Elżbieta II – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Elżbieta II – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 „Jeżeliby mi dano wybierać między żołnierzami, których bym chciał mieć pod swoim dowództwem, wybrałbym Polaków”. Ale te słowa na niewiele się zdały… https://niezlomni.com/jezeliby-mi-dano-wybierac-miedzy-zolnierzami-ktorych-bym-chcial-miec-pod-swoim-dowodztwem-wybralbym-polakow-ale-te-slowa-na-niewiele-sie-zdaly/ https://niezlomni.com/jezeliby-mi-dano-wybierac-miedzy-zolnierzami-ktorych-bym-chcial-miec-pod-swoim-dowodztwem-wybralbym-polakow-ale-te-slowa-na-niewiele-sie-zdaly/#comments Sun, 20 May 2018 12:05:45 +0000 http://niezlomni.com/?p=36725

Maszerowali dwunastkami, równym krokiem, przez podziurawiony lejami po bombach Londyn. Na honorowym miejscu, na czele prawie piętnastokilometrowej kolumny, szli Amerykanie, a za nimi – w iście kalejdoskopowej paradzie mundurów, sztandarów i wojskowej muzyki – Czesi i Norwegowie, Chińczycy i Holendrzy, Francuzi i Irańczycy, Belgowie i Australijczycy, Kanadyjczycy i Południowoafrykańczycy.

Byli też Sikhowie w turbanach, wysoko podnoszący nogi greccy gwardziści evzoni w butach z pomponami i w białych plisowanych spódniczkach, Arabowie w fezach i kefiach, grenadierzy z Luksemburga i artylerzyści z Brazylii. A na końcu, wśród aplauzu rozradowanego, wymachującego flagami narodowymi tłumu, kroczyło co najmniej dziesięć tysięcy kobiet i mężczyzn z sił zbrojnych i służb cywilnych Jego Wysokości Jerzego VI, króla Wielkiej Brytanii.

Przed rokiem zakończyła się wreszcie najstraszliwsza wojna w dziejach ludzkości – sześć lat pożogi, zniszczeń, niewyobrażalnych cierpień i śmierci. W wielu miastach na świecie powitano to wydarzenie wybuchem spontanicznej radości. Ale tego szarego, dżdżystego czerwcowego dnia 1946 roku Wielka Brytania – wraz z zaproszonymi gośćmi, reprezentującymi ponad trzydzieści narodów sprzymierzonych – oficjalnie i uroczyście upamiętniała wspólne zwycięstwo i tych wszystkich, żywych i poległych, którzy się do niego przyczynili. Ponad dwa miliony wymachujących flagami i dmących w dziecięce trąbki ludzi, przy wtórze kościelnych dzwonów i przenikliwych dźwięków dud, wiwatowało na cześć weteranów Tobruku, bitew o Anglię, Guadalcanal, Midway, Normandię, Ardeny, Monte Cassino, Arnhem i dziesiątków innych, mniej znanych. Maszerujący salutowali przed trybuną honorową na Mall, na której stał król z królową i dwiema córkami. Rodzinie królewskiej towarzyszył Clement Attlee, ale wielu skupiało wzrok na jego poprzedniku na stanowisku premiera, Winstonie Churchillu, przywódcy i natchnieniu Wielkiej Brytanii przez pięć wojennych lat.

Kiedy ostatnia uczestnicząca w Defiladzie Zwycięstwa reprezentacja przemaszerowała przed trybuną honorową, w górze rozległ się ogłuszający huk. Ludzie zadarli głowy i wpatrzyli się jak zahipnotyzowani w ołowiane niebo – od wschodu, tuż nad dachami domów, nadlatywała wielka powietrzna armada bombowców, myśliwców, wodnopłatów, transportowców. Prowadził ją pojedynczy samolot myśliwski pokryty kamuflażem, hawker hurricane, na oko mały i nieważny przy lecących za nim ociężałych olbrzymach. W pełni jednak zasłużył na to honorowe miejsce. Gdyby nie ten solidny jednomiejscowy myśliwiec i jego słynniejszy kuzyn, spitfire, mogłoby w ogóle nie dojść do Defilady Zwycięstwa. Latem i jesienią 1940 roku latający na hurricane’ach i spitfire’ach piloci RAF-u pokonali w bitwie o Anglię Luftwaffe Adolfa Hitlera. Wpłynęli tym na bieg wojny i odmienili losy świata.

Przy trasie parady stał tamtego dnia wysoki, szczupły blondyn o trudnym do wymówienia dla Anglików nazwisku. Kiedy Witold Urbanowicz przyglądał się przelatującemu myśliwcowi, napłynęła fala wspomnień. On też latał hurricane’em podczas bitwy o Anglię. Patrzył z góry na płonące miasto. Jego dywizjon stał się legendą tej bitwy. Pierwszego dnia bombardowań Londynu – blitzu, który w zamyśle Hitlera miał zmusić do uległości ludność cywilną – dywizjon Urbanowicza zapisał na swym koncie zestrzelenie aż czternastu niemieckich samolotów, ustanawiając rekord Królewskich Sił Powietrznych.

Bicie rekordów stało się chlebem powszednim Dywizjonu 303, nazywanego Kościuszkowskim. W ciągu pierwszych ośmiu dni walki Dywizjon Kościuszkowski zniszczył blisko czterdzieści maszyn wroga. To właśnie jemu, spośród wszystkich dywizjonów myśliwskich w RAF-ie, zatwierdzono zestrzelenie w bitwie o Anglię największej liczby niemieckich samolotów. Dziewięciu jego pilotów, w tym Urbanowicza, oficjalnie uznano za lotniczych asów. „To najlepsi podniebni wojownicy, jakich znam” – napisał o pilotach z Dywizjonu 303 trzy lata po bitwie (w tygodniku „Collier’s”) amerykański pilot myśliwski.

A jednak, mimo swych wojennych zasług, żaden z pilotów Dywizjonu 303 nie wziął udziału w uroczystym przelocie. Żaden nie maszerował na defiladzie. Ponieważ byli Polakami – sojusznikami walczącymi pod angielskim dowództwem – rząd Wielkiej Brytanii w obawie przed urażeniem Józefa Stalina rozmyślnie i wyraźnie zabronił im udziału w obchodach. Tydzień przedtem dziesięciu angielskich parlamentarzystów wystosowało list protestacyjny przeciw temu zakazowi. „Będą tam Etiopczycy – napisali. – Będą Meksykanie. Będzie [maszerował] Korpus Medyczny Fidżi, policja z Labuanu i Korpus Pionierów Seszeli – całkiem słusznie. Ale nie będzie Polaków. Czyżbyśmy zatracili nie tylko poczucie miary, ale i wdzięczności?”

––––––––––

Przed sześcioma laty, w czerwcu, Winston Churchill obwieścił Izbie Gmin:

„Bitwa o Francję dobiegła końca. Spodziewam się, że lada dzień zacznie się bitwa o Wielką Brytanię”.

Nowy premier, niespełna miesiąc na urzędzie, od początku stawiał sprawę jasno: Anglia nie pójdzie w haniebne ślady Francji, nie skapituluje przed Niemcami. „Będziemy walczyć na plażach – brzmiało jego słynne oświadczenie. – Będziemy walczyć na lądowiskach, będziemy walczyć na polach i na ulicach, będziemy walczyć na wzgórzach. Nie poddamy się nigdy”.

Odwagę i charakter, które Churchill deklarował w imieniu Anglii, wykazała wcześniej Polska. Pierwsza doświadczyła przerażającego hitlerowskiego blitzkriegu, pierwsza stawiła mu opór, pierwsza powiedziała – z całym przekonaniem – „Nie poddamy się nigdy”. Upadła w październiku 1939 roku, ale zarówno jej rząd, jak i wojsko nie ogłosiły kapitulacji aż do końca wojny. Rozpoczęła się niezwykła odyseja – dziesiątki tysięcy polskich pilotów, żołnierzy i marynarzy uciekło z kraju – pieszo, samochodami, ciężarówkami, autobusami, niektórzy samolotami, jeszcze inni okrętami i łodziami podwodnymi. Różnymi drogami dotarli najpierw do Francji, a stamtąd do Anglii, żeby podjąć walkę. Przez cały pierwszy rok wojny Polska, której rząd emigracyjny miał siedzibę w Londynie, była najważniejszym, zdeklarowanym sprzymierzeńcem Wielkiej Brytanii.

Zanim dziesiątki polskich pilotów myśliwskich, z Dywizjonem 303 włącznie, wzbiły się w powietrze w bitwie o Anglię, RAF zdążył stracić setki własnych, których w wielu przypadkach zastępował nowicjuszami ledwo potrafiącymi latać, a co dopiero walczyć! Wkład zaprawionych w boju Polaków, zwłaszcza tych z Dywizjonu 303, miał znaczenie zasadnicze. Zdaniem wielu – decydujące. „Gdyby Polska nie stała po naszej stronie w tamtych dniach […] płomień wolności mógłby zgasnąć jak świeca na wietrze” – podkreśliła w 1996 roku królowa Elżbieta II.

W szeregach RAF-u podczas wojny walczyło około siedemnastu tysięcy polskich lotników. Ale nie tylko polscy piloci i członkowie załóg odegrali ważną rolę w tym konflikcie. W kilkunastu istotnych operacjach morskich uczestniczyły okręty nielicznej polskiej marynarki wojennej. Polska piechota i jednostki powietrznodesantowe walczyły w Norwegii, Afryce Północnej, Włoszech, Francji, Belgii i Niemczech. Pod koniec wojny Polska była czwartym co do liczebności uczestnikiem alianckich działań zbrojnych w Europie, po Związku Sowieckim, Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii z jej Wspólnotą Narodów. „Jeżeliby mi dano wybierać między żołnierzami, których bym chciał mieć pod swoim dowództwem, wybrałbym Polaków” – powiedział dowódca wojsk alianckich w Afryce Północnej i Włoszech, marszałek polny Harold Alexander.

Być może równie ważny jak udział w walce był wkład Polski w największe osiągnięcie alianckiego wywiadu – rozszyfrowanie hitlerowskich szyfrów wojskowych. W czasie Defilady Zwycięstwa tylko Churchill i garstka brytyjskich wysokich urzędników państwowych wiedzieli, że polscy kryptolodzy pierwsi wstępnie rozpracowali niemiecką maszynę szyfrującą Enigmę, w nieoceniony sposób przyczyniając się do ostatecznego rozstrzygnięcia losów wojny.

A czego w zamian oczekiwali Polacy? „Chcieliśmy odzyskać Polskę” – powiedział Witold Urbanowicz. Przez całą wojnę, poruszony dzielnością Polaków, wdzięczny im za pomoc i wzburzony bezprzykładnym niemieckim bestialstwem w ich ojczyźnie, Winston Churchill obiecywał, że ją odzyskają. „Razem zwyciężymy lub razem zginiemy” – zapewnił polskiego premiera, generała Władysława Sikorskiego, po upadku Francji. Witając polskie oddziały przybyłe do Anglii w czerwcu 1940 roku, brytyjski minister wojny Anthony Eden oświadczył: „Nie porzucimy waszej świętej sprawy i będziemy prowadzić tę wojnę dopóty, dopóki wasza ukochana ojczyzna nie zostanie zwrócona wiernym synom”.

A jednak w czerwcu 1946 roku, gdy długa kolumna maszerujących przemierzała Mall, a wiwatujące tłumy radowały się z odrodzenia wolności w powojennym świecie, dumna Polska pozostała w cieniu. Wbrew przyrzeczeniu Edena dwaj jej najbliżsi sprzymierzeńcy, Wielka Brytania i Stany Zjednoczone, porzucili „świętą sprawę”. Po Hitlerze nastał drugi okupant – Józef Stalin. Tamtego uroczystego dnia polscy bohaterowie wojenni, tacy jak Urbanowicz i jego koledzy z Dywizjonu 303 – niegdyś nazywani „bożyszczami Anglii” – musieli stać na londyńskim chodniku w roli widzów.

Młody polski pilot, który patrzył w milczeniu na przesuwającą się defiladę, odwrócił się, chcąc odejść. Stojąca obok staruszka spojrzała na niego zdziwiona. „Dlaczego pan płacze, młody człowieku?” – spytała.

prolog książki Sprawa honoru. Dywizjon 303 Kościuszkowski, wydawnictwo Albatros

Artykuł „Jeżeliby mi dano wybierać między żołnierzami, których bym chciał mieć pod swoim dowództwem, wybrałbym Polaków”. Ale te słowa na niewiele się zdały… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jezeliby-mi-dano-wybierac-miedzy-zolnierzami-ktorych-bym-chcial-miec-pod-swoim-dowodztwem-wybralbym-polakow-ale-te-slowa-na-niewiele-sie-zdaly/feed/ 1
,,I ja jej wtedy mówię…”. Lech Wałęsa zdradził, że przewidział tragedię, którą żyły miliony Anglików. Nawet przeprowadzający wywiad nie wytrzymali https://niezlomni.com/ja-wtedy-mowie-lech-walesa-zdradzil-ze-przewidzial-tragedie-ktora-zyly-miliony-anglikow-nawet-przeprowadzajacy-wywiad-wytrzymali/ https://niezlomni.com/ja-wtedy-mowie-lech-walesa-zdradzil-ze-przewidzial-tragedie-ktora-zyly-miliony-anglikow-nawet-przeprowadzajacy-wywiad-wytrzymali/#comments Fri, 20 Oct 2017 11:39:14 +0000 http://niezlomni.com/?p=44023

,,I ja mu wtedy mówię..." to seria memów, które kilka miesięcy temu temu podbijały internet. W książce "Ja. Rozmowa z Lechem Wałęsą" autorstwa Andrzeja Bobera i Cezarego Łazarewicza znajduje się podobna historia, niczym skopiowana z memów, tyle, że jest prawdziwa.

Po wyborach prezydenckich w USA Lech Wałęsa zdradził, że to on zainspirował Donalda Trumpa do startu. Wywołał tym prawdziwą lawinę memów, detronizując na pewien czas dotychczasowego króla - Aleksandra Kwaśniewskiego.

Tymczasem teraz Wałęsa twierdzi, że przewidział pożar, którym żyła cała Wielka Brytania. Po prostu fachowym okiem elektryka przewidział, że instalacja w pałacu Windsor, w którym gościł, może doprowadzić do tragedii. Jego gaszenie trwało aż osiem godzin, a smugi ognia można było dostrzec aż z odległości 10 km. Dla Anglików było to niezwykle smutne wydarzenie.

Wałęsa twierdzi, że to przewidział i ostrzegał królową. W książce czytamy:

- Widziałem w pałacu, jak królowa ochrzania swojego męża - króla Filipa. Kłóciła się z nim zupełnie normalnie. Głupio mi się zrobiło, gdy przez przypadek wszedłem w trakcie awantury. - Proszę pani - powiedziałem jej kiedyś - ten pałac zaraz się pani spali. I przewidziałem, bo wybuchł tam pożar

- relacjonuje Wałęsa na łamach książki. Nawet autorzy mu nie dowierzali:

Panie prezydencie, niech pan nie przesadza.

Wałęsa odpowiadał:

Nic nie przesadzam. Chodziłem po tych pokojach, korytarzach. Gniazdka niezabezpieczone, powyrywane, druty niezaizolowane. To się musiało spalić

Przypomnijmy, że pożar, który strawił ponad 100 pomieszczeń, wybuchł 20 listopada 1992.

Na reakcję internautów nie trzeba było długo czekać:

Ale Brytyjczykom nie było do śmiechu. Rachunek za renowację pałacu był ogromny. Dlatego Królowa zdecydowała się, że to nie podatnicy zapłacą, ale ona - otworzyła Buckingham Palace dla zwiedzających i z zysków sfinansowała straty:

https://www.youtube.com/watch?v=OMqvamzP8dw

Artykuł ,,I ja jej wtedy mówię…”. Lech Wałęsa zdradził, że przewidział tragedię, którą żyły miliony Anglików. Nawet przeprowadzający wywiad nie wytrzymali pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/ja-wtedy-mowie-lech-walesa-zdradzil-ze-przewidzial-tragedie-ktora-zyly-miliony-anglikow-nawet-przeprowadzajacy-wywiad-wytrzymali/feed/ 1