OMON – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png OMON – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 TYLKO U NAS fragmenty najnowszej książki Witolda Gadowskiego „Szlag trafił”. Smoleńsk, prawdziwi szpiedzy i zdrajcy… [WIDEO] https://niezlomni.com/tylko-u-nas-fragmenty-najnowszej-ksiazki-witolda-gadowskiego-szlag-trafil-smolensk-prawdziwi-szpiedzy-i-zdrajcy/ https://niezlomni.com/tylko-u-nas-fragmenty-najnowszej-ksiazki-witolda-gadowskiego-szlag-trafil-smolensk-prawdziwi-szpiedzy-i-zdrajcy/#comments Tue, 18 Dec 2018 07:58:30 +0000 https://niezlomni.com/?p=50433

Los sprawia, że Andrzej Brenner 10 kwietnia 2010 roku ląduje w Smoleńsku. Z bliska zagląda w oczy złu. Co się wtedy naprawdę wydarzyło? Czego do dziś boją się najważniejsi ludzie w państwie? Trzecia – po „Smaku wojny” i „Wieży komunistów” – część trylogii o Brennerze. Mój Czytelniku nie będę owijał w bawełnę: wolałbym tego wszystkiego nie napisać, ale życie zdecydowało za mnie… „Szlag trafił!” – to mocna i bezkompromisowa powieść o Andrzeju Brennerze, niezależnym awanturniku, który nieuleczalnie choruje na …Polskę - Witold Gadowski.

 

"Bardzo złe warunki do lądowania – wtrącił się do rozmowy mechanik Muś. Szum nadlatującej „tutki” słychać było już w kabinie jaka. Wszyscy wyszli przed samolot. Chcieli zobaczyć, jak prezydencki poradzi sobie z mgłą i wyląduje. Jeszcze nie widzieli maszyny, chociaż słyszeli już obroty potężnego silnika...

(...)

Nagle niedaleko rozległ się potężny trzask, potem następne, coraz dłuższe pauzy i znów. Huk, dudnienie, aż naraz spadła na nich cała lawina ostrych dźwięków... Rozległa się ogłuszająca detonacja i chwilę później na twarzach poczuli uderzenie powietrza. Sina mgła warczała do nich przeraźliwym szumem i dzwonieniem... aż nagle wszystko ucichło.

Pierwszy z odrętwienia wyrwał się pilot Wosztyl. Złapał za komórkę i zadzwonił do jakiegoś pułkownika.
– Pułkowniku, co się dzieje?! – wrzeszczał do telefonu. – Raczyński. Proszę... Przepraszam, panie pułkowniku, tu jest tragedia! Brenner znów spojrzał w kierunku „wieży”. Tam jednak nie widać było żadnego ruchu. Ostatni z mężczyzn spokojnie dopalał papierosa. Kilka minut stali w osłupieniu. Brennerowi wydawało się, że to cała wieczność. W końcu z budynku wyszedł młody mężczyzna. Spojrzał w kierunku polskiego samolotu i jakby się zawahał, ale jednak podszedł do Polaków.– Czto s naszoj tutkoj? – wrzasnął do niego Wosztyl.
– Spokojno – mruknął Rosjanin.

– Czto spokojno? Czto spokojno?! Czto słucziłos’? – dopytywał się nerwowo chorąży Muś.

– Spokojno, ona uletieła – odpowiedział przybysz.


Naraz zobaczyli, jak pod „wieżę” podjeżdżają dwa uazy, karetka pogotowia, pojazd straży pożarnej i kilka terenówek. Nagle cała ta kolumna ostro ruszyła do przodu. Wszyscy trzej musieli uskoczyć, aby nie znaleźć się pod kołami rozpędzonych aut. Samochody jednak po kilku minutach wróciły i wyjechały poza teren lotniska. Dopiero w tym momencie – ze wszystkich stron – rozległ się ogłuszający dźwięk syren. Muś wskoczył do jaka i zaczął wrzeszczeć do mikrofonu:
– Co się stało?! Co się stało?!
– Nie przez radio! – Wosztyl wyjął mu urządzenie z ręki.
Z budynku „wieży” wyszedł rozchełstany mężczyzna.
Trzęsącymi się dłońmi odpalił papierosa.
– Ani mienia ubijut. Ubijut – mamrotał.
Wszyscy odruchowo wyskoczyli z jaka i pobiegli w stronę, z której doleciał odgłos eksplozji. Wosztyl miał ze sobą magnetofon.
– Prędzej, prędzej! – krzyczał do Brennera, który biegł obok niego.
Naraz drogę zastąpiło im dwóch rosłych mężczyzn w wojskowych mundurach. Zdecydowanymi gestami nakazali oddać magnetofon i telefony komórkowe. Brenner szarpnął Rosjanina za poły munduru i w tym samym momencie poczuł, jak coś rozbija mu górną wargę. Twardy przedmiot, może pięść – tego już nie zdążył ustalić. Powoli osunął się w zimne błoto. Słyszał nad sobą podniesione głosy, awanturę... Ale wszystko dochodziło do niego jakby zza mgły, zza zasłony, coraz ciszej, spokojniej, wolniej...

Smoleńsk Szpital

– Przywieziono pana z lotniska.
– Z lotniska?
– Tak, był pan w Smoleńsku, nic pan nie pamięta?
– Zaraz, cholerka, zaraz, coś było... Jezuuu...! – Brenner aż usiadł na parapecie. – Samolot prezydenta!
– Niestety tak. Ale spokojnie. Niech pan odpoczywa. – Lekarz troskliwie ujął go pod rękę.
– Jak to spokojnie! – wrzasnął i natychmiast poczuł, że traci równowagę. Drobny mężczyzna ostatkiem sił zaparł się, aby uchronić Brennera przed osunięciem się na podłogę.
– Siostrooo! – wrzasnął piskliwie.

Następnego ranka Brenner obudził się w porze lekarskiego obchodu. W wianuszku, który nabożnie otaczał łysego jak kolano profesora, dostrzegł drobnego lekarza. Po raz pierwszy zastanowił się nad jego młodą twarzą. Miał nieznośne wrażenie, że gdzieś już ją widział. Nie potrafił odtworzyć sobie w myślach sytuacji, ale był pewien, że kiedyś już miał do czynienia z tym człowiekiem. Nie wytrzymał, kiedy lekarz przechodził obok jego łóżka.
– My się chyba już kiedyś widzieliśmy, prawda? – spytał.
– Tak! – odpowiedział mu pewnie doktor i na jego ustach pojawił się zagadkowy uśmiech. Lekarski tłumek popędził dalej, a Brenner znów został sam na sam ze swoim rebusem. Miał szczególną pamięć do twarzy.

Na szczęście to był już ostatni dzień w szpitalu. Obserwacje i badania nie wykazały w jego organizmie niczego szczególnie niepokojącego. Diagnoza była prozaiczna: silne wzruszenie połączone z utratą przytomności wywołaną nagłym zderzeniem z twardą powierzchnią. Wstrząśnienie mózgu lekkie, bez zauważalnych następstw. Powoli odtwarzał sobie zdarzenia, które wyleciały z jego pamięci. W Smoleńsku wdał się w bijatykę z żołnierzem OMON-u. Ten pchnął go i Brenner, upadając, łupnął głową w duży polny kamień. Ponoć tylko na chwilę stracił przytomność, gdy ją jednak odzyskał, to wygadywał tak niestworzone rzeczy i nie potrafił powiązać ze sobą logiczną nicią najprostszych myśli, że doprowadził załogę jaka do rozpaczy. Nie bardzo wiedzieli, co z nim zrobić. Awanturę z OMON-owcem ułagodziło sto dolarów wsadzone mu do kieszeni, jednak szok po tym, co zobaczyli, i sytuacja z Brennerem sprawiły, że pilot Wosztyl podjął decyzję o jak najszybszym powrocie do Warszawy.

W trakcie lotu Brenner kilka razy stracił przytomność. Prosto z lotniska został więc przywieziony do Wojskowego Instytutu Medycznego przy ulicy Szaserów 128 w Warszawie. Całą sprawę załatwił dowódca jaka."

 

Skrytka bankowa

Gmach BLOM Banku był taki jak wszystko w zamożnych dzielnicach miasta – szkło, metal i sprężony beton dający się formować w ekskluzywne kształty. "(...)

"W niewielkiej salce od podłogi po sufit mieściły się ponumerowane szufladki i szafki rozmaitej wielkości.– Proszę, dwieście sześćdziesiąt siedem. – Egipcjanin otworzył prostokątny schowek i dyskretnie opuścił pomieszczenie.

Przed Saternusem na dnie dużej szuflady leżały skórzana aktówka i dyktafon. Na urządzeniu przyklejona była karteczka z wykaligrafowanym po polsku napisem: „Pierw słuchej, Gabrielu”.

Saternus był sam, nie spiesząc się więc, usiadł w wygodnym fotelu i włączył dyktafon.

„Pan niech wybaczy, ale mówie dalej po angielski”. Matowy męski głos na pewno nie należał do Josefa Noama Ostrovskiego. Sprawiał wrażenie wygenerowanego przez maszynę. „Tu znajdzie pan uwierzytelnione przez oryginalne stemple CIA zapisy nagrań dwóch satelitów szpiegowskich z dnia dziesiątego kwietnia dwa tysiące dziesiątego roku. Pochodzą dokładnie znad lotniska Siewiernyj w Smoleńsku. Sam pan zrozumie, co one oznaczają i co pokazują. Lotnisko było obserwowane ze względu na fakt, że wcześniej przeładowywał na nim swoje transporty broni rosyjski handlarz

Wiktor But, a potem czynił to jeszcze jeden wielki hurtownik. Nie przekazaliśmy tej wiedzy polskiemu rządowi ani służbom. To byłoby bezcelowe, nikt w Warszawie nie chciał tego wiedzieć. Nikt nie chciał się tym zajmować. Właściwie to było najlepsze wyjście z sytuacji, ale jednak ktoś powinien znać prawdę. To, co jest w teczce, pomoże do prawdy dotrzeć. To, co pan z tym zrobi, to już pańska sprawa. Proszę jednak pamiętać, że w tym świecie żywi nie popełniają błędów. Proszę zapamiętać! Żywi...”.

Saternus natychmiast otworzył teczkę i zaczął czytać...

Po godzinie wyszedł z pomieszczenia i poprosił uczynnego urzędnika o wezwanie taksówki.

– Na pocztę – zakomenderował krótko, gdy znalazł się już w samochodzie.

Witold Gadowski, Szlag trafił, Wyd. Witold Gadowski Think Force, Kraków 2018. KSIĄŻKĘ MOŻNA NABYĆ TUTAJ

Mój Czytelniku nie będę owijał w bawełnę: wolałbym tego wszystkiego nie napisać, ale życie zdecydowało za mnie… „Szlag trafił!” – to mocna i bezkompromisowa powieść o Andrzeju Brennerze, niezależnym awanturniku, który nieuleczalnie choruje na …Polskę - Witold Gadowski.

Los sprawia, że Andrzej Brenner 10 kwietnia 2010 roku ląduje w Smoleńsku. Z bliska zagląda w oczy złu. Co się wtedy naprawdę wydarzyło? Czego do dziś boją się najważniejsi ludzie w państwie? Trzecia – po „Smaku wojny” i „Wieży komunistów” – część trylogii o Brennerze. Mój Czytelniku nie będę owijał w bawełnę: wolałbym tego wszystkiego nie napisać, ale życie zdecydowało za mnie… „Szlag trafił!” – to mocna i bezkompromisowa powieść o Andrzeju Brennerze, niezależnym awanturniku, który nieuleczalnie choruje na …Polskę.

Śmierć podąża tropem tych, którzy odważyli się szukać prawdy…czy dopadnie też Andrzeja Brennera?
Prawdziwe akcje, świat zdrajców i agentów to wszystko ukryte w powieściowych realiach.
Tą powieść napisały całe lata tragicznych doświadczeń. Tak się teraz nie pisze, tak teraz nie wolno myśleć!
Zacznij czytać a zobaczysz jak szlag trafił, kogo i gdzie?... i jak teraz szlag trafiał będzie tych wszystkich ważniaków, gdy powieść zacznie zataczać coraz szersze kręgi…
„Szlag trafił!” – powieść autora, który z nikim się nie układa, z nikim nie patyczkuje. Po tej lekturze inaczej spojrzysz na otaczającą cię rzeczywistość.
Smoleńsk, prawdziwi szpiedzy i zdrajcy…przeczytaj o tym co się z nami stało i dlaczego jest tak jak jest.
Czeka Cię zarwana noc! To pewne.

Artykuł TYLKO U NAS fragmenty najnowszej książki Witolda Gadowskiego „Szlag trafił”. Smoleńsk, prawdziwi szpiedzy i zdrajcy… [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/tylko-u-nas-fragmenty-najnowszej-ksiazki-witolda-gadowskiego-szlag-trafil-smolensk-prawdziwi-szpiedzy-i-zdrajcy/feed/ 1
„Oni strzelają z ostrych… Następny padł… Widziałem jak ich zabijali”. Reportaże Czunkiewicza ze Majdanu, Smoleńska i Gruzji https://niezlomni.com/strzelaja-ostrych-nastepny-padl-widzialem-zabijali-reportaze-czunkiewicza-ze-majdanu-smolenska-gruzji/ https://niezlomni.com/strzelaja-ostrych-nastepny-padl-widzialem-zabijali-reportaze-czunkiewicza-ze-majdanu-smolenska-gruzji/#respond Thu, 03 Nov 2016 09:11:31 +0000 http://niezlomni.com/?p=33139

Już wiem, że zatrzymano Sławka Wiśniewskiego, naszego montażystę, który wybiegł filmować katastrofę. Widzimy wozy milicyjne i strażackie. Wszyscy biegną w kierunku krzaków. My za nimi - pisze Marek Czunkiewicz w książce "Teatr wojenny. Reportaże. Gruzja, Smoleńsk, Majdan".

„Najważniejsze być pierwszym”

10 kwietnia 2010

Mniej więcej 30 minut po tragedii docieramy na miejsce. Już wiem, że zatrzymano Sławka Wiśniewskiego, naszego montażystę, który wybiegł filmować katastrofę. Ani mi w głowie teraz nim się zajmować. Widzimy wozy milicyjne i strażackie. Wszyscy biegną w kierunku krzaków. My za nimi. Po drodze kątem oka dostrzegam Piotrka Kraśkę. Przyspiesza i równa do nas.

Milicjanci dopiero grupkami ustawiają kordon. Są duże luki. Robią to niespiesznie i wyraźnie widać, że nie
do tego są wyszkoleni. Przed nami tylko czterech lub pięciu. Po czapkach widzę, że szychy. Co najmniej wyżsi oficerowie: pułkownicy, majorowie. Widząc nas chcą zagrodzić drogę. Nie w tym wieku. Panowie. Biegniemy we trzech. Piotrek, Radek i ja. Krzyczę.

– Wy po łuku. Ja ich biorę na siebie. Teraz!

Chłopcy odskoczyli i pobiegli dalej. A ja wybiłem się. Rozwarłem ręce i nogi i poleciałem na panów oficerów. Pamiętam przerażenie w ich oczach. Trochę ważę, a przy tym zachowałem się jak wariat. Przewróciłem trzech. Czwartego złapałem i trzymałem. Porwałem mu kurtkę. Spadły czapki. Nie biłem się. Dałem się obezwładnić. Chłopcy byli już daleko. Jednak za nimi rzuciło się zbyt wielu. Nie mieli wsparcia. Leżałem w błocie. Musieli się wycofać. Ale coś zrobili. A poturbowani milicjanci mieli klasę. Nie bili, nie zakuli w kajdany. Wzięli legitymację, popatrzyli i stwierdzili, że nie ma sprawy. Rozumieją emocje. Ale takie jest prawo. I oni muszą bronić dostępu do miejsca tragedii. Wypuścili. Bolało mnie tylko ramię i bark. Każdy, kto zna Rosję to wie, że zasłużyłem, co najmniej na 3 lata łagru. Byłem w szoku. Docierali kolejni dziennikarze, operatorzy, fotoreporterzy. Milicja zdążyła już postawić kordon. Ale to taka zwykła milicja, dzielnicowi. Nie ma, co się bać.

– Do przodu. Kurwa, do przodu! Nie bójcie się. To nasz Prezydent! Razem!

Próbowałem jakoś opanować grupę polskich dziennikarzy. Niestety to nie takie proste. Większość osób nie
miała doświadczenia w relacjonowaniu demonstracji. Bali się mundurów. Niepotrzebnie traciliśmy impet
grupy. Niepotrzebnie koledzy weszli w rozmowy. Mieliśmy szansę rozerwać kordon. Wszyscy by nie zrobili zdjęć, ale komuś na pewno by się udało. Niestety nie umiemy działać solidarnie. Rosjanie podciągnęli OMON. Wzmocnili kordon. To koniec. Już się nie uda. Spojrzałem do tyłu. Podjechał wóz satelitarny. Niemal w biegu zaczął się rozkładać. Dojeżdżały ekipy zdjęciowe. Od tej chwili antena była nasza. Mogliśmy relacjonować. Byliśmy pierwsi.

https://www.youtube.com/watch?v=3btINzLhHQw

Rozdział „Na froncie propagandy”

Pod koniec sierpnia 2008 roku nie było wielkich walk, ale sytuacja wojenna ciągle niepewna. Niby trwał rozejm, a co i rusz dochodziło do ostrzału. Rosjanie raz się wycofywali, raz wracali na pozycje. Decyduję się przejechać przez góry. Ominąć rosyjskie patrole. Chcę sprawdzić, co się dzieje w zachodniej części kraju, nad morzem, przy granicy z Abchazją. Tam też weszli okupanci, ale jest zdecydowanie mniej relacji o tym, co się tam dzieje. Jedziemy UAZem naszego kierowcy Lewana. (…) Wychodzimy z kamerą. I nagle krzyki ludzi. Nieprzyjazne. Wrogie. To niemożliwe. W Gruzji nas niemal kochają. O co chodzi? Wyjaśnia Dato, nasz gruziński reporter. Wyjaśniam ja. Tłum gęstnieje. W końcu są oznaki porozumienia.

– To Polacy. Uspokójcie się.

Krzyczy starsza kobieta. I od razu zaczyna płakać. Straciła córkę. A my dalej nie wiemy skąd ta początkowa wrogość. Okazuje się, że nie do Polaków. Do telewizji. Przed nami była już tu ekipa. Rosyjska.
– Wszystko nakręcili. I co pokazują. Zobaczcie. Zobaczcie.

Mówi, krzyczy z pięć osób naraz. Po rosyjsku, po gruzińsku. Ciągną do kafejki. Tu młody człowiek odtwarza rosyjski program informacyjny. Ten sam budynek. Jeszcze płonie. Ci sami ludzie w wielkim szoku. Krzyczą, płaczą. Nasza pierwsza rozmówczyni pochyla się nad ciałem. Wszystko jest. Cała tragedia wojny. Prawda. Nie. To nie jest prawda. Rosyjski napis na ekranie „Cchinwali po gruzińskim ataku”. W komentarzu opowieść o barbarzyństwie Gruzinów, o tragedii osetyńskich mieszkańców. A zdjęcia z Senaki, wypowiedzi ludzi z Senaki. To dla nich dramat. Stracili bliskich, dom, dobytek. A do tego okradziono ich jeszcze z godności. Posłużono się przeciwko Ojczyźnie. A mówili chętnie. Niczego nie skrywali. Przeżywali. To były ich emocje, ich intymność. Tego nie zabiły bomby. Zabili ludzie z telewizji. Tacy jak my. (…)

 

Wyjeżdżaliśmy z Senaki z poczuciem odkrycia moralnego barbarzyństwa. W wielkiej złości i w milczeniu.
Nie mieliśmy pojęcia, dokąd jechać. Rosjanie się wycofali, ale gdzie? Jechaliśmy w kierunku Abchazji. Nagle na pustej drodze auto. Stoi na poboczu. Mignięcie światłami. Krótkie i długie. Stajemy. Już wiemy. Przez te kilka tygodni wojny poznaliśmy tajny kod. To gruziński kontrwywiad. Podchodzę.

– Nie jedźcie dalej. Tam stoi rosyjska kolumna. Wygląda jak grupa operacyjna.
– Jak daleko?
– Kilka kilometrów.
– Ale tu miało ich nie być.
– Są.
– Jedziemy. Wiecie, że to ważne.
– Kogo powiadomić jakby co?
Daję numery do biura.
– Powodzenia.
Wracam do auta. Streszczam rozmowę.
– I co jedziemy?
Nikt nie protestuje. Jedziemy.

https://www.youtube.com/watch?v=TPu5Oj2PPYI

Rozdział „Igrając z losem”

Kwiecień 2014 roku. Donieck. Od wielu dni relacjonujemy jak na wschodniej Ukrainie rozlewa się pożoga
separatyzmu. To już nie jest sprzeciw wobec nowych władz w Kijowie. To jawna wojna przeciwko Ukrainie. Niedługo zostanie określona, jako „hybrydowa”. Bez wypowiedzenia i bez oficjalnego wskazania agresora. Wszystko rękoma samych mieszkańców, którzy uwierzyli wrogiej propagandzie. To tak naprawdę rzeczywisty obraz zwycięstwa wojny informacyjnej i doskonałego planu dywersyjnego. Tam gdzie narastają emocje niezadowolenia pojawiają się, specjalnie przygotowani, agitatorzy. Zazwyczaj tutejsi lub pochodzący z tych terenów. Podgrzewają napięcie, organizują wiece. Nikt im nie przeszkadza. Urzędnicy, prokuratorzy, milicjanci albo pakują się i uciekają albo zaczynają gorąco popierać przewrót. Tu żyją i chcą przeżyć. W momencie gdy niezadowolenie sięga zenitu, a na ulicach gromadzą się tłumy pada hasło „Przejmijmy władzę”. To wystarcza, aby mieszkańcy poszli przejąć jej symbole – budynki miejskiej lub obwodowej administracji i znienawidzonej Służby Bezpieczeństwa Ukrainy. W tym momencie już nie są sami. Ujawniają się, wcześniej przysłani i przygotowani, doradcy. Najczęściej emerytowani oficerowie armii rosyjskiej. W rzeczywistości aktywni agenci rosyjskiego wywiadu. Oni dowodzą. Oni znają plan i priorytety. Na wszelki wypadek, gdyby coś się nie powiodło, a także, aby buntownicy czuli wsparcie pojawiają się osławione „zielone ludziki”. To świetnie wyszkoleni żołnierze rosyjskiego specnazu, świetnie wyposażeni i uzbrojeni, ubrani w ciemnozielone mundury i hełmy bez jakichkolwiek oznaczeń. Elita szturmowców. Tworzą z miejscowych zbrojne oddziały. Wskazują cele. Rozkazują.

https://www.youtube.com/watch?v=EjIwk9s0Kzk

Taki scenariusz dzień po dniu obserwowaliśmy w kolejnych miastach Donbasu. Codziennie gdzieś zdobywano budynki, codziennie gdzieś dochodziło do strzelaniny. Zjeździliśmy niemal cały region. Od Ługańska po Mariupol. Bazę mieliśmy w Doniecku. Ale i tu z dnia na dzień zmieniała się atmosfera. Było coraz niebezpieczniej. Siedziba władz regionu od dawna była w rękach separatystów. Do tej pory jednak odczuwaliśmy tylko słowne ataki agresji. Zaczęły się też fizyczne. Podczas jednego z wejść „na żywo” Pawła Szota otoczyła grupa młodzieńców z pałkami. Leciały epitety. Zaczęły się popychania. Stojący obok milicjanci zamknęli się w aucie. Bijatyka wisiała w powietrzu. Atmosferę udało się rozładować. Kolejny raz myśleliśmy, że to już koniec. Nawet relacjonująca do „Wiadomości” Arleta Bojke powiedziała na antenie, że relacja może być, w każdej chwili przerwana. Staliśmy pod samym budynkiem władz. Trwał program. Nagle komuś coś się nie spodobało. Do wozu satelitarnego podbiegło kilkunastu mężczyzn. Wraz z inżynierami zamknęliśmy się w środku. Rozpoczęło się dobijanie. Rękoma, nogami, pałkami. Napastnicy rozbujali auto. Wewnątrz wiedzieliśmy, że nadajemy „na żywo”. Aby nie przerwać emisji każdy z nas trzymał jakiś kluczowy element stacji – koder lub wzmacniacz. Samo bujanie sygnału nie zerwało, bo antena na dachu to była tylko atrapa. Prawdziwą łączność utrzymywaliśmy przez antenę stojącą kilkanaście metrów dalej i zamaskowaną w krzakach. Po wejściu, poobijani, otworzyliśmy drzwi. Mężczyźni agresywnie wyciągnęli nas. Zajrzeli do środka.

– Co pokazujecie? Szpiegujecie nas!
– Przekazujemy to, co pokazuje tamta kamera naprzeciw administracji. Tu nie ma innych kamer.
– Kto to ogląda?
– Cała Europa.
– Nie potrzebujemy Europy.
– Stoimy tu drugi tydzień. Co się stało?
– Szukamy ukraińskich szpiegów.

I to było sedno sprawy. Zamkniętym w budynku młodym buntownikom puszczały nerwy. Dowództwo
robiło im kilka razy na dobę ostre alarmy. Co chwilę rozchodziła się plotka, że będzie szturm. Patrolowali
puste ulice. Biegali wokół budynku. Zajmowali pozycje. Czekali. I nic. Raz, dwa, trzy… pięćdziesiąt. I nic. Nikt nie atakuje. Atakuje tylko adrenalina. To celowe działanie rosyjskich dowódców.

Marek Czunkiewicz, „Teatr wojenny. Reportaże. Gruzja, Smoleńsk, Majdan”, Editions Spotkania, Warszawa 2016.

Książkę można nabyć TUTAJ.

Artykuł „Oni strzelają z ostrych… Następny padł… Widziałem jak ich zabijali”. Reportaże Czunkiewicza ze Majdanu, Smoleńska i Gruzji pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/strzelaja-ostrych-nastepny-padl-widzialem-zabijali-reportaze-czunkiewicza-ze-majdanu-smolenska-gruzji/feed/ 0