to, co było możliwe i co było naszą powinnością” – mówią dzielni obrońcy.[/quote]

„Mężną niewiastę któż mi wskaże?” Bohaterowie Alkazaru nie mają słów dla mężnej postawy niewiast

Zaczyna się opowiadanie o przebytych dniach trudu i męczarni. Pożywienie stanowił rano kubek gorącego odwaru ze zboża, w południe zaś obiad, złożony z mięsa koni lub mułów, z dodatkiem chleba, pieczonego z owsa na końskim tłuszczu. Te 97 koni i 27 mułów uratowały obrońcom Alkazaru życie. Dziennie zabijano 4 konie. Jednego tylko konia zachowano do ostatka. Był to słynny z licznych wyścigów wierzchowiec. Z końskiego tłuszczu sporządzano również świece. Było zboże, lecz nie było mąki. Owies,
który znajdował się w magazynach w dość znacznej ilości, rozcierano na mąkę. Ponieważ nie było młyna, rozcierano ziarno stemplami kamiennymi w metalowych łuskach armatnich.

Raz jeden tylko zdołał samolot zrzucić żywność do obleganej twierdzy. Drugi samolot zrzucił gazety, odezwy i zachętę gen. Franco, by mężnie wytrwać i czekać oswobodzenia. Gdy 22 sierpnia pierwszy samolot ukazał się nad twierdzą, sądzili wszyscy, że nadeszła godzina ostatnia. Tak wielki był hałas i grzmot motorów w tych kamiennych zabudowaniach. Wody do mycia w ogóle nie było. Cud, że nie powstały zaraźliwe epidemie. Boleśnie odczuwano brak kapłana! Trzy butelki z chloroformem służyły jedynie
do bardzo ciężkich operacji. Mniejsze amputacje załatwiano oczywiście bez uśpienia.

[quote]Gdy poseł chilijski w Madrycie próbował nakłonić obrońców do wypuszczenia z Alkazaru kobiet i dzieci, urządziły kobiety głosowanie i prawie jednomyślnie postanowiły pozostać. I mężnie dotrwały wraz z mężami, ojcami i braćmi.[/quote]

Prawie wszyscy obrońcy stwierdzają, że najgroźniejszą bronią oblegających były podkładane pod twierdzę miny. Tygodniami całymi przysłuchiwano się postępom robót w podkopach. „Były to szmery straszne, podkopujące okropnie równowagę ducha, wywołujące uczucia podobne do tych, których zażywamy u dentysty na krześle operacyjnym w czasie wiercenia zębów … – tłumaczy siedemnastoletni obrońca Alkazaru. – Oczekiwaliśmy każdej chwili końca. To, że żyjemy, zawdzięczamy tylko doświadczeniu jednego z przebywających w naszym gronie inżynierów, który przed każdym wybuchem miny dokładnie nas pouczył, kiedy i dokąd mamy się chronić. Trzech tylko z nas, którzy z własnej nieostrożności nie posłuchali rad, znalazło śmierć w chwili wybuchu, który rozsypał twierdzę, jak domek z kart.

Rok ma 365 dni

Alkazar oblegano aż do ostatniej chwili. Z bezprzykładną zawziętością usiłowali czerwoni dostać twierdzę w swe ręce. Jeszcze na godzinę przed swoim wycofaniem się próbowali czerwoni nakłonić obrońców do opuszczenia murów z podniesionymi rękoma i do poddania się. Jeden z bolszewików krzyczał w kierunku twierdzy:

[quote]”Czy chcecie cały rok tam u góry wytrwać?” Na to mu odpowiedział jeden z gwardzistów: „Rok ma 365 dni, a my jesteśmy tu dopiero 69”.[/quote]

Major Mendez stwierdził, że jeden dzień nagrodził obrońców za wszystkie cierpienia. Był to dzień 27 września, gdy wreszcie z góry ruin zamkowych było można spostrzec pierwsze turbany przed murami Toledo, co znaczyło, że nadeszli wreszcie „nasi”. Ale nawet i w tym dniu, rano jeszcze ostrzeliwali czerwoni twierdzę, jeszcze tego dnia spowodowali wybuch jednej miny i o godzi. wpół do siódmej rano przypuścili jeszcze jeden szturm.

Sceny, które rozgrywały się w chwili, gdy żołnierze gen. Franco zostali wpuszczeni przez jedną nie zniszczoną bramę od strony północy, nie dadzą się słowami opisać. Wszyscy utonęli w morzu łez, objęć, śmiechu i uścisków dłoni.

Major Mendez podaje mi – pisze nasz sprawozdawca, naoczny świadek tej chwili – kawałek chleba, który jedli obrońcy Alkazaru. Nie można wprost pojąć, że ludzie jedli go przez dwa miesiące. Jakaś twarda jak kamień, zjełczała masa, której by pies chyba nie żarł. Ktoś inny pokazuje mi dzienniczek.

Bohaterowie Alkazaru z wolna opuszczają ruiny twierdzy. Mężczyźni zaledwie zdążyli najeść się do syta, a już proszą o pozwolenie pójścia do boju pod Madryt.

Twarz generała dziwnie drga…

alkazar2Generał Franco opuszcza Alkazar. Po obydwu stronach sklepionego korytarza, którym kroczy Franco i pułkownik Moskardo ze świtą, leżą na materacach ranni. Jest zupełnie ciemno, tylko przez otwór w suficie, wybity bombą lotniczą, wpada promień światła. Jednakże oczy tych ludzi przywykły do ciemności, jak oczy nocnych zwierząt. W ciemności więc poznają oswobodziciela. Poruszają się obandażowane głowy i ręce. Ranni próbują powstać ze swych legowisk, by uczcić generała niemym powitaniem – mówić bowiem z osłabienia nie mogą. Generał przystępuje do każdego z nich i ściska mu rękę.

Gdy potem wychodzimy na światło słoneczne, twarz generała dziwnie drga ze wzruszenia.

Po gruzach ulic, otaczających Alkazar, idziemy w kierunku katedry. Pułkownik Moskardo idzie obok generała. Twarz jego wydaje się w blasku słonecznym szara i przejrzysta jak wosk. Mimo, że jest jeszcze w sile wieku, robi wrażenie starca, gdy kroczy obok generała Franco. Oto czego dokonały dwa miesiące takiej zaciętej obrony…

tekst pochodzi z Przewodnika Katolickiego, rocznik 1936

(361)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Tagi:
Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.

Idź na górę