Wyniki wyszukiwania dla zapytania „Liga Narodowa” – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Wyniki wyszukiwania dla zapytania „Liga Narodowa” – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Zachód szybko odpuścił nazistom. Dlaczego zbrodniarze uniknęli kary? Jakim cudem po wojnie pełnili ważne stanowiska? [WIDEO] https://niezlomni.com/zachodni-alianci-latwo-odpuscili-nazistom-dlaczego-zbrodniarze-unikneli-kary-jakim-cudem-po-wojnie-pelnili-wazne-stanowiska-wideo/ https://niezlomni.com/zachodni-alianci-latwo-odpuscili-nazistom-dlaczego-zbrodniarze-unikneli-kary-jakim-cudem-po-wojnie-pelnili-wazne-stanowiska-wideo/#comments Sun, 17 Feb 2019 22:33:27 +0000 https://niezlomni.com/?p=50666

Wciąż odkrywamy szokującą prawdę o losach nazistów po II wojnie światowej. Co jakiś czas powraca pytanie, jak udało się im ujść nieuchronnej karze za popełnione zbrodnie? Jakim cudem tak wielu z nich pełniło po wojnie eksponowane, wysokie stanowiska?

Pod koniec wojny Noël Coward wylansował wielki hit, piosenkę Don’t Let’s be Beastly to the Germans (Nie bądźmy bestialscy dla Niemców). Trzy jej zwrotki brzmią następująco - pisze Curt Riess we wstępie do książki „Naziści schodzą do podziemia”, wyd. REPLIKA:

Nie bądźmy bestialscy dla Niemców,
Gdyż staną się oni cywilizowani,
Gdy wszystko się skończy.
Choć dali nam naukę, kulturę, sztukę i muzykę do przesady,
Dali nam także dwie wojny światowe i dr Rudolfa Hessa.

Bądźmy dla nich wyrozumiali
I nadstawmy im drugi policzek,
I spróbujmy zbudzić ich ukrytego ducha zabawy.
Dajmy im równy dostęp do powietrza,
A szczury potraktujmy łaskawie,
Lecz nie bądźmy bestialscy dla Huna!

Nie bądźmy bestialscy dla Niemców.
Nie da się rozbroić gangstera!
Choć byli trochę niedobrzy
Dla Czechów, Polaków i Holendrów,
Nie chce mi się wierzyć, że te kraje
Będą o to bardzo złe.

Humor o takim ładunku ironii jest bardzo brytyjski, a my, podobnie jak Amerykanie, jesteśmy skłonni zakładać, że inni podążą za wyznawanymi przez nas wartościami – fair-play i wiarą w demokrację. Curt Riess poznał Niemców lepiej, a jego książka, napisana w 1944 roku – na dwanaście miesięcy przed zakończeniem wojny – stanowiła poważną przestrogę. Niestety przestrogę zlekceważoną. Odbyły się co prawda procesy norymberskie i wykonano wiele egzekucji, lecz mnóstwo nazistów wykpiło się stosunkowo łatwo. Alianci wnosili oskarżenia przeciw wielu przemysłowcom i kolaborantom o skłonnościach nazistowskich. Co jednak nie dziwi, sporo spośród nich stwierdziło, że zostali nazistami tylko dlatego, że „musieli”. Rozdział czwarty niniejszej książki Naziści spoglądają w stronę Afryki i Włoch stanowi jedną z najbardziej pouczających części tego tekstu. Brytyjczycy i Amerykanie przyjęli postawę „mięczaków” i pozwolili włoskim faszystom utrzymać się przez pewien czas u władzy. To presja Rosjan sprawiła, że wreszcie przejrzeli na oczy. Curt Riess trafił w samo sedno, stwier-
dzając:

Niektórzy z najwyższych dowódców nabrali się na faszyzm i nazizm, ponieważ owi faszyści i naziści wydawali się ludźmi przyzwoitymi i mieli właściwe podejście psychologiczne. Nasi dają się zwodzić, ponieważ oceniają napotkanych ludzi, swych wczorajszych wrogów, z angloamerykańskiego punktu widzenia. Wierzą, że tamtych napędzają te same dążenia i pragnienia, sympatie i awersje, które władają nimi samymi.

Nie ma sensu wchodzić tutaj w szczegóły. Człowiek bogaty jest zazwyczaj bardziej układny, jowialny i przystępny od biedaka. Najwyżej postawieni faszyści byli bardzo bogaci, a antyfaszyści bardzo biedni. Najważniejsi faszyści mówili po angielsku, większość antyfaszystów nie. Wiodący faszyści należeli do tej samej klasy społecznej co angielscy i amerykańscy oficerowie o wysokich stopniach. Czuli się nieskrępowani, byli opanowani i spokojni. Emanowali atmosferą ładu i swobody. Antyfaszyści byli nerwowi, zaszczuci, znękani. Nasi znaleźli się tam, aby „zachować porządek wśród wzburzonego i skołowanego ludu” – cytując Roberta P. Pattersona, podsekretarza wojny. Skutkiem tego w sposób naturalny łatwiej poszła im współpraca z ludźmi, którzy sprawiali wrażenie mniej zagubionych.

W 1945 roku strach wobec intencji Rosjan zmącił obraz okupacji w Niemczech i doprowadził do zignorowania przez zachodnich aliantów tego, co, być może, dałoby im podejście bardziej wyczulone. Skłonił ich też do dyskusyjnego wykorzystania istniejącej niemieckiej infrastruktury.

Teorie spiskowe i wybielanie przeszłości

Historie typu „co by było, gdyby” potrafią dogodzić. Umożliwiają myślom błąkanie się po niezliczonych, przypadkowych możliwościach. Historie te mają również krewniaków – teorie spiskowe. Te zaś są niemal nieuniknioną konsekwencją niedostatecznego poziomu informacji dostępnych na jakiś ważny temat. To on wówczas napędza spekulacje.

Ta fascynująca książka, w zamiarze oparta na faktach, stanowi pewną formę opowieści z gatunku „co by było, gdyby”. Mimo tego niektóre przytoczone fakty są bardzo przekonujące i ocierają się o zdarzenia, które zaszły po roku 1945. Nie będzie więc czemu się dziwić, gdyby niektóre spośród komentarzy Curta Riessa okazały się prawdziwe. Równie możliwe jest to, że wiele z nich już się spełniło. I kto wie? Być może pewnego dnia powstanie Czwarta Rzesza, założona przez rasę wyższą, oparta bardziej na tryumfie ekonomicznym niż militarnym!

Niektóre tematy są ogromne. Trzecia Rzesza jest jednym z nich. Próbuje się omawiać je milionami słów, lecz nikt nigdy nie odpowiedział w sposób satysfakcjonujący na pytanie, jak to możliwe, że gangsterzy, którzy nigdy nie wypierali się swych bandyckich metod, zdołali objąć władzę? Jak to możliwe, że niemal z powodzeniem dokonali podboju świata? Co więcej, jak to możliwe, że w roku 1945 wielu z nich umknęło w noc, a potem objawiło się znowu w latach 50. na wpływowych stanowiskach? Jak to możliwe, że tak wielu nazistów skazano na śmierć, a potem ich wyroki złagodzono do koło dwudziestu lat więzienia, a następnie uwolniono w 1951 lub 1952 roku? Jak to możliwe, że tak wielu przemysłowcom współwinnym nazistowskich bestialstw skonfiskowano majątki tylko po to, by po cichu zwrócić im je w latach 50.?

Curt Riess zawiera w tej książce pewną pulę bardzo ciekawych obserwacji i stwierdzeń. Oto tylko jedno z wielu: „W ostatecznym rozrachunku to nic więcej jak tylko całe Niemcy wraz z ich uzdolnieniami i wadami, ich przemocą, arogancją i dziwnymi kompleksami niższości; z ich odwiecznym pragnieniem bycia wolnym i odwieczną żądzą panowania nad światem. Niemcy, które zeszły do podziemia. Niemcy, które w zgodzie z ich filozofem Johannem Gottliebem Fichte wierzą, że »pewnego dnia świat zostanie uzdrowiony przez niemieckiego ducha«. Jeszcze posępniej przestrzega niegdysiejszymi słowami współczesnego niemieckiego filozofa Arthura Moeller van den Brucka – człowieka, który ukuł pojęcie »Trzecia Rzesza« – skierowanymi do swych ziomków: »Naszym zadaniem jest nie dać światu spocząć«”.

Naziści schodzą do podziemia to książka wstrząsająca. Curt Riess napisał ją pomiędzy kwietniem a początkiem czerwca 1944 roku. Tyle można wnieść z faktu, że powstała ona przed D-Day. Autor oczywiście nie miał pojęcia o spisku bombowym z 20 lipca, ale ten by go nie zaskoczył. Książka ta stanowi exposé do tego, jak Niemcy planowali III wojnę światową. Wyjawia nie tylko dopracowane w Trzeciej Rzeszy plany powojennego przetrwania w podziemiu, ale także jej wielkiego powrotu.

Naziści liczyli, iż kolegialna, wielonarodowa społeczność zachowa nazistowską infrastrukturę jako tamę przed komunizmem podczas nadciągającej już wówczas Zimnej Wojny. Dodatkowo, obok potężnych korporacyjnych korzyści ekonomicznych sprzymierzonych z nazistowskimi centrami biznesowymi, trwanie podziemia wspierane było na wielką skalę przez mechanizmy „piątej kolumny” za granicą – w szczególności w Argentynie i w Stanach Zjednoczonych.

Odwołując się do historii, Curt Riess uwypuklił jako przykład okres od 1919 do 1921 roku, kiedy rozrastający się bez ograniczeń Freikorps doszedł do szczytu swego rozwoju. Stwierdził także fakt oczywisty, iż działania wbrew postanowieniom traktatu wersalskiego, zaopatrzenie wojskowe oraz wiele innych środków zwiększających zdolności militarne pozostawało ukrytych przed aliantami. Przestrzegał, że naród niemiecki nie odstąpi od wrodzonej wiary we własną wyższość.

Spojrzenie w dłuższej perspektywie niewiele zmienia i duch nazizmu nie ginie całkowicie. Sięgająca korzeniami 1891 roku Liga Pangermańska (niem. Alldeutscher Verband) była ekstremistyczną, ultranacjonalistyczną organizacją zaangażowaną politycznie. Jej poglądy stopniowo wyewoluowały w stronę organicznego rasizmu, wraz z przekonaniem o tym, że Niemcy stanowią „rasę wyższą” i że tychże Niemców należy chronić przed przemieszaniem z innymi nacjami, szczególnie z Żydami. Około roku 1912 w publikacji Gdybym był cesarzem jeden z przywódców Ligi Pangermańskiej wzywał Niemców do podboju terytoriów wschodnich zamieszkałych przez „podrzędnych” Słowian, oczyszczenia z nich tych terenów i osadzenia na ich miejsce niemieckich kolonistów. Pojawiały się także wezwania do wydalenia ludności polskiej zamieszkującej terytoria pruskie. Zatem Hitler jedynie zaczerpnął z tego, co tkwiło głębiej i istniało na wiele lat przedtem i, jak dowodzą niektórzy, istnieje po dziś dzień, choć na szczęście w mniejszej już postaci. Naziści per se odeszli w przeszłość, lecz ich duch nadal majaczy w postawach pewnych biznesmenów i oficjeli prowadzących po autobahnach swe wielkie, czarne mercedesy z olbrzymią prędkością i z pełną buty brutalnością zmuszających przyzwoitszych kierowców do zjazdu na wolniejsze pasy. Szybki błysk światłami pokazuje, że duch nie przeminął… I wynocha z drogi!

W Niemczech wybielanie przeszłości trwa, czego przykładem jest Buchenwald. Podczas wizyty w roku 1990 obóz objawiał dobitnie swe rzeczywiste oblicze. Wizyta powrotna w roku 2002 ukazała ogromną zmianę, jaka zaszła. Na obszarze „powitalnym”, gdzie nowo przybyli musieli rozbierać się do naga i przechodzili odkażanie, pojawiła się wystawa sztuki. Koszary SS na szczycie wzgórza całkowicie odnowiono i przekształcono w pomieszczenia kwaterunkowe dla uczniów i gości. Obecnie wyglądają czysto, zimno i bardzo niemiecko. Oczywiście musiano odrzucić ich groźną, przerażającą przeszłość. Odwiedzający mogą teraz wysiadać ze swych autobusów i myśleć: „Jak ładnie!”. Nie ma najmniejszej wątpliwości, że w ciągu kilku lat obozy zaczną jawić się jako miejsca daleko bardziej „miłe”. Uwagi Curta Riessa odejdą w zapomnienie, a upływ czasu przysłuży się pisaniu historii od nowa.

 

Wciąż odkrywamy szokującą prawdę o losach nazistów po II wojnie światowej. Co jakiś czas powraca pytanie, jak udało się im ujść nieuchronnej karze za popełnione zbrodnie? Jakim cudem tak wielu z nich pełniło po wojnie eksponowane, wysokie stanowiska? Curt Riess przewidział taki rozwój wypadków już w 1944 roku. W swej książce ujawnił wówczas mechanizmy, dzięki którym najbardziej prominentni naziści i ich najważniejsi kolaboranci unikną kary. Pokazał, jak poprzez konformizm i oszustwa na niewyobrażalną skalę, świetnie odnajdą się w powojennej rzeczywistości.

Riess pisze, iż już w 1943 roku wysocy urzędnicy nazistowscy zaczęli przygotowania do klęski Rzeszy. Rozczarowani Hitlerem główni architekci jego systemu – Martin Bormann i Heinrich Himmler – stworzyli ściśle tajny program zejścia partii nazistowskiej do podziemia. Skoro wojna była już i tak przegrana, ważne stało się przetrwanie, aby kiedyś w przyszłości podjąć walkę na nowo.
Niezwykle precyzyjny system miał przeniknąć struktury rządowe, administrację i usługi publiczne, a także współpracować z zawsze przychylnym mu wielkim biznesem. Sami naziści zaś w sposób tajny mieli koordynować operację przygotowania do III wojny światowej.
Z perspektywy czasu wiadomo, że nie wszystkie przewidywania Curta Riessa się sprawdziły. Najbardziej niepokojące jest jednak to, że nadal nie wiemy, w jak wielu kwestiach miał rację…

 

Curt Riess, „Naziści schodzą do podziemia”, wyd. REPLIKA.

Artykuł Zachód szybko odpuścił nazistom. Dlaczego zbrodniarze uniknęli kary? Jakim cudem po wojnie pełnili ważne stanowiska? [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zachodni-alianci-latwo-odpuscili-nazistom-dlaczego-zbrodniarze-unikneli-kary-jakim-cudem-po-wojnie-pelnili-wazne-stanowiska-wideo/feed/ 3
Od historycznych bossów do współczesnych biznesmenów. Kulisy ‘Ndranghety i polskie wątki w najgroźniejszej mafii na świecie https://niezlomni.com/od-historycznych-bossow-do-wspolczesnych-biznesmenow-kulisy-ndranghety-i-polskie-watki-w-najgrozniejszej-mafii-na-swiecie/ https://niezlomni.com/od-historycznych-bossow-do-wspolczesnych-biznesmenow-kulisy-ndranghety-i-polskie-watki-w-najgrozniejszej-mafii-na-swiecie/#respond Fri, 31 Aug 2018 09:34:05 +0000 https://niezlomni.com/?p=49640

‘Ndrangheta (‘ndrángheta) jest organizacją mafijną charakteryzującą się wyjątkową umiejętnością kamuflażu. Niezauważalnie przenika przez społeczeństwo i  instytucje, nie zwracając na siebie uwagi. Od wielu lat umiejętnie chroni to, co osiągnęła na całym świecie, unikając bezpośredniego ataku na instytucje, działając w  tak zwanym półzanurzeniu, aby móc przez nie przenikać i  żyć z  nimi w  „symbiozie”.

Stroni od medialnego rozgłosu. Sięgając do korzeni, można zauważyć, że bazuje na bardzo silnych, nierozerwalnych więzach rodzinnych, które umacniają hierarchię. Mafia kalabryjska czerpie również wiele z  przeszłości, kiedy tak ważne były rytuały, język i  symbolika. Mimo powrotu do korzeni potrafi być też bardzo współczesna i  bezwzględna, z  wielką determinacją zarządzać interesami oraz organizacjami rządowymi na swoim terenie - pisze Arcangelo Badolati w książce Kulisy ‘Ndranghety. Profil najgroźniejszej mafii na świecie.

https://twitter.com/GadowskiWitold/status/1034807939155091457

Każdy klan składa się z  osób połączonych więzami krwi. Aby podtrzymać te więzy, rodziny są gotowe planować małżeństwa, wybierając kandydatów na żony lub mężów spośród innych ‘ndrine, a  to dlatego, że celem każdego szanującego się padrino jest rozszerzenie strefy wpływów rodzinnego klanu dzięki sprawdzonej metodzie aranżowania małżeństw i  układów przydatnych do tworzenia sojuszy opartych na więzi pokrewieństwa.
W ubiegłym stuleciu ‘ndrangheta miała inny charakter niż dzisiaj. Mamy wiele dowodów na to, że mafia ta nie działała na tak wielką skalę, zwłaszcza jeśli chodzi o  terytorium  – skupiała uwagę głównie na obszarach wiejskich i  peryferiach. Ze źródeł wynika, że stosowała bardzo okrutne metody uprowadzania osób w  celu żądania okupu, kreując tym samym mit o  mężczyznach zdolnych do bezlitosnej zemsty, takich jak: Giuseppe Musolino, Santo Stefano z  Aspromonte, Angelo Macrì z  Delianuova, Domenico Maisano z  Drosi, Giuseppe Barca z  Oppido Mamertina. Współczesna ‘ndrangheta  – mafia trzeciego milenium  – obrała inną taktykę postępowania, która polega na przenikaniu do spółek i  wtapianiu się w  ich strukturę oraz inwestowaniu przy tym w  towary i  usługi na całym świecie. Rodziny mafii dbają o  odpowiednie wykształcenie dzieci, przygotowując je do przewidzianej dla nich roli, czyniąc z  nich ekspertów w  zawodach medycznych, prawnych i  w  inżynierii. Dzisiejsi bossowie to elegancko ubrani mężczyźni posługujący się czystą mową bez naleciałości, często poligloci, o  dobrych manierach i  nieskazitelnej aparycji, używający iPoda i  blackberry, szukający możliwości zarobkowych nie tylko na rynku włoskim, lecz na całym świecie.

Nie ma firmy w  Piemoncie, Ligurii, Toskanii, Lacjum, Emilii-Romanii czy Veneto, która nie miałaby do czynienia z  diabolicznymi umiejętnościami bossów kalabryjskich, którzy opanowując rynki i  zwalczając wolną konkurencję, zagarniają kapitały przedsiębiorstw znajdujących się w  trudnej sytuacji ekonomicznej. Obsadzają swoimi ludźmi stanowiska w  bankach i  innych instytucjach kredytowych, a  utrzymując bliskie kontakty z  ludźmi na wysokich szczeblach władzy, przenikają w  sfery polityczne.

Po spustoszeniu terytorium Włoch, ziemi, która z  czasem przestała oferować wielkie zyski, koterie rozpoczęły kolonizację Europy, inwestując w  nieruchomości i  działalność gospodarczą w  Europie Wschodniej, ale także Holandii, Belgii i  Hiszpanii, kontynuując działania zainicjowane już w  latach siedemdziesiątych na terytorium Niemiec, południu Francji, Australii i  Kanadzie. Operacje z  drugiej połowy XX wieku opierały się głównie na ekspansji  – wykorzystaniu zjawiska emigracji. Dzisiaj wykorzystuje się do tego celu współczesną technologię. Wystarczy kilka kliknięć na komputerze, aby skontaktować się z  potencjalnymi partnerami biznesowymi, uzgodnić warunki finansowe i  rozpocząć inwestycje, które później miałyby być doglądane przez fikcyjne firmy, zakładane ad hoc w  tak zwanych rajach finansowych, zatrudniające niczego niepodejrzewających menedżerów gotowych bez wahania wykonywać rozkazy.

Film Witolda Gadowskiego Diabeł zatrzymał się w Kalabrii - Łowca smoków:


W Duisburgu w  2007 roku doszło do wendety, gdyż członkowie pewnego gangu z  miasteczka San Luca chcieli wyrównać porachunki. Akcja rozegrała się przed pizzerią, w  której dokonywano obrzędu przyjmowania nowego członka. W  wyniku tego krwawego nalotu zginęło aż sześć osób. Po tym zdarzeniu większość picciotti3 opuściła terytorium Locride oraz tereny równiny Gioia Tauro, zarówno prowincje Vibo Valentia, Crotone, Cetraro, jak i  obszar Sibari. Wendeta jest zjawiskiem bardzo często obserwowanym w  tego typu organizacjach przestępczych, gdyż pozwala na prywatne porachunki poza światłem prawa. Uczony Corrado Alvaro posługuje się w  swoich opisach frazą, że ma „siłę tysiącletnią, która kpi z  wszelkich innych mocy prawnych”. Takim też sformułowaniem zapełniły się pierwsze strony gazet na całym świecie. Społeczność międzynarodowa, żyjąc w  strachu po tym zdarzeniu, zdała sobie w  końcu sprawę z  istnienia organizacji przestępczej, która za pośrednictwem rozproszonych komórek działa na najbogatszych terenach całego świata i  jest tak osobliwą jednostką, że nawet grupy specjalne szkolone do zwalczania terroryzmu islamskiego nie były w  stanie jej rozszyfrować, co przychodzi im z  trudem do dnia dzisiejszego. Bo ‘ndrangheta w  rzeczy samej nie daje się rozpoznać  – jej członkowie nie są już bandytami w  kaszkietach z  luparami. Zastąpili ich młodzi, uroczy, dobrze wyglądający, wyszkoleni, bogaci, inteligentni poligloci, którzy rankiem posługują się językiem włoskim i  francuskim, a  wieczorami wracają do dialektu swojej ziemi.

Mimo współczesnej aury nowi bossowie nadal odnoszą się do symboliki hiszpańskiej Garduñy, zatwierdzonej przez ‘ndranghetę, określającej hierarchię i  role członków klanów. W  sposób przedmiotowy posługują się religią katolicką, demonstrując pobożność na oczach społeczeństwa, by później jako przykładni obywatele zdobyć autorytet i  móc wyznaczać prawo, nakładając kary na tych, którzy się do niego nie stosują. Wszystko to między innymi po to, żeby mogła powstać bacinella5 i  aby jasno określić zasady rekrutacji dla chcących zostać członkami i  sprawować kontrolę na obszarach wiejskich, tak jak to czynili ich przodkowie pod koniec XIX wieku.

Aby sprostać poważniejszym interesom związanym z  obrotem kokainą, monitorowaniem wielkich inwestycji czy pracami publicznymi (takimi jak modernizacja autostrady Salerno-Reggio Calabria, realizacja Expo 2015, rekonstrukcja L’Aquili po trzęsieniu ziemi czy przebudowa w  Emilii-Romanii), organizacja musiała stworzyć światowy holding. Dzięki takiemu rozwiązaniu była w  stanie „flirtować’ z  polityką, prać sterty brudnych pieniędzy oraz dopinać umowy z  organizacjami przestępczymi z  Ameryki Południowej, Rosji, Bałkanów czy Azji. Z  tego też powodu rząd Stanów Zjednoczonych wprowadził ‘ndranghetę na tak zwaną czarną listę (Black list), na której znajdują się najniebezpieczniejsze organizacje przestępcze na świecie zajmujące się handlem narkotykami. Kanadyjska RCMP, amerykańskie FBI i  DEA, australijskie AFP, kolumbijska Policja Federalna, niemieckie Bundes-kriminalmant, rosyjskie FSB, hiszpańska Guardia Civil jednoznacznie uznały mafię kalabryjską za „ciche” zagrożenie. Wynika to z  umiejętności ‘ndranghety do doskonałego kamuflowania się, działania pod osłoną międzynarodowych korporacji znajdujących się w  różnych państwach i  na różnych kontynentach oraz możliwości zwrócenia się w  razie potrzeby o  wsparcie nawet do organizacji terrorystycznych.

Z badań przeprowadzonych w  ostatnich latach wiadomo, że organizacja ma arsenały wyposażone w  broń przeciwpancerną (bazooki i  wyrzutnie rakietowe), materiały wybuchowe w  formie bomb i  T4, karabiny maszynowe najnowszej generacji i  pistolety, które są zazwyczaj dostarczane jednostkom wojskowym w  najbardziej rozwiniętych krajach.

Należy zadać sobie pytanie, kiedy organizacja przeszła transformację i  przekształciła się z  organizacji działającej lokalnie w  organizację międzynarodową. Przyjmuje się, że ‘ndrangheta zmieniła swoje oblicze w  1975 roku, kiedy to w  mieście Siderno w  Reggio di Calabria zamordowano Antonia Macríego, zwanego bossem dwóch światów. Stało się tak, ponieważ on i  jego kompan, Mico Tripodo (zamordowany kilka miesięcy później w  zakładzie karnym Poggioreale w  Neapolu przez dwóch ludzi wynajętych przez szefa Nowej Camorry  – Raffaela Cutola), blokowali proces modernizacji ‘ndrin i  locale6. Po wygranych przetargach i  otrzymaniu pieniędzy na takie inwestycje jak budowa autostrady A3, rozbudowa trasy kolejowej na wybrzeżu tyrreńskim, realizacja „pakietu Colombo” gwarantującego utworzenie piątego centrum metalurgicznego w  Gioia Tauro (a przeznaczonego na restrukturyzację portu) i  Liquichimica di Saline Ioniche (zakłady chemiczne), modernizacji domagali się: Paolo de Stefano z  Reggio, Antonio Pelle z  San Luca, Natale Iamomonte z  Melito di Porto Salvo, Giuseppe Marabito z  Africo i  Girolamo Piromalli z  Gioia Tauro.

Czasy Domenica Maisana, Angela Macriego i  Giuseppe Barki  – bezwzględnych, ale i  romantycznych, prawdziwych ikon starej ‘ndranghety  – przeminęły. Po złamaniu postanowień Szczytu w  Montalto, któremu przewodniczył Peppe Zappoa z  San Martino z  okręgu Taurianova, koterie zaczęły realizować niebezpieczne scenariusze. Na wypadek rewolucji w  Reggio di Calabria sprzymierzyły się z  wywrotową prawicą, gwarantując pomoc w  sile 1500 mężczyzn gotowych wziąć udział w  zamachu stanu zainicjowanym w  grudniu 1970 roku przez księcia Junia Valeria Borghesego w  celu obalenia porządku demokratycznego we Włoszech. Koterie liczyły, że dzięki sojuszowi dostaną od nowego reżimu prawne przywileje i  nowe możliwości działania. Kiedy represje po zamachu przeminęły, zakończyły się zamieszki na wybrzeżu Cieśniny Mesyńskiej, najbystrzejsi z  ojców chrzestnych postanowili pogodzić się z  partią rządzącą, która w  tym wypadku jako jedyna mogła połączyć świat władzy z  siłą mafii, co dało początek bractwu massoneria deviata.

Główni capibastone9 utworzyli nowy stopień w  hierarchii organizacji  – la Santa. Upoważniał on wybranych do członkostwa w  masonerii, dzięki czemu mogli oni działać w  tzw. przebraniu, czyniąc pozory w  świetle prawa, nie wymachując już pistoletami. Ci, którzy nie umieli grać na dwa fronty, od razu zostali wyeliminowani w  sposób, jakiego zwykła używać mafia, czyli za pomocą ołowiu. Tak stało się z  Macrím i  Tripodem. Zachłanność w  dążeniu do władzy ekonomicznej i  politycznej zdawała się nie mieć końca. Kapitał zgromadzony z  okupów za uprowadzenia (porwanie Paula Getty’ego juniora, Cesare Casellego, Carla Celadona i  Roberty Ghidini) oraz płynący z  wyłudzeń na wielką skalę został zainwestowany w  handel narkotykami, pozwalając organizacji w  ciągu kilku lat stać się władcą światowego rynku obrotu kokainą. W  tym samym czasie mafia zyskiwała coraz większe możliwości działania w  zakresie podwykonawstwa robót publicznych realizowanych zarówno na południu, jak i  na północy Włoch. Dużo pieniędzy zainwestowano w  Lacjum, Rzymie, Latinie i  Fondi  – mafia weszła tam w  posiadanie ogromnych nieruchomości i  luksusowych lokali, stając się między innymi właścicielem „Caffe de Paris”, znajdującego się w  samym sercu Rzymu na ulicy Veneto, oraz „Cafe Chigi”, miejsca, w  którym gromadziła się polityczna i  parlamentarna elita z  całej Italii. Taktyką organizacji było działanie w  tzw. półzanurzeniu, trudne do szybkiego zidentyfikowania, przez co dające możliwość poszerzania wpływów aż do ziem sycylijskich Bernarda Provenzana.

Kalabryjczycy nigdy bezpośrednio nie zaatakowali państwa, odrzucili więc propozycję rodziny Corleone na szczycie w  Nicotera (Vibo Valentia) w  1992 roku. Zawsze stronili od atakowania ważnych osobistości. Wiadomo, że z  ręki organizacji zginęło dwóch przedstawicieli palestry z  Kalabrii: Francesco Ferlaino, adwokat z  urzędu z  Catanzaro, zabity w  lipcu 1975 roku w  Lamezia Terme, i  Nino Scopelliti, zastępca prokuratora generalnego sądu apelacyjnego, zamordowany niedaleko miejscowości Villa San Giovanni w  sierpniu 1991 roku (sprawców tych zabójstw nie ujęto). W  czerwcu 1983 roku w  Piemoncie zginął także prokurator z  Turynu, Bruno Caccia, gdyż zagrażał interesom kalabryjskich mafiosów.

Ofiarami ‘ndranghety padło również dwóch polityków, którzy za bardzo zwracali na siebie uwagę. Vico Ligato, były potężny demokratyczno-chrześcijański prezes kolei państwowych, został zamordowany w  1989 roku w  Bocale (Reggio di Calabria). Francesco Fortugno, wiceprezes Rady Regionalnej Południowej Kalabrii, pożegnał się ze światem w  październiku 2005 roku w  Locri. Powodem śmierci Ligata było nadmierne zainteresowanie biznesami prowadzonymi przez mafię w  Reggio. Fortugno zapłacił życiem za przeszkadzanie w  dążeniu do celów, jakie wyznaczyła sobie pewna frakcja przestępcza z  Locri zainteresowana przede wszystkim wyłudzaniem państwowych pieniędzy.
Między latami dziewięćdziesiątymi a  trzecim tysiącleciem, które charakteryzowały się rozkwitem i  dobrym zarządzaniem, nie brakowało sporów między klanami ‘ndranghety, charakteryzujących się brutalnością i  przemocą ze strony bossów i  picciotti chcących dominować na swoich ziemiach.

Międzynarodową opinią publiczną wstrząsnęły trzy krwawe zdarzenia, i  nie chodzi tu o  incydent z  Duisburga. Pierwsze miało miejsce w  1991 roku, kiedy w  Taurianova, chcąc pomścić śmierć lokalnego mammasantissima  – Rocca Zagariego  – doszło do zamordowania przed supermarketem dwóch handlowców. W  morderczej wściekłości, pastwiąc się nad ciałami, sprawcy odcięli ofiarom głowy i  kopali je niczym piłki, strzelając równocześnie z  pistoletów. Podczas drugiego zdarzenia, z  2011 roku, w  San Lorenzo del Vallo dwóm kobietom, matce i  córce, w  ich własnym domu przyłożono strzelbę do głowy, a  następnie zmasakrowano ciała karabinem maszynowym. Córce ostatkiem sił udało się dotrzeć na balkon, gdzie policja zastała ją martwą, przewieszoną przez balustradę, ze wzrokiem otępiałym z  przerażenia. Jedynym, który cudem ocalał z  tej rzezi, był 20-letni chłopak zraniony przez atakujących i  udający martwego, który rok później zdecydował się współpracować z  prokuratorem z  Catanzaro i  który rozpoznał i  wskazał sprawców zabójstwa matki i  siostry. Ta makabryczna akcja okazała się odwetem za zabicie Domenica Presty, syna bossa Franca, zamordowanego miesiąc wcześniej przez krewnego dwóch nieżyjących kobiet. Trzecim wydarzeniem było zabójstwo 16 stycznia 2014 roku w  Cassano 3-letniego dziecka, Cocò Campolongo, podpalonego następnie wraz z  dziadkiem, Giuseppe Iannicellim, i  jego ciemnoskórą znajomą. Incydent ten sprowokował do reakcji samego papieża Franciszka, który tydzień po wydarzeniu, podczas modlitwy „Anioł Pański” na placu Świętego Piotra w  Rzymie, nie tylko zdecydowanie potępił akt przemocy, lecz także zdecydował się odwiedzić diecezję w  Cassano. W  czerwcu 2014 roku, w  mieście, w  którym zginęło dziecko, papież po raz pierwszy w  historii Kościoła katolickiego ekskomunikował ‘ndranghetę. Giuseppe Milto, biskup diecezji w  Kalabrii, solidaryzując się ze stanowiskiem papieża Franciszka, wstrzymał na dwa lata obrządek religijny, jakim jest procesja ku czci Matki Boskiej, podczas której zatrzymywano się przed domami wielkich bossów, takich jak Oppido Mamertina czy Giuseppe Mazzagatti, co miało podkreślić ich status społeczny. Biskupi z  regionu zdecydowali ostatecznie o  zakazie składania ofiar pieniężnych podczas procesji i  innych obrządków poświęconych świętym i  Madonnie oraz nakazali, aby posągi świętych były niesione przez osoby praworządne, bez kryminalnej przeszłości.

Choć ‘ndrangheta sięga do antycznych korzeni, jednocześnie potrafi być nowoczesna, zdolna do wielkich spekulacji i  przeprowadzania dużych transakcji, przybierając przy tym wizerunek dzikiej i  bezwzględnej bestii, spragnionej krwi i  pieniędzy. Dzisiaj wszyscy Włosi wiedzą, czym jest mafia  – cały kraj uznał ją za organ władzy równorzędny z  rządem, zdolny do świadczenia usług instytucjonalnych, oferujący grupy wsparcia i  kapitał. Świadczą o  tym śledztwa przeprowadzone w  ostatnich latach przez DDA z  Turynu i  Mediolanu. W  Piemoncie bossowie z  Kalabrii zostali przyłapani na zatajaniu biznesów z  przedsiębiorcami i  politykami. Ich współpraca rozwinęła się do tego stopnia, że byli w  stanie ustawiać wybory lokalne i  krajowe. Jeden z  bossów próbował nawet interweniować w  prawybory partii centrolewicowej, które zakończyły się nominowaniem Turina Piera Fassina i  jego wyborem na burmistrza. Z  kolei w  urzędzie w  Leini, prowadzonym przez byłego burmistrza Nevia Corala z  centroprawicy, picciotti tak daleko sięgnęli po władzę, że ostatecznie wprowadzono zmiany w  postępowaniach administracyjnych i  ograniczono możliwość ingerowania w  działalność mafijną. Kilka miesięcy później podobna sytuacja spotkała Rivarola Canavesego.

Sekretarz miasta został oskarżony o  układy z  pewnym biznesmenem, który miał zagwarantować mu poparcie w  wyborach w  2009 roku, ustawiając wyniki wyborów, za co Canavese miał mu dać dwadzieścia tysięcy euro.

W Lombardii sytuacja wyglądała jeszcze gorzej. Prokuratura doszła do tego, że klany ‘ndranghety wyłudziły od Domenica Zambettiego, kandydata w  wyborach regionalnych, około dwustu tysięcy euro w  zamian za cztery tysiące głosów. Najmniejszy szczegół tych negocjacji był monitorowany przez służby, które dzięki zainstalowaniu pluskiew przechwytywały rozmowy telefoniczne. Polityk, który wygrał wybory, został mianowany radnym w  komitecie prowadzonym przez Roberta Formigoniego. Zambetti, jak i  jego przedstawiciele w  ‘ndranghecie: Eugenio Costantino z  Cosenzy i  Pino D’Agostino z  Rende, skończyli w  kajdankach i  ostatecznie zostali skazani. Inne dochodzenie pozwoliło ustalić, że mafia kalabryjska oferuje usługi ochroniarskie dziesięciu mediolańskim klubom i  „uspokaja” przedsiębiorców, którzy żądają zwrotu zaległych kredytów. Zafałszowany obraz tego, co dzieje się na północy państwa, został wyraźnie pokazany na pewnym bardzo ważnym z  punktu widzenia śledztwa nagraniu, zarejestrowanym przez karabinierów w  klubie rekreacyjnym w  Paderno Dugnano. Widnieją na nim wszyscy przedstawiciele klanów mafijnych działających w  Lombardii, którzy spotykają się przy stole, przygotowując się do wyboru capo dei capi, czyli szefa wszystkich szefów. Scena wygląda niczym z  filmu Francisa Forda Coppoli lub Martina Scorsese, ale jest to niestety rzeczy-
wistość.

W trzecim tysiącleciu ‘ndrangheta została uznana za organizację przestępczą podlegającą strukturze odgórnej, określanej jako La Provincia, w  skład której wchodzą szefowie większych klanów. Struktura ta jednoczy się wokół jednego capo crimine i  ma symboliczną siedzibę w  małym górskim miasteczku na południu Kalabrii zwanym San Luca, w  którym znajduje się słynne sanktuarium Madonny di Polsi, szczególnie czczonej przez mafiosów. Natomiast baza logistyczno-operacyjna capo crimine dla centralnej i  północnej części regionu od kilku lat zlokalizowana jest prawdopodobnie w  miejscowości Cutro (wcześniej w  Cirò w  prowincji Crotone). Capo crimine rozstrzygają spory między grupami, które podlegają ich jurysdykcji, oraz decydują o  tworzeniu nowych komórek kryminalnych  – ‘ndrine
lub locale, nazywanych w  zależności od ich wielkości i  zakresu działania. ‘Ndrangheta ma ogromną władzę i  duże wpływy w  polityce i  gospodarce przede wszystkim dzięki parasolowi ochronnemu, jaki roztaczają nad nią członkowie masonerii. Należą oni do świata polityki lub są specjalistami w  różnych dziedzinach. To oni w  dużym stopniu ingerują w  różne obszary życia publicznego i  instytucjonalnego.

W 2017 roku korupcja i  uwarunkowania polityczne powstałe dzięki działaniom loży masońskiej skłoniły parlamentarną Komisję Śledczą ds. Mafii, której przewodniczyła Rosa Bindi, do przygotowania listy członków włoskiego stowarzyszenia masońskiego. Inicjatywa ta zirytowała bossów, którzy byli zmuszeni przekazać straży finansowej (odpowiednik izby administracji skarbowej) listy zawierające szczegółowe dane dotyczące ich współbraci z  masonerii. W  ciągu ostatnich dwudziestu lat z  powodu utrzymywania tajnych układów z  mafią rozwiązanych zostało większość rad miasta w  rejonie Kalabrii, między innymi w  Reggio di Calabria, Lamezia Terme, Rosarno, Gioia Tauro, Corigliano, Taurianova i  Scalea. Z  tego samego powodu procedury sprawdzające wprowadzono też w  niektórych zakładach opieki zdrowotnej.
Wielu burmistrzów i  regionalnych radnych zostało oskarżonych i  skazanych za związki z  klanami ‘ndranghety. Dochodzenia prowadzone na międzynarodową skalę pokazały, że bossowie posiadają umiejętność infiltracji w  najrozmaitsze sfery biznesowo-gospodarcze  – od oferowania usług gastronomicznych i  hotelarskich (przejmując hotele i  restauracje w  wielu włoskich miastach) do dystrybucji na wielką skalę produktów spożywczych (głównie oliwy i  owoców cytrusowych) na rynki włoski i  amerykański. Mafiosi kalabryjscy nie tylko rządzą światowym handlem kokainy we współpracy z  kartelami z  Ameryki Południowej i  Meksyku, lecz także nadzorują ważne porty, jak ten w  Gioia Tauro, i  zarządzają importem różnego rodzaju produktów z  Chin. Mało tego, śledczy odkryli, że piorą pieniądze, kupując nieruchomości i  otwierając bary i  restauracje w  krajach byłego Układu Warszawskiego (Polska, Węgry, Bułgaria i  Rumunia) i  Europy Środkowej. Podobno w  San Marino próbowali nabyć także bank  – Credito Industriale Sanmarinense. Mafia potrafi zarobić nawet na imigrantach. W  gminie Isola di Capo Rizzuto mafiosi zarządzali CARA  – ośrodkiem dla uchodźców, czerpiąc korzyści majątkowe i  wykorzystując do tego, przy cichym przyzwoleniu księdza, katolickie stowarzyszenie pomocy i  wolontariatu La Misericordia.

Fragment książki Arcangelo Badolati KULISY ‘NDRANGHETY. Profil najgroźniejszej mafii na świecie, Wyd. Replika, Zakrzewo 2018. Książkę można nabyć TUTAJ

Kulisy ‘Ndranghety. Profil najgroźniejszej mafii na świecie to historia cudzoziemek w klanach ‘Ndranghety, najpotężniejszej mafii na świecie.
Oto, jak wygląda życie towarzyszek bossów i picciotti, kobiet, które dorastały i wychowały się w świecie, w którym “‘Ndrangheta nigdy nie zapuściła korzeni”, a którym potem przyszło pełnić funkcję szefów i lojalnych „zastępczyni” w klanie, stosując w Kalabrii wymuszenia, zastraszania i trzymając w ryzach handel kokainą.

W niniejszej książce przeplatają się historie kobiet, które odegrały niezwykle ważną rolę w przestępczych klanach. Mowa tu między innymi o Edycie Kopaczyńskiej, małżonce wielkiego bossa Michela Bruni, jedynej Polce, która została skazana przez włoski sąd prawomocnym wyrokiem za przynależność do organizacji mafijnej. A także o Słowaczce Lucii Bariovej, konkubinie Vincenza Forastefano, ojca chrzestnego z Cassano. Pojawia się także historia Ukrainki, Oksany Verman, kochanki Salvatore Pititto, handlarza narkotykowego dbającego o interesy z narkotykowym rynkiem kolumbijskim.

W książce znajdują się również informacje poświęcone obecności mafii kalabryjskiej w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie i Australii, mamy tu też doskonały pogląd na to, jak bossowie i picciotti przy współpracy z historycznymi rodzinami Cosa Nostry, Bonnano i Gambino opanowują i poszerzają rynek narkotykowy. Na koniec, aby zrozumieć moc ‘Ndranghety na światowej szachownicy handlu narkotykami, zawarte zostały informacje na temat największych, znanych brokerów narkotykowych takich jak: Nicola Assisi, Pasquale Marando, Roberto Pannunzi, Domenico Trimboli i Salvatore Mancuso.

 

Artykuł Od historycznych bossów do współczesnych biznesmenów. Kulisy ‘Ndranghety i polskie wątki w najgroźniejszej mafii na świecie pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/od-historycznych-bossow-do-wspolczesnych-biznesmenow-kulisy-ndranghety-i-polskie-watki-w-najgrozniejszej-mafii-na-swiecie/feed/ 0
Antoni Słonimski: Polska nie znosi Żydów, ale jak Żydzi nie znoszą Polski – mało kto sobie zdaje sprawę… https://niezlomni.com/antoni-slonimski-polska-znosi-zydow-zydzi-znosza-polski-malo-zdaje-sprawe/ https://niezlomni.com/antoni-slonimski-polska-znosi-zydow-zydzi-znosza-polski-malo-zdaje-sprawe/#comments Sun, 04 Feb 2018 12:24:32 +0000 https://niezlomni.com/?p=46596

- Jedną z kardynalnych i najbardziej charakterystycznych cech żydostwa jest bagatelizowanie najświetniejszych zdobyczy ducha ludzkiego - pisał w ,,Wiadomościach Literackich" 31 sierpnia 1924 r.Antoni Słonimski, poeta, prozaik i felietonista urodzony w rodzinie pochodzenia żydowskiego .

Żydzi bagatelizują wszystko: kaleczą język, którym mówią, lekceważą czystość mowy, ciała i serca, przeceniają zaś nierozumnie znaczenie pieniędzy. „Ważna różnica!” – jest to frazes, który słyszy się w ustach co drugiego Izraelity. Powiedzieć zamiast „papierosy Seraj” – „papieresy Rataj”, jest to drobnostka niewarta najmniejszej uwagi. To lekceważenie języka przenosi się na lekceważenie całej literatury. Realnie myślący kupiec mówi do nierealnie myślącego agenta: „Idź pan czytać Sienkiewicza”. Podobny stosunek do rzeczy spotyka się również i w społeczeństwie polskem, u Żydów występuje on jednak o tyle jaskrawiej, iż wątpię już, czy w innem społeczeństwie można spotkać typ poety, który nie wierzy w istnienie poezji i uważa poezję za zwykłą zręczną robotę, podlegającą modzie i gustom odbiorców. Pewien młody literat tego pokroju prosił mnie zupełnie poważnie, abym zdradził mu sekret pisania wierszy, które chętnie drukują i „o których potem dużo się mówi”. Lekceważenie Żydów dla zniewagi czynnej (widziałem bowiem Żydów, którzy policzkowali się w kawiarni i nie wstając od stolika kończyli dalej swoje targi) tyczy się również lekceważenia pracy fizycznej. Praca fizyczna dobra jest dla „chamów”. Żydzi nie mają prawie swojej kasty pracującej fizycznie – jest to bowiem naród nie produkujący: zajmuje się przeważnie handlem i pośrednictwem. Dziewięćdziesiąt procent handlarzy żywym towarem to są właśnie Żydzi. Na podobne spostrzeżenia odpowiadają zwykle, że jest to wina warunków, w których znajduje się naród. Być może Żydzi są uciskani i wypierani z wielu placówek pracy -nie do tego stopnia jednak, żeby się koniecznie zajmowali handlem żywym towarem. Psychologja żydowskiego handlarza dziewczętami odsłania nam jeszcze jeden rodzaj bagatelizowania rzeczy tak czystych, jak miłość i cześć kobiety. Wszystko – cały świat, gwiazdy, morza, lądy i ludzie – znika i staje się nieważne wobec żądzy pieniądza. W dowcipach żydowskich przebija się to śmiesznie i zarazem tragicznie. Nie mogę się powstrzymać od zacytowania tutaj następującej anegdoty. – Młody biedny Żyd chce się ożenić z dziewczyną bez posagu. Ojciec jego tłumaczy, że tego robić nie powinien. – „No dobrze, – odpowiada syn, – ale ja zato będę szczęśliwy”. Ojciec na to odpowiada: „No, a jak już będziesz szczęśliwy, to co ty z tego będziesz miał?” Oto jest tragikomiczne lekceważenie wszystkiego poza bogactwem.

Gdybyśmy chcieli sięgnąć do genezy tego bagatelizowania, lekceważenia, a nawet nienawiści, znaleźlibyśmy to wszystko już w Starym Testamencie, gdzie nienawiść do innych narodów zarysowana jest zdecydowanie, i gdzie sam Bóg lekceważy wszelką etykę, a nawet prostą uczciwość, jeżeli chodzi o zdobycie Kraju (deszcz kamienny na Amalekitów) lub przysporzenie bogactw wybranemu ludowi (kradzież naczyń srebrnych w Egipcie). „Naród wybrany” oto jest ten rdzeń, ten tajemniczy znak kabalistyczny, który porusza Golema żydostwa. Bardzo niewielu znam Żydów, którzy nie mają głębokiego przeświadczenia o tej wyższości rasy żydowskiej. Dlatego właśnie ten naród, tak chętnie wszystko bagatelizujący, nie lekceważy najlżejszego zarzutu, najmniejszej krytyki. Drażliwość jest tak wielka, że każde śmielsze wystąpienie staje się wprost niebezpieczne dla pisarza. Wolno jest u nas pisać źle o kelnerach, Czechach, Niemcach lub posłach sejmowych, – mogą denerwować pisarza rzeczy tak doskonałe, jak katedra Notre-Dame, – można wytykać błędy kompozycyjne Michałowi Aniołowi, – ale nie wolno pisać źle i rozumnie przeciw Żydom, bo pisać głupio – znaczy to sprawiać im rzetelną satysfakcję. Jeśli pisze Nowaczyński lub Pieńkowski, jest to poniekąd na rękę Żydom, gdyż łatwo mogą ośmieszyć antysemityzm tak ordynarny i chamski. Mają przytem realne dowody swojej krzywdy i potwierdzenie opinji zagranicznej o Polsce. Z triumfalnym hałasem rozsyłają o tem wieści do wszystkich prasowych agencyj całego świata. Jeżeli jednak ktoś, stojący na boku życia politycznego, powie jakąś nieprzyjemną prawdę o Żydach, chętnieby go ukamienowali na miejscu. Zwłaszcza jeśli to powie właśnie Żyd, który zdawałoby się ma największe prawo do krytykowania swego narodu. „Odszczepieniec”, – człowiek, który narusza potwornie potężną solidarność Żydów, jest najwięcej znienawidzoną jednostką. Doprawdy, gdyby nie rząd i prawo angielskie w Palestynie, – mimo dwu tysięcy lat, które minęły od czasu ukrzyżowania Chrystusa, rabini jerozolimscy ukrzyżowaliby każdego Żyda – chrześcijanina, każdego członka tej nielicznej sekty, mieszczącej się po dziś dzień w Galilei.

Żydzi, którzy wygwizdywali w teatrze na Pradze „Księdza Marka” Słowackiego, – Żydzi, napadający w swoim czasie na Heinego, – Żydzi, którzy wyklęli mego dziadka za to, że wydawał pismo naukowe w języku hebrajskim, -Żydzi, którzy demonstrowali przeciw Tuwimowi za wiersz p. t. „Giełdziarze”, – zdawaćby się mogło – są tak drażliwi, iż nie powinni żyć w kraju, gdzie im obcinają brody, znieważają na każdym kroku lub rżną poprostu, jak to miało nieraz miejsce w Rosji lub Rumunji. W kraju, gdzie słowo „Żyd” uważane jest za obelgę, nie można być zbyt drażliwym. Albo się chce stulić uszy i robić interesa, albo ma się dumę narodową – i ta każe iść precz. Polska nie znosi Żydów, ale jak Żydzi nie znoszą Polski – mało kto sobie zdaje sprawę.

Wszystko, co tu powiedziałem, nie tyczy się prostych, cichych marzycieli Talmudu, którzy obok szczytowej inteligencji żydowskiej stanowią najlepszą część narodu, – ale mówię tu o tej nikczemnej większości ludzi nic nie produkujących, pośredników i handlarzy najbogatszych, najcyniczniejszych, – mówię o tych wszystkich szrajbełesach nacjonalizmu żydowskiego, którzy podnoszą gwałt o swoją parszywą godność. W Palestynie, w okolicach Tyberjady nad jeziorem Galilejskiem widziałem Żydów dumniejszych i godniejszych od was, gudłaje z żydowskich pisemek. Mówili oni o swoim narodzie słowa stokroć ostrzejsze od tych, – któreby was zaczerwieniły krwią ich potu i trudu. Jeżeli ktoś z was, panowie, ma tak wiele ambicji rasy i godności narodu, niech się nie bawi w drażliwostki warszawskie, ale tak jak oni pracuje w malarycznych nizinach Galilei albo w skwarze Jerycho. A jeżeli ma się już przytartą wrażliwość, jeżeli rozum każe cierpieć zniewagi, – to gdzież, pytam, miejsce na zapienioną, plugawą wściekłość, którą budzi krytyka cech narodu? W interesie samych narodowych Żydów leży wywalczenie możności krytyki i satyry narodowej. Gdyby Żydzi mieli takiego Shawa, który kpi z wszystkiego co święte przeciętnemu Anglikowi, – zabitoby go laskami na ulicy.

W kolonjach w Palestynie widziałem ubogich studentów, marzycieli i idealistów, – ale nie spotkałem ani jednego z tych geszefciarzy, których stać na kupienie terenów w Palestynie i którzy powinni swoje na krzywdzie ludzkiej zarobione fortuny oddać garstce ludzi rehabilitującej idealizm narodu. Prawdziwa miłość ojczyzny czasem mnie zachwyca, lecz fałszywa zawsze budzi wstręt. Musi bowiem budzić odrazę wygodna miłość ojczyzny, uwarunkowana szeregiem zastrzeżeń. Trudno jest kochać i co godzina obliczać, wiele to kosztuje i jaki to zysk przynosi. Stosuje się to zarówno do Żydów miejscowych – fałszywych sjonistów, jak i do tych zasymilowanych „Polaków z trzydniowem wymówieniem”, którzy bardzo kochają Polskę, ale jeżeli broń Boże coś się zdarzy – to już nie tak bardzo.

Prócz wstrętu budzi jeszcze we mnie gniew fałszywy i nikczemny stosunek Żydów do zagadnień narodowych. Naród ten, narzekający na szowinizm innych ludów, jest sam najbardziej szowinistycznym narodem świata. Żydzi, którzy skarżą się na brak tolerancji u innych, są najmniej tolerancyjni. Naród, który krzyczy o nienawiści, jaką budzi, sam potrafi najsilniej nienawidzieć.

Panowie z żydowskich pisemek biadają, że stałem się antysemitą, gdyż napisałem kiedyś także parę słów ujemnych o Żydach. – „Wnuk Zeliga Słonimskiego wymyśla na Żydów!”

Nie, panowie, nie jestem antysemitą, ale nie zabroni mi nikt mówić o tem, co jest złe wśród Żydów. Proszę mi też oczu nie mydlić tradycją mojego nazwiska, – wiem dobrze, czem byli moi przodkowie, i wiem o tem, że dziad mój – właśnie ów Zelig Słonimski – został wyklęty przez gminy żydowskie (i to nie tylko w Polsce) za to, że ośmielił się wydawać naukowe pismo hebrajskie, że ośmielał się mówić ciemnym Hebrejom o zdobyczach wiedzy, że zwalczał średniowieczny kahał rabinów-ortodoksów. Na pomniku mego dziadka mściwość żydowska wplotła do szumnego napisu jadowite słowa: „Tu leży wielka acz zbłąkana gwiazda narodu żydowskiego”. Nie jestem zaślepiony jakąkolwiek niechęcią do Żydów – tak jak potrafię wyliczyć złe cechy tego narodu, potrafię wyliczyć i dobre, – ale bronię bezwzględnie swobody krytykowania, i nic chyba nie uleczy głębokiego wstrętu, jaki mam do pewnych sfer żydowskich. Wybaczcie mi, lecz ośmielam się twierdzić, że Żydzi nie są gorsi od innych, ale i nie są napewno lepsi, i nic mnie o tem nie przekona, że naród, z którego pochodzę rasowo, jest „narodem wybranym”. Niejeden z czytelników zapyta się może: dobrze, lecz dlaczego o tem nagle piszę, i co to kogo obchodzi?

Parę wydarzeń, w które życie mnie ostatnio wplątało, skłoniło myśl moją do tego tematu. Pewien mały artykulik, ogłoszony przed trzema miesiącami w „Wiadomościach Literackich”, spowodował szereg napaści na moją osobę. To samo spotkało Jana Lechonia, który ośmielił się napisać, że na wieczorze wielkiego rosyjskiego aktora sala pełna była „straszliwych Żydów”, to samo spotkało Juljana Tuwima za wierszyk p. t. „Srulki”. Na tle paru tych drobnych faktów zarysowała się w moich poglądach tak znaczna różnica z opinją nie tylko pismaków żargonowych, ale i wielu inteligentnych Semitów, iż uświadomiłem sobie z przerażeniem, że drażliwość żydowska nie jest tylko lokalnym stanem zapalnym, ale płynie ona z głębokiego, przerażającego przekonania Żydów o bezwzględnej wyższości „narodu wybranego”.

Bardzo niedawno temu byłem na meczu „Hakoah” z reprezentacją Warszawy. Tam, na boisku sportowem, wolnem na całym świecie od walk nacjonalistycznych, byłem świadkiem jaskrawej solidarności żydowskiej. Niema w tem nic złego, iż Żydzi cieszą się z sukcesu swej zawodowej zresztą drużyny footballowej. Natomiast czarny tłum ciemnych Żydów, nie rozumiejących ani trochę zasad gry, wyjący, gwiżdżący i ryczący, – dał mi obraz gwałtownego, wojującego nacjonalizmu. Ten „rewanż” żydowski za wszelkie doznane „krzywdy” stał się wielką manifestacją narodową. Żydzi, których ciągle kopią, zemścili się kopiąc piłkę.

Nie wolno jest Lechoniowi napisać, że sala pełna była „straszliwych Żydów”, jak gdyby nie istnieli wśród Żydów ludzie naprawdę straszliwi, – ale wolno Lechoniowi napisać, „że dobrze Ibsen robił, że rodaków nienawidził” – i za to wśród społeczeństwa polskiego nie obrzucano go błotem. Nie wolno mi było, rysując obraz powojennego pokolenia, pisać źle o Żydach, ale nikt z Polaków nie obraził się, gdy pisałem o chamstwie i sklepikarstwie Aryjczyków. W walce Żydów z Polską i w walce Polski z Żydami zaiste nie wiem, kto jest stroną silniejszą, – lecz jeżeli obrazem tej walki był mecz Warszawy z „Hakoah”, to wyznać muszę, że wszystkie moje sympatje były po stronie znacznie słabiej grającej reprezentacji stolicy. W metodach walki między tymi starymi wrogami po obu stronach są rzeczy brzydkie, lecz napewno więcej fałszu jest po stronie Żydów.

Więc jeżeli już istnieje tak żywiołowy i namiętny nacjonalizm, jest najzupełniej oczywiste, iż nacjonalizm ten skierować należy w stronę najszlachetniejszą i najczystszą ideowo, w stronę odrodzenia Palestyny. Tam nie wątpię, iż Żydzi w obliczu swojej ziemi, w pracy i spokoju, który daje każdy wysiłek produkcyjny, stracą tę nerwową drażliwość i zwyczaj bagatelizowania twórczości, piękna, rozumu i spokoju, – wszystkiego, mówiąc poprostu, czego nie można kupić za pieniądze.

Straciłem bowiem wiarę w to, aby ten naród, przeznaczony – zdawaćby się mogło – do propagowania idei kosmopolityzmu, do walki z ciasnym patriotyzmem i do głoszenia haseł wszechludzkich, – mógł łatwo wyzbyć się szowinizmu i braku tolerancji. Wojna rosyjsko-japońska, która ozdobiła naród japoński nimbem aureoli bohaterskiej, stworzyła modę Wschodu, przydając wiele demonizmu rasie japońskiej. Wytworzyły się legendy o potędze i sile tego dzielnego ludu, jak i teraz, gdy niewątpliwie Żydzi stali się modni na Zachodzie, sugerują im wiele niezwykłej siły i potęgi intelektualnej. Jaskrawym symptomatem tego jest oficjalne stwierdzanie swego żydostwa przez artystów: plastyków i pisarzy! Każdy prawie żydowski artysta w Paryżu, Londynie lub New-Yorku przyznawał się chętnie do kraju, w którym się urodził, zwłaszcza do umiłowanej Rosji, – obecnie zaś w sztukę żydowską wkroczył zwycięsko nacjonalizm. Modny jest czar umysłowości semickiej, dowcip żydowski i semicka realność patrzenia na życie. Co drugi snob żydowski mówi teraz o starości swej rasy. Żydzi zaczynają się uważać za śmietankę towarzyską nawet w banalnem, wielkoświatowem pojęciu. Trudno jest więc wytłumaczyć Żydom, że nie są tak niezwykli, że w sztuce niczego nie dokazali, że mają w sobie tragiczną nieproduktywność, wobec której nieproduktywność słowiańska jest mrzonką. W literaturze poza czarującym Heinem, piszącym po niemiecku, kogóż ma literatura żydowska? Jakiego wielkiego muzyka wydał ten najmuzykalniejszy naród? Sztuk plastycznych nie mają zupełnie, a jeżeli znajdzie się nawet w literaturze i muzyce parę nazwisk szlachetnych artystów – nie należą oni do sztuki żydowskiej, jak Conrad nie należy do literatury polskiej.

Dziwne jest, iż w tym wielkim narodzie wszystko co jest wybitniejsze zabiera inny naród. Anglja zgarnia jak śmietanę najzdolniejsze jednostki ghetta żydowskiego, – nawet słaba Polska każe pisać po polsku nacjonalistom żydowskim i kształci ich i czaruje swoją sztuką i kulturą. Ba, nawet w sprawach pieniądza Żydzi wyróżniają się na tle bezradnych chłopów Polski lub Rosji, -ale niebardzo wytrzymują konkurencję z talentami kalkulacyjnemi Niemców lub Amerykanów. Gdzież jest więc ta wielkość narodu wybranego? Chyba nie w tem, że najpiękniejsza książka napisana od początku świata, najszlachetniejszy owoc, wydany przez rasę ludzką, wielka nauka Jezusa Chrystusa, znienawidzona jest przez Żydów? Tragiczny w swoim upadku i podziwu godny w swojej żarliwej miłości do siebie, naród ten, rozsypany po całej kuli ziemskiej, nieraz niósł przed ludzkością sztandar cywilizacji, nieraz umysł i serce Żyda wznosiło się ponad przeciętność ludzką, – lecz nigdy się to nie stało w imię nienawiści do świata.

Jeżeli jest mowa o odrodzeniu narodu, to tem samem konstatuje się jego upadek. Do was więc zwracam się, wszyscy młodzi bojownicy i twórcy wielkości narodu, – do was, szlachetnie myślących, którzy nie mają zaćmionych oczu bielmem nienawiści, – do was, którzy kochacie swój naród, wiedząc, że jest biedny i słaby, i śnicie o jego sprawiedliwej wielkości i pracy na ojczystych ziemiach, – do was zwracam się z żądaniem, abyście zabili rozpalonem piórem drażliwość i zacietrzewienie, które przeszkadza zawsze czystemu i spokojnemu patrzeniu na sprawy tego świata.

Gdybym miał choć odrobinę uczuć nacjonalistycznych, bez chwili wahania zamieszkałbym z wami w tym trudnym, lecz pięknym kraju. Pisałbym i pracował nad brzegami morza Śródziemnego w pachnącej pomarańczami Jaffie albo w zielonej Galilei. O, gdybym mógł się czuć Żydem! Należę jednak sercem do małej, ale wyniosłej ojczyzny ludzi zbłąkanych wśród świata, snujących się po wszystkich lądach ziemi, nieprzywiązanych wstęgą wspomnień ani nie wrósłych korzeniami w ziemię rodzinną. Z ręką na sercu mogę wyznać, iż nie mam wcale uczuć narodowych! Nie czuję się ani Polakiem ani Żydem. Nie bez zazdrości patrzałem na pionierów żydowskich, rozpinających namioty w dolinie Saronu, i słuchałem ich pieśni hebrajskich wieczorem przy ognisku, – jak niegdyś nie bez zazdrości słuchałem pieśni polskich żołnierzy idących na daleką wojnę z Rosją.

Jeżeli powiedziałem tu parę słów twardych, nie znaczy to, abym nienawidził Żydów, – ale nie myślcie także, że to miłość dyktuje mi te słowa pełne goryczy.

źródło: Retropress.pl

Artykuł Antoni Słonimski: Polska nie znosi Żydów, ale jak Żydzi nie znoszą Polski – mało kto sobie zdaje sprawę… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/antoni-slonimski-polska-znosi-zydow-zydzi-znosza-polski-malo-zdaje-sprawe/feed/ 2
Liga Narodowa 1887-1906. Sprawozdania, odezwy, dokumenty. O książce Mateusza Wernera https://niezlomni.com/liga-narodowa-1887-1906-sprawozdania-odezwy-dokumenty-o-ksiazce-mateusza-wernera/ https://niezlomni.com/liga-narodowa-1887-1906-sprawozdania-odezwy-dokumenty-o-ksiazce-mateusza-wernera/#respond Thu, 29 Jun 2017 19:28:27 +0000 http://niezlomni.com/?p=40745

26 czerwca 2017 w Sejmie odbyło się pierwsze spotkanie Zespołu do spraw Debaty Publicznej. W gronie narodowym wysłuchano Mateusza Wernera, który opowiadał o historii Ligi Narodowej, prezentując swoją publikację pt Liga Narodowa 1887-1906. Sprawozdania, odezwy, dokumenty.

Zdjęcie użytkownika Ruch Narodowy.

Nagranie jest dostępne na stronie Sejmu RP.

Gościa przywitali: poseł Robert Winnicki, Prezes Ruchu Narodowego oraz Wiceprezes RN, Krzysztof Bosak, który prowadził dyskusję. Mateusz Werner jest historykiem z Rzeszowa, doktorantem na Uniwersytecie Jagiellońskim, pisze o historii Narodowej Demokracji.

Autor publikacji mówił o jej genezie, której początków należy szukać w zamyśle Romana Dmowskiego. Przywódca obozu narodowego zlecił opracowanie historii Ligi Narodowej po zamachu majowym, aby obronić pozycję swojego ugrupowania i kształtować opinię publiczną zgodnie z prawdą historyczną, przeciwstawiając ją mitycznej koncepcji obozu Józefa Piłsudskiego. Chodziło o ukazanie polskiej drogi do Niepodległości i wypracowanie godnej postawy narodowej u „ludu” – czyli w szerokim zakresie.

Dzieje tej publikacji są złożone, rozpoczęto od zbierania źródeł: ankiety, materiału od obozu niepodległościowego, korzystano ze zbiorów Biblioteki w Rapperswill. Prace przeciągały się, co umożliwiło piłsudczykom kształtowanie własnej wizji historii, zadanie to powierzono W. Malinowskiemu, który nie szczędził krytycznych uwag pod adresem narodowców. Pracę nad zbiorami w obozie narodowym przejął S. Kozicki; niestety część źródeł spłonęła podczas Powstania Warszawskiego- były one zdeponowane u osób prywatnych. Publikację wydano w roku 1964 w Londynie.

Gość opowiadał o swojej pracy, tłumacząc jej zawiłe losy. Zauważył, że w źródłach widać jak kształtował się skład Ligi Narodowej (sprawozdania), która od działań inteligencji i ziemiaństwa doszła do postulatu solidaryzmu narodowego, obejmując także mieszczan, duchowieństwo i chłopów. Zatem od nurtu dwóch Narodów: szlachty i chłopstwa idea narodowa ewoluowała w kierunku narodowego solidaryzmu. Jako przykład demokratyzacji M. Werner podał tzw. Akcję gminną, która polegała na obronie języka polskiego w kluczowych sektorach życia społecznego.

Dzięki tej publikacji można odkryć ewolucję ideową:  poglądy wyrażane w XIX wieku w sposób bezkompromisowy, radykalny, za pomocą jaskrawych haseł – przeszły w rzeczowe komunikaty organizacji pełniącej funkcje rządowe. Gość stwierdził, że Roman Dmowski wyznawał koncepcję rewolucji nieustającej – co może trąci trockizmem, ale w tym przypadku chodziło o konsekwentne działania w celu przemiany mentalności społecznej. Narodowcy  w tym wczesnym okresie podjęli walkę o obudzenie świadomości wśród „ludu” i dążyli do utworzenia postaw narodowych, cechujących się prawdziwą karnością – jako przyszłej armii.

W wieku XX w dokumentach widać już zgodne, karne występowanie w obronie wartości, ważnych dla społeczeństwa. Dążenia obejmują różne grupy społeczne.

Chociaż przedstawiciele Ligi Narodowej krytykowali postawę romantyczną, to jednak umieli ocenić dobra kultury i dostrzec rolę twórców w kształtowaniu jedności narodowej- dlatego nadawali wydarzeniom kulturalnym charakter wszechpolski – łącząc ludzi ze wszystkich zaborów. Tak było w przypadku odsłonięcia pomnika Adama Mickiewicza. Jednocześnie, zgodnie z podziałem mentalnym i okolicznościami, struktury LN w różnych zaborach różniły się między sobą. Autor obalił tezę o ideale Polski etnograficznej, zaznaczając, że w każdym z zaborów, a nawet każdym z terenów przejawiał się inny typ nacjonalizmu.

Wśród ekspozytur Ligi Narodowej znalazły się: Związek Młodzieży Polskiej „Zet” – uznany za główne środowisko i czynnik sukcesu LN: każdy z działaczy przemycał „Przegląd Wszechpolski”, angażując się często w inne organizacje; Stronnictwo Demokratyczno – Narodowe – struktury polityczne; Towarzystwo Oświaty Narodowej, dbające o zachowanie i rozwój kultury narodowej; Towarzystwo Opieki nad Unitami; Związek im. Jana Kilińskiego i Collegium Secretum – środowisko duchowne. Należy przy tym zaznaczyć, że większość hierarchów zajmowała stanowisko lojalistyczne lub wręcz wrogie, natomiast księża sympatyzowali ze środowiskiem narodowym.

Celem powołania Ligi Narodowej było utworzenie organizacji pełniącej funkcję Rządu Narodowego i kształtowanie opinii wśród społeczeństwa. Warto nadmienić, w jakich warunkach tworzono LN – gdy alternatywą czy tłem była opcja insurekcyjna , międzynarodowy socjalizm kosmopolityczny i lojalizm. Potrzeba było znaleźć trzecią drogę, i to zadanie wypełniał obóz narodowy.

Dyskusja

Dyskusję prowadzili Krzysztof Bosak i Robert Winnicki. Zastanawiano się nad składem uczestników Konferencji Pokojowej w Paryżu, podkreślono rolę Ignacego Jana Paderewskiego – odpowiedzialnego niejako za stan świadomości Polonii Amerykańskiej i stosunku Stanów Zjednoczonych do Polski. Wspomniano o delegacji rządowej – przedstawicielach mianowanych przez rząd J. Moraczewskiego, poruszono sprawę Błękitnej Armii, o której polską misję walczono środkami dyplomatycznymi ponieważ groziło jej przekształcenie w Legię Cudzoziemską i wykorzystanie  w polityce imperiów.

W rozmowie z prelegentem padło kilka pytań o kulturę – odpowiedzią było omówienie roli Towarzystwa Oświaty Narodowej, które wzmacniało poczucie odrębności i świadomości narodowej poprzez kolportaż bibuły i pism narodowych, takich jak „Przegląd Wszechpolski” czy „Polak”.; oraz organizowanie uroczystości kulturalnych czy akcje na rzecz języka polskiego. Narodowcy starali się dotrzeć do ludu, ożywiając współdziałanie różnych stanów. Ze środowiskiem narodowym współpracowali i sympatyzowali wybitni polscy twórcy, jak Henryk Sienkiewicz, Stefan Żeromski, Jan Kasprowicz oraz naukowcy: min Lutosławscy, Chrzanowski. Autor zasugerował, że „Wesele” Stanisława Wyspiańskiego powstało w wyniku inspiracji „Myślami nowoczesnego Polaka”. Bolesław Prus był przedstawicielem środowiska „niepokornych” i jako taki był blisko środowiska narodowego, choć usilnie i ostro polemizował z Popławskim.

Na pytanie o udział Polaków w Dumie rosyjskiej i polityczne osiągnięcia Ligi Narodowej, prelegent odparł, iż wielką rolą narodowców było zwrócenie uwagi na rolę samorządów w życiu publicznym i działanie wśród „ludu” owocniej, niż Stronnictwo Ludowe. Omówiono krótko efekt Powstania Styczniowego – uwłaszczenie chłopów w zaskakującym kontekście: nieświadomości źródła tej decyzji. M. Werner wyjaśnił, iż chłopi nie pamiętali, kto ich uwłaszczył, natomiast byli świadkami represji rosyjskich, co sprawiało, że stawiali opór. Wybuch wojny dał Polakom inne szanse niż w Powstaniu, podjęto starania o wprowadzenie myśli narodowej na terenach zachodnich.

Autor zdystansował się do sielankowego obraz współdziałania narodowców, stwierdził, że konflikty, jakie rozgrywały się wówczas, przypominają spory i starcia współczesne. Jednakże wymienił dwa typy sporu: o rzeczy istotne i wewnętrzną dyskusję. Podkreślił, że narodowcy nie dążyli do całkowitej jedności, widząc w tej tendencji zagrożenie skostnienia ugrupowania io jego klęskę. Przypominając opkoliczności udziału Polaków w stukturach władzy rosyjskiej, M. Werner naszkicował obraz konfliktu wewnętrznego w LN, odpływ młódzieży, która powróciła po Traktacie Wersalskim. Charakteryzując tę sytuację, prelegent oznajmił, że udział Polaków w Dumie nie miał kierunku prorosyjskiego, a negatywny, antyniemiecki. Wspominając reakcję na dzieło Z. Balickiego” Egoizm narodowy wobec etyki”, M. Werner przypomniał, iż protest B. Chrzanowskiego spotkał się z życzliwą odpowiedzią – co ma świadzyć o podziale źródeł sporu na ważkie i mniej istotne. Ogólnie ujmując, kryterium tego podziału był stosunek do Niepodległości. Przywołano pamięć elity z Galicji, zaznaczając, że w środowisku narodowym było wiele wybitnych osobowości, które dziś pomija się milczeniem, a wówczas tworzyły żywy człon organizacji narodowych.

Prezes RN, poseł Robert Winnicki zadał pytanie o psychologizm narodowy, w odpowiedzi usłyszeliśmy, jaki typ mentalny miał reprezentować każdy, kto chciał stanąć przy narodowym sztandarze: mieli to być ludzie karni, z charakterem, pełni energii, zdolni do ciężkiej pracy. Do celu tego miało prowadzić wychowanie narodowe.

Wiceprezes RN, Krzysztof Bosak– na podstawie informacji z Cytadeli – rozważał funkcjonowanie stereotypu prorosyjskiego nacjonalizmu, wspominając o pobycie narodowców w tym więzieniu. Zastanawialiśmy się nad postawą narodowców w okresie rewolucji 1905 roku. Prelegent odparł, iż Liga Narodowa walczyła z ugodą, ale dostrzegała priorytety w tej walce, kierując się interesem narodowym. Była przeciwna Powstaniu, zakładała rozpad Rosji, osłabionej wojną. Postawa antyinsurekcyjna wynikała z troski o zachowanie kapitału społecznego, a nie z sympatii do Rosjan. Stąd w 1905 roku celem stało się utrzymanie ładu społecznego, by społeczeństwo nie ucierpiało.

Liderzy obozu zakładali autonomię Królestwa Polskiego jako formę przejściową do bytu niezależnego, podkreślając, że nie w każdych warunkach należy krzyczeć o Niepodległości jako o nadrzędnych celach. Walczyli o polskość ziem pod panowaniem niemieckim, bo metody tamtych zaborców były skuteczniejsze w wynaradawianiu Polaków i stanowiły realne zagrożenie dla Polski. Mit prorosyjski wykreował Malinowski, a że był on związany z obozem sanacyjnym, to opinia społeczna przyjęła jego ustalenia.

Zakończenie

Podsumowując zebranie Zespołu do spraw debaty publicznej, Robert Winnicki podkreślił wagę promowania młodych historyków, którzy zostali ukształtowani przez przełom w 1989 roku, zaprosił również wszystkich na Marsz Piastowski, do źródeł chrzcielnych Polski oraz zachęcił do prenumerowania Biuletynu Narodowego.

Artykuł Liga Narodowa 1887-1906. Sprawozdania, odezwy, dokumenty. O książce Mateusza Wernera pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/liga-narodowa-1887-1906-sprawozdania-odezwy-dokumenty-o-ksiazce-mateusza-wernera/feed/ 0
Hartman napisał odezwę przed 11 listopada. ,,Kim jesteś, żeby pluć na Michnika i Komorowskiego?” https://niezlomni.com/hartman-napisal-odezwe-11-listopada-jestes-zeby-pluc-michnika-komorowskiego/ https://niezlomni.com/hartman-napisal-odezwe-11-listopada-jestes-zeby-pluc-michnika-komorowskiego/#comments Thu, 10 Nov 2016 19:55:44 +0000 http://niezlomni.com/?p=33366

Nim włożysz ciężkie buciory, a do ręki weźmiesz polską flagę, by pójść na ulice i ryczeć, co zrobisz z „pedałami” i „lewakami”, nim znów poczujesz się Prawdziwym Polakiem i Patriotą, maszerując z tysiącami podobnych sobie - pisze prof. Jan Hartman przed świętem 11 listopada i Marszem Niepodległości planowanym na ten dzień.

Hartman przedstawia alternatywę: ,,czy chcesz być cząstką napompowanego pychą i pogardą dla innych agresywnego tłumu, czy też wolnym, myślącym człowiekiem, życzliwym ludziom, spokojnym i kulturalnym [...] Niewiele trzeba – wystarczy nie być chuliganem i nie wykrzykiwać pełnych nienawiści haseł, lecz żyć spokojnie, szanować innych ludzi i rozmawiać z nimi uprzejmie i logicznie".

Hartman prezentuje definicję patrioty:

kto robi dla kraju coś więcej niż inni, to znaczy nie tylko szanuje prawo i instytucje, przestrzega przepisów, nie oszukuje, płaci podatki, lecz jeszcze angażuje się w dobro wspólne

Jednocześnie zastrzega, że ,,ten, kto pogardza państwem i obraża jego instytucje, gdy nie podoba mu się aktualny rząd, kto za nic ma mienie publiczne i cywilizowane zasady współżycia, do żadnego patriotyzmu nie może pretendować".

Okazuje się, że uczestnicy Marszu Niepodległości wcale nie muszą być patriotami:

Machanie flagami nikogo patriotą nie czyni. Zwłaszcza gdy macha nią przeciwko komuś, na znak wykluczenia i wrogości

- pisze. I dodaje:

wspólnota narodowa jest wielka i różnorodna. Jest w niej miejsce dla ludzi o różnych poglądach. Jeśli byłoby w niej miejsce tylko dla „narodowców” i ich zwolenników, naród skurczyłby się do garstki tak samo myślących, do takich jak Wy. Czy ta gigantyczna większość, która jednak nie podziela Twoich poglądów, to jacyś nie-Polacy? Przecież to śmieszne. Nie myl narodu z narodowcami

Hartman podkreśla:

Patriota to również nie taki ktoś, kto myśli, że jego naród jest czysty jak łza, zawsze niewinny, a za to najdzielniejszy i najbardziej pokrzywdzony, podczas gdy sąsiedzi to na ogół dawni lub obecni wrogowie i ciemiężyciele

Następnie wylicza główne grzechy jego przeciwników ideologicznych:

buta, mitologizowanie dziejów, ostentacyjna, upolityczniona religijność, fascynacja siłą i jej demonstrowanie, pogarda dla innych nacji – to wszystko niszczy wspólnotę narodową, odstręcza ludzi od patriotyzmu

Jego zdaniem atakujący Michnika, Wałęsę czy Komorowskiego nic nie wiedzą o nich.

szanuj starszych, którzy za komuny siedzieli, drukowali i roznosili ulotki, protestowali, strajkowali… [...] Dzięki nim możesz dziś swobodnie manifestować swoje poglądy. Gdy oni robili to, co robili – to obrywali pałą, wyrzucano ich ze studiów i z pracy, wsadzano do więzienia. Ty za to możesz pluć na rząd i na kogo chcesz – bezkarnie. Żaden Tusk nie wsadzi Cię już za to do mamra

- podkreśla i dodaje:

Kim jesteś, żeby pluć na nich? Cóżeś takiego zrobił dla ukochanej Polski? Maszerowałeś? Ryczałeś „raz sierpem, raz młotem”? To jest ta Twoja zasługa? Jakaż to zasługa?

- stawia liczne pytania.

Polska jest tam, gdzie normalni ludzie, różni ludzie. Jest, niestety, również tam, gdzie narodowcy" - zauważa filozof. Ale tam, jego zdaniem, jest "Polska chora, zakompleksiona, szowinistyczna, zła. Odłącz się od niej. Chodź z nami, chodź z tą całą resztą, z tą gigantyczną większością, która nie jest 'narodowcami' i dla której utożsamianie polskości i patriotyzmu z nacjonalizmem jest żałosnym absurdem. Nie bądź 'narodowcem'. Bądź Polakiem

- kończy.

cały wpis na blogu prof. Hartmana

Artykuł Hartman napisał odezwę przed 11 listopada. ,,Kim jesteś, żeby pluć na Michnika i Komorowskiego?” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/hartman-napisal-odezwe-11-listopada-jestes-zeby-pluc-michnika-komorowskiego/feed/ 1
„Ukraina jest państwem na granicy rozpadu. Wtedy należy liczyć się z różnymi skutkami, również takimi” https://niezlomni.com/ukraina-panstwem-granicy-rozpadu-wtedy-nalezy-liczyc-sie-roznymi-skutkami-rowniez-takimi/ https://niezlomni.com/ukraina-panstwem-granicy-rozpadu-wtedy-nalezy-liczyc-sie-roznymi-skutkami-rowniez-takimi/#respond Sun, 28 Aug 2016 08:43:00 +0000 http://niezlomni.com/?p=30631

W programie TV Republika Rafał Ziemkiewicz gościł publicystę Stanisława Michalkiewicza. Tematem były m.in. kwestie ukraińskie.

Ta dysproporcja między rangą pana prezydenta Dudy i rangą pozostałych zaproszonych gości ilustruje aktualną pozycję międzynarodową Ukrainy

- stwierdził Michalkiewicz, który również mówił o jej obecnej sytuacji:

Z wielu źródeł pojawia się ostrzeżenie, że Ukraina jest państwem na granicy rozpadu, że niedługo ten dyrektoriat oligarchiczny może przestać zachowywać spójność. Wtedy należy liczyć się z różnymi skutkami, również takimi, że Moskwa nie będzie się biernie przyglądać, a wręcz skwapliwie skorzysta

Negatywnie ocenił politykę polskich władz w stosunku do Ukrainy:

Postępowanie wszystkich rządów polskich polega niestety na takim żyrowaniu w ciemno wszystkiego co zrobi rząd w Kijowie, to nie jest inwestowanie. Z inwestowaniem mamy do czynienia jak liczymy na jakąś korzyść. My na nic nie liczymy

Michalkiewicz uważa, że koncepcja Mitteleuropy jest realizowana obecnie. Zgodnie z nią w Europie Środkowej istnień powinny państwa słabe i zależne od woli Niemiec.

https://youtu.be/9lAgE3mbL5A

Artykuł „Ukraina jest państwem na granicy rozpadu. Wtedy należy liczyć się z różnymi skutkami, również takimi” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/ukraina-panstwem-granicy-rozpadu-wtedy-nalezy-liczyc-sie-roznymi-skutkami-rowniez-takimi/feed/ 0
Spis członków tajnej Ligi Narodowej 1893-1927 https://niezlomni.com/spis-czlonkow-tajnej-ligi-narodowej-1893-1927/ https://niezlomni.com/spis-czlonkow-tajnej-ligi-narodowej-1893-1927/#respond Tue, 17 May 2016 14:22:38 +0000 http://niezlomni.com/?p=27751

Bez tajnej, trójzaborowej Ligi Narodowej, Roman Dmowski 28 czerwca 1919 r. nie podpisywałby Traktatu wersalskiego, przywracającego Polskę na mapę Europy.

Ojcowie polskiej Niepodległości. Jak kilkusetosobowa tajna organizacja zmieniła historię

File0081
File0082
File0083
File0084 File0085 File0086 File0087 File0088 File0089 File0090 File0091 File0092 File0093 File0094 File0095 File0096 File0097 File0098 File0099 File0100 File0101


Stanisław Kozicki, Historia Ligi Narodowej (okres 1887-1907), Ostoja, Kraków 2013 (reprint z 1964 r.).

Książkę można nabyć TUTAJ.

O Lidze Narodowej można poczytać TUTAJ.

 

Artykuł Spis członków tajnej Ligi Narodowej 1893-1927 pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/spis-czlonkow-tajnej-ligi-narodowej-1893-1927/feed/ 0
Ślepiec w fabryce okularów. O bezpieczeństwie Polski na poważnie https://niezlomni.com/slepiec-fabryce-okularow-o-bezpieczenstwie-polski-powaznie/ https://niezlomni.com/slepiec-fabryce-okularow-o-bezpieczenstwie-polski-powaznie/#respond Mon, 02 May 2016 22:04:25 +0000 http://niezlomni.com/?p=27262 Wprowadzenie do obiegu publicznego terminu „Wojna Hybrydowa” jest prawdopodobnie jednym z większych sukcesów „zewnętrznych” specjalistów od prowadzenia działań „nieregularnych”. Z technicznej strony – preparując specoperacje…

Artykuł Ślepiec w fabryce okularów. O bezpieczeństwie Polski na poważnie pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/slepiec-fabryce-okularow-o-bezpieczenstwie-polski-powaznie/feed/ 0
Najbardziej wpływowa formacja ideowo–polityczna walczącą o niepodległość Polski https://niezlomni.com/byla-najbardziej-wplywowa-formacja-ideowo-polityczna-walczaca-o-niepodleglosc-polski/ https://niezlomni.com/byla-najbardziej-wplywowa-formacja-ideowo-polityczna-walczaca-o-niepodleglosc-polski/#respond Mon, 21 Dec 2015 09:57:25 +0000 http://niezlomni.com/?p=25853

Liga Narodowa była największą obok Polskiej Partii Socjalistycznej i najbardziej wpływową formacją ideowo–polityczną, wychowawczą i społeczną, mobilizującą społeczeństwo polskie do aktywności publicznej i walki o niepodległość. Dzieje Ligi Narodowej pokazują, jak kilkusetosobowa, ideowa, tajna, elitarna i działająca we wszystkich trzech zaborach organizacja była w stanie stworzyć sieć rozmaitych organizacji, stowarzyszeń i klubów obejmujących wszystkie stany i warstwy społeczne, a później potężny ruch polityczny.

Bez Ligi Narodowej Roman Dmowski i Ignacy Jan Paderewski 28 czerwca 1919 r. nie podpisywaliby Traktatu wersalskiego, który przywracał Polskę po latach zaborów na mapę Europy.

Dmowski o tajnej polityce prowadzonej przez Ligę Narodową - CZYTAJ

Więcej o Lidze Narodowej TUTAJ

Dokumenty do historii Ligi Narodowej 1893-1906. W setną rocznicę śmierci Zygmunta Miłkowskiego, Von Borowiecky, Warszawa 2015.

Książkę można nabyć TUTAJ.

 

 

Artykuł Najbardziej wpływowa formacja ideowo–polityczna walczącą o niepodległość Polski pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/byla-najbardziej-wplywowa-formacja-ideowo-polityczna-walczaca-o-niepodleglosc-polski/feed/ 0
Jak mord miał uczynić z Ukraińców Europejczyków. Waldemar Łysiak ostro rozprawia się z tymi, którzy w imię obcych interesów zapomnieli o Polsce. „Gdyby polskie władze i media poświęcały Wołyniowi jedną tysięczną empatii tej dla Majdanu…” https://niezlomni.com/jak-mord-mial-uczynic-z-ukraincow-europejczykow-waldemar-lysiak-ostro-rozprawia-sie-z-tymi-ktorzy-w-imie-obcych-interesow-zapomnieli-o-polsce-gdyby-polskie-wladze-i-media-poswiecaly-wolyniowi-jed/ https://niezlomni.com/jak-mord-mial-uczynic-z-ukraincow-europejczykow-waldemar-lysiak-ostro-rozprawia-sie-z-tymi-ktorzy-w-imie-obcych-interesow-zapomnieli-o-polsce-gdyby-polskie-wladze-i-media-poswiecaly-wolyniowi-jed/#comments Fri, 19 Sep 2014 07:20:42 +0000 http://niezlomni.com/?p=20632

ukrPrzez późną zimę i prawie całą wiosnę tego roku Polska żyła zre­woltowaną, majdanową Ukrainą. Żaden inny temat czy problem nie absorbował wtedy wszelakich mediów równie mocno — tony farby drukarskiej i niezliczone godziny emisji (radio, tv, internet) poświęcono Majdanowi, Krymo­wi etc. Nie wiem czy red. Lisicki zbierał gratulacje za profetyzm „Do Rzeczy”, ale fakty są takie, że mój felieton pt. „Ukraiń­ski oksymoron” (20-1-2014), wieszczą­cy nacjonalistyczną eskalację „kijowskiej rewolucji", ukazał się parę tygodni przed krwawą eksplozją Majdanu. I natychmiast zostałem publicznie skarcony piórem Dawida Wildsteina, który mi zarzucił demonizowanie Majdanu przypisy­waniem nadmiernej roli obecnym tam postnazistowskim „banderowcom". Mi­łość Wildsteina Juniora do Majdanu jest zresztą głosem z chóru, albowiem wszyscy polscy komentatorzy wydali jednogłośnie i zupełnie bezmyślnie ( ślepotą — premedytacyjną lub naiwnością — wobec faktów) hagiografie Majdanu, życząc „nowej Ukrainie" samych sukcesów, szczęścia i pomyślności.,,] „Tygodnik Lisickiego” próbował, co prawda zachować swoim zwyczajem obiektywizm przez dywersyfikację publikowanych poglądów, lecz i tu przewaga wypowiedzi politycznie poprawnych (promajdanowych) była ewidentna. Deklaruję wobec takiej tendencji zdecydowany „votum separatum”, a niniejszy mój tekst to argumentacja mojego sprzeciwu.

MORD ZAŁOŻYCIELSKI

Gdyby polskie władze i polskie (nie tylko „mainstreamowe”) media poświęcały polskiej krwi rozlanej bestialsko na Woły­niu przez Ukraińców (sto kilkadziesiąt ty­sięcy zakatowanych w latach 1943-1945) jedną tysięczną tej empatii, tej pamięci, tego współczucia, tego hołdu, jaki poświę­cały krwi przelanej na Majdanie w lutym bieżącego roku (kilkudziesięciu zastrzelo­nych) — moje pretensje byłyby mniejsze.

Zresztą od pretensji często było blisko do gniewu, kiedy czytałem ewidentne kłamstwa (zmyślenia i przemilczenia) lub teksty takie jak artykuł socjologa Michała Łuczewskiego („Rzeczpospolita”) usprawiedliwiający ludobójstwo wołyńskie po rymkiewiczowsku: to był konieczny „mord założycielski”, dla założenia/scementowania Ukrainy (sic!). Łuczewski (wicedyrek­tor Centrum Myśli Jana Pawła II) przy­woływał Rymkiewicza w swym tekście co i rusz:

„Rymkiewicz przedstawia proces hominizacji o wiele bardziej realistycznie: to nie polityka, ale poprzedzające ją mor­derstwo czyni nas ludźmi”-, „Mord — twier­dzi Rymkiewicz — czyni z nas prawdziwych Europejczyków’-, „Mordowanie polityczne nie jest, według Rymkiewicza, ani moralne, ani niemoralne”-, itd., itp. By kilka szpalt dalej wyłożyć punkt widzenia ukraińskich zwyrodnialców, według których hekatomba Polaków też nie była — przez swą założycielską konieczność — niemoralna:

[quote]„Nacjonaliści ukraińscy chcieli przyspieszyć przyszłość i ujrzeć krew (…) Wokół nich powstawały kolejne republiki, a oni wciąż nie potrafili zbudować własnej. W tym celu musieli przekroczyć zbyt łagodne chrześcijaństwo i zatopić je w sile, w na­rodowym fanatyzmie (…) «Nie zawahasz się spełnić największej zbrodni —głosił dekalog ukraińskiego nacjonalisty — kiedy tego wymaga dobro sprawy» (…) Należało «zlikwidować wszystkie ślady polskości»: kościoły, drzewa, chaty, ludzi”.[/quote]

Zabić sto kilkadziesiąt tysięcy ludzi nie jest łatwo, nawet gdy się po prostu do nich strzela lub kłuje czy tnie (widłami, kosami, nożami, siekierami), a już zamę­czyć okrutnie, dawkując śmierć powolną, jest bardzo trudno. Ukraińcy wybrali jednak męczarnie — palenie, patroszenie, przybijanie bretnalami do płotów i stodół, rozpiłowywanie, siekanie, kawałkowa­nie, etc. — wszystko to oczywiście żywcem i bez dyskryminowania kogokolwiek (star­cy, kobiety i niemowlęta po równo), żeby była uciecha.

Założycielska, jak chce Rym­kiewicz i jemu podobni: trwały fundament nowo rodzącego się państwa. Szefowali tej megamasakrze Stepan Bandera (przy­wódca OUN — Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów), Roman Szuchewycz (komendant UPA — Ukraińskiej Powstań­czej Armii) i Roman Dmytro Kłaczkiwski (wicekomendant UPA). Kłaczkiwski podpisał swym pseudonimem „Kłyma Sawura” dyrektywą operacyjną ludobójczej zbrodni: „Trzeba przeprowadzić wielką ak­cję likwidacji polskiego elementu” (1943). Kolejny taki dokument operacyjny to roz­kaz Szuchewycza z 1944 roku:

„Konieczne jest przyspieszenie likwidowania Polaków. Muszą zostać zgładzeni całkowicie, ich wio­ski spalone do gruntu samego (…) Ludność polską należy absolutnie zniszczyć. Śmierć każdego Lacha to metr wolnej Ukrainy. Albo będzie lechicka krew po kolana — albo Ukrainy nie będzie. Musimy zatem Polaków w pień wyciąć”.

Dzisiaj te bestie — ci hersz­ci eksterminacji — mają w ukraińskich miastach pomniki, u stóp których kwiaty są składane nie tylko przez tłumy Ukraiń­ców, lecz i przez niektórych Lachów, co się mienią „mężami stanu” III RP.

BANDEROWCY

Tendencje nacjonalistyczne (od narodowców, do nazistów) nie wykiełkowały, rzecz prosta, na Majdanie 2014, są dużo starsze. Wśród Ukraińców nigdy po II Wojnie Światowej nie zgasły sympatie nazistowskie, których kolebkę stano­wi hitlerowska ochotnicza 14 Dywizja SS-Galizien (SS-Hałyczyna) złożona z siczowych „herojów”, a już kult UPA i OUN tlił się w bardzo wielu ukraińskich sercach, tylko że„komuna” (ZSRR) tłumiła te sentymenty.

Kiedy jednak padła — otwo­rzyły się wrota piekieł. 1 lipca 1990 roku nastąpiło zjednoczenie dwóch organizacji: UNA (Ukraińskie Zgromadzenie Naro­dowe) i UNSO (Ukraińska Samoobrona Narodowa vel Ludowa). Ruch UNA-UNSO zaczął skupiać wszelkie mniejsze organi­zacje nacjonalistyczne tudzież „narodowe” partyjki parlamentarne (jak Ukraińska Partia Narodowa czy Ukraińska Partia Chrześcijańsko-Demokratyczna), ak­centując m.in. konieczność odebrania Polsce jej ziem południowo-wschodnich (tzw. „Zakerzonie”). Program UNA-UNSO prawie się nie różni od programu OUN, co nie może dziwić, bo i kierownictwo różni się mało: szefem jest syn Romana Szuche­wycza. Pod jego komendą przez kilkana­ście lat tworzono grupy bojowe, które tego roku opanowały Majdan.

[quote]Złotym okresem był dla UNA-UNSO czas prezydentury Wiktora Juszczenki i premierowania Julii Tymoszenko. Bande­ra, Szuchewycz i ich kompani awansowali wtedy do roli bohaterów narodowych Ukrainy, a ukraińska bezpieka SBU zaczęła uprawiać antypolską propagandę rozgrze­szającą OUN i UPA, sekującą natomiast AK i polskie władze przedwojenne [„sanacyj­ne"). Szef SBU, Walentin Naliwajczenko, publicznie przyrównał policję II RP do Gestapo i NKWD, imputując jej dzia­łania eksterminacyjne wobec narodu ukraińskiego, zaś Armię Krajową nazwał „Armią Katów”. Wymachiwał przy tym rzekomymi „dokumentami z archiwów”, fabrykowanymi przez usłużnych lokalnych „historyków”. Te jaskrawe kłamstwa nie spotkały się w Polsce z odpowiednią I krytyką (ani polityczną, ani scjentyczną), cały czas bowiem władze III RP tak właś­nie (uszy po sobie) rozumiały „dobrosą­siedzkie stosunki obu państw".[/quote]

Dzisiaj utrwalanie tych „dobrosąsiedz­kich stosunków" polega m.in. na wmawia­niu priwiślińskiej publice, że Majdanu nie zdominowali „banderowcy". Robią to wszy­scy, od „Gazety Wyborczej" do „Do Rze­czy", gdzie Piotr Kościński wyśmiał takie twierdzenie jako mit:

„Konstrukcja tego przesłania jest niesłychanie prosta: Majdan opanowany został przez ugrupowania nacjonalistyczne Swoboda i Prawy Sektor, czyli banderowców. Gdy upadł rząd Janu­kowycza, doszło do zamachu stanu i tak banderowcy znaleźli się u steru władzy”.

Tymczasem — abstrahując od dzisiejszego „steru władzy" (to już inna bajka, gierka międzynarodowa) —„rewolucję kijowską" istotnie zdominowali „banderowcy”, i kto temu przeczy, mija się z prawdą. Swo­boda (założona w 1991 Socjalnarodowa Partia Ukrainy) zawsze używała symboliki i retoryki nazistowskiej, mając świetne relacje z Narodową Partią Niemiec (NPD). „Deutsche Stimme" (organ NPD) pełne jest nostalgicznych wspominków wetera­nów 14 Ukraińskiej Dywizji SS-Galizien, wzajemne serdeczne wizyty niemieckich i ukraińskich SS-manów to codzienność Swobody. Jej szef, Ołeh Tiahnybok, wysyła swoich „chłopców" (noszących koszulki z napisami: „Śmierć Lachom!”) do akcji takich, jak sprofanowanie (2009) monu­mentu polskich profesorów zamordo­wanych przez nazistów we Lwowie, czy zakłócanie uroczystości rocznicowych ku czci Polaków wyciętych w Hucie Pieniackiej. Parlamentarne (wyborcze) aspiracje Swobody finansują m.in. kryminaliści o pseudonimach„Pups" i „Wowa Morda”.

Z całym swoim nazizmem, antypolonizmem i antysemityzmem Swoboda to jednak ledwie przedszkole „banderowskiego" bandytyzmu. Przedszkole wobec ichnich kolegów tworzących ugrupowanie Prawy Sektor, do którego świetnie pasuje pojęcie „strzelcy siczowi", znane Sarmatom kilka wieków temu, a parę miesięcy temu odgrzane na kijowskim Majdanie śmier­telną kanonadą przypisywaną przez Salon ludziom Wiktora Janukowycza:

BRUNATNY SEKTOR

i Prawy Sektor to konglomerat kilkuna­stu skrajnie nacjonalistycznych i neonazi­stowskich partii bądź organizacji (główne: Zgromadzenie Socjalno-Narodowe, C-14, Biały Młot, Wszechukraińska Organizacja „Tryzub” im. Stepana Bandery). Z „Try­zuba” wywodzi się szef Prawego Sektora, Dmytro Jarosz. Jego zastępca, Andrij Tarasenko, głosi niezmiennie, że Polska winna zwrócić Ukrainie miasto Przemyśl plus kilkanaście okolicznych powiatów, a pytany o wołyńską rzeź Polaków warczy:

„ — Zupełna brednia, nic takiego nie było!".

Retoryka prawosektorowców ucieszyłaby samego Goebbelsa i Himmlera, podob­nie jak ich stroje zdobione symbolami nazistowskimi. A ich wyszkolenie bojowe i uzbrojenie mogłoby zadziwić niejedną światową „jednostkę specjalną". To efekt włączenia się do Prawego Sektora długo szkolonych bojówek UNA-UNSO (wśród członków rej wodzili ekswojskowi).

Gdy protest Majdanu się zaognił — bojówki te przejęły na zachodniej Ukrainie kilka du­żych magazynów wojskowych, zdobywając 15 tysięcy karabinów, w tym broń automa­tyczną i snajperską, a także działka prze­ciwlotnicze, wyrzutnie rakietowe „Strza­ła", etc. (i nie są to informacje z telewizji kremlowskich, tylko z mediów niemiec­kich i anglosaskich). Wkrótce potem Maj­danem wstrząsnęła gromka palba i trup zaczął się „ścielić gęsto". Kulminacją stała się „doba snajperów" (20 luty) — krwawe żniwo Majdanu.

Polska opinia publiczna była w ciągu ca­łej „kijowskiej rewolucji" okłamywana przez salonowców fałszami i przemilczeniami, a w zalewie tego kłamania nikły głosy roz­sądku, jak chociażby wypowiedź eksperta do spraw obronności, Wojciecha Łuczaka:

„ — Wiele ukraińskich prawicowych ugrupo­wań i organizacji, które mają nawet własne oddziały paramilitarne, jest do Polski nasta­wionych skrajnie wrogo. Nie wiem dlaczego u nas jest to starannie ukrywane" (2014).

Również światowa opinia publiczna była mamiona „poprawnie politycznie", ale na Zachodzie przeciekły jednak wreszcie fragmenty prawdy, gdy platformerski szlaban cenzurowy okazał się twardszą barierą. Mnie cały czas zdumiewało, że dorośli ludzie wierzą, iż uzbrojony po zęby reżim jest bezradny niczym mała dziewczynka wobec „bezbronnych cywilów" atakujących go kamieniami, butelkami i wyzwiskami.

Śpiewka pt. Janukowycz przy pomocy snajperów Berkutu zamordował kilkudzie­sięciu protestujących — została urobionej już publiczności sprzedana bardzo łatwo. Ale nie publiczności Zachodu. Tam bowiem media opublikowały nagraną podsłuchowo rozmowę telefoniczną estońskiego ministra spraw zagranicznych, Urmasa Paeta, z Wy­sokim Przedstawicielem UE ds. Zagranicz­nych, panią Catherine Ashton. Estończyk poinformował ją, że ma zeznanie działaczki Majdanu, lekarki Olgi Bohomolec, iż strzela­jący do milicji i do protestujących snajperzy nie byli od Janukowycza, tylko od Prawego Sektora, i że estońskie służby wywiadow­cze potwierdzają to. Ashton odparła, że NATO-wskie służby również już to wiedzą, ale nie wolno zezwolić, by sprawa zaznała rozgłosu. Później się okazało, że prawosektorowe sztucery z lunetami waliły po rów­no obie strony konfliktu, i że spośród 410 hospitalizowanych funkcjonariuszy milicji aż 130 ma snajperskie rany postrzałowe.

Gdyby nie agresywna siła zbrojna Prawego Sektora —„rewolucja kijowska" nie miałaby szans na zwycięstwo. Ta prawda stała się bardzo niewygodna dla nowych władz Ukrainy, które ukonstytu­owały się po czmychnięciu Janukowycza. „Banderowcy" weszli do nowego rządu, ale istotnie nie zdominowali go, zostali „wykolegowani" przez grę międzynarodo­wą (dla „Gazety Wyborczej" dowodem na antybanderowskość tego rządu jest fakt, że premier Jaceniuk i wicepremier Hrojsman mają pochodzenie żydowskie, drugi to na­wet członek gminy żydowskiej; w czerwcu „Der Spiegel" doniósł, że ojciec nowego prezydenta, Petra Poroszenki, to Żyd z tej samej gminy żydowskiej co Hrojsman].

Wiedzących zbyt dużo świadków zaczęto uciszać „samobójstwami”. Najwięcej wie­dział szef prawosektorowych snajperów, Ołeksandr Muzyczko, całe lata ścigany na Ukrainie gangster (ksywa: „Saszko Biłyj”—„Biały Sasza”), oskarżany o liczne zabójstwa i wymuszenia, lecz skazany tylko raz (trzy i pół roku]. Nowa ukraińska bezpieka zastrzeliła go pod Równem (kwiecień 2014), bo rzekomo ostrzeliwał się, gdy chciano go aresztować. Duży sztukmistrz — chciał się ostrzeliwać leżąc na brzuchu i mając ręce skute na plecach. Świadkowie ujawnili, że była to egzekucja — „dwa strzały w serce z przyło­żenia” do skutego animatora snajperskiej muzyczki Majdanu. Marek A. Koprowski:

Muzyczko po prostu wiedział za dużo o Euromajdanie i trzeba go było zlikwi­dować” (2014).

PRZYJACIELE Z POLSKI

Majdan cały czas miał wśród naszych polityków i żurnalistów grono żarliwych fanów (nieomal kompletne), co mnie zdumiewa o tyle, że głównym celem Majda­nu było obalenie Wiktora Janukowycza, szczerego przyjaciela Polski. Człowiek ten, kiedy tylko zdobył prezydenturę (mocą demokratycznych, niesfałszowanych wyborów), zaczął twardo odkręcać OUN-owskie/UPA-owskie „akty strzeliste” duetu Juszczenko-Tymoszenko, likwidując kult Bandery i Szukewycza (orderowy, pomnikowy itp.). Z jego osobistej inicja­tywy sąd cofnął Banderze tytuł „Bohate­ra Narodowego Ukrainy” nadany przez Juszczenkę, i z jego rozkazu likwidowano ceremonie honorujące UPA.

Można wręcz powiedzieć, iż — paradoksalnie — za Janu­kowycza kult ukraińskich nazi-bandziorów kwitł bardziej w Polsce niż na Ukrainie, Polacy bowiem zdemontowali na żądanie „banderowców” (ściślej: „Koła Kombatan­tów UPA w Przemyślu”) rzeźbę czczącą ofiary UPA, zezwalali weteranom UPA skła­dać wieńce i kwiaty przy podkarpackich grobowcach i monumentach UPA, a także drukować wrogą Polsce gazetę (organ ów, wydawany za pieniądze polskich podatni­ków, głosi, że Ukraińcy odbiorą nam 13 po­wiatów), organizowali nawet dla młodzie­ży ukraińskiej rowerowy rajd „Europejskim szlakiem Stepana Bandery”! Jan Niewiński, przewodniczący Kresowego Ruchu Patrio­tycznego, rzekł o tym: „ — To chore. To się nie mieści w głowie!”. Ksiądz Isakowicz-Zaleski dodał: „ — Bandera był hitlerowskim kolaborantem i ludobójcą, więc przejazd tej grupy przez terytorium naszego kraju traktuję jako propagowanie faszyzmu!”.

To istotnie było chore.

Dla wielu patriotów chore było rów­nież to, co rodzimi politycy i żurnaliści wyprawiali na Majdanie w pierwszych miesiącach bieżącego roku. Permanent­na pielgrzymka do Kijowa, bratanie się z „banderowcami”, UPA-owskie okrzyki i hejnały. Cytowany już Michał Łuczewski:

„Ten wspólny rytuał, w którym święciło się nasze braterstwo, miał w sobie coś religijnego. Każde słowo o mordach na Wołyniu osłabiało tę wspólnotę, a jedno­cześnie — wyraźnie to czuliśmy — naru­szało jakieś najgłębsze tabu. Tych, którzy je wypowiadali, poddawano więc ostracyz­mowi i dehumanizowano (…) Musieliśmy wymazać nasze własne cierpienie. Zapewne z tego powodu polscy politycy i publicyści, ludzie dobrzy i łagodni, tak głośno krzy­czeli: «Sława Ukraini! Herojam sława!». Krzyczeli głośno, żeby nie słyszeć innego krzyku, bardziej przerażającego, który dochodził do nich z przeszłości” (2014).

Ryk: „Sława Ukraini! Herojam sława!” był oficjalnym/rytualnym pozdrowieniem „banderowców” z OUN i UPA, takim samym ]ak „Heil Hitler!” czy „Sieg Heil!”, Jacek Kurski: „ — To był ostatni okrzyk, który słyszało 120 tysięcy zamordowanych na Podolu i Wołyniu Polaków, nim siekiery roz­łupały im głowy”. Czy istotnie 120 tysięcy? Tę udokumentowaną liczbę zaświadczył m.in. ukraiński historyk Wiktor Poliszczuk, lecz szacunki niektórych badaczy mówią nawet o 200 tysiącach.

Wielu Polaków, widząc na Majdanie Pawła Kowala, szefa kanapy Polska Jest Najważniejsza, zastanawiało się czy rzeczywiście Polska jest dla niego najważ­niejsza. To samo myślano o innych dygnitarzach (Buzek), partyjnych wodzach, wodzusiach i przywodzusiach (Protasiewicz) ściskających się z „banderowcami”. Zdjęcie Jarosława Kaczyńskiego (opublikowane m.in. przez wysokonakładową „Angorę”), stojącego na majdańskiej trybunie ramię w ramię z szefem Swobody, Tiahnybokiem, człowiekiem głoszącym, że „polskie robac­two trzeba było wyplenić jak Wołyń długi i szeroki” — wzbudziło u wielu szok, a u in­nych raczej stan typu,,/straszno, i smieszno”. Zwłaszcza, że tuż obok stał Muzyczko, a nad nimi falował transparent „Rżnij Lachów i Jewrejów!”. Wódz PiS-u zmieniał swoje poglądy (na Rosjan, na komunistów, na współpracowników, itd.) równie często jak kobiety zmieniają swój nastrój i wy­strój, lecz w sprawie swej sympatii wobec Ukraińców jest stały, głuchy wobec takich diagnoz: „Sojusz z pogrobowcami Bandery, którzy zdominowali Majdan, to najgorszy alians dla Polski jaki sobie można wyobra­zić” (Marek A. Koprowski, 2014).

NOWA WŁADZA

[quote]Po wypędzeniu Janukowycza nowym prezydentem został oligarcha Poroszenko (wcześniej wspierający finansowo prorosyjskiego prezydenta Kuczmę, oraz prezy­dentów Juszczenkę i Janukowycza, którego zdradził kiedy zwęszył „krew reżimu”), ale najpierw ukonstytuował się nowy rząd ukraiński. Premierem został Arsenij Jaceniuk (Antoni Mak: „Jaceniuk, choć pochodzi z Batkiwszczyny, nigdy nie krył, że jest wielbicielem UPA”), a wicepremierem (drugim obok Hrojsmana) Ołeksandr Sycz, wołyński historyk-nacjonalista, propa­gator antypolskiego „Dekalogu ukraiń­skiego nacjonalisty” (autorstwa Stepana Lenkawskiego), będącego — w ujęciu OUN-owców — swoistym regulaminem ludobójczej czystki kontrpolskiej. Z kolei ministrem środowiska został zaciekły „banderowiec” Andrej Mochnyk, inicjator (wraz z Syczem i Tiahnybokiem) nadania Banderze przez prezydenta Juszczenkę tytułu „Bohatera Narodowego Ukrainy”. Spośród nominacji tego rządu warto też zwrócić uwagę na mianowanie dyrekto­rem Instytutu Pamięci Narodowej byłego bezpieczniaka Wołodymira Wiatrowycza, który fałszował w archiwum SBU doku­menty (dla wybielania OUN i UPA) i ma wśród polskich ukrainistów opinię „czoło­wego falsyfikatora historii, twierdzącego, że mieszkańcy polskich wsi sami się pozabijali wzajemnie”.[/quote]

Dla rzesz rodzimych fanów Majdanu, peregrynujących do Kijowa na kolanach, bardzo bolesnym casusem (można rzec: obudzeniem się z ręką w nocniku) była pierwsza ustawa wyprodukowana przez parlament ukraiński po zwycięstwie „rewolucji kijowskiej”. Czysto antypol­ska. Ustawa ta bowiem anulowała inną ustawę, sprzed dwóch lat, którą par­lament ukraiński zadekretował 3 lipca 2012 roku, z inicjatywy przychylnego Polsce prezydenta Wiktora Janukowycza. Tamta „Ustawa o językach regionalnych” czyniła język polski równorzędnym wobec ukraińskiego we wszystkich tych miejsco­wościach na Ukrainie (a jest ich sporo) gdzie mieszkają Polacy. Polak idący do urzędu mógł się posługiwać polszczyzną, napisy były dwujęzyczne (polskie i ukraiń­skie), a w szkołach język polski mógł być nauczany jako przedmiot obowiązkowy.

I te właśnie „przywileje mniejszości naro­dowej” zniósł parlament (Rada Najwyższa Ukrainy) dyrygowany przez triumfatorów Majdanu Niepodległości. Poszła za tym cała seria innych antypolskich szykan, realizowanych również przy pomocy dy­plomacji, vide raptowna dymisja biskupa rzymskokatolickiego na Ukrainie, twar­dego obrońcy polskości, Mariana Buczka. Komentatorzy europejscy zauważyli, iż nastąpiła ona bezpośrednio po watykań­skiej audiencji (u papieża Franciszka) premiera Jaceniuka, „który chciałby, żeby w kościołach rzymskokatolickich modlono się za duszę Stepana Bandery, a wszyscy biskupi byli ukraińskimi nacjonalistami”. Buczka zastąpił biskup Szyrokoradiuk, mający opinię nieprzejednanego „pola­kożercy” — na Majdanie błogosławił on prawosektorowców, wzywając ich, by „rozwalili Janukowycza”. Posłuchali i zrobili to, aczkolwiek tylko politycznie (fizycznie się nie udało].

Polskich majdanoentuzjastów czeka jeszcze dużo przykrych siurpryz ze strony nowych ukraińskich władz. Nie mam cie­nia wątpliwości, że wielu (ci, co jeszcze nie żałują) prędzej czy później pożałuje swych promajdańskich zaangażowań (to „później” zostało spowodowane wojną z donieckimi separatystami, która całkowicie absorbuje Kijów). Ukraińcy bowiem, identycznie jak Litwini, nienawidzą Lachów z genetycz­ną wprost zawziętością, i nie da się ich przejednać żadnym kucaniem, czołganiem, podlizywaniem. Może raczej warto pie­lęgnować swą godność narodową, panie i panowie piszczący: „Sława Ukraini!”.

Waldemar Łysiak, artykuł ukazał się w tygodniku Do Rzeczy

źródło: Prawica.net

Najnowsza książka Waldemara Łysiaka

Layout 1

Artykuł Jak mord miał uczynić z Ukraińców Europejczyków. Waldemar Łysiak ostro rozprawia się z tymi, którzy w imię obcych interesów zapomnieli o Polsce. „Gdyby polskie władze i media poświęcały Wołyniowi jedną tysięczną empatii tej dla Majdanu…” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-mord-mial-uczynic-z-ukraincow-europejczykow-waldemar-lysiak-ostro-rozprawia-sie-z-tymi-ktorzy-w-imie-obcych-interesow-zapomnieli-o-polsce-gdyby-polskie-wladze-i-media-poswiecaly-wolyniowi-jed/feed/ 2