AL – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png AL – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 To nie było ,,nieporozumienie”. Oddział Armii Ludowej z zimną krwią wymordował żołnierzy Armii Krajowej. Dowódca zbrodniarzy został pochowany w Alei Zasłużonych na Powązkach [WIDEO] https://niezlomni.com/bylo-nieporozumienie-oddzial-armii-ludowej-zimna-krwia-wymordowal-zolnierzy-armii-krajowej-dowodca-zbrodniarzy-zostal-pochowany-alei-zasluzonych-powazkach-wideo/ https://niezlomni.com/bylo-nieporozumienie-oddzial-armii-ludowej-zimna-krwia-wymordowal-zolnierzy-armii-krajowej-dowodca-zbrodniarzy-zostal-pochowany-alei-zasluzonych-powazkach-wideo/#respond Sat, 06 May 2017 12:12:34 +0000 http://niezlomni.com/?p=38025

4 maja minęła kolejna rocznica haniebnej akcji oddziału Armii Ludowej, który w 1944 roku wymordował żołnierzy Armii Krajowej w Owczarni na Lubelszczyźnie. Przez lata komuniści obwiniali akowców o zbrodnię.

Niespodziewający się żadnego zagrożenia żołnierze dowodzonego przez Mieczysława Zielińskiego, ps. "Moczar" oddziału 15. pułku piechoty Armii Krajowej oczekiwali 4 maja 1944 roku w Owczarni na zrzut. Wtedy ktoś zaczął do nich strzelać. Akowcy sądzili, że to Niemcy, ale po krótkiej wymianie ognia zarządzono przerwanie walk. Okazało się, że żołnierze AK zostali zaatakowani przez dowodzony przez Bolesława Kaźmieraka ps. "Cień" oddział Armii Ludowej, którzy także twierdzili, że wzięli drugą stronę za oddział niemiecki. Wydawało się, że całe zajście to zwykła pomyłka, ale...

Dowódca partyzantów komunistycznych "Cień" podszedł do dowódcy Armii Krajowej "Moczara" i w trakcie rozmowy, wyjaśniającej 'nieporozumienie', zastrzelił go, co było dla partyzantów Polskiej Partii Robotniczej znakiem do nowego otwarcia broni maszynowej. Osiemnasty naszych ludzi zginęło, ośmiu odniosło rany

- można było przeczytać w notatce sporządzonej przez akowców.

Bojówkarze Armii Ludowej po zamordowaniu większości żołnierzy oddziału AK zabrali broń, okradli zwłoki i dobili rannych, po czym odeszli z Owczarni.

https://www.youtube.com/watch?v=X0l44FsLhp4

Po tym zdarzeniu przez długie lata władze w PRL winą za całą sytuację obarczały akowców. Prowadzone po latach śledztwo Instytutu Pamięci Narodowej zostało umorzone z braku dostatecznych dowodów, braku świadków i długiego czasu, który minął od zbrodni. "Cień" zmarł w 1966 roku w Warszawie. Został pochowany w Alei Zasłużonych na Powązkach...

https://www.youtube.com/watch?v=gJ6iBG_VSrI

Artykuł To nie było ,,nieporozumienie”. Oddział Armii Ludowej z zimną krwią wymordował żołnierzy Armii Krajowej. Dowódca zbrodniarzy został pochowany w Alei Zasłużonych na Powązkach [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/bylo-nieporozumienie-oddzial-armii-ludowej-zimna-krwia-wymordowal-zolnierzy-armii-krajowej-dowodca-zbrodniarzy-zostal-pochowany-alei-zasluzonych-powazkach-wideo/feed/ 0
Pomnik żołnierzy (zd)radzieckich do rozbiórki! Przez lata gloryfikował Sowietów, gdy Brygada Świętokrzyska skazana była na zapomnienie… https://niezlomni.com/pomnik-zolnierzy-zdradzieckich-do-rozbiorki-przez-lata-gloryfikowal-sowietow-gdy-brygada-swietokrzyska-skazana-byla-na-zapomnienie/ https://niezlomni.com/pomnik-zolnierzy-zdradzieckich-do-rozbiorki-przez-lata-gloryfikowal-sowietow-gdy-brygada-swietokrzyska-skazana-byla-na-zapomnienie/#comments Mon, 21 Jul 2014 17:58:42 +0000 http://niezlomni.com/?p=15125

brygada

Artykuł Pomnik żołnierzy (zd)radzieckich do rozbiórki! Przez lata gloryfikował Sowietów, gdy Brygada Świętokrzyska skazana była na zapomnienie… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/pomnik-zolnierzy-zdradzieckich-do-rozbiorki-przez-lata-gloryfikowal-sowietow-gdy-brygada-swietokrzyska-skazana-byla-na-zapomnienie/feed/ 1
Barwne i unikatowe wspomnienia żołnierza Brygady Świętokrzyskiej, który opowiada, jak wyglądały historyczne starcia z jego perspektywy https://niezlomni.com/barwne-i-unikatowe-wspomnienia-zolnierza-brygady-swietokrzyskiej-ktory-opowiada-jak-wygladaly-historyczne-starcia-z-jego-perspektywy/ https://niezlomni.com/barwne-i-unikatowe-wspomnienia-zolnierza-brygady-swietokrzyskiej-ktory-opowiada-jak-wygladaly-historyczne-starcia-z-jego-perspektywy/#comments Mon, 21 Jul 2014 06:55:08 +0000 http://niezlomni.com/?p=15034

[caption id="attachment_15035" align="aligncenter" width="540"]Starcie Brygady Świętokrzyskiej z UB i Sowietami 8 września 1944 r. pod wsią Rząbiec. Komuniści schwytali wcześniej kilku żołnierzy Brygady; byli pobici i czekała ich egzekucja. Odsiecz uratowała ich, gdy stali już nad grobami. Zdobyto obóz nieprzyjaciela i rozbito jego zgrupowanie. Zginęło 34 komunistów, do niewoli wzięto 67 Sowietów i 40 Polaków. Był wśród nich znany w PRL partyjny publicysta Władysław Machejek, który kilka dni pełnił funkcję ordynansa „Bohuna”, a następnie zbiegł. Starcie Brygady Świętokrzyskiej z UB i Sowietami 8 września 1944 r. pod wsią Rząbiec. Komuniści schwytali wcześniej kilku żołnierzy Brygady; byli pobici i czekała ich egzekucja. Odsiecz uratowała ich, gdy stali już nad grobami. Zdobyto obóz nieprzyjaciela i rozbito jego zgrupowanie. Zginęło 34 komunistów, do niewoli wzięto 67 Sowietów i 40 Polaków. Był wśród nich znany w PRL partyjny publicysta Władysław Machejek, który kilka dni pełnił funkcję ordynansa „Bohuna”, a następnie zbiegł.[/caption]

W pamięci partyzanta zaciera się często kolejność wydarzeń; przemarsze, bitwy, potyczki, zlewają się w symfonię życia pełnego przygód i ciągłego napięcia.

Chcąc przypomnieć sobie daty Rząbca i Cacowa, musiałbym zajrzeć do kalendarzyka, pamiętam tylko, że było to we wrześniu i że wpierw był Rząbiec, a później Caców; w Rząbcu otrzymałem nowiutki karabin, zdobyty na Moskalach, z którego już pod Cacowem strzelałem do Niemców, tej zaś kolejności „żelaznej” nic nie zmieni i nie zatrze w pamięci.

A więc najpierw był Rząbiec. Kronikarz podał na pewno wzajemny stosunek sił Brygady Świętokrzyskiej oraz połączonych oddziałów Iwana Iwanowicza Lwowskiego [właśc. Karawajewa] i herszta komunistycznego „Tadka Białego”, jak również wszystkie koleje tej bitwy, ilość zużytej amunicji, pozycje obydwóch przeciwników, tudzież wszystkie inne tak ważne okoliczności.

Zwykły partyzant, chociażby z cenzusem, dowiaduje się o tych rzeczach znacznie później, sam wszystkiego nie widzi. Pamięta natomiast, że po całonocnym marszu i po przespaniu dwóch godzin, przygotował się właśnie do skonsumowania smacznej zalewajki. Ten zasłużony posiłek ranny, urozmaicony pogawędką z gospodarzem, został nagle przerwany alarmem, a więc chleb do kieszeni i biegiem marsz. Jeszcze nie wiadomo z kim zaszczyt. Ale to mniejsza. Po drodze sytuacja się wyjaśnia – nasz podjazd został w gajówce zaskoczony przez komunistyczny oddział dywersyjny, idziemy odbić kolegów, a może przy okazji zdobędziemy trochę broni.

Flankujemy po lesie, rolujemy zagajniki, rozsypujemy się w tyralierę, wreszcie mamy ich na muszce. Zaczynamy się orientować, że nasza kompania jest ostatnim ogniwem zamkniętego koła, w środku którego, o 20–30 kroków od nas przylgnęli do ziemi przeciwnicy, Moskale i alowcy (AL). Teraz się nie wymkną, albo się poddadzą, albo dojdzie do walki wręcz.

Strzelać zakazano, rozmawiać nie wolno, palić również; przyjemnie leżeć na ciepłym mchu, oddychać żywicznym aromatem sosen, wśród gęstego podszycia, ale trochę nudno, więc czołgając się, łasujemy rzadkie, bo już ostatnie, ale za to tak słodkie i soczyste czernice. Obok mnie leży partyzant z bandażem na stopie. Zbiegł z izby chorych. Na moje wymówki odpowiada: „przecież nie nogą będę strzelał, a ręka zdrowa”.

Tymczasem dowódca baonu major Rusin krzyczy, że aż wrony uciekają, rozstawia po kątach całą rodzinę komunistyczną, że aż uszy więdną od najsoczystszych wyrazów polskich, rosyjskich i ukraińskich. Poliglota – psiakrew! Połajanki wzajemne przed bitwą znali starożytni Grecy, znali Polacy, Turcy i Tatarzy i zagrzewali się niemi do bitwy, ale widocznie nie byli oni tak wymowni, lub też Homer i Sienkiewicz mieli uboższy język w porównaniu z naszym majorem. Bo ten zwyciężył samym „Słowem”. Początkowo pojedynczo, a później grupkami podrywają się przeciwnicy i składają broń we wskazanych miejscach.

Teraz i my, bez komendy, ruszamy oglądać zdobycz i zwartym kołem otaczamy jeńców. Partyzant polski nie wie, co okrucieństwo, w bój idzie jak do tańca, ale rozbrojonym jeden za drugim podał machorczaka, czasem częstuje jabłkiem: „Bić się nie potrafisz, patałachu, ale zapalić to byś owszem, masz ofermo, zaćmij sobie. Może to już twój ostatni” – dodaje groźnie.

Kilkuset jeńców, jedni wzięci w boju, drudzy rozbrojeni krzykiem, wśród nich koło 100 Moskali i Żydów, reszta Polacy, broni w bród, i to maszynowej, a nawet ciężkiej; pierwszorzędny nowiutki ckm. typu Maxim, model 1944, granatniki, przeciwpancerne, aparat radiowy, baterie, wreszcie gratka dla dwójki: dziennik z depeszami radiowym, nadanymi przez grupę do Moskwy i rozkazami stamtąd.

szaniec

 

Dzień po dniu, godzina po godzinie, wszystko zapisane: pamiętajcie

[quote]AK to wrogi element faszystowski, PPS to nacjonaliści, bataliony chłopskie to niebezpieczna drobna burżuazja.[/quote]

Śmiejemy się – ładnie wyglądają te nasze bratnie formacje, wierzące jeszcze w szczerość i przyjaźń Moskwy… Pokażemy im dziennik, ale i tak nie uwierzą, owszem poszczególny oficer, żołnierz – tak, ale góra znów zacznie deklamować o współpracy z „sojusznikiem naszych wielkich sprzymierzeńców”. Kto ma ćwieka w głowie, temu gładko nie wybiją go nawet oczywiste powody.

W nocy Moskale, już rozbrojeni, próbowali buntu i ucieczki, rychło w czas i zapłacili za to drogo. Już Polski nie opuszczą.

Więcej kłopotu z jeńcami Polakami. Po zbadaniu jeńców okazuje się, że większość to równe chłopaki; ten uciekł z okopów, a tamten z Oświęcimia, ten znów wraca z pracy w Rzeszy. Spotkał oddział, dostał broń, czasem buty, to przystał. Później jeden z drugim coś zmiarkował, że za dużo Moskali, a teraz już wiedzą, o co chodzi, ale do domu nie chcą wracać, chcą do prawdziwego polskiego wojska. To już nie nasza rzecz, lekarz zbada, czy zdrów na ciele; dwójka, czy nie zarażony trądem bolszewickim, co nieprzydatne pójdzie do domu.

A w bitwie pod Cacowem wielu z naszych „jeńców” spod Rząbca już walczyło… z Niemcami. Kiedyś wyciągnę pamiętniki zagryzmolone na postojach i opiszę, jak to było. Może tego nie zrobię, ale zawsze zostanie kronika Brygady, ta nasza złota księga, która w swoim rejestrze nie pominie ani bitwy, ani potyczki, ani większej pościgówki, ani nawet ćwiczeń aplikacyjnych. Natomiast na pewno nie nadmieni, że bitwa pod Cacowem przerwała niejednemu słodką drzemkę w rannym słonku za stodołą, że dla mnie rozpoczęła się w chwili, gdy z podchorążym „Szarym” przygotowywałem się do spożycia jajecznicy omaszczonej kupioną za własny grosz słoninką. Dla kronikarza to mało ważne szczegóły, a myśmy w czasie bitwy i jeszcze kilka dni później żałowali nieskonsumowanego śniadania.

Była to w ogóle pechowa doba. Wyruszyliśmy dnia poprzedniego z miejscowości Raszków, jak zwykle po zachodzie słońca, było to na nowiu; noc ciemna, drogi leśne wąskie, piaszczyste, pełne wykrotów. Po chwili tabor nawala, pobiliśmy wtedy chyba wszystkie rekordy złamanych kół i przewróconych wozów. Wreszcie na skraju lasu lepsza droga, ale o 150 metrów – placówka niemiecka; nie palimy, nie rozmawiamy, przesuwamy się jak stado wilków, idące po łup, ale mogące samo stać się łupem. Wtem salwa cekaemów, nie tylko słychać, ale i widać. Pociski zapalające zasypują nas wspaniałą kaskadą krwawych serpentyn na tle ciemnej nocy. Ale konie się na tym nie znają, więc ponoszą i część taborów idzie w rozsypkę. Nasza tyraliera już się rozwinęła. Czekamy. Nie strzelamy. Szkoda amunicji. Noc i las do nas należą. Niemcy dali salwę i pewno zwiali… Dobra jest. Uporządkowany tabor rusza dalej. O brzasku znów strzelanina na szosie równoległej do naszej osi marszu. Przez ranną mgłę dostrzegamy samochód. Krótka salwa i sprawa skończona. Samochód niemiecki wjechał na nasz zwiad konny, ten otworzył ogień: dwaj oficerowie lotnicy zabici: trzeci w niewoli.

„Będziemy mieli dzień gorący, zaczyna się znów seria niemiecka” – gaworzą partyzanci. W Cacowie chwilowy postój. Wiemy, że niedługi, jedni marzą o drzemce, inni o jedzeniu, rzecz gustu. Ostre pogotowie, konie w zaprzęgach… a o 11 samoloty nad wsią, padają pociski, już jedna zagroda płonie. Za chwilę ogon naszego taboru sprawnie znika w pobliskim lesie. Jeden samolot celnie trafiony z pióropuszem dymu ginie na horyzoncie, tyraliera niemiecka idzie na wieś.

Pozostawiwszy niedojedzoną jajecznicę, wpadam na kwaterę po plecak. Stopniowo bitwa przenosi się do lasu, panującego nad wsią. Batalion 202. PP dopuszcza tyralierę niemiecką na 50 kroków i salwą kładzie kilkudziesięciu Niemców. Pierwszy impet powstrzymany. Melduje o tym pułkownikowi Bohunowi goniec konny –

Pan major Jaxa melduje, że trzyma się dobrze, jeśli dostanie kilka papierosów, będzie trzymał się jeszcze lepiej”.

Niech lasy cacowskie i błota tynieckie opowiedzą o innych potyczkach tego dnia, a szczególnie tej nocy, gdy artyleria niemiecka wstrzelała się w nasz tabor, który w ciemnościach chyłkiem przemknął się bez strat przez groble, bagna i przeszedł bród przez Nidę.

Pod Rząbcem zostawiliśmy dwóch kolegów, pod Cacowem jednego, krzyże z brzozy i jedlina na grobach… a Brygada pomaszerowała dalej. Dziś walczy z dywersantami sowieckimi, wczoraj zniosła oddziały komuny rodzimej, jutro stoczy bój z Ukraińcami w obronie gnębionej ludności, to znów jak wilk skrwawi zęby w walce z Niemcami.

[quote]Od Rząbca do Cacowa i z powrotem od miesięcy, a nawet od lat, bo Brygada przejęła tradycję i chwałę swych części składowych. Brygadzie nikt nie daje broni, Brygada broń zdobywa sama![/quote]

Na postojach chodzimy do akowców (AK), lub przyjmujemy ich wizyty, czym chata bogata, tym rada. Oni się chwalą bronią zrzutową. „Wy macie zrzuty, a my skoki i rzuty”, odpowiadają nasi chłopcy… A po Mszy Świętej, na defiladzie, piersi się prężą pod stenami [bryt. pistolet maszynowy], pepeszami i bergmanami. Wzrok zuchwały, aż krzyczy: to nasze, to moje – zdobyczne, to na Moskalach, a to na Niemcach, a to znów na Ukraińcach.

[quote]Brygada wie, że nie jest sama, za nią rozrzucone po kraju okręgi i załogi NSZ, a znów za tą organizacją – Obóz Narodowy, wreszcie cały Naród, nie ten papierowy, z ckliwych deklaracji, lecz ten, który walczy, cierpi i czeka na chwilę ostatecznej rozprawy z Moskalami i Niemcami, z Ukraińcami i zdrajcami różnego gatunku. Żołnierz Brygady wie, że walka musi być doprowadzona aż do zwycięskiego końca z wrogami zewnętrznymi i domowymi. Z dumą śledzi walki swych kolegów na froncie zachodnim i południowym, sam zaś walczy, maszeruje i śpiewa:[/quote]

Brygada Świętokrzyska
To Polski znak!
Brygada Świętokrzyska
To orzeł, wolny ptak!

artykuł żołnierza Brygady Świętokrzyskiej z podziemnego pisma „Szaniec” ze stycznia 1945 r.

źródło: dodatek specjalny IPN

Artykuł Barwne i unikatowe wspomnienia żołnierza Brygady Świętokrzyskiej, który opowiada, jak wyglądały historyczne starcia z jego perspektywy pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/barwne-i-unikatowe-wspomnienia-zolnierza-brygady-swietokrzyskiej-ktory-opowiada-jak-wygladaly-historyczne-starcia-z-jego-perspektywy/feed/ 3
„Zarekwirowano pół worka wełny”, „wywłaszczeniu podległy 2 koszule”, czyli jak wojowała komunistyczna partyzantka. Oprócz tego mordowała… https://niezlomni.com/zarekwirowano-pol-worka-welny-wywlaszczeniu-podlegly-2-koszule-i-podpinka-czyli-jak-wojowala-komunistyczna-partyzantka-ale-oprocz-rozbojow-rowniez-mordowala/ https://niezlomni.com/zarekwirowano-pol-worka-welny-wywlaszczeniu-podlegly-2-koszule-i-podpinka-czyli-jak-wojowala-komunistyczna-partyzantka-ale-oprocz-rozbojow-rowniez-mordowala/#respond Sun, 20 Jul 2014 21:29:32 +0000 http://niezlomni.com/?p=14979

Dokumenty wytworzone przez komunistyczne bandy PPR-u, GL i AL. W dokumentach została zachowana, ważne zastrzeżenie, oryginalna pisownia.

d1 d2 d3 d4 d5 d6

źródło zdjęcia: Rogozińskie Jaszczury

Artykuł „Zarekwirowano pół worka wełny”, „wywłaszczeniu podległy 2 koszule”, czyli jak wojowała komunistyczna partyzantka. Oprócz tego mordowała… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zarekwirowano-pol-worka-welny-wywlaszczeniu-podlegly-2-koszule-i-podpinka-czyli-jak-wojowala-komunistyczna-partyzantka-ale-oprocz-rozbojow-rowniez-mordowala/feed/ 0
Jak zmniejszano liczbę żołnierzy NSZ w Powstaniu Warszawskim. „Lepiej niech Pan tej legitymacji nie pokazuje” https://niezlomni.com/jak-zmniejszano-liczbe-zolnierzy-nsz-w-powstaniu-warszawskim-lepiej-niech-pan-tej-legitymacji-nie-pokazuje/ https://niezlomni.com/jak-zmniejszano-liczbe-zolnierzy-nsz-w-powstaniu-warszawskim-lepiej-niech-pan-tej-legitymacji-nie-pokazuje/#respond Mon, 18 Nov 2013 14:55:37 +0000 http://niezlomni.com/?p=1749

sierchula– Powstańcy z NSZ – z pułkownikiem Janem Podhorskim, Wielkopolaninem, członkiem Związku Jaszczurczego, żołnierzem AK „Głuszec” Grójec, dowódcą plutonu szturmowego w powstaniu warszawskim w pułku NSZ im. Gen. Sikorskiego i żołnierzem batalionu AK „Miłosz” rozmawiał Mateusz Rawicz.

MATEUSZ RAWICZ: - Panie Pułkowniku jak to się stało, że walczył Pan w powstaniu warszawskim?
JAN PODHORSKI: - Z Lipia przez Grójec 29 lipca przyjechałem do Warszawy na ostatnie egzaminy na tajnym kursie podchorążych o specjalności głęboka dywersja. Czekałem na egzaminy u mojego przyjaciela ze Związku Jaszczurczego, Henryka Dutkowskiego, który mieszkał na ulicy Twardej, bo pogłoski o wybuchu powstania przesunęły termin egzaminów. Po kursach miałem udać się jako ochotnik w Bory Tucholskie.


- W jakim celu?
JAN PODHORSKI: - Miała być tworzona Brygada Tucholska, podobna do Brygady Świętokrzyskiej. Po służbie w grupie „strzelców wyborowych” w Grójeckim, gdzie wykonywaliśmy wyroki sądu podziemnego, miałem odpowiednie przeszkolenie.

- Jak wyglądał wybuch powstania?
JAN PODHORSKI: - Mieszkałem u Dutkowskiego na Twardej, po południu 1 sierpnia, podejrzewając, że będzie coś się działo, poszliśmy do punktu kontaktowego na ul. Czackiego 3/5 w siedzibie NOT, obecnym Domu Technika. Parzysta strona ulicy była zamieszkała przez sympatyków NSZ, pochodzących ze stolicy i wysiedlonych z innych terenów kraju.


Wyświetl większą mapę

[quote]Pierwsze wspomnienie z powstania to widok piętnasto- czy szesnastolatka z peemem, który zatrzymał nas i powiedział – Koledzy, tu leży ranny Niemiec. Dał nam łom i prosił o dobicie. Wytłumaczyliśmy mu, że rannych i jeńców się nie zabija.[/quote]

- Co się działo w Domu Technika?
JAN PODHORSKI: - Było zamieszanie, zgłosiło się dużo chętnych. Na skrzyżowaniu Traugutta i Czackiego ulokowała się komenda kwartału AK, obejmującego ulice Traugutta, Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Mazowiecka pod dowództwem „Lewara”, który również czekał na ochotników. Zgłosiło się do niego piętnastu żołnierzy NSZ, gdyż nie miał ludzi, ale miał broń. „Lewar” przygotowywał się do powstania przez 2 tygodnie, później rozpuścił ludzi, jednak na godzinę „W”, większość jego ludzi nie dotarła, ponieważ pochodziła głównie z Żoliborza. Ostatecznie połowę jego grupy stanowili żołnierze NSZ.

- Chętnych do walki było wielu, ale broni prawie wcale…
JAN PODHORSKI: - Niektórzy przyszli ze swoją bronią, ale i tak nie wystarczyło dla wszystkich. Kolega Wincentowicz mieszkający na Czackiego przyniósł kilka sztuk broni z domu.

- Ostatecznie pułk pułku NSZ im. Gen. Sikorskiego, przez żołnierzy nazywany „Sikora” był jednym z najlepiej uzbrojonych oddziałów powstańczych. Jak zdobyliście broń?
JAN PODHORSKI: - Po zdobyciu Poczty Głównej na Placu Napoleona, którą oddziały AK zaatakowały 2 sierpnia. Nie mogliśmy wspomóc AKowców ogniem karabinowym, bo nie mieliśmy broni, ale wsparliśmy ich granatami, atakując od ulicy Wareckiej. Po zdobyciu poczty okazało się, że były tam duże magazyny broni i mundurów niemieckich. Starym warszawskim zwyczajem do połowy zdobytej broni się nie przyznano. W naszych późniejszych meldunkach dowództwo narzekało na braki w uzbrojeniu i wykazywało kilkanaście sztuk broni, a było dużo więcej, dowodem jest kompletne wyposażenie w broń kilkudziesięciu żołnierzy – 3 kompanii. Późniejszy mój pluton szturmowy miał pełne wyposażenie, 30 sztuk broni naramiennej (karabinów, pistoletów), nie wspominając o broni krótkiej i granatach. Wszystkie nasze sanitariuszki miały broń krótką, mimo, że nie było takich wymogów. Większość administracyjna i zmianowa była bez broni, ale grupy szturmowe i patrolowe miały dużo broni, zresztą widać to na zdjęciach np. w książce S. Bojemskiego „NSZ w powstaniu warszawskim”.

podchorski- Pan jaką miał broń?
JAN PODHORSKI: - Pistolet, pistolet maszynowy Sten i karabin, bo w zależności od rodzaju walki używało się innej broni. Jeśli chodzi o „gołębiarzy” (snajperów niemieckich) to używało się tylko karabinu, pistolet maszynowy nadawał się do ataku czy walki na odległość kilkunastu metrów, pistolet ręczny służył raczej do ozdoby.

- W Pana drużynie szturmowej walczył znany później publicysta i pisarz, Leszek Prorok, ps. „Leszczyński”.
JAN PODHORSKI: - Trafił do mojego oddziału 12 sierpnia, dwa dni później przeszedł do zgrupowania „Ruczaj”. Po wojnie przy okazji wydania jego autobiografii „W kepi wojska francuskiego”, przypomniałem mu, jak siedział ze mną 12-13 sierpnia w podziemiach przy ul. Czackiego 16/18 i przygotowaliśmy się do ataku na Komendę Policji, ale wtedy nic z tego nie wyszło, bo nie było pełnego porozumienia z „Lewarem”. Był zdumiony, że po latach zobaczył swego dowódcę. Na marginesie dodam, że po wojnie przeszedł bardzo ciężkie śledztwo na UB.

- O udziale NSZ w powstaniu przez sześćdziesiąt lat się nie wspominało…
JAN PODHORSKI: - Dopiero w pierwszym kalendarzu wydanym przez Muzeum Powstania Warszawskiego pod datą 5 października 1944 r. napisano, że z miasta wychodzi dowództwo AK i komendant NSZ, płk Spirydion Koiszewski, „Topór”.

[quote]W czasie PRL mówiło się, że powstanie zrobiło AL, PAL i AK. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych zaczęto nieśmiało mówić, że i eneszetowcy walczyli w powstaniu, a przecież w powstaniu walczyło kilka tysięcy żołnierzy NSZ i dobrze się spisało. Przez lata umniejszano znaczenie naszej walki, zmniejszano liczbę żołnierzy NSZ walczących w powstaniu. Trzeba pamiętać, że większość oddziałów NSZ była w AK, wszyscy mieliśmy legitymacje AK.[/quote]

Mam jedną z nielicznych legitymacji powstańczych z oryginalną pieczątką NSZ i podpisem komendanta NSZ, płka „Topora”. Gdy pokazałem tą legitymację w latach osiemdziesiątych, po stanie wojennym, kiedy zaczęły powstawać organizacje kombatanckie środowisk powstańczych AK, na spotkaniu żołnierzy batalionu AK „Miłosz”, mojego oddziału z końcowego okresu powstania, to pułkownik Perdzyński ps. „Tomir” z dowództwa AK powiedział:

[quote]– Lepiej niech Pan tej legitymacji nie pokazuje, bo można rozpoznać żołnierza NSZ.[/quote]

- Pana powstanie warszawskie trwało nie 63, ale prawie 70 dni.
JAN PODHORSKI: - Gdy powstanie upadło podpisano akt o zakończeniu walk, na podstawie punktów 3 i 4 utworzono kompanie osłonowe, pełniące funkcje żandarmerii, który miał działać do wyjścia ostatniego mieszkańca z Warszawy. Zbierano ochotników do batalionu, mój pluton NSZ zgłosił się w komplecie. Mieliśmy dobre wyposażenie, naszym zadaniem pierwotnym, dla którego powstał nasz pluton było przebicie się przez linie niemieckie poza Warszawę, żeby wziąć udział w walce partyzanckiej, ponieważ wiadomo było w pierwszych dniach września, że powstanie zaczyna dogorywać.

Nasz pluton znalazł się w kompanii A u porucznika A. Ładkowskiego ps. „Kulawy”, pełniliśmy funkcję patrolową. Jako jednostce w pełni jednolitej, a domyślano się, że jest to grupa NSZ, powierzono zadanie rejestru i opisu zniszczeń, stąd miałem dokładny opis Śródmieścia i zdjęcia zniszczonej stolicy. Śródmieście w trakcie walk powstańczych nie było tak zniszczone, jak w czasie tygodnia po powstaniu, kiedy saperzy z „Brennkomando”, wyposażeni w miotacze ognia, rabowali i podpalali domy.

Kompanie osłonowe jako jedne z ostatnich oddziałów powstańczych opuścił Warszawę…
JAN PODHORSKI: - Tak, kompanie A, B i C, w sumie około 340 żołnierzy. Konwojowani przez Wehrmacht pieszo dotarliśmy do Ożarowa, gdzie załadowano nas do wagonów i pod silną obstawę z karabinami maszynowymi na dachach, co było wynikiem donosu, że oddział zostanie pojechaliśmy w stronę Niemiec. W Poznaniu wyrzuciłem kartki z informacją dla rodziny i znajomych, że żyję i jadę do obozu jenieckiego. Zawieziono nas do stalagu IVB w Muehlbergu nad Łabą koło Drezna. 23 kwietnia 1945 r. obóz wyzwoliły wojska sowieckie. Spośród moich kolegów tylko ja zdecydowałem się na powrót do Polski, moi przyjaciele zostali za żelazna kurtyna.

- Panie pułkowniku powstanie miało sens?
JAN PODHORSKI: - Powstanie i zniszczenie Warszawy było na rękę naszym wrogom, Niemcom i Sowietom. Z militarnego punktu widzenia powstanie nie miało żadnych szans, nie było też militarnym zagrożeniem dla Niemców. Było nas za mało, nie mieliśmy broni, tylko 10 % powstańców miało broń, chociaż mój oddział był dobrze uzbrojony.

[quote]Jednak naszym żołnierskim obowiązkiem było walczyć, walczyliśmy o słuszną sprawę. Było jak było. Przeżyliśmy.[/quote]

rozmawiał Mateusz Rawicz, skrócona wersja wywiadu ukazał się w Tygodniku „Nasza Polska” (nr 32 , 6 VIII 2013 r.)

Artykuł Jak zmniejszano liczbę żołnierzy NSZ w Powstaniu Warszawskim. „Lepiej niech Pan tej legitymacji nie pokazuje” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-zmniejszano-liczbe-zolnierzy-nsz-w-powstaniu-warszawskim-lepiej-niech-pan-tej-legitymacji-nie-pokazuje/feed/ 0