Mitologia – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Mitologia – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Gdzie w kraju nad Wisłą znajdują się wrota do piekieł? Bogate w legendy i podania źródło wiedzy na temat polskich diabłów. [WIDEO] https://niezlomni.com/gdzie-w-kraju-nad-wisla-znajduja-sie-wrota-do-piekiel-bogate-w-legendy-i-podania-zrodlo-wiedzy-na-temat-polskich-diablow-wideo/ https://niezlomni.com/gdzie-w-kraju-nad-wisla-znajduja-sie-wrota-do-piekiel-bogate-w-legendy-i-podania-zrodlo-wiedzy-na-temat-polskich-diablow-wideo/#respond Tue, 03 Nov 2020 17:51:24 +0000 https://niezlomni.com/?p=51177

Jakie sposoby wymyślano, aby pokonać diabła Borutę? Do czego zdolny był najsłynniejszy spośród polskich czartów – Rokita? Z czego tak naprawdę słynął Fugas?

W "Żywotach diabłów polskich" spisanych przepięknym językiem, istoty piekielne zaprezentowane zostały ze swadą i kunsztem. To przebogate kompendium wiedzy na temat polskich czartów poparte ogromną wiedzą autora, a nadto okraszone wybornym humorem. Witold Bunikiewicz przedstawia legendy i podania, zarówno te bardziej, jak i mniej znane, wzbogacając je o charakterystykę poszczególnych diabłów. Mądre, głupie, złośliwe, naiwne, niemiarkujące w jedzeniu czy piciu – wszystkie znane są nam od zarania dziejów, a opowieści na ich temat krążą po całym świecie. „Żywoty diabłów polskich” – przekonaj się, czy naprawdę są takie straszne, jak je malują?

Witold Bunikiewicz, Żywoty diabłów polskich. Legendy i podania, Wyd. Replika, Poznań 2020. Książkę można nabyć na stronie wydawnictwa Replika.

WSTĘP

Pełne uroku, humoru i dowcipu „Żywoty diabłów polskich” Witolda Bunikiewi­cza (1883-1946) przenoszą nas w tajemni­czy świat ludowej demonologii i dawnych wiejskich wierzeń. Pokazują, jak mieszkań­cy wsi postrzegali diabły. A widzieli je jako stworzenia niebezpieczne, złośliwe, prze­biegłe, ale i takie, które dzięki chłopskiemu sprytowi można było pokonać, a niekiedy i wykorzystać do swoich celów.

„Powieści naszego ludu pokazują, że nasz diabeł w rozumie zawsze ustępuje chłopkowi. Czy tym chcieli okazać chłopski rozum, który jest jednym z najdzielniejszych przymiotów naszego narodu” – tak pisał znakomity badacz folkloru Kazimierz W. Wójcicki (1807-1879) w „Klechdach starożyt­nych podaniach i powieściach ludowych”, które po raz pierwszy ukazały się w 1837 r. I dodawał: „Tak chłop oszukał diabła, bo sprzedał mu duszę za pie­niądze, ale pod warunkiem, aż wszystko liście zie­lone opadnie z drzewa. A gdy diabeł przyszedł po dusze jak po swoją, pokazał mu sosny zawsze zie­lone i zadrwił sobie z głupca. Tak drugi wieśniak brał złoto na miarę ćwierci bez dna, pod którą był dół głęboki, a w terminie oddał tą ćwiercią, ale dno wyprawiwszy. Tak wreszcie stracił diabeł na spółce z innym znowu chłopem”.

Ale nie zawsze chłopski spryt dawał sobie radę z rozeznaniem diabelskich poczynań. Nie zawsze był w stanie im przeciwdziałać i przechytrzyć bie­sa. Tak jest w opowiadaniu „Diabla parafia”, gdzie zwycięską walkę ze złem przeprowadził dopiero uczony scholastyk, którego dziś nazwalibyśmy katolickim filozofem. A czarci pomysł był niezwy­kle udany, parafia prowadzona przez diabły do­skonale trafiała w ludzkie oczekiwania.

„Nic też dziwnego, że pleban bardzo się podobał wiernym, więc wędrowali do niego ludzie nie tylko z pobliża, ale nawet z dalekich okolic, bo nigdzie nie można było dostać szybciej odpuszczenia grzechów jak w Niepustowie, nigdzie łatwiej nie przebaczano wiarołomstwa, kłamstwa oszustwa i łamania po­stów jak w nowym kościele, a o pokucie nikt na­wet nie myślał, gdyż proboszcz nie obarczał nią grzeszników i nie domagał się zadośćuczynienia za popełnione winy” – czytamy u Bunikiewicza. Zło często przyjmuje pozór dobra, aby zwodzić i to się nie zmieniło.

Nieprzypadkowo pojawia się na kartach żywotów diabelski wojewoda Boruta, którego legenda łączy z zamkiem w Łęczycy. Był to diabeł znany nie tylko w tamtych okolicach, ale w różnych ziemiach roz­ległej terytorialnie I Rzeczypospolitej. „Podania o Borucie, który zajęty był straszeniem ludzi nocą po groblach i lasach i płataniem psot przez spro­wadzanie ich z dobrej drogi, a ukazywał się nie­raz w postaci psa czarnego, krążyły w całym kraju, zarówno u ludu, jak szlachty, z tą różnicą, że lud w nie wierzył, a szlachta z nich się śmiała” – pisze Zygmunt Gloger (1845-1910) w pierwszym tomie „Encyklopedii Ilustrowanej Staropolskiej”.

Ety­mologię polsko-słowiańskiego imienia Boruta wy­wodzi wybitny badacz folkloru od borów iglastych: „Że zaś w dawnych pojęciach narodu, przechowa­nych dotąd przez lud wiejski, istniał zły duch czyli czart borowy, leśny, borowiec, borowik, skutkiem więc podobieństwa w brzmieniu i związku z poję­ciem boru, lud przeniósł nazwisko ludzkie Boruta (jak to potwierdza i Karłowicz) na diabła, zwane­go także borowym, rokitą, rokickim, wierzbickim, łozińskim, jako na ducha, mieszkającego w boru, rokitach, łozach i suchych wierzbach”.

Stare, spróchniałe wierzby miały być miejscem zamieszkania demona, któremu Bunikiewicz po­święca „Opowieść o nieprzyjemnym diable Roki­cie”. Diabeł ten swe imię przyjął od wierzby, któ­rą w dawnych czasach nazywano rokitą. „W wielu województwach Polski i na Rusi, lud powszechnie uważa, że najulubieńszym pomieszkaniem diabła jest stara i spróchniała wierzba. W niej przemie­niwszy się w puszczyka (strix ulula), lubi śmierć ludziom przepowiadać. Stąd wieśniak wierzby stojącej, choć spróchniałej, nie ścina, aby nie ob­razić diabła, co w niej przesiaduje i w rozmaitych postaciach okazuje się ludziom” – wyjaśnia Kazi­mierz W. Wójcicki w „Klechdach starożytnych po­daniach i powieściach ludowych”. Rokita uchodził za niezwykle złośliwego ducha, który mścił się na chłopach, bo nie mógł od nich kupić ziemi. „Jed­nego wepchnie w bagno, innemu gnaty przetrąci w sprzeczce, są tacy, na których spuści taki tuman, iż błądzą po ostępach i nie mogą trafić do domu. Niejednemu upuścił krwi lub zamroził na zimnie, i tak czyniąc łajdactwa, raduje piekło i gubi dusze ludzkie” – pisze Bunikiewicz w „Opowieści o nie­przyjemnym diable Rokicie”.

Wśród diabłów polskich, podobnie jak w ówcze­snym społeczeństwie I Rzeczypospolitej, wystę­powały różnice stanowe. Wojewoda Boruta repre­zentował magnaterię. Rokita, chociaż złośliwy dla chłopów, jest przedstawicielem stanu włościań­skiego – bo jak pisze autor „Żywotów..” – „pań­skich diabłów nie znosi, a gdy go zagadną wykręca się do nich zadem i takie brzydkie słowa mówi, iż lepiej nie słuchać”. Na kartach książki pojawiają się też paradujące w kontuszach diabły szlachec­kie. Nie brak i diabłów zagranicznych, charakte­ryzujących się cudzoziemskim strojem, ale one nie cieszą się sympatią krajowych pobratymców.

Przykładem jest niemiecki czart Mefistofeles, któ­ry został pobity i wypędzony z naszych ziem przez rodzime diabły. „(…) zdążał jak mógł najspieszniej do swego kraju, obawiając się, że w razie zwłoki może jeszcze po raz drugi wpaść w ręce polskich diabłów” – czytamy w „Pokaraniu Mefista”.

Warto również wspomnieć o autorze opowiadań, postaci współcześnie praktycznie nieznanej, o któ­rej informacji trudno szukać w słownikach pisarzy pisarzy czy encyklopediach. Witold Kazimierz Bu­nikiewicz urodził się 21 lipca 1883 r. w Dobrkowie (Małopolska), zmarł w kwietniu 1946 r. w Pro­boszczewicach (Mazowsze).

Był absolwentem rzeszowskiego gimnazjum (1904), zastępcą nauczyciela w VII (1910/11-1912/13), a następnie w VIII Gimnazjum (1910/11-1911/12) oraz w VI Gimnazjum we Lwowie (1913/14). We Lwowie, Berlinie, Monachium i Paryżu studiował filozofię, historię literatury i sztuki. W 1913 r. uzy­skał doktorat z filozofii. Podczas I wojny światowej jako mieszkaniec zaboru austriackiej zmobilizo­wany do armii austriackiej, ranny na froncie czar­nogórskim. Nie wrócił już do armii, ponieważ do zakończenia wojny przebywał na rekonwalescencji w Pradze. Tam poznał miejscowy język i twórców literackich, co zaowocowało wydaniem w 1924 r. dobrze ocenianego przez krytyków tomiku przekła­du pt. „Współczesna liryka czeska”. Oficer rezerwy piechoty w stopniu kapitana ze starszeństwem od dniem 1 czerwca 1919 r. Obrońca Lwowa, w 1920 r. walczył w wojnie z bolszewikami. Później praco­wał w dyplomacji odrodzonego państwa polskiego. W 1926 r. zajął się dziennikarstwem, był redakto­rem czasopisma „Panowa” i stałym recenzentem artystycznym związanej ze Stronnictwem Chrze­ścijańsko-Narodowym gazety codziennej „Kurier Warszawski”. Okupację spędził w resztówce ma­jątku ziemskiego w Proboszczewicach pod Płoc­kiem, gdzie osiadł z żoną Marią pod koniec lat 30. Majątek został rozparcelowany w 1945 r. w wyni­ku reformy rolnej przeprowadzonej przez władze komunistyczne. Maria, również literatka, przeżyła męża o dwa lata. Zmarła w 1948 r. i spoczęła obok męża na cmentarzu w Proboszczowicach Starych.

Zadebiutował w 1909 r. tomikiem wierszy „Kome­dia olimpijska”. Autor m.in. tomików poetyckich: „Wiosna” (1910), „Ballady” (1920), „Rapsod ma­zowiecki”, „Rycerz śmierci” (1930); komedii po­etyckich i legend dramatycznych pisanych w for­mie balladowej: „Ostatni husarz Króla Jegomości”, „Zet” (1910),„Złote czasy” (1912), „Piosenki ułań­skie” (1917), „Sowizdrzały” (1918), „Wazon i róża” (1922), „Cud miłości” (1928); misterium bożona­rodzeniowego „Wesoła nowina (1934) oraz zbioru opowiastek anegdotyczno-fantastycznych „Magia drogich kamieni” (1932). spod jego pióra wyszły powieści: „Żywoty polskich diabłów” (1930), „Ży­cie w kolorach” (1936, przedstawiające szkołę ga­licyjską na przełomie stuleci) i „Czarny karnawał” (1938). Był również autorem kilku studiów z hi­storii sztuki. Jego utwory były wystawiane na war­szawskich scenach teatralnych.

W krótkim biogramie Bunikiewicza, który zamy­ka wydanie „Żywoty diabłów polskich” z 1960 r. anonimowy autor podkreślił, że jego twórczość po­etycka i dramaturgiczna to „epigońskie kontynu­owanie poetyki Młodej Polski”, a największy wpływ literacki na nią mieli czołowi pisarze epoki: Artur Górski (1870-1959), Antoni Lange (1862-1929) i Stanisław Przybyszewski (1868-1927). Wierność trendom epoki, zdaniem cytowanego autora spra­wiła, że większość dzieł, które wyszły spod pióra Bunikiewicza zostały po jego śmierci zapomniane. „Pozostała po nim jedynie zaczęta w późniejszych latach życia twórczość prozatorska, z czego na­joryginalniejszym i pełnym swoistego uroku jest właśnie nasz tomik humorystycznych opowiadań, napisanych na podstawie rozproszonych podań i klechd ludowych oraz literackiej tradycji, cykl jednolitej w rubasznym tonie i dowcipnej demo­nologii polskiej” – wskazano w pierwszym powo­jennym wydaniu książki, którą dziś Państwo trzy­macie w rękach.

 

Artykuł Gdzie w kraju nad Wisłą znajdują się wrota do piekieł? Bogate w legendy i podania źródło wiedzy na temat polskich diabłów. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/gdzie-w-kraju-nad-wisla-znajduja-sie-wrota-do-piekiel-bogate-w-legendy-i-podania-zrodlo-wiedzy-na-temat-polskich-diablow-wideo/feed/ 0
Dzięki Słowianom wiara w upiory i wilkołaki stała się popularna, a słowo wampir jest słowiańskie. Oraz o plemieniu Słowian, które według Herodota było wilkołakami https://niezlomni.com/dzieki-slowianom-wiara-w-upiory-i-wilkolaki-stala-sie-popularna-a-slowo-wampir-jest-slowianskie-oraz-o-plemieniu-slowian-ktore-wedlug-herodota-bylo-wilkolakami/ https://niezlomni.com/dzieki-slowianom-wiara-w-upiory-i-wilkolaki-stala-sie-popularna-a-slowo-wampir-jest-slowianskie-oraz-o-plemieniu-slowian-ktore-wedlug-herodota-bylo-wilkolakami/#respond Wed, 10 Sep 2014 13:52:30 +0000 http://niezlomni.com/?p=19938

[caption id="attachment_19939" align="alignright" width="581"]Vracolaci i pricolici” Vracolaci i pricolici”[/caption]

Najciekawsze wytwory fantazji słowiańskiej, wcale nie tak sie­lankowo nastrojonej, jakby się na zasadzie Starej baśni Kraszew­skiego wydawało, to upiory i wilkołaki; wiara w nie nie od Sło­wian wyszła, ale się od nich walnie rozeszła. Wampir przecież słowo międzynarodowe, jest słowiańskie a najstarsze podanie euro­pejskie właśnie wilkołaków Słowian dotyczy.

Lud nie zna wampirów. Zna zamiast nich łacińską strzygę. Strzyga to człowiek o dwu duchach, który z zębami się rodzi, po śmierci zostaje zębatą strzygą, bo ksiądz chrzci tylko jednego ducha i ten po śmierci ulata za planety, a zły (duch nie chrzczony) pozostaje w ciele i człowieka wyprowadza z mogiły, aby dusił ludzi i bydlęta. Małoruś zowie też strzygi „dwodusznyki" lub „dwaduszni". Opowieścio tym, jak strzyga z grobu wychodzi i krew pije z ludzi, najpierw z krewnych a potem i z obcych, jak trupa strzygi poznać po cerze rumianej, śladach krwi u ust, pożarciu wszystkiego na sobie samym, nim się na innych rzuci; jak należy go kołem osinowym do ziemi przybić i głowę uciąć — należą dowiary powszechnej, europejskiej.

Łacińską nazwę znajdujemy już w uchwale w Paderborn z r. 745, skazującej na śmierć przez spa­lenie takiego, co by zwiedziony przez czarta wierzył wedle zwycza­ju pogańskiego, że mężczyzna lub kobieta bywa strzygą (strigam) i ludzi pożera. JSTajmylniej pomawiał B. Berwiński w Studiach o literaturze ludowej (1854) wiek XVII, jakoby wtedy dopiero ten okropny zabobon, urodzony w nowożytnej Grecji lub na południu Słowiańszczyzny, dostał się do Polski i tu się w wyobraźni lu­dowej utrwalił.

[caption id="attachment_19940" align="alignleft" width="200"]upiór upiór[/caption]

Sam zabobon jest odwieczny; sama nazwa wy­kazuje, gdzie urósł, mianowicie nie na ziemi słowiańskiej, lecz na klasycznej, rzymskiej, strix, strigis, to nazwa puszczyka (niby od pisku jego, od stridere), ptaka grobowego, wieszczącego nie­szczęście; jego postać bierze nar siebie martwica-demon i w nocy dzieci nawiedza, krew im i dorosłym wysysa, wnętrzności pożera; w tego puszczyka przetwarza się wiedźma, gdy na ożogu kominem czy oknem wylata; o tym starożytnym szczególe później zapom­niano i czarownica na ożogu nie odmienia własnego kształtu, ale nietoperza i kreta przed i za sobą wiedzie. Więc komik rzymski pyta: co za strzygi (striges) wyżarły ci nerwy, a Owidiusz prawi o chciwym ptactwie, latającym nocą i czyhającym na dzieci bez dozoru, i pyta, czy są z natury takimi, czy mocą zaklęcia się stały. Szczegóły o tych strzygach rzymskich zebrał Witold Klin­ger w uczonym dziele rosyjskim *. Zwierzę w przesądach klasycz­nych i współczesnych, Kijów 1911 (s. 352), s. 65—68. Strzyga więc a może i buba, którą dzieci u nas od XVII wieku straszą (od bu-bo — sowy; przesądny Ezymianin strasznie się ich obawiał, por. Klinger s. 69), są jak rusałki pochodzenia rzymskiego, ale do nas nie od południa, przez Bałkan (jak rusałki), lecz wprost od zachodu przybyły, czego dowodzi nazwa na Bałkanie nie znana (u Włochów dziś strega tylko czarownica) Całkiem co innego nasz upiór.

Słowa upiór dawniejsze zabytki polskie nie znają; nie ma go ks. Poklatecki (Pogrom czarnoksięskie błędy, latawców zdrady i alchemickie fałsze jako rozpłasza, spisany z r. 1595), ani Ząbko­wic w Młocie na czarownice (1614 r.), ani Postępek prawa czartowskiego (1570), ani Sejm piekielny [1622]. Dopiero jezuita ks. Gengell w Eversio atheismi (z r. 1716) wyraźnie go wymienia; tłumaczę z jego łaciny: „trup tego rodzaju, jeśli męski, nazywa się z małoruska (ex Buthenico) upier, jeśli żeński, upierzyca, jak­byś rzekł: ciało upierzone; czy dlatego, że takie ruchliwe i wartkie, czy że pióra jakieś a może z poduszki zmarłego wzięte i spopie­lone a na trupa lekko rozprószone, temu czarodziejstwu służą".

Obszernie rozwodzi się ks. B. Chmielowski w osławionych Nowych Atenach z r. 1754 na kilkudziesięciu stronicach „o upierach", bo „pełno w ruskich krajach tej opinii, historii, awantur z okazji upierów"; upierem staje się trup człowieka, które jako nie chrzczone dziecko oddała w moc szatana baba-czarownica; upier albo upierzyca tak zwani od pierza, że się tak rychło uwi­jają, jakby pierze i skrzydła mieli; grasują podczas moru, szerząc zarazę.

Współcześnie pojawia się spolszczona zupełnie forma upio­rów u Drużbackiej, u ks. F. Bohomolca (Diabeł w swojej postaci, r. 1772) i innych. Nasz upiór pochodzi więc z tego samego źródła, co i rusałka i kołtun (tak od kiełtania, 'chwiania się, zwi­sania' nazwany) i inne przesądy i mimo pozoru polskiego nie jest polskim. Euski upir znany ze średniowiecza jako imię własne (pop Upir Lichoj przepisał w r. 1047 Księgi proroków). Upir po­wstał w ustach Serbów, Eusi, Czechów z pierwotnego wąpir, któ­ry pod formą wampir po Europie od XVII wieku grasuje; wąpir nie jest jakąś niemożliwą turecką pożyczką, jak bają, lecz jest rdzennie słowiański, brzmiałby po polsku wąpirz (por. wąpiory, bety, pierzyny w ks. Macieja Kleckiego Zwierciadle saskim z r. 1610, dziś już tylko w- stronach ku Kaszubszczyźnie znane; te rzeczywiście tak od piór nazwane); zawiera więc przedrostek w- w formie wą-, jak w wątek od tkania, Wąbrzeźno, wądół, wąwóz, wątór, wągroda (wygon śród wsi), Wąwelnica i Wąwelno od Wa­welu (zamiast Wanwel, tak nie od wola nazwany, lecz znaczący tyle co czeskie ouvali, tj. wąwóz); Wąkole; Wąchock, Wąkopna wola; Wangrosna; Wąsosze (od sochy); Wąpielsk (od. piel-----pę­dzić); Wąpiersk obok Wąpierz (nazwa łąki); Wąchabno. Ks. Kozierowski (III 364) zapisał i nazwę kmiecą Wąpierz, Wyąpyrz około r. 1513, ale i Wampior około r. 1507; na koniec węsad (wąsad, mylnie wąsaez), reumatyzm, co się wsadza w kości.

Przytoczyłem umyślnie wszystkie złożenia z wą-, które ozna­czają położenie lub wejście środkowe. Druga część, pir lub pyr (w rosyjskim piszą upyr, ale ta pisownia nie rozstrzyga, bo to nie rosyjskie, lecz małoruskie słowo, gdzie każde i brzmi jak y), nazwana tak jest od latania, powtarza się w serbskim pirac 'nie­toperz, (por. u Słowieńców pirożlek, to samo), w męto-pir 'nieto­perz', le-pir 'motyl', w czasownikach perą i pariti 'latam', w przy­słówku wysprz (u nas w XV wieku) 'do góry' (w-izpr'), w rze­czowniku pióro i pierzyna; to samo w nazwie nietopirza (XV wiek), utworzonej jak nazwy roślin niełota lub nietojeść (nietojest), tj. „to nie ta", „to nie pierzn(nie ptak, bo jaj nie znosi); albo sząto-pierza (u Kaszubów, bo się szęta— Itłucze', rosyjskie szatafsia, pierz = 'ptak'). Mylniej wywodzą nazwę nietoperza od nocy; nazwa ta ulega najrozmaitszym zmianom, których dalej nie wyliczamy; jest i latoperz od latania i inne. Go do wymiany samogłosek należy porównać dira i dyra 'dziura' (do der drę).

Wąpirz jest więc dosłownie latawcem, „wlotem" niby jak nietoperz i trafnym instynktem był wiedziony Cu vi er, kiedy pewne gatunki nietoperzów wampirami przezwał.. Lecz dzisiejsze znaczenie wampirów jako upiorów ssących krew i zawlekających swoje ofiary za sobą do grobu — nie jest pierwotne. Bo mito­logia słowiańska, staroruska, zna upiorów jako istoty boskie, którym się składa ofiary, wampirom zaś nikt ofiar nie składa, bo je można tylko tępić; ruscy zaś kaznodzieje gromią stale tych, co kładą treby (ofiary) upiorom i bereginiom.

Były więc pierwotnie upiory bóstwami (drobnymi) i, jak z nazwy wynika, powietrznymi, wzniecały np. wiatry; dzisiejsza demonologia ludowa już ich w tej funkcji nie zna i duchy, co wichry wzniecają, inaczej nazywa. Na Rusi np. zowie ich litunami (od latania); w naszych dawnych zabytkach nieraz o nich mowa, np. w Sejmie Piekielnym (wy­danie z 1622 r.) zdaje sprawę przed Lucyferem i Liton, wicher:

"Wywracałem domy z gruntu i wysokie lasy, Ziemia drżała, kiedym trzaskał strasznymi pioruny, Czegom piorunem nie rozbił, tom ogniem zapalił. Drugichem też paraliżem na członkach zarażał itd. W tragedii szkolnej Ga wat o wic a o Janie Chrzcicielu z r. 1619 opowiada w ruskim „intermedium" (międzyakcie humorystycz­nym) „wołowiec" Dynis, jak go (we śnie) w piekle „biły mia ta po ehryptowi Zitonowe" — nazwa oparła się aż o Łotyszów (lectons 'wicher i diabeł', 'słota'). Nazwie litun odpowiadałaby nasza nazwa latawiec (stąd wyszedł i małoruski litaweć) dla ducha powietrznego (Ozesi tak nazywają orła papierowego), latawiec jednak, acz się zawsze w powietrzu jeszcze unosi, nocą szczególnie, przestał być wichrem i przystał za skrzata-gospodarza, ducha domowego, co w pudle za piecem leży, kaszą go karmią, a on znosi dostatek pieniężny czy zbożowy, bo postacie i nazwy demonów stale spły­wają się i odmieniają.

Klasyczne pojęcie i postać strzygi gdzieś na Bałkanie, w Mace­donii, która zachowała niektóre nosówki, na latawea-wampira przeniesiono; na początku XVII wieku rozeszła się po Europie baśń o wampirach, o rzeczy i nazwie kiełkującej dawno na Bał­kanie (spotykamy się w XIV wieku, za cara serbskiego Duszana z podobną „wiarą"), na Rusi, gdzie nie obcej wampira, ale swojej formie upira tę własność przypisują; na Białej Rusi wupar przy­lega językiem ostrym jak żądło do piersi i zadaną ranką wysysa krew gorącą, najpierw tych, którzy mu wrogami byli za życia a potem i swoich; ofiarę poznać po bladej twarzy, nie przytaczam opowiadań o tym, jak można wupara zobaczyć.

Nasz upiór, choć z Rusi przywędrował, nie wyrugował dawnej strzygi i cech krwiożerczości nie nabrał, a jest po prostu duchem nieboszczyka, straszącym, zjawiającym się po nocy, wychodzącym z grobu. I buł­garski varnpir, vąper, vaper nie przybiera owych strasznych cech, staje się jednak tym szkodliwszym, im dłużej się tuła, staje się w końcu zupełnie człowiekiem (ale nie ma kości tylko chrząstki), żeni się, płodzi dzieci, które jedyne potem wampirów poznają i zabijają; o wysysaniu krwi słyszymy wyjątkowo; zbóje i wiedźmy stają się wampirem, ale taki los czeka i zwłoki, przez które zwierzę (kot i inne) przeskoczyło, albo przez które podawano sobie ręce czy naczynie.

Nazywa się i lepirem (motylem) i mimo woli łączymy go, jak i leleka z nocnymi zwierzętami, z nietoperzami; i z leleka miejscami czarta uczyniono (np. w Sejmie piekielnym z 1622 r.). Obok wampirów-upi(o)r ów drugi twór demonologii słowiań­skiej to wilkołak. Forma tego słowa podwójna: złożona, wilko-dlak (wilkołak niby drogą wyrzutni brzmienia d powstał!), mający sierść wilka (diaka sierść, staropruskie tlokis, z czego litewska nazwa niedźwiedzia lokis); albo w XV do XVIII wieku u nas częsta wilkołek od wilkoł; jeszcze Wacław Potocki z bajek o wilkołkach się natrząsał. Rej w Figlikach Zwierzyńcowych opowiada:

Jednej paniej pokąsał wilk w oborze owce, Wójt powiada: wilkołek, niech mówi kto co chce; Słyszę ma ogon by wilk a jako chłop godzi, (Dżiewczątko też maluczkie za macierzą chodzi). Potym drugi przyjechał; miał złe szalawary, I powiesił przez ławkę ogon wilczy stary. Dziewczę zajrzy pod ławkę, mamie ukazała, Mówiąc, iż to wilk siedzi, by siuty (owce) schowała.

Powtarza się to pojęcie i nazwa we wszystkich językach sło­wiańskich, a z nich bez zmian przejęli ją Grecy, Albańczycy, Rumuni. W piątym wieku przed Chr. zapisał zaś Herodot w czwar­tej „Muzie" o narodzie Neurów, siedzących za Scytami, między Kar­patami wschodnimi a Dnieprem, co następuje:

tryb ich życia scytyjski „ależ ci ludzie muszą być czarodziejami. Ro prawią o nich Scytowie i ci Grecy, co w ziemi scytyjskiej, mieszkają, że raz corocznie każdy z tych Neurów na dni kilka wilkiem zostaje i znowu tym samym powstaje. Nie dam się takim wywodom prze­konać, ale mimo to prawią, ba, prawiąc zaklinają się".

Powszechna niemal zgoda nowszych badaczy uznała w Neurach szczep sło­wiański, siedzący nad Dniestrem górnym i śladów tej dawnej nazwy poszukiwała w licznych Nurach, Nureaoh, ziemi Nurskiej (na Mazowszu), w porzeczu zachodniego Rugu (miasteczko Nur nad Rugiem, dopływy Rugu Nura, Nurzec z Nurczykiem).

A o tych samych Neurach opowiada Herodot jeszcze inną cudowność, bo oto na wiek ludzki przed pochodem Dariusza na Scytów (w koń­cu szóstego wieku przed Chr.) wypadło im całą swą ziemię opuś­cić z powodu wężów, bo i własna ich ziemia w węże obfituje, a jesz­cze ich więcej z pustyni nad nimi położonej padło, tak że udrę­czeni osiedlili się między Rudinami (szczep nie znany co do przy­należności etnicznej i co do siedzib — nad Dnieprem?), porzu­ciwszy ziemię własną. Musieli oczywiście do niej później wrócić, chociaż Herodot tego wyraźnie nie prawi, bo inaczej skądby rozprawiał o ziemi neuryjskiej — Neuris — w przeciwstawieniu do Scytii? Pobyt u Rudinów był przejściowy.

[caption id="attachment_19941" align="alignleft" width="200"]lotawica lotawica[/caption]

Neurowie byli istotnie Słowianami i Herodot prawi już o Słowianach wtedy, gdy o Germanach nikt jeszcze niczego nie słyszał, ale z dotychczasowymi wykładami obu podań Herodotowych zgodzić się nie można. Boć najpierw Dniestr to nie Rug; po wtóre żaden naród słowiański nigdy się Nurami (= Neurami) nie nazywał; Nur, Nurzec są to nazwy miejscowości (nur znaczy wieża; nura drzwi; nyriszte sadyba) nie ludów; po trzecie: gdyby każdy Nur (Neur) co roku wilkołakował, toćby sami Nurowie musieli w krótkim czasie siebie i bydło wyżreć, bo wilkołak bardzo jest krwiożerczy i drapieżny. Więc przeczę baśni Herodotowej, jakoby wszyscy Neurowie stawali się wilkołakami, a mimo to uznaję pełną jej prawdę. Każdy Neur wilkołakował; przysięgali na to ci, którzy coś o tym wiedzieli, ale Neur, Nur czy Nyr póź­niej, to nie cały naród czy szczep, lecz tylko osobna w nim kasta, czarownik. Tylko czarownicy-Neurowie wilkołakowali dorocznie i nazwę tych czarowników, tej kasty, przemieniono mylnie, utoż­samiono z nazwą całego ludu. Jak się ten lud nazywał, nie wiemy; od jego czarowników, przemieniających się rokrocznie na kilka dni w wilków i kąsających ludzi i bydło, a zwanych Nurami czy Nyrami, przechrzcili komiwojażerowie greccy i scytyjscy cały na­ród Neurami-Nurami. Tak się tłumaczy podanie Herodotowe, nielogiczne, gdyby istotnie do całego ludu się odnosiło, ależ co innego naród cały, a co innego wydzielający się spośród niego czarowniey-Nurowie, od których grozy sąsiedzi cały ich naród tym mianem przezwali. Co się bajki wężowej dotyczy, to wiemy o mnóstwie gadów, poleskich szczególniej; nie powtórzę znanego ustępu ze Słowackiego w liście do matki o owych wężach wod­nych poleskich; i tu fantazja komiwojażerowska (znamyż ją do syta i od Fenicjan) fakt wyolbrzymiła, utworzyła z mnóstwa ga­dów plagę taką, że aż musieli Neurowie przed nią na jakiś czas z własnej się ziemi wycofać. Ani myślę upatrywać" w tym podaniu jakiejś alegorii, jakoby nieprzyjaciele obcy, wężami z jakiegoś powodu przezwani (węże noszono jako godło na dawnych cho­rągwiach i znakach wojskowych), Neurów z ich sadyb pierwot­nych ruszyli — bajano nawet o Bastarnach germańskich, którzy Neurów tak naszli.

Biorę więc oba opowiadania Herodotowe dosłownie. Co się wilkołactwa Neurów tyczy, różnie je tłumaczono; porównywano ich z rzymskimi luperkami, chronicielami stad od wilków, którzy we dni Luperkaliów (w lutym) w skórach zwie­rzęcych miasto obiegali — znaczyłoby to, że Neurowie sami wil­czury przywdziewali i stąd bajka o ich wilkołactwie urosła; innym dawało powód do niej to, że wilcy zimą pod zagrody podchodzą i w nich upatrywano nieprzyjaciół-ludzi pod tą niby powłoką. W nazwie Nurów upatrywano szkodliwych, złośliwych (czarow­ników), nie szczepu, bo nyr i nur jest powszechną w dawnej Sło-wiańszczyźnie nazwą ludzi występnych, złych, godzących z po-dełba na bliźniego; nurkiem patrzy mówiono u nas jeszcze w XVI wieku ogólnie o takim, ponury; w cerkiewnym języku: nyńv zły, pronyriti oszukać, ignuriti strawić nędznie (życie, dni); białoruskie: nura żal, wynurić zabić, zniszczyć, rosyjskie: nyra, pronyra o czło­wieku zdrajcy, iznurjat' wysilać, wyniszczyć; liczne podobne sło­wa wymienia słownik etymologiczny Miklosicha.

Wilholactwa, lykantropii, nie znał pierwotny świat klasyczny, świat Herodota, dopiero późniejsze czasy stworzyły, zarówno strzygi-wampirów, jak i wilkołaków-czarowmków. W dawnej Grecji tylko w Arkadii kapłan wilczego Zeusa, losem wyznaczony, sta­wał się wilkiem, skosztowawszy wnętrzności ludzkich; za Cesar­stwa były czarownik lub wiedźma przybierali nocą wilcze kształ­ty. Z czasem wiara owa stała się powszechnie europejska i miewa wszędzie równe niemal cechy; uporniej trzyma się wschodu sło­wiańskiego. Na Białej Busi czarownik przewraca się trzykrotnie przez nóż zatknięty w ziemi z osobliwszym (nieznanym) zaklę­ciem i staje się wilkiem; taki wilk, większy od zwykłego, ma szcze­gólniej wielką głowę, cztery oczy; nasyciwszy się krwi ludzkiej, przewraca się znowu przez ów nóż w stronę przeciwną i staje się człowiekiem; gdyby ktoś ów nóż z ziemi wyrwał przedtem, mu­siałby wilkołak na zawsze wilkiem pozostać; czarami można pos­politych ludzi odmieniać w wilków, które płaczą łzami ludzkimi, gdy je ścigają.

[caption id="attachment_19942" align="alignleft" width="200"]Strzyga Strzyga[/caption]

Na jakiej podstawie urosły te potworne baśnie? Powszechna wiara w odmieńców wyszła z przedstawienia, że dusza przybiera zwierzęce kształty (starzy Prusowie twierdzili to o zmarłych), między tymi kształtami duszy-zwierza wilk zabrał znaczące miej­sce — ależ to nie wystarcza dla objaśnienia wilkołactwa. Nie myślę wyliczać wszelkich prób tłumaczenia wyłącznie patologicz­nego (lykantropia jest i chorobą umysłową), czy wyłącznie reli­gijnego (z wiary w duszę-zwierzę); streścił je Klinger, s. 221— 228, i zbyt jednostronnie zaprzeczył patologicznym wywodom. Ukąszony przecież przez wściekłego wilka (czy psa, a dawniej takie wypadki nie bywały chyba zbyt rzadkie) sam kąsał i prze­rażał ludzi, i to wpłynęło niewątpliwie na powstanie baśni w cza­sach, kiedy wilk, groźny szybkością i wytrwałością ruchu, krwio-żerczością i zjawianiem się stadami (inaczej niż niedźwiedź) bywał straszną plagą wschodniej Europy. Z samej wiary w duszę-zwierzę wilkołacttco dla swojej specyficzności (dusza odmienia się i w liczne inne zwierzęta, lecz w stosunku do innych zwierząt nie ma mowy o niczym podobnym) uróść nie mogło; złożyły się na to i inne wpływy. Wilkołak za życia, staje się po śmierci wampirem; Grecy dzisiejsi wampira przezywają słowiańskim terminem wilkołaka — tak ściśle spajają się te wytwory fantazji demonologicznej. Z wiary w duszę-zwierzę urosła baśń o Popielu.

Aleksander Brückner, fragment książki "Mitologia słowiańska"

Artykuł Dzięki Słowianom wiara w upiory i wilkołaki stała się popularna, a słowo wampir jest słowiańskie. Oraz o plemieniu Słowian, które według Herodota było wilkołakami pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dzieki-slowianom-wiara-w-upiory-i-wilkolaki-stala-sie-popularna-a-slowo-wampir-jest-slowianskie-oraz-o-plemieniu-slowian-ktore-wedlug-herodota-bylo-wilkolakami/feed/ 0
Tego bali się nasi przodkowie. Nasza historia to także niesamowite opowieści, tak rzadko obecne we współczesnej kulturze [wideo] https://niezlomni.com/tego-bali-sie-nasi-przodkowie-nasza-historia-to-takze-niesamowite-opowiesci-tak-rzadko-obecne-we-wspolczesnej-kulturze-wideo/ https://niezlomni.com/tego-bali-sie-nasi-przodkowie-nasza-historia-to-takze-niesamowite-opowiesci-tak-rzadko-obecne-we-wspolczesnej-kulturze-wideo/#respond Mon, 08 Sep 2014 12:31:25 +0000 http://niezlomni.com/?p=19632

Studiując rodzime baśnie, podania i legendy, odnosimy nieodparte wrażenie, iż nasi przodkowie kochali niesamowite opowieści.
Przez setki lat historii naszego kraju powstał olbrzymi, barwny i ludny świat polskich wierzeń ludowych. Pięknie ilustrowany przez Pawła Zycha i Witolda Vargasa Bestiariusz jest skromną próbą zilustrowania tego bogactwa i ukazania choćby jego części współczesnemu Czytelnikowi. W poniższym klipie zapraszamy do podróży śladami opowieści naszych przodków, mitów pełnych słowiańskiej magii, tak rzadko obecnej we współczesnej polskiej kulturze.

Artykuł Tego bali się nasi przodkowie. Nasza historia to także niesamowite opowieści, tak rzadko obecne we współczesnej kulturze [wideo] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/tego-bali-sie-nasi-przodkowie-nasza-historia-to-takze-niesamowite-opowiesci-tak-rzadko-obecne-we-wspolczesnej-kulturze-wideo/feed/ 0
Badnjak – słowiańska istota demoniczna, którą do dziś pali się w wigilię Bożego Narodzenia https://niezlomni.com/badnjak-slowianska-istota-demoniczna-ktora-do-dzis-pali-sie-w-wigilie-bozego-narodzenia/ https://niezlomni.com/badnjak-slowianska-istota-demoniczna-ktora-do-dzis-pali-sie-w-wigilie-bozego-narodzenia/#respond Sun, 07 Sep 2014 22:07:58 +0000 http://niezlomni.com/?p=19504

[caption id="attachment_19505" align="alignright" width="610"]badnjak Współczesny obrzęd palenia Badnjaka w cerkwi św. Sawy w Belgradzie, styczeń 2010[/caption]

Badnjak (serbsko-chorw.; bułg. Badnik) - znana u Słowian południowych istota demoniczna, wyobrażana w postaci pniaka lub gałęzi z cechami antropomorfizującymi (zwłaszcza broda), które palono w wigilię Bożego Narodzenia („polano bożonarodzeniowe").

„Cechy starcze Badnjaka przeciwstawiają go młodemu bogu (zob. Bożicz). Wszystko to [jak również etymologiczne związki z nazwami bóstw innych ludów - J. S.] pozwala w Badnjaku dostrzec pierwotnie wężowe bóstwo chtoniczne, którego spalenie oznaczało początek nowego cyklu wegetacyjnego, gwarantującego obfitość i płodność (z iskier płonącego Badnjaka wyciągano wnioski co do reprodukcji bydła)" (Kempiński, 64).

źródło: Jerzy Strzelczyk. "Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian"

Artykuł Badnjak – słowiańska istota demoniczna, którą do dziś pali się w wigilię Bożego Narodzenia pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/badnjak-slowianska-istota-demoniczna-ktora-do-dzis-pali-sie-w-wigilie-bozego-narodzenia/feed/ 0
Nieznane oblicze mitologii słowiańskiej, czyli czy bogowie przyszli z Iranu? „30 podstawowych pojęć religijnych Słowian to czyste irańskie słowa” https://niezlomni.com/nieznane-oblicze-mitologii-slowianskiej-czyli-czy-bogowie-przyszli-z-iranu-30-podstawowych-pojec-religijnych-slowian-to-czyste-iranskie-slowa/ https://niezlomni.com/nieznane-oblicze-mitologii-slowianskiej-czyli-czy-bogowie-przyszli-z-iranu-30-podstawowych-pojec-religijnych-slowian-to-czyste-iranskie-slowa/#respond Sun, 07 Sep 2014 07:26:21 +0000 http://niezlomni.com/?p=19422

Artykuł Nieznane oblicze mitologii słowiańskiej, czyli czy bogowie przyszli z Iranu? „30 podstawowych pojęć religijnych Słowian to czyste irańskie słowa” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/nieznane-oblicze-mitologii-slowianskiej-czyli-czy-bogowie-przyszli-z-iranu-30-podstawowych-pojec-religijnych-slowian-to-czyste-iranskie-slowa/feed/ 0
Południca, czyli demon „napastujący ludzi pracujących w samo południe, zabijający ich lub wyrządzający szkody na ciele…” https://niezlomni.com/19410/ https://niezlomni.com/19410/#respond Sat, 06 Sep 2014 22:43:11 +0000 http://niezlomni.com/?p=19410

[caption id="attachment_19411" align="alignright" width="430"]Niemiecki znaczek pocztowy z 1991 roku, na którym przedstawiono łużycką opowieść o południcy Niemiecki znaczek pocztowy z 1991 roku, na którym przedstawiono łużycką opowieść o południcy[/caption]

przypołudnica, południca - znany w północnej części obszaru słowiańskiego (od Łużyczan przez Czechów , Słowaków i Polaków po Wielkoruś) demon „przechadzający się latem podczas żniw po polach, napastujący ludzi pracujących w samo południe, zabijający ich lub wyrządzający szkody na ciele" (St. Urbańczyk).

Domniemywa się związku przypołudnicy z wirami powietrznymi, tworzącymi się często latem w upalne godziny przypołudniowe, zwłaszcza przed burzą. Czyżby to północnosłowiański odpowiednik południowosłowiańskich wił (K. Moszyński), wszakże o ograniczonym zasięgu działania?

Leksykograf polski Grzegorz Knapiusz (1623) wymienił obok siebie przypołudnicę, czyli czarownicę ukazującą się w południe, wiedźmę albo latawicę, ukazującą się po południu, latawca ukazującego się w nocy .

źródło: Jerzy Strzelczyk "Mity,podania i wierzenia dawnych Słowian"

[caption id="attachment_19412" align="aligncenter" width="1000"]Południca z dzieckiem, autor: Robert Sawa, źródło: Archiwum Ikonografii Ośrodka "Brama Grodzka - Teatr NN" Południca z dzieckiem, autor: Robert Sawa, źródło: Archiwum Ikonografii Ośrodka "Brama Grodzka - Teatr NN"[/caption]

Artykuł Południca, czyli demon „napastujący ludzi pracujących w samo południe, zabijający ich lub wyrządzający szkody na ciele…” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/19410/feed/ 0
Pizamar, czyli bóstwo słowiańskich Rugian https://niezlomni.com/pizamar-czyli-bostwo-slowianskich-rugian/ https://niezlomni.com/pizamar-czyli-bostwo-slowianskich-rugian/#respond Sat, 06 Sep 2014 22:24:29 +0000 http://niezlomni.com/?p=19406

Pizamar - bóstwo słowiańskich Rugian. W uzupełnieniu relacji Saksa Gramatyka Saga o potomkach Kanuta (Knytlinga-saga), źródło z II pół. XIII w., oprócz trzech znanych temu kronikarzowi bogów czczonych w zdobytym przez Duńczyków w 1168 r . Gardźcu na Rugii: Rinvita (zob. Rugiewit), Turupita (zob. Porewit) i Puruvita (zob. Porenut), wymienia jeszcze dwa
bóstwa czczone w Asundzie (Jasmundzie): Pizamara i → Tjarnaglofiego. Bliższych danych saga nie podaje, oprócz tego, że posąg Pizamara został wtedy spalony przez zwycięzców . Imię jest zupełnie niejasne, zamiast germańskiego sufiksu -mar wolno domniemywać słowiańskie -mir (Wyszomir , Bezmiar , Bezmir?).

„Czy nie jest to imię jakiegoś znakomitego zmarłego pochowanego na cmentarzu?"

(H. Łowmiański).

źródło: Jerzy Strzelczyk, "Mity, podania i wierzenia dawnych Słowian"

[caption id="attachment_19407" align="aligncenter" width="620"]rugowie Rugianie[/caption]

Artykuł Pizamar, czyli bóstwo słowiańskich Rugian pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/pizamar-czyli-bostwo-slowianskich-rugian/feed/ 0