Jan Kulczyk – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Jan Kulczyk – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Kto finansuje muzeum Polin? Zaskakująca lista darczyńców, do której dotarli dziennikarze https://niezlomni.com/kto-finansuje-muzeum-polin-zaskakujaca-lista-darczyncow-do-ktorej-dotarli-dziennikarze/ https://niezlomni.com/kto-finansuje-muzeum-polin-zaskakujaca-lista-darczyncow-do-ktorej-dotarli-dziennikarze/#comments Fri, 08 Jun 2018 07:29:28 +0000 https://niezlomni.com/?p=48822

Muzeum Polin nie ma najlepszej prasy po prawej stronie debaty publicznej. Komentatorzy zarzucają m.in. nieuzasadnione zrównywanie wydarzeń z 1968 r. z dniem dzisiejszym. Portal wPolityce.pl przyjrzał się, kto przekazuje darowizny placówce.

W marcu 1968 roku władze komunistyczne rozpętały kampanię antysemicką, w efekcie której wyrzucono z Polski ok. 13 tysięcy Polaków pochodzenia żydowskiego. Dziś powracają hasła sprzed pięćdziesięciu lat

- takie porównania oburzają wielu. Jako dowód antysemityzmu Muzeum publikuje często anonimowe komentarze z sieci. W Polin widzimy wystawę, która wywołała dużo kontrowersji, a Rafał Ziemkiewicz i Magdalena Ogórek zapowiedzieli kroki prawne. Jednak Muzeum stoi na stanowisku, że ma prawo głośno mówić o antysemityzmie i publikuje kolejne klipy, w których informuje o nastrojach antyżydowskich i hejcie w sieci.

Kto za to zapłacił

- pyta serwis wPolityce.pl i odpowiada:

Dotarliśmy do dokumentów jasno pokazujących całą finansową sieć powiązań instytucji działających na rzecz kultury żydowskiej w Polsce. To te darowizny, o których mówił dyrektor [Dariusz Stola].

WPolityce.pl podaje, że ,,na Stowarzyszenie Żydowski Instytut Historyczny im. Emanuela Ringelbluma, wspierające działalność POLIN, w złotówkach przekazał w 2012 r. Kulczyk Holding SA - wpłata w wysokości aż 20 mln zł. Z kolei ponad 8,5 mln zł wysłała na konto bankowe Stowarzyszenia Ambasada Republiki Federalnej Niemiec przez pół roku. Od czerwca 2010 r. do stycznia 2011". Dodatkowo przelewami na ponad 1 mln zł każdy z rachunków bankowych prowadzonych w Monako i Szwajcarii wykonał Gregory Jankilevitsh, który jest powiązany z podmiotem J&S Service and Investment Ltd. znana ze współpracy z PKN Orlen SA., które także dotowało Stowarzyszenie.

Na Polin dorzucła się Telekomunikacja Polska (1,6 mln w 7 transakcjach), PZU SA – 350 tys. zł do 2015 r. oraz KPMG – 688 tys. zł. Nie zabrakło darczyńców z zagranicy. The American Jewish Joint Distribution Committee przekazał 7,5 mln dolarów, inne organizacje żydowskie również były hojne.

WPolityce.pl zwraca uwagę na jeden charakterystyczny szczegół:

Istotnym elementem finansowania m.in. Muzeum jest fakt otrzymywania środków od różnego rodzaju fundacji, ale przede wszystkim za pośrednictwem tzw. „trustów”, pochodzących z terytorium Gibraltaru z udziałem osób pochodzenia żydowskiego

Komentarze w sieci są bardzo jednoznaczne. Redaktor ,,Najwyższego Czasu" Tomasz Sommer pisał:

Z kolei Sławomir Sieradzki dodawał:

źródło: wPolityce.pl

Artykuł Kto finansuje muzeum Polin? Zaskakująca lista darczyńców, do której dotarli dziennikarze pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/kto-finansuje-muzeum-polin-zaskakujaca-lista-darczyncow-do-ktorej-dotarli-dziennikarze/feed/ 1
Oto dwie liczby, które mówią wszystko o rządach PO-PSL. Poseł zdradza nazwiska trzech kluczowych postaci w związku z wielką aferą [WIDEO] https://niezlomni.com/oto-dwie-liczby-ktore-mowia-wszystko-o-rzadach-po-psl-posel-zdradza-nazwiska-trzech-kluczowych-postaci-w-zwiazku-z-wielka-afera-wideo/ https://niezlomni.com/oto-dwie-liczby-ktore-mowia-wszystko-o-rzadach-po-psl-posel-zdradza-nazwiska-trzech-kluczowych-postaci-w-zwiazku-z-wielka-afera-wideo/#respond Tue, 13 Feb 2018 07:46:23 +0000 https://niezlomni.com/?p=47044

Wczorajszy dzień przyniósł ciekawe informacje dotyczące rozliczenia rządów poprzedniej ekipy: zatrzymania w związku ze śledztwem w sprawie prywatyzacji Ciechu, a także fakt, że autostrada A2 znalazła się pod lupą prokuratury. W związku z tym warto przytoczyć dwie wiele mówiące liczby.

Za ile sprzedano Ciech? Skarb Państwa pozbył się spółki za 619 mln złotych. Ile zarobiła spółka kontrolowana przez Jana Kulczyka? W ciągu dwóch kolejnych lat Ciech osiągnął 940 mln zł czystego zysku!

Ciekawe fakty ujawniono rónież w związku z kulczykową A2. Niewygodne.info.pl przypomina:

30-dniowa winieta na czeskie autostrady (można nimi przez ten czas jeździć bez jakichkolwiek ograniczeń) kosztuje 440 koron, czyli ok. 72 zł. Na Węgrzech również są winiety. Miesięczna kosztuje tam 4780 forintów, czyli w przeliczeniu na złotówki ok. 64 zł.

A w Polsce ,,za jednorazowy (!) przejazd 340-kilometrowym odcinkiem autostrady A2 trzeba dziś zapłacić aż 87 zł!"

W zestawieniu z tym niezwykle ciekawie wygląda fakt, że wkład finansowy spółki Jana Kulczyka wynosił 12 procent, co zagwarantowało koncesję na... 40 lat.

Poseł Prawa i Sprawiedliwości Janusz Szewczak tak komentował zatrzymania w związku z prywatyzacją Ciechu:

Chciałbym przypomnieć słowa Donalda Tuska, które wypowiedział podczas lotu z Gdańska do Warszawy. A mówił wtedy do Piotra Wawrzynowicza, który reprezentował po części interesy pana Kulczyka. Na taśmach padają słowa Wawrzynowicza, że premier powiedział do niego iż jego przyjaciele to „mafia i bandyci”. Było to dla mnie szokujące i zastanawiające. Nie chodzi tylko o Pawła T., w sprawie nominacji którego publicznie protestowałem, jest też sprawa innych wysokich urzędników Ministerstwa Skarbu. A nominował ich premier Donald Tusk. To on jest kluczową postacią w tej sprawie, podobnie jak prezes NIK, Krzysztof Kwiatkowski. Mówił on o zielonym świetle, które premier dał dla tej transakcji. Do kompletu dochodzi jeszcze minister skarbu Włodzimierz Karpiński. Mówił, że instrukcje dostaje „z samej góry”

https://youtu.be/C7fNAvIwCzE?t=28s

Wydaje się, że to nie koniec zatrzymań...

źródło: wPolityce.pl / Niewygodne.info.pl / TVP

Artykuł Oto dwie liczby, które mówią wszystko o rządach PO-PSL. Poseł zdradza nazwiska trzech kluczowych postaci w związku z wielką aferą [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/oto-dwie-liczby-ktore-mowia-wszystko-o-rzadach-po-psl-posel-zdradza-nazwiska-trzech-kluczowych-postaci-w-zwiazku-z-wielka-afera-wideo/feed/ 0
Dzieci Jana Kulczyka uciekły z Polski – jak ojciec. ,,Chcą przeczekać rządy PiS w bezpiecznym miejscu” https://niezlomni.com/dzieci-jana-kulczyka-uciekly-z-polski-jak-ojciec-chca-przeczekac-rzady-pis-w-bezpiecznym-miejscu/ https://niezlomni.com/dzieci-jana-kulczyka-uciekly-z-polski-jak-ojciec-chca-przeczekac-rzady-pis-w-bezpiecznym-miejscu/#comments Sat, 13 May 2017 16:33:29 +0000 http://niezlomni.com/?p=38388 Dzieci Jana Kulczyka uciekły z Polski / fot. Wikimedia

Dzieci Jana Kulczyka uciekły z Polski: dzieci i jednocześnie spadkobiercy niedawno zmarłego Jana Kulczyka w tajemnicy wyprowadziły się z Polski. Wzorem swojego ojca, zamierzają przeczekać rządy Prawa i Sprawiedliwości w bezpiecznym miejscu - informuje Gazeta Finansowa.

Wyprowadzka Dominiki i Sebastiana Kulczyków z Polski była owiana tajemnicą. Wiedzieli o niej tylko najbliżsi dzieci zmarłego w połowie 2015 roku Jana Kulczyka. Młodzi Kulczykowie byli świetnie przygotowani do opuszczenia Polski. Już wcześniej zapewnili sobie rezydencje w Londynie, Szwajcarii, na Sardynii i we Francji. Oficjalnie nic wielkiego się nie wydarzyło, a przeprowadzka ma pomagać w biznesowym funkcjonowaniu, ale zaskakujący jest fakt, że do tej pory głównymi adresami były te z ulic Parkowej i Wieniawskiego, a teraz oba są już nieaktualne - informuje "GF".

Sebastian Kulczyk wyjechał, chociaż toczy się postępowanie prokuratorskie dotyczące prywatyzacji spółki CIECH. Większościowy pakiet udziałów giganta z branży chemicznej został sprzedany należącej do Kulczyk Investments spółce KI Chemistry. Znacznie poniżej wartości. Teraz cała transakcja badana jest przez CBA, które podejrzewa, że zarząd CIECH-u miał opóźniać dyskontowanie na giełdzie zakończonej z sukcesem restrukturyzacji spółki, aby nie zaczęła drożeć, zanim nie kupiłby jej Kulczyk. Ostatecznie akcje warte około 42 zł za sztukę zostały sprzedane za 31 zł, a po roku były warte już 76 zł. Śledztwo toczy się też w kierunki zmowy biznesmenów, a mieli ją zawrzeć z Kulczykiem czeski miliarder Zdenek Bakala i rodzimi biznesmeni Zbigniew Jakubas i Michał Sołowow. Wszyscy obiecali Kulczykom, że nie będą mieszali się w sprawie CIECH-u. Na transakcji sprzedaży akcji suchej nitki nie zostawiła Najwyższa Izba Kontroli.

Była obawa, że PiS zechce zrobić igrzyska medialne z młodymi Kulczykami w roli głównej

- tłumaczy ucieczkę młodych Kulczyków z Polski jeden z byłych pracowników holdingu Jana Kulczyka. Kulczykowie obawiali się, że wieść o ich nagłych wyjeździe może zaszkodzić ich interesom. Dlatego cały wyjazd utrzymywano w tajemnicy.

Wyjazd Kulczyków z Polski to żadna nowość. Jan Kulczyk także wyjechał z kraju. Miało to związek z aferą PKN Orlen. Biznesmen prowadził tajemnicze interesy z Rosjanami, spotykając się chociażby z rosyjskimi szpiegami (m.in. Władimirem Ałganowem) oraz prezesem i właścicielem rosyjskiej kompanii naftowej Łukoil Wagitem Alekpierowem. Kulczyk obiecywał, że pomoże Rosjanom przejąć polski sektor paliwowy, czyli PKN Orlen i obecną Grupę Lotos. Operacja miała odbyć się tak, że najpierw Rafinerię Gdańską miało kupić konsorcjum brytyjskiego Rotch Energy i PKN Orlen, a następnie powstały w wyniku tej operacji podmiot miał być sprzedany Rosjanom, którzy mieli też przejąć Naftoport, dzięki któremu Polska może importować ropę inną niż rosyjską. W sprawę miał być zamieszany także prezydent Aleksander Kwaśniewski.

PKN Orlen proponuje nam nabycie czterech pakietów po 9 proc. akcji, czyli w sumie 36 proc. akcji, tj. pakiet blokujący. Nabycie tych akcji nie wymaga zgody Ministerstwa Finansów, Skarbu ani Komisji Papierów Wartościowych i Giełd. Jan Kulczyk, który kontroluje 5 proc. akcji [PKN Orlen], rekomenduje mi nabycie przez moją angielską firmę 36 proc. akcji – czterech pakietów po 9 proc. i jednocześnie omówić z Bogdanowem, Chodorkowskim i Hanem, a także z kazachską państwową firmą dostawy ropy do PKN Orlen, który uzgodnił zakup 494 rafinerii w Niemczech, wygrywając z konkurentami z Rosji

- taką notatkę dostał prezes Łukoilu – Wagit Alekpierow od F.J. Bondarenko, właściciel Akcioniernoje Obszcziestwo Sojuz, którego podejrzewa się o to, że jest generałem KGB o pseudonimie Mały Kreml.

Po zwycięstwie PiS w wyborach w 2005 roku Jan Kulczyk sprzedał swoje udziały w PKN Orlen i opuścił Polskę. Wrócił dopiero wtedy, gdy do władzy wróciła Platforma Obywatelska i znowu zaczął ubijać interesy z państwem.

Artykuł Dzieci Jana Kulczyka uciekły z Polski – jak ojciec. ,,Chcą przeczekać rządy PiS w bezpiecznym miejscu” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dzieci-jana-kulczyka-uciekly-z-polski-jak-ojciec-chca-przeczekac-rzady-pis-w-bezpiecznym-miejscu/feed/ 4
Czego nie powie Masa o polskiej mafii: proces generała Czempińskiego https://niezlomni.com/czego-powie-masa-o-polskiej-mafii-proces-generala-czempinskiego/ https://niezlomni.com/czego-powie-masa-o-polskiej-mafii-proces-generala-czempinskiego/#respond Thu, 17 Nov 2016 06:54:45 +0000 http://niezlomni.com/?p=33572

Krokiem milowym w karierze Jana Kulczyka była prywatyzacja „Warty”. Wiosną 1994 roku wyemitowano ponad milion akcji „Warty”, których cenę emisyjną ustalono na 100 tysięcy starych złotych za akcję. Kilka miesięcy później, po ogłoszeniu publicznej emisji akcji „Warty”, rada nadzorcza spółki ustaliła cenę na 800 tysięcy złotych za akcję. Kulczyk, który miał wówczas w akcje „Warty” zainwestowanych kilka milionów dolarów, zarobił krocie - pisze Wojciech Sumliński w swojej książce ,,Czego nie powie Masa o polskiej mafii".

Dzięki tej operacji wartość jego majątku z dnia na dzień wzrosła wielokrotnie, a dalej już poszło łatwo. Tylko ktoś naprawdę naiwny mógłby przypuszczać, że o takim sukcesie zadecydował szósty zmysł „wizjonera”. W prywatyzacji „Warty” brali udział oficerowie Urzędu Ochrony Państwa, którzy chcieli zarobić na manipulacji akcjami. Zgromadzili 13 miliardów starych złotych i kupili za nie akcje „Warty” oraz Banku Śląskiego. Akta tej operacji do dziś opatrzone są klauzulą „ściśle tajne”.

Dlaczego Wywiad UOP postanowił zaangażować się w operację zakupu uprzywilejowanych akcji „Warty”? Powodem była strata pieniędzy z funduszu operacyjnego, spowodowana zaangażowaniem się w interesy z Siergiejem Gawriłowem, urodzonym w Kanadzie Rosjaninem, formalnie obywatelem państwa Belize. Interesy z Gawriłowem oficerowie Zarządu Wywiadu UOP prowadzili w okresie, gdy Gromosław Czempiński był zastępcą szefa UOP, nadzorującym wywiad. Służba ta założyła spółkę „Światowe Centrum Finansów i Handlu ze Wschodem”, której Gawriłow był udziałowcem, a która to spółka miała być przykrywką dla działalności wywiadu gospodarczego i legalizować pieniądze z nieoficjalnego funduszu operacyjnego. Osłoną całej operacji zajmował się kontrwywiad UOP, ale ten sam UOP pozorował też… zajmowanie się Siergiejem Gawriłowem. Do działań w tym ostatnim zakresie został oddelegowany podporucznik Piotr Perkins, młody funkcjonariusz Departamentu Kontrwywiadu, który nie miał pojęcia, że sam jest elementem rozgrywki. Do powierzonego zadania porucznik Pekins podszedł szczerze, choć sam był bardzo zdziwiony - jak twierdzą jego koledzy ze służby - że funkcjonariuszowi o tak niewielkim doświadczeniu przydzielono tak poważne działania operacyjne, odnoszące się do osoby podejrzewanej o pracę na rzecz rosyjskiego wywiadu. Dopiero później zrozumiał, że liczono zapewne, iż jego brak doświadczenia sprowadzi śledztwo na manowce. Tymczasem tak się nie stało. To właśnie Pekins odkrył, że działalność Gawriłowa możliwa była tylko dzięki temu, że patronował temu polski wywiad na czele z ówczesnym szefem UOP Gromosławem Czempińskim i politykami skupionymi wokół SLD.

Sprawa była wielowątkowa, bo oprócz sprawdzania wątków współpracy z obcym wywiadem działania operacyjne w odniesieniu do Gawriłowa prowadzono w kierunku prania brudnych pieniędzy i działania na niekorzyść spółki. Co ciekawe, według porucznika Pekinsa figurant - Siergiej Gawriłow - w wyniku wynoszenia dokumentów przez funkcjonariusza kontrwywiadu był na bieżąco informowany o podejmowanych wobec niego działaniach operacyjnych prowadzonych pod kierunkiem Perkinsa. Z Gawriłowem współpracowali też funkcjonariusze policji. Potwierdzeniem „parasola ochronnego”, roztoczonego nad obywatelem państwa Belize była akcja UOP w miejscowości Polaki pod Siedlcami, gdzie według wiarygodnych, wieloźródłowych informacji Gawriłow miał mieć arsenał broni. Okazało się, że zawartość magazynu została wywieziona 48 godzin przed planowaną akcją UOP, w efekcie czego znaleziono jedynie skrzynie na amunicję i pokrowce do wyrzutni przeciwpancernych, których nie zdążono wywieźć - samej jednak broni nie znaleziono. Bez poważnego patronatu politycznego taka ochrona i takie sytuacje, niweczące ściśle tajne operacje UOP, nie mogłyby mieć miejsca. Ostatecznie zarzut współpracy z obcym wywiadem przez Siergieja Gawriłowa nie obronił się, gdyż był on obywatelem Belize - nie Polski - i w efekcie skończyło się jedynie na zarzutach nielegalnego posiadania broni, którą znaleziono podczas przeszukania. Protektorzy ze służb tajnych pilnowali jednak, by Gawriłowowi nie spadł włos z głowy i ostatecznie Rosjanin z paszportem Belize został jedynie wydalony z Polski, jako persona non grata.

Historia z Gawriłowem była potwierdzeniem faktu, dziś oczywistego, że w każdy poważny interes, przetarg czy kontrakt w Polsce zaangażowani są ludzie służb specjalnych, a gdyby ktoś miał w tym względzie wątpliwości, to musiałby je stracić po dokładnym przyjrzeniu się niektórym interesom Jana Kulczyka. Największy zysk Kulczyk odniósł na transakcji związanej z Polską Telefonią Cyfrową, na której zarobił ponad 800 milionów złotych: w 1996 roku zapłacił za udziały kilkanaście milionów złotych, by w 1999 roku sprzedać je za 825 milionów złotych. Ale prawdziwym majstersztykiem była prywatyzacja Telekomunikacji Polskiej, w której biznesmen w ogóle nie angażując własnych środków, a jedynie kredyt, w ciągu kilku lat zarobił na czysto ponad 180 milionów złotych. Także taka „akcja” nie mogła obyć się bez swoistego patronatu ważnych figur ze służb specjalnych, w tym ostatnim przypadku bez osobistego „patronatu” byłego szefa UOP, generała Gromosława Czempińskiego. Generał w całej tej sprawie doradzał Kulczykowi i działał na rzecz jego interesów - oczywiście także swoich własnych interesów - szkopuł w tym, że wiązało się to ze szkodą dla interesu publicznego.

fragment książki "Czego nie powie Masa o Polskiej mafii" / fot. youtube.com

Artykuł Czego nie powie Masa o polskiej mafii: proces generała Czempińskiego pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/czego-powie-masa-o-polskiej-mafii-proces-generala-czempinskiego/feed/ 0
Przejęcie TP SA przez Francuzów – cena, jaką Polacy musieli zapłacić za przystąpienie do Unii Europejskiej https://niezlomni.com/przejecie-tp-sa-francuzow-cena-polacy-musieli-zaplacic-przystapienie-unii-europejskiej/ https://niezlomni.com/przejecie-tp-sa-francuzow-cena-polacy-musieli-zaplacic-przystapienie-unii-europejskiej/#respond Sat, 08 Oct 2016 06:39:27 +0000 http://niezlomni.com/?p=32250

Fragment książki „Jan Kulczyk. Biografia niezwykła”. Prywatyzacja TP SA i zgoda, żeby spółkę kupili Francuzi, były częścią ceny, jaką zapłaciła Polska za przystąpienie do Unii Europejskiej.

12 października 2000 r. na walutowym koncie Ministerstwa Skarbu został zaksięgowany szczególny przelew. Płatnikiem była francuska firma. Kwota wpłaty była imponująca – stan rachunku powiększył się o ponad 4 mld dolarów. Sprzedaż Telekomunikacji Polskiej była faktem dokonanym. France Telecom i Kulczyk Holding stali się właścicielami 35 proc. akcji telekomunikacyjnego monopolisty. Francuzi objęli 25 proc. udziałów, Kulczyk 10 proc. (później ich konsorcjum dokupiło jeszcze 12,5 proc.).

[caption id="attachment_4238" align="alignright" width="500"]Jan Kulczyk. Biografia niezwykła Jan Kulczyk. Biografia niezwykła[/caption]

Nie ma wątpliwości, że zgoda na sprzedaż przedsiębiorstwa była decyzją polityczną. Zapadła na najwyższym szczeblu, z udziałem prezydenta Francji Jacques’a Chiraca, premiera Jerzego Buzka i prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego.

Rola Kwaśniewskiego była tytularna. To Solidarność była przy władzy, Kwaśniewski nie miał wielkiego wpływu na prywatyzacyjne decyzje, ale zapewne miał swoje interesy we wspieraniu poczynań rządu. Jan Kulczyk wyraźnie waży słowa, lakonicznie opowiadając o swojej wizycie w Paryżu u boku prezydenta. Jak się potem okazało, była ona kluczowa dla całej transakcji.

– Wspieranie własnego biznesu za granicą to obowiązek i premiera, i prezydenta. Tak to funkcjonuje w innych krajach, a szczególnie we Francji. Mogę powiedzieć, że podczas tej wizyty rozmawialiśmy o wejściu Polski do Unii Europejskiej i do NATO. Francuzi byli konkretni

– wspomina.

O kulisach prywatyzacji TP SA wiadomo niewiele, informacje i anegdoty nakładają się na siebie, nie tworząc ostrego obrazu, jest wiele wersji. Ale ta rekonstrukcja zdarzeń wydaje się bardzo wiarygodna. Przy Rue du Faubourg Saint Honore 55, w historycznej rezydencji Madame Pompadour, metresy króla Ludwika XV, rozpoczyna się spotkanie na szczycie. Gospodarz Pałacu Elizejskiego, prezydent Francji Jacques Chirac spogląda ciekawie na prezydenta Polski Aleksandra Kwaśniewskiego. Przy stole w salonie przyjęć siedzą też premier Lionel Jospin, ówczesny szef France Telecom Michel Bon i Jan Kulczyk. Chirac zwraca się do Kwaśniewskiego:

– Mon ami Aleksander. Wiemy, jaką wagę przywiązujecie do wejścia do UE. Ty wiesz, że my taką samą wagę przywiązujemy do tego, żeby France Telecom kupił TP SA.

Na to Kwaśniewski:

– Mon ami Jacques. Ja też jestem prezydentem dużego państwa, ale moja kohabitacja z premierem Buzkiem zdecydowanie gorzej wypada niż twoja z premierem Jospinem. Proszę, lepiej porozmawiaj z panem Janem Kulczykiem. Przypuszczam, że premier Jerzy Buzek będzie go bardziej słuchał niż mnie.

Wtedy prezydent Chirac zwrócił się do Bona: – Michel, to ty się musisz z panem Kulczykiem zaprzyjaźnić.

Prezydent Francji był z Bonem po imieniu, łączyła ich bliska znajomość. Po chwili prezes France Telecom wstał od stołu i podszedł do Kulczyka: – Michel jestem. Kulczyk odpowiedział: – Jan.

Człowiek wszystkich

Jeżeli rzeczywiście tak wyglądało to spotkanie, wniosek jest jednoznaczny. Prywatyzacja TP SA i zgoda, żeby spółkę kupili Francuzi, były częścią ceny, jaką zapłaciła Polska za przystąpienie do Unii Europejskiej. Ale do czego był potrzebny Jan Kulczyk? Zaproszenie do Paryża musiały poprzedzić rzeczowe negocjacje. Ktoś Kulczyka musiał wskazać i rekomendować. Kwaśniewski? Wątpliwe. Inicjatywa musiała wyjść z okolic rządu. Kulczyk miał bardzo dobre relacje nie tylko z prezydentem. Bardzo dobrze znał także salony ówczesnej władzy wykonawczej, czyli rządu Akcji Wyborczej Solidarność i Unii Wolności. Miał świetne kontakty z wpływowymi politykami UW – Hanną Suchocką czy Januszem Lewandowskim. Ciepło spoglądali na niego politycy AWS. Premierem rządu był Jerzy Buzek, ale z tylnego siedzenia rządził szef Akcji Wyborczej Solidarność Marian Krzaklewski, który równocześnie był przewodniczącym Solidarności. W swoich kalkulacjach politycznych widział w Kulczyku sprzymierzeńca.

Całkiem nieźle się znali. Na dowód znajomi Kulczyka przytaczają jedną z zasłyszanych anegdot. Krzaklewski poprosił Kulczyka o spotkanie, jak doktor z doktorem. Szef Solidarności przyjechał do firmy Kulczyka na obiad. Przebieg tej rozmowy to oczywiście luźna rekonstrukcja, ale mniej więcej wyglądała tak: Krzaklewski chwalił Kulczyka, że ma dobre relacje z Kościołem, z Jerzym Buzkiem. Ale nieoczekiwanie zapytał, dlaczego zatrudnia u siebie komuchów? Kulczyk się zdziwił. Jakich komuchów? Wtedy Krzaklewski przeszedł do rzeczy: – Pracuje u pana w Warcie żona Leszka Millera. Kulczyk przeprosił wtedy Krzaklewskiego, wyszedł na chwilę do pokoju obok i zadzwonił do swojego współpracownika w Warcie z pytaniem, jak ocenia pracę Millerowej. Usłyszał, że jest jednym z najlepszych pracowników. Wrócił więc do stołu i pyta Krzaklewskiego jak doktor doktora: Panie doktorze, a ile pan ma udziałów w Warcie? Krzaklewski się oburzył: – No jak to, nie mam żadnego! Kulczyk się uśmiechnął: – To dobrze, wrócimy do rozmowy, jak będzie pan miał 10 proc.

Kilka tygodni później do Kulczyka zadzwonił Miller. To nie była jeszcze ugruntowana znajomość. Poznali się na jednym z corocznych przyjęć urodzinowych Aleksandra Kwaśniewskiego. Miller nalegał na spotkanie. Umówili się na obiad. Polityk SLD przyniósł Kulczykowi prezent – niebieskiego Johnnie Walkera, z podziękowaniami, że uratował od utraty pracy jego żonę Aleksandrę. Kulczyk miał wtedy powiedzieć:

– Ja jej nie uratowałem. Przyszedł facet, który nie ma ani jednej akcji w spółce i mówi, że mam wymieniać kadry. To go pogoniłem.

Tego dnia Miller zadeklarował, że kiedyś się odwdzięczy. Był rok 1998. SLD tkwiło w głębokiej opozycji, Miller znaczył niewiele. Nikt nie mógł nawet przypuszczać, że za trzy lata zostanie premierem. Kulczyk zapytany o tę anegdotę, odpowiada jak zawodowy dyplomata:

– Od tego czasu miałem sympatyczną nową znajomość.

Kelner, minister i utrata pamięci

Gdy w 2001 r. Miller został premierem, Kulczyk zadzwonił do niego: – Jadę z lotniska, wypijemy kawę? Miller odparł: – Przyjedź. Mam Radę Ministrów, ale zrobię przerwę.

– To były normalne relacje. Nigdy nic mi w życiu nie załatwił. Nic. Na energetyczną Grupę G8 wygrałem przetarg. Unieważnili go, premierem był wtedy Miller. Od Millera nigdy nic nie otrzymałem – przekonywał Kulczyk.

W czasie, gdy trwała prywatyzacja Grupy G8 (skupiała osiem zakładów energetycznych zaopatrujących w prąd północną Polskę), na czele Ministerstwa Skarbu stał Wiesław Kaczmarek. Twierdzi, że Miller wspierał ofertę Kulczyka. – Któregoś dnia zostałem wezwany do kancelarii premiera. Wchodzę do gabinetu szefa rządu, a tam oprócz Millera czeka Kulczyk – opowiadał Kaczmarek. – Wówczas Leszek pyta mnie: „Dlaczego nie chcesz Jankowi sprzedać G8?”. „Bo nie ma pieniędzy” – odpowiadam. Wówczas Kulczyk zaczął na mnie krzyczeć. Podał mi jakąś kartkę i zaczął przekonywać, że pieniądze ma, o czym świadczyć ma wydana przez jeden z niemieckich banków gwarancja. Patrzę na kartkę i widzę, że to żadna gwarancja, ale deklaracja władz banku, że wejdą w transakcję po przeprowadzeniu procedury przetargowej. Mówię więc Kulczykowi: „OK, dam ci miesiąc na przedstawienie czeku bankowego, ale co będzie, jeśli po tym okresie powiesz mi, że coś ci wypadło i potrzebujesz jeszcze czasu? Czy na podstawie tego dokumentu będę mógł pójść do banku i podjąć pieniądze?”. Zaczął coś kręcić, tłumaczyć, aż wreszcie przyznał, że nie ma takiej możliwości. Wówczas rzuciłem: „Janek, mam nadzieję, że w mojej obecności nie będziesz już oszukiwał premiera”. Kulczyk zaczął coś mówić, że jak przychodzi do knajpy, to kelner na wejściu nie woła o pieniądze na zapłacenie rachunku. Wtedy mu odparłem: „Nie jestem kelnerem, ale ministrem skarbu”.

Kulczyk pytany przed komisją śledczą o tę rozmowę, odpowiedział: „Nie przypominam sobie takiego zdarzenia”.

Śledztwo utknęło w martwym punkcie

Formalnie o przejęcie G8 starała się wówczas kontrolowana przez Kulczyka spółka El-Dystrybucja. Resort skarbu przez kilka miesięcy dawał jej wyłączność na negocjacje w sprawie zakupu grupy. Ostatecznie zakończyły się fiaskiem, a sama prywatyzacja została unieważniona. Powodem był skandal korupcyjny z udziałem łódzkiego barona SLD Andrzeja Pęczaka. Ze zgromadzonego przez ABW materiału wynikało, że przyjmował on łapówki od znanego lobbysty Marka Dochnala. W zamian, na jego prośbę, umówił zainteresowanych przejęciem G8 przedstawicieli rosyjskiego koncernu RAO JES z ówczesnym ministrem skarbu Zbigniewem Kaniewskim.

Dochnal za swoje niepowodzenia zaczął obwiniać Kulczyka. Zeznał więc, że ministrowie Kaczmarek, a potem Kaniewski faworyzowali ofertę miliardera przy prywatyzacji G8. Na podstawie jego słów katowicki prokuratur Ireneusz Kunert 10 marca 2006 r. wszczął w tej sprawie śledztwo. To był początek jednego z największych i najbardziej skomplikowanych postępowań prokuratorskich w Polsce. Śledztwo prowadzone przez Prokuraturę Apelacyjną w Katowicach bardzo szybko oprócz G8 zaczęło obejmować inne duże prywatyzacje. W tym Telekomunikację Polską. O ile katowiccy śledczy nie znaleźli dowodów na prawdziwość zeznań Dochnala, o tyle kulisy sprzedaży państwowego molocha telekomunikacyjnego zakończyły się postawieniem zarzutów. Po sześciu latach od momentu wszczęcia śledztwa wydane zostały dwa nakazy zatrzymania. CBA zatrzymała pracowników Kulczyk Holdingu – Jana W. i Wojciecha J. Aby mogli odpowiadać z wolnej stopy, musieli wpłacić kaucje. Pierwszy 1 mln zł, drugi 1,5 mln zł. Prokuratura uznała, że są odpowiedzialni za duże nieprawidłowości finansowe na kwotę 1,1 mln dolarów. Pieniądze te trafiły z Kulczyk Holdingu na konto firmy BMF (BRE Corporation Finance) za usługi podczas prywatyzacji TP SA. Według prokuratury, doradztwo to było fikcyjne. Śledczy podejrzewali, że zapłata mogła być ukrytą formą łapówki. Ze zgromadzonych podczas postępowania dokumentów wynika, że część tych pieniędzy miała potem trafić do Georga Storożyńskiego, wiceszefa warszawskiego oddziału ING Bank, doradzającego Ministerstwu Skarbu przy sprzedaży TP SA. Kulczyk Holding twierdził, że udostępnił wszystkie posiadane dokumenty, a sprawa dotyczy jednego brakującego raportu. Spółka broniła się, że nie miała obowiązku tak długo trzymać dokumentacji. Śledztwo do dziś nie zostało zakończone.

Kulczyk bagatelizował tę sprawę. – Zarzut nie dotyczył korupcji, tylko działania na szkodę spółki, bo nie znaleźli u nas raportów z wykonanej pracy. Osobiście nie miałem z tą sprawą nic wspólnego – twierdził miliarder.

Albo maszty, albo nic

We wtorek, 25 lipca 2000 r., w biurach Kulczyka w Warszawie było tłoczno już od wczesnego poranka. Przedstawiciele France Telecom z prezesem Michelem Bonem na czele przyjechali do siedziby firmy prosto z lotniska Okęcie. Na podpisanie umowy sprzedaży TP SA oczekiwało w napiętej atmosferze kilkanaście osób. Nerwówka miała swoje powody. Okazało się, że transakcja nie może być sfinalizowana. Brakowało podpisów pod załącznikiem nr 11. Prośbę o zaakceptowanie tego dokumentu France Telecom przekazał doradcy Ministerstwa Skarbu dzień wcześniej – 24 lipca.

O problemie szybko został powiadomiony premier. Jerzy Buzek bezzwłocznie polecił ministrowi łączności Tomaszowi Szyszko i płk. Zbigniewowi Tadeusiakowi, dyrektorowi Departamentu Obronności, aby stawili się w siedzibie Kulczyka. To właśnie ich podpisów brakowało na załączniku.

Załącznik 11 dotyczył zadań na rzecz obronności i bezpieczeństwa państwa. Zgodnie z umową, France Telecom otrzymywało kontrolę nad liniami telefonicznymi łączącymi jednostki wojskowe. Niektóre z nich były niejawne. Za ich pośrednictwem prowadzono rozmowy, których treść była objęta klauzulą tajności. Teoretycznie francuskie służby specjalne, jeśli chciałyby podsłuchiwać polskich wojskowych, miałyby ułatwione zadanie.

Ale to nie był główny powód przeciągania finału transakcji. Rząd w ostatniej chwili chciał w ten sposób wymusić zgodę na wyłączenie z umowy prywatyzacyjnej spółki Emitel. Posiadała ona ponad 350 obiektów nadawczych (tzw. masztów), które umożliwiały przesyłanie sygnału radiowo-telewizyjnego.

Przedstawiciele TP SA oświadczyli, że chcą wyłączyć z umowy maszty, bo to jest dobro państwowe – opowiada jeden z negocjatorów. Kulczyk był gotów się zgodzić. Francuzi się zaparli, nie chcieli nic zmieniać. Ich stanowisko było jasne: albo maszty, albo nie ma umowy.

Na kłopoty – Kulczyk

Sytuacja była dziwaczna. Płk Tadeusiak nie chce złożyć podpisu pod załącznikiem, który blokuje umowę. W gabinecie Kulczyka czeka poirytowany prezes France Telecom, a u premiera trwa narada, co dalej. Między siedzibą Kulczyka a Kancelarią Prezesa Rady Ministrów kursuje Alicja Kornasiewicz. – Michel Bon się uparł, nie było z nim żadnej dyskusji, chciał już wracać do Paryża – wspominał Kulczyk. To on powstrzymał Bona przed wyjazdem i zerwaniem transakcji. Poprosił dyskretnie swoją asystentkę, żeby co chwilę dolewała do kieliszków koniaku. Prezesowi France Telecom coraz bardziej się to podobało, alkohol wprowadził go w błogi nastrój. – W końcu było mu wszystko jedno, czy podpiszemy umowę o godzinie 15, czy 17 – mówił Kulczyk.

Premier Buzek ustąpił. Płk Tadeusiak i min. Szyszko złożyli swoje podpisy pod spornym załącznikiem złotym piórem należącym do Kulczyka. Dzięki temu około godziny 18 udało się podpisać umowę prywatyzacyjną. Wszyscy mogli otwierać szampana i świętować. Nikt nie miał wątpliwości, że brak podpisów na załączniku 11 był tylko grą, która miała wydłużyć negocjacje. „Gazeta Wyborcza” przytoczyła później wypowiedź jednego ze swoich informatorów.
„Pułkownik Tadeusiak [...] doszedł do wniosku, że umowa prywatyzacyjna nie zabezpiecza należycie podległych mu spraw. Nagle dochodzą nas głosy, że podobne zdanie w sprawach obronności ma Krzaklewski, ludzie z kancelarii premiera, nawet sam premier. Wszyscy mieliśmy wrażenie, że opór Tadeusiaka ma wymusić na Francuzach dalsze negocjacje”.

Przyznał to sam płk Tadeusiak:

– Kwestia załącznika 11 faktycznie była tylko pretekstem. Zostaliśmy wysłani do Kulczyk Holding, aby przeciągnąć negocjacje i czekać na decyzję rządu w sprawie Emitela. Po dwóch godzinach min. Szyszko dostał telefon, że mamy jednak podpisać załącznik.

Dlaczego premier Buzek zmienił zdanie?

– Nie wiem – stwierdził emerytowany już dziś pułkownik.

Ta część umowy do dziś budzi kontrowersje. Zgodnie z punktem 5 załącznika Francuzi zostali zobowiązani do przekazania Ministerstwu Obrony Narodowej i Ministerstwu Łączności części infrastruktury istotnej z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa. Do dokumentu nie wpisano jednak daty, kiedy ma to nastąpić. W efekcie do dziś Francuzi nie wywiązali się z tego zapisu.

_________________

Fragment książki „Jan Kulczyk. Biografia niezwykła”. Wydawnictwo Fronda 2015. Śródtytuły i tytuł pochodzą od redakcji „Gazety Polskiej”

Artykuł Przejęcie TP SA przez Francuzów – cena, jaką Polacy musieli zapłacić za przystąpienie do Unii Europejskiej pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/przejecie-tp-sa-francuzow-cena-polacy-musieli-zaplacic-przystapienie-unii-europejskiej/feed/ 0
Graś z Merkel o dymisji w „Fakcie” https://niezlomni.com/do-rzeczy-gras-rozmawia-z-merkel-o-dymisji-redaktora-naczelnego-faktu-powod-gazeta-atakuje-rzad/ https://niezlomni.com/do-rzeczy-gras-rozmawia-z-merkel-o-dymisji-redaktora-naczelnego-faktu-powod-gazeta-atakuje-rzad/#respond Sun, 24 Apr 2016 23:18:06 +0000 http://niezlomni.com/?p=26994 Cezary Gmyz w najnowszym Do Rzeczy ujawnia taśmy, na których Paweł Graś dogaduje z Janem Kulczykiem w sprawie dymisji szefa największego polskiego dziennika.  Szokujący jest sposób…

Artykuł Graś z Merkel o dymisji w „Fakcie” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/do-rzeczy-gras-rozmawia-z-merkel-o-dymisji-redaktora-naczelnego-faktu-powod-gazeta-atakuje-rzad/feed/ 0
11 lat temu „Gazeta Wyborcza” ujawniła aferę Rywina. „Powiedz Lwie, no powiedz Lwie, kto do „Agory” wysłał cię?” https://niezlomni.com/11-lat-temu-gazeta-wyborcza-ujawnila-afere-rywina-powiedz-lwie-no-powiedz-lwie-kto-do-agory-wyslal-cie/ https://niezlomni.com/11-lat-temu-gazeta-wyborcza-ujawnila-afere-rywina-powiedz-lwie-no-powiedz-lwie-kto-do-agory-wyslal-cie/#respond Fri, 27 Dec 2013 21:33:01 +0000 http://niezlomni.com/?p=4834

27 grudnia 2002 r. w "Gazecie Wyborczej" ukazał się artykuł "Ustawa za łapówkę czyli przychodzi Rywin do Michnika". Stanisław Michalkiewicz przypomina kulisy tamtego zdarzenia:

rywin-michnikAle - incipiam, bo na przykładzie tej sprawy można lepiej zrozumieć, co stało się w Polsce w 2005 roku i co stało się w ubiegłym roku na Węgrzech. Oto w roku 2001 Sojusz Lewicy Demokratycznej uzyskał ponad 40 procent głosów w wyborach, co niemal umożliwiło mu samodzielne utworzenie rządu, jednak Leszek Miller dobrał sobie do koalicji PSL, które, jak wiadomo, charakteryzuje się 100-procentową zdolnością koalicyjną, czyli mówiąc po chamsku - może z każdym. Prawdziwym programem tej zacnej partii jest bowiem przyssanie się do jednej, a jeszcze lepiej - kilku dójek Rzeczypospolitej i dojenie, ile tylko się da - oczywiście dla dobra Polski, bo wiadomo, że co dobre dla chłopa, to dobre i dla Polski. Chłopem zaś jest każdy - chyba, że jest babą. Więc oprócz PSL Leszek Miller dobrał sobie jeszcze Marka Pola, jako resztówkę Unii Pracy, odtwarzając w ten sposób sojusz robotniczo-chłopski.

I kiedy wydawało się, że cała Polska leży przed robotniczo-chłopskimi sojusznikami z rozłożonymi nogami - w klubie gangsterów doszło do nieporozumień na tle podziału łupów. W lipcu 2002 roku ujawnił się wierzchołek góry lodowej w postaci Lwa Rywina, który przyszedł do redaktora Adama Michnika z propozycją korupcyjną. Rywin - dobry kupiec - chciał żeby Michnik dał mu 17,5 mln dolarów łapówki za możliwość przejęcia za psie pieniądze „Polsatu”, który w tym celu zostałby odpowiednio zdołowany przez stosowne organy naszego demokratycznego państwa prawnego.

[quote]Ale Michnik - jeszcze lepszy kupiec! On pomyślał sobie, że jak on nagra korupcyjną propozycję Rywina, a potem będzie tym nagraniem straszył premiera Millera, to on dla świętego spokoju odda jemu Polsat za darmo. To po co on ma płacić Rywinu 17,5 miliona dolarów, nu? Ale premier Miller - jeszcze lepszy kupiec! On pomyślał sobie, że jak on będzie Michniku robił nadzieję i w ten sposób przetrzyma go na bezdechu chociaż z pół roku, to potem Michnik będzie mógł mu „skoczyć”. I tak się stało. Wprawdzie Michnik Rywina nagrał, ale współpracownicy Millera robili Michniku i Wandzie Rapaczyński rozmaite nadzieje, przedstawiali kuszące perspektywy, a czas mijał. Wreszcie Michnik zorientował się, że chytry Miller wystrychnął go na dudka, więc kazał redaktoru Smoleńskiemu z wielkim przytupem ogłosić skargę na złego Millera pod pozorem demaskatorskiego wyniku sławnego „dziennikarskiego śledztwa”.[/quote]

Ajajajajajajaj! Powstała sejmowa komisja śledcza, która próbowała wyciągnąć od Rywina, kto go do Michnika z tą propozycją wysłał: „Powiedz Lwie, no powiedz Lwie, kto do „Agory” wysłał cię?” Ale Rywin milczał jak zaklęty, pamiętając zapewne o rosyjskiej mądrości ludowej, że „kto nie wie, ten śpi w poduchach, a kto wie - tego wiodą w łańcuchach”. Uprzedzając fakty dodajmy, że nic mu to nie pomogło, bo za karę został pociągnięty do odpowiedzialności wraz z własnym synem pod pretekstem posługiwania się fałszywymi zaświadczeniami lekarskimi. Widać, że redaktor Michnik, przynajmniej w tym zakresie, kieruje się zaleceniem Biblii, nakazującej mścić się za winy ojców na dzieciach aż do dziesiątego pokolenia.

Zresztą mniejsza z tym; gdyby nawet ci Żydzi pozagryzali się nawzajem do ostatniego, to przecież mała szkoda - krótki żal. Wracając do komisji, to i z Michnika wypuściła ona sporo powietrza tak, że musiał chronić swój moralny autorytet za murami sławnej „tajemnicy dziennikarskiej”. Rada w radę uradzono tedy, że winna jest Aleksandra Jakubowska, bo dopisała, czy przeciwnie - z rządowego projektu ustawy kazała wykreślić słowa „lub czasopisma”.

W rezultacie jedynym wygranym okazał się Zygmunt Solorz, który z kandydata wytypowanego do wyszlamowania wysforował się wkrótce na najbogatszego człowieka w Polsce, wyprzedzając nawet sławnego Jana Kulczyka. Zresztą, kto wie - może właśnie tak miało być, a te wszystkie Michniki zostały tylko wykorzystane w charakterze ślepego instrumentum? Nawiasem mówiąc, dopisanie lub wykreślenie z projektu słów: „lub czasopisma”, chociaż intencjonalnie miało posłużyć do stworzenia możliwości wyszlamowania „Polsatu”, nie miało większego znaczenia, boć przecież projekt, to tylko projekt, nad którym potem deliberuje Wysoka Izba aż w trzech czytaniach.

Waga, jaką sejmowa komisja, a za nią - prokuratura i niezawisły sąd przywiązały do tego samowolnego dopisku pokazuje, jaką mądrością rządzony jest nasz nieszczęśliwy kraj; co tam jakiś rządowy buc zapisze piórem, tego Sejm nie wyrąbie i toporem. Teraz zresztą nawet nie buc rządowy, tylko buc brukselski - w związku z tym w gronie posłów Prawa i Sprawiedliwości pojawiła się myśl, by w ogóle zaprzestać samodzielnego projektowania ustaw. I słusznie - bo czyż istnieje lepszy sposób obrony interesu narodowego? Tak samo myślał abisyński cesarz Hajle Selasje po zajęciu Abisynii przez Włochy. Wyemigrował do Anglii i tam, pewnego razu, jakiś Anglik rozpoznał go w Hyde Parku w Londynie. - Jak to, to Wasza Wysokość nie zajmuje się już Abisynią! - A po co - odparł z godnością cesarz. - Przecież zostawiłem tam włoskiego wicekróla!

Więc chociaż na początku wydawało się, iż cała Polska leży z rozłożonymi nogami przed sojuszem robotniczo-chłopskim, na skutek owych nieporozumień na tle podziału łupów, którego wierzchołkiem była „afera Rywina”, a właściwie - afera Michnika - w roku 2004 doszło do takiej dekompozycji „grupy trzymającej władzę”, że Siłom Wyższym nie pozostało nic innego, jak przejście na ręczne sterowanie naszym nieszczęśliwym krajem. Wyrazem tej desperackiej decyzji o politycznej dekonspiracji był sierocy rząd premiera Belki - szczęśliwego posiadacza aż dwóch pseudonimów operacyjnych - podobnie zresztą jak charyzmatyczny premier Buzek.

Do rządu premiera Belki nie przyznawała się - jak pamiętamy - żadna parlamentarna frakcja, a rząd ten mimo to rządził sobie wesoło, powiększając dług publiczny o 20 mld dolarów w ciągu roku. Ale natura nie znosi takiej politycznej próżni i miejsce pozostawione po rozpadzie grupy trzymającej władzę zajął Jarosław Kaczyński na czele PiS.

Ponieważ Siły Wyższe nie były na razie w stanie wykorzystać zdekomponowanego Sojuszu Lewicy Demokratycznej w charakterze antykaczyńskiej zapory, przekazały wszystkie atuty w postaci dyspozycyjności agentury i kontrolowanych przez razwiedkę niezależnych mediów i czarnej kasy. Wprawdzie skutków rozpadu grupy trzymającej władzę i naporu zorganizowanego przez PIS, wspomagany przez Radio Maryja nie udało się zneutralizować, niemniej jednak rząd Prawa i Sprawiedliwości został szczelnie obstawiony, a nawet częściowo infiltrowany przez agenturę, dzięki czemu w roku 2007 sytuacja została przez razwiedkę opanowana i wybory - jak Pan Bóg przykazał - wygrała Platforma Obywatelska.

Wprawdzie i ona - to znaczy - ścisłe jej kierownictwo - próbowało trochę wyemancypować się spod kurateli Sił Wyższych, doprowadzając do aresztowania wiosną 2008 roku Petera Vogla - ale próba ta zakończyła się dotkliwym skarceniem premiera Tuska nie tylko za pośrednictwem afery hazardowej, ale również - poprzez zakaz kandydowania w wyborach prezydenckich, które wygrał protege razwiedki Bronisław Komorowski. Z obfitości serca usta mówią, więc rozumiemy uczucie ulgi i radości, które sklonilo generała Dukaczewskiego do otworzenia sobie szampana na wieść o zwycięstwie swego faworyta.

Jednak od wiosny, kiedy to nastąpiło przebudzenie nawet SLD-owskiego parku jurajskiego widzimy, że grupa trzymająca władzę ponownie się skonsolidowała. Zatem Platforma Obywatelska, niczym ów Murzyn, co to zrobił swoje, będzie chyba powoli politycznie traciła na znaczeniu, nawet jeśli zostanie ilościowym zwycięzcą jesiennych wyborów - bo prawdopodobnym kierownikiem politycznym nie tylko koalicji, ale i pana prezydenta zostaną Siły Wyższe - o czym świadczy choćby objęcie funkcji ekologicznego doradcy prezydenta przez Józefa Oleksego. Ponieważ podstawowym zadaniem czekającym konstytucyjne władze naszego nieszczęśliwego kraju po wyborach będzie pojednanie z Rosją i poddanie naszego kraju szlamowaniu przez bezcenny Izrael, któż lepiej od Józefa Oleksego dopilnuje, żeby przy tych wszystkich zbliżeniach III stopnia nie doszło aby do polucji?

Stanisław Michalkiewicz, "Epilog afery Michnika" (21 lipca, 2011 r.)

Artykuł 11 lat temu „Gazeta Wyborcza” ujawniła aferę Rywina. „Powiedz Lwie, no powiedz Lwie, kto do „Agory” wysłał cię?” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/11-lat-temu-gazeta-wyborcza-ujawnila-afere-rywina-powiedz-lwie-no-powiedz-lwie-kto-do-agory-wyslal-cie/feed/ 0