[…] wojsko polskie musiało tu stoczyć krwawą, rzeczywistą walkę z wrogiem stokroć gorszym, niż zewnętrzny.
Podkreślę, że był to okres, w którym nad uratowanym, zdawało się, Lwowem zawisła groza najstraszniejsza, jaką przeżywał w czasie trzech tygodni, groza, w której zagrożona była równie polskość, jak i na nice wystawiona cała „Obrona Lwowa”. Od pierwszej chwili walk lwowskich przygniatająca większość żydów wschodnio-galicyjskich w ogólności, a lwowskich w szczególności stanęła wyraźnie i stanowczo po stronie ukraińskiej.
Pierwsza wiadomość „Ukraińskiego Słowa” N° 252 z dnia 2 listopada, zatytułowana: „Żydzi idą z Ukraińcami” zawierała, niestety, aż nazbyt widoczną prawdę. Nieliczna — zaprawdę bardzo nieliczna grupka t.zw. przez nas „Żydów-Polaków”, a przez żydów „Żydów-gojów” nie zorjentowała się od razu tak, jakby tego pragnąć należało. Część tylko z tej szczupłej w całości garstki stanęła na stanowisku rzeczywiście polskim, które kazało jej wziąć udział bezpośredni w walkach o polskość Lwowa po stronie polskiej. Jak była liczną ta część żydów świadczy cyfra ochotników z jej łona. Na wszystkich posterunkach, frontowych i tyłowych, pełniło służbę przez ten czas kilkunastu żydów. Jak na siedemdziesięcio przeszło tysięczną ludność miasta tego wyznania może nie za wiele.
(668)