Lublin – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Lublin – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Pogoń za sprawcą staje się wyprawą w głąb siebie. Czy uda się złapać zabójcę i zapobiec dalszym zbrodniom? https://niezlomni.com/pogon-za-sprawca-staje-sie-wyprawa-w-glab-siebie-czy-uda-sie-zlapac-zabojce-i-zapobiec-dalszym-zbrodniom/ https://niezlomni.com/pogon-za-sprawca-staje-sie-wyprawa-w-glab-siebie-czy-uda-sie-zlapac-zabojce-i-zapobiec-dalszym-zbrodniom/#respond Wed, 06 May 2020 09:03:28 +0000 https://niezlomni.com/?p=51053

Śledczym udziela się ponura i zwodnicza atmosfera Starego Miasta w Lublinie. Pogoń za sprawcą przez mroczne podwórka staje się dla nich wyprawą w głąb siebie. Co odkryją na dnie swojej duszy? Czy uda się złapać zabójcę i zapobiec dalszym zbrodniom?

Raz, dwa, trzy…
Już nie żyjesz…

W sercu lubelskiej starówki dwie licealistki natrafiają na fragment męskiego ciała. Tej samej nocy na pobliskim podwórku zostaje znaleziona reszta zwłok mężczyzny. Dochodzenie prowadzi prokurator Adam Szmyt, przeniesiony do Lublina ze stolicy. Pomagają mu ambitne policjantki: komisarz Aneta Brudka i psycholożka Magdalena Choroba. Zabójca pozostaje nieuchwytny, a niebawem znalezione zostaje kolejne ciało…

Śledczym udziela się ponura i zwodnicza atmosfera Starego Miasta. Pogoń za sprawcą przez mroczne podwórka staje się dla nich wyprawą w głąb siebie. Co odkryją na dnie swojej duszy? Dlaczego giną tylko mężczyźni i gdzie pojawią się brakujące fragmenty ich ciał? Wreszcie, czy uda się złapać zabójcę i zapobiec dalszym zbrodniom?

Fragment książki Andrzeja Mathiasza "Szlam", Wyd. Replika, Poznań 2020. Książkę można kupić na stronie wydawnictwa Replika.

14. 30

Przed wejściem do prokuratury Adam Szmyt wziął głęboki wdech, wyprostował się i do twarzy przykleił nonszalancki uśmiech. Przynajmniej taką miał nadzieję, że nonszalancki, a nie kretyński, który znacznie lepiej oddawałby jego obecny nastrój. Po powrocie z Placu po Farze jedyne czego pragnął, to bezkolizyjnie dotrzeć do swojego pokoju, unikając po drodze spotkania z kimkolwiek, a zwłaszcza z szefem. Musiał ochłonąć i zebrać myśli.

Marzenia ściętej głowy! Oczywiście już w holu nadział się na Ziębińskiego. Jakby tamten tu czatował od rana, aż on będzie wracał z „miejsca zblodni”. Na domiar złego, Zięba stał z blondyną. Tak nazwał w myślach prokuratorkę, na którą już wcześniej zwrócił uwagę, choć nie wiedział nawet, jak się nazywała. Byłaby dość atrakcyjna, gdyby nie sztuczny uśmiech, z którym się nie rozstawała.
W końcu ja też się teraz szczerzę głupkowato, pomyślał. Kiedy ich mijał, zauważył kątem oka, że szef szepnął coś blondynie do ucha. Może wcale nie o mnie…
– No i jak tam, panie plokulatorze, obdukcja ciała… jamistego?
Blondyna wyszczerzyła się jeszcze bardziej.
– W trakcie – odpowiedział Ziębińskiemu. – I jeśli już, to autopsja.
Dopiero w pokoju odetchnął. Co za koszmarny dzień! Dopił resztkę wystygłej kawy, ale to mu nie poprawiło humoru. Z ciężkim sercem odpalił laptopa i wpisał w wyszukiwarkę trzy słowa: Lublin, szpital, kontakt, po czym wybrał link Szpitale i Kliniki w Lublinie. Wstępnie odrzucił kilka podpowiedzi, z Dziecięcym Szpitalem Klinicznym na czele, gdyż organ na Placu po Farze należał do dorosłego. Skreślił także Szpital Neuropsychiatryczny. Ewentualne samookaleczenie wskazywałoby na poważne odchyły, lecz w obecnym stanie ofiara potrzebowałaby raczej chirurga, a nie psychiatry. Na pierwszy ogień wziął szpital z oddziałem ratunkowym. Wystukał numer i liczył sygnały:
Jeden, dwa, trzy, cztery… Po szóstym miał odruch, by się rozłączyć, ale akurat wówczas w słuchawce odezwał się kobiecy, dość monotonny głos:
– Samodzielny Szpital Kliniczny, rejestracja, słucham?
– Dzień dobry, moje nazwisko Szmyt. Adam Szmyt, prokurator Prokuratury Rejonowej w Lublinie. Potrzebuję informacji na temat przyjętych ostatnio pacjentów na ratunkowy…
– To ja może przełączę.
Zanim zdążył zareagować, coś zapiszczało mu do ucha i gdy już myślał, że go rozłączyło i będzie musiał dzwonić jeszcze raz, w słuchawce odezwał się męski głos. Tubalne brzmienie wskazywało na postawnego, dojrzałego mężczyznę, mniej więcej w wieku Szmyta.
– Andrzej Stefaniuk, dyrektor szpitala. Czym mogę służyć?
Jeszcze raz się przedstawił i powtórzył, że potrzebuje informacji o nowo przyjętych pacjentach.
– Przykro mi, ale przez telefon…
– Chodzi mi tylko o to – przerwał mu bezceremonialnie – czy w ostatnim czasie trafił do was ktoś poważnie ranny. – Od rana miał nieustannie pod górkę i choć dopiero było po czternastej, zapasy jego cierpliwości już się wyczerpały.
– Panie prokuratorze, my tu mamy SOR. – Stefaniuk zabrzmiał sucho, z nutą wyraźnej pretensji, jak ktoś, kto czuje się dotknięty.
Pewnie to on zwykle wchodzi komuś w słowo, a nie odwrotnie.
– Dziennie trafiają tu do nas dziesiątki rannych – kontynuował dyrektor tym samym, urażonym tonem. – A wśród nich zawsze znajdzie się kilkunastu ciężko.

(...)

Szmyt zdziwił się. Nie miał pojęcia, że można zostać dyrektorem szpitala, nie będąc lekarzem. Chociaż w sumie dlaczego nie? Skoro można było zostać ministrem sprawiedliwości bez żadnej znajomości prawa.
Na obdzwonienie pozostałych szpitali stracił pół godziny. Z podobnym rezultatem. Gdy siedział bez pomysłu co dalej, przypomniały mu się słowa Mordela o kamiennych murkach na Placu po Farze. Fundamenty starego kościoła… Postanowił dowiedzieć się czegoś więcej.

Informacja w Wikipedii była bardzo zwięzła: stał tam kiedyś kościół pod wezwaniem Michała Archanioła. Po jego zburzeniu pozostały zrujnowane fundamenty, które wyeksponowano podczas remontu placu w 2002 roku. „Obecnie Plac po Farze jest miejscem koncertów oraz spotkań lublinian”.

(...)

Rozłączył się, zanim odezwała się zapowiedź poczty głosowej. To tyle w temacie dobrych przeczuć. Jemu sprawdzały się tylko te złe! Pomyślał, że spróbuje za kwadrans, lecz gdy spojrzał na godzinę, zdębiał. Było po osiemnastej i już dawno powinien zawinąć się do domu.
Jakim cudem dzień zleciał tak szybko? Pierwszy raz od kilku miesięcy czas mile go rozczarował i upłynął nie wiadomo kiedy.

Artykuł Pogoń za sprawcą staje się wyprawą w głąb siebie. Czy uda się złapać zabójcę i zapobiec dalszym zbrodniom? pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/pogon-za-sprawca-staje-sie-wyprawa-w-glab-siebie-czy-uda-sie-zlapac-zabojce-i-zapobiec-dalszym-zbrodniom/feed/ 0
Po przeprowadzeniu Rzezi Wołyńskiej, Ukraińcy chcieli spacyfikować Lubelszczyznę. Krwawa wojna z OUN-UPA. [WIDEO] https://niezlomni.com/po-przeprowadzeniu-rzezi-wolynskiej-ukraincy-chcieli-spacyfikowac-lubelszczyzne-krwawa-wojna-z-oun-upa-wideo/ https://niezlomni.com/po-przeprowadzeniu-rzezi-wolynskiej-ukraincy-chcieli-spacyfikowac-lubelszczyzne-krwawa-wojna-z-oun-upa-wideo/#comments Sun, 01 Dec 2019 20:08:18 +0000 https://niezlomni.com/?p=50871

Głównym powodem konfliktu na wschodniej Lubelszczyźnie był fakt, że Ukraińcy uznawali ją za ukraińskie Kresy Zachodnie i swoją koncepcję wpisywali w różnorakie plany niemieckie popierające Ukraińców. Jako przykład popierania Ukraińców przez Niemców może służyć chociażby akcja wysiedleńcza Polaków o kryptonimie „Ukraineaktion”, przeprowadzona między 15 stycznia a 6 marca 1943 r., która pociągnęła za sobą wysiedlenie z 64 wsi ponad 12 tys. Polaków z powiatu hrubieszowskiego i osiedlenie na ich miejscu ponad siedem tysięcy Ukraińców.


Wkroczenie Sowietów po II wojnie światowej nie zakończyło trwającej tam cały czas wojny z OUN-UPA. Organizacje te ostro sprzeciwiły się przesiedleniu Ukraińców na Ukrainę, natomiast przesiedlanie Polaków do Polski traktowały jako przejaw sprawiedliwości dziejowej. Także Chruszczow chciał przyłączenia Chełmszczyzny do sowieckiej Ukrainy.

OUN-UPA prowadząc na Lubelszczyźnie bezwzględną walkę z państwem polskim, usiłowało nawiązać współpracę z polskim podziemiem niepodległościowym. Z jego pomocą chciało zalegalizować swoje istnienie i uzyskać akceptację rządu londyńskiego. Miał się on stać ich adwokatem na arenie międzynarodowej, który zdjąłby z niej odium ludobójczej formacji, która dopuściła się zbrodni wołyńskiej i współpracowała z Niemcami.

Działalność UPA doprowadziła do tego, że na wschodniej Lubelszczyźnie udało się pozostać sporej ilości ukraińskiej ludności, stanowiącej wciąż zaplecze dla jej funkcjonowania. Oficjalnie przesiedlenie ludności ukraińskiej na Ukrainę już się zakończyło i Chruszczow nie był skory do przyjmowania kolejnego kontyngentu. Najprawdopodobniej, co potwierdzają jego dalsze kroki, myślał o innym wariancie przyłączenia Chełmszczyzny, opartej na tzw. wymianie terytoriów.
W takiej sytuacji, by zakończyć krwawe zmagania z OUN-UPA, władze polskie podjęły decyzję o przesiedleniu ludności ukraińskiej na Ziemie Odzyskane. Pozbawiły podziemie ukraińskie zaplecza i bardzo szybko jego resztki zostały wytropione i rozbite. Do historii działania te weszły pod nazwą Operacji „Wisła”. Autor opisuje szczegółowo jej przebieg na Lubelszczyźnie. OUN-UPA w czasie jej trwania stawiała tutaj szczególnie zażarty opór w walkach, w których zginęło wielu żołnierzy. Jej ostateczne rozgromienie nastąpiło już po formalnym zakończeniu Operacji „Wisła”, jesienią 1947 r.

Książka, jak większość prac autora, jest oparta na obficie cytowanych dokumentach, relacjach i wspomnieniach. Nie tylko polskich, ale również ukraińskich, niemieckich, a także na całej dostępnej literaturze.

Poniżej fragment rozdziału pierwszego Gdzie są te tysiące zamordowanych Ukraińców? z książki Marek A. Koprowski - „Łuny na Wschodzie. Krwawa wojna z OUN-UPA o Lubelszczyznę”. Książka ukazała się ukazała się nakładem wydawnictwa Replika, Poznań 2019. Można ją nabyć TUTAJ.

Część ukraińskich historyków wciąż idzie w zaparte i twierdzi, że masowe mordy rozpoczęły się nie na Wołyniu, a na Lubelszczyźnie i rzeź wołyńska była tylko odwetem za mordy na ludności ukraińskiej, popełnione przez Polaków m.in. na Chełmszczyźnie. Jeden z nich – Orest Subtelny – w 1994 r. zasugerował, że już w 1942 r. Polacy zabili tysiące ukraińskich chłopów, głównie na obszarze Chełmszczyzny. Owe tysiące ukraińskich ofiar nie znajduje jednak potwierdzenia w źródłach. Dane na ten temat są różne, ale żadne nie potwierdzają owych tysięcy ofiar! W latach 1941-1942 zginęło 4 Ukraińców, w 1942 – 1943 – 34. Według innych danych na Zamojszczyźnie w 1942 r. zginęło 123 Ukraińców. Były to ofiary niemieckich akcji pacyfikacyjnych, mających być inspirowanymi przez polską policję granatową. Miała ona brać w nich aktywny udział. Była to jednak zemsta czy raczej odwet za udział ukraińskich policyjno-wojskowych formacji w służbie niemieckiej w pacyfikacji polskich wsi. Miało w nich zginąć w 1942 r. 119 Polaków, a w 1943 r. 325 osób. Kto więc jest tu pokrzywdzony i gdzie są te tysiące zamordowanych Ukraińców? Krwawa wojna na Lubelszczyźnie zaczęła się w 1944 r. już po wyrżnięciu przez Ukraińców Wołynia i przeniesieniu rzezi na obszar Małopolski Wschodniej, a raczej całego obszaru UPA-Zachód, w skład którego wchodził m.in. Wojskowy Okręg „Bug”, obejmujący Lubelszczyznę. Wtedy to oddziały ukraińskie nasiliły na tym terenie działalność terrorystyczną przeciwko ludności polskiej. W kwietniu 1944 r. Sztab Główny UPA skierował na Chełmszczyznę dwa kurenie z zagonu im. „Bohuna”, dowodzonego przez pułkownika Ostrożśkoho, który wchodził w skład OW „Turiw”. Jak wynika z zeznań Aleksandra Andrejewicza Łuckiego, członka Głównego Wojskowego Sztabu UPA Krajowego Prowodu OUN „Galiczyna”, a wcześniej komendanta „UPA-Zachód”, ówczesny główny komendant UPA Roman Szuchewycz przywiązywał do panowania przez OUN-UPA na tym terenie ogromną wagę. Na jego polecenie miał zostawić niedokończone prace i udać się na Chełmszczyznę.

Oto fragment protokołu z jego przesłuchania, które potwierdził swoim podpisem, a który sporządził naczelnik Śledczego Oddziału NKGB USRR Pawłowskij w asyście starszego śledczego NK USRR Pogrebnego:

W początku maja 1944 r. (…) otrzymałem od Szuchewycza zadanie wyjechać na Chełmszczyznę i stanąć na czele tamtejszych oddziałów UPA, aktywizować ich działalność i rozbudować szeregi UPA na bazie miejscowych możliwości.”
Pytanie: „Czym był podyktowany wasz wyjazd na Chełmszczyznę?”
Odpowiedź: „Polskie nacjonalistyczne podziemie w lasach Zamościa i Lublina sformowało tzw. Dywizję im. Kościuszki dla walki z kunowskim podziemiem i oddziałami UPA.

Wiosną 1944 r. dywizja ta przedostała się na Chełmszczyznę i w odpowiedzi na likwidację polskiej ludności przez oddziały UPA zaczęła zabijać Ukraińców. W związku z tym „Główny Prowod OUN” podjął decyzję, żeby posłać na Chełmszczyznę część oddziałów UPA z zadaniem rozgromienia polskiej dywizji, zlikwidowania lub wygnania całej polskiej ludności za granice Chełmszczyzny. Wcześniej na Chełmszczyznę z Wołynia i Galicji zostało skierowanych szereg oddziałów UPA, liczących 6 tysięcy ludzi, a oprócz tego w najbliższym czasie miało być przerzuconych jeszcze kilka dodatkowych oddziałów UPA. Ja udawałem się z rozkazu Głównego Prowodu, aby kierować działaniami tych oddziałów dla rozgromienia Dywizji im. Kościuszki i zlikwidowania polskiej ludności, następnie po tym miałem utworzyć nowe oddziały UPA.
Zadania swego Łucki nie wykonał, ponieważ nie zdołał dotrzeć na Chełmszczyznę. Po drodze w Kamionce Strumiłowej został aresztowany przez Niemców. Jego zeznania potwierdzają, że UPA planowała całkowite opanowanie Chełmszczyzny, likwidację polskiego podziemia i wymordowanie ludności polskiej. Nie było też tysięcy wymordowanych Ukraińców.

Głównym powodem konfliktu na wschodniej Lubelszczyźnie był fakt, że Ukraińcy uznawali ją za ukraińskie Kresy Zachodnie i swoją koncepcję wpisywali w różnorakie plany niemieckie popierające Ukraińców. Jako przykład popierania Ukraińców przez Niemców może służyć chociażby akcja wysiedleńcza Polaków o kryptonimie „Ukraineaktion”, przeprowadzona między 15 stycznia a 6 marca 1943 r., która pociągnęła za sobą wysiedlenie z 64 wsi ponad 12 tys. Polaków z powiatu hrubieszowskiego i osiedlenie na ich miejscu ponad siedem tysięcy Ukraińców. Zanim przejdziemy do omówienia szerzej wspierania etosu ukraińskiego na Lubelszczyźnie, trzeba podkreślić, że wcześniej takim adwokatem Ukraińców był carat i Rosyjska Cerkiew Prawosławna. Zostawiły one na Lubelszczyźnie dziedzictwo, z którym Polska międzywojenna nie potrafiła sobie poradzić… Dziedzictwem tym było prawosławie, które przymusowo zastępowały struktury likwidowanego Kościoła unickiego. Szczególnym terenem poddanym obróbce przez władze carskie, lansujące hasło: „jedna Rosja, jedna wiara, jeden car”, stała się Chełmszczyzna, która w 1912 r. stała się gubernią chełmską utworzoną z całych powiatów hrubieszowskiego i tomaszewskiego oraz części powiatów: chełmskiego, zamojskiego, krasnostawskiego i lubartowskiego. Ponadto do guberni chełmskiej włączono w całości powiat bialski oraz częściowo powiaty: włodawski, konstantynowski i radzyński. Ten teren w znacznej mierze pokrywał się z terytorium zlikwidowanej w 1875 r. unickiej diecezji chełmskiej. Parafie unickie zostały w niej zlikwidowane i zastąpione przez przymusowo zakładane prawosławne. Był to pierwszy etap ekspansji „carosławia”, jak określano rosyjskie prawosławie. Region ten szybko nabierał cech wschodnich. Uwieńczeniem tego procesu było odłączenie go od Królestwa Polskiego i przyłączenie bezpośrednio do Rosji. Gdyby Polska dłużej znajdowała się pod zaborami, proces ten z pewnością ruszyłby dalej na Zachód i dotarł co najmniej do Wisły. Przedłużeniem tego procesu było oddanie przez Niemców utworzonej pod ich patronatem Ukrainie na mocy traktatu brzeskiego w 1918 r. guberni chełmskiej zwanej Chełmszczyzną.,. Rozpoczęto tam wtedy antypolską agitację, która nasiliła się zdecydowanie od kwietnia 1918 r., gdy metropolita lwowski wznowił działalność unickiej diecezji chełmskiej i jej hierarchii. Społeczeństwo polskie potraktowało oderwanie Chełmszczyzny jako czwarty rozbiór Polski i solidarnie zareagowało wielkim oburzeniem i protestami. Ówczesne nastroje bardzo celnie oddał w swoich wspomnieniach Wincenty Witos, pisząc:

Dzień 18 lutego 1918 r. został wyznaczony jako termin ogólnego narodowego protestu. I rzeczywiście, w dniu tym stanęło zupełnie wszelkie życie na całym obszarze Galicji, a także częściowo i Śląska Cieszyńskiego. Mimo, że kraj pozostawał pod władzą wojskową, a koleje były zmilitaryzowane – stanęły one wszystkie, stanęła też praca w urzędach, fabrykach, zakładach. W wielu kościołach odbywały się nabożeństwa żałobne z odpowiednimi kazaniami, wygłaszanymi z bardzo dużą odwagą, przez młodszych szczególnie księży. W każdym mieście, miasteczku, wsi – odbywały się masowe wiece i demonstracje, na których przemawiali liczni mówcy, przedstawiając stan sprawy i piętnując otwarcie w słowach najostrzejszych postępowanie rządu austriackiego i niemieckiego.

Koło Polskie w parlamencie w Wiedniu wydało też odezwę, w której stwierdzało m.in.:

(…) Pierwszy traktat pokojowy zawarty dnia 9 lutego 1918 r. w Brześciu uderzył w naród polski, jak grom, jak zapowiedź złowroga, że militaryzm niemiecki wraz z chytrą i nieszczęśliwą dyplomacją staro austriacką zamierzają ziemie polskie okaleczyć i naród polski we własnym jego kraju uczynić niewolnikiem i nędzarzem. Przyjaźń niemiecko-ukraińska, mająca się ugruntować na trupie Polski i Litwy, chce zasiać nienawiść między polskim i ukraińskim narodem, chce Polsce odebrać wszelkie znaczenie narodowe, państwowe, gospodarcze i uczynić z niej niewolnika państwa, przemysłu i handlu niemieckiego, niewolnika strzeżonego od wschodu wspólnie przez Niemcy i ukraińskie państwo.

Ludność polska protestowała też na terenie samej Chełmszczyzny. Do masowych wystąpień doszło m.in. w 97 wsiach zamieszkałych przez Polaków w powiecie hrubieszowskim, 78 w chełmskim. W zamojskim protesty Polaków też były masowe. Odbyły się one w 14 gminach na 15 istniejących.

Zadowolenie z przyłączenia „prastarych ukraińskich ziem Chełmszczyzny i Podlasia” wyraziło natomiast zgromadzenie duchownych trzech diecezji greckokatolickich, które uznało to za akt: „oparty na historycznych tradycjach i rdzennej, etnicznej ukraińskiej większości”.
Już u zarania odbudowy państwa polskiego Wojsko Polskie tworzone ad hoc musiało odbijać także Chełmszczyznę, z której Ukraińcy ani myśleli rezygnować i chcieli ją przyłączyć do Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. W sprawę włączył się aktywnie metropolita Andrzej Szeptycki , który nie ukrywał swojej radości, że Chełmszczyzna została oderwana od Polski. Zawarcie pokoju w Brześciu, jak pisze Kost Łewyckyj, adwokat i polityk, poseł do parlamentu austriackiego i sejmu galicyjskiego, a w latach 1918 – 1919 premier ZURL, traktował symbolicznie. W mieście tym sfinalizowano unię kościelną. Szeptycki zabiegał u władz niemieckich, zarówno cywilnych, jak i wojskowych, o poparcie działalności duszpasterskiej, a raczej misyjnej, księży greckokatolickich na terenie Chełmszczyzny i Podlasia. Jak pisze Maciej Mróz, Szeptycki w swoich memoriałach i petycjach do władz niemieckich: „wysuwał oskarżenia przeciwko duchowieństwu łacińskiemu, które utrudniało reaktywowanie Unii na Chełmszczyźnie i Podlasiu. Dotyczyły one m.in. konfliktów z duchowieństwem łacińskim o sporne świątynie pounickie w Szczebrzeszynie, Radecznicy, Kostobudach i Lipsku oraz profanacji cerkiewnych ikonostasów”.
Fragment rozdziału pierwszego Gdzie są te tysiące zamordowanych Ukraińców?

Marek A. Koprowski - „Łuny na Wschodzie. Krwawa wojna z OUN-UPA o Lubelszczyznę”.

Pamięci Stanisława Basaja „Rysia”, dowódcy I Batalionu Oddziałów Hrubieszowskich BCh, który pierwszy stanął do obrony mieszkańców polskich wsi, mordowanych przez nacjonalistów ukraińskich. Po wojnie oficera MO, walczącego z oddziałami UPA o polskość Ziemi Hrubieszowskiej, bestialsko zamordowanego przez oprawców „Jahody”.

Marek A. Koprowski. Pisarz, dziennikarz, historyk zajmujący się losami Polaków. Plonem jego wypraw i poszukiwań jest wiele książek, z czego kilkanaście ukazało się nakładem Wydawnictwa Replika.

Za serię książek pod wspólnym tytułem Wołyń otrzymał Nagrodę im. Oskara Haleckiego w kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku”. Jest też laureatem nagrody „Polcul – Jerzy Boniecki Foundation” za działalność na rzecz utrzymania kultury polskiej na Wschodzie.

Artykuł Po przeprowadzeniu Rzezi Wołyńskiej, Ukraińcy chcieli spacyfikować Lubelszczyznę. Krwawa wojna z OUN-UPA. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/po-przeprowadzeniu-rzezi-wolynskiej-ukraincy-chcieli-spacyfikowac-lubelszczyzne-krwawa-wojna-z-oun-upa-wideo/feed/ 3
Gdzie była AK w lipcu 1943 r., gdy na Wołyniu ukraińscy nacjonaliści wyrzynali naszych rodaków? Ważne pytania Piotra Zychowicza. [WIDEO] https://niezlomni.com/gdzie-byla-ak-w-lipcu-1943-r-gdy-na-wolyniu-ukrainscy-nacjonalisci-wyrzynali-naszych-rodakow-wazne-pytania-piotra-zychowicza-wideo/ https://niezlomni.com/gdzie-byla-ak-w-lipcu-1943-r-gdy-na-wolyniu-ukrainscy-nacjonalisci-wyrzynali-naszych-rodakow-wazne-pytania-piotra-zychowicza-wideo/#comments Thu, 20 Jun 2019 05:21:38 +0000 https://niezlomni.com/?p=50775

– Co to za podziemna armia, która chce walczyć z Niemcami, a nie jest w stanie ochronić kobiet i dzieci przed bandami uzbrojonymi w widły?To dramatyczne pytanie pada z ust Zosi, głównej bohaterki filmu Wołyń Wojciecha Smarzowskiego. Adresatem tego pytania jest ukochany dziewczyny, Antek. Żołnierz Armii Krajowej.

Antek na pytanie nie odpowiada. Zamiast tego, wykonując rozkaz podziemnej organizacji, opuszcza wieś. Odchodzi. Zosia, jej dzieci, sąsiedzi i pozostali polscy mieszkańcy wioski zostają sami. Porzuceni na pastwę morderców. W nocy na miejscowość napadają bowiem ukraińscy nacjonaliści.

Na oczach oszołomionych widzów dzieją się sceny przekraczające wszelkie wyobrażenie. Oszalali z przerażenia Polacy próbują się wymknąć, ale nie ma dokąd. Nie ma drogi ucieczki. Oprawcy są wszędzie. Dopadają Polaków i rozrąbują ich siekierami. Dźgają nożami i widłami. Jednej z kobiet wyłupują oczy. Innej wycinają z brzucha płód.

(...)

Kiedy oglądałem te naturalistyczne, pełne okrucieństwa obrazy, podświadomie liczyłem, że w ostatniej chwili – niczym w hollywoodzkiej superprodukcji – zaatakowanym Polakom ktoś przybędzie na ratunek. Że zaraz zagrają trąbki i na plan jak burza wpadną na koniach „nasi chłopcy”. Zobaczę przekrzywione zawadiacko rogatywki, zielone partyzanckie mundury, orzełki na czapkach. Błysk wzniesionej do cięcia szabli, huk rewolwerowego wystrzału. I plecy uciekających w popłochu banderowców.

Ale „nasi chłopcy” nie przybyli…

Historycy oceniają, że nacjonaliści z Ukraińskiej Powstańczej Armii na Wołyniu i w Galicji Wschodniej mogli zgładzić nawet około 100 tysięcy Polaków. Ta szokująca swoim okrucieństwem i skalą operacja eksterminacyjna trwała wiele miesięcy. Od lutego 1943 roku aż do całkowitego opanowania tych terenów przez Armię Czerwoną w roku 1945.

Ludobójstwa na Polakach dopuściły się kiepsko wyszkolone, kiepsko dowodzone i kiepsko uzbrojone leśne grupy, a niekiedy naprędce skrzyknięte watahy chłopów. Pospolite ruszenie. Narzędziami zbrodni były prymitywne narzędzia rolnicze: widły, siekiery, cepy, kosy, noże, łomy, kije i maczugi. To, co się wtedy działo na Wołyniu, bardziej przypominało obrazy z Ogniem i mieczem Henryka Sienkiewicza niż nowoczesną wojnę dwudziestego wieku.

Wszystko to zupełnie nie pasuje do narracji, którą karmi się każde polskie dziecko od najwcześniejszych lat szkolnych. Wychowuje się nas bowiem w całkowicie bezkrytycznym kulcie Armii Krajowej i Polskiego Państwa Podziemnego. Najliczniejszej, najpotężniejszej i najlepiej zorganizowanej organizacji konspiracyjnej w całej okupowanej przez Niemców Europie.

Opowiada się nam o wszechmocy Armii Krajowej i jej żołnierzy, którzy przez pięć lat grali na nosie wrednym szkopom i nie ugięli się przed potęgą III Rzeszy. Dokonywali brawurowych akcji partyzanckich, wysadzali w powietrze pociągi i koszary, wykradali najściślej chronione tajemnice imperium Adolfa Hitlera. Zlikwidowali generała Franza Kutscherę i wielu innych niemieckich oprawców. Dla Armii Krajowej nie było zadań niewykonalnych! To nasza największa duma.

Ta historyczna propaganda sukcesu jest tak sprawna i wszechobecna, że nikt nie kwapi się do zadania podstawowych pytań, które wręcz cisną się na usta. A są to pytania nadzwyczaj niepoprawne politycznie i niewygodne. Od rozpoczęcia ludobójstwa na Wołyniu minęło już jednak siedemdziesiąt sześć lat i należy je w końcu zadać. Jesteśmy to winni ofiarom i ich zawiedzionym nadziejom.

Gdzie było Polskie Państwo Podziemne w lipcu 1943 roku, gdy na Wołyniu ukraińscy nacjonaliści wyrzynali naszych rodaków?

Skoro Armia Krajowa była tak potężna, to jak mogła dopuścić do tego ludobójstwa?

Dlaczego pozwolono na to, aby luźne watahy uzbrojonych w cepy i siekiery oprawców przez wiele miesięcy całkowicie bezkarnie wycinały w pień polskie wioski?

Dlaczego nikt nie przybył na odsiecz Wołyniowi? Gdzie byli ci wszyscy malowani chłopcy z AK o dziarskich, groźnie brzmiących pseudonimach? Gdzie były te wszystkie „Wilki”, „Błyskawice” i „Gromy”?

Dlaczego wielka wojskowa organizacja dowodzona przez zawodowych oficerów, generałów, pułkowników i majorów, pompowana przez brytyjskiego sojusznika dolarami, sprzętem i bronią, w lipcu 1943 roku nie podjęła żadnych poważniejszych działań wymierzonych w morderców z UPA?

Dlaczego Wołyniacy umierali w osamotnieniu?

Współczesnym Polakom wydaje się, że Wołyń leży bardzo daleko. Traktują tę część przedwojennej Polski jak na poły realną, na poły mityczną krainę leżącą gdzieś, hen, na krańcach świata. Ale to nieprawda! W linii prostej z Lublina do Włodzimierza Wołyńskiego jest tylko 130 kilometrów.

Straszliwa gehenna naszych rodaków rozgrywała się więc pod samym nosem Armii Krajowej, niemal na jej oczach. Tuż za miedzą. Tuż obok terytoriów, na których operowały silne oddziały partyzanckie Okręgu Lublin Armii Krajowej.

Zachowane dokumenty archiwalne nie pozostawiają żadnych wątpliwości – Komenda Główna AK i kierownictwo Polskiego Państwa Podziemnego były na bieżąco informowane, co się dzieje na Wołyniu. Od 1942 roku do Warszawy napływały liczne ostrzeżenia i alarmujące raporty na temat rosnącego banderowskiego zagrożenia. A później – gdy zaczęły się mordy – dramatyczne błagania o ratunek.

Dowództwo Armii Krajowej pozostało jednak bierne. W obronie ginących rodaków nie kiwnęło palcem.

Polacy są narodem, który woli nie słuchać o przykrych sprawach. A jeżeli już nie mają wyboru – oczekują, że te przykre sprawy zostaną im podane w kojącym opakowaniu patriotycznych frazesów. W lekkostrawnym sosie rozmaitych okoliczności łagodzących i tłumaczeń mających wykazać, że w gruncie rzeczy wcale nie było tak źle, jak mogłoby się wydawać.

Ja nie podzielam tego zamiłowania moich rodaków. Uważam, że prawdę – nawet najtrudniejszą i najbardziej bolesną – należy walić prosto w oczy. Książka, którą trzymacie państwo w rękach, została napisana zgodnie z tą zasadą. Dlatego jej lektura może być szokująca.

Nie mam jednak najmniejszych wątpliwości, że bezczynność Komendy Głównej AK wobec ludobójstwa polskich cywilów na Wołyniu można skwitować tylko jednym słowem. Hańba.

Fragment wstępu Piotra Zychowicza do jego książki Wołyń zdradzony czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA, Wyd. Rebis, Poznań 2019. Książkę można nabyć TUTAJ

Wołyń zdradzony to najbardziej wstrząsająca książka autora Obłędu ’44 i Paktu Ribbentrop–Beck.

W latach 1943–1945 na Wołyniu i w Galicji Wschodniej ukraińscy nacjonaliści wymordowali 100 tysięcy Polaków. Do zbrodni tej posłużyły im głównie prymitywne narzędzia rolnicze – siekiery, widły i cepy. Gdzie wtedy była Armia Krajowa? Gdzie było Polskie Państwo Podziemne? Dlaczego nic nie zrobiono, by ratować polską ludność cywilną? Dlaczego Wołyniacy konali w osamotnieniu?

Piotr Zychowicz udziela na te pytania szokującej odpowiedzi. Armia Krajowa zlekceważyła banderowskie zagrożenie, zignorowała liczne ostrzeżenia o nadciągającym niebezpieczeństwie. Wszystkie wysiłki skupiła bowiem na szykowaniu przyszłego powstania – operacji „Burza”. Dowódcy AK nie chcieli walczyć z UPA, by nie „trwonić” sił potrzebnych im do walki z Niemcami. Do końca wierzyli, że z banderowcami uda się dogadać. Gdy Polskie Państwo Podziemie podjęło wreszcie interwencję, była ona tragicznie spóźniona i niewystarczająca. Niestety AK na Wołyniu całkowicie zawiodła.

Piotr Zychowicz jest publicystą historycznym. Pisze o II wojnie światowej, zbrodniach bolszewizmu i geopolityce europejskiej XX wieku. W swoich koncepcjach nawiązuje do idei Józefa Mackiewicza, Władysława Studnickiego, Stanisława Cata-Mackiewicza oraz Adolfa Bocheńskiego. Był dziennikarzem „Rzeczpospolitej” i tygodnika „Uważam Rze” oraz zastępcą redaktora naczelnego miesięcznika „Uważam Rze Historia”. Obecnie jest redaktorem naczelnym miesięcznika „Historia Do Rzeczy”. Absolwent Instytutu Historycznego Uniwersytetu Warszawskiego.

Jego bestseller Pakt Ribbentrop–Beck (REBIS 2012) wywołał nieustającą dyskusję, czy we wrześniu 1939 r. Polska nie powinna była zawiązać tymczasowego sojuszu z III Rzeszą. W Obłędzie ’44 (REBIS 2013) uznał akcję „Burza”, a zwłaszcza Powstanie Warszawskie, za zbiorowe samobójstwo popełnione w interesie Stalina. W Opcji niemieckiej (REBIS 2014) ukazał sylwetki polskich „kandydatów na Quislingów”, a w Pakcie Piłsudski–Lenin (REBIS 2015) oskarżył elity II RP o ocalenie bolszewizmu. Cykl „Opowieści niepoprawnych politycznie” – Żydzi i Sowieci (REBIS 2016), Niemcy (REBIS 2017) oraz Żydzi 2 (REBIS 2018) – Piotr Zychowicz poświęcił zaś narodom i państwom mającym największy wpływ na nasze dzieje. W 2018 r. REBIS wydał jego wstrząsające Skazy na pancerzach. Czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych.

Pakt Ribbentrop–Beck i Obłęd ’44 „Magazyn Literacki KSIĄŻKI” wyróżnił nagrodą historycznej Książki Roku.

Artykuł Gdzie była AK w lipcu 1943 r., gdy na Wołyniu ukraińscy nacjonaliści wyrzynali naszych rodaków? Ważne pytania Piotra Zychowicza. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/gdzie-byla-ak-w-lipcu-1943-r-gdy-na-wolyniu-ukrainscy-nacjonalisci-wyrzynali-naszych-rodakow-wazne-pytania-piotra-zychowicza-wideo/feed/ 1
Starcia policji i przeciwników ,,marszu równości”. Szef MSWiA tłumaczy postawę funkcjonariuszy (foto/wideo) https://niezlomni.com/starcia-policji-i-przeciwnikow-marszu-rownosci-szef-mswia-tlumaczy-postawe-funkcjonariuszy-foto-wideo/ https://niezlomni.com/starcia-policji-i-przeciwnikow-marszu-rownosci-szef-mswia-tlumaczy-postawe-funkcjonariuszy-foto-wideo/#comments Sun, 14 Oct 2018 06:02:32 +0000 https://niezlomni.com/?p=50370

Podczas Marszu Równości doszło do starć policji z kontrmanifestantami. Funkcjonariusze użyli pałek, gazu i armatki wodnej. Szef MSWiA Joachim Brudziński tłumaczył takie zachowanie policji, choć zdaniem wojewody lubelskiego do samego Marszu w ogóle nie powinno było dojść.

W Lublinie dochodziło do takich zajść:

https://youtu.be/SLDARfKaKNA

Zwracano uwagę, że policja zachowywała się inaczej niż w stosunku do agresywnych członków KOD-u.

Sama policja zwracała uwagę, że nie doszło do użycia pocisków:

Takie zachowanie policji zdziwiło część elektoratu partii rządzącej:

Brudziński pisał na Twitterze:

Tymczasem w trakcie tygodnia przytaczaliśmy opinię wojewody lubelskiego, który był za niedopuszczeniem do organizacji ,,marszu równości". Teraz mówił:

Ostrzegałem w jednym z komentarzy, że jeżeli sądy pozwolą na prowokacyjne manifestacje ze strony uczestników tzw. marszy równości i pozwoli na kontrmanifestacje może dojść do burd ulicznych [...] Półtora tygodnia przed marszem spotykałem się z policją i rozważaliśmy również taki scenariusz, jaki miał miejsce dziś

- powiedział w rozmowie z wPolityce.pl. Dziwił się prezydentowi Lublina Krzysztofowi Żukowi z Platformy Obywatelskiej i jego stosunkowi do marszu homoseksualistów.

może czuć się wyłącznie przegrany. Był za, a nawet przeciw marszowi. A później ani za, ani przeciw. Wygrani są mieszkańcy Lublina, którzy przez działanie policji zostali uchronieni przed bardziej negatywnymi konsekwencjami

Artykuł Starcia policji i przeciwników ,,marszu równości”. Szef MSWiA tłumaczy postawę funkcjonariuszy (foto/wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/starcia-policji-i-przeciwnikow-marszu-rownosci-szef-mswia-tlumaczy-postawe-funkcjonariuszy-foto-wideo/feed/ 3
W Lublinie mówią ,,nie” ,,marszowi równości”. Bezcenna reakcja wojewody na oskarżenia Rzecznika Praw Obywatelskich https://niezlomni.com/w-lublinie-mowia-nie-marszowi-rownosci-bezcenna-reakcja-wojewody-na-oskarzenia-rzecznika-praw-obywatelskich/ https://niezlomni.com/w-lublinie-mowia-nie-marszowi-rownosci-bezcenna-reakcja-wojewody-na-oskarzenia-rzecznika-praw-obywatelskich/#comments Wed, 10 Oct 2018 05:59:07 +0000 https://niezlomni.com/?p=50331

W Lublinie nie odbędzie się tzw. ,,marsz równości", planowany na 13 października. Powód? Bezpieczeństwo mieszkańców. To decyzja prezydenta Lublina Krzysztofa Żuka.

Decyzja zapadła po spotkaniu z komendantem Policji oraz podlegającymi mu służbami, które odpowiadają za bezpieczeństwo w mieście.

policja potwierdziła, że pojawiły się nowe fakty i istnieje realne zagrożenie dla życia i zdrowia mieszkańców, w tym uczestników marszu

- powiedział prezydent, który podkreślał, że marsz ,,wywołuje gigantyczne emocje, bardzo spolaryzowane, po obu stronach konfliktu”, co może prowadzić do mowy nienawiści i nawoływania do aktów agresji.

Bardzo zdecydowane stanowisko zajmował od początku również dr hab. Przemysław Czarnek, wojewoda lubelski, który w rozmowie z wPolityce.pl przyznał, że był w niewybredny sposób atakowany przez rzecznika Praw Obywatelskich. Adam Bodnar posunął się do stwierdzenia, że wypowiedź wojewody ,,może stanowić przejaw mowy nienawiści”. Czarnek odpowiadał:

Pan Bodnar stwierdził, że używając słów „zboczenie”, „dewiacja”, „wynaturzenie” dopuściłem się mowy nienawiści. „Zboczenie” zgodnie ze „Słownikiem Języka Polskiego” PWN, najbardziej prestiżowego i najbardziej wiarygodnego słownika, to zaspokajanie potrzeb seksualnych w sposób odmienny od normy. Nasze społeczeństwo składa się w ogromnej większości z heteroseksualistów, więc to jest normą. Nie rozumiem co jest takiego nienawistnego w słowie „zboczenie”, definiowanego zgodnie ze „Słownikiem Języka Polskiego” PWN. Rzecznik Praw Obywatelskich niech najpierw nauczy się języka polskiego, a dopiero potem zacznie pisać do mnie listy. Inaczej nie ma to sensu

- oznajmił w wywiadzie z wPolityce.pl. Dodał, że jeśli Bodnar uważa, że to on naciska na prezydenta Lublina celem zablokowania marszu, to możliwe, że rzecznik ,,nie zna przepisów prawa, bo nawołuje do tego, żeby ich nie stosować". Czarnek przypomina, że decydują względy bezpieczeństwa, a nie naciski.

To skandaliczna sytuacja i dyskwalifikująca pana Bodnara jako Rzecznika Praw Obywatelskich

- podkreśla, dodając, że podczas marszu homoseksualistów ,,uczestnicy będą epatować swoją seksualnością na ulicach miasta, naruszając moralność publiczną. Jest to sprzeczne z przepisami karnymi".

Mieszkańców Lublina i Lubelszczyzny charakteryzuje przywiązanie do wartości chrześcijańskich i narodowych. W tych tradycjach nijak się nie mieści kultura gejowska. Homoseksualiści przybywają do Lublina, żeby prowokować, a przez to wszczynać burdy i później ewentualnie móc się przedstawić światu jako ludzie ciemiężeni przez ludność chrześcijańską

- zaznacza. Istniała też obawa, że polskich gejów wesprą ich niemieccy koledzy. Zastępca komendanta wojewódzkiego policji ostrzegał, że w innych miastach, w których pracował ,,pojawiały się niemieckie środowiska gejowskie, które prowokowały obscenicznymi zachowaniami".

źródło: wPolityce.pl

Artykuł W Lublinie mówią ,,nie” ,,marszowi równości”. Bezcenna reakcja wojewody na oskarżenia Rzecznika Praw Obywatelskich pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/w-lublinie-mowia-nie-marszowi-rownosci-bezcenna-reakcja-wojewody-na-oskarzenia-rzecznika-praw-obywatelskich/feed/ 1
Rabin na ambonie w lubelskiej bazylice. Ogromne kontrowersje po debacie. Do akcji wkracza prokuratura (wideo) https://niezlomni.com/rabin-na-ambonie-w-lubelskiej-bazylice-ogromne-kontrowersje-po-debacie-do-akcji-wkracza-prokuratura-wideo/ https://niezlomni.com/rabin-na-ambonie-w-lubelskiej-bazylice-ogromne-kontrowersje-po-debacie-do-akcji-wkracza-prokuratura-wideo/#comments Tue, 02 Oct 2018 12:02:47 +0000 https://niezlomni.com/?p=50232

W ubiegłym tygodniu w w lubelskiej bazylice Ojców Dominikanów doszło do debaty między arcybiskupem Grzegorzem Rysiem a jerozolimskim rabinem Boazem Pashem. Obecność rabina w katolickiej świątyni wywołała wiele komentarzy, media piszą nawet o ataku antysemitów.

Do dyskusji doszło w ramach ,,Debaty dwóch ambon". Tematem było m.in. postrzeganie czasu w judaizmie i chrześcijaństwie. Spotkanie miało charakter ekumeniczny - wzięli w nim udział przedstawiciele także innych kościołów chrześcijańskich. W bazylice można było usłyszeć śpiew Symchy Kellera, który przez lata pełnił przez wiele funkcję przewodniczącego Gminy Wyznaniowej Żydowskiej w Łodzi.

Komentarze na jednym z portali były wysoce nieprzychylne arcybiskupowi i rabinowi. Prof. Sławomir Żurek z KUL nazwał je wręcz ,,groźbami karalnymi". Beata Krzyżanowska, rzeczniczka prezydenta Lublina, powiedziała, że sprawą zajmie się działający przy Urzędzie Miasta Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego.

Poinformowała została prokuratura;

Czynności zostaną podjęte przez Prokuraturę Rejonową Lublin-Południe, która zajmuje się przestępstwami z nienawiści

- poinformowano.

Ataki na uczestników debaty ks. Paweł Rytel-Andrianik, rzecznik Konferencji Episkopatu Polski, nazwał ,,grzechem".

Nienawiść wobec abp. Rysia i rabina Boaza Pasha z powodu udziału w spotkaniu katolicko-żydowskim jest nie tylko odrażająca, ale to także grzech przeciw przykazaniu miłości Boga i bliźniego

- powiedział.

Tu nagranie z debaty:

https://www.youtube.com/watch?v=7lxWp0yiUhI

źródło: Deon.pl / Gazeta Krakowska / Tulodz.com

Artykuł Rabin na ambonie w lubelskiej bazylice. Ogromne kontrowersje po debacie. Do akcji wkracza prokuratura (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/rabin-na-ambonie-w-lubelskiej-bazylice-ogromne-kontrowersje-po-debacie-do-akcji-wkracza-prokuratura-wideo/feed/ 1
Atak na prof. Włodzimierza Osadczego. Dlaczego niektórych tak boli prawda? [WIDEO] https://niezlomni.com/moskalofilski-atak-na-prof-wlodzimierza-osadczego-dlaczego-niektorych-tak-boli-prawda-wideo/ https://niezlomni.com/moskalofilski-atak-na-prof-wlodzimierza-osadczego-dlaczego-niektorych-tak-boli-prawda-wideo/#respond Sat, 14 Apr 2018 19:54:44 +0000 https://niezlomni.com/?p=48207

Po ukazaniem się artykułu o błogosławionym bp. Chomyszynie w piśmie dla duchowieństwa "Pastores", do redakcji został wysłany oszczerczy list. Autorem listu jest ks. Bogdan Pańczak, opiekun alumnów greckokatolickich w Lublinie.

Publikujemy treść listu:

Szanowna Redakcjo, nie wiem, czy włączenie tekstu "Bp Grzegorz Chomyszyn - prorok zapomniany" do 78. numeru "Pastores" było efektem inicjatywy samego prof. Osadczego, czy też odpowiedzią na zamówienie ze strony wydawców czasopisma. Tak czy inaczej, w periodyku wychodzącym pod patronatem Komisji Episkopatu Polski ds. Duchowieństwa ukazał się artykuł, w którym mówi się o "wielkim wpływie nacjonalistycznej ideologii na życie Kościoła greckokatolickiego, aspirującego do bycia Kościołem narodowym", a "głęboka zapaść", w której znajduje się Ukraina - od czterech lat ofiara agresji za strony Federacji Rosyjskiej - jest według prof. Osadczego "spowodowana między innymi odejściem od drogi, którą jej Prorok nieustannie głosił i wskazywał".

 

Element tej drogi to "wizja Kościoła unickiego jako części Kościoła powszechnego, katolickiego, łączącego ludność ukraińską z cywilizacją zachodnią, łacińską", w opozycji do abpa Szeptyckiego, który "mając na uwadze zjednanie Rosji" rzekomo "zaczął upodabniać ryt unicki do moskiewskiego prawosławnego".

Nie będę tu polemizował z poszczególnymi twierdzeniami prof. Osadczego. Załączam linki do tekstów, w których ja i inni, robimy to od jakiegoś czasu. W zaistniałej sytuacji, gdy periodyk przeznaczony dla formatorów przyszłych kapłanów katolickich w Polsce stał się trybuną, z której prof. Osadczy głosi tezy jawnie sprzeczne z nauką Kościoła o misji i tożsamości Kościoła greckokatolickiego jako jednego z Katolickich Kościołów Wschodnich, jestem zmuszony włączyć także trochę osobisty akcent.

Z poważaniem, ks. Bogdan Pańczak, wicerektor Metropolitalnego Greckokatolickiego Seminarium Duchownego w Lublinie.

 

„Dwa królestwa”, zbiór zapisków bł. bp. Grzegorza Chomyszyna, redagowany przez prof. Włodzimierza Osadczego został doceniony na Targach Wydawców Katolickich. Publikacja otrzymała wyróżnienie w kategorii „świadectwo” nagrody Stowarzyszenia Wydawców Katolickich FENIKS 2018. Książka zawiera zapiski jedynego liczącego się pasterza Kościoła greckokatolickiego, który przestrzegał przed herezją zbrodniczego ukraińskiego nacjonalizmu,

Źródło: Facebook Jarosława Masiuka/pch24.pl

 

Artykuł Atak na prof. Włodzimierza Osadczego. Dlaczego niektórych tak boli prawda? [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/moskalofilski-atak-na-prof-wlodzimierza-osadczego-dlaczego-niektorych-tak-boli-prawda-wideo/feed/ 0
Które miasta Polski były największe w 1500, 1600 i 1790 roku? Oto fascynujące mapy https://niezlomni.com/ktore-miasta-polski-byly-najwieksze-1500-1600-1790-roku-oto-fascynujace-mapy/ https://niezlomni.com/ktore-miasta-polski-byly-najwieksze-1500-1600-1790-roku-oto-fascynujace-mapy/#respond Wed, 14 Feb 2018 13:53:42 +0000 https://niezlomni.com/?p=47134

Chociaż nowożytna Polska kojarzy się głównie ze szlacheckimi dworami i folwarkami, znaleźć w niej można było również duże miasta – wielkie ośrodki handlowe, zamożne centra prywatnych włości czy ważne ośrodki przemysłowe. Które miasta Polski były największe w 1500, 1600 i 1790 roku?

W latach 80. XVI wieku ludność Polski miała wynosić ok. 7,5 miliona, z których zdecydowana większość mieszkała na wsi lub w małych miasteczkach. Królestwo Polskie, a właściwie Korona, posiadała jednak również większe miasta – demografowie historyczni do kategorii tej zaliczają ośrodki, których wielkość szacuje się od 5 tysięcy mieszkańców wzwyż. Były one jednak wyjątkami – na przełomie XV i XVI wieku było ich osiem, natomiast około osiemdziesięciu kolejnych liczyło ok. 2-3 tysięcy mieszkańców. Historia tych największych miast może powiedzieć nam niemało o dziejach dawnej Polski.

[caption id="attachment_47135" align="aligncenter" width="1800"] Ośrodki miejskie w Koronie ok. 1500 roku (aut. Marcin Sobiech / EXGEO Professional Map)[/caption]

U schyłku średniowiecza połowa dużych miast znajdowała się na terenach włączonych do Korony po pokoju toruńskim w 1466 roku. Najważniejszym z nich był oczywiście Gdańsk, liczący wówczas ok. 35 tysięcy mieszkańców i należący do Związku Hanzeatyckiego, podobnie jak trzy inne duże ośrodki: Toruń, Elbląg (po 10 tysięcy mieszkańców) oraz Braniewo (5 tysięcy mieszkańców). Swoją potęgę budowały one na handlu bałtyckim i wiślanym oraz dostępie do morza. Szczególnym przypadkiem było zwłaszcza Braniewo. To niewielkie obecnie miasteczko leżące tuż przy granicy z Obwodem Kaliningradzkim było pierwszą stolicą biskupstwa warmińskiego – państwa duchownego, podległego najpierw Krzyżakom, a później królom Polski. Braniewo/Braunsberg było jedynym warmińskim portem morskim, rozwijającym się dzięki żegludze na Zalewie Wiślanym.

Pozostałe cztery duże miasta Korony u schyłku XV wieku to nie tylko tradycyjne ośrodki średniowieczne, rozbudowane w czasach rozbicia dzielnicowego, takie jak Poznań czy Kraków (liczony z Kazimierzem i Kleparzem – we właściwym Krakowie mieszkało ok. 10 tysięcy mieszkańców. ). Były to też grody, które rozwinęły się dzięki bogatym kontaktom ze wschodem. Lublin był jednym z ulubionych miast Władysława Jagiełły, natomiast wielokulturowy Lwów stał się stolicą arcybiskupią. Oba miasta korzystały też na handlu łączącym Ruś z Europą.

U schyłku XVI wieku rozwój miast koronnych wciąż przebiegał pomyślnie – większość notowała wzrost liczby mieszkańców, często o kilkadziesiąt procent. Rozwijały się zarówno miasta pruskie (Gdańsk, Elbląg, Braniewo, Toruń), stare miasta Korony (Poznań, Gniezno, Kraków) jak i ośrodki, które rozkwitły w epoce jagiellońskiej (Lwów, Lublin). W końcu wśród najważniejszych miast Rzeczpospolitej pojawiła się Warszawa – wcześniej jeden z głównych ośrodków prowincjonalnego Mazowsza, od 1569 roku miejsce odbywania sejmów, od 1573 roku wolnych elekcji, zaś od 1596 roku siedzibą królów Polski.

[caption id="attachment_47136" align="aligncenter" width="1800"] Ośrodki miejskie w Koronie ok. 1600 roku (aut. Marcin Sobiech / EXGEO Professional Map).[/caption]

Charakterystyczny wydaje się wzrost ludności miast na południu, związany z pokojowym rozwojem gospodarczym. Część z nich to jeszcze ośrodki ważne w średniowieczu, czego przykładem był Nowy Sącz, rozwijający się równolegle do sąsiedniego Starego Sącza i położony w tzw. państwie klarysek sądeckich. Innym przypadkiem był Przemyśl, ważny ośrodek dawnej Rusi Halickiej, rozwijający się dzięki przebiegającym przez miasto szlakom handlowym wschód-zachód i północ-południe. Czynnikiem miastotwórczym mógł być też przemysł wydobywczy. W czołówce największych (i najbogatszych) miast Korony znalazła się wówczas Wieliczka, znana z żup solnych, oraz Olkusz, wokół którego eksploatowano złoża srebra i w którym w końcu XVI wieku przez jakiś czas funkcjonowała mennica królewska. Moment ten to także zapowiedź rozwoju miast prywatnych – w 1580 roku miała miejsce lokacja Zamościa, stolicy prywatnego władza potężnego kanclerza i hetmana Jana Zamoyskiego (od 1589 roku stolica Ordynacji Zamoyskiej).

Niemal dwieście lat później, ok. 1790 roku, sytuacja okazała się dużo bardziej skomplikowana. „Stare” ośrodki miejskie w porównaniu do początków wieku XVII... wyludniły się. Przyczyną były wojny XVII i XVIII wieku (Potop, wielka wojna północna, obce interwencje) bądź też wielkie epidemie, np. dżumy (przykład Torunia). Część miast bądź popadło w stagnację ludnościową (Gniezno), bądź spadły poniżej wielkości 5 tysięcy mieszkańców (miasta Małopolski i Rusi). Wyjątkiem okazał się jedynie Lwów, w którym pod względem liczby mieszkańców odnotowano w tym czasie wyraźny wzrost.

[caption id="attachment_47137" align="aligncenter" width="1800"] Ośrodki miejskie w Koronie ok. 1790 roku. Zaznaczono także ziemie utracone w ramach I rozbioru (aut. Marcin Sobiech / EXGEO Professional Map).[/caption]

W porównaniu do przełomu XVI i XVII wieku doszło natomiast do wyraźnego rozwoju miast na terenach południowo-wschodnich. Obok dużych ośrodków kresowych, takich jak Kamieniec Podolski, wiodącą rolę w urbanizacji tych terenów odegrały miasta prywatne. Widać tu specyfikę oddziaływania takich rodów jak Żółkiewscy (Żółkiew), Sobiescy (Żółkiew, Złoczów), Koniecpolscy (Brody), Potoccy (Stanisławów), Zasławcy (Zasław) czy Ostrogscy, których ordynacja (niepodzielny majątek, dziedziczony po linii męskiej) mieściła się wokół Dubna na Wołyniu. Podobnie rozwijały się prywatne miasta w Wielkopolsce, takie jak należące do Leszczyńskich Leszno czy założony w XVII wieku przez Przyjemskich Rawicz.

Prawdziwy wzrost liczby ludności zaliczyła jednak stołeczna Warszawa, która u szczytu epoki stanisławowskiej liczyła ponad 100 tysięcy mieszkańców. Wpłynął na to stołeczny charakter miasta, jego rozwój gospodarczy (zwłaszcza w czasach Stanisława Augusta) czy włączenie w obręb miasta mniejszych jurydyk prywatnych. W istocie więc u schyłku Rzeczpospolitej Obojga Narodów doszło do wielkiego przewartościowania miejskiej rzeczywistości – dawne wiodące ośrodki popadły w kryzys, naprawdę dużym miastem zostało zaś stosunkowo młoda stolica, która przejmie funkcję miejskiego centrum ziem polskich na kolejne wieki.

Opracowano na podstawie: Cezary Kuklo, Demografia Rzeczypospolitej przedrozbiorowej, DiG, Warszawa 2009.

Tomasz Leszkowicz, źródło: Histmag.org

Wolna licencja – ten materiał został opublikowany na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa – Na tych samych warunkach 3.0 Polska.

Artykuł Które miasta Polski były największe w 1500, 1600 i 1790 roku? Oto fascynujące mapy pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/ktore-miasta-polski-byly-najwieksze-1500-1600-1790-roku-oto-fascynujace-mapy/feed/ 0
Gdzie warto wybrać się na wakacje w 2018 roku. Turystyczny gigant publikuje ranking najlepszych miejsc na świecie. Polacy mogą być dumni https://niezlomni.com/warto-wybrac-sie-wakacje-2018-roku-turystyczny-gigant-publikuje-ranking-najlepszych-miejsc-swiecie-polacy-moga-byc-dumni/ https://niezlomni.com/warto-wybrac-sie-wakacje-2018-roku-turystyczny-gigant-publikuje-ranking-najlepszych-miejsc-swiecie-polacy-moga-byc-dumni/#respond Mon, 30 Oct 2017 12:33:08 +0000 http://niezlomni.com/?p=44260

Cieszący się dużą renomą przewodnik turystyczny Lonely Planet wybrał miejsca najbardziej warte polecenia. Na piątym miejscu wśród wyróżnionych znalazła się Polska.

Lonely Planet to gigant w branży publikacji turystycznych, który do jury zaprasza cenionych ekspertów i dziennikarzy. Wybór jest kilkuetapowy i trudno mówić o przypadku. Stąd renoma, jaką cieszy się nagroda.

Tym bardziej cieszy piąte miejsce dla Polski wśród najlepszych celów podróży w kategorii "Top 10 Best Value places to travel to in 2018" (miejsca, gdzie występuje najlepszy stosunek jakości o ceny). Wśród wyróżnionych znalazły się zaledwie trzy miejsca w Europie: Estonia, Hiszpania (Lanzarote) i Wielka Brytania. Pozostałe to: USA - Arizona, USA - Jacksonville, Boliwia, Meksyk i Chiny (prowincja Hunan).

Eksperci zwrócili uwagę na Kraków, który stał się atrakcyjniejszym celem niż Praga czy Berlin, również ze względu na ceny. Ich uwagę przykuło gdańskie Stare Miasto, a także Wybrzeże. Doceniono historyczne piękno Lublina, Torunia oraz Tarnowa. Jako miejsce spotkań z naturą polecono Zakopane oraz Białowieski Park Narodowy. Dużym plusem Polski są ceny połączeń kolejowych i autobusowych, także niewygórowane koszty, które turyści ponoszą w związku z jedzeniem i zakwaterowaniem.

źródło: Lonely Planet

Artykuł Gdzie warto wybrać się na wakacje w 2018 roku. Turystyczny gigant publikuje ranking najlepszych miejsc na świecie. Polacy mogą być dumni pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/warto-wybrac-sie-wakacje-2018-roku-turystyczny-gigant-publikuje-ranking-najlepszych-miejsc-swiecie-polacy-moga-byc-dumni/feed/ 0
W kolejnych miastach pojawił się transparent ,,Witajmy uchodźców”. Ale w jednym z nich organizator akcji trafił na przeciwników przyjmowania uchodźców [WIDEO] https://niezlomni.com/kolejnych-miastach-pojawil-sie-transparent-witajmy-uchodzcow-jednym-nich-organizator-akcji-trafil-przeciwnikow-przyjmowania-uchodzcow-wideo/ https://niezlomni.com/kolejnych-miastach-pojawil-sie-transparent-witajmy-uchodzcow-jednym-nich-organizator-akcji-trafil-przeciwnikow-przyjmowania-uchodzcow-wideo/#comments Wed, 04 Oct 2017 16:28:35 +0000 http://niezlomni.com/?p=43776

Nad obwodnicą Lublina pojawił się transparent ,,Witajmy uchodźców". Okazuje się, że to nie przypadek, a w najbliższym czasie może pojawić się więcej podobnych haseł w widocznych miejscach.

Osoby, które zawiesiły transparent, nie ujawniły się, ale organizatorem akcji w skali całego kraju jest Rafał Betlejewski, dziennikarz znany z organizowania prowokacji medialnych. Podobne transparenty zawisły w Warszawie, Gdańsku czy Słupsku.

W Lublinie transparent zawisł zaledwie na godzinę, po czym został ściągnięty przez pracowników firmy utrzymującej drogę ekspresową. Betlejewski zapowiada jednak, że to nie koniec i zachęca swoich sympatyków:

jeśli chcesz wywiesić taki transparent w swoim mieście, proszę o info. Mogę wysłać pocztą swój

Tu Betlejewski nad morzem:

W Słupsku podczas próby wywieszenia transparentu doszło do utarczek słownych - przeciwnikom przyjmowania uchodźców wyjaśnia m.in., że nagrania z muzułmańskich dzielnic na Zachodzie nie oddają prawdy.

https://youtu.be/xdR2VgA-d6A?t=3m17s

Wcześniej informowaliśmy o jego akcji w Warszawie, gdzie organizował akcję wraz z gwiazdką TVN24 Omeną Mensah.

http://niezlomni.com/zobacz-warszawie-przywitali-uchodzcow-prowokacyjna-akcja-dziennikarza-gwiazdki-tvn-warszawie-organizatorzy-wsciekli-internautow-wideo/

Artykuł W kolejnych miastach pojawił się transparent ,,Witajmy uchodźców”. Ale w jednym z nich organizator akcji trafił na przeciwników przyjmowania uchodźców [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/kolejnych-miastach-pojawil-sie-transparent-witajmy-uchodzcow-jednym-nich-organizator-akcji-trafil-przeciwnikow-przyjmowania-uchodzcow-wideo/feed/ 3