Zamość – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Zamość – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 Po przeprowadzeniu Rzezi Wołyńskiej, Ukraińcy chcieli spacyfikować Lubelszczyznę. Krwawa wojna z OUN-UPA. [WIDEO] https://niezlomni.com/po-przeprowadzeniu-rzezi-wolynskiej-ukraincy-chcieli-spacyfikowac-lubelszczyzne-krwawa-wojna-z-oun-upa-wideo/ https://niezlomni.com/po-przeprowadzeniu-rzezi-wolynskiej-ukraincy-chcieli-spacyfikowac-lubelszczyzne-krwawa-wojna-z-oun-upa-wideo/#comments Sun, 01 Dec 2019 20:08:18 +0000 https://niezlomni.com/?p=50871

Głównym powodem konfliktu na wschodniej Lubelszczyźnie był fakt, że Ukraińcy uznawali ją za ukraińskie Kresy Zachodnie i swoją koncepcję wpisywali w różnorakie plany niemieckie popierające Ukraińców. Jako przykład popierania Ukraińców przez Niemców może służyć chociażby akcja wysiedleńcza Polaków o kryptonimie „Ukraineaktion”, przeprowadzona między 15 stycznia a 6 marca 1943 r., która pociągnęła za sobą wysiedlenie z 64 wsi ponad 12 tys. Polaków z powiatu hrubieszowskiego i osiedlenie na ich miejscu ponad siedem tysięcy Ukraińców.


Wkroczenie Sowietów po II wojnie światowej nie zakończyło trwającej tam cały czas wojny z OUN-UPA. Organizacje te ostro sprzeciwiły się przesiedleniu Ukraińców na Ukrainę, natomiast przesiedlanie Polaków do Polski traktowały jako przejaw sprawiedliwości dziejowej. Także Chruszczow chciał przyłączenia Chełmszczyzny do sowieckiej Ukrainy.

OUN-UPA prowadząc na Lubelszczyźnie bezwzględną walkę z państwem polskim, usiłowało nawiązać współpracę z polskim podziemiem niepodległościowym. Z jego pomocą chciało zalegalizować swoje istnienie i uzyskać akceptację rządu londyńskiego. Miał się on stać ich adwokatem na arenie międzynarodowej, który zdjąłby z niej odium ludobójczej formacji, która dopuściła się zbrodni wołyńskiej i współpracowała z Niemcami.

Działalność UPA doprowadziła do tego, że na wschodniej Lubelszczyźnie udało się pozostać sporej ilości ukraińskiej ludności, stanowiącej wciąż zaplecze dla jej funkcjonowania. Oficjalnie przesiedlenie ludności ukraińskiej na Ukrainę już się zakończyło i Chruszczow nie był skory do przyjmowania kolejnego kontyngentu. Najprawdopodobniej, co potwierdzają jego dalsze kroki, myślał o innym wariancie przyłączenia Chełmszczyzny, opartej na tzw. wymianie terytoriów.
W takiej sytuacji, by zakończyć krwawe zmagania z OUN-UPA, władze polskie podjęły decyzję o przesiedleniu ludności ukraińskiej na Ziemie Odzyskane. Pozbawiły podziemie ukraińskie zaplecza i bardzo szybko jego resztki zostały wytropione i rozbite. Do historii działania te weszły pod nazwą Operacji „Wisła”. Autor opisuje szczegółowo jej przebieg na Lubelszczyźnie. OUN-UPA w czasie jej trwania stawiała tutaj szczególnie zażarty opór w walkach, w których zginęło wielu żołnierzy. Jej ostateczne rozgromienie nastąpiło już po formalnym zakończeniu Operacji „Wisła”, jesienią 1947 r.

Książka, jak większość prac autora, jest oparta na obficie cytowanych dokumentach, relacjach i wspomnieniach. Nie tylko polskich, ale również ukraińskich, niemieckich, a także na całej dostępnej literaturze.

Poniżej fragment rozdziału pierwszego Gdzie są te tysiące zamordowanych Ukraińców? z książki Marek A. Koprowski - „Łuny na Wschodzie. Krwawa wojna z OUN-UPA o Lubelszczyznę”. Książka ukazała się ukazała się nakładem wydawnictwa Replika, Poznań 2019. Można ją nabyć TUTAJ.

Część ukraińskich historyków wciąż idzie w zaparte i twierdzi, że masowe mordy rozpoczęły się nie na Wołyniu, a na Lubelszczyźnie i rzeź wołyńska była tylko odwetem za mordy na ludności ukraińskiej, popełnione przez Polaków m.in. na Chełmszczyźnie. Jeden z nich – Orest Subtelny – w 1994 r. zasugerował, że już w 1942 r. Polacy zabili tysiące ukraińskich chłopów, głównie na obszarze Chełmszczyzny. Owe tysiące ukraińskich ofiar nie znajduje jednak potwierdzenia w źródłach. Dane na ten temat są różne, ale żadne nie potwierdzają owych tysięcy ofiar! W latach 1941-1942 zginęło 4 Ukraińców, w 1942 – 1943 – 34. Według innych danych na Zamojszczyźnie w 1942 r. zginęło 123 Ukraińców. Były to ofiary niemieckich akcji pacyfikacyjnych, mających być inspirowanymi przez polską policję granatową. Miała ona brać w nich aktywny udział. Była to jednak zemsta czy raczej odwet za udział ukraińskich policyjno-wojskowych formacji w służbie niemieckiej w pacyfikacji polskich wsi. Miało w nich zginąć w 1942 r. 119 Polaków, a w 1943 r. 325 osób. Kto więc jest tu pokrzywdzony i gdzie są te tysiące zamordowanych Ukraińców? Krwawa wojna na Lubelszczyźnie zaczęła się w 1944 r. już po wyrżnięciu przez Ukraińców Wołynia i przeniesieniu rzezi na obszar Małopolski Wschodniej, a raczej całego obszaru UPA-Zachód, w skład którego wchodził m.in. Wojskowy Okręg „Bug”, obejmujący Lubelszczyznę. Wtedy to oddziały ukraińskie nasiliły na tym terenie działalność terrorystyczną przeciwko ludności polskiej. W kwietniu 1944 r. Sztab Główny UPA skierował na Chełmszczyznę dwa kurenie z zagonu im. „Bohuna”, dowodzonego przez pułkownika Ostrożśkoho, który wchodził w skład OW „Turiw”. Jak wynika z zeznań Aleksandra Andrejewicza Łuckiego, członka Głównego Wojskowego Sztabu UPA Krajowego Prowodu OUN „Galiczyna”, a wcześniej komendanta „UPA-Zachód”, ówczesny główny komendant UPA Roman Szuchewycz przywiązywał do panowania przez OUN-UPA na tym terenie ogromną wagę. Na jego polecenie miał zostawić niedokończone prace i udać się na Chełmszczyznę.

Oto fragment protokołu z jego przesłuchania, które potwierdził swoim podpisem, a który sporządził naczelnik Śledczego Oddziału NKGB USRR Pawłowskij w asyście starszego śledczego NK USRR Pogrebnego:

W początku maja 1944 r. (…) otrzymałem od Szuchewycza zadanie wyjechać na Chełmszczyznę i stanąć na czele tamtejszych oddziałów UPA, aktywizować ich działalność i rozbudować szeregi UPA na bazie miejscowych możliwości.”
Pytanie: „Czym był podyktowany wasz wyjazd na Chełmszczyznę?”
Odpowiedź: „Polskie nacjonalistyczne podziemie w lasach Zamościa i Lublina sformowało tzw. Dywizję im. Kościuszki dla walki z kunowskim podziemiem i oddziałami UPA.

Wiosną 1944 r. dywizja ta przedostała się na Chełmszczyznę i w odpowiedzi na likwidację polskiej ludności przez oddziały UPA zaczęła zabijać Ukraińców. W związku z tym „Główny Prowod OUN” podjął decyzję, żeby posłać na Chełmszczyznę część oddziałów UPA z zadaniem rozgromienia polskiej dywizji, zlikwidowania lub wygnania całej polskiej ludności za granice Chełmszczyzny. Wcześniej na Chełmszczyznę z Wołynia i Galicji zostało skierowanych szereg oddziałów UPA, liczących 6 tysięcy ludzi, a oprócz tego w najbliższym czasie miało być przerzuconych jeszcze kilka dodatkowych oddziałów UPA. Ja udawałem się z rozkazu Głównego Prowodu, aby kierować działaniami tych oddziałów dla rozgromienia Dywizji im. Kościuszki i zlikwidowania polskiej ludności, następnie po tym miałem utworzyć nowe oddziały UPA.
Zadania swego Łucki nie wykonał, ponieważ nie zdołał dotrzeć na Chełmszczyznę. Po drodze w Kamionce Strumiłowej został aresztowany przez Niemców. Jego zeznania potwierdzają, że UPA planowała całkowite opanowanie Chełmszczyzny, likwidację polskiego podziemia i wymordowanie ludności polskiej. Nie było też tysięcy wymordowanych Ukraińców.

Głównym powodem konfliktu na wschodniej Lubelszczyźnie był fakt, że Ukraińcy uznawali ją za ukraińskie Kresy Zachodnie i swoją koncepcję wpisywali w różnorakie plany niemieckie popierające Ukraińców. Jako przykład popierania Ukraińców przez Niemców może służyć chociażby akcja wysiedleńcza Polaków o kryptonimie „Ukraineaktion”, przeprowadzona między 15 stycznia a 6 marca 1943 r., która pociągnęła za sobą wysiedlenie z 64 wsi ponad 12 tys. Polaków z powiatu hrubieszowskiego i osiedlenie na ich miejscu ponad siedem tysięcy Ukraińców. Zanim przejdziemy do omówienia szerzej wspierania etosu ukraińskiego na Lubelszczyźnie, trzeba podkreślić, że wcześniej takim adwokatem Ukraińców był carat i Rosyjska Cerkiew Prawosławna. Zostawiły one na Lubelszczyźnie dziedzictwo, z którym Polska międzywojenna nie potrafiła sobie poradzić… Dziedzictwem tym było prawosławie, które przymusowo zastępowały struktury likwidowanego Kościoła unickiego. Szczególnym terenem poddanym obróbce przez władze carskie, lansujące hasło: „jedna Rosja, jedna wiara, jeden car”, stała się Chełmszczyzna, która w 1912 r. stała się gubernią chełmską utworzoną z całych powiatów hrubieszowskiego i tomaszewskiego oraz części powiatów: chełmskiego, zamojskiego, krasnostawskiego i lubartowskiego. Ponadto do guberni chełmskiej włączono w całości powiat bialski oraz częściowo powiaty: włodawski, konstantynowski i radzyński. Ten teren w znacznej mierze pokrywał się z terytorium zlikwidowanej w 1875 r. unickiej diecezji chełmskiej. Parafie unickie zostały w niej zlikwidowane i zastąpione przez przymusowo zakładane prawosławne. Był to pierwszy etap ekspansji „carosławia”, jak określano rosyjskie prawosławie. Region ten szybko nabierał cech wschodnich. Uwieńczeniem tego procesu było odłączenie go od Królestwa Polskiego i przyłączenie bezpośrednio do Rosji. Gdyby Polska dłużej znajdowała się pod zaborami, proces ten z pewnością ruszyłby dalej na Zachód i dotarł co najmniej do Wisły. Przedłużeniem tego procesu było oddanie przez Niemców utworzonej pod ich patronatem Ukrainie na mocy traktatu brzeskiego w 1918 r. guberni chełmskiej zwanej Chełmszczyzną.,. Rozpoczęto tam wtedy antypolską agitację, która nasiliła się zdecydowanie od kwietnia 1918 r., gdy metropolita lwowski wznowił działalność unickiej diecezji chełmskiej i jej hierarchii. Społeczeństwo polskie potraktowało oderwanie Chełmszczyzny jako czwarty rozbiór Polski i solidarnie zareagowało wielkim oburzeniem i protestami. Ówczesne nastroje bardzo celnie oddał w swoich wspomnieniach Wincenty Witos, pisząc:

Dzień 18 lutego 1918 r. został wyznaczony jako termin ogólnego narodowego protestu. I rzeczywiście, w dniu tym stanęło zupełnie wszelkie życie na całym obszarze Galicji, a także częściowo i Śląska Cieszyńskiego. Mimo, że kraj pozostawał pod władzą wojskową, a koleje były zmilitaryzowane – stanęły one wszystkie, stanęła też praca w urzędach, fabrykach, zakładach. W wielu kościołach odbywały się nabożeństwa żałobne z odpowiednimi kazaniami, wygłaszanymi z bardzo dużą odwagą, przez młodszych szczególnie księży. W każdym mieście, miasteczku, wsi – odbywały się masowe wiece i demonstracje, na których przemawiali liczni mówcy, przedstawiając stan sprawy i piętnując otwarcie w słowach najostrzejszych postępowanie rządu austriackiego i niemieckiego.

Koło Polskie w parlamencie w Wiedniu wydało też odezwę, w której stwierdzało m.in.:

(…) Pierwszy traktat pokojowy zawarty dnia 9 lutego 1918 r. w Brześciu uderzył w naród polski, jak grom, jak zapowiedź złowroga, że militaryzm niemiecki wraz z chytrą i nieszczęśliwą dyplomacją staro austriacką zamierzają ziemie polskie okaleczyć i naród polski we własnym jego kraju uczynić niewolnikiem i nędzarzem. Przyjaźń niemiecko-ukraińska, mająca się ugruntować na trupie Polski i Litwy, chce zasiać nienawiść między polskim i ukraińskim narodem, chce Polsce odebrać wszelkie znaczenie narodowe, państwowe, gospodarcze i uczynić z niej niewolnika państwa, przemysłu i handlu niemieckiego, niewolnika strzeżonego od wschodu wspólnie przez Niemcy i ukraińskie państwo.

Ludność polska protestowała też na terenie samej Chełmszczyzny. Do masowych wystąpień doszło m.in. w 97 wsiach zamieszkałych przez Polaków w powiecie hrubieszowskim, 78 w chełmskim. W zamojskim protesty Polaków też były masowe. Odbyły się one w 14 gminach na 15 istniejących.

Zadowolenie z przyłączenia „prastarych ukraińskich ziem Chełmszczyzny i Podlasia” wyraziło natomiast zgromadzenie duchownych trzech diecezji greckokatolickich, które uznało to za akt: „oparty na historycznych tradycjach i rdzennej, etnicznej ukraińskiej większości”.
Już u zarania odbudowy państwa polskiego Wojsko Polskie tworzone ad hoc musiało odbijać także Chełmszczyznę, z której Ukraińcy ani myśleli rezygnować i chcieli ją przyłączyć do Zachodnioukraińskiej Republiki Ludowej. W sprawę włączył się aktywnie metropolita Andrzej Szeptycki , który nie ukrywał swojej radości, że Chełmszczyzna została oderwana od Polski. Zawarcie pokoju w Brześciu, jak pisze Kost Łewyckyj, adwokat i polityk, poseł do parlamentu austriackiego i sejmu galicyjskiego, a w latach 1918 – 1919 premier ZURL, traktował symbolicznie. W mieście tym sfinalizowano unię kościelną. Szeptycki zabiegał u władz niemieckich, zarówno cywilnych, jak i wojskowych, o poparcie działalności duszpasterskiej, a raczej misyjnej, księży greckokatolickich na terenie Chełmszczyzny i Podlasia. Jak pisze Maciej Mróz, Szeptycki w swoich memoriałach i petycjach do władz niemieckich: „wysuwał oskarżenia przeciwko duchowieństwu łacińskiemu, które utrudniało reaktywowanie Unii na Chełmszczyźnie i Podlasiu. Dotyczyły one m.in. konfliktów z duchowieństwem łacińskim o sporne świątynie pounickie w Szczebrzeszynie, Radecznicy, Kostobudach i Lipsku oraz profanacji cerkiewnych ikonostasów”.
Fragment rozdziału pierwszego Gdzie są te tysiące zamordowanych Ukraińców?

Marek A. Koprowski - „Łuny na Wschodzie. Krwawa wojna z OUN-UPA o Lubelszczyznę”.

Pamięci Stanisława Basaja „Rysia”, dowódcy I Batalionu Oddziałów Hrubieszowskich BCh, który pierwszy stanął do obrony mieszkańców polskich wsi, mordowanych przez nacjonalistów ukraińskich. Po wojnie oficera MO, walczącego z oddziałami UPA o polskość Ziemi Hrubieszowskiej, bestialsko zamordowanego przez oprawców „Jahody”.

Marek A. Koprowski. Pisarz, dziennikarz, historyk zajmujący się losami Polaków. Plonem jego wypraw i poszukiwań jest wiele książek, z czego kilkanaście ukazało się nakładem Wydawnictwa Replika.

Za serię książek pod wspólnym tytułem Wołyń otrzymał Nagrodę im. Oskara Haleckiego w kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku”. Jest też laureatem nagrody „Polcul – Jerzy Boniecki Foundation” za działalność na rzecz utrzymania kultury polskiej na Wschodzie.

Artykuł Po przeprowadzeniu Rzezi Wołyńskiej, Ukraińcy chcieli spacyfikować Lubelszczyznę. Krwawa wojna z OUN-UPA. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/po-przeprowadzeniu-rzezi-wolynskiej-ukraincy-chcieli-spacyfikowac-lubelszczyzne-krwawa-wojna-z-oun-upa-wideo/feed/ 3
Spotkanie z Małgorzatą Karoliną Piekarską, autorką poruszającego reportażu o niemieckich zbrodniach na Zamojszczyźnie https://niezlomni.com/zaproszenie-na-spotkanie-z-malgorzata-karolina-piekarska-autorka-poruszajacego-reportazu-o-niemieckich-zbrodniach-na-zamojszczyznie-syn-dwoch-matek/ https://niezlomni.com/zaproszenie-na-spotkanie-z-malgorzata-karolina-piekarska-autorka-poruszajacego-reportazu-o-niemieckich-zbrodniach-na-zamojszczyznie-syn-dwoch-matek/#respond Tue, 16 May 2017 18:31:35 +0000 http://niezlomni.com/?p=38562

Zapraszamy na spotkanie autorskie z Małgorzatą Karoliną Piekarską odbędzie się 17 maja (środa) 2017 r. o godz. 18 w Czytelni Naukowej nr IV przy ul. Wiktorskiej 10 w Warszawie.

''Syn dwóch matek'' to bardzo osobisty reportaż Małgorzaty Karoliny Piekarskiej związany z jej rodzinną historią. Opowiada o losach Jana Tchórza i o zagładzie Zamojszczyzny. Jan Tchórz jako dwuletnie dziecko został oderwany od matki biologicznej, następnie adoptowany przez dziadków Autorki, niestety nie na długo, ponieważ, odebrano go także matce adopcyjnej. Pozostał jednak w kontakcie z rodziną i dla Małgorzaty Karoliny Piekarskiej do dziś jest wujkiem. Reportaż jest o tyle ciekawy, że stanowi swoisty dwugłos ojca i córki. Małgorzata Karolina Piekarska nawiązuje dialog z Maciejem Piekarskim, wzbogaca jego opowieść, pogłębia ją i nadaje jej swój własny ton. Książka jest wstrząsająca, wzruszająca, bardzo osobista.

Zapraszamy serdecznie do uczestnictwa w tym interesującym wydarzeniu! Więcej informacji można znaleźć TUTAJ.

WSTĘP WOLNY

Książkę można nabyć TUTAJ.

Artykuł Spotkanie z Małgorzatą Karoliną Piekarską, autorką poruszającego reportażu o niemieckich zbrodniach na Zamojszczyźnie pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zaproszenie-na-spotkanie-z-malgorzata-karolina-piekarska-autorka-poruszajacego-reportazu-o-niemieckich-zbrodniach-na-zamojszczyznie-syn-dwoch-matek/feed/ 0
Serce rośnie… Te fantastyczne zdjęcia i nagrania podbiły sieć [FOTO + WIDEO] https://niezlomni.com/serce-rosnie-te-fantastyczne-zdjecia-i-nagrania-podbily-siec-foto-wideo/ https://niezlomni.com/serce-rosnie-te-fantastyczne-zdjecia-i-nagrania-podbily-siec-foto-wideo/#respond Wed, 03 May 2017 08:51:18 +0000 http://niezlomni.com/?p=37913

Polskę można kochać na różne sposoby. Dzień Flagi pokazał, że uczucie ojczyźnie można pokazać w fantastyczny sposób - i nie ma to nic wspólnego ze sprzątaniem kupy po psie, jak jeszcze niedawno próbowano zdefiniować patriotyzm.

Oto wyjątkowe zdjęcie, które zostało wykonane w Kielcach:

W zeszłym roku sieć podbijała fotografia z Bełchatowa:

Z kolei w tym roku tak prezentowało się Świnoujście:

Z kolei, jak poinformował serwis PrawdaObiektywna.pl, żołnierze z 6. batalionu powietrznodesantowego z Gliwic zaprezentowali polską fragę 4 tysiące metrów nad Pustynią Błędowską

https://www.youtube.com/watch?v=jlKrfuYVkCI

Ale Dzień Flagi można także świętować znacznie niżej...

To zresztą nie jedyny wojskowy akcent:

Na co dzień niespecjalnie lubiany Sejm robił wszystko, aby tego dnia choć częściowo się zrehabilitować:

Również w poszczególnych miastach pamiętano o święcie:

W mediach społecznościowych przypomniano również świetny klip, który przed rokiem zaprezentowała TVP:

https://youtu.be/N_z8zvt2Ce8

Sami internauci przypominali o Dniu Flagi w taki sposób:

Internauci przypominali także takie nagrania, ale w jednoznacznie negatywnym tonie:

Artykuł Serce rośnie… Te fantastyczne zdjęcia i nagrania podbiły sieć [FOTO + WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/serce-rosnie-te-fantastyczne-zdjecia-i-nagrania-podbily-siec-foto-wideo/feed/ 0
Bohaterski żołnierz podziemia agentem bezpieki PRL. Dr Krzysztof Tochman (IPN): „Donosił do samej śmierci” https://niezlomni.com/dr-tochman-cichociemny-i-bohaterski-zolnierz-podziemia-agentem-bezpieki-prl-donosil-do-samej-smierci/ https://niezlomni.com/dr-tochman-cichociemny-i-bohaterski-zolnierz-podziemia-agentem-bezpieki-prl-donosil-do-samej-smierci/#comments Mon, 23 Jan 2017 22:41:26 +0000 http://niezlomni.com/?p=35254

Prowadząc badania naukowe dotyczące dziejów organizacji niepodległościowych po tzw. wyzwoleniu, natrafiłem na teczkę informatora Tajnego Współpracownika (TW) Służby Bezpieczeństwa Polski Ludowej o ps. “A”, “S” i “Wicher” działającego na terenie woj. bydgoskiego i lubelskiego oraz Zamojszczyzny - pisze dr Krzysztof A. Tochman z oddziału IPN w Rzeszowie.

Z niedowierzaniem dowiedziałem się, iż był to słynny por. “Ciąg”, “Rzymianin”, “Szach” vel Józef Batorski – Józef Śmiech, bohaterski żołnierz kampanii wrześniowej 1939 r., konspiracji ZWZ-AK i Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj (1945).

Co stało się, iż ten najbardziej znany dowódca partyzancki Zamojszczyzny i Okręgu Lubelskiego AK i DSZ przeszedł w szeregi znienawidzonego wroga, reżimowej bezpieki? Działał przecież na szkodę m.in. swoich żołnierzy, podkomendnych i przełożonych lat wojny i powojennych. Na to pytanie jest trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Ale fakty mówią za siebie. Czytelnikowi należą się więc pewne wyjaśnienia i dane z życiorysu Józefa Śmiecha.

Był w pierwszym oddziale AK na Zamojszczyznie…

Urodził się w Kajetanówce (1915 r.) w pow. hrubieszowskim. Przed wojną ukończył słynny Korpus Kadetów nr 1 we Lwowie im. Marszałka J. Piłsudskiego oraz Szkołę Podchorążych Piechoty. Jako pchor. walczył z niemieckim najeźdźcą na czele plutonu 7. pp Leg. (3 DP Leg.), m.in. pod Skarżyskiem-Kamienną, Iłżą i Janowem Lub. W październiku 1939 r. powrócił do rodzinnych Uchań i wkrótce wstąpił w szeregi Armii Podziemnej. Od 1941 r. pełnił funkcję d-cy placówki w Dubience nad Bugiem, oficera inspekcyjnego Oddziałów Dywersji Bojowej (ODB) Rejonu Skierbieszów i d-cy plutonu dywersji bojowej. Od stycznia 1943 r. “Ciąg” był d-cą plutonu w pierwszym oddziale partyzanckim AK na Zamojszczyźnie, którym dowodził por. “Podlaski” (Piotr Złomaniec). Brał udział w boju z Niemcami pod Lasowcami (4 lutego 1943), a po zranieniu d-cy wyprowadził zdziesiątkowany oddział z okrążenia. Następnie w Obwodzie Hrubieszów AK zorganizował oddział partyzancki i w sierpniu jako jego d-ca wszedł w skład I baonu 9. pp Leg. AK ppor. “Norberta” (Jan Turowski), mianowany d-cą kompanii, a później baonu.

“Ciąg” uczestniczył w akcji “Burza” i po wkroczeniu Sowietów zgodnie z rozkazami dalej pozostał w konspiracji, mianowany komendantem Rejonu III Grabowiec w Obwodzie Hrubieszów Inspektoratu Zamojskiego AK i DSZ. Podlegał wówczas kpt. “Irce”, “Korabowi” (Marian Gołębiewski). Podległe mu oddziały prowadziły akcje przeciwko okupantowi sowieckiemu i rodzimej bezpiece. W sierpniu 1945 r. Śmiech wyjechał z rodziną do Świecia (woj. bydgoskie), a w kwietniu 1946 r. objął gospodarstwo w mieście Kosowo k. Chełmna (20 ha). Utrzymując kontakty koleżeńskie z byłymi konspiratorami, został namierzony przez agentów i 19 września 1946 r. aresztowany przez bydgoskie UB (krypt. operacji “Skryci”). Po wstępnym śledztwie przewieziono go do Lublina na Zamek.

Sprawa o kryptonimie “Azja”

W wyniku rozprawy przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Lublinie (przewodniczący mjr Ryszard Wiercioch) skazany został m.in. za udział w nielegalnej organizacji WiN usiłującej przemocą zmienić ustrój Państwa Polskiego, choć formalnie do tej organizacji nie należał, na karę 15 lat więzienia. W wyniku amnestii w czerwcu 1956 r. zwolniono go z więzienia we Wronkach i otrzymał pracę w Spółdzielni “Tryb” jako magazynier. W tym czasie dalej utrzymywał kontakty towarzyskie z b. członkami podziemia niepodległościowego z Zamojszczyzny i poznanymi w więzieniu. Wówczas stał na stanowisku konsolidacji środowiska akowskiego, m.in. w ramach ZBoWiD-u, będąc dalej inwigilowany przez SB. Wydział III KW MO Służby Bezpieczeństwa założyło na niego sprawę ewidencyjno-obserwacyjną o kryptonimie “Azja”. W wyniku ustaleń, oprócz “natury politycznej” uzyskano dane dotyczące nadużyć gospodarczych przez dyr. Spółdzielni Mebli Kondrackiego, b. działacza AK i dwóch innych oraz Śmiecha. Wszyscy zostali aresztowani 7 listopada 1957 r. przez SB z Bydgoszczy. Wówczas w “Ciągu” dokonała się przemiana… Prawdopodobnie dla ratowania własnej “skóry” bardzo obciążył w śledztwie Kondrackiego i dwóch innych podejrzanych o nadużycia. Ponadto poinformował władze bezpieczeństwa PRL o “próbach organizowania nielegalnej organizacji na bazie byłych członków AK-WiN. Prawdopodobnie chodziło tutaj o Brulińskiego i Henryka Sikę, których poznał w więzieniu. Tak więc w tym czasie uwidoczniła się przewrotność Śmiecha. Tym razem nie tylko “sypał” ale i zmyślał. A może to była prowokacja panów od bezpieczeństwa? W każdym razie przekroczył granicę w drodze do agentury…

Rozpracowywał “członków nielegalnych organizacji”…

Od tej chwili stał się tzw. KO (kontaktem operacyjnym) i Osobowym Źródłem Informacji (OZI). Licząc od tego czasu na jego współpracę, bydgoska SB postanowiła więc wykorzystać i zawerbować legendę zamojskiej partyzantki na TW. Zadania tego podjął się oficer operacyjny Wydz. III KW MO w Bydgoszczy por. Roman Żyjewski.

W porozumieniu z prokuratorem bezpieka uzgodniła, iż Śmiech za popełnione przestępstwo nie otrzyma dużego wyroku z powodu nikłego zaangażowania jego osoby we wspomnianych nadużyciach. Prokurator przewidywał wyrok do 1 roku w zawieszeniu zaś oskarżony miał odpowiadać z wolnej stopy. Tak więc bezpieka postanowiła wykorzystać to operacyjnie i 19 grudnia 1957 r. “Ciąg” został zwolniony z aresztu i natychmiast zaangażowany przez SB do rozpracowania osób podejrzanych o próbę organizowania nielegalnej organizacji na terenie bydgoskiego i zamojskiego. W tym czasie informował już lubelską SB w osobie kpt. Jana Kopcia, st. oficera oper. Wydz. III KW MO w Lublinie o zachowanej broni na terenie Zamojszczyzny i Chełmszczyzny po oddziałach AK-WiN. Obciążył wówczas “Ślepego” (ppor. Czesław Hajduk), swojego zastępcę na Rejonie i “Hela” (ppor. Kazimierz Witrylak) oraz Jana Dąbrowskiego z Uchań.

Na celowniku Marian Gołębiewski

[caption id="attachment_35297" align="alignleft" width="300"] Marian Gołębiewski, fot. pl.wikipedia.org[/caption]

“Ciąg” oskarżał również kpt. Mariana Gołębiewskiego “Irkę”, ostatnio pełniącego funkcję szefa Sztabu Okręgu Lublin Delegatury Sił Zbrojnych i WiN o prowadzenie wrogiej działalności przeciwko władzy ludowej, gdyż Gołębiewski zalecał, by nawiązywać kontakty z byłymi działaczami podziemia, wstępować masowo do (…) ZBoWiD uczestniczyć w zjazdach i kompromitować w wystąpieniach pracowników bezpieczeństwa i partię na ile się da, by w ten sposób budować sobie autorytet, i skupić wokół siebie byłe podziemie oraz ludzi wrogo ustosunkowanych do władzy ludowej (Raport z przeprowadzonej rozmowy ze Śmiechem Józefem ps. “Ciąg” z 25 XII 1957, Lublin, IPN Lu 00121 (1, k. 3l).
Śmiech oskarżał również innych swoich współpracowników z AK, podkomendnych i dowódców z hrubieszowskiego.

Zapytany przez kpt. SB J. Kościa, jakie widzi osoby poza wyżej wymienionymi, którymi organy bezpieczeństwa winny się zainteresować, odpowiedział, że według jego zdania należy zwrócić uwagę na osoby kontaktujące się z Gołębiewskim, Kwaśniewskim (Stefanem, ps. “Viktor”, d-cą oddziału AK i Kdtem IV Rejonu – przyp. K.A.T.) i Jachymkiem (Zenonem, ps. “Walenrod”, d-cą oddziału AK-WiN – przyp. K.A.T.), którzy są duchowymi przywódcami b. podziemia na “terenie woj. lubelskiego”. Ponadto “Ciąg” powiedział, że były komendant obwodu AK-WiN Hrubieszów por. Wacław Dąbrowski, ps. “Azja”, usilnie poszukiwany przez bezpiekę jest w Kanadzie i przysyła paczki wartościowe Kwaśniewskiemu.

Śmiech alias “A”

Jeszcze przed formalnym zaprzysiężeniem na ubeckiego informatora Śmiech składał SB kilkustronicowe doniesienia, m.in. z 9 stycznia, 25 stycznia i 12 lutego 1958 r. Podpisywał je już ps. “S”. Informacje, które interesowały bezpiekę, zbierał w czasie licznych wyjazdów i kontaktów towarzyskich na terenie całego kraju, biorąc udział w przyjęciach suto zakrapianych alkoholem, gdzie łatwo było cokolwiek usłyszeć. Zbierał je z dużym powodzeniem, gdyż nikt go nie podejrzewał, że jest TW, a z czasów okupacji miał piękną kartę bojową. Zdobywał sobie również i uznanie “prowadzących” go esbeków.

M.in. z polecenia bezpieki Śmiech alias “A”, “S” 9 lutego 1958 r. przybył do Wrocławia na ślub Zenona Jachymka, gdzie zebrało się kilkudziesięciu byłych członków AK. (ok. 70 osób) zaprzyjaźnionych z “Wiktorem”. Z tych uroczystości złożył niezwykle szczegółowe “doniesienie”, które można streścić kilkoma wyrazami: kto z kim i dlaczego? Informator SB nie unikał również kwestii tzw. stosunków damsko-męskich, które a jakże, interesowały jego mocodawców.

Tak więc na celowniku “Ciąga” znalazły się m.in. następujące osoby; M. Gołębiewski, Zygmunt Hofmann, ks. dr “Skowronek” z baonu “Wiktora”, Konrad Bartoszewski “Wir”, Stefan Kwaśniewski “Lux” vel “Wiktor II”, Karol Kostecki “Kostek”, Kazimierz Wróblewski “Maryśka”, Kot z hrubieszowskiego, Jan Turowski “Norbert”, “Grześ” (NN), Edward Błaszczak “Grom”, Marian Warda “Polakowski”, Józef Kaczoruk “Ryszard”, Stefan Gajewski “Królik” oraz ks. Biernacki.
“Ciąg” vel “S” tak m.in. scharakteryzował dla SB mowę na weselu ks. Biernackiego: Ten wcale nie wspomniał o Bogu i nie starał się nadać swemu przemówieniu tonu religijnego – przemówienie jego było czysto polityczne. Tu na tej sali – mówił (ks. Biernacki – przyp. K.A.T.) – zebrali się ludzie, którzy budują demokrację, tu jest prawdziwa demokracja – tu są spadkobiercy wszystkich powstań od Konfederacji Barskiej. Tu zebrała się Ziemia Lubelska, sam kwiat polskości. Ziemia Lubelska, a szczególnie miejscowość Komarów (skąd on i jego żona pochodzą) zapisała się pięknie w historii polskiej. Tu w Komarowie w roku 1865 już po upadku Powstania Styczniowego walczy jeszcze por. Zaliwski z garstką powstańców. W tej grupie jest również dziadek jego Biernacki. Rodzina Biernackich nigdy nie splamiła swego honoru. Cieszę się bardzo, że do tej rodziny wszedł tak wielki niezłomny rycerz jakim jest p. młody. Wierzę głęboko, że pan młody będzie dalej kroczył swoją wytyczoną drogą, że będzie świecił przykładem i innym w walce o demokrację i Polskę.

“Osobiście zadowolony” ze współpracy

[caption id="attachment_35298" align="alignleft" width="340"] fot. ipn.gov.pl[/caption]

Podczas spotkania z oficerem prowadzącym por. SB Romanem Żyjewskim, z Bydgoszczy, 12 lutego 1958 r. TW “S” – J. Śmiech oświadczył mu, że podatnymi do wznowienia wrogiej działalności na obecnym etapie są: Gołębiewski, Jachymek, “Skowronek”, “Wir” i Kot hrubieszowski. Osobnicy ci, jak oświadczył konfident, mocno liczą na ZBoWiD, którą to organizację chcą wykorzystać do swych celów – opanowania władzy swoimi ludźmi. Ponadto powiedział, że osobiście jest zadowolony z podejścia SB do jego osoby, nadmieniając, że gdyby miał do czynienia z ludźmi z naszych organów z którymi dawniej się znał, to nigdy by nie poszedł na współpracę. Poinformował przy tym, że dotychczasowy okres spotykania się z nami przeżył bardzo głęboko i nabrał przekonania, że w organach naszych zaszły duże zmiany na lepsze…

Jako następne zadanie TW “S” otrzymał udanie się do Mariana Gołębiewskiego, mieszkającego w tym czasie w Warszawie, zaś wyjazd miał nastąpić po uprzednim porozumieniu się z tow. Banaszakiem z Dep. III Wydz. I MSW w Warszawie.
Według “Raportu o zezwolenie na opracowanie kandydata na werbunek” J. Śmiecha, por. R. Żyjewski tak oceniał sprawę w piśmie do Naczelnika Wydz. III KW MO SB w Bydgoszczy: (…) przeprowadzono z kandydatem (na TW – przyp. K.A.T.) rozmowę, w której przekonano go, że odpowiedzialność jego (Śmiecha – przyp. K.A.T.) z wolnej stopy, nastąpiło dzięki naszym staraniom i zwrócono się do niego z prośbą o udzielenie nam informacji o interesujących nas osobach. Na naszą propozycję kandydat wyraził zgodę. Motywujące zaś jego opracowanie na konfidenta bezpieki, uzasadniał tym, że “Ciąg” utrzymuje zażyłe kontakty z działaczami podziemia (…). Cieszy się w tym środowisku zaufaniem i autorytetem oraz posiada możliwości informowania naszych organów (…). Potwierdzeniem tego mogą być doniesienia uzyskane od kandydata w których podaje charakterystyki poszczególnych działaczy z okresu konspiracji i po wyzwoleniu oraz zwraca uwagę na osoby, które są zdolne do podjęcia wrogiej działalności.

(…) Typowym przykładem zaufania i autorytetu jakim kandydat się cieszy w omawianym środowisku świadczy fakt zaproszenia jego (…) na wesele do Jachymka (…). Drugim wariantem zaufania wśród omawianych działaczy AK i WiN oraz możliwości rozpracowania tychże osób jest fakt zaproszenia przez Gołębiewskiego i Kwaśniewskiego naszego kandydata do złożenia im wizyt w Warszawie. Ponadto kandydat ma możliwości rozpracowywania (…) Sikę Henryka, zam. w Bydgoszczy (byłego członka NSZ – przyp. K.A.T.). (…) Z uwagi na to, że z kandydatem odbywają się już spotkania (…), dalsza współpraca zmierzać będzie do uzyskiwania informacji o nastrojach i zamierzeniach wspomnianej grupy. Ponadto w celu związania kandydata z SB należało: za uzyskane informacje wynagradzać pieniężnie, gdyż znajduje się on (tj. “Ciąg” – przyp. K.A.T.) w ciężkich warunkach materialnych.

Samo zaś dokonanie werbunku J. Śmiecha miało być według bezpieki uzależnione od wyniku rozprawy, a SB przewidywała w oparciu o ustalenia z Prokuraturą w Bydgoszczy, że nie zostanie on skazany powtórnie na więzienie. I tak się stało…

Naciskał na SB o zmianę mieszkania, dostał intratne stanowisko w spółdzielczości

W trakcie rozmów z SB Śmiech naciskał swoich mocodawców o zmianę mieszkania i pomoc w uzyskaniu nowej pracy. Oświadczono mu, iż w tej sprawie może liczyć na pomoc finansową, a także w kwestii mieszkania. Ponadto oświadczył, iż w kwietniu 1958 r. będzie chrzcił dziecko i ma zaprosić m.in. Gołębiewskiego i Jachymka, a to pociągnie koszty, prosił więc o wsparcie pieniężne. Wówczas otrzymał kolejne zadania odnośnie Gołębiewskiego, Kwaśniewskiego, Siki, Wójcika, Jachymka, Turowskiego i Kuncewicza…

[caption id="attachment_35299" align="alignleft" width="433"] fot. ipn.gov.pl[/caption]

26 marca 1958 r. Józef Śmiech vel “S” złożył agenturalne zobowiązanie o współpracy z bezpieką podpisując się nowym pseudonimem – “A”. Według raportu z dokonanego werbunku opracowanego kandydata na agenta z 27 marca 1958 r. skierowanego do z-cy Komendanta Wojewódzkiego MO Służby Bezpieczeństwa w Bydgoszczy, Śmiech został wprowadzony na lokal werbunkowy o krypt. “Grażyna” o 11.00, a werbunek zakończono o 14.00. Omówiono wówczas m.in. sprawę lepszej konspiracji agenta w stosunku do znajomych, aby odsunąć ew. podejrzenia i poruszono sprawę Danuty Szenk i innych potencjalnych wrogów władzy ludowej (sic!). Odnośnie mieszkania dla “Ciąga” postanowiono mu pomóc finansowo. Werbunek przeprowadzili ppor. SB Jan Żyjewski i kpt. Ryszard Skorupski. Zaaprobował go Naczelnik Wydz. III bydgoskiej SB mjr Jan Detmer.

Niebawem Śmiech vel TW “A” przeprowadził się do Lublina, gdzie otrzymał intratne stanowisko w spółdzielczości. Przeszedł wówczas pod skrzydła Naczelnika Wydz. III KW MO w Lublinie, a jego prowadzącymi z ramienia SB byli: kpt. Jan Kość i kpt. Józef Dudziak.

Rozpracowywał lubelski PAX i “reakcyjny kler”

W połowie 1968 r. TW “A” przystąpił z powodzeniem do rozpracowania kierownictwa Wojewódzkiego Oddziału “PAX” w Lublinie na czele z kier. Ziębą w ramach zadania zleconego przez Wydz. IV KW MO (SB), którym kierował wówczas kpt. mgr Cz. Wiejak. Kilka miesięcy później Śmiech przeniósł się do Skierbieszowa, gdzie otrzymał dobrze płatną synekurę w GS “Samopomocy Chłopskiej”, dalej też prowadził krecią robotę dla SB, ale już pod ps. “Wicher”. Jego prowadzącym był sam szef zamojskiej bezpieki ppłk SB Tadeusz Markowski (I z-ca komendanta Powiatowego MO ds. SB w Zamościu), który m.in. 20.10.1969 r. wypłacił swojemu podopiecznemu 500 zł i 15.01.1975 r. – 1000 zł.

TW Józef Śmiech ps. “Wicher” cieszył się zaufaniem swoich mocodawców z SB. Z wystawionej mu opinii z grudnia 1969 r. przez Wydz. III KW MO (SB) w Lublinie, którą podpisał kpt. Jan Kość, a przesłanej do Gabinetu Ministra MSW PRL Kazimierza Świtały, można się dowiedzieć, że Śmiech: w okresie współpracy podał szereg ciekawych informacji dot. zachowania się i zajmowania wrogich postaw przez osoby z b. podziemia reakcyjnego, które wykorzystywane były przez Służbę Bezpieczeństwa do profilaktycznego przeciwdziałania.

W 1960-1961 wprowadzony był do rozpracowania sprawy krypt. “Skryci”, prowadzoną na nielegalną organizację “Armia Wolnej Europy” i zadania wykonał bardzo dobrze. Uzyskane przez niego materiały posłużyły w tej sprawie do przeprowadzenia aresztu kilku członków organizacji (…). Na podstawie przekazanych przez niego materiałów został aresztowany jeden dezerter WP oraz zdjęto kitka jednostek broni w pow. zamojskim.

TW “Wicher” rozpracowywał również “reakcyjny” kler, który nie współpracował z bezpieką. Np. w woj. zamojskim, według stanu na grudzień 1982 r., ok. 20 proc. księży było tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa, co daje jeden z najwyższych wskaźników w skali całego kraju. Ponadto Śmiech pozytywnie oddziaływał na osoby zajmujące wrogą postawę przeciwko PRL – szczególnie z b. podziemia.

Jest on jednostką sprawdzoną, wartościową i z perspektywą do dalszej pracy. I tak Józef Śmiech vel TW “Wicher” pracował rzetelnie dla bezpieki dalej … aż do śmierci… 18 kwietnia 1982 r. kiedy to zaprzestano z nim współpracy i wyrejestrowana z sieci agenturalnej (22.04.1982).

Niebezpieczny konfident

Takim był kpt. Józef Śmiech TW “A”, “S”, “Wicher”, kawaler Orderu Virtuti Militari i dwukrotnego Krzyża Walecznych, bohaterski “Ciąg”, a później już w Polsce Ludowej niebezpieczny konfident reżimowej bezpieki, m.in. inwigilujący swoich współtowarzyszy partyzanckich walk, który sprzeniewierzył się żołnierskiej przysiędze WP i Armii Podziemnej Rzeczypospolitej.

Dr Krzysztof A. Tochman, IPN Rzeszów, tygodnik Nasza Polska. Publikacje IPN Rzeszów można nabyć TUTAJ.

Autor jest historykiem i badaczem dziejów najnowszych. Współpracuje m.in. z redakcjami “Polskiego słownika biograficznego” Instytutu Historii PAN w Krakowie i “Małopolskiego słownika biograficznego uczestników działań niepodległościowych 1939-1956”. Autor książek m.in.: “Cichociemny z izdebek. Kapitan Michał Fijałka” (1993), “Michał Fijałka. W obronie Wołynia” (2004), “Słownik biograficzny cichociemnych”, t. 1-3 (1994-2002), “Adam Boryczka. Z dziejów WiN-u”, t. 1-2 (1991-2001). Najnowszą pozycją jest pierwszy tom książki “Z ziemi obcej do Polski” (2006), przedstawiającej losy żołnierzy PSZ na Zachodzie, którzy wrócili do kraju po II wojnie światowej.

Artykuł Bohaterski żołnierz podziemia agentem bezpieki PRL. Dr Krzysztof Tochman (IPN): „Donosił do samej śmierci” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dr-tochman-cichociemny-i-bohaterski-zolnierz-podziemia-agentem-bezpieki-prl-donosil-do-samej-smierci/feed/ 2
UPA chciała powtórzyć rzeź wołyńską na Zamojszczyźnie. W Jarosławcu Ukraińcy usypali kopiec, symboliczną mogiłę Polski https://niezlomni.com/upa-chciala-powtorzyc-rzez-wolynska-na-zamojszczyznie-w-jaroslawcu-ukraincy-usypali-kopiec-symboliczna-mogile-polski/ https://niezlomni.com/upa-chciala-powtorzyc-rzez-wolynska-na-zamojszczyznie-w-jaroslawcu-ukraincy-usypali-kopiec-symboliczna-mogile-polski/#comments Sat, 10 Sep 2016 08:37:30 +0000 http://niezlomni.com/?p=31143

W sierpniu 1943 r. UPA sądziła, że szybko uda jej się dokończyć rzeź Polaków na Wołyniu

i wzywała do mobilizacji szeregów swych ziomków po drugiej stronie Bugu, by byli gotowi do powtórki tej operacji na swoim terytorium. Dowództwo OUN-UPA zdawało sobie sprawę, że Armia Czerwona prze do przodu i front wschodni szybko przybliży się do Bugu, że zmusi to jej oddziały do przegrupowania na tereny województwa rzeszowskiego oraz południowej Lubelszczyzny, gdzie znajdą oparcie o tamtejsze stanice i kuszcze OUN. Oznaczało to przerzucenie zarzewia walk polsko-ukraińskich na teren Zamojszczyzny, już dostatecznie umęczonej przez politykę okupanta. Niemcy chcieli wdrożyć tu program pilotażowy wieloletniego Generalplanu Ost, przewidującego stopniową germanizację całego terenu Generalnego Gubernatorstwa. W jego ramach Polaków z powiatu zamojskiego wysiedlono i na ich miejsce sprowadzono Niemców ze wschodniej i środkowej Europy.

Jednym z elementów tego planu była tzw. Ukraineaktion, polegająca na wysiedleniu części mieszkańców z powiatów hrubieszowskiego i biłgorajskiego, a także sprowadzeniu na ich miejsce Ukraińców z powiatu zamojskiego.

Celem tego przedsięwzięcia było stworzenie wokół powiatu zamojskiego ukraińskiej strefy, która miała bronić niemieckich osadników. Ukraińskie wsie miały tworzyć coś w rodzaju pierścienia ochronnego. Polskie podziemie − Bataliony Chłopskie i Armia Krajowa − zdecydowanie stanęło w obronie wysiedlanej ludności polskiej. Dzięki temu, mimo masowego użycia siły przez Niemców, akcja się nie powiodła. Jej autorem był dowódca SS i policji w lubelskim, Odilo Globocnik, zaś jego doradcą przywódca Lubelskiego Ukraińskiego Centralnego Komitetu, Łonhin Hołejko, który domagał się od Globocnika, by ten ściągnął do dystryktu dywizję SS „Galizien”. Niemcy całej dywizji nie przysłali, ale skierowali tu 2 tys. żołnierzy z tej formacji, złożonej z ukraińskich ochotników. Przewodniczący Ukraińskiego Komitetu Centralnego w Generalnym Gubernatorstwi, Wołodymyr Kubijowicz, opowiadał się za utworzeniem na Zamojszczyźnie odrębnych rejonów polskich i ukraińskich. Nie muszę nadmieniać, że akcja przesiedleńcza na tym terenie zaostrzyła antagonizm polsko-ukraiński. Dla Polaków stało się oczywiste, że Ukraińcy są niemieckimi sojusznikami. Nie były to, rzecz jasna, pierwsze sygnały, mogące sugerować, że Ukraińcy widzieli w Niemcach głównych sojuszników w walce przeciwko Polsce i Polakom, która miała doprowadzić do powstania niepodległego państwa ukraińskiego. Już w październiku 1939 r. urządzali symboliczne pochówki Polski na przycerkiewnych cmentarzach. Imprezy takie odbyły się m.in. w Moniatyczach, Sahryniu, Kryłowie, Dołhobyczowie i Dubience. W Jarosławcu (w gminie Uchanie) usypali kopiec, mający być symboliczną mogiłą Polski.

Jak wynika z relacji wielu Polaków będących świadkami tamtych wydarzeń, Ukraińcy chcieli rozprawić się z naszymi rodakami przy pomocy Niemców, więc ochoczo współpracowali z gestapo oraz niemiecką żandarmerią. 18 grudnia 1939 r. w historii tego regionu szczególnie krwawo zapisała się ukraińska policja. Bardzo mocno dała się ona we znaki Polakom podczas wysiedleń. Według licznych świadectw policja ukraińska traktowała Polaków bardziej brutalnie niż hitlerowcy.

Kurenie UPA, które na przełomie 1943 i 1944 r. przeszły na tereny województw rzeszowskiego i lubelskiego, za wszelką cenę dążyły do opanowania południowej Lubelszczyzny i znajdującej się tu Puszczy Solskiej oraz Lasów Janowskich. Chciano w ten sposób stworzyć na nich teren oparcia dla wycofujących się z Wołynia oddziałów UPA i odskocznię na zachód od Sanu. Zrealizowanie tych planów przez UPA stwarzało dla ludności polskiej tego obszaru groźbę całkowitego unicestwienia. Dlatego polski ruch oporu podjął dramatyczną decyzję o rozpoczęciu walki z UPA.

W styczniu 1944 r. OUN zintensyfi kowała organizację stanic i kuszczów. Mobilizowano członków, powoływano nowe oddziały USN, intensyfi kowano szkolenie bojowe, przygotowywano zapasy broni i amunicji. Szereg wsi na południowo-wschodnich krańcach Zamojszczyzny, między Bugiem a linią Uchanie − Bereść − Hostynne − Werbkowice − Wronowice− Miętkie − Telatyn − Chodywańce, przekształcono w swoiste twierdze, otoczone siecią różnorakich umocnień, bunkrów, ziemianek, okopów, palisad itp. Na południowych krańcach Zamojszczyzny silne kuszcze dochodziły do linii Lubycza Królewska−Gorajec−Lubliniec−Obsza−Różaniec−Cieplice aż do rzeki San. Sytuacja ta była na bieżąco analizowana przez dowództwo AK.

Polskie podziemie znajdowało się w bardzo trudnym położeniu. Oprócz ukraińskich nacjonalistów miało ono drugiego przeciwnika, również zainteresowanego jego likwidacją, czyli Niemców, którym antypolska ofensywa UPA była jak najbardziej na rękę.

Taktyka walki, przyjęta przez AK i BCh, różniła się nieco od tej przyjętej na Wołyniu. Zakładała ona tworzenie nie tylko ośrodków samoobrony, ale przeprowadzenie także działań zaczepnych. Jeżeli wywiad ustalił, że dany kuszcz szykuje się do mordowania polskich wsi, dokonywano na niego wyprzedzającego ataku, koncentrując wcześniej odpowiednie do tego siły. Taktyka UPA dążyła do „oczyszczania terenu” z ludności polskiej i utworzenia dużych silnych baz. Początkowo UPA mordowała ją we wsiach narodowościowo mieszanych, m.in. we Wronowicach, Turkowicach, Sahryniu, Mirczu, Miętkiem, Malicach, Szychowicach, Miernianach, Kosmawie i Bereściu − w powiecie hrubieszowskim oraz w Wasylowie Dużym i Małym Radostowie, Kościaszynie, Suszowie i Listkach − w powiecie tomaszowskim. Na terenie gmin: Krystynopol, Chorobrów, Bełz i Waręż oddziały USN i UPA metodycznie mordowały i paliły wsie zamieszkałe wyłącznie przez Polaków. Oddziały AK i BCh starały się przychodzić im z pomocą. Część ludności trzeba było ewakuować z zagrożonych terenów. W hrubieszowskim szczególnie dały się we znaki dwa kurenie UPA, liczące po osiem sotni. Jednym dowodził Mirosław Onyszkiewicz „Biłyj”, a drugim Iwan Sycz-Sajenko „Jahoda”, w opinii żołnierzy AK pospolity zwyrodnialec. Operacyjny kureń „Jahody” podlegał Onyszkiewiczowi.
Wywiad Komendy Obwodu Hrubieszowskiego AK ustalił, że oddziały UPA i UNS 16 marca 1944 r. mają rozpocząć totalne uderzenie dążące do całkowitej likwidacji ludności polskiej. Jak wspomina kolega Benedykt Józefko, gdy 6 marca 1944 r. zameldował się u komendanta obwodu hrubieszowskiego AK, został przez niego poinformowany, że kilka dni wcześniej zatrzymano trzech emisariuszy − popów, którzy ze wschodnich terenów przeszli na ten teren z rozkazami i ulotkami nawołującymi do tego, by 16 marca 1944 r. w południowej części powiatu hrubieszowskiego i tomaszowskiego rozpocząć generalną rzeź Polaków. Dano mu do przeczytania kilka z nich. Benedykt Józefko był wstrząśnięty. W ulotkach nawoływano do bezwzględnego zabijania Lachów, nie wyłączając kobiet, dzieci i starców. Instruowano w nich, że nieuzbrojonych należy zabijać wszystkimi dostępnymi narzędziami, a kule zostawić na rozprawienie się z polskimi uzbrojonymi bandytami. W tej sytuacji, by ocalić ludność polską przed mordami, dowództwo AK podjęło decyzję o zniszczeniu kuszczów będących główną bazą wypadową. Miejscowe siły AK i BCh były dla wykonania tego zadania za słabe, więc ściągnięto posiłki z powiatu tomaszowskiego. W sumie AK zamierzało uderzyć na kuszcze: sahryński, werbkowicki oraz uhrynowski i szychowicki, mobilizując do tego 2 tys. ludzi.

Fragment część I – Władysław Filar rozdział Chcieli powtórzyć Wołyń.

Marek A. Koprowski, Akcja „Wisła”. Krwawa wojna z OUN-UPA, Replika, Poznań 2016.

Książkę można nabyć TUTAJ.

https://www.youtube.com/watch?v=pU1v98sVBjY

Kres krwawych walk z OUN-UPA 

Operacja „Wisła” stanowiła ostatni akt dramatu zmagań, które ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli w 1943 r., dokonując ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Dążyli oni do opanowania części ziem Polski. To samo stanowisko zajmowali ukraińscy komuniści.

OUN-UPA w walce z państwem polskim odniosły szereg sukcesów. Uciekając się do różnych metod, udało się im ograniczyć przesiedlenia ludności ukraińskiej na Ukrainę. Pozostali nadal jednak wspierali działania UPA, która czuła się bezkarna. Dla wszystkich stało się oczywiste, że bez całkowitego przesiedlenia Ukraińców i pozbawienia OUN-UPA zaplecza nie da się ustanowić trwałego pokoju w południowo-wschodniej Polsce. I właśnie ta operacja przeszła do historii jako powszechnie znana Akcja „Wisła”.

Trzon książki stanowi zbiór analiz prof. dra hab. Władysława Filara, uznanego eksperta ds. stosunków polsko-ukraińskich i autora wielu publikacji z tego zakresu. Część druga zawiera relacje żołnierzy Wojska Polskiego, biorących udział w tamtych wydarzeniach. W części trzeciej czytelnik znajdzie sylwetki niektórych dowódców UPA i działaczy OUN, splamionych polską krwią i walczących o oderwanie od Polski tzw. Zakerzonia. Dla Ukraińców są to bohaterowie, dla Polaków ‒ niekoniecznie.

Książka zawiera też bogaty zestaw zdjęć archiwalnych, obrazujących działalność OUN-UPA, udostępnionych przez Muzeum Historyczne w Sanoku oraz pochodzących z prywatnych zbiorów prof. Władysława Filara.

Marek Koprowski jest jednym z najciekawszych polskich popularyzatorów historii. „Do Rzeczy”

Marek A. Koprowski
Pisarz, dziennikarz, historyk zajmujący się tematyką wschodnią i losami Polaków na Wschodzie. Plonem jego wypraw i poszukiwań jest wiele książek, z czego kilkanaście ukazało się nakładem Wydawnictwa Replika. Za serię Wołyń. Epopeja polskich losów 1939–2013 otrzymał Nagrodę im. Oskara Haleckiego w kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku”. Jest też laureatem nagrody „Polcul – Jerzy Bonicki Fundation” za działalność na rzecz utrzymania kultury polskiej na Wschodzie.

Akcja Wisła_72dpi

Artykuł UPA chciała powtórzyć rzeź wołyńską na Zamojszczyźnie. W Jarosławcu Ukraińcy usypali kopiec, symboliczną mogiłę Polski pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/upa-chciala-powtorzyc-rzez-wolynska-na-zamojszczyznie-w-jaroslawcu-ukraincy-usypali-kopiec-symboliczna-mogile-polski/feed/ 2
Był ojcem polskiej fotografiki. Jego zdjęcia prezentujące miasta i krajobrazy to dzieła sztuki [foto] https://niezlomni.com/byl-ojcem-polskiej-fotografiki-jego-zdjecia-prezentujace-miasta-i-krajobrazy-to-dziela-sztuki-foto/ https://niezlomni.com/byl-ojcem-polskiej-fotografiki-jego-zdjecia-prezentujace-miasta-i-krajobrazy-to-dziela-sztuki-foto/#respond Sun, 19 Jan 2014 17:00:30 +0000 http://niezlomni.com/?p=7114

[caption id="attachment_7127" align="alignleft" width="300"]Jan Bułhak - ojciec polskiej fotografii Jan Bułhak[/caption]

Jan Bułhak to fotograf-legenda, "ojciec" naszej fotografiki, współzałożyciel ZPAF-u. Zainteresował się fotografią dzięki żonie – to ona dostała w prezencie aparat, który stał się pierwszym narzędziem pracy Jana Bułhaka. Do swojej nowej profesji artysta podszedł rzetelnie – zanim zaczął pokazywać swoje prace, pobierał nauki w pracowniach w Wilnie i Dreźnie.

W latach 1912–1919 powstał pierwszy ważny i znany cykl Bułhaka – widoki Wilna, miasta, w którym mieszkał i w którym prowadził własną pracownię. Wszystkie prace wykonał w manierze piktorializmu, czyli w wielkim przywiązaniu do estetyki, nastroju, malarskości. Pełne tonów szarości, jakby zamglone widoki zabytkowego miasta to ulubiony temat Bułhaka. W podobnym stylu przed wojną i już po jej zakończeniu fotograf dokumentował także Warszawę, Kraków, Grodno, Zamość, Lublin, Kazimierz.

Po wojnie wiele uwagi poświęcił robieniu zdjęć zniszczeniom w polskich miastach. Duża część dorobku artysty nie zachowała się do dziś – w czasie II wojny światowej jego wileńska pracownia doszczętnie spłonęła, a razem z nią ogromna część negatywów.

Poza własną twórczością Bułhak był bardzo zaangażowany w nauczanie innych oraz w promowanie polskiej fotografii jako dziedziny sztuki, która może mieć znaczenie "patriotyczne". Podkreślał konieczność tworzenia 'fotografii ojczystej' – chwalącej uroki kraju, ojczyzny. Był wrogiem awangardy, dużo wysiłku wkładał zaś w zrównanie wartości fotografii i malarstwa. To on jest autorem słowa "fotografika", które miało określać zdjęcia, mogące konkurować z grafiką czy malarstwem. Mawiał: Ideału szukamy w malarstwie, a wzorców w grafice.

Najwcześniejsze obrazy fotograficzne Bułhaka to nastrojowe krajobrazy z okolic Mińska i Nowogródka, romantyczne studia postaci kobiet w pejzażu, widoki dworów rodziny i przyjaciół.

Jan Bułhak fotografował dla Zarządu Miasta Wilna tworząc bezcenny portret architektury, urbanistyki i przyrody tego niezwykłego miejsca. W Polsce odrodzonej po zakończeniu I wojny światowej, w ramach zbioru zdjęć fotograficznych z całej Polski obok Wilna powstały także obrazy Warszawy, Krakowa, Lwowa, Lublina, Poznania, Pomorza, Bałtyku i Gdańska. Wśród fotografii zabytków architektury zawsze znajdowało się miejsce dla pejzażu z przydrożnym krzyżem, kapliczką lub młynem, dla studiów kwiatów i chmur.

Anna Cymer, źródło: swiatobrazu.pl

[caption id="attachment_7115" align="aligncenter" width="375"]„Dwór Karpowiczów w Czombrowie”, ok. 1925 r. „Dwór Karpowiczów w Czombrowie”, ok. 1925 r.[/caption]

[caption id="attachment_7116" align="aligncenter" width="634"] „Zaułek Kazimierzowski. Wilno”, 1937 r. „Zaułek Kazimierzowski. Wilno”, 1937 r.[/caption]

[caption id="attachment_7117" align="aligncenter" width="368"]„Świteź” „Świteź”[/caption]

[caption id="attachment_7118" align="aligncenter" width="634"]„Otmyt, Janówka” „Otmyt, Janówka”[/caption]

[caption id="attachment_7119" align="aligncenter" width="634"] Horodzki – dwór, widok ogólny”, 1934 Horodzki – dwór, widok ogólny”, 1934[/caption]

[caption id="attachment_7120" align="aligncenter" width="634"] „Kleck – rynek i kościół”, 1937 r. „Kleck – rynek i kościół”, 1937 r.[/caption]

[caption id="attachment_7121" align="aligncenter" width="634"]„Jezioro Narocz”, 1937 r. „Jezioro Narocz”, 1937 r.[/caption]

[caption id="attachment_7122" align="aligncenter" width="677"]Wiłkomierz Wiłkomierz[/caption]

[caption id="attachment_7123" align="aligncenter" width="311"]Wileńskie podwórko Wileńskie podwórko[/caption]

[caption id="attachment_7124" align="aligncenter" width="420"]Wilno Wilno[/caption]

[caption id="attachment_7125" align="aligncenter" width="737"]Grób Nieznanego Źołnierza 1945 Grób Nieznanego Źołnierza 1945[/caption]

[caption id="attachment_7126" align="aligncenter" width="800"]Gobelin letni (Wilno) Gobelin letni (Wilno)

ul. Św. Ignacego, Wilno, 1917
ul. Św. Ignacego, Wilno, 1917[/caption]

[caption id="attachment_7129" align="aligncenter" width="290"]Wilno. Kruchta kościoła Bernardynów, 1917 Wilno. Kruchta kościoła Bernardynów, 1917[/caption]

[caption id="attachment_7130" align="aligncenter" width="287"]Bohdanów - widok z okna dworu, 1925 Bohdanów - widok z okna dworu, 1925[/caption]

[caption id="attachment_7131" align="aligncenter" width="576"]Wilno. Pożar, 1916 Wilno. Pożar, 1916[/caption]

[caption id="attachment_7132" align="aligncenter" width="576"]Wileńskie kuchnie ludowe. Kuchnia nr 7 przy ul. Skopówka - wydawanie posiłków, 1915 Wileńskie kuchnie ludowe. Kuchnia nr 7 przy ul. Skopówka - wydawanie posiłków, 1915[/caption]

[caption id="attachment_7133" align="aligncenter" width="576"]Warszawa. Widok na dachy Starego Miasta, 1920 Warszawa. Widok na dachy Starego Miasta, 1920[/caption]

 

 

Artykuł Był ojcem polskiej fotografiki. Jego zdjęcia prezentujące miasta i krajobrazy to dzieła sztuki [foto] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/byl-ojcem-polskiej-fotografiki-jego-zdjecia-prezentujace-miasta-i-krajobrazy-to-dziela-sztuki-foto/feed/ 0