Anna Walentynowicz – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Anna Walentynowicz – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Na spotkaniu kobieta zadała Lechowi Wałęsie kilka niewygodnych pytań. Były prezydent nie wytrzymał. Musiała także interweniować ochrona [WIDEO] https://niezlomni.com/spotkaniu-kobieta-zadala-lechowi-walesie-niewygodnych-pytan-byly-prezydent-wytrzymal-musiala-takze-interweniowac-ochrona-wideo/ https://niezlomni.com/spotkaniu-kobieta-zadala-lechowi-walesie-niewygodnych-pytan-byly-prezydent-wytrzymal-musiala-takze-interweniowac-ochrona-wideo/#respond Thu, 09 Mar 2017 07:13:43 +0000 http://niezlomni.com/?p=36143

,,Mam taki problem. Zastanawiam się, jak miałabym się do pana zwracać: TW Kobrzyński czy TW Bolek?" - takie pytanie skierowała do Lecha Wałęsy uczestniczka spotkania w Rybniku. Chciała również uzyskać odpowiedź na 17 pytań, które sformułowała kiedyś Anna Walentynowicz. U Wałęsy wywołało to wściekłość.

Na spotkaniu obecnych było kilkaset osób. Jak pisze Niezalezna.pl:

Część z nich wcieliła się w rolę klakierów, których nie przekonały nawet ekspertyzy grafologów, którzy potwierdzili, że Wałęsa donosił na swoich kolegów i był Tajnym Współpracownikiem Służby Bezpieczeństwa o pseudonimie "Bolek".

Do najbardziej gorącego momentu doszło, kiedy kobieta zadała pytanie Wałęsie o bycie tajnym współpracownikiem. Wałęsa kazał jej się przeżegnać. A gdy kobieta dociekała, chcąc uzyskać odpowiedź na 17 pytań Anny Walentynowicz, stracił panowanie nad sobą.

Sto razy na niego odpowiedziałem, w internecie może pani znaleźć. To bezpieka przygotowała, podpuściła babę

- oznajmił.

Czy nie dosyć już kłamstw, krętactw, niekompetencji, pazerności, czy ty naprawdę się Boga Lechu nie boisz

- cytowała kobieta.

Wałęsa wściekły odpowiadał:

Ja do pani to kieruję. Dość tych kłamstw, dość tych pomówień. Ja dałem dowody. Postawiłem żonę, rodzinę, wszystko, aby wywalczyć wolność, a pani mi takie bezczelności wciska? To pani jest bezczelna, nie ja

To nie jeden z incydentów - gdy jeden z uczestników rozwinął plakat:

„Bolek poznaj prawdę, a prawda Cie wyzwoli”

interweniowała ochrona, chcąc wyrwać u kartkę.

Prowadzący spotkanie skandowali w tym czasie „Lech Wałęsa”, przy wsparciu części zgromadzonych osób" -

podaje Wprost.pl.

Nagranie od 1:04:10

https://youtu.be/S1zm8dKJXqk?t=1h4m7s

Artykuł Na spotkaniu kobieta zadała Lechowi Wałęsie kilka niewygodnych pytań. Były prezydent nie wytrzymał. Musiała także interweniować ochrona [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/spotkaniu-kobieta-zadala-lechowi-walesie-niewygodnych-pytan-byly-prezydent-wytrzymal-musiala-takze-interweniowac-ochrona-wideo/feed/ 0
W III RP sądy skazywały ludzi za nazwanie Wałęsy agentem SB. ,,Dziś były Prezydent, a także prokuratura i sądy powinny ich przeprosić!” https://niezlomni.com/iii-rp-sady-skazywaly-ludzi-nazwanie-walesy-agentem-sb-dzis-byly-prezydent-a-takze-prokuratura-sady-przeprosic/ https://niezlomni.com/iii-rp-sady-skazywaly-ludzi-nazwanie-walesy-agentem-sb-dzis-byly-prezydent-a-takze-prokuratura-sady-przeprosic/#respond Wed, 22 Feb 2017 07:58:40 +0000 http://niezlomni.com/?p=35767

Prof. Sławomir Cenckiewicz przypomniał, że w III RP ludzie byli skazywani za nazwanie Lecha Wałęsę agentem SB. W świetle uwiarygodnienia podpisów byłego prezydenta pod donosami sprawa wydaje się być szczególnie interesująca.

Czy ktoś pamięta jeszcze proces brzeski z 1994 r.? Dwóch młodych ludzi - Mariusz Sokołowski i Adam Harłacz, było ściganych przez prokuraturę za... "lżenie" prezydenta Wałęsy. A wiecie na czym ich przestępczy czyn miał polegać? Nazwali Wałęsę agentem SB! Broniła ich Anna Walentynowicz...

- napisał Cenckiewicz i zaapelował:

Dziś tacy jak oni powinni zostać przeproszeni! Przez prokuraturę, sądy i Wałęsę!

Ostatnie słowo oskarżonego w „procesie brzeskim” I politycznym procesie w III RP - Mariusza Sokołowskiego w dniu 18 marca 1993 r.

Przepisana kopia kolportowanej po 18.03.1993r. ulotki, poprzez którą próbowano przełamać ” milczenie” oficjalnych środków przekazu:

George Byron napisał: „Walka o wolność , gdy się raz zaczyna , z ojca krwią spada dziedzictwem na syna”. I my jesteśmy kontynuatorami pewnej walki. Walki ludzi o niepodległą Polskę. Ludzi, którzy byli bici, katowani w sowieckich łagrach, w ubeckich piwnicach .Tych ,którzy chcieli , by w Polsce było wszystkim dobrze , żeby wszyscy byli równi wobec prawa .Dziś zaś nic się nie robi , aby ludzi winnych rozliczyć z ich czynów.

Wręcz przeciwnie - tych, którzy domagają się prawdy , którzy domagają się sprawiedliwości i ukarania tych zbrodniarzy, stawia się przed sądem, a tamtych chroni się. Jeszcze jak się chroni !!! Daje się im nawet specjalne emerytury . Natomiast tamci , którzy tyle lat walczyli o niepodległą Polskę , umierają zapomniani, bez pieniędzy , bez niczego. To paradoks.

My, którzy właśnie stanęliśmy w ich obronie , w obronie narodu polskiego , zostaliśmy oskarżeni w tym procesie. A zbrodniarze stalinowscy , namiestnicy sowieccy są pod ochrona prezydenta Wałęsy – współpracownika SB, który otworzył parasol ochronny nad układem agenturalno-komunistycznym , który do końca wyniszczy naród polski ekonomicznie, politycznie, moralnie i biologicznie.

Pełnie funkcje radnego. Wiem co to znaczy odpowiedzialność. Właśnie z tych powodów, z tych pobudek organizowałem inkryminowane mi demonstracje. Aby mówić głośno, jeżeli środki masowego przekazu nic o tym nie mówią. To było moim priorytetowym obowiązkiem , niezależnie od środków i możliwości nagłaśniania tych spraw tak istotnych dla państwa polskiego , które w przyszłości ma się stać niepodległe.

Bo walka o niepodległą Polskę, o III Rzeczypospolitą trwa . Sąd może przyczynić się do tego , że ta walka może zakończyć się w szybkim czasie i spowodować , by przyszłe pokolenia nie musiały krwią płacić za obecny stan władzy państwowych: sprawiedliwości i innych organach władzy wykonawczej i ustawodawczej.
Studiuje prawo. Moim obowiązkiem jest przede wszystkim domaganie się prawa i sprawiedliwości. Moim marzeniem jest życie w państwie prawa, gdzie dobre prawa stosowane są wobec wszystkich obywateli.

Prezydent jest tylko pierwszym obywatelem. Podlega nie tylko prawu , ale surowym ocenom politycznym i moralnym. Każdy z nas ma obowiązek interesowania się jego aktualna działalnością oraz przeszłością. Przeszłość ta wydaje mi się dziś, po zakończeniu procesu , jeszcze bardziej brudna niż na jego początku.
Manifestum non eget probatione (łac. to co jest jawne nie wymaga udowodnienia).Mam pewność , że kontakty Lecha Wałęsy z SB były zupełnie inne , niż usiłuje to obecnie przedstawić. Utwierdza mnie w tym jego zachowanie oraz opinia znanych działaczy opozycji, którzy pamiętają jego przeszłość gotowi byli odpowiadać przed sądem . Ludzie ci to p. Anna Walentynowicz, p. Andrzej Gwiazda, p. Kornel Morawiecki, p. Kazimierz Świtoń p .Andrzej Kołodziej, p. Antoni Macierewicz, p. Piotr Naimski , p. Jarosław Kaczyński .
Sąd nie dopuścił do ujawnienia prawdy . Niezawisły sąd nie zainteresował się tym , czy mówiliśmy prawdę o Lechu Wałęsie, czy tez było to zniesławienie. Dla mnie , dla młodego prawnika był to prawdziwy szok. Myślałem bowiem , że chociaż oskarża mnie dyspozycyjny prokurator, który kiedyś prześladował działaczy podziemia, są zechce wznieść się ponad politykę. Niestety . Decyzja sądu o odrzuceniu wniosków obrony ( m.in. teczki TW Bolek ) była decyzją de facto polityczną wydaną wbrew obowiązującemu prawu. Skazanie mnie nie będzie miało nic wspólnego z celem kary i wychowawczą rola prawa. Tak stosowane prawo może wychować tylko tchórzy i oportunistów, a nie wolnych i godnych obywateli tego kraju .

Dlatego nie zamierzam sądu o nic prosić ani zaprzestać tego co prokurator nazywa ”przestępczą działalnością”, a co dla mnie jest sensem życia- ,walki o prawdę . Po to wstąpiłem do Partii Wolności , aby prawo było prawem. Dziękuję

Artykuł W III RP sądy skazywały ludzi za nazwanie Wałęsy agentem SB. ,,Dziś były Prezydent, a także prokuratura i sądy powinny ich przeprosić!” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/iii-rp-sady-skazywaly-ludzi-nazwanie-walesy-agentem-sb-dzis-byly-prezydent-a-takze-prokuratura-sady-przeprosic/feed/ 0
Prof. Cenckiewicz przypomina historię opowiadaną przez Wałęsę: „Było u mnie dwóch SB-ków, żeśmy obalili litra. Danka ogórki dała” [WIDEO] https://niezlomni.com/prof-cenckiewicz-przypomina-historie-opowiadana-przez-walese-bylo-u-mnie-dwoch-sb-kow-zesmy-obalili-litra-danka-ogorki-dala-wideo/ https://niezlomni.com/prof-cenckiewicz-przypomina-historie-opowiadana-przez-walese-bylo-u-mnie-dwoch-sb-kow-zesmy-obalili-litra-danka-ogorki-dala-wideo/#respond Wed, 01 Feb 2017 21:53:33 +0000 http://niezlomni.com/?p=35357

Sławomir Cenckiewicz opowiada historię, która przekazała mu śp. Anna Walentynowicz.

https://twitter.com/A_panczyk/status/826720284602413056

Artykuł Prof. Cenckiewicz przypomina historię opowiadaną przez Wałęsę: „Było u mnie dwóch SB-ków, żeśmy obalili litra. Danka ogórki dała” [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/prof-cenckiewicz-przypomina-historie-opowiadana-przez-walese-bylo-u-mnie-dwoch-sb-kow-zesmy-obalili-litra-danka-ogorki-dala-wideo/feed/ 0
Blumsztajn: Fredek, ale nakłamałeś w swojej książce. Znamierowski: A co, tak nie było? Blumsztajn: Było, ale o tym nie wolno pisać https://niezlomni.com/blumsztajn-fredek-naklamales-swojej-ksiazce-znamierowski-a-bylo-blumsztajn-bylo-o-tym-wolno-pisac/ https://niezlomni.com/blumsztajn-fredek-naklamales-swojej-ksiazce-znamierowski-a-bylo-blumsztajn-bylo-o-tym-wolno-pisac/#respond Fri, 25 Nov 2016 07:26:49 +0000 http://niezlomni.com/?p=33896

Prawda boli. Boli szczególnie lewicowe i lewackie kręgi polityczne, skupione wokół „Gazety Wyborczej” i Fundacji Batorego oraz tak zwany warszawski „salon”. Bo w interesie tych kręgów, które doszły do władzy w wyniku skumania się z przywódcami PZPR w czasie poufnych rozmów w Magdalence i gdzie indziej, leży przeinaczanie prawdy o powstaniu KOR i Wielkim Strajku z 1980 r.


W ich interesie leży kreowanie na autorytety moralne takich ludzi jak Jan Nowak Jeziorański i Władysław Bartoszewski. A także wykreowanie na przywódców „Solidarności” Bronisława Geremka i Tadeusza Mazowieckiego, którzy przecież na strajk w Gdańsku zostali wysłani z misją przekonania robotników, że w PRL nie ma miejsca na wolne związki zawodowe.

[caption id="attachment_33897" align="alignleft" width="235"]Fot. Adrian Grycuk, wikipedia.pl Fot. Adrian Grycuk, wikipedia.pl[/caption]

Sposób myślenia ludzi z tych kręgów bardzo dobrze odzwierciedla wypowiedź młodszego brata mojej koleżanki ze studiów, Seweryna Blumsztajna, który tak skomentował książkę „Zaciskanie pięści” mojego autorstwa:

– Fredek, ale nakłamałeś w swojej książce.

– Jak to? Daj mi jakiś przykład.

– No, aresztowanie Górnego.

– A co, tak nie było?

– Było, ale o tym nie wolno pisać.

Do rozmowy doszło w Paryżu, dokąd Blumsztajn przyjechał z Wałęsą i Geremkiem. Od wydania wspomnianej książki i od powyższej wymiany myśli minęło prawie dwadzieścia osiem lat. Przez cały ten czas układ polityczny ukształtowany przy Okrągłym Stole dokładał starań, żeby zafałszować naszą najnowszą historię i nie dopuścić do tego, by do świadomości społecznej Polaków dotarła prawda.

Prawdziwy obraz wydarzeń i zakulisowych działań Czytelnicy znajdą w tej publikacji, która w dużej części powtarza materiał z książki „Zaciskanie pięści”, lecz rozszerza go o dokumenty i zdjęcia oraz o relacje z wydarzeń po roku 1988. W książce tej, tak jak w poprzedniej, wykorzystałem spisane w Rzymie w maju i czerwcu 1988 roku relacje Andrzeja Kołodzieja, potwierdzone później przez wiele innych osób. Te długie cytaty zostały wyróżnione w tekście za pomocą czcionki pochyłej.

kornByć może o Andrzeju Kołodzieju wielu Czytelników dotąd nie słyszało, bo on sam nigdy nie dbał o rozgłos, a środowisko Lecha Wałęsy, koła rządzące III RP i media zadbały o to, by o jego czynach społeczeństwo się nie dowiedziało. A przecież to głównie Kołodziejowi zawdzięczamy, że doszło do powstania „Solidarności”. To on prowadził w stoczni w Gdyni najlepiej zorganizowany strajk w Polsce i dzięki jego postawie Anna Walentynowicz mogła powstrzymać robotników Stoczni Gdańskiej, by po zakończeniu strajku przez Wałęsę nie wychodzili z zakładu.

To Kołodziej na pierwszym miejscu postulatów postawił żądanie utworzenia wolnych i samorządnych związków zawodowych. To dzięki niemu Wałęsie nie udało się wystąpić w telewizji z apelem o zakończenie strajków w całej Polsce przed osiągnięciem porozumienia z władzami PRL.

Andrzej Kołodziej był przewodniczącym Komitetu Strajkowego w Stoczni im. Komuny Paryskiej w Gdyni i wiceprzewodniczącym Międzyzakładowego Komitetu Strajkowego w Stoczni Gdańskiej.

W stanie wojennym zorganizował oddział Solidarności Walczącej w Trójmieście i był wiceprzewodniczącym, a później przewodniczącym Komitetu Wykonawczego SW. Odznaczony przez prezydenta RP na uchodźstwie Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1988) i przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski (2006), honorowy obywatel miast Gdańska (2000), Gdyni (2014) i Zagórza (2005), Świadek Historii (IPN 2014), Zasłużony Działacz Kultury (2001).

Alfred Znamierowski, Niezłomni. Solidarność Walcząca, Editions Spotkania, Warszawa 2016. Książkę można nabyć TUTAJ.

92e0228cd55533467669b0bc817c1399

Artykuł Blumsztajn: Fredek, ale nakłamałeś w swojej książce. Znamierowski: A co, tak nie było? Blumsztajn: Było, ale o tym nie wolno pisać pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/blumsztajn-fredek-naklamales-swojej-ksiazce-znamierowski-a-bylo-blumsztajn-bylo-o-tym-wolno-pisac/feed/ 0
Nieznane dzieciństwo Anny Walentynowicz. O ukraińskich korzeniach ikony soliarności https://niezlomni.com/nieznane-dziecinstwo-anny-walentynowicz-o-ukrainskich-korzeniach-ikony-soliarnosci/ https://niezlomni.com/nieznane-dziecinstwo-anny-walentynowicz-o-ukrainskich-korzeniach-ikony-soliarnosci/#respond Wed, 31 Aug 2016 05:49:58 +0000 http://niezlomni.com/?p=30734

W 2010 roku, po katastrofie smoleńskiej, w mediach na Ukrainie pojawiła się informacja o ukraińskim pochodzeniu Anny Walentynowicz.

tekst ukazał się w najnowszym miesięczniku Pamięć.pl

 

Rodzina

Według powszechnie znanego życiorysu, Anna Walentynowicz urodziła się 15 sierpnia 1929 roku w Równem, w polskiej, rzymskokatolickiej, ziemiańskiej rodzinie Jana i Aleksandry Lubczyków. W dzieciństwie straciła rodziców i brata, który został wywieziony na Syberię. Przygarnięta przez obcych ludzi, znalazła się pod Warszawą, a później trafiła do Gdańska. W rzeczywistości w opowieści tej prawdziwe są tylko data urodzenia oraz informacja, że miała starszego – jak się okazuje, przyrodniego – brata, który faktycznie został aresztowany przez Sowietów i za współpracę z Ukraińską Powstańczą Armią skazany na 15 lat łagrów (na wolność wyszedł po śmierci Stalina; na Ukrainę zezwolono mu powrócić dopiero kilkanaście lat później).

Faktycznie Anna Lubczyk przyszła na świat w nieistniejącym już dziś chutorze wchodzącym w skład wsi Sienne (obecnie Sadowe) w niezbyt zamożnej, ukraińskiej, chłopskiej rodzinie Lubczyków: Nazara i Pryśki z domu Paszkoweć. Wychowywała się z pięciorgiem rodzeństwa: Olgą, Piotrem, Katarzyną, Wasylem oraz wspomnianym przyrodnim bratem Iwanem (Pryśka była wdową z małym dzieckiem, gdy wychodziła za Nazara Lubczyka; jej pierwszy mąż, Ołeksa Suszczuk, zginął tragicznie kilka tygodni po narodzinach syna). Ich imion próżno jednak szukać w księdze urodzeń prawosławnej parafii w Siennem, przechowywanej obecnie w równieńskim archiwum obwodowym. Wyjaśnienie tego braku okazało się proste. Jak stwierdziła starsza siostra Anny, Olga Lubczyk, dziś mieszkająca razem z najmłodszym bratem w Matijiwce (niespełna 15 km od Sadowego): „byliśmy sztundami”. Sztundyzm (od niem. Stunde– godzina) to protestancki pietystyczny ruch religijny, który pojawił się na Ukrainie w połowie XIX wieku, zdobywając sporą popularność zarówno wśród niemieckich kolonistów na Wołyniu, jak i części ich ukraińskich pracowników czy sąsiadów. W latach trzydziestych XX wieku na Wołyniu liczył ponad 30 tys. wiernych.

Rozłąka

Bywały biedniejsze rodziny niż Lubczykowie, ale i u nich w domu się nie przelewało. Mimo to Anna ukończyła cztery klasy szkoły powszechnej w Siennem (nie mogła później kontynuować nauki, bo Niemcy w czasie wojny zamknęli miejscową szkołę). We wrześniu 1937 roku zmarła matka ośmioletniej Anny. Trzy lata później, we wrześniu 1940 roku, Nazar Lubczyk ożenił się z Marią Ozarczuk. Z tego związku urodziło się kolejnych pięcioro dzieci.

Jak wynika z rodzinnych opowieści, macocha Anny nie robiła żadnych różnic między potomstwem własnym a przybranym. Jednak wraz z początkiem wojny sytuacja materialna rodziny znacznie się pogorszyła.

– Gdy przyszli Rosjanie, ale jeszcze nie było kołchozów, mieliśmy swoją ziemię, sami sialiśmy i ją obrabialiśmy: Anna, ja i młodsza siostra. Pracowaliśmy ciężko, ale nie żyliśmy biednie, dopóki Sowieci nie zabrali naszej ziemi. Zabrali też majątek i inwentarz, nie było w co się ubrać, chodziliśmy boso – wspomina Olga Lubczyk. Takie warunki zmusiły rodzinę do trudnych decyzji, tj. wysłania najstarszych dzieci na służbę (co w ówczesnej rzeczywistości było normą). Ratunkiem wydawał się Edmund Teleśnicki − Polak, który jako pracownik cukrowni w Babinie skupował buraki od okolicznych chłopów. Prawdopodobnie w 1941 roku, po opuszczeniu przez ziemiańską rodzinę Pruszyńskich ich posiadłości w Pustomytach (sąsiadujących z Siennem), Teleśnicki wraz z żoną Walentyną przeniósł się do tego majątku. Edmund Teleśnicki znał Marię Ozarczuk, która kiedyś także u niego pracowała jako służąca. Widząc biedującą rodzinę, zaproponował, że przyjmie do siebie którąś z dziewczynek. Początkowo wybór padł na starszą Olgę, która jednak po dwóch miesiącach, nie mogąc znieść warunków pracy, wróciła do domu. Zamiast niej do Teleśnickich poszła dwunastoletnia Anna. − Prosiłam ją, by nie szła, ale ona powiedziała, że da radę − wspomina dziś Olga Lubczyk. „U panów” Anna pracowała ciężko, nie otrzymując żadnego wynagrodzenia; jedyną jej zapłatą było jedzenie.

Dramatyczny zwrot w życiu Anny Lubczyk nastąpił w 1943 roku. W oficjalnych biogramach wspomina się, że razem z przybraną rodziną wyjechała w 1941 roku. Jest to data niezrozumiała. Nie wiadomo bowiem, dlaczego Polacy mieliby wyjeżdżać, skoro właśnie wówczas pozbyto się znienawidzonej władzy sowieckiej, a Niemcy nie ujawnili jeszcze prawdziwego charakteru swych rządów. Faktycznie Teleśniccy opuścili Wołyń zimą 1943 roku; najprawdopodobniej w obawie przed napadami ukraińskiego podziemia (Olga Lubczyk także wspomniała, że „z lasu przyszli chłopcy i nastraszyli pana, żeby wyjeżdżał – on zabrał wszystko i pojechał, zabrał też ze sobą naszą Anię”). O tej właśnie dacie może też świadczyć pośrednio zapis w karcie poborowego Konstantego Teleśnickiego – syna Edmunda – który po latach, wypełniając w Rejonowej Komendzie Uzupełnień dokumenty, podał, że od 1941 do 1942 roku był zatrudniony jako pracownik fizyczny w Hoszczy, a w latach 1942–1943 był pracownikiem umysłowym w Łyszczach. Nie do końca więc chyba prawdziwe wydają się informacje, że Anna Walentynowicz mieszkała w podwarszawskiej Malcowiźnie (obecnie Rudniki) – u Leona i Marianny Teleśnickich (krewnych Edmunda i Walentyny) już w 1942 roku.

Dlaczego Teleśniccy zabrali ze sobą Annę? Tego nie wiemy. Sama Walentynowicz miała wspominać po latach, iż gospodarze mówili, że jej rodzinna wieś została spalona, a bliscy nie żyją. Czy to była prawda? Dziś wiemy, że nie. Faktycznie Niemcy 17 grudnia 1943 roku spacyfikowali leżące niedaleko Pustomyty, mordując kilka­set osób. Kilka dni wcześniej spalili też częściowo Sienne, ale większość mieszkańców tej wsi – w tym Lubczykowie – ocalała. O nieszczerości Teleśnickiego może też świadczyć to, że polscy opiekunowie Anny po opuszczeniu Pustomyt zatrzymali się na kilka dni w Hoszczy. Tam odnalazł ich Nazar Lubczyk poszukujący córki i na pytanie, gdzie się podziała dziewczyna, miał usłyszeć odpowiedź: „Gdzieś poszła”. Ponoć nazajutrz Teleśniccy wyjechali z Hoszczy, by w końcu znaleźć się we wspomnianej wyżej Malcowiźnie. Bardziej więc prawdopodobne wydaje się to, że mała Anna była traktowana po prostu jak darmowa siła do pracy. Taką hipotezę wzmacnia to, że po objęciu przez Teleśnickich w 1945 roku gospodarstwa pod Gdańskiem nie była traktowana jak domownik. Teleśniccy nie tylko zakazali jej podawania prawdziwej narodowości („Jak powiesz, że jesteś Ukrainką, to cię zamordują”); ale też nieraz przyszło jej doświadczać połajania, a nierzadko i bicia ze strony gospodarzy.

Dalsze losy przyszłej ikony Solidarności są dość dobrze znane. Niezwykłe natomiast wydają się okoliczności ponownego odnalezienia przez nią bliskich. Jak głosi rodzinna opowieść, jedyną osobą, która przez lata wierzyła, że Anna żyje, był jej ojciec Nazar (o jego tęsknocie za córką może świadczyć to, że kolejna dziewczynka, która pojawiła się w rodzinie, otrzymała imię Anna). Po rozpadzie Związku Sowieckiego za namową siostrzenicy rozpoczął oficjalne poszukiwania, m.in. przez środki masowego przekazu. Przypadek sprawił, że na jeden z takich apeli natrafił historyk krajoznawca z Tarnopola, Jefrem Hasaj. To za jego poradą i z jego pomocą wszczęto poszukiwania w Polsce. Trwały długo, ale ostatecznie zakończyły się powodzeniem. W 1996 roku Anna Walentynowicz dowiedziała się o istnieniu swej najbliższej rodziny na Ukrainie. Ponieważ informacje o poszukujących jej krewnych pochodziły z Tarnopola, początkowo udała się właśnie do tego miasta. Dopiero po spotkaniu z Hasajem i wyjaśnieniu nieporozumienia, telefonicznie skontaktowała się z rodziną. – Z tej [pierwszej] naszej rozmowy nic nie wyszło, po prostu dlatego, że jedyne, co mogłyśmy wymówić do słuchawki, to nasze imiona: „Olu!”, „Aniu!” – wspomina Olga Lubczyk. Następnego dnia siostry spotkały się na dworcu autobusowym w Równem. Tego wydarzenia nie dożył niestety Nazar Lubczyk; zmarł w grudniu 1995 roku.

Od tego momentu przez następnych czternaście lat Anna Walentynowicz niemal każdego roku odwiedzała krewnych na Ukrainie (z przerwą, gdy nie pozwolił na to jej stan zdrowia). Po raz ostatni doszło do tego w lipcu 2009 roku, gdy przyjechała do Sławuty w obwodzie chmielnickim na pogrzeb przyrodniego brata Iwana. Ponownie zamierzała zawitać na Wołyń w sierpniu 2010 roku. W przeddzień feralnego lotu do Smoleńska Walentynowicz zadzwoniła do kuzyna Michała Paszkowcia z Kijowa, któremu obiecała opowiedzieć szczegóły ze swego życia. Nie zdążyła.

Pytania (prawie) bez odpowiedzi

Anna Walentynowicz została pochowana na cmentarzu Srebrzysko w Gdańsku. Swoistym paradoksem jest to, że spoczęła na tej samej nekropolii, na której zostali pochowani Edmund Teleśnicki (zmarł w 1979 roku), jego żona Walentyna (zmarła w 1958 roku) oraz ich syn Konstanty (zmarł w 2004 roku). Czy za życia wiedziała, że mieszkali w Gdańsku? Czy oni rozpoznawali w niej swą dawną służącą? Tego nie wiemy. Tak chyba jednak mogło być w przypadku Konstantego, który notabene w latach 1950–1953 zaliczył krótki epizod służby w pionie kwatermistrzowskim gdańskiego Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego (jego teczka osobowa znajduje się obecnie w konserwacji, nie wiadomo więc, co napisał o wojennym okresie swego życiorysu). Trudno bowiem przypuszczać, by ani razu nie widział jej w telewizji, gdy stała się osobą znaną i rozpoznawalną.

Jedno z ważniejszych pytań, które może pojawić się wobec przedstawionych powyżej informacji, dotyczy tego, dlaczego Anna Walentynowicz przez całe dorosłe życie ukrywała fakty ze swego dzieciństwa. Nie ma na nie chyba jednak prostej odpowiedzi, a każda podjęta próba byłaby psychologizowaniem. Bez wątpienia trauma dzieciństwa i utrata bliskich mocno zaciążyły na jej życiowych wyborach. Na ukrywanie prawdziwego pochodzenia mogło też wpłynąć to, w jaki sposób przedstawiano relacje polsko-ukraińskie w PRL. Być może wśród tych powodów należy szukać genezy wymyślonej przez nią legendy o dzieciństwie? Tym bardziej że przez dziesięciolecia święcie wierzyła, iż pozostała na świecie sama. Nie ma też łatwej odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie ujawniła prawdy już po 1996 roku, gdy odnalazła bliskich. Może doszła do wniosku, że już za późno, że ważniejsze są jej osobiste relacje z rodzeństwem niż korygowanie życiorysu, które mogło być na rękę osobom jej nieprzychylnym? Niestety, są to tylko domysły.

Czy te informacje zmieniają cokolwiek w postrzeganiu Anny Walentynowicz? Wręcz przeciwnie. Poniewierka i ciężka praca, jaką musiała wykonywać u obcych ludzi, w znacznym chyba stopniu tłumaczą jej wrażliwość na ludzką krzywdę i chęć pomocy bliźnim, którą kierowała się przez całe życie. Jej życiorys jest też jednak doskonałą ilustracją tragicznych nierzadko losów ludzi z pogranicza narodowościowego i wyznaniowego. Niczym odkrywczym nie będzie konstatacja, że także dzisiaj na relacjach polsko-ukraińskich cieniem kładzie się niedawna, często krwawa, przeszłość. Może więc – nie zapominając o tym, co najtragiczniejsze – porozumienie należy budować na tym, co łączy? Na takich postaciach jak Anna Walentynowicz: niewątpliwie polska bohaterka o ukraińskich korzeniach. Podczas swego pobytu w Równem miałem możliwość uczestniczenia (jako obserwator) w roboczym spotkaniu miejscowych działaczy społecznych z przedstawicielami lokalnych władz. Obecny na nim zastępca przewodniczącego administracji rejonowej z Hoszczy, Taras Homeniuk, zapowiedział otwarcie w przyszłości w centrum miasteczka muzeum poświęconego swej rodaczce i „matce Solidarności” w jednym. Czy ta deklaracja doczeka się realizacji? Czas pokaże.

prof. Igor Hałagida – historyk, pracownik Oddziału IPN w Gdańsku i Zakładu Historii Najnowszej Polski Uniwersytetu Gdańskiego, tekst ukazał się w najnowszym miesięczniku Pamięć.pl

pamiec

Artykuł Nieznane dzieciństwo Anny Walentynowicz. O ukraińskich korzeniach ikony soliarności pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/nieznane-dziecinstwo-anny-walentynowicz-o-ukrainskich-korzeniach-ikony-soliarnosci/feed/ 0
Anna Walentynowicz była Ukrainką. Historia, której nikt nie znał https://niezlomni.com/anna-walentynowicz-ukrainka-historia-ktorej-nikt-nie-znal/ https://niezlomni.com/anna-walentynowicz-ukrainka-historia-ktorej-nikt-nie-znal/#respond Tue, 07 Jun 2016 21:26:34 +0000 http://niezlomni.com/?p=28106 – Poznaliśmy historię, której zupełnie nie znaliśmy. Przyjechał człowiek z Kijowa z książką, którą sam napisał o pani Ani Walentynowicz, z której wynika, że nie…

Artykuł Anna Walentynowicz była Ukrainką. Historia, której nikt nie znał pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/anna-walentynowicz-ukrainka-historia-ktorej-nikt-nie-znal/feed/ 0
„Od początku było sterowane, a jak Wałęsę dostarczyli… „. Jak dwaj funkcjonariusze WSI rozmawiali o dostarczeniu Wałęsy motorówką na strajk w 1980 https://niezlomni.com/przewozil-lecha-od-tylu-stoczni-i-lecho-zostal-tam-wsadzony-jak-dwaj-funkcjonariusze-wsi-rozmawiali-o-dostarczeniu-walesy-na-strajk-w-1980/ https://niezlomni.com/przewozil-lecha-od-tylu-stoczni-i-lecho-zostal-tam-wsadzony-jak-dwaj-funkcjonariusze-wsi-rozmawiali-o-dostarczeniu-walesy-na-strajk-w-1980/#respond Tue, 17 Nov 2015 23:41:31 +0000 http://niezlomni.com/?p=25486 Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego dysponuje nagraniem rozmowy funkcjonariuszy WSI, relacjonujących kulisy dowiezienia Lecha Wałęsy motorówką Marynarki Wojennej na strajk w Stoczni Gdańskiej. Jednym z rozmówców jest…

Artykuł „Od początku było sterowane, a jak Wałęsę dostarczyli… „. Jak dwaj funkcjonariusze WSI rozmawiali o dostarczeniu Wałęsy motorówką na strajk w 1980 pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/przewozil-lecha-od-tylu-stoczni-i-lecho-zostal-tam-wsadzony-jak-dwaj-funkcjonariusze-wsi-rozmawiali-o-dostarczeniu-walesy-na-strajk-w-1980/feed/ 0
Jak Wałęsa podczas procesu bronił Jaruzelskiego oraz o współpracy z komunistami nieprzerwanie od 1970 [wideo] https://niezlomni.com/jak-walesa-podczas-procesu-bronil-jaruzelskiego-oraz-o-wspolpracy-z-komunistami-nieprzerwanie-od-1970-wideo/ https://niezlomni.com/jak-walesa-podczas-procesu-bronil-jaruzelskiego-oraz-o-wspolpracy-z-komunistami-nieprzerwanie-od-1970-wideo/#respond Mon, 04 Nov 2013 10:14:57 +0000 http://niezlomni.com/?p=1107 Pisząc swoją nową książkę, pomyślałem w pewnym momencie, że w życiorysie Wałęsy zgadza się chyba tylko data urodzenia, a cała reszta stała się przedmiotem manipulacji…

Artykuł Jak Wałęsa podczas procesu bronił Jaruzelskiego oraz o współpracy z komunistami nieprzerwanie od 1970 [wideo] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-walesa-podczas-procesu-bronil-jaruzelskiego-oraz-o-wspolpracy-z-komunistami-nieprzerwanie-od-1970-wideo/feed/ 0
Andrzej Wajda – „kryptokomunista z marmuru”, czyli o uwikłaniu w stalinizm https://niezlomni.com/andrzej-wajda-kryptokomunista-z-marmuru-czyli-o-uwiklaniu-w-stalinizm/ https://niezlomni.com/andrzej-wajda-kryptokomunista-z-marmuru-czyli-o-uwiklaniu-w-stalinizm/#respond Thu, 17 Oct 2013 10:52:09 +0000 http://niezlomni.com/?p=260 Książką o Annie Walentynowicz autorstwa Sławomira Cenckiewicza

Książką o Annie Walentynowicz autorstwa Sławomira CenckiewiczaKiedy zapoznałem się z relacją „Codziennej” ze spotkania z Andrzejem Wajdą w jego szkole filmowej, podczas którego deprecjonował Annę Walentynowicz, wspomniałem od razu wywiad, jaki przeprowadziłem z nim podczas strajku w Stoczni Gdańskiej do biuletynu strajkowego „Solidarność”.

Wajda był wówczas bardzo popularny z powodu „Człowieka z marmuru”. Powiedziałem mu, że strajkiem nie kierują ludzie podobni do filmowego Birkuta, czyli tacy, którzy zawierzyli komunizmowi. Strajk był polityczny, dla nas było to Powstanie Warszawskie innymi środkami. Wajda zaczął bredzić, że „klasa robotnicza” wystąpiła o swoje prawa. Zrozumiałem, że mam do czynienia z kryptokomunistą.

[quote]Wajda uwikłał się we współpracę ze stalinizmem i nigdy nie potrafił za to przeprosić. Poniża Annę Walentynowicz, bo bolszewizm nie znosi ludzi odważnych, walczących o niepodległość.[/quote]

Krzysztof Wyszkowski, "Kryptokomunista z marmuru" ("Gazeta Polska Codziennie", 17 października 2013 r.)

Artykuł Andrzej Wajda – „kryptokomunista z marmuru”, czyli o uwikłaniu w stalinizm pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/andrzej-wajda-kryptokomunista-z-marmuru-czyli-o-uwiklaniu-w-stalinizm/feed/ 0