Zapomniana historia, czyli „żaden inny rząd nie uczynił tak wiele dla ratowania Żydów”. Jak cenzurowano i nie dowierzano rozpaczliwym raportom z Polski

w II wojna światowa


Zachęcamy do obserwowania strony na Twitterze

polacy2Tak wiele mówi się o Jedwabnem i o polskim antysemityzmie, że warto przypomnieć jasną kartę polskiej historii ostatniej wojny. Pamiętamy o Żegocie, organizacji powołanej przez Zofię Kossak w celu ratowania Żydów przed zagładą. Powołujemy się na to, że rośnie z każdym rokiem lista Polaków wyróżnionych w Yad Vashem za ratowanie ludzkich istnień, mimo że tylko w Polsce za pomoc udzielaną Żydom przyszło płacić życiem własnym, a nawet całej rodziny. Natomiast poszły w zapomnienie fakty świadczące o niezwykłej roli, jaką w latach okupacji odegrało wojskowe i cywilne kierownictwo Polski Podziemnej oraz rząd Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie.

Anglia i Polska znajdują się na przeciwległych krańcach Europy. Niemcom wydawało się, że ta odległość pozwoli im na zachowanie w tajemnicy przed światem zachodnim zbrodni ludobójstwa dokonywanych na polskiej ziemi. Omylili się. Poczynając od lutego 1940 r. tajne radiostacje utrzymywały codzienny kontakt z rządem polskim i sztabem Naczelnego Wodza, wpierw we Francji, a później w Londynie.

Przed powstaniem warszawskim funkcjonowało blisko 100 nadajników wojskowych i około 12 radiostacji Kierownictwa Walki Cywilnej prowadzonej przez Stefana Korbońskiego i jego żonę Zofię. Krótkofalówki wojskowe miały niewielką siłę od 20 do 30 watów, ale odbierały je potężne urządzenia w centrum łączności pod Londynem. Zarówno radiostacje Komendy Głównej Armii Krajowej, jak i Kierownictwa Walki Cywilnej przekazywały do Londynu meldunki informujące o wszystkich kolejnych fazach prześladowań i eksterminacji ludności żydowskiej. Depesze wojskowe są dostępne w Studium Polski Podziemnej w Londynie. Niestety, nie zachowały się wszystkie depesze Korbońskiego. Było ich w sumie około 2000. Ich odbiorcą było Ministerstwo Spraw Wewnętrznych. Meldunki te są świadectwem prób alarmowania cywilizowanego świata o zagładzie Żydów. Kierownictwo podziemia w kolejnych depeszach informowało o przymusowym przesiedlaniu Żydów do dzielnic odgradzanych murem od zewnętrznego świata i o zbiorowych morderstwach. Depesze z Warszawy były jedynym źródłem wiadomości o masowych egzekucjach przeprowadzanych przez tzw. Einsatzgruppen w 1941 roku na ziemiach wschodnich, w miarę przesuwania się na wschód frontu.

[quote]Depesza wysłana w grudniu 1941 r. informowała o pierwszym obozie zagłady w Chełmnie, gdzie mordowano Żydów w zamkniętych ciężarówkach kierując do wnętrza rury wydechowe. W depeszy z sierpnia 1942 r. dowódca AK meldował o pierwszych transportach kierowanych do obozów zagłady w Bełżcu i Treblince. Korboński opisywał niemal dzień za dniem likwidację getta warszawskiego i wybuchu tam powstania. Tą drogą przekazywane były także rozpaczliwe apele działaczy i organizacji żydowskich w stolicy.[/quote]

Depesze musiały być bardzo krótkie, bo z czasem Niemcy doprowadzili do perfekcji odnajdywanie nadających krótkofalówek za pomocą namiarów goniometrycznych. Wykrywano miejsce nadawania używając instrumentów ukrytych w samochodach, samolotach i używanych przez agentów. „Grę” trzeba było przerywać już po kilku minutach. Nadawanie na raty jednej stroniczki trwało czasem kilka dni.

Niezależnie więc od depesz radiowych obszerne raporty, relacje i opracowania opisujące sytuację w Polsce i tragedię Żydów przekazywane były przez kurierów i emisariuszy. Zadaniem kurierów było przekazywanie meldunków na mikrofilmach do polskich baz podziemnej łączności w krajach neutralnych. Bazy takie zakamuflowane były przeważnie w biurach polskich placówek dyplomatycznych. Stamtąd docierały do Londynu pocztą dyplomatyczną. Kurierami byli często cudzoziemcy, obywatele krajów neutralnych. Niezwykłe zasługi w tej działalności mieli dwaj szwedzcy biznesmeni kursujący między Sztokholmem, Warszawą i Berlinem. Po dwóch latach obaj Szwedzi zostali uwięzieni. W ciągu czterech lat dziewięciu emisariuszy zdołało dotrzeć z Warszawy do Londynu. Tylko trzech występowało wobec członków gabinetu wojennego, parlamentów oraz mediów państw sprzymierzonych: Jan Karski, Jan Nowak i Jerzy Lerski.

Jan Karski
Jan Karski

Depesze radiowe natychmiast po ich otrzymaniu i odszyfrowaniu przekazywane były Anglikom. Rząd RP czynił wszystko, co mógł, by zaalarmować zarówno rządy Wielkiej Brytanii, jak i Stanów Zjednoczonych. Informacje o zagładzie Żydów rozprowadzane były do prasy przez Ministerstwo Informacji. W czerwcu 1942 roku generał Władysław Sikorski wygłosił dramatyczny apel do Anglików na falach BBC. Przedstawił niemieckie plany totalnej eksterminacji Żydów i wzywał sprzymierzonych do zadeklarowania, że mordercy zostaną ukarani. Jego przemówienie rozesłane zostało jako nota dyplomatyczna do wszystkich rządów sprzymierzonych. Podobny apel uchwalony został przez Polską Radę Narodową w Londynie. Noty dyplomatyczne poświęcone losom ludności żydowskiej wysyłał dwukrotnie do rządów sprzymierzonych ambasador Edward Raczyński. Prezydent Rzeczypospolitej Władysław Raczkiewicz wystosował apel do papieża Piusa XII. Przedkładał, że w walce ze złem nie może być kompromisów. Przypominał papieżowi, że w Polsce w imię nakazów Ewangelii katolicy ratują Żydów przed śmiercią narażając własne życie. I apelował do papieża, by Stolica Apostolska przerwała milczenie narzucone terrorem społeczeństwu w okupowanym kraju.

Historyczną rolę odegrał późną jesienią 1942 roku emisariusz Jan Karski. On to jako naoczny świadek wysyłał z Londynu głośne SOS, apelując do całego świata. Z pomocą rządu polskiego dotarł do członków brytyjskiego gabinetu wojennego, do parlamentarzystów i dziennikarzy, a w Stanach Zjednoczonych do prezydenta Roosevelta. Nie działał tylko z własnego impulsu. Spełniał instrukcję, którą otrzymał od swych przełożonych w Polsce.

Spotkałem Karskiego w grudniu 1943 r., gdy także jako emisariusz dotarłem do Londynu. Dostałem przed wyjazdem w Warszawie te same rozkazy, które otrzymał mój poprzednik Karski. Na pierwszym miejscu były sprawy polskie. Na drugim totalna zagłada Żydów. Zostałem dokładnie poinformowany i przygotowany do mojej misji przez Henryka Wolińskiego, kierownika biura do spraw żydowskich w Komendzie Głównej AK. Woliński głęboko przeżywał tragedię Żydów. Kierował akcją pomocy dla Żydów. Stykał się bezpośrednio z przywódcami powstania w getcie

Gdy dotarłem do Londynu, znalazłem z Karskim wspólny język w ciągu kilku minut. Łączył nas wspólny pogląd, że prześladowany człowiek, któremu grozi śmierć, zasługuje na pomoc i ratunek bez względu na jego rasę, wyznanie, narodowość czy religię. Karski był głęboko sfrustrowany. Twierdził, że na każdym kroku spotyka się z niedowierzaniem, nawet ze strony samych Żydów. Uważał, że jego misja się nie powiodła. Ale wzywał mnie, abym się tym nie zrażał.

Jan Nowak-Jeziorański przemawia w Radio Wolna Europa, 3 maja 1952
Jan Nowak-Jeziorański przemawia w Radio Wolna Europa, 3 maja 1952

Wkrótce przekonałem się, że miał rację. Szedłem śladami Karskiego i dotarłem do tych samych polityków, parlamentarzystów i dziennikarzy. Rząd RP zapewnił mi możliwość rozmowy z Churchillem, Edenem i trzema innymi ministrami brytyjskiego gabinetu wojennego. Dr Ignacy Schwarcbart, przedstawiciel polskich syjonistów w naszej Radzie Narodowej, zetknął mnie z wysłannikami organizacji żydowskich w Stanach Zjednoczonych. Prosił, abym nie mówił im, że co najmniej 2,5 miliona Żydów zostało już wymordowanych, bo będzie to przyjęte jako monstrualna przesada, którą rozpowszechniam w jakichś własnych, polskich celach.

Jeszcze w czasie mojej poprzedniej kurierskiej wyprawy do Szwecji, w kwietniu 1943 roku, dowiedziałem się z Polskiego Radia w Londynie o ostatecznej likwidacji getta i o zbrojnym oporze Żydów. Byłem wstrząśnięty faktem, że te straszliwe wieści znajdowały bardzo słabe echo w mediach brytyjskich i szwedzkich. Przed powrotem do Polski napisałem w Sztokholmie list do generała Sikorskiego, argumentując, że jeśli rządy sprzymierzonych we właściwej skali nie zareagują na ludobójstwo, po Żydach przyjdzie kolej na Polaków. Mój memoriał nie dotarł już do Sikorskiego, który w tydzień później zginął w Gibraltarze.

Przekazał go Churchillowi jego następca, generał Kazimierz Sosnkowski. W pół roku później dotarłem do Londynu i znalazłem się w gabinecie Anthony’ego Edena. Minister, odpowiadając na moją ustną relację, powiedział mi otwarcie:

[quote]pozostałych Żydów może ocalić tylko rychłe zwycięstwo nad Hitlerem. Jeśli zaczniemy bombardować tory kolejowe prowadzące do obozów śmierci, Niemcy zreperują je w ciągu kilku godzin, a my możemy utracić kilka bombowców i załogi, których jest mało. To, co proponujecie, powiedział Eden, byłoby gestem pozbawionym wszelkiego praktycznego sensu.[/quote]

Gdy po latach wertowaliśmy z żoną ujawnione dokumenty gabinetu wojennego, natrafiliśmy na sprawozdanie Edena z tej rozmowy. Wszelkie wzmianki o eksterminacji Żydów zostały z niej wykreślone. To samo stało się z protokołem rozmowy Edena z Karskim.

O tych polskich zabiegach na rzecz ratowania Żydów tak pisał żydowski historyk profesor Walter Laqeur w książce pt. Straszny sekret:

[quote]Dokumenty świadczą, że pierwsze informacje o zagładzie Żydów dotarły na Zachód przez kurierów i radiostacje Armii Krajowej… Można krótko powiedzieć, że Polacy uczynili wszystko, co tylko mogli, często podejmując wielkie ryzyko i działając przeważnie w trudnych warunkach.[/quote]

Profesor historii na Uniwersytecie Yeshiva Izaak Lewin w artykule ogłoszonym w 1977 r. w Żydowskim Biuletynie Historycznym opisuje rolę, jaką przekupując hitlerowców odegrali próbach ratowania Żydów konsul generalny w Nowym Jorku Sylwin Strakacz i poseł RP w Bernie Aleksander Ładoś. Tak pisze o nich Lewin:

[quote]Strakacz i Ładoś wpisali się złotymi głoskami do księgi utrwalającej dla potomnych próby ratowania nieszczęśliwych ofiar hitleryzmu.[/quote]

Pierwsze wiadomości o holocauście przekazane były organizacjom żydowskim w Ameryce przez polski konsulat w Nowym Jorku. Polskie placówki dyplomatyczne umożliwiały poufne porozumiewanie się działaczy żydowskich w USA ze swymi działaczami w Szwajcarii. Polska służba dyplomatyczna przekazywała poufne pisma organizacji żydowskich pocztą dyplomatyczną i w szyfrowanych depeszach radiowych. Poprzez posła Ładosia w Szwajcarii trafiały we właściwe ręce pieniądze przeznaczone dla organizacji żydowskich w getcie, jak też na wykupywanie Żydów z rąk gestapo. Udały się te zabiegi tylko częściowo. Za pomocą okupu zdołano ocalić i wyciągnąć do krajów neutralnych pewną liczbę rabinów i uczniów ze szkół rabinackich. Przy pomocy posłów polskich w krajach Ameryki Południowej Władysława Mazurkiewicza i Mirosława Arciszewskiego udało się zdobyć paszporty dla Żydów, którzy uniknęli śmierci jako obywatele Paragwaju i Chile, chociaż nigdy nimi nie byli.

[quote]Jak pisze Lewin, żaden inny rząd nie uczynił tak wiele dla ratowania Żydów, co rząd Rzeczypospolitej Polskiej w Londynie.[/quote]

Byłem jako emisariusz bezpośrednim uczestnikiem i świadkiem tych zabiegów. Czas, by tę chlubną kartę przypomnieć sobie i innym.

Jan Nowak-Jeziorański, tekst ukazał się w „Nowym Dzienniku” (13 kwietnia 2001 r.)

(169)

Chcesz podzielić się z Czytelnikami portalu swoim tekstem? Wyślij go nam lub dowiedz się, jak założyć bloga na stronie.
Kontakt: niezlomni.com(at)gmail.com. W sierpniu czytało nas blisko milion osób!
Dołącz, porozmawiaj, wyraź swoją opinię. Grupa sympatyków strony Niezlomni.com

Redakcja serwisu Niezłomni.com nie ponosi odpowiedzialności za treść wypowiedzi zawartych w komentarzach użytkowników. Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu.
Jednocześnie informujemy, że komentarze wulgarne oraz wyrażające groźby będą usuwane.
Ładowanie komentarzy Facebooka ...

Dodaj komentarz

Twój adres email nie zostanie opublikowany.

*

Korzystając z formularza, zgadzam się z polityką prywatności portalu

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.