We Francji dochodzi do scen, dawno nie oglądanych w Europie. Do budynku, gdzie znajdował się rzecznik rządu Francji Benjamin Griveaux, wdarli się członkowie ,,żółtych kamizelek" i ten musiał salwować się ucieczką. Do mediów społecznościowych trafiają szokujące obrazki starć protestujących z policją.
- Demonstrujący przy pomocy sprzętu budowlanego wyważyli drzwi ministerstwa - mówił Griveaux.
Niesamowite. Wiadomości #France2 rozpoczęte od ataku #GiletsJaunes na biuro prasowe rządu. Podnośnikiem manifestanci sforsowali bramę. Uszkodzono samochody, powybijano szyby. Rzecznik rządu uciekł przez ogród. Czegoś takiego nie widział Paryż przez ostatnie 200 lat.
— Eryk Mistewicz (@ErykMistewicz) 5 stycznia 2019
To ósma sobota z rzędu, kiedy we Francji trwają protesty. Zgodnie z szacunkami ministerstwa spraw wewnętrznych uczestniczyło w nich 50 tys. ludzi, czyli 18 tys. więcej niż w zeszłą sobotę. Szef MSW Christophe Castaner starał się tłumaczyć, że to ,,zaledwie niewiele więcej niż 1 osoba z każdej gminy", ale zdaniem obserwatorów to dopiero początek.
I nie mam najmniejszej wątpliwości: Wiosna Europy raczej się dopiero rozpoczyna i rozwija, niż wygasa... https://t.co/gtqioD9ZEy
— Eryk Mistewicz (@ErykMistewicz) 5 stycznia 2019
Oglądam BFM TV czyli francuską wersję TVN24. Czwórka ekspertów w studio. Niesamowite, naprawdę niesamowite, jak oni w ogóle nie rozumieją, co się dzieje. Nie, nie kłamią, nie udają zdziwienia, oni po prostu nie rozumieją procesów, które im się w głowie nie mieszczą.
— Eryk Mistewicz (@ErykMistewicz) 5 stycznia 2019
Nie chcę się bawić w proroka ani w analistę, ale ruch nie osłabnie, a raczej będzie się wzmagał. Może zmieniać formy i dostosowywać się do sytuacji, jest zaskakująco elastyczny
Macron nie ma woli ani środków, żeby zdławić, więc albo ustąpi albo będzie pełzający chaos przez 4 lata— Adam Gwiazda (@delestoile) 5 stycznia 2019
Nie da się tego, co dzieje się teraz we Francji, już "wygasić".
Nie ten etap. https://t.co/WpI9rvueYK— Eryk Mistewicz (@ErykMistewicz) 5 stycznia 2019
Starcia zamaskowanych demonstrantów z policją miały miejsce nieopodal merostwa - policja użyła gazu łzawiącego. Oprócz Paryża protestowano także m.in. w Bordeaux, Lyonie, Marsylii, Montpellier, Rouen i Tuluzie.
Sobota w Paryżu 🙈 pic.twitter.com/jrY14UaaVt
— PikuśPOL 🇵🇱 (@pikus_pol) 5 stycznia 2019
#Paryż
Żółte kamizelki przejęły styl walki od czarnych kamizelek 😮😮💪💪 pic.twitter.com/JQUQcfxoDb— PikuśPOL 🇵🇱 (@pikus_pol) 5 stycznia 2019
To się źle skończy. Będzie wojna.
- Francuska Policja przegina🤬🤬🤬🤬 pic.twitter.com/K8tyMYaTJ9— PikuśPOL 🇵🇱 (@pikus_pol) 5 stycznia 2019
Clashes In #Caen #GiletsJaunes #Acte8 #Yellowvestspic.twitter.com/O1gdHNGkMH
— nonouzi (@Gerrrty) 5 stycznia 2019
🇫🇷 Podsumowanie 8 rundy "żółtych kamizelek"
- mobilizacja 2 x większa niż poprzednio
- poza epizodem "bokserskim", atak na biuro rzecznika rządu, którego musiano ewakuować naprędce (link)
- ten sam Benjamin Griveaux zapowiadał niedawno zaostrzenie kursu 1/https://t.co/fzAt25HJG5— Adam Gwiazda (@delestoile) 5 stycznia 2019
Zdjęcia takie jak te poniżej robiły duże wrażenie na internautach:
Typowe sobotnie zakupy dzisiaj we Francji :)
foto: AFP pic.twitter.com/bLh1bqTMQb
— Avanti Ultras (@avanti_ultras89) 5 stycznia 2019
#MojParyż No ale kto zostawia motory w sobotę na ulicy? W Paryżu?! pic.twitter.com/VoDnHteLHd
— Eryk Mistewicz (@ErykMistewicz) 5 stycznia 2019
- Czy to prawda, że samochody elektryczne nie zanieczyszczają środowiska?
- To zależy. pic.twitter.com/ClZqagWq6M— Adam Gwiazda (@delestoile) 5 stycznia 2019
Artykuł ,,Czegoś takiego nie widział Paryż 200 lat”. Rzecznik rządu ucieka przez ogród i inne szokujące obrazki (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>Profil ,,Raz prozą, raz rymem - walczymy z propagandowym reżimem" opublikował bardzo ciekawą relację czytelniczki na temat sytuacji we Francji. Wiele wyjaśnia, jeśli chodzi o kraj nad Sekwaną.
Zapewne wielu moich znajomych zastanawia się, co się ze mną stało. Gdzie podziała się tamta wesoła, tolerancyjna Ania zafascynowana kulturą Afryki, która łaziła beztrosko po mieście o drugiej nad ranem w kolorowym swetrze? Najprostszą odpowiedzią byłoby: doświadczenie. Kiedy wyjeżdżałam do Francji na studia, wydawało mi się, że byłam świadoma sytuacji tego kraju: dużo imigrantów z całego świata żyje w jednym państwie, czasem są między nimi problemy, istnieją grupki „francuskich” dresów, okropna biurokracja, ale generalnie jest spokój; jednym słowem „życie”.
Wiedziałam, że, tak jak w mojej rodzimej Warszawie, są lepsze i gorsze dzielnice, jednak to, co zastałam na miejscu nie było kwestią różnicy w ilości adoratorów tanich trunków, lecz przestępczości. Tej prawdziwej, zorganizowanej, z bronią białą i palną. I kiedy człowiek zacznie lepiej poznawać miasto i jego okolice, okazuje się, że „spokojnych, normalnych” dzielnic praktycznie już nie ma, chyba, że zarabiasz dużo pieniędzy, albo sam należysz do marginesu społecznego i ta agresja jest dla Ciebie chlebem powszednim. Moje pierwsze studenckie mieszkanie nie sytuowało się w najgorszej z dzielnic Bordeaux, jednak wytrzymałam zaledwie rok.
Poznałam tu mojego obecnego chłopaka, Francuza z dziada pradziada, który przekonał mnie do przeprowadzenia się z Bordeaux do małej wsi oddalonej o 20km od mojej uczelni. Ja, 20-letnia studentka z tętniącej życiem Warszawy, przeprowadziłam się na francuską wieś. Sam ten fakt nie jest może rażący, wszak dużo osób potrzebuje teraz odpocząć od tempa życia metropolii, jednak to, co skłoniło mnie do przeprowadzki najpierw z miasta, a teraz i z tego kraju, nie jest zbyt chwalebne ani dla Bordeaux, ani dla całej Francji.
Szczerze powiedziawszy, nie wiem nawet od czego zacząć. Czy od tego, że dwie ulice od mojego mieszkania jakiś Arab zastrzelił Żyda? Czy od tego, że po zorganizowanej akcji nalotów przez policję na różne budynki prowadzone przez Arabów (kioski, bary, kebaby, sprzedaż używanych telefonów) w mojej ówczesnej dzielnicy okazało się, że 6 takich obiektów skrywało magazyny broni palnej w swoich piwnicach? Czy od tego, że przez pierwszy rok mojego pobytu tutaj, kiedy jeszcze czerpałam jakąkolwiek przyjemność z chodzenia po mieście, nasza grupa znajomych została fizycznie zaatakowana 9 razy?
Czy od tego, że kiedy jednego dnia założyłam sukienkę, Arabowie okupujący tarasy barów 24/7 gwizdali na mnie, krzyczeli „Dobra jesteś!”, „Ty k**wo”, czy jeszcze śledzili mnie w 5-osobowych grupach zaczepiając mnie w (zapewne w ich mniemaniu) bardzo szarmancki sposób? Czy od tego, że codziennie w drodze na uczelnię widywałam ok. 10-letnie dzieci same na ulicy, bawiące się piłką na jezdni w godzinach szkolnych? Czy od tego, że kiedy raz poszłam do sklepu po alkohol ze znajomą Francuzką o 22-iej, ona wyjęła z torebki gaz pieprzowy i kurczowo trzymała go w dłoni przez całą drogę?
Czy od tego, że praktycznie każda osoba, którą tutaj znam została okradziona z telefonu, czasem nawet w biały dzień? Co gorsza czasem przez dzieci wyglądające na 12-14 lat. Czy od tego, że niektóre dzielnice i ulice są dosłownie okupywane przez bandy Arabów i witają Cię słowami „Pani się przypadkiem nie zgubiła?” Czy jeszcze od tego, że w oknach mieszkań często można spotkać się z wywieszoną flagą Maroka, Algierii czy innych krajów Maghrebu? Czy może od tego, że nawet na studiach Arabowie trzymają się dziwnym trafem tylko między sobą, nie rozmawiają po francusku i osiągają najgorsze wyniki? Czy od tego, że kiedy raz poszliśmy zgłosić napad na komendę, Pan policjant nawet nie starał się ukrywać swojego braku zaskoczenia, gdy opisywaliśmy mu osobnika o ciemnej karnacji?
Czy może jeszcze od tego, że nawet moja znajoma, Arabka, musiała wyjechać z miasta ze swoją mamą i siostrą, bo banda młodych dziewczyn zaatakowała nożem i prześladowała jej mamę dlatego, że żyją po europejsku? Dużo ludzi w Polsce obawia się przede wszystkim zamachów, boją się, że jeśli przyjmiemy emigrantów z krajów arabskich, to co drugi zacznie się u nas wysadzać. Otóż tak naprawdę terroryzm i nowa fala imigrantów nie jest największym problemem i wyzwaniem tego kraju, jak i reszty krajów Europy Zachodniej.
Prawdziwym problemem jest asymilacja tych ludzi. To trzecie, czwarte pokolenia mieszkające w Europie się wysadzają, noszą nikaby, burki, rozmawiają między sobą po arabsku, uważają się za gangsterów i puszczają muzykę z telefonu, palą blanty i papierosy w metrze, zaczepiają przechodniów i dokonują napadów. Często chwalą się, że pochodzą z getta, dla nich siła i agresja to najważniejsze cechy prawdziwego mężczyzny, zachowują się jakby nadal mieszkali w krajach objętych wojną, gdzie jedynym rozwiązaniem jest zabić albo dać się zabić. Są źli na Europę, która według nich niszczy ich kraje (swoją drogą mają rację, kolonie nie zostały założone przez kosmitów), kobiety są bezwstydne, wręcz puszczalskie, są przekonani, że kowalem ich losu są Europejczycy, a nie oni sami.
Sytuacja we Francji wydaje mi się beznadziejna. Świeżo wybrany Prezydent Macron również wydaje się być oderwany od rzeczywistości i nie dostrzega realnego problemu swojego kraju, który z roku na rok się pogłębia, ponieważ leczone są jedynie najbardziej rozgłaszane objawy (ataki terrorystyczne) tej nowej choroby XXI wieku zwanej brakiem integracji. Nie dostrzega on strachu i bezradności szarych, ubogich obywateli, którzy zmuszeni są do mieszkania w niebezpiecznych dzielnicach w blokach państwowych, przepełnionych licznymi rodzinami z Afryki, w których króluje przestępczość i agresja.
Nie dostrzega również bezradności nauczycieli uczących w placówkach z takowych dzielnic, którzy załatwiają sobie L4 kilkanaście razy w roku z powodu agresywnego zachowania i nonszalancji ze strony kilkunastoletnich dzieci imigrantów. Dodatkowo ciężko inwigilować zradykalizowane meczety nie narażając się na oskarżenia o rasizm i brak wolności wyznaniowej, a osobniki wpisane na tzw. listę „S” osób potencjalnie zradykalizowanych, żyją sobie jak gdyby nigdy nic, dostając nawet przyzwolenie na posiadanie broni (sic!). Jeśli Francja nie zacznie stosować się do swojego starego przysłowia „Mieux vaut prévenir que guérir” (dosł. tłum. „Lepiej zapobiegać niż leczyć”), nie wróżę jej świetlanej przyszłości.
Artykuł Polka mieszkająca we Francji przedstawia szokujący obraz tego kraju. ,,Moi znajomi pytają: gdzie podziała się tolerancyjna Ania zafascynowana kulturą Afryki? Odpowiedź: moje doświadczenia” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.
]]>