Po trzęsieniu ziemi, które nawiedziło włoską wyspie Ischia, turyści, którzy chcieli się z niej wydostać, przeżywali dramat. Za ratunek musieli słono zapłacić. Inaczej niż imigranci, którzy płyną do Włoch i są przejmowani przez statki organizacji pozarządowych.
Turyści po trzęsieniu ziemi na Ischii bali się ponownych wstrząsów. Nic dziwnego, że próbowali jak najszybciej opuścić wyspę. Nie było to jednak łatwe. Brakowało promów i statków, którymi można byłoby się ewakuować z wyspy. W porcie tworzyły się ogromne kolejki i panował ogromny chaos. Włoskie służby próbowały zaprowadzić porządek, ale zdenerwowanych całą sytuacją turystów dodatkowo rozwścieczała konieczność zakupu biletu przed wejściem na pokład. I potem wielogodzinne oczekiwanie na możliwość odpłynięcia z wyspy.
Za bilet na prom do Pozzuoli trzeba było zapłacić 18 euro.
To jest plan ewakuacji. Stanie w kolejce przez kilka godzin i kupno biletu. Bez komentarza
– pisali w mediach społecznościowych internauci. Zwracali też uwagę na opóźnienia promów.
Ostatecznie turyści opuścili wyspę i znaleźli się na bezpieczniejszych terach. W trzęsieniu ziemi na Ischi zginęły dwie osoby, wiele zostało rannych i jest bez dachu nad głową.
Ischia. Po trzęsieniu turyści musieli płacić za przewóz statkami żeby się ewakuować. Tym razem statki NGO nikomu nie pomagały… pic.twitter.com/PS0jVdiJcW
— Tomasz Łysiak (@TomaszLysiak) 24 sierpnia 2017
Dziennikarz Łukasz Warzecha komentował z przekąsem:
Bo turyści to wstrętni, europejscy opresorzy, a nie biedni uchodźcy. Przecież to elementarz.
Bo turyści to wstrętni, europejscy opresorzy, a nie biedni uchodźcy. Przecież to elementarz.
— Łukasz Warzecha (@lkwarzecha) 24 sierpnia 2017
Niedługo wszyscy będziemy w Europie — jak turyści.
— Tomasz Łysiak (@TomaszLysiak) 24 sierpnia 2017
Tymczasem na wyspie dochodzi do wielu dramatycznych zdarzeń. Tutaj chłopiec został uratowany spod lawiny gruzu:
(8014)
