Janusz Waluś. Większość społeczeństwa młodszej generacji nie wie kto to i biorąc pod uwagę fakt ile lat przebywa już w więzieniu w Pretorii, wcale to nie dziwi - czytamy na forum.legionisci.com.
Zatem krótko. Polski emigrant, który w latach 80. porzucając dokuczliwy krajowy komunizm rujnujący słynnymi "domiarami" małą rodzinną firmę, wyjechał do RPA. Tam, patrząc na polityczną degrengoladę, chaos i coraz większe wpływy komunistów, nawiązał kontakt z tamtejszymi prawicowymi ugrupowaniami a ostatecznie zdecydował się na radykalny krok i w kwietniu 1993 roku dokonał udanego zamachu na lidera czarnych komunistów, niejakiego Chrisa Haniego. Schwytany, początkowo skazany został na karę śmierci, wobec jednak jej zniesienia w RPA,wyrok zamieniono na dożywocie.
Janusz Waluś od ponad 23 lat siedzi w więzieniu. Owszem, za zabójstwo ale to już niemal ćwierć wieku, a ponadto gdyby prześledzić biografię ofiary, to działalność terrorystyczna w której ginęli ludzie nie była jej na pewno tematem obcym. Hani zginął a Waluś zabił w wyniku walki politycznej. Codziennie na świecie, pod szyldem walki z terroryzmem, w wojnach domowych podsycanych przez mocarstwa, giną setki ludzi, cywilów, dzieci, starców i jakoś nikt do więzienia za to nie idzie. A Janusz Waluś swoją karę odbył. I czas upomnieć się o jego osobę i pamięć, co od jakiegoś czasu w mizernym wymiarze się już dzieje. Transparent ze wsparciem dla niego wisiał na naszym meczu w Rzymie ale także widziany był na stadionie Jagiellonii i Rakowa Częstochowa oraz w trakcie spotkań piłkarskich niższych lig.
W marcu tego roku sąd zdecydował, że Janusz Waluś powinien wyjść na wolność. Oczywiście sądy, ich niezależność i niezawisłość sobie a polityka sobie i po wrzaskach czarnych komunistów stanęło na niczym. Rysuje się jednak szansa, że w kolejnym postępowaniu którego termin oczywiście jest przeciągany w czasie ile się da aby tylko rozprawa się nie odbyła, coś się zmieni. Nie ma co zapeszać, czekamy i chcemy w tym czasie wspierać Janusza. Od pewnego czasu jesteśmy z nim w kontakcie, choć oczywiście nie jest to codzienna pogaducha czy smsy słane dziesiątkami w dwie strony. Dostaliśmy kilka telefonów, które jednak z racji kolejki do tej formy kontaktu wielu więźniów, ograniczają się do krótkich rozmów. Wiadomym też jest, że pierwszeństwo w tej materii ma rodzina z którą także jesteśmy w stałym kontakcie. Janusz, pomimo faktu że internet jest dla niego abstrakcją, dzięki życzliwym mu ludziom jest doskonale zorientowany co się dzieje na trybunach w jego sprawie i jak sam mówi, jest to dla niego ogromne wsparcie psychiczne. Sama świadomość, że ktoś o nim jeszcze pamięta, gdy przez 23 lata zdążyło już wyrosnąć całe dorosłe pokolenie Polaków, jest jak zastrzyk nadziei.
Celem tego wątku jest rozpropagowanie jego historii i więziennej doli ale także wymierna pomoc. Nie trzeba chyba tłumaczyć jak wygląda więzienie w RPA i że słowo luksus jest tam nieznane. Nie będę tu wchodzić w szczegóły ale dostarczenie czystej koszuli czy t-shirta to niezła ekwilibrystyka. Telefon do Polski, czy do nas czy do rodziny, też kosztuje. Jako Legia przekazaliśmy pewną kwotę, którą nasz bohater już otrzymał i jest bardzo szczęśliwy. Jak sam powiedział pół żartem w czasie rozmowy telefonicznej: teraz to ja jestem milioner! I oczywiście podziękował serdecznie a niżej możecie przeczytać wyrazy wdzięczności, które nadeszły tradycyjną pocztą. Niemniej chcemy aby jego pobyt tam był komfortowy na ile to możliwe, w związku z czym zbieramy dalej.
Dostaliśmy od Janusza zgodę na używanie tytułowego "Janusz Waluś Official Support Club" ale to zobowiązuje. Skoro mamy być tym nr 1 który go wspiera, to rzeczywiście chcemy aby tak było! Póki co, wydane zostały smycze i vlepki z sentencją przez niego wygłoszoną a która stała się mottem życia i losu Janusza:
JAK SIĘ WYROSŁO W KOMUNIŹMIE, TO NIE MOŻNA BYŁO NIE MIEĆ ANTYKOMUNISTYCZNEGO NASTAWIENIA.
Cena smyczy cegiełki - 10 zł, pakietu vlepek - 5 zł. Smycze w wersji legijnej i cywilnej (tło pod wizerunkiem Janusza).
Cały dochód oczywiście leci do Pretorii a jako że nie ma w chwili obecnej meczów na których można by je nabyć, to zainteresowanych forumowiczów proszę o priv.
Ten post to zajawka. Będziemy informować o kolejnych ruchach czy inicjatywach w ramach tej akcji i liczymy, że grono popierających wolność dla Janusza będzie się powiększać. Jutro pojawią się kolejne, chyba dość atrakcyjne fanty wystawione na licytację, które wspomogą pobyt Janusza w RPA.
EDYCJA: Ponieważ priv zaczyna pęcznieć a sortowanie tam możliwe jest raczej lekkopółśrednio, dla ewentualnych zainteresowanych zostawimy też maila: [email protected]
Pomoc dla Janusza, dzięki wielu koleżankom i kolegom, nabrała pewnych rumieńców ale zdecydowaliśmy się na następny krok - wydanie koszulek które będą kolejną cegiełką, bowiem cały zysk zostanie przeznaczony na pomoc dla więzionego w dalekim kraju rodaka.Krótko - koszulki Fruit of the Loom w najwyższym segmencie jakościowym tej firmy (Super Premium-205g), kolor ciemnoszary. Rozmiarówka od S do XXXL.
Dla zainteresowanych wymiarami w cm:
http://www.gitshop.pl/Images/rozmiar%C3%B3wka.gif
Cena - 30 zł
Zapisy tradycyjnie, jak na forum:
1. nick + rozmiar(y)+ wysyłka/osobisty
2.
3.
itd.
Dla osób nie będących zarejestrowanymi na forum, możliwość zamówienia poprzez mail: [email protected]. Prosimy wówczas o podanie od razu danych adresowych do wysyłki lub określenia czy będzie to odbiór osobisty o którego terminach poinformujemy po zakończeniu zapisów. Koszt wysyłki zgodny z cennikiem Poczty Polskiej dla listu poleconego priorytetowego.
Źródło:
http://forum.legionisci.com/showthread.php?t=16725
http://forum.legionisci.com/showthread.php?t=16748
POLECAMY również artykuł opublikowany na stronie kibiców Rakowa Częstochowa.
Więcej o Januszu Walusiu przeczytasz TUTAJ.
Artykuł Ciekawa akcja kibiców: Wolność dla Janusza Walusia. „Swoją karę odbył. I czas upomnieć się o jego osobę i pamięć” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Południowoafrykańska Partia Komunistyczna, której zastrzelony przez Walusia Chris Hani był liderem, blokuje wyjście Polaka z więzienia.
Podczas ostatniego meczu o piłkarski Puchar Polski pomiędzy Rakowem Częstochowa, a Chrobrym Głogów, kibice częstochowskiego klubu na boiskowym ogrodzeniu, wywiesili flagę z napisem „Uwolnić Janusza Walusia”. Nie było to pierwsze wsparcie kibicowskiego środowiska dla odsiadującego wyrok dożywocia polskiego emigranta w RPA. Podobne gesty były już dziełem fanów Legii Warszawa czy Jagiellonii Białystok. Kibice tej pierwszej drużyny chcą nawet zaprosić do siebie na „Żyletę” panią Ewę Waluś, córkę Janusza, która w czerwcu skierowała list do najwyższych władz RP z prośbą o interwencję w sprawie jej ojca.
Tymczasem sprawa wyjścia Walusia z więzienia w Pretorii komplikuje się. W marcu sąd zdecydował wprawdzie, że Polak powinien wyjść na warunkowe zwolnienie, ale taką decyzję zakwestionowały południowoafrykańskie władze, a w szczególności tamtejsza Partia Komunistyczna, której zastrzelony przez Walusia Chris Hani był liderem. Kilkanaście dni temu Najwyższy Sąd Apelacyjny w RPA przyznał ministrowi sprawiedliwości możliwość apelacji w sprawie warunkowego zwolnienia polskiego emigranta.
Teraz sprawa znowu może się ciągnąć miesiącami. Tym bardziej, że będzie się toczyła przed Sądem Najwyższym w Bloemfontein, a Polaka musi tam reprezentować zupełnie inny skład obrońców, niż w poprzednich rozprawach. Wiem, że Pani Ewa nie poprosiłaby o to, ale wsparcie finansowe dla Janusza Walusia jest mocno potrzebne.
- Teraz potrzebnych jest 15 tysięcy randów. Część już mamy. Nie wiem dokładnie ile, bo wszyscy niezależnie wpłacają na konto kancelarii. Jesienią na koszty reprezentacji przed Sadem Najwyższym będzie potrzeba 35 000 randów – tłumaczy pani Ewa.
15 tysięcy randów, to prawie 4,2 tys. złotych po przeliczeniu. 35 tys. randów, to już kwota prawie 10 tysięcy złotych.
Jeśli ktoś chciałby pomóc finansowo, to poniżej dane kontaktowe i numer konta kancelarii prawniczej, która reprezentować będzie Janusza Walusia. Udostępniam je za wiedzą i zgodą pani Ewy Waluś oraz jej rodziny.
DANE:
Barclays Bank dollar branch
Knightsbridge Sort Code: 20-47-42
A/C No: 89676822
Credit: J D M Rodriguez
IBAN: GB95 BARC
20474289676822
SWIFT: BARCGB22
Z dopiskiem dla Janusza Walusia (For Janusz Waluś)
RODZINA, O ILE TO MOŻLIWE PROSI O ZBIÓRKĘ I JEDNORAZOWĄ WPŁATĘ. RACHUNEK JEST BOWIEM UDOSTĘPNIONY GRZECZNOŚCIOWO.
Źródło afrykagola.pl
Janusz Waluś, w więzieniu w Pretorii w Republice Południowej Afryki, odsiaduję karę dożywocia za zastrzelenie 10 kwietnia 1993 roku przywódcy tamtejszej Partii Komunistycznej Chrisa Haniego. W marcu tego roku sąd w Johannesburgu uznał, że w końcu powinien wyjść zza krat na warunkowe zwolnienie. Tą decyzję zakwestionował jednak rząd RPA. W tej chwili trwa batalia o to, żeby polski emigrant mógł wyjść na wolność. Nie wiadomo jednak, jak się wszystko potoczy. W tej sytuacji mieszkająca w Radomiu pani Ewa Waluś, córka Janusza, napisała list do Prezydenta RP z prośbą o interwencję w sprawie jej ojca. Poniżej pozwalam sobie na jego publikację.
Pani Ewa w piątek gościła w Warszawie. Publicznie odczytała list, spotkała się też w Sejmie z parlamentarzystami, którzy zobowiązali się pomóc w staraniach o warunkowe zwolnienie jej ojca. W tej grupie jest senator Jan Żaryn czy posłowie Tomasz Rzymkowski i Robert Winnicki.
LIST EWY WALUŚ DO PREZYDENTA RP
„Radom, 10 czerwca 2016 roku
Ewa Waluś
Prezydent Rzeczpospolitej Polskiej
Pan Andrzej Duda
Wiejska 10
00-902 Warszawa
Szanowny Panie Prezydencie,
Zwracam się do Pana z prośbą o interwencję w sprawie mojego Ojca, Janusza Walusia, obywatela polskiego, odbywającego od ponad 23 lat karę pozbawienia wolności w Republice Południowej Afryki.
Powodem skazania był dokonany 10 kwietnia 1993 roku zamach na Chrisa Haniego, lidera Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej. Początkowo mój Ojciec został skazany na karę śmierci. Po jej zniesieniu w roku 1995, wyrok zamieniono na dożywocie. Podobnie jak polski, również południowoafrykański system prawny nie zamyka skazanym, nawet na tak wysokie wyroki, drogi do ubiegania się o warunkowe, przedterminowe zwolnienie, a także o ułaskawienie.
W ciągu lat spędzonych w więzieniu mój Ojciec ubiegał się o skrócenie wyroku wykorzystując obie z tych możliwości. Bezskutecznie. Za odmowami stoją powody polityczne. Żeby zatrzymać mojego Ojca w więzieniu niejednokrotnie łamano i naginano prawo. Przykładem może być odmowa rozpatrzenia wniosku o warunkowe przedterminowe zwolnienie po 15 latach odbywania kary. Taki właśnie okres był wymagany w chwili skazania Taty, ale w uzasadnieniu odmowy podano, że w momencie składania wniosku, był to już wymóg 20 lat odbywania kary. Dla Janusza Walusia prawo zadziałało wstecz. Nieprzychylność dla Jego sprawy tłumaczono również tym, że rzekomo przed Komisją Prawdy i Pojednania nie wyjawił wszystkich powodów oraz mocodawców zamachu. Udowodnienie nieprawdziwości tej tezy jest po prostu niemożliwe.
10 marca bieżącego roku sprawa Taty znów trafiła na czołówki programów informacyjnych. Po 23 latach odbywania kary sąd przychylił się do jego wniosku o warunkowe, przedterminowe zwolnienie. W sentencji wyroku podano, że ma zostać zwolniony w ciągu 14 dni. Strona rządowa natychmiast zapowiedziała apelację i złożyła stosowne dokumenty. Sąd oddalił je argumentując, że szanse na wygranie postępowania odwoławczego są bardzo niewielkie, gdyż odwołanie to nie ma podstaw.
Oba orzeczenia sądu wydane na korzyść mojego Ojca były bardzo negatywnie i agresywnie komentowane publicznie przez liderów Partii Komunistycznej oraz wdowę po Chrisie Hanim – panią Limpho Hani, osoby bardzo wpływowe w kraju. Na ich fali minister sprawiedliwości RPA Michael Masutha złożył odwołanie do Najwyższego Sądu Apelacyjnego. Prawnicy reprezentujący Ojca wnieśli wniosek o to, by mógł on oczekiwać na wynik odwołania na wolności. Przemawiały za tym dwie przesłanki: stwierdzone już przez sąd niższej instancji nikłe szanse strony rządowej na wygraną oraz związany z tym fakt, że po przegranej rząd nie byłby w stanie zadośćuczynić mojemu Ojcu za dodatkowy czas spędzony w więzieniu już po przyznaniu warunkowego zwolnienia. Niestety, sąd nie przychylił się do ich wniosku i Janusz Waluś nadal pozostaje w więzieniu, a o terminie rozpatrzenia apelacji nadal nic nie wiadomo. W uzasadnieniu podano, że jego wyjście na wolność nie jest sprawą pilną. Co może być pilniejszego dla 63 – letniego człowieka, cierpiącego na początki depresji, w sytuacji kiedy więzienne warunki bezpośrednio zagrażają jego życiu? Kilkakrotnie organizowano tam zamachy na życie mojego Taty. Nie potrzeba nawet zamachów, by doprowadzić do najgorszego. Wystarczy niedostateczna ilość żywności, zresztą skandalicznej jakości, w połączeniu z brakiem dostępu do podstawowej opieki medycznej i lekarstw.
Tata, zdając sobie sprawę, że zamach przeprowadzony wyłącznie z przyczyn politycznych był osobistą tragedią dla rodziny ofiary, napisał listy z przeprosinami i prośbą o wybaczenie do żony i córek Chrisa Haniego. Jedna z nich nawet dwukrotnie odwiedziła mojego Ojca w więzieniu. Ojciec mój, do chwili zamachu, nigdy nie miał konfliktów z prawem. Cóż więcej może zrobić, żeby udowodnić, że nie stanowi zagrożenia dla społeczeństwa i przekonać, że dwudziestoma trzema latami spędzonymi w więzieniu zapłacił już za swój czyn?
Szanowny Panie Prezydencie, niniejszy list nie jest prośbą o to, by reprezentowane przez Pana Państwo Polskie, dopominało się od władz Republiki Południowej Afryki wyjątkowego traktowania Janusza Walusia. Przeciwnie, proszę o to, by traktowano Go tak, jak wszystkich innych więźniów czy to politycznych, czy nawet kryminalnych. Gdyby tak było, od dawna już znajdowałby się na wolności. Być może nawet w Polsce, wśród najbliższych – ze swoją córką i wnuczką. Ze wszystkich sił proszę Pana Prezydenta o osobistą interwencję u najwyższych władz RPA. Jest Pan jedyną osobą, do której możemy zwrócić się o pomoc.
Z wyrazami szacunku,
Ewa Waluś
Do wiadomości:
WIĘCEJ O SPRAWIE JANUSZA WALUSIA
Artykuł Potrzebne wsparcie dla Janusza Walusia. Komuniści blokują jego wyjście z więzienia pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Jest 10 kwietnia 1993 roku. Rano. Wielka Sobota. Także w Republice Południowej Afryki ludzie zaczynają kilkudniowe święta. Z relacji telewizyjnej wynika, że był to ciepły, słoneczny dzień. Na półkuli południowej to początek jesieni. Temperatury w położonym powyżej 1000 m n.p.m. Johannesburgu mocno spadają dopiero w czerwcu.
Chris Hani mieszka z rodziną w Boksburgu, eleganckiej dzielnicy na przedmieściach Johannesburga, od niedawna dostępnej też dla czarnych. Na czas Wielkanocy Chris Hani zwalnia do domu swojego ochroniarza, Sandile Sizani. To jego zaufany człowiek, żołnierz Włóczni Narodu od lat 70. Nieco później zostanie zatrzymany za posiadanie olbrzymiej ilości broni i skazany na osiem lat, by w 2000 roku w wyniku zeznań przed Komisją Prawdy i Pojednania otrzymać prawo do amnestii.
Nie jest zrozumiałe, dlaczego Hani tak nierozsądnie odsyła ochronę, zwłaszcza, że spodziewa się jakiegoś ataku. W jednym z ostatnich wywiadów stwierdził:
– Jedni z moich towarzyszy powiedzieli mi, że służby bezpieczeństwa nie chcą mnie zlikwidować w zwyczajny sposób. Ma to wyglądać, jak wypadek. Ponoć już zatrudnili osoby, które się tym zajmują.
Jeśli wierzyć części relacji, co dziś jest trudne do zweryfikowania, noc z 9 na 10 kwietnia Chris Hani spędza w towarzystwie stewardessy linii Transkei Airways, Cooki Ndungane, i być może z tej przyczyny daje wolne ochroniarzowi.
Janusz Waluś tę noc również spędza z kobietą – swoją partnerką, Afrykanerką Marią Ras. Rano jedzie na trening karate shotokan do Stan Schmidt Centre w Johannesburgu, jednak Centrum okazuje się być zamknięte. Jak wynika z zeznań, zaraz potem dzwoni do Derby-Lewisa z pytaniem, czy udało się zdobyć więcej nabojów do pistoletu Z88. Odpowiedź jest negatywna. Polityk prosi o kontakt później. Waluś postanawia podjechać do jednego ze sklepów z bronią i zaopatrzyć się w amunicję. Potem podjeżdża swoim czerwonym fordem laserem pod obserwowany od kilku tygodni dom Haniego w Boksburgu.
[caption id="attachment_14119" align="alignleft" width="202"] Chris Hani[/caption]
– Na wjeździe do garażu zauważyłem toyotę corollę, której numery wcześniej miałem zanotowane i pomyślałem, że to może być samochód Haniego. Już chciałem stamtąd odjeżdżać, kiedy spostrzegłem wychodzącego z domu człowieka podobnego do Haniego i wsiadającego do samochodu. Wtedy zawróciłem i podążyłem za toyotą, która zatrzymała się przed centrum handlowym Dawn Park. Również się zatrzymałem i z niedalekiej odległości obserwowałem wychodzącego z samochodu mężczyznę. Wtedy rozpoznałem, że jest to Chris Hani. Wszedł do supermarketu i po kilku minutach wyszedł z gazetą. Wtedy zdecydowałem, że będzie to najlepszy moment do wykonania mojego zadania, a więcej taka okazja może się już nie powtórzyć – zeznawał Waluś.
Kuba błyskawicznie podejmuje decyzję i zaczyna działać.
– Zdecydowałem, że nie zrobię tego w centrum handlowym Dawn Park, ponieważ parking był pełen i było tam wielu ludzi. Kiedy byłem pewny, że jedzie w kierunku swojego domu wybrałem inną trasę. Dojechałem tam, a zaraz potem pojawił się Hani. Wychodził ze swojego samochodu. Wsadziłem pistolet Z88 za pasek z tyłu moich spodni i podszedłem do niego. Nie chciałem strzelać w plecy, więc zawołałem: "Mister Hani". Odwrócił się, a ja wyciągnąłem pistole i strzeliłem w niego. Kiedy się przewracał strzeliłem drugi raz. Tym razem w głowę. Kiedy upadł na ziemię oddałem jeszcze dwa strzały w skroń. Zaraz potem wsiadłem do samochodu i odjechałem stamtąd najszybciej jak to było możliwe – mówił w sierpniu 1997 roku przesłuchującej go adwokat, Louise van der Walt.
Do zamachu doszło około godziny 10.20. Hani był w dresie. Przed śmiercią, kiedy upadał, miał jeszcze krzyknąć z przerażenia. Jego zwłoki w kałuży krwi leżały na betonowych płytkach. Głowa przechylona na lewo, ręce wzdłuż ciała. Szybko pojawili się sąsiedzi i gapie. Ktoś podszedł i położył na nim czarnozielonozłotą flagę. To flaga w barwach Afrykańskiego Kongresu Narodowego i Umkhonto we Sizwe. Przyjechała policja. Po chwili pojawili się dziennikarze i fotoreporterzy.
Zwłoki Haniego umieszczono w żółtym opancerzonym transporterze i przewieziono do kostnicy. Samochód poruszał się bardzo wolno. Przed nim maszerowało kilku mężczyzn z podniesionymi do góry i zaciśniętymi pięściami – symbol militarnej Włóczni Narodu. Wielu ludzi płakało. Na miejscu, w obawie przed większymi zamieszkami, pojawiło się też wojsko. Żołnierze z bronią utworzyli szpaler wzdłuż trasy jadącego wolno samochodu ze zwłokami polityka.
W kilku relacjach przeczytałem, że Janusz Waluś dokonał egzekucji na oczach jednej z córek Haniego, kilkunastoletniej wówczas Nomakhwezi. Wojciech Jagielski napisał w 1997 roku w swoim reportażu "Zbrodnia i przebaczenie":
Dzień wcześniej zwolnił na święta swoich ochroniarzy. Żona Limpho pojechała z córkami odwiedzić rodzinę w Lesotho. W domu została z nim tylko najmłodsza z dziewcząt, Kwezi. Hani planował przyjemny, świąteczny weekend. Chciał poczytać gazety, w niedzielę wybierał się na mecz między drużynami Południowej Afryki i Mauritius. Po przebieżce, jeszcze w dresie, zabrał córkę samochodem na zakupy do pobliskiego sklepu. Już w drodze powrotnej córka zwróciła uwagę na jadącego za nimi czerwonego forda. Hamując przed bramą garażu na podjeździe przed swoim domem, Hani nie zauważył zatrzymującego się zaraz za jego toyotą samochodu. Kwezi pobiegła do domu, a on zmierzał właśnie do garażowych drzwi, gdy usłyszał, jak ktoś woła go po imieniu.
Jeszcze inaczej przedstawili wszystko Janet Smith i Beauregard Tromp:
Nomakhwezi wybiegła na drogę, piszcząc głośno. Sąsiedzi szybko wybiegli z domów zobaczyć co się dzieje i czyj to łamiący serce krzyk dochodzi z zewnątrz. Przerażona córka Haniego biegła w stronę domu Noxolo Grootboom, dziennikarki telewizyjnej, która akurat była w kuchni. Grootboom wybiegła na zewnątrz i mocno objęła dziecko, próbując je uspokoić.
Gazeta „Sunday Star” cytowała nawet słowa kilkunastoletniej dziewczynki:
– Zabili mojego tatusia. Widziałam to. To był biały mężczyzna. Mamusi nie ma tutaj – miała mówić zrozpaczona Nomakhwezi.
Rozmawiając w Radomiu z córką Janusza Walusia, Ewą, zapytałem o to zdarzenie.
– Nie wydaje mi się prawdopodobne, żeby tak było. Przecież nawet mafia nie postępuje w ten sposób – odpowiedziała Ewa Waluś.
[quote]W dokumentach z przesłuchań przed Komisją Prawdy i Pojednania nie znalazłem żadnej informacji o tym, że na miejscu zdarzenia była córka Haniego. Zapytałem Janusza Walusia, który odpowiedział listownie:
Absolutna bzdura, typowy chwyt na zdramatyzowanie wydarzenia i podjudzenie emocji. W momencie zamachu był zupełnie sam.[/quote]
Janusz Waluś strzelał do Haniego z pistoletu bez tłumika, ponieważ nie dało się go dopasować do broni. Cztery głośne strzały natychmiast zaalarmowały sąsiadów, którzy w przedświąteczną sobotę byli w domach. Wystarczyło pół godziny, by zamachowiec wpadł w ręce policji.
Fragment książki Michała Zichlarza, Zabić Haniego. Historia Janusza Walusia, Wyd. Replika.
Artykuł Cztery strzały w Wielką Sobotę. Historia Janusza Walusia pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>10 kwietnia 1993 r. Janusz Waluś zastrzelił Chrisa Haniego, jednego z liderów Afrykańskiego Kongresu Narodowego (ANC), szefa Południowoafrykańskiej Partii Komunistycznej i jej zbrojnego ramienia, Włóczni Narodu. Strzelał, bo jak wielokrotnie podkreślał, chciał uratować RPA przed komunizmem.
Od zamachu minęło dwadzieścia lat, cały czas pojawiają się pytania, dlaczego zginął C. Hani i czy to na pewno Waluś był zamachowcem. Szukając odpowiedzi na pierwsze pytanie, można stwierdzić, że śmierć Haniego, polityka wyszkolonego przez sowieckie GRU, który chciał przeprowadzić w RPA rewolucję za pomocą palących opon zakładanych przeciwnikom na szyję, była na rękę obu stronom.
Jeśli chodzi o zamachowca, to w wersję, że to Janusz Waluś strzelał, nie wierzy choćby Barbara Kukulska, szefowa Zjednoczenia Polskiego w RPA, która twierdzi, że Waluś został we wszystko wrobiony, jest to dość powszechne zdanie wśród Polaków mieszkających w RPA. Wywiad ANC, badający sprawę niezależnie od służb RPA, ustalił, że za zamachem stał jeszcze inny zabójca.
Osoba Janusza Walusia okryta jest tajemnicą, chociażby ze względu na jego kontakty ze służbami specjalnymi RPA, bo o ile spotkanie z szefem wywiadu wojskowego, generałem Tinem Groenewaldem przy dużej ilości dobrej woli można uznać za przypadkowe, to liczne spotkania z Johannem Fourie, pracownikiem NIS przypadkowymi nie były, podobnie jak wykonywanie przez Walusia zadań dla wywiadu RPA.
Dlatego trudno się dziwić, że sprawa do dziś okryta jest mgłą tajemnicy, którą próbuje odsłonić Michał Zichlarz. Docieka, dlaczego tak się stało? Kto za tym stał? Komu to służyło?
[quote]Dużą wartością książki jest rozmowa autora i korespondencja z Januszem Walusiem, wypowiedzi czołowych dziennikarzy śledczych z RPA czy działaczy polonijnych z RPA. Autor dotarł też do wielu interesujących dokumentów, m.in. przesłuchań Walusia i polityka Clive’a Derby-Lewisa, zleceniodawcy zamachu, przed Komisją Prawdy i Pojednania.[/quote]
Tomasz Plaskota, recenzję można także przeczytać TUTAJ
Michał Zichlarz, "Zabić Haniego", Replika, 2013 r.
Artykuł Bohater, wróg publiczny czy marionetka służb? Oto Polak, który zmienił historię pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>