Związek Jaszczurczy – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Związek Jaszczurczy – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Polscy internauci wzięli sprawy w swoje ręce. To nagranie pokaże światu prawdę o II wojnie światowej. Czy również on zostanie nazwany kłamcą? [WIDEO] https://niezlomni.com/german-death-camps-film-dokumentalny-to-nagranie-pokaze-swiatu-prawde-o-ii-wojnie-swiatowej/ https://niezlomni.com/german-death-camps-film-dokumentalny-to-nagranie-pokaze-swiatu-prawde-o-ii-wojnie-swiatowej/#respond Thu, 15 Feb 2018 14:14:22 +0000 https://niezlomni.com/?p=47212

Polscy internauci wzięli sprawy w swoje ręce. Mówią stop zakłamywaniu historii. W sieci dużą popularnością cieszy się akcja German Death Camps. W jej ramach powstaje film dokumentalny, który zawiera takie wypowiedzi jak ta poniżej.

Oto poruszająca wypowiedź więźnia niemieckich obozów koncentracyjnych i żołnierza Związku Jaszczurczego Leszka Zabłockiego nt. "polskich obozów śmierci". Przeżył wiele: konspiracja ZJ, Pawiak, niemieckie obozy.... Teraz mówi, jak zniekształca się prawdę historyczną, ukrywając rzeczywistych sprawców. Pan Zabłocki i inni więźniowie nie jest politykiem, nie można oskarżyć go o wybielanie historii dla osiągnięcia politycznych celów...

W innej relacji Zabłocki wspominał:

Wskutek złego traktowania nas, złego odżywiania, mnóstwo ludzi umierało. Zwłoki były palone w krematorium, ale przedtem dokładnie oglądane, sprawdzane. Wyciągano złote zęby, szukano jakichś kosztowności nie tylko w jamie ustnej, ale i we wszystkich zakamarkach ciała. Bywało, że w popiele ze spalonych ciał, który służył jako nawóz do obozowego ogrodu, znajdowano złote zęby.

Tu relacja innego więźnia, który mówi o szokującej praktyce:

https://www.youtube.com/watch?time_continue=78&v=bHBc8J7uvF8

Nie sposób zapomnieć wielu innych drastycznych sytuacji, na przykład tak zwanej selekcji. Przeprowadzano ją co pewien czas w komandzie, w którym pracowałem. Rano, zanim wyruszyliśmy do pracy, zjawiał się esesman, lekarz obozowy oraz kapo i każdego więźnia oglądano, czy nadaje się do roboty, czy nie. Jeśli był cherlawy, słaby, zapisywano jego numer i wywożono do komór gazowych. Ja miałem wówczas 19 lat i jak każdy robiłem z siebie takiego silnego, żeby mnie, broń Boże, nie zlikwidowano. Selekcja to też jest coś, co odbywało się chyba tylko w obozach niemieckich

- dodawał Zabłocki [Nie sposób zapomnieć, [w:] Podkowiański Magazyn Kulturalny, nr 64/2010]

Z niecierpliwością czekamy na cały film dokumentalny i liczymy, że dzięki wysiłkowi internautów będzie popularny na całym świecie.

Artykuł Polscy internauci wzięli sprawy w swoje ręce. To nagranie pokaże światu prawdę o II wojnie światowej. Czy również on zostanie nazwany kłamcą? [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/german-death-camps-film-dokumentalny-to-nagranie-pokaze-swiatu-prawde-o-ii-wojnie-swiatowej/feed/ 0
To scenariusz na materiał filmowy. Był kluczową postacią wywiadu Zw. Jaszczurczego. Po ciężkim śledztwie zgilotynowany. Zachowały się poruszające słowa do rodziny… https://niezlomni.com/2-lutego-1943-zgilotynowany-zostal-szef-wywiadu-zachodniego-zwiazku-jaszczurczego-zyciorys-na-scenariusz-filmowy-niezlomna-postawa-podczas-sledztwa-i-poruszajace-slowa-do-najblizszych/ https://niezlomni.com/2-lutego-1943-zgilotynowany-zostal-szef-wywiadu-zachodniego-zwiazku-jaszczurczego-zyciorys-na-scenariusz-filmowy-niezlomna-postawa-podczas-sledztwa-i-poruszajace-slowa-do-najblizszych/#respond Sat, 03 Feb 2018 07:00:26 +0000 http://niezlomni.com/?p=8610

2 lutego 1943 r. nastąpiło jedno z przełomowych wydarzeń II Wojny Światowej – klęska wojsk państw „Osi” pod Stalingradem.

W tym czasie, kiedy do sowieckiej niewoli oddawały się jednostki niemieckie, węgierskie, rumuńskie, włoskie etc., w Berlinie w więzieniu Plötzensee, w miejscu, oddalonym od Stalingradu o ponad 2000 km. w swoją ostatnią drogę wyruszał Stanisław Leon Jeute – szef Wywiadu Zachodniego Związku Jaszczurczego.

Wyobraźmy sobie 32 letniego, jednogiego mężczyznę, o pergaminowej skórze, nagiej, bezwłosej czaszce, o ustach z powybijanymi zębami…

Jednak jego oczy znamionują siłę duszy. Duszy, która wzięła na siebie WSZYSTKIE trudy śledztwa, WSZYSTKIE winy i WSZYSTKIE znane sobie tajemnice konspiracji…

Stanisław Leon Jeute urodził się 25 maja 1910r. w Warszawie. Rodzicami jego byli Gustaw Jeute (1878-1950) i Eleonora z domu Kosińska.

Ojciec Stanisława – Gustaw Jeute był prawnikiem oraz działaczem społecznym Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Świętej Trójcy w Warszawie. Gustaw Wilhelm Jeute urodził się w Warszawie 9 sierpnia 1878r. Jego rodzicami był Alfred i Wilhelmina. Był prawnikiem oraz działaczem społecznym Parafii Ewangelicko-Augsburskiej Świętej Trójcy w Warszawie.

Stanisław Jeute uczył się w Prywatnym Gimnazjum im. Mikołaja Reja Zboru Ewangelicko-Augsburskiego. Ukończył je w 1929r. W październiku 1930r. wstąpił do Szkoły Podchorążych Inżynierii w Warszawie, której nie ukończył. Został z niej dyscyplinarnie relegowany jeszcze w tym samym roku z powodu zatargu z przełożonym, którego miał jakoby obrazić. Taką wersję relegowania Stanisława Jeute ze Szkoły Podchorążych Inżynierii w Warszawie podaje Eugeniusz Szulc, natomiast karta ewidencyjna w rubryce: Wystąpienie ze Szk. Podchr. Inż. (powód), informuje krótko – wydalony za kradzież.

Stanisław Jeute miał „charakter” i prawdopodobnie „postawił się” przełożonemu, który „załatwił” krnąbrnego podwładnego... Stąd ten wpis; wystarczy podrzucić coś do szafki (np. zegarek), własność innego podchorążego.

Czy człowiek, który zorganizował w tak ekstremalnie trudnych warunkach, tak fenomenalnie działający wywiad, który w trakcie śledztwa wziął na siebie (o ile było to możliwe) całą odpowiedzialność, który w trakcie przesłuchań był bity, poniżany, trzymany w karcerze na mokrym betonie – mógł się poniżyć do zwykłej kradzieży?

Po odejściu ze Szkoły Podchorążych podjął studia na Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie. Porzucił ją po wysłuchaniu kilku semestrów. W 1936r. rozpoczął pracę w firmie transportu morskiego w Gdyni (pracował w niej do wybuchu wojny). Wstąpił wówczas do Obozu Narodowo-Radykalnego (ONR). Był członkiem Akademickiego Związku Morskiego i uczestnikiem jego obozów letnich, na których spotkał Mieczysława Dukalskiego i Jerzego Padewskiego, późniejszych organizatorów Organizacji Wojskowej Związku Jaszczurczego na Pomorzu. Prawdopodobnie współpracował wówczas z Oddziałem II Wojska Polskiego. Wykonywał różne wywiadowcze zadania podczas swoich podróży służbowych do Niemiec, a na terenie Gdyni obserwował miejscowych i przyjezdnych Niemców.

Wcześniej – 27 czerwca 1935r. – ożenił się z Władysławą z domu Ekiert. Miał z nią syna Marka (ur. 19 listopada 1938r.). W rodzinie Ekiertów także pielęgnowano tradycje patriotyczne. Dziadek Władysławy Ekiert – Józef Ekiert, w wieku 21 lat, brał udział w Powstaniu Styczniowym.

W czasie wojny polsko-niemieckiej w 1939r. walczył ochotniczo na Oksywiu. 13 września został ciężko ranny pociskiem działa morskiego; ciało miał pokryte przeszło 20 ranami. Następnego dnia w szpitalu polowym (przy świeczkach, bez narkozy10) w Babich Dołach amputowano mu lewy goleń. Z amputowaną nogą został wzięty do niewoli. Przebywał w twierdzy gdyńskiej.

15 listopada 1939r. został zwolniony z niewoli ze względu na zły stan zdrowia (dzięki staraniom żony) i przetransportowany do Warszawy, gdzie przez dłuższy czas leczył się najpierw w Szpitalu Ujazdowskim, a następnie w Szpitalu Ewangelickim. Orzeczenie Lekarskiej Komisji Inwalidzkiej Lazaretu Ujazdowskiego wydane rok później (dn. 29 września 1940r.) informuje o niezrośniętych bliznach obu ud, lewego podudzia oraz stopy.

Wspomina Stanisław Jan Siostrzonek:

Na spotkaniu w szpitalu poznałem ppor. Stanisława Jeute pseud. „Wilk”, który po odniesionych ranach w czasie obrony Gdyni i amputacji nogi leczył się jeszcze z ran pod opieką ojca, kuratora Szpitala Ewangelickiego […]. Nie zdawałem sobie wówczas sprawy, że mam do czynienia z oficerem powiązanym już z siatką głębokiego wywiadu na III Rzeszę. Działalność jego miała zakończyć się tragicznie: aresztowany w lutym 1942r., został rok później zgilotynowany w więzieniu berlińskim.

W czasie okupacji mieszkał w Warszawie, przy ulicy Szkolnej 8, pod swoim własnym nazwiskiem.

Jesienią 1939r. rozpoczął działalność konspiracyjną. Po wyjściu ze szpitala został zwerbowany do Organizacji Wojskowej Związku Jaszczurczego (OW ZJ) przez Witolda Gostomskiego, ps. Nałęcz, Hubert, Szefa Oddziału II Komendy Głównej OW ZJ. Od wiosny 1940r. był Szefem Wydziału Zachodniego i drugim zastępcą szefa II Oddziału sztabu ZJ, por. Witolda Gostomskiego; jednocześnie był Szefem II Oddziału Okręgu Pomorze z siedzibą w Warszawie. Po powołaniu do życia Inspektoratu Ziem Zachodnich w 1941r. został również i tu szefem; używał wówczas stopnia porucznika. Zastępcą był Jan Jachowski.

(Oprócz wydziału wywiadowczego funkcjonował wydział propagandy – kierownikiem był Władysław Pawłowski, oraz wydział legalizacyjny. Kierował nim Zygmunt Łada. Wydział legalizacyjny zajmował się sporządzaniem fałszywych dokumentów obowiązujących na terenie Rzeszy i Generalnego Gubernatorstwa. Ułatwiało to poruszanie się funkcjonariuszom i kurierom Związku Jaszczurczego po terenach niemieckich i okupowanych.)

jeuteStanisław Jeute utrzymywał kontakty z emisariuszami i kurierami oraz kierującymi poszczególnymi placówkami ZJ na tzw. terenach bezpośrednio włączonych do III Rzeszy jak i w samej Rzeszy. Meldunki przekazywał Witoldowi Gostomskiemu przez swego łącznika Henryka Kordicza.

Tereny Polski zachodniej i Niemiec zostały podzielone na okręgi i następnie pokryte gęstą siatką placówek wywiadowczych.
Okręgami wywiadowczymi ZJ w Niemczech były: Berlin, Brandenburgia, Śląsk, Monachium i Bawaria, Westfalia i Zagłębie Ruhry, Hamburg i Brema, Pomorze Wschodnie z Królewcem, Pomorze Zachodnie oraz Gdańsk.

Na tzw. Ziemiach bezpośrednio włączonych do Rzeszy aktywnie działały ośrodki w: Gdyni, Starogardzie Gdańskim, Poznaniu, Włocławku, Łodzi, Gnieźnie, Bydgoszczy i Żninie.

Wywiad „Z” zbierał informacje o charakterze wojskowym, gospodarczym, zbrojeniowym, komunikacyjnym, o nastrojach wśród ludności cywilnej, żołnierzy na froncie itp.

Siatkę wywiadowczą stanowiła młodzież akademicka, licealna, absolwenci Szkoły Morskiej (na Pomorzu), osoby wywiezione na przymusowe roboty, jeńcy zwolnieni z obozów i zatrudnieni przymusowo w fabrykach zbrojeniowych, kolejarze, stoczniowcy, marynarze, pracownicy służby zdrowia.

Zgodnie z instrukcją M. Dukalskiego, zachęcano Polaków wcielanych do Wehrmachtu do unikania poboru. Obywateli zwerbowanych na front wschodni zobowiązywano do walki z Sowietami, zaś przebywających na odcinku zachodnim do dezercji i podejmowania współpracy z władzami emigracyjnymi.

Wywiad Zachodni został zorganizowany przez działaczy ONR wysiedlonych z ziem przyłączonych do Rzeszy, przy współpracy ludzi z warszawskiego ośrodka ewangelicko-augsburskiego, którzy mieli kontakty na zachodzie, prócz Stanisława Jeute był wśród nich m.in. Arnold Nierzwicki ps. Krzysztof.

jeuteW siedzibie Konsystorza Ewangelicko-Augsburskiego spotykał się z Mieczysławem Dukalskim ps. Zapora, Arnoldem Nierzwickim ps. Krzysztof, Lechem Neymanem ps. Wacław Górnicki, Butrym, Domarat, Robert oraz Komendantem Głównym Związku Jaszczurczego por. rez. Władysławem Marcinkowskim ps. Jaxa, Władysław Szymkiewicz.

W Warszawie dokumenty Wywiadu „Z” Związku Jaszczurczego były przechowywane m.in. w mieszkaniu rodziny Głombiowskich przy ul. Mazowieckiej 10. Głombiowscy byli spokrewnieni z rodziną Jeute. Dokumenty wywiadu zostały znalezione podczas rewizji mieszkania 9 grudnia 1943r. Przechowujący te dokumenty Ryszard Głombiowski został aresztowany i rozstrzelany w niejasnych okolicznościach w lutym lub marcu 1944r.

Stanisław Jeute ściśle współpracował z wywiadem Związku Walki Zbrojnej, ze strony, którego otrzymywał każdorazowo potwierdzenie przekazywanych meldunków wywiadowczych. Otrzymywał środki finansowe od Mieczysława Rutkowskiego ps. Goszczyński – szefa Sekcji Zachodniej wywiadu dalekosiężnego (kryptonim „Stragan”) Komendy Głównej Związku Walki Zbrojnej-Armii Krajowej i łącznika pomiędzy Związkiem Walki Zbrojnej a Związkiem Jaszczurczym.

Współpraca opierała się na realnych podstawach: ZWZ dysponował środkami finansowymi, a ZJ rozbudowaną siecią agentów. Z biegiem czasu wywiad ZJ przejął część agentów ZWZ.

Współdziałanie wywiadów ZWZ-AK i ZJ odbywało się pod kontrolą wywiadu grupy Zakonu Narodowego Organizacji Polskiej.

Z Witoldem Gostomskim, Mieczysławem Dukalskim i Janem Lechowskim ps. Edward, Edmund omawiał sprawy instrukcji dla agentów, dotyczących informacji o morskim przemyśle i o marynarce wojennej. Starał się usprawnić pracę wywiadu. Z jego polecenia Jerzy Padlewski ps. Jerzy Turowicz, Jerzy, Jurewicz, pełniący funkcję sekretarza, wykonał powiększenie sylwetek okrętów „Bismarck”, „Gneisenau”, „Prinz Eugen”, figurujących w broszurce „Niemiecka marynarka wojenna”.

Meldunki wywiadowcze przepisywała Janina Pluczyńska, a szyfrował je zaprzyjaźniony ze St. Jeute prof. Zygmunt Dobrzyński, a szkice geometryczne, potrzebne do szyfrowania układał Jerzy Padlewski.25 Wszystkie materiały przechowywał u Niny Veith. Jego łączniczką do Berlina była Mirosława Kocowa ps. Anastazja.

Między 6 a 21 stycznia 1942r. spotkał się, co najmniej trzy razy z przebywającym w Warszawie Stefanem Henslem, kierującym wywiadem „Z” w Gdyni. Przekazał mu wówczas dodatkowe punkty kontaktowe dla kurierów przyjeżdżających z Pomorza. Inną łączniczką w ramach Adiutantury ZJ była Małgorzata Gostomska ps. Gosia, Biedronka, posługująca się nazwiskiem – Margarete Fischer, która z jego rozkazu przyjeżdżała na Wybrzeże Gdańskie do rodziny Henslów i do Stanisława Lesikowskiego, a także do Marii Rost z Polskiej Armii Powstania. Raz udał się osobiście do Gdyni-Orłowa do punktu mieszczącego się Leokadii Śliwińskiej ps. Śliwkowa, przy ul. Wrocławskiej 3. W 1941r. cały wywiad zachodni Związku Jaszczurczego został włączony do nowo powstałego Inspektoratu Ziem Zachodnich (IZZ).

Do największych sukcesów wywiadu „Zachód” można zaliczyć: zdobycie informacji związanych z atakiem Niemiec na Grecję, uzyskanie informacji dotyczących „Afrika Korps” na Aleksandrię, zlokalizowanie miejsca pancernika „Tirpitz” w norweskich fiordach, zlokalizowanie na Pomorzu Zachodnim (w Peenemünde) tajnego ośrodka badań nad pociskami rakietowymi. Zdobyto także informacje wywiadowcze dotyczące budowy okrętów podwodnych w stoczniach Gdyni, Gdańska i Elbląga. Mikrofilm w tej sprawie przekazano do Warszawy. Zdobyte informacje uzupełniono danymi o mocy silników i innymi danymi technicznymi uzyskanymi od marynarzy – agentów z holowników „Jaguar” i „Jantar”. Jeden z doświadczalnych okrętów podwodnych – wraz z komisją techniczną – zatopiono w czasie rejsu próbnego przez podwieszone bomby.

Dokonano sabotażu na statku pasażerskim (koszarowcu) – „Monte Olivio” – podczas hucznej libacji oblano naftą i podpalono wszystkie drzwi wejściowe. Zginęło 200 osób.

Ustalono miejsce odpalania i upadania rakiet doświadczalnych, z dokładnymi wymiarami. Do oddziału stoczni remontowej Deutsche Kiel, w Gdyni wprowadzono agentów w celu rejestrowania ilości i rodzaju uszkodzeń naprawianych jednostek; przy tej okazji odnaleziono uszkodzony pancernik „Gneisenau”, który zniknął Anglikom z pola widzenia.

Wykryto, że w Zakładach Elektrotechnicznych w Bydgoszczy produkuje się części do rakiet V-1, V-2.

W skrytkach rządzonych w wagonach kolejowych przewożono prasę podziemną i materiały propagandowe.

Działalność wywiadu „Zachód” spowodowała kontrakcję ze strony Niemców. Jeszcze jesienią 1940r. utworzyli w ramach Gestapo tzw. „Sonderkommando ZJ”.

Pierwsze aresztowania nastąpiły w grudniu 1941r. Działalność „Sonderkommando ZJ” doprowadziła, w początkach 1942r., do znacznego osłabienia siatki wywiadowczej Związku Jaszczurczego na terenie Niemiec i zachodnich ziemiach polskich. W wyniku procesu, który odbył się w Berlinie, 31 osób ze ścisłego kierownictwa zostało skazanych na karę śmierci i straconych poprzez ścięcie.

Stanisław Jeute został aresztowany 25 lutego 1942r. w Warszawie z grupą najbliższych współpracowników oraz ojcem (zwolnionym po miesiącu) i żoną (zwolnioną 28 kwietnia t.r.). Osadzony następnego dnia na Pawiaku, wkrótce przetransportowany do Berlina, do więzienia śledczego gestapo przy Alexanderplatz 10; oznaczono go kryptonimem 000/4434. Podczas pobytu w więzieniu cały czas był trzymany w izolatce.

W listopadzie 1942r. sprawę aresztowanych członków komórki wywiadowczej Związku Jaszczurczego, ze Stanisławem Jeute na czele, skierowano do Sądu Wojennego Rzeszy (Reichskriegsgericht). Stanisław Jeute został przeniesiony do więzienia wojennego (Untersuchungshaftanstalt) Alt Moabit, jako więzień nr 3339 w izolatce nr 395.35

Podczas niezwykle brutalnego śledztwa (prowadzonego często również nocą) zachowywał niezłomną postawę, starając się całą winą obciążyć wyłącznie siebie. W grypsie z 2 lipca 1942r. łącznik ZJ na linii Warszawa-Pomorze, Zenon Narojek pisał do swej narzeczonej Haliny Skarżyńskiej:

[…] Stach trzyma się pierwszorzędnie, ma dobre i jasne myśli na przyszłość i żyje nadzieją w Boga i dotąd jeszcze nikt Go nie widział załamanego, ani Niemcy, ani Polacy. Pomimo, że ma najcięższe oskarżenie i w najtrudniejszym jest położeniu, innym pomaga, pociesza czy to moralnie, czy materialnie. Jestem z Nim na braterskiej stopie, tak sobie przypadliśmy do serca jak bracia, pomimo że jesteśmy osobno. Ale zawsze znajdzie się sposobność spotkania. Było ich już dobrych kilka i mogę to wszystko o Nim powiedzieć. Tęskni bardzo za synem. Dołączam jeszcze wiersze – oryginały”.

Metody stosowane przez Niemców potwierdza Maria Gostomska (współoskarżona w procesie i skazana na 5 lat obozu karnego):

Ze Staszkiem spotkałam się podczas konfrontacji w Berlinie. W pierwszym momencie go nie poznałam; tak był potwornie zmizerowany, z zapadniętymi policzkami i ustami; miał wybite wszystkie zęby. Zostały z niego tylko jego świetliste, pełne wyrazu oczy. Widziałam, jak przesłuchujący z wielką pasją wytrącił Staszkowi kule i leżącego bił i kopał.

Taktyka ta przyniosła pewne rezultaty: z czterech osób sądzonych razem z nim, dwie otrzymały karę śmierci, a dwie skazano na 3 i 4 lata obostrzonego obozu karnego.

W listach i grypsach pisanych przez Stanisława Jeute do rodziny przebijała nadzieja na ponowne spotkanie z najbliższymi, do których bardzo tęsknił.Do jednego z listów dołączył własnoręcznie napisane wiersze: „Świt”, „Słońce”, „Gdyby”. List z 8 października 1942 r. pisany w języku niemieckim zawierał refleksje nad przyszłym życiem.

W dniu 4 grudnia 1942 r. wyrokiem Sądu Wojennego Rzeszy (Reichskriegsgericht) skazano Stanisława Leona Jeute wraz z Jerzym Padlewskim i Niną Veith na karę śmierci – „za szpiegostwo w łączności ze sprzyjaniem nieprzyjacielowi i przygotowaniem zamachu”. Od wyroku Sądu Wojennego nie przysługiwało prawo apelacji. Wyrok śmierci zatwierdzono 18 stycznia 1943 r. i wykonano przez zgilotynowanie 2 lutego 1943 r.

Przed śmiercią Stanisław Leon Jeute napisał listy pożegnalne tchnące miłością i godnością do żony, syna i rodziców. Bogdan Chrzanowski pisze, że pastor dr Harald Poelchau (1903-1972)z więzienia w Plötzensee (przy ul. Königsdamm 7), gdzie wykonano wyrok, podkreślał bohaterską postawę, wzbudzającą podziw nawet u Niemców46. Nie zgadza się z tym twierdzeniem Eugeniusz Szulc, który wspomina: Rodzinie, która po kilku latach zwróciła się do duchownego z prośbą o zrelacjonowanie owego ostatniego spotkania, odpowiedział, iż wśród tylu ofiar, jakie przygotowywał na śmierć, nie przypomina sobie postaci beznogiego ewangelika polskiej narodowości!

Na kilka godzin przed straceniem Stanisław Jeute napisał swój pożegnalny list do najbliższych:

Kochanie moje!
A więc ostatni raz tulę Cię do serca, polecam Boskiej opiece i błagam Cię, panuj nad sobą i całą swą miłość, jaką dla mnie czułaś, daj Mareczkowi. Już jest tak daleko. Jest przy mnie tu miejscowy pastor, co jest dla mnie wielką pociechą. Za chwilę przystąpię do Komunii św. Sił mam dosyć. Droga moja, cóż mogę Ci napisać prócz tego, co w dotychczasowych listach pisałem. Odchodzę spokojny o Marusia, spokojny i o Ciebie. Wiem, że obydwie rodziny otoczą Cię sercem i opieką i lepszą przyszłość zgotują. W ostatnich tych chwilach całym sercem jestem przy Was i pragnąłbym, aby mój spokój i Wam się udzielił. Bóg tak chciał. Jeszcze raz powtarzam, co już pisałem. W sprawiedliwość Jego wyroków musicie wierzyć!
Aduś kochana! Moją Biblię schowaj dla Mareczka. Poza tym żadnych specjalnych życzeń nie mam i sądzę, że jest bezcelowe zbyt wiele słów pisać, słów, które w obecnej chwili tak pusto brzmią.
Kochana i jeszcze raz kochana! Tylko te słowa coś znaczą i tylko to ma wartość. Żonuś, czuwaj nad Mareczkiem! Boże! Tak pragnę, abyś miała dość siły i mocy. W mojej ostatniej rozmowie z Bogiem będę błagał o siły dla Ciebie i o Jego święte błogosławieństwo dla Was wszystkich.
Jeszcze raz tulę Cię do serca i całuję serdecznie i zostawiam z Bogiem
Stach

Synku mój mały! Bądź prawym! Gdy po latach Matka Twa te słowa Ci powtórzy i może nawet kartki pokaże, pamiętaj Synku, to jest mój testament dla Ciebie. Bądź prawym! W tych słowach zamykam całą moją miłość, jaką od pierwszych Twych dni dla Ciebie miałem i którą ze sobą zabieram. Twoja Matka powie Ci dużo o tej miłości, Synku! Bądź prawym, Twój Ojciec

Mateńko kochana! Ojcze mój drogi Proszę Boga, aby Wam dał sił i opieką swą w tej ciężkiej chwili i na przyszłość otoczył. Matuś pamiętaj na słowa swe własne. Bądź tak dzielna i spokojna, tak jak ja jestem w tej chwili. W liście do Adki pisałem już, że miejscowy pastor jest przy mnie i do końca przy mnie zostanie. Jest to dla mnie dużą pociechą. Za chwilę przystąpię do Komunii św. I w tej chwili będę tak przy Was wszystkich, jak Wy przy mnie byliście w dzień nowego roku! Serce syna zostaje przy Was na zawsze. Waszego syna!
Stach

Pozostałej Rodzinie przesyłam również moje myśli, uczucia i serce. Pamiętajcie drodzy, że zostaje Mareczek i Ada! Jeśli mnie kochacie, słowa testamentu Wam przekazuję: ich dwoje! Drodzy moi, żegnam Was
Stach

Władysława Jeute powiadomiona została pismem kancelarii sądu wojennego z dnia 19 lutego 1943r. o dacie i oraz sentencji wyroku, dacie potwierdzenia wyroku oraz o jego wykonaniu.

Chcąc ratować syna, matka Eleonora Jeute, wysłała za pośrednictwem Polskiego Czerwonego Krzyża petycję do Genewy sugerującą jego wymianę na jednego z oficerów wywiadu niemieckiego w niewoli brytyjskiej. Podobno sprawa miała wielkie szanse powodzenia. Gdyby nie… Stanisław Jeute, który nie zgodził się jednak na tę szansę, nie chcąc zostawiać skazanych na śmierć współtowarzyszy. Przekazując później jego żonie, Władysławie, treść wyroku niemiecki adwokat dr Kaps wstając, oświadczył, że Sąd Wojenny Rzeszy podkreślił szlachetną i bohaterską postawę skazanego.

Mimo tego, wywiad ZJ działał dalej, choć już na mniejszą skalę, i przekazywał dalej wiele cennych wiadomości (za pośrednictwem ZWZ-AK) do Londynu. Kluczową postacią Pomorskiego Okręgu ZJ był Andrzej Orwid-Eljaszewicz, zamordowany przez Gestapo w Radomiu. Tworzył on struktury organizacyjne w Gdyni.

Symboliczny grób Stanisława Leona Jeute znajduje się na Cmentarzu Ewangelicko-Augsburskim w Warszawie (al. D nr 129).

Nazwiska agentów wywiadu "Zachód" umieszczone są na tablicy pamiątkowej znajdującej się w bazylice św. Brygidy w Gdańsku.
Stanisław Jeute został odznaczony pośmiertnie: trzykrotnie Medalem Wojska (Londyn 1948), Złotym Krzyżem Zasługi z Mieczami (1949), Krzyżem Armii Krajowej (Londyn 1984), Krzyż Narodowego czynu Zbrojnego (1993).

Zachowały się listy Stanisława Jeute do żony i syna, pełne miłości i męstwa.

Nie tylko Stanisław był żołnierzem Polski Podziemnej - w konspiracji działali jego ojciec Gustaw oraz młodszy brat Stefan.

Stefan Jeute urodził się 16 maja 1918r. w Warszawie. Podobnie jak brat, także ukończył Prywatne Gimnazjum im. Mikołaja Reja Zboru Ewangelicko-Augsburskiego (1936r.).

Podczas okupacji studiował medycynę na tajnym Uniwersytecie Warszawskim. Po likwidacji szpitala Ewangelickiego w maju 1943r. przez Niemców, prowadził przeniesioną ze szpitala do rodzinnego mieszkania (przy ul. Szkolnej 8) pracownię bakteriologiczną. Z żoną Marią miał dwoje dzieci: Krystynę i Wojciecha.

Był żołnierzem ZWZ-AK w oddziale „Czata – 49”. W czasie Powstania Warszawskiego walczył na Mokotowie, w stopniu kaprala podchorążego w Wojskowej Służbie Ochrony Powstania, p.o. komendanta placu w Pułku „Baszta”. W czasie konspiracji posługiwał się pseudonimem – Marian.53

Ciężko rany, zmarł 14 lub 15 grudnia 1944 r. W trakcie Powstania zginęły jego żona i córeczka. Uratował się jedynie dwuletni synek. Symboliczny grób Stefana Jeute znajduje się na Cmentarzu Ewangelicko-Augsburskim w Warszawie (al. D nr 129).

Z kolei Gustaw Jeute po wybuchu wojny w 1939r. pracował dalej w Szpitalu Ewangelickim, który w czasie walk wrześniowych służył rannym żołnierzom, a czasie okupacji udzielał konspiracyjnie pomocy żołnierzom AK i uciekającym z Getta Warszawskiego Żydom.

Jako bliski współpracownik ks. biskupa Juliusza Bursche (1862-1942) był wielokrotnie wzywany do siedziby gestapo przy Al. Szucha i przesłuchiwany.

W maju 1943r. wobec akcji likwidowania Szpitala Ewangelickiego przez Niemców przewiózł do rodzinnego mieszkania (przy ul. Szkolnej 8) wyposażenie pracowni bakteriologicznej, którą następnie uruchomił i prowadził młodszy syn, Stefan.

W styczniu 1944r. zmarła córka państwa Jeute – Zofia Richter. Przyczyną śmierci była gruźlica.

Czas Powstania Warszawskiego Gustaw Jeute spędził na Saskiej Kępie; dzięki zbiegowi okoliczności uniknął rozstrzelania przez Niemców.

Po zajęciu Pragi przez oddziały Armii Polskiej, wysiedlony z domu, tułał się po okolicach Warszawy. Gdy otrzymał wiadomość, że syn Stefan zginął w Powstaniu, ratował pozostałą przy życiu rodzinę – głównie osierocone wnuki.

Zmarł 26 czerwca 1950 r. w Warszawie, pochowany na Cmentarzu Ewangelicko-Augsburskim w Warszawie (al. D nr 129). Gustaw Jeute spoczywa w jednej mogile ze swoim ojcem Alfredem.

źródło: wPolityce.pl

Artykuł To scenariusz na materiał filmowy. Był kluczową postacią wywiadu Zw. Jaszczurczego. Po ciężkim śledztwie zgilotynowany. Zachowały się poruszające słowa do rodziny… pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/2-lutego-1943-zgilotynowany-zostal-szef-wywiadu-zachodniego-zwiazku-jaszczurczego-zyciorys-na-scenariusz-filmowy-niezlomna-postawa-podczas-sledztwa-i-poruszajace-slowa-do-najblizszych/feed/ 0
„Antysemita” z ONR i NSZ. Za pomoc Żydom uhonorowany medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata [wideo] https://niezlomni.com/antysemita-z-onr-i-nsz-za-pomoc-zydom-uhonorowany-medalem-sprawiedliwy-wsrod-narodow-swiata-wideo/ https://niezlomni.com/antysemita-z-onr-i-nsz-za-pomoc-zydom-uhonorowany-medalem-sprawiedliwy-wsrod-narodow-swiata-wideo/#comments Fri, 10 Mar 2017 17:44:09 +0000 http://niezlomni.com/?p=13007

Edward Marcin Kemnitz, ur. 10 października 1907 w Warszawie, zm. 10 marca 2002 w Montrealu. Prawnik, działacz obozu narodowego, m.in. współzałożyciel i działacz kierownictwa Obozu Narodowo-Radykalnego.

Podczas wojny członek Związku Jaszczurczego, Armii Krajowej i Narodowych Sił Zbrojnych, w 1945 r. komendant Okręgu Pomorskiego NSZ, ps. "Szczeciński", "Marcin".

https://youtu.be/rsrPmQ-4ilA


Artykuł „Antysemita” z ONR i NSZ. Za pomoc Żydom uhonorowany medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata [wideo] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/antysemita-z-onr-i-nsz-za-pomoc-zydom-uhonorowany-medalem-sprawiedliwy-wsrod-narodow-swiata-wideo/feed/ 1
Antoni Szacki przed francuskim sądem, aresztowany na wniosek władz Polski Ludowej. Piękna lekcja patriotyzmu [wideo] https://niezlomni.com/antoni-szacki-przed-francuskim-sadem-aresztowany-na-wniosek-wladz-polski-ludowej-piekna-lekcja-patriotyzmu-wideo/ https://niezlomni.com/antoni-szacki-przed-francuskim-sadem-aresztowany-na-wniosek-wladz-polski-ludowej-piekna-lekcja-patriotyzmu-wideo/#comments Wed, 01 Mar 2017 13:49:25 +0000 http://niezlomni.com/?p=14380

Przemówienie płk. Antoniego Szackiego "Bohuna" "Dąbrowskiego" przed francuskim sądem w Tuluzie, aresztowanego 8 lipca 1950 na wniosek władz PRL (czyta "Bohun-Dąbrowski" - 1989).

[caption id="attachment_14381" align="alignright" width="333"]Antoni Szacki Antoni Szacki[/caption]

Antoni Szacki w 1940 r. wstąpił do Związku Jaszczurczego, a następnie Narodowych Sił Zbrojnych. Pełnił funkcję szefa sztabu Okręgu V Kielce NSZ. Od sierpnia 1944 r. był dowódcą Brygady Świętokrzyskiej NSZ. Pod jego dowództwem 17 stycznia 1945 r. jednostka ta wycofała się przed nacierająca Armia Czerwoną z Kielecczyzny przez Śląsk do Czech, gdzie 6 maja 1945 r. wyzwoliła hitlerowski obóz koncentracyjny dla kobiet w Holisovie k. Pilzna, a następnie połączyła się armią amerykańską (3 Armia gen. George'a Pattona).

Po przekształceniu Brygady w kompanie wartownicze (1946 r.) i usunięciu go z funkcji ich dowódcy przebywał w Niemczech do 1949 r., a następnie we Francji. Zajął się prowadzeniem gospodarstwa rolnego. W 1950 r. władze PRL wystąpiły do władz francuskich z wnioskiem o ekstradycję jego osoby, oskarżając go o kolaborację. Do odrzucenia wniosku przyczyniły się m.in. świadectwa Żydówek–więźniarek z obozu Holiszów, które zaświadczyły przed sądem, że Szacki jako dowódca Brygady Świętokrzyskiej uratował im życie. Po fiasku starań o ekstradycję komuniści podjęli próbę porwania Szackiego przez grupę terrorystów-dywersantów, ale akcja nie powiodła się.

W 1956 r. przeniósł się do Stanów Zjednoczonych. Zmarł 2 lipca 1992 r. w Costa Mesa, w Kalifornii.

UWAGA: do 4:50 słaba jakość.

 

Artykuł Antoni Szacki przed francuskim sądem, aresztowany na wniosek władz Polski Ludowej. Piękna lekcja patriotyzmu [wideo] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/antoni-szacki-przed-francuskim-sadem-aresztowany-na-wniosek-wladz-polski-ludowej-piekna-lekcja-patriotyzmu-wideo/feed/ 1
„W Powstaniu walczyłem razem z W. Pileckim”. Wspomnienia żołnierza NSZ o tym, jak likwidował Niemców i agentów Gestapo. „Powstanie zacząłem wcześniej” https://niezlomni.com/w-powstaniu-warszawskim-walczylem-razem-z-rotmistrzem-pileckim-wspomina-jerzy-nachtman-zolnierz-oddzialu-bojowego-komendy-glownej-narodowych-sil-zbrojnych/ https://niezlomni.com/w-powstaniu-warszawskim-walczylem-razem-z-rotmistrzem-pileckim-wspomina-jerzy-nachtman-zolnierz-oddzialu-bojowego-komendy-glownej-narodowych-sil-zbrojnych/#respond Mon, 01 Aug 2016 16:13:51 +0000 http://niezlomni.com/?p=16124

– Byłem żołnierzem Oddziału Bojowego Komendy Głównej Narodowych Sił Zbrojnych – wspomina Jerzy Nachtman w rozmowie z Tomaszem Plaskotą.

TOMASZ PLASKOTA: - Kiedy trafił Pan do konspiracji?
JERZY NACHTMAN: - Zimą 1940 r. z kolegami z drużyny harcerskiej w Wołominie, wstąpiliśmy do OW „Wilki”, organizacja przyłączyła się do Związku Jaszczurczego, który utworzył Narodowe Siły Zbrojne. Udział w konspiracji był dla nas czymś oczywistym, wynikał z patriotycznego wychowania w szkole i w domu. Było normalne, że chcemy walczyć z Niemcami. Z moje rodzeństwa siostra Maria była łączniczką Komendy Głównej NSZ. Po wojnie przeszła ciężkie śledztwo na UB, odbili jej nerki, w tym śledztwie zamordowano Tadeusza Łabędzkiego. Dostała sześć lat więzienia, wstawili się za nią Żydzi, których ratowała. Brat był za młody na złożenie przysięgi, ale pomagał mi.

[caption id="attachment_16129" align="alignleft" width="687"]Jerzy Nachtman, fot. Michał A. Zieliński Jerzy Nachtman, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Dlaczego wybrał Pan NSZ?
JERZY NACHTMAN: Miałem niemieckie nazwisko, więc chciałem walczyć w najbardziej polskiej organizacji.

- Jaką Pan funkcję pełnił w NSZ?
JERZY NACHTMAN: - Byłem żołnierzem Oddziału Bojowego przy KG NSZ, dowodzonej przez Tadeusza Siemiątkowskiego, „Mazura”.

[caption id="attachment_16131" align="aligncenter" width="960"]GRH NSZ, fot. Michał A. Zieliński GRH NSZ, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Gdzie przeprowadziliście pierwszą akcję?
JERZY NACHTMAN: - Wójt gminy Strachówka zbierał od rolników dwukrotnie wyższy kontyngent niż żądali Niemcy, wymaganą część oddawał władzom niemieckim, a resztę sprzedawał po cenach rynkowych. Pojechaliśmy tam, zwołaliśmy mieszkańców i wychłostaliśmy wójta i sekretarza. Ostrzegliśmy urzędników, że jeżeli nie zmienią swojego postępowania, zostaną skazani na śmierć. Wieść o naszej akcji szybko się rozeszła, efekt był, ludność nie była już prześladowana przez wójta.

- Zawsze wystarczała chłosta?
JERZY NACHTMAN: - Nie, w Jadowie żandarm niemiecki wyłudzał od ludzi pieniądze. „Rąbnęliśmy” go. Trupa schowaliśmy, żeby nie narazić ludności cywilnej na represje, Niemcy nie znaleźli ciała, więc myśleli, że zdezerterował.

[caption id="attachment_16132" align="aligncenter" width="687"]Jerzy Nachtman, fot. Michał A. Zieliński Jerzy Nachtman, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Tylko Niemców likwidowaliście?
- JERZY NACHTMAN: Także zdrajców, agentów Gestapo. Do kolegi z Wołomina, członka NSZ, u którego w domu mieszkał niemiecki komisarz, Otton Schiesler, zgłosił się Polak, który chciał współpracować z Gestapo. Z Jankiem Hoffmanem spotkaliśmy się z nim na stacji kolejowej. Znakiem rozpoznawczym była przedarta pocztówka, on miał jedną część, my drugą. Był to znany nam mieszkaniec Wołomina. Zdziwił się, kiedy nas zobaczył, stwierdził, że jesteśmy doskonale zakonspirowani, bo mimo niemieckich nazwisk, wszyscy mają nas za Polaków. W mieszkaniu jednego z żołnierzy NSZ, w imieniu Rzeczypospolitej odczytaliśmy wyrok śmierci za zdradę. Wyrok wykonano natychmiast przez wstrzyknięcie arszeniku. Trucizna nie zadziałała, prawdopodobnie była zwietrzała. Kandydat na donosiciela stwierdził ze śmiechem, że wytrzymał próbę. Drugi zastrzyk był bardziej skuteczny. Zwłoki zakopaliśmy. Nie zawsze używaliśmy do wykonywania wyroków trucizny, czasem trzeba było strzelać.

- Jak zdobywaliście broń?
- JERZY NACHTMAN: Kupowaliśmy albo zabieraliśmy Niemcom. Wciągaliśmy Niemca do bramy, zabieraliśmy pistolet, pas z amunicją i puszczaliśmy wolno. Kiedyś zdobyliśmy karabin, nie było go jak przetransportować do skrytki. Podszedłem do dozorcy i poprosiłem o worek, powiedział, że nie ma, ale dał prześcieradło. Wiedział, o co chodzi (śmiech). Pieniądze na zakup broni zdobywaliśmy sprzedając cegiełki czy organizując napady na banki.

[caption id="attachment_16134" align="aligncenter" width="960"]Jerzy Nachtman i Michał A. Zieliński, fot. TP Jerzy Nachtman i Michał A. Zieliński, fot. TP[/caption]

- NSZ nie dostawało pieniędzy z Londynu?
JERZY NACHTMAN: - Nie. 1 sierpnia 1944 r., żeby zdobyć pieniądze na dalszą działalność mieliśmy opanować Wytwórnię Papierów Wartościowych w Warszawie. Później oddziały NSZ w ramach planu „Zet” miały wycofać się z Warszawy na północne Mazowsze, opanowane przez podziemie narodowe. Chcieliśmy chronić ludzi, jak Brygada Świętokrzyska, która wycofała się na Zachód. NSZ nie zostały poinformowane przez AK o dacie wybuchu powstania. Wytwórnie mieliśmy zająć podczas przygotowywania pieniędzy do wywózki. Mieliśmy mundury niemieckie, zdobyte podczas wcześniejszej akcji, przed budynkiem w wózku z warzywami ukryliśmy karabin maszynowy. Po wejściu do wytwórni każdy z nas miał wejść na oddzielne piętro, żeby jak najszybciej wyłapać znajdujących się tam Niemców.

- Akcja nie doszła jednak do skutku…
JERZY NACHTMAN: - W środku mieliśmy swoich ludzi, otrzymałem od nich informację, że wytwórnię wzmocniono kompanią wojska. Przekazałem informację dowódcy, który odwołał akcję i kazał wracać na Żelazną.

 

- Zaczął Pan walkę w Powstaniu Warszawskim wcześniej niż inni…
JERZY NACHTMAN: - 1 sierpnia, około godz. 14, po odwołaniu akcji na WPW wracaliśmy samochodem na Żelazną. Na Świętokrzyskiej chciał nas zatrzymać niemiecki patrol, zaczęliśmy do nich strzelać i pojechaliśmy dalej, na Orlej zatrzymaliśmy się i zaczęliśmy się rozbierać z niemieckich mundurów. W bramie stali AK-owcy, byli zdezorientowani i chcieli do nas strzelać, ale kolega, poznał jednego z nich, porozmawiał z nimi i ich oddział przeszedł pod moją komendę. Pojechaliśmy do Domu Kolejowego na Żelazną, tam dowiedziałem się, że powstaje komenda zgrupowania Chrobry II pod dowództwem majora Liga, zameldowałem u niego swoją kompanię NSZ.

[caption id="attachment_16126" align="aligncenter" width="960"]fot. Michał A. Zieliński fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Tam poznał Pan rotmistrza Pileckiego?
JERZY NACHTMAN: - Był krótko w naszej kompanii, może tydzień, potem przeniesiono go do wywiadu. Wtedy nie wiedziałem, kto to jest, dopiero później się dowiedziałem. Pokazał nam, jak dostać się przez piwnicę do budynku wodociągów przy ul. Starynkiewicza.

- Zdobyliście gmach?
JERZY NACHTMAN: - Tak, dzięki temu odcięliśmy Niemcom drogę do Śródmieścia. Za tę akcję otrzymałem Krzyż Walecznych. Po powstaniu nie chciałem iść do niewoli, tylko kontynuować walkę w armii Andersa.

[caption id="attachment_16127" align="aligncenter" width="685"]J. Nachtman w mundurze II Korpusu, fot. Michał A. Zieliński J. Nachtman w mundurze II Korpusu, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

- Jak udało się Panu przedostać do II Korpusu?
JERZY NACHTMAN: - Niemcy nie zatrzymywali kolejarzy. Założyliśmy z Władkiem Strumiłłą mundury kolejarskie i dojechaliśmy do Krakowa. Okazało się, że Niemcy wysyłają ochotników na roboty, w miejsca, które sami wybiorą, pojechałem do Feldkurchen, przy granicy ze Szwajcarią. Część granicy była na Renie, a część na stałym gruncie. Pewnego dnia pojechałem orać pole magistrackie leżące przy granicy, placówki niemieckie były na wale ziemnym, co 200-300 metrów. Padał deszcz, Niemcy schronili się w budkach wartowniczych i nie zwracali na mnie uwagi, podjechałem pod wał i przeskoczyłem granicę. Do ludzi na wale nie strzelali, żeby przypadkiem nie zabić Szwajcara.

- Ze Szwajcarii do armii Andersa była jednak jeszcze długa droga…
JERZY NACHTMAN: - Po przekroczeniu granicy aresztowała mnie żandarmeria, zostałem internowany, trzy razy bezskutecznie uciekałem. Do punktu zbornego ochotników armii Andersa w Marsylii, pomógł przedostać się znajomy Polak i jego narzeczona, Szwajcarka, którzy załatwili odpowiednie przepustki i samochód. 17 stycznia 1945 r. dostałem się do II Korpusu, byłem w 5. pułku zapasowym.

- Nie chciał Pan zostać na Zachodzie jak wielu żołnierzy NSZ?
JERZY NACHTMAN: - W II Korpusie spotkałem kuzynów, Tadka Nachtmana i dwóch braci stryjecznych. Nie mieliśmy wątpliwości, czym jest komunizm, ale chcieliśmy wracać do naszych rodzin. Po zdemobilizowaniu wróciliśmy pierwszym transportem, gdy wpływaliśmy do portu w Gdyni, ludzie z plaży machali do nas i pukali się w głowę. Dziwili się, że z własnej woli wracamy. (śmiech)

[caption id="attachment_16128" align="aligncenter" width="960"]Jerzy Nachtman i płk Jan Podhorski, fot. Michał A. Zieliński Jerzy Nachtman i płk Jan Podhorski, fot. Michał A. Zieliński[/caption]

Jerzy Nachtman, ur. 1922 r. w Wołominie, żołnierz Komórki Likwidacyjnej przy Komendzie Głównej Związku Jaszczurczego, następnie żołnierz Oddziału Bojowego przy KG ZJ, po utworzeniu przez ZJ Narodowych Sił Zbrojnych, żołnierz OB przy KG NSZ. Absolwent podchorążówki NSZ i tajnej Politechniki Warszawskiej. W Powstaniu Warszawskim walczył w 1 kompanii „Warszawianka”, która była częścią Zgrupowania Chrobry II, dowodził m.in. akcją zdobycia gmachu warszawskich wodociągów. Po upadku powstania nie poszedł do niewoli, ale przez Niemcy, Szwajcarię i Francję dotarł do Armii Andersa we Włoszech. Był jednym z założycieli Związku Żołnierzy NSZ.

Źródło: W Sieci Historii.

Artykuł „W Powstaniu walczyłem razem z W. Pileckim”. Wspomnienia żołnierza NSZ o tym, jak likwidował Niemców i agentów Gestapo. „Powstanie zacząłem wcześniej” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/w-powstaniu-warszawskim-walczylem-razem-z-rotmistrzem-pileckim-wspomina-jerzy-nachtman-zolnierz-oddzialu-bojowego-komendy-glownej-narodowych-sil-zbrojnych/feed/ 0
O te symbole warto się bić. To one stały się drogowskazami na drodze do wolności [foto] https://niezlomni.com/o-te-symbole-warto-sie-bic-to-one-staly-sie-drogowskazami-na-drodze-do-wolnosci-foto/ Tue, 01 Jul 2014 07:00:43 +0000 http://niezlomni.com/?p=753

 

[caption id="attachment_756" align="alignleft" width="254"]Brygada Świętokrzyska Brygada Świętokrzyska[/caption]

Brygada Świętokrzyska to oddział zbrojny Narodowych Sił Zbrojnych podporządkowanej Związkowi Jaszczurczemu, który nie wszedł w skład Armii Krajowej.

W miarę zbliżania się frontu wschodniego dowództwo Brygady i jej żołnierze stanęli przed dramatyczną alternatywą: albo rozwiązać jednostkę (jak oddziały AK) i zdemobilizować żołnierzy, licząc, że się jakoś zakonspirują, albo podjąć plan wycofania się na Zachód. Ta druga możliwość była zgodna z wcześniejszymi planami operacyjnymi NSZ, które zakładały, iż w momencie klęski Niemiec zostaną sformowane silne grupy operacyjne przeznaczone do opanowania terenów po Odrę i Nysę Łużycką oraz Prusy Wschodnie (Wojciech Muszyński, Rafał Sierchuła "Droga do Wolności").

Brygada ruszyła więc w kierunku Czech zapisując piękną kartę w historii Polski. Ale o szczegółach niebawem, na razie prezentujemy symbolikę Brygady Świętokrzyskiej...

[flagallery gid=9 skin=phantom_js]

 

Artykuł O te symbole warto się bić. To one stały się drogowskazami na drodze do wolności [foto] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
„Nie wierzymy w słomiany entuzjazm dla frazesu, nie oczekujemy zbawienia od przygodnych wodzów; szukamy natomiast rozwiązań, wymagających poważnej pracy myślowej i poświęceń”. Myśl polityczna Grupy Szańca https://niezlomni.com/nie-wierzymy-w-slomiany-entuzjazm-dla-frazesu-nie-oczekujemy-zbawienia-od-przygodnych-wodzow-szukamy-natomiast-rozwiazan-wymagajacych-powaznej-pracy-myslowej-i-poswiecen-mysl-polityczna-nsz/ https://niezlomni.com/nie-wierzymy-w-slomiany-entuzjazm-dla-frazesu-nie-oczekujemy-zbawienia-od-przygodnych-wodzow-szukamy-natomiast-rozwiazan-wymagajacych-powaznej-pracy-myslowej-i-poswiecen-mysl-polityczna-nsz/#respond Wed, 11 Jun 2014 11:21:37 +0000 http://niezlomni.com/?p=13882

10417146_646865458740303_779010659_nWstęp Grupy Szańca z 1941 r.

Oddajemy szóste z kolei wydawnictwo do rąk czytelnika. Dotychczas ukazały się wydane nakładem „Szańca” następujące prace:

1) Wojna polsko-niemiecka i przyszłość Państwa Polskiego cz. I,
2) Rosja sowiecka w dobie obecnej wojny,
3) Kodeks Polaka,
4) Stanowisko Piusa XII wobec wojny i Polski
5) Polska po wojnie.

Pierwsze z tych wydawnictw zawiera skrót dziejów okresu walk politycznych o niepodległość w latach 1914-1920 i opisy wojny polsko-niemieckiej we wrześniu 1939 r.
Drugie – stosunek Rosji sowieckiej do Polski od września 1939 r.
Trzecie – ustala normy postępowania Polaków w rożnych dziedzinach życia w stosunku do obu okupantów.
Czwarte – stanowisko Stolicy Apostolskiej na podstawie wygłoszonych przemówień i opublikowanych listów papieskich.
Piąte – jest próbą ustalenia nowoczesnych postulatów narodowych w dziedzinie politycznej, cywilizacyjnej i gospodarczej na zasadach idealizmu politycznego. W wydawnictwie tym autor wypowiada wojnę zasadom materialistycznym, które w postaci liberalizmu gospodarczego przenikały nawet do ideologii narodowej.
„Polska po wojnie” wychodzi z założenia, że zasady etyki chrześcijańskiej mają zastosowanie nie tylko w dziedzinie życia prywatnego, lecz winny regulować zarówno życie polityczne, jak gospodarcze narodów. Misja dziejowa Polski – to zerwanie z dotychczasowym dualizmem i rozczepieniem i umiejętne zharmonizowanie ekspansji cywilizacyjnej Narodu Polskiego z zasadami etyki chrześcijańskiej oraz wolności jednostek i narodów.

Praca niniejsza pod tytułem „Piastowy szlak”jest poważną próbą rozwiązania zagadnień ustrojowo-konstytucyjnych. Zagadnienia te nie są potraktowane z punktu widzenia prawno-formalistycznego, lecz z punktu widzenia treści ustrojowej. Wiemy, że niezależnie od formy rządów są ustroje, zapewniające narodom swobodę rozwoju i są bliźniaczo podobne formy, lecz zepsute, służące jako parawan dla tyranizujących naród władców lub schlebiających tłumom demagogów.
[quote]Myślą przewodnią niniejszego wydawnictwa jest zorganizowanie Polski wewnętrznie wolnej i praworządnej i stworzenie takich instytucji, które gwarantowałyby ciągłość poczynań, zachowanie tradycji i niezawisłość Narodu Polskiego, przez zapewnienie Mu trwałych wpływów na rządy w Państwie Polskim.[/quote]

[caption id="attachment_13288" align="aligncenter" width="544"]https://www.facebook.com/Lisc.Leaf?fref=ts https://www.facebook.com/Lisc.Leaf?fref=ts[/caption]

Z doświadczenia wiemy, jak wobec braku takich trwałych instytucji, reprezentujących wolę Narodu, łamano zasady konstytucyjne w drodze „interpretacji”, jak później narzucono Polsce tzw. „carową konstytucję” i jak wreszcie nawet, w tej konstytucji, stworzonej przez sanację na użytek własny, nie uszanowano, stwarzając np. dla Rydza-Śmigłego nowe i nieokreślone stanowisko wodza.
[quote]Po tych doświadczeniach wiemy, że jest drugorzędną rzeczą, jak będzie się nazywał ustrój Polski, natomiast ważną jest jest istotna treść ustrojowa. Według myśli autora, właściwie skonstruowany Senat ma zapewnić ciągłość myśli politycznej, gospodarczej i społecznej. Wobec instytucji Senatu, Sejm stanie się raczej organem krytyki i odzwierciedlaniem aktualnych nastrojów a rząd władzą wykonawczą, kierująca aparatem administracyjnym, realizującą plany Senatu w obecnym czasie. W ten sposób chce autor oprzeć rądy w Polsce na trwałych fundamentach, uniemożliwiając niebezpieczne skoki i eksperymenty w sprawach najbardziej zasadniczych. Również z doświadczenia ubiegłego okresu przekonaliśmy się, że największym nieszczęściem Polski nie była zła wola, lecz brak koordynacji różnych dziedzin oraz brak ciągłości zamierzeń politycznych, gospodarczych i społecznych.[/quote]

Wspólna myślą wszystkich dotychczasowych wydawnictw naszych była rzeczowa krytyka dotychczasowego stanu, utrwalenie zasad postępowania w chwili obecnej i wreszcie próby zorganizowania Polski na zasadach, które stanowią dla nas dogmat władzy. Uważamy, że nie wolno zmarnować smutnych doświadczeń i czas jest przemyśleć wspólnie ze społeczeństwem polskim podstawowe zagadnienie bytu narodowego. Pozostawienie tej dziedziny odłogiem, skazało by naród na szukanie dróg po omacku, lub też na podporządkowanie się obcej myśli politycznej, którą nam wielokrotnie w dziejach narzucono.

Zj
Świadomi własnych dróg i celów, będziemy opancerzeni przeciw próbom obcej agitacji i propagandy; świadomość ta, gdy zostanie należycie ugruntowana, stworzy zdrowy i twórczy entuzjazm, który pozwoli przełamać piętrzące się przed nami trudności.
[quote]Nie wierzymy w słomiany entuzjazm dla frazesu, nie oczekujemy zbawienia od przygodnych wodzów; szukamy natomiast rozwiązań, wymagających poważnej pracy myślowej i poświęceń. Pragniemy oddawać czytelnikom nie tylko wyniki pracy naszego zespołu – zbiorowe i indywidualne, jak dotychczas – lecz również prace innych osób i grup, o ile będą odpowiadały najszerszym założeniom naszego programu.[/quote]
W dziedzinie myśli nie uznajemy monopolu i do współpracy w tworzeniu zrębów Wolnej Polski chcielibyśmy wciągnąć jak najszersze zastępy ludzi twórczych i niezależnych.

Stanisław Kasznica, Piastowy szlak. Projekt konstytucyjny Grupy "Szańca" (Związek Jaszczurczy, Narodowe Siły Zbrojne), Dodatek: Kazimierz Gluziński „Służba Cywilna Narodu”, Instytut Norwida, Warszawa 2014, ss. 250.

Artykuł „Nie wierzymy w słomiany entuzjazm dla frazesu, nie oczekujemy zbawienia od przygodnych wodzów; szukamy natomiast rozwiązań, wymagających poważnej pracy myślowej i poświęceń”. Myśl polityczna Grupy Szańca pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/nie-wierzymy-w-slomiany-entuzjazm-dla-frazesu-nie-oczekujemy-zbawienia-od-przygodnych-wodzow-szukamy-natomiast-rozwiazan-wymagajacych-powaznej-pracy-myslowej-i-poswiecen-mysl-polityczna-nsz/feed/ 0
Jak zmniejszano liczbę żołnierzy NSZ w Powstaniu Warszawskim. „Lepiej niech Pan tej legitymacji nie pokazuje” https://niezlomni.com/jak-zmniejszano-liczbe-zolnierzy-nsz-w-powstaniu-warszawskim-lepiej-niech-pan-tej-legitymacji-nie-pokazuje/ https://niezlomni.com/jak-zmniejszano-liczbe-zolnierzy-nsz-w-powstaniu-warszawskim-lepiej-niech-pan-tej-legitymacji-nie-pokazuje/#respond Mon, 18 Nov 2013 14:55:37 +0000 http://niezlomni.com/?p=1749

sierchula– Powstańcy z NSZ – z pułkownikiem Janem Podhorskim, Wielkopolaninem, członkiem Związku Jaszczurczego, żołnierzem AK „Głuszec” Grójec, dowódcą plutonu szturmowego w powstaniu warszawskim w pułku NSZ im. Gen. Sikorskiego i żołnierzem batalionu AK „Miłosz” rozmawiał Mateusz Rawicz.

MATEUSZ RAWICZ: - Panie Pułkowniku jak to się stało, że walczył Pan w powstaniu warszawskim?
JAN PODHORSKI: - Z Lipia przez Grójec 29 lipca przyjechałem do Warszawy na ostatnie egzaminy na tajnym kursie podchorążych o specjalności głęboka dywersja. Czekałem na egzaminy u mojego przyjaciela ze Związku Jaszczurczego, Henryka Dutkowskiego, który mieszkał na ulicy Twardej, bo pogłoski o wybuchu powstania przesunęły termin egzaminów. Po kursach miałem udać się jako ochotnik w Bory Tucholskie.


- W jakim celu?
JAN PODHORSKI: - Miała być tworzona Brygada Tucholska, podobna do Brygady Świętokrzyskiej. Po służbie w grupie „strzelców wyborowych” w Grójeckim, gdzie wykonywaliśmy wyroki sądu podziemnego, miałem odpowiednie przeszkolenie.

- Jak wyglądał wybuch powstania?
JAN PODHORSKI: - Mieszkałem u Dutkowskiego na Twardej, po południu 1 sierpnia, podejrzewając, że będzie coś się działo, poszliśmy do punktu kontaktowego na ul. Czackiego 3/5 w siedzibie NOT, obecnym Domu Technika. Parzysta strona ulicy była zamieszkała przez sympatyków NSZ, pochodzących ze stolicy i wysiedlonych z innych terenów kraju.


Wyświetl większą mapę

[quote]Pierwsze wspomnienie z powstania to widok piętnasto- czy szesnastolatka z peemem, który zatrzymał nas i powiedział – Koledzy, tu leży ranny Niemiec. Dał nam łom i prosił o dobicie. Wytłumaczyliśmy mu, że rannych i jeńców się nie zabija.[/quote]

- Co się działo w Domu Technika?
JAN PODHORSKI: - Było zamieszanie, zgłosiło się dużo chętnych. Na skrzyżowaniu Traugutta i Czackiego ulokowała się komenda kwartału AK, obejmującego ulice Traugutta, Krakowskie Przedmieście, Nowy Świat, Mazowiecka pod dowództwem „Lewara”, który również czekał na ochotników. Zgłosiło się do niego piętnastu żołnierzy NSZ, gdyż nie miał ludzi, ale miał broń. „Lewar” przygotowywał się do powstania przez 2 tygodnie, później rozpuścił ludzi, jednak na godzinę „W”, większość jego ludzi nie dotarła, ponieważ pochodziła głównie z Żoliborza. Ostatecznie połowę jego grupy stanowili żołnierze NSZ.

- Chętnych do walki było wielu, ale broni prawie wcale…
JAN PODHORSKI: - Niektórzy przyszli ze swoją bronią, ale i tak nie wystarczyło dla wszystkich. Kolega Wincentowicz mieszkający na Czackiego przyniósł kilka sztuk broni z domu.

- Ostatecznie pułk pułku NSZ im. Gen. Sikorskiego, przez żołnierzy nazywany „Sikora” był jednym z najlepiej uzbrojonych oddziałów powstańczych. Jak zdobyliście broń?
JAN PODHORSKI: - Po zdobyciu Poczty Głównej na Placu Napoleona, którą oddziały AK zaatakowały 2 sierpnia. Nie mogliśmy wspomóc AKowców ogniem karabinowym, bo nie mieliśmy broni, ale wsparliśmy ich granatami, atakując od ulicy Wareckiej. Po zdobyciu poczty okazało się, że były tam duże magazyny broni i mundurów niemieckich. Starym warszawskim zwyczajem do połowy zdobytej broni się nie przyznano. W naszych późniejszych meldunkach dowództwo narzekało na braki w uzbrojeniu i wykazywało kilkanaście sztuk broni, a było dużo więcej, dowodem jest kompletne wyposażenie w broń kilkudziesięciu żołnierzy – 3 kompanii. Późniejszy mój pluton szturmowy miał pełne wyposażenie, 30 sztuk broni naramiennej (karabinów, pistoletów), nie wspominając o broni krótkiej i granatach. Wszystkie nasze sanitariuszki miały broń krótką, mimo, że nie było takich wymogów. Większość administracyjna i zmianowa była bez broni, ale grupy szturmowe i patrolowe miały dużo broni, zresztą widać to na zdjęciach np. w książce S. Bojemskiego „NSZ w powstaniu warszawskim”.

podchorski- Pan jaką miał broń?
JAN PODHORSKI: - Pistolet, pistolet maszynowy Sten i karabin, bo w zależności od rodzaju walki używało się innej broni. Jeśli chodzi o „gołębiarzy” (snajperów niemieckich) to używało się tylko karabinu, pistolet maszynowy nadawał się do ataku czy walki na odległość kilkunastu metrów, pistolet ręczny służył raczej do ozdoby.

- W Pana drużynie szturmowej walczył znany później publicysta i pisarz, Leszek Prorok, ps. „Leszczyński”.
JAN PODHORSKI: - Trafił do mojego oddziału 12 sierpnia, dwa dni później przeszedł do zgrupowania „Ruczaj”. Po wojnie przy okazji wydania jego autobiografii „W kepi wojska francuskiego”, przypomniałem mu, jak siedział ze mną 12-13 sierpnia w podziemiach przy ul. Czackiego 16/18 i przygotowaliśmy się do ataku na Komendę Policji, ale wtedy nic z tego nie wyszło, bo nie było pełnego porozumienia z „Lewarem”. Był zdumiony, że po latach zobaczył swego dowódcę. Na marginesie dodam, że po wojnie przeszedł bardzo ciężkie śledztwo na UB.

- O udziale NSZ w powstaniu przez sześćdziesiąt lat się nie wspominało…
JAN PODHORSKI: - Dopiero w pierwszym kalendarzu wydanym przez Muzeum Powstania Warszawskiego pod datą 5 października 1944 r. napisano, że z miasta wychodzi dowództwo AK i komendant NSZ, płk Spirydion Koiszewski, „Topór”.

[quote]W czasie PRL mówiło się, że powstanie zrobiło AL, PAL i AK. Dopiero w latach dziewięćdziesiątych zaczęto nieśmiało mówić, że i eneszetowcy walczyli w powstaniu, a przecież w powstaniu walczyło kilka tysięcy żołnierzy NSZ i dobrze się spisało. Przez lata umniejszano znaczenie naszej walki, zmniejszano liczbę żołnierzy NSZ walczących w powstaniu. Trzeba pamiętać, że większość oddziałów NSZ była w AK, wszyscy mieliśmy legitymacje AK.[/quote]

Mam jedną z nielicznych legitymacji powstańczych z oryginalną pieczątką NSZ i podpisem komendanta NSZ, płka „Topora”. Gdy pokazałem tą legitymację w latach osiemdziesiątych, po stanie wojennym, kiedy zaczęły powstawać organizacje kombatanckie środowisk powstańczych AK, na spotkaniu żołnierzy batalionu AK „Miłosz”, mojego oddziału z końcowego okresu powstania, to pułkownik Perdzyński ps. „Tomir” z dowództwa AK powiedział:

[quote]– Lepiej niech Pan tej legitymacji nie pokazuje, bo można rozpoznać żołnierza NSZ.[/quote]

- Pana powstanie warszawskie trwało nie 63, ale prawie 70 dni.
JAN PODHORSKI: - Gdy powstanie upadło podpisano akt o zakończeniu walk, na podstawie punktów 3 i 4 utworzono kompanie osłonowe, pełniące funkcje żandarmerii, który miał działać do wyjścia ostatniego mieszkańca z Warszawy. Zbierano ochotników do batalionu, mój pluton NSZ zgłosił się w komplecie. Mieliśmy dobre wyposażenie, naszym zadaniem pierwotnym, dla którego powstał nasz pluton było przebicie się przez linie niemieckie poza Warszawę, żeby wziąć udział w walce partyzanckiej, ponieważ wiadomo było w pierwszych dniach września, że powstanie zaczyna dogorywać.

Nasz pluton znalazł się w kompanii A u porucznika A. Ładkowskiego ps. „Kulawy”, pełniliśmy funkcję patrolową. Jako jednostce w pełni jednolitej, a domyślano się, że jest to grupa NSZ, powierzono zadanie rejestru i opisu zniszczeń, stąd miałem dokładny opis Śródmieścia i zdjęcia zniszczonej stolicy. Śródmieście w trakcie walk powstańczych nie było tak zniszczone, jak w czasie tygodnia po powstaniu, kiedy saperzy z „Brennkomando”, wyposażeni w miotacze ognia, rabowali i podpalali domy.

Kompanie osłonowe jako jedne z ostatnich oddziałów powstańczych opuścił Warszawę…
JAN PODHORSKI: - Tak, kompanie A, B i C, w sumie około 340 żołnierzy. Konwojowani przez Wehrmacht pieszo dotarliśmy do Ożarowa, gdzie załadowano nas do wagonów i pod silną obstawę z karabinami maszynowymi na dachach, co było wynikiem donosu, że oddział zostanie pojechaliśmy w stronę Niemiec. W Poznaniu wyrzuciłem kartki z informacją dla rodziny i znajomych, że żyję i jadę do obozu jenieckiego. Zawieziono nas do stalagu IVB w Muehlbergu nad Łabą koło Drezna. 23 kwietnia 1945 r. obóz wyzwoliły wojska sowieckie. Spośród moich kolegów tylko ja zdecydowałem się na powrót do Polski, moi przyjaciele zostali za żelazna kurtyna.

- Panie pułkowniku powstanie miało sens?
JAN PODHORSKI: - Powstanie i zniszczenie Warszawy było na rękę naszym wrogom, Niemcom i Sowietom. Z militarnego punktu widzenia powstanie nie miało żadnych szans, nie było też militarnym zagrożeniem dla Niemców. Było nas za mało, nie mieliśmy broni, tylko 10 % powstańców miało broń, chociaż mój oddział był dobrze uzbrojony.

[quote]Jednak naszym żołnierskim obowiązkiem było walczyć, walczyliśmy o słuszną sprawę. Było jak było. Przeżyliśmy.[/quote]

rozmawiał Mateusz Rawicz, skrócona wersja wywiadu ukazał się w Tygodniku „Nasza Polska” (nr 32 , 6 VIII 2013 r.)

Artykuł Jak zmniejszano liczbę żołnierzy NSZ w Powstaniu Warszawskim. „Lepiej niech Pan tej legitymacji nie pokazuje” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/jak-zmniejszano-liczbe-zolnierzy-nsz-w-powstaniu-warszawskim-lepiej-niech-pan-tej-legitymacji-nie-pokazuje/feed/ 0