Feliks Koneczny – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Feliks Koneczny – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Zanim wygraliśmy pod Wiedniem. Bitwa, w której zwycięstwo Polaków obchodzono uroczyście w Rzymie, Wiedniu i Paryżu… https://niezlomni.com/bitwa-pod-beresteczkiem-zwyciestwo-obchodzono-w-rzymie-i-paryzu/ https://niezlomni.com/bitwa-pod-beresteczkiem-zwyciestwo-obchodzono-w-rzymie-i-paryzu/#respond Mon, 20 Jun 2016 22:31:56 +0000 http://niezlomni.com/?p=16011 Artur Orlionow, Bitwa pod Beresteczkiem

Za czasów wojen kozackich byliśmy prawdziwie obrońcami cywilizacji łacińskiej, boć Kozacy byli pionierami panowania tureckiego i za ich przyczynieniem się powstawała na granicy Polski i Eurazji nowa kultura, bizantyńsko-turecka, synteza bizantynizmu i turańskości.

OBRAZ: Artur Orlionow, Bitwa pod Beresteczkiem

Kiedy w roku 1651 odniesiono zwycięstwo w trzydniowej bitwie pod Beresteczkiem, obchodzono je uroczyście w Rzymie, w Wiedniu i w Paryżu, rozumiejąc słusznie, że pokonano straż przednią zalewu muzułmańskiego, wstrzymanego przez "przedmurze chrześcijaństwa".

https://youtu.be/jvL8kb8bav4

I pokazało się, że rozumowano słusznie; Ukraina wraz z większą częścią Podola stała się ostatecznie prowincją turecką – nie moskiewską. Moskwa stała na drugim planie i dopiero z polecenia kalifa muzułmańskiego wezwał był Chmielnicki także Moskwę do najazdu na Polskę.

Odtąd wyłania się atoli nowy cel, dla państwa polskiego zasadniczo fatalny: żeby Moskwa uznana była zwierzchniczką wszelkiego prawosławia. Miało się to kiedyś później zwrócić przeciwko Turcji, lecz na razie nie tyczyło Bałkanu, lecz tylko prowincji polsko-litewskich i było dla tureckich interesów pożądanym osłabieniem Polski, jako tego państwa, które układało wciąż projekty ligi przeciw półksiężycowi. Odtąd interesy Moskwy i Turcji złączyły się na długo przeciw polsko-litewskim. Moskwa nabrawszy pozy obrońcy prawosławia przeciw unii, jako łacińskiej herezji, zrobiła sobie z tego wnet pozycję polityczną. Skończył się czas, kiedy to Polska wywierała wpływ na Moskwę, a zaczyna się odwrotny kierunek wpływów poprzez Ruś litewską i Ukrainę.

I przyjmują się wpływy te wschodnie, podmywając kulturę polską na wschodzie coraz widoczniej. Okazało się, jako kultura ta mocno jest osadzona tylko tam, dokąd sięgnęło "łaciństwo". Unia cerkiewna nie stanowiła niczego a niczego pod względem cywilizacyjnym; li tylko kler unicki pochodzenia polskiego stanowił pomost cywilizacyjny w łonie unii, ale unia sama nie stanowiła wcale zwrotu ku cywilizacji zachodnio-europejskiej.

W razie osłabienia się w Polsce tej cywilizacji chrześcijańsko- klasycznej, w razie gdyby Polska przestała promieniować tą cywilizacją ku wschodowi, Ruś – sama cywilizacyjnie bierna – oddana byłaby wyłącznie pod wpływ cywilizacji turańskiej, mianowicie kultury moskiewskiej. A moment taki nadszedł w osławionych czasach saskich.

Przyczyna tak zasadniczo zmienionego toku naszych dziejów tkwiła w naszych stosunkach wewnętrznych. Myśmy rozszerzyli łacińską cywilizację na państwo litewskie aż po Dniepr – ale miejmy na uwadze, że dwie trzecie tego państwa, to Ruś prawosławna, wpływom Polski poddana już to więcej, już to mniej, lecz nigdy dla cywilizacji zachodnio europejskiej w całości nie pozyskana. Tylko katolicyzm obrządku łacińskiego stanowił zresztą rękojmię historyczną w tej kwestii.

Feliks Koneczny, fragment odczytu wygłoszonego w 1927 roku na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim

[caption id="attachment_16013" align="aligncenter" width="800"]Beresteczko Władysław Witkowski i obraz "Bitwa pod Beresteczkiem"[/caption]

Pod Beresteczkiem ocalono istotnie cywilizację łacińską, a pod koniec wojen kozackich nastała dobrowolna kolonizacja prowincyj południowo-wschodnich. Szlachta ruska, porzucając kalwinizm, nie nawracała się z powrotem na prawosławie bizantyńskie, lecz przyjmowała katolicyzm i to w obrządku łacińskim. Pragnęli stać się nie tylko dobrymi obywatelami Polski, lecz Polakami narodowo. 

Wstydzono się bezeceństw popełnianych przez prawosławny motłoch jakoby w imię Rusi. 

Szerzyła się tedy znakomicie cywilizacja łacińska, odkąd opadł „potop". Były jednak „ale". Ale szlachta na Rusi popierała teraz z całych sił unię brzeską, ażeby lud oddalić od prawosławia. Stawiano w każdej wsi cerkiew unicką, podczas gdy do kościoła bywało po kilka mil odległości. Lud polski ruszczył się w województwach lwowskim, wołyńskim i w ziemi chełmskiej, a później następowała rutenizacja nawet oświeceńszych. Unia cerkiewna nie nadawała (niestety) cywilizacji łacińskiej; bizantynizmu nie było, lecz turańskie czynniki przechowywały się dalej pod pokrywą unicką."

Feliks Koneczny, "Cywilizacja bizantyjska"

Artykuł Zanim wygraliśmy pod Wiedniem. Bitwa, w której zwycięstwo Polaków obchodzono uroczyście w Rzymie, Wiedniu i Paryżu… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/bitwa-pod-beresteczkiem-zwyciestwo-obchodzono-w-rzymie-i-paryzu/feed/ 0
Stosunki polityczne w czasach Chrystusa https://niezlomni.com/stosunki-polityczne-w-czasach-chrystusa/ https://niezlomni.com/stosunki-polityczne-w-czasach-chrystusa/#respond Sat, 23 Jan 2016 09:09:40 +0000 http://niezlomni.com/?p=26123

Reprint wydania z roku 1906 książki ks. dra Stanisława Trzeciaka, wybitnego znawcy Talmudu i problematyki żydowskiej. Jego dorobek naukowy został w szerokim zakresie wykorzystany przez prof. Feliksa Konecznego w pracy nad Cywilizacją żydowską.

Stanisław Trzeciak (ur. 25 października 1873 w Rudnej Wielkiej, zm. 8 sierpnia 1944 w Warszawie) – polski duchowny katolicki, działacz społeczny, doktor teologii, profesor. Ukończył gimnazjum w Rzeszowie, seminarium duchowne w Przemyślu, gdzie w 1898 otrzymał święcenia kapłańskie, studia teologiczne na Uniwersytecie we Fryburgu, w Wiedniu, w Rzymie, w Krakowie (doktorat z teologii) i w Jerozolimie. W latach 1903-1905 prowadził w Egipcie i Palestynie prace badawcze nad tamtejszą przyrodą, topografią krain Biblijnych, warunkami klimatycznymi i chorobami, zwłaszcza trądem, a także badał psychikę i kulturę narodów Bliskiego Wschodu.

Ks. dr Stanisław Trzeciak, Stosunki polityczne u Żydów za czasów Chrystusa Pana, Wyd. Ostoja, Kraków.

Książkę można nabyć TUTAJ.

 

Spis rzeczy

I. Czasy makkabejskie
II. Czasy rzymsko-idumejskie (63—4 przed Chr.)
Herod zwany Wielkim (37—4 przed Chr.)
Zaburzenia po śmierci Heroda
Archelaus (4 przed Chr. — 6 po Chr.)
Filip (4 przed Chr. — 34 po Chr.)
Heród Antypas (4 przed Chr —39 po Chr.)
Namiestnicy rzymscy w Judei (6—41 po Chr.)
Herod Agryppa I (37—44 po'Chr.)
Agryppa II (50—100 po Chr.)
Namiestnicy rzymscy (44—66 po Chr.)
Wojna r. 67
Oblężenie i zdobycie Jerozolimy (70 r.)
stosunki_polityczne_zydow

Artykuł Stosunki polityczne w czasach Chrystusa pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/stosunki-polityczne-w-czasach-chrystusa/feed/ 0
Dlaczego komunizm instynktownie nienawidzi cywilizacji europejskiej i obecnie chce zniszczyć jej fundamenty https://niezlomni.com/dlaczego-komunizm-instynktownie-nienawidzi-cywilizacji-europejskiej-i-obecnie-chce-zniszczyc-jej-fundamenty/ https://niezlomni.com/dlaczego-komunizm-instynktownie-nienawidzi-cywilizacji-europejskiej-i-obecnie-chce-zniszczyc-jej-fundamenty/#respond Thu, 24 Jul 2014 11:25:21 +0000 http://niezlomni.com/?p=15370

Przymusowe ograniczenie pracy wiedzie do tego, że lud taki ma tak mało potrzeb, iż przez to samo nie może się wznieść na wyższy szczebel cywilizacyjny. Gdzie zaś panuje wolność pracy, tam ilość i jakość potrzeb wzrasta z pokolenia na pokolenie i udziela się warstwom coraz szerszym. Najuboższy Europejczyk posiada więcej, niż najzamożniejszy murzyn. Według etyki katolickiej wolno i godzi się, żeby praca prowadziła do majątku. Uważamy za nieszczęśliwego takiego człowieka, który mimo pracy nie doszedł do niczego i litujemy się nad jego nieszczęściem.

[...] Od samego początku istniała własność osobista; komunizmu nie było nigdzie. Najbardziej nawet zacofane w cywilizacji koczownicze ludy pasterskie nie ograniczają majątku osobistego w trzodach. Koczowiska stanowią własność zbiorową, bo inaczej być nie może; inaczej nie można byłoby koczować całymi plemionami. Ale każda sztuka bydła jest czyjąś własnością osobistą. Od zapobiegliwości, ale też od szczęśliwych okoliczności lub od złej przygody zależy ubóstwo, lub zamożność pasterza. Etyka ich wymaga wspólności koczowisk, ale odrębnej własności trzód. Zaleca by bogacz dopomagał zubożałemu, ale powiększania majątku nikomu nie broni. 

kom

Nie znamy na całym świecie takiego ludu który by nie posiadał swego rodzimego prawa majątkowego, a łączy się ono wszędzie z prawem familijnym małżeńskim i spadkowym. Samo powstanie prawa własności tkwi w rodzinie.

Zastanawiającym jest fakt, że na całym świecie i w całej historii powszechnej, wszędzie i zawsze łączą się z sobą dwa objawy społeczne: jednożeństwo dożywotnie z nienaruszalnością własności osobistej. Widzi się w tym zależność ekonomii od etyki. Nie utrzyma się własność osobista, gdzie nie obowiązuje jednożeństwo (monogamia), a gdziekolwiek naruszono własność prywatną osobistą, nastąpił też upadek dożywotniego jednożeństwa.

Chrześcijaństwo uświęciło pracę, a kościół nie kładzie tamy ani rozrostowi pracy, ani majątkowym tego następstwom. Walka z nędzą ma według naszej etyki polegać na tym żeby wszelkimi sposobami dopomagać ubogiemu, by się wydobył z ubóstwa a przeszedł do zamożności. Nasza etyka chce biedaków wzbogacić. Nie zależy nam na wielkich bogactwach, ale chcemy żeby w społeczeństwie było jak najwięcej osób zamożnych, mających z czego żyć, niezawisłych materialnie. Czyż to nie po chrześcijańsku? Wszak umyślne uszczuplanie bliźniego podpadałoby pod siódme przykazanie.

Feliks Koneczny, "Ekonomia i etyka"

Artykuł Dlaczego komunizm instynktownie nienawidzi cywilizacji europejskiej i obecnie chce zniszczyć jej fundamenty pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dlaczego-komunizm-instynktownie-nienawidzi-cywilizacji-europejskiej-i-obecnie-chce-zniszczyc-jej-fundamenty/feed/ 0
„Bez wytworzenia polskiego handlu i przemysłu Polska będzie kolonią dla państw silnych ekonomicznie” https://niezlomni.com/bez-wytworzenia-polskiego-handlu-i-przemyslu-polska-bedzie-kolonia-dla-panstw-silnych-ekonomicznie/ https://niezlomni.com/bez-wytworzenia-polskiego-handlu-i-przemyslu-polska-bedzie-kolonia-dla-panstw-silnych-ekonomicznie/#respond Sun, 20 Jul 2014 17:07:37 +0000 http://niezlomni.com/?p=14968

Faktyczne znaczenie Polski zależeć będzie od tego, czy zdoła wyzyskać należycie swe dary przyrody i czy w Polsce wytworzy się polski handel i przemysł. Bez spełnienia tego warunku będziemy dla Europy tylko krajem, ale nie społeczeństwem, kolonią dla państw silnych ekonomicznie. A za tym pójdzie iluzoryczność naszej niepodległości.

Feliks Koneczny, "Polskie Logos a Ethos"

ruiny

Artykuł „Bez wytworzenia polskiego handlu i przemysłu Polska będzie kolonią dla państw silnych ekonomicznie” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/bez-wytworzenia-polskiego-handlu-i-przemyslu-polska-bedzie-kolonia-dla-panstw-silnych-ekonomicznie/feed/ 0
Manipulacja młodym pokoleniem skutkować musi ogromnymi stratami dla narodu, który traci najzdolniejszych synów… https://niezlomni.com/manipulacja-mlodym-pokoleniem-skutkowac-musi-ogromnymi-stratami-dla-narodu-ktory-traci-najzdolniejszych-synow-wypalonych-w-mlodym-wieku-i-niezdolnych-w-przyszlosci-do-stalej-tworczej-dzialalnosci-p/ https://niezlomni.com/manipulacja-mlodym-pokoleniem-skutkowac-musi-ogromnymi-stratami-dla-narodu-ktory-traci-najzdolniejszych-synow-wypalonych-w-mlodym-wieku-i-niezdolnych-w-przyszlosci-do-stalej-tworczej-dzialalnosci-p/#respond Sun, 13 Apr 2014 16:21:54 +0000 http://niezlomni.com/?p=12992

Oprócz kwestii typowo teoretycznych, dotyczących myśli politycznej Romana Dmowskiego i obozu narodowego, zachodzi pytanie o praktykę działania. Istnieje wszak dość powszechne wśród historyków przekonanie o dążeniach wodzowskich Dmowskiego. Przywołuje się tutaj Józefa Piłsudskiego i Romana Dmowskiego jako zwolenników systemu autorytarnego w Polsce. Jednak kiedy przyjrzymy się działaniom Dmowskiego, trudno jest udowodnić owo dążenie do wodzostwa, które w wymiarze cywilizacyjnym byłoby wzorowaniem się na cywilizacji turańskiej (Rosja) bądź bizantyńskiej (Niemcy). Rzeczywiście obóz piłsudczykowski był ukształtowany jako wodzowski, szczególnie tuż przed wielką wojną i w trakcie jej trwania. Piłsudski wykazywał militarystyczne tendencje w polityce. Odsunął w dużej mierze starych współpracowników politycznych, opierając się na młodzieży. Owa młodzież legionowa odegrała olbrzymią rolę w czasie poczynań wojennych Piłsudskiego, a także – już jako generacja ludzi w pełni dorosłych – w Polsce niepodległej (np. w zamachu majowym).

dmowski

Tymczasem Dmowski nigdy nie stworzył organizacji politycznej widzianej jako zmilitaryzowana siła. Wręcz przeciwnie, obóz narodowy był bardzo szerokim ruchem, w którym przede wszystkim wielką rolę odegrała myśl polityczna. Dmowski, bardzo krytycznie ustosunkowany do polityki insurekcyjnej, miał wielki dystans do udziału młodzieży w życiu politycznym, jako warstwy w sposób najbardziej oczywisty uległej demagogii (wysoka emocjonalność charakterystyczna dla młodego wieku). Szczególnie miał na myśli młodzież zaangażowaną w ruchu socjalistycznym, która w czasie rewolucji w 1905 roku chwyciła za broń.

Dmowski pisał:

W-szkole-Dmowskiego_Tadeusz-Bielecki,images_product,29,978-83-86029-51-8„Przynajmniej połowa przewrotności znamionującej socjalistów w dyskusji jest nieumyślną i pochodzi z przedwczesnej partyjności”. Twórca ruchu narodowego przykładał olbrzymią wagę do twórczości politycznej, twierdząc, że przedwczesna partyjność ogranicza rozwój młodzieży. Zatem Dmowskiemu chodziło przede wszystkich o wychowanie młodego pokolenia, a nie o zaprzęgnięcie go w rydwan militarystycznych działań powstańczych. Jak zauważył Krzysztof Kawalec, mylne jest twierdzenie, jakoby Dmowski pchał młodzież ku faszyzmowi, mimo że dla wielu wzorzec włoski był bardzo popularny. Wręcz przeciwnie – Dmowski starał się hamować młodzież przed takimi tendencjami. Tadeusz Bielecki, jeden z najzdolniejszych uczniów Dmowskiego i późniejszy przywódca Stronnictwa Narodowego, zanotował: „Prezes był przeciwnikiem militaryzacji polityki, gromił nas, ilekroć przez pęd do naśladownictwa nazywaliśmy go wodzem (…). Wyrósł w innej epoce i wiedział, że militaryzacja polityki zabija twórczość polityczną.

Toteż nieraz powtarzał:


»Wolę być zwykłym członkiem wielkiego ruchu niż wodzem na kupie śmieci«”.

Zatem takie stawianie sprawy przez Dmowskiego absolutnie wykluczało ideę wodzostwa oraz ślepe naśladownictwo zastanych wzorów przez młode pokolenie. Obóz narodowy w przekonaniu Dmowskiego to wielki ruch, o bogatej myśli politycznej, a nie zdyscyplinowana struktura partyjna.

[quote]Widzimy zatem olbrzymią zbieżność w widzeniu tych spraw między Konecznym a Dmowskim. Jak już wspomniałem, łączyło się to ściśle z niechęcią do militaryzacji polityki. Naturalnie takie podejście przeniosło się na grunt II Rzeczpospolitej. Szczególnie po zamachu majowym starły się nie tylko dwie ideologiczne koncepcje Polski, ale i – można by powiedzieć – dwa modele cywilizacyjne organizowania życia politycznego. Obóz piłsudczykowski, zorganizowany na sposób jednoznacznie wodzowski, nie znalazł pełnego naśladownictwa w kręgach narodowych. Oczywiście pojawiały się silne wodzowskie tendencje w Obozie Narodowo-Radykalnym, a konkretnie w grupie zbliżonej do Bolesława Piaseckiego, ale w głównym nurcie, któremu realnie przewodził Dmowski, dominujące były inne, łacińskie, chciałoby się rzec, inspiracje.[/quote]

Bardzo ciekawie rysują się na tym tle tezy Feliksa Konecznego, bezpośrednio niezaangażowanego w prace obozu narodowego, ale wpływowego w tych kręgach, jak też księdza Kazimierza Lutosławskiego, polityka, teoretyka i pedagoga, postaci wręcz kluczowej dla pracy narodowej ówczesnego czasu.

[quote]Feliks Koneczny stwierdził jeszcze przed I wojną światową: „Jeżeli wróg wewnętrzny pragnie, żeby dane społeczeństwo popełniło krok fałszywy i dla siebie zgubny, postara się o najmitę, który za odpowiednim żołdem najmie się za prowokatora. Gdzież najłatwiej mu działać, jak nie wśród młodzieży? W interesie tamtej strony będzie, żeby ta młodzież miała jak najwięcej wpływu, a nawet posiadała władzę nad społeczeństwem. Nie bez wielkiej racji psychologicznej szpiegostwo i prowokatorstwo zatrudnianym bywa najbardziej wśród młodych, zapalnych głów. (…) Miałem dużo sposobności przysłuchać się, jak się kaptuje młodzież. Siwowłosy orator zapewnia np., że nie ma nic zgubniejszego, jak rozsądek, że daną kwestię trzeba rozwiązać »porywem serca«. Młodzież zachwycona, uniesiona, i nikt ze słuchaczów nie spostrzeże, że zachodzi tu coś nienaturalnego, że człowiek starszy, odzywający się w ten sposób, musi być albo wariatem, albo oszustem”. [/quote]

Jest to jednoznaczna krytyka postawy romantycznej, nacechowanej przesadną – zdaniem Konecznego – uczuciowością, która dominowała w polityce polskiej w XIX wieku. Krytyka pajdokracji, czyli rządów młodzieży, wynikała u Konecznego z przekonania, że jest ona skutkiem manipulacji, jaką posługują się starsi, pragnący zbić kapitał polityczny, bazując na niedoświadczeniu młodych. Zatem nasz autor uznawał, że głupie schlebianie młodzieży wynika z manipulacji, jakiej dopuszczają się nieudolni najczęściej politycy, szukający poparcia w środowisku, które jest jeszcze nieuformowane i przez to naiwne. Pisał: „Pajdokratyczna nagonka na naszą młodzież jest – biorąc rzeczy ściśle – dowodem braku szacunku dla niej. Lekceważy się ją, traktując jako automat, machinę reklamową, jako bierne narzędzie, dobre do wszystkiego, które nakręcone odpowiednio, zrobi już samo więcej, niż śmiałby robić publicznie sam nakręcający. Pajdokraci traktują ją po prostu jako gawiedź, której można pokazywać sztuczki i czary, z którymi nie można popisywać się przed dojrzałym wiekiem”. Tak Koneczny, jak i Lutosławski jednoznacznie twierdzili, że polityka czynna, a w szczególności gra polityczna, musi być udziałem ludzi dojrzałych. Młodzież powinna zaś nabywać mądrości i umiejętności, tak aby w przyszłości móc przejąć stery polityki narodowej. Rozniecanie przedwczesnych aspiracji politycznych w młodym pokoleniu jest w dużym stopniu „podkopywaniem przyszłości narodu”.

116_Ryba_Odkłamać_mediumMłody, zdolny działacz wypala się bowiem bardzo szybko, nigdy nie osiągając dojrzałości. Zadaniem młodzieży jest nade wszystko nauka, szeroko pojęta formacja oparta na rozumnym patriotyzmie, a nie gra polityczna. Lutosławski był nawet zdania, że „udział przedwczesny w czynnej polityce musi tępić zdolność do czynnego patriotyzmu, bo podważa te cechy duszy, na których się miłość Ojczyzny i gotowość służby dla niej opiera. Udział młodzieży niedorosłej w polityce czynnej – demoralizuje jej umysł, bo zmusza go do opierania się na wnioskach, z lekkomyślną powierzchownością ciągnionych z płytkich sądów rzeczy publicznej; demoralizuje sumienia, bo uczy bezwzględnego oddania swojej woli pod kierunek niezrozumiałych i wymykających się spod kontroli moralnej zbyt młodej duszy postanowień; paczy stosunek do bliźnich, przyzwyczajając do sądów stronniczych, a bezwzględnych, tak w historii, jak i w dobie bieżącej. (…) Wreszcie przed- wczesne życie polityczne podważa fundament patriotyzmu: karność dla przewodników i szacunek dla narodu, którym się w pokorze służy, a nie próbuje narzucać swoich niedojrzałych poglądów i wpływów”.

Taka manipulacja młodym pokoleniem skutkować musi ogromnymi stratami dla narodu, który traci najzdolniejszych synów, wypalonych w młodym wieku i niezdolnych w przyszłości do stałej, twórczej działalności politycznej.

„Najzdolniejsze bowiem jednostki – pisał Lutosławski – porwane przedwcześnie wirem rzekomej działalności, wyrastają na zniechęconych i niezdolnych już do karnej pracy narodowej ludzi, ze wszystkich niezadowolonych, wszystko, prócz siebie, krytykujących, a pozostają w życiu publicznym miernoty, których słabą wrażliwość fala ominęła; i tylko nieliczne jednostki osobistą dzielnością i sumiennością zdołają się przebić zwycięsko przez ferment młodzieńczy, który większość łamie lub paczy”.

Mieczysław Ryba, Odkłamać wczoraj i dziś. Wybór tekstów historycznych, Prohibita, Warszawa 2014.

Prawdziwa historia mistrzynią prawdziwej polityki. Odkłamać wczoraj i dziś [wideo]

 

Artykuł Manipulacja młodym pokoleniem skutkować musi ogromnymi stratami dla narodu, który traci najzdolniejszych synów… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/manipulacja-mlodym-pokoleniem-skutkowac-musi-ogromnymi-stratami-dla-narodu-ktory-traci-najzdolniejszych-synow-wypalonych-w-mlodym-wieku-i-niezdolnych-w-przyszlosci-do-stalej-tworczej-dzialalnosci-p/feed/ 0
Państwowe szkolnictwo – chory twór protestantyzmu https://niezlomni.com/panstwowe-szkolnictwo-chory-twor-protestantyzmu/ https://niezlomni.com/panstwowe-szkolnictwo-chory-twor-protestantyzmu/#respond Sat, 05 Apr 2014 08:28:55 +0000 http://niezlomni.com/?p=12682

Aż do XVI w., nikt nie pomyślał, iżby państwo miało zajmować się szkolnictwem. Przez całe wieki szkoły były monopolem Kościoła, nie z zasady wcale, lecz z konieczności, bo tylko duchowieństwo mogło udzielać nauki książkowej, gdyż tylko ono ją posiadało. Dopiero protestantyzm stał się pomostem do szkoły państwowej.

[caption id="attachment_12704" align="alignleft" width="300"]pl.wikipedia.org pl.wikipedia.org[/caption]

Wszyscy byli zgodni z tym, że szkoła musi być wyznaniową, lecz w rozdrobnionym sekciarstwie nie każdą sektę było stać na własne szkolnictwo. Niejedna zaginęła dla braku szkół. Wpraszano się więc panującemu o subwencję, a z tego prostym następstwem stawało się, że kto szkołę utrzymywał, ten nią rządził. Z drugiej strony przyznawano panującemu coraz bardziej prawo autentycznego interpretowania artykułów wyznaniowych; szkoły zaś pierwszym zadaniem i obowiązkiem było przekazywać “czystość” danego wyznania. Ostatecznie utrzymały się i stały się historycznymi te sekty, do których przystąpili panujący.

[quote]U nas Zygmunt August nie chciał być panem sumień. Był stanowczo katolikiem, protestantów wyprowadzał w pole swoim "dojutrkowstem” i przyjął księgę ustaw soboru trydenckiego – lecz odmawiał stanowczo, gdy mu (ze stron obydwóch) nieraz proponowano, ażeby stał się zwierzchnikiem wyznaniowym (z czym łączyłaby się władza absolutna). Wytwarzały się też w Polsce całkiem inne pomysły o szkolnictwie, aniżeli w Niemczech. Szymon Marycki już w r. 1551 twierdzi, że państwo winno się zająć szkolnictwem; powtarza to w r. 1558 Erazm Glinczer Skrzetuski, wielki Zamojski w r. 1598 sam układa plany naukowe szkoły ośmioklasowej. Ma to być “schola civilis”; katolicka bez zastrzeżeń, pragnąca jednak wychować nie świeckiego polemizanta wyznaniowego, lecz obywatela. Następnie Sebastian Petrycy (1626) kładzie większy nacisk na wychowanie moralne i kształcenie charakteru, aniżeli na samą naukę. Społeczno-obywatelskie cele szkoły podkreśla z naciskiem najważniejszy pisarz pedagogiczny XVII w. Aleksander Olizarowski. Charakterystyczną zaś cechą polskiej kultury stało się, że wszyscy wybitni mężowie wszelkich zawodów zajmują się sprawami szkolnictwa; lecz pomysł szkoły państwowej nie przyjął się.[/quote]

[caption id="attachment_12701" align="alignleft" width="400"]pch24.pl pch24.pl[/caption]

Tymczasem w Niemczech w Althusinus ujął sprawę teoretycznie w r. 1603 w ten sposób, że szkolnictwem musi kierować państwo, skoro ono stanowi zwierzchność kościelną; ma więc obowiązek, żeby panującemu wyznaniu zagwarantować prawowierność młodego pokolenia.

Niemieccy władcy katoliccy nie chcieli poprzestać na władzy mniejszej niż książęta protestanccy. W tym geneza józefinizmu. Na dworze Marii Teresy zrodziła się zasada: Die schule ist ein Politicum. Zjawia się nowy cel szkoły: hodowla wiernopoddańczości – prosta konsekwencja zwierzchnictwa nad sumieniami.

Hasło monopolu państwowego w szkolnictwie rozbrzmiewało atoli najpierw we Francji. W r. 1763 wystąpił Louis Chalotais z memoriałem, że państwo nie może pozostawić szkół w czyimkolwiek ręku, skoro przez odpowiednio urządzone szkoły da się “w ciągu niewielu lat zmienić obyczaje całego narodu”, zakończenie memoriału brzmi w te słowa: “Krótko mówiąc, Wasza Królewska Mość miałby po upływie niewielu lat, jakby nowy naród i to pierwszy wśród narodów”. Co za pojęcie o potędze szkoły! Wkrótce Turgot domagał się osobnego urzędu do kierowania szkolnictwem publicznym, od elementarnej szkółki aż do uniwersytetów.

Pierwszy taki urząd powstał atoli w Polsce. Jeszcze Konarski nie myślał o szkolnictwie państwowym, lecz kasta Jezuitów groziła upadkiem przynajmniej połowy szkół; ażeby ocalić szkolnictwo od nagłej ruiny a dobra jezuickie zachować dla szkolnictwa, obmyślono w r. 1773 Komisję Edukacyjną.

W Niemczech projekt państwowej władzy oświatowej głosił Martin Ehler w r. 1766, a Basedow wystąpił w r. 1768 już z żądaniem, by państwo nadzorowało też szkoły prywatne i z projektem szkoły “międzywyznaniowej”. Pruskie “Landrecht” w r. 1794 oznajmia, jako “Szkoły i uniwersytety są zakładami państwowymi”. J.G. Fichte zapędził się w r.1808 tak daleko, iż zakwestionował prawo wychowawcze rodziny i proponował nawet falanstery dziecięce. Nader szeroko zakreślali prawa państwa wobec szkolnictwa nawet Niemeyer i Herbart, chociaż byli przeciwnikami monopolu. Dieszerweg domaga się planów naukowych od władzy państwowej. Schleiermacher głosi, że młodzież należy wychowywać “fur einen bestimten Staat”, a więc czyni wychowanie zawisłym od rodzaju państwa.

[quote]Dokładny plan szkolnictwa państwowego (antykościelnego) przedstawił we Francji Condorcet w r. 1792. Napoleon obwieścił w r. 1808, jako “szkolnictwo powierzone jest w całym państwie jedynie i wyłącznie władzom rządowym”. Zasady monopolu nie naruszył ani biskup de Frayssinous, minister oświaty za restauracji. Dopiero po rewolucji w r. 1848 wystąpiono z żądaniem wolności nauczania.[/quote]

W Hiszpanii zaczęło się szkolnictwo państwowe dopiero od r. 1857, a państwowa ustawa szkolna w Królestwie Sardynii wyszła w r. 1895.

Cała Europa uwierzyła już w Chalostaisa’a. Metternich czy Mazzini wierzyli mocno, że opanowanie szkoły rozstrzyga o przyszłości kraju, że to jest "€œpoliticum” nie do pokonania. Tylko Anglia uchroniła się od przesądu polityczno-szkolnego.

Nadzór nad szkołami średnimi, ustanowiony w r. 1864, kontroluje tylko rachunki; przymus zaś szkolny nauki elementarnej, wprowadzany stopniowo w latach 1870-1880 pozostawia wolny wybór szkoły gminnej lub prywatnej. O monopolu państwowym nigdy tam nie było mowy.

Uważałem za potrzebne podać ten przegląd, ażeby wykazać, że pomysł szkoły państwowej, a tym bardziej monopolu, jest wcale niedawnej daty; że nie są to bynajmniej rzeczy "rozumiejące się same przez się”, lecz wynikłe z okoliczności.

Mówiąc na ogół, jest to dar protestantyzmu.

[quote]Upaństwowienie szkół miało w swoim czasie swoje dobre strony. Państwo, uważając szkoły za swe najlepsze narzędzia, pomnażało je i dbało o ich poziom. Zaciążyło atoli nad wychowaniem publicznym owo "€œpoliticum", zwłaszcza, że kładziono na to nacisk tym silniejszy, im bardziej rządy się psuły, im bardziej obniżał się ich poziom moralny i umysłowy. Władza nad szkołami posłużyła wreszcie niemal wyłącznie do walki z Kościołem; my zaś w Polsce mieliśmy przeraźliwe zaiste widowisko, jak dla polityki szargało się szkołę, psując charakter młodzieży, a od nauczycieli wymagając wręcz braku charakteru. Trudno doprawdy nie nabrać przekonania, że lepiej "dmuchać na zimne", niż pozostawić jakąkolwiek możność nawrotu do poprzedniej "pedagogii".[/quote]

[caption id="attachment_12702" align="alignleft" width="500"]smyki.mjakmama24.pl smyki.mjakmama24.pl[/caption]

Nie chcemy, żeby szkoła była "politicum”; nie chcemy pedagogii ministerialnej. Żądamy natomiast w imię naszego hasła etyki totalnej, żeby szkoła była rozsadnikiem moralności katolickiej; poza tym żeby służyła samej tylko oświacie i niczemu innemu. Szkoła nie może być ani areligijna, ani acywilizacyjna. Jakiejże ma służyć cywilizacji? Bizantyńskiej, turańskiej czy może żydowskiej? Jeżeli kto ma takie tendencje, niechaj występuje z nimi jawnie!

W szkole katolickiej i oparte na cywilizacji łacińskiej nie trzeba osobliwych zabiegów o wychowanie obywatelskie. Szkoła taka, a przy tym ściśle pedagogiczna, przejęta jest zawsze duchem obywatelskim. Człowiek religijny, porządny i światły, ceniący swą osobowość i szanujący ją u innych, a przejęty altruizmem, będzie tym samym dobrym obywatelem polskim.

Szkoły powszechne i średnie ogólnokształcące są szkołami oświatowymi. Celem ich pogłębianie i szerzenie oświaty; nadto pewien typ szkoły średniej ma na celu przygotowanie do uprawiania nauki, do wstąpienia na uniwersytet.

Chcąc zabierać głos w sprawach szkół lub uniwersytetów, trzeba określić sobie należycie stosunek oświaty do nauki. Oświata jest to rozcieńczona nauka.

[quote]Stosunki ludzkie nie podlegają bynajmniej prawu przyrody, jako formy wyższe wywodzą się z niższych. Mylnym np., jest mniemanie jakoby wszystkie stany pochodziły od "€œchłopa" i podobnież mylnie sądzi się, jakoby uniwersytety są o 600 lat starsze od szkoły powszechnej. Nie wytwarzała oświata nauki, lecz przeciwnie, nauka oświatę, o ile nauka uprawiana była jawnie. W starożytnym Egipcie nie popularyzowano nauki, nie tryskała z niej oświata i dlatego z upadkiem uczonego kapłaństwa runęła też cywilizacja egipska. Oświata stanowi warunek przedłużenia bytu nauki, lecz ten żywioł pomocniczy musi sobie nauka wytworzyć sama. Nauka pochodzi z wytwórczości, zjawia się samorzutnie, sama sobie panią, sama sobie celem. Wykazałem gdzie indziej, że nauka jest bezprzyczynowa. Mieli słuszność Hellenowie: z piany morskiej rodzi się minerwa. Oświata jednak nigdy samorództwa nie okazała.[/quote]

Gdyby nagle zniknęło całe szkolnictwo oświatowe, uniwersytety zrekonstruowałyby oświatę. Natomiast bez wpływów uniwersytetów (choćby obcych, gdy nie ma swoich) oświata przeżuwałyby przez jakiś czas ostatnie wiadomości naukowe, lecz popularyzujące je bez kontroli ze strony nauki, przeinaczałyby je coraz częściej i wypaczała, aż skończyłyby się na przesądach; nieuchronnie nastąpiłby zastój z braku świeżego pożywienia; przydługi zastój sprowadziłby zaś rozstrój i rozkład.

Nie można więc traktować uniwersytetów, jakby tolerowane zbytki, trochę z łaski, trochę dla "prestiżu". W obniżaniu uniwersytetów mieści się zasypywanie źródeł oświaty.

W cywilizacji łacińskiej oświata towarzyszy wszystkim stanom i wszystkim szczeblom intelektu. Wymyślono jakąś specjalną oświatę "€œludową"; nic takiego nie istnieje w rzeczywistości. Zasadnicza to wada, że się nie myśli o szerzeniu oświaty wśród warstw "wyższych", których intelekt polega na stopniowym zapominaniu tego, czego się kiedyś nauczyli w szkole. Zresztą można być (według wzorów niemieckich) nawet uczonym, a przy tym pozbawionym odpowiedniego stopnia oświaty.

U nas oświata opierała się od początku XIX w., na literaturze nadobnej. Tzw., ogólne wykształcenie kwitnęło na podłożu literackim. Były tego specjalne przyczyny i dobrze się stało, że się tak działo: przez Morze Czerwone dziejów porozbiorowych przeprowadził nas Mickiewicz. Ten okres skończył się, a epigonowie jego zaczynają być szkodnikami. Powiedziano o pewnym ministrze spraw wewnętrznych, że uczył się administracji na Słowackim. Dość już karykatury tego, co powinno pozostać wzniosłym, nawet wtedy, gdy przestaje być potrzebnym. Poloniści naszych gimnazjów stwierdzają, że młodzież już nie chce urabiać się na podobieństwo literatów. Ponieważ ogólne wykształcenie owija się zawsze około jakiegoś ulubionego przedmiotu, trzeba zawczasu zastanowić się nad zmianą kierunku, ażeby szkoła średnia w Polsce nie popadła w bezkierunkowość pedagogiczną. Sądziłbym, że geografia nadawałaby się najlepiej na mistrzynię polskiego ogólnego wykształcenia, najstosowniejsza do naszych potrzeb i upodobań. Nadzwyczajne urozmaicenie działów tej arcyrozległej nauki sprawi, że każdy uczeń znajdzie w niej, w którejś jej części, swą osobowość; nam zaś zależy jak najbardziej na pielęgnowaniu personalizmu.

[quote]Pozwolę sobie jeszcze na jedną uwagę; nie znające się na rzeczy władze państwowe narzucały szkole już od dwóch pokoleń kult miernoty. Wyniknęło to z mylnego zapatrywania, jakoby społeczeństwa rozkwitały przez podnoszenie przeciętnego poziomu. Skutek wzięto za przyczynę. Przeciętna miernota podnosi swój poziom automatycznie w miarę, jak niebosiężnieją szczty. Życie historyczne społeczeństw rozwija się przez wybitność personalizmów, a gdy tego zabraknie, poziom społeczny opada. Ogół winien służyć talentowi za piedestał. Dbajmy o szczyty, a reszta na pewno się znajdzie. Gdy ogół przestaje patrzeć w górę (bo nie ma na co), przestanie też stąpać pod górę. Zupełnie to fałszywa droga, żeby szkołę urządzać dla miernoty, a zdolniejszych oddawać do osobnych szkół, na “elitę”. Doświadczenie poucza, jak dalece nie sposób orzec na pewno, który z żaków szkolnych rozwinie się w talent, a który stępieje potem na miernotę; toteż wybieranie “elity” pomiędzy chłopcami jest po prostu fałszywą grą. Tacy wybrańcy tępieją zwykle od samej zarozumiałości. Są to eksperymenty antypedagogiczne. W klasie zaś szkolnej zdolniejsi są niezbędni, ażeby stanowić drogowskaz w górę i zachętę.[/quote]

Nie należy też obniżać poziomu klasy balastem uczniów leniwych, tępych, krnąbrnych. Jeżeli nauczyciel ma być odpowiedzialnym za wyniki nauczania, musi szkoła mieć prawo, żeby się pozbywać uczniów niepożądanych i wydalać ich. Ukochanie miernoty doprowadziło do tego, że można siedzieć trzy lata w jednej klasie.

Dobra szkoła nie może być tania. Ciężkie to zadanie na kraj ubogi. Cała nadzieja w tym, że w państwie obywatelskim, skoro odpadną koszty biurokracji, będzie można przeznaczyć na szkoły znacznie większy procent budżetu. I to jednak nie wystarczy.

Dobre szkolnictwo wymaga koniecznie specjalnej ofiarności publicznej.

[quote]Nie ma obawy, żeby jej w Polsce zabrakło. Z dumą możemy wspominać, że kiedy rząd rosyjski pozwolił w Kongresówce istnieć Macierzy Szkolnej przez półtora roku (czerwiec 1906-grudzień 1907) zorganizowano ze składek publicznych przeszło 400 polskich szkół prywatnych, trzy seminaria nauczycielskie i kilka gimnazjów, obok tego 211 ochronek, sporo kursów dla dorosłych analfabetów, rozległy “uniwersytet ludowy”, kilkanaście “domów ludowych” z czytelniami, teatrami amatorskimi itd. Podobnież działała w społeczeństwie polskim na Litwie i Rusi “Oświata” i szereg rozmaitych specjalnych stowarzyszeń. Nie zabraknie tym bardziej ofiarności w Polsce niepodległej, gdy ogół będzie miał rękojmię, że daje na szkoły, na oświatę, a nie na politykanctwo.[/quote]

logos-96[2]Liczymy na pomoc zakonów. Uprzytomnijmy sobie, że rządy rosyjskie pozamykały w granicach samej tylko Litwy i Rusi od r. 1832 polskich szkół średnich i parafialnych 589 (pięćset osiemdziesiąt dziewięć), w czym świeckich było zaledwie 24.

(...)

Inteligencja jest jak drzewo: połowa jego znajduje się pod ziemią niewidoczna.

Wiedza stanowi korzenie lecz działalność praktyczna inteligencji zawisła od jakości i ilości oświaty. Inteligencja stanowi zdatność do rozumu, a rozum jest sumą rozsądku i wyobraźni. Nie ma instytucji, które byłyby zdolne wytworzyć te przymioty w ludziach, lecz należy ustanawiać takie tylko instytucje, które by darom Ducha św., nie zawadzały i nie próbowały ich wykrzywiać.

Szerzenie i pogłębianie inteligencji przedstawiam sobie w sposób następujący:

Celem szkoły powszechnej jest rozbudzenie ciekawości do lektury tak, iż by wychowankowie jej nie potrafili się potem obejść bez niej, ażeby książka stanowiła niezbędny przedmiot życia.

Szkoły średniej celem wzbudzenie zamiłowania do poważnej lektury, z zaciekawieniem do dzieł naukowych.

Cel uniwersytetu uznawałem i uznaję zawsze tylko jeden: propaganda metod naukowych. Reszta sama się znajdzie.

Wyobraźmy sobie, że w naszej Polsce istnieje 30 tysięcy polskich wypożyczalni i ruchomych bibliotek, gdzie każdy robotnik i parobczak czytuje nie tylko broszurki; że ludzie ze średnim wykształceniem rozrywają poważne dzieła i stanowią krociowy żywioł, w którym rozwija się inteligencja oparta o poważną pracę umysłową, towarzyszącą im przez całe życie; że każdy student uniwersytetu staje się krzewicielem metod naukowych wśród ogółu i naukowego myślenia; wyobraźmy sobie, że z uczniów uniwersytetów zbiera się stutysięczna rzesza, śledząca uważnie postęp nauki, stutysięczny “świat naukowy”; dla takiego społeczeństwa jakież cele byłyby za trudne lub za wielkie? Powstałby jakiś naród-siłacz, lecz siłacz dobroczyńca.

To jest wykonalne. Lecz jeden warunek, a nieodzowny; żeby nie było szkół rządowych i żeby nie było ministerstwa oświaty. (..)

prof. Feliks Koneczny

Artykuł Państwowe szkolnictwo – chory twór protestantyzmu pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/panstwowe-szkolnictwo-chory-twor-protestantyzmu/feed/ 0
Zadziwiająco aktualne słowa o rozdziale kościoła od państwa. „Tak budowano państwo totalne” https://niezlomni.com/zadziwiajaco-aktualne-slowa-o-rozdziale-kosciola-od-panstwa-tak-budowano-panstwo-totalne/ https://niezlomni.com/zadziwiajaco-aktualne-slowa-o-rozdziale-kosciola-od-panstwa-tak-budowano-panstwo-totalne/#respond Mon, 25 Nov 2013 11:02:03 +0000 http://niezlomni.com/?p=2171

panstwoFeliks Koneczny "Religia sprawą najbardziej publiczną"

Nie ma nigdzie życia tak wszechstronnego, jak w chrześcijaństwie, a z całego chrześcijaństwa najbardziej w katolicyzmie.

Poprzedni swój artykuł [pod tytułem] O nierówności religii (Tygodnik Warszawski nr 35 (42) (2 września 1946 r.) wypadło mi zakończyć pytaniem:

Czy religie posiadają wpływ na życie publiczne?

Socjalizm twierdzi, że religia jest sprawa prywatną, lecz najzagorzalszy z socjalistów nie zechce utrzymywać, jakoby religia nie wywierała zgoła żadnego wpływu na byt wielkich zrzeszeń, t[o] j[est] społeczeństwa, państwa i narodu. Jakiś wpływ przyznają, ale nieznaczny, jak najmniejszy, minimalny, może nawet dojrzą tylko starania o wpływ, lecz mało skuteczne, na niewielkich dziedzinach bytu i powierzchowne. Gdyby bowiem przyznać wpływ znaczniejszy, trwalszy i głębszy, natenczas musiałoby się w konsekwencji uznać, że religia nie jest bynajmniej sprawą tylko prywatną, lecz również publiczną. Nie przeczę bowiem, jakoby prywatną nie była. Wszakże walna część życia religijnego spoczywa w życiu wewnętrznym każdego z nas i dokonuje się w wymiarach osobistego sumienia, całkiem personalistycznie. Ta część tematu należy do teologii. Ale jest część druga, o religii wobec spraw świeckich. Nad tą zastanowiwszy się, nabierzemy przekonania, że religia nie tylko jest sprawą publiczną, lecz najbardziej publiczną ze wszystkich.

[caption id="attachment_2175" align="alignleft" width="202"]Czyngis-chan Czyngis-chan[/caption]

Religia może bogacić lub kurczyć formy bytu ludzkiego. Na przykład buddyzm mongolski zakazuje „ziemię kaleczyć”, to znaczy dobierać się do niej pługiem czy motyką. Prawdziwy Mongoł nigdy więc nie będzie rolnikiem; żywi się z hodowli bydła i z handlu wędrownego; jest bowiem koczownikiem i musi nim zostać. Tym samym skazany jest na coraz cięższe warunki bytu, będąc coraz ciaśniej otoczony ludami osiadłymi. Historia uczy, że koczownicy giną, gdy się dokona takie otoczenie. Dla tej głównie przyczyny wyginęli Indianie, niechcący porzucić koczowniczego łowiectwa; a wszyscy ich bogowie byli myśliwymi. Wyginą Mongołowie z centralnej Mongolii, jeżeli nie porzucą zabobonu, jakoby bóstwo zakazywało krajać ziemię narzędziami rolniczymi.

Do pełni bytu ludzkiego należy uprawianie sztuk pięknych. Stary Zakon, tudzież islam, zakazują atoli jakichkolwiek wyobrażeń istot żywych. Na nic portrecista między muzułmany! Żydzi wytworzyli w Europie malarstwo dopiero niedawno, nie całkiem od stu lat, porzucając Zakon (nie tylko pod tym względem), lecz muzułmanie przepisu tego trzymają się jeszcze ściślej. Nie posiadają ani rzeźby, ani malarstwa tak zwanego figuralnego. Utrudnia to ogromnie tę część działalności religijnej, którą my zowiemy malarstwem wewnętrznym, a więc pogłębienia życia religijnego w masach. Chrześcijaństwo posługiwało się w tym celu malarstwem. Obrazy nazywano wprost „książkami analfabetów”. Na rzeźbach i obrazach pokrywających nasze kościoły uczono dogmatyki i chrześcijańskiego obyczaju, zanim się rozpowszechniła sztuka czytania. Jak wiadomo, abecadło dla języków europejskich obmyślili księża; robią to i teraz dla ludów prymitywnych, zwanych do niedawna „dzikimi”.

Żydzi przestali być analfabetami już od dwóch tysięcy lat i nie potrzebują „obrazowania religii”, lecz wśród muzułmanów rzadko kto umie czytać i pisać. Brak dwóch sztuk plastycznych pociąga za sobą niedorozwój innych. Sztuka zaś jest tak potężnym czynnikiem społecznym, iż niedomagania jej stanowią klęskę społeczną.

W bizantynizmie nie ma rzeźby, nie rozwinęła się też muzyka ani wielka poezja.

[quote]Sam tylko Kościół katolicki uprawia wszystkie sztuki piękne bez wyjątku. Co więcej, w każdym rzemiośle i w każdej nauce odznaczali się księża. Najstarszymi stacjami doświadczalnymi rolnictwa były folwarki Benedyktynów i Cystersów. Klasztory były najdawniejszymi szkołami rzemiosł.[/quote]

[caption id="attachment_2176" align="alignleft" width="300"]Dawny klasztor benedyktynów w Mogilnie Dawny klasztor benedyktynów w Mogilnie[/caption]

Ale nie można się niczego takiego nauczyć ani od derwiszów, ni od marabutów mahometańskich, ani od lamów buddyjskich i niby buddyjskich, ni od hinduskich braminów lub kapłanów tysięcznych ich świątyń w Indiach. Te braki w urządzeniach organizacji religijnej odbiły się na życiu zbiorowym ich wyznawców, wywołując niedostatki zróżnicowania społecznego, niezaradność w walce o byt i niezdatność do opanowania sił przyrody.

Od nastawienia religii do wszelkich spraw ludzkich zawisłe są w znacznej części losy społeczeństw. Niektóre religie zajmują się sprawami świeckimi bezpośrednio, inne tylko pośrednio. Te, które zawierają religijne przepisy do wszystkiego i na wszystko, wytwarzają cywilizacje zwane sakralnymi. O Hindusie powiedziano prawdziwie, że chodzi, siada, leży, je, śpi po religijnemu, bo naprawdę nie ma takiego drobiazgu z życia powszedniego, który nie byłby objęty religijnymi zakazami lub nakazami braminizmu. Podobnież Szulchan Aruch (obowiązująca obecnie redakcja Talmudu) wytycza prawowiernemu Żydowi każdy krok od samego rana. Hellenowie i Rzymianie nie byli sakralistami.

Chrześcijaństwo zajęło się sprawami świeckimi tylko pośrednio i właśnie dzięki temu „tylko” zdołało je wszystkie ożywić tak jak nigdy przedtem.

[quote]Nie ma nigdzie życia tak wszechstronnego, jak w chrześcijaństwie, a z całego chrześcijaństwa najbardziej w katolicyzmie. Obcinały życie dawne herezje wschodnie, poobcinał je też protestantyzm. W zborach ich uderza pustka; sztuki piękne skazane na wygnanie; nie ma ani nawet muzyki kościelnej. Kilka razy w dziejach protestantyzmu odezwało się jawnie obrazoburstwo, wyrzucając wszelkie obrazy, nie tylko kultu świętych dotyczące. Ale za to kapitalizm nowoczesny wyhodował się wśród sekty purytanów, jak to wykazały najnowsze badania z dziejów ekonomii społecznej, nierozpowszechnione jeszcze wśród szerszej publiczności. Bądź co bądź wpływów społecznych niemało.[/quote]

[quote]Gdyby chrześcijaństwo nie dokonało niczego innego, jak tylko zniesienia niewolnictwa, sam ten jeden fakt zmieniający całkowicie życie społeczeństw, starczyłoby na dowód, że nie ma w życiu publicznym większego siłacza jak religia. Wszystkie inne religie niewolę uznają, a państwa chrześcijańskie musiały ją siłą usuwać ze Wschodu. Najbardziej bowiem rozstrzyga o życiu wielkich zrzeszeń różnica etyk według rozmaitych religii. Najdonioślejszy jest ten fakt, że sam tylko katolicyzm żąda, żeby życie publiczne podlegało tak samo moralności, jak prywatne. Nie miał tego wymagania bizantyzm, który jest kolebką państwa totalnego.[/quote]

Zawiązkiem państwowości, to jest urządzeń państwowych, nie wojennych, lecz podczas pokoju, jest wszędzie sądownictwo publiczne państwowe, wykonywane przez głowę państwa lub upoważnione przez niego osoby. Pierwotnie panował wszędzie (bez żadnego wyjątku) ustrój rodowy, w którym sądownictwa publicznego nie było, lecz każdy sam wymierzał sobie sprawiedliwość. W ustroju rodowym sposobności do spraw cywilnych nie było, a w karnych obowiązywała tak zwana msta. W razie zabójstwa krewni nieboszczyka byli obowiązani zabić zabójcę lub kogoś z jego krewnych. Msta panuje dotychczas u licznych ludów, gdyż cztery piąte kuli ziemskiej tkwią jeszcze ciągle w organizacji rodowej. Misjonarze zwalczają mstę wszędzie, skłaniając poszkodowanych, żeby oddawali sprawę władzy celem pochwycenia zbrodniarza i ukarania go z ramienia państwa. Stają się przeto inicjatorami państwowości.

Największa atoli doniosłość posiada w dziedzinie politycznej różnica pomiędzy kreatyzmem a emanatyzmem, wskazana w poprzednim artykule. Gdziekolwiek panuje jakaś religia emanatyczna, tam władza uchodzi za wcielenia bóstwa, a zatem niemożliwa jest inna forma rządów jak tylko absolutyzm.

Bóstwo może zmienić przedmiot i miejsce swego wcielenia, a przenieść się gdzie indziej. Tamten władca, póki stanowił wcielenie bóstwa, był oczywiście niezwyciężalny, boć stanowił część Boga. Ale ten przywilej może się skończyć, a na miejsce tamtego może zasiąść nowy Boży wybraniec i od tego dnia on będzie niezwyciężalnym, a tamten może być zupełnie zniszczony przez wrogów.

Emanacja zmieni sobie swego człowieka. Doktrynę tę umiał wyzyskać doskonale Aleksander Wielki w swych wyprawach zdobywczych azjatyckich i afrykańskich. Ktokolwiek by panował na Wschodzie, musi udawać emanację bóstwa, bo inaczej nikt nie uznałby jego władzy. Cesarz chiński był do ostatka Synem Nieba i na tej samej doktrynie polega „boskość” cesarza japońskiego. Wszyscy następcy Aleksandra Wielkiego opierali się na emanatyzmie. A gdy Rzymianie opanowali Wschód, stało się to dla nich „koniecznością życiową”, żeby cesarze rzymscy uchodzili za bogów. Trafiały się pomiędzy nimi głowy słabsze, które brały to na serio, większość wiedziała dobrze, że to tylko gra polityczna, niezbędna na Wschodzie.

W Rzymie dworowano sobie z tego, ale gdy cesarze nauczyli się absolutyzmu od swych poddanych orientalnych, rozszerzyli to [w] krótkim czasie także na Zachód. Skrajny absolutyzm zowiemy też nie bez racji „wschodnią despotią”. Największa zaś część historii Egiptu i Azji Mniejszej wyjaśnia się w pierwszych wiekach średniowiecza emanatyzmem i o ten problem rozbijała się budowa cesarstwa wschodniorzymskiego, to jest bizantyńskiego. Afryka i Azja pełne były ciągle wielkich herezji, które były pochodzenia emanatycznego (mianowicie gnostycznego) i wolały następnie łączyć się z najazdem muzułmańskim, niż pozostać w łączności z chrześcijaństwem, należącym do systemu kreatycznego.

Część muzułmanów przejęła z emanatyzmu metempsychozę szczególnego rodzaju. Wierzą, że „imam” lub „bab” to jest przodownik, mistrz religijny, może zaniknąć i pojawić się na nowo, choćby po całych stuleciach. Oczywiście, że skoro gdzie stwierdzą pojawienie się takiego „baba”, przyznają mu natychmiast władzę i nie dbają już o tego, kto władzę państwową dotychczas piastował. Nigdy zaś w islamie nie było innej władzy jak absolutna.

Najobojętniejszymi (i najmniej pojętnymi) w sprawach religijnych były zawsze ludy cywilizacji turańskiej, a jednak pojęcia oderwane religijne zdecydowały o losach uniwersalnych państwa mongolskiego, czyngis–chanatu (pierwszym czyngischanem był Temudżin, za którego zaczęły się najazdy mongolskie na Ruś i Polskę). Olbrzymie to państwo, sięgające od naszego Sanu aż do Chin, rozpadło się skutkiem rozkładu religijnego. Na wschodzie buddyści oddzielili się od głównego trzonu i trzymali się już tylko Chin. Centrum państwa było długo ogniskiem chrześcijańskiej sekty nestoriańskiej, która rozszerzyła się aż na Zachód do Tatarów. Dopiero w drugiej połowie XIII wieku począł zwyciężać islam. W Persji nastali szachowie dopiero w roku 1295, a przyjęcie islamu zmieniło zupełnie postać tych krajów azjatyckich, następnie Afryki północnej, w końcu także Półwyspu Bałkańskiego. Stosunki kulturalne i polityczne trzech części świata zmieniły się skutkiem zmiany religii panującej.

[quote]Pod wpływem bizantyńskim, a następnie tatarskim, przyjął się absolutyzm we wschodniej Słowiańszczyźnie. Dotarł też emanatyzm aż do Moskwy (tak zwana gnoza). Prawdziwie orientalne okrucieństwa Iwana Groźnego nie wywoływały nigdy najmniejszego sprzeciwu, bo uchodziłoby to za obrazę Boską. Pojęcia te przetrwały aż do początku XX wieku.[/quote]

Z dalekich Indii, poprzez szereg pośrednictw, dotarło też aż do rosyjskiej filozofii zapatrywanie, jako nie należy sprzeciwiać się złu.

Zapanował tedy na całym Wschodzie monizm prawny, panowanie jednego tylko sytemu prawa: albo prywatnego, gdy wszystkich i wszystko w państwie uznawano za prywatną własność władcy — albo monizm prawa publicznego, gdy państwu przyznawano prawo do wszystkiego i budowano państwo totalne, ograniczając coraz bardziej prawo prywatne mieszkańców kraju. Przy jakimkolwiek monizmie prawa społeczeństwo bywa gnębione przez państwo.

[quote]Katolicyzm popierał od początku odrębność prawa prywatnego i publicznego, czyli tak zwany dualizm prawny, i był przeciwny absolutyzmowi. W średnich wiekach bronił przeciwko cesarzom niemieckim niepodległości narodów, a samorządów stanów i ziem. Przez „wolność” rozumiano wówczas nie co innego, jak autonomię, samorządy, a przy urządzaniu państwa władza królewska musiała być ograniczona.[/quote]

Pojęcia wschodnie parły atoli coraz dalej ku zachodowi. Litwa miała połączyć się z Moskwą, a w roku 1382 Władysław Jagiełło gotów już był przyjąć prawosławie. Gdyby było do tego doszło… przyszłaby kolej na Polskę wyrzekać się cywilizacji łacińskiej, a przyjmować bizantyńsko–turańską. Lecz w cztery lata nastąpiła kardynalna zmiana. Jagiełło chrzcił się, lecz w Krakowie w wyznaniu rzymskokatolickim. Poszło za tym szerzenie cywilizacji łacińskiej ku wschodowi. Dokonała tego długa praca misjonarska polskich Dominikanów i Franciszkanów, tudzież rozum polityczny panów małopolskich. Następstwa zaś unii były tego rodzaju, iż na cztery stulecia zmieniała się postać połowy Europy.

[caption id="attachment_2177" align="alignleft" width="238"]Zygmunt Stary Zygmunt Stary[/caption]

W Niemczech wytworzyła się zaś specjalna, niemiecka odmiana bizantynizmu. Protestantyzm potem przyznał zwierzchnikom licznych niemieckich państw i państewek nawet prawo stanowienia o wyznaniu ludności. W Polsce protestanci ofiarowali władzę absolutną obydwóm naszym królom Zygmuntom w XVI wieku (Staremu ojcu i Zygmuntowi Augustowi), a obydwaj odmówili. W zachodniej Europie wybuchły natomiast wojny religijne, wśród których wprowadzono nieograniczoną władzę monarszą. W XVII wieku wystąpili jednak jezuici francuscy i hiszpańscy z radykalną doktryną tak zwanej monarchomachii, zezwalając karać śmiercią monarchów, łamiących „wolność” jako „tyranów”. Propaganda mija się z prawdą i rzeczywistością, jakoby Kościół popierał absolutyzm. Nasz Skarga wyraźnie głosił, że nie jest monarchistą na wzór turecki, że monarcha musi słuchać praw. Przekonania polityczne wynikały przeto często z odmienności wyznaniowej.

[caption id="attachment_2174" align="alignleft" width="200"]Feliks Koneczny Feliks Koneczny[/caption]

Nie wchodzę w czasy nowoczesne, bo nie chcę wywoływać u czytelnika żadnych ech politycznych. Sądzę atoli, że przytoczyłem dość przykładów na dowód, że religia jest ze wszystkich spraw publicznych najbardziej publiczna. Czasy nowoczesne, ani też nasze współczesne, niczego w tym nie zmieniły.

My zaś, katolicy, żądamy jednej tylko totalności: etyki, żeby moralność obowiązywała w życiu publicznym, także w polityce.

Feliks Koneczny, "Religia sprawą najbardziej publiczną, „Tygodnik Warszawski” 20 X 1946, nr 42, s. 3.

Całość w książce „Niezłomni w epoce fałszywych proroków. Środowisko Tygodnika Warszawskiego (1945-1948), pod red. T. Sikorskiego i M. Kuleszy, Wyd. Von Borowiecky, Warszawa 2013-
MOŻESZ JĄ KUPIĆ TUTAJ. NA HASŁO NIEZLOMNI.COM PRZY ZAMÓWIENIU TELEFONICZNYM LUB EMAILOWYM RABAT 20 PROCENT

niezlomni

Artykuł Zadziwiająco aktualne słowa o rozdziale kościoła od państwa. „Tak budowano państwo totalne” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zadziwiajaco-aktualne-slowa-o-rozdziale-kosciola-od-panstwa-tak-budowano-panstwo-totalne/feed/ 0