niemieckie obozy koncentracyjne – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png niemieckie obozy koncentracyjne – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Niemcy i Austria nie chcą o tym pamiętać! Zakłady opiekuńcze, które służyły jako centra eutanazji. [WIDEO] https://niezlomni.com/niemcy-i-austria-nie-chca-pamietac-o-tej-niewygodnej-prawdzie-zaklady-opiekuncze-ktore-sluzyly-nazistom-jako-centra-eutanazji-wideo/ https://niezlomni.com/niemcy-i-austria-nie-chca-pamietac-o-tej-niewygodnej-prawdzie-zaklady-opiekuncze-ktore-sluzyly-nazistom-jako-centra-eutanazji-wideo/#respond Mon, 20 Apr 2020 17:49:58 +0000 https://niezlomni.com/?p=51020

Badając sprawę pewnej paczki ze złotem, wysłanej przez jednego z techników z obozu koncentracyjnego Auschwitz do żony, Konrad Morgen przekonał się, że tego typu praktyki to codzienność. Przechwycona przesyłka okazała się wierzchołkiem góry lodowej nielegalnego procederu kradzieży, korupcji i przemytu, mającego miejsce w obozach.

Na miejscu, w Auschwitz, Morgen zaobserwował także, iż załoga obozu regularnie dopuszcza się samowolnych zbrodni na więźniach. W cieniu pracujących pełną parą komór gazowych postanowił więc tropić owe „nielegalne” morderstwa.

Przenosząc się na kolejne placówki z rozkazu Reichsführera SS Heinricha Himmlera, Morgen wizytuje także inne obozy, na obszarach mu podległych: Hertogenbosch/Vught, Kraków Płaszów, Majdanek.

Bada przypadek aresztowanego w KL Buchenwald Karla Kocha i jego zboczonej żony Ilse. Za jego sprawą Karl zostaje ostatecznie skazany na śmierć i trafia przed pluton egzekucyjny na tydzień przed zajęciem obozu przez Amerykanów.

Z 800 wszczętych przez Morgena spraw, 200 kończy się wyrokami skazującymi, 5 wniosków o wszczęcie sprawy wobec komendantów umorzono.

Po wojnie Morgen występuje jako świadek w głośnych procesach zbrodniarzy wojennych, m.in. w procesach norymberskich i w drugim procesie oświęcimskim we Frankfurcie nad Menem. W czasie procesu w Norymberdze określa SS jako praworządną organizację, która nie miała nic wspólnego z zagładą Żydów…

 

Fragment rozdziału "Samotna krucjata przeciw „Endlösung”?" z książki Kevina Prengera pod tytułem "Sędzia w Auschwitz. Sędzia SS Konrad Morgen i jego walka z korupcją oraz „nielegalnymi” morderstwami w obozach koncentracyjnych", Wyd. Replika, Poznań 2020 r. Książkę można nabyć na stronie wydawnictwa Replika. 

Eutanazja stosowana wobec więźniów oznaczana była kodem 14f13, i w większości przypadków była wykonywana w zakładach opiekuńczych, używanych poprzednio do „eutanazjowania” osób upośledzonych w ramach operacji „Aktion T4”. W sumie od 10 000 do 20 000 więźniów stało się ofiarami akcji 14f13. Istot­nie, operacja ta została oficjalnie wstrzymana w 1943 roku, ale w tym również nie było udziału Morgena. Himmler zakończył tę akcję, uważając, że uśmiercanie zdolnych do pracy więźniów jest nieodpowiedzialne. Od tej pory tylko psychicznie upośledzeni więźniowie byli nadal poddawani „eutanazjowaniu”. Wszystkie centra eutanazyjne zostały zamknięte z wyjątkiem Hartheim w Austrii, gdzie w 1944 roku uśmiercono około 3 000 więźniów z obozów koncentracyjnych Mauthausen i Gusen. Chociaż Morgen twierdził co innego, jego dochodzenia w żadnym momencie nie miały wpływu na realizację programu zagłady i euta­nazji.

W jego późniejszym wywiadzie udzielonym The World of War, Morgen był nieco bardziej realistyczny, opisu­jąc swoją rolę w czasie wojny. Opowiedział wówczas, że Auschwitz „[był] dla niego tak strasznym doświad­czeniem, że rozmyślał nad planem prześlizgnięcia się przez granicę, do Szwajcarii”. Ostatecznie postanowił tego nie robić, gdyż obawiał się, że nikt mu nie uwie­rzy w jego opowieści o komorach gazowych. „Z trud­nością mogłem uwierzyć moim oczom i uszom, kiedy po raz pierwszy to zobaczyłem”. Ponadto bał się, że zostanie uznany za „agenta-prowokatora, szpiega lub szaleńca”. „Mogło to doprowadzić tylko do tego, że ja lub moi rodzice bardzo by ucierpieli. A i tak nie miało to sensu, gdyż nie byłem w stanie niczego zmienić”.

Potem obmyślił inny plan:

„Jakkolwiek nie mogłem nic zrobić tym, którzy ponosili odpowiedzialność za zagładę milionów ludzi, mogłem przynajmniej posta­wić przed sądem tych spośród wykonawców owych zbrodni, którzy zboczyli z tak zwanej legalnej ścieżki i z własnej inicjatywy działali dla własnego wzbogace­nia się, próbowali zakamuflować swoje przestępstwa, których pobudką do działania była żądza władzy, lub mieli inne motywy brutalnego traktowania więźniów. Za takie czyny mogłem ich postawić w stan oskarże­nia, umieścić te potwory w zamknięciu za kratami i położyć kres ich zbrodniom”.

Rozumiał dobrze, że nie był w stanie zmienić całego systemu, „zwłaszcza w czasie wojny”. To oświadczenie jest znacznie bar­dziej wiarygodne niż jego zeznania w Norymberdze. Można z pewnością założyć, że było ono oparte na prawdzie.

W zeznania, które Morgen złożył w Norymberdze, niektórzy ludzie jednak uwierzyli, i nie był to byle kto. Jednym z nich był amerykański pisarz historyczny i laureat nagrody Pulitzera – John Toland. W swojej biografii Adolfa Hitlera, opublikowanej w 1976 roku, pisał o Morgenie: „samotnie usiłował powstrzymać «Endlösung»” i doszedł do wniosku, że „samotna krucjata Morgena […] miała druzgocący skutek dla kompleksu obozów zagłady w Lublinie. Kriminalkom­missar Wirth otrzymał polecenie zlikwidowania bez zostawienia śladu trzech z czterech obozów, które sam zbudował – w Treblince, Sobiborze i Bełżcu”.

Toland pisał dalej, że 24 listopada 1944 roku Himmler wydał rozkaz zamknięcia centrów masowej zagłady, „zmu­szony do tego szybkim zbliżaniem się Armii Czerwo­nej i nieustającymi dochodzeniami upartego Konrada Morgena […]”. Toland opierał się przy tym na wy­wiadzie, jaki przeprowadził z Morgenem, i którego zapis dźwiękowy się zachował. Można tam usłyszeć fascynację Tolanda dochodzeniami prowadzonymi przez Morgena w obozach koncentracyjnych. Wyrażał też zdumienie faktem, że była tam mowa o „jedynym [prawdziwym] wymiarze sprawiedliwości” w Trzeciej Rzeszy. „Wielu ludzi na Zachodzie nie dałoby temu wiary”, zapewniał Morgena.

Pisarz okazywał zdziwienie, że Morgen nigdy nie został uhonorowany po wojnie za swoją pracę, którą wykonywał w obozach jako sędzia SS, przy czym, we­dług niego, ryzykował za nią swoim życiem. Amery­kanin pozwalał sobie na zbyt wielką fascynację opo­wiadaniami Morgena i prawie wcale nie zadawał mu krytycznych pytań. Nie było mowy o żadnej jednooso­bowej krucjacie, gdyż Morgen pracował z zespołem sę­dziów śledczych, a orzekanie wyroków należało do za­dań sądów SS i Policji pod nadzorem Gerichtsherren, z Himmlerem i Hitlerem jako najwyższymi sędziami. Toland nie podbudował żadnymi dowodami przedsta­wionego przez siebie związku pomiędzy działalnością Morgena a zakończeniem programu zagłady Żydów. Podobnie jak zamknięcie obozów, „Aktion Reinhard” nie miało nic wspólnego z działalnością Morgena, tak i zamknięcie Auschwitz w rzeczywistości nie było z nim związane. Fabryka śmierci w Auschwitz została unieruchomiona dopiero w listopadzie 1944 roku. Je­dynym powodem, dla którego Himmler wydał rozkaz zniszczenia krematoriów w Birkenau, była jego chęć ukrycia śladów masowej zagłady przed coraz bardziej zbliżającą się Armią Czerwoną. Krótko przed wyzwo­leniem obozu 27 stycznia, esesmani dokonali egzeku­cji kilkuset więźniów, ale nie mieli wystarczająco dużo czasu, by wymordować wszystkich pozostałych309. Ocaleli z Auschwitz zawdzięczali swoje życie szybko nacierającej sowieckiej armii, a nie sędziemu z SS.

Artykuł Niemcy i Austria nie chcą o tym pamiętać! Zakłady opiekuńcze, które służyły jako centra eutanazji. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/niemcy-i-austria-nie-chca-pamietac-o-tej-niewygodnej-prawdzie-zaklady-opiekuncze-ktore-sluzyly-nazistom-jako-centra-eutanazji-wideo/feed/ 0
Wstrząsająca historia pięknej przyjaźni na przekór złu szalejącej wojny. „Chłopiec w pasiastej piżamie”. [WIDEO] https://niezlomni.com/wstrzasajaca-historia-pieknej-przyjazni-na-przekor-zlu-szalejacej-wojny-chlopiec-w-pasiastej-pizamie-wideo/ https://niezlomni.com/wstrzasajaca-historia-pieknej-przyjazni-na-przekor-zlu-szalejacej-wojny-chlopiec-w-pasiastej-pizamie-wideo/#respond Sun, 16 Dec 2018 05:31:39 +0000 https://niezlomni.com/?p=50421

Dwóch chłopców i dwa światy… Obaj urodzili się w tym samym dniu, miesiącu i roku, ale los traktował ich do pewnego czasu zupełnie inaczej.

Szmul się zastanawia, co odpowiedzieć Brunonowi. — Powiem ci tylko tyle — zaczął Szmul — że do przyjazdu tutaj mieszkałem z rodzicami i z moim bratem Józefem w niedużym mieszkaniu nad warsztatem, gdzie tata robił zegarki. Co rano siódmej jedliśmy wspólnie śniadanie, a później, gdy byliśmy w szkole, tata reperował zegarki, które przynosili różni ludzie, i robił też całkiem nowe. Raz mi podarował taki przepiękny zegarek, ale go straciłem. Miał złoty cyferblat i nakręcałem go co wieczór przed pójściem spać. Nigdy, ale to nigdy się nie spóźniał.
— Odebrali — odpowiedział Szmul.
— Kto?
— Wiadomo, żołnierze — odparł Szmul takim tonem, jakby to było jasne jak słońce. — Aż nagle wszystko się zaczęło zmieniać — podjął swą opowieść.
— Któregoś dnia wróciłem ze szkoły, a mama szyła dla nas opaski na ramię z takiego specjalnego materiału i na każdej rysowała gwiazdę. O, taką. — Palcem kreślił wzór na ziemi pokrytej pyłem. — I zawsze, jak się wychodziło z domu, upominała, żebyśmy je zakładali.
— Ojciec też nosi opaskę — powiedział Bruno. — Na mundurze. Bardzo fajna. Jaskrawoczerwona z czarno-białym znakiem. — I też po swej stronie ogrodzenia wykonał palcem rysunek na ziemi pokrytej pyłem.
— Ale się różnią, prawda? — rzekł Szmul.
— W życiu nie dostałem opaski — stwierdził Bruno.
— Ale ja wcale o nią nie prosiłem — odpowiedział Szmul.
— Tak czy siak — odparł Bruno — mnie by się przydała. Choć nie wiem, czy wolę twoją czy ojca. Pokręciwszy głową, Szmul opowiadał dalej. Nieczęsto wracał do przeszłości, bo na wspomnienie życia nad warsztatem zegarmistrzowskim zawsze robiło mu się bardzo smutno. Te opaski nosiliśmy kilka miesięcy. I potem znów nastąpiły zmiany. Gdy raz wróciłem dodomu, mama powiedziała, że już nie możemy tam mieszkać.

— I mnie się to zdarzyło! — zawołał Bruno, uradowany, że nie tylko jego zmuszono do przeprowadzki.
— Bo, widzisz, na kolację przyszedł Furia i prawie że zaraz tu się przenieśliśmy. A tu jest koszmarnie — dodał na cały głos. — U was było tak samo?
— Nie, ale jak nam oznajmili, że nie wolno zostać w domu, musieliśmy się przeprowadzić do innej dzielnicy Krakowa, gdzie żołnierze zbudowali wysoki mur, i wszyscy, mama z tatą, brat i ja, musieliśmy zamieszkać w jednym pokoju.


— Jak to? — zdumiał się Bruno. — Wszyscy?
— I to nie tylko my — odpowiedział Szmul. — Bo sprowadziła się druga rodzina, no i tamci rodzice bez przerwy się kłócili, a jeden z synów był ode mnie większy i ciągle mnie tłukł, wiesz, tak bez powodu.
— Ale przecież nie można mieszkać w takim tłoku — stwierdził Bruno, kręcąc głową. — Bez sensu!
— Naprawdę — przytaknął Szmul. — W sumie jedenaście osób. Bruno otworzył usta, by znowu zaprzeczyć, bo nie chciało mu się wierzyć, by pod jednym dachem zmieściło się aż tyle ludzi, ale się rozmyślił.
— Mieszkaliśmy tam jeszcze kilka miesięcy — kontynuował Szmul. — I dalej wszyscy w tym pokoju. Mieliśmy jedno okienko, ale nie lubiłem przez nie patrzeć, bo widziało się mur, a mnie ten mur strasznie drażnił, bo nasz prawdziwy dom stał po drugiej stronie. Dzielnica też była okropna, bo stale ktoś hałasował, tak że się nie dało zmrużyć oka. I na dodatek bez powodu bił mnie ten wstrętny Łukasz.


— Mnie czasem bije Gretel — wyznał Bruno. — Moja siostra — dodał. — Beznadziejny Przypadek. Ale niedługo dorosnę i będę silniejszy, a wtedy jej pokażę.
— Aż pewnego dnia wielkimi ciężarówkami przyjechali żołnierze — snuł opowieść Szmul, bo, widać, Gretel niezbyt go zaciekawiła. — I kazali wszystkim opuścić domy. Dużo osób nie chciało i pochowało się w różnych zakamarkach, ale w końcu i tak chyba wszyscy zostali wyłapani.
I te ciężarówki powiozły nas na pociąg, w którym… — zawahał się na moment, przygryzając wargi, na co Bruno pomyślał, że nie wiedzieć czemu ma zamiar się rozpłakać. — W pociągu było makabrycznie — podjął Szmul. — Choćby przez to, że w wagonach panował straszny ścisk. W ogóle nie dało się oddychać. Do tego paskudnie śmierdziało.
— Bo wszyscy władowaliście się do jednego pociągu — stwierdził Bruno, wspominając dwa z nich, które widział na dworcu, gdy wyjeżdżali z Berlina. — Jak my tu jechaliśmy, po przeciwnej stronie peronu stał drugi, ale tak jakby nikt go nie zauważał. I myśmy wsiedli do niego. A wy czemu nie?
— Chyba by nam nie pozwolili. Nikomu nie było wolno wyjść z wagonu.
— Na samym końcu są drzwi — podpowiedział Bruno.
— U nas nie było — odparł Szmul.
— Jasne, że są — rzekł z westchnieniem Bruno.
— Na samym końcu — powtórzył. — Zaraz za wagonem restauracyjnym.
— Ależ skąd — uparł się Szmul. — Przecież byśmy wysiedli!
Bruno odburknął coś w stylu „akurat”, ale tak cichutko, żeby Szmul nie usłyszał.
— Gdy wreszcie pociąg się zatrzymał — ciągnął Szmul — znaleźliśmy się w okropnie zimnym miejscu i wszyscy musieliśmy iść tu na piechotę.
— A myśmy mieli samochód — rzekł Bruno, już na głos.
— I zabrali mamę, a mnie z tatą i Józefem wsadzili do tych domków, i tak tam siedzimy. Szmul wyraźnie posmutniał, a Bruno nie zrozumiał dlaczego, bo jakby się zastanowić, nie było to aż takie straszne i właściwie to samo, co się przytrafiło jemu.
— Dużo tam mieszka chłopców? — spytał Bruno.
— Setki — odpowiedział Szmul.
Bruno wytrzeszczył oczy.
— Setki? — powtórzył zaskoczony. — Kto to widział? Po tej stronie ogrodzenia w ogóle nie ma się z kim bawić.
— My się nie bawimy — oświadczył Szmul.
— Nie bawicie się? A to niby czemu?
— Ciekawe w co? — Szmul wyraźnie się zmieszał.
— No, nie wiem — odrzekł Bruno. — Można pograć w piłkę. Czy bawić się w odkrywców. A tak w ogóle to da się tam coś odkryć?
Szmul pokręcił głową i nic nie odpowiedział. Zerknąwszy w stronę domków, znów prędko spojrzał na Brunona i choć wcale nie chciał o to pytać, to w końcu się poddał, bo żołądek skręcał mu się z bólu:
— Miałbyś może coś do jedzenia?
— Niestety — odpowiedział Bruno. — Miałem wziąć czekoladę, ale zapomniałem.
— Czekolada — mlaskając językiem, powtórzył wolno Szmul. — Raz w życiu jadłem czekoladę.
— Tylko raz? Uwielbiam czekoladę. Choć mama mówi, że od czekolady psują się zęby, mógłbym ją jeść stale.
— Chleba pewno też nie masz.
Bruno pokręcił głową.
— Nic nie wziąłem — odparł. — Kolację podają dopiero pół do siódmej. A u was?
Szmul wzruszył ramionami i się podniósł.
— Muszę już wracać — powiedział.
— Może byś do nas kiedyś wstąpił na kolację — zaproponował Bruno, choć nie do końca pewny, czy to dobry pomysł.
— Może — odparł Szmul, jakoś bez przekonania.
— Albo ja cię odwiedzę — rzekł Bruno. — Poznałbym twoich przyjaciół — dodał z nadzieją.
Liczył, że Szmul go sam zaprosi, lecz nic na to nie wskazywało.

(…)

Fragment książki Johna Boyne'a, CHŁOPIEC W PASIASTEJ PIŻAMIE, Wyd. Replika, Zakrzewo 2018. Książkę można nabyć TUTAJ

Wstrząsająca historia pięknej przyjaźni na przekór złu szalejącej wojny. Dwóch chłopców i dwa światy… Obaj urodzili się w tym samym dniu, miesiącu i roku, ale los traktował ich do pewnego czasu zupełnie inaczej.

Bruno, syn niemieckiego oficera, żyje podczas wojny, prawie w ogóle jej nie doświadczając, nie mając świadomości, że ona trwa tuż obok, pochłania ofiary.

Szmul, syn żydowskiego zegarmistrza, zna wojnę od tej najgorszej, najbardziej nieludzkiej strony. To ona odebrała mu spokojne dzieciństwo, bezpieczeństwo, przyszłość oraz członków rodziny.

Spotkanie chłopców ma wymiar symboliczny. Odbywa się na granicy dwóch światów. Okazuje się, że przekroczenie jednego z nich powoduje, że stają się równi, ale na pewno nie szczęśliwsi,a może jednak…?

Światowy bestseller przetłumaczony na kilkadziesiąt języków, zekranizowany w 2008 roku.

Laureat irlandzkiej nagrody literackiej Irish Book Awards 2007 w dwóch kategoriach: „książka dziecięca” oraz „nagroda czytelników”. Powieść nominowana do Carnegie Medal, Borders Original Voices Award, a także do bardzo prestiżowej brytyjskiej nagrody literackiej, Galaxy British Book Awards, w kategorii „książka dla dzieci”.

Książka „Chłopiec w pasiastej piżamie” sprzedała się w nakładzie przekraczającym 5 mln egzemplarzy. Znalazła się również na pierwszym miejscu listy bestsellerów „New York Timesa”.

Ambicją Marka Hermana – reżysera ekranizacji – jest, by film znalazł się na liście obowiązkowych tytułów w ramach zajęć szkolnych i służył ku przestrodze pokoleniu, które już wkrótce opowieści o obozach zagłady może włożyć między krwawe anime.

Artykuł Wstrząsająca historia pięknej przyjaźni na przekór złu szalejącej wojny. „Chłopiec w pasiastej piżamie”. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/wstrzasajaca-historia-pieknej-przyjazni-na-przekor-zlu-szalejacej-wojny-chlopiec-w-pasiastej-pizamie-wideo/feed/ 0
,,Dopuszczali się wszelkich możliwych okrucieństw, brodzili po kostki we krwi, aby potem pójść do domu, bawić się z dziećmi i obejmować swoje zdradzane żony…” [WIDEO] https://niezlomni.com/takie-byly-zasady-armii-zjednoczonej-europy-pod-wodza-niemiec-dowodztwo-ss-wymagalo-od-swych-podwladnych-jednoczesnie-posluszenstwa-i-samodzielnosci-wideo/ https://niezlomni.com/takie-byly-zasady-armii-zjednoczonej-europy-pod-wodza-niemiec-dowodztwo-ss-wymagalo-od-swych-podwladnych-jednoczesnie-posluszenstwa-i-samodzielnosci-wideo/#comments Wed, 21 Jun 2017 08:44:30 +0000 http://niezlomni.com/?p=40387

Fakt, że obozowi lekarze SS przeprowadzali straszliwe eksperymenty na kobietach, wartownicy w bunkrach dopuszczali się wszelkich możliwych okrucieństw, SS-Scharführerzy brodzili po kostki we krwi, aby potem pójść do domu, bawić się z dziećmi i obejmować swoje zdradzane żony, jest znanym od dawna patologicznym zjawiskiem ludzkiej natury - pisze Eugen Kogon w "Księstwie SS" opartym na własnych obozowych przeżyciach.

Kult posłuszeństwa a brak kontroli

[caption id="attachment_40389" align="alignleft" width="497"] Waffen SS[/caption]

Rozgałęziony system przepływu rozkazów prowadził w dół i był powiązany z osobistą swobodą podejmowania decyzji i tym samym z odpowiedzialnością, co może budzić zdziwienie.

Dowództwo SS wymagało od swych podwładnych jednocześnie posłuszeństwa i samodzielności. Do podwładnych należało wyczuwanie, czego się od nich oczekuje. Za najlepszego uchodził taki członek SS, który „wiedział, o co chodzi” i nie czekając długo na rozkazy, działał „w duchu Reichsführera SS”.

Intencji tego „ducha”, zwłaszcza gdy chodziło o działania przeciwko „wrogom państwa”, nietrudno się było domyślić. Eicke na przykład stwierdził, „że więźnia obozu koncentracyjnego lepiej zastrzelić, niż dopuścić, aby przez swą ucieczkę miał zagrozić bezpieczeństwu Rzeszy”.

Aby strażników „nie wpędzać w niepewność” (znaczy to więc dodanie im pewności!) zarządził, żeby po zastrzeleniu więźnia „przy próbie ucieczki” „możliwie chronić ich przed przesłuchaniami”. Czyli wychodzenie z inicjatywą zastrzelenia więźnia, dodatkowo premiowane z powodu wiążących się z tym duchowych cierpień i rozterek, było po prostu wykonywaniem rozkazów. Wielki slogan SS „Błędy sądów należy korygować!” było wezwaniem, które dosłownie wciskało w ręce funkcjonariuszy Gestapo rozkazy wysłania do obozu, a obozowym lekarzom strzykawkę z trucizną. Oficer sądowy z SS-WVHA, SS-Obersturmbannführer dr Kurt Schmidt-Klevenow, mroczna postać z najbliższego otoczenia Pohla, podczas pewnego dochodzenia powiedział: „Reichsführer SS wydał co prawda rozkaz zakazujący zabijania więźniów bez stosownego zarządzenia, ale należy postawić sobie pytanie, «czy nie wiązało się z tym tajne zastrzeżenie (‘reservatio mentalis’), oznaczające zgodę na niepodporządkowanie się temu rozkazowi»”?!

Można odnieść wrażenie, że cytat ten pochodzi z antyjezuickiego paszkwilu, a tymczasem mruga do nas wierny sługa olbrzyma Loki, boga oszustw, i czciciel Wotana z Berlina – Lichterfelde, aleja Unter den Eichen 125. Potem, gdy zbyt wielu zorientowało się, że przy wynikających stąd kłopotach nikt ich nie kryje, praktyki zmieniły się diametralnie: zastąpiła je obawa przed odpowiedzialnością, co doprowadziło ostatecznie do sytuacji, że nie chciano już wykonywać niczego bez pisemnego rozkazu. Najpierw jednak rozwinęła się specyficzna mieszanina posłuszeństwa i braku kontroli. Był rozkaz, więc wykonywano go ślepo; bez rozkazu postępowano zgodnie z obowiązującą tendencją. Typowego członka SS-Totenkopfverbände w okresie świetności można było porównać do agresywnego psa, który podczas polowania daje upust swoim instynktom, jednak słysząc z oddali gwizdanie swego pana, reaguje natychmiast, niezależnie od tego, czy ma warować, czy atakować.

Barbarzyństwo i miernota

Wszystko, co poszczególni członkowie SS czy cała ta sfora robili w obozach koncentracyjnych, nie stanowi żadnej zagadki z psychologicznego punktu widzenia. Były to działania ludzi do tego właśnie wytresowanych i postawionych w tych konkretnych okolicznościach, spełniających określone warunki intelektualne, emocjonalne i socjalne, predestynujące ich do takich działań.

Wdrażano ich do polowania na „wrogów państwa”, do „odpowiedniego traktowania” „szkodników narodu”, aby „załatwić” „wrogów Führera”. Ilość wykazanego przy tym lub przez to brutalności, sadyzmu, chciwości, korupcji, zepsucia, tchórzostwa, lenistwa i wszelkiego typu szaleństwa nie jest niczym nowym. Dokładnie tak samo, w całości lub częściowo, zachowywali się wszyscy barbarzyńcy w historii, wszyscy masowi mordercy, zboczeńcy i prymitywni fanatycy.

Fakt, że obozowi lekarze SS przeprowadzali straszliwe eksperymenty na kobietach, wartownicy w bunkrach dopuszczali się wszelkich możliwych okrucieństw, SS-Scharführerzy brodzili po kostki we krwi, aby potem pójść do domu, bawić się z dziećmi i obejmować swoje zdradzane żony, jest znanym od dawna patologicznym zjawiskiem ludzkiej natury.

Z konieczności przetrwania w warunkach presji ze strony czynników sprzecznych ze swoją naturą umysł człowieka, zanim dojdzie do rozszczepienia świadomości lub popadnięcia w obłęd, tworzy system odrębnych nisz emocjonalnych i ucieka do nich, pełzając lub dumnie krocząc od niszy grozy do niszy prostoty, z zaułków strachu do niszy z iluzją spokoju, miłości i dobra. Czy nie zdarzali się zbrodniarze, zabójcy, oprawcy kochający niewinne dzieci?

Dlaczego więc dziwi Göring zabraniający wiwisekcji, Hitler przyjmujący z upodobaniem bukiety kwiatów od małych dziewczynek, Himmler sławiący szlachetne życie rodzinne, a każdy esesowiec lubiący swoje dzieci i pieski? To wszystko jest pokrętne, perwersyjne, chore; obiektywnie jest to obłuda pogwałconego, zakłamanego, stłumionego sumienia, ale nie jest niczym nowym. Podobnie niczym nowym nie jest korupcja nieuchronnie opanowująca szeregi każdej warstwy społecznej bez zakorzenionych przekonań moralnych, lecz mogąca swobodnie korzystać ze swoich skłonności.

„Nie znajduję wytłumaczenia dla mojego postępowania”, powiedział komendant Koch z Buchenwaldu prowadzącemu śledztwo oficerowi SS-Obersturmbannführerowi dr. Konradowi Morgenowi podczas procesu, „co najwyżej takie, że przełożeni zbytnio mi pobłażali.

Akceptowano wszystko, co proponowałem i co robiłem. Przyznawano mi laury i chwalono. Nikt nie oceniał mnie krytycznie. To uderzyło mi do głowy. Opanowała mnie mania wielkości…”. Jaki pan, taki kram – czy z Hitlerem było inaczej? Tutaj nie chodzi o niezbadane tajemnice ludzkiej natury, lecz o złamanie prostych psychologicznych zasad rozwojowych osób o niskiej wartości.

Świadomość niskiej wartości, czy leżała ona w sferze intelektualnej, czy emocjonalnej, w sferze woli, wyobraźni, czy rozmaitych form uspołecznienia, prowadziła tych ludzi w szeregi SS, gdzie bez zbędnych formalności udzielano jej schronienia, i trzymając niczym w klatce zapewnieniami o wysokiej randze i doniosłości ich działań, popychano od jednej nieprawości do drugiej, od zbrodni do zbrodni. Zachowanie każdego z członków SS, niezależnie od jego stopnia, było dla tych schematów i dla systemu zjawiskiem typowym.

Fragment rozdziału Psychologia członków SS. Eugen Kogon, Państwo SS. Organizacja i funkcjonowanie niemieckiego obozu koncentracyjnego, Replika, Zakrzewo 2017. Książkę można nabyć TUTAJ.

 

Jak działał niemiecki obóz koncentracyjny?

Po raz pierwszy Polsce!
Klasyczne opracowanie, należące do ścisłego kanonu „literatury obozowej”!

Eugen Kogon swój unikalny raport oparł na zeznaniach świadków, jak i na własnych doświadczeniach. Sam, jako przeciwnik nazizmu, był więziony w obozie w Buchenwaldzie przez blisko sześć lat.

„Niemieckie obozy koncentracyjne były światem samym w sobie, państwem w państwie – porządkiem bez prawa, w który wrzucano człowieka. Musiał on teraz, ze wszystkimi swoimi cnotami i słabościami – często więcej było tych słabości niż cnót – walczyć o własne życie i starać się po prostu przetrwać. Samotnie przeciw SS? Na pewno nie. Podobnie przychodziło mu nieraz walczyć przeciw współtowarzyszom niedoli. To wszystko kryło się za żelaznymi kratami opartej na przemocy dyscypliny.

[caption id="attachment_40390" align="alignleft" width="566"] Auschwitz, fot. pixabay.com[/caption]

Tworzyło dżunglę zdziczenia, do której strzelano, z której wywlekano ofiary, aby je powiesić na szubienicy, w której zabijano trucizną, zagazowywano, bito i torturowano na śmierć.

W gąszczu tej dżungli toczyły się intrygi, których stawką było życie, wpływy lub władza, gdzie walczono o materialną poprawę bytu, nie cofając się przed szwindlem i oszustwem, gdzie tworzyły się warstwy i kliki, gdzie wśród szeregów niewolników można było znaleźć prominentów, parweniuszy i pariasów. Tu zmieniała się ludzka świadomość, wykrzywiały hierarchie wartości, odbywały się orgie i odprawiano msze, dotrzymywano wierności, dawano wyraz miłości i zapluwano się z nienawiści; krótko mówiąc, przed oczyma przesuwa się nam tragedia humana w najosobliwszej postaci.

Zło może jednak przybierać takie formy, że pióro wzdraga się przed przeniesieniem ich na papier, a to jest już rzeczywiście sygnał ostrzegawczy. Widziałem bowiem albo opowiadano mi sceny, które wolałbym zapomnieć nie z powodu ich okrucieństwa, ale uwidaczniającej się w nich okropności zła. Jedna z jego tajemnych sił pozwala złu opanować wyobraźnię także osoby wzbraniającej się przed nim; pełna odrazy wola broni się przed opętaniem, ale wyszczerzona maska przeciwnika popycha naszą wyobraźnię w otchłań, w której chce nas pogrążyć. Niech Bóg mnie broni, abym nigdzie nie ustąpił przed tymi szatańskimi sztuczkami! Mam nadzieję, że udało mi się, nawet w krytycznych momentach, dać świadectwo prawdzie, tak aby służyła dobru, a nie złu”.

[caption id="attachment_40391" align="alignleft" width="448"] Auschwitz, fot. pixabay.com[/caption]

Państwo SS ukazało się w 1946 roku jako pierwszy kompleksowy opis obozu koncentracyjnego i jego działania. Odtąd książka ta, wielokrotnie wznawiana (15 wydań w samych Niemczech!) i wydana w kilkunastu językach, niezmiennie do dziś pozostaje jednym z najważniejszych opracowań, ukazujących omalże „na gorąco” nieludzki mechanizm terroru.

Eugen Kogon (1903–1987) – niemiecki publicysta, pisarz, socjolog i politolog. Jeden z ojców intelektualnych podwalin Niemieckiej Republiki Federalnej oraz idei integracji europejskiej. Intelektualista, któremu „brakowało gruboskórności słoniaˮ (Adenauer), by w pełni poświęcić się polityce.

Urodzony w Monachium, syn żydowskiej lekarki i rosyjskiego dyplomaty, w szkołach zakonnych wychowany został w duchu katolicyzmu. Po studiach z ekonomii i socjologii obronił w Wiedniu doktorat poświęcony faszyzmowi i państwu korporacyjnemu. Jako przeciwnik narodowego socjalizmu, po przyłączeniu Austrii do Rzeszy został aresztowany przez Gestapo i we wrześniu 1939 roku trafił do Buchenwaldu. Tam, jako „numer 9093ˮ, pozostał aż do wyzwolenia obozu.
Ujście z życiem z nieludzkiego terroru prymitywnych siepaczy z SS nazywał „cudemˮ. Doszedł do przekonania, że człowiek bez Boga staje się bestią. Teren obozu opuścił 8 kwietnia 1945 roku w skrzyni z próbkami zakażonych preparatów.

Po wojnie owe straszne przeżycia zdawał się mieć pod kontrolą. Jednak nawet po latach cierpiał na męczące koszmary senne. Obóz uczynił z Kogona „innego człowieka“, ale go nie złamał.

Po uwolnieniu zaangażował się w propagowanie informacji o zbrodniach. Współpracował z Amerykanami, dla których przygotował raport o roli obozów koncentracyjnych w państwie narodowego socjalizmu. Tworzył go przez kilka tygodni z pomocą setek współwięźniów i ich osobistych zeznań.

Powstałe w ten sposób Państwo SS jest do dziś podstawowym dziełem na temat zbrodni narodowego socjalizmu. Wśród innych publikacji stanowi najbardziej precyzyjne studium działania niemieckich obozów – piekła, którego nie byłby w stanie wymyślić żaden pisarz. europejskiej.

Artykuł ,,Dopuszczali się wszelkich możliwych okrucieństw, brodzili po kostki we krwi, aby potem pójść do domu, bawić się z dziećmi i obejmować swoje zdradzane żony…” [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/takie-byly-zasady-armii-zjednoczonej-europy-pod-wodza-niemiec-dowodztwo-ss-wymagalo-od-swych-podwladnych-jednoczesnie-posluszenstwa-i-samodzielnosci-wideo/feed/ 1
Fort III w Pomiechówku – zapomniany obóz śmierci, gdzie zginęło nawet 100 tys. Polaków https://niezlomni.com/fort-iii-pomiechowku-zapomniany-oboz-smierci-zginelo-nawet-100-tys-polakow/ https://niezlomni.com/fort-iii-pomiechowku-zapomniany-oboz-smierci-zginelo-nawet-100-tys-polakow/#respond Fri, 28 Apr 2017 22:06:31 +0000 http://niezlomni.com/?p=37751

"Na placu wewnątrz fortu nie było śniegu, tylko żółty piasek. Widoczne były kupki popiołu ze spalonych ciał ludzkich. Prawie na całym placu płytko zakopane były zwłoki ludzkie. W wielu miejscach wystawały z ziemi ręce, nogi, gdzie indziej plecy lub też inne części ubrania. W jednej z izb na środku sufitu był odbity krwawy ślad człowieka. Od tego kształtu były ślady ściekającej krwi…”

- tak wyglądał w relacji Ireny Fałkowskiej-Iglickiej w lutym 1945 r. teren jednego z obozów hitlerowskich - obozu w Pomiechówku. Największego na Mazowszu.

Pomiechówek to malownicza, mazowiecka miejscowość nad Wkrą znana z niepowtarzalnych walorów turystycznych i wypoczynkowych. Jej atutem jest zarówno bliskie usytuowanie wobec Warszawy, jak i słynnej Twierdzy Modlin. Walory krajoznawcze łatwo tu zauważyć od razu. Dlatego z trudnością przychodzi szokująca myśl, że Pomiechówek to miejsce śmierci wielu tysięcy więźniów wymordowanych przez Gestapo w tzw. III Forcie kompleksu obronnego Twierdzy Modlin.

[topten included_categories="3013" title="Białe plamy w historii"]

Dzieje obronnej budowli

Fort znajduje się tuż przed wjazdem do Pomiechówka. Przejeżdżający drogą obok fortu muszą zwolnić ze względu na liczne zakręty, ale i tak podróżujący niewiele zobaczą przez gęstwinę porastających to miejsce krzaków. Ci, którzy zechcą wejść na teren fortu, zostaną zatrzymani przy bramie. Wejście wymaga specjalnego zezwolenia Agencji Mienia Wojskowego. Miłośników historii ta przeszkoda na pewno nie zniechęci, bo wzniesiony w latach 1883-88 jest jednym z nielicznych fortów, w którym zachowało się oryginalne carskie wyposażenie w postaci niemal całego kompletu oryginalnych drzwi i okiennic pancernych oraz fragmenty kraty fortecznej.

[caption id="attachment_4336" align="alignright" width="480"]Fort III: brama główna koszar i kaponiera szyjowa Fort III: brama główna koszar i kaponiera szyjowa / fot. Wikipedia[/caption]

Fort spełniał ważne zadania obronne podczas obydwu wojen. W czasie I wojny światowej był teatrem zmagań wojsk rosyjskich i niemieckich, a podczas II wojny światowej stał się symbolem bohaterstwa wrześniowych obrońców. Zacięty opór obrońców spowodował, że Niemcy nie mogąc przełamać obrony, posłużyli się mieszkańcami Pomiechówka, tworząc z nich rodzaj żywej tarczy dla atakujących żołnierzy Wehrmachtu. Nie pomogło to jednak w zdobyciu warowni. Fort poddał się dopiero po 21 dniach obrony. To jednak nie koniec wojennej historii reduty w Pomiechówku. Okres okupacji stanowi najbardziej ponurą kartę w jego dziejach.

Fort po klęsce wrześniowej pełnił funkcję więzienia dla obrońców Modlina i okolicznych placówek. Trwało to krótko, bo już od lutego 1940 r. więzienie zostało przekształcone na obóz dla przymusowo wysiedlanych mieszkańców okolic Nasielska i Płońska, których od marca 1941 wywożono stąd na roboty do Niemiec. Teren fortu wykorzystywano też do mordowania osób kalekich i starców z okolicznych domów opieki społecznej.

Przez kilka miesięcy działało też getto, a faktycznie obóz zagłady dla żydów z terenu północnego Mazowsza. Od maja 1942 do końca lipca 1944 r. na forcie otwarto więzienie karno-śledcze, w którym również na wielką skalę stosowano tortury i egzekucje. Hitlerowcy cenili sobie położenie fortu z dala od jakichkolwiek zabudowań. Teren osady Pomiechówka znajdował się na tyle daleko, że „stamtąd nikt nie mógł usłyszeć krzyków katowanych ludzi”. Przystąpiono zatem do systematycznej likwidacji inteligencji polskiej. W pierwszej kolejności byli tu mordowani nauczyciele, księża i właściciele ziemscy. Kiedy dziś idzie się przez teren fortu, wiele mówi on o tragedii ostatnich dni przetrzymywanych tam ludzi.

https://youtu.be/sSAlEFtXvfI

Najwięcej mówią napisy

Więźniów przetrzymywano w betonowych bunkrach-celach. „Przeżyłem Pomiechówek, Stutthof i roboty na terenie Niemiec” - mówi Kazimierz Baniak, jeden z więźniów Fortu III. - W Pomiechówku były najcięższe warunki. Obóz był położony z dala od ludzi, bez możliwości kontaktowania się z kimkolwiek, z podziemnymi celami i lochami, w których nie było ani jednej pryczy, ani okien. Spało się na betonie. W jednej celi znajdowało się nawet ponad 100 osób. Nie było miejsca na wyciągnięcie nóg.

Jedną z najgorszych tortur było przywiązywanie więźniów do metalowego kółka w ścianie, tak aby więzień nie mógł ani usiąść, ani stać prosto. Prawie codziennie dokonywano egzekucji. Gdy liczba mordowanych nie była zbyt duża używano szubienicy, na której wieszano do 25 osób jednocześnie lub rozstrzeliwano przy ścianie jednego z bunkrów. W masowych egzekucjach używano cekaemu ustawionego na wale ziemnym. Więźniowie ustawiali się po prostu nad wykopanymi dołami, do których byli strącani po rozstrzelaniu.

https://youtu.be/IZLOIRme6c8

Dziś, gdy wchodzi się do cel, w których przetrzymywano więźniów, zaskakuje nieskazitelna biel ścian. Pod powłoką białej farby, którą naniesiono już po wojnie, znajduje się kilka tysięcy różnego rodzaju napisów: nazwisk, miejscowości, dat, niekiedy wezwań Bożej pomocy. Prawie wszystkie zostały wyryte w ścianie przez więźniów. Prawie wszystkie są wołaniem o pamięć o ich tragedii.

Ale nie tylko napisy na murach mówią o tragedii obozu. Najbardziej szokujące są relacje świadków, choć niewielu może opowiedzieć o tym, czym tak naprawdę stał się III Fort po klęsce wrześniowej. Pobyt w hitlerowskim obozie karno-śledczym przeżyli tylko ci, którzy mieli to „szczęście”, że zostali wysłani do Oświęcimia, Stutthofu i innych obozów. Tych, którzy pozostali tam do końca, nie było wśród żywych w dniu wyzwolenia Pomiechówka.

W każdy piątek palono ludzi

Jakimś szyderstwem szatana jest fakt, że właśnie w piątki dokonywano największych i najbardziej bestialskich mordów. Znane są fakty mordowania księży na terenie obozu w Pomiechówku:

„Widziałem, jak pewnego dnia przywieziono grupę księży katolickich - zeznawał po wojnie Feliks Skolasiński. - Wkrótce usłyszałem potworne jęki i ujadania sfory psów. Następnego dnia spalono strzępy kapłańskich szat. W każdy piątek palono ludzi na stosie. W inne dni po prostu wieszano, rozstrzeliwano lub oddawano psom”.

Do obozu przywożono także kobiety i dzieci. Ich los w większości pozostaje nieznany. Jedna z więźniarek - Wiktoria Karaszewska opowiadała po wojnie, że na 10 cel jedna była kobieca. „Przywożono również do obozu dzieci razem z zakonnicami. Co się z tymi dziećmi stało? Nie wiem” - dodaje. Zakonnice zostały zamordowane.

https://youtu.be/4jL0O2xD9ZQ

Bilansu ofiar do dziś nie udało się ustalić. Śmierć w III Forcie w Pomiechówku poniosło od 50 do nawet 100 tys. ludzi, w większości Polaków. Prawdziwej liczby nie da się ustalić, bo Niemcy dla zatarcia śladów swych zbrodni wydobywali i palili zwłoki pomordowanych więźniów. Nie wszystkie jednak zwłoki zdołano spalić. W kwietniu 1945 r. przeprowadzono ekshumację i wydobyto 6 tys. ciał. Z obawy przed epidemią przerwano ją jednak i powtórnie zasypano doły. Miejsce spoczywania więźniów wskazuje tylko wyraźnie obniżony poziom ziemi. Wiadomo też, że część więźniów wymordowano też w okolicznych lasach. Gdzie jeszcze znajdują się groby pomordowanych w Pomiechówku? Nikt nie potrafi powiedzieć.

Ks. Radosław Dąbrowski, artykuł ukazał się w tygodniku Niedziela (2007 r.)

Pociąg, który miał nazywać się „Śmierć komunie”. Najdłużej walcząca jednostka tego typu we wrześniu 1939

Artykuł Fort III w Pomiechówku – zapomniany obóz śmierci, gdzie zginęło nawet 100 tys. Polaków pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/fort-iii-pomiechowku-zapomniany-oboz-smierci-zginelo-nawet-100-tys-polakow/feed/ 0
Niemcy zamordowali tam 40 tysięcy polskich kobiet. Teraz nadeszła pora na wyjaśnienie prawdy [WIDEO] https://niezlomni.com/niemcy-zamordowali-tam-40-tysiecy-polskich-kobiet-teraz-nadeszla-pora-na-wyjasnienie-prawdy-wideo/ https://niezlomni.com/niemcy-zamordowali-tam-40-tysiecy-polskich-kobiet-teraz-nadeszla-pora-na-wyjasnienie-prawdy-wideo/#respond Mon, 03 Apr 2017 16:38:59 +0000 http://niezlomni.com/?p=36811

Instytut Pamięci Narodowej prowadzi śledztwo w sprawie ludobójstwa w funkcjonującym w czasie II wojny światowej obozie kobiecym w Ravensbrueck. Życie straciło w nim ponad 90 tysięcy osób.

Obóz w Ravensbrueck w Brandenburgii funkcjonował od wiosny 1939 roku, gdy trafiły do niego pierwsze aresztowane kobiety. Początkowo był zaplanowany na zaledwie 15 tysięcy więźniarek, ale był regularnie rozbudowywany, gdyż za mury co chwila trafiały nowe kobiety z kolejnych transportów.

http://niezlomni.com/niemiecki-historyk-nazistowskie-niemcy-to-nie-zadna-meska-sprawa-ale-sprawa-calych-niemiec-uczestniczyli-w-nich-nie-tylko-mezczyzni-ale-i-kobiety-ktore-nie-wahaly-sie-torturowac-i-mordowac-niew/

Z rejestru więźniów, który m.in. teraz bada IPN, wynika, że ostatecznie do obozu dowieziono około 132 tysiące kobiet i tysiąc dziewcząt. 20 tysięcy mężczyzn trafiło do otwartego nieopodal w 1941 roku obozu męskiego. W sumie życie straciło aż 92 tysiące osób, z czego około 40 tysięcy Polek.

Śledztwo IPN obejmuje nie tylko zbrodnię ludobójstwa, ale też zbrodnicze doświadczenie medyczne, które przeprowadzano w obozie. Z dokumentów wynika, że eksperymentom poddano 84 więźniarki, z czego 74 były Polkami. Większość z tych, które przeżyły, zostawały trwale okaleczone w służbie nazistowskiej medycynie.

Obóz przestał istnieć wraz z zakończeniem II WŚ. W ziemię, na której stał, wsiąknęło mnóstwo krwi Polek, które trafiły tam do pracy w szwalniach czy zakładach tkackich.

https://www.youtube.com/watch?v=ZILyIqfYTB4

http://niezlomni.com/muzea-niemieckich-obozow-milcza-o-polakach-mimo-ze-byli-najliczniejszymi-ofiarami/

Artykuł Niemcy zamordowali tam 40 tysięcy polskich kobiet. Teraz nadeszła pora na wyjaśnienie prawdy [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/niemcy-zamordowali-tam-40-tysiecy-polskich-kobiet-teraz-nadeszla-pora-na-wyjasnienie-prawdy-wideo/feed/ 0
Niemcy zarzucają Polakom, że bezprawnie wykorzystali wizerunek Adolfa Hitlera https://niezlomni.com/niemcy-zarzucaja-polakom-ze-bezprawnie-wykorzystali-wizerunek-adolfa-hitlera/ https://niezlomni.com/niemcy-zarzucaja-polakom-ze-bezprawnie-wykorzystali-wizerunek-adolfa-hitlera/#respond Sun, 05 Mar 2017 19:59:21 +0000 http://niezlomni.com/?p=36051

Brzmi absurdalnie, ale taka sytuacja rzeczywiście ma miejsce. Po tym jak w mediach niemieckich regularnie pojawiały się wzmianki o ,,polskich obozach", Polacy zorganizowali akcję „Death Camps Were German", a samochód z takim napisem jeździ po Europie. Tymczasem wiele wskazuje, że twórców może czekać sprawa sądowa.

Jak informuje serwis Pikio.pl, Niemcy mają pretensje o bezprawne użycie wizerunku Adolfa Hitlera. Prawdopodobnie chodzi o możliwe podobieństwo do okładki książki pod tytułem „On wrócił” (Tyt. oryginału – Er ist wieder da). Oto ona:

Na razie trwa medialna debata. Serwis Bezprawnik.pl pisze:

Wydaje się, że podobieństwo pomiędzy obydwiema kreacjami graficznymi jest dostrzegalne. Jednakże z drugiej strony – nie są to te same kreacje, różni je kilka detali w zakresie wykonania. Jeśli weźmiemy pod uwagę, że Adolf Hitler generalnie znany jest z przywiązania do swojego wizerunku, który stał się swego rodzaju symbolem – trudno jest oczekiwać, by ktoś starał się odróżnić np. poprzez stylizowanie jego fryzury na „irokeza”.

Czy dojdzie do sprawy sądowej, pokażą najbliższe tygodnie.

Artykuł Niemcy zarzucają Polakom, że bezprawnie wykorzystali wizerunek Adolfa Hitlera pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/niemcy-zarzucaja-polakom-ze-bezprawnie-wykorzystali-wizerunek-adolfa-hitlera/feed/ 0
Niemiecki historyk: „Nazistowskie Niemcy to nie żadna męska sprawa, ale sprawa całych Niemiec. Uczestniczyli w nich nie tylko mężczyźni, ale i kobiety, które nie wahały się torturować i mordować niewinnych ludzi” https://niezlomni.com/niemiecki-historyk-nazistowskie-niemcy-to-nie-zadna-meska-sprawa-ale-sprawa-calych-niemiec-uczestniczyli-w-nich-nie-tylko-mezczyzni-ale-i-kobiety-ktore-nie-wahaly-sie-torturowac-i-mordowac-niew/ https://niezlomni.com/niemiecki-historyk-nazistowskie-niemcy-to-nie-zadna-meska-sprawa-ale-sprawa-calych-niemiec-uczestniczyli-w-nich-nie-tylko-mezczyzni-ale-i-kobiety-ktore-nie-wahaly-sie-torturowac-i-mordowac-niew/#comments Tue, 31 Jan 2017 07:26:34 +0000 http://niezlomni.com/?p=35345

Jedną z takich zbrodniarek była Irma Grese - pisze niemiecki historyk dr Klaus P. Fischer w przedmowie do książki "Piękna bestia. Zbrodnie SS - Aufseherin Irmy Grese".

[caption id="attachment_35346" align="alignleft" width="317"] Irma Grese, commons.wikimedia.org[/caption]

Kiedy próbujemy sobie wyobrazić nazistowskich zbrodniarzy, nieuchronnie widzimy zimne i pozbawione wyrazu twarze SA lub SS-manów. W końcu czy Trzecia Rzesza to nie męska sprawa – jak to głosił jeden z nazistowskich sloganów? Daniel Patrick Brown w swej książce „Piękna bestia. Życie i zbrodnie SS-Aufseherin Irmy Grese” szybko pozbawia nas złudzeń, jakoby tylko mężczyźni mogli czynić niewypowiedziane zło. Nazistowskie Niemcy to nie żadna męska sprawa, ale sprawa całych Niemiec. Uczestniczyli w nich nie tylko mężczyźni, ale i kobiety, które nie wahały się torturować i mordować niewinnych ludzi, niezależnie od płci i wieku. Jedną z takich zbrodniarek była Irma Grese, młoda blondynka, ładna strażniczka, która dręczyła tysiące kobiet w kilku obozach koncentracyjnych, m.in. Ravensbrück, Bergen-Belsen i Auschwitz. Jak to możliwe, że naiwna wiejska dziewczyna z Wrechen w Meklemburgii przepoczwarzyła się w wyrachowaną, bezlitosną morderczynię?

Aby znaleźć odpowiedź na to pytanie, Brown wpierw mierzy się z problemem, na który natrafia wielu historyków starających się zrozumieć zło. Mianowicie, czy w ogóle można je wyjaśnić w sposób racjonalny? Wielu ocalałych z Holokaustu wyrażało sprzeciw wobec poglądu, iż należy szukać pełniejszego wyjaśnienia przyczyn zagłady niż samo stwierdzenie, że naziści eksterminowali tych, których uważali za podludzi: Żydów, Cyganów, homoseksualistów i „Azjatów”. Cóż więcej potrzebujemy wiedzieć: naziści zabijali dlatego, bo mieli na to ochotę! Jednak taka postawa, jeśli spojrzeć oczami historyka, pozostawia mnóstwo kwestii niedopowiedzianych i niewyjaśnionych. Wyjaśnić nie znaczy wybaczyć, ale znaleźć przyczynę historyczną – jak twierdził Hegel. Jako historycy być może więcej zdziałamy, jeśli przyjmiemy na wiarę, że to, co rzeczywiste, jest jednocześnie racjonalne, a to, co racjonalne – rzeczywiste.
Oznacza to, że sens kryje się nawet w nazistowskim bezsensie.

Naziści, na przykład, próbowali kultywować złudzenie o kobiecej czystości, przedstawiając je jako wzorowe gospodynie domowe i matki; próbowali odseparować kobiety od pracy i rywalizacji na równych prawach z mężczyznami. Kobiety miały dawać Rzeszy przyszłych żołnierzy. Stąd nieustanna propaganda głosząca konieczność „dania dzieci Führerowi” i nagradzanie kobiet „produkujących” potomstwo złotymi, srebrnymi i brązowymi medalami. Jednak pozostawianie kobiet w domu nie jest racjonalną polityką w czasach wojny. Wraz z ogłoszeniem w 1943 roku wojny totalnej naziści byli zmuszeni do zmiany swojej polityki wobec do kobiet. Odkąd niemieccy mężczyźni zaczęli masowo umierać na polach bitewnych, a niewolnicza siła robocza okazała się niewystarczająca, hitlerowskie władze zmuszone zostały do wykorzystywania kobiet do różnych zadań – od pracy w przemyśle wojennym po służbę pomocniczą w oddziałach wojskowych. Jedną z takich formacji była „służba pomocnicza SS” w obozach koncentracyjnych. Wprawdzie kobiety nie mogły wstępować do SS, ale mogły służyć jako pomocnice, wykonując różne obowiązki. Chociaż Ravensbrück był obozem koncentracyjnym dla kobiet, kierownictwo obozu spoczywało w rękach mężczyzn. Jak to stwierdził Rudolf Höss, komendant obozu Auschwitz: „Który z moich oficerów byłby skłonny słuchać rozkazów kobiety?”

Jednak w kręgu obowiązków właściwych swej płci, kobiety były stanowczo nakłaniane do działań zgodnych z ideologią nazistowską. W istocie indoktrynowano je od równie wczesnych lat, co mężczyzn. Młode dziewczęta, dziesięcio-, maksymalnie czternastoletnie, wstępowały do Jungmädelbund (Liga Młodych Dziewcząt), a te między piętnastym i osiemnastym rokiem życia do Bund Deutscher Mädel (Liga Niemieckich Dziewcząt, BDM). Brown pokazuje, jak łatwo poddająca się manipulacji Irma Grese została wciągnięta w szeregi BDM, organizacji widzianej przez nią jako odskocznia od samotności czasu dojrzewania. Jej matka popełniła samobójstwo, bardzo prawdopodobne, że na skutek niewierności męża, gdy Irma miała zaledwie dwanaście lat. Z nielicznych relacji dotyczących czasu dorastania Irmy wynika, że była nieśmiałą, zamkniętą w sobie dziewczynką szukającą sensu życia i własnej tożsamości. Tymczasem naziści oferowali poczucie odrodzenia i tożsamości zbiorowej – czegoś wypatrywanego przez miliony młodych Niemców.

Mao Tse-Tung, w nawiązaniu do masowej indoktrynacji, rozpływał się lirycznie nad milionami Chińczyków jako „czystymi kartami”, na których można zapisać „najpiękniejsze charaktery” i namalować „najświeższe i najwspanialsze obrazy”.

https://www.youtube.com/watch?v=q3IbNWP6z4I

Dokładnie to mieli na myśli naziści – wymodelować młodzież i przemodelować starych Niemców. Irma Grese nie była wyjątkiem; w istocie jej charakter ulepiono z najgorszej, najbardziej złowrogiej nazistowskiej gliny. Po przejściu intensywnego szkolenia w BDM pracowała jako pomoc pielęgniarska w Hohenlychen, elitarnym szpitalu nazistowskim specjalizującym się w leczeniu urzędników najwyższej rangi. Kierował nim doktor Karl Gebhardt z SS, który później prowadził makabryczne eksperymenty z przeszczepem kości u młodych polskich kobiet – powodując celowe złamania i transplantując amputowane członki ofiar pacjentom w szpitalu. Irma Grese jakiś czas edukowała się w Hohenlychen w brutalnym traktowaniu ofiar, kolejne szlify w tej dziedzinie zyskując w 1942 roku, jako SS-Aufseherin (przełożona) w Ravensbrück. Szkolenie strażniczek w obozach koncentracyjnych obejmowało stosowanie „kontrolowanego terroru” wśród więźniów; była to szkoła brutalności (Schule der Gewalt). Irma Grese okazała się wzorową strażniczką: fanatyczna, twarda i bezlitosna. W obozach rutynowo bito, równocześnie zachęcając strażników do czerpania radości z zadawanych okrucieństw (Sport machen). Wyjątkowe bestialstwo wymaga wyjątkowo silnych więzi między tymi, którzy je popełniają. Wzajemnie się podpuszczają, kryją ohydne czyny i oddają rozwiązłym zachowaniom. Irma Grese czerpała rozkosz z okrucieństw i miewała wiele seksualnych kontaktów ze strażnikami, ale również z więźniami, w tym z kobietami.

W marcu 1943 Irma Grese została przeniesiona z Ravensbrück do Auschwitz, gdzie została Oberaufseherin (starsza przełożona), mając pod sobą 31 baraków mieszczących 30 000 kobiet. Chociaż znęcała się nad więźniarkami już w Ravensbrück, to w Auschwitz miała dużo więcej okazji do czynienia zła. Nieskazitelnie czysta, doskonale ubrana, kroczyła po obozie w swych czarnych butach z cholewami, z szpicrutą i w doskonale skrojonym mundurze SS, wypatrując ofiar, które mogłaby torturować albo zabić. Podejrzewano, że całą swą zboczoną seksualną energię wyładowuje, dręcząc bezbronne ofiary. W okrucieństwach Grese uderza natura zdyscyplinowanej Niemki. Miała obsesję na punkcie czystości i porządku, co oczywiście jest w dużym stopniu wspólną cechą wszystkich Niemców; często chwaloną, ale też potępianą – w końcu w wielu przypadkach prawdziwą intencją było sprawowanie sadystycznej kontroli i utrzymywanie dominacji, nie zaś wymuszenie czystości i porządku.

Nie wiemy, jak wielu więźniów Irma Grese bez powodu zamordowała w Auschwitz, ale musiały ich być tysiące. W świecie odwróconej moralności Auschwitz tego rodzaju aktywność nagradzano medalami za „zasługi wojenne”. Wojna jednak zmierzała ku końcowi. W styczniu 1945 roku Grese odesłano z powrotem do Ravensbrück, a potem – krótko przed upadkiem Rzeszy – do Bergen-Belsen. Według powojennych publikacji Bergen-Belsen odgrywał rolę jednego z najokrutniejszych obozów w systemie nazistowskim. Ten względnie nieduży obóz, z ośmioma tysiącami więźniów, stał się pod koniec wojny swoistym „wysypiskiem”, gdzie sprowadzano więźniów z kolejnych obozów na wschodzie zajmowanych przez oddziały armii radzieckiej. Kiedy Brytyjczycy wyzwolili Bergen-Belsen, odkryli tam 100 000 wychudzonych i umierających więźniów, stłoczonych niczym na składowisku odpadów. 12 000 ciał leżało martwych i niepogrzebanych; trupy złożono w stosach niczym kartony. Grese zdecydowała się pozostać w Bergen-Belsen prawdopodobnie dlatego, że stacjonował tam jej kochanek z SS.

Brytyjczycy szybko zorganizowali proces sądowy dla oprawców z Bergen-Belsen, w tym dla Irmy Grese, aby rozliczyć ich z popełnionych zbrodni. Reporterzy prasy światowej wyrażali makabryczną fascynację połączeniem kobiecej urody z brutalną agresją. Brown podaje nam starannie skonstruowaną relację z tego procesu i umiejętnie ukazuje, jak aryjska wyższość Grese stopniowo topniała pod wpływem zalewającego ją potoku pytań. Jej bezosobowy uśmiech i lodowate spojrzenie na krótko ujawniły ślad człowieczeństwa, kiedy załamana zaczęła na ławie oskarżonych łkać w niekontrolowany sposób. W tym momencie w proch obróciła się fałszywa konstrukcja nazistowskiej córy Odyna – noszącej w sobie podobne do niego, boskie cechy. Grese już dłużej nie mogła grać roli nazistki. Pozostała tylko naiwna, zmieszana, oszukana i uparta wiejska dziewczyna.

z przedmowy dra Klausa P. Fischera

Daniel Patrick Brown, Piękna bestia. Zbrodnie SS - Aufseherin Irmy Grese, Replika, Poznań 2017. Książkę można nabyć TUTAJ.

Irma Grese – urocza i okrutna – zdaniem więźniarek: „piękna bestia"

Poruszająca opowieść o kobiecie, którą ideologia narodowego socjalizmu skutecznie przemieniła z naiwnej wiejskiej dziewczyny w bezwzględnego potwora.

Termin „zbrodniarze hitlerowscy” przywodzi na myśl zimne i pozbawione wyrazu twarze SS-manów. W końcu, czyż Trzecia Rzesza to nie „męska sprawa”, jak głosił jeden z nazistowskich sloganów?

Daniel Patrick Brown szybko rozprawia się z mitem, jakoby tylko mężczyźni mogli wyrządzać ekstremalne zło. Nazistowskie Niemcy to nie tylko „męska sprawa”, lecz „sprawa”, w której mężczyźni i kobiety uczestniczyli z równą gorliwością. Niemieckie zbrodniarki nie wahały się torturować i mordować niewinnych ludzi, niezależnie od płci i wieku. Jedną z nich była Irma Grese – członkini personelu pomocniczego SS i strażniczka niemieckich obozów koncentracyjnych.

W 1943 roku Irma Grese została skierowana do Auschwitz-Birkenau, gdzie awansowała do funkcji zastępczyni głównej nadzorczyni obozu kobiecego w Brzezince. Została aresztowana w kwietniu 1945 roku, osądzona w tzw. procesie Bergen-Belsen i stracona w grudniu 1945.

Irmę Grese uznaje się za jedną z najokrutniejszych funkcjonariuszek SS. Ze względu na niezwykłą urodę kontrastującą z brutalnością więźniarki Auchwitz-Birkenau nadały jej przydomek „piękna bestia".

Daniel Patrick Brown ukończył studia historyczne na Colorado State University w Fort Collins, a następnie doktoryzował się na University of Colorado w Boulder. Obecnie jest emerytowanym profesorem historii Moorpark College w Kaliforni, gdzie pełnił m.in. funkcję dziekana Wydziału Nauk Społecznych i Behawioralnych.

Dan Brown jest uznanym autorytetem w temacie holokaustu, a szczególnie obozów koncentracyjnych. W swych badaniach koncentruje się na kwestii wcześniej przez historyków zaniedbywanej, czyli na kobietach-strażnikach obozowych.

Artykuł Niemiecki historyk: „Nazistowskie Niemcy to nie żadna męska sprawa, ale sprawa całych Niemiec. Uczestniczyli w nich nie tylko mężczyźni, ale i kobiety, które nie wahały się torturować i mordować niewinnych ludzi” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/niemiecki-historyk-nazistowskie-niemcy-to-nie-zadna-meska-sprawa-ale-sprawa-calych-niemiec-uczestniczyli-w-nich-nie-tylko-mezczyzni-ale-i-kobiety-ktore-nie-wahaly-sie-torturowac-i-mordowac-niew/feed/ 1