czołg – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png czołg – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Pasjonujące starcie czołgistów i stalowych tytanów. Trzymająca w napięciu i niesamowicie opisana historia [NASZA RECENZJA] https://niezlomni.com/pasjonujace-starcie-czolgistow-i-stalowych-tytanow-trzymajaca-w-napieciu-i-niesamowicie-opisana-historia-nasza-recenzja/ https://niezlomni.com/pasjonujace-starcie-czolgistow-i-stalowych-tytanow-trzymajaca-w-napieciu-i-niesamowicie-opisana-historia-nasza-recenzja/#respond Sun, 28 Mar 2021 16:41:28 +0000 https://niezlomni.com/?p=51276

To nie przypadek, że książka Adama Makosa stała się bestsellerem Amazona, „New York Times”, „Wall Street Journal”, „Los Angeles Times” czy „USA Today”. Pasjonujący współczesny reportaż historyczny, który wciąga od pierwszego zdania.

Sprawiła to umiejętność budowania fascynującej narracji. Dużą rolę odegrała też barwna historia opowiedziana przez weterana amerykańskiej 3. Dywizji Pancernej czołgistę Clarence’a Smoyera i trzech innych weteranów, którzy po 70 latach wracają na bitewne pola Europy. Wracają, żeby przeżyć jeszcze raz swoją II wojnę światową, wspomnieć bitewne starcia z Niemcami, uczcić poległych kolegów i opowiedzieć swoje historie autorowi książki Adamowi Makosowi. Smoyer wraca też, żeby spotkać się po raz drugi ze swoim wrogiem niemieckim celowniczym czołgu Schaeferem.

Makos to autor bestsellerowych Rycerzy wojennego nieba, gdzie przedstawia autentyczną historię dwóch żołnierzy, pojedynku pancernego, który stoczyli, i niezwykłej więzi, która połączyła dawnych wrogów.

Clarence Smoyer to spokojny chłopak z Pensylwanii. Od przybycia do Europy w 1944 r. załoga jego shermana toczy ciężkie walki na Wale Zachodnim i w Ardenach, obserwując, jak Amerykanie giną w nierównym starciu z niemieckimi czołgami.

Clarence, świetny celowniczy, trafia do pershinga, jednego z 20 nowych wozów dostarczonych na Stary Kontynent. To potężna broń, ale i wielka odpowiedzialność.

W czasie wyzwalania Kolonii pojedynek Smoyera z niemieckimi czołgistami zostaje uwieczniony na taśmie filmowej i tam też po raz pierwszy spotyka on Gustava Schaefera, młodego celowniczego wysłanej z samobójczą misją pantery. Ich drugie spotkanie, niemal 70 lat po tych wydarzeniach, to pojednanie dawnych wrogów i wzruszający finał dramatycznej wojennej historii, która w niezwykły sposób sprzęgła ich losy.

"Kompania braci w amerykańskim czołgu… Makos zabiera czytelników do wieży pershinga i pokazuje starcia dorównujące najlepszym momentom Furii. Wspaniała opowieść bitewna i hołd złożony zwykłym wojownikom" - Jonathan W. Jordan, „Wall Street Journal”

Adam Makos (ur. 1981) to dziennikarz, historyk i redaktor. Jego dziadkowie brali udział w II wojnie światowej – jeden służył w Marines, drugi latał B-17. Wydawana z kolegami gazetka przerodziła się w magazyn historyczny „Valor”, którego wydawcą został Makos w wieku 18 lat. Od tego czasu przeprowadził mnóstwo wywiadów z weteranami, a w 2008 roku towarzyszył 101. Dywizji Powietrznodesantowej w Iraku i siłom specjalnym tropiącym terrorystów z Al-Kaidy. Jedna z opowieści zafascynowała go bez reszty – owocem tej fascynacji jest znana polskim czytelnikom książka Rycerze wojennego nieba (REBIS 2014). Ten rewelacyjny debiut 23 tygodnie utrzymywał się na liście bestsellerów „New York Timesa”.

Kolejne jego książki to Voices of the Pacific, wspomnienia 15 weteranów (zebrane z Marcusem Brothertonem), oraz Devotion, poruszająca historia z czasów wojny koreańskiej. Charakterystyczną cechą stylu pisarskiego Makosa jest łączenie intensywności ludzkich przeżyć z dynamicznymi opisami akcji bojowych. „Najwspanialsze pokolenie” szybko odchodzi, więc autor ściga się z czasem, by ocalić jak najwięcej wspomnień weteranów, uczcić ich pamięć i dokonania i podzielić się nimi z czytelnikami.

Adam Makos, Szpica, Wyd. Rebis, Poznań 2021. Książkę można nabyć na stronie wydawnictwa Rebis.

Artykuł Pasjonujące starcie czołgistów i stalowych tytanów. Trzymająca w napięciu i niesamowicie opisana historia [NASZA RECENZJA] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/pasjonujace-starcie-czolgistow-i-stalowych-tytanow-trzymajaca-w-napieciu-i-niesamowicie-opisana-historia-nasza-recenzja/feed/ 0
Unikalne wspomnienia żołnierza gen. Pattona: „Z czasem człowiek stał się nieczuły na straszne widoki”. [WIDEO] https://niezlomni.com/unikalne-wspomnienia-zolnierza-gen-pattona-z-czasem-czlowiek-stal-sie-nieczuly-na-straszne-widoki-wideo/ https://niezlomni.com/unikalne-wspomnienia-zolnierza-gen-pattona-z-czasem-czlowiek-stal-sie-nieczuly-na-straszne-widoki-wideo/#respond Wed, 19 Sep 2018 17:32:01 +0000 https://niezlomni.com/?p=49986

"Na froncie załoga czołgu nie tylko przez cały dzień toczyła walki, ale musiała też czuwać w nocy. Zazdrościliśmy lotnikom, którzy pod koniec dnia wracali do bazy i mieli święty spokój. O zmierzchu Niemcy przypuścili kontratak, który jednak odparliśmy bez trudu" - wspomina J. Ted Hartman.

Rozdzieliwszy między siebie dwugodzinne warty, zagrzebaliśmy się w śpiworach i „poszliśmy spać”, siedząc na swoich stanowiskach w czołgu. Pełniący wartę stał w otwartym włazie dowódcy. W nocy szkopska artyleria dała nam popalić, ale zdołaliśmy utrzymać pozycję.

[caption id="attachment_50018" align="alignleft" width="547"] Przeprawa przez Ren po moście pontonowym, 29 marca 1945. U.S. Army, Zdjęcie ze zbiorów Cercle d’Histoire de Bastogne. Wyd. Replika[/caption]

Nazajutrz, 31 grudnia, znów rozgorzała zacięta bitwa, podczas której dochodziło nawet do walki wręcz. Nasza piechota, przy wsparciu czołgów, dwukrotnie zajęła wieś Chenogne i dwa razy musiała się z niej wycofać. Drugiego dnia działań bojowych pierwszy raz zobaczyłem poległego żołnierza amerykańskiego. Leżał w pobliżu naszego czołgu, zamarznięty. Patrzyłem na niego zdjęty grozą. Jak ludzie mogą zabijać się z zimną krwią? Jak mogą patrzeć na coś takiego? Oczywiście pytania te przychodziły mi do głowy, ale z czasem człowiek stał się nieczuły na straszne widoki. Pięć miesięcy później przez cały ranek siedzieliśmy przy ognisku, a kilka metrów dalej leżały dwa szkopskie trupy. Dziwne, prawda?

W noc sylwestrową 1944 roku zajmowaliśmy wzniesienie z widokiem na Chenogne. Co wieczór ciężarówki przywoziły nam benzynę w dwudziestolitrowych bańkach. Nawet w dniu, w którym przebywaliśmy tylko 10 kilometrów, silnik chodził przez dwanaście godzin, musieliśmy więc stale uzupełniać paliwo. Wymagało to około 150 litrów benzyny dziennie. Zbiorniki znajdowały się z tyłu czołgu, a benzynę nalewało się, stojąc na tylnej części kadłuba, nad silnikiem. Czynność ta należała do kierowcy i jego pomocnika. Kiedy staliśmy na kadłubie i nalewaliśmy paliwo do zbiorników, nasze sylwetki były wyraźnie widoczne na jasnym tle nieba. Szkopy dowiedziały się skądś, kiedy przyjeżdżają do nas ciężarówki, a co za tym idzie, kiedy będziemy napełniać zbiorniki. Zmasowanymi fajerwerkami artyleryjskimi zgotowali nam głośne powitanie Nowego Roku. Wszędzie wokoło wybuchały pociski. Jakimś cudem nikt z nas nie został ranny, ale strachu najedliśmy się co niemiara!

W Nowy Rok 1945 grupa bojowa złożona z piechoty i czołgów, wspierana przez artylerię i lotnictwo, przebiła się do bardzo zniszczonego Chenogne i lasu na północ od wsi. W czasie walk o Chenogne legło w gruzach dwadzieścia dziewięć z trzydziestu jeden domów oraz kościół. Zdołaliśmy utrzymać wieś i okoliczny las i posunąć się 15 kilometrów w kierunku następnego celu, Mande-Saint-Étienne. W nocy z 1 na 2 stycznia nasze pozycje znajdowały się na skraju lasu, około pięciu kilometrów od Mande.

[caption id="attachment_50015" align="alignleft" width="469"] Bercheux w Belgii, styczeń 1945 [w oryg. błąd: 1944]. Malowanie pancerza czołgu na biało, żeby był mniej widoczny na tle śniegu. Zdjęcie ze zbiorów Cercle d’Histoire de Bastogne. Wyd. Replika[/caption]Tej nocy znów utrzymaliśmy swoje zdobycze terenowe. Nazajutrz rano, 2 stycznia, było spokojnie i mogliśmy trochę odpocząć. Zapominając o wcześniejszych przestrogach, kilku z nas wyszło z czołgów i rozmawiało o tym i owym. Nagle w miejscu, w którym staliśmy, spadło kilka małych pocisków. A więc widzieli nas i wstrzeliwali się. Słysząc przenikliwy dźwięk nadlatujących pocisków, dałem nura do przedziału kierowcy. W samą porę – rakieta kalibru 240 mm zawadziła o bok naszego czołgu i eksplodowała.

W wybuchu zginęło dwóch żołnierzy. Przez peryskop widziałem, jak silny podmuch unosi w górę, w pozycji stojącej, jednego z ludzi, z którymi właśnie rozmawiałem, i rzuca go o ziemię. Upadł na plecy, bez życia, jak szmaciana lalka. Był to przerażający widok. W Camp Cooke mogłem nie cierpieć naszych czołgów, ale od tej pory nie raz i nie dwa dziękowałem losowi za tę starą „metalową trumnę”.

Nieco później Brygada B wszystkimi siłami przypuściła atak na Mande-Saint-Étienne. Po potężnym przygotowaniu artyleryjskim ruszyliśmy do natarcia przez polanę w gęstym lesie. Polana była szeroka na początku i na podobieństwo lejka zwężała się w kierunku Mande. Pierwszy czołg wjechał w zasypane śniegiem grzęzawisko – tą drogą czołgi nie mogły przejechać. Zwiadowcy szybko znaleźli dogodniejsze przejście po obu stronach i natarcie zostało wznowione.

Niemcy ustawili działa przeciwpancerne w kształt podkowy na skraju Mande i wycelowali je w polanę. Pierwszych kilka czołgów zostało trafi onych i unieszkodliwionych. Przez prawie godzinę trwała zacięta bitwa pancerna, lecz nasze czołgi posuwały się naprzód. W czasie tej bitwy wiele domów w Mande stanęło w płomieniach. Kiedy Niemcy zrozumieli, że mamy nad nimi ogromną przewagę w ludziach i sprzęcie, stopniowo wycofali się z Mande-Saint-Étienne, w którym szalało piekło. Mimo że domy płonęły i zawalały się, sporo żołnierzy niemieckich zostało, aby strzelać zza węgła i opóźniać nasze natarcie. O zmroku amerykańskie czołgi i piechota weszły do Mande, wypierając resztki nieprzyjaciela. Zburzona wieś, rozświetlona łuną pożarów, wyglądała upiornie.

Podczas bitwy o Mande-Saint-Étienne pełniący obowiązki dowódcy kompanii porucznik Williamson został ranny w głowę odłamkiem. Ewakuowano go do batalionowego punktu medycznego, a potem do Anglii na dalsze leczenie.

Strata drugiego dowódcy była jeszcze dotkliwsza, bo większość z nas uważała, że następny w hierarchii oficer nie nadaje się na dowódcę kompanii toczącej bitwę.

Fragment rozdziału Wchodzimy do walki z książki J. Teda Hartmana, CZOŁGISTA. Z 11 Dywizją Pancerną od bitwy w Ardenach po dzień zwycięstwa, Wyd. Replika, Zakrzewo 2018. Książkę można nabyć TUTAJ. 

Kiedy 18 maja 1943 roku J. Ted Hartman wstępował do armii amerykańskiej, z pewnością nie przypuszczał, że półtora roku później będzie kierował czołgiem w czasie jednej z największych bitew II wojny światowej.

J. Ted Hartman został wysłany na toczącą się daleko za morzem wojnę jako nastolatek. Miał kierować czołgiem M4 Sherman 11 Dywizji Pancernej, walcząc ze zdesperowanymi Niemcami podczas ofensywy w Ardenach.

W swych wspomnieniach przedstawia poruszający obraz tamtych zdarzeń. Opisuje zmienne koleje bitw aż y po ostateczne przełamanie niemieckiej kontrofensywy przez wojska alianckie.

Opowiada też o codziennych zmaganiach, o wyzwalanych obozach koncentracyjnych i o triumfach odnoszonych nad Niemcami. Wspomina dramatyczne okoliczności spotkania z żołnierzami sowieckimi na terenie Austrii – moment, który oznaczał dla niego koniec wojny.
To historia bojowej inicjacji młodego człowieka rzuconego w wir walki. Bazując na własnych listach słanych do domu, Hartman relacjonuje przebieg wydarzeń na gorąco. Szkicuje obraz wojennej rzeczywistości bez zmian, które w pamięci zwykle rodzi czas. Przekazuje żywe i bardzo osobiste spojrzenie na dramat wojny oglądanej spod pancerza – z unikatowej perspektywy amerykańskiego czołgisty.

https://www.youtube.com/watch?v=fAWAQ89AWog

J. Ted Hartman urodził się 13 czerwca 1925 roku w Luizjanie. Mając dziesięć lat, przeprowadził się wraz z rodziną do Iowa. Po ukończeniu szkoły średniej w 1943 roku trafił do wojska, gdzie jako mechanik czołgu Sherman walczył w 11 Dywizji Pancernej pod rozkazami gen. Pattona.

Po zakończeniu wojny wszedł w skład sił okupacyjnych w Niemczech, a następnie we Francji. Służbę w armii zakończył w 1946 roku.
Po powrocie do USA kontynuował rozpoczęte we Francji studia. W 1952 roku otrzymał tytuł lekarza medycyny. Praktykował w wielu miastach. W latach 80. przeniósł się do Teksasu. Od roku 1981 przez dziewięć lat zajmował także stanowisko dyrektora ogólnokrajowej Amerykańskiej Rady Chirurgów Ortopedycznych.

J. Ted Hartman zmarł 2 lutego 2018 roku.

Artykuł Unikalne wspomnienia żołnierza gen. Pattona: „Z czasem człowiek stał się nieczuły na straszne widoki”. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/unikalne-wspomnienia-zolnierza-gen-pattona-z-czasem-czlowiek-stal-sie-nieczuly-na-straszne-widoki-wideo/feed/ 0
„Andrzeju, nie denerwuj się”. Jak chorąży popsuł czołg [film] https://niezlomni.com/andrzeju-nie-denerwuj-sie-jak-chorazy-popsul-czolg-film/ https://niezlomni.com/andrzeju-nie-denerwuj-sie-jak-chorazy-popsul-czolg-film/#respond Sun, 22 Mar 2015 13:40:08 +0000 http://niezlomni.com/?p=23420 Artykuł „Andrzeju, nie denerwuj się”. Jak chorąży popsuł czołg [film] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/andrzeju-nie-denerwuj-sie-jak-chorazy-popsul-czolg-film/feed/ 0