Wyniki wyszukiwania dla zapytania „Podhorski” – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Wyniki wyszukiwania dla zapytania „Podhorski” – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 To nagranie i zdjęcie mówią wszystko o ,,kolaboracji” NSZ z Niemcami. Generał mówi, jak wyglądał ,,antysemityzm” Brygady Świętokrzyskiej (wideo) https://niezlomni.com/kolaboracja-nsz-z-niemcami-jak-bylo-naprawde/ https://niezlomni.com/kolaboracja-nsz-z-niemcami-jak-bylo-naprawde/#comments Fri, 23 Feb 2018 14:51:57 +0000 https://niezlomni.com/?p=47555

Z powodu złożenia przez premiera Mateusza Morawieckiego kwiatów na grobach Brygady Świętokrzyskiej w mediach rozpętała się prawdziwa histeria. Wielokrotnie zarzucano oddziałowi NSZ kolaborację z Niemcami, zapominając o wyzwoleniu obozu w Holiszowie, z którego wyzwolono więźniarki, w tym 280 Żydówek.

Wbrew oskarżeniom Brygada nie poszła na współpracę z Niemcami.

Niemcy (…) cały czas nalegali, aby włączyć Brygadę Świętokrzyską jako polską jednostkę do Waffen SS. Polacy nie wyrazili na to zgody, mieli bowiem świadomość, że Niemcom zależy głównie na propagandowym wykorzystaniu tego faktu, co zaszkodziłoby sprawie polskiej.

- czytamy w książce ,, Polska dla Polaków! Kim byli i są polscy narodowcy". Aby przedostać się na Zachód i uratować życie żołnierzy, dowództwo podjęło z Niemcami pewien rodzaj gry, a w ostatnich dniach wojny Brygada otwarcie wystąpiła zbrojnie przeciwko Niemcom,

W Holiszowie brawurowo oswobodzili zaminowany i przygotowany do spalenia niemiecki obóz koncentracyjny dla kobiet. Setki uratowanych od śmierci Polek, Żydówek i Francuzek w dowód wdzięczności podarowały im serduszka uszyte z pasiaków. Najwyższe odznaczenie, jakie dostali w życiu. Razem z Amerykanami wzięli do niewoli sztab XIII armii niemieckiej

- pisała Elżbieta Cherezińska w książce ,,Legion". Tu symboliczne zdjęcie już po wyzwoleniu:

Gen. Jan Podhorski na antenie TVP wspominał tamto zdarzenie i odniósł się do zarzutów antysemickich. Generał podkreślał, że oskarżenia wychodzą ze środowisk postkomunistycznych. Przypomniał też, że Żydówki, które zostały uratowane, miały być spalone. A antysemityzm? Podhorski przypomina, że naczelnym lekarzem Brygady był Żyd, podobnie jak kilku oficerów:

Artykuł To nagranie i zdjęcie mówią wszystko o ,,kolaboracji” NSZ z Niemcami. Generał mówi, jak wyglądał ,,antysemityzm” Brygady Świętokrzyskiej (wideo) pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/kolaboracja-nsz-z-niemcami-jak-bylo-naprawde/feed/ 2
Powstaniec w studiu TVP bez poprawności politycznej o Niemcach. ,,Jak patrzę w telewizji i widzę, że do Niemców mówi się naziści…” [WIDEO] https://niezlomni.com/powstaniec-studiu-tvp-bez-poprawnosci-politycznej-o-niemcach-patrze-telewizji-widze-ze-niemcow-mowi-sie-nazisci-wideo/ https://niezlomni.com/powstaniec-studiu-tvp-bez-poprawnosci-politycznej-o-niemcach-patrze-telewizji-widze-ze-niemcow-mowi-sie-nazisci-wideo/#respond Tue, 01 Aug 2017 05:58:39 +0000 http://niezlomni.com/?p=41867

Jak patrzę w telewizji i widzę, że do Niemców mówi się naziści… Ja nie uznaję! Są Niemcy! Dla mnie nazistów nie ma! - mówił mjr Wacław Sikorski „Bocian” w studiu TVP w programie „Minęła dwudziesta”.

Bo wie pan, oni teraz mówią, że naziści to nie Niemcy byli, a Niemcy to porządni ludzie byli, tylko naziści źli. Dla mnie to wszyscy Niemcy, dla mnie nie ma nazistów

- podkreślał

W programie padały również inne słowa, które mówią wiele o wydarzeniach z lata 1944. Gen. Jan Podhorski tłumaczył, dlaczego Polacy podjęli nierówną walkę:

Pokazanie, że Polska nie zginęła, a Warszawa jako stolica powinna stawić czoła. Jeśli chodzi o walkę, to Polacy i my poznaniacy szczególnie nie lubiliśmy zaborców

Hanna Szczepanowska opisała wymowną sytuację:

Mama dała mi rękę do pocałowania. Nawet jej powieka nie drgnęła. Gdy po latach rozmawiałam z matką, a sama już byłam matką, to pytam się jej: jak się czułaś gdy swoją piętnastoletnią jedynaczkę żegnałaś idącą na wojnę? Mama powiedziała: Jestem dumna. I zawsze mówiłam, że dzieci nie są moją prywatną własnością tylko Polski i oddaje się je jak trzeba. I dziwię się, że takie głupie pytanie zadajesz

Po wojnie powstańcy miewali poważne problemy:

Kiedy wyszedłem z więzienia, nie mogłem znaleźć pracy. Gdy dostałem pracę w Hucie Warszawa, to nie mówiłem nikomu, gdzie pracuję. Mam ciekawa teczkę w IPN, gdzie są nawet donosy pisane po rosyjsku

- dodał Sikorski.

Artykuł Powstaniec w studiu TVP bez poprawności politycznej o Niemcach. ,,Jak patrzę w telewizji i widzę, że do Niemców mówi się naziści…” [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/powstaniec-studiu-tvp-bez-poprawnosci-politycznej-o-niemcach-patrze-telewizji-widze-ze-niemcow-mowi-sie-nazisci-wideo/feed/ 0
„W Powstaniu walczyłem razem z W. Pileckim”. Wspomnienia żołnierza NSZ o tym, jak likwidował Niemców i agentów Gestapo. „Powstanie zacząłem wcześniej” https://niezlomni.com/w-powstaniu-warszawskim-walczylem-razem-z-rotmistrzem-pileckim-wspomina-jerzy-nachtman-zolnierz-oddzialu-bojowego-komendy-glownej-narodowych-sil-zbrojnych/ https://niezlomni.com/w-powstaniu-warszawskim-walczylem-razem-z-rotmistrzem-pileckim-wspomina-jerzy-nachtman-zolnierz-oddzialu-bojowego-komendy-glownej-narodowych-sil-zbrojnych/#respond Mon, 01 Aug 2016 16:13:51 +0000 http://niezlomni.com/?p=16124

– Byłem żołnierzem Oddziału Bojowego Komendy Głównej Narodowych Sił Zbrojnych – wspomina Jerzy Nachtman w rozmowie z Tomaszem Plaskotą.

TOMASZ PLASKOTA: - Kiedy trafił Pan do konspiracji?
JERZY NACHTMAN: - Zimą 1940 r. z kolegami z drużyny harcerskiej w Wołominie, wstąpiliśmy do OW „Wilki”, organizacja przyłączyła się do Związku Jaszczurczego, który utworzył Narodowe Siły Zbrojne. Udział w konspiracji był dla nas czymś oczywistym, wynikał z patriotycznego wychowania w szkole i w domu. Było normalne, że chcemy walczyć z Niemcami. Z moje rodzeństwa siostra Maria była łączniczką Komendy Głównej NSZ. Po wojnie przeszła ciężkie śledztwo na UB, odbili jej nerki, w tym śledztwie zamordowano Tadeusza Łabędzkiego. Dostała sześć lat więzienia, wstawili się za nią Żydzi, których ratowała. Brat był za młody na złożenie przysięgi, ale pomagał mi.

[caption id="attachment_16129" align="alignleft" width="687"]Jerzy Nachtman, fot. Michał A. Zieliński Jerzy Nachtman, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Dlaczego wybrał Pan NSZ?
JERZY NACHTMAN: Miałem niemieckie nazwisko, więc chciałem walczyć w najbardziej polskiej organizacji.

- Jaką Pan funkcję pełnił w NSZ?
JERZY NACHTMAN: - Byłem żołnierzem Oddziału Bojowego przy KG NSZ, dowodzonej przez Tadeusza Siemiątkowskiego, „Mazura”.

[caption id="attachment_16131" align="aligncenter" width="960"]GRH NSZ, fot. Michał A. Zieliński GRH NSZ, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Gdzie przeprowadziliście pierwszą akcję?
JERZY NACHTMAN: - Wójt gminy Strachówka zbierał od rolników dwukrotnie wyższy kontyngent niż żądali Niemcy, wymaganą część oddawał władzom niemieckim, a resztę sprzedawał po cenach rynkowych. Pojechaliśmy tam, zwołaliśmy mieszkańców i wychłostaliśmy wójta i sekretarza. Ostrzegliśmy urzędników, że jeżeli nie zmienią swojego postępowania, zostaną skazani na śmierć. Wieść o naszej akcji szybko się rozeszła, efekt był, ludność nie była już prześladowana przez wójta.

- Zawsze wystarczała chłosta?
JERZY NACHTMAN: - Nie, w Jadowie żandarm niemiecki wyłudzał od ludzi pieniądze. „Rąbnęliśmy” go. Trupa schowaliśmy, żeby nie narazić ludności cywilnej na represje, Niemcy nie znaleźli ciała, więc myśleli, że zdezerterował.

[caption id="attachment_16132" align="aligncenter" width="687"]Jerzy Nachtman, fot. Michał A. Zieliński Jerzy Nachtman, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Tylko Niemców likwidowaliście?
- JERZY NACHTMAN: Także zdrajców, agentów Gestapo. Do kolegi z Wołomina, członka NSZ, u którego w domu mieszkał niemiecki komisarz, Otton Schiesler, zgłosił się Polak, który chciał współpracować z Gestapo. Z Jankiem Hoffmanem spotkaliśmy się z nim na stacji kolejowej. Znakiem rozpoznawczym była przedarta pocztówka, on miał jedną część, my drugą. Był to znany nam mieszkaniec Wołomina. Zdziwił się, kiedy nas zobaczył, stwierdził, że jesteśmy doskonale zakonspirowani, bo mimo niemieckich nazwisk, wszyscy mają nas za Polaków. W mieszkaniu jednego z żołnierzy NSZ, w imieniu Rzeczypospolitej odczytaliśmy wyrok śmierci za zdradę. Wyrok wykonano natychmiast przez wstrzyknięcie arszeniku. Trucizna nie zadziałała, prawdopodobnie była zwietrzała. Kandydat na donosiciela stwierdził ze śmiechem, że wytrzymał próbę. Drugi zastrzyk był bardziej skuteczny. Zwłoki zakopaliśmy. Nie zawsze używaliśmy do wykonywania wyroków trucizny, czasem trzeba było strzelać.

- Jak zdobywaliście broń?
- JERZY NACHTMAN: Kupowaliśmy albo zabieraliśmy Niemcom. Wciągaliśmy Niemca do bramy, zabieraliśmy pistolet, pas z amunicją i puszczaliśmy wolno. Kiedyś zdobyliśmy karabin, nie było go jak przetransportować do skrytki. Podszedłem do dozorcy i poprosiłem o worek, powiedział, że nie ma, ale dał prześcieradło. Wiedział, o co chodzi (śmiech). Pieniądze na zakup broni zdobywaliśmy sprzedając cegiełki czy organizując napady na banki.

[caption id="attachment_16134" align="aligncenter" width="960"]Jerzy Nachtman i Michał A. Zieliński, fot. TP Jerzy Nachtman i Michał A. Zieliński, fot. TP[/caption]

- NSZ nie dostawało pieniędzy z Londynu?
JERZY NACHTMAN: - Nie. 1 sierpnia 1944 r., żeby zdobyć pieniądze na dalszą działalność mieliśmy opanować Wytwórnię Papierów Wartościowych w Warszawie. Później oddziały NSZ w ramach planu „Zet” miały wycofać się z Warszawy na północne Mazowsze, opanowane przez podziemie narodowe. Chcieliśmy chronić ludzi, jak Brygada Świętokrzyska, która wycofała się na Zachód. NSZ nie zostały poinformowane przez AK o dacie wybuchu powstania. Wytwórnie mieliśmy zająć podczas przygotowywania pieniędzy do wywózki. Mieliśmy mundury niemieckie, zdobyte podczas wcześniejszej akcji, przed budynkiem w wózku z warzywami ukryliśmy karabin maszynowy. Po wejściu do wytwórni każdy z nas miał wejść na oddzielne piętro, żeby jak najszybciej wyłapać znajdujących się tam Niemców.

- Akcja nie doszła jednak do skutku…
JERZY NACHTMAN: - W środku mieliśmy swoich ludzi, otrzymałem od nich informację, że wytwórnię wzmocniono kompanią wojska. Przekazałem informację dowódcy, który odwołał akcję i kazał wracać na Żelazną.

 

- Zaczął Pan walkę w Powstaniu Warszawskim wcześniej niż inni…
JERZY NACHTMAN: - 1 sierpnia, około godz. 14, po odwołaniu akcji na WPW wracaliśmy samochodem na Żelazną. Na Świętokrzyskiej chciał nas zatrzymać niemiecki patrol, zaczęliśmy do nich strzelać i pojechaliśmy dalej, na Orlej zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy się rozbierać z niemieckich mundurów. W bramie stali AK-owcy, byli zdezorientowani i chcieli do nas strzelać, ale kolega, poznał jednego z nich, porozmawiał z nimi i ich oddział przeszedł pod moją komendę. Pojechaliśmy do Domu Kolejowego na Żelazną, tam dowiedziałem się, że powstaje komenda zgrupowania Chrobry II pod dowództwem majora Liga, zameldowałem u niego swoją kompanię NSZ.

[caption id="attachment_16126" align="aligncenter" width="960"]fot. Michał A. Zieliński fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Tam poznał Pan rotmistrza Pileckiego?
JERZY NACHTMAN: - Był krótko w naszej kompanii, może tydzień, potem przeniesiono go do wywiadu. Wtedy nie wiedziałem, kto to jest, dopiero później się dowiedziałem. Pokazał nam, jak dostać się przez piwnicę do budynku wodociągów przy ul. Starynkiewicza.

- Zdobyliście gmach?
JERZY NACHTMAN: - Tak, dzięki temu odcięliśmy Niemcom drogę do Śródmieścia. Za tę akcję otrzymałem Krzyż Walecznych. Po powstaniu nie chciałem iść do niewoli, tylko kontynuować walkę w armii Andersa.

[caption id="attachment_16127" align="aligncenter" width="685"]J. Nachtman w mundurze II Korpusu, fot. Michał A. Zieliński J. Nachtman w mundurze II Korpusu, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Jak udało się Panu przedostać do II Korpusu?
JERZY NACHTMAN: - Niemcy nie zatrzymywali kolejarzy. Założyliśmy z Władkiem Strumiłłą mundury kolejarskie i dojechaliśmy do Krakowa. Okazało się, że Niemcy wysyłają ochotników na roboty, w miejsca, które sami wybiorą, pojechałem do Feldkurchen, przy granicy ze Szwajcarią. Część granicy była na Renie, a część na stałym gruncie. Pewnego dnia pojechałem orać pole magistrackie leżące przy granicy, placówki niemieckie były na wale ziemnym, co 200-300 metrów. Padał deszcz, Niemcy schronili się w budkach wartowniczych i nie zwracali na mnie uwagi, podjechałem pod wał i przeskoczyłem granicę. Do ludzi na wale nie strzelali, żeby przypadkiem nie zabić Szwajcara.

- Ze Szwajcarii do armii Andersa była jednak jeszcze długa droga…
JERZY NACHTMAN: - Po przekroczeniu granicy aresztowała mnie żandarmeria, zostałem internowany, trzy razy bezskutecznie uciekałem. Do punktu zbornego ochotników armii Andersa w Marsylii, pomógł przedostać się znajomy Polak i jego narzeczona, Szwajcarka, którzy załatwili odpowiednie przepustki i samochód. 17 stycznia 1945 r. dostałem się do II Korpusu, byłem w 5. pułku zapasowym.

- Nie chciał Pan zostać na Zachodzie jak wielu żołnierzy NSZ?
JERZY NACHTMAN: - W II Korpusie spotkałem kuzynów, Tadka Nachtmana i dwóch braci stryjecznych. Nie mieliśmy wątpliwości, czym jest komunizm, ale chcieliśmy wracać do naszych rodzin. Po zdemobilizowaniu wróciliśmy pierwszym transportem, gdy wpływaliśmy do portu w Gdyni, ludzie z plaży machali do nas i pukali się w głowę. Dziwili się, że z własnej woli wracamy. (śmiech)

[caption id="attachment_16128" align="aligncenter" width="960"]Jerzy Nachtman i płk Jan Podhorski, fot. Michał A. Zieliński Jerzy Nachtman i płk Jan Podhorski, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

Jerzy Nachtman, ur. 1922 r. w Wołominie, żołnierz Komórki Likwidacyjnej przy Komendzie Głównej Związku Jaszczurczego, następnie żołnierz Oddziału Bojowego przy KG ZJ, po utworzeniu przez ZJ Narodowych Sił Zbrojnych, żołnierz OB przy KG NSZ. Absolwent podchorążówki NSZ i tajnej Politechniki Warszawskiej. W Powstaniu Warszawskim walczył w 1 kompanii „Warszawianka”, która była częścią Zgrupowania Chrobry II, dowodził m.in. akcją zdobycia gmachu warszawskich wodociągów. Po upadku powstania nie poszedł do niewoli, ale przez Niemcy, Szwajcarię i Francję dotarł do Armii Andersa we Włoszech. Był jednym z założycieli Związku Żołnierzy NSZ.

Źródło: W Sieci Historii.

Artykuł „W Powstaniu walczyłem razem z W. Pileckim”. Wspomnienia żołnierza NSZ o tym, jak likwidował Niemców i agentów Gestapo. „Powstanie zacząłem wcześniej” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/w-powstaniu-warszawskim-walczylem-razem-z-rotmistrzem-pileckim-wspomina-jerzy-nachtman-zolnierz-oddzialu-bojowego-komendy-glownej-narodowych-sil-zbrojnych/feed/ 0
Powstaniec warszawski o „Gazecie Wyborczej”: „Niech ich szlag trafi!” https://niezlomni.com/gen-jan-podhorski-powstaniec-warszawski-o-gazecie-wyborczej-niech-ich-szlag-trafi/ https://niezlomni.com/gen-jan-podhorski-powstaniec-warszawski-o-gazecie-wyborczej-niech-ich-szlag-trafi/#respond Fri, 29 Jul 2016 16:37:14 +0000 http://niezlomni.com/?p=29576

WOJCIECH WYBRANOWSKI: Czytał Pan w „Gazecie Wyborczej” felieton Wojciecha Maziarskiego, że „Powstanie Warszawskie i AK to oni”? Że to ich tradycje?

GEN. JAN PODHORSKI, ŻOŁNIERZ AK i NSZ, POWSTANIEC WARSZAWSKI, WIĘZIEŃ POLITYCZNY W CZASACH STALINOWSKICH: W sensie, że oni jako ludzie „Wyborczej”, ich środowiska? Ha, ha ha. Niech ich szlag trafi! Po latach zwalczania tradycji niepodległościowych, oczerniania kombatantów widząc, że fali powrotu do prawdy historycznej nie powstrzymają próbują się pod nią podpiąć, przywłaszczyć. To hipokryzja. Gdzie mogę, na każdym spotkaniu wytykam ich obłudę, manipulacje w artykułach o AK czy NSZ. Zresztą nie tylko „GW” manipuluje. Niedawno TVN chciał ode mnie wywiad na temat NSZ i wywiadu II RP. Dziennikarze mówią, że rozmawiali z ludźmi z organizacji, i że są kontrowersje więc chcieliby żebym się ustosunkował. Pytam - z kim rozmawiali i okazuje się, że z panią, która sprzątała w budynku, albo z ciocią wujka kuzyna, który przed wojną był „dwójkowcem”. Bezmyślnie różne takie historie, plotki powielają w których można akowców, eneszetowców czy żołnierzy Podziemia Antykomunistycznego przedstawić w złym świetle….

Cały wywiad Wojciecha Wybranowskiego z generałem brygady Janem Podhorskim, Powstańcem Warszawskim, żołnierzem AK-NSZ i więźniem stalinowskich Wronek znajdziesz TUTAJ.

Więcej o gen. Janie Podhorskim znajdziesz TUTAJ.

podhorski

Artykuł Powstaniec warszawski o „Gazecie Wyborczej”: „Niech ich szlag trafi!” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/gen-jan-podhorski-powstaniec-warszawski-o-gazecie-wyborczej-niech-ich-szlag-trafi/feed/ 0
Wspomnienia żołnierza zapomnianego powstańczego oddziału NSZ [WIDEO] https://niezlomni.com/wspomnienia-zolnierza-zapomnianego-powstanczego-oddzialu-wideo/ https://niezlomni.com/wspomnienia-zolnierza-zapomnianego-powstanczego-oddzialu-wideo/#respond Tue, 19 Apr 2016 05:16:39 +0000 http://niezlomni.com/?p=26856

NSZ SikNarodowe Siły Zbrojne były jedną z największych organizacji Polskiego Państwa Podziemnego. Utworzone ponad siedemdziesiąt lat temu były nie tylko organizacją wojskową, ale również polityczna i administracyjno-koncepcyjną. Oprócz walki zbrojnej, przygotowywały podziemne struktury władz cywilnych, opracowywały plany i projekty odbudowy i naprawy Rzeczypospolitej. Wśród nich jednym z najważniejszych była koncepcja powrotu Polski na Ziemie Zachodnie, na „zachodni szaniec Chrobrego”.

W okresie PRL, dorobek NSZ z racji swojego zdecydowanego antykomunizmu zostaje poddany próbie wymazania z powszechnej pamięci historycznej. Do połowy lat pięćdziesiątych trwa systematyczna fizyczna likwidacja żołnierzy NSZ przez władze komunistyczne, podczas której wykorzystywano cały arsenał dostępnej propagandy. Do końca lat 80-tych XX w. środowiska byłych żołnierzy NSZ inwigilowane były przez komunistyczny aparat bezpieczeństwa. Nie było również możliwości rzetelnego opracowywania w kraju historii tej formacji.

Badania nad historia podziemia narodowego w kraju rozpoczęły się właściwie dopiero po transformacji ustrojowej w 1989 r. i udostępnieniu badaczom materiałów źródłowych przechowywanych w archiwach partyjnych i komunistycznego aparatu represji.

W ciągu ostatnich dwudziestu pięciu lat, ukazało się wiele znaczących i ważnych dla historii NSZ publikacji. Wiele z nich powstało bezpośrednio lub pośrednio dzięki pomocy i zaangażowaniu byłych żołnierzy konspiracji narodowej skupionych w działającym od 1989 r. Związku Żołnierzy NSZ. To dzięki nim, ich przechowywanym zbiorom archiwalnym, pamięci, determinacji przywracane są powszechnej pamięci, zapomniane, nieznane epizody walki konspiracyjnej.

Taką publikacją jest prezentowana książka płk. NSZ Jana Podhorskiego „Pułk Narodowych Sił Zbrojnych im. Gen. Władysława Sikorskiego w Powstaniu Warszawskim. Byłem jego żołnierzem”.

 

[caption id="attachment_26859" align="alignleft" width="430"]Jan Podhorski Jan Podhorski[/caption]

Autor książki urodził się w 1921 r. w Budzyniu pow. Chodzież. W okresie międzywojennym był aktywnym członkiem ZHP, aktywnym działaczem gimnazjalnych i licealnych organizacji szkolnych w Wolsztynie. Podczas kampanii 1939 r. walczył jako ochotnik plutonie Obrony Narodowej. Następnie był jeńcem i więźniem Wolsztyńskiego gestapo.  W styczniu 1940 r. wraz z innym harcerzami na terenie Koźmina zakłada tam organizacje „Orły”. Po dwóch latach działalności w kwietniu 1942 r. ucieka z terenu Kraju Warty do Generalnego Gubernatorstwa. Tam nawiązuje kontakt, i składa przysięgę w Organizacji Wojskowej Związek Jaszczurczy.

Po scaleniu jako żołnierz NSZ trafia do Grójca. Tam kontynuował przerwaną naukę w tajnym Liceum Ogólnokształcącym. Angażował się w działalność wywiadowczo-sabotażowa na kolei jako członek NSZ i wspierał członków miejscowej placówki AK. Po maturze „Zygzak” bo taki nosił konspiracyjny pseudonim rozpoczął  naukę w szkole podchorążych NSZ, w specjalności  – dywersja. W myśl założeń Komendy Głównej NSZ, żołnierze tej formacji mieli walczyć o piastowskie ziemie zachodnie. Po ukończeniu szkoły wojskowej wraz z wieloma mu podobnymi miał być przerzucony w Bory Tucholskie. Ostatnie egzaminy przypadły mu na przełom lipca i sierpnia 1944 r. w Warszawie. Pobyt w stolicy przeciągnął się na ponad 60 dni. Po wybuchy powstania warszawskiego trafia na punkt kontaktowy w Domu Technika przy ul. Czackiego 3/5. Zostaje częścią pułku NSZ im. Gen. Władysława Sikorskiego.

Po powstaniu trafił do stalagu IVB w Muehlbergu nad Łabą koło Drezna. 23 kwietnia 1945 r. obóz został oswobodzony przez wojska sowieckie. Z pośród kolegów tylko on zdecydował się na powrót do Polski, jego przyjaciele zostali za żelazną kurtyną.

Po powrocie do kraju kontynuuje przerwaną przez wojnę naukę. Początkowo wybrał medycynę na Uniwersytecie Poznańskim, by zmienić specjalizacje na leśnictwo. Jako student Wydziału Rolno-Leśnego został starostą roku - w pierwszym okresie tak leśników jak i rolników.

[quote]Jako przeciwnik sowietyzacji Polski wstąpił do konspiracyjnej Młodzieży Wszechpolskiej. Został tam  szefem zakonspirowanego pionu wojskowego . W maju 1946 r. w związku z wydarzeniami w Krakowie inicjował pierwszy strajk studencki w Poznaniu.  W grudniu 1946 r. został aresztowany za działalność konspiracyjna przez funkcjonariuszy UB. W wyniku procesu został skazany na 7 lat więzienia, w wyniku amnestii wyrok zmniejszono do  3 lata więzienia. Trafił do więzienia we Wronkach. Studia ukończył w 1959 r.  W okresie PRL pracował w spółdzielczości, jest rzecznikiem patentowym pracującym do dnia dzisiejszego. Był inwigilowany jeszcze w połowie lat osiemdziesiątych. Do 1989 r. nie ujawniał swojej przeszłości w NSZ. Od 1 czerwca 1993 r. był prezesem Okręgu „Wielkopolska" Związku Żołnierzy NSZ w Poznaniu, obecnie jest prezesem Rady Naczelnej ZŻ NSZ.[/quote]

[caption id="attachment_26858" align="alignleft" width="576"]Andrzej Churski, gen. Jan Podhorski "Zygzak" i Rafał Sierchuła Andrzej Churski, gen. Jan Podhorski "Zygzak" i Rafał Sierchuła[/caption]

Pomimo bogatej literatury, zarówno naukowej, popularnonaukowej czy wspomnieniowej dotyczące Powstania Warszawskiego, artykuły i publikacje dotyczące udziału NSZ w bitwie o stolice w 1944 r. pojawiły się dopiero w ostatnim dwudziestoleciu. Pisali o nim m.in. Leszek Żebrowski, Jerzy Rutkowski, Irena Sawicka, Sebastian Bojemski, Rafał Utracki. Hasło: „Narodowe Siły Zbrojne w Powstaniu Warszawskim” znalazło się również w „Wielkiej Ilustrowanej Encyklopedii Powstania Warszawskiego” .

Prezentowana książka Jana Podhorskiego, stanowi próbę przedstawienia udziału w Powstaniu Warszawskim jednego z oddziałów NSZ, w którym służył ówczesny podchorąży „Zygzak”. Pierwsze maszynopisy prezentowanej pracy powstały w połowie lat 90-tych XX w. Dodatkowym niezwykle istotnym elementem kompletowanych przez J. Podhorskiego dokumentów oddziału „Sikora” była bogata ikonografii jednostki. Efektem współpracy z Panem Pułkownikiem stało się kilka artykułów przyczynkarskich do dziejów jednostki i kadry dowódczej działającej uprzednio w strukturach konińskiego NSZ .

sikoraPierwsze i dogłębne studium badawcze pułku im. Gen. Sikorskiego NSZ stanowi jednak niniejsza publikacja. Nie są to wspomnienia, lecz próba – w moim przekonaniu udana – odtworzenia historii jednostki na podstawie rozlicznie prezentowanych źródeł historycznych i ikonograficznych.

W książce autor przedstawia nie tylko historie pułku i jego działania w trakcie walki  o Warszawę, ale naświetla działalność innych oddziałów NSZ, oraz jednostek sąsiadujących z „Sikorą”. W publikacji odnaleźć można zestawienie, skrupulatnie odtworzone żołnierzy i oficerów  pułku, noty biograficzne jej najważniejszych bohaterów. Imponujące jest zestawienie załączników, z których składa się książka. Niepublikowanych dokumentów, relacji, wspomnień, listów gromadzonych przez lata przez J. Podhorskiego.

O działaniach pułku Sikorskiego bardzo pochlebnie pisała ówczesna prasa konspiracyjna: „Po bramach słyszymy od naocznych świadków  ciekawe szczegóły akcji bohaterskich oddziałów por. Szarego, por. Mścisława, oddziału Grażyny por. Harnasia, Pułku im. Sikorskiego NSZ i innych”. Niezwykle ważne w tym kontekście jest przywrócenie pamięci, o żołnierzach walczącej stolicy, towarzyszach broni płk. „Zygzaka”, których etos miał być wymazany tylko dla tego, że należeli do NSZ i walczyli o Wielka Polskę Narodowo- Katolicką.

Dr Rafał Sierchuła, wstęp do książki: Jan Podhorski, „Pułk Narodowych Sił Zbrojnych im. Gen. Władysława Sikorskiego w Powstaniu Warszawskim. Byłem jego żołnierzem”, Biblioteczka Szczerbca, Poznań 2015 r.

Książkę można zamówić przez www.designcity.pl


Artykuł Wspomnienia żołnierza zapomnianego powstańczego oddziału NSZ [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/wspomnienia-zolnierza-zapomnianego-powstanczego-oddzialu-wideo/feed/ 0
Zdjęcia zapomnianego powstańczego oddziału NSZ https://niezlomni.com/zdjecia-zapomnianego-powstanczego-oddzialu-nsz/ https://niezlomni.com/zdjecia-zapomnianego-powstanczego-oddzialu-nsz/#comments Fri, 07 Aug 2015 15:11:59 +0000 http://niezlomni.com/?p=24540

2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15

Źródło fotek: Jan Podhorski, Wspomnienia Żołnierza Wyklętego, Poznań 2012.

Artykuł Zdjęcia zapomnianego powstańczego oddziału NSZ pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zdjecia-zapomnianego-powstanczego-oddzialu-nsz/feed/ 1
Ostatni bój wojny obronnej Polski. O fenomenie zgrupowania, które walczyło najdłużej. Jej dowódca we wrześniu nie poniósł porażki – skapitulował z powodu wyczerpania zaopatrzenia i amunicji https://niezlomni.com/ostatni-boj-wojny-obronnej-polski-o-fenomenie-zgrupowania-ktore-walczylo-najdluzej-jej-dowodca-we-wrzesniu-nie-poniosl-porazki-skapitulowal-z-powodu-wyczerpania-zaopatrzenia-i-amunicji/ https://niezlomni.com/ostatni-boj-wojny-obronnej-polski-o-fenomenie-zgrupowania-ktore-walczylo-najdluzej-jej-dowodca-we-wrzesniu-nie-poniosl-porazki-skapitulowal-z-powodu-wyczerpania-zaopatrzenia-i-amunicji/#respond Sun, 05 Oct 2014 08:09:43 +0000 http://niezlomni.com/?p=21419

“Z dalekiego Polesia, znad Narwi, z jednostek, które się oparły w Kowlu demoralizacji – zebrałem was pod swoją komendę, by walczyć do końca. Chciałem iść wpierw na południe – gdy to stało się niemożliwe – nieść pomoc Warszawie. Warszawa padła, nim doszliśmy. Mimo to nie straciliście nadziei i walczyliście dalej. Najpierw z bolszewikami – ostatnio w trzydniowej bitwie pod Serokomlą z Niemcami. Wykazaliście hart i odwagę w masie zwątpień i dochowaliście wierność Ojczyźnie do końca”.

[caption id="attachment_21423" align="alignright" width="467"]Generał Franciszek Kleeberg Generał Franciszek Kleeberg[/caption]

Słowa te znalazły się w ostatnim rozkazie generała brygady Franciszka Kleeberga, dowódcy Samodzielnej Grupy Operacyjnej “Polesie” – ostatniego oddziału Wojska Polskiego w kampanii wrześniowej. Rozkaz został napisany wieczorem 5 października 1939 r. w leśniczówce Hordzieszka.

Powołanie Samodzielnej Grupy Operacyjnej “Polesie” nastąpiło już w trakcie kampanii wrześniowej i było związane z niekorzystnym rozwojem sytuacji militarnej na frontach. W związku z zajęciem przez Niemców w pierwszej dekadzie września znacznej części zachodniej Polski, 9 września marszałek Edward Rydz-Śmigły podjął decyzję o obronie Małopolski Wschodniej. Swoje zadania otrzymał także Okręg Korpusu nr IX w Brześciu. Jego dowódca gen. Franciszek Kleeberg miał zorganizować zaporę na linii Pińsk – Brześć. Konieczność wykonania tego zadania potwierdziło przełamanie obrony SGO “Narew” pod Wizną przez niemiecki XIX KPanc gen. wojsk pancernych Heinza Guderiana i jego dalsze natarcie na południowy-wschód. Niemieckie oddziały pancerne i zmotoryzowane uderzające od północy i południa miały zamknąć okrążenie w okolicach Włodawy. Organizacja nowych jednostek polskich, które miały zatrzymać Niemców, była utrudniona z powodu wcześniejszej mobilizacji i wysłania na front związków taktycznych, jakie stacjonowały na terenie Okręgu w okresie międzywojennym. Do dyspozycji dowódcy OK pozostawały głównie jednostki zapasowe, które miały służyć uzupełnieniu jednostek walczących na froncie.

Dowódca i jego żołnierze

Dowódcą jednostek polskich walczących na Polesiu był gen. bryg. Franciszek Kleeberg. Urodzony 1 lutego 1888 r. w Tarnopolu, karierę wojskową rozpoczął w 1908 r. jako oficer zawodowy armii austriackiej. W latach 1915-1917 był żołnierzem Legionów Polskich; początkowo pracował w sztabie II Brygady Legionów, następnie w Komendzie Legionów i w III Brygadzie; w 1917 r. objął stanowisko zastępcy dowódcy 1. pułku artylerii. Po odzyskaniu niepodległości w listopadzie 1918 r. rozpoczął służbę w Wojsku Polskim. W lipcu 1920 r. podczas wojny polsko-bolszewickiej był szefem sztabu Grupy Operacyjnej gen. Kazimierza Raszewskiego. W latach 1924-1925 odbył przeszkolenie wojskowe we francuskiej Wyższej Szkole Wojennej. 1 stycznia 1928 r. został awansowany na stopień generała brygady. Od 1934 r. był dowódcą Okręgu Korpusu nr III w Grodnie, a dwa lata później objął równorzędne stanowisko w DOK nr IX w Brześciu.

Powierzony mu teren, na którym przyszło walczyć jego żołnierzom we wrześniu i październiku 1939 r., obejmował większą część województwa poleskiego, część nowogródzkiego, południową część białostockiego i kilka powiatów północno-wschodniej części województwa lubelskiego. Większość stanowiły podmokłe tereny bagnisto-lesiste, co ułatwiało obronę przed uderzeniem ze wschodu, głównie ze względu na brak istniejącej sieci dróg. Bardziej dogodny do działań militarnych obszar rozpoczynał się w zachodniej części Okręgu, co potwierdziły walki 1939 roku.

W składzie wojsk obrony Polesia znalazły się: Dywizja Piechoty “Kobryń”, zgrupowania “Brześć”, “Drohiczyn Poleski” i “Jasiołda”, batalion junaków (bez broni), dwa bataliony spieszonych marynarzy, dwa bataliony wartownicze, kompania wartownicza, batalion ckm, dwa bataliony saperów, dwie kompanie czołgów (starego typu Renault FT-17), dwa dywizjony artylerii, trzy dywizjony bojowe Flotylli Rzecznej z Pińska, dwie baterie armat przeciwpancernych, pluton armat przeciwpancernych i osiem baterii artylerii przeciwlotniczej. Do sformowania jednostek wykorzystano żołnierzy polskich znajdujących się w środkach zapasowych, a uzbrojenie i sprzęt wojskowy pochodziły z magazynów. Łącznie zgrupowania te stanowiły siłę dwóch słabych pod względem ogniowym dywizji piechoty.

Problem dla tworzonych jednostek stanowiły nie tylko braki w uzbrojeniu i sprzęcie, ale także czas, którego było mało wobec prędkości posuwania się niemieckich jednostek szybkich. Posiadanymi siłami gen. Kleeberg zamknął lukę w północnym froncie wojsk polskich. Główną rubieżą obrony stały się droga i linia kolejowa prowadzące z Brześcia w głąb Polesia. Ze względu na ograniczone siły obronę organizowano w oparciu o kilka ośrodków oporu. Najlepszymi jednostkami obsadzono cytadelę brzeską i Kobryń, a pozostałe użyto do zabezpieczenia rubieży Chomsk, Drohiczyn Poleski i Borowa na północny wschód od Janowa. Istotną rolę odgrywała flotylla rzeczna zabezpieczająca osiem odcinków działania na rzekach Pinie, Jasiołdzie, Strumieniu i Prypeci, od Kanału Królewskiego do granicy z ZSRS. Ich zadaniem była ochrona przepraw przez te rzeki. Na odcinku OK nr IX granica była ochraniana przez pododdziały Korpusu Ochrony Pogranicza Brygady KOP “Polesie” i Pułku KOP “Snów”.

Obrona Brześcia

Najtrudniejsze zadanie przypadło oddziałom polskim obsadzającym twierdzę brzeską. Jej dowódcą był gen. bryg. w stanie spoczynku Konstanty Plisowski. Podchodzące pod Brześć siły Korpusu Guderiana składały się z dwóch dywizji pancernych i dwóch dywizji piechoty zmotoryzowanej. Plan niemieckiego dowódcy zakładał opanowanie Brześcia z marszu. Liczono przy tym na szybkość działania i brak zorganizowanej obrony polskiej samego miasta. Do pierwszych starć na przedpolu Brześcia doszło 14 września. Ze strony polskiej uczestniczyły w nich nieprzydatne już w polu czołgi FT-17, których większość została zniszczona. Większe efekty przyniosło wprowadzenie do walki 53. pociągu pancernego. Wkrótce miasto zostało zajęte przez pododdziały 10. DPanc, ale próba zajęcia z marszu cytadeli została odparta. Atak niemiecki załamał się w ogniu artylerii i karabinów maszynowych. Pewną rolę odegrało także zablokowanie wjazdu do twierdzy czołgami FT-17 ze 112. kompanii. Przewaga liczebna i jakościowa posiadana przez siły niemieckie dawała szansę tylko na ich czasowe zatrzymanie, co udowodniono w walkach, jakie rozgorzały 15 września. Przed generalnym szturmem twierdza brzeska była ostrzeliwana przez artylerię i atakowana przez bombowce Heinkel 111P. Do ataku skierowano żołnierzy z 20. DPZmot. i 10. DPanc. Pomimo dużej przewagi Niemcy zostali odparci i zmuszeni do kontynuowania walki następnego dnia. 16 września inna z wielkich jednostek XIX KPanc 3. DPanc, omijając Brześć od wschodu, kontynuowała marsz w kierunku Włodawy, nawiązując tego dnia łączność radiową z podchodzącymi od południa oddziałami 2. DPanc.

Posuwająca się z kolei w kierunku Kowla 2. DPZmot została powstrzymana pod Kobryniem przez dywizję płk. Adama Eplera. Walki prowadzone z niemieckimi pododdziałami rozpoznawczymi w sile wzmocnionego pułku trwały od 14 do 18 września i przyniosły w efekcie utrzymanie bronionego rejonu. 18 września trwały m.in. walki o sam Kobryń, w czasie których 2. DPZmot starła się z siłami głównymi dywizji płk. Eplera. Walki, których stawką było niedopuszczenie Niemców do zajęcia miasta i dalszego posuwania się drogą Kobryń – Pińsk, przyniosły zatrzymanie atakujących pododdziałów niemieckich. Udało się to dzięki manewrowi sił odwodowych dywizji, jakie uderzyły na Niemców z boku. “O godzinie 17-tej wychodzi uderzenie. Na całym froncie słychać okrzyk: ‘Niech żyje Polska’ zrodzony samorodnie w piersi żołnierskiej, jakby w przeczuciu, że już niedługo tej Polski żołnierskiej nie będzie. Uderzenie uzyskuje niezwykle szybko pełny sukces. Nieprzyjaciel – uderzony w bok i w plecy – wycofuje się bez poważnego oporu z zajętego terenu”.

Walki te, pomimo że prowadzone w oddzielnych ogniskach oporu, wstrzymały na dwa dni postępy natarcia XIX KPanc. Świadectwem zaciętości prowadzonych walk i przewagi niemieckiej, głównie w artylerii, była po stronie polskiej liczba zabitych i rannych, jacy zapełnili prowizoryczne szpitale polowe. Tylko w zgrupowaniu “Brześć”, broniącym twierdzy, straty w ludziach oceniano na 40 procent. Straty ponosili także atakujący Niemcy, wśród ofiar po ich stronie znalazł się adiutant gen. Guderiana, ppłk Braubach, trafiony przez polskiego strzelca wyborowego. Powiększająca się liczba zabitych i rannych, kończące się zapasy amunicji, utrata łączności z gen. Kleebergiem oraz brak perspektyw na odsiecz okrążonym skłoniły gen. Plisowskiego do opuszczenia twierdzy. W nocy z 16 na 17 września przez przejście w polu minowym, oczyszczone przez saperów pod dowództwem ppor. Kazimierza Giaro, obrońcy zaczęli przemieszczać się na południe w kierunku drogi prowadzącej na Terespol. Wychodzące pododdziały miały po 2-3 jednostki ognia na karabin, 1000 naboi na karabin maszynowy oraz około 40 pocisków na działo. W ciemności rozjaśnianej ogniem niemieckich armat i rakiet oświetlających okazało się, że w twierdzy pozostał batalion marszowy 82. pp. kpt. Wacława Radziszewskiego. Postanowił bronić się do końca. Nie skutkowały więc rozkazy pisemne do odwrotu przesyłane mu przez dowódcę 56. bsap por. Jana Polaczka. Negatywnie zakończyła się także próba dotarcia do walczącego batalionu podjęta przez saperów. Po napotkaniu niemieckich czołgów i ostrzeliwaniu z broni maszynowej o godzinie 1.00 byli zmuszeni opuścić twierdzę. Rankiem 17 września na opuszczone pozycje obrońców twierdzy w Brześciu jako pierwszy wszedł niemiecki 76. pułk piechoty.

Na odsiecz Warszawie

Nową sytuację polityczną i militarną przyniosło uderzenie na Polskę 17 września Armii Czerwonej. Informacja o tym dotarła do gen. Kleeberga o godzinie 4.00 z Brygady KOP “Polesie”. W sytuacji braku łączności z Naczelnym Dowództwem nakazał dowódcom podległych zgrupowań, które nie toczyły bezpośredniej walki z Niemcami, ześrodkowanie się na południe od Kanału Królewskiego i rzeki Piny. Dotyczyło to szczególnie oddziałów KOP, które w dalszych etapach walki działały osobno. Kolejne decyzje gen. Kleeberg postanowił podjąć w zależności od rozwoju wydarzeń. Próba uzyskania rozkazów od dowódcy Armii “Warszawa” gen. dyw. Juliusza Rómmla w kwestii wkraczających wojsk sowieckich doczekała się odpowiedzi, że należy je traktować jak… sprzymierzone. W nocy z 17 na 19 września otrzymano radiogram od gen. Rómmla nakazujący wycofanie się na Węgry lub do Rumunii oraz niewalczenie z żołnierzami Amii Czerwonej. Postępując w myśl powyższego rozkazu, postanowiono przegrupować swoje siły na południe w kierunku Kowla. 17 września decyzję o uznaniu zwierzchnictwa gen. Kleeberga podjął dowódca Podlaskiej Brygady Kawalerii gen. bryg. Ludwik Kmicic-Skrzyński. Na sytuację sił polskich działających na terenie Polesia wpływała sytuacja polityczno-militarna związana z wycofywaniem się sił niemieckich i podchodzeniem Sowietów.

22 września na nowym miejscu postoju w Kamieniu Koszyrskim gen. Kleeberg podjął decyzję przejścia całością sił w kierunku zachodnim, przekroczenia Bugu i skoncentrowania się w rejonie Włodawy. W dalszym etapie zreorganizowane zgrupowanie miało podjąć próbę udzielenia pomocy oblężonej przez Niemców Warszawie. 27 września większość pododdziałów znalazła się na zachodnim brzegu Bugu, w rejonie Włodawy i Adampola, gdzie przeniesiono stanowisko dowodzenia. Tego dnia odtworzono również władze administracyjne we Włodawie, mające dbać o bezpieczeństwo ludności i jej zaopatrzenie, opieką miano też objąć uchodźców. W nowym miejscu postoju nawiązano także kontakt z dowódcami innych jednostek, które podporządkowały się generałowi. Wśród nich było zgrupowanie “Brzoza” płk. Ottokara Brzozy-Brzeziny, formowane na przedmościu włodawskim od 22 września, i dwubrygadowa Dywizja Kawalerii “Zaza” gen. bryg. Zygmunta Podhorskiego. Ten ostatni związek taktyczny został utworzony 20 września w Puszczy Białowieskiej i maszerował na południe.

W rejonie Włodawy nastąpiła reorganizacja pododdziałów, z których sformowano Samodzielną Grupę Operacyjną “Polesie”. Z oddziałów DP “Kobryń” powstała 60. DP, a płk Brzoza-Brzezina ze zgrupowań “Brzoza” i “Drohiczyn” utworzył 50. DP. Oprócz nich w składzie SGO “Polesie” znalazła się Dywizja Kawalerii “Zaza” złożona z Brygady Kawalerii “Plis” (dowódca płk Kazimierz Plisowski) i Brygady Kawalerii “Edward” (dowódca płk Edward Milewski) oraz dwóch samodzielnych batalionów “Wilk” i “Olek”. Dużym pododdziałem manewrowym była Podlaska Brygada Kawalerii gen. Kmicica-Skrzyńskiego. Wśród mniejszych pododdziałów znalazła się między innymi 13. Eskadra Szkolna dowodzona przez por. Edmunda Piorunkiewicza dysponująca trzema samolotami obserwacyjnymi (PWS-26, dwa typu RWD-8), która następnie rozpoznawała zgrupowania przeciwnika (z braku innego uzbrojenia żołnierzy niemieckich atakowano granatami). Łącznie posiadano około 18 tysięcy żołnierzy.

Walki z Sowietami

Na postoju we Włodawie 28 września gen. Kleeberg otrzymał informację o kapitulacji Warszawy, co zmieniło jego wcześniejsze plany. Podjął decyzję przedarcia się do lasów świętokrzyskich w celu prowadzenia działań partyzanckich. Wcześniej planowano uzupełnienie amunicji w Składnicy Amunicji w Stawach koło Dęblina.

Wycofujące się siły polskie były atakowane przez jednostki Armii Czerwonej. Wieczorem 28 września sowiecki pododdział rozpoznawczy dowodzony przez kpt. Małyszewa ze 143. Dywizji Strzelców natknął się w miejscowości Jabłoń na polski pododdział ubezpieczający od północy siły SGO “Polesie”. Ogniem działek przeciwpancernych zniszczono kilka lekkich czołgów sowieckich i samochodów ciężarowych. Reszta batalionu z objawami paniki wycofała się do sił głównych dywizji. Następnego dnia doszło do kolejnych walk w tym rejonie, a przeciwnikiem Polaków były pododdziały tej samej dywizji sowieckiej, której dowódca, płk Orłow, chciał zlikwidować siły polskie. Pierwszy na nieprzyjaciela pod Puchową Górą na południowy wschód od Jabłoni natknął się 182. półk piechoty. Uderzenie Polaków szybko przełamało opór oddziałów sowieckich, wspieranych przez artylerię, czołgi, a nawet samoloty. “Żołnierze szli w walce jak na polu ćwiczeń” – pisał płk Epler. “Byli już ranni i zabici. Bolszewicy z uporem bronili dworu [w Jabłoni], ale oskrzydleni przez lewoskrzydłową kompanię I/182 pp wycofali się bezładnie na wieś, zostawiając rannych, zabitych i jeńców. Kierunek natarcia batalionu z zachodniego zaczynał się zmienić na północny. Nasze działa 75 mm ogniem bezpośrednim zwalczały skutecznie zaobserwowane cele, wykazując, że działa bez przyrządów celowniczych potrafią doskonale spełnić swe najprostsze zadania. Podchorąży i kanonierzy, którzy pierwszy raz w swym życiu widzieli bitwę i skutki swego ognia, wychodzili z siebie”. Zdobyto 1 czołg, kilka ckm-ów, kilkadziesiąt karabinów bojowych, w tym snajperskie. Kilkudziesięciu wziętych do niewoli jeńców wyraziło chęć wstąpienia do polskiej armii. “Bili się z nami do końca, byli wiernymi i oddanymi towarzyszami. Poszli z nami do niewoli niemieckiej i może dopiero wtedy rozpoczęła się ich tragedia”.

kock

Wieczorem na rozkaz gen. Kleeberga 60. DP oderwała się od nieprzyjaciela i obsadziła teren na południe od Milanowa. Zabezpieczano przejście sił głównych SGO. Po południu 30 września na ubezpieczenia polskie wyszło zbieżne uderzenie w kierunku na Parczew dwóch batalionów 487. pułku strzeleckiego, wzmocnionych artylerią i wspartych lotnictwem. Jak wspominał płk Epler, nieprzyjaciel atakował masą piechoty, podobnie jak w czasie pierwszej wojny światowej. Powstrzymanie jego natarcia nastąpiło dzięki przerzuceniu ckm-ów dyspozycyjnej kompanii, która otworzyła ogień na skrzydło atakujących, a następnie atakowi na bagnety. Straty nieprzyjaciela wyniosły ponad 100 zabitych, w tym 3 oficerów z dowódcą batalionu, a 60 jeńców trafiło do polskiej niewoli. Zdobyto 11 ckm, 7 rkm, 1 działo z zaprzęgiem, dużą ilość broni ręcznej i 10 wozów amunicyjnych.

Po walce siły polskie podjęły dalszy marsz zgodnie z rozkazami gen. Kleeberga. Pojawienie się żołnierzy polskich w końcu września stanowiło zaskoczenie dla mieszkańców mijanych miejscowości.

“Na naszych drogach panował jakiś deprymujący spokój. Polska, przez którą przechodziliśmy teraz, była dziwnie cicha, jakby pogrążona w jakimś chorobliwym śnie. Nic się na oko w niej nie działo. Zjawienie się naszych oddziałów było wyraźnym wstrząsem dla wsi i miasteczek, przez które przechodziliśmy. Ludzie patrzyli na nas z niedowierzaniem, jak na zjawy z innego świata. Kobiety żegnały znakiem Krzyża św. przechodzące wojska. Mężczyźni stali niemi i długo patrzyli za ostatnim żołnierzem, mijającym opłotki ich gospodarstw. Wyraźnie widać było, jak coś się łamie w tych ludziach, tylko jeszcze nie umie wyjść na zewnątrz”.

kock

Ostatnia bitwa

Ostatnia bitwa, jaką stoczyła SGO “Polesie”, przeszła do polskiej historiografii jako bitwa pod Kockiem. Tym razem przeciwnikiem Polaków byli ponownie Niemcy z 13. DPZmot gen. por. Paula Otto, którzy zagrodzili drogę oddziałom polskim pod Kockiem i Serokomlą. 2 października pierwsi uderzyli na oddziały kawalerii gen. Podhorskiego, stojące w rejonie Serokomli, oraz oddziały dywizji “Brzoza” pod Kockiem i Talczynem. Natarcie wspierane ogniem artylerii i wozów pancernych zostało powstrzymane przez Polaków. Ciężkie walki były kontynuowane przez dwa kolejne dni, żadnej ze stron nie udało się jednak osiągnąć zdecydowanej przewagi. Niemcom mimo zaciętego oporu Polaków udało się uzyskać jednak postępy, szczególnie w rejonie Adamowa i Woli Gułowskiej. Tutaj najcięższe walki toczyły się o miejscowy cmentarz i kościół. Wśród poległych znalazł się dowódca samodzielnego batalionu 179. pp rezerwy mjr Michał Bartula. W tej sytuacji gen. Kleeberg podjął decyzję rozpoczęcia 5 października działań zaczepnych, z wykorzystaniem wszystkich posiadanych sił. Wiedziano o zbliżającej się od zachodu kolejnej wielkiej jednostce XIV KZmot, ale wcześniejsze pokonanie 13. DPZmot wydawało się leżeć w zasięgu sił własnych.

Trwające cały dzień, 5 października, ciężkie walki z napierającym przeciwnikiem zakończyły się częściowym sukcesem. Atakująca z prawego skrzydła dywizja “Kobryń” znalazła się na tyłach dywizji niemieckiej, co spowodowało wycofanie się Niemców w obawie przed okrążeniem.

“Tryumfalnie brzmią w telefonie słowa: Charlejów zajęty – jesteśmy na tyłach Niemców – nieprzyjaciel rzuca broń i rynsztunek i cofa się w popłochu. Był to ostatni meldunek żołnierza, złożony swemu dowódcy w czasie walki. Zawierał najpiękniejsze słowo słownictwa ludzkości – ZWYCIĘSTWO”.

Na całkowite zniszczenie sił przeciwnika zabrakło amunicji, zwłaszcza w obliczu pojawienia się nowej jednostki, z którą już walczyli kawalerzyści gen. Kmicica-Skrzyńskiego.

[caption id="attachment_21420" align="aligncenter" width="614"]Pomnik gen. Kleeberga na cmentarzu wojennym w Kocku Pomnik gen. Kleeberga na cmentarzu wojennym w Kocku[/caption]

Wieczorem na odprawie dowódców wielkich jednostek gen. Kleeberg zakomunikował swoją decyzję kapitulacji. Pomimo sprzeciwu płk. Eplera i gen. Podhorskiego postanowiono złożyć broń następnego dnia. Generał Kleeberg, żegnając się z dowódcą 60. DP “Kobryń”, powiedział: “Nic sobie nie mamy do zarzucenia. Zachowaliśmy honor żołnierski do końca. Kiedyś, gdy Ojczyzna zażąda od nas rachunku, będziemy mogli odpowiedzieć na każde pytanie. Niech pan powie swym żołnierzom, że umieli bić się o honor swej Ojczyzny”.

Wraz z żołnierzami do niewoli poszedł sztab SGO “Polesie” z gen. Kleebergiem na czele. On sam po kurtuazyjnym potraktowaniu przez dowódcę korpusu niemieckiego, z którym przyszło się bić Polakom, został przewieziony do Oflagu IV B w twierdzy Königstein (Saksonia). Chorego na serce przewieziono do szpitala wojskowego w Weisser Hirsch, gdzie zmarł 5 kwietnia 1941 roku. Został pochowany na cmentarzu Neustadt w Dreźnie. Prezydent RP na wniosek Naczelnego Wodza awansował go z dniem 1 stycznia 1943 r. na stopień generała dywizji. W trzydziestą rocznicę bitwy prochy gen. Kleeberga zostały ekshumowane i pochowane w kraju na cmentarzu wojennym w Kocku pomiędzy żołnierzami SGO.

[quote]O generale mówiono, że był jedynym dowódcą Grupy Operacyjnej, który nie poniósł we wrześniu porażki, a skapitulował tylko z powodu wyczerpania zaopatrzenia i amunicji. Faktem jest fenomen jego zgrupowania, które walczyło najdłużej i złożyło broń dopiero 6 października. Postawa generała i jego żołnierzy była zaprzeczeniem niemieckich i sowieckich komunikatów o rozbiciu polskiej armii i zakończeniu wojny. Zdumiewało garnięcie się żołnierzy pod sztandary i wytrwanie większości z nich do ostatniej walki. Być może dlatego, że gen. Kleeberg wbrew niekorzystnemu rozwojowi sytuacji wojennej wykorzystał możliwości dalszej walki. “Dziwny wódz – pisał dowódca jego najsilniejszej dywizji – innym wojska rozbijano, jemu walka je zbierała”.[/quote]

Piotr Chmielowiec, źródło: Radio Maryja

Artykuł Ostatni bój wojny obronnej Polski. O fenomenie zgrupowania, które walczyło najdłużej. Jej dowódca we wrześniu nie poniósł porażki – skapitulował z powodu wyczerpania zaopatrzenia i amunicji pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/ostatni-boj-wojny-obronnej-polski-o-fenomenie-zgrupowania-ktore-walczylo-najdluzej-jej-dowodca-we-wrzesniu-nie-poniosl-porazki-skapitulowal-z-powodu-wyczerpania-zaopatrzenia-i-amunicji/feed/ 0
„Biała plama” w polskiej historii, czyli oddział NSZ w Powstaniu Warszawskim, który postanowiono wymazać z pamięci. Udało się na ponad 50 lat… https://niezlomni.com/biala-plama-w-polskiej-historii-czyli-oddzial-nsz-w-powstaniu-warszawskim-ktory-postanowiono-wymazac-z-pamieci-udalo-sie-na-ponad-50-lat/ https://niezlomni.com/biala-plama-w-polskiej-historii-czyli-oddzial-nsz-w-powstaniu-warszawskim-ktory-postanowiono-wymazac-z-pamieci-udalo-sie-na-ponad-50-lat/#respond Mon, 18 Aug 2014 21:44:02 +0000 http://niezlomni.com/?p=17704

[caption id="attachment_17705" align="alignright" width="547"]Warszawa, 5 X 1944, okolice pl. Trzech Krzyży, Warszawa Południe, patrol frontowy plutonu NSZ „Sikora” komp. „A”- batalion ewakuacyjno-osłonowy. Wg umowy kapitulacyjnej nadzorujący ewakuacje szpitali, ludności oraz wykonujący zadania specjalne Warszawa, 5 X 1944, okolice pl. Trzech Krzyży, Warszawa Południe, patrol frontowy plutonu NSZ „Sikora” komp. „A”- batalion ewakuacyjno-osłonowy. Wg umowy kapitulacyjnej nadzorujący ewakuacje szpitali, ludności oraz wykonujący zadania specjalne[/caption]

Przez ponad 50 lat historia powstańczych walk pułku im. generała Sikorskiego okryta była zmową milczenia. Historiografia PRL zepchnęła go w historyczny niebyt. Powód był bardzo ważny, formacja ta należała do Narodowych Sił Zbrojnych – najbardziej nieprzejednanej, antyniemieckiej i antykomunistycznej formacji polskiego podziemia. Dopiero w połowie lat dziewięćdziesiątych XX w. ujawnili się jego żołnierze, „przemówiły” skrzętnie ukrywane dokumenty i fotografie.

Pułk im. Sikorskiego lub, jak nazywali go żołnierze, „Pułk Sikory” w zamierzeniach dowództwa NSZ stanowić miał część jednej z dwóch Dywizji NSZ, będących w fazie organizacyjnej w przededniu wybuchu powstania warszawskiego. Dla przeważającej części oficerów i żołnierzy NSZ godzina „W” była zaskoczeniem. Miejscem zbiórki, punktem kontaktowym dla rozrzuconych po całym mieście żołnierzy NSZ stał się „Dom Technika” przy ul. Czackiego 3/5. W dniu 1 sierpnia stan uzbrojenia jednostki był mizerny: 42 pistolety, 23 karabiny, 27 granatów. Liczebność stanowiło ok. 200 żołnierzy i oficerów.

[caption id="attachment_17706" align="alignleft" width="327"]Warszawa, Powstanie warszawskie ul. Czackiego/Świętokrzyska - posterunek obserwacyjny. kpr. pchor. Stanisław Wład „Tarnowski” Warszawa, Powstanie warszawskie ul. Czackiego/Świętokrzyska - posterunek obserwacyjny. kpr. pchor. Stanisław Wład „Tarnowski”[/caption]

W składzie dowództwa pułku znalazło się kilku Wielkopolan. Byli to oficerowie i podoficerowie Okręgu X NSZ - Poznań, którzy przebywali czasowo w Warszawie w sprawach organizacyjno-szkoleniowych. Dowódcą jednego z batalionów został kpt. Władysław Rutkowski „Włodzimierz”, przedwojenny adwokat, działacz Stronnictwa Narodowego w Kole. Od 1941 r. zastępca komendanta Poznańskiego Okręgu Narodowej Organizacji Wojskowej, w latach 1942-43 pierwszy komendant Okręgu X Poznań NSZ, później oficer KG NSZ. Szefem służby kwatermistrzowskiej został Antoni Rusin „Bogumił”, przedwojenny działacz SN, działający od 1939 w konspiracji narodowej w Konińskim. Zasłynął jako nieustraszony łącznik i kurier pomiędzy Krajem Warty a Generalnym Gubernatorstwem. Kolejnym oficerem z Wielkopolski był dowódca jednej z drużyn „Sikory” por. Roman Brzeziński „Brzoza”, w tym czasie dowodzący powiatem konińskim NSZ.

Ostatnim żołnierzem Okręgu X był jakże cenny przedwojenny podoficer zawodowy, w trakcie powstania awansowany do stopnia oficerskiego, Józef Ławniczak „Jurek”. Na terenie poznańskiego działał w konspiracji od 1939 r. zajmował się m.in. legalizacją, wyspecjalizował się w podrabianiu niemieckich dokumentów administracyjnych i wojskowych oraz podrabianiu pieczątek. Najważniejszą jednak jego funkcją była działalność inspektora ds. wojskowych na powiat Konin, który szkolił żołnierzy wielkopolskiego podziemia narodowego.

Taką samą funkcje pełnił w pułku im. gen. Sikorskiego, w którym został szefem batalionu. To właśnie dzięki niemu w jednostce panował wojskowy dryl. „Codziennie przed i po południu wykłady o broni, nauka strzelania i zachowywania się w czasie walk oraz musztra - wspominał po latach swoja obecność w „Sikorze” Leszek Prorok, pisarz, członek Związku Literatów Polskich - Taki ton nadaje dowództwo pułku. Sytuacja na drugiej linii poza ostrzałem artyleryjskim i nalotami była w pewnym sensie komfortowa. To było tak daleko od tych pierwszych linii - wspomina po latach Antoni Rusin - gdzie Niemcy byli (...) Ja nie miałem broni. Niektórzy tam mieli. Jeden na dwudziestu miał karabin, granaty czy jakieś tam pistolety. Większość nie miała broni.

[caption id="attachment_17707" align="alignright" width="505"]Warszawa dziedziniec MSZ ul. Nowy Świat 69 przylegający do budynku Komendy Policji, 23 VIII 1944. Grupa Żołnierzy plutonu szturmowego Warszawa dziedziniec MSZ ul. Nowy Świat 69 przylegający do budynku Komendy Policji, 23 VIII 1944. Grupa Żołnierzy plutonu szturmowego[/caption]

Zupełnie inna sytuacja panowała na pierwszej linii. Z powodu braku broni cześć żołnierzy „Sikory” „wypożyczana” była do innych zgrupowań powstańczych - m.in. „Lewara” czy „Gustawa”. 2 sierpnia żołnierze „Sikory” brali udział w ataku na Pocztę Główną. W jego wyniku oddział zdobył broń i jednolite umundurowanie (granatowe płaszcze policyjne, granatowe czapki, na które doszyto biało-czerwone proporczyki). W 3 dni później grupa szturmowa próbowała zdobyć Komendę Policji. Brak rozeznania ogniowego i błędy dowodzącego spowodowały, że zginęło 8 żołnierzy na 10 atakujących w pierwszej fali. Ucieczka z rejonu walk dowodzącego szturmem wpłynęła negatywnie na stosunek żołnierzy do dowództwa. Następne dni upłynęły na walkach na styku ulic Czackiego i Traugutta u boku żołnierzy „Lewara”. W trakcie walk ginie Stanisław Wład, brat gen. Franciszka Włada bohaterskiego dowódcy kampanii wrześniowej. W pułku walczyły jeszcze dwie osoby z tej rodziny: kpr. pchor. Stanisław Wład „Tarnawski” (bratanek, w czasie walk dostał się do niewoli) i Helena Wład „Lusia” (sanitariuszka). W końcu pierwszej dekady powstania dowódca pułku ppłk NSZ „Dowoyna” (Lucjan Trzebiński „Jan Powała”, przedwojenny major służby stałej, dowódca jednego z batalionów Korpusu Ochrony Pogranicza w 1939) powołał szkieletowe drużyny szturmowe. Miały być one zalążkami oddziałów liniowych.

[caption id="attachment_17708" align="alignleft" width="286"]Warszawa, Frascati, posterunek obserwacyjny bat. Miłosz, dca plut. NSZ „Sikora” komp. „Ziuk” ppor. Henryk Czapczysk „Mirski” po odparciu ataku Warszawa, Frascati, posterunek obserwacyjny bat. Miłosz, dca plut. NSZ „Sikora” komp. „Ziuk” ppor. Henryk Czapczyk „Mirski” po odparciu ataku[/caption]

Dowódca jednej z nich został plut. pchor. Jan Podhorski „Zygzak”.Ten licealista z Wolsztyna, żołnierz batalionu Obrony Narodowej „Opalenica” w 1939, trafił do NSZ przez Organizacje Wojskowa Związek Jaszczurczy, w której zaprzysiężony został w kwietniu 1942 r. W 1944 przebywał w Warszawie odbywając kurs w podziemnej podchorążówce. Zarówno on, jak i jego koledzy w planach KG NSZ mieli być przeszkoleni w walkach partyzanckich i skierowani w Bory Tucholskie celem stworzenia jednostek partyzanckich i wycofania ich na Zachód (podobnie jak Brygada Świętokrzyska na południu Polski). Wybuch powstania przekreślił jednak te zamierzenia. Oddział szturmowy, wsparty przez sekcję miotaczy ognia wziął udział zdobyciu Komendy Policji i Kościoła Świętego Krzyża (23.081944).

„Po bramach słyszymy od naocznych świadków - pisał w sierpniu konspiracyjny „Szaniec” (pismo NSZ) - ciekawe szczegóły akcji bohaterskich oddziałów por. Szarego, por. Mścisława, oddziału Grażyny por. Harnasia, Pułku im. Sikorskiego NSZ i innych.

Wobec pogarszającej się sytuacji powstańców na początku września 1944 dowódca pułku wydaje drużynie „Zygzaka” rozkaz przebicia się poza Warszawę.

Równolegle żołnierze z poznańskiego Okręgu NSZ dostali rozkaz powrotu na teren Wielkopolski. Władysław Rutkowski, Józef Ławniczak i Antoni Rusin opuścili Warszawę wraz z ludnością cywilną. Inaczej potoczyły się losy Romana Brzezińskiego. „W czasie walk dostałem się do niewoli - relacjonował w listopadzie 1944 komendantowi Obwodu AK w Koninie - w mundurze policjanta - jako zwykły żołnierz (zdjąłem przedtem oznaki oficerskie)”.

Tymczasem oddział Jana Podhorskiego, wykonując rozkaz dowódcy, przeszedł do Rejonu Warszawa - Południe. W trakcie przemarszu dołączył do oddziału wraz z dwoma żołnierzami ppor. Henryk Czapczyk „Mirski”, Poznaniak, który w czasie wojny przebywał w Zgrupowaniu „Nurta” AK na Kielecczyźnie, a do Warszawy przybył w lipcu 1944. (doskonały piłkarz, po wojnie był zawodnikiem Klubu Sportowego „Warta Poznań” (1946-1948) i z tym klubem świętował największe sukcesy - wicemistrzostwo (1946) i mistrzostwo Polski (1947), pełniąc rolę kapitana. W latach 1949-1953 reprezentował barwy KS „Lecha”). Jako najstarszy stopniem przejął dowództwo nad oddziałem.

Wobec niemożliwości przebicia się oddziału przez linie nieprzyjaciela, oddział „Sikory”, podporządkował się dowódcy odcinka mjr. Stefanowi Jastrzębskiemu „Miłosz”. Ten przydzielił grupę do kompanii por. Józefa Romana „Ziuk”. Pluton brał udział w służbie wartowniczo-policyjnej, wykorzystany był jako oddział wsparcia, m.in. do kontrataków w czasie walk na ul. Frascati i ul. Wiejskiej przed Sejmem, gdzie w czasie walk w ciągu dwóch dni Niemcy stracili 28 zabitych i rannych.

Po kapitulacji cały oddział (22 żołnierzy, łączniczki i sanitariuszki) zgłosił się na ochotnika do służby w kompanii „A” batalionu osłonowo-ewakuacyjnego por. Edwarda Ładkowskiego „Kulawy”, w którym pełnił służbę patrolową, wartowniczą, ewakuacyjną do 9 października.

Powojenne losy żołnierzy Wielkopolan to prześladowania i szykany, oficerowie NSZ z Okręgu X, którzy po przybyciu do Konina scalają formacje NSZ z Okręgiem Łódzkim AK, inwigilowani są do lat 70-tych. Jan Podhorski, który wraz z żołnierzami „Sikory” Andrzejem Bartschem „Adamczyk” i Stanisławem Władem organizuje w Poznaniu tajną organizację „Młodzież Wszechpolska”, skazany zostaje wraz z kolegami na kilka lat więzienia we Wronkach. Na ponad 50 lat historia pułku im. generała Władysława Sikorskiego NSZ staje się „białą plamą”.

Rafał Sierchuła, źródło: Instytut Pamięci Narodowej

Artykuł „Biała plama” w polskiej historii, czyli oddział NSZ w Powstaniu Warszawskim, który postanowiono wymazać z pamięci. Udało się na ponad 50 lat… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/biala-plama-w-polskiej-historii-czyli-oddzial-nsz-w-powstaniu-warszawskim-ktory-postanowiono-wymazac-z-pamieci-udalo-sie-na-ponad-50-lat/feed/ 0
„Świadomość o Wyklętych można budować tylko przez takie akcje”. Żołnierz Niezłomny zaprasza na wyjątkowe wydarzenie i dziękuje młodym ludziom w pięknych słowach https://niezlomni.com/swiadomosc-o-zolnierach-wykletych-moze-dotrzec-tylko-przez-takie-akcje-zolnierz-niezlomny-zaprasza-na-wyjatkowe-wydarzenie-i-dziekuje-mlodym-ludziom-we-wzruszajacych-slowach/ https://niezlomni.com/swiadomosc-o-zolnierach-wykletych-moze-dotrzec-tylko-przez-takie-akcje-zolnierz-niezlomny-zaprasza-na-wyjatkowe-wydarzenie-i-dziekuje-mlodym-ludziom-we-wzruszajacych-slowach/#respond Wed, 06 Aug 2014 09:30:27 +0000 http://niezlomni.com/?p=16619

podhBieg Niezłomnych odbędzie się 23 sierpnia 2014 roku. Start: Rynek w Sobótce, godz. 11:00. Dystans: 10 kilometrów.

Bieg Niezłomnych - Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Bieg w hołdzie żołnierzom antykomunistycznego i niepodległościowego podziemia. Trasa podzielona na dziewięć traktów z tablicami, upamiętniającymi sylwetki bohaterów.

Trasa prowadzi ścieżkami masywu Ślęży.

Więcej o płk Janie Podhorskim przeczytasz TUTAJ!

Artykuł „Świadomość o Wyklętych można budować tylko przez takie akcje”. Żołnierz Niezłomny zaprasza na wyjątkowe wydarzenie i dziękuje młodym ludziom w pięknych słowach pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/swiadomosc-o-zolnierach-wykletych-moze-dotrzec-tylko-przez-takie-akcje-zolnierz-niezlomny-zaprasza-na-wyjatkowe-wydarzenie-i-dziekuje-mlodym-ludziom-we-wzruszajacych-slowach/feed/ 0
Ocieplanie wizerunku katów, bohaterowie opluwani. To nie PRL, to III RP. Wbrew oczywistym faktom. Książkę rekomendowali dziennikarz TVN i znani historycy https://niezlomni.com/ocieplanie-wizerunku-katow-bohaterowie-podziemia-dalej-opluwani-to-nie-prl-to-iii-rp-ksiazke-rekomendowali-dziennikarz-tvn-i-znani-historycy/ https://niezlomni.com/ocieplanie-wizerunku-katow-bohaterowie-podziemia-dalej-opluwani-to-nie-prl-to-iii-rp-ksiazke-rekomendowali-dziennikarz-tvn-i-znani-historycy/#respond Fri, 21 Feb 2014 20:49:59 +0000 http://niezlomni.com/?p=10585

bandyZwyrodnialec i kat z UB, Jan Młynarek nie był aż taki zły. Jego ofiary, żołnierze wyklęci w tym Stanisław Cichoszewski, nie byli wcale tacy ideowi. Ksiądz Hieronim Lewandowski, świadek zbrodni konfabulował.

Tak, wbrew faktom, dowodzi w swojej książce "Brudne serca" jej autorka, Anna K. Kłys - Wszystkie informacje o charakterze faktograficznym (historycznym) podałam na podstawie źródeł - zapewniła nas Anna K. Kłys, autorka książki "Brudne serca. Jak zafałszowaliśmy historię chłopców z lasu i ubeków" - informuje "Głos Wielkopolski"

Mająca status bestselleru publikacja przedstawiana jest jako efekt żmudnego śledztwa dziennikarskiego, ale w istotnej mierze rozmija się z faktami.

Nie wiedzieli o tym rekomendujący książkę historycy, prof. Antoni Dudek i dr Marcin Zaremba - obaj przyznali nam, że nie sprawdzali podanych w publikacji okoliczności.

[quote]- Pluję sobie w brodę, że dałem się namówić do zarekomendowania tej pozycji[/quote]

- powiedział nam Bogdan Rymanowski, dziennikarz, który także polecił "Brudne serca".

brudne-serca

Szef polskiego Majdanka

Jednym z trzech głównych bohaterów publikacji jest Jan Młynarek, szef aresztu UB i wykonawca wyroków śmierci. Zapisał się on w pamięci aresztowanych jako psychopata o sadystycznych skłonnościach. Anna K. Kłys w książce ociepla jego wizerunek. Pisze np.

[quote]Za dwa tygodnie święta. Choinka. Córka naczelnika Młynarka ma już 8 miesięcy, wyrzynają się jej zęby, dużo płacze. Jan i jego żona są zmęczeni".[/quote]

[caption id="attachment_10599" align="aligncenter" width="377"]anna-klys Anna K. Kłys[/caption]

Karmieni współczuciem dla ubeka czytelnicy "Brudnych serc" nie dowiadują się o jego drugim życiu, które pokazuje prawdziwy charakter Młynarka.

[quote]Chociaż nie był on śledczym, tylko pełnił w UB funkcję administracyjną, to z własnej inicjatywy torturował aresztowanych.[/quote]

"Może w materii nowoczesnej tortury zdolności miał wrodzone, może dochodził do nich szybko instynktem degenerata-sadysty.

[quote]Nikt w każdym bądź razie tak zręcznie nie przycinał palców drzwiami jak ten młody jeszcze mężczyzna o zimnym spojrzeniu szarych oczu"[/quote]

- tak w książce "Smutne pół rycerzy żywych" wspominał Młynarka Leszek Prorok, były żołnierz AK.

[quote]W areszcie szeroko stosowane jest osobiście przez kierownika aresztu ppor. Młynarka bicie"[/quote]

- napisał w 1946 roku do Bolesława Bieruta ppłk. Andrzej Rzewuski ps. "Hańcza", aresztowany i doprowadzony do samobójstwa dowódca Wielkopolskiej Samodzielnej Grupy Ochotniczej "Warta".

[quote]- Jednym z bijących był ówczesny naczelnik Jan Młynarek. Czasami tak kopał, że - jak mówił - "musi buty zdjąć, bo się zmęczył"[/quote]

- wspominał płk. Jan Podhorski, były powstaniec warszawski w wywiadzie do "Rzeczypospolitej" .

[quote]- W nocy wpadał szef UB z Kochanowskiego - Młynarek. Bił bykowcem zakończonym metalem i lżył więźniów. Podobno mówił o sobie, że jest szefem polskiego Majdanka[/quote]

- zeznał w 1991 roku Mieczysław Szała, były więzień UB.

[quote]- Chodził po areszcie z grubym, długim pejczem i w mojej obecności bił i dusił[/quote]

- mówił inny członek AK, Józef Hasiński.

Relacji świadków tortur Młynarka zachowało się wiele. Są dostępne w publikacjach i w archiwum IPN w Poznaniu. W tym samym, z którego - jak powiedziała mi przyjaciółka autorki, Ewa Wanat - Anna K. Kłys, pracując nad książką, korzystała przez rok, 5 dni w tygodniu, po 8 godzin dziennie.

[quote]- Zebraliśmy tyle materiału dowodowego, że gdyby szef aresztu UB żył, to bez wątpienia oskarżylibyśmy go o znęcanie się nad więźniami[/quote]

- zapewnił nas Mirosław Więckowiak, prokurator pionu śledczego IPN, zdziwiony próbą wybielania Jana Młynarka.

Egzamin z człowieczeństwa

[caption id="attachment_10600" align="alignleft" width="250"]Jan Młynarek Jan Młynarek[/caption]

Pisząc o jednym z zabitych przez szefa aresztu, Stanisławie Cichoszewskim, autorka książki zrównuje kata z ofiarą i podważa patriotyzm zamordowanego.

"Serca Jana i Stanisława złączyła absurdalna droga. Polityczna (...) A przecież ani Młynarek nie był zatwardziałym komunistą, ani Cichoszewski nie był narodowym patriotą". Twierdzi, że obaj "zdecydowanie zwalczali wrogów demokracji", jeden jako milicjant, a drugi jako ubek. Fakt, że Cichoszewski został milicjantem nie dowodzi jednak, że chociaż przez chwilę był po tej samej stronie co Młynarek.

Do milicji pod koniec wojny i po jej zakończeniu wstępowało tysiące młodych ludzi, nie wiedząc, że formacja ta zostanie z czasem wykorzystana w celach ideologicznych. Część z nich postępowała tak z polecenia dowódców organizacji podziemnych, a milicja nierzadko z nimi współpracowała. Co kierowało Stanisławem, dokładnie nie wiadomo. Najważniejsze jest to, że on jako milicjant zdał egzamin z człowieczeństwa, do którego ubek Młynarek nigdy nawet nie przystąpił.

Cichoszewski stanął w obronie kobiety gwałconej przez sowieckiego oficera - zastrzelił go i został za to skazany. Uciekł z transportu do więzienia, ukrywał się, a potem wstąpił do oddziału partyzanckiego. Złapano go po ataku na posterunek UB i skazano na śmierć.

Kwestionowanie świadectwa

Anna K. Kłys podważa wiarygodność kapelana więziennego, który z racji pełnionej funkcji był świadkiem egzekucji wykonywanych przez Młynarka w lasach w rejonie Gądek. Twierdzi np., że sprawdziła z przyjaciółmi, że niemożliwe byłoby kopanie zimą dołów, w których grzebano zabijanych, bo ziemia jest wtedy zbyt twarda, by wbić szpadel. Pisze, że UB nie miała tyle paliwa, by jeździć ze skazańcami za Poznań. Kwestionuje też np. relację księdza o zabraniu jednemu z zabitych płaszcza, swetra i butów, gdyż według zapytanego przez nią... anonimowego strażnika IPN po zastrzeleniu byłoby na odzieży dużo krwi.

"Przez siedemdziesiąt lat nie znalazła się ani jedna osoba, która była świadkiem egzekucji w podpoznańskim lesie. Oprócz księdza Hieronima Lewandowskiego" - czytamy w "Brudnych sercach". "Żadna z przytoczonych przez księdza historii nie przydarzyła się naprawdę" - twierdzi Kłys o opublikowanych w latach 90. wspomnieniach kapelana z egzekucji.

Dowodzi tak, chociaż w przypisach do wspomnień kapelana jest relacja innego świadka potwierdzająca, że Młynarek mordował pod Gądkami. Chodzi o ks. Alfonsa Salewskiego, wikarego w parafii, w której proboszczem był ks. Lewandowski. W jego zastępstwie kapłan ten uczestniczył w egzekucji wykonanej osobiście przez Młynarka w lasach gądeckich na Bernardzie Szudarskim, skazanym za atak na UB.

[quote]- Jestem oburzony kwestionowaniem wiarygodności ks. Lewandowskiego przez panią Kłys. On bardzo przeżywał swój udział w tamtych egzekucjach i zarzucanie mu kłamania to jakaś aberracja, podobnie jak wybielanie Jana Młynarka[/quote]

- uważa płk. Krystian Bedyński, historyk, w latach 90. pracownik poznańskiej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu.

Autorka "Brudnych serc" dowodzi też, że egzekucje i pochówki Cichoszewskiego i innych żołnierzy wyklętych nie odbywały się pod Gądkami, tylko prawdopodobnie w katowni UB przy ul. Niegolewskich w Poznaniu. W latach 90. odnaleziono tam szczątki rozstrzelanych. "Teraz są na cmentarzu junikowskim, we wspólnym grobie. I jasny Stachu Cichoszewski, i narwany Janek Jodzis" - pisze. Tyle że i to też nie ma nic wspólnego z faktami, gdyż katownię UB przy Niegolewskich zlikwidowano w roku poprzedzającym egzekucje wykonywane przez Jana Młynarka, a w jej miejscu powstał szpital.

Krzysztof M. Kaźmierczak, źródło: Głos Wielkopolski

Stanisław Kłys - oficer UB i SB, który przez wiele lat prześladował legendarnego obrońcę uczestników Poznańskiego Czerwca '56, mecenasa Stanisława Hejmowskiego. Anna K. Kłys poświęca ojcu jeden z rozdziałów książki. Twierdzi, że dopiero mając czterdzieści lat, w 2010 roku, podczas pracy nad publikacją poznała jego przeszłość. Stanisław Kłys jest jedynym żyjącym bohaterem "Brudnych serc", wykłada na jednej z prywatnych uczelni wyższych w Poznaniu.

Artykuł Ocieplanie wizerunku katów, bohaterowie opluwani. To nie PRL, to III RP. Wbrew oczywistym faktom. Książkę rekomendowali dziennikarz TVN i znani historycy pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/ocieplanie-wizerunku-katow-bohaterowie-podziemia-dalej-opluwani-to-nie-prl-to-iii-rp-ksiazke-rekomendowali-dziennikarz-tvn-i-znani-historycy/feed/ 0