Zamojszczyzna – Niezłomni.com https://niezlomni.com Portal informacyjno-historyczny Sun, 03 Dec 2023 21:00:15 +0000 pl-PL hourly 1 https://wordpress.org/?v=4.9.8 https://niezlomni.com/wp-content/uploads/2017/08/cropped-icon-260x260.png Zamojszczyzna – Niezłomni.com https://niezlomni.com 32 32 O Auschwitz powiedziano już wszystko?! Wspomnienia Stanisława Głowy dowodzą, że to temat, który nie przestanie przerażać. [WIDEO] https://niezlomni.com/o-auschwitz-powiedziano-juz-wszystko-wspomnienia-stanislawa-glowy-dowodza-ze-to-temat-ktory-nie-przestanie-przerazac-wideo/ https://niezlomni.com/o-auschwitz-powiedziano-juz-wszystko-wspomnienia-stanislawa-glowy-dowodza-ze-to-temat-ktory-nie-przestanie-przerazac-wideo/#comments Sat, 04 Jul 2020 04:39:18 +0000 https://niezlomni.com/?p=50737

Wydaje się, że o Auschwitz powiedziano już dość. Jednak wspomnienia Stanisława Głowy dowodzą, iż jest to temat, który, zgłębiany choćby wielokrotnie, nigdy nie przestanie zadziwiać i przerażać.

Muszę się jednak chwilę zatrzymać nad grupą młodych chłopców przywiezionych do Oświęcimia po pacyfikacji Zamojszczyzny i skazanych na śmierć przez zaszpilowanie. Chłopcy w wieku od lat siedmiu do czternastu w liczbie około stu. Wśród nich był tylko jeden Żyd, bardzo przyjemny brunecik. Pewnego dnia rankiem po apelu Rapportführer Palitsch z grupą SS-manów prowadzili tych chłopców na blok 11. Nie wiem, z jakich przyczyn nie doszło do ich rozstrzelania, prawdopodobnie z uwagi na dużą ich liczbę. Wszyscy byli już więźniami politycznymi, bo posiadali numerację obozową.

Po jakiejś godzinie całą tę grupę przeprowadzono na blok 20., polecono chłopcom rozebrać się i ulokowano ich w Waschraumie rzekomo do kąpieli. Na korytarzu zobaczyłem Pańszczyka oraz dwóch pomocników przygotowujących się do akcji. Zatrzymałem Mietka na korytarzu i do głębi wzburzony nawymyślałem mu od zbrodniarzy i morderców dzieci polskich. Dodałem, że nigdy dotąd nie widzałem podobnych morderców. „Jeżeli poważysz się zabijać polskie dzieci, to my ciebie, Mieciu, zamordujemy tak, że nawet nie będziesz wiedział kiedy”.

Było mi już wszystko jedno, a słowa moje, podobnie jak innych kolegów, którzy przeciw niemu występowali, poskutkowały. Miecio gdzieś zniknął, schował się, zarył pod ziemię. Nastąpiła kilkugodzinna zwłoka w egzekucji. Ja tymczasem zająłem się dziećmi, które wszystkiego się domyślały.

W Waschraumie jeden płacz. Pocieszałem i tuliłem jak mogłem do serca te polskie płowe czupryny. Pamiętam, że pierwsi, którzy się opanowali, byli chłopcy o nazwiskach Rycak i Rycaj (nr 86910, 86911), bardzo podobne polskie nazwiska. Obaj byli starsi, nie przekroczyli jednak czternastego roku życia.

Atmosferę polepszył nieco kocioł gorącej zupy, którą zorganizowaliśmy i którą wniesiono do sali. Wszyscy byli głodni. Zacząłem wydawać zupę i dolewki. Po posiłku języki dzieci rozwiązały się. Adwokat Weber z Krakowa śpiewał dzieciom przeróżne piosenki. Mówili cudnie, mówili prosto, mówili o rodzicach, o wsi rodzinnej i o tym, jak strasznie dziecięcymi serduszkami kochają swoją Ojczyznę.
Byłem twardym i zahartowanym już więźniem, ale tego wytrzymać nie mogłem. Łzy ciekły same wbrew mej woli. Widziałem całą umęczoną Polskę, widziałem wówczas morze krwi i ofiar. Widząc to, Rycaj mówi do mnie:

– Pan płacze? To my zapewne wszyscy pójdziemy na śmierć. Niech nam pan powie prawdę.
Egzekucja zaczęła się z kilkugodzinnym opóźnieniem. Pańszczyka nie odszukano. Jego miejsce zajęli Hauptscharführer Scherpe i Rottenführer Hantl. Zaczęła się Golgota. Mordowanie dzieci wśród ogromnego płaczu, wrzasku i jęków. Może oprawcy nie rozumieli polskiej mowy, ale do ich świadomości musiały dotrzeć okrzyki:
– Za co nas pan zabija, czy pan nie ma dzieci?
– Czy pan nigdy nie był ojcem?
– Jezus Maria, za co my musimy umierać?
– Mamusiu, tatusiu, ratujcie mnie, ginę niewinny!
Trzy i pół godziny trwała ta dantejska scena, a ja do dnia dzisiejszego mam poważne wyrzuty sumienia, dlaczego odciągałem od akcji Pańszczyka. Przy swojej technice byłby całą akcję zakończył w godzinę. Tymczasem nieobeznany Niemiec robił to niedołężnie, powoli, wywołując wśród dzieci tak przerażającą panikę. O was, dzieci Zamojszczyzny, ani ja, ani my wszyscy nie zapomnimy nigdy. Wasze buzie mam stale przed oczyma. Miałem najlepsze intencje, że grą na zwłokę uda mi się was uratować, względnie przedłużyć życie. Niestety stało się inaczej.

4. Kariera w obozowym „szpitalu”.

Stosunki na bloku 20. i w izbie chorych nie były najlepsze. Ton, oczywiście w złym znaczeniu, nadawał pisarz blokowy, oznaczony numerem 100 Roman Gabryszewski.

W obozie przebywał ze swoim bratem Tadeuszem. Obaj zginęli. Obu muszę poświęcić parę słów. Pochodzili z Zakopanego. Ich ojciec, którego nie znałem, był znanym i cenionym lekarzem w Zakopanem, a wśród górali cieszył się dużym szacunkiem i poważaniem. Ale te dwa rumiane jabłuszka, synalkowie, daleko odpadli od pnia. Roman miał być z zawodu śpiewakiem. W Zakopanem uchodził za zdecydowanego hochsztaplera. Być może jego wychowanie w pełnym dobrobycie, życie bez trosk, a może też słabe morale zaciążyły na całym jego burzliwym życiu i postępowaniu. Na bloku był panem życia i śmierci. Chorzy drżeli przed nim, bali się bowiem nie tylko jego pięści, ale i wyrzucenia ze szpitala, w którym pobyt, aczkolwiek bardzo ciężki, nie zmuszał jednak do pracy. Były wypadki katowania chorych przez niego. A i ja w pierwszym okresie spotkałem się z jego pięścią. Jego wyszukana łacina budzić musiała wśród wszystkich odrazę.

Pewnego dnia przechodziłem korytarzem do ubikacji. Byłem słaby, a nie mogąc się utrzymać na nogach, oparłem się o ścianę korytarza, która została świeżo pomalowana. Za ten czyn zostałem przez niego straszliwie pobity. Unikałem go, a czas starałem się wypełnić tylko pracą. Jako pomocnik sanitariusza cały czas poświęcałem chorym. Starałem się porządkować salę, podnosić samopoczucie kolegów, zapisywać i mierzyć temperaturę, zakładać na kartkach zeszytu karty gorączkowe. Wspólnie z chorymi wydaliśmy walkę wszom. Za chwytanie wszy i nabijanie ich na igły chorzy otrzymywali dolewki zupy. Niektórzy pobijali rekordy. Mieli w ciągu dnia nabitych na igły po parę tysięcy. W grudniu odwiedził salę lekarz obozowy dr Entress. Widząc dość schludną i uporządkowaną salę nr 3 i karty gorączkowe, zapytał blokowego, czyje to dzieło. Wskazano mnie. Wówczas polecił przyjąć mnie w stan sanitariuszy. Dostałem portki i bluzę, bo dotychczas jako chory pracowałem w brudnej i zawszonej bieliźnie. Spałem na sali pielęgniarzy. Zdobyłem niewątpliwy awans. Zetknąłem się wówczas z grupą polskich lekarzy pełniących również obowiązki tylko pielęgniarzy. Byli to: dr Fejkiel, dr Suchnicki, dr Diem, dr Dering, dr Szymański i wielu innych. Byli to koledzy, którzy całym sercem, prawie bez żadnych środków lekarskich, nieśli pomoc chorym, jak mogli i umieli.

Trzeba przyznać, że i wśród nich wielu bało się Romka Gabryszewskiego. Z sanitariuszy poznałem Kuryłowicza, Sowula, Tolińskiego, z którym – jako krakowianinem – rychło się zaprzyjaźniliśmy. Oprócz Gabryszewskiego bardzo ciekawą postacią na bloku był Miecio Pańszczyk, krakowianin, uczeń Akademii Sztuk Pięknych i uczeń profesora Dunikowskiego. Ale o nim nieco później. Zostawszy sanitariuszem mogłem już otwarciej występować przeciwko biciu chorych przez Romana. Szereg razy naraziłem się mu. Szereg razy zwymyślał mnie, ale do bicia już się nie posuwał. Przypuszczałem jednak, że niedługo to nastąpi, zwłaszcza że widząc małego i dość chudego więźnia, nie potrzebował się mnie obawiać. W czasie wydawania obiadów dla chorych zwróciłem mu w sposób uprzejmy uwagę, żeby mieszał w kotle, bowiem niektórzy z chorych dostają samo rzadkie, inni zaś sam gąszcz. Wówczas Roman palnął mnie w twarz. Nie wiem co i jak się stało, ale pamiętam, jak dr Fejkiel wycałował mnie, a inni gratulowali, bowiem Romcio leżał jak długi na posadzce. Walka rozpoczęła się na dobre, ale równocześnie wzrósł respekt przed moją ciężką, a kościstą chłopską ręką. W kilka dni po wypadku udawał już mojego wielkiego przyjaciela. Wypadek z pisarzem tak już sławnym z jego setnym numerem nie uszedł uwagi „taty” Bocka. Był to Niemiec, Lagerältester Krankenbaum. Wezwał mnie do siebie i po przedstawieniu sprawy polecił, że od zaraz będę pełnił funkcję głównego Schreibera. Broniłem się, jak mogłem, stwierdzając przy tym, że nikogo w życiu nie pobiłem, nie chcę nikogo bić, a w stosunku do Gabryszewskiego był to jakiś sporadyczny odruch rozpaczy czy samoobrony. Nic nie pomogło. Jestem pewien, że w całej tej sprawie maczali palce i Władzio Fejkiel, i inni koledzy lekarze. Po prostu wrobili mnie. Musiałem ulec, zwłaszcza że Tadzio Szymański nie dał mi żyć. Stanowisko pisarza przyjąłem, mimo że zdawałem sobie sprawę, iż funkcje te pełnili często reichsdeutsche czy volksdeutsche.

Stanisław Głowa, MROK I MGŁA NAD AUSCHWITZ. Wspomnienia więźnia nr 20017, Wyd. Replika, Poznań 2020. Książkę można nabyć na stronie Wydawnictwa Replika.

Cztery lata piekła w relacji naocznego świadka.

Wydaje się, że o Auschwitz powiedziano już dość. Jednak wspomnienia Stanisława Głowy dowodzą, iż jest to temat, który, zgłębiany choćby wielokrotnie, nigdy nie przestanie zadziwiać i przerażać.

Głowa przeżył w KL Auschwitz blisko cztery lata i zrobił tam swoistą „karierę”. Dzięki umiejętnościom, obrotności, sprzyjającym okolicznościom oraz ludziom – czasem nawet wbrew sobie – „awansował” na kolejne stanowiska. Na nich nie tylko mógł przetrwać we względnie lepszych warunkach, ale także konspirować i obserwować, a w końcu opisać funkcjonowanie różnych członów obozu, przeplatając swą relację obrazami z życia codziennego.

Charakteryzuje więc szczegółowo rozkład dnia, tamtejsze praktyki, obozowych strażników – sadystów i sprzyjających więźniom. Nie waha się przed wskazywaniem wszelkich przejawów tchórzostwa, ale i bohaterstwa, jakie napotkał. Stąd też obraz, który rysuje, nie jest czarno-biały.
Dostaje się tym, którzy utracili swe człowieczeństwo, na hołd zasługują ci, którzy hart ducha zachowali. Bezimienna większość w tle tworzy ludzką masę, podlegającą mechanizmowi wyniszczającej pracy w fabryce śmierci.

Autor nie oddaje oczywiście całości obozowego życia, ale jego opis jest bardzo szeroki, a nadto rzeczowy, treściwy i bezpośredni. Nie obawia się nazywać spraw i sprawców po imieniu. Dzięki temu właśnie jego wspomnienia wywierają ogromne wrażenie.

Główny tekst wspomnień uzupełniony został w niniejszej książce treścią artykułów i dokumentów spisanych w innym czasie przez Stanisława Głowę, a w których rozwija on i pogłębia niektóre wątki obozowe.

Opracowanie zilustrowano zdjęciami z archiwów rodziny.

 

Artykuł O Auschwitz powiedziano już wszystko?! Wspomnienia Stanisława Głowy dowodzą, że to temat, który nie przestanie przerażać. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/o-auschwitz-powiedziano-juz-wszystko-wspomnienia-stanislawa-glowy-dowodza-ze-to-temat-ktory-nie-przestanie-przerazac-wideo/feed/ 1
Pisze, że Holokaust dzieci polskich i żydowskich był potworną zbrodnią. Wielu go za to atakuje. [WIDEO] https://niezlomni.com/pisze-ze-holokaust-dzieci-polskich-i-zydowskich-byl-potworna-zbrodnia-wielu-go-za-to-atakuje-wideo/ https://niezlomni.com/pisze-ze-holokaust-dzieci-polskich-i-zydowskich-byl-potworna-zbrodnia-wielu-go-za-to-atakuje-wideo/#respond Fri, 14 Dec 2018 05:46:43 +0000 https://niezlomni.com/?p=50419

„Dzieci dobrze znały swoje przeznaczenie” – stwierdził jeden z bardziej znanych wychowawców w Wilnie. – „Wiedziały, co nadchodzi i były wobec tego bezsilne. Wyobrażały sobie magiczny krąg wokół nich, jakby poza koszmarem życia w getcie. Środki na poprawę nastrojów znajdowały w szkołach i podobnych instytucjach. Tutaj mogły łatwiej marzyć o lepszym życiu”.

CENTOS i inne grupy wspomagające dostrzegały, że opieka fizyczna nad dziećmi była ważna, ale podkreślały też wagę wsparcia psychologicznego. „Podtrzymanie na duchu dzieci było pierwszą troską od samego początku” – napisała Gienia Silkes, była nauczycielka w getcie warszawskim. – „Inicjatorzy akcji pomocy czynili wysiłki, aby wyrwać dzieci z ponurej rzeczywistości, zmniejszyć strach i zminimalizować ryzyko, że będą obawiać się każdego narożnika domu, podwórza czy ulicy”.

To dlatego organizacje pomocy społecznej i dobroczynne kładły nacisk na edukację i działalność kulturalną dzieci. Aby zebrać pieniądze na tego typu działania młodzieży, CENTOS sponsorowała „Miesiąc Dziecka”, podczas którego udało się zebrać w 1941 roku prawie milion złotych. Z tego powodu zaplanowano podobną akcję na kolejny rok. Miała rozpocząć się w sierpniu 1942 roku otwarciem nowego domu dla 800 osieroconych i porzuconych dzieci. Jednak dziesięć dni wcześniej Niemcy rozpoczęli pierwszą dużą akcję likwidacyjną getta.

Podobne działania na rzecz pomocy dzieciom podejmowano też w innych gettach. Nie mogąc ratować dorosłych, urzędnicy getta w Wilnie skoncentrowali się na dzieciach, tworząc dla nich ośrodki opieki i kliniki. Aby zapewnić każdemu z nich szklankę mleka, uciekli się do szmuglu na niespotykaną skalę.

„Był to czas” – wspominał jeden z ocalonych – „że każdy uczeń dostawał szklankę mleka”. Podobnie jak w Warszawie, w innych gettach też kładziono nacisk na aktywność kulturalną, edukacyjną i zawodową młodzieży. „Dzieci dobrze znały swoje przeznaczenie” – stwierdził jeden z bardziej znanych wychowawców w Wilnie.

– „Wiedziały, co nadchodzi i były wobec tego bezsilne. Wyobrażały sobie magiczny krąg wokół nich, jakby poza koszmarem życia w getcie. Środki na poprawę nastrojów znajdowały w szkołach i podobnych instytucjach. Tutaj mogły łatwiej marzyć o lepszym życiu”.

Niektóre dzieci potrafiły same sobie radzić z otaczającym je koszmarem. Jeśli otworzymy pamiętnik Ewy, nastolatki mieszkającej w krakowskim getcie, i potraktujemy jako wyznacznik dla innych młodych w jej wieku, to stanie się jasne, że nie tylko starały się minimalizować tragedię wydarzeń wokół nich, ale również strach, który wywoływały. Ewa zaskakująco mało miejsca poświęciła w dzienniku wydarzeniom związanym z samym Holokaustem. Zajmowała się raczej relacjami z rodziną i budzącą się fascynacją seksualną.

Jej pamiętnik jest przepełniony opisami prozaicznych wydarzeń. 16 października 1940 roku: „Wczoraj były urodziny mamy…”. Miesiąc później zapisała po prostu: „Opiszę później więcej szczegółów, gdyż dzisiaj jestem bardzo zajęta”. 5 grudnia 1940 roku, gdy pisała o możliwości opuszczenia Krakowa: „Teraz zdaję sobie sprawę, jak bardzo kocham to miasto i tę moją drugą ojczyznę”.

Czasem jednak nawiązywała do tragedii rozgrywających się wokół niej: „Władek umarł. Ledwie żyjemy. Nie chce mi się rozmawiać”.

Psychiczne odrętwienie było jej sposobem, bez wątpienia prawdziwym również dla innych osób w jej wieku, na radzenie sobie z traumatycznymi doświadczeniami. Jak zauważył jeden z psychologów: „W przypadku Ewy w jej dzienniku widać wyraźnie normalny przebieg rozwoju nastolatki. Otoczona śmiercią, rozpaczą, zimnem, głodem i nieustannymi prześladowaniami, Ewa wyłania się w swoich wspomnieniach na wiele sposobów, jak pierwszoklasistka przed drzwiami nieznanej dotąd szkoły”.

Nie wszystkie żydowskie dzieci tak dobrze przystosowywały się do okropności, jakie zgotowali im Niemcy. W tym samym getcie, w którym mieszkała Ewa, pewien nauczyciel wspominał o dzikich wybuchach emocji, jakie przeżywały dzieci będące pod jego opieką. Wyładowywały one nadmiar wrażeń w agresji. Często ujawniały ją w stosunku do rodziców, których uważały za zdrajców, nie mogąc pojąć ich beznadziejnego położenia. Kiedy rodzice przychodzili po dzieci po całym dniu pracy, Renee Padar zauważał: „Nie mieli nic im do zaoferowania, aby się do nich zbliżyć. Stopniowo związki dziecko-rodzic stawały się coraz luźniejsze. Również stawało się widoczne, że niektórzy rodzice mieli obsesję na punkcie ratowania własnego życia. Wiele dzieci to wyczuwało. Zdarzały się przypadki, że dzieci chowały się, gdy zjawiali się rodzice, aby odebrać je ze szkoły”. Nauczyciele starali się oderwać dzieci od ich emocji poprzez ręczne robótki albo opowiadanie bajek, ale to nie interesowało maluchów. Zamiast tego płakały i krzyczały. Wiele razy starsze dzieci próbowały uciekać przez okna, jakby wierzyły, że w ten sposób uwolnią się od stałego bólu psychicznego, który musiały znosić. „Kiedy je sprowadzaliśmy z powrotem” – mówił Padar – „atakowały nas, oskarżając, że nie pozwalamy im realizować ich marzeń”.

Fragment rozdziału 2. Deportacje z książki Prof. Richard. C. Lukas, Dziecięcy płacz. Holokaust dzieci żydowskich i polskich w latach 1939-1945, wyd. Replika, Zakrzewo 2018. Książkę można nabyć TUTAJ

Holokaust zarówno dzieci żydowskich, jak i polskich, był tak samo potworną zbrodnią wojenną. Za tę tezę prof. Richard C. Lukas był i nagradzany, i piętnowany.

W swojej książce opisuje wojenne losy dzieci polskich i żydowskich. Bazując na zebranych świadectwach oraz zestawiając fakty i statystyki, ukazuje tragiczny los młodych ludzi tak samo skazanych na eksterminację. Może z innych przyczyn, może realizowaną inaczej, ale zdecydowanie w jednym celu: likwidacji perspektyw rozwoju narodu – tak żydowskiego, jak polskiego.

W kolejnych rozdziałach przygląda się rozmaitym aspektom życia dzieci podczas wojny: w trakcie niemieckiej napaści, podczas deportacji, w obozach koncentracyjnych, poddanych germanizacji, działających w ruchu oporu, ukrywających się. Na koniec proponuje swoiste rozliczenie z postwojennej perspektywy.

Równie wstrząsające są dalsze losy „wojennych” dzieci. Wiele z nich zostało bardzo okaleczonych – przez trudne doświadczenia, utratę domu, bliskich, ale też przez pranie mózgu w ramach germanizacji. Po wojnie musiały odnaleźć się w zupełnie nowej rzeczywistości komunistycznej Polski czy uwarunkowań emigracji.

Książka otrzymała Literacką Nagrodę im. Janusza Korczaka przyznaną przez Ligę Przeciwko Zniesławieniu (1994).

Richard C. Lukas (ur. 1937) jest amerykańskim historykiem polskiego pochodzenia. W swych publikacjach zajmuje się głównie wojennymi dziejami Polski, okupacją hitlerowską Polski oraz relacjami polsko-żydowskimi. Jego słynna książka „Zapomniany Holokaust”, dotycząca tragicznych losów Polaków w czasie II wojny światowej, napotkała krytykę środowisk żydowskich za zrównanie wojennych doświadczeń Polaków i Żydów. Podobna sytuacja miała miejsce po publikacji „Dziecięcego płaczu”, kiedy prof. Lukas otrzymał Literacką Nagrodę im. Janusza Korczaka.

Profesor Lukas był wykładowcą m.in. na Uniwersytecie Technologicznym Tennessee i Uniwersytecie Południowej Florydy. Mieszka w Tampie na Florydzie.

Artykuł Pisze, że Holokaust dzieci polskich i żydowskich był potworną zbrodnią. Wielu go za to atakuje. [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/pisze-ze-holokaust-dzieci-polskich-i-zydowskich-byl-potworna-zbrodnia-wielu-go-za-to-atakuje-wideo/feed/ 0
„Wszystko dla Polski…”. 27 listopada 1942 r. Niemcy rozpoczęli akcję, której celem było ,,oczyszczenie” Europy Wschodniej ze Słowian. Ale Polacy powiedzieli dość [WIDEO] https://niezlomni.com/wszystko-dla-polski-27-listopada-1942-r-niemcy-rozpoczeli-akcje-ktorej-celem-bylo-oczyszczenie-europy-wschodniej-ze-slowian-ale-polacy-powiedzieli-dosc-wideo/ https://niezlomni.com/wszystko-dla-polski-27-listopada-1942-r-niemcy-rozpoczeli-akcje-ktorej-celem-bylo-oczyszczenie-europy-wschodniej-ze-slowian-ale-polacy-powiedzieli-dosc-wideo/#comments Mon, 27 Nov 2017 21:21:48 +0000 https://niezlomni.com/?p=44946

"Wszystko dla Polski - Powstanie Zamojskie 1942-1944" to film Magdaleny i Rafała Kołodziejczyków. Opowiada o tragicznych losach polskiej ludności zamieszkującej Zamojszczyznę w okresie II wojny światowej, o niemieckich akcjach wysiedleńczych i pacyfikacyjnych na tym terenie oraz bohaterskiej walce zbrojnej oddziałów Armii Krajowej i Batalionów Chłopskich w obronie ludności cywilnej oraz na rzecz wywalczenia niepodległości.

Warto dodać, że obraz Magdaleny i Rafała Kołodziejczyków zajął drugie miejsce w kategorii dokument fabularyzowany na Festiwalu Polonijnym "Losy Polaków" w Warszawie.

https://www.youtube.com/watch?v=XR5Ie1CQCEA&feature=share

74 lata temu, w nocy z 27 na 28 listopada 1942 roku, Niemcy rozpoczęli na Zamojszczyźnie zakrojoną na szeroką skalę akcję wysiedleńczą. Jej bilans był tragiczny - do sierpnia 1943 roku, okupanci przeprowadzili brutalną pacyfikację prawie 300 polskich wsi. Ponad 100 tys. ich mieszkańców wywieziono z domów, a ich miejsce zajęli niemieccy koloniści z różnych części Europy. Wśród wypędzonych było przeszło 30 tys. dzieci.

Infografika PAP

Artykuł „Wszystko dla Polski…”. 27 listopada 1942 r. Niemcy rozpoczęli akcję, której celem było ,,oczyszczenie” Europy Wschodniej ze Słowian. Ale Polacy powiedzieli dość [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/wszystko-dla-polski-27-listopada-1942-r-niemcy-rozpoczeli-akcje-ktorej-celem-bylo-oczyszczenie-europy-wschodniej-ze-slowian-ale-polacy-powiedzieli-dosc-wideo/feed/ 2
Spotkanie z Małgorzatą Karoliną Piekarską, autorką poruszającego reportażu o niemieckich zbrodniach na Zamojszczyźnie https://niezlomni.com/zaproszenie-na-spotkanie-z-malgorzata-karolina-piekarska-autorka-poruszajacego-reportazu-o-niemieckich-zbrodniach-na-zamojszczyznie-syn-dwoch-matek/ https://niezlomni.com/zaproszenie-na-spotkanie-z-malgorzata-karolina-piekarska-autorka-poruszajacego-reportazu-o-niemieckich-zbrodniach-na-zamojszczyznie-syn-dwoch-matek/#respond Tue, 16 May 2017 18:31:35 +0000 http://niezlomni.com/?p=38562

Zapraszamy na spotkanie autorskie z Małgorzatą Karoliną Piekarską odbędzie się 17 maja (środa) 2017 r. o godz. 18 w Czytelni Naukowej nr IV przy ul. Wiktorskiej 10 w Warszawie.

''Syn dwóch matek'' to bardzo osobisty reportaż Małgorzaty Karoliny Piekarskiej związany z jej rodzinną historią. Opowiada o losach Jana Tchórza i o zagładzie Zamojszczyzny. Jan Tchórz jako dwuletnie dziecko został oderwany od matki biologicznej, następnie adoptowany przez dziadków Autorki, niestety nie na długo, ponieważ, odebrano go także matce adopcyjnej. Pozostał jednak w kontakcie z rodziną i dla Małgorzaty Karoliny Piekarskiej do dziś jest wujkiem. Reportaż jest o tyle ciekawy, że stanowi swoisty dwugłos ojca i córki. Małgorzata Karolina Piekarska nawiązuje dialog z Maciejem Piekarskim, wzbogaca jego opowieść, pogłębia ją i nadaje jej swój własny ton. Książka jest wstrząsająca, wzruszająca, bardzo osobista.

Zapraszamy serdecznie do uczestnictwa w tym interesującym wydarzeniu! Więcej informacji można znaleźć TUTAJ.

WSTĘP WOLNY

Książkę można nabyć TUTAJ.

Artykuł Spotkanie z Małgorzatą Karoliną Piekarską, autorką poruszającego reportażu o niemieckich zbrodniach na Zamojszczyźnie pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/zaproszenie-na-spotkanie-z-malgorzata-karolina-piekarska-autorka-poruszajacego-reportazu-o-niemieckich-zbrodniach-na-zamojszczyznie-syn-dwoch-matek/feed/ 0
Ukrainenaktion – zapomniana zbrodnia. Cel: oczyścić teren z Polaków https://niezlomni.com/ukrainenaktion-zapomniana-zbrodnia-cel-oczyscic-teren-polakow/ https://niezlomni.com/ukrainenaktion-zapomniana-zbrodnia-cel-oczyscic-teren-polakow/#respond Sun, 30 Apr 2017 11:55:03 +0000 http://niezlomni.com/?p=37798

15 stycznia 1943 roku Niemcy z udziałem policji ukraińskiej oraz ukraińskich esesmanów ze szkoły podoficerskiej w Trawnikach pow. Chełm rozpoczęli realizację planu „Ukrainenaktion” polegającego na wypędzeniu ludności polskiej z powiatów Biłgoraj i Hrubieszów oraz zasiedlanie na jej miejsce ludności ukraińskiej.

Akcję zakończyli 2 marca, łącznie objęła ona 117 polskich wsi. W taki sposób Chełmszczyzna miała udowadniać, że jest ”etniczną ziemią ukraińską”.

Tak Niemcy postanowili "spacyfikować" Polaków rękami ukraińskich nacjonalistów z UPA. Podobnie rzecz miała się z operacją Wehrwolf (rozpoczęła się nocą z 23 na 24 czerwca 1943 r.) - akcją wysiedleńczą obejmującą 173 wsie polskie, w czasie której do policji ukraińskiej dołączyły oddziały SS „Galizien” – „Hałyczyna” oraz UPA i SKW, dokonując wielu masowych rzezi ludności polskiej.

Dochodziło również do pacyfikacji wsi polskich dokonywanych przez różne ukraińskie formacje kolaborujące z okupantem niemieckim, w okresie 1942 – kwiecień 1943. Głównie przez policję ukraińską, zwykle z udziałem kilku Niemców „czuwających” nad przebiegiem pacyfikacji, najczęściej połączonej z masowymi zbrodniami na ludności polskiej. Pacyfikacje prowokowali nacjonaliści ukraińscy różnego rodzaju donosami, np. pobytem we wsi partyzantów sowieckich lub kontaktami z nimi, bądź ukrywaniem Żydów. Zaczęto zasiedlanie Zamojszczyzny Ukraińcami przywiezionymi z ziem okupowanej Ukrainy, co jeszcze bardziej podsyciło korzystny dla Niemców krwawy antagonizm ukraińsko-polski...

fragmenty artykułu ,,Gra w czarne-białe Grzegorza Motyki" Stanisława Żurka

Artykuł Ukrainenaktion – zapomniana zbrodnia. Cel: oczyścić teren z Polaków pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/ukrainenaktion-zapomniana-zbrodnia-cel-oczyscic-teren-polakow/feed/ 0
12 marca 1943 Niemcy zabili 14-latkę, tylko dlatego, że była Polką. To zdjęcie stało się symbolem. Przerażająca relacja fotografa, która jest świadectwem bestialstwa… [WIDEO] https://niezlomni.com/12-marca-1943-niemcy-zabili-14-latke-dlatego-ze-byla-polka-zdjecie-stalo-sie-symbolem-przerazajaca-relacja-fotografa-ktora-swiadectwem-bestialstwa-wideo/ https://niezlomni.com/12-marca-1943-niemcy-zabili-14-latke-dlatego-ze-byla-polka-zdjecie-stalo-sie-symbolem-przerazajaca-relacja-fotografa-ktora-swiadectwem-bestialstwa-wideo/#comments Sun, 12 Mar 2017 12:58:21 +0000 http://niezlomni.com/?p=36251

12 marca 1943 w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Auschwitz zabita została młodziutka Polka - Czesia Kwoka. Miała 14 lat...

Poniżej fragment książki Anny Dobrowolskiej ,,Fotograf z Auschwitz":

Pamiętam również młodziutką więźniarkę, 16-17 lat, która przyjechała z obozu przesiedleńczego w Zamościu wraz z większą grupą kobiet. Inne były już bardzo wynędzniałe, a ona jeszcze w dość dobrym stanie i wyjątkowo ładna. Czesia Kwoka, na którą wtedy zwróciłem uwagę, miała krew na ustach. Byłem młodym mężczyzną, wrażliwym na wygląd dziewczyny, więc taka osoba natychmiast wpadała mi w oko. Poprosiłem ją wtedy grzecznie do zdjęcia. Uspokoiłem, że nie ma się, czego bać. Te dziewczęta były na ogół przerażone, nie znały niemieckiego, więc nie rozumiały o co chodzi, kiedy wywoływano ich numery. SS-manki terroryzowały je krzykiem i biły też przy formowaniu kolumny. Wystarczyło, że któraś dziewczyna o parę centymetrów odstawała z szeregu i już dostawała pejczem po twarzy. Słyszałem zwłaszcza o trzech SS-mankach, które wyróżniały się szczególną brutalnością: Hasse, Dreshsler, Mandel. Ta ostatnia miała zwyczaj jeździć po obozie rowerem.

https://youtu.be/rluBCJCIsNc

Czesia Kwoka była jednym z Dzieci Zamojszczyzny skierowanych przez Niemców do obozów koncentracyjnych. 13 grudnia 1942 roku trafiła do obozu koncentracyjnego Auschwitz-Birkenau razem z matką, Katarzyną Kwoką pierwszym transportem z obozu przejściowego w Zamościu. Została zabita zastrzykiem fenolu 12 marca 1943 roku...

Artykuł 12 marca 1943 Niemcy zabili 14-latkę, tylko dlatego, że była Polką. To zdjęcie stało się symbolem. Przerażająca relacja fotografa, która jest świadectwem bestialstwa… [WIDEO] pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/12-marca-1943-niemcy-zabili-14-latke-dlatego-ze-byla-polka-zdjecie-stalo-sie-symbolem-przerazajaca-relacja-fotografa-ktora-swiadectwem-bestialstwa-wideo/feed/ 31
Bohaterski żołnierz podziemia agentem bezpieki PRL. Dr Krzysztof Tochman (IPN): „Donosił do samej śmierci” https://niezlomni.com/dr-tochman-cichociemny-i-bohaterski-zolnierz-podziemia-agentem-bezpieki-prl-donosil-do-samej-smierci/ https://niezlomni.com/dr-tochman-cichociemny-i-bohaterski-zolnierz-podziemia-agentem-bezpieki-prl-donosil-do-samej-smierci/#comments Mon, 23 Jan 2017 22:41:26 +0000 http://niezlomni.com/?p=35254

Prowadząc badania naukowe dotyczące dziejów organizacji niepodległościowych po tzw. wyzwoleniu, natrafiłem na teczkę informatora Tajnego Współpracownika (TW) Służby Bezpieczeństwa Polski Ludowej o ps. “A”, “S” i “Wicher” działającego na terenie woj. bydgoskiego i lubelskiego oraz Zamojszczyzny - pisze dr Krzysztof A. Tochman z oddziału IPN w Rzeszowie.

Z niedowierzaniem dowiedziałem się, iż był to słynny por. “Ciąg”, “Rzymianin”, “Szach” vel Józef Batorski – Józef Śmiech, bohaterski żołnierz kampanii wrześniowej 1939 r., konspiracji ZWZ-AK i Delegatury Sił Zbrojnych na Kraj (1945).

Co stało się, iż ten najbardziej znany dowódca partyzancki Zamojszczyzny i Okręgu Lubelskiego AK i DSZ przeszedł w szeregi znienawidzonego wroga, reżimowej bezpieki? Działał przecież na szkodę m.in. swoich żołnierzy, podkomendnych i przełożonych lat wojny i powojennych. Na to pytanie jest trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Ale fakty mówią za siebie. Czytelnikowi należą się więc pewne wyjaśnienia i dane z życiorysu Józefa Śmiecha.

Był w pierwszym oddziale AK na Zamojszczyznie…

Urodził się w Kajetanówce (1915 r.) w pow. hrubieszowskim. Przed wojną ukończył słynny Korpus Kadetów nr 1 we Lwowie im. Marszałka J. Piłsudskiego oraz Szkołę Podchorążych Piechoty. Jako pchor. walczył z niemieckim najeźdźcą na czele plutonu 7. pp Leg. (3 DP Leg.), m.in. pod Skarżyskiem-Kamienną, Iłżą i Janowem Lub. W październiku 1939 r. powrócił do rodzinnych Uchań i wkrótce wstąpił w szeregi Armii Podziemnej. Od 1941 r. pełnił funkcję d-cy placówki w Dubience nad Bugiem, oficera inspekcyjnego Oddziałów Dywersji Bojowej (ODB) Rejonu Skierbieszów i d-cy plutonu dywersji bojowej. Od stycznia 1943 r. “Ciąg” był d-cą plutonu w pierwszym oddziale partyzanckim AK na Zamojszczyźnie, którym dowodził por. “Podlaski” (Piotr Złomaniec). Brał udział w boju z Niemcami pod Lasowcami (4 lutego 1943), a po zranieniu d-cy wyprowadził zdziesiątkowany oddział z okrążenia. Następnie w Obwodzie Hrubieszów AK zorganizował oddział partyzancki i w sierpniu jako jego d-ca wszedł w skład I baonu 9. pp Leg. AK ppor. “Norberta” (Jan Turowski), mianowany d-cą kompanii, a później baonu.

“Ciąg” uczestniczył w akcji “Burza” i po wkroczeniu Sowietów zgodnie z rozkazami dalej pozostał w konspiracji, mianowany komendantem Rejonu III Grabowiec w Obwodzie Hrubieszów Inspektoratu Zamojskiego AK i DSZ. Podlegał wówczas kpt. “Irce”, “Korabowi” (Marian Gołębiewski). Podległe mu oddziały prowadziły akcje przeciwko okupantowi sowieckiemu i rodzimej bezpiece. W sierpniu 1945 r. Śmiech wyjechał z rodziną do Świecia (woj. bydgoskie), a w kwietniu 1946 r. objął gospodarstwo w mieście Kosowo k. Chełmna (20 ha). Utrzymując kontakty koleżeńskie z byłymi konspiratorami, został namierzony przez agentów i 19 września 1946 r. aresztowany przez bydgoskie UB (krypt. operacji “Skryci”). Po wstępnym śledztwie przewieziono go do Lublina na Zamek.

Sprawa o kryptonimie “Azja”

W wyniku rozprawy przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Lublinie (przewodniczący mjr Ryszard Wiercioch) skazany został m.in. za udział w nielegalnej organizacji WiN usiłującej przemocą zmienić ustrój Państwa Polskiego, choć formalnie do tej organizacji nie należał, na karę 15 lat więzienia. W wyniku amnestii w czerwcu 1956 r. zwolniono go z więzienia we Wronkach i otrzymał pracę w Spółdzielni “Tryb” jako magazynier. W tym czasie dalej utrzymywał kontakty towarzyskie z b. członkami podziemia niepodległościowego z Zamojszczyzny i poznanymi w więzieniu. Wówczas stał na stanowisku konsolidacji środowiska akowskiego, m.in. w ramach ZBoWiD-u, będąc dalej inwigilowany przez SB. Wydział III KW MO Służby Bezpieczeństwa założyło na niego sprawę ewidencyjno-obserwacyjną o kryptonimie “Azja”. W wyniku ustaleń, oprócz “natury politycznej” uzyskano dane dotyczące nadużyć gospodarczych przez dyr. Spółdzielni Mebli Kondrackiego, b. działacza AK i dwóch innych oraz Śmiecha. Wszyscy zostali aresztowani 7 listopada 1957 r. przez SB z Bydgoszczy. Wówczas w “Ciągu” dokonała się przemiana… Prawdopodobnie dla ratowania własnej “skóry” bardzo obciążył w śledztwie Kondrackiego i dwóch innych podejrzanych o nadużycia. Ponadto poinformował władze bezpieczeństwa PRL o “próbach organizowania nielegalnej organizacji na bazie byłych członków AK-WiN. Prawdopodobnie chodziło tutaj o Brulińskiego i Henryka Sikę, których poznał w więzieniu. Tak więc w tym czasie uwidoczniła się przewrotność Śmiecha. Tym razem nie tylko “sypał” ale i zmyślał. A może to była prowokacja panów od bezpieczeństwa? W każdym razie przekroczył granicę w drodze do agentury…

Rozpracowywał “członków nielegalnych organizacji”…

Od tej chwili stał się tzw. KO (kontaktem operacyjnym) i Osobowym Źródłem Informacji (OZI). Licząc od tego czasu na jego współpracę, bydgoska SB postanowiła więc wykorzystać i zawerbować legendę zamojskiej partyzantki na TW. Zadania tego podjął się oficer operacyjny Wydz. III KW MO w Bydgoszczy por. Roman Żyjewski.

W porozumieniu z prokuratorem bezpieka uzgodniła, iż Śmiech za popełnione przestępstwo nie otrzyma dużego wyroku z powodu nikłego zaangażowania jego osoby we wspomnianych nadużyciach. Prokurator przewidywał wyrok do 1 roku w zawieszeniu zaś oskarżony miał odpowiadać z wolnej stopy. Tak więc bezpieka postanowiła wykorzystać to operacyjnie i 19 grudnia 1957 r. “Ciąg” został zwolniony z aresztu i natychmiast zaangażowany przez SB do rozpracowania osób podejrzanych o próbę organizowania nielegalnej organizacji na terenie bydgoskiego i zamojskiego. W tym czasie informował już lubelską SB w osobie kpt. Jana Kopcia, st. oficera oper. Wydz. III KW MO w Lublinie o zachowanej broni na terenie Zamojszczyzny i Chełmszczyzny po oddziałach AK-WiN. Obciążył wówczas “Ślepego” (ppor. Czesław Hajduk), swojego zastępcę na Rejonie i “Hela” (ppor. Kazimierz Witrylak) oraz Jana Dąbrowskiego z Uchań.

Na celowniku Marian Gołębiewski

[caption id="attachment_35297" align="alignleft" width="300"] Marian Gołębiewski, fot. pl.wikipedia.org[/caption]

“Ciąg” oskarżał również kpt. Mariana Gołębiewskiego “Irkę”, ostatnio pełniącego funkcję szefa Sztabu Okręgu Lublin Delegatury Sił Zbrojnych i WiN o prowadzenie wrogiej działalności przeciwko władzy ludowej, gdyż Gołębiewski zalecał, by nawiązywać kontakty z byłymi działaczami podziemia, wstępować masowo do (…) ZBoWiD uczestniczyć w zjazdach i kompromitować w wystąpieniach pracowników bezpieczeństwa i partię na ile się da, by w ten sposób budować sobie autorytet, i skupić wokół siebie byłe podziemie oraz ludzi wrogo ustosunkowanych do władzy ludowej (Raport z przeprowadzonej rozmowy ze Śmiechem Józefem ps. “Ciąg” z 25 XII 1957, Lublin, IPN Lu 00121 (1, k. 3l).
Śmiech oskarżał również innych swoich współpracowników z AK, podkomendnych i dowódców z hrubieszowskiego.

Zapytany przez kpt. SB J. Kościa, jakie widzi osoby poza wyżej wymienionymi, którymi organy bezpieczeństwa winny się zainteresować, odpowiedział, że według jego zdania należy zwrócić uwagę na osoby kontaktujące się z Gołębiewskim, Kwaśniewskim (Stefanem, ps. “Viktor”, d-cą oddziału AK i Kdtem IV Rejonu – przyp. K.A.T.) i Jachymkiem (Zenonem, ps. “Walenrod”, d-cą oddziału AK-WiN – przyp. K.A.T.), którzy są duchowymi przywódcami b. podziemia na “terenie woj. lubelskiego”. Ponadto “Ciąg” powiedział, że były komendant obwodu AK-WiN Hrubieszów por. Wacław Dąbrowski, ps. “Azja”, usilnie poszukiwany przez bezpiekę jest w Kanadzie i przysyła paczki wartościowe Kwaśniewskiemu.

Śmiech alias “A”

Jeszcze przed formalnym zaprzysiężeniem na ubeckiego informatora Śmiech składał SB kilkustronicowe doniesienia, m.in. z 9 stycznia, 25 stycznia i 12 lutego 1958 r. Podpisywał je już ps. “S”. Informacje, które interesowały bezpiekę, zbierał w czasie licznych wyjazdów i kontaktów towarzyskich na terenie całego kraju, biorąc udział w przyjęciach suto zakrapianych alkoholem, gdzie łatwo było cokolwiek usłyszeć. Zbierał je z dużym powodzeniem, gdyż nikt go nie podejrzewał, że jest TW, a z czasów okupacji miał piękną kartę bojową. Zdobywał sobie również i uznanie “prowadzących” go esbeków.

M.in. z polecenia bezpieki Śmiech alias “A”, “S” 9 lutego 1958 r. przybył do Wrocławia na ślub Zenona Jachymka, gdzie zebrało się kilkudziesięciu byłych członków AK. (ok. 70 osób) zaprzyjaźnionych z “Wiktorem”. Z tych uroczystości złożył niezwykle szczegółowe “doniesienie”, które można streścić kilkoma wyrazami: kto z kim i dlaczego? Informator SB nie unikał również kwestii tzw. stosunków damsko-męskich, które a jakże, interesowały jego mocodawców.

Tak więc na celowniku “Ciąga” znalazły się m.in. następujące osoby; M. Gołębiewski, Zygmunt Hofmann, ks. dr “Skowronek” z baonu “Wiktora”, Konrad Bartoszewski “Wir”, Stefan Kwaśniewski “Lux” vel “Wiktor II”, Karol Kostecki “Kostek”, Kazimierz Wróblewski “Maryśka”, Kot z hrubieszowskiego, Jan Turowski “Norbert”, “Grześ” (NN), Edward Błaszczak “Grom”, Marian Warda “Polakowski”, Józef Kaczoruk “Ryszard”, Stefan Gajewski “Królik” oraz ks. Biernacki.
“Ciąg” vel “S” tak m.in. scharakteryzował dla SB mowę na weselu ks. Biernackiego: Ten wcale nie wspomniał o Bogu i nie starał się nadać swemu przemówieniu tonu religijnego – przemówienie jego było czysto polityczne. Tu na tej sali – mówił (ks. Biernacki – przyp. K.A.T.) – zebrali się ludzie, którzy budują demokrację, tu jest prawdziwa demokracja – tu są spadkobiercy wszystkich powstań od Konfederacji Barskiej. Tu zebrała się Ziemia Lubelska, sam kwiat polskości. Ziemia Lubelska, a szczególnie miejscowość Komarów (skąd on i jego żona pochodzą) zapisała się pięknie w historii polskiej. Tu w Komarowie w roku 1865 już po upadku Powstania Styczniowego walczy jeszcze por. Zaliwski z garstką powstańców. W tej grupie jest również dziadek jego Biernacki. Rodzina Biernackich nigdy nie splamiła swego honoru. Cieszę się bardzo, że do tej rodziny wszedł tak wielki niezłomny rycerz jakim jest p. młody. Wierzę głęboko, że pan młody będzie dalej kroczył swoją wytyczoną drogą, że będzie świecił przykładem i innym w walce o demokrację i Polskę.

“Osobiście zadowolony” ze współpracy

[caption id="attachment_35298" align="alignleft" width="340"] fot. ipn.gov.pl[/caption]

Podczas spotkania z oficerem prowadzącym por. SB Romanem Żyjewskim, z Bydgoszczy, 12 lutego 1958 r. TW “S” – J. Śmiech oświadczył mu, że podatnymi do wznowienia wrogiej działalności na obecnym etapie są: Gołębiewski, Jachymek, “Skowronek”, “Wir” i Kot hrubieszowski. Osobnicy ci, jak oświadczył konfident, mocno liczą na ZBoWiD, którą to organizację chcą wykorzystać do swych celów – opanowania władzy swoimi ludźmi. Ponadto powiedział, że osobiście jest zadowolony z podejścia SB do jego osoby, nadmieniając, że gdyby miał do czynienia z ludźmi z naszych organów z którymi dawniej się znał, to nigdy by nie poszedł na współpracę. Poinformował przy tym, że dotychczasowy okres spotykania się z nami przeżył bardzo głęboko i nabrał przekonania, że w organach naszych zaszły duże zmiany na lepsze…

Jako następne zadanie TW “S” otrzymał udanie się do Mariana Gołębiewskiego, mieszkającego w tym czasie w Warszawie, zaś wyjazd miał nastąpić po uprzednim porozumieniu się z tow. Banaszakiem z Dep. III Wydz. I MSW w Warszawie.
Według “Raportu o zezwolenie na opracowanie kandydata na werbunek” J. Śmiecha, por. R. Żyjewski tak oceniał sprawę w piśmie do Naczelnika Wydz. III KW MO SB w Bydgoszczy: (…) przeprowadzono z kandydatem (na TW – przyp. K.A.T.) rozmowę, w której przekonano go, że odpowiedzialność jego (Śmiecha – przyp. K.A.T.) z wolnej stopy, nastąpiło dzięki naszym staraniom i zwrócono się do niego z prośbą o udzielenie nam informacji o interesujących nas osobach. Na naszą propozycję kandydat wyraził zgodę. Motywujące zaś jego opracowanie na konfidenta bezpieki, uzasadniał tym, że “Ciąg” utrzymuje zażyłe kontakty z działaczami podziemia (…). Cieszy się w tym środowisku zaufaniem i autorytetem oraz posiada możliwości informowania naszych organów (…). Potwierdzeniem tego mogą być doniesienia uzyskane od kandydata w których podaje charakterystyki poszczególnych działaczy z okresu konspiracji i po wyzwoleniu oraz zwraca uwagę na osoby, które są zdolne do podjęcia wrogiej działalności.

(…) Typowym przykładem zaufania i autorytetu jakim kandydat się cieszy w omawianym środowisku świadczy fakt zaproszenia jego (…) na wesele do Jachymka (…). Drugim wariantem zaufania wśród omawianych działaczy AK i WiN oraz możliwości rozpracowania tychże osób jest fakt zaproszenia przez Gołębiewskiego i Kwaśniewskiego naszego kandydata do złożenia im wizyt w Warszawie. Ponadto kandydat ma możliwości rozpracowywania (…) Sikę Henryka, zam. w Bydgoszczy (byłego członka NSZ – przyp. K.A.T.). (…) Z uwagi na to, że z kandydatem odbywają się już spotkania (…), dalsza współpraca zmierzać będzie do uzyskiwania informacji o nastrojach i zamierzeniach wspomnianej grupy. Ponadto w celu związania kandydata z SB należało: za uzyskane informacje wynagradzać pieniężnie, gdyż znajduje się on (tj. “Ciąg” – przyp. K.A.T.) w ciężkich warunkach materialnych.

Samo zaś dokonanie werbunku J. Śmiecha miało być według bezpieki uzależnione od wyniku rozprawy, a SB przewidywała w oparciu o ustalenia z Prokuraturą w Bydgoszczy, że nie zostanie on skazany powtórnie na więzienie. I tak się stało…

Naciskał na SB o zmianę mieszkania, dostał intratne stanowisko w spółdzielczości

W trakcie rozmów z SB Śmiech naciskał swoich mocodawców o zmianę mieszkania i pomoc w uzyskaniu nowej pracy. Oświadczono mu, iż w tej sprawie może liczyć na pomoc finansową, a także w kwestii mieszkania. Ponadto oświadczył, iż w kwietniu 1958 r. będzie chrzcił dziecko i ma zaprosić m.in. Gołębiewskiego i Jachymka, a to pociągnie koszty, prosił więc o wsparcie pieniężne. Wówczas otrzymał kolejne zadania odnośnie Gołębiewskiego, Kwaśniewskiego, Siki, Wójcika, Jachymka, Turowskiego i Kuncewicza…

[caption id="attachment_35299" align="alignleft" width="433"] fot. ipn.gov.pl[/caption]

26 marca 1958 r. Józef Śmiech vel “S” złożył agenturalne zobowiązanie o współpracy z bezpieką podpisując się nowym pseudonimem – “A”. Według raportu z dokonanego werbunku opracowanego kandydata na agenta z 27 marca 1958 r. skierowanego do z-cy Komendanta Wojewódzkiego MO Służby Bezpieczeństwa w Bydgoszczy, Śmiech został wprowadzony na lokal werbunkowy o krypt. “Grażyna” o 11.00, a werbunek zakończono o 14.00. Omówiono wówczas m.in. sprawę lepszej konspiracji agenta w stosunku do znajomych, aby odsunąć ew. podejrzenia i poruszono sprawę Danuty Szenk i innych potencjalnych wrogów władzy ludowej (sic!). Odnośnie mieszkania dla “Ciąga” postanowiono mu pomóc finansowo. Werbunek przeprowadzili ppor. SB Jan Żyjewski i kpt. Ryszard Skorupski. Zaaprobował go Naczelnik Wydz. III bydgoskiej SB mjr Jan Detmer.

Niebawem Śmiech vel TW “A” przeprowadził się do Lublina, gdzie otrzymał intratne stanowisko w spółdzielczości. Przeszedł wówczas pod skrzydła Naczelnika Wydz. III KW MO w Lublinie, a jego prowadzącymi z ramienia SB byli: kpt. Jan Kość i kpt. Józef Dudziak.

Rozpracowywał lubelski PAX i “reakcyjny kler”

W połowie 1968 r. TW “A” przystąpił z powodzeniem do rozpracowania kierownictwa Wojewódzkiego Oddziału “PAX” w Lublinie na czele z kier. Ziębą w ramach zadania zleconego przez Wydz. IV KW MO (SB), którym kierował wówczas kpt. mgr Cz. Wiejak. Kilka miesięcy później Śmiech przeniósł się do Skierbieszowa, gdzie otrzymał dobrze płatną synekurę w GS “Samopomocy Chłopskiej”, dalej też prowadził krecią robotę dla SB, ale już pod ps. “Wicher”. Jego prowadzącym był sam szef zamojskiej bezpieki ppłk SB Tadeusz Markowski (I z-ca komendanta Powiatowego MO ds. SB w Zamościu), który m.in. 20.10.1969 r. wypłacił swojemu podopiecznemu 500 zł i 15.01.1975 r. – 1000 zł.

TW Józef Śmiech ps. “Wicher” cieszył się zaufaniem swoich mocodawców z SB. Z wystawionej mu opinii z grudnia 1969 r. przez Wydz. III KW MO (SB) w Lublinie, którą podpisał kpt. Jan Kość, a przesłanej do Gabinetu Ministra MSW PRL Kazimierza Świtały, można się dowiedzieć, że Śmiech: w okresie współpracy podał szereg ciekawych informacji dot. zachowania się i zajmowania wrogich postaw przez osoby z b. podziemia reakcyjnego, które wykorzystywane były przez Służbę Bezpieczeństwa do profilaktycznego przeciwdziałania.

W 1960-1961 wprowadzony był do rozpracowania sprawy krypt. “Skryci”, prowadzoną na nielegalną organizację “Armia Wolnej Europy” i zadania wykonał bardzo dobrze. Uzyskane przez niego materiały posłużyły w tej sprawie do przeprowadzenia aresztu kilku członków organizacji (…). Na podstawie przekazanych przez niego materiałów został aresztowany jeden dezerter WP oraz zdjęto kitka jednostek broni w pow. zamojskim.

TW “Wicher” rozpracowywał również “reakcyjny” kler, który nie współpracował z bezpieką. Np. w woj. zamojskim, według stanu na grudzień 1982 r., ok. 20 proc. księży było tajnymi współpracownikami Służby Bezpieczeństwa, co daje jeden z najwyższych wskaźników w skali całego kraju. Ponadto Śmiech pozytywnie oddziaływał na osoby zajmujące wrogą postawę przeciwko PRL – szczególnie z b. podziemia.

Jest on jednostką sprawdzoną, wartościową i z perspektywą do dalszej pracy. I tak Józef Śmiech vel TW “Wicher” pracował rzetelnie dla bezpieki dalej … aż do śmierci… 18 kwietnia 1982 r. kiedy to zaprzestano z nim współpracy i wyrejestrowana z sieci agenturalnej (22.04.1982).

Niebezpieczny konfident

Takim był kpt. Józef Śmiech TW “A”, “S”, “Wicher”, kawaler Orderu Virtuti Militari i dwukrotnego Krzyża Walecznych, bohaterski “Ciąg”, a później już w Polsce Ludowej niebezpieczny konfident reżimowej bezpieki, m.in. inwigilujący swoich współtowarzyszy partyzanckich walk, który sprzeniewierzył się żołnierskiej przysiędze WP i Armii Podziemnej Rzeczypospolitej.

Dr Krzysztof A. Tochman, IPN Rzeszów, tygodnik Nasza Polska. Publikacje IPN Rzeszów można nabyć TUTAJ.

Autor jest historykiem i badaczem dziejów najnowszych. Współpracuje m.in. z redakcjami “Polskiego słownika biograficznego” Instytutu Historii PAN w Krakowie i “Małopolskiego słownika biograficznego uczestników działań niepodległościowych 1939-1956”. Autor książek m.in.: “Cichociemny z izdebek. Kapitan Michał Fijałka” (1993), “Michał Fijałka. W obronie Wołynia” (2004), “Słownik biograficzny cichociemnych”, t. 1-3 (1994-2002), “Adam Boryczka. Z dziejów WiN-u”, t. 1-2 (1991-2001). Najnowszą pozycją jest pierwszy tom książki “Z ziemi obcej do Polski” (2006), przedstawiającej losy żołnierzy PSZ na Zachodzie, którzy wrócili do kraju po II wojnie światowej.

Artykuł Bohaterski żołnierz podziemia agentem bezpieki PRL. Dr Krzysztof Tochman (IPN): „Donosił do samej śmierci” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dr-tochman-cichociemny-i-bohaterski-zolnierz-podziemia-agentem-bezpieki-prl-donosil-do-samej-smierci/feed/ 2
UPA chciała powtórzyć rzeź wołyńską na Zamojszczyźnie. W Jarosławcu Ukraińcy usypali kopiec, symboliczną mogiłę Polski https://niezlomni.com/upa-chciala-powtorzyc-rzez-wolynska-na-zamojszczyznie-w-jaroslawcu-ukraincy-usypali-kopiec-symboliczna-mogile-polski/ https://niezlomni.com/upa-chciala-powtorzyc-rzez-wolynska-na-zamojszczyznie-w-jaroslawcu-ukraincy-usypali-kopiec-symboliczna-mogile-polski/#comments Sat, 10 Sep 2016 08:37:30 +0000 http://niezlomni.com/?p=31143

W sierpniu 1943 r. UPA sądziła, że szybko uda jej się dokończyć rzeź Polaków na Wołyniu

i wzywała do mobilizacji szeregów swych ziomków po drugiej stronie Bugu, by byli gotowi do powtórki tej operacji na swoim terytorium. Dowództwo OUN-UPA zdawało sobie sprawę, że Armia Czerwona prze do przodu i front wschodni szybko przybliży się do Bugu, że zmusi to jej oddziały do przegrupowania na tereny województwa rzeszowskiego oraz południowej Lubelszczyzny, gdzie znajdą oparcie o tamtejsze stanice i kuszcze OUN. Oznaczało to przerzucenie zarzewia walk polsko-ukraińskich na teren Zamojszczyzny, już dostatecznie umęczonej przez politykę okupanta. Niemcy chcieli wdrożyć tu program pilotażowy wieloletniego Generalplanu Ost, przewidującego stopniową germanizację całego terenu Generalnego Gubernatorstwa. W jego ramach Polaków z powiatu zamojskiego wysiedlono i na ich miejsce sprowadzono Niemców ze wschodniej i środkowej Europy.

Jednym z elementów tego planu była tzw. Ukraineaktion, polegająca na wysiedleniu części mieszkańców z powiatów hrubieszowskiego i biłgorajskiego, a także sprowadzeniu na ich miejsce Ukraińców z powiatu zamojskiego.

Celem tego przedsięwzięcia było stworzenie wokół powiatu zamojskiego ukraińskiej strefy, która miała bronić niemieckich osadników. Ukraińskie wsie miały tworzyć coś w rodzaju pierścienia ochronnego. Polskie podziemie − Bataliony Chłopskie i Armia Krajowa − zdecydowanie stanęło w obronie wysiedlanej ludności polskiej. Dzięki temu, mimo masowego użycia siły przez Niemców, akcja się nie powiodła. Jej autorem był dowódca SS i policji w lubelskim, Odilo Globocnik, zaś jego doradcą przywódca Lubelskiego Ukraińskiego Centralnego Komitetu, Łonhin Hołejko, który domagał się od Globocnika, by ten ściągnął do dystryktu dywizję SS „Galizien”. Niemcy całej dywizji nie przysłali, ale skierowali tu 2 tys. żołnierzy z tej formacji, złożonej z ukraińskich ochotników. Przewodniczący Ukraińskiego Komitetu Centralnego w Generalnym Gubernatorstwi, Wołodymyr Kubijowicz, opowiadał się za utworzeniem na Zamojszczyźnie odrębnych rejonów polskich i ukraińskich. Nie muszę nadmieniać, że akcja przesiedleńcza na tym terenie zaostrzyła antagonizm polsko-ukraiński. Dla Polaków stało się oczywiste, że Ukraińcy są niemieckimi sojusznikami. Nie były to, rzecz jasna, pierwsze sygnały, mogące sugerować, że Ukraińcy widzieli w Niemcach głównych sojuszników w walce przeciwko Polsce i Polakom, która miała doprowadzić do powstania niepodległego państwa ukraińskiego. Już w październiku 1939 r. urządzali symboliczne pochówki Polski na przycerkiewnych cmentarzach. Imprezy takie odbyły się m.in. w Moniatyczach, Sahryniu, Kryłowie, Dołhobyczowie i Dubience. W Jarosławcu (w gminie Uchanie) usypali kopiec, mający być symboliczną mogiłą Polski.

Jak wynika z relacji wielu Polaków będących świadkami tamtych wydarzeń, Ukraińcy chcieli rozprawić się z naszymi rodakami przy pomocy Niemców, więc ochoczo współpracowali z gestapo oraz niemiecką żandarmerią. 18 grudnia 1939 r. w historii tego regionu szczególnie krwawo zapisała się ukraińska policja. Bardzo mocno dała się ona we znaki Polakom podczas wysiedleń. Według licznych świadectw policja ukraińska traktowała Polaków bardziej brutalnie niż hitlerowcy.

Kurenie UPA, które na przełomie 1943 i 1944 r. przeszły na tereny województw rzeszowskiego i lubelskiego, za wszelką cenę dążyły do opanowania południowej Lubelszczyzny i znajdującej się tu Puszczy Solskiej oraz Lasów Janowskich. Chciano w ten sposób stworzyć na nich teren oparcia dla wycofujących się z Wołynia oddziałów UPA i odskocznię na zachód od Sanu. Zrealizowanie tych planów przez UPA stwarzało dla ludności polskiej tego obszaru groźbę całkowitego unicestwienia. Dlatego polski ruch oporu podjął dramatyczną decyzję o rozpoczęciu walki z UPA.

W styczniu 1944 r. OUN zintensyfi kowała organizację stanic i kuszczów. Mobilizowano członków, powoływano nowe oddziały USN, intensyfi kowano szkolenie bojowe, przygotowywano zapasy broni i amunicji. Szereg wsi na południowo-wschodnich krańcach Zamojszczyzny, między Bugiem a linią Uchanie − Bereść − Hostynne − Werbkowice − Wronowice− Miętkie − Telatyn − Chodywańce, przekształcono w swoiste twierdze, otoczone siecią różnorakich umocnień, bunkrów, ziemianek, okopów, palisad itp. Na południowych krańcach Zamojszczyzny silne kuszcze dochodziły do linii Lubycza Królewska−Gorajec−Lubliniec−Obsza−Różaniec−Cieplice aż do rzeki San. Sytuacja ta była na bieżąco analizowana przez dowództwo AK.

Polskie podziemie znajdowało się w bardzo trudnym położeniu. Oprócz ukraińskich nacjonalistów miało ono drugiego przeciwnika, również zainteresowanego jego likwidacją, czyli Niemców, którym antypolska ofensywa UPA była jak najbardziej na rękę.

Taktyka walki, przyjęta przez AK i BCh, różniła się nieco od tej przyjętej na Wołyniu. Zakładała ona tworzenie nie tylko ośrodków samoobrony, ale przeprowadzenie także działań zaczepnych. Jeżeli wywiad ustalił, że dany kuszcz szykuje się do mordowania polskich wsi, dokonywano na niego wyprzedzającego ataku, koncentrując wcześniej odpowiednie do tego siły. Taktyka UPA dążyła do „oczyszczania terenu” z ludności polskiej i utworzenia dużych silnych baz. Początkowo UPA mordowała ją we wsiach narodowościowo mieszanych, m.in. we Wronowicach, Turkowicach, Sahryniu, Mirczu, Miętkiem, Malicach, Szychowicach, Miernianach, Kosmawie i Bereściu − w powiecie hrubieszowskim oraz w Wasylowie Dużym i Małym Radostowie, Kościaszynie, Suszowie i Listkach − w powiecie tomaszowskim. Na terenie gmin: Krystynopol, Chorobrów, Bełz i Waręż oddziały USN i UPA metodycznie mordowały i paliły wsie zamieszkałe wyłącznie przez Polaków. Oddziały AK i BCh starały się przychodzić im z pomocą. Część ludności trzeba było ewakuować z zagrożonych terenów. W hrubieszowskim szczególnie dały się we znaki dwa kurenie UPA, liczące po osiem sotni. Jednym dowodził Mirosław Onyszkiewicz „Biłyj”, a drugim Iwan Sycz-Sajenko „Jahoda”, w opinii żołnierzy AK pospolity zwyrodnialec. Operacyjny kureń „Jahody” podlegał Onyszkiewiczowi.
Wywiad Komendy Obwodu Hrubieszowskiego AK ustalił, że oddziały UPA i UNS 16 marca 1944 r. mają rozpocząć totalne uderzenie dążące do całkowitej likwidacji ludności polskiej. Jak wspomina kolega Benedykt Józefko, gdy 6 marca 1944 r. zameldował się u komendanta obwodu hrubieszowskiego AK, został przez niego poinformowany, że kilka dni wcześniej zatrzymano trzech emisariuszy − popów, którzy ze wschodnich terenów przeszli na ten teren z rozkazami i ulotkami nawołującymi do tego, by 16 marca 1944 r. w południowej części powiatu hrubieszowskiego i tomaszowskiego rozpocząć generalną rzeź Polaków. Dano mu do przeczytania kilka z nich. Benedykt Józefko był wstrząśnięty. W ulotkach nawoływano do bezwzględnego zabijania Lachów, nie wyłączając kobiet, dzieci i starców. Instruowano w nich, że nieuzbrojonych należy zabijać wszystkimi dostępnymi narzędziami, a kule zostawić na rozprawienie się z polskimi uzbrojonymi bandytami. W tej sytuacji, by ocalić ludność polską przed mordami, dowództwo AK podjęło decyzję o zniszczeniu kuszczów będących główną bazą wypadową. Miejscowe siły AK i BCh były dla wykonania tego zadania za słabe, więc ściągnięto posiłki z powiatu tomaszowskiego. W sumie AK zamierzało uderzyć na kuszcze: sahryński, werbkowicki oraz uhrynowski i szychowicki, mobilizując do tego 2 tys. ludzi.

Fragment część I – Władysław Filar rozdział Chcieli powtórzyć Wołyń.

Marek A. Koprowski, Akcja „Wisła”. Krwawa wojna z OUN-UPA, Replika, Poznań 2016.

Książkę można nabyć TUTAJ.

https://www.youtube.com/watch?v=pU1v98sVBjY

Kres krwawych walk z OUN-UPA 

Operacja „Wisła” stanowiła ostatni akt dramatu zmagań, które ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli w 1943 r., dokonując ludobójstwa Polaków na Wołyniu. Dążyli oni do opanowania części ziem Polski. To samo stanowisko zajmowali ukraińscy komuniści.

OUN-UPA w walce z państwem polskim odniosły szereg sukcesów. Uciekając się do różnych metod, udało się im ograniczyć przesiedlenia ludności ukraińskiej na Ukrainę. Pozostali nadal jednak wspierali działania UPA, która czuła się bezkarna. Dla wszystkich stało się oczywiste, że bez całkowitego przesiedlenia Ukraińców i pozbawienia OUN-UPA zaplecza nie da się ustanowić trwałego pokoju w południowo-wschodniej Polsce. I właśnie ta operacja przeszła do historii jako powszechnie znana Akcja „Wisła”.

Trzon książki stanowi zbiór analiz prof. dra hab. Władysława Filara, uznanego eksperta ds. stosunków polsko-ukraińskich i autora wielu publikacji z tego zakresu. Część druga zawiera relacje żołnierzy Wojska Polskiego, biorących udział w tamtych wydarzeniach. W części trzeciej czytelnik znajdzie sylwetki niektórych dowódców UPA i działaczy OUN, splamionych polską krwią i walczących o oderwanie od Polski tzw. Zakerzonia. Dla Ukraińców są to bohaterowie, dla Polaków ‒ niekoniecznie.

Książka zawiera też bogaty zestaw zdjęć archiwalnych, obrazujących działalność OUN-UPA, udostępnionych przez Muzeum Historyczne w Sanoku oraz pochodzących z prywatnych zbiorów prof. Władysława Filara.

Marek Koprowski jest jednym z najciekawszych polskich popularyzatorów historii. „Do Rzeczy”

Marek A. Koprowski
Pisarz, dziennikarz, historyk zajmujący się tematyką wschodnią i losami Polaków na Wschodzie. Plonem jego wypraw i poszukiwań jest wiele książek, z czego kilkanaście ukazało się nakładem Wydawnictwa Replika. Za serię Wołyń. Epopeja polskich losów 1939–2013 otrzymał Nagrodę im. Oskara Haleckiego w kategorii „Najlepsza książka popularnonaukowa poświęcona historii Polski w XX wieku”. Jest też laureatem nagrody „Polcul – Jerzy Bonicki Fundation” za działalność na rzecz utrzymania kultury polskiej na Wschodzie.

Akcja Wisła_72dpi

Artykuł UPA chciała powtórzyć rzeź wołyńską na Zamojszczyźnie. W Jarosławcu Ukraińcy usypali kopiec, symboliczną mogiłę Polski pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/upa-chciala-powtorzyc-rzez-wolynska-na-zamojszczyznie-w-jaroslawcu-ukraincy-usypali-kopiec-symboliczna-mogile-polski/feed/ 2
„Dzieci wojny”, czyli „Oni wszyscy , niezliczeni barwne kwiaty polskiej ziemi. Niedojrzałych kłosów krocie, zastrzelone ptaki w locie…” https://niezlomni.com/dzieci-wojny-czyli-oni-wszyscy-niezliczeni-barwne-kwiaty-polskiej-ziemi-niedojrzalych-klosow-krocie-zastrzelone-ptaki-w-locie/ https://niezlomni.com/dzieci-wojny-czyli-oni-wszyscy-niezliczeni-barwne-kwiaty-polskiej-ziemi-niedojrzalych-klosow-krocie-zastrzelone-ptaki-w-locie/#respond Tue, 15 Jul 2014 23:00:53 +0000 http://niezlomni.com/?p=14431

Edmund Fetting, "Dzieci wojny"

Ten chłopiec z miasta, co szedł przez rynek
i niespodzianie runął na wznak.
Ta w sadzie, która zrywała jabłka
a do koszyka granat jej wpadł.
Ta , która właśnie biegła do domu
kiedy przysypał ją ściany gruz.
Ten mały, który przeszyty kulą
zawołać "mamo!" nie zdążył już.

[caption id="attachment_14432" align="alignright" width="510"]dziecko Polskie dziecko w ruinach Warszawy we wrześniu 1939 roku[/caption]

Oni wszyscy, Oni wszyscy
słomki, pączki, kwiaty, listki.
Poprzez rzekę ognia płyną,
w wirze wojny toną, giną.
W oszalałym, strasznym świecie
przerażone płaczą dzieci.
Przerażone płaczą dzieci.

Ten harcerz, który na barykadzie
upychał worki pod gradem kul.
I ten w bandażu, co nosze dźwigał
przezwyciężając swój własny ból.
Ta złotowłosa sanitariuszka,
po której wszelki zaginął ślad
Ten zuch co naftą tanki podpalał
i nagle z jękiem na ziemie padł.

Oni wszyscy , niezliczeni
barwne kwiaty polskiej ziemi.
Niedojrzałych kłosów krocie,
zastrzelone ptaki w locie.
Walczą, giną wśród zamieci
bohaterskie polskie dzieci.
Bohaterskie Polskie Dzieci.

I dzieci września , zburzonych domów
i z posiekanych kulami dróg.
I te z obozów Zamojszczyzny,
które na zawsze zmiękczyć chciał wróg.
Młodzi powstańcy z gorączką w oczach,
którzy wierzyli w zwycięstwa cud.
I dziecię z getta , które pan Korczak
wieczystą ciemność za sobą wiódł.

Oni wszyscy, życiem swoim
okupili czas spokoju.
Ich męczeństwa gorzka pamięć,
w ludzkich sercach pozostanie.
Nie zagaśnie przez stulecia,
cześć i chwała wojny dzieciom.
Cześć i Chwała Polskim Dzieciom.

Ich męczeństwa gorzka pamięć
Nie zagaśnie przez stulecia .
Cześć i Chwała Polskim Dzieciom.

Artykuł „Dzieci wojny”, czyli „Oni wszyscy , niezliczeni barwne kwiaty polskiej ziemi. Niedojrzałych kłosów krocie, zastrzelone ptaki w locie…” pochodzi z serwisu Niezłomni.com.

]]>
https://niezlomni.com/dzieci-wojny-czyli-oni-wszyscy-niezliczeni-barwne-kwiaty-polskiej-ziemi-niedojrzalych-klosow-krocie-zastrzelone-ptaki-w-locie/feed/ 0