Ignacy Mościcki – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Ignacy Mościcki – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Martwa placówka. Wspomnienia i korespondencja posła Królestwa Węgier w Warszawie 1935–1939 https://niezlomni.com/martwa-placowka-wspomnienia-i-korespondencja-posla-krolestwa-wegier-w-warszawie-1935-1939/ https://niezlomni.com/martwa-placowka-wspomnienia-i-korespondencja-posla-krolestwa-wegier-w-warszawie-1935-1939/#respond Sun, 25 Feb 2018 13:47:58 +0000 https://niezlomni.com/?p=47632 Martwa placówka. Wspomnienia i korespondencja posła Królestwa Węgier w Warszawie 1935–1939

Nakładem Instytutu Pamięci Narodowej ukazała się 424 stronicowa praca Andràsa Hory'ego „Martwa placówka. Wspomnienia i korespondencja posła Królestwa Węgier w Warszawie 1935–1939”.

Według wydawców „dzięki wydaniu po polsku wspomnień Andrása Hory'ego pozyskujemy bardzo cenny obraz dziejów polskiej dyplomacji, polityki równowagi prowadzonej przez Józefa Becka i stosunków polsko-węgierskich w dobie międzywojennej”.

Zdaniem IPN „nie ma wątpliwości, że prezentowane w niniejszym tomie wspomnienia węgierskiego posła z jego misji w Warszawie są pierwszą tak ważną pozycją węgierską na polu historii dyplomacji, wydaną po polsku. Obszerny wybór raportów Horyego dopełnia jej wartość”.

W opinii Instytutu Pamięci Narodowej ''Martwa placówka” „przynosi zwięzłą relację węgierskiego dyplomaty z jego misji w Warszawie w latach 1935–1939. Wspomnienia zostały spisane po II wojnie światowej i są podporządkowane opowieści o tym, jak doszło do jej wybuchu. Tragiczne dla Polski dni września 1939 r. opisuje dziennik Horyego, a więc zapiski codzienne – wkomponowane w relację pamiętnikarską – dla historyka dyplomacji nader cenne. Całość dopełnia wybór raportów posła, kierowanych do budapeszteńskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych”.

Jak informuje IPN „András Hory po siedmiu latach kierowania węgierskim poselstwem w Rzymie został odwołany do Budapesztu na stanowisko stałego zastępcy ministra spraw zagranicznych, czyli został secrétaire général, tzn. głową całego aparatu administracyjnego ministerstwa. Z politycznych raportów niemieckiego poselstwa do Berlina wynika, że András Hory cieszył się wielkim uznaniem władz włoskich i całego korpusu dyplomatycznego w Rzymie. „Pielęgnowanie stosunków włosko-węgierskich było w najlepszych rękach dyplomaty mądrego, doświadczonego, znającego świat i potrafiącego obchodzić się z ludźmi. A zacieśnienie tych stosunków jest głównie jego dziełem”. Jednak jego błyskotliwa kariera w Budapeszcie dość szybko zakończyła się niepowodzeniem. Pod koniec marca 1935 r. został wyznaczony do kierowania poselstwem w Warszawie. Sam wspomina, że stał się ofiarą brzydkich intryg, ale bardzo prawdopodobna jest inna przyczyna – musiał wyjechać do Warszawy, bo dążył do zajęcia stanowiska ministra spraw zagranicznych Kálmána Kányi. Niezależnie od powodów przeniesienia jedno jest pewne – wiele istotnych spraw András Hory widział inaczej niż jego przełożony, a antagonizmy między nimi pogłębiała także odmienna orientacja polityczna. Były to sprzeczności, które nie tylko obecnie, ale długo jeszcze będą charakterystyczne dla polityki węgierskiej”.

Jak przypomina wydawca „András Hory w swoich wspomnieniach przytacza słowa, których użył Kálmán Kánya, wysyłając go z misją do Polski: „Drogi mój Andrzeju, znajdziesz się teraz na placówce, gdzie nic nie możesz osiągnąć. Warszawa z punktu widzenia węgierskiej polityki zagranicznej jest martwą placówką. Tam przynajmniej będziesz mógł przemyśleć słuszność swoich poglądów w sprawie polityki zagranicznej””.

Zdaniem IPN podczas lektury „tekstów Andrása Horyego – czy to sprawnie napisanych raportów politycznych, czy też listów prywatnych i wspomnień wzbogaconych osobistymi szczegółami, zwłaszcza w części określonej jako dziennik (z opisami wstrząsających historii), to zwracamy uwagę nie tylko na potoczysty język, lecz także na świadome i efektowne podkreślanie i konfrontowanie wydarzeń. Jeśli w słowach pożegnania autor zaznacza wyrażenie „martwa placówka”, to możemy być pewni, że w dalszej narracji jeszcze je wykorzysta”.

Jak informuje IPN, „kilka dni po złożeniu listów uwierzytelniających prezydentowi Ignacemu Mościckiemu przy okazji pierwszej ważnej rozmowy z polskim ministrem spraw zagranicznych Józefem Beckiem Hory powiedział: „Czuję, że pan minister i ja jesteśmy przeznaczeni do obudzenia tej śpiącej przyjaźni i ujmiemy ją w realne ramy polityczne”. Wiosną 1935 r. ani misja posła węgierskiego w Warszawie nie była martwym stanowiskiem, ani nie trzeba było ożywiać przyjaźni węgiersko-polskiej – nadal była żywą, a nie śpiącą przyjaźnią”.

Według wydawcy książki jej największą zaletą „jest zestawienie postawy aktywnego dyplomaty, wysyłającego raporty do kraju, z piszącym wspomnienia byłym dyplomatą. Nie dlatego, że między tymi dwoma podejściami istnieje wiele sprzeczności. Chociaż występuje między nimi wiele różnic, to w wielu wypadkach się wspierają i uzupełniają, dając różne odcienie narracji”.

Wśród dokumentów zawartych obok wspomnień z 1939 roku znalazły się:

Nr 1 1935 kwiecień 30, Warszawa [kopia: maj 3, Budapeszt] – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat pierwszej rozmowy z polskim ministrem spraw zagranicznych, Józefem Beckiem
Nr 2 1935 maj 2, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat rozmowy z prezydentem Polski, Ignacym Mościckim, z okazji złożenia listów uwierzytelniających
Nr 3 1935 maj 6, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat wizyty inauguracyjnej u polskiego premiera, Walerego Sławka
Nr 4 1935 maj 10, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat obserwacji dotyczących najważniejszych polskich polityków
Nr 5 1935 maj 31, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat wypowiedzi polskiego ministra spraw zagranicznych, Józefa Becka, dotyczącej niezmiennej przyjaźni wobec Węgier, rozmów toczonych z Pierre’em Lavalem, stosunków polsko-czeskich, zainteresowania ministra paktem dunajskim oraz sytuacji w Austrii
Nr 6 1935 maj 31, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat specyfiki kontaktów z ministrem spraw zagranicznych Polski, Józefem Beckiem
Nr 7 1935 czerwiec 3, Warszawa – List posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, prawdopodobnie do dyrektora Departamentu Prasowego Ministerstwa Spraw Zagranicznych, Ferenca Marosyego, na temat braku w polskiej prasie informacji związanych z Węgrami oraz stosunków Polski z innymi krajami
Nr 8 1935 lipiec 5, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat treści wywiadu udzielonego „Kurierowi Warszawskiemu”
Nr 9 1935 lipiec 10, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat rozmowy z Ignacym Matuszewskim o stosunkach polsko-węgierskich
Nr 10 1935 październik 6, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego,
dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat szans dalszego rozwoju stosunków węgiersko-polskich
Nr 11 1935 październik 24, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat stosunków polsko-węgierskich i polsko-rumuńskich
Nr 12 1935 listopad 12, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat wizyty ministra wyznań religijnych i oświecenia publicznego, Bálinta Hómana, w Polsce i jej politycznego znaczenia
Nr 13 1935 listopad 19, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat rozmowy z ministrem spraw zagranicznych Polski, Józefem Beckiem, oraz jego wypowiedzi o stosunkach węgiersko-polskich, europejskiej polityce Sowietów, stosunkach polsko-czeskich oraz konflikcie włosko-abisyńskim
Nr 14 1935 listopad 28, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat prowęgierskich sympatii ministra spraw zagranicznych Polski, Józefa Becka
Nr 15 1935 grudzień 17, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat mentalnej ostrożności Polaków
Nr 16 1936 styczeń 7, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat ewentualnej wizyty w Budapeszcie polskiego premiera, Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego
Nr 17 1936 marzec 24, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat rumuńskiej kampanii prasowej w związku z uroczystościami 15 marca w Warszawie i jej skutków dyplomatycznych
Nr 18 1936 marzec 28, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat kolportowania w Polsce mapy Františka Jehlicski
Nr 19 1936 kwiecień 7, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat rozmowy z polskim ministrem spraw zagranicznych, Józefem Beckiem, o trójstronnym porozumieniu rzymskim, Europie Środkowej, ogłoszeniu obowiązkowej służby wojskowej w Austrii, stosunkach węgiersko-jugosłowiańskich i wizycie w Budapeszcie polskiego premiera, Mariana Zyndrama-Kościałkowskiego
Nr 20 1936 maj 7, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat rozmowy z polskim ministrem spraw zagranicznych, Józefem Beckiem, o równouprawnieniu zbrojeniowym Węgier, umowach o wzajemnej pomocy, długoterminowych traktatach o nieagresji, stosunkach węgiersko-jugosłowiańskich i dodatkowym protokole rzymskim
Nr 21 1936 czerwiec 17, Warszawa [kopia: 1936 czerwiec 23, Budapeszt] – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat udziału Horyego w pierwszym rejsie polskiego okrętu oceanicznego „Batory” do Ameryki
Nr 22 1936 listopad 17, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat wizyty komitetu węgierskich sił porządkowych w Warszawie
Nr 23 1936 listopad 25, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat polskich poglądów na stosunki węgiersko-polskie i węgiersko-niemieckie
Rok 1937
Nr 24 1937 styczeń 15, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat rozmowy z polskim ministrem spraw zagranicznych, Józefem Beckiem, na temat wizyty w Polsce regenta Królestwa Węgier, Miklósa Horthyego
Nr 25 1937 luty 10, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat artykułu w „Polsce Zbrojnej” o węgierskim uzbrojeniu
Nr 26 1937 luty 24, Warszawa – Raport posła Królestwa Węgier, Andrása Horyego, dla ministra spraw zagranicznych Królestwa Węgier, Kálmána Kányi, na temat wypowiedzi hrabiego Jana Szembeka o stosunkach węgiersko-polskich

Jan Bodakowski

Artykuł Martwa placówka. Wspomnienia i korespondencja posła Królestwa Węgier w Warszawie 1935–1939 pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/martwa-placowka-wspomnienia-i-korespondencja-posla-krolestwa-wegier-w-warszawie-1935-1939/feed/ 0
Zaproszenie na premierę albumu „Polowania u Potockich. Łańcut i Antoniny” https://niezlomni.com/zaproszenie-na-premiere-albumu-polowania-u-potockich-lancut-i-antoniny/ https://niezlomni.com/zaproszenie-na-premiere-albumu-polowania-u-potockich-lancut-i-antoniny/#respond Sun, 02 Apr 2017 18:15:52 +0000 http://niezlomni.com/?p=36821

Wydawnictwo Editions Spotkania oraz Fundacja Editions Spotkania zapraszają na premierę książki „Polowania u Potockich. Łańcut i Antoniny”.

Piotr Jegliński, dyrektor wydawnictwa zaprezentuje najnowszą publikację, a jego i Państwa gośćmi będą autorka albumu, Aldona Cholewianka-Kruszyńska, historyk sztuki, kustosz Zamku w Łańcucie i Marek Potocki, wybitny znawca sztuki, kolekcjoner, autor wstępu do książki.

Wtorek, 4 kwietnia 2017, godzina 18:00, Centralna Biblioteka Rolnicza w Warszawie, ul. Krakowskie Przedmieście 66.

Aldona Cholewianka-Kruszyńska, Polowania u Potockich. Łańcut i Antoniny, Editions Spotkania, Warszawa 2017. Książkę można nabyć TUTAJ.

150 lat tradycji łowieckich, 339 unikatowych fotografii. Album prezentuje historię polowań w dobrach Potockich, między innymi w Łańcucie, Antoninach, Szepetówce, Pilawinie i Julinie, które zyskały sławę „po królewsku urządzonych łowów”, podziwianych w Polsce i poza jej granicami za doskonałą organizację i wystawność.
U Potockich polowali Zamoyscy, Radziwiłłowie, Tyszkiewiczowie, Lubomirscy, prezydent Ignacy Mościcki, Wojciech Kossak, Julian Fałat oraz liczni goście zagraniczni, między innymi arcyksiążę Rudolf, cesarz Franciszek Józef II, książę George z Kentu.
Dzięki relacjom prasowym z epoki i korespondencji rodzinnej Potockich poznajemy pasję myśliwską Alfreda Potockiego (1786-1862) – podróżnika, uczonego i pisarza, Alfreda Józefa Potockiego (1822-1889), który na swoich polowaniach gościł arcyksięcia Rudolfa i cesarza Franciszka Józefa II, Romana Potockiego (1851-1915), Józefa Mikołaja Potockiego (1862-1922) – prekursora „białych polowań” i uczestnika egzotycznych polowań w Indiach, na Cejlonie, w Somalii i Sudanie oraz Alfreda Antoniego Potockiego (1886-1959) - ostatniego ordynata w Łańcucie.
W albumie zamieszczone są unikatowe, nie publikowane dotąd, archiwalne fotografie ukazujące łańcuckie i antonińskie polowania od końca XIX wieku pochodzące z prywatnych albumów Rodziny. Stanowią nie tylko doskonały materiał ilustracyjny, ale również dokument z epoki rejestrujący myśliwskie sytuacje i szczegóły towarzyszące polowaniom.

W historii polskiego łowiectwa w XIX i 1 połowie XX wieku (do II wojny światowej) polowania Potockich są przykładem magnackich łowów obejmujących całe bogactwo obyczaju i myśliwskiego rzemiosła osadzonego tak w tradycji polskiej, jak i europejskiej. W historii polowań Potockich z Łańcuta i ich filiacji, jaką były polowania w Antoninach w wielu aspektach jeszcze przewyższające bogactwem urządzenia, łańcuckie łowy, mamy do czynienia z tak różnorodnym myślistwem jak staropolskie polowania z gończymi i chartami, polowania z ptakami łownymi, polowania z bronią na dziko żyjącą zwierzynę, z naganką leśne i polowe w kotły, polowania z podjazdu i z zasiadki, na głuszce na tokach, polowania na ptactwo wodne, ale i na pochodzące z zamkniętej hodowli przede wszystkim kaczki i bażanty, a także konne polowania par force, które Potoccy zaczęli urządzać, jako pierwsi z Polaków. Poza tym to właśnie w lasach łańcuckich w 2 połowie XIX wieku zaprowadzono po raz pierwszy w polskim majątku na terenie Galicji nowatorskie elementy szeroko pojętej organizacji polowań, które rozpowszechnione weszły potem do stałego kanonu łowów.
Polowania Potockich pokazują poza wszystkim pasję myśliwską i wszechobecny w każdym ziemiańskim domu, czy był to skromny dwór czy bogata rezydencja – etos łowiecki. Dzisiaj jednak są nielicznymi, których historię można w miarę wyczerpująco przedstawić, dzięki zachowanym archiwaliom, wspomnieniom łowieckim, sprawozdaniom prasowym z polowań, a także fotografiom z epoki pozostających przede wszystkim w prywatnych zbiorach Rodziny - fragment wstępu do książki.

 

 

Artykuł Zaproszenie na premierę albumu „Polowania u Potockich. Łańcut i Antoniny” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zaproszenie-na-premiere-albumu-polowania-u-potockich-lancut-i-antoniny/feed/ 0
Jan Czochralski – niedoceniony geniusz z Polski. Niedoszły noblista zniszczony przez władze komunistyczne https://niezlomni.com/jan-czochralski-niedoceniony-geniusz-z-polski-niedoszly-noblista-zniszczony-przez-wladze-komunistyczne/ https://niezlomni.com/jan-czochralski-niedoceniony-geniusz-z-polski-niedoszly-noblista-zniszczony-przez-wladze-komunistyczne/#respond Sun, 23 Oct 2016 17:41:27 +0000 http://niezlomni.com/?p=32848

Bez tego wynalazku nie byłoby smartfonów, laptopów i całej współczesnej elektroniki. Technologia wytwarzania monokryształów początkowo była tylko ciekawostką. Dziś jej twórca Jan Czochralski - w ojczyźnie mało znany - jest najczęściej cytowanym polskim uczonym.

Jan Czochralski urodził się 23 października 1885 roku w Kcyni, małym miasteczku w zaborze pruskim, niedaleko Bydgoszczy, w szanowanej rodzinie stolarskiej. Był ósmym z dziesięciorga dzieci. Ponieważ ojcu nie podobały się ryzykowne chemiczne eksperymenty syna, mający zaledwie 16 lat Jan przeniósł się do Krotoszyna, gdzie podjął pracę w aptece.

Jan_CzochralskiW 1904 roku wyjechał do Berlina. Trafił do laboratoriów koncernu Allgemeine Elektrizitaets Gesellschaft (AEG). Pracując, równolegle zdobywał wykształcenie i w 1910 roku otrzymał tytuł inżyniera chemika na Politechnice Berlińskiej.

W 1916 roku Czochralski dokonał odkrycia, które po latach okazało się jego największym osiągnięciem: opracował metodę pomiaru szybkości krystalizacji metali. Według anegdoty, przez roztargnienie zamiast w kałamarzu zanurzył stalówkę pióra w tyglu z roztopioną cyną – i wyciągając pióro, uzyskał pręcik metalu.

Metoda wytwarzania monokryształów poprzez wyciąganie, początkowo interesująca wyłącznie metaloznawców, obecnie jest powszechnie stosowana w produkcji kryształów, zwłaszcza półprzewodnikowych, które służą do budowy tranzystorów używanych w elektronice.

W 1924 roku światło dzienne ujrzał inny ważny wynalazek Czochralskiego: stop, świetnie nadający się na panewki do produkcji ślizgowych łożysk kolejowych (znany później jako bahnmetal lub metal B). Stop nie zawierał kosztownej i trudno dostępnej cyny. Patent natychmiast kupiła kolej niemiecka. Dzięki metalowi B można było zwiększyć prędkość jazdy pociągów i w znacznym stopniu rozwinąć kolejnictwo w Niemczech, Polsce, Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i ZSRS.

https://www.youtube.com/watch?v=r0kpfxDJ82E&feature=youtu.be

Za sukcesami szły rozgłos i pieniądze. W 1925 roku Czochralski został przewodniczącym Zarządu Głównego Niemieckiego Towarzystwa Metaloznawczego. Polskim uczonym zainteresował się Henry Ford, założyciel słynnego koncernu samochodowego. Zaprosił Czochralskiego do zwiedzenia swoich fabryk, po czym zaproponował objęcie stanowiska dyrektora w nowopowstałej fabryce duraluminium. Mimo kuszącej oferty Czochralski odmówił.

W 1928 roku, wskutek próśb prezydenta Polski i wybitnego chemika Ignacego Mościckiego, Czochralski wrócił na stałe do ojczyzny. Objął stanowisko profesora kontraktowego Politechniki Warszawskiej, a w listopadzie 1929 roku został jej doktorem honoris causa. W kolejnym roku z rąk prezydenta Polski przyjął tytuł profesora zwyczajnego. Zrzekł się obywatelstwa niemieckiego, lecz procedura nie została formalnie zakończona.

W 1932 roku Czochralski zakupił neoklasycystyczny pałacyk w Warszawie przy ul. Nabielaka, który stał się miejscem przyjęć osób ze sfer rządowych i artystycznych. Stałymi bywalcami byli tu m.in. Ludwik Solski, Karol Roztworowski i Kornel Makuszyński.

Profesor Czochralski fundował stypendia dla studentów. wspomagał finansowo rekonstrukcję dworku Chopina w Żelazowej Woli, współfinansował wykopaliska w Biskupinie. Na Politechnice Warszawskiej, w ramach Wydziału Chemicznego zorganizował Zakład Metalurgii i Metaloznawstwa. W czasie wojny kierował Zakładem Badań Materiałów, jednym z ośmiu zakładów utworzonych na Politechnice za zgodą okupanta. Zakład pomógł przetrwać wielu polskim naukowcom, ale wykonywał prace także dla Wehrmachtu. Oficjalną współpracę z Niemcami podjęto za zgodą władz konspiracyjnych. Sam Czochralski w czasie wojny wielokrotnie wykorzystywał swoje koneksje i dobrą sytuację materialną by ratować nie tylko naukowców i artystów przed represjami ze strony hitlerowskich Niemiec. W pomoc zaangażowana była cała rodzina, zwłaszcza najstarsza córka Leonia.

Jednak z powodu prac wykonywanych dla Niemców przez zakład kierowany przez Czochralskiego, natychmiast po wojnie profesora oskarżono o współpracę z okupantem. Na kilka miesięcy trafił do aresztu w Piotrkowie Trybunalskim. Wobec braku dowodów winy dochodzenie umorzono. W obronie poszkodowanego, dając świadectwo jego patriotyzmu, wystąpił m.in. Gustaw Olechowski, były konsul Rzeczypospolitej. Mimo uniewinnienia przez prokuraturę, w grudniu 1945 roku władze Politechniki Warszawskiej pozbawiły Czochralskiego tytułu profesorskiego i praktycznie wykluczyły ze środowiska naukowego.

W sierpniu 1945 roku upokorzony Czochralski wrócił do Kcyni. Założył tu małą firmę chemiczną BION, zajmującą się m.in. produkcją pasty do butów, soli peklującej i płynu do trwałej ondulacji. Po brutalnej rewizji, przeprowadzonej w jego willi w Kcyni przez Urząd Bezpieczeństwa, Jan Czochralski doznał ataku serca i 22 kwietnia 1953 roku zmarł w szpitalu w Poznaniu.

Prof. Jan Czochralski był autorem lub współautorem ponad 120 publikacji naukowych, wielu wynalazków i patentów. Do dziś jest najczęściej cytowanym polskim uczonym. Jego największym osiągnięciem okazała się metoda wytwarzania monokryształów. Można przypuszczać, że gdyby prof. Czochralski żył kilkanaście lat dłużej i doczekał rozkwitu elektroniki półprzewodnikowej, z ogromnym prawdopodobieństwem Polska miałaby drugiego noblistę w – najbardziej prestiżowych – naukach ścisłych.

Przez wiele lat Czochralskiego pomijano w wydawnictwach encyklopedycznych – na przykład w wydanym w roku 1967 2. tomie Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN. Krótka notka biograficzna pojawiła się dopiero w wydanym w roku 1970 suplemencie. Starania o rehabilitację prof. Czochralskiego podejmowano na Politechnice Warszawskiej kilkakrotnie. Dopiero dokumenty odnalezione w 2011 roku pozwoliły jednoznacznie potwierdzić współpracę prof. Czochralskiego nie z okupantem, a z wywiadem Komendy Głównej Armii Krajowej. W tej sytuacji senat Politechniki Warszawskiej uchwałą z 29 czerwca 2011 roku – po 66 latach... – całkowicie zrehabilitował prof. Czochralskiego.

Z uwagi na uwarunkowania historyczne Czochralski był postacią tragiczną. Wychowanie w rodzinie patriotycznej nie pozwoliło mu na obronę, której skutkiem byłoby pogrążenie wielu innych osób z kręgu opozycji podziemnej Armii Krajowej – sama współpraca z AK była wówczas uznawana przez władze za przestępstwo.

https://www.youtube.com/watch?v=PUMXKLVxOwU&feature=youtu.be

Źródło: www.naukawpolsce.pap.pl

Artykuł Jan Czochralski – niedoceniony geniusz z Polski. Niedoszły noblista zniszczony przez władze komunistyczne pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jan-czochralski-niedoceniony-geniusz-z-polski-niedoszly-noblista-zniszczony-przez-wladze-komunistyczne/feed/ 0
25 września 1939 Wieniawa-Długoszowski przyjął nominację na prezydenta RP. Dlaczego ostatecznie nim nie został https://niezlomni.com/25-wrzesnia-1939-wieniawa-dlugoszowski-przyjal-nominacje-prezydenta-rp-dlaczego-ostatecznie-nim-zostal/ https://niezlomni.com/25-wrzesnia-1939-wieniawa-dlugoszowski-przyjal-nominacje-prezydenta-rp-dlaczego-ostatecznie-nim-zostal/#respond Sun, 25 Sep 2016 07:02:12 +0000 http://niezlomni.com/?p=31734

Gdy prezydent Ignacy Mościcki został internowany w Rumunii, zaczęto myśleć o przekazaniu prezydentury, aby w oczach Zachodu podtrzymać przekonanie o trwałości władzy, a przez to i państwowości polskiej.

na zdjęciu: Bolesław Wieniawa-Długoszowski (drugi od prawej) obok Józefa Becka (drugi od lewej) podczas spotkania legionistów w Krakowie, lata 30.

Za namową ambasadora polskiego w Bukareszcie, Rogera hr. Raczyńskiego, Mościcki zdecydował się mianować swoim następcą generała Kazimierza Sosnkowskiego - na podstawie 24 artykułu Konstytucji kwietniowej o wyznaczeniu "na swego następcę na wypadek opróżnienia się urzędu przed zawarciem pokoju". Niestety, z braku jakiekolwiek kontaktu i informacji o losie generała nominacja to nie mogła dojść do skutku. Prezydent nominował więc ambasadora RP w Rzymie (od 1938 r.), bliskiego przyjaciela Józefa Piłsudskiego, generała Bolesława Wieniawę-Długoszowskiego.

Odpowiedni dokument antydatowano na 17 września 1939 r. w Kutach (na granicy polsko-rumuńskiej), a następnie przesłany Juliuszowi Łukasiewiczowi ambasadorowi w Paryżu, który zorganizował druk aktu mianowania w "Monitorze Polskim". 24 września informacja ta dotarła do generała Władysława Sikorskiego, który właśnie przybył do Paryża, a dzień później otrzymał ją Wieniawa-Długoszowski. 26 września w paryskim mieszkaniu Anatola Milsztajna, radcy ambasady polskiej, doszło do spotkania czołowych przedstawicieli antysanacyjnej opozycji: generała Władysława Sikorskiego, Augusta Zaleskiego (byłego ministra spraw zagranicznych) oraz Stanisława Strońskiego (działacza narodowego), którzy uznali, że piłsudczyk nie może być nowym prezydentem. Sikorski uzyskał poparcie rządu francuskiego, który uznał, że nie ma zaufania do nowego prezydenta, gdyż wybór był jednostronny.

W tej sytuacji 27 września prezydent-nominat zrzekł się swojej funkcji, uzasadniając to dobrem Rzeczypospolitej. Ostatecznie na prezydenta RP mianowano byłego marszałka senatu Władysława Raczkiewicza. Decyzję o jego mianowaniu ze względów formalnych także antydatowano - nosi ona również datę 17 września 1939 r.

Długoszowski powrócił do Rzymu, gdzie pozostał polskim przedstawicielem dyplomatycznym do 13 czerwca 1940 r. Po klęsce Francji w wojnie z Niemcami pojechał do Portugalii, a później do Stanów Zjednoczonych. W 1942 r. w niewyjaśnionych okolicznościach popełnił samobójstwo. Pogrzeb byłego prezydenta nominata odbył się w Ameryce, a jego szczątki sprowadzono do ojczyzny dopiero w 1990 i pochowano na cmentarzu Rakowickim w Krakowie.

źródło: Muzeum Historii Polski

http://niezlomni.com/byl-to-najbardziej-masonski-rzad-jaki-kiedykolwiek-miala-polska-czlonkowie-rzadu-byli-czlonkami-takich-czy-innych-stronnictw-politycznych-ale-ich-nie-reprezentowali/

Artykuł 25 września 1939 Wieniawa-Długoszowski przyjął nominację na prezydenta RP. Dlaczego ostatecznie nim nie został pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/25-wrzesnia-1939-wieniawa-dlugoszowski-przyjal-nominacje-prezydenta-rp-dlaczego-ostatecznie-nim-zostal/feed/ 0
O tym, jak Orzeł stracił krzyż z korony w 1927 r., a „Mazurek Dąbrowskiego” został hymnem dzięki fortelowi https://niezlomni.com/o-tym-jak-orzel-stracil-krzyz-z-korony-w-1927-r-a-mazurek-dabrowskiego-zostal-hymnem-dzieki-fortelowi/ https://niezlomni.com/o-tym-jak-orzel-stracil-krzyz-z-korony-w-1927-r-a-mazurek-dabrowskiego-zostal-hymnem-dzieki-fortelowi/#comments Sun, 29 Dec 2013 20:34:49 +0000 http://niezlomni.com/?p=5048

Orzeł_Biały_1927Jak można logicznie wywodzić sprawiedliwość społeczna musi różnić się od zwyczajnej sprawiedliwości, dlatego też per analogiam polityka historyczna to nie to samo co przedstawianie historycznych faktów, w rzeczywistości okazuje się nawet, że owej polityce historycznej z historycznymi faktami może być nie po drodze.

Zaskakująco często polityka historyczna w krajowym wydaniu polega na takim przedstawianiu historycznych wydarzeń, aby stanowiło to uzasadnienie dla bieżących zamierzeń politycznych, także dlatego aby owe działania w jakiś sposób usprawiedliwić a nawet legitymizować. Ale takie rozumienie polityki historycznej zaczyna sprawiać, że coraz częściej zamiast przedstawiać fakty, zaczynamy o tych faktach opowiadać, tworzyć rodzaj historycznej hagady będącej kompilacją wybranych faktów, komentarzy do tych faktów i praktycznych konsekwencji takich ustaleń.

Często możemy usłyszeć wzdychania niektórych do czasów Gierka lub Jaruzelskiego, kiedy to może i nie wszystko było jak należy ale ludzie mieli pracę, była większa pewność jutra itp. itd. Z kolei ci, którzy dostrzegają absurd takich tęsknot sami wzdychają np. do wyidealizowanej II Rzeczpospolitej - nagromadzenie takich infantylnych komentarzy występuje zwykle z okazji takich rocznicowych świąt jak 11 Listopada- przeciwstawiając ówczesne porządki, także polityczne tym panującym obecnie.

[quote]Tymczasem gdyby rzeczywiście było tak pięknie to z jakich powodów różni wybitni Polacy w tym m.in. prymas Hlond czy ks. kard. Sapieha mieliby w okresie międzywojennym wypowiadać określone sądy, które dzisiaj tak oględnie są przypominane. Z jakich powodów miałoby dojść do wielkiego strajku chłopskiego w sierpniu 1937 r., o którym dzisiaj także tak niechętnie się przypomina chociaż strajkowało wtedy kilka milionów chłopów, zginęło kilkadziesiąt osób a kilka tysięcy aresztowano. Z jakich wreszcie powodów tacy zasłużeni dla polskości i obrony niepodległości politycy jak np. Wincenty Witos czy Wojciech Korfanty musieliby uciekać za granicę na -jak to sam określił Witos w tytule jednej z części swoich wspomnień - tułaczkę.[/quote]

[caption id="attachment_5052" align="alignleft" width="250"]Stosowane od 1944, zalegalizowane w 1952 Godło PRL, obowiązywało do 21 lutego 1990 Stosowane od 1944, zalegalizowane w 1952 Godło PRL, obowiązywało do 21 lutego 1990[/caption]

Z okazji Święta Niepodległość chciałbym zwrócić uwagę na sposób wykreowania polskich symboli państwowych, bo chociaż problemy te poruszałem już wcześniej przy innych okazjach to myślę, że - mając na uwadze chociażby ciągle mała wiedzę na poruszony temat - warto jeszcze raz zebrać i przypomnieć te sprawy ku pewnej refleksji historycznej oraz wyciągnięcia z tych historii wniosków

„Nie deptać flagi i nie pluć na godło”

Wspomniany wcześniej prymas Hlond już po klęsce wrześniowej i swoim wyjeździe do Rzymu napisał tamże 21 listopada 1939 r. bardzo znamienny list, w którym poddając krytyce niektóre elementy przedwojennej polskiej rzeczywistości zauważył, że

[quote]...sprawy państwowe traktowano z reguły na zasadach laicystycznych i wolnomularskich (…) Smutną pamiątką tych lat są wprowadzone do godła państwowego gwiazdy masońskie, które zeszpeciły Orła Białego, skaleczyły jego skrzydła i obniżyły jego loty.[/quote]

Po tym cytacie każdy współczesny powinien zerknąć na nasze obecne godło państwowe by przekonać się, co miał na myśli ks. kardynał a jednocześnie skonstatować, że oprócz praktycznej walki politycznej, w II RP toczono także walki o symbole.

Już u samego zarania odrodzonej Rzeczpospolitej powołane na początku socjalistyczne gabinety artykułowały swoje przekonania w sferze symboli co ówczesny minister robót publicznych Andrzej Kędzior wyrzekając na szerzące się w państwie porządki skomentował następująco:

[quote]Thugutt taki sam jak i Piłsudski. Jako minister zabrał się do walki z orłem polskim, jakby nic innego nie miał do czynienia....[/quote]

Mowa oczywiście o Stanisławie Thuguttcie sprawującym w rządach Daszyńskiego I Moraczewskiego tekę ministra spraw wewnętrznych, który zaraz po objęciu tego urzędu wydał okólnik następującej treści:

[quote]Państwo polskie na mocy reskryptu obywatela Naczelnika Państwa do obywatela Ignacego Daszyńskiego z dnia 14-go listopada 1918 i późniejszych ustaw otrzymało ustrój republikański. W konsekwencji pociąga to za sobą drobną zmianę w herbie państwa, mianowicie: usunięcie z nad głowy Orła Białego korony królewskiej. Zgodnie z opinią rady ministrów polecam z pieczęci usunąć rzeczoną koronę.[/quote]

[caption id="attachment_5053" align="alignleft" width="197"]Stanisław August Thugutt Stanisław August Thugutt[/caption]

Jednakże wbrew pragnieniom naszych ówczesnych rewolucjonistów do 1927 r. godłem II RP był orzeł w koronie zwieńczonej krzyżem, który wyglądem przypominał godło z czasów stanisławowskich. Wzór godła i flagi wprowadzono ustawą z 1 sierpnia 1919 r. i symbole te miały obowiązywać aż do momentu uregulowania tej sprawy w konstytucji. Jednakże konstytucja marcowa nie odniosła się w ogóle do spraw symboli państwowych przez co ustawa obowiązywała nadal i mogła być zmieniona jedynie inną ustawą, którą mógł uchwalić sejm.

Sejm nie mógł uchwalić ustawy bez zgody prawicowej większości, której dotychczasowe symbole odpowiadały. Ale po zamachu majowym wprowadzono tzw. nowelę sierpniową do konstytucji marcowej, która zmieniała także Art. 44 tejże konstytucji wprowadzając m.in. zapis, że

[quote]Prezydent Rzeczypospolitej ma prawo w czasie gdy Sejm i Senat są rozwiązane, aż do chwili ponownego zebrania się Sejmu (art. 25), wydawać w razie nagłej konieczności państwowej rozporządzenia z mocą ustawy w zakresie ustawodawstwa państwowego....[/quote]

Prezydentem wybrano najpierw Piłsudskiego a po nieprzyjęciu przez Piłsudskiego tego stanowiska dokonano powtórnego wyboru w osobie spolegliwego wobec Marszałka i majowych zamachowców - Ignacego Mościckiego. Tenże prezydent Mościcki 28 listopada 1927 rozwiązał parlament (nowy zebrał się dopiero 27 marca 1928) i praktycznie zaraz po rozwiązaniu parlamentu, bo 13 grudnia 1927 roku wydał rozporządzenie wprowadzające nowy wzór godła państwowego.

[quote]Widocznie zmiana godła stanowiła "nagłą konieczność państwową", bo tylko w takich sytuacjach prezydent mógł zgodnie z nowelą wydawać rozporządzenia z mocą ustawy a pomijając sam wygląd orła (autorem konkursowego projektu był profesor architektury na Politechnice Warszawskiej Zygmunt Kamiński, który posłużył się wizerunkiem tzw. orła Stefana Batorego), należy zaznaczyć, że odjęto mu krzyż z korony a dodano na skrzydłach owe pentagramy, o których pisał cytowany wcześniej prymas Hlond zwane eufemistycznie rozetami.[/quote]

Czerwoni czy biało-czerwoni

Co ciekawe stalinowska konstytucja z 1952 r. stanowiła, że godłem jest "wizerunek orła białego w koronie”, co tak naprawdę zmieniła (pomijając dekret z 1955 r.) dopiero zmiana do konstytucji z 1976 r., kiedy to rządziła „liberalna” i do dzisiaj przez wielu ubóstwiana ekipa Edwarda Gierka. Z kolei już po 1989 r. posłowie sejmu kontraktowego uchwalając pośpiesznie w lutym 1990 zmianę ustawy o symbolach państwowych nie zdobyli się na zwieńczenie państwowego godła krzyżem (jak mówiono potocznie - przykryto wtedy orła czapką), który wydarto z korony nie za powojennych rządów komunistów, ale w roku 1927.

[quote]Tymczasem orła bez korony konsekwentnie nosił na swojej maciejówce nie kto inny tylko „Pierwszy Marszałek”, co miało swoje korzenie jeszcze w tradycji strzeleckiej. Godłem „Strzelca” był właśnie orzeł bez korony, żołnierze legionowi wywodzący się z tego ruchu ignorowali szarże wojskowe zwracając się do wyższych stopniem per „obywatelu” a dominującą ideologią w tym kręgu był socjalizm ewoluujący nawet w kierunku tego co dzisiaj nazywamy komunizmem.[/quote]

Charakterystycznie dla propagandy tamtych i dzisiejszych czasów kwestie te przedstawił nie tak dawno prof. Janusz Cisek pisząc:

[quote]Orzeł ten nie miał korony. Nie wynikało to raczej z socjalistycznego rodowodu Piłsudskiego. (...) Polskiego orła z koroną car zastąpił ukoronowanym orłem dwugłowym. Poza tym jeden z programów politycznych mówił o powiązaniu Galicji z Królestwem Polskim. Okazało się, że niezależnie od realności tych zamierzeń korona na orle mogła przypaść zaborcy. Dlatego orzeł strzelecki pozostał bez korony[/quote]

Jak ktoś coś z tego bełkotu zrozumiał to pogratulować, tym którzy cechują się niższą inteligencją emocjonalną musi zadowolić inne tłumaczenie przedstawione przez tegoż samego prof. Ciska:

[quote]...Okazało się, że w trakcie transportu woskowa forma utraciła koronę, a skonfundowany Trojanowski nie wyjawił, iż projekt oryginalny taką koronę posiadał. Podobno Piłsudski w pośpiechu zatwierdził orła.....[/quote]

Profesor Cisek ma pewnie w zanadrzu jeszcze kilka takich historyjek historycznych, więc Vivat Academia, vivant professores.

[caption id="attachment_5054" align="alignleft" width="300"]maciejówka maciejówka[/caption]

Są to oczywiście dzisiaj bardzo niewygodne fakty i stąd zazwyczaj taktownie przemilczane ale trudno nie wspomnieć, że jak tylko owi socjaliści z Daszyńskim na czele objęli premierostwo to na Zamku Królewskim w Warszawie natychmiast wywieszono czerwony sztandar, który został zdjęty dopiero po zdecydowanych protestach mieszkańców i delegacji politycznych.

Obok istniejącej policji stworzono także oddziały milicji ludowej występującej również pod czerwonym partyjnym sztandarem i śpiewających pieśni rewolucyjne. Także Witos wspomina, że przebywając w tym okresie w Radomiu nie dało się nie zauważyć, że “...poza błotem i w oczy bijącym niechlujstwem, kipiało ono od czerwonych, socjalistycznych i bundowskich sztanda­rów, powywieszanych prawie na każdym domu.”

Na szczęście zdecydowana postawa prawicy mającej poparcie większości społeczeństwa polskiego wkrótce zmusiła socjalistów do odwrotu a Sejm Ustawodawczy w sierpniu 1919 r. uchwalił, że „Za barwy Rzeczypospolitej Polskiej uznaje się kolory biały i czerwony, w podłużnych pasach...”.

Czerwony sztandar powrócił jeszcze na krótko w lecie 1920 r. w kluczowych dniach wojno polsko-bolszewickej, co tak z wrodzonym sobie talentem opisał cytowany wcześniej premier Witos:

[quote]W Siedlcach zaraz na wstępie uderzyło mnie dziwnie, że obowiązki straży obywatelskiej spełniali prawie że wyłącznie Żydzi. Nosili oni biało-czerwone opaski na rękach i kłaniali się do pasa każdemu, kogo spotkali na ulicy. (...) Wszystkie domy żydowskie były gęsto udekorowane flagami polskimi. To nie przeszkadzało, że przed paru dniami zaledwie na tych samych domach powiewały czerwone, bolszewickie sztandary. Od prezydenta miasta Siedlec, p. Koślacza, dowiedziałem się tej smutnej prawdy, że prawie cała ludność żydowska Siedlec nie tylko stanęła po stronie bolszewików, ale razem z nimi zaczęła nękać ludność polską...[/quote]

[caption id="attachment_5055" align="alignleft" width="300"]Wincenty Witos Wincenty Witos[/caption]

Aha... Witos wspominał jeszcze, że po zamachu majowym “tarnowscy i okoliczni socjaliści” “...przez kilka nocy z rzędu demonstrowali przed moim domem, wznosząc krzykliwe okrzyki przeciw mnie, a na cześć Piłsudskiego, śpiewając Pierwszą Brygadę i Czerwony Sztandar.”

Rota kontra hymn legionów

Na szczęście „Czerwony Sztandar” nie okrzyknięto hymnem narodowym, nie jest natomiast także żadną tajemnicą, że po odzyskaniu niepodległości spory o ustalenie jaka pieśń ma symbolizować naszą państwowość były tak duże, że sejm nie zdołał tej sprawy ustawowo rozstrzygnąć. „Rota” nie przeszła, bo zbyt kojarzyła się z endecją no i odwoływała się do Boga, odśpiewany przez posłów w pierwszym sejmie na jego inaugurację hymn „Boże coś Polskę” był za bardzo klerykalny a ponadto za bardzo kojarzył się z hymnem Alojzego Felińskiego na cześć cara („Pieśń narodowa za pomyślność króla”), z kolei środowiska narodowe nie godziły się na „Mazurka Dąbrowskiego” pamiętając, że jeszcze niedawno refren śpiewano jako:

„Marsz, marsz Piłsudski
Prowadź na bój krwawy,
Pod twoim przewodem
Tryumf naszej sprawy”.

[quote]Tymczasem niewiele osób w Polsce wie, że pieśń „Jeszcze Polska nie zginęła” zrobiono hymnem II Rzeczpospolitej za pomocą jeszcze bardziej ewidentnego fortelu niż w przypadku godła, gdyż zrobiono to za pomocą okólnika Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 26.02.1927 r., przy czym niektórzy powołują się jeszcze dodatkowo na okólnik Ministra Wyznań i Oświecenia Publicznego do "Kuratorjów Okręgów Szkolnych", w którym „Ministerstwo podaje niniejszym do wiadomości harmonizację na fortepian pieśni „Jeszcze Polska ...”.[/quote]

Juliusz Willaume i współautorzy opisując historię naszych narodowych symboli skomentowali ten fakt następująco:

[quote]Ostatecznie tę sporną sprawę (hymnu-przyp.) załatwiono poza sejmem po przewrocie majowym w 1926 r., z chwilą podjęcia przez obóz sanacyjny tzw. „ideologii państwowej.[/quote]

Jednakże zwykle zapomina się, że w tym okresie obowiązywała ciągle konstytucja marcowa, której art. 3 stwierdzał, ze "nie ma ustawy bez zgody sejmu" oraz, że "rozporządzenia władzy, z których wynikają prawa lub obowiązki obywateli, mają moc obowiązującą tylko wtedy, gdy zostały wydane z upoważnienia ustawy i z powołaniem się na nią". Okólniki poszczególnych ministrów będących jedynie organami władzy wykonawczej nie stanowiły prawa i nie mogły określać sposobu jego wykonywania a były jedynie wskazaniami dla pracowników resortów, którym dany minister kierował.

Stąd formalnie i zarazem paradoksalnie także dopiero stalinowska konstytucja z 1952 r. ustanawiała w art. 103, że "hymnem Rzeczypospolitej Polskiej jest "Mazurek Dąbrowskiego". Dwa najważniejsze symbole państwowości, zmiany pozornie nie mające związku z bieżąca polityką ale jakże istotne i dla niektórych jakże ważne skoro dokonywane z taką żelazną konsekwencją będąc zarazem przykładem swoistego sposobu rozumienia państwa i rządu oraz podejścia do legalizmu, procesu legislacyjnego, tradycji etc.

Geneza święta 11 listopada

Dzień 11 listopada został ustanowiony Świętem Niepodległości ustawą z 23 kwietnia 1937 r. (Dz.U. nr 33 z 1937 r. poz. 255) przy czym ówczesny ustawodawca czyli sejm zaludniony wyłącznie nominatami sanacji wyraźnie określił w art. 1, że święto to jest ustanowione „jako dzień po wsze czasy związany z wielkim imieniem Józefa Piłsudskiego”.

Tak się złożyło, że kilka miesięcy później bo na początku 1938 r. Stanisław Cywiński, wykładowca na Uniwersytecie Stefana Batorego w recenzji książki Wańkowicza wspomniał o „pewnym kabotynie”, co ówcześni oficerowie ideologiczni (tak, tak- to wcale nie wynalazek dzisiejszych czasów, tak samo jak „nieznani sprawcy”) zinterpretowali jako atak na dobre imię marszałka Piłsudskiego.

W ramach „honorowego” załatwienia sprawy, Cywińskiego pobito w jego własnym mieszkaniu, ale widocznie takie „honorowe” załatwienie sprawy nie gwarantowało, że nie znajdą się inni krytykanci dlatego też 7 kwietnia 1938 r. (Dz.U. nr 25 z 1938 r. poz. 219) uchwalona została ustawa o ochronie dobrego imienia Józefa Piłsudskiego (tak się „przypadkowo” złożyło, że prawie natychmiast, bo 9 kwietnia Stanisław Cywiński został uwięziony, skazany za lżenie narodu polskiego! spędzając w więzieniu łącznie 5 miesięcy – co na to dzisiejsi krytycy dławienia wolności słowa przez sądy, którzy często są bezrefleksyjnymi admiratorami przedwojennych porządków?).

Wypada także przynajmniej przez chwilę zadumać się nad treścią wspomnianej ustawy o ochronie imienia Marszałka, która w pierwszym artykule brzmi (w końcu nie została nigdy odwołana ani zmieniona) następująco:

[quote]Pamięci czynu i zasługi Józefa Piłsudskiego – Wskrzesiciela Niepodległości Ojczyzny i Wychowawcy Narodu – po wsze czasy należy do skarbnicy ducha narodowego i pozostaje pod szczególną ochroną prawa.[/quote]

Niezależnie od tego jaki kto ma stosunek do przedstawionych faktów warto uprzytomnić sobie, że walka nie tylko o symbole religijne, ale także symbole państwowe nie jest domeną współczesności, nie jest także wynalazkiem komuny, ale ma nieco głębsze korzenie.

Krzysztof Mazur, tekst ukazał się w tygodniku "Najwyższy Czas"

Jak można logicznie wywodzić sprawiedliwość społeczna musi różnić się od zwyczajnej sprawiedliwości, dlatego też per analogiam polityka historyczna to nie to samo co przedstawianie historycznych faktów, w rzeczywistości okazuje się nawet, że owej polityce historycznej z historycznymi faktami może być nie po drodze.
Zaskakująco często polityka historyczna w krajowym wydaniu polega na takim przedstawianiu historycznych wydarzeń, aby stanowiło to uzasadnienie dla bieżących zamierzeń politycznych, także dlatego aby owe działania w jakiś sposób usprawiedliwić a nawet legitymizować. Ale takie rozumienie polityki historycznej zaczyna sprawiać, że coraz częściej zamiast przedstawiać fakty, zaczynamy o tych faktach opowiadać, tworzyć rodzaj historycznej hagady będącej kompilacją wybranych faktów, komentarzy do tych faktów i praktycznych konsekwencji takich ustaleń.
Często możemy usłyszeć wzdychania niektórych do czasów Gierka lub Jaruzelskiego, kiedy to może i nie wszystko było jak należy ale ludzie mieli pracę, była większa pewność jutra itp. itd. Z kolei ci, którzy dostrzegają absurd takich tęsknot sami wzdychają np. do wyidealizowanej II Rzeczpospolitej - nagromadzenie takich infantylnych komentarzy występuje zwykle z okazji takich rocznicowych świąt jak 11 Listopada- przeciwstawiając ówczesne porządki, także polityczne tym panującym obecnie.
Tymczasem gdyby rzeczywiście było tak pięknie to z jakich powodów różni wybitni Polacy w tym m.in. prymas Hlond czy ks. kard. Sapieha mieliby w okresie międzywojennym wypowiadać określone sądy, które dzisiaj tak oględnie są przypominane. Z jakich powodów miałoby dojść do wielkiego strajku chłopskiego w sierpniu 1937 r., o którym dzisiaj także tak niechętnie się przypomina chociaż strajkowało wtedy kilka milionów chłopów, zginęło kilkadziesiąt osób a kilka tysięcy aresztowano. Z jakich wreszcie powodów tacy zasłużeni dla polskości i obrony niepodległości politycy jak np. Wincenty Witos czy Wojciech Korfanty musieliby uciekać za granicę na -jak to sam określił Witos w tytule jednej z części swoich wspomnień - tułaczkę.
Z okazji Święta Niepodległość chciałbym zwrócić uwagę na sposób wykreowania polskich symboli państwowych, bo chociaż problemy te poruszałem już wcześniej przy innych okazjach to myślę, że -mając na uwadze chociażby ciągle mała wiedzę na poruszony temat- warto jeszcze raz zebrać i przypomnieć te sprawy ku pewnej refleksji historycznej oraz wyciągnięcia z tych historii wniosków
„Nie deptać flagi i nie pluć na godło”
Wspomniany wcześniej prymas Hlond już po klęsce wrześniowej i swoim wyjeździe do Rzymu napisał tamże 21 listopada 1939 r. bardzo znamienny list, w którym poddając krytyce niektóre elementy przedwojennej polskiej rzeczywistości zauważył, że
„...sprawy państwowe traktowano z reguły na zasadach laicystycznych i wolnomularskich (…) Smutną pamiątką tych lat są wprowadzone do godła państwowego gwiazdy masońskie, które zeszpeciły Orła Białego, skaleczyły jego skrzydła i obniżyły jego loty”.
Po tym cytacie każdy współczesny powinien zerknąć na nasze obecne godło państwowe by przekonać się, co miał na myśli ks. kardynał a jednocześnie skonstatować, że oprócz praktycznej walki politycznej, w II RP toczono także walki o symbole. Już u samego zarania odrodzonej Rzeczpospolitej powołane na początku socjalistyczne gabinety artykułowały swoje przekonania w sferze symboli co ówczesny minister robót publicznych Andrzej Kędzior wyrzekając na szerzące sę w państwie porządki skomentował następująco:
„Thugutt taki sam jak i Piłsudski. Jako minister zabrał się do walki z orłem polskim, jakby nic innego nie miał do czynienia...”.
Mowa oczywiście o Stanisławie Thuguttcie sprawującym w rządach Daszyńskiego I Moraczewskiego tekę ministra spraw wewnętrznych, który zaraz po objeciu tego urzędu wydał okólnik następującej treści:
“Państwo polskie na mocy reskryptu obywatela Naczelnika Państwa do obywatela Ignacego Daszyńskiego z dnia 14-go listopada 1918 i późniejszych ustaw otrzymało ustrój republikański. W konsekwencji pociąga to za sobą drobną zmianę w herbie państwa, mianowicie: usunięcie z nad głowy Orła Białego korony królewskiej. Zgodnie z opinią rady ministrów polecam z pieczęci usunąć rzeczoną koronę.”
Jednakże wbrew pragnieniom naszych ówczesnych rewolucjonistów do 1927 r. godłem II RP był orzeł w koronie zwieńczonej krzyżem, który wyglądem przypominał godło z czasów stanisławowskich. Wzór godła i flagi wprowadzono ustawą z 1 sierpnia 1919 r. i symbole te miały obowiązywać aż do momentu uregulowania tej sprawy w konstytucji. Jednakże konstytucja marcowa nie odniosła się w ogóle do spraw symboli państwowych przez co ustawa obowiązywała nadal i mogła być zmieniona jedynie inną ustawą, którą mógł uchwalić sejm.
Sejm nie mógł uchwalić ustawy bez zgody prawicowej większości, której dotychczasowe symbole odpowiadały. Ale po zamachu majowym wprowadzono tzw. nowelę sierpniową do konstytucji marcowej, która zmieniała także Art. 44 tejże konstytucji wprowadzając m.in. zapis, że
„Prezydent Rzeczypospolitej ma prawo w czasie gdy Sejm i Senat są rozwiązane, aż do chwili ponownego zebrania się Sejmu (art. 25), wydawać w razie nagłej konieczności państwowej rozporządzenia z mocą ustawy w zakresie ustawodawstwa państwowego...”.
Prezydentem wybrano najpierw Piłsudskiego a po nieprzyjęciu przez Piłsudskiego tego stanowiska dokonano powtórnego wyboru w osobie spolegliwego wobec Marszałka i majowych zamachowców - Ignacego Mościckiego. Tenże prezydent Mościcki 28 listopada 1927 rozwiązał parlament (nowy zebrał się dopiero 27 marca 1928) i praktycznie zaraz po rozwiązaniu parlamentu bo 13 grudnia 1927 roku wydał rozporządzenie wprowadzające nowy wzór godła państwowego.
odjęto mu krzyż z koronyWidocznie zmiana godła stanowiła "nagłą konieczność państwową", bo tylko w takich sytuacjach prezydent mógł zgodnie z nowelą wydawać rozporządzenia z mocą ustawy a pomijając sam wygląd orła (autorem konkursowego projektu był profesor architektury na Politechnice Warszawskiej Zygmunt Kamiński, który posłużył się wizerunkiem tzw. orła Stefana Batorego), należy zaznaczyć, że odjęto mu krzyż z korony a dodano na skrzydłach owe pentagramy, o których pisał cytowany wcześniej prymas Hlond zwane eufemistycznie rozetami.
Czerwoni czy biało-czerwoni
Co ciekawe stalinowska konstytucja z 1952 r. stanowiła, że godłem jest "wizerunek orła białego w koronie”, co tak naprawdę zmieniła (pomijając dekret z 1955 r.) dopiero zmiana do konstytucji z 1976 r., kiedy to rządziła „liberalna” i do dzisiaj przez wielu ubóstwiana ekipa Edwarda Gierka. Z kolei już po 1989 r. posłowie sejmu kontraktowego uchwalając pośpiesznie w lutym 1990 zmianę ustawy o symbolach państwowych nie zdobyli się na zwieńczenie państwowego godła krzyżem (jak mówiono potocznie - przykryto wtedy orła czapką), który wydarto z korony nie za powojennych rządów komunistów, ale w roku 1927.
Tymczasem orła bez korony konsekwentnie nosił na swojej maciejówce nie kto inny tylko „Pierwszy Marszałek”, co miało swoje korzenie jeszcze w tradycji strzeleckiej. Godłem „Strzelca” był właśnie orzeł bez korony, żołnierze legionowi wywodzący się z tego ruchu ignorowali szarże wojskowe zwracając się do wyższych stopniem per „obywatelu” a dominującą ideologią w tym kręgu był socjalizm ewoluujący nawet w kierunku tego co dzisiaj nazywamy komunizmem.
Charakterystycznie dla propagandy tamtych i dzisiejszych czasów kwestie te przedstawił nie tak dawno prof. Janusz Cisek pisząc:

„Orzeł ten nie miał korony. Nie wynikało to raczej z socjalistycznego rodowodu Piłsudskiego. (...) Polskiego orła z koroną car zastąpił ukoronowanym orłem dwugłowym. Poza tym jeden z programów politycznych mówił o powiązaniu Galicji z Królestwem Polskim. Okazało się, że niezależnie od realności tych zamierzeń korona na orle mogła przypaść zaborcy. Dlatego orzeł strzelecki pozostał bez korony.”
Jak ktoś coś z tego bełkotu zrozumiał to pogratulować, tym którzy cechują się niższą inteligencją emnocjonalną musi zadowolić inne tłumaczenie przedstawione przez tegoż samego prof. Ciska:
„...Okazało się, że w trakcie transportu woskowa forma utraciła koronę, a skonfundowany Trojanowski nie wyjawił, iż projekt oryginalny taką koronę posiadał. Podobno Piłsudski w pośpiechu zatwierdził orła....”.
Profesor Cisek ma pewnie w zandrzu jeszcze kilka takich historyjek historycznych, więc Vivat Academia, vivant professores.
Są to oczywiście dzisiaj bardzo niewygodne fakty i stąd zazwyczaj taktownie przemilczane ale trudno nie wspomnieć, że jak tylko owi socjaliści z Daszyńskim na czele objęli premierostwo to na Zamku Królewskim w Warszawie natychmiast wywieszono czerwony sztandar, który został zdjęty dopiero po zdecydowanych protestach mieszkańców i delegacji politycznych.
Obok istniejącej policji stworzono także oddziały milicji ludowej występującej również pod czerwonym partyjnym sztandarem i śpiewających pieśni rewolucyjne. Także Witos wspomina, że przebywając w tym okresie w Radomiu nie dało się nie zauważyć, że “...poza błotem i w oczy bijącym niechlujstwem, kipiało ono od czerwonych, socjalistycznych i bundowskich sztanda­rów, powywieszanych prawie na każdym domu.”
Na szczęście zdecydowana postawa prawicy mającej poparcie większości społeczeństwa polskiego wkrótce zmusiła socjalistów do odwrotu a Sejm Ustawodawczy w sierpniu 1919 r. uchwalił, że „Za barwy Rzeczypospolitej Polskiej uznaje się kolory biały i czerwony, w podłużnych pasach...”.Czerwony sztandar powrócił jeszcze na krótko w lecie 1920 r. w kluczowych dniach wojno polsko-bolszewickej, co tak z wrodzonym sobie talentem opisał cytowany wcześniej premier Witos:
„W Siedlcach zaraz na wstępie uderzyło mnie dziwnie, że obowiązki straży obywatelskiej spełniali prawie że wyłącznie Żydzi. Nosili oni biało-czerwone opaski na rękach i kłaniali się do pasa każdemu, kogo spotkali na ulicy. (...) Wszystkie domy żydowskie były gęsto udekorowane flagami polskimi. To nie przeszkadzało, że przed paru dniami zaledwie na tych samych domach powiewały czerwone, bolszewickie sztandary. Od prezydenta miasta Siedlec, p. Koślacza, dowiedziałem się tej smutnej prawdy, że prawie cała ludność żydowska Siedlec nie tylko stanęła po stronie bolszewików, ale razem z nimi zaczęła nękać ludność polską...”
Aha... Witos wspominał jeszcze, że po zamachu majowym “tarnowscy i okoliczni socjaliści” “...przez kilka nocy z rzędu demonstrowali przed moim domem, wznosząc krzykliwe okrzyki przeciw mnie, a na cześć Piłsudskiego, śpiewając Pierwszą Brygadę i Czerwony Sztandar.”
Rota kontra hymn legionów
Na szczęście „Czerwony Sztandar” nie okrzyknięto hymnem narodowym, nie jest natomiast także żadną tajemnicą, że po odzyskaniu niepodległości spory o ustalenie jaka pieśń ma symbolizować naszą państwowość były tak duże, że sejm nie zdołał tej sprawy ustawowo rozstrzygnąć. „Rota” nie przeszła, bo zbyt kojarzyła się z endecją no i odwoływała się do Boga, odśpiewany przez posłów w pierwszym sejmie na jego inaugurację hymn „Boże coś Polskę” był za bardzo klerykalny a ponadto za bardzo kojarzył się z hymnem Alojzego Felińskiego na cześć cara („Pieśń narodowa za pomyślność króla”), z kolei środowiska narodowe nie godziły się na „Mazurka Dąbrowskiego” pamiętając, że jeszcze niedawno refren śpiewano jako:
„Marsz, marsz PiłsudskiProwadź na bój krwawy,Pod twoim przewodemTryumf naszej sprawy”.
za pomocą okólnikaTymczasem niewiele osób w Polsce wie, że pieśń „Jeszcze Polska nie zginęła” zrobiono hymnem II Rzeczpospolitej za pomocą jeszcze bardziej ewidentnego fortelu niż w przypadku godła, gdyż zrobiono to za pomocą okólnika Ministra Spraw Wewnętrznych z dnia 26.02.1927 r., przy czym niektórzy powołują się jeszcze dodatkowo na okólnik Ministra Wyznań i Oświecenia Publicznego do "Kuratorjów Okręgów Szkolnych", w którym „Ministerstwo podaje niniejszym do wiadomości harmonizację na fortepian pieśni „Jeszcze Polska ...”. Juliusz Willaume i współautorzy opisując historię naszych narodowych symboli skomentowali ten fakt następująco:

„Ostatecznie tę sporną sprawę (hymnu-przyp.) załatwiono poza sejmem po przewrocie majowym w 1926 r., z chwilą podjęcia przez obóz sanacyjny tzw. „ideologii państwowej”.
Jednakże zwykle zapomina się, że w tym okresie obowiązywała ciągle konstytucja marcowa, której art. 3 stwierdzał, ze "nie ma ustawy bez zgody sejmu" oraz, że "rozporządzenia władzy, z których wynikają prawa lub obowiązki obywateli, mają moc obowiązującą tylko wtedy, gdy zostały wydane z upoważnienia ustawy i z powołaniem się na nią". Okólniki poszczególnych ministrów będących jedynie organami władzy wykonawczej nie stanowiły prawa i nie mogły określać sposobu jego wykonywania a były jedynie wskazaniami dla pracowników resortów, którym dany minister kierował.
Stąd formalnie i zarazem paradoksalnie także dopiero stalinowska konstytucja z 1952 r. ustanawiała w art. 103, że "hymnem Rzeczypospolitej Polskiej jest "Mazurek Dąbrowskiego". Dwa njaważniejsze symbole państwowości, zmiany pozornie nie majace związku z bieżąca polityką ale jakże istotne i dla niektórych jakże ważne skoro dokonywane z taką żelazną konsekwencją będąc zarazem przykładem swoistego sposobu rozumienia państwa i rządu oraz podejścia do legalizmu, procesu legislacyjnego, tradycji etc.
Geneza święta 11 listopada
Dzień 11 listopada został ustanowiony Świętem Niepodległości ustawą z 23 kwietnia 1937 r. (Dz.U. nr 33 z 1937 r. poz. 255) przy czym ówczesny ustawodawca czyli sejm zaludniony wyłącznie nominatami sanacji wyraźnie określił w art. 1, że święto to jest ustanowione „jako dzień po wsze czasy związany z wielkim imieniem Józefa Piłsudskiego”.
Tak się złożyło, że kilka miesięcy później bo na początku 1938 r. Stanisław Cywiński, wykładowca na Uniwersytecie Stefana Batorego Batorego w recenzji książki Wańkowicza wspomniał o „pewnym kabotynie”, co ówcześni oficerowie ideologiczni (tak, tak- to wcale nie wynalazek dzisiejszych czasów, tak samo jak „nieznani sprawcy”) zinterpretowali jako atak na dobre imię marszałka Piłsudskiego.
W ramach „honorowego” załatwienia sprawy, Cywińskiego pobito w jego własnym mieszkaniu, ale widocznie takie „honorowe” załatwienie sprawy nie gwarantowało, że nie znajdą się inni krytykanci dlatego też 7 kwietnia 1938 r. (Dz.U. nr 25 z 1938 r. poz. 219) uchwalona została ustawa o ochronie dobrego imienia Józefa Piłsudskiego (tak się „przypadkowo” złożyło, że prawie natychmiast, bo 9 kwietnia Stanisław Cywiński został uwięziony, skazany za lżenie narodu polskiego! spędzając w więzieniu łącznie 5 miesięcy – co na to dzisiejsi krytycy dławienia wolności słowa przez sądy, którzy często są bezrefleksyjnymi admiratorami przedwojennych porządków?).
Wypada także przynajmniej przez chwilę zadumać się nad treścią wspomnianej ustawy o ochronie imienia Marszałka, która w pierwszym artykule brzmi (w końcu nie została nigdy odwołana ani zmieniona) następująco:
„Pamięci czynu i zasługi Józefa Piłsudskiego – Wskrzesiciela Niepodległości Ojczyzny i Wychowawcy Narodu (podkr.- K.M.) – po wsze czasy należy do skarbnicy ducha narodowego i pozostaje pod szczególną ochroną prawa”.
Niezależnie od tego jaki kto ma stosunek do przedstawionych faktów warto uprzytomnić sobie, że walka nie tylko o symbole religijne, ale także symbole państwowe nie jest domeną współczesności, nie jest także wynalazkiem komuny, ale ma nieco głębsze korzenie.

Artykuł O tym, jak Orzeł stracił krzyż z korony w 1927 r., a „Mazurek Dąbrowskiego” został hymnem dzięki fortelowi pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/o-tym-jak-orzel-stracil-krzyz-z-korony-w-1927-r-a-mazurek-dabrowskiego-zostal-hymnem-dzieki-fortelowi/feed/ 4
Na ingres pociągiem w kupionych przez siostry butach, czyli historia niezwykłego Prymasa Polski – Augusta Hlonda https://niezlomni.com/na-ingres-pociagiem-w-kupionych-przez-siostry-butach-czyli-historia-niezwyklego-prymasa-polski-augusta-hlonda/ Tue, 22 Oct 2013 08:14:43 +0000 http://niezlomni.com/?p=564 BISKUP, KTÓREGO NIE CHCIELI NIEMCY Kiedy August Hlond, urodzony w śląskich Brzęczkowicach, zostaje pierwszym biskupem utworzonej po plebiscycie diecezji katowickiej, wybucha awantura. Do Watykanu płyną…

Artykuł Na ingres pociągiem w kupionych przez siostry butach, czyli historia niezwykłego Prymasa Polski – Augusta Hlonda pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>