Leonid Breżniew – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Leonid Breżniew – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Dlaczego upadł Związek Sowiecki. Oto ,,cichy zabójca” imperium, tak rzadko wymieniany w podręcznikach historii https://niezlomni.com/dlaczego-upadl-zwiazek-sowiecki-oto-cichy-zabojca-imperium-tak-rzadko-wymieniany-w-podrecznikach-historii/ https://niezlomni.com/dlaczego-upadl-zwiazek-sowiecki-oto-cichy-zabojca-imperium-tak-rzadko-wymieniany-w-podrecznikach-historii/#comments Fri, 24 Nov 2017 11:31:14 +0000 http://niezlomni.com/?p=42494

Bolszewicy chcieliby, żeby historia wyglądała inaczej, ale to za czasów ich rządów w Rosji zaczęli pojawiać się alkoholicy. A bimber stał się nawet podstawową walutą wymienialną. Proces alkoholizacji społeczeństwa ruszył i doprowadził do rozpadu ZSRS.

Propaganda radziecka głosi, że alkoholizm mieszkańców imperium był efektem rządów cara. Badania pokazują jednak, że roczne spożycie alkoholu wynosiło wówczas tylko około 5 litrów czystego spirytusu na jednego mieszkańca, a 43 procent mężczyzn i 95 procent kobiet w ogóle nie używało alkoholu. Co więcej po wybuchu I wojny światowej car Mikołaj II wprowadził prohibicję, bo ziemniaki i zboża potrzebne były do innych celów.

Po upadku caratu alkohol lał się strumieniami już po zdobyciu Pałacu Zimowego. Co prawda wkrótce Lenin i Trocki wprowadzili egzekwowaną bez ulg karę śmierci za pijaństwo, ale lawina ruszyła. Prohibicję udało się utrzymać do 1923 roku, gdy dzięki instrukcji przypisywanej Pawłowi Mendelejewowi Rosjanie nauczyli się pędzić bimber. Kraj Rad stał zacierem i płynął 25-procentowym bimbrem. Abstynentów ubywało w ogromnym tempie.

Po dojściu do władzy Stalina państwo wprowadziło monopol na wyroby spirytusowe, a potem też wina i piwa. Oficjalnie chodziło o zdrowie obywateli, ale przywódca ZSRS widział w tym świetny interes. W 1940 roku królowała już 40-procentowa wódka, która była lekarstwem na strach, trudne warunki życia i brak rozgrywek oraz formą odreagowania. Po wybuchu wojny z III Rzeszą znowu panowała prohibicja. Oficjalne spożycie spadło do 200 gramów rocznie na mieszkańca, ale Rosjan rozpili Niemcy, którzy robili to celowo, by osłabić przeciwnika. Zresztą sam Stalin szybko cofnął zakaz picia, bo nakazał serwować żołnierzom codziennie 100 gram wódki lub spirytusu na odwagę. Jednym z najpopularniejszych łupów wojennych stał się alkohol. Pod koniec wojny trudno było znaleźć kogoś trzeźwego w armii.

Po II wojnie światowej Rosjanie nie zaprzestali picia.

Piwo i wino były sprzedawane dosłownie wprost na ulicy, a wódka w każdym sklepie, niezależnie od jego asortymentu. Tradycję frontowych 100 gramów przeniesiono na budowy socjalizmu. Jedna z kronik filmowych epoki upamiętniła toast „Za Stalina", jaki wznosili codziennie komsomolscy ochotnicy odbudowujący zniszczoną Ukrainę. Zwiększyła się oczywiście moc wódki. 40-proc. mikojanówka ustąpiła miejsca alkoholowi 53-, a potem 60-procentowemu. Dlatego w trzy lata po śmierci Stalina poziom spożycia alkoholu przez statystycznego mieszkańca wzrósł do 8 litrów. Zgodnie z obecnymi normami Światowej Organizacji Zdrowia jest to próg, po którym następuje szybka degradacja każdej populacji

- czytamy w Uważam Rze Historia.

Władze wiedziały, że następuje rozkład społeczeństwa, ale nie zamierzały zaprzestania swojej cynicznej polityki. W 1958 roku Nikita Chruszczow wycofał co prawda alkohol z ulic, sklepów przyzakładowych, dworców czy lotnisk, ale produkcja pozostała na takim samym poziomie, a nie zmieniła się też cena. ZSRS potrzebował tych ,,pijanych pieniędzy" ze sprzedaży wódki i innych trunków. Zarabiał rewelacyjnie, bowiem produkcja półlitrowej butelki wódki kosztowała 10-15 kopiejek, a w sklepie sprzedawano ją po 3 ruble.

W 1964 roku przeciętny obywatel radziecki pił już 11 litrów czystego spirytusu rocznie. Leonid Breżniew, który objął rządy w tym roku, aż 15-krotnie podniósł produkcję alkoholu. Co więcej Breżniew zaczął import alkoholu z krajów tzw. demokracji ludowej. Rosjanie spróbowali tokaju z Węgier, win z Bułgarii i Rumunii, wódki z Polski i rumu z Kuby.

Związek Sowiecki za powszechne pijaństwo zaczął wkrótce płacić wysoką cenę, bowiem nastąpił drastyczny spadek wydajności gospodarki. W latach 70-tych XX wieku radziecki ałkasza, czyli alkoholik, stał się wrogiem systemu. Państwo wydało wojnę niedawnemu ulubieńcowi. Sięgnięto po represyjne metody. Powstała specjalna milicja, która odwoziła pijanych do izb wytrzeźwień, organizowano obozy leczniczo-wychowawcze, gdzie miłośnicy alkoholu spędzali nawet 3 lata. Tam odizolowani od picia pracowali, a po wyjściu sięgali po butelkę na nowo... Spożycie alkoholu rosło. Gdy Breżniew umierał w 1982 roku, wynosiło już 14 litrów.

Jego następca Jurij Andropow tuż po objęciu władzy dostał wydany w konspiracji raport nowosybirskich uczonych o medycznych, społecznych i ekonomicznych kosztach alkoholizmu. Szybko go utajnił, ale zaczął działać, skoro w dokumencie padło, że pół miliona śmierci rocznie w ZSRS jest efektem alkoholu, a 40 mln Rosjan ma problem z piciem. Do tego doszły uwagi o kryminalizacji społeczeństwa i masowych narodzinach upośledzonych dzieci. Wszystko przez alkohol. Andropow podniósł ceny wódki i zmarł. Michaił Gorbaczow nie szukał półśrodków. Zamknął po prostu przemysł spirytusowy, a kampania była bezwzględna. Nie oszczędziła nawet hodowanych od setek lat szczepów winnych na Krymie. Te ekstremalne działania przyniosły pewne efekty. Zmniejszyła się umieralność, nastąpił boom demograficzny, spadła przestępczość czy ilość wypadków drogowych. Została słaba wydajność pracy, zachwiał się mocno budżet przy braku wpływów z sektora spirytusowego, a w efekcie Związek Sowiecki rozsadził się sam od środka. A i tak w latach 90-tych spożycie alkoholu na statystycznego Rosjanina wynosiło 18 litrów....

Artykuł Dlaczego upadł Związek Sowiecki. Oto ,,cichy zabójca” imperium, tak rzadko wymieniany w podręcznikach historii pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dlaczego-upadl-zwiazek-sowiecki-oto-cichy-zabojca-imperium-tak-rzadko-wymieniany-w-podrecznikach-historii/feed/ 1
Piotr Gajdziński: Pierwsze pięciolecie dyktatorskich rządów Wojciecha Jaruzelskiego przypadło na „wyścig katafalków” https://niezlomni.com/piotr-gajdzinski-pierwsze-pieciolecie-dyktatorskich-rzadow-wojciecha-jaruzelskiego-przypadlo-na-wyscig-katafalkow/ https://niezlomni.com/piotr-gajdzinski-pierwsze-pieciolecie-dyktatorskich-rzadow-wojciecha-jaruzelskiego-przypadlo-na-wyscig-katafalkow/#comments Fri, 17 Feb 2017 20:50:08 +0000 http://niezlomni.com/?p=35674

Pierwsze pięciolecie dyktatorskich rządów Wojciecha Jaruzelskiego przypadło na, jak to nazwał jeden z radzieckich historyków, „okres szarości”, czyli panowania pustej, zastałej i skorumpowanej radzieckiej biurokracji.

Ale jeszcze celniejszym określeniem tego czasu była nazwa nadana przez moskiewską ulicę – „wyścig katafalków”. Jaruzelskiemu przyszło słuchać rad, poleceń i mniej lub bardziej otwartych połajanek aż czterech szefów radzieckiej partii komunistycznej – Leonida Breżniewa, Jurija Andropowa, Konstantina Czernienki oraz Michaiła Gorbaczowa. Był więc Jaruzelski także pod tym względem niekwestionowanym rekordzistą wśród peerelowskich przywódców, znacząco wyprzedzając Bolesława Bieruta (który rządził Peerelem w imieniu Stalina i krótko Chruszczowa) oraz Władysława Gomułkę (za którego rządów na Kremlu zasiadali Chruszczow i Breżniew). Inni pierwsi sekretarze KC PZPR, Edward Ochab i Edward Gierek, oraz – co miało już mniejsze znaczenie – Mieczysław F. Rakowski mieli ten luksus, że przyszło im, nazwijmy to eufemistycznie, „współpracować” tylko z jednym gensekiem.

Jaruzelskiemu Związek Radziecki musiał się kojarzyć z Leonidem Breżniewem. Oczywiście lata wojny i pierwszy powojenny okres nierozerwalnie związany był z Józefem Stalinem, ale w nawet w ostatnim okresie rządów następcy Lenina Jaruzelski był niskiej rangi wojskowym i osobiście nigdy Wodza nie poznał. Dla niego Związkiem Radzieckim „od zawsze” rządził Breżniew. Gdy Jaruzelski zostawał szeregowym członkiem Komitetu Centralnego PZPR, Breżniew był już przewodniczącym Prezydium Rady Najwyższej Związku Radzieckiego i drugą najważniejszą osobą w imperium. Cztery miesiące później, 14 października 1964 roku, objął stanowisko I sekretarza KC KPZR (w 1966 roku nazwę stanowiska zmieniono na sekretarz generalny). Gdy Jaruzelski, zostając w grudniu 1971 roku członkiem Biura Politycznego, wszedł do „pierwszego kręgu” władzy, Breżniew miał już za sobą pacyfikację Czechosłowacji i był niekwestionowanym przywódcą światowego ruchu komunistycznego. Pozostał nim do momentu, w którym Jaruzelski został I sekretarzem KC PZPR, prezesem Rady Ministrów, szefem Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego oraz ministrem obrony narodowej. W kolekcjonowaniu tytułów generał niewiele Breżniewowi ustępował.

Gdy Wojciech Jaruzelski obejmował władzę w Polsce, „państwo robotników i chłopów” miało za sobą 64 lata istnienia i wydawało się niewzruszoną potęgą. W lutym 1981 roku, gdy Jaruzelski obejmował tekę prezesa Rady Ministrów, niewielu ludzi na świecie dostrzegało, że imperium wchodzi w fazę schyłkową. Szef WRON, jako wojskowy, zwracał z pewnością największą uwagę na niezliczone zastępy radzieckich żołnierzy, wyposażonych w nowoczesną broń – od rakiet balistycznych z głowicami nuklearnymi, samolotów dalekiego zasięgu, poprzez lotniskowce i okręty podwodne, po czołgi i wozy pancerne. W latach rządów Leonida Breżniewa Związek Radziecki osiągnął rzeczywistą pozycję supermocarstwa, a w niektórych dziedzinach, na przykład broni konwencjonalnej, militarna potęga Moskwy wyprzedziła Stany Zjednoczone. Ale i nad Armią Czerwoną powoli, acz nieubłaganie, zachodziło słońce. Jej siła zaczynała się na początku lat osiemdziesiątych kruszyć. Gdy pod naciskiem Ronalda Reagana, świeżo upieczonego prezydenta Stanów Zjednoczonych, którego na Kremlu początkowo lekceważono, w Europie Zachodniej rozpoczął się proces instalacji nowych pocisków Pershing-2 oraz rakiet Cruise, a w marcu 1983 roku Reagan ogłosił rozpoczęcie programu „gwiezdnych wojen”, gdy z wojny w Afganistanie coraz więcej żołnierzy „niezwyciężonej Armii Czerwonej” zaczęło wracać w trumnach, a jeszcze większa była liczba rannych, ta potęga nie była już tak imponująca, jak w końcu poprzedniej dekady.

Jej obraz kruszył przede wszystkim przebieg wojny w Afganistanie. Choć na terytorium tego państwa wysłano najlepsze i najlepiej wyposażone jednostki, to radziecka armia nie odnosiła w specyficznych warunkach partyzanckiej wojny przekonującego zwycięstwa. Straty nie były może oszałamiające, ale odczuwalne – według oficjalnych radzieckich danych w tej wojnie zginęło około 15 tysięcy żołnierzy Armii Czerwonej i innych formacji (w tym KGB), a ponad 100 tysięcy wróciło do kraju rannych, okaleczonych i chorych. Ale niektóre zachodnie źródła mówią, że śmierć w Afganistanie poniosło aż 30 tysięcy obywateli ZSRR. Ponadto Sowieci stracili w tej wojnie 118 samolotów, 333 śmigłowce, blisko 150 czołgów oraz ponad 1300 transporterów opancerzonych. Co jeszcze ważniejsze, ta wojna przyniosła Związkowi Radzieckiemu ogromne straty polityczne, podważyła mit, obowiązujący przede wszystkim w europejskich, lewicowych elitach, że Moskwa nie ma imperialnych ambicji. Amerykański historyk David R. Marples, autor „Historii ZSRR. Od rewolucji do rozpadu”, nazwał wkroczenie do Afganistanu „bezprzykładnym szaleństwem”. To szaleństwo zostało okupione śmiercią 1,5 miliona osób, z czego 90 procent stanowili cywile.

Jeśli wejście do Afganistanu nazwać szaleństwem, to jak określić to, co działo się w radzieckiej gospodarce? Nawet „purnonsens” wydaje się określeniem zbyt łagodnym. Na odbywającym się w 1961 roku XXII Zjeździe KPZR Nikita Chruszczow ogłosił, że za 20 lat Związek Radziecki wejdzie w fazę komunizmu. Tymczasem u progu ósmego dziesięciolecia XX wieku nic nie wskazywało na to, że imperium choćby o krok przybliżyło się do ery powszechnej szczęśliwości. Popularny radziecki dowcip z tego okresu głosił, że „bezrobocia nie ma, ale nikt nie pracuje. Nikt nie pracuje, ale produkcja wzrasta. Produkcja wzrasta, ale w sklepach pustki. W sklepach pustki, ale nikt nie umiera z głodu. Nikt nie umiera z głodu, ale wszyscy są niezadowoleni. Wszyscy są niezadowoleni, ale wszyscy głosują za”. To dobrze oddawało rzeczywistość ostatnich lat breżniewszczyzny.

 

Piotr Gajdziński, Czerwony Ślepowron. Biografia Wojciecha Jaruzelskiego, Zysk i s-ka, Poznań 2016. Książkę można nabyć TUTAJ.

 

To biografia najważniejszej postaci Peerelu, człowieka, który utrzymywał się na szczytach władzy dłużej niż ktokolwiek inny spośród komunistycznego establishmentu. Zawdzięczał to inteligencji, sprytowi, bezwzględności wobec wrogów i przyjaciół oraz posłuszeństwu wobec Moskwy.

Bierut i Gomułka tworzyli zręby komunistycznej Polski. Wojciechowi Jaruzelskiemu historia przypisała rolę jej obrońcy - najpierw w 1968 roku w Czechosłowacji, później w grudniu 1970 i wreszcie w 1981 roku. Po ośmiu latach dyktatorskiej władzy Jaruzelskiego nie było już czego bronić...

Był cichym wielbicielem Piłsudskiego, zaczytywał się w polskiej literaturze romantycznej, w przeciwieństwie do innych generałów i towarzyszy stronił od alkoholu. Dziko pracowity wierzył, że czytając podsłuchy opozycjonistów i najbliższych współpracowników, a nawet aktorów, organizując narady i po leninowsku wsłuchując się w "mądry głos klasy robotniczej", uratuje komunizm. Ten komunizm, który zabił mu ojca, a jego samego pozbawił rodzinnego domu.

Swoimi rządami zbudował Polskę w opakowaniu zastępczym - biedną, zapyziałą, zawsze posłusznie podążającą krok w krok za kremlowską satrapią. Czy był rosyjską "matrioszką", agentem sowieckich służb specjalnych przyobleczonym w mundur polskiego żołnierza, czy tylko złamanym przez komunistyczną potęgę, posłusznym wykonawcą "wiecznie żywej" idei Lenina i Stalina?

Piotr Gajdziński – autor książek Niewinny morderca, Balcerowicz na gorąco, Imperium plotki, czyli amerykańskie śniadanie z niemowląt, Prowokacja. Dyktatorzy, politycy, agenci, Anatomia zbrodni nieukaranej, Piłsudski. Przywództwo oraz biografii Edwarda Gierka Gierek. Człowiek z węgla, nominowanej do nagrody Książka Historyczna Roku. Absolwent Wydziału Historii Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu. Dziennikarz m.in. "Wprost" i "Rzeczpospolitej", publikował też w "Polityce" i "Tygodniku Powszechnym". Od wielu lat związany z miesięcznikiem "Odra".

 

Artykuł Piotr Gajdziński: Pierwsze pięciolecie dyktatorskich rządów Wojciecha Jaruzelskiego przypadło na „wyścig katafalków” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/piotr-gajdzinski-pierwsze-pieciolecie-dyktatorskich-rzadow-wojciecha-jaruzelskiego-przypadlo-na-wyscig-katafalkow/feed/ 1
Pijany Breżniew dyryguje na zjeździe PZPR komunistami i samym Gierkiem. Ta słynna plotka znalazła potwierdzenie na tym rzadkim odnalezionym nagraniu [WIDEO] https://niezlomni.com/pijany-brezniew-dyryguje-zjezdzie-pzpr-komunistami-samym-gierkiem-ta-slynna-plotka-znalazla-potwierdzenie-tym-rzadkim-odnalezionym-nagraniu-wideo/ https://niezlomni.com/pijany-brezniew-dyryguje-zjezdzie-pzpr-komunistami-samym-gierkiem-ta-slynna-plotka-znalazla-potwierdzenie-tym-rzadkim-odnalezionym-nagraniu-wideo/#respond Fri, 09 Dec 2016 06:53:49 +0000 http://niezlomni.com/?p=34310

Aleksander Kwaśniewski, jednoznacznie kojarzony przez internautów ze słabością do alkoholu, miał swoich poprzedników. Kwaśniewski do PZPR wstąpił w 1977, a dwa lata wcześniej rozegrała się ta zabawna sytuacja.

Mało znany film został nagrany na VII Zjeździe Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej w dniach 8-12 grudnia 1975. Przez wiele lat myślano, że nagranie nie istnieje, bo przedstawia dość kłopotliwą dla obu stron sytuację.

Jednak w końcu zostało odnalezione w archiwach i wykorzystane w filmie dokumentalnym wyemitowanym przez TVP. Po przemówieniu I sekretarza KC PZPR Edwarda Gierka rozbrzmiała Międzynarodówka. Po Warszawie krążyły wtedy plotki o pijanym Breżniewie, który dyryguje plenum i znalazły one potwierdzenie na tym nagraniu. Breżniew nawet zwraca się do Gierka, a ten posłusznie kiwa głową....

https://www.youtube.com/watch?v=v3rFxektijk&feature=youtu.be

Artykuł Pijany Breżniew dyryguje na zjeździe PZPR komunistami i samym Gierkiem. Ta słynna plotka znalazła potwierdzenie na tym rzadkim odnalezionym nagraniu [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/pijany-brezniew-dyryguje-zjezdzie-pzpr-komunistami-samym-gierkiem-ta-slynna-plotka-znalazla-potwierdzenie-tym-rzadkim-odnalezionym-nagraniu-wideo/feed/ 0
Wojciech Jaruzelski obiecuje zrobić wszystko jako żołnierz, „aby opanować nieszczęście, które zwaliło się na kraj” https://niezlomni.com/wojciech-jaruzelski-obiecuje-zrobic-wszystko-jako-zolnierz-aby-opanowac-nieszczescie-ktore-zwalilo-sie-na-kraj/ https://niezlomni.com/wojciech-jaruzelski-obiecuje-zrobic-wszystko-jako-zolnierz-aby-opanowac-nieszczescie-ktore-zwalilo-sie-na-kraj/#respond Mon, 18 Nov 2013 11:51:50 +0000 http://niezlomni.com/?p=1725

[caption id="attachment_1730" align="alignleft" width="300"]Leonid Breżniew i Wojciech Jaruzelski Leonid Breżniew i Wojciech Jaruzelski[/caption]

Rozmowa z 19 października 1981 r.

Z tajnego protokołu rozmowy telefonicznej sekretarza generalnego KC Komunistycznej Partii Związku Sowieckiego Leonida Breżniewa z generałem Wojciechem Jaruzelskim.

Breżniew: Witaj Wojciechu.

Jaruzelski: Witajcie szanowny i drogi Leonidzie Iliczu.

Breżniew: Drogi Wojciechu, wysłaliśmy już do ciebie oficjalne gratulacje, ale chcę także bezpośrednio pogratulować ci wyboru na stanowisko pierwszego sekretarza KC PZPR. Słusznie postąpiłeś, wyrażając zgodę na takie rozstrzygnięcie. Nie ma obecnie w PZPR działacza, który cieszyłby się takim autorytetem, jak ty – potwierdzają to wyniki głosowania na plenum. Rozumiemy, że stoją przed tobą bardzo trudne zadania. Lecz jesteśmy pewni, że dasz sobie radę, że zrobisz wszystko, aby opanować nieszczęście, które zwaliło się na wasz kraj.

Jaruzelski: Serdecznie dziękuję drogi Leonidzie Iliczu za życzenia, a przede wszystkim za okazane mi zaufanie. Chcę Wam powiedzieć, że zgodziłem się na objęcie tego stanowiska z wielkimi oporami i tylko dlatego, że wiedziałem o Waszym poparciu i że to Wasza decyzja. Rozumiem, że to słuszne i konieczne, skoro Wy sami tak uważacie.

Breżniew: Wojciechu, od dawna tak uważamy, od dawna mówimy to przyjaciołom.

Jaruzelski: I dlatego się zgodziłem. Zrobię, Leonidzie Iliczu, wszystko jako komunista i jako żołnierz, aby doprowadzić do przełomu w kraju i w naszej partii. Rozumiem i w pełni zgadzam się z Wami, ze obecnie jednym z decydujących czynników jest dobór kierownictwa w partii i w rządzie. I dlatego specjalnie odłożyłem rozwiązanie problemu kadr na następne plenum, które odbędziemy za kilka dni, po to aby dobrze je przemyśleć, przekonsultować, aby było to kompleksowe rozwiązanie, a nie po prostu pojedyncze ruchy kadrowe.

stan-wojennyBreżniew: Kadry są bardzo ważne, zarówno w centrum jak i w terenie.

Jaruzelski: I w terenie trzeba będzie rozwiązać ten problem. Oczywiście, powinno się to odbywać równolegle z umocnieniem partii w duchu aktywizacji walki. W odpowiedniej sytuacji należy podejmować zdecydowane działania, aby podejmować walkę tam, gdzie będziemy mieli pewność w jej powodzeniu.

Jadę teraz na posiedzenie Wojskowej Rady Sił Zbrojnych w Ministerstwie Obrony. Również i tam postawię odpowiednie zadania.

[quote]Będziemy szeroko włączać armię we wszystkie sfery życia kraju.[/quote]

Wczoraj, po plenum, miałem spotkanie z pierwszymi sekretarzami komitetów obwodowych i powiedziałem, aby nie obrażali się na to, że będziemy włączać ludzi z sił zbrojnych w realizację niektórych procesów, będziemy rozszerzać spotkania korpusu oficerskiego z klasą robotnicza, aby bezpośrednio oddziaływać na robotników, ażeby izolować ich od oddziaływania "Solidarności".

[quote]Oczywiście nie zmieniamy naszego generalnego kierunku w tym sensie, ze walcząc o zdrowe siły narodu, które zbłądziły i wstąpiły do "Solidarności", przyciągając je na naszą stronę, jednocześnie będziemy uderzać w przeciwnika, tak uderzać, aby przyniosło to rezultaty.[/quote]

Spotykam sie dzis z Waszym ambasadorem. Postaram się z nim omówić bardziej szczegółowo niektóre kwestie i będę prosić o Waszą radę w kwestiach, o których on was na pewno poinformuje.

Informując Was o wszystkich decyzjach, które podejmujemy, będziemy jednocześnie donosić o tym, czym kierowaliśmy się przy podejmowaniu takiej, a nie innej decyzji.

Obecnie najbardziej skomplikowana jest sytuacja na rynku. W związku z tym dużo jest strajków, protestów, przy czym niektóre organizowane są przez "Solidarność" inne natomiast są po prostu żywiołowe. To bardzo utrudnia wdrażanie tych środków, które przyjdzie nam wprowadzać, komplikuje naszą pracę, ponieważ nastrój społeczeństwa jest niedobry. Ale będziemy starać się robić wszystko, co możliwe, aby sytuację polepszyć.

I właśnie o tym chciałem Was w pierwszym rzędzie poinformować.
Jeszcze raz bardzo dziękuję Wam za dobre słowa.

Breżniew: Jeszcze raz życzę ci Wojciechu dobrego zdrowia i sukcesów.

Jaruzelski: Dziękuję. Do widzenia.

Artykuł Wojciech Jaruzelski obiecuje zrobić wszystko jako żołnierz, „aby opanować nieszczęście, które zwaliło się na kraj” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/wojciech-jaruzelski-obiecuje-zrobic-wszystko-jako-zolnierz-aby-opanowac-nieszczescie-ktore-zwalilo-sie-na-kraj/feed/ 0
Jak miłujący pokój Związek Sowiecki tłumaczył nieufnym obywatelom swoją pacyfistyczną postawę https://niezlomni.com/o-dialogu-w-stylu-sowieckim-bedziemy-wyjasniac-az-nie-zostanie-kamien-na-kamieniu/ https://niezlomni.com/o-dialogu-w-stylu-sowieckim-bedziemy-wyjasniac-az-nie-zostanie-kamien-na-kamieniu/#respond Wed, 06 Nov 2013 22:52:39 +0000 http://niezlomni.com/?p=1238

[caption id="attachment_1239" align="alignleft" width="150"]Władysław Gomułka i Leonid Breżniew Władysław Gomułka i Leonid Breżniew[/caption]

- Towarzyszu Breżniew, powinniśmy wyjaśniać, że ta sprawa nieagresji to serio, a kto temu nie wierzy, ten prowadzi prowokacyjne dyskusje. Ale naród nie bardzo ufa. Co więc mamy robić? Wyjaśniać czy nie?

Czasy były dosyć trudne, na sali siedziało czterysta osób, wszyscy czekali, co odpowiem, a nie mogłem długo się zastanawiać. - Bezwzględnie trzeba wyjaśniać - powiedziałem. - Będziemy, towarzysze, wyjaśniać dotąd, aż z Niemiec faszystowskich nie zostanie kamień na kamieniu.

Leonid Breżniew, "Mała Ziemia" (Warszawa, 1978, s. 15-16)

Artykuł Jak miłujący pokój Związek Sowiecki tłumaczył nieufnym obywatelom swoją pacyfistyczną postawę pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/o-dialogu-w-stylu-sowieckim-bedziemy-wyjasniac-az-nie-zostanie-kamien-na-kamieniu/feed/ 0
Odkłamujemy postać Ryszarda Kuklińskiego. I przypominamy o prawdzie o Jaruzelskim zawartej w amerykańskich aktach https://niezlomni.com/jak-ryszard-kuklinski-ogral-sowietow-dzieki-temu-ratujac-polske-i-o-prawdzie-o-jaruzelskim-zawartej-w-amerykanskich-aktach/ https://niezlomni.com/jak-ryszard-kuklinski-ogral-sowietow-dzieki-temu-ratujac-polske-i-o-prawdzie-o-jaruzelskim-zawartej-w-amerykanskich-aktach/#comments Wed, 06 Nov 2013 14:03:56 +0000 http://niezlomni.com/?p=1228

[caption id="attachment_1229" align="alignleft" width="550"]Ryszard Kukliński Ryszard Kukliński[/caption]

PAMIĘTAMY:

Dokładnie 32 lata temu 6 listopada 1981 r. z Polski musiał uciekać pułkownik Ryszard Kukliński. 7 listopada 1981 roku, zamknięty w drewnianej skrzyni, uciekał przed rządzącymi Polską w imieniu wrogiego państwa. 

Najpóźniej po inwazji Czechosłowacji przez Armię Czerwoną i formacje tubylcze tzw. Paktu Warszawskiego, pułkownik Ryszard Jerzy Kukliński zrozumiał, że Polska jest w sowieckiej niewoli. Postanowił aktywnie włączyć się do walki o wolność kraju. Skontaktował się z Amerykanami.

Naturalnie dla znakomitej większości Polaków byłoby najbardziej zrozumiałe, gdyby oficer ten zachowywał się zgodnie z czytelnymi regułami tradycji polskiej. Na przykład, nikt chyba nie odnosiłby się do niego z ambiwalencją, gdyby płk. Kukliński skontaktował się z opozycją – bez względu na to, że była ona do dużego stopnia zinfiltrowana przez tajną komunistyczną policję. Nieważne, że wkrótce by wpadł – tak jak kpt. SB Adam Hodysz, który odważnie pomagał podziemiu. Ważne aby płk. Kukliński zrobił coś na polską, lokalną skalę. Najbardziej pewnie wszyscy antykomunistyczni patrioci ucieszyliby się gdyby oficer ten wykonał Wielki, Romantyczny Gest. Jak pięknie byłoby gdyby wysadził się w powietrze wraz z gen. Wojciechem Jaruzelskim czy innymi sowieckimi plenipotentami w Polsce, a może nawet z samym kremlowskim marszałkiem Wiktorem Kulikowem.

Naturalnie – na globalną skalę – takie gesty nic nie znaczyłyby. Nawet najbardziej spektakularny zamach co najwyżej poprawiłby na krótko humor więźniom baraku PRL zamkniętym w Gułagu Sowieckiego Imperium. Współpraca z opozycją, pomijając wszystko inne, miała by co najwyżej małe znaczenie doraźne i lokalne. Może kontakt z Kuklińskim pomógłby zidentyfikować kilku kapusiów, a działacze opozycji byliby lepiej poinformowani o nastrojach władz wojskowych reżimu reprezentującego Kreml w Warszawie. I nic ponadto. Czyli – w wymiarze wielkiej polityki: praktycznie nic.

Jest to jasne dla każdego wyrastającego ponad PRL-owski grajdołek. Dlatego płk. Kukliński zdecydował się na inne wyjście.

[quote]Postawił sobie pytanie: Kto ma największy wpływ na sytuację w Polsce? Odpowiedź: Sowieci. A kto ma największy wpływ na Sowietów? Amerykanie. Trzeba więc pomóc Amerykanom tak, aby mogli wpłynąć na Sowietów z korzyścią dla RP.[/quote]

Kukliński najpierw zamierzał stworzyć podziemną, kadrową organizację niepodległościową wśród oficerów polskich. Wnet zachodni sprzymierzeńcy Polski wyperswadowali mu to: nie był to czas na kadrową nawet konspirację. Tylko praca w pojedynkę mogła przynieść pożądane rezultaty. Obie strony – amerykańska i polska, reprezentowana przez Kuklińskiego chciały tego samego: zwycięstwa nad Sowietami.

Kukliński nie widział więc siebie jako „szpiega CIA”, a tylko jako oficera polskiego, który manipuluje USA na korzyść Polski. W jaki sposób? Dając Amerykanom informacje o najtajniejszych sekretach Sowietów. W ten sposób Kukliński umożliwił Amerykanom wykonywać cały szereg antysowieckich ruchów podczas końcowego okresu Zimnej Wojny.

kuklinskiZwykle ruchy antysowieckie były siłą rzeczy zgodne z interesem Polski, z walką o niepodległość kraju. Ale nie wszystkie. Na przykład, USA – w wypadku sowieckiego najazdu na Europę Zachodnią – planowały za pomocą ataku nuklearnego powstrzymać tzw. „drugi sowiecki eszelon” w marszu, gdy ten przemieszczać się miał przez terytorium Polski. Groźba nuklearnej zagłady kraju była jednym z najsilniejszych bodźców kierujących decyzją płk. Kuklińskiego.Uznał, że informacje, jakie podaje do Waszyngtonu, wymuszą na Amerykanach zmianę planów, wskażą na słabości sowieckiego przeciwnika poza Polską i tym samym odsuną groźbę nalotu nuklearnego od Polski. No bo po tym jak Kuklińskiemu udało się zdobyć i dostarczyć USA plany i lokację bunkra, w którym mieli się ukrywać sowieccy przywódcy, to przecież logicznym jest, że na wypadek inwazji Armii Czerwonej na Europę, czy gdzie indziej, Amerykanie najpierw wysłaliby rakietę nuklearną w ten bunkier (w głębi Związku Sowieckiego), a nie w Warszawę. Tak słusznie rozumował Kukliński.

Oczywiście pamiętajmy, że wojna nie zawsze kieruje się logiką, a plan nuklearnego nalotu na Polskę był tylko jednym z rozmaitych wariantów amerykańskiej odpowiedzi na sowiecką agresję. Najbardziej prawdopodobne było, że ponieważ Sowieci mieli wystarczającą ilość wojska w Niemczech Wschodnich, Czechosłowacji i PRL, udałoby im się za jednym zamachem – bez broni nuklearnej i bez pomocy tzw. „drugiego eszelonu” -- zdobyć całą Europę. Nie było potrzeby bombardowania Polski. Poza tym Amerykanie wiedzieli, że sowiecka doktryna wojenna zakładała, że odpowiedzią na nawet pojedynczą rakietę z głowicą nuklearną wystrzeloną w jakiekolwiek miejsce w Imperium Sowieckim – a w tym w PRL – Kreml miał zamiar odpowiedzieć natychmiastowym i zmasowanym atakiem jądrowym na USA.

Amerykanie długo zastanawialiby się czy unicestwienie Polski przestraszyłoby Sowietów na tyle, aby zarzuciliby swoje plany zrównania z ziemią USA. Prawda, Sowieci mieli w nosie Polskę. Ale uznaliby atak na nią za zagrożenie swego własnego bytu. Najpewniej zareagowaliby zgodnie z planem, posyłając salwę nuklearną w USA.

Z drugiej strony Amerykanie baliby się też innych konsekwencji ataku nuklearnego na Polskę. Jego rezultat pośredni to całkowite zatrucie radioaktywne Bałtyku, państw bałtyckich, terenów ukraińskich i białoruskich, Czechosłowacji wybrzeży Skandynawii, oraz Niemiec Wschodnich. Z Polski i Polaków nie zostałoby nic, ale większość Europy Środkowej i Północnej przemieniłaby się też w pustynie. Miliony nie-Polaków zmarłyby w powolnych męczarniach.

Czyli można twierdzić, że z rozmaitych powodów wymienionych powyżej scenariusz jakiegokolwiek, nawet minimalnego, użycia broni nuklearnej w Europie był raczej nierealny. Ale właśnie dlatego – aby nigdy nie doszło do takiej makabry – Amerykanie musieli mieć nad Sowietami przewagę. Musieli ich trzymać w szachu. I dlatego potrzebowali nie tylko przewagę technologiczno-naukową, ale również przewagę informacyjną. I tutaj tą przewagę dostarczył im płk. Kukliński w formie ponad 60.000 stron tajnych dokumentów Paktu Warszawskiego. Amerykanie mogli grać i ogrywać Sowietów, bowiem znali z góry ich ruchy.

Na przykład, gdy Armia Czerwona szykowała się do inwazji Polski jesienią 1980 r., prezydent Jimmy Carter wprost ostrzegł Leonida Breżniewa, że USA wiedzą co Związek Sowiecki szykuje. Zmusiło to Kreml do szukania innych opcji, a przynajmniej do traktowania bezpośredniej inwazji jako środka ostatecznego. Sowieci zażądali od swoich tubylczych plenipotentów „przywrócenia spokoju” w Warszawie.Naturalnie gdyby tubylczym komunistom nie powiodłoby się, to Kreml interweniowałby. USA nie podniosłyby ręki. W obliczu możliwej wojny nuklearnej pomoc militarna dla Polski byłoby to samobójstwo. Dlatego Amerykanie woleli, żeby – z dwojga złego – „Solidarność” zdławili tubylczy komuniści. I dlatego Carter interweniował przeciw sowieckiemu najazdowi, a zezłoszczeni Sowieci niemiłosiernie naciskali na swoich plenipotentów w Warszawie.

I tutaj więc płk. Kukliński miał rację. Informacje od niego zapobiegły sowieckiej inwazji. A tubylczy komuniści dołączyli stan wojenny do szeregu zbrodni popełnionych na Narodzie Polskim od czasu ich pojawienia się z Armią Czerwoną w 1918 r., a szczególnie po 1944 r.

[quote]Zbrodnia Jaruzelskiego nie miała nic wspólnego z ratowaniem Polski, a tylko z ratowaniem własnego stołka. Dokumenty przekazane przez Kuklińskiego mówią o tym jednoznacznie.[/quote]

Tyle o powodach działań płk. Kuklińskiego i korzyściach płynących z tego dla Polski. A teraz o wymiarze moralnym jego czynu.

[quote]Zarzuca mu się, że złamał przysięgę wojskową. To prawda. Jednak gdy ją składał, nie było suwerennego państwa polskiego. Przecież PRL to nie Polska. To była sowiecka kolonia z autonomią wewnętrzną z ograniczonym mandatem władzy dla tubylczych plenipotentów Kremla. PRL powstała na skutek gwałtu zadanego Polakom przez Stalina. W świetle prawa liczyła się tylko przysięga przed Rządem RP w Londynie.[/quote]

[caption id="attachment_1232" align="alignleft" width="620"]Kukliński (stoi) i Jaruzelski podczas spotkania dowództwa Układu Warszawskiego. Kukliński (stoi) i Jaruzelski podczas spotkania dowództwa Układu Warszawskiego.[/caption]

Zresztą nie był to dla Polaków dylemat nowy. No bo jak mamy sądzić rodaków naszych, którzy wcieleni zostali do armii rosyjskiej za cara czy niemieckiej za Kajzera bądź Hitlera? Jeśli przeszli na stronę przeciwników cara, Kajzera, bądź Hitlera, to przecież też złamali przysięgę. Oficer Wojska Polskiego Walerian Łukasiński ją złamał i brał udział w spiskowej, anty-kremlowskiej organizacji Wolnomularstwo Narodowe. A przecież przysięgał carowi jako królowi Polski. Naczelnik Powstania Styczniowego Romuald Traugutt ją złamał. Jak również generał Haller, generał  i wszyscy inni wojskowi, którzy zaczęli I wojnę światową pod sztandarami zaborców.

Naturalnie nie zawsze wszystko jest tak jednoznaczne. Przecież nie wszystkim Polakom udało się samorzutnie uciec ze służby w Wehrmachcie. Czasami okoliczności sprawiały, że – wraz ze swoimi niemieckimi „współtowarzyszami” – dostawali się do niewoli tylko po krwawej walce. Ale potem mieli szanse wykazania swego patriotyzmu w szeregach Polskich Sił Zbrojnych na Zachodzie.

[quote]I właśnie to jest klucz, według którego należy sądzić wojskowych, również w czasie pokoju, również w PRL. Czy służyli Polsce, czy służyli Kremlowi? Czy opowiadali poborowym o prawdziwych tradycjach oręża polskiego czy o sowieckich? Czy ścigali kadrę i poborowych za uczęszczanie na mszę świętą? Czy donosili na kolegów-oficerów? Czy kradli wraz z nomenklaturową sitwą? Czy szli po trupach na szczyt struktury sowieckiej okupacji przez tubylczych przedstawicieli? Czy w sercu grało im nieśmiertelne: „Lance do boju, szable w dłoń, bolszewika goń, goń, goń!” Czy w trakcie powstania poznańskiego w 1956 r., czy masakr na Wybrzeżu w 1970 r., czy dławienia „Solidarności” w grudniu 1981 r., rozkazywali swoim żołnierzom bezwzględnie według kremlowskiego przykazania, czy też przechodzili na drugą stronę, bądź też z sympatią traktowali walczących o niepodległość braci-Polaków, źle wypełniając rozkazy tubylczych plenipotentów Kremla?[/quote]

Pamiętajmy, że jednoznacznych jurgieltelników jak zwykle była raczej mała grupa. Ich potęga polega na tym, że potrafią obłudnie – broniąc własnej skóry – wmówić całej rzeszy z gruntu porządnych – choć pasywnych – osób, że Polacy ci również winni są zdradzie bo współpracowały z tubelczymi plenipotentami Kremla. Naturalnie to bzdura. Winnymi zdrady są główni plenipotenci Kremla, a nie oficerowie polscy służący polskiej tradycji w szeregach wojska pod komunistyczną komendą. Przecież nikt o zdrowych zmysłach nie kwestionowałby patriotyzmu większości żołnierzy i oficerów młodszych (oprócz politruków i związanych z sowieckimi służbami specjalnymi) w tzw. „armii Berlinga”.

Wypada jeszcze zapytać jakie miał korzyści płk. Kukliński ze swego poświęcenia się dla Polski. Podkreślmy: dokumenty CIA jednoznacznie potwierdzają, że pułkownik NIGDY nie upominał się o pieniądze. Co więcej, w PRL miał willę, jacht, dostęp do przywilejów zarezerwowanych dla najwyższych tubylczych funkcjonariuszy struktury sowieckiej okupacji przez przedstawiciela. To prawda, gdy udało mu się ewakuować siebie i swoją rodzinę z Polski, władze amerykańskie zadbały o jego utrzymanie. Dostał pracę odpowiednią dla swych kwalifikacji. Ale jego standard życia właściwie się nie zmienił. Ponadto, stracił obu synów w bardzo tajemniczych „wypadkach” – a osoby związane ze służbami specjalnymi USA prywatnie podkreślały wielokrotnie, że najpewniej chłopcy padli ofiarą komunistycznych skrytobójców.

Na koniec kilka spostrzeżeń o książce Benjamina Weislera. Czyta się to jak podręcznik dla szpiega, z mnóstwem szczegółów technicznych tego fachu. Autor unika zbyt wielu sądów. Prawie zupełnym milczeniem zbywa sprawę tajemniczej śmierci synów płk. Kuklińskiego.

Weisler podaje natomiast garść ciekawych szczegółów z wczesnego życia swego bohatera. Jego ojciec był w konspiracji, został aresztowany przez Gestapo i zamordowany w narodowo-socjalistycznym niemieckim obozie koncentracyjnym.

Czternastoletni Rysiek uciekł. Starał się wstąpić do organizacji podziemnej. AK go odrzuciła jako małoletniego. Plakatował miasto dla „Miecza i Pługa”. Potem w podwarszawskich lasach przystąpił do złożonej z młodych chłopców grupy przetrwania, która – pod wodzą żydowskiego nastolatka – zdobywała środki do życia w okolicznych wsiach. Stale nękani obławami policji, grupa rozpadła się. W desperacji, aby zalegalizować się, Rysiek Kukliński „dobrowolnie” zgłosił się na roboty do Niemiec. Po wojnie znalazł się we Wrocławiu. Zakochał się w dziewczynie, której ojciec był szefem zabezpieczenia mienia państwowego w tym mieście. Ten okres życia Kuklińskiego jest niejasny. Najprawdopodobniej służył u ojca swej dziewczyny. Chyba nie było to UB, a raczej jakaś podległa milicji grupa ochrony mienia państwowego. Potem, w 1947, poszedł do wojska, do szkoły elewów, a następnie szkoły oficerskiej. Został aresztowany przez Informację Wojskową za zatajenie przynależności do podziemia niepodległościowego. Dzięki znajomościom udało mu się uniknąć większych konsekwencji: uratował go też młody wiek w czasie okupacji.

kuklinski2

Ogólnie: Tajne życie to praca dziennikarska. Nie ma w niej właściwie żadnych informacji historycznych, brak tła dziejowego. Jak zauważył Herb Romerstein, żaden przeciętny czytelnik amerykański nie dowie się, dlaczego Sowieci i komuniści rządzili Polską i jak się tam znaleźli. Mimo wszystko jednak Weisler zrobił dobrą robotę opisując działalność „pierwszego polskiego oficera w NATO” – jak go określił jego największy sojusznik, profesor Zbigniew Brzeziński. Natomiast wywiad USA scharakteryzował płk. Kuklińskiego jako patriotę i idealistę, którego celem była walka o wolność Polski. Symptomem głębokiego zaawansowania syndromu zniewolonego umysłu u PRLowców jest to, że w Warszawie większość jeszcze nie dostrzegła tej prostej prawdy.

Marek Jan Chodakiewicz, artykuł "Jednoosobowa konspira: Pułkownik Kukliński skończyłby 80 lat" (opublikowany na blogu Autora chodakiewicz.salon24.pl)

Autor pisze o publikacji:
Benjamin Weiser
, A Secret Life: The Polish Officer, His Covert Mission, and the Price He Paid to Save His Country (New York: PublicAffairs, 2004)

Artykuł Odkłamujemy postać Ryszarda Kuklińskiego. I przypominamy o prawdzie o Jaruzelskim zawartej w amerykańskich aktach pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-ryszard-kuklinski-ogral-sowietow-dzieki-temu-ratujac-polske-i-o-prawdzie-o-jaruzelskim-zawartej-w-amerykanskich-aktach/feed/ 3