Krosno – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Krosno – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Jak wyglądało codzienne życie w oddziale legendarnego „Zapory”, czyli śmierć prześladowcom Polaków https://niezlomni.com/jak-wygladalo-codzienne-zycie-w-oddziale-legendarnego-zapory-czyli-smierc-przesladowcom-polakow/ Tue, 07 Mar 2017 07:44:45 +0000 http://niezlomni.com/?p=984

- Mówiąc o „Zaporze” trzeba wspomnieć, że był to dowódca z jednej strony bardzo odważny, działający w sposób wręcz brawurowy, a z drugiej strony niezwykle ostrożny i rozważny – wspomina Wacław Gąsiorowski. – W czasie akcji najczęściej szedł w pierwszym szeregu, ale każdą poprzedzało staranne rozpoznanie i obserwacja. Po jej zakończeniu „Zapora” natychmiast zarządzał odskok i przemarsz do innej gminy. Najczęściej po akcji maszerowaliśmy całą noc.

Gdy NKWD i „bezpieczeństwo” robiło obławę blokując jakiś teren, na którym np. dokonaliśmy rozbicia posterunku milicji, to nas już tam dawno nie było. Uderzaliśmy w drugim miejscu i znów odskakiwaliśmy. Nawet jeżeli nie robiliśmy akcji to „Zapora” konsekwentnie przestrzegał zasady żeby nigdzie nie przebywać dłużej niż jeden dzień. Zakładał, że zawsze w każdej wsi może znaleźć się kapuś, który da znać UB. Nie chciał też narażać na represje ludności, która go wspomagała. „Zapora” co trzeba podkreślić starał się przede wszystkim walczyć z bolszewikami, jak wtedy określaliśmy Sowietów. Bezwzględnie tępiliśmy enkawudzistów.

NIE MÓGŁ LICZYĆ NA LITOŚĆ

- Jeżeli, któryś z nich wpadł w nasze ręce nie mógł liczyć na litość. „Zapora” za prześladowanie polskiego podziemia wszystkich z nich kazał rozstrzeliwać na miejscu. Dlatego też był tak znienawidzony przez komunistów.

Pamiętam, że jak się nam udało nałapać enkawudzistów i przejąć ich samochody, to wcześniej zanim dostali kulę w łeb musieli się rozebrać z mundurów, w które my następnie się ubieraliśmy. Udając enkawudzistów robiliśmy w nich potem jakąś akcję. Później gdy ją wykonaliśmy „Zapora” kazał auta spalić, a my ruszaliśmy w co najmniej w pięćdziesięciokilometrowy marsz. Sowieci którzy wysyłali za nami pułk NKWD, trafiali w próżnię.

Krążąc po terenie, „Zapora” starał się nie tylko zwalczać NKWD, ale umacniać opór w narodzie przeciwko komunie.

[quote]W każdej miejscowości której kwaterowaliśmy, tłumaczył ludziom, że Polska trwa, że komunistom trzeba stawić opór a chłopi przede wszystkim nie powinni wstępować do kołchozów i bronić swojej własności. Wzywał wieś by się trzymała i tępiła wszystkich donosicieli.[/quote]

Dlatego też bezwzględnie tępił ORMO-wców. Jeżeli któryś z nich wpadł w nasze ręce to już miał bidę. „Zapora” każdego z nich traktował jako najgorszego zdrajcę i bezwzględnie kazał likwidować. Nie pamiętam żadnego ORMO-wca, który wpadł w nasze ręce i pozostał żywy.

PUSZCZAŁ MILICJANTÓW

Milicjantów, jeżeli tylko nie dawali się we znaki ludności, puszczał wolno, ale ORMO-wców nigdy. Ja się ich likwidowaniem nie zajmowałem, ale chętnych do tego nie brakowało. Działalność ta znacznie ograniczała infiltrację wsi przez komunistów. Niemniej bywało i tak, że gdy kwaterowaliśmy w jakiejś wiosce, to zdarzał się jakiś kapuś, który powiadamiał UB.

Raz pamiętam, było to zimą. Zanocowaliśmy w jakiejś wsi i obława NKWD omal nas nie dopadła. Sprzątnęli wartownika i „Zapora” w ostatnim momencie zorientował się, że coś nie jest tak. Wyskoczyliśmy z chałup w większości na bosaka, bo przecież po marszu buty trzeba było z nóg zdjąć. „Zapora” pozostawił część żołnierzy we wsi, którzy otworzyli ogień do napastników z NKWD, a z resztą przebił się z okrążenia i uderzył na nich z tyłu. Wytłukliśmy ich do cholery.

Sama świadomość, że walczą z „Zaporą”, budziła u nich strach. Pamiętam taką akcję na więzienie w Kraśniku. Podjechaliśmy do niego w siedmiu w mundurach żołnierzy armii Berlinga. Pamiętam, że oprócz „Zapory” był też z nami „Jur”, „Cygan”, „Opal” i „Duch”. „Zapora” zadzwonił do bramy, wartownik ją otworzył i wpuścił nas do środka. Przyszedł jakiś oficer i pod dyktando „Zapory” otwierał cele i wypuszczał z nich chłopaków związanych z konspiracją.”

ODDZIAŁ "RUSKICH"

- Dopiero jak odjechaliśmy od Kraśnika jakieś 20 km, wtedy w miasteczku ogłoszono alarm. Ściągnęli nie tylko „bezpiekę”, ale cały ogromny oddział „ruskich”. Ruszyli za nami z obławą, ale trafili w próżnię. „Zapora”, przewidując pościg, wystawił kilka niewielkich oddziałów, które zaatakowały pościg, wyciągając go w las. My zaś odskoczyliśmy dalej w zupełnie innym kierunku.

Często UB wyładowywało swoją złość na chłopach we wsiach, których mieszkańcy nam sprzyjali. Zawsze znalazł się jakiś ormowiec, który wskazał UB życzliwych nam ludzi. „Zapora” nie pozostawiał oczywiście takich spraw bez reakcji. Zaraz do takiej wsi jechał z kilkoma ludźmi „Cygan”, który dla kolaborujących z komunizmem nie miał żadnej litości. Zastrzelił własną siostrę w Kraśniku, która romansowała z oficerem UB. Zrobił to na własną rękę, bez zgody „Zapory”.

W Bełżycach rozbiliśmy dwa posterunki milicji. Ich załogom nic nie zrobiliśmy. Rozbroiliśmy ich tylko i kazaliśmy maszerować ulicami miasteczka i wznosić okrzyki – niech żyje oddział „Zapory”. Później, o ile mnie pamięć nie myli, wszyscy zostali aresztowani przez UB. Raz omal nie wpadliśmy z dowództwem całego oddziału. Jechaliśmy na furze: ja, z chłopem do którego należała, a za nami siedzieli; „Zapora”, „Opal”, „Duch” i „Cygan”. Nagle jak spod ziemi wyrośli ubowcy.

Ręce do góry!

Padał deszcz, wszyscy jechali skuleni i nie zachowali ostrożności. Jak usłyszeli rozkaz – ręce do góry! – to nawet „Zapora” podniósł ręce. Ja miałem wtedy granat siekany i parabellum. Wyszarpnąłem zawleczkę z tego granatu pod marynarką wyrwałem zawleczkę i rzuciłem między konie. Powstało straszne zamieszanie. Jeden z koni padł martwy, a kilku ubowców stojących obok zostało rannych. Siedzący na wozie za mną się opamiętali, dali ognia i ubowców już nie było. W rozpacz wpadł tylko furman, któremu żal było konia. „Zapora” oświadczył mu jednak, żeby się nie martwił, bo za konia zapłacimy. Nigdy nikomu o tym zdarzeniu nie mówiłem. Miało ono miejsce między Chodlem a Bełżycami. Pamiętam, że temu chłopu na furmankę dosiedliśmy się we wsi, w której był młyn. Wracał on z niego z workami z mąką i śrutą. „Zapora” celowo wybrał go dla większego kamuflażu. Ocenił, że bardziej podejrzanie będziemy wyglądać, jadąc na pustym wozie. Byle patrol mógł się domyślać, że to partyzanci jadę na chłopskiej podwodzie.


Wyświetl większą mapę

Jeżdżąc po bardziej uczęszczanych drogach staraliśmy poruszać się w ubowskim kamuflażu. Pewnego razu jechaliśmy Willisem w ubowskich mundurach, gdzieś koło Bełżyc : „Zapora”, „Cygan”, ja i jeszcze jeden żołnierz, którego pseudonimu nie pamiętam.

"CYGAN W AKCJI"

[caption id="attachment_987" align="alignleft" width="762"]"Zapora" z oddziałem "Zapora" z oddziałem[/caption]

Polowaliśmy na jeszcze jednego Willisa, który był nam potrzebny do przeprowadzenia po okolicy rajdu. Patrzymy: jedzie od Lublina Willis z enkawudzistami Przystanęli. – Zdrastwujtie! – Zdrastwujtie! Odpowiadamy! Pytają się, gdzie jedziemy i jednocześnie mówią, że koło Bełżyc pokazała się polska banda. „Zapora” mrugnął okiem do „Cygana”, co było znakiem, że ma się nimi zająć. Ten puścił długą serię i mieliśmy już drugiego Willisa.

„Zapora” bezlitośnie tępił też wszystkie przejawy złodziejstwa i bandytyzmu wobec ludności cywilnej. Jeżeli przyszedł do niego jakiś chłop i poskarżył się, że okradli go jacyś złodzieje udający partyzantów, to ich los był przesądzony. Była dla nich tylko jedna kara - kula w łeb. Pamiętam taką sytuację, gdy kwaterowaliśmy w lesie koło Chodla, przyszedł do nas chłop z pobliskiej wsi. Warta przyprowadziła go do „Zapory”. Ten poskarżył się, że został okradziony przez bandziorów podających się za „zaporczyków”. Zrabowali mu pierzynę i dwie świnie. Powiedział też, że jednego z nich zna.

TĘPIŁ ZŁODZIEI

- „Zapora” powiedział do mnie, bo nie odstępowałem go na krok: - Zawołaj „Cygana”. Gdy ten się zameldował, „Zapora” nakazał mu pojechać i przywieźć tego złodzieja. „Cygan” jak zwykle wziął trzech ludzi i po kilku godzinach przywiózł przerażonego bandziora. „Zapora” zapytał go tylko: - No to jak, proszę pana, kradło się te świnie i pierzynę? – Tamten zapomniał języka w gębie. „Zapora” nie oczekiwał nawet od niego odpowiedzi. „Cygan” nie pytał się nawet, jaka jest decyzja „Zapory”. Wziął go za kołnierz i wręczył szpadel, by wykopał sobie grób.

Raz byłem też z „Cyganem” u takiego złodzieja, który okradł jakąś kobietę. Zabrał tej biedaczce pierścionek, obrączkę i jakieś pamiątki po babci. Wpadliśmy do niego nocą. Nie przyznawał się, twierdził, że jest niewinny. Przeprowadziliśmy w domu rewizję i w popielniku znaleźliśmy zawiniątko, w którym były zagrabione przez niego przedmioty. „Cygan” powiedział do niego tylko: – Ty skurwysynu! – Były to ostatnie słowo, które w życiu usłyszał!

WOLNI TYLKO NIEWINNI

Niektórzy złodzieje, jak nie mieli, co kraść, to zabierali biedakom kury i kaczki. Też dostawali kulę w łeb! Jak robiliśmy jakieś akcje na posterunki czy więzienia, to też nigdy nie uwalnialiśmy kryminalistów. W Bełżycach jak rozbiliśmy nieistniejącą już dzisiaj Komendę Powiatową MO, która poddała się prawie bez walki, to „Zapora” kazał wszystkim więźniom ustawić się w dwuszeregu na dziedzińcu.

- Następnie wyjął listę z kieszeni i kazał mi odczytać. Tym, którzy byli na liście, „Zapora” kazał wystąpić i oświadczył im, że są wolni. Pozostałych kazał strażnikom odprowadzić do cel. Ci na kolanach błagali go, by ich wypuścił, ale ten pozostał nieugięty. Gdy wyszliśmy na ulicę nagle zaatakował nas oddział UB. Liczył ze dwudziestu ludzi. Ja miałem dwa granaty i rzuciłem je ubowcom pod nogi to ich zatrzymało. Daliśmy ognia i odskoczyliśmy. UB ściągnęło posiłki z całego województwa i przez kilka dni deptali nam po piętach.


Wyświetl większą mapę

Bywało, że my też ponosiliśmy straty. Pod wsią Wólka Kęska „Zapora” został ranny w piętę. Ścigał nas wtedy duży oddział sowiecki. Dzień wcześniej rozbiliśmy w Chodlu siedzibę UB. Był to z naszej strony odwet za zabicie w niej czterech partyzantów. Po akcji tej „Zapora” musiał na melinie się leczyć przez wiele tygodni i ja mu wtedy towarzyszyłem. Odbyliśmy wtedy wiele rozmów na najróżniejsze tematy, dzięki czemu poznałem jego poglądy. Zaczął on też traktować mnie bardziej jak syna niż podwładnego.

Kiedyś, jak mógł już chodzić, pojechaliśmy pod Tarnobrzeg do domu matki. Podkradliśmy się do niego nocą, sprawdzając czy nie jest on obstawiony przez UB. „Zapora” przedstawił mnie swojej mamie, mówiąc: – To jest mój najlepszy żołnierz, chociaż z Wołynia.

Dzielił się on ze mną swoimi uwagami na temat sytuacji, w której się znaleźliśmy. Gardził Anglikami. Twierdził, że to oni zamordowali generała Władysława Sikorskiego, który stał się dla nich niewygodny.

MIELI SPOTKAĆ SIĘ Z "OGNIEM"

Mówił:

[quote]– Te skurwysyny mnie zrzuciły, ale teraz jesteśmy im niepotrzebni. Amunicji już nam nie zrzucają. Dostarczają ją banderowcom w Bieszczadach, uważają, że są oni im bardziej potrzebni.[/quote]

Pod Bieszczadami też zresztą z „Zaporą” byliśmy. Któregoś dnia wyruszyliśmy w długi marsz w kierunku Jasła a później Krosna. Uwieczniliśmy to nawet na zdjęciu. Mieliśmy tam spotkać się z „Ogniem”, ale niestety nie dotarł on na umówione miejsce i wróciliśmy z powrotem na Lubelszczyznę. „Zapora” zdawał sobie sprawę, że prowadzi walkę nie mającą szans powodzenia. UB coraz lepiej penetrowało teren rozbudowywało sieć konfidentów. Na ludzi, którzy nam pomagali, spadały straszne represje.

Nie chcąc narażać chłopaków, w 1946 r. „Zapora” zaczął rozpuszczać oddział. W pierwszym rządzie kazał wracać do domów żołnierzom, których UB jeszcze nie rozpracowało. Ja byłem jednym z pierwszych. „Zapora” zawołał mnie i mówi:

[caption id="attachment_988" align="alignleft" width="720"]Pogrzeb żołnierzy z oddziału "Zapory" Pogrzeb żołnierzy z oddziału "Zapory"[/caption]

– Zabieram ci broń, bo wiem, że się nie poddasz, a nie chcę żebyś zginął. Może przeżyjesz. Udawaj się na wschód, tam wasi ludzie z Wołynia poprzyjeżdżali. Jak będziesz miał szczęście to spotkasz jakiegoś znajomego, który ci pomoże. Dał mi pieniądze na drogę i pożegnaliśmy się. Więcej już go nie widziałem. Jakiś czas działał on jeszcze na Lubelszczyźnie.

SPRZEDAŁ GO TOWARZYSZ

Później oddział, korzystając z amnestii, ujawnił się. Część kadry pozostała w podziemiu. „Zapora” z siedmioma ludźmi postanowił wyjechać na Zachód. Liczył, że przez Czechosłowację uda mu się przedostać do Niemiec. Na granicy w punkcie przerzutowym w Nysie, wpadł w pułapkę zastawioną przez UB. Został sprzedany przez jednego z towarzyszy broni. Do dziś nie mogę zrozumieć, jak taki dowódca dał się podejść. Przywieźli go do Warszawy, gdzie po śledztwie został skazany na śmierć i stracony. Musieli go strasznie katować, bo w więzieniu osiwiał.

[caption id="attachment_989" align="alignright" width="393"]"Zapora", lipiec 1944 r. "Zapora", lipiec 1944 r.[/caption]

Ja, po opuszczeniu oddziału, najpierw piechotą udałem się do Lublina. Tu na ulicy spotkałem znajomego z naszych stron, który nazywał się Podgórski. Spytał mnie: Skąd ty się tu wziąłeś? – Nie powiedziałem mu oczywiście, że byłem u „Zapory”, tylko że tułam się po świecie, szukając dla sobie miejsca. On zaś na to: – Jedź chłopie w chełmskie, tam wszystkie ludzie nasze są.

Dał mi adres Stefana Matyszczuka, który w Rymaczach był komendantem placówki konspiracyjnej. Mieszkał on na Kępie Brzezińskiej koło Chełma. Znał mnie, bo jak byłem chory w oddziale, to przez kilka dni leżałem w jego chałupie. Zrobił wielkie oczy i zapytał się: – Skąd ty się wziąłeś dzieciaku? – Powiedziałem mu, że byłem w partyzantce a teraz szukam dla siebie jakiegoś miejsca. O tym, że należałem do oddziału „Zapory”, nie wspomniałem mu oczywiście ani słowa.


Wyświetl większą mapę

"TY WIESZ, CO UB ROBI Z ZAPORCZYKAMI?"

[caption id="attachment_986" align="alignleft" width="1600"]Wacław Gąsiorowski Wacław Gąsiorowski[/caption]

Wiedziałem, że UB na „zaporczyków” poluje bez litości. On mnie zresztą nie pytał. Wprost przeciwnie! Doradził mi, żeby nikomu nie mówić nawet, że walczyłem w szeregach 27 Wołyńskiej Dywizji Piechoty AK. – Jesteś młody nikt cię nie będzie podejrzewał. – oświadczył. Nadmienił też, że tu mieszkają różni ludzie. Naszych wołyńskich rodzin jest tylko kilka, większość zaś to miejscowi. Są wśród nich także Ukraińcy. On przyjął mnie pod swój dach i zamieszkaliśmy razem. Po jakimś czasie przyznałem mu się, że byłem u „Zapory”. Zrobił wielkie oczy i autentycznie się przestraszył. Kategorycznie zabronił mi o tym komukolwiek mówić. Tłumaczyłem mu, że absolutnie nikomu nie powiem, ale on nie bardzo mi uwierzył. – Ty wiesz, co UB robi z „zaporczykami”? Nie mów o tym nikomu, bo zginiesz.

Odniosłem wrażenie, że chciałby żebym wyniósł się z jego domu. Ostatecznie mnie jednak nie wygonił. Zapoznał mnie z dziewczyną z Pławanic, z którą się ożeniłem. Nazywała się Helena Petruk. Była Wołynianką pochodzącą z Rymacz.

Wacław Gąsiorowski, źródło: Kresy.pl

Artykuł Jak wyglądało codzienne życie w oddziale legendarnego „Zapory”, czyli śmierć prześladowcom Polaków pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
Łemkowie. Historia zaginionego narodu, który dotknęła dziejowa niesprawiedliwość https://niezlomni.com/lemkowie-historia-zaginionego-narodu-ktory-dotknela-dziejowa-niesprawiedliwosc/ https://niezlomni.com/lemkowie-historia-zaginionego-narodu-ktory-dotknela-dziejowa-niesprawiedliwosc/#respond Mon, 04 Jul 2016 09:00:23 +0000 http://niezlomni.com/?p=28909

Przez całą wiosnę i lato 1945 r. trwało intensywne przesiedlenie Łemków razem z Ukraińcami do ZSRR. Część Łemków wyjechała dobrowolnie. Wśród nich dominowali ci, którzy w wyniku walk o Przełęcz Dukielską utracili cały majątek.

Do lipca 1945 r. przesiedlono, według oficjalnych danych, z powiatu jasielskiego 91,2 proc., z gorlickiego 70 proc. i z nowosądeckiego 55,6 proc. Łemków, którzy się zarejestrowali na wyjazd. W powiecie sanockim, najbardziej ukrainizowanym, wyjechało na Ukrainę tylko 27 proc. Łemków, którzy się zgłosili. Tam już zaczęły działać struktury Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i UPA, zdecydowanie przeciwstawiające się przesiedleniom ludności ukraińskiej, które jednocześnie nie uznawały jurysdykcji państwa polskiego na terytorium Zakerzonia i bezwzględnie zwalczały jego struktury.

Gdy Łemkowie ze środkowej i zachodniej Łemkowszczyzny nie chcieli dobrowolnie wyjeżdżać na Wschód, zaczęto ich zmuszać, przeciwko czemu oni się buntowali, traktując to jako wielką historyczną niesprawiedliwość. Pisali petycje do władz cywilnych i wojskowych z prośbą o pozostawienie ich na ojcowiźnie. Tłumaczyli, że są Łemkami, a nie Ukraińcami i nie zostali ujęci w umowie między władzami Rzeczypospolitej i USRR o wymianie ludności. W obronie wysiedlanych Łemków stanęli też mieszkańcy Krosna, którzy 29 marca 1946 r. skierowali list zbiorowy do wicepremiera i sekretarza generalnego Komitetu Centralnego Polskiej Partii Robotniczej, Władysława Gomułki, w związku z przymusowym wysiedlaniem Łemków do USRR! List ten był bardzo obszerny i bolesny. Jego autorzy starali się wpłynąć na tow. Wiesława, by wstrzymał dalsze przesiedlenie Łemków, pisząc, że niczym sobie na to nie zasłużyli. Pisali w nim m.in., że każdy Łemko

był i jest lojalnym naszym bratem, dawał nieraz ostatnie ubranie cywilne żołnierzowi polskiemu, gdy przed Niemcami uciekał, a w okresie partyzantki chata jego stała otworem dla polskich bojowców, z którymi się dzielił ostatnim kęsem chleba, narażając się za na to srogie kary. […] Łemko inaczej nie potrafiłby, on nie umie nic odmówić bliźniemu, nie zna kradzieży, pijaństwa ani oszustwa. Ma zwykle liczną rodzinę, dużo dzieci dorodnych, dobrze wychowanych, od małego przyzwyczajonych do ciężkiej pracy.

1 kwietnia 1946 r. główny przedstawiciel rządu RP do spraw ewakuacji ludności ukraińskiej z Polski, J. Bednarz, zwrócił się do Polskiej Akademii Umiejętności w Krakowie z prośbą o wypowiedzenie się na temat pochodzenia Łemków, czy są oni odrębnym narodem, który istotnie nie powinien być przesiedlany. Zrobił to na własną rękę, co nie spodobało się wiceministrowi administracji publicznej Władysławowi Wolskiemu. W specjalnym piśmie adresowanym do Bednarza stwierdził:

Zwrócenie się do Polskiej Akademii Umiejętności było wystąpieniem wykraczającym poza uprawnienia obywatela jako powołanego do czuwania nad techniczną stroną akcji ewakuacyjnej. Ewakuację Łemków należy przeprowadzić według zasad ogólnych.

Stanowisko Wolskiego wynikało zapewne z tego, że główny pełnomocnik rządu USRR do spraw ewakuacji uznał, że „Łemkowie na równi z Ukraińcami i Rusinami podlegają ewakuacji. Strona polska w tej sprawie najzwyczajniej do powiedzenia nic nie miała. Odpowiedź PAU też do sprawy nic nowego nie wniosła. Dolała tylko oliwy do ognia. Jej autorzy stwierdzali:

Co do pochodzenia Łemkowie są taką samą ludnością ruską, jak rdzenna ludność b. Galicji Wschodniej, jeszcze dawniejszych województw ruskich, przyszli tu jednak później, w XV w. i to zmieszani po trosze z Rumunami, a osiedli w kraju słabo zaludnionym przez Polaków, przymieszki te były widocznie dość słabe, skoro zwyciężył język małoruski, co prawda z silnymi wpływami polskimi. Wobec tego Łemkowie mówią dialektem nieco odrębnym od literackiego języka ukraińskiego, ale znacznie bliższym niż polskiemu. Narodowo zawsze uważali się za „Rusinów”, a kiedy przed półwieczem cała ludność ruska b. Wschodniej Galicji uświadomiła się i zadeklarowała jako naród „ukraiński”, konserwatywni Łemkowie pozostali przy starej nazwie Rusinów czy Rusnaków i okazywali przychylność partii staroruskiej, wzdychając do połączenia z jednym wielkim nierozdzielnym narodem rosyjskim, stąd też przyszła pewna podatność na agitację prawosławną, o wiele silniejsza niż u „Ukraińców”. Z tego wynikało, że choć w stosunku do Polaków mniej szowinistyczni od nacjonalistycznych Ukraińców, mimo to wcale nie uważali się za Polaków, ale za część nierozdzielnego narodu ruskiego: w ostatnich czasach jednak wpływy ukraińskie rosły. Nigdy też przy wyborach Łemkowie nie głosowali na kandydatów polskich, nawet chłopskich, a w czasie okupacji nigdy się jej nie narażali. Jeżeli więc teraz „uważają się za Polaków”, to wyłącznie dlatego, że chcą zostać w Polsce. Jest to polskość najzwyczajniej koniunkturalna, szczera chyba u nielicznych tam rzymskich katolików.

Pod opinią jest podpisany sekretarz generalny Tadeusz Kowalski, ale wątpić należy, by profesor orientalista Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista od krajów islamskich, faktycznie ją sporządzał. PAU, wydając ją, nie stanął na wysokości zadania. Opinia była tylko częściowo słuszna i zawierała szereg błędnych ocen, dotyczących m.in. stosunku Łemków do II Rzeczypospolitej, ich postawy w czasie II wojny światowej i powodu, dla którego chcieli pozostać w Polsce. Nie uważali się za Polaków, ale za Łemków, którzy nie są Ukraińcami.

Opinia ta i tak nie miała żadnego realnego znaczenia dla władz komunistycznych i nie sprawiła, jak pisze Bohdan Halczak, że „wyzbyły się one ostatnich wątpliwości związanych z wysiedleniem Łemków do USRR”. W tej sprawie, jak wcześniej to zostało zaznaczone, liczył się przede wszystkim głos głównego pełnomocnika rządu USRR do spraw ewakuacji. Opinię PAU odłożono ad acta i nikt najprawdopodobniej poza wiceministrem Wolskim jej nie przeczytał.

Fragment części Subiektywna historia Łemków

Marek A. Koprowski, Łemkowie. Losy zaginionego narodu, Replika, Poznań 2016.

Książkę można nabyć TUTAJ.

Artykuł Łemkowie. Historia zaginionego narodu, który dotknęła dziejowa niesprawiedliwość pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/lemkowie-historia-zaginionego-narodu-ktory-dotknela-dziejowa-niesprawiedliwosc/feed/ 0
Mieszkańcom której części Polski zawdzięczamy pogrzeb PRL https://niezlomni.com/glosowanie-w-wyborach-1989-kto-przeciw-komunistom/ https://niezlomni.com/glosowanie-w-wyborach-1989-kto-przeciw-komunistom/#respond Sat, 04 Jun 2016 15:58:16 +0000 http://niezlomni.com/?p=27960 głosowanie w wyborach 1989

W wyborczym plebiscycie z czerwca 1989 roku każdy głosujący, oprócz karty zawierającej nazwiska kandydatów do Sejmu i Senatu, miał także do dyspozycji listę krajową. Tą drogą trzydziestu pięciu wysokich funkcjonariuszy z instytucji skupionych w PRON miało mieć zagwarantowane miejsca na Wiejskiej.

[...] Promocja kandydatów z listy krajowej przebiegała, podobnie jak w przypadku koalicyjnych list sejmowych i senackich, wyjątkowo mało sprawnie i efektywnie. Pierwszy i ostatni spin doctor PRL – Stanisław Ciosek, wraz z licznym gronem eksperckim, nie stanęli na wysokości zadania. Zresztą nie mieli łatwego zadania. Pomimo przewagi finansowej i dominacji w mediach w maju, czy czerwcu 1989 roku, trudno było oczekiwać entuzjazmu dla starych, zgranych PRL-owskich kart. Ten „towar” z listy krajowej okazał się nieświeży, co potwierdzili wyborcy w pierwszej turze głosowania. Lekturze oficjalnych wyników w partyjnych gabinetach PZPR, ZSL, czy SD musiał towarzyszyć wyjątkowo „wisielczy” nastrój. Tylko 3 z 264 kandydatów koalicji uzyskało mandaty w pierwszym podejściu. Niemal całą wolną pulę do Sejmu i Senatu wzięli kandydaci KO „S”. Na domiar złego szczególnie interesująca nas lista krajowa, z wyjątkiem dwóch szczęśliwców, przepadła. Adam Zieliński, PZPR-owski prezes NSA prześliznął się przez próg uzyskując nieco mniej niż 51 proc. głosów, podobnie jak profesor Mikołaj Kozakiewicz z ZSL. Najbardziej polegli komuniści: Barcikowski, Czyrek, Kania i Ciosek (od 39 do 42 proc. głosów). Niewiele lepiej wypadł Miodowicz, Siwicki i Kiszczak. W środku stawki znaleźli się zwykle kandydaci sojusznicy z innych niż PZPR ogniw wchodzących w skład PRON-u.

Jednak w ujęciu regionalnym, zwanym geografią wyborczą, skala akceptacji dla listy krajowej, była zróżnicowana. Zdecydowana większość głosujących mieszkańców dawnego zaboru austro-węgierskiego, zwanych potocznie Galonami (od Galicji) głosowała na „nie”. Podobnie uczyniła nieco ponad połowa wyborców z byłego zaboru rosyjskiego (Kongresówki). Zdecydowanie korzystniej „krajówka” wypadła na Górnym Śląsku i na tzw. ziemiach odzyskanych, gdzie skreślenia kandydatów w całości dokonał tylko co czwarty głosujący. Największy odsetek głosujących „bez skreśleń” wystąpił w części dawnego zaboru pruskiego (Wielkopolska i Pomorze), które weszły w skład odrodzonej Polski po 1918 roku.

Prosty rachunek matematyczny wskazuje, że gdyby nie determinacja Galonów do odrzucenia „PRL-owskich kwiatków” z listy krajowej, jej kandydaci prawdopodobnie w komplecie, zasiedliby w ostatnim Sejmie Polski Ludowej. To, że nie oglądaliśmy z mównicy w roli posłów: Rakowskiego, Kani, Barcikowskiego, czy Kiszczaka, a więc to, co najlepsze do zaproponowania Polakom miała w czerwcu 1989 roku PZPR, zawdzięczamy mieszkańcom Krakowa, Stalowej Woli, Nowego Targu, czy Krosna. Silny antykomunizm mieszkańców dawnej Galicji, wyrażony w kontraktowych wyborach, nie był jednak dziełem przypadku. W okresie międzywojennym tereny te pozostawały bastionem centroprawicowego PSL „Piast”. W czasie II wojny światowej znaczący był antynazistowski opór. Po jej zakończeniu to tu, obok Lubelszczyzny i zachodniego Podlasia, koncentrował się główny opór wobec władzy ludowej. Kontestacja „moskiewskich porządków” do 1989 roku, połączona z dużą religijnością, dały efekt (do dziś) w postaci najwyższego odsetka wyborców odrzucających lewicę w jakiejkolwiek postaci.

Marcin Palade, „Do Rzeczy”, sierpień 2013

cały artykuł TUTAJ

Artykuł Mieszkańcom której części Polski zawdzięczamy pogrzeb PRL pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/glosowanie-w-wyborach-1989-kto-przeciw-komunistom/feed/ 0
24 tysięcy na renowację pomnika sowieckich „wyzwolicieli”. Władze obawiają się, że symbol obcej dominacji ulegnie zniszczeniu https://niezlomni.com/24-tysiecy-na-renowacje-pomnika-sowieckich-wyzwolicieli-wladze-obawiaja-sie-ze-symbol-obcej-dominacji-ulegnie-znisczeniu/ https://niezlomni.com/24-tysiecy-na-renowacje-pomnika-sowieckich-wyzwolicieli-wladze-obawiaja-sie-ze-symbol-obcej-dominacji-ulegnie-znisczeniu/#respond Fri, 18 Jul 2014 06:48:08 +0000 http://niezlomni.com/?p=14616

krosno

Artykuł 24 tysięcy na renowację pomnika sowieckich „wyzwolicieli”. Władze obawiają się, że symbol obcej dominacji ulegnie zniszczeniu pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/24-tysiecy-na-renowacje-pomnika-sowieckich-wyzwolicieli-wladze-obawiaja-sie-ze-symbol-obcej-dominacji-ulegnie-znisczeniu/feed/ 0