Zapiski oficera Armii Czerwonej – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Zapiski oficera Armii Czerwonej – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 „Wanny to są duże niecki, zrobione z żelaza”, czyli jak czerwonoarmista dbał o higienę – piórem Sergiusza Piaseckiego. „Przysunąłem taboret do wanny, stanąłem na nim, krzyknąłem „hura!” i skoczyłem” https://niezlomni.com/wanny-to-sa-duze-niecki-zrobione-z-zelaza-czyli-jak-czerwonoarmista-dbal-o-higiene-piorem-sergiusza-piaseckiego-przysunalem-taboret-do-wanny-stanalem-na-nim-krzyknalem-hura/ https://niezlomni.com/wanny-to-sa-duze-niecki-zrobione-z-zelaza-czyli-jak-czerwonoarmista-dbal-o-higiene-piorem-sergiusza-piaseckiego-przysunalem-taboret-do-wanny-stanalem-na-nim-krzyknalem-hura/#comments Sat, 01 Apr 2017 13:50:21 +0000 http://niezlomni.com/?p=20082

armia czerwona[...] Wieczorem wprowadziłem się ja do swego pokoju. Nauczycielka (ta co po rosyjsku mówi) drzwi mnie otworzyła i pokój pokazała.
– Możecie być pewni, że tu czysto – powiedziała. – A myć się można w łazience.

Zaprowadziła mnie do pokoju obok kuchni. Tam jest piękna umywalka i duża wanna.

Popatrzyłem ja na to wszystko i tak sobie pomyślałem: „Zabić by ciebie trzeba na miejscu za to wszystko! Iluż naszych braci, chłopów i robotników, z głodu pozdychało, abyś ty, pasożytko, mogła w takiej wannie rozkoszować się!” Lecz nie powiedziałem jej tego. A ona trajkocze, krany kręci i pokazuje mnie, jak to działa. To ja jej wtedy powiedziałem:

– W porządku. Karabin maszynowy więcej ma chytrości i to dajemy sobie radę. A wasza wanna to głupstwo!

No, przychodzę ja do tej ich wanny. Rozebrałem się i kocioł pomacałem, gorący jak czort!

Więc kran otwieram. A stamtąd jak lunie wrzątek! Ani mi w głowie w coś takiego leźć. Skóry by na mnie nie zostało. Zakręciłem ja kran. Wrzątek do cholery spuściłem z wanny. Potem drugi kran zauważyłem. Otwieram go, a stamtąd zupełnie zimna woda wali. Też, człowieku, nie wleziesz, bo choroby dostaniesz. Zakręciłem ja kran, do wanny naplułem, włosy zimną wodą namoczyłem, żeby wiedziały zarazy, że kąpałem się.

A tamta żmija burżujska, Maria Aleksandrowna, jak przez ich pokój na korytarz przechodziłem, zapytała:

– Przyjemna kąpiel była?

– Bardzo – powiedziałem. – Żebym dużo wolnego czasu miał, to nawet co miesiąc korzystałbym. My w Związku Radzieckim też higienę uwielbiamy nadzwyczajnie.

A swoją drogą ciekawe, jak te babcie taką gorącą wodą wytrzymują, bo chyba w zimnej nie kąpią się? Przypuszczam, że od dzieciństwa są przyzwyczajone we wrzątku pluskać się! Też przyjemność!

[...] Tutejsze burżujki naznosiły mi kwiatów i zasłały cały pokój dywanami. A to wszystko ze strachu. Codziennie pływam w wannie. Wanna to są duże niecki, zrobione z żelaza, do których nalewa się wody i cały człowiek, nawet z nogami, może w nich się zmieścić. (z listu do narzeczonej - red.)

[...] Otóż zacząłem ja o wannie nauczycielek myśleć i nagle przyszła mi do głowy genialna myśl. Przecież ja niekoniecznie muszę myć się w gorącej wodzie lub całkiem zimnej. Można nalać do wanny jednocześnie gorącej wody i zimnej, i tak ją wymieszać, żeby była dobra do mycia się... Usnąłem ja jakoś. A rano nawet nie ubierałem się, bo i tak trzeba będzie do kąpieli się rozebrać, tylko wprost do Marii Iwanowny walę i powiadam:

– Proszę mi natychmiast gorącą wodę przygotować, bo takie jest moje życzenie, żeby całemu się wymyć. No, żywo, bo ja potrafię was przyspieszyć!

Naturalnie dodałem jeszcze parę mocniejszych słów, do słuchu im, żeby mnie lepiej zrozumiały i niedługo z robotą się koszkały.

Słyszę ja, nauczycielki po schodach biegają, drzewo ze składzika na górę noszą, piłują je, rąbią... Dobrze ja te babska wytresowałem. Umiem z burżuazją obchodzić się.

Za pół godziny Maria Iwanowna do moich drzwi zapukała.

– Kąpiel gotowa!
– Dobrze – powiedziałem.

Chciałem nawet podziękować, ale pomyślałem sobie, że za dużo będzie dla nich honoru. To ona musi cieszyć się i dziękować, że ma zaszczyt czerwonemu oficerowi usłużyć.

No, nic. Poszedłem ja do kąpielowego pokoju. Napuściłem pół wanny gorącej wody i zacząłem zimnej dolewać. Wreszcie tak wymiarkowałem, że woda była ciepła i przyjemna. Tylko gorzej, że wanna była pełna. Ale ja tak się ucieszyłem, że na taki drobiazg i uwagi nie zwracałem.

Przysunąłem taboret do wanny, stanąłem na nim, krzyknąłem „hura!” i skoczyłem. Połowa wody z wanny aż pod sufit wyleciała, ale jeszcze dość zostało, żeby wymyć się.

Otóż wyszorowałem się ja pierwszorzędnie. Dwa razy nawet namydliłem się i spłukałem. Bardzo było przyjemnie.

Wylazłem ja z wanny i zamierzałem brudną wodę spuścić, ale była aż czarna i wprost gęsta, więc nie chciałem do niej czystej ręki wsadzać. Ale to było najgorsze, że ręcznika ze sobą z pokoju nie wziąłem, żeby po kąpieli wytrzeć się. Można by obeschnąć, ale długo czekać. Więc ja mokry do swego pokoju poszedłem, a brudną bieliznę w ręku niosłem.

Nauczycielki i Andzia były w kuchni i herbatę piły. Jak zobaczyły mnie gołego i mokrego, to oczy pospuszczały. Po prostu śmiech i głupota. Żadnej cywilizacji w sobie nie posiadają.

fragment powieści Sergiusza Piaseckiego "Zapiski oficera Armii Czerwonej"

INNE FRAGMENTY:

Banany jako zakąska do wódki – z solą, octem i pieprzem. Sylwester w Armii Czerwonej piórem Sergiusza Piaseckiego

 

* Jak Miszka powiesił sobie portrety dwóch wodzów: Stalina i Hitlera. „Kochany malarz Hitler i nasz ojciec Stalin razem wymalują świat na czerwono”

Artykuł „Wanny to są duże niecki, zrobione z żelaza”, czyli jak czerwonoarmista dbał o higienę – piórem Sergiusza Piaseckiego. „Przysunąłem taboret do wanny, stanąłem na nim, krzyknąłem „hura!” i skoczyłem” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/wanny-to-sa-duze-niecki-zrobione-z-zelaza-czyli-jak-czerwonoarmista-dbal-o-higiene-piorem-sergiusza-piaseckiego-przysunalem-taboret-do-wanny-stanalem-na-nim-krzyknalem-hura/feed/ 1
Banany jako zakąska do wódki – z solą, octem i pieprzem. Sylwester w Armii Czerwonej piórem Sergiusza Piaseckiego https://niezlomni.com/banany-jako-zakaska-do-wodki-z-sola-octem-i-pieprzem-sylwester-w-armii-czerwonej-piorem-sergiusza-piaseckiego/ https://niezlomni.com/banany-jako-zakaska-do-wodki-z-sola-octem-i-pieprzem-sylwester-w-armii-czerwonej-piorem-sergiusza-piaseckiego/#respond Sat, 31 Dec 2016 11:50:28 +0000 http://niezlomni.com/?p=5315

[...] Poszedł on do szafki i wyjął dużą papierową torbę. Przyniósł ją i wyrzucił zawartość na stół. Było to coś podobnego do strąków dużego bobu, albo do małych ogórków.

– Co to jest? – spytałem.
– Banany – powiedział Dubin. – Nasze chłopaki z NKWD tu u pewnego burżuja, który miał dawniej owocarnię, rewizję robili i dużo tego specjału znaleźli. Więc i mnie trochę dali.
– Dawać tu banany! – krzyczy Jegorow. – Dość burżujom tym się obżerać. Teraz nasza kolej!

No, nic. Dubin banany porządnie w umywalce wymył i kilka z nich plasterkami na talerzu pokrajał, potem, oczywiście, odpowiednio posolił i każdemu wódki nalał.

– Zdrowie piechoty! – powiedział.

Wypiliśmy i bananami zagryzamy. Ale, cholera go wie, jakoś niesmaczne było. Ja nawet wypluć chciałem. A Sinicyn wówczas powiedział:

– Do tych bananów trzeba octu i tak samo pieprzu.

Pieprz był, ale po ocet Dubin do gospodyni poszedł pożyczyć. Zaprawialiśmy banany octem, no i, rzecz jasna, pieprzem. I zupełnie inny smak wyszedł. Ale wszystko jedno nie podobały mi się. Wolę kiszone ogórki, a nawet cebulę. Ale nic, pod wódkę to nawet i banany pójdą.

Tylko to było najgorsze, że kapitan Jegorow, nieco za wcześnie, chorować zaczął. Sinicyn do pianina go poprowadził, przykrywkę u góry instrumentu otworzył i powiedział:

– Walcie, towarzyszu do środka, bo szkoda podłogę zanieczyszczać. A w tym głupim instrumencie miejsca dość. Wszystko się zmieści.

Widzę ja z drugiej strony pianina Maślannikow przysposobił się, i też naloty na Rygę robi. Ale ja dobrze się trzymałem i dalej wódkę pod banany chlastałem. A potem posłyszałem jak Dubin powiedział:

– Te banany to najlepiej z olejem jeść i cukrem. Ale szkoda, że nie mam. 

Nie zdążył on tego wypowiedzieć, jak kapitan Jegorow od pianina oderwał się, do stołu zbliżył się, jeden banan (jeszcze nie pokrajany) wziął i Dubina nim w zęby jak zajedzie.

– Otrułeś mnie, draniu! – krzyczy. – Nigdy ja od wódki tak prędko nie rzygałem. Banany należy się kiszone jeść, albo marynowane, a ty surowe dałeś!

I w mordę go, i w mordę. Więc Dubin zaczął bronić się. Chwycili się za włosy i po podłodze tatłają się. Kapitan Jegorow naszego gospodarza całego bananami zanieczyścił. Ale to drobiazg: ot, trochę śmiechu było i już. A potem my znów pili, ale na banany jakoś wszyscy apetyt stracili. Tylko Dubin dalej jadł, żeby nie zmarnowały się. przekąska. Tylko pewnie trzeba do nich chrzanu, albo musztardy dodawać.

– To niech sobie tę przekąskę burżuje i żrą! – powiedział kapitan Jegorow. – A ja za takie kpiny i śmiechy będę w mordę bił! Ale nie bił więcej. Pewnie bardzo osłabł, bo rzygał on długo. Bawiliśmy się tak chyba do trzeciej rano. Dobrze nie pamiętam, bo przytomność straciłem i tylko nad ranem z zimna obudziłem się. A zimno musiało być, bo kapitan Jegorow, w trakcie zabawy, wszystkie okna krzesłem powybijał i pół pieca uszkodził. Ciemnawo jeszcze było. Chłopaki śpią – kto gdzie... Sprawdziłem ja, czy zegarki mam? Ale były na miejscu. W dobrym towarzystwie się bawiłem. Więc poszedłem ja do domu. Takim to sposobem, bardzo wesoło i przyjemnie, spotkaliśmy Nowy Rok.

Sergiusz Piasecki, "Zapiski oficera Armii Czerwonej"

Artykuł Banany jako zakąska do wódki – z solą, octem i pieprzem. Sylwester w Armii Czerwonej piórem Sergiusza Piaseckiego pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/banany-jako-zakaska-do-wodki-z-sola-octem-i-pieprzem-sylwester-w-armii-czerwonej-piorem-sergiusza-piaseckiego/feed/ 0
Jak czerwonoarmista po raz pierwszy odwiedził piekarnię. „Nie inaczej: kapitalistyczna propaganda. Tę sprawę będę musiał wyjaśnić” https://niezlomni.com/jak-czerwonoarmista-po-raz-pierwszy-odwiedzil-piekarnie-nie-inaczej-kapitalistyczna-propaganda-te-sprawe-bede-musial-wyjasnic/ https://niezlomni.com/jak-czerwonoarmista-po-raz-pierwszy-odwiedzil-piekarnie-nie-inaczej-kapitalistyczna-propaganda-te-sprawe-bede-musial-wyjasnic/#comments Mon, 12 Sep 2016 06:11:53 +0000 http://niezlomni.com/?p=20583

W jednym miejscu patrzę ja – piekarnia. W oknie chleb i bułki zauważyłem. Nawet ciastka były. Nigdy w życiu czegoś takiego nie widziałem. Myślę sobie, albo to jest burżujska propaganda, albo specjalny sklep polskiego „Inturistu”. Stanąłem ja przy oknie i obserwuję.

Ludzie wchodzą, kupują, wychodzą. A ja tylko staram się zauważyć, czy specjalne stachanowskie „bony” mają czy zwykłe kartki? Ale trudno było to zrozumieć. Myślę ja sobie:
„Spróbuję i ja. A nuż sprzedadzą?” Wchodzę ja do środka, odkaszlnąłem i mówię, niby spokojnie:
– Proszę mi odważyć pół kilograma chleba.
Panienka, ładna taka i cycata, pyta:
– Jakiego?
Ja palcem pokazałem na najbielszy... jak bułka. I nic. Odważyła, nawet w papierek zawinęła i podaje mnie.
– Proszę pana – powiedziała.
Ja aż zdrętwiałem: panem mnie nazwała! Nie rozeznała się. Chyba tylko dlatego i chleb mi sprzedała. A może ślepawa trochę.

Pytam:
– Wiele płacę?
Mówi:
– Dziesięć groszy.
Dałem jej rubla, a ona mi całą kupę pańskich, kapitalistycznych pieniędzy reszty wydała. I o żadne „bony”, kwity czy „ordery” nie pytała nawet.

Wyszedłem ja ze sklepu. Chleb ciepły, biały, aż pachnie. Chciałem od razu zjeść, ale spostrzegłem, że na ulicy nikt nie je, tylko nasze chłopaki chodzą i pestki słonecznikowe gryzą. Wsadziłem ja chleb do kieszeni. Szkoda – myślę – że kilograma nie poprosiłem. Może by sprzedała. A sam liczę: toż wychodzi, że za naszego rubla mógłbym pięć kilo chleba kupić! Słodko żyło się burżujom, w tej dawnej Polsce, na krzywdzie roboczego narodu!

Idę ja dalej i widzę – znów piekarnia. Ludzie wchodzą, wychodzą, każdy coś tam kupuje.
Więc i ja się wziąłem na odwagę i jazda do środka. Tym razem już o kilo chleba poprosiłem.
Palcem też na biały pokazałem. I nic: odważyli, wzięli dwadzieścia groszy i chleb mi podali.
Szkoda – myślę – że dwóch kilogramów nie poprosiłem. Może by też sprzedali? Ale kto wie?
Lecz trochę dalej znów piekarnię dostrzegłem. Więc szoruję ja do środka i mówię... jakby całkiem nawet spokojnie i obojętnie:
– Poproszę o dwa kilogramy białego chleba.
A kapitalista, który chleb sprzedawał (nawet kołnierzyka i krawata nie zdjął, żeby klasowe pochodzenie ukryć) spytał:
– Może cały bochenek weźmiecie? Trzy kilo waży.
– Dawaj – powiedziałem.
Zapłaciłem ja 60 groszy, zabrałem chleb i wychodzę na ulicę. Idę ja i tak sobie rachuję: toż za dziewięćdziesiąt groszy, to znaczy mniej jak za rubla, kupiłem cztery i pół kilograma chleba i nawet w kolejce nie stałem. Nie mogę ja tego zrozumieć. Nie inaczej: kapitalistyczna propaganda. Tę sprawę będę musiał wyjaśnić.

[...] Do pokoju weszła dziewczynka lat dziesięciu. Sprytna taka. Widać od razu: burżujskie nasienie. Oczy po kątach latają. Pewnie na przeszpiegi ją przysłali, żeby zobaczyła, co ja robię.
– Mamusia – powiada – na herbatę was prosi.

Myślę ja sobie: iść, nie iść? Ale poszedłem. Byłem ciekaw zobaczyć, jak burżujki herbatę piją. Otóż przychodzę ja do ich stołowego pokoju. Widzę, biały obrus na stole leży, a na nim pełno różnych drogocennych naczyń. Ser na talerzu położony, mleko w dzbanku, wędlina jakaś, cukier w cukiernicy. Tylko chleba było mało.

Więc ja powiedziałem: „Zaczekajcie chwileczkę”. I wyszedłem. Wróciłem do swego pokoju i myślę: „Czy kilo chleba wziąć, czy cały bochenek?” Ale może dużo zeżrą? I mnie też jeść się zachciało. Wziąłem ja duży bochenek, przyniosłem do nich i położyłem na stole. „To – powiedziałem – do wspólnego użytku”.
– Ale na co to? – mówi jedna. – Chleba u nas dużo, tylko nie krajamy wszystkiego, żeby nie sechł.
– Nic – powiedziałem. – Proszę się nie krępować i jeść ile tylko która chce. Mnie stać na to, żeby i dwa takie bochenki kupić!

Popatrzyły one po sobie. Widocznie zadziwiająca była moja hojność.

Sergiusz Piasecki, fragment książki "Zapiski oficera Armii Czerwonej"

INNE FRAGMENTY:

http://niezlomni.com/banany-jako-zakaska-do-wodki-z-sola-octem-i-pieprzem-sylwester-w-armii-czerwonej-piorem-sergiusza-piaseckiego/

http://niezlomni.com/jak-miszka-powiesil-sobie-portrety-dwoch-wodzow-stalina-i-hitlera-kochany-malarz-hitler-i-nasz-ojciec-stalin-razem-wymaluja-swiat-na-czerwono/

http://niezlomni.com/wanny-to-sa-duze-niecki-zrobione-z-zelaza-czyli-jak-czerwonoarmista-dbal-o-higiene-piorem-sergiusza-piaseckiego-przysunalem-taboret-do-wanny-stanalem-na-nim-krzyknalem-hura/

Artykuł Jak czerwonoarmista po raz pierwszy odwiedził piekarnię. „Nie inaczej: kapitalistyczna propaganda. Tę sprawę będę musiał wyjaśnić” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-czerwonoarmista-po-raz-pierwszy-odwiedzil-piekarnie-nie-inaczej-kapitalistyczna-propaganda-te-sprawe-bede-musial-wyjasnic/feed/ 2