I wojna światowa – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png I wojna światowa – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 FRAGMENTY pamiętnika jednego z liderów Powstania Wielkopolskiego: Wszędzie tam, gdzie dotarł zew, lud otrząsnął się z bezruchu wyczekiwania. [WIDEO] https://niezlomni.com/znamienity-pamietnik-z-powstania-wielkopolskiego-wszedzie-tam-gdzie-dotarl-zew-lud-otrzasnal-sie-z-bezruchu-wyczekiwania-wideo/ https://niezlomni.com/znamienity-pamietnik-z-powstania-wielkopolskiego-wszedzie-tam-gdzie-dotarl-zew-lud-otrzasnal-sie-z-bezruchu-wyczekiwania-wideo/#respond Sat, 29 Dec 2018 10:28:58 +0000 https://niezlomni.com/?p=50401

Szanowni Czytelnicy, dziś prezentujemy fragmenty pamiętnika z czasów Powstania Wielkopolskiego. I to pamiętnik nie byle kogo, bo jednego z liderów powstania.

„….Wiele kłopotu sprawiała dyr. Frankowskiemu okoliczność, że przewody telefoniczne — zwłaszcza te, które prowadziły ku frontowi — często bywały przerywane i do czasu naprawy trzeba było łączyć się okólnymi drogami. Naprawy dokonywał we własnym zakresie przy pomocy kolumn robotniczych, jakie stawiłem do dyspozycji.— Kiedy pod Obórką w ciągu jednego dnia trzykrotnie przerwano przewody — zabrakło mu cierpliwości i zaraportował mi stan rzeczy. Jasnym było, że nie czynią tego ani powstańcy ani też ludność polska, która dała ochotnika na front; sprawcami tych uszkodzeń mogą być jedynie koloniści niemieccy.

W przeciągu kilku godzin żandarmeria moja sprowadzała około 30 kolonistów spod Obórki — na plac koszarowy. Zapytani o powód niszczenia drutów, tłumaczyli się, że to nie ich wina, że to chyba gęsi — wracając z wody do zagród — wpadają na przewody i rwą je. Kazałem więc kolonistom pozostać na placu koszarowym i ćwiczyć marsze oraz biegi, by nie marzli. Tymczasem kazałem sprowadzić z ich zagród wszystkie gęsi do koszar i sporządzić dokładną ich ewidencję co do ilości i wagi, a także sprawdzić czyją są własnością. Następnie poleciłem wszystkie sztuki zabić i sprzedać na targu po obowiązującej cenie rynkowej. Handel szedł jak po maśle, gdyż po pierwsze: „dobra gęś nie jest zła” — jak twierdzą filozofowie, a po drugie: był to towar dawno nie widziany na rynku gnieźnieńskim — istny „rarytas” — jako że koloniści bojkotowali nasze targi już od początku grudnia.

Po kilku godzinach każdy z czekających gospodarzy otrzymał pieniądze za swoje gęsi. Na pożegnanie pocieszyłem ich, że nie będą mieli teraz kłopotu z dożywianiem ptactwa, a pan dyrektor poczty z ustawiczną naprawą przewodów telefonicznych. Gdyby przypadkiem dla odmiany — pomysł rwania drutów lub obalania słupów telegraficznych wpadł do łba jakiejś...krowie — to musiałbym tak samo całą rogaciznę skazać na karę śmierci! Niech więc lepiej sami na swoje bydło uważają! Zrozumieli mój żart i odetchnąwszy z ulgą — opuścili cało i zdrowo teren koszar. Od tej pory już więcej żadne „zwierzęta domowe” nie psuły drutów ani humoru kochanemu dyrektorowi.

Miałem do czynienia — osobiście — z jednym jeszcze wypadkiem zrywania przewodów telefonicznych na froncie. Było to jesienią 1919 r.— w jakieś 14 dni po zdobyciu Bobrujska. Leżeliśmy w miejscowości Berezino, zamieszkałej prawie wyłącznie przez Żydów. Nie potrzebuję udowadniać, że na każdym kroku sprzyjali oni bolszewikom. Połączenia telefoniczne z dywizją w Bobrujsku — zarówno nasze jak i artylerii — rwały się już drugą noc, pomimo że nie ostrzeliwano nas tak jak naszych poprzedników, których zluzowaliśmy. Nad ranem zwołałem na łączkę za wioską całą gminę żydowską obojga płci od 10—80 lat. Jeden z moich sanitariuszy trzymał gruby i długi sznur w ręku, a ja oznajmiłem zebranym, że jutro powiesi się dziesięciu z nich, pojutrze dalszych dziesięciu i tak codziennie tę samą liczbę — najpierw mężczyzn, później kobiety. Taki mam rozkaz.— „Jesteśmy Poznaniaki — zwani przez was „germańskie wojsko” — wiecie, chyba że germany „akuratnie” wykonują rozkazy” — mówiłem. Kiedy krzyk i lament przycichł trochę — wytłumaczyłem Żydom, że powodem takiego rozkazu jest okoliczność, że bolszewickie szpiegi niszczą w ciągu nocy urządzenia telefoniczne. W rękach tubylców leży możność uratowania życia tylu niewinnych osób. Jeżeli będą co noc czuwać wzdłuż przewodów i druty już więcej nie ulegną zerwaniu, to będę mógł prosić w dowództwie o odwołanie egzekucji. Odtąd przez długi czas telefoniści w dywizji wiedli spokojne życie ku niemałemu zdziwieniu gen. Konarzewskiego, który poprzednio był już poważnie zaniepokojony trudnościami utrzymania stałych połączeń z linią…”.

(...)

Późnym wieczorem udałem się wprost do domu i na wpół przytomny ze zmęczenia rzuciłem się do łóżka. Nie przeszło mi nawet przez myśl, że za chwilę wybije godzina narodzin Nowego Roku. To też z przerażeniem prawie wyskoczyłem z łóżka na odgłos salw karabinowych, grzmiących z wszystkich stron miasta przy równoczesnym wariackim ryku chłopstwa. Czyżby Niemcy nagłym wypadem sforsowali Trzemeszno i wpadli do Gniezna?! Dopiero kiedy niedaleko domu przyłapałem „podgazowanego”, jak zwykle, Jerzaka strzelającego bez przerwy w powietrze, drab ten wyjaśnił mi, że to przecież witają „po wojskowemu” Nowy Rok. Co tylko mozolnie obliczaliśmy z Watschonem szczupły zapas nabojów, rozważając, ile sztuk na głowę wolno nam wydać powstańcom idącym na wyprawę inowrocławską, a tu mi pod oknem wystrzelano może kilka tysięcy!

Około 7 godziny w dzień Nowego Roku 1919 byłem już w koszarach. Meldują mi, że wyśledzono sierżanta, który podczas pertraktacji w Zdziechowie zabił powstańca120 i że trzymają go z osobna pod kluczem, bo stanowczo należy zatrzymać go i „zakatrupić!”121 Pociąg dla jeńców stoi już pod parą. Obserwuję, że wśród uzbrojonych powstańców, przechadzających się gromadkami po dziedzińcu koszar, panuje rygor i spokój. Młodzież ćwiczy na placu musztrę. Komendanta Kittla nigdzie nie ma, a czekają na niego, bo najwyższy czas, by transport odjechał. Nakazuję więc wyprowadzenie jeńców. Oficerowie wychodzą hardzi i sztywni, ustawiają się w szeregi; żołnierze natomiast przedstawiają dosyć wesoło usposobioną i zupełnie niezdyscyplinowaną zgraję. Ostrą komendą zaprowadzam wśród nich porządek. Następnie przemawiam krótko wyliczając zbrodnie popełnione przez Niemców w Belgii i Królestwie, zdewastowanie północnej Francji, zatapianie pasażerskich i handlowych okrętów, napady Zeppelinami na nieobwarowane miasta, wytruwanie przeciwników gazami — a teraz — w ostatniej chwili próbę przeciwdziałania traktatom, które przyznały Polsce części ziem, zrabowanych kiedyś przez Prusaka. Niebawem wrócą do swej ojczyzny, lecz niech nie ważą. się podnieść kiedykolwiek ręki do walki z Polską! — „Moi rozgoryczeni ziomkowie” — mówiłem — „żądają zadośćuczynienia za zamordowanie powstańca. Winowajca jest — jak wiecie — zamknięty osobno pod kluczem. Wyprowadzić go!” Następne chwile oczekiwania były dla mnie nadzwyczaj ciężkie. Zwycięży mój autorytet, czy też w obliczu jeńców niemieckich nastąpi bunt przeciwko memu zarządzeniu? Kiedy przyprowadzono go — bladego jak ściana — rzekłem: — „Nam wystarczy ta zemsta, że musicie jechać razem z mordercą. Wprowadzić go do szeregu!” Posłuch był. Odetchnąłem w głębi serca. Widziałem też radość, błyszczącą w twarzy niejednego z obecnych. W ostatniej niemal chwili przed odmarszem jeńców na dworzec zwróciłem uwagę na to, że są oni jeszcze w prawie kompletnym rynsztunku: 400 hełmów stalowych122, tyleż plecaków123, grubo wypchanych bielizną, tyleż płaszczy i koców oraz par butów zapasowych124! Niepodobna ich tak wypuścić. Padają krótkie komendy: Plecaki zdjąć! Hełmy zdjąć! Czapki wdziać! Cztery kroki naprzód marsz! W czwórkach na lewo zachodź! W kierunku dworca marsz!

Niewielka garść powstańców gnieźnieńskich, około 30 ludzi pod komendą sierż. Bojanowskiego eskortowała jeńców do Poznania126, gdzie witano ich okrzykiem: Gniezno! Sczaniecki niech żyje! — Z raportu eskorty dowiedziałem się, poza tym, że w Poznaniu wstrzymano transport do czasu, gdy nadejdzie wiadomość o powrocie księdza Zabłockiego i Skwerensa z Bydgoszczy, oraz że odebrano oficerom konie, dołączone z Gniezna do transportu jako wylegitymowaną własność osobistą jeńców. Zabrano im je dlatego, że u wszystkich prawie oficerów znaleziono ukryte rewolwery, chociaż na pozór oddali całą posiadaną broń w Zdziechowie.

Po odejściu transportu jeńców zwołałem starszyznę do kasyna. Ilu ich było? Jakie ich wszystkich nazwiska? Nie znałem wówczas i po dziś dzień nie pamiętam nawet połowy nazwisk. Wszyscy pełni zapału. Był tam Cyms128, Szaliński, Grabiński, dyr. Frankowski, Różakolski, Stabrowski, Osmólski, Watschon i wielu innych. Komendanta Kittla ciągle jeszcze brak. Brak też map, chociażby orientacyjnych; moich własnych nie mam na razie pod ręką. Dostaję jedynie z jakiegoś niemieckiego atlasu dla szkoły ludowej wydartą kartę „prowincji poznańskiej”. Musi mi ona wystarczyć w następnych, tak ważnych dniach dla orientacji w rozmaitych strategicznych poczynaniach.
Przedłożyłem zebranym konieczność wyprawy celem zdobycia Inowrocławia i kazałem poczynić przygotowania na dłuższy wymarsz tak pod względem wyekwipowania oddziałów, jak też i aprowizacji. Komendantowi dworca Grocholskiemu poleciłem mieć w pogotowiu dwa pociągi celem odwiezienia oddziałów. Dyrektor poczty miał wezwać Powidz i Witkowo, by tworzące się tam oddziały ruszyły zaraz wzdłuż „granicy” na Kruszwicę, rozbrajając napotykane po drodze drobne posterunki pruskie. Anders nie miał wracać ze Żnina do Gniezna, lecz podążyć przez Barcin — Pakość, aby stanąć na północ od Inowrocławia. Ponadto kazałem wezwać najbliższe oddziały legionowe w Kole i Włocławku, by od dnia 3 stycznia zapuściły się w lasy pod Gniewkowem — uniemożliwiając przedostanie się tą drogą ewentualnych posiłków niemieckich z Torunia — i aby w dniu 5 stycznia natarły na Inowrocław od wschodu.

Jak już wspomniałem, od wczesnego rana panował ożywiony ruch na placu koszarowym. Formowały się na wyprawę inowrocławską oddziały marszowe. Przygotowuje się tabor dla nich, a więc żywność na 5 dni, kuchnie polowe i jaszczyk z amunicją (jak jej mało!). Lekarz dr. Kruszka, który wraz z dr. Dreckim zgłosił się jako ochotnik w koszarach, pojedzie z wyprawą, zabierając wóz sanitarny.

Pierwszej grupie, już gotowej do wymarszu, w sile około 300 ludzi pod dowództwem Cymsa i Bittnera wyznaczam następujące zadania: zabrać po drodze gotowych do wyprawy trzemeszniaków i podjechać pociągiem dalej aż pod Mogilno, zagarnąć je i ruszyć dalej na
Strzelno. Spotkają tam oddziały powstańców z Witkowa i Powidza, którzy zachodzą Strzelno od południa. Miasto ma silną i zdyscyplinowaną załogę z energicznymi oficerami. Będzie ciężka rozprawa przy zdobywaniu. Trzeba zajść od wschodu, gdyż stamtąd Niemcy nie spodziewają się ataku. W okolicy Kruszwicy znajdą ochotników, których trzeba będzie uzbroić; może uda się to zrobić przy pomocy ewentualnej zdobyczy z Mogilna i Strzelna. Na Inowrocław uderzą od strony południa tj. na koszary artylerii.

Druga grupa w sile 200 „chłopa” pod Bojanowskim wyruszy po odebraniu meldunku, że Mogilno zdobyto i podjedzie na pół drogi do stacji Janikowo. Jest to bowiem wieś silnie obwarowana przez „Grenzschutz”129. Zatrzymują tam pociągi i rewidują pasażerów na przesmyku pomiędzy jeziorami. Próba wjechania na dworzec i zdobycie go jednym zamachem wypadłaby co najmniej bardzo krwawo. Lepiej jest za dnia jeszcze podejść na linię jezior po obu stronach toru i w bezpiecznej odległości od strzałów demonstrować swą obecność zwłaszcza ku północy. O zmroku gros sił ruszy marszem okalającym na południe, by w przeciągu 4 godzin stanąć na wschód od stacji. Tymczasem pozostały słabszy oddział roznieci na szerokiej przestrzeni ognie obozowe, podtrzymywane przez ludność cywilną, a sam, skoro zapadnie zmrok, rozpocznie upozorowany, lecz zawzięty atak wzdłuż grobli toru kolejowego, koncentrując na sobie całą uwagę niemieckiej załogi. Ma przestać strzelać dopiero z chwilą, kiedy wypuszczone rakiety wskażą mu, że główny oddział po odbyciu marszu okalającego rusza do ataku. Zdobywszy Janikowo batalion idzie wzdłuż toru kolejowego na Inowrocław i uderza od zachodu na dworzec i koszary piechoty.

Oddział konny w sile 30 ludzi pod Chełmickim pójdzie na Pakość, dotrze do toru kolejowego Inowrocław — Bydgoszcz, rozkręci szyny i uniemożliwi niesienie pomocy Inowrocławowi od strony Bydgoszczy. Na swej drodze natknie się na oddział Andersa idący od Żnina. Razem będzie ich prawie setka, a zatem będą mogli stawić czoło nawet silniejszym atakom niemieckim. Te wszystkie, zasadniczo dosyć szczegółowe, dyspozycje mogłem wydać dzięki informacjom o rozlokowaniu sił niemieckich, zdobytym podczas mej jazdy z Gdańska do Gniezna.

Po odprawie udałem się na nabożeństwo w tumie św. Wojciecha. Pierwszy raz jako wolny obywatel na uwolnionym od wroga skrawku ojczyzny! Tłum wierny przepełniający starą, wspaniałą świątynię odczuwa tę samą radość i dumę, bo oczy iskrzą się ludziom lub zachodzą łzami wzruszenia, a głowy pochylają się w kornej modlitwie dziękczynnej. Pod koniec mszy św. wybucha z tysięcy piersi wezbranych uniesieniem potężny śpiew: „Boże, coś Polskę”.

Do komendy napłynęły tymczasem pomyślne wiadomości ze wszystkich stron. Wszędzie tam, gdzie dotarł zew telefoniczny Frankowskiego: „Gniezno ruszyło! Nie oglądać się na Poznań, lecz działać!” — lud otrząsnął się z bezruchu wyczekiwania. Odgłos strzałów armatnich pod Gnieznem i wieść o jego zupełnym oswobodzeniu — podziałały cudownie. Zaraz wieczorem 30 grudnia dr. Kuliński130 z dzielną garstką około 40 ludzi — rozbroił w Wągrowcu batalion Grenzschutzu i zdobył 5 ckm, 4 lkm oraz cały tabor. Rogoźno, Gołańcz, Kcynia, Żnin i inne miasteczka pozbyły się również szybko „opieki” zaborcy.

Teraz wpływały telefoniczne raporty, gdzie powstańcy gromadzą się i w jakiej liczbie. Proszą o dyrektywy, a zwłaszcza karabiny i amunicję. Telefonowali już do Poznania, lecz tam nie chcą nic wiedzieć o ruchawce i nie chcą, czy też nie mogą, przysłać im naboi. Każę im przeprowadzać ścisłą obserwację pobliskiej strefy kolonizacyjnej, uformować zwarte kompanie, urządzać wypady na posterunki niemieckie, gdzie na pewno jest broń i amunicja; własnej mają oszczędzać. Oddziały, które lada dzień wyruszą z Gniezna, przywiozą im w zapasie tak karabiny jak też amunicję, a w razie potrzeby natychmiast wyślę pomoc. Łżę na czym świat stoi, lecz pocieszam ich, pobudzam ich energię.
O wrześniakach dowiaduję się jedynie tyle, że minęli Żnin. Dalszych wieści o nich nie mam. Anders w Żninie, zasilony przez ochotnika, jest gotów wyruszyć 2 stycznia przez Barcin na Inowrocław tak zresztą, jak się z nim umówiłem podczas wspólnej pogoni w dniu 30 grudnia.
O Mogilnie krążyły najsprzeczniejsze wieści. Żołnierze niemieccy podczas mej jazdy z Gdańska twierdzili, że miasto to, jakkolwiek silnie obsadzone przez Grenzschutz przejdzie zapewne wkrótce w ręce polskie; załoga tamtejsza na pewno nie będzie chciała bić się z powstańcami. Było więc dla mnie zagadką, dlaczego Mogilno nie oswobodziło się samo do tej pory, podobnie jak to zrobiły inne miasta. Oczekiwałem, że lada chwilę otrzymam od Cymsa pomyślną wiadomość o zdobyciu tego miasteczka.

Po powrocie z nabożeństwa zabrałem się do wielu niecierpiących zwłoki prac w zastępstwie wciąż jeszcze nieobecnego komendanta. Jedną z najpilniejszych była sprawa uzbrojenia i amunicji, a zwłaszcza reparacji kulomiotów, gdyż dobre zabrali wrześniacy, wszystkie pozostałe były uszkodzone. Watschon i Andrzejewski — już za Niemca pracowali w zbrojowni — dokazywali cudów w tym dziale przez następne dni. Wypada także wspomnieć o ofiarności starego Nakulskiego, który bezinteresownie przysłał nam swego syna wraz z całą czeladzią wyuczonych rusznikarzy do tej tak paląco nagłej pracy.

Poza tym zarządziłem organizację wewnętrzną w garnizonie. Zwolniłem sierż. Stabrowskiego z komory na jego własną prośbę, uzasadnioną tym, że ma za dużo pracy w Straży Ludowej. Na jego miejsce wyznaczyłem Graneckiego i Czerkowskiego, kuchnią i aprowizacją mieli zająć się Smętkowski i Ratajczak, warsztatem zbrojowni Andrzejewski, na płatniczego poszedł Neuman, piekarnię miał dalej prowadzić Skrobarski, magazyny żywnościowe Siwiński. Stajnią pułkową będzie zajmował się Gruszczyński senior.

Utworzenie oddziału policji i żandarmerii na miasto i powiat, ograniczenie godzin wyszynku, wydawanie przepustek na wolny wyjazd do Niemiec, przepustek na wieś, nakazy zatrzymywania kolejowych transportów o charakterze wojskowym, idących do Niemiec — wszystkie te sprawy waliły się na mnie, a przy tym był także konieczny przegląd koszar i żołnierzy. Dzień minął jak z bicza trzasnął.

 

Najważniejszą w tym dniu rozmowę odbyłem z Walczakiem. Była to gwiazda na firmamencie naszego powstania, która zabłysła krótkim, lecz nadzwyczaj silnym światłem w decydującym momencie, by wkrótce przepaść w ciemność i prawie że w zupełną niepamięć. Z legitymacji był członkiem Centralnej Rady Żołnierskiej w Berlinie; czy i jak działał w Poznaniu — nie wiem. Do Gniezna przybył motocyklem w dniu 28 grudnia 1918 roku rano i porwał garść ludzi (30—50) na koszary. Umiejętnie wywołał rozdźwięk pomiędzy załogą niemiecką a jej oficerami, tak że wystarczyła natarczywa demonstracja ze strony polskiej, by bez rozlewu krwi rozbroić pułk niemiecki i zająć koszary piechoty. Drugie koszary w Gnieźnie (dragonów) wzięła prawie ta sama garść ludzi 29 grudnia między 2—5 godziną.

Fragment książki "Z LUDEM WIELKOPOLSKIM PRZECIW ZABORCOM. Wspomnienia, Wojciech Jedlina-Jacobson, Wyd. Replika, Zakrzewo 2018. Książkę można nabyć TUTAJ

Znamienity pamiętnik z czasów Powstania Wielkopolskiego. I to pamiętnik nie byle kogo, bo jednego z liderów powstania w północnej części kraju – nie tylko Wielkopolski, bo zakusy Jacobsona sięgały znacznie dalej.

Autor zamyka opisywane perypetie powstańcze w ramach czasowych od grudnia 1918 do połowy lutego 1919 roku. Opowiada, jak będąc jeszcze oficerem niemieckim, trafił w szeregi powstańców, jak objął zwierzchnictwo nad powstańczym „pospolitym ruszeniem” w Gnieźnie i jak zarządzał operacjami powstańców na terenach na północ od Gniezna. Przy czym wszystkie te funkcje sprawował nieformalnie. Jako że działał poza strukturami Naczelnej Rady Ludowej, nie musiał podporządkowywać się jej zarządzeniom i kursowi polityki pójścia na ugodę z Niemcami (co z satysfakcją przyjmować miał formalny komendant Gniezna).

Swoje wspomnienia Jacobson kończy krótkim podsumowaniem. Ocenia zdarzenia, których był uczestnikiem, w kontekście efektów, jakie udało się osiągnąć. Sporo uwagi poświęca „czynnikowi ludzkiemu” – tak pod względem statystyki, jak i sprawowania. Sprawowania nie zawsze tak bohaterskiego i zorganizowanego, jakby mogło się zdawać.

Dr Wojciech Jacobson podzielił całość swoich wspomnień na cztery części. W pierwszej ukazał swoje ostatnie tygodnie w szeregach wojsk niemieckich jesienią 1918 roku, panujące wówczas nastroje oraz sytuację Polaków w jej szeregach. Druga część obejmuje udział autora w Powstaniu Wielkopolskim na terenie Gniezna oraz północnej Wielkopolski. Część trzecia traktuje o udziale autora w wojnie polsko-bolszewickiej 1919–1920. Ostatnia, czwarta, stanowi swego rodzaju załącznik i dotyczy różnych zagadnień z okresu Powstania Wielkopolskiego, takich jak: działania kontrwywiadowcze, zdobycie pociągu pancernego pod Rynarzewem, relacje z gnieźnieńską Strażą Ludową czy stosunek kolonistów niemieckich do powstania - z opracowania dra. Bartosza Kruszyńskiego.

Wojciech Jedlina-Jacobson (ur. 14 kwietnia 1885 roku w Starogardzie Gdańskim) – major, lekarz, pisarz, żołnierz, patriota. Zmarł 9 października 1961 roku w Anglii.

Artykuł FRAGMENTY pamiętnika jednego z liderów Powstania Wielkopolskiego: Wszędzie tam, gdzie dotarł zew, lud otrząsnął się z bezruchu wyczekiwania. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/znamienity-pamietnik-z-powstania-wielkopolskiego-wszedzie-tam-gdzie-dotarl-zew-lud-otrzasnal-sie-z-bezruchu-wyczekiwania-wideo/feed/ 0
24 lipca 1917 miała miejsce bitwa, która rozsławiła Polskę w Europie. ,,To było coś więcej niż Wizna…” [WIDEO] https://niezlomni.com/24-lipca-1917-miala-miejsce-bitwa-ktora-rozslawila-polske-europie-bylo-cos-wiecej-niz-wizna-wideo/ https://niezlomni.com/24-lipca-1917-miala-miejsce-bitwa-ktora-rozslawila-polske-europie-bylo-cos-wiecej-niz-wizna-wideo/#respond Mon, 24 Jul 2017 09:58:29 +0000 http://niezlomni.com/?p=41615

24 lipca 1917 roku pierwsza polska konna formacja – 1 Pułk Ułanów, który powstał przy armii rosyjskiej, stoczył niezwykły bój pod Krechowcami, który rozsławił jego imię po całej Europie.

O bitwie tej pisała szeroko nie tylko prasa polskojęzyczna, ale także rosyjska, niemiecka, austriacka i francuska. W ówczesnej Europie wszyscy wiedzieli, czym były Krechowce, a ułanów z amarantowym otokiem witano w stolicy oklaskami.

[caption id="attachment_41617" align="alignright" width="403"] płk Bolesław Mościcki[/caption]

Krechowiacy najpierw walczyli z rosyjskimi cofającymi się przed armią niemiecko-austriacką żołnierzami, aby zapewnić spokój mieszkańcom Stanisławowa, do którego przybyli po rozkazy. Radość mieszczan nie trwała jednak długo, bo zaraz 1 Pułk Ułanów otrzymuje od dowództwa rosyjskiego rozkaz, aby bronić dostępu do miasta wojskom niemiecko-austriackim tak długo, aż 11 Dywizja Piechoty rosyjskiej zdąży odejść i przejdzie przez dwa znajdujące się nieopodal na Bystrzycy mosty. Generał, który zdaje sobie sprawę, że zadanie to jest niewykonalne, prosi (już nie rozkazuje), aby pułk na swojej pozycji utrzymał się choć godzinę. Ułani ruszają więc w 400 koni, bez karabinów maszynowych i wsparcia artylerii, zatrzymać dwutysięczną uzbrojoną po zęby armię wroga. Swoją pozycję utrzymali nie przez jedną, ale przez pięć godzin, wykonując w tym czasie sześć szarż i pozwalając na odwrót całej rosyjskiej dywizji piechoty oraz na ewakuację zakładów wojskowych, a bezpośrednio przed ścigającym ich nieprzyjacielem wysadzając obydwa mosty. Podczas bitwy poległ 1 oficer i 51 ułanów oraz 106 koni, a pułk zyskał swoją nazwę (Krechowiecki) oraz sławę na miarę Somosierry, do której Krechowce były porównywane.

https://www.youtube.com/watch?v=w10kSBwut6o

źródło: Kurier Galicyjski

Artykuł 24 lipca 1917 miała miejsce bitwa, która rozsławiła Polskę w Europie. ,,To było coś więcej niż Wizna…” [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/24-lipca-1917-miala-miejsce-bitwa-ktora-rozslawila-polske-europie-bylo-cos-wiecej-niz-wizna-wideo/feed/ 0
Kiedyś to były zjazdy ludowe w stolicy! Ogniska dla uczestników przy ul. Ludnej, Ciepłej i na rogu Marszałkowskiej https://niezlomni.com/kiedys-byly-zjazdy-ludowe-stolicy-ogniska-dla-uczestnikow-przy-ul-ludnej-cieplej-rogu-marszalkowskiej/ https://niezlomni.com/kiedys-byly-zjazdy-ludowe-stolicy-ogniska-dla-uczestnikow-przy-ul-ludnej-cieplej-rogu-marszalkowskiej/#respond Sat, 31 Dec 2016 06:58:25 +0000 http://niezlomni.com/?p=35149

Program zjazdu Narodowego Związku Chłopskiego w Warszawie w listopadzie 1916 r. Teraz takich zjazdów już nie ma.

00013

[caption id="attachment_35151" align="aligncenter" width="732"]fot. Biblioteka Narodowa/polona.pl fot. Biblioteka Narodowa/polona.pl[/caption]

Artykuł Kiedyś to były zjazdy ludowe w stolicy! Ogniska dla uczestników przy ul. Ludnej, Ciepłej i na rogu Marszałkowskiej pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/kiedys-byly-zjazdy-ludowe-stolicy-ogniska-dla-uczestnikow-przy-ul-ludnej-cieplej-rogu-marszalkowskiej/feed/ 0
Najbardziej wyjątkowa wigilia w historii. „Cud wigilijny 1914” https://niezlomni.com/najbardziej-wyjatkowa-wigilia-historii-cud-wigilijny-1914/ https://niezlomni.com/najbardziej-wyjatkowa-wigilia-historii-cud-wigilijny-1914/#respond Mon, 26 Dec 2016 08:29:16 +0000 http://niezlomni.com/?p=34952

24 grudnia 1914 r. na froncie zachodnim pierwszej wojny światowej, miało miejsce niezwykłe wydarzenie...

Mijały kolejne miesiące wojny, która miała być „błyskawiczna”. Po czterech miesiącach walk coraz bardziej pewne stawało się, że konflikt będzie długotrwały i wyniszczający, że mimo obietnic żołnierze nie wrócą do domu, do rodzin. Wielu z nich miesiącami przesiadywało w błotnistych okopach, warunki sanitarne były tragiczne. Jednak wyjście poza teren ogrodzony ziemnymi fortyfikacjami groziło rozstrzelaniem z rąk snajpera. Na pasie ziemi niczyjej wciąż leżały ciała poległych, których nie można było pochować z powodu ciągłego ostrzału.

Nadszedł grudzień. Żołnierze musieli pogodzić się z faktem, że święta spędzą z dala od rodziny. Bliscy różnymi sposobami starali się przekazywać przebywającym na froncie żołnierzom listy i paczki. Organizowane były również zbiorowe akcje wysyłania podarunków. Jedną z nich przygotowała brytyjska rodzina królewska, wysyłając każdemu żołnierzowi kartę z życzeniami. Dodatkowo księżna Mary (córka brytyjskiej pary królewskiej) powołała specjalny fundusz, w ramach którego za zebrane pieniądze przygotowano podarunek w formie niewielkiego mosiężnego pudełka. W środku znajdowało się zdjęcie księżnej, fajka, tytoń, papierosy, krzesiwo, słodycze.

Apele o pokój

7 grudnia 1914 roku do zawieszenia działań wojennych przynajmniej na okres świąteczny wzywał papież Benedykt XV. Jeszcze w listopadzie 1914 roku ogłosił encyklikę Ad Beatissimi Apostolorum, w której wzywał walczące narody do pokoju i bronił neutralności Stolicy Apostolskiej. W kolejnych latach papież Benedykt wznawiał apele o zawieszenie broni, a nawet oferował mediację w konflikcie. Jego najbardziej znaną inicjatywą był siedmiopunktowy plan pokojowy z 1917 roku, który wszyscy walczący zgodnie odrzucili.

Jednak 24 grudnia 1914 roku miało miejsce wydarzenie, które przeszło do historii jako „rozejm bożonarodzeniowy”, „cud wigilijny 1914” lub „rozejm kapitanów”. Nie było to oficjalne zawieszenie broni, a spontaniczny gest zmęczonych walką żołnierzy. Szczególny wymiar miało ono w rejonie miasta Ypres we Flandrii, gdzie 22 kwietnia 1915 roku użyta została przez Niemców po raz pierwszy na skalę masową broń chemiczna w postaci iperytu (stąd nazwa).

[caption id="attachment_4811" align="aligncenter" width="648"]rozejm bożonarodzeniowy rozejm bożonarodzeniowy[/caption]

Stille Nacht…

W wigilijny wieczór 1914 roku niemieccy żołnierze zaczęli przystrajać swoje pozycje choinkami, świątecznymi dekoracjami. Kolejne okopy rozświetlały się blaskiem świec. Początkowo, gdy Brytyjczycy spostrzegli światła obawiali się niemieckiej prowokacji, jednak gdy chwilę później usłyszeli kolędę „Stille Nacht” zaintonowali własną w angielskiej wersji – „Silent Night”. Słysząc ten spontaniczny odzew, ośmieleni wspólnym śpiewaniem żołnierze zaczęli wykrzykiwać wzajemnie życzenia świąteczne i powoli wychodzić z okopów. Spotykali się między nieprzyjacielskimi okopami, na tzw. pasie ziemi niczyjej, który na następne dni stał się miejscem ich wspólnego świętowania. Jak spędzili ten czas? Wyjątkowo świątecznie, zważywszy na czas i miejsce, w jakim przyszło im spędzać wigilię 1914 roku. Żołnierze składali sobie życzenia, wymieniali uściski dłoni, obdarowywali prezentami, które otrzymali wcześniej od bliskich. Wspólnie śpiewali, spożywali posiłki, wznosili wzajemne toasty, a także rozgrywali mecze piłkarskie. Był to też czas, w którym starano się w godny sposób pochować poległych, których ciała wciąż leżały na pasie ziemi niczyjej. Wspólnie modlono się za ich dusze nad grobami, w których niejednokrotnie chowani byli razem żołnierze wrogich sobie armii.

Przeważnie rozejm trwał do drugiego dnia świąt, jednak w niektórych częściach frontu zawieszenie broni przeciągnęło się aż do Nowego Roku. Żołnierze po powrocie do okopów oddawali w powietrze strzały ostrzegawcze informujące o wznowieniu działań wojennych.

[caption id="attachment_4810" align="aligncenter" width="800"]Rozejm bożonarodzeniowy 1914: żołnierze niemieccy i brytyjscy na ziemi niczyjej Rozejm bożonarodzeniowy 1914: żołnierze niemieccy i brytyjscy na ziemi niczyjej[/caption]

Do zawieszenia broni doszło w różnych miejscach wzdłuż linii frontu – głównie między żołnierzami niemieckimi i brytyjskimi. Według nieoficjalnych szacunków w rozejmie uczestniczyło ok. 100 tys. żołnierzy.

[caption id="attachment_4812" align="aligncenter" width="785"]Spotkanie brytyjskich i niemieckich żołnierzy na ziemi niczyjej Spotkanie brytyjskich i niemieckich żołnierzy na ziemi niczyjej[/caption]

 

„Bóg się rodzi”

Podobne incydenty, choć na znacznie mniejszą skalę zdarzały się również na wschodnim froncie. Wojna rozrzuciła młodych polskich żołnierzy między wrogie sobie obozy. Przydział do armii trzech zaborców powodował, że często toczyli z sobą bratobójcze walki.

W dniach 22–25 grudnia 1914 roku I Brygada Legionów Polskich walczyła w pierwszej wielkiej bitwie – pod Łowczówkiem – w wyniku której życie straciło aż 128 legionistów, a 342 zostało rannych. Oficer Felicjan Sławoj Składkowski, który uczestniczył w walkach pod Łowczówkiem opisuje w swoich wspomnieniach, jak z wrogich sobie okopów rozbrzmiewała wspólna kolęda „Bóg się rodzi”. Tę samą kolędę można było usłyszeć w obozach żołnierskich w okolicach Sochaczewa, gdzie od października 1914 prowadzono zacięte walki niemiecko-rosyjskie. W obu tych armiach służyli Polacy.

Epilog

W kolejnych latach również dochodziło do zawieszenia broni w okresie świąt Bożego Narodzenia, jednak były to incydenty. Winnych „bratania się z wrogiem” kierowano na inne odcinki frontu, a w okresie świątecznym starano się utrzymać stały ostrzał artyleryjski.

Dla uczczenia tamtego pamiętnego pojednania, w 1999 roku w pobliżu Ypres postawiono drewniany krzyż, a w 2008 roku w Freughien w północnej Francji został odsłonięty pomnik. Delegacje brytyjskich i niemieckich żołnierzy rozegrały towarzyski mecz piłki nożnej zakończony wynikiem 2:1 dla reprezentacji Niemiec. Powstał również film w reż. Christiana Cardina pt. Joyeux Noel („Boże Narodzenia”) inspirowany wydarzeniami wigilii 1914 roku. W 1983 roku Paul McCartney nagrał teledysk „Fajki pokoju” („Pipes of peace”), w którym wcielił się w postać zarówno brytyjskiego, jak i niemieckiego żołnierza bratających się na froncie.

W 2014 roku, w którym organizowane są liczne uroczystości dla uczczenia 100-lecia wybuchu I wojny światowej, znana sieć sklepów Sainsbury stworzyła film reklamowy przypominający ten znany epizod z 1914 roku. Film został nakręcony we współpracy z Royal British Legion – organizacją wspierającą brytyjskich kombatantów). Cały zysk ze sprzedaży czekolady, której jedna tabliczka pojawia się w trakcie reklamy, zostanie przeznaczony na potrzeby Royal British Legion. W ciągu dwóch dni po zamieszczeniu filmu w serwisie YouTube został on wyświetlony ponad 2,5 mln razy.

źródło: Pierwszawojna.info / opublikowane  na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa - Na tych samych warunkach.

[caption id="attachment_4813" align="aligncenter" width="800"]rozejm bożonarodzeniowy rozejm bożonarodzeniowy[/caption]

Artykuł Najbardziej wyjątkowa wigilia w historii. „Cud wigilijny 1914” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/najbardziej-wyjatkowa-wigilia-historii-cud-wigilijny-1914/feed/ 0
Dwa niezwykłe nagrania z 1916 roku. Po 85 latach do Warszawy wkroczyli uroczyście polscy żołnierze [WIDEO] https://niezlomni.com/niezwykle-nagrania-1916-roku-85-latach-warszawy-wkroczyli-uroczyscie-polscy-zolnierze-wideo/ https://niezlomni.com/niezwykle-nagrania-1916-roku-85-latach-warszawy-wkroczyli-uroczyscie-polscy-zolnierze-wideo/#respond Sat, 03 Dec 2016 13:25:24 +0000 http://niezlomni.com/?p=34099

1 grudnia do Warszawy, po raz pierwszy od 1831 r., wkroczyli uroczyście żołnierze polscy. W niemieckim Archiwum Federalnym (Bundesarchiv) znajduje się unikatowe nagranie z tego zdarzenia. Poniżej także zachowany film z Aktu 5 Listopada.

Cała uroczystość została zaplanowana przez generał-gubernatora warszawskiego gen. Hansa von Beselera i komendanta garnizonu warszawskiego gen. Ulricha von Erzdorffa, którzy po ogłoszeniu Aktu 5 listopada chcieli uczcić legionistów, wsławionych niezwykłym męstwem podczas walk u boku armii państw centralnych od wybuchu I wojny światowej.

https://www.youtube.com/watch?v=sM6SphKmSt0

Władze okupacyjne liczyły jednak przede wszystkim, że dzięki takim działaniom pozytywnie zostaną usposobieni mieszkańcy Królestwa Polskiego, dawnej części Imperium Rosyjskiego, która od 1915 r. znajdowała się pod okupacją wojsk Cesarstwa Niemieckiego i Monarchii Austro-Węgierskiej. Niemcy zamierzali wykorzystać zmianę nastrojów do rozbudowania polskich ochotniczych formacji (od 20 września zgrupowanych w Polskim Korpusie Posiłkowym), walczących u boku państw centralnych do co najmniej 4 dywizji.

W ceremonii wzięły udział jedynie oddziały II Brygady Legionów Polskich: 3. i 4. Pułk Piechoty, 2. Pułk Ułanów oraz kilka mniejszych pododdziałów. Legionistów powitał oficjalnie na dworcu kolei warszawsko-wiedeńskiej rektor Uniwersytetu Warszawskiego prof. n. med. Józef Brudziński, który mimo nieobecności komendanta Legionów, Józefa Piłsudskiego, złożył mu hołd. W uroczystości wzięli udział członkowie wielu różnych organizacji społecznych, sportowych i politycznych ze sztandarami oraz młodzież akademicka i szkolna, którzy utworzyli wzdłuż trasy marszu szpaler. Legioniści, wśród których znajdowali się płk Stanisław Szeptycki oraz brygadierzy Marian Januszajtis-Żegota, Józef Haller i Zygmunt Zieliński, przemaszerowali Al. Jerozolimskimi, Nowym Światem i Krakowskim Przedmieściem na pl. Saski.

Żeby obejrzeć nagranie na stronie Archiwum kliknij na obrazek:

Wojsko przeszło przez bramę triumfalną przy ul. Marszałkowskiej, gdzie oczekiwali na nich również sędziwi weterani powstania styczniowego. Cała uroczystość miała bardzo przykry dla legionistów przebieg, ponieważ mieszkańcy Warszawy, którzy mieli wielu bliskich walczących w szeregach armii rosyjskiej, zbojkotowali wydarzenie, a część publiczności wykrzykiwała nawet antylegionowe hasła.

Z kolei bezpośredni świadek tego zdarzenia Władysław Sieroszewski tak opisywał defiladę:

„Bezpośrednim następstwem Aktu 5 listopada (…) było uroczyste wkroczenie Legionów do stolicy – 1 grudnia 1916. Niemcy jednak nie dopuścili, aby wkroczyła I Brygada (…). W defiladzie wzięła więc udział II Brygada, prowadzona przez płk. Szeptyckiego (…). Legiony wkroczyły od Pragi przez most Poniatowskiego, Nowy Świat i Krakowskie Przedmieście na plac Saski, gdzie przyjmował defiladę Beseler, jako nominalny dowódca Armii Polskiej. . Większość społeczeństwa zachowała jednak rezerwę. Najczęściej słyszało się okrzyki: „Niech żyje wojsko polskie!”, „Niech żyje Piłsudski!”. Z rzadka podejmowane przez nielicznych germanofilów z Klubu Państwowców Polskich okrzyki na cześć monarchów padały w głuchą ciszę”.

źródło: Muzeum Wojska Polskiego / Wprost

Artykuł Dwa niezwykłe nagrania z 1916 roku. Po 85 latach do Warszawy wkroczyli uroczyście polscy żołnierze [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/niezwykle-nagrania-1916-roku-85-latach-warszawy-wkroczyli-uroczyscie-polscy-zolnierze-wideo/feed/ 0
I wojna światowa na robiących wrażenie kolorowych nagraniach [wideo] https://niezlomni.com/wojna-swiatowa-robiacych-wrazenie-kolorowych-nagraniach-wideo/ https://niezlomni.com/wojna-swiatowa-robiacych-wrazenie-kolorowych-nagraniach-wideo/#respond Sat, 08 Oct 2016 20:59:13 +0000 http://niezlomni.com/?p=32286

Kolekcja filmów z Berlina, Monachium, bitew pod Tannenbergiem, Verdun, Arras oraz działań nad Sommą.

Artykuł I wojna światowa na robiących wrażenie kolorowych nagraniach [wideo] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/wojna-swiatowa-robiacych-wrazenie-kolorowych-nagraniach-wideo/feed/ 0
O zapomnianej sierpniowej rocznicy. „Rywalizację wygrał Piłsudski i to on wykreował dominujący w historycznej świadomości Polaków obraz drogi Polski do niepodległości” https://niezlomni.com/o-zapomnianej-sierpniowej-rocznicy-rywalizacje-wygral-pilsudski-wykreowal-dominujacy-historycznej-swiadomosci-polakow-obraz-drogi-polski-niepodleglosci/ https://niezlomni.com/o-zapomnianej-sierpniowej-rocznicy-rywalizacje-wygral-pilsudski-wykreowal-dominujacy-historycznej-swiadomosci-polakow-obraz-drogi-polski-niepodleglosci/#respond Wed, 24 Aug 2016 07:46:02 +0000 http://niezlomni.com/?p=30487

Komitet Narodowy Polski, założony 15 sierpnia 1917 roku, wciąż pozostaje w cieniu legendy marszałka Piłsudskiego. Warto jednak pamiętać, że najważniejszym dokonaniem KNP było powołanie Armii Polskiej, zwanej Błękitną – mówi dr hab. Mirosław Szumiło, pracownik naukowy Instytutu Historii UMCS w Lublinie, w wywiadzie dla Polska Zbrojna.

Na zdjęciu powyżej: Komitet Narodowy Polski w Paryżu 1918. Siedzą od lewej:Maurycy Zamoyski, Roman Dmowski, Erazm Piltz, stoją Stanisław Kozicki, Jan Emanuel Rozwadowski, Konstanty Skirmunt, Franciszek Fronczak, Władysław Sobański, Marian Seyda, Józef Wielowieyski

[caption id="attachment_30488" align="aligncenter" width="644"]Józef Haller przysięga na sztandar Armii Polskiej Józef Haller przysięga na sztandar Armii Polskiej[/caption]

Błękitna Armia, zwana też Armią Hallera, osiągnęła stan ponad 70 tys. doskonale uzbrojonych żołnierzy i oficerów. Posiadała własny pułk czołgów, liczący 120 nowoczesnych wozów bojowych Renault FT 17, a także siedem eskadr lotniczych w sile 98 samolotów. Jej przyjazd do kraju wiosną 1919 r. był zatem ogromnym wzmocnieniem sił zbrojnych – walczących o granice Odrodzonej Polski.

Dywizje Błękitnej Armii, po ich wcieleniu do Wojska Polskiego, otrzymały numery 11, 12, 13 i 18. Już w roku 1919 odegrały decydującą rolę w rozstrzygnięciu na naszą korzyść wojny z Ukraińcami o Lwów i Galicję Wschodnią. Następnie wykazały się walecznością we wszystkich najważniejszych operacjach i bitwach wojny z bolszewikami w roku 1920: w wyprawie kijowskiej, w walkach z konną armią Budionnego na Ukrainie i pod Zamościem, w bitwie warszawskiej, w walkach nad Wkrą i bitwie nad Niemnem. Swój znaczący wkład w zwycięstwo wniosły także wspomniane jednostki pancerne i lotnicze

- przypomina Szumiło.

O KNP niewiele osób pamięta przy okazji rocznic. Mimo że...

w listopadzie 1918 r. władzę na terenach wyzwolonych spod okupacji niemieckiej i austriackiej przejął Józef Piłsudski, przy wsparciu ugrupowań lewicowych. Pierwszym premierem rządu został socjalista Jędrzej Moraczewski. Natomiast KNP jeszcze przez kilka dalszych miesięcy był uznawany przez państwa zachodnie za jedyne legalne przedstawicielstwo polskiego państwa

- podkreśla.

Powód mniejszej wiedzy jest prosty.

W okresie międzywojennym Roman Dmowski rywalizował o władzę i wpływy w społeczeństwie z Józefem Piłsudskim. Tę rywalizację wygrał Piłsudski i to on wykreował dominujący w historycznej świadomości Polaków obraz drogi Polski do niepodległości. Obraz, w którym na pierwszym planie były Legiony i Piłsudski, a działalność Dmowskiego i KNP pozostawała w cieniu legendy Komendanta Legionów

- dodaje Szumiło.

Tymczasem Błękitna Armia była wykorzystywana, nie tylko na polach bitwy, ale podczas negocjacji.

W lipcu 1918 r. wyruszył na front 1 Pułk Strzelców Polskich i wziął udział w walkach z Niemcami w Szampanii. W połowie października na froncie znajdowała się już cała 1 Dywizja Strzelców Polskich. Nie miało to większego znaczenia militarnego, ale miało ogromne znaczenie symboliczne. Aby uhonorować polski wkład w zwycięską wojnę, Błękitna Armia, jako oficjalne wojsko sojusznicze, wzięła udział w paradzie zwycięstwa w Paryżu. Ten fakt był potem wykorzystywany w polskiej akcji dyplomatycznej podczas obrad konferencji pokojowej w Wersalu

- przypomina Szumiło.

http://niezlomni.com/armia-ktora-nieslusznie-pozostaje-w-ceniu-legionow-pilsudskiego-demonstracja-blekitnej-armii-ulicami-paryza-unikalne-wideo-z-1919-r/

cały wywiad TUTAJ

Artykuł O zapomnianej sierpniowej rocznicy. „Rywalizację wygrał Piłsudski i to on wykreował dominujący w historycznej świadomości Polaków obraz drogi Polski do niepodległości” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/o-zapomnianej-sierpniowej-rocznicy-rywalizacje-wygral-pilsudski-wykreowal-dominujacy-historycznej-swiadomosci-polakow-obraz-drogi-polski-niepodleglosci/feed/ 0
„Odnosiło się wrażenie, że zmierzają celowo do zupełnego wytępienia ludności polskiej. Społeczeństwo niemieckie przepojone jest duchem nieludzkiej nienawiści do Polaków” https://niezlomni.com/o-zapomnianej-gehennie-galicji-odnosilo-sie-wrazenie-ze-zmierzaja-celowo-do-zupelnego-wytepienia-ludnosci-polskiej-spoleczenstwo-niemieckie-przepojone-jest-duchem-nieludzkiej-nienawisci-do-polako/ https://niezlomni.com/o-zapomnianej-gehennie-galicji-odnosilo-sie-wrazenie-ze-zmierzaja-celowo-do-zupelnego-wytepienia-ludnosci-polskiej-spoleczenstwo-niemieckie-przepojone-jest-duchem-nieludzkiej-nienawisci-do-polako/#respond Thu, 28 Jul 2016 20:04:20 +0000 http://niezlomni.com/?p=17939

Wiadomości dochodzące nas z terenów przyfrontowych były wprost okropne. Wojsko już nie tylko rabowało i niszczyło, ale zaczęło masowo wieszać zupełnie niewinnych ludzi, i to najczęściej bez sądu. Według wiadomości, jakie w tym czasie mieliśmy, ilość powieszonych, przeważnie chłopów polskich i ruskich, wynosiła mnogie tysiące.

Liczba ta wciąż się powiększała w sposób zastraszający. Rekwizycje stawały się coraz bardziej bezwzględne, poniewieranie ludźmi nie dające się opisać. Zdawało się, że na ziemię zeszło plemię szatanów.

Patrząc na to dzieło zniszczenia, odnosiło się wrażenie, że niektóre komendy wojskowe zmierzają celowo do zupełnego wytępienia ludności polskiej. Poseł Długosz, który świeżo przyjechał z Wiednia i znał zamierzenia sfer decydujących, oświadczył nam bez ogródek i z oburzeniem, że nie tylko one, ale także społeczeństwo niemieckie w Austrii przepojone jest duchem wprost nieludzkiej nienawiści do Polaków, domagając się jak najostrzejszych represji i zarządzeń. Stwierdził, że w Wiedniu i różnych innych miejscowościach zaczęto zawiązywać spółki z ogromnymi kapitałami, których zadaniem ma być wykupywanie ziemi polskiej w Galicji i dzielenie jej wyłącznie pomiędzy Niemców […]

Zarzutów zdrady nie szczędzono i polskim żołnierzom, choć dobrze wiedziano, że z tej zbieraniny narodów, z jakiej się armia austriacka składała, najbardziej bitnymi i wiernymi okazali się żołnierze polscy. Krwią polskich żołnierzy szafowano też bez opamiętania, wysyłając pułki z Polaków złożone najczęściej na pewną śmierć. Prawdą przecież jest niezbitą, a jednocześnie bardzo smutną, że jeszcze w pierwszych miesiącach wojny wiele pułków polskich zostało prawie doszczętnie wybitych, tak na froncie rosyjskim, jak i serbskim [..]

Trzecim wreszcie powodem była wcale nie ukrywana chęć przetrzebienia Polaków w Galicji. Pewni zwycięstwa Niemcy z zachodnich krajów państwa austriackiego marzyli o utworzeniu z Galicji wojskowego pasa, odgradzającego żelaznym murem niemieckim resztę krajów austriackich od Rosji. Zamiary te ujawniły się nawet w prasie codziennej, która zachęcała do przymusowego wywłaszczania tej ziemi celem masowego osadzenia kolonistów Niemców. Rozumowała ona rzeczywiście po germańsku, że jeśli wojsko zacznie wieszać zdrajców, to ziemi za darmo będzie o tyle więcej, o ile ich więcej powiesi”.

Wincenty Witos „Moje wspomnienia”, Paryż 1964, t. II

Artykuł „Odnosiło się wrażenie, że zmierzają celowo do zupełnego wytępienia ludności polskiej. Społeczeństwo niemieckie przepojone jest duchem nieludzkiej nienawiści do Polaków” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/o-zapomnianej-gehennie-galicji-odnosilo-sie-wrazenie-ze-zmierzaja-celowo-do-zupelnego-wytepienia-ludnosci-polskiej-spoleczenstwo-niemieckie-przepojone-jest-duchem-nieludzkiej-nienawisci-do-polako/feed/ 0
Niesamowite nagranie. Tylko jednego dnia zginęło tylu żołnierzy… [wideo] https://niezlomni.com/niesamowite-nagranie-jednego-zginelo-tylu-zolnierzy-wideo/ https://niezlomni.com/niesamowite-nagranie-jednego-zginelo-tylu-zolnierzy-wideo/#respond Sat, 02 Jul 2016 17:19:16 +0000 http://niezlomni.com/?p=28838

18 listopada zakończyła się trwająca od lipca bitwa nad Sommą. Straty brytyjskie - ponad 420 tys. ofiar; francuskie - ponad 200 tys. ofiar; niemieckie – co najmniej 465 tys. ofiar.

Na poniższym wideo widać 19.240 figur - dokładnie tyle, ilu brytyjskich żołnierzy poległo pierwszego dnia w bitwie pod Sommą.

Artykuł Niesamowite nagranie. Tylko jednego dnia zginęło tylu żołnierzy… [wideo] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/niesamowite-nagranie-jednego-zginelo-tylu-zolnierzy-wideo/feed/ 0