egzorcyzmy – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png egzorcyzmy – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Obecność, historia opętania. Kolejna mrożąca krew w żyłach sprawa. [WIDEO] https://niezlomni.com/obecnosc-historia-opetania-kolejna-mrozaca-krew-w-zylach-sprawa-wideo/ https://niezlomni.com/obecnosc-historia-opetania-kolejna-mrozaca-krew-w-zylach-sprawa-wideo/#respond Tue, 29 Jun 2021 05:32:01 +0000 https://niezlomni.com/?p=51309

Bill Ramsey bawił się w ogródku, kiedy nagle poczuł przenikliwy chłód, a jego nos wypełnił się nieznośnym mdłym zapachem. Ogarnęła go niewytłumaczalna agresja, zaczął gryźć drucianą siatkę ogrodzenia i wyrywać ją z ziemi. Po tym incydencie życie Ramseya wróciło do normy. Minęło wiele lat, w trakcie których założył rodzinę. Wtedy ataki powróciły.


Kilka razy trafiał do szpitala, gdzie nieludzko warczał i zachowywał się jak zwierzę. Zmieniła się jego mimika i postawa ciała. Zaczął miewać koszmary. Twierdził, że został opętany przez demona.

Sprawą zainteresowali się Ed i Lorraine Warrenowie, którzy wraz z biskupem Robertem McKenną rozpoczęli rytuał egzorcyzmów… Bardzo szybko zrozumieli, że to najdziwniejszy i zarazem najbardziej nietypowy przypadek, z jakim się zetknęli.

Fragment książki Ed i Lorraine Warrenowie, Robert David Chase, Obecność. Historia opętania, Wyd. Replika, Poznań 2021. Książkę można nabyć na stronie wydawnictwa Replika. 

Wieczorem 5 grudnia 1983 roku w Essex, robotniczym mieście Southend-on-Sea, pielęgniarka z SOR-u właśnie miała wyjść na zewnątrz, żeby zapalić trzeciego papierosa tego dnia.

To była nieco rozpaczliwa umowa, którą zawarła sama ze sobą. Jako pielęgniarka wiedziała, jak niszczycielskie są papierosy. Jednak jako dwudziestodziewięcioletnia istota ludzka, wykonująca bardzo stresującą pracę, była od nich całkowicie uzależniona.

Więc w ciągu ostatnich trzech miesięcy zawarła ze sobą układ. Trzy papierosy dziennie – jeden rano, jeden po południu i jeden wieczorem – będzie stopniowo je ograniczać, aż do chwili, gdy w ogóle przestanie palić. A przynajmniej żywiła taką nadzieję.

Teraz, tuż przed dziesiątą wieczorem, miała puścić ostatniego dymka tego dnia. Ponieważ w szpitalu obowiązywał bezwzględny zakaz palenia, musiała wychodzić na zewnątrz.

Szybkim krokiem przemierzała korytarz w kierunku drzwi wyjściowych, wdzięczna, że chociaż wieczorem znalazła trochę czasu dla siebie. Tej nocy pogotowie było ludzkim zoo, z trzema wrakami samochodów, bardzo gwałtowną awanturą, w wyniku której biedna gospodyni domowa została ciężko pobita, i z jednym małym chłopcem, który miał gorączkę tak wysoką, że prawdopodobnie będzie miał jakieś stałe uszkodzenie mózgu. Miał gorączkę od dwóch dni, ale jego matka dopiero teraz go przywiozła. Czasami pielęgniarka żałowała, że nie może wsadzić niektórych rodziców do więzienia. Sposób, w jaki traktowali swoje dzieci, był zbrodnią.
Teraz, na szczęście, trochę się uspokoiło.

Kiedy skończyły się godziny odwiedzin, szpital zaczął przygotowywać się na noc. Światła były przyciemnione. Pielęgniarki w wygodnych czarnych butach przemykały z pokoju do pokoju z pigułkami i zastrzykami. A pacjenci, którzy przeszli operacje i chcieli być w domu z bliskimi, godzili się na jeszcze jedną noc w szpitalnym łóżku. Wszędzie zapadła cisza, nawet w izbie przyjęć, gdzie jedynym czekającym pacjentem był teraz niechlujny, żałosny ćpun, który cierpiał na paranoiczne urojenia, twierdząc, że jego ostatnia działka była trująca. Jeden ze stażystów był na praktykach w szpitalu psychiatrycznym i teraz szukano go, aby zajął się tym ćpunem.
Właśnie miała przejść przez próg.

Noc była chłodna i deszczowa. Znad morza unosiła się skłębiona mgła, otaczająca wszystkie budynki szpitalne. Widoczność była praktycznie zerowa. Odgłosy miasta – o tej porze wciąż dosyć głośne – były dziwnie stłumione i odległe. Pielęgniarka zapaliła papierosa. Jak zwykle smakował znacznie lepiej, niż by sobie życzyła.

I po chwili usłyszała kroki.

W pierwszym momencie nie potrafiła określić, co to za dźwięk. Coś jakby skrobanie. Ale potem uświadomiła sobie, że te odgłosy dochodzą z zasnutego mgłą chodnika przed nią.
Po chwili zdała sobie sprawę, że to zwykłe kroki kogoś, kto tamtędy przechodził. Nic nadzwyczajnego. Stała i rozkoszowała się zarówno papierosem, jak i świeżym powietrzem, ale te kroki wkrótce zaczęły ją denerwować.
Pielęgniarka należała do kobiet, które nigdy nie oglądały horrorów. Za bardzo ją przerażały. A te kroki przywodziły na myśl właśnie coś z horroru.

I proszę, oto ona, całkowicie współczesna i inteligentna młoda kobieta, stała przed wejściem do dużego szpitala, w którym przebywały dziesiątki ludzi, i się bała.
Może wszystko byłoby w porządku, gdyby widziała, kto szedł. Ale te dźwięki były zupełnie bezcielesne, zagubione w kłębowisku mgły – jednak coraz bliższe i bliższe. Wzdrygnęła się.
Obejrzała się na szklane drzwi. Szpitalny korytarz był długi i pusty. Dźwięk kroków stał się teraz głośniejszy, i jeszcze to dziwne skrobanie, jakby ktoś wlókł coś po betonowym chodniku.

Znowu zerknęła przez ramię na pusty korytarz. Jakiś rok temu na pobliskim parkingu jedna z pielęgniarek została zgwałcona i nikt nie słyszał jej krzyków, aż było za późno. Zastanawiała się, czy ktoś by ją usłyszał.

Z mgły zaczęła się wyłaniać jakaś postać. W pierwszej chwili uznała, że to człowiek, ale to, jaki był przygarbiony i dziwny sposób, w jaki trzymał ręce (jakby były to pazury), kazały jej zwątpić. Postać się zatrzymała, ledwie majacząc w nocnej mgle.
Była oddalona o nie więcej niż trzy metry. Kobieta słyszała teraz walenie własnego serca. Czuła, że pachy i podeszwy stóp pokryły jej się zimnym potem.
– Halo! – wykrzyknęła.
Żadnej odpowiedzi.
– Halo!
Zmrużyła oczy w nadziei, że uda jej się rozpoznać, co ma przed sobą.
Stworzenie postąpiło jeden krok w przód.
Pielęgniarka rzuciła się do ucieczki.
Całe jej wykształcenie, cała inteligencja mówiły, że powinna zostać, ale tego nie zrobiła. Nie mogła. Za bardzo się przestraszyła. Szarpnęła drzwi i wbiegła do holu.
Nie obejrzała się, póki nie była w połowie pustego holu i miała już skręcić na Oddział Doraźny. Tam podbiegła prosto do drugiej pielęgniarki, Carol Peeler.
– Dobrze się czujesz? – spytała Peeler, widząc, jak roztrzęsiona jest jej koleżanka.
– Tak – zdołała wydusić w odpowiedzi.
Myślała o tym, żeby powiedzieć Peeler o dziwnie brzmiących krokach i osobliwym kształcie we mgle, ale zdecydowała, że jeśli wyjawi, jak bardzo się przestraszyła, ucierpi na tym jej reputacja. Pielęgniarki szczycą się swoją praktyczną naturą. A praktyczna natura wykluczała widzenie straszydeł we mgle.
– Na pewno? – upewniła się Peeler.
– Tak – potwierdziła tamta, zmuszając się do śmiechu. – Lepiej już wrócę do pracy.
Szybko odeszła, ciesząc się, że umknęła badawczemu spojrzeniu Peeler. Zatrzymała się w łazience, gdzie spryskała twarz wodą. Próbowała wypłukać zapach dymu z ust i długimi, wprawnymi palcami odgarnęła rude włosy z powrotem na miejsce.
Kiedy wróciła na izbę przyjęć, odkryła, że do paranoicznego ćpuna dołączył wielki mężczyzna z rozkwaszonym, najpewniej podczas knajpianej bójki, nosem.
Pomijając stworzenie, które dostrzegła we mgle, dla pielęgniarki był to bardzo typowy weekendowy wieczór. Natychmiast zabrała się do pracy, próbując zapomnieć o dziwnym kształcie oraz dźwiękach we mgle i mroku.

Artykuł Obecność, historia opętania. Kolejna mrożąca krew w żyłach sprawa. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/obecnosc-historia-opetania-kolejna-mrozaca-krew-w-zylach-sprawa-wideo/feed/ 0
Adamek ,,znokautował” Wojewódzkiego. ,,Nie ma takiej opcji, żeby córka spotykała się z nie-Polakiem” https://niezlomni.com/adamek-znokautowal-wojewodzkiego-takiej-opcji-zeby-corka-spotykala-sie-polakiem/ https://niezlomni.com/adamek-znokautowal-wojewodzkiego-takiej-opcji-zeby-corka-spotykala-sie-polakiem/#comments Thu, 11 May 2017 13:35:06 +0000 http://niezlomni.com/?p=38293

Bokser Tomasz Adamek gościł w programie prowadzonym przez ,,Kubę" Wojewódzkiego. Pięściarz przedstawił swoje metody wychowawcze. Krótko mówiąc: panuje dyscyplina.

Moje córki to już panny. Starsza skończyła dwadzieścia lat. Jestem surowym ojcem. Córki wiedzą, co mają robić. Żona też. Ja żonę szanuję, ale musi być dyscyplina w domu. Niedziela jest, to idziemy do kościoła

- tłumaczył.

Rozmowa zeszła również na temat wyboru partnera życiowego.

Nie ma takiej opcji, żeby córka spotykała się z nie-Polakiem. Ma chłopaka, syna kolegi. Sam pozwoliłem. Powiedziałem: Tak, możesz zaprosić moją córkę na obiad. No i tak są razem. Ja muszę wiedzieć, kogo ona wybiera. A jakby wybrała jakiegoś Kubę Wojewódzkiego? Po pierwsze nie chodzisz do kościoła. Po drugie - kobieciarz. Po trzecie - siejesz kit. Mówisz prawdę, jak się pomylisz

 

- mówił bokser patrząc wprost w oczy Wojewódzkiemu.

Młodsza córka nie lubi czarnych. Powiedziała mi: Tato, dobrze wybrałeś siostrze chłopaka. Mi też musisz wybrać. Póki córki są w domu, tata musi mówić, co mają robić

- dodał.

Dużo emocji wzbudziła sprawa wiary. Wojewódzki znany z kpin z wiary próbował dopytać o egzorcyzmy.

Egzorcyzmom to musisz chcieć się poddać. Dobrowolnie musisz się poddać wypędzeniu. Ksiądz Michał to mój przyjaciel do dzisiaj. Przed walką oczywiście modlitwa, msza święta, spowiedź, eucharystia. Kliczko podobno stosuje hipnozę. Mój znajomy poczuł od niego złe moce. Ja nie poczułem, miałem poodciname wszystko, bo ksiądz zrobił swoją robotę. Przegrałem, bo nie zdążyłem się zaaklimatyzować i nie byłem sobą

- zdradził.

Wojewódzki dopytywał się:

Myślisz, że ja jestem opętany przez szatana?

Adamek odpowiedział:

Zniewolony jesteś na sto procent

Artykuł Adamek ,,znokautował” Wojewódzkiego. ,,Nie ma takiej opcji, żeby córka spotykała się z nie-Polakiem” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/adamek-znokautowal-wojewodzkiego-takiej-opcji-zeby-corka-spotykala-sie-polakiem/feed/ 1
Nie widziałeś jeszcze prawdziwego zła https://niezlomni.com/nie-widziales-jeszcze-prawdziwego-zla/ https://niezlomni.com/nie-widziales-jeszcze-prawdziwego-zla/#respond Thu, 03 Jul 2014 08:41:24 +0000 http://niezlomni.com/?p=14066

319Koszmar w Halloween
Nie cierpię Halloween. Ale nie zawsze tak było. Kiedy byłem mały, lubiłem się przebierać i prosić sąsiadów o cukierki. A kiedy byłem trochę starszy, ganiałem z chłopakami po okolicy, uzbrojony w jajka i piankę do golenia, gotowy do świtu robić ludziom złośliwe psikusy. Dopiero gdy jako policjant patrolowałem niebezpieczne dzielnice mojego miasta, poznałem mroczną stronę tego święta: każdy nowojorski zboczeniec i wariat dochodzi do wniosku, że tej nocy otwiera się sezon polowań na dzieci. W okręgu Czterdziestym Szóstym w Południowym Bronxie, gdzie pracuję jako sierżant, zaczynają napływać telefony z alarmowego numeru 911. Pędzimy z jednego miejsca przestępstwa na drugie przy rozdzierającym wyciu syren i próbujemy najszybciej, jak się da, wyłapać bestie, które wyszły żerować na beztroskiej dziecięcej naiwności. Jakkolwiek ohydne by nie były zbrodnie dokonywane przez ludzi – a w ciągu szesnastu lat w policji widziałem więcej krwi i wyprutych wnętrzności, niż bym chciał – to nie są one jedynym złem, które nasila się w dniu 31 października.

Halloween ma niechlubną historię: zgodnie z liczącymi dwa tysiące lat podaniami tej nocy dusze zmarłych nawiedzają świat, aby siać zamęt swoimi przerażającymi sztuczkami. Aby je obłaskawić, nasi przodkowie zostawiali przed domami dary z jedzenia i składali ofiary ze zwierząt. Pierwsi mieszkańcy Europy obawiali się, że nękające ich duchy mogą mieć znacznie bardziej złowrogie zamiary: że polują na ciała żywych, aby w nich zamieszkać. Chcąc się uchronić przed zawładnięciem przez ducha, ludzie w Dniu Zmarłych – jak w niektórych krajach nazywa się to święto – zakładali maski albo się przebierali. Kiedy zacząłem zajmować się tym, co dziś nazywam Pracą – czyli badać przypadki nawiedzania domów i demonicznego opętania – odkryłem, że prastary lęk przed tą datą ma jednak swoje źródła w czymś więcej niż ludowe podania czy przesądy. Niemal zawsze pod koniec października – albo w samo Halloween, albo dzień wcześniej, w dniu, który trafnie nazywa się Nocą Diabła albo Mischief Night – nagle dostajemy wyjątkowo dużo zgłoszeń. Jedna z moich najbardziej wstrząsających spraw związanych z działalnością sił nadprzyrodzonych zaczęła się w Halloween 1991 roku. Mój partner w Pracy, Joe Forrester, częstował akurat cukierkami grupkę małoletnich łowców łakoci, gdy zadzwonił telefon. Ojciec Hayes, egzorcysta z katolickiej diecezji w sąsiednim stanie, otrzymał zgłoszenie o obecności sił nieczystych w Westchester County, bogatym hrabstwie na północy, niedaleko Nowego Jorku, i chciał, abyśmy się tym zajęli. Choć podczas rozmowy telefonicznej z rodziną, która się do niego zwróciła, ksiądz rozpoznał niektóre oznaki obecności diabła, to, rozmawiając z Joem, nie ujawnił żadnych szczegółów. Oboje z moim partnerem znaliśmy jednak ojca Hayesa z wcześniejszych dochodzeń i wiedzieliśmy, że nie wzywałby nas, gdyby nie widział ku temu realnych przesłanek.

***

Joe, podobnie jak ja, pracuje w służbach porządkowych, lecz stoi po drugiej stronie barykady – dla Towarzystwa Pomocy Prawnej przesłuchuje z użyciem wariografu podejrzanych i świadków.
I choć ze swoją okrągłą, pogodną twarzą i paskiem brązowych włosów dookoła łysiejącej głowy wygląda raczej jak rubaszny mnich w średnim wieku, w rzeczywistości jest niezwykle zdolnym demonologiem. Joe nie tylko jest chodzącą encyklopedią okultyzmu – w każdej chwili jest w stanie zaprezentować krótkie zestawienie nigeryjskich kultów czczących krokodyle czy brazylijskie obrzędy czarnej magii, ale również, jako odznaczony orderem weteran wojny w Wietnamie, ma wystarczająco dużo zimnej krwi, by stawić czoła paranormalnemu przerażeniu.

Jeśli dodać do tego wbudowany wykrywacz kłamstw, który wykształcił się u niego przez lata konfrontacji z najróżniejszym elementem: od kanciarzy, bandziorów i wszelkiej maści oprychów aż po niewinnych ludzi niesłusznie oskarżonych o popełnienie przestępstwa. Nie ma wątpliwości, że Joe jest detektywem najwyższego sortu. Joe i ja pracujemy jako demonologowie w czasie wolnym od pracy zawodowej i nie bierzemy za to wynagrodzenia. Niesienie pomocy ludziom, którzy mają problemy ze światem duchowym, traktujemy jak powołanie. Jesteśmy żarliwymi katolikami i dosłownie rozumiemy biblijne wezwanie Chrystusa, aby „w Jego imię złe duchy wyrzucać”. Gdy mamy jechać w teren, odkładam broń i odznakę policyjną i zbroję się w wodę święconą i relikwię z Krzyża Świętego.

[quote]Nie chciałbym, aby to zostało źle zrozumiane. Nie jestem fanatykiem religijnym i z całą pewnością nie jestem święty, co potwierdzi każdy z chłopaków, który pracuje ze mną w okręgu Czterdziestym Szóstym. Jestem gliną i łatwiej mi przychodzi kopniakiem wyważyć drzwi i gołymi rękoma skuć dziesięciu uzbrojonych oprychów, niż brać się za bary z demonami. Mówiąc wprost, diabeł przeraża mnie bardziej niż wszystko, co kiedykolwiek widziałem, patrolując ulice – a w ciągu tych wszystkich lat w policji widziałem niemal każdy potworny akt przemocy, do którego jest zdolny człowiek wobec człowieka. Niezliczoną ilość razy wzywano mnie do strzelanin czy pchnięć nożem. Skuwałem ludzi, którzy dokonali gwałtu bądź morderstwa, a zachowywali się tak, jakby to, czego się dopuścili, nie robiło na nich wrażenia.[/quote]
Musiałem informować ludzi, że ich bliscy zginęli w wypadku samochodowym albo padli ofiarą najpotworniejszych zbrodni, jakie można sobie wyobrazić. Widziałem połamane ciała małych dzieci, które ucierpiały w bezsensownych wypadkach, bo rodzice byli zbyt naćpani, aby się nimi zaopiekować. Aresztowałem dilerów sprzedających truciznę, od której ich bliźni zmieniają się w zombie, i aresztowałem matkę, która prostytuowała swoją dziesięcioletnią córeczkę, żeby mieć na działkę cracku. Niedawno wezwano mnie do mieszkania, w którym zastałem kobietę kompletnie zamroczoną narkotykami. Samo w sobie nie byłoby to niczym niezwykłym w dzielnicy, którą patroluję, lecz ta kobieta obijała się od ścian, ciągnąc za sobą noworodka połączonego z nią pępowiną. Była w takim stanie, że nie wiedziała nawet, że urodziła dziecko. Dziecko okazało się być jej dziesiątym – starsze zostały jej odebrane przez opiekę społeczną, bo była uzależniona od kokainy.

Tak w praktyce wygląda każdej nocy moja praca. I do pewnego stopnia obcowanie z tragedią i zniszczeniami, które powoduje zbrodnia, pomaga mi w Pracy. W policji nauczyłem się już na pierwszy rzut oka rozpoznawać zło. Kiedy moi koledzy dowiadują się, że pomagam przy wypędzaniu demonów i badam działanie sił nieczystych, wielu z nich pyta: „Co tobie, gościowi niestroniącemu od przemocy i chwilami naprawdę nieprzyjemnemu, daje prawo podejmować się tak zbożnej misji?”. Odpowiadam im pytaniem: „A czy to nie piękne, że Bóg wykorzystuje takiego grzesznika jak ja do zwalczania zła na świecie?”. Prawda natomiast jest taka, że lubię pomagać ludziom. Wstępując do policji, złożyłem przysięgę, że będę przeganiał z ulic mojego miasta tych, którzy czynią zło, i póki co aresztowałem ich ponad trzystu. A jako zdeklarowany chrześcijanin mam jeszcze jedną misję do wypełnienia: niszczyć szatana i jego demony.

[quote]Oficjalnie nigdy nie prowadziłem żadnej sprawy na zlecenie Kościoła Rzymskokatolickiego, lecz na życzenie poszczególnych księży zdarzało mi się pracować nad sprawami, które były oficjalnie prowadzone przez Kościół Katolicki. Sporo z nich prowadziłem we współpracy z biskupem Robertem McKenną, księdzem wyznającym katolicyzm tradycyjny i egzorcystą, który nigdy nie unika konfrontacji z szatanem i jego armią ciemności. (Kościoły tradycyjne odmawiają msze po łacinie zgodnie z rytem sprzed II Soboru Watykańskiego). Asystując mu przy ponad dwudziestu egzorcyzmach w ciągu ostatnich dziesięciu lat, nabrałem najwyższego szacunku dla tego świętego sługi Bożego. Jeśli kiedykolwiek będzie potrzebował, żebym wraz z nim zszedł do piekielnej otchłani, pójdę za nim bez wahania.[/quote]
W większości głównych religii istnieją obrzędy wypędzania złych duchów. Rzymski obrządek egzorcyzmu swymi początkami sięga niemal czterystu lat wstecz. Wiele lat temu katoliccy księża otrzymali święcenia mniejsze, stając się egzorcystami i za zgodą biskupów ze swoich diecezji mogli wykonywać czynności związane z tą funkcją. Dziś duży problem stanowi fakt, iż wielu księży, duchownych innych wyznań, a nawet biskupów Kościoła Katolickiego nie wierzy w diabła, mimo że sam Jezus dokonywał egzorcyzmów. Kiedy pewien znajomy ksiądz opowiadał o szatanie w jednym ze swoich kazań, czuł się zmuszony powiedzieć swojej kongregacji: „Diabeł naprawdę istnieje. Przepraszam, moi drodzy”. Oboje z żoną wyglądaliśmy, jakbyśmy mieli wyskoczyć z ławek. Gdybym to ja stał przy kazalnicy, nie przepraszałbym, że muszę ludziom powiedzieć, że diabeł jest realnym bytem. Na własne oczy widziałem szatańskie dzieło jego armii demonów.

317

Ludzie, którzy proszą Joego i mnie o pomoc, najczęściej również nie wierzyli w diabła – do czasu, gdy dziwne, niedające się wytłumaczyć niczym innym zdarzenia nie zmieniły ich życia w koszmar. Ponieważ w żaden sposób się nie ogłaszamy ani nie rozpowiadamy o naszej Pracy, ludzie zwykle trafiają do nas z polecenia. Obaj wierzymy, że jeśli Bóg chce, aby ludzie otrzymali pomoc, to dopilnuje, aby ją otrzymali – od nas albo od kogoś innego. Szukanie pomocy u demonologa rzadko jest pierwszym, co przychodzi do głowy zrozpaczonym rodzinom, które do nas trafiają. Przeważnie jesteśmy dla nich ostatnią deską ratunku po tym, jak wyczerpali wszelkie możliwości racjonalnego wyjaśnienia przerażających zjawisk, których doświadczają, i nierzadko zaczynają podejrzewać, że mogą tracić rozum. W chwili, gdy wykręcają numer Joego bądź mój, są na krawędzi obłędu i nie mają już do kogo się zwrócić. Albo zostali do nas skierowani przez któregoś z naszych licznych znajomych księży – jak to miało miejsce w Halloween 1991 roku.

Fragment książki Ralph Sarchie, Lisa Collier Cool, Zbaw nas ode złego. Nie widziałeś jeszcze prawdziwego zła, Esprit, Kraków 2014.

Na podstawie książki zrealizowano film pod tytułem Zbaw nas ode złego (prod. Jerry Bruckheimer, w roli głównej Eric Bana).


Autor książki, Ralph Sarchie, jest weteranem nowojorskiej policji. Pracuje na 46. posterunku w południowym Bronxie. Walczy na co dzień z najbardziej brutalnymi przestępcami, czasem nie przebierając w środkach. Zbrodnie popełniane przez ludzi nazywa jednak tylko „złem wtórnym”. Według niego istnieje też „zło pierwotne”.
Po godzinach pracy policyjnej zajmuje się inną służbą – bada przypadki opętań i asystuje przy egzorcyzmach katolickiego księdza oraz współpracuje z małżeństwem Warrenów, demonologami znanymi z filmu Obecność. Z biegiem czasu staje się świadkiem straszliwych zbrodni i nieludzkiego zła, którego nikt nie jest w stanie wyjaśnić czy zrozumieć, opierając się na racjonalnych przesłankach. Sarchie staje oko w oko ze światem demonicznym, który dokumentuje i opisuje, rzucając nowe światło na to, co mroczne i niewytłumaczalne. Autor zabiera nas w podróż do najniższych kręgów piekieł. Odsłania makabryczne szczegóły mrocznych rytuałów, opowiada historię młodej niewinnej dziewczyny opanowanej przez demona, czy też domu rzekomo nawiedzonego przez ducha zamordowanej w XIX w. panny młodej, oraz wielu innych mrożących krew w żyłach przypadków działania mocy zła.
We wspomnieniach Ralpha Sarchiego możemy obserwować przerażające spotkanie zbrodni popełnianych przez ludzi ze światem nadnaturalnego zła, w którego istnienie często nie wierzymy, a które mimo to wpływa na nasze życie.

Artykuł Nie widziałeś jeszcze prawdziwego zła pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/nie-widziales-jeszcze-prawdziwego-zla/feed/ 0